• Nie Znaleziono Wyników

Funkcje społeczne prze­ kazów popularnonaukowych

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Funkcje społeczne prze­ kazów popularnonaukowych"

Copied!
5
0
0

Pełen tekst

(1)

TOMASZ WOŹNIAK: Propaganda scjentystyczna. Funkcje społeczne prze­

kazów popularnonaukowych. Warszawa: Wydawnictwo IFiS PAN 2000, 188 s.

Wpływ nauki na społeczeństwo to temat, który od lat jest inspiracją dla wielu socjologów i filozofów. Widoczna jest tu wyraźna ewolucja: od dzie­

więtnastowiecznego optymizmu co do roli nauki i jej wpływu na życie społeczne, lub ogólniej na cywilizację, po dwudziestowieczną krytykę nauki i techniki. Oczywiście mam tu na myśli ogólną tendencję, ponieważ po­

szczególni autorzy różnie tę kwestię formułowali. Książka Tomasza Woź­

niaka wpisuje się w nurt krytyczny wobec nauki. Gdyby chcieć w jednym zdaniu streścić główną ideę tej publikacji, to cytując Andrzeja Zybertowicza, na którego autor często się powołuje, można rzec, że nie jest ona jednak

„atakiem na naukę, ale na status, jaki wiedza naukowa posiada w naszej kulturze” (Zybertowicz 1995: 12).

N a książkę składają się dwie części. „O społecznym uwikłaniu nauki” to tytuł pierwszej z nich, mającej charakter teoretyczny. „Treści światopoglądowe przekazów popularnonaukowych” to część druga, będąca próbą empirycznej analizy treści tekstów popularnonaukowych.

Od razu chciałbym zaznaczyć, że pierwszą część mam za bardziej udaną i interesującą. Już w pierwszym rozdziale mamy do czynienia z ciekawą próbą przeformułowania sporu scjentyzm-antysq'entyzm. Woźniak jest zwolennikiem pragmatyzacji sporu o naukę i neguje jego ważność na płaszczyźnie czysto filozoficznej. Praca ta jest krytyką scjentyzmu traktowanego, za Stefanem Amsterdamskim, jako stanowisko, zgodnie z którym produkcja wiedzy jest nieproblematycznym dobrem (s. 9)1. Zajmuje się więc autor aksjologicznym, a nie epistemologicznym wymiarem scjentyzmu. Specyficznie rozumiany jest tu także antyscjentyzm. Osią tego poglądu jest dla Woźniaka teza, że istnieje potrzeba limitowania produkcji wiedzy (s. 10). Antyscjentyzm autora nie m a nic wspólnego z irracjonalizmem. Wręcz przeciwnie, jest on racjonalną konsekwen­

cją kalkulacji kosztów wytwarzania wiedzy (s. 31). M ożna więc specyfikę podejścia Woźniaka paradoksalnie określić mianem „naukowego antyscjentyz- m u”: jest to bowiem próba krytyki nauki przy użyciu metod naukowych.

Scjentyzm i antyscjentyzm są rozumiane jako ideologie w szerokim rozumieniu tego słowa (światopoglądy).

Kolejny rozdział rozpoczyna się skrótowym omówieniem zagrożeń cywili­

zacyjnych, związanych z nieskrępowanym rozwojem wiedzy (s. 38-39). Wymie­

nione zostają skutki wyzwolenia energii nuklearnej, a także rozwoju infor­

matyki i biotechnologii. Poruszona zostaje też kwestia degradacji środowiska naturalnego. Z tymi zjawiskami związane są przemiany moralności człowieka

1 Jeśli nie jest zaznaczone inaczej, numer w nawiasie oznacza stronę z książki Woźniaka.

(2)

Zachodu, a szczególnie hedonizacja, czyli, autor przywołuje tu myśl Stanisława Lema, „wymiana wartości na wygody” (s. 41). Wskazane zostają także siły społeczne, mające wpływ na wzrost zagrożeń cywilizacyjnych. I tak, dla rozwoju nauki wielkie znaczenie m a fragmentaryzujący kulturę rynek. Z drugiej strony rynkowi potrzebna jest nauka, tworząca nowe potrzeby, które można zaspokoić nowymi towarami (s. 47). Woźniak wspomina wreszcie o partykularyzmach ideologicznych i eksplozji demograficznej, które powodują wzrost presji proin­

nowacyjnej, a w związku z tym rozwój nauki.

Zastanawiając się nad tym, jak znaleźć wyjście z pułapki technologicznej, autor odrzuca postmodernistyczne ataki na status nauki jako nieskuteczne, kontrintuicyjne i nastawione zbyt teoretycznie. Być może Woźniak spłyca subtelne prace postmodernistów, sprowadzając je do wymiaru krytyki nauki, trzeba jednak zauważyć, że ani nie odmawia im słuszności, ani nie przyznaje racji. On tylko, moim zdaniem słusznie, wskazuje na brak znaczących efektów ich działania, proponując w zamian pragmatyczną krytykę scjentyzmu, poprzez rozpowszechnianie informacji o zagrożeniach wiążących się z nielimitowanym rozwojem wiedzy naukowej (s. 53). Nadzieję widzi w możliwości zdeprec­

jonowania wartości pracy w naszej kulturze (s. 54), a także w ograniczeniu płodności mieszkańców krajów ubogich (s. 55). Zauważa jednak, że szanse powstrzymania nadciągającej katastrofy są niewielkie, a to ze względu na fakt, iż w rozwój nauki zaangażowane są zbyt znaczące siły społeczne - przede wszystkim wspomniany już rynek.

Część empiryczną pracy otwiera rozdział poświęcony problemowi dys­

trybucji wiedzy. A utor zauważa w nim, że przekaz pism popularnonaukowych, a konkretnie analizowanego w tym rozdziale periodyku „Wiedza i Życie”, poprzez swój elitarny charakter, jest niezrozumiały dla ogółu społeczeństwa.

Zdaniem Woźniaka, rzeczywistym celem tego rodzaju czasopism nie jest dystrybucja wiedzy, ale raczej uprawomocnianie jej wytwarzania i kreowanie sprzyjającej atmosfery wokół jej produkcji, poprzez mityzację nauki oraz wskazywanie wyłącznie na pozytywne efekty rozwoju wiedzy.

W następnym rozdziale autor nawiązuje do koncepcji Ludwika Flecka, wprowadzając pojęcie „stylu myślowego” (rozumianego jako gotowość do ukierunkowanego postrzegania i odpowiedniej obróbki tego, co postrzegane), którego elementem jest „nastrój intelektualny” (s. 78). Woźniak próbuje odnaleźć w tekstach popularnonaukowych „nastrój intelektualny” współczes­

nej nauki, a raczej jego część: aktywizm poznawczy, redukcjonizm i tendencję do obiektywizacji struktur myślowych (s. 79). Czynniki te są bowiem dla autora kluczowymi przejawami ideologii naukowej. Dalej zajmuje się Woźniak analizą tego, jak autorytet instytucji naukowych wpływa na treść czasopism naukowych i popularnonaukowych, a także na wytyczanie granic nauki. W tym kontekście na szczególną uwagę zasługują przemyślenia, co do roli Nagrody Nobla, jako instytucji budującej prestiż naukowców i mającej zasadnicze znaczenie w roz­

(3)

strzyganiu sporów, także pozanaukowych (s. 98-100). Wreszcie przechodzi autor do tematyki konstruowania wizerunku uczonego, zwracając szczególną uwagę na mityzację tychże postaci i quasi-religijny język używany do ich opisu w czasopismach popularnonaukowych.

W ostatnim rozdziale książki Woźniak bada przekazy popularnonaukowe, jako projekty życia społecznego. Pokazuje, że teksty te legitymizują wzrost

„racjonalności instrumentalnej” w życiu społecznym, wspomagają proces uryn­

kowienia kolejnych sfer życia, zwiększają władzę ekspertów - jednym zdaniem:

propagują określony ład społeczny. W podsumowaniu książki autor stwierdza, że najważniejsze składniki przekazu światopoglądowego tekstów popularno­

naukowych to progresywizm i asocjologizm. Progresywizm przejawia się na różnych płaszczyznach: optymizmem i aktywizmem poznawczym, stymulowa­

niem konkurencji w nauce, a także głoszeniem idei postępu, bez liczenia się ze społecznymi kosztami wytwarzania wiedzy. Asocjologizm natomiast odnosi się do ignorowania kulturowego kontekstu poznania, braku świadomości co do istnienia społecznych mechanizmów regulujących życie naukowe i nieporusza- nia dalekosiężnego wpływu nauki na życie społeczne (s. 173-174).

Po lekturze Propagandy scjentystycznej, Woźniak jawi mi się kontynuato­

rem socjologii radykalnej i krytycznej. Zgodnie z założeniami tych orientacji przeprowadza krytykę stanu własnej, zachodniej cywilizacji. Głównym jego celem (vide część pierwsza) jest doprowadzenie do stanu, w którym produkcja wiedzy będzie limitowana. Poniekąd można go uznać za utopistę: z jego dzieła można wysnuć tezę, że po ograniczeniu roli nauki, większość problemów gnębiących ludzkość zniknie. Podobnie jak socjologowie radykalni i krytyczni, stawia sobie cele edukacyjne, by nie rzec oświeceniowe, wobec społeczeństwa.

Postuluje także wprowadzenie konkretnych reform, w części drugiej pisze o potrzebie zmiany sposobów dystrybucji wiedzy i całego systemu edukacyj­

nego (s. 65). Można rzec, że chciałby dystrybucji wiedzy wolnej od zakłóceń.

Ujmując rzecz w skrócie: socjologia Woźniaka to przede wszystkim krytyka społeczna. Nie jest jasne, jak dalece autor przyjmuje postawę „nowego elitaryzmu” (por. M ucha 1990) i czy przypadkiem nie marzy mu się trybunał socjologów decydujących o limitowaniu wiedzy. A mówiąc bardziej serio, czy jego projekt nie godzi na przykład w ideę uniwersytetu, jako miejsca swobod­

nego rozwoju wiedzy? Należy jednak zauważyć, że Woźniak nie widzi zbyt wielkich szans na realizację swego projektu, przynajmniej w obecnej sytuacji społeczno-kulturowej (s. 56; 175).

Moim zdaniem brakuje tej książce nieco spójności. A może inaczej: na pierwszym planie książka ta rozpada się na dwie, mało przystające do siebie części. Śmiała część teoretyczna budzi znaczne oczekiwania, których nie spełnia część empiryczna, zajmująca się wątkiem marginalnym, jeśli chodzi o wpływ nauki na społeczeństwo. Dodatkowo poszczególne rozdziały drugiej części to właściwie odrębne eseje, które można traktować jako zamknięte całości. Być

(4)

może jest to po części wina zbyt skromnej objętości - na niespełna dwustu stronach nie da się wyczerpująco zawrzeć wszystkich kwestii interesujących autora, jak również uniknąć wrażenia powierzchowności. W jakimś aspekcie taki brak spójności m a swoje zalety - pozwala Woźniakowi na wykorzys­

tywanie i próby rozwijania koncepcji bardzo różnych od siebie myślicieli, dla rozwiązywania konkretnych problemów. Poza L. Fleckiem, S. Lemem i A.

Zybertowiczem, Woźniak odwołuje się często do Michela Foucaulta i Jerzego Kmity, przy czym nie jest to po prostu eklektyzm (z nim mielibyśmy do czynienia przy próbie sklecenia różnych, sprzecznych fragmentów teorii w jedną całość), ale raczej krytyczne szukanie argumentów na rzecz swoich tez w wielu źródłach. Jednak brak powiązania między teorią a empirią stawia pod znakiem zapytania pragmatyzm autora.

Do dwóch fragmentów książki miałbym uwagi polemiczne. Błędna wydaje się argumentacja z rozdziału piątego, dotycząca roli antynagrody „Ig Nobel”2 w wytyczaniu granic nauki. Wbrew sugestiom autora, nie wydaje mi się, aby taki był cel przyznawania tej „nagrody”. Wręcz przeciwnie, udział w tego typu imprezie zdaje się świadczyć o dystansie części naukowców wobec swego środowiska. Przemawia za tym kilka faktów. Po pierwsze, „nagroda” ta jest przyznawana przez pismo satyryczne. Po drugie, kryterium jej przyznawania jest raczej „zdroworozsądkowe”, a nie stricte naukowe. Co za tym idzie, laureatami „Ig N obla” zostają także autorzy tekstów publikowanych na łamach poważnych czasopism naukowych. Co więcej, otrzymanie takiej antynagrody nie wiąże się z wykluczeniem danego badacza z obrębu nauki instytucjonalnej, a także ze zniknięciem z łam pism popularnonaukowych. Świadczy o tym przykład Roberta Matthewsa, którego tekst o tematyce identycznej z tą, za jaką dostał „Ig N obla”, pojawił się na łamach „Świata N auki” w dwa miesiące po pojawieniu się informacji o przyznaniu mu tejże „nagrody” (Matthews 1997;

Mirsky 1997).

Wydaje mi się też zbyt mocną teza, że pisma popularnonaukowe „prezen­

tują aktualne poglądy e l i t n a u k i i n s t y t u c j o n a l n e j ” (s. 13). Znaczna część analizowanych przez autora tekstów jest bowiem autorstwa tzw. science writers3. Szczególnie charakterystyczny jest tu przypadek dziennikarza „Świata Nauki”, Johna Horgana4, którego książka - zbiór esejów z tego czasopisma

2 „Ig N obel” to antynagroda przyznawana corocznie (od 1991 roku) przez „Journal o f Irreproducible Results” (Czasopismo rezultatów nieodtwarzalnych), „magazyn satyryczny, swego rodzaju paszkwil na publikacje naukowe” (Rennie 1992: 15), i Muzeum Massachusetts Institute o f Technology. Kryterium jej przyznawania jest następujące: „[njagrody Ig Nobel są przyznawane za prace, których wyniki nie mogą ani nie powinny być odtwarzane” (Rennie 1992: 15).

3 Chodzi tu o dziennikarzy piszących o nauce, którzy sami nie są naukowcami i często mają dość nieortodoksyjną wizję nauki.

4 Woźniak w bibliografii wymienia piętnaście publikacji tego autora i często się do nich odwołuje.

(5)

(Horgan 1999), spotkała się raczej z nieprzychylnym przyjęciem wśród nau­

kowców (por. Orliński 1999).

Powyższe uwagi nie zmieniają faktu, że główna idea książki, czyli postulat wprowadzenia limitowania produkcji wiedzy, to kwestia kontro­

wersyjna, ale w arta dyskusji. Mój główny zarzut wobec tej książki wiąże się z brakiem związku teorii z empirią. Wydaje mi się, że Woźniak nie wiedział, jak powiązać swoje ciekawe rozważania zawarte w części pierwszej z badaniami empirycznymi. Gdyby autor rozwinął pierwszą część, podając w niej konkretne mechanizmy wiążące naukę i rynek, a w części empirycznej pokusił się o zbadanie efektów tego powiązania, wydanie tej książki mogłoby stać się ważnym wydarzeniem intelektualnym. Niestety, wygląda na to, że okazja taka została zmarnowana. Dodatkowo złe wrażenie robi kilka pomyłek czysto technicznych, mogących świadczyć o niestarannej, bądź pospiesznej redakcji. Mimo to polecam lekturę Propagandy scjentystycznej, bo choć można mieć do niej wiele zastrzeżeń, to trzeba przyznać, że zmusza do myślenia. M am nadzieję, że autor powróci jeszcze do tej te­

matyki.

Literatura

Horgan, John. 1999. Koniec nauki, czyli o granicach wiedzy u schyłku ery naukowej. Warszawa: Prószyński i S-ka.

Matthews, Robert A. J. 1997. Naukowe podstawy prawa M urphy’ego. „Świat N auki” nr 4, s. 56-59.

Mirsky, Steve. 1997. Obrabowani zwycięzcy. „Świat N auki” nr 2, s. 15.

Mucha, Janusz. 1990. Rola nauk społecznych w konstruowaniu „dobrego społe­

czeństwa”. Habermas i inni. W: Lech Witkowski (red. ), Dyskursy rozumu:

między przemocą i emancypacją. Z recepcji Jiirgena Habermasa w Polsce.

Toruń: Wydawnictwo Adam Marszałek, s. 225-234.

Orliński, Wojciech. 1999. Superstruny i viagra. „Gazeta Wyborcza” 24 luty, s. 11.

Rennie, John. 1992. Nagrody Ig Nobel. Prace, których wyniki są nieodtwarżalne, doczekały się wreszcie tego na co zasłużyły. „Świat N auki” nr 2, s. 15-16.

Zybertowicz, Andrzej. 1995. Przemoc i poznanie. Studium z nie-klasycznej socjologii wiedzy. Toruń: UM K.

K rzysztof Pietrowicz

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ludzie, którzy mnie znają cenią mnie za obiektywność. Zdecydowanie

Właśnie, gdyby szukać najogólniejszego kryterium wartości chrześcijańskiej i postawy chrześcijańskiej, pojmowanej w najlepszym moralnym sensie, to powiedziałbym, że

31 Ubocznym działaniem tego ataku - o ile atakujący nie jest w stanie usuwać z łącza pakietów generowanych przez klienta oraz serwer - jest burza pakietów ACK.. Liczba ich

Ubocznym działaniem tego ataku - o ile atakujący nie jest w stanie usuwać z łącza pakietów generowanych przez klienta oraz serwer - jest burza pakietów ACK.. Liczba ich

Cele kształcenia (cele zajęć stawiane przez prowadzącego, powiązane z efektami kształcenia, max. 6 pozycji) Celem kształcenia jest zdobycie wiedzy i opanowanie

Staram się jej wytłumaczyć, że na tę drogę »kompromitacji« niektórzy pruscy generałowie próbowali wejść już w 1921 roku i że dla nas jest niewiele pociechy z tego, co

– Swoistą edukacją decydentów było tak- że doprowadzenie przez Pana jako założyciela Polskiej Unii Onkologii do realizacji ustawy o Narodowym Programie Zwalczania Chorób

Czułość testów anty-RBD stosowanych w naszym laboratorium, czyli odsetek wyników dodatnich w grupie osób chorych wynosi 74,5%-100% (w zależności od fazy zakażenia –