• Nie Znaleziono Wyników

"Spór o Mickiewica", Stefan Żółkiewski, Wrocław 1952, Wyd. Zakładu Narodowego im. Ossolińskich, Studia Historycznoliterackie Instytutu Badań Literackich, pod red. Jana Kotta, t. 16, s. 276, nlb. 4, ryc. 10 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Spór o Mickiewica", Stefan Żółkiewski, Wrocław 1952, Wyd. Zakładu Narodowego im. Ossolińskich, Studia Historycznoliterackie Instytutu Badań Literackich, pod red. Jana Kotta, t. 16, s. 276, nlb. 4, ryc. 10 : [recenzja]"

Copied!
17
0
0

Pełen tekst

(1)

Samuel Sandler

"Spór o Mickiewica", Stefan

Żółkiewski, Wrocław 1952, Wyd.

Zakładu Narodowego im.

Ossolińskich, Studia

Historycznoliterackie Instytutu

Badań Literackich, pod red. Jana

Kotta, t. 16, s. 276, nlb. 4, ryc. 10 :

[recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 44/3-4, 364-379

(2)

n ie jeszcze d op racow an e zagad n ien ia oraz pobieżność u jęcia okresu po ro k u 1840 — to p rzełom ow a i zarazem tw órcza fu n k cja tej głęb ok o p rzem yślan e) i n o w a to rsk iej książki.

Boh dan Z a k r z e w s k i

S t e f a n Ż ó ł k i e w s k i , SPÓ R O M ICKIEW ICZA. W yd. Z akładu N a ro ­ d o w eg o im . O ssoliń sk ich , s. 276, nlb. 4, ryc. 10. W rocław 1952. S t u d i a H i s ­ t o r y c z n o l i t e r a c k i e In sty tu tu B ad ań L iterackich pod red. J a n a К o 11 a. T. 16.

I

O k sią żce S p ó r o M i c k ie w ic z a n ap isan o już k ilk a n a ście om ó w ień k ry ty cz­ n y ch i recen zji. W n a szy ch w a ru n k ach n ied ostateczn ej k ry ty k i p u b lik a cji h isto ry czn o litera ck ich od n otow u ję to jak o fa k t n ieob ojętn y. P ob ieżn y za ś ch ociażb y w g lą d w w y p o w ied zi o tej k sią żce jasno o św ietla przyczyn y za in te­ reso w a n ia S p o r e m o M i c k i e w i c z a : w sz y sc y zab ierający głos na jego tem a t zd a w a li so b ie sp ra w ę lub w y ja śn ia li to w p rost, że k siążk a Ż ó łk iew sk ieg o jest n a jw y b itn ie jsz y m w y d a rzen iem w p o w o jen n y ch bad an iach h istoryczn oliterac­ k ic h w P o lsce. J e st n im z w ie lu w zg lęd ó w , k tóre w ym agają, aby je so b ie ja sn o u św iad om ić. K siążk a Ż ó łk iew sk ieg o jest św ia d ectw em d on iosłego kroku, naprzód, jak i u c z y n iły m a rk sisto w sk ie bad an ia nad dziejam i litera tu ry p o l­ sk iej. D on iosłość p ro b lem a ty k i i sto p ień jej dojrzałego rozw iązan ia polega na ogarn ięciu przez m a rk sisto w sk ą n a u k ę o literatu rze n ajbardziej w y su n ię ty c h p o zy cji b ad aw czych .

K siążk a Ż ó łk iew sk ieg o — z jed n ej stron y — jest pracą p olem iczn ą w n a j­ lep szy m teg o sło w a znaczeniu: sta n o w i fro n ta ln e u d erzen ie w n ajbardziej tru d n ą p o zy cję b u rżu azyjn ej litera tu ry p olon istyczn ej. M im o ogrom u p rac sy n tety czn y ch , szczeg ó ło w y ch , p rzy czyn k arsk ich m ick iew iczo lo g ia polska — w b r e w pozorom — n ie le g ity m u je się n a jlep szy m i o siągn ięciam i na tle tra ­ d y cy jn ej p o lo n isty k i. Sądzę, że jest raczej p rzeciw n ie. Jest ona raczej dzie­ dzin ą b u rżu azyjn ej n au k i o literatu rze najb ard ziej zakłam aną, w y p ełn io n ą p o brzegi fa łsza m i, k ła m stw a m i, p lotk am i b iograficzn ym i i „b rązow n ictw em “. M ożna p ow ied zieć, że w sz y stk ie sch orzen ia burżu azyjn ej n a u k i o litera tu rze z e sz ły się w sposób najb ard ziej ja sk ra w y w m ick iew iczo lo g ii. M ożna na po­ tw ierd zen ie teg o fa k tu cy to w a ć setk i, ty s ią c e stron z m on ografii i prac m ic­ k iew iczo w sk ich . S zczeg ó ło w a p olem ik a z n im i m ia ła b y dziś raczej pozory grom ad zen ia m a teria łó w do p a n o p t i c u m m ick iew iczo lo g ii niż p ostać n a u k o w ej k ry ty k i. P o lem ik a b y ła jed n a k n iezb ęd n a, a le p olem ik a o genera lia , o pod­ sta w o w e ele m e n ty sporu. M ożna b y ło przejść do porządku nad dop atryw a­ n iem się w ob razie k u szen ia C zarnego S trzelca w D zia d a c h r eflek só w rom ansu k o w ień sk ieg o z p. K o w a lsk ą , n ie m ożna n atom iast b yło p rzejść do porządku nad zagad n ien iem p ojm ow an ia drogi tw órczej M ick iew icza. W ła śn ie tak i ty p p o lem ik i w y b ra ł Ż ó łk iew sk i. W ty m se n sie k siążk a jego je s t p olem iczna. W ied zie spór z n a jisto tn iejszy m i sk ła d n ik a m i bu rżu azyjn ej, id ea listy czn ej m ick iew iczo lo g ii. W tej p o sta ci je s t to zresztą „spór o w sz y stk o “ : o m etod y

(3)

R E C E N Z J E

365

badania życia i tw órczości M ickiew icza, o sposoby an alizy i zasady u ogóln ień , o rozu m ien ie u tw orów i fak tów , o sprow adzanie do w ła ściw y ch , h istoryczn ych w ym iarów jednych zjaw isk i ukazanie inn ych , o sp raw y uk azan e i pom ijane, 0 fa k ty h istoryczn e i biograficzne. T oczy się ten „spór“ przez c a łą k siążk ę — 1 z dobrym skutkiem .

A le w tym p ołow a dopiero w artości książk i i fragm en t za led w ie przyczyny je j znaczenia, o którym się tutaj m ów i. Istotn e zn aczen ie S poru o M i c k ie w ic z a p olega przede w szy stk im na tym , że n ie ty lk o obala się w niej stare, reak cyjn e, b łęd n e, za łg a n e (tego „słów ka“ n ie w y m y ślili m ark sistow scy k ry ty cy b u rżu a- zyjn ej m ick iew iczo lo g ii, w y p o w ied zia ł je akurat przed ćw ierć w ie k ie m Boy!) pogląd y na M ick iew icza i jego tw órczość, a le p rzeciw staw ia im w ła sn e, udo­ k u m en to w a n e i uargu m en tow an e poglądy. P ierw szorzęd n e zn aczen ie k siążki Ż ó łk iew sk iego polega na tym w łaśn ie, że jest to książka pośw ięcon a n ie m ic­ k iew iczologii, lecz s a m e m u M ick iew iczow i i jego dziełom . T em u pod­ porządkow any jest n urt p olem iczn y książki, tem u — p raw ie zaw sze. Tam , gd zie b yw a inaczej, n ie sta n o w i to byn ajm n iej, jak się przekonam y, o m ocnej stro n ie w y w o d ó w autora Sporu. „N ow ej m ick iew iczologii — p isze on po pro­ stu — w in n o utorow ać drogę w y m iecen ie śm ieci z obejścia n aszej n au k i 0 literatu rze rom an tyczn ej“ (s. 5), nauki o M ickiew iczu. N ie p o w in n iśm y przeoczyć szczeg ó ln ie w ażn ej cech y tej książki: n ie sta n o w i ona ty lk o k rytyk i starych m etod, starych, reak cyjn ych ujęć — to jest, m im o su g estii tytu łu , spraw ą podrzędną, podporządkow aną zadaniu naczelnem u: ukazaniu M ickie­ w icza w św ie tle m etod y m ark sistow sk iej, o czy w iście w tak ich w ym iarach , n a ja k ie pozw ala obecny, bardzo nied ostateczn y jeszcze stan badań szczegóło­ w ych . N ie jest to — krótko m ów iąc — obrachunek ze starym , lecz próba ukazania n ow ego, torow an ia d lań drogi. S y n tety czn e d z ie je życia i tw órczości M ick iew icza zn ajd zie przede w szystk im czyteln ik S p o ru jako n a jcen n iejsze. To je s t p ierw szy i p od staw ow y ty tu ł do znaczenia, ja k ie przyp isu jem y książce Ż ółk iew sk iego. W tym zak resie dostarcza nam autor p ierw szej m ark sisto w ­ sk iej pracy tego typu. N ie m ożna, n iestety, za jej poprzedniczkę uw ażać książki Szypera, o am bicjach raczej p op ularno-biograficznych, a co n a jisto tn iejsze — k siążki, która m im o w ielu bardzo cennych n ow ych u jęć n ie p od jęła zasad n i­ czej rew izji burżu azyjn ej m ick iew iczologii, często się jej — w b rew inten cjom autora — poddaw ała. K siążka Jastruna o M ickiew iczu, w isto cie op ow ieść biograficzna o pisarzu, m im o całego now atorstw a, tak że tej roli n ie sp ełn ia, nie ch ce sp ełn iać, n ie staw ia sobie zadań szerszej in terp retacji tw órczości M ickiew icza. P race a n a lity czn e ogłoszone po w ojn ie, zw łaszcza n a jcen n iej­ sze — K ubackiego oraz W ażyka o w ersy fik a cji — n ie w ą tp liw ie torow ały drogę au torow i Sporu , ale n ie d a w a ły jeszcze podstaw do p ełn iejszeg o obrazu życia 1 d zieła M ick iew iczow sk iego. N ie są to sp raw y obojętne; tłu m aczą w inny sposób sen s k siążk i Ż ółk iew sk iego. Jego praca o M ickiew iczu n ie jest u w ie ń ­ czen iem d otych czasow ych badań m ark sistow sk ich — m a im torow ać drogę. Jest ona p u n k tem w y jścia m onografii m ick iew iczo w sk iej, n ie p ełn ą m ono­ grafią, „pierw szym rzutem n ow ej sy n tezy “. „Tam, gdzie stać b y ło a u to r a — w y ja śn ia Ż ółk iew sk i charakter sw ojej k siążki — daję tezy lep iej u zasadnione, tam, g d zie za w ió d ł alb o autor, albo w y ją tk o w o ubogi stan badań szczegóło­ w ych, staram się w sk a za ć przyn ajm n iej p rob lem y i p iln e zadania b a d a w cze“ Cs, 6). r

(4)

Z tego, co s ię dotąd p o w ied zia ło , w y n ik a już jedno: rzu t n ow ej syntezy ży cia i tw órczości n a jw ięk szeg o p o ety p olsk iego je s t w d ecyd u jącej m ierze rezu lta tem w ła sn y c h p oszu k iw ań i dociek ań Ż ółk iew sk iego. P raca p o w sta w a ła , jak to zaznacza autor Sp o ru , w śród prac i d y sk u sji prow adzonych w In sty ­ tu c ie B adań L iterackich nad rom an tyzm em (dodajm y dla ścisłości: pod k ieru n ­ k iem Ż ółk iew sk iego). L uki p ierw szej sy n tezy tw órczości i życia M ick iew icza są n ieu n ik n io n e, nieraz bardzo d o tk liw e, ale sam a próba sy n tezy jest konieczna jak o p unkt w y jśc ia d alszych badań, m im o że m oże n a stęp n ie u leg a ć w ięk szym c zy m n iejszy m m o d y fik a cjo m czy też u ściślen io m , co jest ju ż n iew ą tp liw e. W przypadku m ick iew iczo lo g ii taka próba sy n tezy je s t dziś p iln a i nieodzow na.

W r. 1955 naród p o lsk i obchodzić b ęd zie jed n ą z n a jw ięk szy ch rocznic w d ziejach sw o jej kultu ry: setn ą rocznicę śm ierci n a jw ięk szeg o , n a jg en ia ln iej­ szeg o tw ó rcy n arod ow ej sztuki. Ta rocznica ob ow iązu je w sp ó łczesn eg o h isto ­ ry k a literatu ry, zad an iem b ad aczy „jest w yd ob yć, od słon ić i u w y p u k lić rze­ czy w iste, d em o k ra ty czn o -lu d o w e podłoże sp o łeczn o -id eo lo g iczn e tw órczości [M ick iew icza], ziścić w p e łn i Jeg o n a jg łęb sze m arzen ie, u d ostępnić J eg o d zieło m asom lu d o w y m “ (B o lesła w B ierut). T em u zad an iu toruje sk u teczn ie drogę k siążk a Ż ó łk iew sk ieg o .

N ie ła tw o w sk a za ć ce n n e w artości, k tó re się w n iej zaw ierają. O dnajdu­ jem y je na p ła szczy źn ie m etod ologiczn ej, od n ajd u jem y je w w y w o d a ch in ter­ p reta cy jn y ch og ó ln y ch i szczeg ó ło w y ch , w k on stru k cjach sy n tety czn y ch oraz w an alizach p oszczególn ych zja w isk i utw orów . W szystk ie te w artości sw ój n a jp ełn iejszy w y m ia r i sp raw d zian u zy sk u ją w jed n y m — gd y spojrzym y na n ie pod k ą tem n a jisto tn iejszeg o o sią g n ięcia k siążk i: n o w eg o u jęcia życia i tw órczości M ick iew icza, u jęcia przyn oszącego obraz p rzeciw sta w n y d aw nem u, rea k cy jn em u , fa łszy w em u , a h istoryczn em u . O trzym u jem y obraz n a jw ięk szeg o p o e ty p o lsk ieg o „jako rzeczy w isteg o czło w iek a , u czestn ik a k la so w y ch w alk sw o ich cza só w “ *, p rzed sta w iciela ok reślon ych dążeń id eow ych sw ojej epoki, ś c iś le zesp olon ego z życiem sw eg o narodu, jego przeszłością, ku ltu rą, sytu acją historyczn ą. Z a m ia st obrazu drogi do „ św ięto ści“ o trzym u jem y historyczn y obraz g en ia ln eg o pisarza zm ierzającego do n a jp ełn iejszeg o w y ra żen ia n ajbar­ d ziej p o stęp o w y ch dążeń sw o jeg o narodu, za m ia st m ia łk ieg o em p iryzm u p lotk i biograficzn ej — w izeru n ek w ie lk ie g o tw ó rcy k szta łto w a n eg o przez h isto rię i u siłu ją ceg o w p ły n ą ć na jej b ieg. D ą żen ie do ta k ieg o p rzed staw ien ia postaci M ick iew icza, d ą żen ie p o d jęte przez autora S p o r u z p ełn ą św iad om ością m etod ologiczną sta n o w i i m p l i c i t e jeszcze jed en n iezb ęd n y i jak że cen n y e lem en t pracy. K siążk a o M ick iew iczu je s t p rzeto ta k że sy n tety czn y m zarysem p o l­ sk ieg o rom antyzm u. W ynika to z p o d sta w o w y ch założeń k sią żk i, p ierw szego sy n tety czn eg o za ry su d ziejó w życia i tw órczości M ick iew icza. W ynika z pod­ sta w p ojm ow an ia jego roli w litera tu r ze sw o jeg o czasu. B ez teg o w iern y w izeru n ek M ick iew icza b y łb y n iem o żliw y , jego b o w iem droga rozw oju od ­ p ow iad a w sposób n a jo g ó ln iejszy rozw ojow i p o lsk iej litera tu ry rom antycznej. O n przod u je w jej rozw oju, jest jej g łó w n ą p ostacią, rep rezen tu je jej n a j­ w y ż sz e o sią g n ięcia na drodze do realizm u. J e st w ię c k siążk a Ż ó łk iew sk ieg o 1 w y k ła d em n o w ej, m a rk sisto w sk iej k on cep cji rom antyzm u p olsk iego, u k azu je

(5)

R E C E N Z J E

jego d ynam ikę, s iły spraw cze, zróżnicow ania drogi rozw oju i osiągn ięcia, trw a łe w artości, ja k ie literatura ta w n osi do k u ltu ry narodow ej.

„B adania nad d ynam iką rozw oju litera tu ry — p isa ł k ied y ś Ż ółk iew sk i — to w n au ce b urżuazyjnej bez przesady p raw d ziw e m uzeum p a to lo g ii“ 2. J est to o k reślen ie w ca le n ie przesadne, zw łaszcza w od n iesien iu do trad ycyjn ej nauki o rom antyzm ie. W ystarczy pod tym kątem spojrzeć na k on cep cje rom antyzm u w całej trad ycyjn ej polon istyce. D ążen ie do w y m iecen ia „obejścia n aszej m ick iew iczo lo g ii“ m u sia ło z całą siłą uderzyć w te reakcyjne, ah istoryczn e koncepcje. Ż ó łk iew sk i czyni to z w ła ściw ą m u braw urą polem iczną. „Spraw a chłopska — n ap isze lap id arn ie — k szta łto w a n ie się narodu b u rżuazyjnego w w aru n k ach n iew o li, w alk a n a rod ow o-w yzw oleń cza — to b y ło ży cie polskie. Z tego życia w y ra sta ła litera tu ra “ (s. 64). Z takim u jęciem zagad n ien ia prze­ n o sim y się w ła śc iw ie na zu p ełn ie odm ienny grunt, obcy b urżuazyjnem u lite r a ­ tu rozn aw stw u , m im o że i tam m ów iło się o ludzie, narodzie, n iew o li narodow ej, w a lce n aro d o w o -w y zw o leń czej. A le tylk o słow a b y ły podobne, sen s b y ł zu p ełn ie odm ienny, jak zu p ełn ie od m ien n y sens nad ają pojęciu rozw oju id ea liści i m a­ terialiści, chociaż u żyw ają tej sam ej form uły. S p ó r o M i c k ie w ic z a staje się w sposób n ieu n ik n io n y sporem o całą epokę naszej literatury, o jej sen s, dążenia, ten d en cje rozw ojow e, trw a łe w artości artystyczn e. I to o epokę, która do k u ltu ry p o lsk ieg o narodu p rzed socjalistyczn ego w n io sła n ie w ą tp liw ie n a j­

w y ższe w artości. Z akres sporu tak rozszerzony d ecyd u je o d alszych pow odach, dla których ta k ie zn aczen ie przyp isu jem y k siążce Ż ółk iew sk iego. Spór o p oj­ m o w a n ie h istorii, o p ojm ow an ie dynam iki rozw oju literatury, o M ick iew icza, 0 jego p oszczególn e dzieła i u tw ory, o jego drogę rozw oju i rozw ój jego tw ó r­ czości, o fa k ty i p ojm ow an ie fa k tó w z jego życia — tym jest k siążk a Ż ół­ k iew sk ieg o na p łaszczyźn ie p olem icznej. N a drugiej p łaszczyźn ie — p o w ied zia ­ łem to już — jest zarysem życia i tw órczości M ickiew icza.

„Spór z reak cyjn ą koncep cją tw órczości M ick iew icza — p isze Ż ó łk iew sk i — trzeba zaczynać od p ierw szych jego w ierszy “ (s. 41). Spór zaczyna się w cześn iej 1 n ie zam yka się na ostatnim w ierszu poety. A le n ie o spór tu w isto cie rzeczy chodzi. P rzesu w a się on na m argin esie p ozytyw n ych w y w o d ó w .

Ż ółk iew sk i k reśli p la sty czn y obraz n a jw ażn iejszych zjaw isk h istoryczn ych i literack ich okresu. W skazuje na szczególną sytu ację ziem tzw . lite w sk o - ru sk ich i na dw a ok resy p olsk iego sen tym en talizm u , u k azu je M ick iew iczow sk ie dzied ziczen ie ok reślon ej tradycji O św iecenia, ro zw a rstw ien ie k la so w e i id eolo­ giczn e sp o łeczeń stw a p olsk iego, broni id eologiczn ego sen su w o lteria ń sk ich początk ów poezji M ickiew icza. G łęboko an alizu je szlach eck ą rew olu cyjn ość, rozbija w u lg a rn o -so cjo lo g iczn e koncepcje, w prow adza n o w e pojęcia in ter­ p retacyjn e, n ow ą p eriod yzację ru ch ów społecznych w P olsce w oparciu o p erio - d yzację stw orzoną przez L enina dla ruchów sp ołecznych w R osji. I tak prze­ chodzi przez c a łe d zieje p olsk iego rom antyzm u, przez całą tw órczość M ic­ k iew icza . . .

S zla k ten n ie jest w o ln y od n ied ostatk ów , n ie m ów iąc już o ogran icze­ niach św ia d o m ie p rzyjętych przez autora lub narzuconych p rzez ub óstw o d otych czasow ych badań, brak danych itp, O tym później. Tu ch cia łb y m się zatrzym ać ty lk o n a w yb ran ych przykładach n ow atorstw a in terp retacyjn ego,

(6)

ja k ie w n o si Ż ó łk iew sk i do b adań nad życiem i tw órczością M ick iew icza. W ybór je st z k on ieczn ości bardzo ograniczony, d ecyzja w yb oru bardzo trudna. Czy m ó w ić o św ie tn y c h w y w o d a ch na tem at d y n a m ik i rozw oju rom antyzm u lub rozw oju id eo w eg o M ick iew icza, czy skupić u w a g ę na szczegółow ych in ter­ p retacjach n iek tórych u tw o ró w , np. S o n e tó w k r y m s k ic h , D z ia d ó w , Pana T a d eu sza , k tórych an aliza, choć z k o n ieczn ości szk icow a, sta n o w i w y b itn e

i in sp iru jące o sią g n ięcie b a d a w cze Ż ółk iew sk iego? Czy zw rócić u w agę na św ie tn ą an alizę p o sta w y id eo w ej M ick iew icza w ob ec w a lk obozów em igra­ cy jn y ch , czy też p od k reślać n ow atorstw o w y w o d ó w Ż ó łk iew sk ieg o na tem at sw o isteg o , szczególn ego ch arak teru realizm u , ku k tórem u k roczyli nasi n a j­ w ię k si rom antycy? C elow o w sk a zu ję rozm aite, na w ie lu płaszczyzn ach ob ja­ w ia ją c e się n o w a to rstw o książk i Ż ółk iew sk iego. C hciałbym , aby tru d n ości k rytyk a w ob ec w ie lo str o n n ie bogatej, p łodnej k siążk i o M ick iew iczu w y stą p iły p la sty czn ie. R ozu m ieli to dobrze m oi poprzednicy, którzy — ogłaszając szereg recen zji i o m ó w ień k ry ty czn y ch na tem at Sp o ru — m n iej lub w ię c e j św ia d o m ie ogran iczali się do jednej ok reślon ej sfery prob lem atyk i. Ta d ostateczn ie po­ ch ła n ia ła ich u w a g ę b o g a ctw em zagad n ień , in terp retacji, su g estii b ad aw czych , n o w a to rstw em m etod ologicznym . Tu sk u p iając u w a g ę ty lk o na bardzo w y ­ selek cjo n o w a n y ch zagad n ien iach chodzi m i często o k lu czow ość problem atyki, a le tak że i o w sk a za n ie p ew n y ch dróg p o stęp o w a n ia m etodologicznego.

1. P ierw szy przyk ład m a posm ak trochę gro tesk o w y dla charakteru trad y- cjTjn ej p o lo n isty k i, która — z grubsza rzecz biorąc — u k szta łto w a ła tak ą k on ­ stru k cję przełom u rom antycznego: n a jp ierw b y ła d ysk u sja o k lasyczn ości i rom an tyczn ości (Jan Ś n iad eck i, B rodziński, 1818— 1819); z tej d ysk u sji w y ­ rosła opozycja p rzeciw p seu d ok lasyk om ; rom an tycy p od jęli obronę zaatak o­ w a n ej n o w ej e stety k i; B rod ziń sk i przez sw ój oportunizm w y ra sta ł na p re­ kursora rom an tyzm u , Ś n ia d eck i tęp ił rom antyzm , n im jeszcze zrodził p ierw sze m a n ifesta cje a rty sty czn e M ick iew icza. W yn ik ało z tego, że stroną atak u jącą b y ł n ie M ick iew icz-a u to r p rzed m ow y do Ba lla d i ro m a n s ó w , autor p ierw szeg o tom u poezji, lecz obrońca w steczn eg o sen ty m en ta lizm u i ep igon ów k lasycyzm u. W ten sposób zu p ełn ie się zacierał b o jo w y ch arak ter przełom u rom antycznego. F a łsz y w ie p ojęto p ozycję Jana Ś n iad eck iego, zaciem n ian o rzeczy w istą d y n a ­ m ik ę rozw oju literatu ry, w yp aczan o jej obraz. T rad ycyjn a p olon istyk a n ie p ytała, k to b y ł a ta k o w a n y i kto ata k o w a ł w la ta ch 1818— 1819, a kto w parę la t później. N ie p ytała, ch ociaż od p ow ied ź tk w iła jak na d łon i w w y stą p ien iu B rodzińskiego, chociaż a tak Ś n ia d eck ieg o k iero w a ł się w y ra źn ie przeciw m i­ styce, k tórej bez fałszów n ie m ożna b yło w tym cza sie p rzyp isać M ick iew i­ czow i ani jego tow arzyszom w a lk i. I to, co b yło a ta k iem na in filtra cję m isty ­ cyzm u i ob sk u ran tyzm u „p ow ieści grozy“, na tw órczość typ u M ostow sk iej czy B ern atow icza, w zięto za atak na n ie istn ieją cy w ó w cza s w P o lsce rom an-, tyzm . W szystko tu p om ieszano. „N ikt jak oś n ie p y ta ł — stw ierd za Ż ó łk iew sk i — co m iał na m y śli Ś n ia d eck i atak u jąc n ie istn ieją cy jeszcze w roku 1819 rom an­ tyzm p o lsk i“ (s. 33). P o sta w ie n ie p y ta n ia i próba odpow iedzi na n ie zu p ełn ie o d m ien ia w y g lą d sza ch o w n icy h istoryczn ej. D w a starcia id eo w e i e stety czn e sprzed w y stą p ien ia M ick iew icza i po jego w y stą p ien iu pom ieszan o w jedno. P o m iesza li je i rom an tycy, M ick iew icz i M ochnacki, ale d la nich b y ło to ty lk o dogodną od skocznią ataku id eo w o -p o lity czn eg o , gd y w cześn iejsza d y ­ sk u sja o rom an tyzm ie, k tóra toczyła się b ez ich obecności, m ia ła n a jzu p ełn iej

(7)

R E C E N Z J E

369

od m ien n y charakter. P om ieszan ie to zacierało w y d a tn ie postęp ow y charakter przełom u rom antycznego, pozb aw iło go charakteru o fen syw n ego.

P ow yższy przykład, d a lek i od w a g i centralnej prob lem atyk i k siążk i Żół­ k iew sk iego, rzuca jednak p ew n e szczególn e św ia tło na stan d aw n ej m ick iew i­ czologii i św ia d czy sw o iście o trudnościach, które m u si p rzezw yciężać now a, m ark sistow sk a. M usi ona n ie ty lk o um ieć sta w ia ć n o w e p ytania, n o w e zagad­ n ien ia w za k resie sp raw cen traln ych dla danej epoki i jej literatury. M usi je tak że sta w ia ć na pozornych m arginesach, k tóre w n iejed n y m w y m a g a ją p rze­ w artościow an ia.

2. P ok azow y n iejak o charakter m a d alszy przykład, k tóry tu p rzy w o łu je­ m y. W iele n ap isan o o w czesn y ch w olteriań sk ich próbach m uzy M ick iew iczo w ­ skiej; U siło w a n o je pozbaw ić znaczenia id eow ego i sprow adzić do n ieistotn ych w p ra w ek sty listy czn y ch . P ob ożn ie p raw ow ali się interpretatorzy z p oetą o sens przekładu D z i e w i c y z Orlean u. Ż ółk iew sk i sk u teczn ie przeprow adza „spór“ z tego rodzaju in terp retacjam i i n ie o to m i w tej c h w ili chodzi. B o obronić w o lteria n izm m łodego M ick iew icza n ie b y ło czyn n ością in terp retacyjn ą n a j­ trudniejszą. M im o trw an ia na pozycjach in terp retacyjn ych „drogi M ickiew icza d o św ię to śc i“ i tradycyjna polon istyk a czyn iła „u stęp stw a“ na rzecz w o lteria - nizm u m łod ego poety. Ż ó łk iew sk i na tym n ie poprzestaje, n ie ty lk o u dow adnia w p ły w W oltera na M ick iew icza, ale staw ia n o w e p ytan ia, k tóre b y ły „ziem ią n iezn a n ą “ trad ycyjn ej kom paratystyki: jak i charakter m ia ł ten w p ły w , czy M ick iew icz zatrzym u je się na pozycjach id eow ych W oltera, jak ta ideologia p od lega przeobrażeniom , jaką fu n k cję sp ełn ia w kręgu id eow ym M ickiew icza, czy o b iek ty w n e jej d zia ła n ie jest bardziej p ostęp ow e w tym k on k retn ym przypadku od d ziaływ an ia od sam ej id eologii itp.

O dpow iedzi, których u d ziela Ż ółk iew sk i na te p ytan ia, są ja sn e i p recy­ zyjne. P rzyk ład św iad czy, jak odm ienną fu n k cję p ełn i kom paraty sty k a w m e­ todologii, którą stosu je autor Sporu , w stosunku do tej, którą p ełn iła w tra­ d y cy jn ej polon istyce. Jako analogiczn y przyk ład m ożna b y przytoczyć rozw a­ żan ia Ż ó łk iew sk ieg o o w p ły w ie B yrona i Sch illera.

3. Jedną z n a jcen n iejszy ch partii k siążki Ż ółk iew sk iego stan ow ią w y w o d y na tem at rosyjsk iego okresu życia M ickiew icza. „. . . p ob yt w R osji — p isał k ilk a n a ście la t tem u B oy — jed en z n ajb u jn iejszych i n a jciek a w szy ch ok resów w ży ciu p oety, o m a w ia n y b y ł przez długi czas jakże n ieśm iało, b ad an y jak że n ied o k ła d n ie“ 3. T rzeba p ow ied zieć, że dzięki badaniom O kołów -P od h orsk iego, F iszm ana, G om olickiego poczyn ion o w tym zak resie d u że p ostęp y b adaw cze, w yd o b y to n a ja w w ie le n iezn an ych fak tów , w y jaśn ion o sporo niejasn ości, ch ociaż stan badań jest jeszcze w ciąż n iezad ow alający, chociaż w ie le d ek ab ry- sto w scy kon sp iratorow ie i ich polscy p rzy ja ciele p rzesłon ili m głą konspiracji. S y n tety czn y zarys życia i tw órczości M ick iew icza jest p ierw szą tego rodzaju k siążk ą u siłu ją cą dać rzeteln y obraz od d ziaływ an ia środow iska rosyjsk iego, w k tórym p oeta się obracał, na jego drogę ideow ą i tw órczość. W za k resie p olem ik i nad in terp retacją fa k tó w z życia M ick iew icza rozw ażania o p o b y cie w R osji — obok sp raw y m esjan izm u i tow ian izm u p o ety — sta n o w ią n a j­ o strzejszy atak na reak cyjn e pogląd y burżuazyjnej m ick iew iczologii. „H istorio­ grafia b u rżuazyjna — pisze autor — w b rew faktom znanym z k oresp on d en cji

4 T. B o y - Ż e l e ń s k i , O M ickiew iczu . W arszaw a 1949, s. 242.

(8)

-i w sp om n -ień , u k u ła dla ce ló w p o l-ity czn y ch sw o -istą leg en d ę o p ob yc-ie M -ic­ k iew icza w R osji. U czy n io n o z p o ety p iln eg o słu ch acza p olsk ich m isty k ó w w P etersburgu, gościa d am sk ich sy p ia ln i w O dessie, p otem sam otn ik a w M o­ sk w ie. B y le n ie przyznać, że b y ł siln ie i trw a le zw ią za n y z rew olu cjon istam i r o sy jsk im i!“ (s. 81). W stosu n k u do d aw n ej h isto rio g ra fii litera ck iej trzeba ten ok res o św ie tlić zu p ełn ie od n ow a, w d ek ab rystach w id zieć n ajbardziej postę­ p o w y ch lu d zi epoki, lu d zi rew o lu cy jn eg o czynu, a n ie „m arzycieli“. Trzeba p recy zy jn ie o k reślić sto su n ek do n ich M ick iew icza, n ie p oddaw ać się ła tw y m pokusom „ w p ły w ó w “ w rodzaju stw ierd zeń , że p oeta p olsk i sta ł się szla ch ec­ k im rew o lu cjo n istą pod w p ły w e m p rzyszłych d ek ab rystów ; trzeba ukazać drogę M ick iew icza do n ich , w y ja śn ić, że c a ły rozw ój p o ety zm ierzał k u ich p ozycjom id eo w y m . N a leży w k ońcu in aczej spojrzeć na ca łą p łod n ą tw ó r ­ czość M ick iew iczo w sk ą ok resu p ob ytu w R osji. T u częstok roć Ż ółk iew sk i raczej k reśli „kierunki p rzy szły ch b ad ań “, n iż d aje — m oże dać — p ozytyw n e rozw iązania. I n ie na w sz y stk o m ożna się z Ż ó łk iew sk im w tym zak resie zgodzić. W ą tp liw o ści — p o w ró cim y do n ich dalej — budzi na przyk ład in ter­ p retacja so n etó w erotyczn ych zw iązan ych z p ob ytem w O dessie. L ecz z dru­ g iej strony, m ic k iew iczo lo g ia zn ajd u je w k sią żce Ż ó łk iew sk ieg o bogatą i w ie lo ­ stron n ą an alizę id eo w o -a rty sty czn ą S o n e t ó w k r y m s k ic h , n a jw y b itn iejszy ch — obok K o n r a d a W a l le n r o d a — u tw o ró w p o w sta ły ch w R osji. W su m ie — tru ­ d n o tu w d a w a ć się w szczeg ó ły — S p ó r o M i c k ie w ic z a p rzyn osi n ow e, tw órcze i in sp iru jące o św ie tle n ie okresu p ob ytu p o ety w im p eriu m carskim i p o w sta ­ ły c h tam dzieł. J e st to jed n o z n a jcen n iejszy ch osią g n ięć książki.

4. Jak w sp o m n ia łem , najb ard ziej zasad n iczem u p rzew artościow an iu pod­ d a n e zostało w S p o r z e o M i c k i e w i c z a za g a d n ien ie m esjan izm u oraz spraw a tow ian izm u i jeg o w p ły w u n a p oetę. G dzież n ie dop atryw an o się m esjanizm u u M ick iew icza! D o jego w szech o b ecn o ści d o b u d ow yw an o n a jrozm aitsze k onstruk­ cje. Pod k ątem d orastan ia M ick iew icza do m isty cy zm u i m esjan izm u rozpatry­ w a n o n ieraz ca łą tw órczość poety. N ie ch cia n o odróżnić tego, co b yło w n im istotn e, od tego, co b yło w św iad om ości p o ety nied ojrzałym , p o jęty m w otoczce id ea listy czn ej zrozu m ien iem h istoryczn ej roli P o lsk i w w a lc e dem okracji eu rop ejsk iej, w w a lc e z absolu tyzm em , k tó ry św ię c ił sw o je p rzym ierze na g ro b ie n iep o d leg łej P olsk i. W ła ściw e zrozu m ien ie M ark sow sk iej fo rm u ły r że P o lsk a b y ła w ó w cza s r ew o lu cy jn ą częścią w sz y stk ic h trzech p a ń stw zabor­ czych , zrozu m ien ie L en in o w sk iej fo rm u ły o h istoryczn ym , ogóln oeu rop ejsk im zn aczen iu rew o lu cy jn y ch ru ch ó w szla ch eck ich w P o lsce w ie d z ie do p ojm o­ w a n ia „m esja n isty czn ej“ ro li P o lsk i u n aszych p o stęp o w y ch rom an tyk ów na z u p ełn ie in n ym gru n cie in terp retacji, zgod n ej z ów czesn ą rzeczyw istością, historyczn ą. O w ie le bardziej skom p lik ow an ą, p o w ied zia łb y m — najbardziej sk om p lik ow an ą sp raw ą jest tow ian izm p oety. B oy, k tórego m ięd zyw ojen n e k a m p a n ie z „b rązow n ik am i“ b y ły w ty m za k resie bardziej efe k to w n e niż tw órcze, słu szn ie tw ierd ził, ż e „ w szystk o p raw ie, co w y p isy w a n o o T o w ia ń - sk im i to w ia n izm ie, m ija się z p ojęciam i o n a u k o w y m pozn an iu [ ...] . Sądzę, że h istoria to w ia n izm u i M ick iew icza n a tle to w ia n izm u jest od A do Z na n o w o do n ap isan ia. I n ie ja jed en tak u w a ż a m .. . “ 4. Ż ółk iew sk i, rzecz zrozu­ m iała, n ie k reśli n o w ej „h istorii to w ia n izm u i M ick iew icza na tle tow ian izm u “ .

(9)

R E C E N Z J E

371

Ta praca czeka jeszcze na badacza. A le ileż podniet, in sp iracji badaw czych zn ajd zie on w k sią żce Ż ółk iew sk iego! N ieprzypadkow o, sądzę, B o y n ie jest p r z y w o ły w a n y jako sp rzym ierzeniec sporu o M ick iew icza u w ik ła n eg o w spraw ę tow ianizm u. K ryteriu m zdrow ego rozsądku i ciasn ego w isto cie em piryzm u b iograficznego, chociaż w y m ia ta ło n iejed n ą stertę śm ieci z obejścia sch yłk ow ej m ick iew iczo lo g ii „zaczadzonej to w ian izm em “, n ic na tym m iejscu n ie staw iało, jeśli pom inąć zastęp ow an ie o ficjaln ego b rązow n ictw a w iad om ostk ą w p ro w a ­ dzaną k u ch en n ym i drzw iam i. N ie na tej drodze m ożna b yło b u d ow ać now ą w ied zę o M ick iew iczu w n ajgorszym ok resie jego życia. B u d ow ać ją m ożna o czy w iście n ie abstrahując od osobistego, bardzo in tym n ego, psych iczn ego życia poety. A le trzeba to ży c ie zobaczyć na plastyczn ej m apie h isto rii tam tego okresu, w ścisły m zw iązku z całością rozw oju id eow ego poety. C enną w artość książk i Ż ó łk iew sk ieg o w „sporze“ o tow ian izm n ajw ięk szego p o e ty n arodo­ w eg o w id zę w tym , że k reśli ona „kierunki p rzyszłych badań“ i p rób u je dać p ierw sze rozw iązania, w ła śn ie w iążąc różnorodne czyn n ik i w p ły w a ją c e n a ten b o lesn y dla M ick iew icza etap jego życia. W skaże w ię c Ż ó łk iew sk i na w a lą ce się na M ick iew icza ciężk ie nieszczęścia osobiste, a le w sk a że p rzede w szy stk im na te fa k ty z życia sp ołeczn ego i biografii id eow ej p oety, k tó re cz y n iły go podatnym na pod d an ie się szarlatan erii „m istrza A n d rzeja“. S p rób u jm y je z grubsza w y m ien ić: b ędzie to n ierozu m ien ie i od osob n ien ie od tw órczych w a lk id eo w y ch toczących się w ów czas w ło n ie em igracji, od osob n ien ie po ok resie dużej ak ty w n o ści poety. O kres w zględ n ego „niżu“ w a lk dem okracji europ ejsk iej i stab ilizacja b urżuazyjnej Europy d ecyd u je o p ogłęb iającej się d ep resji psych iczn ej M ickiew icza. Z dużym w zru szen iem p rzeczyta czyteln ik u stęp S p o ru o g łęb i kryzysu p sych iczn ego M ick iew icza około r. 1840: „Listy p oety z tego czasu ukazują, jak rośnie w nim p ra g n ien ie ja k iejś nadziei, jak gorączkow o pożąda p ociech y, choćby n a jła tw iejszej, jak ch ętn ie u ch w y ciłb y się każdego n ajbardziej złu d n ego prom yka. Te oszczędne, a przeto tym w y ­ m o w n iejsze listy głośn o k rzyczą o n iezn ośn ym głodzie n ad ziei“ (s. 201).

W reszcie spraw a najw ażn iejsza: Ż ółk iew sk i przekonująco w yk azu je, że tow ian izm poety, u cieczka w m isty k ę b yła form ą u ch y len ia się od najtru d ­ n iejszej d ecy zji w życiu ideow ym . R ozw ój id eo w y M ick iew icza poprzez roz­ czarow anie, k ry ty k ę i rozbrat z szlach eck im rew olu cjon izm em , z ograniczo­ n ością b u rżuazyjnego p ostępu — w ió d ł go ku pozycjom rew o lu cy jn ej d em o­ kracji, ku zerw an iu z w ła sn ą klasą. „To b ow iem b yło k on sek w en cją, n astęp n ym k rokiem w rozw oju id eologiczn ym p o e ty “ (s. 202). Ten krok u czyn i M ick iew icz n ie b ez n iek o n sek w en cji w w aru n k ach p rzyp ływ u n ow ej fa li rew olu cyjn ej, w w aru n k ach n o w y ch w a lk rew o lu cy jn y ch 1848 roku. W tedy z trudem będzie docierał do p ozycji trybuna rew o lu cy jn eg o p olsk iego lu d u w alczą ceg o o w y ­ zw o le n ie n arod ow e i sp ołeczne, do p ozycji trybuna m ięd zyn arod ow ej dem o­ kracji. T ego kroku n ie m ógł u czyn ić b lisk o d ziesięć la t w cześn iej w sy tu a cji społecznej i osob istej szczególn ie trudnej. N a tych drogach próbuje Ż ó łk iew sk i torow ać n o w e k ieru n k i bad ań m ick iew iczo lo g ii w sk om p lik ow an ych partiach biograficzn ych , k tóre są „od A do Z na n ow o do n a p isa n ia “.

5. W reszcie ostatn i przykład, przykład isto tn y ze w zg lęd u n a za ciem n ien ie przez autora sp raw y zagad n ień artystyczn ych zarysu tw órczości M ick iew icza. Ż ó łk iew sk i w y zn a je w p rzedm ow ie, że n ie dość szeroko je om aw ia. To praw da, a le od tego w y zn a n ia do stw ierd zen ia na tej p o d sta w ie w n a stęp n y ch zda­

(10)

n iach jed n ostron n ości rozp raw y n ie m a bezp ośred n iego p rzejścia. Z am azuje to charakter S poru. S y n te ty c z n y zarys życia i tw órczości M ick iew icza n ie m oże p om in ąć p ro b lem a ty k i a rtystyczn ej. M oże ją ty lk o om aw iać n ie dość szeroko. I ta k to jest u Ż ółk iew sk iego. W szech stron n e a n a lizy stylu , język a, kom pozycji, w e r sy fik a c ji m u szą się stać p rzed m iotem d alszych prac m ic k ie w i­ czologii m a rk sisto w sk iej. Ich za k reślen ie n ie m ogło i n ie pozostało p om in ięte w książce Ż ó łk iew sk ieg o . D la teg o p o w o łu ję się n a p rzyk ład an alizy P a n a

T adeusza, która — jak k to ś su m ien n ie ob liczył — została zaw arta na d w u ­

n astu stron icach . To m ało, bardzo m ało. A le te d w a n a ście stronic w y p e łn io n e je s t b ogactw em p rob lem atyk i, su g estii in terp retacyjn ych , lapidarnych, celn ych ujęć. S zczeg ó ln ie w ażn a w y d a je m i się k on cep cja sw o isteg o typ u realizm u , ja k i rep rezen tu je n a jw ię k sz y n asz p oem at n arodow y. Ż ó łk iew sk i pisze: „R ea­ lizm P a n a T a d e u s z a n ie jest realizm em k rytyczn ym , aczk olw iek , jak w szelk i realizm , za w iera ele m e n ty krytyk i. [ . . . ] R ealizm M ick iew iczo w sk i rodził się na fa li r ew o lu cy jn eg o sztu rm u id eo lo g ii b u rżu a zyjn o-d em ok ratyczn ej. J ego zaś sp ecy ficzn e p o lsk ie c e c h y w y n ik a ją stąd, że poeta b y ł tu w y ra zicielem dążeń, k tóre isto tn ie rod ziło ży cie kraju, a sp iracje jego p ostęp ow ych elem en ­ tów , zw ią za n y ch siln ie z p o lsk ą n arod ow ą trad ycją reform atorsk ą X V III w ie ­ k u “ (s. 160). Sądzę, że ta teza posiada isto tn e zn a czen ie in sp ira cy jn e dla badań nad rea lizm em p o lsk iej p o ezji rom an tyczn ej. P osiad a to zn aczen ie tak że a n a ­ liza drogi M ick iew icza do realizm u P a n a T a d e u s z a trak tow an ego jako sum a d ośw iad czeń ca łej rea listy c zn ej tw órczości M ick iew icza i jak ościow o od m ienna jej postać.

M ożna ty lk o z tych d w u n a stu stron ic p o św ięco n y ch arcyd ziełu poezji p olsk iej w y m ie n ić rozm aite n o w e zagad n ien ia p o sta w io n e przez S p ó r przed badaczam i w raz ze szk ico w y m i propozycjam i rozw iązań: b ęd zie to spraw a w ielo stro n n ie n a św ie tlo n e g o charak teru n arod ow ego dzieła, jeg o n o rm a ty w ­ n eg o charak teru d la trad ycji litera tu r y i język a narodow ego, spraw a lu d o­ w o ści epopei, k tó rej św ia t lu d zk i jest ta k „jed n ostron n ie szla ch eck i“, spraw ą rea listy c zn eg o w id zen ia p rocesu h istoryczn ego, rozk ład u skazanej n a zagład ę szlach eck iej P o lsk i, za g a d n ien ie w ie r n o śc i h istoryczn ej, sp raw a bogactw a r ea lió w i ty p o w o ści, urody język a i p rostoty lu d o w ej w iersza . W iele, w ie le problem ów , zagad n ień , k tó ry ch p ierw sze k o n tu ry rozw iązań zn ajd u jem y w k siążce Ż ółk iew sk iego. C elow o p oru szyłem za g a d n ien ie an aliz a rtystyczn ych zaw artych w k sią żce Ż ó łk iew sk ieg o na p rzy k ła d zie tem atu, k tó ry autorow i m u sia ł ze zrozu m iałych w z g lę d ó w nastręczać n a jw ię k sz e trudności. W m oim p rzek on an iu i tu w y ch o d zi on obronną ręką, sp ełn ia zadania, ja k ie sobie p o sta w ił. D o p rob lem atyk i artyzm u P a n a T a d e u s z a w n o si w ie le now ego. J est to o ty le isto tn e, że w d aw n ej m ick iew iczo lo g ii ch yb a w ła śn ie ten tem at m iał, ja k sądzę, n a jle p sz e opracow ania. I z n ią m u sia ł się też n ieraz „spierać“ Ż ó łk iew sk i w n iejed n ym . N iek tó re p o sta w io n e przez n ieg o p rob lem y b y ły jej po prostu n iezn a n e, in n e n a św ie tla ła zgoła fa łsz y w ie . W ym ień m y dw a bodaj: p ie r w sz y to sp raw a ks. R obaka p o jm ow an ego jak o p ostać em isa riu sza - „ św ięteg o “, a n ie jako b o jo w n ik a w o ln o ści, op rom ien ion ego w ła śn ie za to p rzez p oetę bardzo ziem sk ą ch w a łą patrioty, b o jo w n ik a o n iep od ległość. Pro­ b lem drugi to sto su n ek M ick iew icza do p rzeszłości szla ch eck iej, a rtystyczn y w y ra z tego w ep op ei. „ P rzy w y k liśm y — p isze Ż ó łk iew sk i — do sa rk astyczn ych in w e k ty w a n ty szla ch eck ich S ło w a ck ieg o . T ym czasem hum or Pa n a T a d e u sza

(11)

R E C E N Z J E

373

łagod zi w szelk ą k rytyk ę. M yślę, że d ecyd u jący jest w tym przypadku n ie hum or, lecz realizm . P oeta ze spokojem przekreśla stary ś w ia t szlachecki. N ie rzuca grom ów , p o prostu przekreśla. To p rzeszłość bezpow rotna, która już n ie g n iew a “ (s. 162— 163). Otóż b łęd n e pojm ow an ie typu rea listy czn eg o k ształtow an ia d zieła u ła tw ia ło w p rzeszłości k om entatorom czy n ien ie z M ic­ k iew icza n iem a lże ap ologety obskurantyzm u, sarm atyzm u szla ch eck ich za­ ścian k ów . Spór o artyzm P a n a T ad eu sza jest tu sporem o id eologię dzieła. T aką postać o trzym u je w k sią żce Ż ółk iew sk iego n iejed n a p olem ika, n iejed en spór.

S tarałem się w pow yższych przykładach w sk azać p ew n e p rzeja w y bogactw a w ielostron n ego n ow atorstw a książk i Ż ółk iew sk iego, k tóre w ła śc iw ie — p o­ w tarzam to raz jeszcze — w id oczn e jest w p ełn i, gdy śled zim y p e łn y tok jego w y w o d ó w . B o p ełn e n ow atorstw o Sp o ru — to n ow y, m ark sistow sk i zarys życia i tw órczości n a jw ięk szeg o p o ety narodu polskiego.

II

N ied źw ied zią przysłu gę w yrząd zilib yśm y k siążce Ż ółk iew sk iego, gd yb yśm y u trzym yw ali, że zam yk a ona „spór“ o M ickiew icza. P rzeciw n ie, otw iera go, przenosi na n ow ą p łaszczyznę, nadaje m u zu p ełn ie in n ą jak ościow o postać. To — u żyw ając term in ologii Sp o ru — rusztow anie, b elk o w a n ie n ow ej k on ­ stru k cji m ick iew iczo lo g ii m ark sistow sk iej. M oc n iejed n ego członu k onstrukcji, n iejed n ego w iązad ła — je śli już pozostać przy tym p orów naniu — okaże na p ew n o sw o ją n iew ystarczaln ość, n iejed n o będ zie trzeba zm ienić, n iejed n o ogn iw o n ie u n ie sie ciężaru, jak i ch ciał na n im autor um ieścić. W m oim przekonaniu — starałem się tem u dać w yraz — n ie odnosi to się do zasad n i­ czych elem en tó w w izeru n k u życia i tw órczości M ickiew icza, k tóry odnajdu­ jem y w k siążce Ż ółk iew sk iego. Inaczej jest, jeśli chodzi o „szczegóły“. S łow o to opatruję cu d zysłow em , bo szczegół m ick iew iczo w sk i posiada w n aszej k u l­ tu rze narodow ej inne, d on ioślejsze w ym iary. I trzeba o te „szczegóły“ dalej w ieść „spór“ — inaczej w yp aczałob y to sen s k siążki Ż ółk iew sk iego. W prze­ ciw n y m w yp ad k u m ick iew iczo lo g ia m ark sistow sk a n ie w y p ełn ia ła b y tego zadania ogólnonarodow ego, ja k ie na niej ciąży, zadania, które sta w ia przed n ią w ie lk a rocznica m ick iew iczow sk a. P otrzebna, k on ieczn a n am jest k o n ­ tyn u acja „sporu“. M usi się ona m an ifestow ać przede w szy stk im w n ow ych badaniach, w n o w y ch p oszukiw aniach. P otrzebna, k on ieczn a jest także, sądzę, w szech stron n a d ysk u sja nad książk ą Ż ółk iew sk iego, bo będ zie ona te d alsze badania, p oszu k iw an ia w spierać. N ależy dysk u tow ać nad szczegółam i k sią żk i Ż ółk iew sk iego, skoro się a k cep tu je jej ogóln ą koncepcję. „R odzinny spór do­ m o w y “. n a leży p odtrzym yw ać, bo to leży w in teresie m ark sistow sk iej m ic k ie w i­ czologii, leży w in teresie celó w , które sta w ia sobie książka Ż ółk iew sk iego. M yślę, że d otych czasow e w y w o d y w y ja śn ia ją , iż skoro p od ejm u ję tak ą d y sk u sję — odnosić się ona b ęd zie do „szczegółów “. N ie sądzę jednak, aby b y ły to szczegóły n ieistotn e, b o w yb ieram takie, które odnoszą się do w a ż ­ n ych u tw orów i d zieł M ick iew iczow sk ich . Trzeba tu jeszcze w y ja śn ić jedno: n ie p od ejm u ję d y sk u sji nad tym , czego w k siążce n ie m a, nad tym , co jest w n ie j led w o naszk icow an e. C hcę dysk u tow ać z tym , co jest w książce* a n ie ż tym , czego w niej brak, co dopełnić m uszą dalsze badania, prace szczegółow e.

(12)

które n iejed n ą d y rek ty w ę badaw czą, su g estię le d w ie n ap om k n iętą u Ż ó łk iew ­ sk iego rozw in ą d alej. N a p rzyk ład n ie p od ejm u ję d y sk u sji z in terp retacją arty­ k u łó w M ick iew icza w T r y b u n i e L u d ó w , ch ociaż u w ażam , że jest n ie ­ w y starczająca, chociaż uw ażam , że autor sk u p ił tu głó w n ą u w a g ę na obaleniu fa łsz y w y c h są d ó w na te m a t p u b licy sty k i p o ety w ok resie W iosn y L udów . O ceniam to ja k o u sterk ę, bo zasad n iczym ton em k sią żk i Ż ó łk iew sk ieg o n ie jest „spór“, lecz w y k ła d p o zy ty w n y tw órczości M ick iew icza, a ty lk o w n ieliczn y ch w y p a d k a ch autor od tej m eto d y się oddalił. T ego rodzaju u sterek n ie trak ­ tu ję jako isto tn y ch , sk u p ić p ragn ę u w a g ę n a sform u łow an iach , u jęciach d a n y c h , jak oś ro zw in ięty ch w S porze. T akże i tutaj w yb ór jest p rzy k ła ­ dow y, ch ociaż je s t on tu n iew sp ó łm iern ie bardziej ubogi w m o żliw o ści w po­ rów n an iu z p oprzednią o p eracją d em on strow an ia p rzyk ład ów . G dy tu m ó w ię „w ybór“, m am isto tn ie n a m y śli sp raw y n a jisto tn iejsze, k tó re budzą m oje w ą tp liw o ści, k tó ry ch in terp retacja n ie w y d a je m i się przek on yw ająca, trafna. D ysk u sję ogran iczam do czterech zagadnień: do O d y do młodości, R o m a n t y c z -

ności, so n etó w ero ty czn y ch i K o n r a d a W alle nroda.

P rzechodzę do nich.

Ż ó łk iew sk i w y z y sk u je w rozw ażan iach o O d z ie cen n e w y w o d y an alityczn e, jak ich d ostarcza praca K u b ack iego n a te n tem a t, chociaż zarzuca sw em u p op rzed n ik ow i, że zaciera n o w e elem en ty , k tóre ten u tw ór w n o si, że n ie d ocenia, iż O da, chociaż n ie św ia d czy o p rzełom ie rom an tyczn ym w naszej literaturze, p rzełom ten p rzygotow u je. A u tor S p o r u słu szn ie w sk azu je, że za­ w artość id eo w ą O d y trzeba rozp atryw ać n ie ty lk o z p u n k tu w id zen ia jej elem en tó w tra d y cji o św iecen io w ej, le c z ta k że w stosu n k u do ak tu a ln ej pozycji id eo w ej ep ig o n ó w tej tra d y cji, zw łaszcza typ u braci Ś n iad eck ich , którzy ze w zg lęd u na szczególn ą sy tu a cję ziem tzw . lite w sk o -r u sk ic h zach ow u ją jeszcze p e w n e p ierw ia stk i p o stęp o w e te g o d zied zictw a. Trzeba ta k że u w zg lęd ­ n ia ć ten sto su n ek i ze w zg lęd u na to, że M ick iew icz sw o ją drogę id eow ą zaczyn ał w ty m w ła śn ie k ręgu id eow ym . T aka d y rek ty w a b ad aw cza w y d a je m i się bardzo słuszna, n ie budząca n ajm n iejszy ch w ą tp liw o ści. T e rodzą się p rzy an alizie, jak ą Ż ó łk iew sk i przeprow adza. P isze on: „. . . O d a n ie je s t jeszcze p ełn y m w y ła m a n iem się z a n tyob sk uranckiego, jed n o liteg o fron tu lib eralizm u w ileń sk ieg o . J e st p ełn a h a se ł b lisk ich organ iczn ik ostw u , w e z w a ń do pozy­ ty w n e j pracy. Jej k ry ty k a rzeczy w isto ści jest u boga, ogranicza się do p otę­ p ien ia sam olu b ów , do p o tęp ien ia a sp ołeczn ej b iern ości obskurantów . T e h a ­ s ł a m ó g ł b y p r z y j ą ć n a w e t Ś n i a d e c k i . J e ś l i n i e o d r a z u p r z y j ę l i j e n a w e t f i l o m a c i , w y n i k a ł o t o z n a p i ę c i a e m o c j o n a l n e g o O d y . T en p o tężn y ła d u n ek u czucia m o d y fik o w a ł za­ sadniczo treść za w a rty ch w niej m y śli. Z tak ą siłą i pasją n ie w z y w a się do p ra cy organ iczn ej, tak grzm ią h a sła r ew o lu cy jn ej b u rzy“ (s. 51 — podkreśl. S. S.). Z te g o d łu g ieg o cytatu , celo w o tu p rzytoczonego, w y n ik a , że n ie za­ w a rto ść id eo w a O d y , lecz jej siła em ocjon aln a sta n o w iła o jej odrębności od id eologii lib era lizm u w ile ń sk ie g o . N ie w y d a je m i się to słu szn e. Sądzę, ż e jest to fa łsz y w e u p roszczen ie treści id eow ych u tw oru. O da n ie jest jed n o­ lita . Z aw iera w sz y stk ie e le m e n ty ogran iczon ej p ostęp ow ości, jak ą rep rezen ­ to w a li lib e r a ło w ie w ile ń sc y . A le n ie ty lk o te. Z aw iera hasła i e le m e n ty k ry ty k i rzeczy w isto ści, k tó re n ie m ie śc iły się w id eologii tam tych . P rzyszli b elw ed er- czycy, rew o lu cjo n iści szla ch eccy b rali z O dy, co b y ło ich: h asła w a lk i zbrojnej

(13)

R E C E N Z J E

375

z przem ocą („G w ałt n iech s ię gw a łtem odciska“). B y ły to h asła ogóln ik ow e, n iesp recyzow an e społecznie, a le w ła śn ie jako ta k ie b y ły do przyjęcia dla rew o lu cjo n istó w tam tego typu. R ecepcja O d y w h isto rii w a lk sp ołecznych narodu p o lsk ieg o św iad czy, że k olejn e ru ch y rew o lu cy jn e n a p ełn ia ły og ó ln i­ k o w e h a sła w a lk i w ła sn y m i treściam i. Z tych w szy stk ich w zg lęd ó w sądzę, że b liższy p raw d y b y ł „św iad ek koronny“ oskarżenia w ytoczon ego O d z ie — K oźm ian, g d y pisał, że „od tej c h w ili p atriotyzm i rew olu cja w e w szystk im , w szęd zie i zaw sze sta ły się syn on im am i“ (s. 51), n iż in terpretator, k tóry n ie d ocenia n iejed n o liteg o charakteru zaw artości ideow ej O dy. M yślę, że to, co tw ierd zę, n ie przeczy słusznej ch arak terystyce p o sta w y id eow ej M ickiew icza w o k resie p o w sta n ia O dy. Ż ó łk iew sk i-m eto d o lo g dostarcza na to argum entów , gdy tw ierd zi, że św ia d o m ie ten d en cyjn a literatura przerasta (nie zaw sze, 0 ty m już d ecyd u ją bardziej k on k retn e czynniki) program y id eow e, z k tórym i jest zw iązan a.

D ysk u sję nad w ierszem R o m a n tyczn o ść, p osiad ającym charak ter progra­ m ow ego w y stą p ien ia p o ety ck ieg o m łodego M ickiew icza, nad w ierszem szcze­ g óln ie zafałszow an ym przez trad ycyjn ą m ick iew iczologię, w arto podjąć d la ­ tego, że Ż ó łk iew sk i z pasją interpretatora i ideologa czy ści drogę do u su n ięcia grubych w a rstw fid eisty czn y ch , k atech izm ow ych , m istyczn ych i irracjon al­ n ych kom entarzy, k tóre ten utw ór obrosły. B adacz m a tu u torow an ą drogę d zięk i d ostęp n ym tek stom rękopisów , w ariantom , k tó re w y sz ły spod pióra poety. „C zucie i w ia r a “, zw rot, k tórego M ick iew icz u ż y ł w ostatecznej redakcji, posiada k ilk a w arian tów . P rzyp om n ijm y je: „w iara gm in n a “, „praw dy ż y w e “, „łzy lu d u “. Ż ó łk iew sk i słu szn ie w y tacza oskarżenie starej m ick iew iczologii, że n ie u m iała ukazać sen su m ożliw ości tego rodzaju w a ria n tó w . P isze: „ . . . bad acze burżu azyjn i n ie troszczyli się o to, co znaczy w tym w ierszu »czucie i w iara«. B y ła to zła filologia, ahistoryczna. [ . . . ] A w ię c w stosu n k u do »łez ludu« sem a n ty czn y m i a rtystyczn ym ek w iw a len tem b y ły »czucie 1 w iara«. N ie chodziło tu o ok reślen ie p o sta w y fid eisty czn ej i irracjonalnej w ob ec św iata. W w ierszu n ie m a obrony irracjonalizm u. J e st obrona tej p o sta w y w ob ec św ia ta , teg o w id zen ia sp raw lu dzkich, które d a w a ło sp o j­ rzen ie na rzeczy w isto ść z p ozycji w sp ółczu cia dla krzyw d zon ego lu d u “ (s. 57). M yślę, że ostrze k ry ty k i zostało tra fn ie skierow an e; p o zy ty w n e rozw iązan ie zaproponow ane p rzez Ż ółk iew sk iego jest n iew ystarczające. Z gadzam y się z fa k tem oczy w isty m : w sz y stk ie te zw roty są dla M ick iew icza e k w iw a len tn e. A le co to oznacza? Sądzę, że n ie u w a ln ia to w iersza od elem en tó w irracjona­ lizm u, jak im d aw ał w yraz p oeta. Że elem en ty te c ią ży ły na ów czesn ej tw ó r­ czości M ickiew icza. W spokojnym toku w y w o d ó w Ż ó łk iew sk i n ap isze nieco dalej, n ie w y łą cza ją c spod n astęp u jącego ok reślen ia R o m a n ty c zn o śc i: „W b a l­ ladach poeta n ie u m ie w yb ierać m ięd zy praw dą lu d ow ą a przesądem lu d ow ym . Z byt często pod d aje się tem u przesądow i. A k cep tu je go jako w ła sn y “ (s. 62). Taki dopiero pogląd w y d a je m i się słuszny. A le czy nim m ożna zam knąć an alizę ballad? C hyba b ęd zie spraw ą d alszych badań w y ja śn ien ie, w jakim stopniu na m ożliw ość tak iej w y m ia n y ek w iw a len tó w w p ły w a napór p oetyk i rom antycznej, w jak im stop n iu jest to przede w szy stk im sp raw ą św ia to ­ poglądu lu b p rzed e w szy stk im spraw ą stylu. P rob lem ten ty m bardziej pozostaje otw arty, je ś li zw ażym y, że w p ierw szym to m ie poezji M ick iew iczo w ­ sk iej zn ajd u jem y ta k ie b allad y, jak T u kaj, To lubię, P a n i T w a r d o w s k a , w k tó ­

(14)

rych zjaw y, „d ziw n ości“, c a ły św ia t n a d zm y sło w y m a zd ecyd ow an y ch arak ter sty liza cji, g d zie św ia t te n jest tra k to w a n y z w o ln o m y śln eg o d ystan su . D a w n iejsi b ad acze n ieraz się tym gorszyli, w id zieli w tym o d stęp stw o od u sta ­ lon ej n orm y estety czn ej (czyjej?). M yślę, że p oszu k iw an ia na tej drodze m ogą p rzyn ieść n iejed n ą n iespodziankę.

Ze w zględ u , jak m i się w y d a je, na jed n ostron n e p otrak tow an ie ch ciałb ym się tak że zatrzym ać na ero ty czn y ch son etach odeskich M ickiew icza. Ż ó łk iew sk i, znow u n ie w ą tp liw ie słu szn ie, k ieru je ostrze sw ojej p olem ik i na n ied o cen ia n ie ich przez trad ycyjn ą m ick iew iczo lo g ię, na p ru derię jej p raw ow an ia się z odeskim „baszą“, słu szn ie w sk a zu je na w a żn o ść ty ch u tw o ró w n a drodze rozw oju p o e ty do realizm u , na w a żk o ść „kąpieli w rea ln o ści“, jak to p ięk n ie określa. W sk azu je także, że ta b y ła p o w a żn y m czy n n ik iem w u n ik n ięciu przez M ick iew icza na sw ej d rodze tw órczej „rom antyzm u m a rzycielsk iego, rom an ­ tyzm u u ciecz k i od ży cia “ (s. 84), zagrażającego tw órczości p oety. Trzeba s ię zgodzić na „oczyszczające“ zn aczen ie tych u tw orów , które są zresztą w ubo­ g iej raczej p o lsk iej lir y c e erotyczn ej p ięk n y m i w zoram i „poezji le k k ie j“. A le n ie m ożna ty ch u tw o ró w trak tow ać w od erw an iu od drogi rozw oju M ick iew icza w cza sie p ob ytu w R osji, drogi za w ik ła n ej zresztą i n ie w o ln ej od regresów . M ick iew icz m ia ł za sobą do czasu pobytu w O d essie i inną „k ąp iel“ : z e tk n ię c ie się z postaciam i b lisk im i m u id eologią i tw órczością, z poezją o b y w a telsk ą ro sy jsk ich rew o lu cjo n istó w szlach eck ich g otu jących się do p ierw szeg o u d erzen ia n a carsk i d espotyzm . To jeszcze w ó w cza s n ie zn a­ la zło w yrazu w jeg o tw órczości. D roga od teg o środ ow isk a do so n etó w odeskich n ie stan ow i w ię c „prostego“ p ostęp u w p rocesie d ojrzew an ia id eo w eg o i arty­ styczn ego p oety. I tego, w y d a je m i się, n ie m ożn a n ie doceniać. D o te g o „w ieszcza sa lo n ó w i sy p ia ln i od esk ich “ m ożna p rzecież w dużym stopniu od n ieść p e łn e ża rliw e j id eo w o ści w ie r sz e ta k b lisk ieg o M ick iew iczo w i R y lejew a :

N ie p o tra fię w ob jęciach rozkoszy w śród k lęsk i W srom otnej b ezczyn n ości tra w ić m łod ych dni, P ozw alać, a b y dusza w y g a sła m i

Pod sa m o w ła d ztw a jarzm em c ię ż k im !5

D latego w ięc, ja k k o lw ie k n ie w o ln o n ie d ocen iać zn aczen ia lir y k i erotycz­ nej M ick iew icza tam tego okresu, n a leży u w zg lęd n ia ć, że je s t ona w y razem dużych sprzeczn ości, przez p oetę jeszcze n ie p rzezw yciężon ych . T rzeba tu jednak dodać, że poeta u siło w a ł je p rzezw y cięża ć ju ż w ok resie w y d a w a n ia tom ik u son etów . W sta ra n n ie skom p on ow an ym , jak to Ż ó łk iew sk i słu szn ie podkreśla, zb iorku p rzejściem od lir y k i od esk iej do so n etó w k rym sk ich są

S t e p y A k e r m a ń s k i e , son et p e łe n tęsk n o ty w y g n a ń ca za ziem ią ojczystą. W resz­

c ie jeden jeszcze szczegół: Ż ó łk iew sk i w sk a zu je, że k on trast m ięd zy d w iem a częściam i k sią żk i son etów , o d esk ich i k rym sk ich , „b ył w ła śn ie z e stron y p o ety osądem O d essy“ (s. 88). B y ł i osądem p oety. N a stosu n ek do „podm iotu liry cz­ n eg o “ so n etó w od esk ich rzu ca przecież w y m o w n e św ia tło m otto z P etrark i, k tórym n ib y cu d zy sło w em p oeta op atrzył te utw ory: „Q uand era in p a r t e

a lt e r ’io m da quel, c h ’io s o n o “ („K iedy b y łem po części in n y m czło w ie k iem ,

* K . R y l e j e w , O b y w a t e l . T łum . S. P o l l a k . D w a w i e k i p o e z j i r o s y j s k i e j . Oprać. J. J a s t r u n i S. P o l l a k . W arszaw a 1951, s. 49.

(15)

R E C E N Z J E

377

niż jestem “). N ied ostrzeżen ie tych sprzeczności okresu od esk iego w życiu p o ety doprow adza do częściow o fałszyw ej in terp retacji sonetu zam yk ającego —

E k sk u zy . P oeta z pogardą rozstaje się tam z odeskim „rów ien n ik ów tłu m em “,

ale n ie m a w nim n ajlżejszego akcentu p olem ik i „ze sztu czn ie w y n io słą , a n ie odpow iadającą ju ż potrzebom życia »obyw atelską poezją« lib e r a łó w -se n ty - m en ta listó w , pogrobow ców X V III w .“ (N iem cew icz). N ie m a tam tak ich ak cen ­ tów , bo n ie o te sp raw y chodzi. A k cen t p olem iczn y jest położon y (pom ijając zja d liw ą in w e k ty w ę pod adresem odeskich „słuchaczy“) na egotyzm . P rzy ­ g ry w a n ie „strojem U rsyn a“ jest spraw ą poezji o b yw atelsk o-p atriotyczn ej. Z tak im stosu n k iem do p oezji N iem cew icza M ick iew icz sp otyk ał się w środo­ w isk u p o etó w -rew o lu cjo n istó w rosyjsk ich i tak sam to rozum iał. A że cała „drużyna“ odeska pierzcha n a d źw ięk bardonu, na k tórym p oeta gra „strojem U rsyn a“, to już spraw a charakteru „drużyny“, do której M ick iew icz u m iał jasn o ok reślić sw ój stosunek.

W końcu spraw a in terp retacji K o n r a d a W alle nro da. Ż ó łk iew sk i k o n ty n u u je pogląd na n iejed n olitość id eologii poem atu. „Z aw iera — cy tu ję — sprzeczne ten dencje: z jednej strony — zasadnicze w ezw a n ie do czynu rew o lu cy jn eg o , ap ologię sam otn ego szlach eck iego rew olu cjon isty, z drugiej — przyn ajm n iej elem en ty k ry ty k i ograniczoności, tragiczności rew o lu cji szlach eck iej, w ła śn ie z ra cji osam otn ien ia jej tw ó rcó w “ (s. 106). W iem , że ten pogląd m a isto tn e zn aczen ie w k siążce Ż ółkiew skiego. Ż ó łk iew sk i uzasadniając to tw ierd zen ie zm ierza do w yk azan ia przełom ow ego znaczenia p ow stan ia d ek ab rystów dla drogi tw órczej M ickiew icza. D ow odzi w ten sposób, że poeta w y p rzed ził o k ilka lat w k roczen ie pozostałej postęp ow ej litera tu ry rom antycznej w P o lsce w drugi etap, w okres ki'ytyki, przezw yciężan ia ograniczoności szlach eck iej rew olu cjon iści, p ełn iejszeg o dojścia w n iej do głosu in teresó w i dążeń m as ludow ych.

„Na początku te g o okresu — p isze Ż ółk iew sk i o p ostęp ow ej literaturze p olsk iej po k lę s c e p ow stan ia listop ad ow ego — m am y do czyn ien ia z p ow oli rosnącą i dojrzew ającą rew izją ideologii rew olu cjon izm u szlach eck iego zm ie­ rzającą do jego zdem okratyzow ania. K rytyk a ograniczeń rew olu cji szlach eck iej n ie m a charakteru ty lk o teoretycznego, w ią że się z próbam i d ziałaln ości n o ­ w e g o typu. G łó w n e zarzuty tej k ry ty k i d otyczą oderw ania dotych czasow ego sp isk ow ego ru chu szlach eck iego od m as, a także ub óstw a jego program u sp ołeczn ego“ (s. 113— 114). W tw órczości M ickiew icza początek tych ten d en cji id eo w o -a rty sty czn y ch Ż ó łk iew sk i odnajduje po części w K o n r a d z i e W a l l e n ­

rodzie. To pozw ala m u utrzym yw ać, że przed r. 1830 M ick iew icz w yp rzed zał

rozw ój całej litera tu ry rom antycznej n ie w y łą cza ją c G oszczyńskiego. Z agad­ n ien ie jest dość istotn e: czy rzeczy w iście w K o n r a d z i e W a l le n ro d z ie za w arte są „elem en ty k ry ty k i ograniczoności, tragiczności rew o lu cji szlach eck iej, W łaśn ie z racji osam otn ien ia jej tw órców “? (s. 106). Spróbujm y się nad tym zastanow ić. „Tragizm K onrada n ie p olegał — p isze Ż ółk iew sk i — n a w y rzecze­ niu się osob istego szczęścia. T ragizm K onrada b y ł siln iejszy an iżeli p ow od zen ie jego zam iaru.

K onrad szczęśliw y — to K onrad zw y cięsk i ze sw o im narodem . Tragizm jego p olega na tym , że sam otn ik ow i odm ów iona je s t m ożność zbudow ania n ow ego życia“ (s. 107). D otąd — w szystk o słu szn e i do tego pow rócim y. A le d alej pisze Ż ółk iew sk i: „Zem sta — to m ało dla zn ęk an ego ludu, za który

(16)

K onrad w a lczy . S p ełn io n y zam iar boh atera n ie sięg a d aleko, n ie tw orzy n o w eg o ży cia “ (s. 107). To się już n ie zgadza. K onrad p ow iad a w „pożegnaniu“

(i n ie przeczy m u w y m o w a p rzed staw ion ych obrazów artystycznych): W idzisz? to L itw a w kraju N iem có w broi;

P rzez sto la t Z akon sw y c h ran n ie w y g o i. T rafiłem w serce stu g ło w ej poczw ary; S tra w iłem skarby, źródła ich p o t ę g i. . . e

W idzim y, że o w o c ze m sty jest n iem a ły , sp ełn io n y zam iar sięg a daleko. A jednak lo s K onrada je st głęb ok o tragiczn y. A le jest to tragizm h erosa- bojow n ik a o sp ra w ę ludu. T ak rozu m ieli sw ój los szla ch eccy rew olu cjon iści. W ierzyli w p rzy szłą w a lk ę z w y cięsk ą ludu, sam i n ie w id zieli m o żliw o ści pro­ w ad zen ia go do z w y cięstw a . W ierzyli tylk o, że z o fia r ich w sta n ą m ściciele. T em u d a w a li w y ra z w sw o ich w iersza ch — n ie agitacyjn ych , ty ch przezna­ czen ie k ręp ow ało tak ie ro zw ią za n ie — osobistych. T ak rozu m iał to P uszkin już po p o w sta n iu gru d n io w y m (P ism o n a Syb ir ). Tak p ojm ow ał los rew o lu cjo ­ n is ty sw ojej ep ok i R y lejew . Ileż „w allen rod yzm u “ w tym n o w y m rozum ieniu teg o słow a jest w S p o w i e d z i N a l i w a j k i :

W iem o tym , w iem , że kończy źle Ten, co się p ierw szy zw rócić śm ie P rzeciw ciem ięzcom sw eg o ludu. I lo s m ój przesąd zon y już . . .

Lecz p ow ied z, w o ln o ść m ia łb y tchórz B ez ofia r zdobyć i b ez trudu? Że zg in ę za rod zin n y kraj,

P rzeczu w am , p ew n y m te g o p ra w ie, I, ojcze św ięty , w y zn a ć daj, Że rad te n los sw ój b ło g o s ła w ię !7

W K o n r a d z i e W a l le n r o d z ie n ie m a pesym izm u , je s t tragizm losu b ojow ­ n ik a o w o ln o ść sw o jeg o lu d u w tej sy tu a cji, którą szlach eccy rew olu cjon iści p rzyjm ow ali za k on ieczn ą d la sw ojej epoki.

Sądzę w ięc, że n ie m a w ty m p o em a cie elem en tó w k ry ty k i ograniczoności rew o lu cji szla ch eck iej, k r y ty k i osam otn ien ia jej tw órców . J e st to p oem at „d ek ab rystow sk i“ z w ła śc iw y m i m u p o stęp o w y m i elem en ta m i tej ideologii. J ed n y m z jej sk ła d n ik ó w je s t p rzekonanie, że z p ie śn i gm in n ej, która doleci, gd zie w a jd elo ta n ie d ob iegn ie, „w stan ą m śc ic ie le n a szy ch k o śc i“.

Jaki stąd w n iosek ? C hyba ten, że dla p o ety n a jisto tn iejsze b y ły d o św ia d ­ czen ia i lo sy w ła sn eg o narodu. O ne dopiero rozstrzygn ą o w k ro czen iu poety na drogę k ry ty k i ogran iczon ości szlach eck iej. D zieje w a lk , tragizm „przyjaciół M osk ali“ n ie b y ły tu obojętn e. O ne n ie w ą tp liw ie u m a cn ia ły na tej drodze, a le o drodze n ie rozstrzygn ęły.

® A. M i c k i e w i c z , P o w i e ś c i p o e t y c k i e . W p rzekł. i oprać. L. P ł o ­ s z e w s k i e g o . D z i e ł a . W yd an ie narodow e. T. 2. K rak ów 1948, s. 135— 136.

Cytaty

Powiązane dokumenty

W procesie wykazał się on szczególną odwagą, a z momentem wybuchu rew olucji jako pierwszy udał się do króla F ryderyka W ilhelma IV, domagając się

Zawsze pogodny, przyjazny.. W yrazy sw ego żalu po zgonie

Przystępując do analizy pojęcia usiłowania można ustosunkować się do niego od strony podmiotowej lub przedmiotowej. Strona podmiotowa sprowadza się do kwestii

przepisy rozdziału 41 (z wyłączeniem naturalnie art. Jest to całkowicie zrozumiałe w świetle analizy rozwiązań daw­ nego k.p.k. Rzecz jednak w tym, że

Zwraca uwagę szczególnie duża liczba skarg w sto­ sunku do adwokatów w izbach adwokackich: warszawskiej, wrocławskiej, poznań­ skiej, łódzkiej i krakowskiej, jak

J e j celem jest międzynarodowa wymiana informacji dotyczących zarówno prawa międzynarodowego jak i innych dziedzin prawa w przekonaniu, że poznawanie tej

,,2. Jeżeli wniosku, o którym mowa w punkcie 1, nie złożono przed wszczęciem postępowania, to osoba do tego uprawniona może złożyć taki wniosek w każ­ dym

Maciejewski wskazując na wielkie zasługi ZPP w okresie realizowania reformy w adwokaturze, na warunki, w których do­ chodziło — w walce różnych poglądów i