• Nie Znaleziono Wyników

Polskie media w kampanii przed- i poreferendalnej

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Polskie media w kampanii przed- i poreferendalnej"

Copied!
14
0
0

Pełen tekst

(1)

Marek Świerczyński

POLSKIE MEDIA W KAMPANII PRZED- I POREFERENDALNEJ

Kampania związana zreferendum akcesyjnym była doskonałą okazją do ob­ serwacji i analizy podejścia polskich mediów do spraw związanych ze staraniami Polski o przynależność do struktur unijnych. Wzmożona intensywność działań informacyjnych i propagandowych ugrupowań politycznych, społecznych, rzą­ du, a także organizacji pozarządowych, ogólnopolskichi lokalnych, unaoczniła, w jakisposób prasa,radio i telewizjatraktujątematintegracjieuropejskiej.Kam­ pania przedreferendalna spolaryzowała również środowisko mediów, które nie­ jednokrotnie otwarciemanifestowałypoparciedla którejś z opcji,czegounikasię zazwyczaj w„zwykłych” kampaniach politycznych.

Dla praktyka, dziennikarza informacyjnego, zajmującego się sprawami inte­ gracji,a jednocześnie starającego się zachować wyznaczony zasadamiBBC dy­

stans doopisywanych wydarzeń, kampaniaakcesyjnaijej wizerunek wmediach były szczególnie interesującymdoświadczeniem zawodowym.Pokazały bowiem specyfikę polskiego rynku mediów, poziom profesjonalizmu dziennikarskiego, zaangażowania politycznego środków masowego przekazu wPolsce,a także una­

oczniły wiele nowych tendencji.

Niniejsze opracowanieprzedstawia mój osobisty pogląd na rolę i sytuację me­ diów wobec integracji europejskiej, ze szczególnymnaciskiem nakampanię przed referendumakcesyjnymwPolsce (7-8. 06. 2003), wynikający z kilkuletniej prakty­

ki wzdobywaniu i przekazywaniuinformacji dotyczących tegotematu. Wujęciu chronologicznym przedstawiam analizę informacji związanych z integracją euro­ pejską wmediach, biorąc pod uwagę opiniotwórcze tytuły prasoweinajwiększe stacje radiowei telewizyjne. Celem opracowaniajest podsumowanie pracydzien­ nikarzy i redakcji. Niniejsza analiza stanowi„relację zrelacji”aktywnego uczest­

nika rynku informacji europejskiej w mediach, która zewzględu na aktualność tematu nie jest pozbawiona prywatnych opinii.

Kampania przed referendum

Pod względem informacyjnym ostatnie miesiącei tygodnie przed referendum akcesyjnym były niezwykleobfite w wydarzenia medialne, relacje i komentarze.

Podwzględem zainteresowaniasprawamiintegracjieuropejskiejokres tenmoż­ naporównać do grudnia 2002 roku, kiedy kończyły się negocjacje w Kopenha­

dze. W mediach przeważały w tym czasie relacje z bieżących wydarzeń, nato­ miastw trakcie kampaniiakcesyjnej raczej komentowano ipodsumowywano całe, trwające około 5 lat, negocjacje, 13 lat starań Polski o integracjęz zachodnią

(2)

128 MarekŚwierczyński

Europą,a nawet odwoływano się do historii, traktując sprawęwejścia Polski do Unii w szerokim kontekście1000-letniejhistorii(patrz: „Gazeta Wyborcza”

z 06. 06. 2003).

Z obserwacji informacyjnej strony działalności mediów w czasie kampanii referendalnejwyłania się kilka wniosków:

1. Większośćpolskich mediów nadalnie umie wykorzystać potencjału kryją- cego się w szeroko rozumianej integracji europejskiej. W rezultacie wśród od­

biorców dominują opinie powierzchowne,wyrobionenapodstawiepłytkichrela­ cji dziennikarskich, w których Unia Europejska sprowadza się dokasy zapomo­

gowej rozdającejdotacje naprawoi lewo (nam za mało, niżby sięnależało)bądź nowego hegemona, próbującego Polsce i innym krajom narzucić obce i wrogie rygory, przepisy iwartości.Jest mało prawdopodobne, aby tenwizerunekzmienił się przed dniem formalnej akcesji lubzaraz po przystąpieniuPolski do struktur unijnych. Świadomość wagi tematów „europejskich” zaczęła być widoczna do­

piero wostatnich tygodniach przed referendum.

2. Wwiększościmediówinformacyjnychdominuje pogoń za„newsem”, anie opisywanie procesu, jakim jest integracja europejska. Gorącezdarzenie, choćby powierzchowne, jest więcejwarteniż ciąg wydarzeń,składającysię na zmiany ofun­ damentalnym znaczeniu. Brak zainteresowania pewnymi tematami w okre­

ślonych redakcjach, powierzchowne relacjonowanie, brak odpowiedniej analizy to podstawowe uchybienia wynikające m. in. z charakteru mediów informacyj­ nych, szczególnie radia i telewizji nadających w systemie ciągłym.Pozytywnym zjawiskiem jest wykorzystywanie zdarzeń do opisywania sytuacji (np.FaktyRMF FM,TVNFakty), choć wtematyce europejskiej wyraźnieodczuwalny jest niedo­ bór rzetelnej wiedzy i próbyjego maskowania różnymi dziennikarskimi „chwy­ tami” (uosabianie instytucjiUnii: „Bruksela wymaga”, „Brukselanarzuca”, „unijne prawodawstwo przewiduje”; przerysowania: „Polska nie zdążyz przygotowania­

mi doczłonkostwa”, „Polska w ogonie unijnychreform”).

Można stwierdzić, że media relacjonowałyi jednocześnie uczestniczyływkam­ panii przed referendumakcesyjnym, opowiadając sięzaintegracją albo przeciw niej.Po stronie zwolenników glosowania „natak” stanęły największe polskie dzien­

niki,jak i tygodniki opinii („Gazeta Wyborcza”, „Rzeczpospolita”, „Polityka”,

„Wprost”).Z jednejstrony odzwierciedlałotoich długofalową wizję programową przyjętą po 1989 roku: nowoczesnej Polski w jednoczącej się Europie, z drugiej zaś mogło kwestionować dziennikarską obiektywność i niezależność. Skoro bo­

wiem wiadomo, ktojest „za”,a kto „przeciw”, to wiadomo, kto jak może interpre­ tować fakty.

Mieszanie informacji zopiniąjest od latzmorą polskiego dziennikarstwa i, jak można było oczekiwać, dałosię we znakiw czasie gorącej debaty europejskiej.

Dla zewnętrznego obserwatora szczególnie denerwujący mógł byćfakt, iż wiele mediów opisywało proces integracji w pierwszejosobie liczby mnogiej. Było więc

„nasze”wejście do Unii, Unia coś „nam” dała albo nie, „my”wynegocjowaliśmy jakieśwarunki w Kopenhadze, w końcu wreferendumdecydowała się „nasza”

(3)

Polskiemedia w kampanii przed- i poreferendalnej 129

przyszłość. Choćz tym ostatnim stwierdzeniem trudno sięnie zgodzić, jakiekol­ wiekmasiępodejściedo przedmiotowejkwestii, tonadużywanie tej formy raziło.

Emocje sięgały zenitu w czasie wizyt unijnych polityków1,których rząd wyko­ rzystywał w swojej kampanii propagandowej. Jedna z dziennikarek programu informacyjnego zapytała Romano Prodiego,czy mógłby daćodpór polskim prze­

ciwnikom Unii, którzy wykorzystują pewną kontrowersyjną kwestię wkampanii

„nanie”,aprzecież wiadomo, że to nieprawda.Wyraźnie skonsternowany Prodi, który z pewnością nie mógłbysię spodziewać takiego postawienia sprawy w Bruk­

seli czy Rzymie, skwapliwiepotwierdziłzawartąw pytaniu tezę młodej reporter­

ki... Co kraj, to obyczaj2.

1W maju 2003 Polskę odwiedzili m. in. premierprzewodniczącej wówczas Radzie UE Grecji Constantinos Simitis (8. 05),prezydentFrancjiJacques Chiracikanclerz Niemiec Gerhard Schroe­

der (9. 05), kanclerz Austrii Wolfgang Schuessel (16.05), przewodniczący Komisji Europejskiej Romano Prodi (19.05), ministrowie do spraw europejskich Francji iNiemiecNoelle Lenoir i Hans Martin Bury (26.05),unijny komisarz dospraw poszerzenia Guenter Verheugen (27.05),wicepre­ mier i minister spraw zagranicznychWłoch Gianfranco Fini i Franco Frattini (29.05), premier Wielkiej Brytanii Tony Blair (30. 05). W czerwcu 2003 doreferendum (7-8. 06) Polskę odwiedzili premier Danii Anders Fogh Rasmussen (2.06), prezydent IrlandiiMary McAleese (3.06) i ponow­

nie kanclerz NiemiecGerhardSchroeder (4. 06).

2 Na konferencji prasowej przewodniczącegoKomisji Europejskiej Romano Prodiego ipre­

miera Leszka Millera w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów wWarszawie pytanie takie zadała reporterka TVP Justyna Dobrosz.

3 Rowerowy Rajd Młodych RolnikówdoBrukseli (II edycja), zainaugurowany uroczyście przez prezydenta RP w dniu 20.05.2003.

4„SuperExpress” 15.05.2003, „Słowo Ludu 16.05.2003 (Dominika Woś z Sandomierzazajęła 31. miejscena 35 startujących, ale byłanajlepsza spośród dziewcząt idlatego jejojciec domagał się włączeniajej dogrupy uczestników rajdu, jak to miało byćwinnychwojewództwach; władze szkolne isamorządowe twierdziły, że nie podołatrudom rowerowej wyprawy doBrukseli).

5 A. Lepper wystąpił na forum w Parlamentu Europejskiego 23.04.2003-po jego napastliwym w tonie wystąpieniu salę obrad opuścił komisarz ds. poszerzenia GuenterVerheugen.

Innym ciekawymzjawiskiemstałysięobszernierelacjonowanemarsze,rajdy, wycieczki i wyprawydoBrukseli. Dla wielu polskich mediów siedziba głównych unijnych instytucji masymboliczne, aczasami, wydawać się może, i magiczne znaczenie. Wostatnichtygodniach przed referendumkto żyw wsiadał w samolot, autobusalbonarower - ignałdo belgijskiejstolicy. Byławięc wycieczkarolników, rowerowy rajd młodzieży,media donosiłyteż o pojedynczycheskapadach orygi­ nałów: bryczką, powozem i innymi wehikułami. Jednaz takich wypraw3 omało conie zakończyła się międzynarodową kompromitacją, bo - jak nagłośniłykra­

jowe media- jeden zlokalnych urzędnikówuznał,że w młodzieżowym rajdzie rowerowymniemoże wziąć udziału dziewczyna. W porę interweniowała Kance­ laria Prezydenta RP, który patronował imprezie4. Przyszedł również czas na

„stadną”wyprawę do Strasburga,gdzie polscy parlamentarzyści po raz pierwszy mieli okazjęprzysłuchiwaćsię w roli obserwatorów obradomParlamentu Europej­

skiego. Oczywiściemediapełnebyły spekulacji, kto jaki wywołaskandal, i zdaje się,że nie zawiódł tylko Andrzej Lepper5. Potem było lepiej, boczujneokofoto­ reporterówwyśledziło polskich posłówpopijającychpiwo w strasburskich knajp­

(4)

130 Marek Świerczyński

kach za sute diety eurodeputowanych, a także fakt, iż abyna nich zaoszczędzić- delegacispali na sofach w pomieszczeniachbiurowych,zamiast jak ludzie- w hote­

lach. O tych wybrykach, wpadkach i skandalach prasa rozpisywała się szeroko6 7, radia nadawały gorące relacje,atelewizyjni reporterzy mieliużywanie,mogąc w swoichstand-upach1 z ironiąprzejechać się po „przedstawicielach narodu”.

6 „SuperExpress”, „ŻycieWarszawy” zkwietnia 2003.

7 Stand-up- wypowiedź kończącarelację reporteratelewizyjnego, zwyklezawierająca ko­

mentarzlubanalizę opisywanych wydarzeń, zreguły nagrywanana stojąco.

8 Inform, educate, entertain - informować,edukować, bawić (dostarczać rozrywki);trzyfunk­

cje mediów informacyjnych wyróżniane wteorii i praktyce anglosaskiej, m.in. w BBC.

9 RadaEuropejskana sesji w Porto Carras (Grecja) przyjęła opracowany przez KonwentEuro­

pejski projekt Traktatu Konstytucyjnego Unii Europejskiej.

Wszystko todowodzi jednak, że nawetwgorącym okresieprzedreferendal- nym większość polskich mediów szerokiego zasięgu wołała skupiać uwagę na tematach błahych, pobocznych, chwilowo uznanych za interesujące - zamiast prowadzić rzetelnąkampanię informacyjną.Mediainformowały więc -i to do­

brze- lecz nieedukowały odbiorców. Zapewniałyrozrywkę - ale niewieledawa­ ływiedzy. Z popularnej wśródteoretyków dziennikarstwatriady inform-educate- -entertain* polskie mediaw większości wybierały skrajnefunkcje, niewiele wysił­

ku poświęcając,moim zdaniem, tej najważniejszej.

Spowolnienie informacyjne

Po referendum,zakończonym wyraźnym zwycięstwem zwolenników integracji Polski z UE,aktywność mediów na„europejskiej”niwieznacznieosłabła. Rozluź­

nieniu sprzyjały okoliczności. Wśród politykówrządzącego ugrupowania tema­

tyka europejskazeszła na dalszy plan, zepchnięta przez wykrywane znadzwy­

czajnączęstotliwością przez prasę skandaleiafery.Ponieważ w Polsce ciąglejesz­

cze to politycy decydują w przeważającej mierze o tym, czym zajmują sięmedia - nastąpiło podwójne negatywne wzmocnienie: media wykrywały afery, politycy onich mówili, więcmedia donosiły o tym, co politycy mówią i robią w spra­ wie afer. Tematykaeuropejska, najpierw w nastrojuogólnej poreferendalnej eu­

forii, potemogólnego poaferowego przygnębienia, zeszłana dalszy plan.

Owo rozluźnienie informacyjnespowodowało odcięcie czy osłabienie dopły­

wu aktualnej wiedzyo kluczowych dla przyszłości Unii zagadnieniach, jak też zmniejszenie nacisku na rząd, by przygotowania doczłonkostwa kontynuować w tempie sprzed referendum.

Dobiegły końca prace nad projektem Traktatu Konstytucyjnego UE9, które od półtoraroku prowadził Konwent pod przewodnictwem byłego francuskiego prezydentaValery’ego Giscarda d’Estaigne’a. Media polskie wiele uwagpoświęci­ łypodnoszonymprzez polskich delegatówdoKonwentusprawom, które w odnie­

sieniudo ogółu pracynależałouznać za marginalne.Mowa więcbyłao irwocaiio Dei i sprzeciwie wobec zmiany sposobu podejmowania decyzji w Radzie Unii,

(5)

Polskie mediawkampaniiprzed- iporeferendalnej 131

odejściu od ustaleń z Nicei w sprawie liczby głosów przysługujących każdemu krajowi. Obie kwestiezostały rozstrzygnięte wbrew stanowisku Polski, jednak nie skłoniło to większościmediów do zastanowieniasię nad istotą przyszłejKon­

stytucji europejskiej. Kolejny raz dało się zauważyć, określane mianem zaścian­ kowości, przywiązaniedo tematów kreowanych „namiejscu”, wWarszawie.Zamiast informowaniaopodstawach nowych rozwiązań prawnych dla powiększonej Unii, mieliśmy - a ito nieliczne-dyskusje natemat,czybez odwołania do Boga w pream­

bule KonstytucjiUnia Europejska godnajesttego, by do niej wchodzić. Nie na­ stąpiło przeniesienie projektu europejskiej konstytucji do świadomości nawet szczególnie zainteresowanych odbiorców mediów. Projekt ten nie został dotąd (koniec lipca) udostępniony szerzej w polskiej wersji językowej (znajdujesię je­

dynie na stronie internetowej UKIE). Urząd Komitetu Integracji Europejskiej, mimo zgłaszanychprzez media postulatów, niezdecydowałsię opublikować ofi­ cjalnegotłumaczeniaprojektu przed kluczową Radą Europejską w Porto Carras.

Nie przeprowadzono obszernej prezentacji projektu, na której media mogłyby bazować w informowaniu o nim. Pozostajenadzieja, że polski rząd uczyni to przed zaczynającą się jesienią konferencjąmiędzyrządową, któraostatecznie zaakcep­ tować ma projektunijnej konstytucji.Nie jest również wiadomo, na jaki sposób ratyfikacji tego traktatu Polska się zdecyduje. Dziennikarzei komentatorzyspe­ kulują, czy będzie trzeba albo czy powinno się zarządzać w tym celu kolejne

„referendum europejskie”. Milczenie rządu wtakważnej sprawie wydaje się nie służyć jej dobrze.

Uwagę mediów w okresie po referendum przyciągał trwający nadal proces dostosowaniaPolski dofunkcjonowania w Unii Europejskiej. Szczególne zainte­

resowaniebudziły - jakzwykle - trudności iopóźnienia. Te same jednak media, któreinformowały w alarmistycznych tonach owytykanych Polsce przez Bruk­ selę niedociągnięciach, niewiele później bez zająknięcia powtarzały słowa pre­

miera o tym, że Polskaze wszystkim zdąży na czas. Najważniejsze programy informacyjne najbardziej popularnych iopiniotwórczych środków przekazu czę­

sto nie wysyłały nawetreporterów do obsługi wizyt komisarzy KomisjiEuropej­

skiej10 czydyrektorów generalnych11 ważnychz polskiego punktuwidzeniaunij­ nych „resortów”. Ograniczały siędo odnotowaniaich spotkań z premierem i mi­ nistrami, opatrując takie materiały „wyciągiem”z oficjalnego komunikatu. Słowa, które wypowiadaliw Warszawie, padały w większości w medialną próżnię, jeśli nie liczyćtych dziennikarzy, którzypotrafili się zdobyć na ich przytoczenie.

10 Konferencja prasowa komisarza DavidaBymea, odpowiedzialnego za zdrowie i bezpie­

czeństwo konsumentów w siedzibie Przedstawicielstwa KomisjiEuropejskiej w Warszawie (17.07).

11Konferencja prasowadyrektora generalnego ds. rolnictwa Jose ManuelaSilvaRodrigueza (16.07, Warszawa).

Aktywność informacyjna rządu wymuszana byław tym czasie głównie nad­

chodzącymi z Brukseli krytycznymiuwagami, jakby zaprzeczajączapowiedziom sprzed referendum, że kampania informacyjna będzie trwała nadal również po nim. Skłania to do wniosku,że jejcelembyłaprzede wszystkim propaganda idei

(6)

132 Marek Świerczyński

integracjiprzed kluczowym rozstrzygnięciem, a nie rzeczywiste jej zakorzenie­

nie w świadomości społecznej.

Na pierwszy plan wśródniedociągnięć wysunęły sięponowniekwestie rolnic­

twa, za przyczyną ujawnionych w ogniu napięć politycznych opóźnień w budo­

wie ważnych systemów elektronicznych obsługi płatności unijnych, z których rząd uczyniłjedno ze sztandarowych osiągnięć swojejsuccess story, jaką miały być negocjacjeczłonkowskie12. Informacje w większości mediówzdominowały wzajemne, personalne, zarzuty obecnych i byłych szefów odpowiednich rządo­

wych agend i polityków popierającychjednych bądź drugich. Istotę sprawy - czyli znaczenie systemu komputerowegodla dopłatrolnych w polskiej wersji - kwitowano z reguły jednym, dwoma zdaniami, nie wgłębiając się w szczegóły.

Najczęściej na końcu takiejsekwencji informacyjnej mediaodnotowywały, a nie­ które wprost nagłaśniały, wypowiedzi premiera albo odpowiednich ministrów zapewniających, że wszystko jest wnajlepszym porządku.

12 Dopiero wyemitowany w tym okresie w TVP duńskifilm dokumentalny pokazał kulisy nego­ cjacji toczonych 13.12.2002 w Kopenhadze, i towzupełnieodmienny sposób niż relacje polskich stacji telewizyjnych; widz dowiedział się expost, kto tak naprawdę podejmowałdecyzjei w jakim trybie, a takżejakąreakcję one wywoływały wkuluarach szczytu.

13 RadaEuropejska na szczeblu ministrówrolnictwairybołówstwa, obradująca wLuksembur­ gu przyjęła26.06.2003 fundamentalne zmiany wunijnejWspólnejPolityce Rolnej(zobacz: komu­ nikat prasowy Komisji Europejskiej-http://europa.eu.int/rapid/start/cgi/guesten.ksh7p_action.get- txt=gt£doc=IP/03/898IOIRAPID£lg=en&display=).

Niemal niezauważona przeszła w polskichmediach fundamentalna dla przy­

szłości unijnego rolnictwa decyzja Rady Luksemburskiejo zmianachwe Wspól­ nej Polityce Rolnej13. Na marginesiepolskich sporów odopłaty pozostał fakt, iż za kilka lat cały system ulegniezmianiei być może wykorzystane propagandowo deklaracje o trybie dochodzenia do„pełnej” wysokościdopłat pozostanątylkona papierze. Tego, że wysocy rangą unijniurzędnicy otwarcie mówią o renegocjacji kwestiirolnych w traktacieakcesyjnym, większość mediów nie odnotowała.

W nastroju informacyjnego rozleniwienia polskie media wkroczyływ okres kanikuły, ostatkiem sił - jak się wydaje - odnotowując formalność, jaką było podpisanie przez prezydenta Traktatu Akcesyjnego. Media zreguły więcej uwagi przywiązujądo oficjalnych wystąpień, których przy okazji tej uroczystości nie brakowało, niż do rzeczywistych procesówintegracyjnych, które zdają się być trudne dowykryciadla większości środków przekazu. Oczywiście, niesposób po­

minąć kwestii bardzo praktycznej - mianowicie tzw. oficjałki sądladziennikarzy i redakcji o wielełatwiejszewobróbce, nie wymagają większego wysiłku i spe­

cjalnej wiedzy.

Skutki spowolnienia czy też rozluźnieniainformacyjnego po referendumwy­ granym przez zwolenników integracji mogą uderzyć najsilniej w nich samych.

Możesięokazać - iz pewnością wtedy medianie omieszkają tego odnotować,że określone w Traktacie Akcesyjnym warunkiczłonkostwa Polski i innychkandy­

datów w UE mogą w znaczący sposób odbiegać od faktycznych warunków po przystąpieniu do Unii. Wtedy możesięspełnić przepowiednia jednegoz polity­

(7)

Polskie media w kampanii przed- i poreferendalnej 133

ków,który mówił, że jeśli „polscychłopinie dostanądopłat, to politycy agitujący za Unią mogą sięz Polski ewakuowa攓1.Syndromem „zemsty oszukanych”mogą być też dotknięte same media, które w bezprecedensowy sposób zaangażowały się w poparcie integracji.

Oczekiwanie na jesień

Jeśli wierzyć oficjalnymwypowiedziomiprognozom specjalistów od integracji europejskiej, jesień 2003 będzie obfitować w istotne wydarzenia. Komisja Eu­

ropejska opublikuje w listopadzie finalny raport o stanie przygotowańdo członko­

stwakrajów, które wejść mają w maju 2004roku do Unii. Nawet zawartaw nim negatywnaocenanie zamknie formalnie kandydatomdrogidoUnii, alejego treść możemieć ogromneznaczeniedla postępuprocesu ratyfikacji TraktatuAkcesyj­

negow krajachczłonkowskich, atakżemoże służyć samejKomisjii poszczegól­

nym krajom członkowskim jako uzasadnienie ewentualnych sankcji, jakie mogą one wprowadzićprzeciwko kandydatom,jeśli owoprzygotowanie(prawneiprak­ tyczne) okaże się niewystarczające* 13 *15.

14 Zbigniew Kuźmiuk, wiceprzewodniczący klubu parlamentarnego PolskiegoStronnictwa Ludowego, w rozmowie w Sejmie z reporterką BBC Marzanną Doering.

13 Sankcje,o których mowa, totzw. klauzuleochronne,które na mocyTraktatu Akcesyjnego mogą wprowadzaćobie jego strony dla ochrony swych rynków przedtowarami niespełniającymi obowiązujących na tychrynkach wymogów(głównie wzakresiebezpieczeństwa produktów ibez­

pieczeństważywności). O możliwości wprowadzenia takich klauzul mówił chociażbydyrektor generalny ds. poszerzenia EnekoLandaburu naspotkaniu zKomisjąEuropejską SejmuRP 28.04.2003 (patrz informacjaprasowa http://www.euobserver.com/index.phtml?aid=11053).

Toczyć się będzie ratyfikacja traktatu o poszerzeniu Unii wparlamentachwięk­ szości krajów członkowskich. Nawet jeśliprzebiegnie ona bezproblemów poli­

tycznych, to naprzeprowadzenie wszystkich procedur nie mazbyt wiele czasu.

Niektóre konstytucje wymagają bowiem nawet zgody poszczególnych zgroma­

dzeń regionalnych (Belgia),co może trwaćmiesiącami.

Wreszcie w Polsce i innych krajach kandydackich przyjdzie czas na kolejne podsumowanie tego, co zrobiono dotąd, i tego, co MUSIbyć zrobione w ostat­

nich 6 miesiącach przed formalnymprzyjęciem do Unii. Jeśli wyjdą na jaw nowe niedociągnięcia, to frustracje iobawy mogą wzrosnąć.

Czymedia w Polscesą do tego przygotowane od strony informacyjnej?

Wyciągając wnioski z zachowania środków masowego przekazu w szczycie kampanii przed referendum, kiedywszystko„kręciło się” wokół integracji euro­

pejskiej, trudno oczekiwać, by w ostatnich miesiącach przed wejściem do Unii media zdążyły rzetelnie przedstawić odbiorcom zasady funkcjonowania Polski we Wspólnocie. Nie można też oczekiwać, że przeciętny obywatel dowie się z me­ diów wszystkiego, co go w Unii czeka. Prawdopodobnie uwaga mediów skupisię

(8)

134 MarekŚwierczyński

-podobnie jaktobyło przed referendum - na najistotniejszych zpunktu widze­ niaposzczególnychredakcji kwestiach, naco wpływ będą miałypostawai dzia­

łalność politykówodpowiedzialnych za integrację.Wycinkowe pokazywanie życia w Unii i zasad nią rządzących zostanie zapewneokraszone „ciekawostkami”, któ­

re nierzadko okazują się nie dokońcaprawdziwe16.

16Patrz http://www.ueonline.host.sk/euromity.html.

Na miałkości przekazu informacyjnego o sprawach unijnychnajbardziej cier­ piąci, którzy moglibynajwięcej zyskać. Statystyki wykorzystania unijnych fun­ duszyprzedakcesyjnych icoraz częściej publikowane oceny poziomu przygoto­ wania projektów przeznaczonych do wpółfinansowania pokazują,że doświado­

mości potencjalnych beneficjentów unijnych programów pomocowych nie przebiła sięich podstawowa idea:niesą onebezinteresownądarowizną, ale wspar­ ciemwłasnego wysiłku.

W wyniku zakrojonejna bezprecedensową skalę prounijnej propagandy, opartej na argumencie finansowym, znaczna część społeczeństwa zaczęła traktować Unię jako swoistą kasę zapomogowo-pożyczkową. Terazzaś, kiedy okazuje się, że po­

zyskaniefinansowaniazewnętrznego wymaga sporego wysiłku -również finanso­

wego, następuje rozczarowanie, że „Unia nie chce dać”. Wydaje się, żemedia dały się porwaćprądowi agitacji inie zadałysobietrudu, by deklaracje o miliar­

dach europłynącychdoPolski z Brukseli przetłumaczyćna język rzeczywistości:

miliardy owszem są, ale dlatych, którzyudowodnią,że umieją je właściwie wy­ korzystać. Rezultatem są znikome wskaźniki wykorzystania przypadających Polsce środków i - co dużo gorsze - brakinwestycji, które dzięki nim mogły ruszyć z miejsca. Pozostaje mieć nadzieję,że natych błędach uczyć się będą nie tylko media, ale również ci, do którychw poręz odpowiednimkomunikatem nie udałoim siędotrzeć. Stawkaw grze jestdużo większai większa odpowiedzial­

ność spoczywająca namediach jako głównym nośniku praktycznejwiedzy o unij­

nej pomocy. Fundusze strukturalne i fundusz spójności to zasoby wielokrotnie większe niż będące dotąd dodyspozycji wnioskodawców z Polski. Ewentualne błędy będą więcdużokosztowniejsze.

Oprócz edukacji dotyczącej wykorzystania unijnej pomocy,należyprzewidy­

wać, że sporo miejsca w mediach powinno zajmować przedstawienie,choćby pobieżne,najważniejszych sfer unijnegoprawodawstwa. Z tym jest bodaj najgo­ rzej, bo znajomość prawa w ogólejest wśród dziennikarzyniefachowych mierna, a gdychodzi oprawoeuropejskie - znikoma. Mylą się źródła prawa i instytucje odpowiedzialne za jego tworzenie i wykonywanie, a przepisy materialne dlawięk­ szości mediów to czarna magia. Trudno oczywiście wymagać, by dziennikarze znali aquis communitaire.Dobrze jednak,by zdawalisobie sprawę,czego ono doty­ czy,jakie dziedziny reguluje,a przede wszystkim - mieli cierpliwość, czasichęć, by w przystępny sposób opowiedzieć o tym swoimodbiorcom, posiłkując się, rzecz jasna, wiedzą fachowców.

Z przystępnością nie jest wbrew pozorom tak źle. Unijne przepisysą gmatwa­

niną, ale nowo tworzonenormypisane są prostym, zrozumiałym językiem (w zgo­

(9)

Polskie mediaw kampanii przed-i poreferendalnej 135

dzie z postulatem nowoczesnego prawodawstwa, by to, co dotyczy obywatela, było dla niego wprostzrozumiałe). Przy tym zakres regulacji unijnych bardzo często dotykażycia: są to przepisykonsumenckie,ochronyśrodowiska,bezpie­

czeństwa żywności. Trzeba pamiętać, że Unia dorobiła siędotąd zaledwie trzech filarów prawnych, z czego jeden zajmuje90% przepisów,mianowicie prawo ob­

rotu gospodarczego i regulacje wspólnego rynku.

Media powinny przedstawić Polakomrównieżunijne instytucje, zwłaszcza te, które mogą mieć bezpośredni wpływ na życie obywateli Unii bądź do których wprost obywatel Unii może sięzwracać.Dotej poryw szerszej świadomości funk­

cjonujązaledwie KomisjaEuropejska, Parlament, Rada - mylona zresztą zRadą Europy - i Trybunał - również mylony zEuropejskim Trybunałem Praw Czło­ wieka w Strasburgu. To najważniejsze ciałapolitycznei sądowe. Ale unijna poli­

tyka „tworzona”jestw znacznej mierze na posiedzeniach Komitetu Stałych Przed­

stawicieli, a przepisy opracowywane sąw Dyrekcjach Generalnych. Dla obywa­

teli ważne może się okazać, że w ostatecznej sytuacji mogą się poskarżyć Europejskiemu Ombudsmanowi, a przedsiębiorcy mogą skorzystaćnaznajomo­ ści OHIM (unijnego urzędu patentowego). Jest jeszcze cała masa urzędów iinsty­ tucji, o których niewiele jako odbiorcy mediów wiemy.

Roląmediów powinno być przygotowaniespołeczeństwado prawdopodobnie trudnego okresu po publikacji ostatniego raportu o przygotowaniach kandyda­

tów. Zwypowiedzi wielu przedstawicieliUnii17jasno wynika, że należy się spo­

dziewaćumieszczeniawnim niepochlebnych uwag,któremogą być wykorzystane w grze politycznej, zarówno w Polsce, jaki krajachUnii. W skrajnym przypadku mogąbyć uzasadnieniem wprowadzeniaprzeciwkopolskimproduktom klauzul ochronnych, blokujących dostęp do wspólnego rynku - a na niwie politycznej raport może zaowocowaćwzrostem popularności antyunijnych polityków i ugru­

powań. Jeśli media nie zapanują nad językiem i formą przekazu - negatywne rezultaty mogą zniweczyćspodziewanepo członkostwiew Unii korzyści.

17 Na przykład Eneko Landaburu 19.04.2003, David Byme 17.07.2003, Romano Prodi 19.05.2003.

Media mają bowiem tendencjędopopadaniawskrajności.W jednym tygodniu Polska widziana przez okienko telewizora bądź prasowełamy dumnie kroczy do wspólnej Europy, w następnymzaśwleczesięw ogonie maruderów, poganiana co chwilę przez zrzędliwycheurokratówzBrukseli.Rzadko kiedy doniesienia ostanie przygotowań wolne są odironicznegokrytykanctwa, a relacjez dyplomatycznych spotkań na szczycie-od tryumfalizmu.Odbiorcyoczekują od dziennikarzy bar­

dziej wyważonego i chłodnego spojrzeniazarówno na plusy, jak i minusy pol­

skiej drogi do Unii, a także szacunku dla świadomości odbiorcy, którą tasama redakcja wkrótkich odstępachczasu potrafi karmić słodkim „sukcesem”, by po­

tem zaserwować gorzką „porażkę”.

Zmiana podejścia dziennikarzy do informowania o Unii wydaje się kluczowa i stosunkowo najłatwiejszado przeprowadzenia. O ilebowiem nadrobieniebra­

ków w wiedzy ounijnychstrukturachiprawie zająć może miesiące, otyleuświa­

(10)

136 Marek Świerczyński

domienie sobie- i odbiorcom-faktu, że również na to trzeba patrzeć z dystan­ sem, wymagajedyniezmiany podejścia.

W obronie mediów

Krytykując redakcje i dziennikarzy, należyjednak spojrzeć na problem infor­

mowania o integracji europejskiej z perspektywy środowiska dziennikarskiego.

Z jakimitrudnościami iprzeszkodami zmagają sięredakcje?

1.Najważniejszyokres integracji Polski zUnią Europejską przypadl w czasie wyjątkowo trudnym dla mediów. Od 1998 roku, czyli od czasu, kiedy Polska zaczęła negocjacjeowstąpieniedo UE,zauważalnyjest regres narynku mediów i reklamy, zapewniającej wielu z nich istnienie. Tenregres trwa do dziśima bar­

dzo poważne konsekwencje dlafunkcjonowaniaśrodkówmasowegoprzekazu18. 2. Informacja europejska w mediach padła ofiarą wymuszonegoskutkami re­

cesji obniżania kosztów, zarówno gdy chodzi o pieniądze, jak i decyzje edytor­ skie podejmowane w redakcjach.

3. Specyfika tej tematyki wymaga znaczniewięcej nakładów w ramach redak­ cjiniż większość innych tematów, jakimi zajmują się media informacyjne.Nakła­ dy w tym przypadkurozumiem szeroko i mam namyśliprzedewszystkim koszty osobowe i wydatki ponoszone nazbieranie informacji. Rzetelne prowadzenie „sfe­

ry”europejskiejwymaga odredakcji powierzenia jejprzynajmniejjednej osobie (w małej i średniej redakcji),akilku osobom w dużych redakcjach dzienników i dużych mediach elektronicznych. Trudno sobie wyobrazić, by przyobfitości wydarzeń,informacji i opinii dotyczącychintegracjieuropejskiejtaka osoba (lub osoby) mogłazajmować się jeszcze czymś innym.

4. Kiepska jakość kampanii informacyjnejrządu utrudnia pracę redakcjom i dziennikarzom, zmuszając donieustannegoweryfikowaniapodawanych oficjal­

niedanych ideklaracji,co pochłania czas ipieniądze. Dotarciedo tzw. zwykłych ludzi w warunkach, gdy większość ogólnopolskichredakcji mieści się w Warsza­

wie, teżwymaga określonych wydatków. Inną kwestiąjest koniecznośćfinanso­ wania wyjazdów dziennikarzyna ważne wydarzenia polityczne związane z inte­ gracją europejską (sesje Rady Europejskiej, posiedzenia rad ministerialnych, sesjenegocjacyjne, szczyty europejskie itp.). Nie tyle chodzi przy tym o tzw. ob­

sługę tych wydarzeń, które mają charakter oficjalny, ileozdobywanie w ich cza­

sie nieocenionej wiedzykuluarowej, nawiązywanie kontaktów,obserwowanie me­ chanizmów podejmowania decyzji, wreszcie -rzecz nie do przecenienia-osobi­

sty kontakt z europejskimi i krajowymi politykami zaangażowanymi w takie wydarzenia.

18 Na przykład dane „Expert Monitor” za lata 2000-2002.

Redakcje stają więc przed wyborem: rzetelność albo oszczędność. Często, a biorącpod uwagę potrzebę edukacji społecznej w sferze informacji europej­

skiej-zbyt często - wybierają tę drugą opcję. Skutkiem tego jest podawanie opi­

nii jednostronnych -bo pochodzących z oficjalnych konferencji prasowych -

(11)

Polskie mediaw kampanii przed- i poreferendalnej 137

spłyconych, bo bez wystarczającego researchu'9, pozbawionych przełożenia na życie zwykłych ludzi.

Łatwiej jest dużym redakcjom prasowym i telewizyjnym,które z reguły mają rezerwy zasobów ludzkich i finansowych, pozwalające do nich sięgnąć w mo­

mentachkryzysowych. Permanentny kryzys, jaki w mediach trwa od kilku lat, pozwolił im mimo to wygospodarować środki i struktury, bytematyką europejską zająć się na poważnie. I tutaj jednak zdarzają się trudne decyzje, takiejak np.

niedawna likwidacja specjalnego, cotygodniowego dodatku europejskiegowjed­ nym z ogólnopolskichdzienników*20.Z drugiej stronynależy zauważyć, że w naj­ bardziej opiniotwórczychdziennikach21 długoletni korespondenci w Brukseli wra­ cajądo Polski, by - jak się oczekuje - objąć ważne stanowiska w działach krajowych tych gazet. Obrazuje topodejściewydawców do tematyki europejskiej, która prze­ staje byćnajważniejszą częścią działu zagranicznego,a zaczyna być - może naj­ ważniejszą - częścią działuinformacji krajowych.

Research (ang.) - dosłownie „badanie”, wjęzykudziennikarskim oznacza przygotowanie dziennikarza doomawiania tematu wymagającego specjalistycznej wiedzy, polegana groma­ dzeniu i opanowaniuwiedzy fachowej z różnych źródeł, zbieraniu opinii specjalistów, danych, faktów itp.

20 „Rzeczpospolita”,cotygodniowy dodatek „Nasza Europa(ukazujący się w poniedziałki), zlikwidowany w kilka tygodni poreferendum akcesyjnym.

21 „Gazeta Wyborcza”-Jacek Pawlicki, „Rzeczpospolita" - JędrzejBielecki.

Przed większymwyzwaniem stoją rozgłośnie radiowe,z naturymniejliczne kadrowoi mniej zasobne. Co prawda, dwie największe prywatne rozgłośnie,ra­

dio publiczne i co najmniej dwie sieci „niezależne”posiadają własnych korespon­ dentów w Brukseli, aw kraju reporterów zajmujących się tematyką europejską albostale,albo regularnie,jednak wsytuacjach konkurencji ważnychwiadomo­ ści z kraju ize sfery informacji europejskiej rzadko priorytet uzyskują teostatnie.

To zjawisko jestjednak po części związane z ewolucją formatu stacji radiowych, co jest zupełnie innym tematem.

Trudności te szczególniedotyczą stosunkowo biednych finansowo mediów lokalnych i regionalnych. Toone właśnie najczęściejstają przed bolesnym pyta­ niem:za co „robić Unię”? Ijeśli decydująsię mimo wszystko jąrobić, i „robią ją” rzetelnie i ciekawie, to należy docenićich wysiłek.

Kolejnymproblemem, jaki dajesięzauważyćwkontekściepodejścia mediów do integracji europejskiej, jest jej status informacyjny. Omówienie go wymaga odsłonięcia dziennikarskiej kuchni.

Redakcjeinformacyjne codziennie zadają sobie pytanie: coijak „robić”? Od­ powiedź pada na zebraniach redakcyjnych, a strategiczne kierunki wyznaczane są przez kierownictwa redakcji.Jednymz najważniejszych interesującychnas pytań jest więc: czy ijak „robić” Unię? Dla dziennikarzy informacyjnych pytanie to sprowadzasię do innego: czy integracja z Unią jest newsem? Jakimjest newsem?

Coz niegowynika, jak go można ograć, opisać, jakie zdjęciado niego pasują itp.?

Te z pozoru fachowe, szczegółowekwestiebardzoczęsto decydują otym,coijak zostanie odbiorcy podane, niezależnie od tego,czyi na ileobiektywnie dany te­

(12)

138 Marek Świerczyński

mat jest ważny. Zastrzec należy, że taka ocenainformacyjnej jakości tematu nie dotyczy wyłącznie informacjieuropejskiej, a jest jednym z głównych, czasami najważniejszym, kryterium doboru tematów do dziennika,audycjipublicystycz­

nej czy reportażu.

Znaczenie informacji o funkcjonowaniuUnii i Polski w jej strukturach wyda­

je sięniepodważalne, zwłaszcza po tym, jak wreferendum naród zdecydował o poparciu integracji. W ostatnim roku poprzedzającym formalne przystąpienie Polski do Unii informacja dotycząca warunków członkostwa,jego praktycznego wymiaru dla każdego Polaka, gospodarki i polityki, powinna mieć szczególne znaczenie. Dość niskipoziom wykształcenia społeczeństwawiąże się z potrzebą przyspieszonej i powszechnej „edukacjieuropejskiej”. Dlatego mogłoby się wy­ dawać, że tematyka integracjizdominuje serwisy informacyjneiprogramy publi­

cystyczne nadługie miesiące. Tak jednaknie jest,z kilkupowodów.Opróczepi­ zodycznych wydarzeń, które możnaobrazowo określić jako pokonywanie kolej­

nych szczebli drabiny prowadzącej do Unii, cała resztajest stosunkowo mało

„newsowa”, mało spektakularna, niezbyt chwytliwa w sensie atrakcyjności dla odbiorcy.

W dziennikarskim żargonie integracja europejska jest typowym przykładem czegoś, co po angielsku określa się mianem slow news22. Jest to proces, a nie wydarzenie. Ze slow newsem polskie media informacyjne sobie nie radzą. Dla nich ważniejszy jestfast news, wydarzenie, o którym można szybko poinformo­

wać, szybko skomentowaćirównie szybko o nim zapomnieć,bo właśniezdarzy­ ło się cośnowego. Brakuje szerszego tła, tak zwanej news analysis23, pogłębio­

nychkomentarzy - tego wszystkiego, co ze slow newsa mawycisnąćjego esencję ipozwalaodbiorcom zdać sobiesprawęzjego znaczenia.

22 Slow news (ang.) - w anglosaskim żargonie dziennikarskim jest to wiadomość wyłaniająca się zdługotrwałego procesu, a nie pojedynczego wydarzenia.

23 News analysis (ang.)-dosłownie„analiza wiadomości”, wanglosaskim żargonie dzienni­ karskimjest to ten element informacji,któryprzedstawiajejszersze tło, znaczenie dla całości opisywanych wydarzeń, przyczyny i następstwa.

24 Continuous news coverage (ang.)- dosłownie „ciągłe relacjonowaniewiadomości”, jedna z regułdziałania mediów informacyjnych, polegająca na stałym i częstym aktualizowaniu wiado­ mości;stosują jąglobalne telewizje informacyjne CNN,BBCWorld, Al-Jazeera,Euronews ilicz­

nerozgłośnie radiowe, np.:BBC 5 Live, Inforadio (niem.),TokFM (poi.).

Takie podejście wynika znatłoku informacji napływających z każdego zakąt­

ka świata. Bez newsów trudno wyobrazićsobie współczesne media, zwłaszcza opierającesięnazasadziecontinuousnews coverage24; ta, posunięta do przesady i niekontrolowanaprzez doświadczonych wydawców, możejednak przysłonić ogólną skalę ważności wiadomości, na której nie zawsze to, co najświeższe, jest napierwszym miejscu.

Kolejnasprawa to kwestia warsztatu.Mianowicie: fastnews jest łatwiejszyod slow newsa. Żeby opowiedzieć o strzelaninie, w której za rogiem zginął policjant, nietrzebawiele. Żeby opowiedzieć, jakie konsekwencje dlapolskich producen­

tów żywności będzie miała konieczność stosowania unijnego systemu bezpie­

(13)

Polskie media wkampaniiprzed- i poreferendalnej 139

czeństważywności HACCP25, trzeba przynajmniej przeczytać kilkaartykułów w fachowej prasie, porozmawiać z przedsiębiorcamii urzędnikami zajmującymi się kontrolą sanitarną, posłuchać doradców zajmujących się tym problemem, wreszcie zadać sobiepytanie:oco w tymwszystkim chodzi?To wymagaczasu iwiedzy.

a HACCP(ang. hazard analysis and critical controlpoints) - systemanalizy ryzyka ikrytycz­ nych punktówkontroli,przyjętyjako podstawa unijnego systemu bezpieczeństwa żywności, w Pol­ sce wymóg jego wdrażania mają wszystkie zakłady przetwórstwa ihandlu żywnością,począwszy od2004roku.

Na przykład MonikaOlejnik (RadioZet),Jacek Żakowski („Polityka”), JaninaParadowska („Polityka”), Kamil Durczok(TVP), Jolanta Pieńkowska(TVP), Tomasz Lis (TVN), Katarzyna Kolenda-Zaleska (TVN 24), Andrzej Morozowski (TVN 24).

Żeby zdobyć wiedzę i doświadczenie, pozwalające swobodniei atrakcyjnie o takichrzeczach mówić, potrzebnajest w redakcji zgoda, by nadtym porządnie popracować. Z praktyki wynika, że odpowiedzią wydawców i redaktorów na­ czelnych jest często brakśrodków, a przecieżwkońcu itak strzelanina lepiej się

„sprzedaje” naantenieczy łamachprasowych.

Jednym z ostatnichprzykładów pokazujących,jak media podchodzą doinfor­ macji europejskiej,była wojna w Iraku. To był/ort news,i to pierwszej kategorii.

Postawieniego na pierwszym miejscu dziennikówniemogło dziwić.Ale zasta­

nawiającejest, z jakniesłychanądysproporcjąsił, środków iczasu bądź objętości nakorzyść wiadomości wojennychmieliśmy doczynienia. Integracjaeuropejska zostałazepchnięta na zupełny margines, mimo że trwały jakieś procesy, biegły terminy, postępowało wykuwanie unijnej konstytucji,formowało się „twarde ją­ dro” Unii wpolityceobronnej itp. Wiadomości jednak wypełniała wojnaw Iraku, wojna na górze i aferaRywina. Dopiero zbliżanie się referendum i podpisanie Traktatu Akcesyjnego w Atenach zmieniły ten niekorzystny bilans. W wielu przy­

padkach zmieniły go nawet zbyt drastycznie: niemal wszystkie informacje mu- siały mieć jakąś unijnąkonotację, czasem na przekór rzeczywistości.

Trudna sytuacja w mediach maw kontekście informacjieuropejskiej jeszcze jeden wymiar. Z obserwacji sytuacji na rynku wynika bowiem,że wprzypadku powszechnych ostatnio wmediach zwolnień i redukcji zatrudnienia redakcjeznacz­ nie łatwiej pozbywają siędziennikarzy zajmujących sięproblematyką społeczną, międzynarodową czy właśnie europejską niżdziennikarzytzw.politycznych, któ­

rzy częstokroć mają znacznie silniejszą pozycję wredakcji i narynku.

Tylkowyjątkowozdarzasię sytuacja, gdydziennikarz od początku zajmujący się tematykąeuropejską uzyskuje odpowiednio wysoką popularność i pozycję, gwarantującą nie tylko swobodny dostęp do oficjalnych źródeł, ale takżemożli­ wie duży „ciężar gatunkowy” przekazywanych informacji. Z reguły status

„gwiazd” mają wPolscedziennikarzespecjalizującysię w krajowejpolityce, epi­ zodycznie jedyniezajmującysię sprawami integracji europejskiej26.

Należyzauważyć, żew krajach członkowskich Unii Europejskiej sprawy wspól­ notowe również nieciesząsię zbyt dużymzainteresowaniem najbardziej popular­ nychmediów. Na zachodnioeuropejskim rynku istnieje jednak spora liczba publi­

(14)

140 MarekŚwierczyński

kacji fachowych, umożliwiających zainteresowanymdostępdo informacji euro­

pejskiej na najwyższym poziomie. KwestiaposzerzeniaUniiw przyszłym roku o 10nowych krajów, istotna zarównoz punktu widzenia państw przystępujących do jej struktur, jak i z punktu widzenia krajów członkowskich, wydaje się nie zyskiwać należnego zainteresowaniamediów państw unijnych, chociaż jest to prawdopodobnie największe i najważniejsze poszerzenieUnii, którego implikacje naturyekonomicznej i politycznej będą dalekowykraczać poza dotychczasowe, i jest to z pewnością najważniejszyproces trwający w ostatnichlatach wEuropie.

Zawarte w tekście poglądynie powinny być traktowanejako opinia BBC,lecz osobistypunkt widzenia autora.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Two small but relatively deep niches were cut into the western wall; they were set at walking level, fronted with a low parapet wall that turned into a bench further south..

(c) Schematics of a standard Hanbury Brown and Twiss setup, where the light is split on a beam splitter allowing intensity correlation measurements within time intervals shorter

Analiza modyfi kacji dokonanych mocą Traktatu lizbońskiego w sposób oczywisty przekracza ramy tej pracy, dlatego też nacisk zostanie poło- żony tutaj jedynie na zmiany

6 projektu stanowi, iż „w zakresie wynikającym z ustawowego ograniczenia wolności podejmowania i wykonywania zawodu zaufania ograniczenia wolności podejmowania i wykonywania

Pamiętaj, że cele określone zgodnie z metodologią SMART powinny być: jednoznaczne, mierzalne, akceptowalne,. realistyczne i określone

W efekcie korzystanie z map cyfrowych znacznie przyspiesza i u³atwia proces przygoto- wania planu zagospodarowania. Obecnie plany w wiêkszoœci przypadków sporz¹dza siê z

W scenariuszu wizjonerskim Polska, ju˝ nawet jako kraj cz∏onkowski Unii Europejskiej, przez pewien czas dalej borykaç si´ b´dzie z problemami sektora nauki; problemy te b´dà

Niezale˝nie jednak od tego, jak si´ b´dà kszta∏towa∏y proporcje mi´dzy dop∏atami bezpoÊred- nimi otrzymywanymi przez polskich rolników i rolników innych