• Nie Znaleziono Wyników

Widok Druki tyczące się spraw tajemnych w Polsce XVI-XVII wieku

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Widok Druki tyczące się spraw tajemnych w Polsce XVI-XVII wieku"

Copied!
30
0
0

Pełen tekst

(1)

Piotr Tafiłowski

Druki tyczące spraw tajemnych w Polsce XVI-XVII wieku1

Celem niniejszego artykułu jest przedstawienie problematyki wyda­

wanego drukiem w Polsce w XVI i XVII w. piśm iennictwa z za­

kresu nauk tajemnych. Literatura ta, często niedoceniana (jak na

przykład literatura astrologiczna, prognostyki i kalendarze, które do niedawna nie były uwzględniane w niektórych bibliografiach), stanowi niewątpliwie

w ażny elem ent staropolskiej kultury. N iejedno przecież życie układane było na p o d staw ie astro lo g iczn y ch przep o w iedn i, niejedno odebrano w imię walki z nieprzyjaciółkam i Boga i ludzi, wspólniczkam i Szatana - czarownicami, niejedno upłynęło w strachu przed piekłem i diabłami, niejedna wreszcie fortuna została stracona na złudne poszukiwania kamienia filozoficznego i sposobu produkowania złota. O wielkiej popularności tego typu literatury św iadczą bardzo duże nakłady, jakie druki kalendarzowe osiągały ju ż w pierwszej połowie XVI w.

Literaturą, której pośw ięciłem tę pracę, zajm ow ali się ju ż wcześniej Roman Bugaj2, Janusz Goliński3, Jacek Sokolski4. Stosunkowo najwięcej uwagi pośw ięcono drukom kalendarzow ym . Kazim ierz Piekarski ju ż w roku 1939 podjął próbę zarejestrow ania wszystkich zachow anych polskich kalendarzy X V i XV I w. N iestety wybuch wojny udarem nił jego dzieło.

Kalendarze drukowane uwzględnia w swojej Bibliografii Karol Estreicher.

N otuje on jednak tylko część tejże literatury i jego wiadomości m uszą być uzupełniane katalogami kalendarzy zachowanych w polskich księgozbiorach.

Zainteresowanie literaturą kalendarzową zaczęło wzrastać dopiero w okresie powojennym. Po katalogach B. Górskiej5, K. Kłodzińskiej6 i M. Paterak7, w roku 1994 opublikowano dwa nowe zbiory: J. Buły8 oraz E. Steczek- Czerniaw skiej9. Ponadto w Instytucie B ibliotekoznaw stw a i Informacji Naukowej Uniwersytetu Warszawskiego powstały dwie prace magisterskie, k tó re tem a ty c z n ie n a w ią z u ją do n in ie jsz e g o artykułu: w ro k u 1981 Literatura magiczna i astrologiczna w Polsce w latach 1700-1764 A nny Gołąb (napisana pod kierownictw em profesor Barbary Bieńkowskiej) oraz w roku 1989 Polskie kalendarze drukowane 1474-1550 Danuty Głowackiej

Z Badań Nad Polskimi Księgozbiorem Historycznymi t. 21, Warszawa 2003.

(2)

(p o d k ie r o w n ic tw e m d o c e n ta d o k to ra h a b ilito w a n e g o E d w a rd a Potkowskiego).

Pierwsze wzmianki o badaniach alchemicznych w Polsce pochodzą z XIII- XV w. W śród alchem ików tego okresu przew ażają duchowni. Liczniejsze i obszerniejsze informacje na tem at alchemii w Polsce spotyka się dopiero w XVI w. Z tego stulecia zachowało się kilka traktatów alchemików polskich, które były bardzo cenione, w ydaw ane i poszukiw ane również za granicą.

Niestety, nie wszyscy polscy alchemicy zostawili po sobie drukowane dzieła.

W iększość z nich, rozproszona po kraju, prowadziła cichą, zakonspirow aną pracę alchemiczną, a działalność ich nie zawsze zachowała się w ówczesnych aktach. Poza tym rękopisy często były wywożone za granicę.10 Rękopisy alchem iczne były zaw sze bardzo poszukiw ane i nieraz płacono za nie ogromne sumy, wobec czego często padały łupem złodziei. Tym można tłumaczyć fakt, że mimo dużego zainteresowania alchem iąw Polsce, obecnie w naszym kraju znajduje się bardzo m ało traktatów tego rodzaju.

W Akadem ii Krakowskiej alchemia jako odrębny przedm iot nie była wykładana. W skazuje na to fakt, iż wśród XV- i X V I-w iecznych rękopisów Biblioteki Jagiellońskiej nie m a ani jednego traktatu alchemicznego pióra któregoś z profesorów U niw ersytetu. R ów nież w L iber D iligentiarum ani tytuły wykładów, ani nazwiska autorów kom entowanych ex cathedra nie w skazują, by alchem ia była przedm iotem w y k ład ó w 11. N atom iast w dwóch rękopisach BJ znajdują się odpisy bulli Jana XXII Spondent quas non exhibent d ivitaspanperes alchimistae... z 1320 roku12. Pierwotnie była ona skierowana przeciw ko alchem ikom -fałszerzom pieniędzy, z biegiem czasu jednak została zgeneralizowana, a zajm owanie się alch em iąw XIV i XV w. było formalnie zakazane we wszelkich instytucjach będących pod bezpośrednim lub pośrednim nadzorem Kościoła.

W ięk szo ść p ro fe s o ró w U n iw e rs y te tu K ra k o w sk ie g o s tu d io w a ła na Zachodzie, głównie we Włoszech. Przyczyny tego zjawiska były dwojakie - obok chęci zdobyw ania w iedzy odgryw ały tu p ew n ą rolę w zględy finansowe, po prostu koszty studiów i uzyskania biretu doktorskiego były za granicą niższe. N a uniwersytecie w Rzymie m ożna było, za stosow ną opłatą, w ciągu k ilk u tygodni uzy sk ać do ktorat, k tó ry gdzie indziej trzeba było sobie wypracować długą i system atyczną pracą.13 Jest bardzo prawdopodobne, że przywożono do Polski również znaj omość alchemii (która na Zachodzie była wykładana, o czym m ogą świadczyć choćby rękopisy zachowane w uniwersyteckich bibliotekach) i bardziej lub mniej bezpośrednio przekazywano j ą studentom na wykładach.

(3)

-25 -

Biorąc pod uwagę zainteresowanie alchem ią profesorów Uniwersytetu Krakowskiego na przełom ie piętnastego i szesnastego wieku, a także treść - j a k m oglibyśm y dziś powiedzieć - przewodnika metodycznego M artina Steinpeissa14, m ożna stwierdzić, że alchemia, która z początku m ogła być tylko przem ycana na innych wykładach, najprawdopodobniej z czasem była włączana (choć może tylko w szczupłym zakresie) w treść wykładów wyższych lat studiów lekarskich w Krakowie. Co zrozumiałe, nie mogło być m owy o w ykładach alchemii spekulatywnej ani o m ożliwości uzyskania kamienia filozoficznego. N ależy tu rozum ieć w ykład praktycznych um iejętności potrzebnych lekarzowi przy sporządzaniu leków, czyli to, co m oglibyśmy nazwać początkami chemii, farm akologii czy ziołolecznictwem.

Pośrednim na to dowodem może być dysputa z 1562 r. pom iędzy Feliksem z Sierpca a Stanisławem Zaw adzkim 15. Pierwszy z nich, jako przedstawiciel starych poglądów , b ro n ił alchem ii i w iary w m oc m ag ic zn ą kam ieni szlachetnych. Drugi natomiast, idąc za m odnym i poglądam i antyparacelsu sowskimi, negował wartość alchemii i cudownych leków w medycynie.

Powodów zainteresowania alchem ią w X V i XVI w. było wiele. Jednym z nich była intensyfikacja poszukiw ań górniczych oraz pow stanie hut ołowiu, miedzi i żelaza. W pobliżu dzisiejszej Nowej Huty w XV w. istniała huta m ieszczanina krakow skiego, W ęgra z pochodzenia, Jana Turzona.

Był on jednym z najbogatszych ludzi w ówczesnej Polsce. Plotka głosiła, że całą sw oją fortunę zaw dzięczał właśnie alchemii. W drugiej połowie X V w. w Krakowie działał znakomity probierca (czyli, jak powiedzielibyśmy dziś, analityk chem iczny) K asper B er (Beer). W sw oim laboratorium na rogu Rynku i Brackiej wykształcił wielu uczniów. Był on także specjalistą od spraw górniczych i hutniczych.16

Istotne znaczenie dla w zrostu zainteresowań alchem ią m iała ustanowiona przez Zygm unta Starego w 1517 r. Kom ora Górnicza. Związana z nią była Cam era Separatoria, w której dokonywano analiz chemicznych. Było to pierw sze państw ow e laboratorium chem iczne w Polsce. Sporządzano w nim m. in. kwas azotowy, siarkowy, w odę królewską, oczyszczano siarkę, rtęć, antym on i ołów.17

A lchem ia m iała m ożnych protektorów w osobach królów Zygm unta Augusta, Stefana Batorego i Zygmunta III, biskupa F. Krasińskiego, magnatów O. Ł askiego, M. W olskiego i J. M niszcha. O lbracht Łaski sprow adził do Polski angielskiego m aga Johna Dee i jego m edium Edwarda Kelley'a.

Przebywali oni na dworach Batorego i cesarza Rudolfa II. Z pew nością kontakty personalne z dworem praskim również nie pozostały bez wpływu na zainteresowania alchem ią w Polsce.

(4)

Taki w łaśn ie p rotektorat p ow odow ał, że niełatw o było z alch em ią walczyć. W Polsce tylko raz postaw iono w stan oskarżenia osobę zajm u­

ją c ą się praktykami alchemicznymi. W 1491 r. bakałarz Kasper, altarysta kościoła M arii M agdaleny w Poznaniu, stawał tam że przed sądem bisku­

pim, pozwany przez instygatora i oskarżony o zajmowanie się alchem ią oraz o palenie płynnego złota, do czego zresztą sam się przyznał. Proces trwał 15 lat. Znany jest jednak tylko epilog sprawy. Zakończyła się ona w 1506 r.;

na m ocy w yroku b akałarzow i K asprow i zab roniono zajm o w an ia się k u n sz te m a lc h e m ic z n y m , p rzy czym w y sz c z e g ó ln io n y z o sta ł zak az sporządzania płynów, w tym płynu oddzielającego złoto od srebra, czyli kwasu azotow ego.18 Był to chyba ostatni w Polsce przypadek potępienia alchemii przez K ościół, stała się ona bowiem zbyt pow szechna i m iała zwolenników wśród wysoko postaw ionych osobistości, które trudno byłoby pozwać przed sąd.

Duży wpływ na rozbudzenie zainteresowań tą właśnie dziedziną wiedzy m iał przyjazd do Polski Paracelsusa. Zyskał on u nas zarówno gorliwych zw olenników (np. Jerzy Joachim R etyk, A ndrzej D udycz, A leksan d er Suchten), ja k i rów nie gorliw ych przeciw ników . N a p rzykład Ustawa Aptekarska Gdańska z 1597 r. zabraniała w paragrafie 12 sporządzania i sprzedawania leków cyrulikom, alchem ikom i paracelsystom .19

O tym , że alchem ia była popularna w Polsce ju ż w X V w.20 m oże świadczyć znana historia z r. 1463, kiedy to w klasztorze dom inikanów krakowskich wybuchł pożar wywołany przez mnichów fabrykujących złoto.

W spom ina o tym Długosz w swojej kronice. Pożar ten zniszczył klasztor i dużą część m iasta.21

O rozpow szechnieniu alchemii w Polsce w okresie Odrodzenia może również świadczyć fakt, że wydawane wówczas kalendarze często zawierały obok prognoz pogody i horoskopów także rady astrologiczne dotyczące alchemii, na przykład kiedy rozpoczynać studia i eksperymenty alchemiczne, w jakim czasie nastawiać odwary ziół, zapalać piece i topić m etale.22

Z n aczne z a in tereso w an ie i ro zp o w szech n ien ie alchem ii w P olsce w XVI i XVII w. spowodowało reakcj ę różnych kręgów, m. in. duchowieństwa, które poczęło otwarcie występować przeciwko tej sztuce i jej zwolennikom.

Walka z alchem ią m iała jednak u nas przebieg łagodny. Głosy krytyczne, jakie padały pod adresem alchemii, były w pew nym stopniu słuszne, gdyż dokonywano wielu oszustw alchemicznych, często na eksperymenty tracono całe fortuny (jak Olbracht Łaski), rozpowszechniło się fałszowanie monet i m asowe niszczenie kruszców podczas doświadczeń.

(5)

-2 7 -

Jak pisze prof. Hubicki, alchem icy X V I i XVII w. stanowili dość zw artą grupę, utrzym ując m iędzy so b ą ścisły kontakt. Św iadczy o tym obfita korespondencja alchemiczna tych czasów.23 Rzuca to dodatkowe światło na przedm iot m oich badań. M ożna bow iem przypuszczać, iż dzięki tem u nie potrzebowali oni kontaktować się ze sobą za pom ocą druku. Poza tym, upowszechnienie wyników ich pracy (np. recept alchemicznych) nie leżało w interesie sam ych alchemików (analogicznie m ożna to odnieść również do magów). M yślę więc, że badanie druków dotyczących, w mniejszym czy większym stopniu, sztuk herm etycznych - alchemii czy magii, da nam raczej obraz ich społecznego oddziaływania, bardziej lub mniej trafnej krytyki tych kunsztów, czy wreszcie w jakim ś stopniu tego, co oni sami chcieli o sobie ujaw nić, niż rzeczyw isty stan ich badań i przekrój problemów, którymi się zajmowali.

Zebrany przeze mnie materiał drukowany jest niezwykle skromny. Fakt ten zdaje się potwierdzać mój powyższy wniosek, tym bardziej, że, jak wiemy, powstawało wiele rękopisów alchemicznych. Alchem icy więc nie widzieli potrzeby publikowania dla szerszej publiczności wyników swoich badań.

Potwierdza to również sprzeciw, z jakim spotkał się Schróter podejmując się tłum aczenia i wydania Archidoxae... Paracelsusa24. W pewnym stopniu potrzeby polskich alchemików zaspokajane były drukami sprowadzanymi z zagranicy. Poza tym rozpowszechnianie wiadomości na temat alchemii miało być obłożone klątwą. Arnold de Villanova grozi apopleksją każde­

mu, kto ośm ieliłby się je zdradzić, i pisze w swym Rosarium: „Qui révélât secretum artis m aledicetur apoplexia” . Rajm und Lullus zaś straszył za to piekłem .25 Pisze o tym również M. Eliade: „Nakaz zachowania tajemnicy w opus alchym icum utrzym ał się od końcowego okresu świata starożytnego aż do naszych czasów. Zresztą, przekazywanie „tajników rzem iosła” drogą pisaną jest iluzją nowoczesnej historiografii.^..) [Zawsze] w decydującej chwili potrzebna jest pom oc mistrza, chociażby po to, żeby zweryfikować autentyczność doświadczenia.”26 Trudno jest natomiast powiedzieć, jaki był stosunek XVI- i XV II-wiecznych alchemików do tych średniowiecznych klątw. Pewne rozprawy alchemiczne bez wątpienia były wydawane dru­

kiem, jak choćby traktaty polskiego alchemika M ichała Sędziwoja (nieste­

ty z w ielką szkodą dla tego artykułu wydawane tylko za granicą).

Warto zwrócić uwagę, iż nigdzie nie wspom ina się, jakoby alchemicy działali w spółce z diabłem. Naw et przeciwnik alchemii Stanisław Poklatecki nie podnosi tego argumentu.

(6)

N ajw ażniejszym i dziełam i z zakresu alchem ii w ydanym i drukiem w Polsce były dzieła Paracelsusa Archidoxae... oraz D e praeparationibus...

opublikowane w Krakowie w 1569 r. przez Adama Schrötera. Obie księgi, choć ukazały się w Krakowie, opatrzone były przywilej em cesarskim Maksymiliana II, poniew aż przeznaczone były głównie na eksport do Rzeszy Niemieckiej.

B yły to chyba pierw sze d rukow ane w P olsce książki ze specjalnym przezn aczeniem na eksport. Ich druk finansow ał w ojew oda sieradzki Olbracht Łaski. Być może w podzięce wojewodzie za pomoc w finansowaniu tego w y d aw n ictw a, S ch rö ter o p u b lik o w ał d ru czek In g ra tu la tio ru m Alberto a Lasco palatini siradiensi (Kraków, Łazarz Andrysowic, s. a.).

W obu dziełach Paracelsusa alchem ia pojm ow ana jest jako naturalna siła przyrody, dzięki której na przykład zwierzęta m ogą zam ieniać spożywany pokarm na energię życiow ą i budulec w łasnych ciał.

Na uwagę zasługują w ydaw ane w latach 1585-1590 przez Annibala Roseliusa kolejne tom y Pymander M ercurii Trismegisti... Były to publikacje opatrzonych irenicznymi komentarzami hermetycznych tekstów mitycznego Hermesa Trism egistosa. Z tych właśnie względów dzieło to było dla autora podwójnie niebezpieczne. W tytułach kom entarzy zwraca szczególną uwagę bardzo skrupulatne powoływanie się Rosselego na zwierzchności - biskupów i nuncjuszów apostolskich. Spraw iająone wrażenie, że autor z góry ju ż chciał uprzedzić wszelkie ataki i oskarżenia o nieprawom yślność.

W X V II w ieku uk azały się dw a alchem iczne apokryfy. Pierw szy, zatytułow any E in aussfürlich er schöner..., D antzigk 1681, przypisany został nigdy prawdopodobnie nie istniejącemu dominikaninowi W incentemu Koffskiemu. Traktat m iał ponoć zostać cudownie odnaleziony w krypcie jednego z gdańskich klasztorów dokładnie sto lat po śmierci autora (zm.

1488). Drugim apokryfem jest przypisany Albertowi Wielkiemu O sekretach białogłowskich..., z fałszywym adresem wydawniczym Am szterdam 27, 1695, 1698 (późniejsze wydania 1714(?), 1741,1742). Słynnym średniowiecznym scholastykom (Albertowi czy też jego uczniowi św. Tomaszowi) dość często przypisywano autorstwo traktatów alchemicznych.

Pewne wiadom ości „alchem ickie” niejednokrotnie zaw ierały zielniki, ja k w ydany sum ptem siostry Z ygm unta III A nny W azów ny w 1613 r.

w Krakowie Zielnik Herbarzem z ięzyka Łacińskiego... Szymona Syreniusza lub też Piotra Barcellina Quintae essentiae..., Kraków 1619.

Potępianiem praktyk alchem icznych zajm ow ali się: Stanisław z Gór Poklatecki {Pogrom Czarnoksięskie błędy, Latawców zdrady, yA lchim ickie fa łsze..., K raków 1595), ksiądz Fabian B irkow ski w swoich Kazaniach

(7)

-29 -

na niedziele i św ięta, K raków 1628, a naw et M arcin B ielski w swojej Kromce... (Kraków 1564).

N a jw ię k s z y m o ś ro d k ie m a s tro lo g ic z n y m w P o ls c e w X V I w.

był Kraków. Stało się tak za spraw ą katedry astrologii na Uniwersytecie Krakowskim. Katedra astronomii na uniwersytecie istniała od ok. 1405 r.

Była ona fundacją m ieszczanina krakow skiego Jana Stobnera. Katedrę astrologii ufundował w połowie XV w. M arcin Król z Żurawicy. Przyczyniła się ona do rozsławienia krakowskiej szkoły astronomicznej praw ie w całej Europie. Niestety, na początku XVI w. przechodziła ona okres stagnacji, czy nawet upadku. Jedną z przyczyn tego stanu, bodaj czy nie najważniejszą, było zbyt słabe uposażenie finansowe zajm ujących tę katedrę profesorów.

Dzieła odnowienia i zreform owania katedry podjął się M aciej z M iechowa.

Chciał on zapobiec trudnościom finansowym przez dodatkowe uposażenie k o leg ia ta , a tak że d ok o nać o d n o w ien ia od stron y n au ko w ej. O kres przeprowadzania tych reform trwał dość długo, rozpoczęto je w r. 1508, a zakończono ostatecznie w r. 1524. Jednym z postulatów M iechowity było, aby katedra obsadzana była dożywotnio lub choćby na co najmniej 15 lat.28 Postulat ten nie był zbyt rygorystycznie przestrzegany.

30 maja 1524 r. ówczesny rektor Jakub z Ercieszowa ogłosił ordynację katedry astrologii.

A by n o w e, d o g od n e w aru n k i m a te ria ln e , nie sta ły się p rz y n ę tą dla osób niepowołanych, Maciej z M iechowa zastrzegł, że o pierw szeń­

stwie w obsadzaniu katedry m ają decydować wyłącznie naukowe kwalifi­

kacje kandydata, czyli jego w iedza w zakresie nauk m atem atyczno-astro- nom icznych.Postanow iono, że wybrany profesor m iał n ią kierować przez piętnaście lat. Wybór najbardziej uzdolnionego w naukach astronomicz- no-matem atycznych m agistra nauk wyzwolonych i um ożliwienie mu spe­

cjalizacji w tej dziedzinie przez tak długi okres było odstępstwem od śre­

dniowiecznego ideału uniwersalnego uczonego i wyłomem ze skrupulatnie przestrzeganego prawa do awansu w hierarchii uniwersyteckiej na podsta­

wie odbytego stażu.

Tak jak M arcin Król przy fundacji katedry astrologii, również Maciej z M iechowa przy jej reorganizacji sporządził dla niej odpowiedni program naukowy. M iał on być realizowany w ciągu czterech lat. Z nich aż trzy p rzy p a d a ły na o b jaśn ien ie d zieł astro lo g ic zn y c h , a do piero czw arty przeznaczono na w ykłady o bardziej teoretycznej treści. W tym roku trzeba było czytać A lm agest Ptolem eusza. W ykłady tego dzieła m iały by ć u zu p e łn io n e p rzez o b jaśn ian ie d zie ła A lm a g e stu m a b b reviatu m pseudo-Gebera, Epitom e in Almagestum Ptholom aei Jana Regiomontana

(8)

i kom entarza Gebera do Alm agestu.-9 Żadne z tych dzieł nie ukazało się drukiem w interesującym nas tu okresie. Jedynie Jan z Głogowa w swoim Introductionem Com pendiosum ... pow ołuje się na A lm agest. Jak pisze Crom bie30, Alm agest w ogóle nie był drukowany do XVI w - z wyjątkiem streszczenia dokonanego przez Regiomontana.

Do n a jw a żn ie jsz y c h o b o w iązk ó w p ro fe so ra zajm u jąceg o k ated rę astrologii należało sporządzenie w ciągu roku trzech iudiciów. Jednym z nich m iało być M aius iudicium anni, które trzeba było uzasadnić w ielo­

ma autorytetami naukowym i, racjami rozum owym i i danymi wynikającymi z doświadczenia. Dla Kolegium Większego profesor katedry astrologii miał opracować iudicium podające większe zaćm ienia i inform ujące o m ających się pojaw ić kometach. Było wskazane, aby kopię tego iudicium przesłać do ratusza krakow skiego dla członków magistratu. Spoczywał na nim także obowiązek sporządzenia jeszcze jednego prognostyku skróconego dla użytku szerszych kół.

N a sz cz e g ó ln ą uw agę zasłu g uje chyba w zm ianka, że przytaczane w p rzep ow iedn iach argum enty m iały m ieć ch arak ter m atem atyczno - astrologiczny, tj. w inny być zaczerpnięte z nauk w chodzących w skład quadrivium, szczególnie z geometrii, astronomii i optyki.

Realizacji tego program u naukowego miała służyć utwożona specjalnie dla katediy biblioteka. Maciej z M iechowa przeznaczył dla niej w zapisie część książek ze swoich zbiorów. Chociaż ta biblioteka fundacyjna składała się zaledwie z kilku rękopisów, w owych czasach, jak pisze M. M arkowski31, była to wielka innowacja w organizacji pracy uniwersyteckiej.

O stateczn e zatw ie rd z e n ie u rząd zen ia k a te d ry a stro lo g ii n astąp iło 15 listopada 1525 r. w dekrecie biskupa krakowskiego Piotra Tomickiego.

P o n iew aż k a te d ra astro lo g ii od g ry w ała w X V I w. o g ro m n ą rolę w całym ruchu astrologicżnym , wypadnie nieco więcej uwagi poświęcić jej profesorom. Najdłużej katedrę tę zajm owali Jakub z Iłży, Mikołaj z Szadka, M ichał z Wiślicy, Andrzej Glaber z Kobylina i Piotr z Proboszczowie.32

Jakub z Iłży, zwany starszym, był uczniem Jana z Głogowa i Wojciecha z Brudzewa. Studia na Uniwersytecie Krakowskim rozpoczął w semestrze zimowym roku akademickiego 1489-1490. N a magistra nauk wyzwolonych został prom ow any około Now ego Roku 1495. W tymże roku podjął pra­

cę dydaktyczną na Uniwersytecie. Katedrę astrologii zajm ował w latach 1506-1515. W tym czasie publikow ał głośne Iudicia Cracoviensia. M ia­

ły one służyć nie tylko w Polsce, lecz także na Śląsku, na W ęgrzech, w Czechach, Austrii, Saksonii, Prusach, a nawet w M oskwie. N a podsta-

(9)

-31 -

wie odziedziczonych po W ojciechu z Brudzewa notatek i w oparciu o w ła­

sne obserwacje napisał w 1519 r. Opusculum aurei tractatuli in astrologi- cis de pluviis, ventis ac de aliis variis aurae dispositionibus, które uchodzi za jedno z pierwszych dzieł z zakresu klim atologii i meteorologii. Zmarł w sierpniu 1526 r. w drodze powrotnej z Rzymu.

N astępcą Jakuba z Iłży był Mikołaj z Szadka (Prokopiades). N a krakowskim wydziale nauk w yzw olonych w 1508 r. został bakałarzem , a w 1512 r.

m agistrem. Jeszcze w półroczu letnim tego roku rozpoczął w ykłady na Uniwersytecie. W 1515 r. wszedł do Kolegium M niejszego i objął katedrę astrologii. W tym właśnie roku wprowadzono w życie ustawę nakazującą, aby jed en profesor kierow ał katedrą przez lat piętnaście. Mikołaj z Szadka był pierwszym profesorem, który przez tyle właśnie lat spełniał te obowiązki.

Ogłosił w tym czasie wiele prognostyków. Po opuszczeniu katedry zajął się teologią, nie zmienił jednak zainteresowań. Zm arł w 1565 r.

Po nim w 1531 r. katedrę objął M ichał z W iślicy. Studia rozpoczął w 1511 r. Bakałarzem został dopiero w 1521 r. Stopień magistra uzyskał, w 1524 r. K ierow ał katedrą tylko dziewięć i pół roku.

Pod koniec grudnia 1540 r. katedrę powierzono Andrzejowi Glaberowi (Łyskowi). Na Uniwersytet zapisał się on w r. 1518. Już w r. 1520 został bakałarzem, stopień m agistra zdobył jednak dopiero w 1531 r.

Z prowadzonych na wydziale nauk wyzwolonych wykładów i ogłaszanych w tym czasie prognostyków wynika, że po Andrzeju Glaberze katedrę przej ął Piotr z Proboszczowie. M agistrem został w 1541 r. Jeszcze przed objęciem katedry w ykładał astrologię. Jego wielka sława jako astrologa-praktyka sprawiła, że z jego porad chętnie korzystał Zygm unt August. Kalendarze i iudicia Proboszczowica wydawane były w Krakowie w językach łacińskim, polskim i niemieckim. Zm arł nagle w czerwcu 1565 r.

D ydaktyczna i pisarska działalność profesorów zajm ujących katedrę astro lo g ii w y k azu je, że p rze p ro w a d z o n a p rzez M iech o w itę refo rm a osiągnęła swój cel. W jej wyniku wzrosła znacznie liczba prowadzonych na U niw ersytecie w ykładów astrologii i w y d aw anych prognostyków . Doprowadziło to do bujnego rozkwitu tej sztuki.

W szelkiego rodzaju prognostyki, kalendarze astrologiczne, iudicia były literaturą bardzo pokupną, przynoszącą szybki, pewny i dość duży zysk.

Adresowane były do różnych grup społecznych:

- szlachty zagrodowej i bogatych km ieci (którzy, jeśli sami nie potrafili czytać, mogli poprosić o odczytanie porad astrologicznych kogoś bardziej wykształconego ze swojego otoczenia), zawierały bowiem wiele informacji

(10)

na tem at zasiewów, zbiorów, pogody w ciągu roku czy hodowli zwierząt;

- lekarzy - uważano wówczas za Platonem, że człowiek, czyli mikrokosmos, jest odpowiednikiem wszechświata, czyli makrokosmosu. W szelkie zmiany w m akrokosm osie m iały wyw ierać przem ożny wpływ na losy człowiecze.

Słońce i każda z planet m iały wpływać na ludzkie organy. Skuteczność działania leków i puszczania krwi były zależne od korzystnych koniunkcji i konfiguracji Zodiaku. W Średniowieczu lekarz przy badaniu chorego pilniej obserwował niebo niż pacjenta.33 W ykorzystywano więc astrologię przy dia­

gnozowaniu i leczeniu chorób, puszczaniu krwi, stawianiu baniek itp.;

- kupców - z gw iazd przepow iadano ceny zbóż, urodzaje, dni dobre do handlu;

- kobiet - prognostyki zawierały wiele wiadom ości dla „ciężarnych białych głów ”;

- alchemików-amatorów. W ykształceni lekarze i alchemicy sami zajm owali się układaniem iudiciów i horoskopów.

Zawierały też one inform acje o przyszłości miast, ziem i krajów, narodów (na przykład Turków) i wojen.

Duża popularność i, co za tym idzie, dochodowość kalendarzy i prognostyków powodowała, że staw ały się one przedm iotem nielegalnych przedruków i sporów m iędzy drukarzami. Jak się wydaje, przodow ał w tym dziele H ie­

ronim Wietor. To on właśnie, nie zważając na to, iż w 1537 roku Maciej Scharffenberg otrzym ał od króla dożywotni przywilej na druk kalendarzy i prognostyków 34, w ydał kalendarz na rok 1539. Scharffenberg w niósł skargę do sądu radzieckiego. W yrok b y ł dla niego pom yślny, W ietor m iał oddać mu połow ę nakładu, ale ten, nie przejm ując się wyrokiem , dalej sprzedawał kalendarze, nie m yśląc oddawać części wydrukowanych przez siebie kalendarzy. Wobec takiej ostentacji przeprowadzono u niego rewizję, ale W ietor zdążył wcześniej oddać wszystkie nie sprzedane dotąd egzem plarze autorow i35. P rzebieg tej spraw y w skazuje, iż faktycznie starano się egzekwować praw a zagwarantowane królewskim przywilejem.

Natomiast w 1539 r. Zygmunt I wydał dekret znoszący przywileje typografów i ustanawiający wolność druku36.

W 1528 r. W ietor w ydał ru b ricellę37 krakow ską, przeciw ko czem u protestow ała U nglerow a (rubricelle od połowy lat 20. XVI w. tłoczone były w drukam i Unglera). Po proteście wdow y do W ietora dołączyli inni drukarze. N a m ocy wyroku rektorskiego Unglerowa m iała wydawać połowę rubricelli na następny rok bądź też dojść do porozum ienia z pozwanymi.

Licznym sporom w yw oływ anym bezpraw nym i przedrukam i kalendarzy

(11)

-33 -

liturgicznych położył kres dopiero wyrok z 1622 r., w którym ustalono, że to biskup będzie decydował, kto m a je drukować.38

Dzięki dokumentom z procesów drukarzy dysponujemy dziś informacjami na tem at wysokości nakładów druków kalendarzowych. W ietor w procesie z Scharffenbergiem został skazany na oddanie M aciejowi połowy wydanych przez siebie kalendarzy, którą obliczono na dziesięć tysięcy egzem plarzy o wartości 100 złp39. Tak więc całkow ity nakład m iałby wynosić dwadzie­

ścia tysięcy egzem plarzy40. Jest to liczba ogromna.

Jak łatw o obliczyć, cena jednego kalendarza w ynosiłaby 0,3 grosza.

Przyjm ijm y, że cena 100 złp za 10000 egzem plarzy była su m ą nieco zaokrąglonąwdółprzezwymiarsprawiedliwości,wobecczegocenakalendarza dla odbiorcy detalicznego wynosiła pół grosza. Wacław Urban podzielił XVI- wieczne książki na trzy grupy: tanie, tj. od pół grosza do 9 groszy, średnie od 10 do 29 groszy i drogie od 30 groszy (= 1 złp = 1 floren) i powyżej.41 Porównajm y te ceny z płacami: nauczyciele szkół parafialnych zarabiali w pierw szej połow ie X V I w. średnio po 8 z ł rocznie, pisarz m iejski, w W arszawieotr2ym ywałrocznieokoło50zł,organistaw Lublinie 16zł( 1570), a zegarm istrz we Lwowie 24 zł42. M ożna stwierdzić, że ceny kalendarzy nie stanow iły bariery m ogącej ograniczać ich rozpowszechnianie, nawet wśród ludności m niejszych miasteczek i wsi.

W r. 1525, były czeladnik Unglera, Jan z Sącza, uzyskał przywilej na wyłączne prawo druku i sprzedaży krakowskiego kalendarza, pod warunkiem jednak, że do W ielkanocy 1526 r. uruchom i własny warsztat. Chcąc wydać kalendarz, a nie m ając jeszcze przygotowanej własnej oficyny, zwrócił się do W ietora z prośbą o udostępnienie jeg o pras. Ten wyraził zgodę, ale widząc nie w pełni zgodne z prawem postępow anie Sandeckiego podjął starania o ograniczenie jego monopolu. Doszło do procesu, w wyniku którego San- decki dopuścił innych drukarzy i księgarzy do udziału w zyskach, oddając im na sprzedaż część - 3000 - egzem plarzy za 15 florenów.43

W Poznaniu aptekarz i rajca łęczycki M ikołaj w roku 1577 polecił M elchiorowi Neringowi druk 6000 egzem plarzy kalendarza44. Widocznie M ikołaj pew ien był zysku ze sprzedaży kalendarzy wydanych własnym nakładem.

D o d a jm y na m a rg in e sie , iż H ie ro n im W ie to r nie o g ra n ic z a ł się bynajmniej do pirackich przedruków li-tylko kalendarzy. I tak na przykład dwanaście edycji zbioru Statutów Zygm unta I z 1. 1507-1521 w okresie od roku 1524 do 1550 niezm iennie nosiło datę 1524. W ietor obchodził w ten sposób przywilej, który opiewał tylko pierwsze wydanie.45

(12)

A lm anachy i kalendarze drukowane były bądź to jako ścienne, tablicowe, w formacie piano, bądź też w formie kodeksowej, najczęściej w formacie 4°, choć dość często w ystępują również form aty 8°, 16° lub 32°. W ydawnictwa a s tro n o m ic z n o - a s tr o lo g ic z n e c z ę s to o z d a b ia n e b y ły ilu s tra c ja m i, m ającym i charakter albo objaśniający, albo też zgoła sensacyjny, m ający za zadanie zaciekaw ienie i zaintrygow anie czytelnika. Były to drzew ory­

ty przedstaw iające zaćm ienia Słońca i Księżyca, ilustrujące, jak ie planety odpow iadająjakim częściom ciała {Kalendarz na rok 1592 Jana Tenaciu- sa), czy też kom ety i złe skutki, jak ie one pow odują (Prognosticon Dawida Herliciusa z 1628 r.). Często spotyka się personifikacje planet. W ystępują one pod postaciami królów, biskupów, rycerzy, medyków bądź astronomów.

Również często w ystępują personifikacje astronomii, astrologii i m edycy­

ny. Są one przedstaw iane w postaciach kobiet. Kalendarze zdobione były rysunkami tzw. prac rocznych. Przedstawiały one zajęcia, jakie wykonuje się w kolejnych m iesiącach roku (na przykład siew, żniwa, orka, tłoczenie win).

Tytuły prognostyków s ą zazwyczaj standardowe. Najczęściej w ystępują Prognostyk..., A lm anach..., Rozsądek..., Iudicium ..., Przestroga.... Pew ­ ne „chwyty socjotechniczne” m ające zachęcić do kupna, zastosowane są w k a le n d a rz a c h B e rn a ta K ra k o w c z y k a (n a lata 1601, 1602, 1596), W awrzyńca Sw iczkow ica (1619), Jana Tenaciusa (1592). Tytuły często przedstaw iały treść publikacji (...M ars panem tego roku, Satum us pornocz- nikiem. Dnia 9 kxięzicza Sticznia zaczmi szye miesziącz wssistek, w konczu stopnia kozoroscza, ktorego M oskwa..., D zienne sprawy... Kaspra Goskie- go 1562-1563). Um ieszczane w tytułach w szelkie m ożliwe funkcje i tytuły naukowe autorów, a także zapewnienia, że prognostyk został „z pilnością w yrachow any” i „ku dobru pospolitem u do druku podany” m iały zapewne za zadanie uwiarygodniać jeg o treść. Podobne funkcje spełniały praw dopo­

dobnie, um ieszczane w tytule lub na początku druku, przepow iednie doty­

czące zaćm ień, które astronomowi łatwo było wyliczyć, a które m iały być spraw dzianem w iarygodności innych przepowiedni.

Pewna część prognostyków i kalendarzy wyposażona była w drukowane dedykacje. Jak wielka była to część ówczesnej produkcji nie sposób dziś określić ze w zględu na nieznajom ość całości m ateriału. M ogę jedy nie stw ierdzić, iż spośród zebranych do celów tej p racy 483 druków typu a stro lo g ic zn e g o d ruk o w ane d ed y k acje p o sia d a 71, czyli ok. 14,7% . K alendarze dedykow ane byw ały kasztelanom , w ojew odom , biskupom , m agnatom, możnej szlachcie. Adam Rózga zadedykow ał swój kalendarz

(13)

-35 -

na rok 1651 samej M atce Boskiej.

D okładniejszą strukturę dedykacji przedstaw ia tabela:

L.p. Adresaci dedykacji Ilość publikacji

1 Biskupi 7

2 Cesarz Rzymski R udolf II 1

3 Cześnicy 2

4 Hrabiowie 1

5 Kanclerzowie 5

6 Kapituła płocka 1

7 Kasztelanowie 7

8 Książęta 14

9 Księża 1

10 M arszałkow ie nadworni 2

11 M atka Boska 1

12 M iasto Lublin 1

13 Podkom orzowie 2

14 Podskarbiowie 1

15 Sekretarz KJM 1

16 Starostowie 11

17 Stolnikowie 1

18 W ojewodowie 10

19 Zam ożna szlachta 1

20 Zygmunt III 1

Jak widać, autorzy prognostyków wybierając adresatów dedykacji kierowali się przeważnie względami pragmatycznymi. U twory swoje przypisywali lu­

dziom m ożnym , w ysokim urzędnikom państwowym , co zapewne m ogło im przynieść wym ierne korzyści.

Autorzy układali swoje prognostyki z trzech powodów: urzędowo, jako profesorow ie katedry astrologii lub astrologowie miejscy, z zamiłowania lub w p ro st dla pieniędzy. P rzw ażnie zw iązani byli z U niw ersytetem Krakowskim , ale nie było to regułą bez wyjątku.

W literaturze astrologicznej dom inuje wyraźnie języ k polski. Łacina przew aża w pierw szym trzydziestoleciu XVI w., później je s t w ypiera­

(14)

na przez polski. W w. XVII prognostyki publikow ane są ju ż praw ie tylko po polsku. N a użytek Polski drukowano też kalendarze w języku niem iec­

kim, jest ich jednak niewiele. Drukowane były we W rocławiu, Gdańsku i Szczecinie. Czasem publikow ano ten sam prognostyk w różnych językach (np. ludicium Cracoviense na rok 1535).

Język publikacji wyznacza krąg jej odbiorców. Jest oczywiste, że druki w ję z y k u p o lsk im b y ły d o stę p n e sz e ro k im k rę g o m c z y te ln ic z y m . W tytułach prognostyków niej ednokrotnie podkreślano, iż sąone publikowane w języku polskim , aby były dostępne dla szerszych kręgów (np. Przeyrze- nie przygódsw iatskich... Piotra z Proboszczowie, na rok 1544). Dokładne zestawienie języków druków astrologicznych przedstaw iają poniższe tabe­

le dla drugiej połowy XVI i XVII w.:

Język XVI w.

VI VII VIII IX X

Polski 5 11 7 14 17

Łacina 13 1 - 4 2

Niemiecki 3 - 4 9 2

Język XVII w.

I II III IV V VI VII VIII IX X

Polski 23 25 24 12 24 22 30 43 41 21

Łacina 1 6 7 1 - 1 - - - 1

Niemiecki 2 - 1 2 - - - - - -

Każdy wiek podzieliłem na dekady.46 W yraźnąprzewagę języka polskiego widać zwłaszcza w 1. 60., 70. i 80. XVII w.

Książki astrologiczne drukowano w om aw ianym okresie przew ażnie w Krakowie. Wiąże się to z pew nością z działalnością katedry astrologii na Uniwersytecie Krakowskim i jej profesorów.

(15)

-3 7-

M iasto XV I w.

V I V II V III IX X

Kraków 20 6 5 6 7

Gdańsk - - 3 5 -

W rocław - 1 2 3 2

Poznań - - - 1 -

Lwów - - - - 1

Łow icz - 1 - - -

Toruń - - - - 1

M iasto XVII w.

I II III IV V VI VII VIII IX X

Kraków 14 12 7 1 15 15 22 35 39 24

Gdańsk 1 - 1 1 - 6 1 - - -

W rocław 1 1 - - - - - - -

Poznań - - - - - - - 1 - 1

Leszno - - - 1 - - - - - -

Lwów - - 1 - - - - - - -

Szczecin - 3 7 - - - - - - -

Wilno 2 - - - - - - - - -

Lublin - - - 2 - - - - - -

Zam ość - - - - - - - 2 2 -

D ane dotyczące m iejsc druku pism astrologicznych s ą oczyw iście z konieczności niepełne, poniew aż w iele druków nie ujaw nia m iasta publikacji. Prognostyki krakow skich profesorów, Iudicia cracoviense, czę­

sto drukowano za granicą, np. w Rzym ie47, wobec czego, jeżeli miejsce dru­

ku nie jest znane lub choćby z dużą dozą praw dopodobieństwa możliwe do ustalenia, prognostyk taki pom ijałem w tym zestawieniu, aby uniknąć błędu. Ograniczenie to jednak z pew nością nie zmienia proporcji miejsc wydania.

P ro g n o s ty k i i k a le n d a rz e p e łn iły fu n k c ję p o p u la rn e g o se rw isu in fo rm a c y jn e g o . C zęsto z a w ie ra ły one ja k ie ś a k tu a ln e w iad o m o ści polityczne. P rzepo w iadając ja k ie ś w yd arzenia społeczne, p olityczn e czy militarne, równocześnie informowały o sytuacji obecnej. M ożna się

(16)

domyślać, że w prognostykach autorzy niejednokrotnie „przepowiadali”

w ydarzenia (takie jak np. wybuch wojny, m chy wojsk, sytuacje polityczne czy „wyczytane z gw iazd” ceny zbóż), które człowiekowi wykształconem u, obytemu w świecie nietrudno było przewidzieć lub dowiedzieć się o nich48.

Dzięki tem u inform acje takie trafiały „pod strzechy”, gdzie in ną drogą przypuszczalnie nie dotarłyby.

K ościół katolicki po tęp iał astrologię. W iele zakazów dotyczących wróżbiarstw a znajduje się w Biblii (w księgach Zachariasza, Jeremiasza, Izajasza, Mądrości Syracha, 2 Ks. Kronik, Ks. Kapłańskiej, Ks. Powt. Prawa).

O konieczności cenzurowania książek astrologicznych mówiono na synodach płockim (1593) i krakowskim (1601).49 Zakazywano ich na synodzie płockim (1593), warmińskim (1610 - tu potępiono także senniki) i łuckim (1607). Ten ostatni ustalił, że duchowni m ieli pouczyć wiernych, aby nie tylko nie czy­

tali takich książek, ale także nie słuchali podobnych opowieści. Natomiast w zbiorze Tylickiego z 1608 r., w ustawach synodu diecezji krakowskiej z r. 1601 podkreślono, iż na druk iudiciów i m inucji konieczna jest ocena i aprobata m iejscowego biskupa lub jego deputatów, inaczej drukarz może zostać ukarany.50 M. in. właśnie książki dotyczące rzeczy przyszłych zosta­

ły potępione w 9. Regule Indexu ksiąg zakazanych (polskie wydania 1603, 1604, 1617). W statutach Konrada, biskupa w rocław skiego, spisanych na zwołanym przez niego synodzie w 1446 r., naznaczono czarnoksiężnikom czterdzieści dni pokuty, astrologowi zaś, qui videt in astrolabio futura, dwa lata?1 Zastanawia więc w ielka ilość publikow anych bez przeszkód progno­

styków, tym bardziej, że wiele z nich było dedykowanych biskupom (chy­

ba nie bez ich zgody), kapitułom czy nawet M atce B oskiej. Co więcej, auto­

rem jednego prognostyku był S. Ząm bkowic, tłum acz i wydaw ca polskiego M iota na czarownice.

W 1586 r. w Krakowie Wydana została bulla Syxtusa V przeciwko astro­

logom i od tego czasu wiele prognostyków zawiera w tytule zwrot „według Bully Oyca Sw. Syxta V .. Sądzę, iż miała to być formułka zapobiegająca ewentualnemu oskarżeniu o nieprawomyślność. Jak jednak można zauważyć, rachunek ekonomiczny wyraźnie bierze górę nad wszelkim i zakazami.

N ależy pam iętać, że zach o w an e do dziś k alen d arze astrologiczne i prognostyki stan o w ią z p e w n o ścią tylko część ów czesnej produkcji wydawniczej. W iele z nich zaginęło bezpowrotnie, wiele zapewne czeka na odkrycie, wiele nie jest notowanych w bibliografiach. Literatura tego typu niejednokrotnie zachowała się tylko w zdefektow anych fragmentach, jako m akulatura w oprawach innych książek. O jednym z takich prognosty­

ków, zachowanym w oprawie jednej z ksiąg dworu królewskiego (Rachun­

(17)

-39 -

ki Królew skie nr 112 z r. 1543), pisał Edward Potkow ski52. Prognostyk ten zatytułowany był Iudicium Astrologicum ab Alberto de Sierpcz bonarum artium Baccalaureo, pro Anno Domini 1539 conscriptum, w ydrukował go Hieronim W ietor w początku r. 1539. Był to jeden z tych kalendarzy, o które procesował się W ietor z M aciejem Scharffenbergiem. Egzemplarze Iudicium Astrologicum odnalezione w oprawie Rachunków Królewskich nie znala­

zły się nigdy w obiegu księgarskim - zachow ały się bow iem w arkuszach drukarskich, nie rozcięte i nie złożone w książeczki. Nasza wiedza w tym zakresie jest więc z konieczności niepełna. Jednakże myślę, iż zebrany prze­

ze mnie m ateriał pokazuje pewne zjawisko w kulturze staropolskiej.

Z X V I53 i XVII w ieku znane mi są483 druki astrologiczne i wróżbiarskie.

Obok licznych, publikow anch corocznie alm anachów astrologicznych w grupie tej zwraca na siebie uwagę kilka wydawnictw typu podręcznikowego.

S ą to In tro d u c tio n u m A stro n o m ie in E p h e m e rid es... oraz T ractatus preclarissimus in Judiciis Astrorum... Jana z Głogowa (1514), Introductorium Astrologie compendiosum..., którego autorem był Venceslaus Cracoviensis (1515), a zwłaszcza Usus Almanach seu Ephem eridum interpretatio D e iu- diciis erigendis 1532. Był to jedyny w swoim rodzaju sensu stricto podręcz­

nik dla układających i korzystających z almanachów. Jego autorem mógł być M ichał z Wiślicy. Podkreślmy, że nie są znane drukowane podręczniki do nauki alchemii, magii czy ujarzmiania demonów.

Do końca XVI w. Polskę praktycznie omija nurt demonomanii. Jeszcze za panowania ostatnich Jagiellonów nie ma m owy o kultach szatańskich, p opularny ch skądin ąd np. we F ran cji czy w N iem czech. Jest to tym dziwniejsze, że, jak pisze Jean Delumeau54, Renesans był epoką szczególnie nacechow aną strachem przed Szatanem i jego sztuczkami. N ie oznacza to jednak bynajmniej braku teologicznej demonologii. W roku 1420 prymas Mikołaj Trąba w swoim statucie wyklął „tych wszystkich, którzy dokonują czarów, wzywając diabła lub używając do tego rzeczy św iętych.” Synod łęczycki w 1512 r. nakazał duchownym zw alczanie czarów, guseł oraz wyjaśnianie z punktu widzenia nauki Kościoła problem u Szatana.55

Lęk przed diabłami począł przybierać na sile pod koniec w. XVI, w dobie kontrreform acji, osiągając apogeum w czasach rozprzężenia saskiego.

Złożyło się na to wiele przyczyn - załamanie polityczne i gospodarcze, wojny

„luterskie” ze Szwedami, zagrożenie tureckie, zwycięstwo kontrreformacji, koncepcja „przedmurza chrześcijaństwa”. W szystko to powodowało wzrost fanatyzmu religijnego, nietolerancji, dewocyjności, stworzenie schematu tzw.

prawdziwego Polaka-katolika, a zarazem odrzucenie wszystkiego, co obce,

(18)

niekatolickie. Heretyk stał się figura diaboli. Był personifikacją zła, które objawiało się w niszczeniu wizerunków świętych, zam ienianiu kościołów na zbory.56

Reformatorzy, podtrzymując wiarę w Szatana, zabronili używać przeciwko niem u system u magii religijnej, a więc sym bolu krzyża, skrapiania w odą święconą, modlitw. M usiało to pogłębić frustrację ludzi, w których z je d ­ nej strony utwierdzało się przekonanie o prawdziwości istnienia złych sił, a z drugiej odbierano im daw ną, u św ięcon ą tradycją, skuteczną p rze­

ciw nim broń. Reform atorzy twierdzili również, iż to właśnie papież jest oczekiwanym antychrystem, za co sami um ieszczani byli przez katolików, na licznych drzew orytach i w utw orach literackich, w czeluściach piekiel­

nych. Od XVI w. Lutra utożsam iano z apokaliptyczną bestią. Mikołaj Rej, kalwin, um ieścił w piekle całą katolicką hierarchię duchow ną - poczyna­

jąc od papieża, a kończąc na przedstaw icielach licznych zgrom adzeń za­

konnych.57

Inn ym sp ecy ficzn ie p olskim zjaw isk iem było u ży w anie tego typu argum entów dla celów politycznych. Ludy w schodu utożsam iane były w Europie z ludami apokaliptycznymi, których pojaw ienie się zapowiadać miało koniec świata, ju ż od r. 1241-1242, czyli od inwazji m ongolskiej.58 Podobne wyobrażenia utrzym ywały się w Polsce jeszcze w X V II w. Tur­

ków pom awiano, iż w bitwie pod Cecorą dwukrotnie pokonali nasze w oj­

ska dzięki czarom .59

Cały ten ferment przyczyniał się do większego zainteresowania diabłami, piekłem i jego geografią, a także do coraz obszerniejszego rozbudowywania system ów demonologicznych.

M im o to nie znalazłem polskich druków ściśle dem onologicznych, nie wspom inając nawet o satanistycznych, które opisywałyby piekło i jego m ieszkańców na wzór np. De natura daemonum G. L. Anania, D em ono­

logy Jakuba I, króla Anglii i Szkocji czy Pseudom onarchia daemonum J. Wiera. Nie było tego typu druków rodzim ych, nie dokonywano też prze­

druków. Szatan wyziera głównie z drukowanych polem ik m iędzy katolika­

mi a innowiercami, Żywotów świętych P. Skargi, rozw ażań na tem at czte­

rech ostatecznych rzeczy, jak ie spotykają człowieka, bądź też z kart dzieł literackich, ja k Wizerunek... Reja. W izerunek diabła w ykorzystyw any był więc w trzech um ownie wyodrębnionych przez m nie grupach książek: w li­

teraturze pięknej, teologicznej (kaznodziejskiej) i „polem ikach religijnych”.

N ajszerszy krąg odbiorców m iała zapewne literatura kaznodziejska. Trafia­

ła ona bowiem nie tylko do czytelnika, który zapoznaw ał się z n ią bezpo­

(19)

-41 -

średnio, ale również poprzez kazania do większej grupy, niepiśmiennych często, słuchaczy.

W iele m iejsca opisom piekła pośw ięcały dzieła dotyczące czterech ostatecznych rzeczy człow ieka. O pisy w ieczności piekielnej - w uję­

ciu teologicznym - wydawane były również samodzielnie. Diabeł trafiał do literatury religijnej. Postaci diabłów pojaw iały się również w opisach Sądu ostatecznego, były one tam jednak postaciami drugoplanowym i, ich rola generalnie ograniczona była do zaganiania stada dusz potępionych do czeluści piekielnych. Wobec zm arginalizow ania postaci diabła i ograni­

czenia jego roli do działań jedynie porządkow ych, opisy takie nie są tutaj uw zględniane.60

Oddzielnym zagadnieniem jest Biblia (pierwsze wydanie 1511), która, c h o ciaż sam a n iew ie le m ie jsc a p o św ię ca diabłu , to je d n a k stała się fundam entem , na którym został zbudow any system chrześcijańskiej de­

monologii.

W yobrażenia p iekieln e szerzone by ły trzem a drogam i: w kręgach w ykształconych za pom ocą literatury, zaś mniej wykształceni zapoznawali się z nim i przez ik onografię i słow o m ów ione. D iabeł i piekło były przedm io tam i w ielu kazań. M ożna w ięc stw ierdzić, że w znakom itej większości drukowanych zbiorów kazań znajdowały się traktujące o nich fragmenty.

Sądzę więc, iż m ożna pokusić się o konkluzję, iż w kulturze staropolskiej nie istniał w zasadzie nurt satanistyczny. W kulturze ludowej diabeł uważa­

ny był za istotę w pewnym sensie rów ną człowiekowi (o czym niżej) i nie powstawały w niej chyba pomysły równania go z Bogiem. Kultura szlachecka natom iast uznając realne istnienie „Szatana teologów” traktowała go jako w roga Boga i ludzi. M ożna to wyczuć np. w Pam iętnikach Paska. Wygląda więc na to, że jedynie teologowie, z niem ałym trudem , budowali, szerzyli i podtrzym ywali wiarę w Szatana. Diabeł był wielce poręczną bronią w w al­

ce - dla jednych z katolikami, dla innych z protestantami czy Żydami. Jed­

nak, jak pisze Jacek Sokolski, „chociaż w dawnej literaturze polskiej poja­

wia się wiele postaci szatanów, trudno na tej podstawie wnioskować o ist­

nieniu jakiegoś utrwalonego systemu poglądów dem onologicznych.”61 Z daniem fo lk lo ry stów od X V I w. po lsk i diab eł p rzy jm uje form ę grotesk ow ą, a liczne opow ieści ludow e sugerują, iż diabeł rozum em ustępuje chłopu. Opowiadań o groźnym diable czyhającym na człow ie­

ka jest mało. W kulturze ludowej doby staropolskiej istniało przekonanie, że diabła można pokonać kijem lub sprytem.62 W pojęciu ludowym diabeł to

(20)

raczej butny szlachetka, hulający - ja k np. Boruta - po bagnach, niż groź­

ny w ładca piekła i m ocodaw ca czarownic. Zarzut konszachtów z diabłem był w tym w ieku niesłychanie rzadki, a wyobrażenie o nim nader słabe.

W porównaniu z czarow nicą w ydaw ał się on być postacią w ręcz kom icz­

ną. Ogólnie znajom ość demonologii w XVI-wiecznej Polsce była nikła.63 Jak pisze S. Bylina, w źródłach procesowych kościelnych i świeckich w XV i XV I w. diabeł był postacią ukazującą się rzadko, a i to zaledwie na drugim planie. Niekiedy spotyka się banalne sform ułowania o działaniu za jego na­

m ową, nie pociągające za sobą istotnych konsekwencji. N ie posługiwano się oskarżeniami o zawarcie paktu z Szatanem. M ożna tłum aczyć to z je d ­ nej strony nikłą, bardzo elitarną znajom ością literatury demonologicznej, z drugiej zaś specyfiką popularnych w yobrażeń diabła m niej groźnych i przerażających niż na zachodzie Europy.64

Jak pisze B. Baranowski65, diabeł w zeznaniach czarownic pojawia się dopiero w II połowie XVI w. Najczęściej jest to diabeł szlachecki (w polskim szlacheckim stroju, często nosił herbowe nazwisko), niemiecki (od polskiego różnił się tylko strojem, spopularyzował się dopiero pod koniec XV III w.) i tzw. „Chowaniec”, który najczęściej występow ał na terenach wschodnich.

Było to pogańskie bóstwo „podniesione do piekielnych godności”. N ato­

m iast tak bardzo spopularyzowany przez literaturę typ diabła, jaki spotkać m ożna w Wizerunku... Reja, Postępku p ra w a czartowskiego... c zy też Sej­

mie piekielnym... zupełnie nie jest spotykany w zeznaniach czarownic. B ez­

sprzecznie literatura piękna oddziaływała pośrednio na niepiśm ienne masy, ale jej wpływ ograniczany był św iadom ością tradycji ludowej.

M ieszkańcy p iek ie ł - tak ja k m ieszkańcy n ieb io s i k ażdego p a ń ­ stwa ziem skiego - mieli sw oją hierarchię. N a sabatach (które opisywały na torturach „czarow nice”) pojaw iały się na przykład niższe kategorie dia­

błów, często była to „młódź piekielna” - czyli „diabełki”, które przygo­

tow yw ały zabawę, roznosiły potrawy i napoje, zajm owały się posługam i.

Z rzadka tylko na sabat trafiał m ężczyzna. Czasem pojawiał się tam np. m ąż czarownicy, który, podobnie jak „diabełki”, pełnił tylko funkcje pom ocni­

cze. Z drugiej strony w iarę w istnienie takiej hierarchii prezentują uczo­

ne traktaty - polem iki religijne i rozpraw y teologiczne (por. Postępek p ra ­ wa czartowskiego 1570, List czartowski... W. Rościszewskiego 1609, Seym piekielny... 1615). Ponadto bardzo często w literaturze występuje Lucyfer przedstaw iany jak o władca piekła.

Z zebranego przeze m nie m ateriału w ynika, iż na literaturę o treści piekielnej istniał spory popyt (por. np. Okazanie Antychrysta... M. Serwe­

(21)

-43 -

ta, b. r. Jest to przetłum aczony fragment V części dzieła pod tytułem Resti­

tutio Christianism i. Przypuszczam, iż był to druk przeznaczony dla użyt­

ku popularnego. M oże na to wskazywać jego niewielka objętość, jak rów ­ nież to, iż jest to przetłum aczony na języ k polski wyjątek z większego dzie­

ła. M ożna również przypuszczać, że na druki tego typu istniał popyt, skoro wyjęto i przetłum aczono taki właśnie fragment z większej całości). M imo to druków tej treści zachowało się niewiele - a m oże nie m im o, a właśnie dlatego. N iewątpliwie publikacji tego typu, o niewielkiej objętości, musia- ło być dość dużo, jednak ze względu na swój popularny charakter uległy zaczytaniu, rozproszeniu, zagubieniu lub celowemu zniszczeniu.66 A dreso­

wane one były do specyficznej, mniej wyrobionej publiczności, która ra­

czej nie grom adziła własnych księgozbiorów, co również nie sprzyjało ich zachowaniu.

Jedyne dwa druki ulotne dotyczące interwencji diabelskiej znam tylko z opisu Juliana Tuwima67. M iały one pochodzić z lat 1632 i 1641. Jeden z nich jest tłum aczeniem z włoskiego.

Brak jest tu opisów opętań i egzorcyzmów. W czasach, kiedy powszechny był strach przed czarownicami, które potrafiły „zadawać diabła”, jak również przed samym i diabłami, opisy takie z pew nością zyskałyby poczytność.

W tej grupie szczególne zainteresow anie budzą dwa druki: Postępek P raw a C zartow skiego p r z e c iw narodow i ludzkiem u, B rześć L itew ski 1570 oraz Seym piekielny, ok. 1615 (dalsze wydania: 1622 - dwie edy­

cje, 1628, 1650 - trzy edycje). S ą to satyry obyczajowe, w których w y­

darzenia rozgryw ają się w zaświatach. W Postępku... znajdujem y pierw ­ sze w Polsce opisy demonologiczne. W pism ach kaznodziejskich, religij­

nych przeznaczonych dla szerszej publiczności, niejednokrotnie znajdują się fragm enty bądź całe rozdziały poświęcone diabłom i piekłu. W ymień­

my tu Jeana de Cartheny O czterech ostatecznych rzeczach księgi czwóry..., Kraków 1562, Paw ła Gilowskiego Wykład Katechizm u Kościoła Krześci- jańskiego..., Kraków 1579, Piotra Skargi Żywoty Świętych..., W ilno 1579, (kolejne wydania Kraków 1585, 1598, 1601,1603,1610, 1612,1615,1619, 1626,1644), Franciszka Costera O czterech końcach ostatnich żywota ludz­

kiego. .., Kraków 1606, różnego rodzaju Historie o zmartwychwstaniu Pań­

skim itp. M otyw y piekielne wykorzystywane były w literaturze pięknej, jak na przykład przez M arcina Bielskiego w Kronice..., Kraków 1564, M iko­

łaja Reja w Wizerunku..., pierwsze wydanie Kraków 1558, Torquato Tasso G offredAbo Iervzalem Wyzwolona..., Kraków 1618, Jana Borawskiego Ap- pellicius Ceramuboleus sive Theatrum D iabolorum ..., Dantisci 1621, Łuka­

Cytaty

Powiązane dokumenty

Właśnie dlatego, że status prawny mieszkańców miast prywatnych nie różnił się zasadniczo od statusu obywateli miast królewskich (poza tym, że mieszkańcy miast

Nie były to zawody przypisane przedstawicielom konkretnego stanu, ale najczęściej nie cieszyły się one popularnością wśród szlachty, szczególnie zamożnej (z

Intencją wystąpienia prof. Schaffa, dającą się bezpośrednio wyczytać z wier­ szy nader polemicznego artykułu, było „wetknąć kij w mrowisko dyskusji”, ma­ jącej

U 14 chorych z miokloniczną postacią padaczki czytania napady były wyzwalane również przez inne aktywności językowe: pisanie, mówienie, stenografowanie, stresującą rozmowę

Recenzowana książka ks. Henryka Wojtowicza jest pierwszym prze­ kładem na język polski wszystkich dzieł Seduliusza, chrześcijańskiego poety łacińskiego z 1. 5-6) Autor

Вопрос веры для Булгакова - краеугольный, но он считал, что в произве­ дениях Чехова стыдливо и, быть может, несколько нерешительно

Następnie nauczyciel pyta, czy podczas korzystania z różnego rodzaju usług uczniowie kierują się ocenami klientów i czy sami piszą takie komentarze2. Prezentacja i

Ruch I.. razem atakując Polskę pod pozorem, że jest ona sprzymierzona z poganami. Wszelkie bowiem wojny z poganami uważał Zakon Krzyżacki za „bellum iustum". Od czasu