• Nie Znaleziono Wyników

Dziś i Jutro : katolicki tygodnik społeczny, 1946.04.07 nr 14

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Dziś i Jutro : katolicki tygodnik społeczny, 1946.04.07 nr 14"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

R o k I I W a rs za w a , 7 k w ie tn ia 1946 r. www*» q 0 ^ 5 0 0 Kr. 14 (2 0 )

Witold Bieńkowski

Z f l r o i i f f M ^ & Ę j Ę j o l u c y g M w a i r e s ć

„P olska znajdzie w sw ym gorą­

cym a chrześcijańskim p a trio tyzm ie pogodzenie zdrow ej re w o lu c y jn e j

treści czasu z w ia rą lu d u “ .

(K a rd y n a ł A ugust Hlond, Prym as P o ls k i).

K a to lic k i ruch społeczny na zachodzie E uro p y znalazł po w o jn ie swój w yraz w organizacjach politycznych, w alczą­

cych o nową, przeobrażaną rze czyw i­

stość społeczną. Specjalnie w y b itn e zna­

czenie osiągnęły k a to lic k ie pa rtie p o li­

tyczne we F ra n c ji i w B e lg ii, p rzy jm u ją c współodpowiedzialność, lu b naw et się­

gając po pełną odpowiedzialność (B e l­

gia) p o lityczn ą w rządzeniu odnośnymi państw am i.

In te re su ją cy jest stosunek przeciętnego (w sensie zaangażowania w społecznej p ra cy k a to lic k ie j) k a to lik a w Polsce do w y b itn y c h osiągnięć p o lityczn ych k a to ­ lik ó w w w ym ie n io n ych krajach.

Przede w s z y s tk im ' należy podkreślić zn iko m y stopień znajomości obecnej rze­

czywistości społecznej w e F ra n c ji i w B e lg ii. W iadomości o ta k im lu b in n ym u k ła d a n iu się stosunków politycznych w ty c h kra ja c h są czerpane z k ró tk ic h p ra ­ sowych k o m u n ik a tó w , np. o p e rtra k ta ­ cjach i kom prom isach p o lityczn ych k a to ­ lik ó w z socjalistam i czy kom u n ista m i we F ra n c ji, lu b o upadku rządu w B elgii, spowodowanym bumów ieniein zaufania przez chrześcijańską „p a rtię polityczną.

Owa czynna polityczna obecność k a to ­ lik ó w na Zachodzie je st przyjm ow ana u nas, ja ko pewnego rodzaju w łasny suk­

ces i własne osiągnięcie. W w ie lu w y ­ padkach sukcesy polityczne k a to lik ó w fra n cu skich czy b e lg ijs k ic h są tra k to w a ­ ne, ja ko wystarczająca podstawa do stw ierdzenia, że nadchodzi era panowa­

n ia ka to licyzm u w świecie.

Są w Polsce i tacy k a to licy, k tó rz y pod hasłem „cudze chw alicie — swego nie znacie“ nie są skło n n i do w y o lb rz y m ia ­ n ia osiągnięć ka to licyzm u zachodnio­

europejskiego, uważając że katolicyzm w Polsce m a większe m ożliwości, gdyż je st w yznaw any przez ogrom ną w ię k ­ szość narodu polskiego. C i ostatni mają może rację, je ś li nie zdradzają chęci do uproszczonego politycznego m yślenia, wyrażającego się fo b ią do ty c h ruchów i organizacji społeczno-politycznych, k tó ­ re z d o k try n y m arksow skiej czerpią ide­

ologiczne uzasadnienie swej działalności.

Można z całą pewnością stw ierdzić, że ta k p o z y ty w n y ja k i sceptyczny stosunek do k a to lic k ic h ruchów zachodnio - europejskich jest norm ow any u nas pe w n ym i w yobrażeniam i p o lity c z n y ­ m i, kszta łto w a n ym i na niechęci do obecnej rzeczywistości politycznej w Polsce. T akie pow ierzchowne podejście do poważnego zagadnienia w ytw a rza specyficzny ty p myślenia, tolerującego na p rz y k ła d kom prom isy polityczne k a ­ to lik ó w francuskich z p a rtia m i m arksis­

to w s k im i — a ustawiającego się w y ­ raźnie niechętnie w stosunku do p rz y ­ ję cia ewent. w spółodpowiedzialności k a ­ to lik ó w z m arksistam i za n o w y porządek społeczny w Polsce.

G dyby móc przyjąć, — absurdalnie zresztą, je ś li idzie o nasze stosunki — że da się oddzielić polityczną ocenę zjaw isk od głębszej socjologicznej ich oceny, trze ­ ba by stw ierdzić, że re fo rm y społeczne w Polsce i w świecie nie m ają poważnych p rze ciw n ikó w . I ja k nonsensem b yło b y m iiiem ać, że je st m o ż liw y p o w ró t do feo- dalnych urządzeń społecznych — ta k do te j samej k a te g o rii m niem ań możnaby

zaliczyć w yobrażenia o m ożliw ości pow ­ ro tu do daw nych fo rm , choćby ty lk o przedw ojennych. Z rozum ienie koniecz­

ności re fo rm społecznych ju ż przed -woj­

ną b y ło ogólne. N ie m ilc z e li i ka to licy.

Trzeba powiedzieć w ięcej: k a to lic k ic h dą­

żeń do re fo rm socjalnych nie kszta łto w a ­ ły pojęcia m aterialistyczne. A je ś li ide­

alizm norm m oralnych, złączony nieroz- dzielnie z k a to lic k im pojęciem reform , w y k lu c z a ł możność przeprowadzenia ich m etodam i re w o lu c y jn y m i — nie um niejsza to w niczym wartości, ta k k a ­ to lic k ie j d o k try n y społecznej, ja k i k a ­ tolickiego nakazu moralnego, żądającego przebudow y życia, odrodzenia, reform .

N ie dzisiaj i nie wczoraj, i nie z pobu­

dek czysto politycznych, jest wiadom ym , że istn ie je w yra ź n y antagonizm m iędzy katolicyzm em i marksizm em . Sięga on bardzo głęboko. A terenem starć prze­

ciw nych i w zajem nie obcych św iatopo­

glądów jest ten sam człowiek i to samo społeczeństwo, dyscyplinow ane ta k przez ka to licyzm ja k i przez marksizm .

D la ka to licyzm u groźne są s k u tk i zdy­

scyplinow ania społeczeństwa przez m arksizm . Błędem jest mniemać, że groźną jest sama d o ktryn a . T a k m arksizm , ja k i cały szereg d o k­

try n sprzecznych' z katolicyzm em , uderza w jego zasięg, w p ły w i społeczną ży w o t­

ność ty lk o ï ■'zez s k u tk i osiągnięć, a n i:

przez inność p ra w d i sprzeczność ustaw..

Terenem starć m a rksizm u i k a to lic y z ­ m u je st człow iek i społeczeństwo. I dla- lego dla ka to licyzm u nie są i nie mogą być obojętne osiągnięcia m arksizm u. ; K a ­ to lic k i uniw e rsa lizm ponosi k lę s k i tam, gdzie są odw rotne s k u tk i od k a to lic k ic h założeń ogarniania całości życia człow ie­

ka. W jego wierze i w jego życiu p ra k ­ tycznym .

W ołanie ka to licyzm u o re fo rm y spo­

łeczne bez znalezienia możności ich re a li­

zacji jest ty m momentem, k tó ry do pew ­ nego stopnia zaostrza stosunek k a to lic y z ­ m u do m arksizm u. R e fo rm y są konieczne.

N ie zaprzeczy tem u żaden k a to lik . I nie 0 sam m om ent przeprowadzenia koniecz­

nych re fo rm ka to lic y z m może m ieć „p re ­ tensję“ do m arksizm u. Zadrażnienie trw a 1 rośnie ty lk o z powodu jakości dokony­

wanych przez m arksizm re fo rm i z p o w o . du m etody ich przeprowadzania.

Podreślić trzeba, i to nie po raz p ie rw ­ szy, że nie przypadek rządzi światem.

W ie lk ic h re w o lu c ji nie można nazwać w ym ysłem diabła, wywracającego sza­

tańsko porządek w świecie. N ie można rów nież powiedzieć, że ludzie są ź li lub głupi, je ś li dają się porwać prądom rew o­

lu c y jn y m . Moralność ka to lic k a ani nie pochwala żadnej re w o lu c ji, ani nie popie­

ra żadnych metod re w o lu cyjn ych . M in ę ły czasy wypaczonych, chorych i złych p ra k ­ ty k in k w iz y c y jn y c h . M in ę ły czasy to rtu r i stosów. M in ę ły rów nież czasy fa n a tyz­

mu, uspraw iedliw iającego dopuszczalność w szelkich metod, b y le b y p ro w a d ziły do celu. K a to lic y nie raz i nie sto razy po­

p e łn ia li błędy notowane przez historię epok. O dchodzili od w yn ik a ją c y c h z p ra w d w ia ry zasad m oralnych. Poza w ła sn ym i p o p ie ra li i obce rew olucje.

W ydaje się, że n a jła tw ie j i jednocześ­

nie n a jtru d n ie j jest określić sens g w a ł­

tow nych, re w o lu c y jn y c h przem ian je ­ dnym słowem: — życie. P rzychodzi sło­

wo inne; — konieczność. Konieczność obalenia zastygłych i skostniałych form , gdy nie ma nadziei na możność dokona­

nia re fo rm drogą persw azji i tłomacze- nia ‘koniez/.ności odrodzenia moralnego.

T u nie chodzi o teorię, w yklu czyć należy planow ą akcję rew olucyjną, sankcjono­

waną dow olnie in te rp re to w a n y m i zasa­

dam i m o ra ln ym i.

W ydaje się, że całe zagadnienie spro­

wadzić należy do ustosunkowania się do zeszłego i historycznie nieodwracalnego fa k tu re w o lu c y jn y c h przemian. Z k a to ­ lickiego p u n k tu w idzenia można potępić re w o lu cjo n istó w — re w o lu cję trzeba p rzyjąć ja ko fa kt.

O ileż ła tw ie j jest oceniać zjaw iska podług k ry te rió w i .wyobrażeń p o lity c z ­ nych. Ludzie p o tra fią analizować i oce­

niać bezbłędnie ty lk o to, co ju ż było i m inęło. In n y jest stosunek do h is to rii zakończonych epok, niż do h is to rii żywej, tw orzonej, stającej się. W te j ostatniej d o m in u ją względy, któ re można nazwać ko m p lik a c ja m i p o lityczn ym i.

Jeśli przyjąć, że re w o lu cja polityczna w Polsce jest faktem m in io n ym i doko­

nanym i je ś li stw ierdzić, że żyje m y w okresie trw a ją c e j i ’ dokonyw ującej • się re w o lu c ji socjalnej — zrozum iałe są wszelkie opory ta k ze strony k a to lik ó w do m arksistów , ja k i odw rotnie. Proces niezakończony nie da się podkreślić.

I nie można zsumować w y n ik ó w osią­

gnięć.

A n i re w o lu c ji socjalnej, ani p o lity iz t.tj nie rozpoczęli w Polsce i nie prowadzą k a to licy. Jest ona domeną w p ły w ó w m arksistów . K o n to re w o lu c y jn y c h sił Społecznych w Polsce zapisuje po stronie re w o lu cjo n istó w wszystkich, oprócz św ia­

domie zrzeszonych p rzy k a to lic k ie j dok­

try n ie społecznej, k a to lik ó w . Zupełnie odw rotnie, niż dzieje się w n ie któ rych k ra ja ch zachodniej Europy. K a to lic y w Polsce nie posiadają przedstaw icielstw a politycznego, k tó re b y mogło sięgnąć po w spółudział w sensie bardzo poważnym (F ra n cja ), lu b decydującym (B elgia) w kszta łto w a n iu procesu re w o lu cyjn ych przem ian.

M ó w i się u nas — Rosja. M ó w i się — w a ru n k i nienorm alne. M ó w i się — d y k ­ ta tu ra i M in iste rstw o Bezpieczeństwa.

W iele się m ó w i i w iele się b uduje na plotce ulicznej i k a w ia rn ia n e j.

To są właśnie owe... k o m p lik a c je po­

lity c z n e “ . K o m p lik a c je niepoważne.

Są i inne. Poważne. Przyznać bowiem trzeba rację ty m ka to lik o m , k tó rz y opie­

ra ją swoje w yobrażenia o w ła ściw ym u- kładzie sił społecznych na tym , że prze­

cież przeogromna część P olaków to k a ­ to lic y . Racja oczywista. Racja, k tó re j nie zaprzeczy żaden m arksista. I je ś li w ty m w yp a d ku m ożnaby nadać spo­

łeczny i re a ln y sens te j ra c ji to t y l ­ ko tym , że udział decydujący w kształ­

tujących się przem ianach re w o lu c y jn y c h w Polsce mogą mieć i p o w in n i mieć k a ­ to lic y stojący w yra źn ie i niezachwianie na gruncie konieczności re fo rm społecz­

nych.

N ie tr a fi do niczyjego p rz y tu la n ia na­

rzekanie o złej jakości dokonyw anych reform . N ikogo nie przekonają te o re ty­

czne w y w o d y o zbawczej r o li społecznej d o k try n y k a to lic k ie j ta k długo — ja k długo k a to lic y będą tk w ić psychicznie w k lim a cie tymczasowości.

Można liczyć na wojnę. Można sta­

w iać na C h u rch illa . Czemu nie? W olno to czynić każdemu, k to w b ra ku re a li­

zmu politycznego stawia na k o m p lik a ­ cje. N ie te odległe. N ie te a la Kanada, l r b marzec, czerwiec. Do K anady po­

jadą najnieszczęśliwsi z nieszczęśliwych,

a za marcowe, lu b czerwcowe te rm in y w ojenne można zapłacić klęską.

I może dosyć p o lity k i. T ej z k a w ia r- niano - m aglow ych rozm ówek, lu b z w e ­ getującego , jeszcze, lecz kostniejącego b u rżu jstw a myślowego w yn ika ją cych .

Z drow a re w o lu c y jn a treść czasu. To przecież tem at. To w yzw olenie narasta­

jących od w ie lu la t — la t odkryw czych osiągnięć cyw iliz a c y jn y c h , la t maszyny parow ej i elektryczności — żądań lu d z­

k ic h w a ru n k ó w życia przez se tki i m i­

lio n y krzyw dzonych. To k rz y k p ro le ta ­ ria tu , to głos nędzy ta k strasznej, że żad­

na pomoc społeczna, żaden „c a rita s “ na­

lepek sklepowych i k w itk ó w na ja łm u ­ żnę rozwiązać nie są w stanie. W ięcej:—

to upodlona godność ludzka domagają­

ca się spraw iedliw ości. To praw o czło­

w ieka do życia. To praw o dzieci do nau­

k i. To praw o starców do spokojnej śm ier­

ci. To praw o m atek do łez radości, a nie do k rw a w y c h łez rozpaczy.

R ew olucja przem ian socjalnych żąda obecności k a to lik ó w . W interesie dobra społecznego, a przede w szystkim dobra moralnego tych w szystkich, k tó rz y z w y ­ znania są k a to lik a m i, a z narodowości

P olakam i. R e w o lu cyjn y duch czasu t y l­

ko w Polsce nie ma zdecydowanego przedstaw icielstw a katolickiego. T k w i ono w atmosferze fo b ii, w k u lcie „k o m ­ p lik a c ji p o lity c z n y c h “ . In te re sy głod­

nych reprezentują ,w okresie re w o lu c y j­

nych przem ian światopoglądowo obcy.

R e w o lu cyjn y m aksym alizm przem ian społecznych je st reprezentow any przez marksizm . A przecież część tych prze­

m ian, m om ent pokonania „m artw ego p u n k tu “ leżą w interesach po k a to lic k u rozum ianej konieczności re fo rm * ).

Zdrow a re w o lu cyjn a treść ’ czasu nie p o kryw a się z żadnym m aksym alizm em re w o lu c y jn y c h osiągnięć politycznych. Te są zawsze przejaskraw ione. Id ą one po lin ii żądań krańcow ych. W osiągnięciach re w o lu c y jn y c h nie ty lk o re a liz u ją się m aksym alne polityczne założenia re fo r­

matorskie, ale w y z w a la ją się także niskie in s ty n k ty ludzkie. Opanować je — to skończyć proces re w o lu c y jn y . Nadać nie ty lk o k s z ta łt pra w n y, ale z. psychiką spo­

łeczną związać now y ład — to wejść na nową ustabilizow aną drogę ew olucyjnego postępu.

R ew olucja to. p u n k t zw rotny. To po­

konanie skostnienia i strupieszałości, to unicestw ienie zakłamania, polegającego na dopasowyw aniu żyw ych zasad do m a rtw o ty przestarzałych form .

R ew olucja to w yzw olenie sił ra d y k a l­

nych, żądających przebudow y i zm iany stosunków społecznych.

Cóż można powiedzieć o ra d yka liźm ie ka to lickim ? Zwłaszcza wówczas, gdy w poważnym podejściu do zagadnienia w y ­ klucza się jakieś k a to lic k ie p olityczno- ra d yka ln e założenia program owe i potę­

pia się nieuczciwe dopasowywanie zasad ka to lic k ic h do tych założeń.

* ) N ie zrozum iał m nie ks. P iw o w a r­

czyk, gdy o ty m temacie w jednym z po­

przednich a rty k u łó w pisałem. N ie o poszczególne zdania tu chodzi i nie o po‘- d e jrz liw e w y p a try w a n ie ewent. błędów.

Pisałem i powtarzać to będę w ie lo k ro t­

nie, że ty lk o uchw ycenie przez k a to li­

ków należnej im ro li w dobie re w o lu c ji społecznej może zapewnić k a to lik o m udział w walce c . . i ł 1'. . : 'ć społecz­

ną -i zv.. o.

(2)

Str. 2 D Z I Ś I J U T R O N r. 14 (2Ó)

R a d yka lizm k a to lic k i w y n ik a ć może i p o w in ie n z poró w n a n ia p r a k ty k i „ż y c ia k a to lic k ie g o “ z zasadami, m a ją c y m i to życie norm ow ać. R a d y k a liz m k a to lic k i je s t i m u si być u m ia rk o w a n y . R a d yka ­ liz m k a to lic k i n ie stanie do lic y ta c ji z żadnym in n y m . Ogranicza bow iem i po­

s k ra m ia in s ty n k ty lu d zkie , nie zna n ie ­ n a w iś c i i odw etu. P rz e lic y tu je go ka ż­

d y ra d y k a liz m , któ re g o ro z w o ju n ie ha ­ m u ją n o rm y etyczne.

I dlatego zdrow a re w o lu c y jn a treść czasu dotyczy konieczności s p ra w ie d liw e ­ go rozw iązania na ro słych k rz y w d i f a ł­

szyw ych lu b przestarzałych n o rm spo­

łecznych, w y k lu c z a z m etod re w o lu c y j­

n y c h to w szystko, co u s iłu je budować na odwecie, nienaw iści, lu b rozpętaniu, n ie ­

opanowanych w żądaniach in s ty n k tó w lu d zkich .

O zdrow ą re w o lu c y jn ą treść czasu k a ­ to lik w in ie n w alczyć. O bow iązuje go je ­ dnak, ja k o w a ru n e k w zięcia u d z ia łu w walce, uznanie i p rz y ję c ie 1 te j re w o lu c y j­

n e j tre ści czasu. N ie negacja i w alka, lecz p o z y ty w n y re w iz jo n iz m i tw ó rczy w kła d .

K a to lik w Polsce jeszcze długo będzie się p rz y g lą d a ł zachodnio - europejskim k a to lic k im organizacjom społecznym i p o lity c z n y m . D łu g o nie będzie ich ro ­ zu m ia ł i w ła ściw ie oceniał.

Stać go może na ocenę p o lityczn ą z p u n k tu w id ze n ia interesów „w łasnego

p o d w ó rk a “ — n ie stać na zrozum ienie treści. K ażdą treść k a to lic k ą trzeba bo ­ w ie m przeżyć. Przede w szystkim oso­

biście, . a potem społecznie. A nie m ie li­

śm y przecież n a w e t im ita c ji fra n c u s k ic h J. O. C., J. A. C „ J. M . C. Nasze chrze­

ścijańskie g ru p y p o lityczn e i zawodowe k s z ta łto w a ły się. na n a zb yt anem icznych wzorach. T e o rii k a to lic k ie j nie b ra k ło nam n ig d y, treść k a to lic k a realizow ana w życiu daw ała w y n ik i ta k odosobnione, że w y ra s ta ły one do znaczenia om al he­

roicznych. N ie w y tw o rz y liś m y ty p u k a ­ to lik a i k a to lic k ie g o s ty lu życia.

Przed n a m i wszystko. P u n k t z w ro tn y m am y ju ż poza sobą.

W itold Bieńkowski.

Kazimierz Kożniewski

francuskiego bilansu

G d y w ieczorem 17 czerwca 1940 ro k u ra d io doniosło, iż n o w y p re m ie r F ra n c ji p o p ro sił H itle ra c w a ru n k i zawieszenia b ro n i, w śród zeb’ any.:h pod głośnikiem w C oetąuidan po lskich żo łn ie rzy padło zasadnicze p y ta n ie . — „Jesteśm y-ż świad k a m i V w ie k u Rzymu, czy też X V I I I wip.nu Rzeczypospolitej? Ś w ia d ka m i k lę ­ ski czy kryzysu?

T a k pytano w końcu pierwszego ro k u d ru g ie j w o jn y e uropejskiej. W bezmała ro k po je j zakoń.-zeniu, a przeszło p ó ł­

to ra po w y z w o le n iu F ra n c ji — godzi się podiąć próbę odpowiedzi. P róbę ty lk o — gdyż w istocie jesteśm y dopiero u po­

czą tku zm ian ideologicznych i psychicz­

n ych k o n ty n e n tu ‘-uropejskiego, k tó re mo że n a jd o k ła d n ie j u w id a c z n ia ją się dziś w łośnię w e F r a n c ji J a k p o w ik ła n y gąszcz p ro b le m ó w p o lity c z n y c h F ra n c ji czasu w o jn y — b y ł ja s k ra w ie j n arysow a­

n y m obrazem zagadnień i zagadek całej E u ro p y -— ta k i teraz procesy F ra n c ji mo żna zgrubsza p rz y jm o w a ć za reprezenta­

ty w n e d la całego k o n ty n e n tu europejs- . kiego, z pod któ re g o tu określenia w y łą ­

czyć je d n a k należy zarów no W ie lk ą B r y ­ tanię, ja k i Z w ią ze k Radziecki.

-.-.S W O IS T A „W IE L K O Ś Ć “ TRZECIEJ R E P U B L IK I.

B ardzo zabaw nym je s t czytać w yw o d y M a u ro is w jego n ie fo rtu n n e j książce

„T ra g e d ie en F rance“ o r o li m etres p re ­ m ie ró w D a la d ie r‘a i R eynaud‘a w p e ry ­ p e tiach p a m iętnej w iosny. B ardzo a tra k ­ c y jn y m zajęciem je s t doszukiw anie się przyczyn w ydarzeń z p ie rw s z e j. p o ło w y ro k u 1940 l i ty lk o w polityczn o-p e rso n a l­

n ych m achinacjach czołow ych . a kto ró w s c h y łk u T rzeciej R e p u b lik i — w istocie je d n a k o ty c h sm u tn ych fa k ta c h nie za­

d e c y d o w a ły t y lk o , p o lityczn e m a c h lo jk i posłów z le w ic y czy. p ra w icy. G ra p o li­

tyczna — zła czy dob ra — w państw ie suw e re n n ym u p ra w ia n a je s t przez, osob­

n ik ó w , k tó rz y z n a ro d u w y ro ś li. I rzecz sm utna ale p ra w d z iw a — n ie koniecznie są on i n a jb a rd z ie j m ą d ry m i, u czciw ym i czy p rz e w id u ją c y m i czło n ka m i swego n a ro d u ; częściej raczej przeciętnym i. Ich re a kcje są naogół w n ie w ie lk im stopniu re z u lta te m rz e te ln y c h k o m b in a c ji ro z u ­ m ow ych, lecz psych iczn ym i o b ja w a m i na- s tro jó w i przekonań szerokich mas. Przy-, czyn postępowania fra n c u s k ic h p o lity ­ k ó w doszukiw ać się należy w na stro ­ ja c h n u rtu ją c y c h ten naród w ta m ty c h czasach.

„F ra n c ja zginęła przez swą w ie lko ść“

— tą paradoksalną opinię w y g ło s ił w e- w a k u a c y jn y m rozgardiaszu francuskiego

„cze rw ca “ , jeden z po lskich żołnierzy, w c y w ilu m ło d y uczony fiz y k , asystent P a­

ry s k ie j Sorbony. R ozum owanie jego — a czko lw ie k w sw ym ostatecznym sfo rm u ­ ło w a n iu posiada w szelkie w a d y niedo­

kładnego paradoksu — b y ło n ie w ą tp liw ie ciekawe. A d z ię k i sw ej tra fn e j diagnozie fra n c u s k ie j postaw y psychicznej, w a rte pow tórzenia.

Gros narodu francuskiego — ch ło p ­ stw o i mieszczaństwo — osiągnęło przed w o jn ą w y s o k i stooień d o b ro b y tu Szere­

giem re w o lu c ji ciągnących się bez m ała w ie k c a ły — w y w a lc z y ło szerokie p ra w a i p rz y w ile je p o lityczn e dla jednostek ro ­ dzaju męskiego. W ty m stanie rzeczy je d n ostka b y ła na ogół do tego stopnia zadowolona — iż n ie p rz e w id y w a ła ani rozrastania się m ocarstw ow ości Im p e ­ riu m Francuskiego, ani potrzeby zb yt g w a łto w n y c h . zm ian w w e w n ę trzn e j

s tru k tu rz e T rzeciej R e p u b lik i. Podczas, gdy w Trzeciej Rzeszy u s tró j państw o­

wo-społeczny n a ru s z y ł zdrow ą regułę

„złotego śro d ka “ stosunków m ię d zy je d ­ nostką a społeczeństwem w k ie ru n k u za­

sad w yra żo n ych sloganam i „je d n o stka d la społeczeństwa“ i „w szystko d la pań­

stw a“ , to w Trzeciej Reipublice życie m ia ­ ło tendencje ułożenia się w e d łu g w ręcz

przeciw nej re g u ły ; „społeczeństw o dla je d n o s tk i“ , „je d n o s tk a ponad państw em “ , co przepuszczone przez re n tie rsko - m ie ­ szczański f i l t r — dało w rezultacie k w ie - tyzm i syb a rytyzm . Zasada T rzeciej Rze­

szy b y ła zbrodniczą, p ra k ty k a Trzeciej R e p u b lik i okazała się — n ie s te ty — w ręcz samobójczą. N a stro je tego ro d za ju

— rzecz w iadom a — n ie s p rz y ja ją cho- d o w a niu tem peram entów ta k bojow ych, ja k i bezkom prom isow ych. Jeżeli b y e- w o lu c ja psychiczna w szystkich narodów w E uropie szła po l i n i i i w tem pie ro z ­ w o ju ch a ra k te ru narodow ego F ra n cu - cuzów — w o jn a n ie W ybuchła ju ż n ig d y w E u ro p ie P oprostu n ik o m u nie chciało b y się w alczyć. T a k ja k nie c h c ia ło :. się' w alczyć Francuzom . N arody b y ły b y w te d y może zbiorem ła tw y c h k a n d yd a tó w na Q u islin g ó w czy Pe­

ta in ó w , ale równocześnie nie doszłoby do u ja w n ie n ia się ..tych skłonności w ; ta k drastycznej formie... Swe p o lityczn e u jś ­ cie znalazły b y one w rozsądnych ra ­ m ach m iędzynarodow ego kom prom isu.

Taka postawa psychiczna — ro z p a try ­ w ana \y o d e rw a n iu od k o n k re tn e j rze­

czyw istości społecznej, narodow ej i m o ­ ra ln e j; oceniana a p r io r i — n ie w ą tp li­

w ie je s t zdolna pobudzać zazdrosne ma­

rzenia nieszczęsnych o fia r wszelakiego rodzaju p ó ł — czy pełnych to ta lizm ó w , ale też. ciągle jeszcze n ie może być zale­

caną do naśladowania. Z b y t w ie lk im pa­

radoksem je s t nadanie je j w y s o k ie j ra n ­ gi „w ie lk o ś c i“ , gdy w istocie z rz e c z y w i­

stą w ie lko ścią ducha .czy u m ysłu , z rze­

c zyw istym heroizm em m o ra ln y m czy in te le k tu a ln y m n ie w ie le m a ona w spól­

nego. Raczej przeciw nie. Postawa psy­

chiczna F rancuzów A D 1940 — je st po­

stawą do k tó re j pocichu m ożem y n aw et i wzdychać, ale na k tó rą pozw olić sobie n ie w olno, gdyż w. m om encie k lę s k i o b u ­ rza ona swą d epraw ującą bezsiłą.

T aka w łaśnie, w świecie jeszcze osa­

m otniona, zawczesna, paradoksalnie ja ko

„w ie lk o ś ć “ sklasyfikow ana, postawa psy­

chiczna tego na ro d u — zgu b iła Francję.

K IE R U N E K W Y JŚC IA .

konaniach na ro d u francuskiego, k tó re d o ko n a ły się m iędzy 18 czerwca 1940 r o ­ k u , a 20 p a źd ziern ika 1945 r.

Poza m orderczym m ło te m h itle ro w ­ skim , pragnącym u k u ć z Francuzów t y l ­ k o bezw olne k ó łk a w poruszanej przez siebie m aszynie „e u ro p e js k ie j w spólno­

t y “ — jeszcze inne elem enty z ło ż y ły się na pow stanie im p u ls ó w zm ian w pog lą ­ dach n a ro d u francuskiego. B y ły n im i zdrada własnego rządu z L a v a le m na czele, niezdarna „d o u b le je u “ g ru p y Pe- ta in ‘a, postawa k a to lik a de G a u łla i k r a ­ jo w a a kcja ru c h u oporu, k tó r y w y ró s ł na nieoczekiw anej d la dotychczasowej m entalności przeciętnego Francuza ko a ­ lic ji: ko m u n istó w , so cja listó w i k a to li­

kó w . S kła d tego „ tr u m w ir a tu “ n ie po­

w in ie n być je d n a k d la uważnego obser­

w a to ra życia um ysłow ego F ra n c ji przed­

w o je n n e j z b y t re w e la c y jn y , .

P ozbaw iony w. osiem dziesiątych łatach ubiegłego stulecia o p ie k i państw a, a n a ­ w e t przez państw o zw alczany — k a to ­ lic y z m fra n c u s k i m usiał, b y nie zginąć, podjąć ofenzyw ę in te le k tu a ln ą i id e o lo ­ giczną. W o ln y od la ickie g o państw a — m u s ia ł stać się od niego społecznie żyw -

c ji czołowe m iejsce w k ie ro w n ic tw ie pod­

ziemnego ru c h u oporu, opowiadającego się za de G a u lle m i uznającego w nim' przedstaw iciela isto tn ych w olnościow ych a sp ira c ji fra n cu skich .

N ależy teraz o kre ślić jasno różnicę m iędzy s tru k tu rą francuskiego ru c h u o- p o ru t. zw. „F ro n t N a tio n a l“ —■ ja k o or­

g a n izacji le w ic y , czy „ F ro n t de L ib e ra ­ tio n N a tio n a l“ — g ru p u ją c e j grona ka to ­ lic k ie , czy też od ro k u 1943 ju ż scałko- w anej je d n o lite j o rg a n iza cji ,,F F I“ (F o r­

ces Française In té rie u r) — a organiza­

c ja m i k o n s p ira c y jn y m i u nas. We F ra n ­ c ji ru c h k o n s p ira c y jn y ty lk o i w yłą czn ie skła d a ł się z o rg a n iza cji początkow o ideo- w o -p o lityczn ych , a później z elem entu ludzkiego, re k ru tu ją c e g o się z ty c h orga­

n iz a c ji. Zaw odow ych o fic e ró w w fra n ­ cuskim ru c h u oporu b y ło bardzó n ie w ie lu . R uch ten n ig d y nie p rz y ­ b ra ł fo rm o fic ja ln y c h , po dziś u w i­

dacznia się drastycznie w ig n o ro w a n iu w y ro k ó w sądów podziem nych — ja k o w y ro k ó w n ie fo rm a ln y c h — przez dzisie j­

sze ja w n e sądy francuskie. Francuski- ru c h oporu c a ły czas tw o rz y ł się od do­

łu , ja k o społeczna potrzeba, a n ie od gó­

ry , ja k o w y ra z dążeń państwa. F ra n cu zi opo ru u z n a w a li „L o n d y n “ ty lk o ja k o ja w ­ nego w y ra z ic ie la ich dezyderatów na te ­ renie m iędzynarodow ym , n ie zaś za prze­

łożony cz y n n ik nadrzędnych o rganizaeyj k ra jo w y c h . U nas b y ło inaczej. Z je ­ dnej s tro n y s tw o rz y ły -się s a m o i’ u tn c ru c h y p o lity c z n o - ideowe, z d ru g ie j rząd p o ls k i zbudow ał „o d g ó ry “ organizacje w o js k o w ą i p o lityczn ą, m ające zachować ciągłość, p aństw ow ej władzy.. Te dw a n u r ty zeszły się w mom encie podporząd­

kow ania się zn a ko m ite j w iększości ideo­

w y c h oi’g a n izacji je d yn em u m ilita rn e m u i p o lityczn e m u k ie ro w n ic tw u . M ia ło to swe , duże. plusy, ale m ia ło i m in u sy. D o tych. .ostatnich należało w y tw o rz e n ie się specyficznej podziem nej b iu ro k ra c ji, .ta k c y w iln e j, ja k w o js k o w e j. H is to ria , ko n ­ s p ira c ji p o ls k ie j u ja w n i kiedyś, duże w a lk i toczone m iędzy tą w łaśnie b iu ro ­ k ra c ją kie ro w n ic z ą — a org a n iza cja m i id e o w ym i, o d g ry w a ją c y m i ro lę pewnego ro d z a ju leg a ln e j opozycji. O stre spory to c z y ły się zarów no o posunięcia ..polity- szy, a tra k c y jn ie js z y , iĄ tis ją ł zdobyć m a ... . . . ...

sy i in te lig e n c ję — w b rd w państw u. M u - -.-£5Pe’- Jjersoaatae.. W p o ls k ie j s ia ł te d y d o kładnie w yczuć b ra ki, b łę d y - ^ ^ ^ r ^ f e t p i ^ . i j a w ^ p ^ . p o m ^ o l s ^

może nigdzie w ięcej nie obserwowane.

Gdzie in d z ie j b y ła ko n sp ira cja , w e d łu g je j w sze lkich re g u ł tra d y c y jn y c h i. k o n ­ w encjonalnych,' oparta o elem ent ideo­

w y, nader podobna do naszych, ko n s p i­

r a c ji sprzed ta m te j w o jn y. U nas in a ­ czej. Państw o z ca łym balastem i p e łn ią życia politycznego opuściło, się n ie ja k o parę sto p n i w dół, lecz nie. w ie le , stra c iło ze swego cha ra kte ru . Pozostało, .organi­

zacją państw ow ą, z w s z e lk im i w a d a m i I zaletam i tego ro d za ju in s ty tu c ji. A w ię c i zachowało tą przepaść, ja k o zawszę, z n ie u n ik n io n ą regułą,, .w ytw a rza . się m ię ­ dzy organizacją państw ow ą ja k o taką, a społeczeństwem ta k niezorganizow a-

N ie w ie le po m o g ły k u n k ta to rs k ie za­

biegi fra n cu skich k o lla b o ra c jo n is tó w . N a ro d o w i fra n cu skie m u n ie zostało osz­

czędzone w yp ró b o w a n ie na w łasnej skó­

rze zasad zgoła odm iennych od p ra k ty k o ­ w anych przezeń do tragicznego czerwca.

C zte ry pełne la ta rządzącą we F ra n c ji reg u łą społeczną b y ło — „w szystko dla państw a“ i to w dod a tku — państw a ob­

cego, wrogiego. Doznawszy ta k ro z le ­ g łe j s k a li u s tro jó w — m u s ia ł naród fr a n ­ cuski w yciągnąć odpow iednie w n io s k i; z je d n ej s tro n y idące w k ie ru n k u ab so lut­

nej neg a cji d o tk liw ie odczutego systemu rządów to ta ln y c h , z d ru g ie j — w k ie ru n ­ k u re zy g n a c ji ze sw o je j przedwczesnej określonej pow yżej, „w ie lk o ś c i“ . D o ­ k ła d n y re z u lta t ty c h w o je n n ych re ­ k o le k c ji u w id o c z n iły ostatnie w y b o ry . C y fro w y w y n ik głosowania zestaw iony z p ro g ra m a m i zw ycię skich Q ń rtii — dać 'może pew ien obraz tych zmian w : prze-

i p o trze b y —- n a w e t nieuśw iadom ione — własnego narodu, b y n apraw ę lu b za­

dośćuczynienie w ypisać na" sw ych sztan­

darach. W tego ro d z a ju p ra cy m u sia ł fra n c u s k i k a to lic y z m znaleść się — nie roniąc nic ze swej w ia ry — na le w y m s krzyd le ideologicznego wachlarza, so­

c ja lis ta m i ty lk o oddzielony od k o m u n i­

stów. Ś w ia t ca ły zna naogół przebieg w a lk i m iędzy Trzecią R e p u b liką a fr a n ­ cuskim ka to licyzm e m — w a lk i, k tó ra skończyła się w p ra w d zie zw ycięstw em n ie ty lk o samych k a to lik ó w , ale w każ­

dym razie przegraną Trzeciej R e p u b lik i.

W ty m stanie rzeczy czo ło w y u d z ia ł k a ­ to lik ó w fra n c u s k ic h w ru c h u oporu b y ł ró w n ie zro zu m ia ły, ja k u d z ia ł w n im so- c j alistów .

Naczelna ro la w podziem nym ru c h u o- p o ru — wobec n ie w y p e łn ie n ia obow iąz­

k u k ie ro w a n ia przez le g a ln y rząd fra n ­ cuski — pra w e m n a tu ra ln e j, se le kcji m u ­ siała przypaść ty m lu d zio m czy grupom , k tó ry c h oblicze ideologiczne, u ja w n iło się z je d n e j stro n y ja k o dostatecznie a n ty - totalistyczne, z d ru g ie j, w ystarczająco a n ty -in d y w id u a lis ty c z n e . Zadość ty m p ostulatom c zyn iła francuska le w ica złożona z socjalistów i ko m u n is tó w oraz p o lityczn e g ru p y k a to lic k ie . One tedy s ta ły się ośrodkiem k ry s ta liz a c ji pod­

ziemnego ru c h u oporu. Obecność, po­

pularność i dom inująca ro la w ty m ze­

spole k o m u n izm u — szczerze m ów iąc d z iw i mocno w ie lu P olaków . W in n i oni je d n a k pam iętać, iż m y zawsze ocenialiś­

m y i oceniam y ko m u n izm w nierozłączo- n ym zw ią zku z Rosją, na k tó rą skolei pa­

trz y m y przez p ry z m a t naszych w ie k o ­ w y c h h isto ryczn ych i geograficznych pe­

ry p e tii. F ra n cu zi n ie p o trze b u ją m ieć tego ro d za ju uprzedzeń i względów . Bez­

kom prom isow o a n ty h itle ro w s k a b ojo- wość ko m u n is tó w p o z w o liła zapomnieć o p in ii p u b liczn e j o dw uznacznej grze Thoreza, k tó r y we w rze śn iu 1939 ro k u w y je c h a ł z F ra n c ji do R osji i w ra z z w zrastającą d z ię k i zw ycięstw om p o p u ­ larnością R osji S ow ieckiej wśród naro­

dów zachodniej E u ro p y — 'p o z w o liła u- zyskać dla K o m u n istyczn e j P a rtii F ra ń -

n ym ja k zorganizow anym , w, p a rtie czy z w ią z k i ideowe i polityczne. Stąd, w sto­

sunkach p o lskich można m ó w ić z dużym praw dopodobieństw em o z ja w is k u od­

m ie n n e j o p in ii u „g ó r y “ i w „d o ła c h “ ko n s p ira c ji. Z ja w is k u , ostrość któ re g o ła ­ godzona b y ła przez n a b ytą w s k u te k re ­ a k c ji na p rz y c z y n y p ó łto ra w ie czn e j n ie ­ w o li, cechę karności, w ła ściw ą d zisie j­

szemu społeczeństwu. W ró ćm y je d n a k do naszego w łaściw ego te m a tu — po te j p rz y d łu g ie j nieco d yg re sji.

Jeżeli idzie o fra n c u s k i ru c h o poru — to k ie ro w n ic tw o jego o d zw ie rcia d la ło istotne dążenia p o lityczn e i ideowe n u r­

tujące w masach ż o łn ie rzy o rganizacji.

Przede w s zystkim dlatego, iż — w b re w pozorom ru c h y k o n sp ira cyjn e ideowe — (o fic ja ln y c h — w e F ra n c ji n ie b y ło ) są bardziej dem okratyczne w p ra k ty c e swych fo rm organizacyjnych, n iż w ie lo ­ k ro ć p a rtie ja w n ie działające, często m u ­ szące liczyć się z w ie lu pobocznym i w zględam i, n ie w a ż n y m i dla ta jń ie działającej g ru p y. K ie ro w n ic tw a k o n ­ s p ira cyjn e bard zie j zależą od n a stro ­ jó w sw ych członków , gdyż oni to decy­

d u ją o is tn ie n iu organizacji. W ko n sp i­

ra c ji ideow ej ła tw ie j w ysu w a ją się drogą n a tu ra ln e j se le kcji urodzeni p ro w o d y rz y g rup, a c i z w łaściw ości swej n a tu ry są ju ż m e d ia m i kie ro w a n y c h przez siebie ze­

społów. Przez nieustanne s tra ty i is to t­

ne niebezpieczeństwa k o n s p ira c y jn e j w a lk i — ry c h ło na czoło o rg a n iza cji w y ­ su w a li się młodsi' i bardziej zbliżeni do

i

(3)

Itr . W (20) D Z I Ś I J U T R O Str. 3.

mas czło n ko w skich działacze. Ideow o- p o łi tyczna organizacja k o n s p ira c y jn a w ię d n ie nader prędko, je ż e li przestaje odpowiadać p rzekonaniom ja k ic h ś w ię k ­ szych zespołów społecznych. Jest w ięc rzeczą i ry z y k o w n ą i fa łszyw ą p rze p ro ­ w adzanie z b yt drastycznych lin ii po­

d zia łu m iędzy „g ó rą “ a „d o ła m i“ fr a n ­ cuskich ideow ych ru c h ó w k o n s p ira c y j­

nych.

We F ra n c ji d o m in a n ta trzech u g ru p o ­ w ań w k ie ro w n ic tw ie „ru c h u o p o ru “ b y ­ ło ty lk o rz e te ln y m odbiciem u k ła d u s ił w dołach tego ru ch u , co znów z k o le i b y ­ ło fu n k c ją przem ian, k tó re w ojenne do- . świadczenia d o ko n a ły w duszy i mózgu francuskiego chłopa i mieszczanina. I nieważne d la naszych rozważań je st to, że g łó w n ą cechą zachowania się w ię k ­ szości ludności F ra n c ji przez cztery lata n ie w o li b y ł le ta rg oraz bezustanne z w ra ­ canie oczu pełnych nadziei to na Pe- ta in ‘a, to na de G a u lla ; nieważne, że ilość członków ru c h u oporu aż do ostatnich m iesięcy przed w yzw o le n ie m nie w ie le b y ła w iększą ponad ćw ie rć m ilio n a . W a­

żnym jest, że ty lk o te trz y o śro d ki ideo­

we zd o b y ły się na is to tn y ru c h oporu, co znaczy, iż w życiu p o lity c z n y m narodu francuskiego czasu w o jn y — b y ły to je ­ dyne pozycje istotne.

G d y w s ie rp n iu 1944 ro k u P a ryż zo­

sta ł oswobodzony spod o k u p a c ji n ie m ie c­

k ie j — naród fra n c u s k i najgorsze sta­

d iu m swej choroby m ia ł ju ż poza sobą.

Z n a ł ju ż w ła ściw e le ka rstw o . Z nalazł ju ż k ie ru n e k w y jś c ia z impasu.

R E F L E K T O R W O LN O Ś C I.

S łusznym je s t zdanie, iż ta k długo, ja k trw a ko n sp ira cja , je j rz e czyw isty zasięg c y fro w y i id e o w y je st w g ru n cie rzeczy n ie w ia d o m y. W e F ra n c ji re fle k to r w o l­

ności działając n a js iln ie j po przez so­

czewkę powszechnych, nie zb lo ko w a n ych w y b o ró w , o ś w ie tlił nam i w y ra ź n ie u w i­

docznił parę arcyw ażnych, zrodzonych w latach podziem nego oporu, elementów, k tó re d e te rm in ow a ć będą najbliższą przyszłość tego k ra ju , a praw dopodobnie zadecydują na d łu g ie la ta o o b liczu na ­ ro d u d la E u ro p y nieodzownego.

P ie rw szym z ty c h zasadniczych ele­

m e ntów , k tó re w y ło n iły się z w o je n n e j za w ie ru c h y — je s t przezw yciężenie T rz e ­ ciej R e p u b lik i. 86 proc. w y b o rc ó w (ty m razem i k o b ie t!) opow iedziało się prze­

c iw zasadom, k tó re pozostały w ich p a ­ m ię ci ja k o cha ra kte rystyczn e dla s ch yłku okresu zainaugurow anego przez Thiersa.

Opow iedziano się w ię c p rz e c iw a b so lut­

n ie stosowanej zasadzie „społeczeństwo dla je d n o s tk i“ ; p rz e c iw absolutnem u l i ­ b e ra lizm o w i, p rz y czym w danym w y ­ p a d ku chodzi o lib e ra liz m gospodarczy, a nie p o lity c z n y (te n został w y d a tn ie roz­

szerzony przez dopuszczenie k o b ie t).

S te rn ic y T rze cie j R e p u b lik i — ra d y k a ło ­ w ie — p o n ie śli srom otną klęskę, p o tw ie r­

dzając zasadę odpow iedzialności za p rze ­ graną u s tro ju , ponoszoną zawsze, nie przez naród, u s tró j w d a n ym czasie apro- bujący, lecz przez jego leaderów . R ozla­

tu ją c y się gmach T rzeciej R e p u b lik i p rz y g n ió tł je j budow niczych. K lę ska o a łk o w ita p a r t ii p ra w ic o w y c h — p rz y absolutnej swobodzie w yb o rcze j — pod­

k re ś liła n ie ty lk o ty lk o przegraną idea­

łó w re prezentow anych przez ra d y k a łó w , lecz w ogóle je s t n ie w ą tp liw y m sym pto- m atem rzeczyw istego u ra d y k a ln ia n ia się społeczeństw pow ojennych.

D ru g ą cechą ch a ra kte rystyczn ą — je st p o ja w ie n ie się odrazu, z c h w ilą w y b u ­ chu w olności, gotowego, zupełnie u k s z ta ł­

towanego, a dla F ra n c ji absolutnie now e­

go, s tro n n ic tw a o ty p ie k a to lic k o - dem o­

k ra ty c z n y m , M o u ve m e nt R épublicain P o p u la ire — i zajęcie przezeń czołowego m iejsca w w yborach. M. R. P. — w za­

łożeniach sw ych je s t dem okratyczne: w y ­ stępuje zdecydowanie p rze ciw ja k ie jk o l­

w ie k d y k ta tu rz e , obojętne w o jsko w e j, p ro le ta ria c k ie j czy n a w e t k a to lic k ie j a la Salaząr, oraz je st a n ty-ka p ita listyczn e , w sw ym p ro g ra m ie re fo rm socjalnych nie m a l, identyczne z korespondującą częścią p ro g ra m u b ry ty js k ie j „L a b o u r P a rty “ . W odniesieniu do M R P znam y opinie, suponujące, iż je st to „w o re k “ , w k tó ry m znalazły schronienie elem enty re a k c y jn e , a p ro g ra m jego je st ja k o b y je d y n ie k a m u fla że m d la zagrożonego k a ­ p ita liz m u . Podobna ocena n ie w y d a je m i się słuszna, dla rozw ażań je d n a k na­

szych nie je s t ona specjalnie istotną.

Jeżeli n w e t w k ie ro w n ic tw ie M R P zama­

skowane gniazdo sw ych k a ra b in ó w m a-

x

Była już prawie zima, lecz w iatr południr.wy dmuchał I pachniał wstążkami dziewczyn. A był bliski, drutom Bukowy las, a buki były podobne nutom

Stamtąd wyszła do jeńca: powiedziała — posłuchaj Kładę Ci dłonie na whasach, by miłosierdzie z odwagą Spleść w sercu Twoim, ażebyś czuły i mocny w ytrw a ł Ja jestem spokój Twej nocy i walka dnia, i modlitwa, I długi obłok błękitny — Matka Boska Stalagów

Znam Wasze wszystkie troski. I wszystko,, co Was zasmuca Listy i noce samotne, i dni beznadziejne, i długie.

I troski Wasze, ja k kw ia tki splatam w szumiący bukiet I składam na stopniach tom u mojego Pana Jezusa Wtedy Pan Jezus powstaje, odkłada na chwile berło I każdej najmniejszej trosce tak śpiewne daje imię Że jedna się staje rubinem, szmaragdem, inna perłą I ta najcięższa, najkrwawsza, wyrosła w drzewo olbrzymie Ja wiem, jak to wszystko boli, więc jestem do końca z Wami Blaskiem nad Waszą rozpaczą i śladem na śnieżnej bieli A jeszcze palmą i wieńcem, dla tych, co Zęby zacięli Jak deszczem słodkim na kwiaty spadam na włosy rękami Dowidzenia. Już idę do uciemiężanych kobiet

Ześlę im sny szeleszczące o dzieciach w różanych sukienkach 0 mężach dobrych, o życiu, co dźwięczy, ja k piękna piosenka A tym, co od żalu pomarli jarzębiną rozkwitnę na grobie.

1 odchodzi po smudze światła z jarzębinowych jagód Jak z rany Twej, żołnierzu, padają krople k rw i Lecz nim ostatnie spadną — nadejdą lepsze dni 1 powróci na Jasną Górę — Matka Boska Stalagów.

K. I. Gałczyński.

Altengrabow 1945

szynow ych u w iły sfe ry k a p ita lis ty c z n e — to 24 proc. fra n c u s k ic h w y b o rc ó w g ło ­ sując na p rogram lu d o w y c h -re p u b lik a - nów , m im o, iż do dysp o zycji s ta ł cały w a ch la rz o rg a n iza cji rzeczyw iście p ra w i­

cowych, re a k c y jn y c h — n ie c z y n iły te ­ go przez jakąś p o lityczn ą perw ersję, lecz z istotnego przekonania o słuszności d o k ­ tr y n głoszonych przez leaderów M R P -u.

W ażnym je s t w y n ik głosowania, ja k o re ­ z u lta t n a s tro ju mas. Jeżeli k ie ro w n ic tw o p a r t ii zawiedzie — masy w yb o rc ó w po­

w o ła ją w te d y do życia in n ą pa rtię , inne M P R *). F a k t tedy pozostaje fa k te m — bezmała czw arta część społeczeństwa francuskiego opow iedziała się za p a rtią k a to lic k ą o ra d y k a ln y m , zbliżonym do socjalizm u b ry ty js k ie g o , p ro g ra m ie re ­ fo rm społecznych.

Jeszcze p e łn ie jszym - zw ycięstw em k a ­ to lic y z m u francuskiego je s t owe 86 proc.

głosujących p rze ciw zasadom Trzeciej R e p u b lik i, z k tó ry c h bodaj n a jk a p ita l- niejszą b y ła w a lk a z ka to licyzm e m . K o ­ muniści głosujący „ ta k “ na pierw sze p y ­

tanie re fe re n d u m — n a w ią z y w a li w idocz­

nie do o fe rty w spółpracy, ja k ą ro k przed w o jn ą pod adresem g ru p k a to lic k ic h zło ­ ż y ł g eneralny sekretarz p a r tii k o m u n i­

sty cm e j.

Trzecią cechą współczesnej F ra n c ji je st z je d n ej s tro n y w yra źn e oddalenie się k ie ro w n ic tw a p a rtii socjalistycznej (C F IO ) od ko m u n istó w , a w ięc od lin i i

„F ro n tu Ludo w e g o “ , a zbliżenie się taktyczno - p o lityczn e do M RP, a ideolo­

giczne do „L a b o u r P a rty “ . K o le jn y m i w yra za m i ty c h przem ian b y ły :

O drzucenie na s ie rp n io w y m kongresie C FIO p ro p o z y c ji w y s u n ię te j przez k o m u ­ n istó w u tw o rz e n ia w spólnej p a r tii oraz wygłoszone na ty m sam ym kongresie ostre przem ów ienie Leona B lum a, skie­

row ane przeciw p a r tii ko m u n istyczn e j;

odm ienna od n e g a tyw n e j ko m u n istycz­

nej, a zgodna z p o zytyw n ą M R P -u odpo­

w iedź na d ru g ie p y ta n ie re fe re n d u m ; poparcie de G a u lla w jego listopado­

w y m zatargu z p a rtią ko m u n istyczn ą ; w reszcie odm ow a na propozycję Tho-

reza utw orzenia rządu cłw upartyjnego (bez M R P ) po styczniow ej d y m is ji de G a u lla —

— je ż e li chodzi o odcinek ta ktyczn y, k tó r y je d n a k je st fu n k c ją pew nych zmian ideologicznych uw idocznionych w sław nej ju ż dziś książce Leona B lu m a ,.A 1‘echclle h u m . ine“ , będącej uzupeł­

nie n ie m m a rx iz m u e tyczn ym i p o stu la ta ­ m i Jauresa. Leon B lu m odrzucając zasa­

dę ,,re w o lu c ji społecznej“ opow iadając się za „e w o lu c ją “ , „d e m o k ra c ję “ ro zu m ie ­ jąc ja k o rządy zbiorow ości dopuszczają­

cej do swobodnego głosu i swobodnej g ry s ił w szystkie k ie ru n k i polityczne- — zbliża się do ty p u socjalizm u reprezento­

wanego przez b ry ty js k ą L a b o u ry P a rty, k tó re j założenia ideologiczne ta k jasno sprecyzow ał jesienią ubiegłego ro k u p re ­ m ie r A ttle e na zjeździe T rade U nionów w B la ckp o o ll.

Z d ru g ie j je d n a k stro n y — duży od­

ła m SFIO w ystę p u je przeciw p o lity c e Leona B lum a, dąży do re a k ty w o w a n ia in s ty tu c ji „F ro n tu Ludow ego“ . N ależy liczyć się z m ożliw ością rozła m u w SFIO na d w ie g ru p y : jedną ciążącą do L a b o u r P a rty i MRP, drugą do p a rtii k o m u n i­

stycznej.

Te p erypetie francuskiego socjalizm u są jed n ą z k a p ita ln y c h cech obecnej sy­

tu a c ji p o lity c z n e j we F ra n c ji, k tó ra po­

dobnie, ja k i u nas, ma tendencje do w y ­ raźnie sprecyzowania się w dw uch w y ­ raźnych, opozycyjnie .względem siebie nastaw ionych s ił ideow ych: m a rksizm u i k a to lic y z m u , a raczej pewnego stopu po ­ wstałego z fu z ji postępowej m y ś li k a to ­ lic k ie j z p e w n y m i odłam am i de-m arksi- zującego się p o w o li socjalizm u.

C z w a rty m wreszcie czyn n ikie m — je st ogrom ny w zrost s ił p a r tii k o m u n is ty c z ­ nej, k tó ra pow iększyw szy d w u k ro tn ie swój stan m andatów w parlam encie, w o ­ bec stanu z przed la ty dziesięciu — sta­

ła się dziś w p ro p o z y c ji w zględnej n a j­

silniejszą p a rtią F ra n c ji. R e zu lta t te n — to owooobranie z heroicznej postaw y w czasie oku p a cji. P ro g ra m ko m u n istó w nie u le g ł żadnym is to tn y m zm ianom od czasów p rze d w o je n n ych — p o tr a fił je ­ dnak, nie bez w y k o rz y s ta n ia m ię d zyn a - ro w e j k o n iu n k tu ry , zjednać sobie ty lu n o w ych zw o le n n ikó w , iż g o to w y jest, ja k w skazuje przebieg ostatniego k ry z y s u rządowego, podjąć w a lk ę z M R P ó prze­

ciągnięcie C F IO na sw oją stronę, co ró ­ w n a ło b y się u zyska n iu decydującego w p ły w u na s p ra w y własnego państw a i narodu. K o m u n iz m fra n c u s k i je s t dziś p a rtią przeżyw ającą renesans pod ka ż­

d y m względem , ta k p o lity c z n y m ja k in ­ te le k tu a ln y m ; je s t on jed n ą z n a jis to t­

niejszych s ił p o lity c z n y c h i k u ltu ra ln y c h F ra n c ji współczesnej — i zapoznawać go n ie w o ln o żadnemu ta k p o lity k o w i, ja k badaczowi.

R A C ZE J P R Z Y P A D E K P O L S K I.

Jesteśm y ju ż dostatecznie zo rie n to w a n i w ro z w o ju s y tu a c ji w e F ra n c ji od czerw­

ca 1940 ro ku , b y stw ie rd zić, że w posta­

w io n y m w C oetquidanie p y ta n iu p u n k t ciężkości przerzuca się ju ż w yra źn ie z p rzyp a d ku R zym u na przypadek P olski.

N ie m n ie j d okładną odpowiedź przynieść nam m ogą najbliższe miesiące, a może n a w e t dopiero lata.

W ła ściw ie sto im y dopiero u progu no­

w ej fra n c u s k ie j re w o lu c ji. Przeróżne w ir y k o łu ją dziś jeszcze F ra n cją . Dzień ka żd y nasuwa szereg ta k ty c z n y c h p y ta ń w ro d z a ju tra fn ie sform ułow anego przez ,,R zeczypospolitą“ ty tu łu w zw ią zku z d y m is ją de G a u lla : „S u le jó w e k czy Pan­

teon?“ . N a p y ta n ia podobne i na b a r­

dziej istotne — je d y n ą a ku ra tn ą i w ia r y ­ godną odpowiedź przyniesie nam dopiero te k s t na jb liższe j k o n s ty tu c ji R e p u b lik i F ra n cu skie j. K o n s ty tu c ja u s ta li lin ie ro zw o ju , a w y b o ra m i czasowym i o kre ś li n a stró j francuskiego społeczeństwa.

Z a n im je d n a k odpowiedź ta k ą o trz y ­ m a m y — w in n iś m y ro z w ó j s y tu a c ji we F ra n c ji śledzie specjalnie rzetelnie, ja ­ ko iż ta dru g a o jc z y m a w szystkich E u ­ ro p e jczykó w je s t przez swą k u ltu rę i po­

łożenie ciągle jeszcze w y k ła d n ik ie m resz­

t y naszego k o n ty n e n tu .

Kazim ierz Koźniewski.

* ) W p ie rw szym ro k u w o jn y jeden z szefów P PS-u w ró ż y ł m i w zrost nastro­

jó w le w ic o w y c h w śród społeczeństw E u­

ropy, w w y n ik u w o jn y . G d y teraz to się stało, ta sama osoba w id z i w ty m podstęp re a k c ji. M ając zastrzeżenia w o ­ bec czystości in te n c ji w yb o rc ó w M R P — dlaczegóż n ie m a się podobnych wobec

■wyborców Labour P arty 21

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wydana obecnie , książka jest sumą tych przemyśleń, jakie autor podjął w okresie okupacji, zdała od warsztatu pra cy prehistorycznej, jakim jest muzeum i

wamy litość na widok teg0 ogromu cierpienia, to jeszcze głębsze ogarnia nas uczucie podziwu, które każe n i­.. sko pochylić czoła przed męstwem bojowników i

Sens orzeczenia jest jasny, zwłaszcza je ­ żeli się weźmie pod uwagę tendencje in ­ telektualne, które stanow iły okazję do ogłoszenia tego dogmatu.. Pojęcie

niają one raczej rolę ognisk, w których kształtować się musi program racjonalnej p o lity k i kulturalnej dla polskiego

Jest rzeczą bodaj najważniejszą, że Ju ­ gosławia, reprezenetowana w Paryżu przez wicepremiera K ardelja, zgadza się na kompromisowy projekt F rancji w sprawie

Dlatego właśnie stoimy na stanowisku nie uciekania od tego/ co się dzieje w Polsce, ale staramy się wobec rzeczywistości rewolucyjnej, którą pojmujemy tak, jak

Obecność dwóch wybitnych fachowców, jakim i są kustosze: Gośrim- ski i Chojnacki, zmieni, ja k należy się spodziewać, oblicze tego pisma. Nie mniej ważną

Zresztą sława przyszła zaraz, już bowiem następne przedstawienia „C yrulika“ cieszyły się ogromnym powodzeniem, publiczności, jest pierwszym, który powstał na