• Nie Znaleziono Wyników

Pobożność i utrata wiary po wyjściu z obozu - Zipora Nahir - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Pobożność i utrata wiary po wyjściu z obozu - Zipora Nahir - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ZIPORA NAHIR

ur. 1930; Hrubieszów

Miejsce i czas wydarzeń Budzyń, II wojna światowa

Słowa kluczowe II wojna światowa, okupacja niemiecka, Żydzi, obóz pracy w Budzyniu, wiara, refleksja

Pobożność i utrata wiary po wyjściu z obozu

Ja byłam widocznie religijna przed wojną, ale jak byliśmy w obozach, wzmogła się bardzo moja religijność. Ja tak się modliłam. Ja sobie utworzyłam moją własną modlitwę i ja tak wierzyłam, że moja modlitwa jakoś przenosi się, że ja może mogę dostać jakieś, nie pomoc, ale to było jakieś ukojenie. Ja tylko zaznaczam, że jak była Wielkanoc, to ja nie chciałam jeść chleba, a moja mama płakała, że ja zaraz umrę, bo rzeczywiście nie było co jeść. Ale ja po prostu nie chciałam uchylić tego przykazania nawet jak byłam w takich ciężkich warunkach. Byłam bardzo pobożna, bardzo wierząca, bardzo tak… do ostatniej kropli. Bo przecież są różne nawyki, które się utrzymują. Ja przestrzegłam wszystko, przestrzegałam wszystko. A po wojnie przestałam wierzyć.

Trudno powiedzieć dlaczego tak się stało. Ale po wojnie, to jeszcze zanim powstał dom dziecka, to myśmy byli jeszcze między Czerwonym Krzyżem a powiedzmy Komitetem Żydowskim. Ale już było wtedy dużo repatriantów, którzy przyjechali z Rosji. Zaczęli już przyjeżdżać… I było dużo ludzi, którzy przyszli z wyzwolonych miejsc. I uczyliśmy się wiele o boleściach ludzkich, od tych, którzy zaczęli wracać. Bo na początku to myślisz, nie, że jesteś sam, ale że prawie nikt nie został. A potem się okazało, że wielu więcej ludzi ocalało. I każdy miał swoją opowieść. I ja nie wiem czy miałam jakiś definitywny powód na powstanie takiego myślenia, ale ja po prostu dużo, dużo myślałam. O tym, o wierze, o ludziach i o uczuciach ludzkich. I ja myślę, że to były takie kontemplacje bardzo dorosłe już. Bo ja jakoś czułam, że ja wyszłam z tego okresu biernego, ja myślałam, że zostałam sama na świecie, że ja powinnam jakoś pomyśleć racjonalnie o życiu i o moim zachowaniu się wobec tego co było i co będzie. I postanowiłam, że ja nie mogę wierzyć niczemu, że ja mam polegać na sobie. To znaczy to nie było to, że ja zaprzeczyłam istnienie Boga czy jakieś postaci jakiejś metafizycznej, ale ja po prostu czułam, że ja mam polegać na sobie samej. I z tego punktu wyjścia widocznie, ja to rozszerzyłam, że ja nie polegam na nikim, że ja nie potrzebuję wiary, że nie mogę polegać na czymś czy na kimś, czego ja nie znam

(2)

na pewno. I to się tak rozwinęło… Ja pamiętam, że to był proces kilkumiesięczny, że ja sama ze sobą debatowałam, rozmawiałam, wahałam się. I tak postanowiłam i to było zakończenie. I ja od tego czasu nigdy nie wróciłam… A widzisz, jednak wrócili rodzice i siostra. Ale siostra nigdy nie była specjalnie wierząca. Ale moi rodzice bardzo. Ja nie mogłam więcej. Ja odcięłam się zupełnie od wiary.

Data i miejsce nagrania 2017-11-04, Lublin

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Transkrypcja Marta Tylus

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ale z drugiej strony ja wiem, że ludzie, którzy chodzili, byli po lasach, a u nas w okolicy było dużo lasów, bardzo często wieśniacy jak spotkali takiego pojedynczego

Ale ponieważ byłam mała i bardzo chciałam, to ja pamiętam święta żydowskie, gdzie mój ojciec zabierał mnie. Siostra była mniej zainteresowana, ale ja byłam

„Korowód” to dla mnie takie perełki, które po prostu można w każdej okoliczności, w każdym systemie, w każdym ustroju zaśpiewać i zawsze to będzie aktualne. Data i

I dla niego nigdy nie było problemu, żeby się utożsamić z jakąś sytuacją, którą on przeżywa, dlatego że on stale jakby czuje i w swojej poezji daje o tym wyraz, że

Któregoś dnia przychodzą do mnie ludzie i mówią, że budynek jest zajęty przez PC i murarze już tam robią remont.. Albo ktoś im dał klucze, albo po prostu się włamali i

Na każde święto to się chodziło do krawcowej i do szwaczki i to były nowe rzeczy, które się przynosiło do domu i nosiło się to tak uroczyście.. I oczywiście

Ja byłam w domu sierot, w sierocińcu i tam było kilkoro dzieci, to znaczy tam była dwunastoletnia dziewczynka, ośmioletni chłopiec i zdaje się tam dziesięcioletnia jeszcze

Nawet ci, którzy wracali z obozów i właściwie wiedzieli, że już nie ma krewnych, ale jednak wracali do Polski, żeby odszukać trochę kraju, domu, czy wspomnień..