• Nie Znaleziono Wyników

"Którzyśmy serca swoje jedli i krew swoją pili" : cielesność w twórczości Wisławy Szymborskiej

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share ""Którzyśmy serca swoje jedli i krew swoją pili" : cielesność w twórczości Wisławy Szymborskiej"

Copied!
13
0
0

Pełen tekst

(1)

„Którzyśm y serca sw oje jedli i krew sw oją pili”1 C ielesno ść w tw órczości W isław y Szymborskiej

Poezja W isław y Szym borskiej jedynie pozornie uchodzić m oże za „bezciele­

sn ą” . Bardziej w nikliw a le k tu ra dowodzi, iż refleksja n a d cielesnością, choć czę­

stokroć jedynie su b teln ie sygnalizow ana, stanow i niezw ykle istotny sk ła d n ik wy­

o braźni poetyckiej N o b listk i. Isto tn y i chyba niedoceniony, zważywszy na brak analiz w yczerpująco w yjaśniających tę kwestię. Tym b ardziej w arto - choć w przy­

b liż en iu - odtworzyć złożoną i w ielobarw ną opowieść Szym borskiej o ciele.

Zwierzęce ciało nieskończonych możliwości

Jednym z najw ażniejszych elem entów rozw ażań n ad cielesnością w poezji Szym­

borskiej jest anatom ia zw ierzęca. Specyficzna o tyle, iż nie zdająca się an i pow tór­

ką lekcji biologii, an i pogłosem b ezpośredniej le k tu ry anatom icznego atlasu. Jeśli już, byłaby to le k tu ra dość fryw olna, w yczulona na przyrodnicze osobliwości, lu ­ bująca się w szczególe, doceniająca zgrabną rycinę. Szym borskiej czytanie leksy­

konów to czytanie ze skłonnością do w ariacji: czasam i p rzypom ina pospieszne

1 W. Szym borska Jaskinia, w: Sto pociech, PIW, W arszaw a 1967, s. 55. K olejne cytaty z utw orów W isław y Szym borskiej, tutaj przytaczane, lokalizow ane są następująco:

Wołanie do Yeti, W L, K raków 1957 - WY; Sól, PIW, W arszaw a 1962 - S; Sto pociech - SP; Wszelki wypadek, C zytelnik, W arszaw a 1972 - WW; Wielka liczba, C zytelnik, W arszaw a 1976 - W L; Ludzie na moście, C zytelnik, W arszaw a 1986 - LM; Koniec i początek, a5, Poznań 1993 - KP; Chwila, Z nak, K raków 2002 - C h; Dwukropek, a5, K raków 2005 - D; Tutaj, Z nak, K raków 2009 - T; L ektury nadobowiązkowe, W L,

K raków 1996 - LN; N owe lektury nadobowiązkowe - N L N , W L, K raków 2002.

21 3

(2)

21 4

k artkow anie, podczas którego słowa i obrazy n ak ład a ją się na siebie, uw idacznia­

jąc się n astęp n ie w utw orach w postaci w ielobarw nych m ozaik zadziw iających swą m igotliw ą złożonością, kied y indziej p rzybiera form ę niezw ykle w nikliw ej analizy p o d p artej refleksją niespiesznego czytelnika. A natom ia zw ierzęca w poezji No- b listk i ukazana jest na ogół z uw zględnieniem pełnej d ynam iki p rze m ian i n ie ­ o d m iennie naw iązuje do darw inow skiej teo rii ewolucji. Świat zw ierząt n igdy nie jest św iatem skończonym i gotowym, lecz n ie u sta n n ie ew oluuje, zm ienia się i p rze­

kształca. O garnięcie różnorodności n ie jest m ożliw e, ponaw iane są jed n ak próby rejestrow ania tychże zm ian. N ależy podkreślić, iż w łaśnie nieuchw ytność fascy­

n u je poetkę n ajb ard ziej - ciało zw ierzęce, ro zu m ian e jako efekt procesów trw ają­

cych m ilio n y lat, jawi się jej jako ciało zaskakujące, ciało nieskończonych m ożli­

wości. K ażdy pojedynczy o rganizm jest więc nie tylko w ytw orem m etam orfozy, ale też w pew ien sposób jej kon ty n u acją i św iadectw em , żywym zapisem .

Zw ierzęce ciało nieskończonych m ożliw ości to w tw órczości Szym borskiej cia­

ło n iem alże doskonałe. N ie jest to zazwyczaj cielesność k o n k retn a , jednostkow a, lecz cielesność w całej w ielości form stw arzanych przez n atu rę . Zachw ycają p osia­

dacze „arcypazurków ”, „płetw z głębi dew onu a p ie rsi z alu w iu m ”, „ram ion nie zam iast, ale oprócz skrzydeł”, „dłoni palczastych a u nóg kopy tek ” . W szelkie „zlep­

ki, zrostki, sk ład an k i-cacan k i” (TomaszM ann, SP, s. 58) zasługują na pochw ałę nie tylko ze w zględu na k u n sz t w ykonania - „budow a rzetelnych ch rząstek i su m ien ­ nych błon, / dorzecza serca, la b iry n tu jelit, / naw y żeber i kręgów w św ietnej am- fila d zie” (Przylot, SP, s. 44) - lecz także, a m oże p rzede w szystkim , ze w zględu na swe w ielorakie funkcje.

Trzeba w reszcie podkreślić, że zw ierzęce ciało „tkanka po tkance zw iązane”

w „m istern ą „w spólność”, n ieprzeliczone, acz pojedyncze, wywyższone jest głów­

n ie dlatego, iż ta k bard zo ró żn i się od ciała ludzkiego. Zachow ało bow iem w łaści­

wości i u m iejętności nieosiągalne dla człowieka. Isto ta ludzka tylko w m arzeniach roi sobie, iż „fruw a, jak się pow inno, / czyli sam a z siebie. S padając z d achu / um ie spaść m iękko w zielone” i „nie jest jej tru d n o oddychać p o d w odą” (Pochwa­

ła snów, WW, s. 40). W rzeczyw istości, św iadom a swych ograniczeń, odczuwa tę sk ­ notę za różnorodnością, gdyż ciało ludzkie, w o d ró żn ien iu od ciała zwierzęcego, okazuje się p u ła p k ą, w ięzieniem , pow łoką zaw iedzionych nadziei. „M am ciało po ­ jedyncze, n iep rz em ien n e w nic, jestem jednorazow a aż do szpiku k ości” - wyznaje persona liryczna i nie sposób nie w yczuć w tym stw ierdzeniu n u ty zaw odu, żalu, ale także zaskoczenia: „sam a się sobie dziwię, jak m ało ze m nie zostało: / p ojed y n ­ cza osoba w lu d z k im chwilowo ro d z a ju ” (Przemówienie w biurze znalezionych rze­

czy, WW, s. 27). Z d u m ie n ie nie jest bezpodstaw ne („jestem k im jestem / n iepojęty p rzy p a d ek ”), szczególnie jeśli rozważyć całą gam ę potencjaln y ch form („w gard e­

robie n a tu ry jest kostium ów sporo”). I choć oczywista jest konieczność pogodze­

n ia się ze stanem rzeczy („K ażdy [kostium ) od raz u pasuje jak ulał i noszony jest posłusznie aż do zdarcia. Ja też nie w ybierałam , ale nie n arz e k a m ”), to jednak w kolejnych w ierszach uporczyw ie pow raca sugestia, iż ciało lu d zk ie jest w ybra­

kow ane, zdekom pletow ane, w procesie ew olucji pozbaw ione w szelkich fan tazy j­

(3)

nych „n ad d atk ó w ” : „N ie w iem naw et dokładnie, gdzie zostaw iłam pazury, / kto chodzi w m oim futrze, kto m ieszka w m ojej skorupie. / P om arło m i rodzeństw o, kiedy w ypełzłam na lą d i tylko k tóraś kostka św iętuje we m nie rocznicę. / W yska­

kiw ałam ze skóry, trw o n iłam kręgi i nogi, / odchodziłam od zm ysłów bardzo dużo razy” (Przemówienie w biurze znalezionych rzeczy, WW, s. 27). W efekcie człowiek zdaje się być w ytw orem dalece nied o sk o n ały m , n ie p o ra d n y m , „za m ało naw et śm iesznym , żeby p u stk ę śm ieszyć”, bo „oczam i tylko w idzącym , uszam i tylko sły­

szącym ” (Stopociech, SP, s. 58). Podobny to n pobrzm iew a zresztą w Lekturach nad­

obowiązkowych: „Ile to gatunków praw ie n aty ch m iast po u ro d ze n iu w ykazuje zdol­

ność do sam odzielnego życia tylko d zięki ap a ra tu rz e nerw ow ej, o której nawet m arzyć n am tru d n o . N a tu ra pozbaw iła nas tysiąca cudow nych w łaściw ości [...]

K ażdy insty n k t w ydaje m i się godny zazdrości” (LN , s. 19).

Z tej p erspektyw y całość procesów b iologicznych sk ład ający ch się na rozwój isto ty lu d z k iej w ydaje się wysoce n iesp raw ied liw a i w g ru n cie rzeczy p rz y p a d ­ kowa („dzieło p rzy p a d k u , / jak m ów ią n ie k tó rzy / [...] ro zsu n ię ta do w ieków / p rz e strz e ń poró w n an ia / w yw abiła nas z w n ętrza g a tu n k u , / [...] obróciła naszą głowę w lu d z k ą, / [...] i to, co nie m a pow iek, otw orzyła w n a s ” (Notatka, S, s.

53). W szak zatrw ażająca liczba „krew nych naszych po k ą d z ie li” (Żywy, SP, s. 19), b ra c i w yrosłych z p re c ia ła , sk u te c z n ie o p arła się zg u b n y m p rze k sz ta łc e n io m , m ożna by naw et rzec - okaleczeniom . Toteż św iadom ość o graniczeń człow ieka -

„m arnego w yrodka k ry sz ta łu ” (Sto pociech, SP, s. 58) - b o li tym b ard z iej. Wy­

m ow ne okazuje się zestaw ienie obrazów efektow nego, sw obodnego p tasiego lo tu i trw ożliw ych popisów akrobaty. P tak , „anioł z praw dziw ego b ia łk a, / lataw iec o gru czo łach z p ie śn i n a d p ie śn ia m i” jest w irtu o ze m „w szechrzem iosł”, w n a tu ­ ra ln y sposób łączy „m iejsca i czas jak sztu k a k lasy czn a” (Przylot, SP, s. 44). A kro- b ata n a to m ia st „m ozolnie lekko, / z cierp liw ą zw innością, / w w yrachow anym n a tc h n ie n iu ” przeszyw a „z d u m io n e p o w ie trz e ” . „Sam , albo jeszcze m n iej niż sam , / m n ie j, bo ułom ny, bo m u b ra k , / b ra k skrzydeł, b ra k m u bard zo , / b rak , k tó ry go zm usza / do w stydliw ych p rze fru n ięć na n ie u p ierzo n e j / już tylko n a ­ giej uw ad ze” . Owe poczucie b ra k u zm usza do rozpaczliw ych zm agań z w łasnym ciałem : „Czy w idzisz, / jak on się czai do lo tu , czy w iesz, / jak on sp isk u je od głowy do stóp / p rzeciw ta k ie m u , ja k im jest, czy w iesz, czy w idzisz, / jak chytrze się przez daw ny k sz tałt przew leka i / żeby pochw ycić w garść rozkołysany świat / now o zrodzone z siebie wyciąga ra m io n a ” (Akrobata, SP, s. 51). P róba p rz e k ro ­ czenia siebie, o szu k an ia i p rześcig n ięcia w łasnego zubożonego ciała jest niczym in n y m , jak p ry m a rn ą p o trze b ą przem iany, tę sk n o tą za w ielością, n ie p rz eb ran y m bogactw em form . Jest to także tę sk n o ta za sw obodną i n ie sk rę p o w an ą b liskością n atu ry , być m oże chęcią w yzw olenia z w ięzów kultu ry . Ale nie tylko. To, co w p o ­ ezji S zym borskiej jedynie zasygnalizow ane, z całą m ocą ujaw nia się w jej felie­

tonach: „P rzy p o m in a m i się daw ny szkolny znajom y, p ie rw o tn ia k pantofelek.

Cóż za pom ysły m ia ła p ie rw o tn ie n atu ra ! Stw arzała coś, co żyje, ale an i się p o ­ rz ą d n ie n ie ro d zi, an i obow iązkow o u m ie ra. M ożna by sądzić, że p an to fe lek oraz jem u p o dobne żyjątka dość jeszcze p o u fale ocierają się o n ie śm ie rteln o ść . Z so­

21 5

(4)

21 6

bie tylko zn an y ch pow odów ew olucja istot żyw ych zaczęła się oddalać od sw oje­

go pierw otnego k o n c e p tu i przeszła na p ro d u k cję śm ie rte ln ik ó w ” (LN , s. 157).

Z atem zwierzęcy, n ajp ierw o tn ie jsz y naw et o rg an izm godny jest zazdrości i p o ­ dziw u, także d zięki zdolnościom o d rad z an ia się, d ziele n ia , re k o n stru o w an ia z u ­ p ełn ie n ie d o stę p n y m jednorazow em u ciału lu d z k iem u .

Z astanaw ia je d n ak , z jaką łatw ością za p o m in a człow iek o tym daw nym p o ­ dobieństw ie. Z n ie u za sad n io n ą pychą odnosi się do swych starych krew nych („pro­

szę zw rócić uw agę na tę śm ieszną główkę - / P anie, Panow ie / tak a główka n ic z e ­ go nie m ogła p rzew idzieć / i dlatego jest głów ką w ym arłego gada / [...] Pod tym w zględem jesteśm y w dużo lepszej form ie, / życie jest p ię k n e i ziem ia jest n a ­ sza” (Szkielet jaszczura, WW, s. 23) i z n ie zn a jąc y m lito ści u p o d o b an iem w ynisz­

cza dziedzictw o n a tu ry („ja ta rsju sz [ . ] cudow nie ocalony od dalszej p rzeró b k i, / bo przy sm ak ze m n ie żaden, / na k o łn ie rz są w ięksi, / gruczoły m oje nie p rz y ­ noszą szczęścia, / k o n ce rty odbyw ają się bez m o ich je lit” (Tarsjusz, SP, s. 47).

Z pew nością dążen ie do za w ładnięcia królestw em zw ierząt pow odow ane jest ch ę­

cią k o n tro lo w an ia tego, co n ie o k iełzn a n e i n ie p rz elicz o n e. P oczucie w yższości i p rag n ie n ie d om inacji nie są jed n ak uzasadnione, n ie w iadom o bow iem , jak długo potrw a człow iecze jedynow ładztw o w św iecie przyrody. Tak jak p o d legające n ie ­ u sta n n y m p rze m ian o m ciało zw ierzęce n ig d y n ie było „ostatecznym p ro d u k te m ” natu ry , ta k ciało lu d z k ie także m oże być jedynie k o lejn y m sta d iu m rozw oju, k tó ­ re z k onieczności ulegać będzie dalszym p rze k szta łc en io m („N iechby się w resz­

cie z g rubsza okazało, / czym będ zie, skoro je s t” (Sto pociech, SP, s. 58). Tym cenniejsza zdaje się więc refleksja: „U byliśm y zw ierzętom . / K to u b ęd z ie nam . / Przez jakie podobieństw o. / Czego z czym p o ró w n a n ie” (Notatka, S, s. 53).

„Od urodzenia w pożegnalnych ciałach”

Niezw ykle w ażny jest dla istoty ludzkiej m om ent spek tak u larn eg o przejścia z „brzucha m atk i, / zza siedm iu skór, z obronnej ciem ności” (Powroty, WW, s. 20)

„na św iat, na niew ieczność”, kiedy to dobywa się długo wyczekiwany, bezbronny

„przybysz z głębin ciała”. W tej w łaśnie chw ili, lub m oże jeszcze w cześniej, w okre­

sie p renatalnym , gdy nowe istnienie przyoblekane jest w ciało, pochwycone w skórę, przyw iązane do kości (Urodzony, SP, s. 21), n ie o d m ie n n ie w szystko się przesądza, bow iem odtąd nowo zrodzone sam ym sobą spłacać będzie dług na śm ierć i życie.

Cielesność w tym u jęciu nie jest czymś danym , trw ałym i bezpiecznym , lecz pozostaje w stanie nieustannego zagrożenia. Zarówno przez w spom nianą wcześniej ew olucyjną ciągłość przem ian, jak i destrukcję w ynikającą z w szelkich m ech an i­

zmów i procesów w pisanych w ludzkie życie. O ile ta pierw sza zdaje się z perspekty­

wy jednostki dość abstrakcyjna, często naw et pozostaje nieuśw iadom iona, o tyle druga, w całej swej m nogości przejawów, odczuwana jest na w łasnej skórze dosłow­

nie przez każdego (nie tylko przez człowieka, ale każdy złożony organizm : „Chodzę po świecie / w tłum ie innych dłużników. / N a jednych ciąży przym us / spłaty skrzy­

deł. / D rudzy chcąc nie chcąc rozliczą się z liści”) (Nic darowane, KP, s. 34).

(5)

W rezultacie istota ludzka aż do końca pozostaje bezbronna i bezdom na, w swo­

im ciele sobie samej obca. Jak bow iem m ogłaby się zadom ow ić, skoro jej powłoka jest tak n ietrw ała, tym czasow a i n igdy dana na w łasność („żadnej rzęski, szypułki / do zachow ania na zaw sze”, „nic darow ane, w szystko pożyczone”). Życie jawi się więc jako spłacanie pożyczki p o d zastaw ciała i jest procesem odw rotnym do k ształ­

tow ania się p ło d u - rozwój listków zarodkow ych przeciw staw iony zostaje utracie kolejnych narządów : „Tak to już urządzone, / że serce do zw rotu / i w ątroba do zw rotu / i każdy palec z osobna. / [...] D łu g i będ ą ściągnięte ze m nie / w raz ze skórą” (Nic darowane, KP, s. 34).

Co ciekawe, analogicznem u procesow i ro zp ad u czy w łaściwie „rozczłonkow a­

n iu ” i pow rotowi do pierw otnej su b stan cji ulega grecki posąg i choć zniszczeniu podlega każda substancja m a teria ln a, to jednak w tym kontekście szczególnego znaczenia n ab iera b ib lijn a fraza: „z p ro ch u pow stałeś i w p ro ch się obrócisz” : „n ie­

źle się p rzy n im napracow ał czas. „N ajpierw pozbaw ił nosa, później genitaliów , / kolejno palców u nóg i u stóp, / pleców i bioder, głowy i pośladków, / a to, co już odpadło, rozbijał na części, / na gruz, na żwir, na p ia sek ” (Greckiposąg, D , s. 35).

P o d o b n ie jak w p rz y p a d k u żywego ciała, to, co ocalało od ro z p a d u , p rz y k u ­ wa szczególną uw agę i n a jd o b itn ie j św iadczy o u trac o n y m : „zachow ał się to rs i jest jak w strzym yw any p rz y w y siłk u o d d ech , p o n iew aż m u si te ra z przyciągać do siebie cały w dzięk i pow agę u tra c o n e j re s z ty ” . Je d n a k ciało lu d z k ie , w p rz e ­ ciw ieństw ie do m a rm u ro w y c h posągów , k tó re „g in ą b ia ło ”, z n a tu ry „niszczy się b rz y d k o ” (Wersja wydarzeń, KP, s. 36), jest „bolesne / [...] w ije się, szarp ie i wyryw a, / sin ieje , p u c h n ie , ślin i się i b ro c z y ” (Tortury, LM , s. 28). N ie z a le ż n ie od czasu, u s tro ju , szerokości geo g raficzn ej jest k ru c h e , b e z b ro n n e , m ało w y­

trzy m ałe . T o rtu ro w a n e c ie rp i, „d rż y jak d rż a ło ”, „ścięte z nóg p a d a , p o d k u rcz a k o la n a ” (tam że) i naw et n ie d o p ro w a d z a n e do o sta te czn o ści „jeść m u si i o d d y ­ chać p o w ietrz em , i sp a ć ”, a n a d e w szystko podleg ać „ ty ra n ii g ru cz o łó w ” (Wer­

sja w ydarzeń, KP, s. 36).

C hoć o rg an iz m człow ieka, p o rów nyw any do zw ierzęcego ciała n ie sk o ń c z o ­ n ych m ożliw ości, okazyw ał się rozczarow ująco przew idyw alny, zn iszc za ln y i je d ­ norazow y, choć ju ż w m o m e n cie n a ro d z in skazyw ał swego p o sia d ac za na „p o ­ w szechny w y ro k ” (Urodzony, SP, s. 21), to je d n a k w edle su g e stii N o b lis tk i nie p o w in ie n być on z p ew nych w zględów o b ie k te m w zgardy. C ielesn o ść w u ję ciu S zym borskiej p ojm ow ana jest bow iem dw ojako. Sfera z e w n ętrzn o ści (n a jb a r­

dziej n a ra ż o n a na d z ia ła n ie bodźców ), a ta k ż e to, co p rz y n a le ż n e sferze zm y­

słów, tra k to w a n e są z p ew nym p o b ła ż a n ie m jako w ysoce n ie d o sk o n a łe i zaw od­

ne, n a to m ia st to, co w ew n ętrz n e, głęboko sk ry te „w c iem n o ścia ch p o d sk ó rą ” (Niebo, KP, s. 5), fu n k c jo n u ją c e ze z d u m iew a jąc ą p rec y zją , z a słu g u je na szcze­

gó ln ą uw agę. O k azu je się, że p o d c iele sn ą pow łoką o dnaleźć m o żn a n a m ia s tk ę w y tęsk n io n ej, z p o z o ru u tra c o n e j na p rz e ło m ie m ilio n ó w la t zadziw iającej ró ż ­ n o ro d n o ści. Jej św iadectw em n ie jest je d n a k b e z p o śre d n i w gląd w lu d z k i o rg a­

n izm . S p o jrz en ie p o e tk i n ie jest inw azyjne, n ie u siłu je p rz e d z ie ra ć się przez k o le jn e w arstw y ciała . Z a m ia st p rz e c in a ć tk a n k i c h iru rg ic z n y m sk a lp e le m ,

21 7

(6)

21 8

S zym borska „ p rz e św ie tla ” ciało, uzy sk u jąc w y o b rażen ie całości. W n ę trz n o śc i n ig d y n ie p rz y p o m in a ją o d raż ają cy c h bebechów , n a rz ą d y p rez e n to w a n e są ze w zg lęd u na swą fu n k c jo n a ln o ść , a n ie ich w łaściw ości, b ra k ja k ich k o lw iek na- tu r a lis ty c z n y c h opisów . W n ę trz e o rg a n iz m u p rz y p o m in a rac zej p la stik o w y m o d el p o m o c n y w n a u c e a n a to m ii n iż w y p ełn io n e b u lg o c ąc y m i p ły n a m i, żywe, p u lsu ją c e m ięso. R e z u lta te m ta k ieg o o g lą d u jest zd y stan so w a n a re la c ja , p rz y ­ p o m in a ją c a b a rd z ie j w ypis z a n a to m icz n eg o a tla s u n iż p o ety ck ą, w ysoce zm e- tafo ry zo w an ą w izję. P o jaw iają się naw et k o n k re tn e m e d y czn e dane: „Ten czło ­ w iek na ziem i. / D ziesięć m ilia rd ó w k o m ó rek nerw ow ych. / Pięć litró w krw i na trz y sta g ram serca. / T aki p rz e d m io t pow staw ał trz y m ilia rd y l a t” (Film - lata sześćdziesiąte, SP, s. 40). M it ciele sn o śc i „jak z o b ra z k a ”, u p o rzą d k o w a n ej i k o n ­ tro lo w an e j, zo staje je d n a k zakw estionow any, gdy ciało lu d z k ie p rze ciw sta w io ­ ne z o s t a j e . c e b u li („O na n ie m a w n ętrz n o ści. / Jest sobą na w skroś c e b u lą do sto p n ia ceb u lic zn o śc i. / C e b u la sta na ze w n ątrz, / cebulow a do rd z e n ia / [...]

w ielokroć n ag a, / do głęb i ity m p o d o b n a ” (Cebula, W L , s. 32). W ty m z e sta w ie­

n iu człow iek n ie p rz y p o m in a m a n e k in a , jego u stró j - m n ie j ju ż ste ry ln y - n a ­ b ie ra „m ię sn o śc i” : „W n a s obczyzna i dzikość / ledw ie sk ó rą p rz y k ry ta , / infer- no w n a s in te rn y , a n a to m ia gw ałtow na / [...] W n as - tłu szc ze, nerw y, żyły, / śluzy i se k re tn o śc i [...] p o k rę tn e je lita ” (tam że). Co najw ażniejsze, w p e łn i ujaw ­ n ia się ciele sn e vanitas. O rg a n iz m , tw ór w ysoce w adliw y, m a jąc y „c ie n k ą skórę, a tu ż p o d n ią krew , / sp o ry zasób zębów i p a z n o k c i, / kości jego łam liw e, stawy ro zc iąg liw e” (Tortury, LM , s. 28), k tó re m u z całą m ocą odm ów iony jest „ id io ­ ty zm d o sk o n a ło ści”, o k az u je się w swej n ie p o ra d n o śc i po p ro s tu lu d z k i.

C iało jest n ie ty lk o n ie o d łą c z n ą częścią człow ieka, ale sta je się czym ś b li­

skim , n ie za stąp io n y m . N ie m ogłoby być chyba in n e , lepsze, gdyż z n a tu ry u ło m ­ ne i n ie trw a łe d o sk o n a le odp o w iad a n a tu rz e isto ty lu d z k ie j. Ta, choć od u ro ­ d ze n ia stopniow o cia łe m p ła c i za ciało (czy p a ra fra z u ją c słowa M a rii Ja n io n , żyjąc tra c i ciało ), z k o n ie cz n o ści przyzw yczaja się do jed n o razo w o ści i znisz- czaln o ści, a k c e p tu je o g ran ic ze n ia i do pew nego sto p n ia z a p rz y ja ź n ia się z c ie ­ lesnością. Za w ym ow ny p rz y k ła d p o u fało śc i czy naw et w yraz czu ło ści posłużyć m oże p o chw ała serca: „D z ięk u je ci, serce m oje, / że n ie m a ru d z isz , że się u w i­

jasz / bez pochlebstw , bez nagrody, / z w ro d zo n ej p iln o ści. / M asz sie d e m d z ie ­ sią t za słu g na m in u tę ” (Do serca w niedzielę, SP, s. 49). Serce - m ające w p oezji S zym borskiej szczególną, u p rzy w ile jo w an ą pozycję - z jednej stro n y p erso n i- fikow ane i tra k to w a n e jako k o o rd y n a to r o rg a n iz m u , z d ru g iej ro z u m ia n e je d ­ n a k jako tegoż pars pro toto - w p ew nym sensie n o b ilitu je całość, k tó rej jest elem e n te m . S u m ie n n ą , rz e te ln ą p ra c ą n a d a je c ia łu n ie sp o ty k a n ą d o tą d ran g ę i z je d n u je w dzięczność p o d m io tu , k tó ry zaczyna u to ż sam iać się z w łasn ą c ie le ­ snością. C iało, d o ce n io n e , w yzw ala się sp o d k u ra te li duszy. Je d n o stk a „ n a b ie ra m ię sn o śc i” - m n ie j etery czn a, ale b a rd z ie j rzeczyw ista, św iadom a sw oich u ło m ­ n ości, n ie p o strze g a już is tn ie n ia w yłączn ie p rz e z p ry z m a t d u c h a i ro zu m u , lecz ta k że ciała - b ez b ro n n e g o i n ie d o sk o n ałeg o , a w ięc stanow iącego w łaściw ą m ia rę n a tu ry lu d z k iej.

(7)

Cielesność pod kontrolą

Z perspektyw y dotychczasow ych rozw ażań cielesność w yzierająca z w ierszy Szym borskiej w ydaje się w znacznej m ierze cielesnością uniw ersalną, niezróżni- cow aną w swych właściwościach, budow ie, ułom nościach, typow ą dla każdego i każ­

dej, n iezależnie czy „z kółkiem w nosie, w todze, czy w sw etrze” (Sto pociech, SP, s. 58). Jakkolw iek ciało jako ta k ie stanow i w tej poezji pew ien pow szechnie zrozu­

m iały m odel, bazę um ożliw iającą nad b u d o w an ie dodatkow ych sensów, w ypada zastanow ić się, z czego w ynika owa uniw ersalność i czy faktycznie stanow i ona n ie o d m ie n n ą regułę. Z godnie z w szechobecną w poezji N o b listk i pochw ałą róż­

norodności, n ieom al w każdym w ierszu napo tk ać m ożna cielesność wysoce zróż­

nicow aną, dob ran ą jak gdyby dla zadziw ienia i uciechy czytelnika: pękate cielska obok zm izerniałych ciałek, u rodą olśniew ające, ru m ia n e obok szpetnych i u m ę­

czonych, stare i pom arszczone obok rad o śn ie m łodych, m ęskie obok kobiecych, nagie obok upozow anych i kunsztow nie p rzebranych. Choć wielość form jest im ­ p onująca, w b ezpośredniej le k tu rze każdorazow o m a się poczucie, iż w istocie są to rozm aite w arian ty jednej i tej samej cielesności. Skąd zatem bierze się takie w rażenie?

Z w ierzęta naw et nie p ró b u ją w yglądać inaczej, niż zaplanow ała to dla nich n atu ra. N o ­ szą pokornie swoje pancerzyki, łuski, kolce, pióra, k u d ły i puchy. Św iadom a dążność do zm ian y swojego w yglądu to cecha w yłącznie ludzka. N ie n atrafio n o jeszcze na k u ltu rę tak prym ityw ną, żeby m ożna kategorycznie stw ierdzić, że jej tw órcy p oprzestaw ali na swojej n a tu raln e j nagości. Zawsze chyba próbow ali coś w niej zm ienić, coś do niej dodać [...]. D o stro ju zaliczyłabym w szelkie tatu aże, nacięcia na skórze, plecionki, pióropusze i różnobarw ne m alu n k i na ciałach. W szystko to oczywiście m a jakieś znaczenie, coś sy­

gnalizuje. Ale jest strojem , nie nagością [...] Ow szem , pojaw ia się ona w w ielu okolicz­

nościach, ale jest to nagość zawsze tylko chwilow o z czegoś rozebrana. N a plaży n u d y ­ stów jest się golasem od - d ajm y a to - godziny 8.30 do 19. I to tylko przy sprzyjającej pogodzie” (N L N 60)

- pisze Szym borska w jednym ze swoich m iniatu ro w y ch felietonów i tru d n o chyba o lepszy przyczynek do n in iejszy ch rozw ażań. Tym b ard z iej, iż w p oezji N o b listk i praw dziw ej nagości jak na lekarstw o. N agości, trzeb a dodać, ro zu m ian ej jako z u p e łn a , n a tu ra ln a , być m oże n ie u św ia d o m io n a naw et h a rm o n ia człow ieka z w łasnym ciałem . T aki sta n sytuow ałby istotę lu d z k ą jedynie o szczebel wyżej od zw ierząt w d ra b in ie ew olucji. C iało jaw iłoby się jako dop iero p rzeobrażone, nagle i n ie sp o d ziew an ie uchw ycone w gotowej człow ieczej form ie, stra tn e o p a ­ zury, łu sk i, sierść, ale stra ty n ie p o m n e, n ieśw iadom e jeszcze „nagości”, a więc nie znające w stydu, w locie tylko u siłu jąc e ręką pochw ycić u tra c o n e pióro. Szym­

borska n ie przypadkow o przyw ołuje lu d y p ierw o tn e, k tó re choć nie stro n iły od n ad a ją cy c h ciałom znaczenia ro zm a ity c h ozdób, m alunków , p rz e b ra ń , to jed n ak żyjąc b lisk o n atu ry , szanując ją, zdaw ały się jedno cześn ie akceptow ać swe ciała, pozostaw ać z n im i w zgodzie. C ielesność w raz z całą fizjologią n ie była d y sk re­

dytow ana, nagość była czym ś pow szednim . Sposoby zd o b ien ia ciał św iadczyły

21 9

(8)

2 2 0

albo o p rzy n a leż n o ści do określonej społeczności, albo też sp e łn ia ły p ry m arn e cele: ch ro n iły p rz e d nieczystym i siłam i, w a ru n k a m i klim aty czn y m i, stanow iły elem en t k am u flażu , w skazyw ały na sta tu s społeczny. Pow szechna te n d e n c ja do p rze k szta łc an ia p rzy ro d y w edle w łasnych p o trze b i u p o d o b ań , w oczyw isty spo­

sób p rze k ład a się też na sto su n ek do cielesności. P rzy n ależn e n a tu rz e ciała także p od leg ają u ja rz m ie n iu i tresu rz e, pozostając w n ie u sta n n e j opresji. Z ależnie od

„m ody”, m a rg in alizo w an e i p o strzeg an e w yłącznie jako niew dzięczne, „niszczą­

ce się szybko” (Wersja wydarzeń, KP, s. 36) fu te ra ły zabezpieczające jakąś „esen­

c ję ” człow ieczeństw a lu b też - dla o d m ia n y - h o łu b io n e , pielęgnow ane z g o rli­

w ością za kraw ającą na k u lt, jak gdyby owa istota usytuow ana była w yłącznie na p o w ierz ch n i cielesnej pow łoki, podlegając ciągłej k o n tro li. W rez u lta c ie ciele s­

ność n ie o d m ie n n ie u w ikłana jest w ro zm a ite ideologie, z a p rzęg n ięta do okreś­

lonych celów, p o strzeg an a w zależności od zap o trzeb o w an ia w yłącznie p oprzez opozycje w n ętrza i zew nętrza, k u ltu ry i n atu ry , du ch a i m a te rii. P ow stałe m ię ­ dzy przeciw staw nym i p o ję cia m i p ęk n ięc ia w b e z p o śre d n i sposób w pływ ają na lu d z k ie ciała, „k a w a łk u ją ” je, p o zostaw iając n ie u su w a ln e p ię tn o . S tan p ełnej rów now agi z w łasnym ciałem , ro zu m ian ej nie jako dążność do doskonałej form y i ko n d y cji w ypracow yw anej na siłow niach i w salonach kosm etycznych, lecz jako akcep tacja swego o rg an iz m u i z ro z u m ien ie m ech an izm ó w n im rządzących wy­

daje się obecnie u k ła d em ab stra k cy jn ie n ieosiągalnym . C iało w swej n a tu ra ln e j, n iep rzetw o rzo n ej p o staci n ie m a zn aczen ia, jest n ie p rz y d a tn e , nie p rzy n o si b o ­ w iem żad n y ch zysków, n ic ze m u nie służy. D latego nie m oże pozostaw ać nagie, czyli n ieo k reślo n e, n ie p o d d a n e p rze k szta łc en io m . N ie ch o d zi tu o nagość p o zo r­

n ą, jedynie „chwilowo z czegoś ro z e b ra n ą ”, gdyż ta k ie epatow anie golizną, szcze­

gólnie od jakiegoś czasu p o p u la rn e , także p ara d o k sa ln ie jest ro d za jem k o stiu m u i służy ściśle o k reślonym celom . P raw dziw a nagość, b ez in te re so w n a, niczym n ie ­ sk ażo n a i n ie z n a ją c a w sty d u , jak się o k az u je , ta k n ie c o d z ie n n a , p o jaw ia się w tw órczości polskiej N o b listk i d w u k ro tn ie, acz rzecz jasna znacząco: pierw szy raz - w k o n tek ście erotycznym jako w yraz ab so lu tn ej blisk o ści i zaufania: „Oto my, n ad z y kochankow ie, / p ię k n i dla siebie - a to dosyć - / o d zian i tylko w listk i pow iek / leżym y w śród głębokiej nocy” (Jawność, WY, s. 21), ponow nie - jako określenie nowo naro d zo n eg o dziecka.

M om ent n aro d z in zwykle ro zu m ian y jest jako chw ilowy stan absolutnej n ago­

ści, n a tu ra ln o śc i i n ieo k reślo n o ści ludzkiego ciała. Chwilowy, gdyż niem ogący oprzeć się zew nętrznym w pływom , stanow iący jedynie pew ien p otencjał, plastycz­

ną form ę, czystą pow ierzchnię stw orzoną jak gdyby specjalnie po to, by nanieść na n ią określone znaki. Jak stw ierdza autorka L ektur nadobowiązkowych: „[A utentycz­

n ie nagie] m ogły być ew entualnie dopiero co n arodzone dzieci. C hociaż i to w ąt­

pliwe. Z aopatryw ano je przecież co prędzej w jakieś am u lety przeciw złym m o­

com , w jakieś zn ak i przynależności do g ru p y ” (NLN , s. 60), co sugeruje potrzebę c h ro n ie n ia now orodka nie tylko p rze d siłam i n adprzyrodzonym i, ew entualnie in ­ nym i, być m oże w rogim i społecznościam i, ale także p rze d w spólnotą, w której dziecko zostało zrodzone. Z daje się tym sam ym , iż niem ow lę, którego ciało nie

(9)

zostałoby odpow iednio oznakow ane, zasadniczo różniłoby się od grupy, i być może, nieakceptow ane, zostałoby przez nią odrzucone. Co w ięcej, dziecięctw o jawi się jako jedyny m om ent sprzyjający form ow aniu czy korygow aniu ciała.

M echanizm te n okazuje się niezw ykle b lisk i przedstaw ionej w Mozaice bizan­

tyjskiej sytuacji lirycznej. N ow orodek cesarskiej p a ry - pyzaty, p u lc h n y i „ciele­

sny” - nie odpow iada ascetycznem u usposo b ien iu rodziców i nie przystaje do su­

rowości i „oszczędności” epoki. Jak słusznie w skazuje T adeusz N yczek, „ideałem filozofii i obyczaju były wówczas - skrom ność p o su n ięta do w stydliw ości, eterycz- ność cielesna płynąca z u m artw ien ia oraz poszanow anie niew zruszonej h ie ra rc h ii w artości, na czele której znajdow ał się Bóg, poniżej w ładza kościelna i św iecka”2, a zatem ciało nieu m artw io n e, zdrow e i różow iutkie, w ykracza poza n o rm y stylu, zwraca uwagę na to, co z całą m ocą pom ijane. „G rzeszniczka zrodziłam . / N aguśki jak prosiątko, / a tłu s ty a żwawy, / cały w fałdkach, p rzeg u b k ach / przytoczył się n a m ” (Mozaika bizantyjska, SP, s. 28) w yznaje nieom alże ze w stydem cesarzowa T eotropia i zaiste tru d n o w jej słowach dopatryw ać się kokieterii. Oto „godziwe dostojeństw o” dw oru cesarskiego zostaje podw ażone. Dziecko, zupełnie niepodobne do w ynędzniałych cieleśnie rodziców, b u rzy ustalony p orządek rzeczy, wzbudza pow szechne zgorszenie („archim andryty, m ęża przenikliw ej gnozy”, „erem itek, szkielecic św iętych”) p o su n ię te ta k daleko, iż niepew ne w ydają się losy nowo n a ­ rodzonego „diablęcego” . T eotropii i T eodendronow i pozostaje jedynie „błagać dla syneczka lito ści” i liczyć na „cud m etam orfozy” . Choć te p o korne prośby są o sta t­

n im i posłyszanym i słow am i cesarskiej p ary p ospiesznie oddalającej się z m ozaiki w głąb bizantyjskiego dw oru, m ożna przypuszczać, iż gdyby istn iał sw oisty „ciąg dalszy” h isto rii prezentow anej przez Szym borską, przestaw iałby on rodziców z d u ­ m ą spoglądających na potom ka rów nie „w ąskolicego” i „znikom ego”, jak oni, „wy­

b o rn ie um artw ionego” (tam że), godnego następcę tro n u . „C ud m etam orfozy” nie jest bow iem an i p rzypadkiem , an i łaską w ym odloną przez ascetyczne erem itki, lecz obligatoryjnym k ształtow aniem usposobień i ciał. C iał, któ re albo iry tu ją swą nieokreślonością, a co za tym idzie - n ieprzydatnością, albo też, jako niew łaściw ie uform ow ane, rażą i w adzą, gdyż d ia m etra ln ie różnią się od w ypracow anego przez ogół wzorca. Z tej perspektyw y M ozaika bizantyjska zdaje się nie tylko parodią, lecz także, a m oże p rzede w szystkim , p re lu d iu m rozpraw y o k ulturow ym uw ikła­

n iu cielesności.

W poezji Szym borskiej dość często pojaw iają się ciała stanow iące kw in tesen ­ cję stylu danej epoki. Taka jest znikom a cielesność cesarskiej pary, ta k jest też w p rzy p ad k u „rozdynionych, n a d m ie rn y c h ” kobiet R ubensa (S, s. 32). C óry b a ro ­ k u „jak łoskot beczek n ag ie”, m ajestatyczne zalegają na „stratow anych łożach” . Są cielesne aż do przesady, m ożna zaryzykow ać stw ierdzenie, iż całe są ciałam i, wciąż i w ciąż się ro z ra sta ją c y m i. K o n sek w e n tn ie zo o m o rfizo w an e („żeńska f a u n a ” gnieżdżąca się i śpiąca „z otw artym i do p ia n ia u sta m i”) i reifikow ane („tłuste da­

nia m iło sn e”), w skazują nie tylko na specyfikę tw órczości barokow ego m alarza

2 T. N yczek 22 x Szymborska, a5, P oznań 1997, s. 75.

22 1

(10)

2 2 2

i syntetyczną ch arakterystykę sty lu 3, ale także ukazują w yraźny wpływ określo­

nych kulturow o wzorców na kształt cielesności.

Szym borska pośw ięca także uwagę tym , których ciała nie w pisują się w ogólno przyjęte trendy. C hu d e kobiety, siostry rubensow skich m uz, o „ptasiej n atu rz e stóp i d ło n i” zam iast w ro zp a san iu gnieździć się we „wrzących alkow ach”, p ró b u ją u le ­ cieć na „sterczących ło p a tk ac h ”. Cóż zresztą m iałyby czynić, skoro jako odm ienne nie m ogą cieszyć się pow szechnym u zn an iem , nie zasługują na poczesne m iejsce na obrazie barokow ego m istrza. Jak w skazuje poetka, z pew nością „Trzynasty wiek dałby im złote tło. / D w udziesty - dałby ekran srebrny. / T en siedem nasty nic dla płask ich nie m a ” . „W ygnanki sty lu ” stają tym sam ym po stronie w szystkich tych, którym za niedopasow anie do obow iązujących n o rm przychodzi zapłacić wysoką cenę. Lekcew ażeni, czasam i w zgardzeni i w ykluczeni, gęsiego schodzą „po n ie za­

m alow anej stronie p łó tn a ” (Kobiety Rubensa, S, s. 32), b y raz na zawsze zniknąć w m rokach zapom nienia. P odobny los spotyka także innych „odm ieńców ”, zn a ­ cząco nieobecnych na M iniaturze średniowiecznej: „Na p rzedzie xiążę / n ajp o ch leb ­ niej niebrzuchaty, przy x iążęciu xiężna p a n i / cu d n ie m łoda, m łodziusieńka. / Za n im i kilka dw orek / jak m alow ane zaiste / i paź n ajp ach o lętszy [...] Kto zasię sm utny, strudzony, / z d ziu rą na łokciu i z zezem , / tego najw yraźniej b r a k ” (M i­

niatura średniowieczna, W L , s. 21). Staje się jasne, iż odrzucenie nie jest jedyną form ą k ara n ia odm ienności. Z nacznie dotkliw sze okazuje się bow iem k onsekw ent­

ne ignorow anie i m arginalizow anie.

„Pokaż m i swoje w szystko jedno co, / a pow iem ci k im byłeś. [...] R ozsypane palce. / M oże być naw et m niej i jeszcze m n ie j / [...] zajrzę do g ard ła tw ojem u m ilcz en iu , / jakie m iałeś w idoki, / w yczytam z oczodołu, / p rzy p o m n ę ci z d ro b ­ n y m i szczegółam i, / na co czekałeś w życiu oprócz śm ierci. / P okaż m i swoje nic, / k tóre po tobie zostało, / a złożę z tego las i au to stra d ę , / lo tn isk o , podłość, czu­

łość / i p rz e p a d ły dom . [ . ] M nie w ystarczy w tym celu / tw oja w arstw a ziem i / i od daw na p rad a w n a zw ietrzały sw ąd sp a le n iz n y ” (Archeologia, LM , s. 9) - n a ­ m aw ia w w ierszu Szym borskiej u p erso n ifik o w an a archeologia („No cóż, b ie d n y człow ieku / [...] M in ę ły ty siąclecia, / o dkąd nazw ałeś m n ie arch eo lo g ią”). I do­

p raw d y tru d n o nie odnieść tych słów do w yw odu M ichela F o u cau lta: „C iało p o ­ zostaje zaw sze oblężone, cierp iąc d estru k c ję ze stro n y sam ych k ate g o rii d ziejo ­ wych. H isto ria stanow i owo tw orzenie w artości i zn aczeń p o p rzez p rak ty k ę z n a ­ czącą, w ym agającą p o d d ań stw a ciała. Ta d e stru k c ja cielesna jest n ie zb ę d n a, by w ytw orzyć p o d m io t w raz z jego z n a c z e n ia m i” . Tym sam ym ciało zostaje je d n o ­ zn aczn ie określone jako „zapisana pow ierzch n ia z d a rz e ń ” . Co je d n ak najw aż­

n ie jsz e, zarów no u S zym borskiej, jak u i F o u c a u lta , jest to zaw sze cielesność zdew astow ana, na k tórej „to ta ln ie odcisnęła się h is to ria ”4. C yw ilizacja, k u ltu ra

Por. M. C zerm iń sk a E kfrazy w poezji Wisławy Szymborskiej, „Teksty D ru g ie ” 2003 n r 2/3.

Cyt. za J. B utler Zapisy na ciele, wywrotowe odgrywanie, w: Teorie literatury X X wieku.

Antologia, red. A. B urzyńska, M.P. M arkow ski, Z nak, K raków 2006, s. 516.

3

4

(11)

są w tym p o rz ą d k u sy n o n im am i rep resji. C iało jest b ie rn y m n o śn ik iem znaków zapisyw anych przez h isto rię.

W swej głośnej pracy Nadzorować i karać5 ukazuje także F oucault niezwykle interesujący i przydatny schem at cielesnej podatności. Przedstaw iając XVIII-wiecz- ne m echanizm y władzy, zauw aża, iż w łaśnie w dobie klasycznej nastąp iło apogeum zainteresow ania korporalnością - zarówno tą anatom iczno-m etafizyczną, jak i tech- no-polityczną. Tym sam ym ustanow iono trw ałe rozróżnienie na dające się an a li­

zować ciało in te lig ib iln e i poddaw ane m an ip u la cjo m ciało użyteczne. To drugie opisyw ane jest jako łatw e do podporządkow ania, używ ania, przek ształcan ia i do­

skonalenia, uw ikłane w sieć przym usów , zakazów i zobow iązań. M etoda w ypraco­

w ana przez F oucaulta okazuje się in sp iru ją ca m iędzy in n y m i dla Z ygm unta B au­

m a n a 6, k tó ry analizując cielesne oblicza now oczesności, w yróżnia jako n ajbardziej charakterystyczne silne, k rzepkie, zw inne i p rzede w szystkim użyteczne ciała ro ­ b o tn ik a i żołnierza. Jak jednak w skazuje B aum an, owi „dostarczyciele d ó b r” oka­

zali się n ie p rz y d a tn i wobec w zrastającego p o stę p u technicznego. Powoli n astęp o ­ wało p rzejście od wytw órców do konsum entów . M ia rą w artości ciała - zam iast zdolności do p racy - staw ała się zdolność do „w chłaniania i asym ilow ania tego, co społeczeństw o k onsum pcyjne m a do zaoferow ania”7.

O becnie najb ard ziej liczy się otw artość na przeżycia, m aksym alne absorbow a­

nie w rażeń, p ław ienie się w rad o ści i ekstazie. Skoro zatem ciało jest głównym narzęd ziem um ożliw iającym odczuw anie przyjem ności, pojaw ia się także p o trze­

ba - czasam i urastająca niem al do szaleństw a - dbałości o spraw ność organizm u.

Do niej w łaśnie iro nicznie odnosi się w swej tw órczości Szym borska. Za p rzy p a­

dek skrajnej tresu ry ciała uznaje poetka kultu ry sty k ę, czego świadectwo odnaleźć m ożna w Konkursie piękności męskiej: „Od szczęk do pięty w szedł napięty. / Oliwne na n im firm am enty. / Ten tylko m oże być w ybrany, / kto jest jak strucla zasupłany.

[...] R ozkroku m istrz i p rzykucania. / B rzuch m a w dw udziestu p ięciu m inach. / Biją m u braw o, on się k łan ia / na odpow iednich w ita m in a ch ” (Konkurs piękności męskiej, S, s. 36). C iało sprow adzone w yłącznie do m ięśni, przyuczone do p o słu ­ szeństw a i w spaniałej p rezencji, w istocie zdehum anizow ane, p rzypom ina raczej bezm yślny au to m at niż zrów now ażony organizm sportow ca. Jed n ak , jak w skazuje poetka, nie tylko etatow i siłacze otaczają swe ciała ścisłą kontrolą.

Sto m in u t dla w łasnej urody? [...] wcale tu o żadne sto m in u t nie chodzi. C hodzi o dw a­

dzieścia cztery godziny na dobę. M yśl o w łasnym wyglądzie nie pow inna cię opuszczać naw et wtedy, gdy m yślisz o czym ś innym . C hodząc, pow innaś stale uważać, jak chodzisz, siedząc, jak siedzisz, i leżąc, jak leżysz. N aw et stojąc w kolejce, kochanie, m usisz stać z korzyścią dla zdrow ia i uro d y [...] Pożądane jest rów nież, abyś „w każdej wolnej ch w ili”

5 M. F o u cau lt Nadzorować i karać, przekl. i posl. T. K om endant, A le th eia-S p acja, W arszaw a 1993.

6 Z. B aum an Ponowoczesne przygody ciała, w: tegoż Ciało i przemoc w obliczu ponowoczesności, W ydaw nictw o UM K , T oruń 1995, s. 67-109.

7 Tam że, s. 90.

2 2 3

(12)

2 2 4

ćwiczyła m ięśnie szyi przez bezgłośne, ale za to w yraziste o tw ieranie ust, tak jakbyś w y­

m aw iała sam ogłoski o, u, i (LN , s. 155)

- w szystkim kobietom rad zi z p rzy m ru że n ie m oka Szym borska w jednym ze swych felietonów. M im o ironicznej wymowy jest w owych p o rad a ch coś zgoła n iep o k o ją­

cego. K ontrola sam ej siebie p rzy b iera bow iem form ę p erm a n en tn e j inw igilacji i w swej istocie bliska jest idei panoptyzm u. N a zasadniczą różnicę w skazuje B au­

m an, podkreślając, iż ciało w ięzione w p an o p tik o n ie stanow iło przede w szystkim w łasność polityczną, obecnie n ato m ia st jest w yłącznie w łasnością pryw atną. W ła­

ściciela przyrów nuje uczony do ogrodnika upraw iającego kaw ałek ziem i. O grod­

n ik a, k tóry znalazł się w nie lada ta ra p a ta c h - „jest przecież ogrodem i ogrodni­

kiem naraz. M a on to, co się dzieje, kontrolow ać - ale to on w łaśnie m a być przez tę ko n tro lę kontrolow any. [. ] W rezultacie, trzeba być w środku i na zew nątrz w tym sam ym czasie” 8. N ieu n ik n io n e staje się swoiste rozdw ojenie, poczucie dez­

in tegracji, w rażenie bycia uw ięzionym we w łasnym ciele, o którym Szym borska stw ierdza: „Jestem p u ła p k ą w pułapce, / zam ieszkiw anym m ieszkańcem , / obej­

m ow anym objęciem , / p y ta n iem w odpow iedzi na p y ta n ie ” (Niebo, KP, s. 5). L u d z­

ki organizm przyrów nany do zw ierzęcego okazuje się zawodny, gdyż nie pozwala przekroczyć sam ego siebie („Wielkie to szczęście / [. ] U nieść się p o n ad ciało, które niczego ta k dobrze nie um ie, / jak ograniczać / i stw arzać tru d n o śc i”) (Wiel­

kie to szczęście, KP, s. 40), zaś ciało spętane kap ry sam i w ładzy w oczywisty sposób podlega ciągłej cenzurze. Posiada jed n ak pew ien m argines swobody. Tym czasem ciało kontrolow ane i kontro lu jące, n ie u sta n n ie obserwowane i analizow ane, pozo­

staje w ciągłej opresji. N ie m oże być b ardziej w nikliw ego i surow ego nadzorcy nad tego, który należycie dopilnow aw szy swej sprawy, czerpie w ym ierne korzyści. N ie bez pow odu panow anie n a d w łasnym ciałem jest nieodzow ną częścią Goffmanow- skiego „tea tru życia codziennego”9 - przynosi wszakże określone zyski w tabu- istycznym społeczeństw ie, w któ ry m pow ściągnąć, zaham ow ać i ukryć to tylko podstaw a strategii. W efekcie, parad o k saln ie, b ez m ia r w olności uzyskany przed indyw idualnego człowieka przerad za się w jarzm o, z którego n ie sposób się wy­

swobodzić. Jak m ożna bow iem porzucić siebie samego? U staw iczny autonadzór w raz ze w szystkim i konsekw encjam i p rzypom ina oświeceniowy ideał p e rm a n e n t­

nej inw igilacji z tą jed n ak różnicą, iż w spółcześnie istota ludzka sam a sobie wy­

pracow uje pryw atny p an o p tik o n . N ic więc dziwnego, iż p ersonie lirycznej je d n e­

go z w ierszy Szym borskiej tow arzyszą podobne w ątpliw ości: „M oże to w szystko / dzieje się w la boratorium ? / Pod jedną lam p ą w dzień / i m ilia rd a m i w nocy? / M oże jesteśm y pokolenia próbne? / P rzesypyw ani z naczynia w naczynie, / p o ­ trzą san i w reto rta ch , / obserw ow ani czym ś więcej niż okiem , / każdy z osobna / b ran y na koniec w szczypczyki?” (Może to wszystko, KP, s. 30).

8 Tam że, s. 94.

9 E. G offm an Człowiek w teatrze życia codziennego, oprac. i w stęp J. Szacki, przeł.

H. D atn er-S p iew a k i P. Śpiew ak, KR, W arszaw a 2000.

(13)

M ożna chyba stw ierdzić, iż Szym borska jako „poetka ciała” m im o n arzek ań na zaw odną n a tu rę cielesności w istocie m a doń, choć nie pozbaw ione ironicznego dystansu, w yłącznie przyjazne uczucia. W yrosłe z ew olucji słabe, rozczarow ujące, pojedyncze ciało „niep rzem ien n e w n ic ” czyni na nowo zróżnicow anym , wielopo- staciowym , pociągającym . W poszukiw aniu tej n iepow tarzalności poetka z h o b ­ bystycznym zapałem odbywa rozm aite w ędrów ki w czasie i p rze strzen i, a rzetelne analizy odnalezionych św iadectw przynoszą w ym ierne re z u ltaty - jej poezja p rzy­

p om ina bogatą galerię osobliwości, w której obok anatom icznych m odeli, zakon­

serw ow anych preparatów , znaleźć m ożna w izeru n k i ciała cierpiącego, kulturow o uw ikłanego. W n ik an ie w m iąższ ciała poprzez pęknięcia osłon kulturow ych jest p róbą d otarcia do rdzenia człow ieczeństw a10. W poezji Szym borskiej ucieleśn io ­ na persona pozostająca zwykle w postaw ie skulonej, em b rio n aln ej, gotująca się do przyjęcia kolejnego ciosu, jawi się jako w ew nętrznie ro zd a rta , bezb ro n n a, p rze­

pełn io n a tęsk n o tą do pow rotu w „obronną ciem ność” (Powroty, WW, s. 20).

Cielesność, której nin iejsze stu d iu m częściowo jedynie oddaje złożoność, p o ­ zwala dostrzec w pisarstw ie N o b listk i obraz św iata naznaczonego zniszczeniem . Tak jak zróżnicow ana jest w swej istocie soma, ta k ró żnorodna w ydaje się poezja, której „znaki szczególne / to zachw yt i rozpacz” (Niebo, KP, s. 5).

Abstract

Agnieszka DAUKSZA

Jagiellonian University (Kraków)

“We Who Have Eaten our Hearts and Drunk our Blood.”

Carnality in Wisława Szymborska’s Output

An attempt at outlining a corporeality concept inherent in Wisława Szymborska's poetic works and feature articles, this essay deals with defective human body that is straitened as part of the evolutionary process; it is juxtaposed with an animal body of limitless opportunities.

Effects of stigmatising corporeality with signs of cultural belonging and mechanisms of exclusion of bodies unable to become part of generally accepted standards are discussed. At last, an opportunity is shown for transgressing the dualist cognitive model through affirmation of carnality as such; with all its drawbacks, it most fully corresponds with the imperfect human being.

10 Por. D. Szczukow ski Tadeusz Różew icz wobec niewyrażalnego, U niversitas, K raków

2008, s. 59.

2 2 5

Cytaty

Powiązane dokumenty

Kapłan w czasie przeistoczenia mówi: Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy: to jest bowiem Ciało moje, które za was będzie wydane.. Bierzcie i pijcie z niego wszyscy: to jest

Rozwiązane nieporozumienie, może zbliżyć do siebie wcześnie skłócone strony, może stać się wspólnym pozytywnym doświadczeniem.. Unikajmy oceniania i

Recalling the citied words from the Go- spel, John Paul II wrote: „Th ese words contain both a fundamental requirement and a warning: the requirement of an honest relationship

geen stroom -defecte -geen -sluit afvoer af centrifuge productvorming -repareer centrifuge -geen -herstel voeding mandelonitril- -repareer pomp productie in -plant shutdown

Third, Figure 6b shows the comparison for an untwisted, untapered wing with an aspect ratio of 4.0 at different sweep angles to the results obtained by Katz.[16] Since

W programie znalazły się również filmy z czterech kra- jów, które trudno przyporządkować do którejś z tych dwóch grup 14 – mam na myśli Maroko (Krwawe gody /Noces de

wionym przez biskupa płockiego Stanisława został wymieniony po raz pierwszy jako wikariusz katedry płockiej.. Franciszka z Płocka był

Dzieje się tak, gdyż najwyższym priorytetem dla człowieka nie jest bynajmniej działanie zgodne z rozsądkiem, w imię największego pożytku, lecz poczynania zgodne z własną,