Aleksander Brückner
Z dziejów dawnego teatru polskiego
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 1/1/4, 539-556Z dziejów dawnego teatru polskiego.ł)
O
d bogactwa epiki i liryki u Słowian dziwnie odbija ubóstwo ich dramatu, nie przypadkowe, czasowe, lub miejscowe, lecz stałe i powszechne, niby przyrodzone, niby z cechami psychicznemi rasy samej złączone. Ubó stwa tego nie myślimy wykazywać na literaturze czeskiej, południowo-słowiańskiej ani rosyjskiej; nawet Ostrowski, właściwy twórca repertuaru rosyjskiego, żyły dramatycznej nie posiadał, a naj lepszym dowodem tego choćby jego kroniki historyczne; ograni czymy się kilku szczegółami z literatury własnej i to tylko z czasów przedstanisławowskich.Jak teatru dawne społeczeństwo, tak dramatu dawna litera tura nie znała, chociaż istniały próby jednego i drugiego, mniej lub więcej udatne. Próby te, zupełnie odosobnione, nie stwarzały trądycyi, rutyny czy normy. Każda zaczynała niby samoistnie, na nowo, nie oglądając się na dawniejsze; nawet Górnicki ignorował Kochanowskiego. »Odprawa Posłów Greckich« zaginęła bez śladu i wpływu, tak jak »Potrójny«; teatr Stanisława Herakliusza Lubo mirskiego, tak jak teatr Radziwiłowej; trupa niemiecka Zygmunta III. czy włoskie baleto-opery Władysława IV. nie zbudziły również żadnego naśladowania; z wędrownymi, obcymi aktorami - śpiewa kami, ulatniała się zawsze i muza dramatyczna sama; choć za granicą nie jedno widziano, nie starano się o zaszczepienie tegoż w własnym domu. Produkcyę dramatyczną zastępują więc głównie
*) Rzecz napisana z powodu rozprawy Dr. St. W in da k i e w i e ź a Teatr ludowy w dawnej Polsce, str. 231, odbitka z XXXVI. tomu Rozpraw wydziału filolog. -y Kraków, 1902.
tłumaczenia, i to okolicznościowe raczej, przypadkowe, a nocy a teatru zostaje zupełnie obcą tłumom, chociaż za grubą przesadę uwa żam, co Pasek wymyślił o szlachcie w Warszawie i traktowaniu aktorów francuskich strzałami. Nawet literatura satyryczna i pam- flety polityczne nie oblekały ponętnej, wyrazistej formy drama tycznej; »Perekińczyk« przypadł dopiero na rok 1770, a przed nim znam tylko dwa »dramaty« t. j. sceny, parodyujące rzeczywistość, jeden przeciw Jakóbowi Sobieskiemu zwrócony (najbardziej jeszcze dramatyczny, chociaż właściwie dyalog tylko), drugi przeciw Au gustowi II. i Radzie jego *) ; satyra i pamflet, mimo zatrważającej płodności, próbując wszelkich możliwych form, nawet psalmu, mo dlitwy i mszy, czy ewanielii, a choćby nagrobku, nie kusiły się nigdy o formę dramatyczną, chociaż alegoryą, nawet mitologiczną (Gigantomachia na Maksymiliańczyków z roku 1588), stale nara- biały. Czasem mieszczą wprawdzie rękopisy tytuły dramatu, dya- logu i t. p., lecz pokrywają niemi rzeczy zupełnie nie dramatyczne; np. paszkwil na Litwinów, za spóźniony i nieudały ich udział w wy prawie wiedeńskiej 1683 r. nosi tytuł łudzący: » D y a l o g s o l e n n y n a s z c z ę ś l i w y p o w r ó t w a l e c z n e g o w o j s k a W. X. L. z w o j n y t u r e c k i e j z W ę g i e r 1684. r., p r z e z m ł ó d ź s z l a c h e t n ą a k a d e m i i w i l e ń s k i e j , na pub l i c z n e j s c e n i e w y s t a w i o n y « , składa się z prologu: »Litwa jedziezgóry, Wsio gęsi i kury; akt pierwszy, Polacy: W jesień wyszli na wojnę, na gody wrócili Litwa, jakże głęboko w cudzej ziemi byli!; akt drugi, Litwini: W Węgrzech około Dukli i w Niemczech ^ pod Bieczem, Wojowaliśmy gęsi i ogniem i mieczem; akt trzeci, Żydzi : Braciaś- my sobie, czytaj nasze historye, Żydzi i Litwa tchórze, Pan się za nich bije; akt czwarty, chłopi: Polacy jeszcze nowych zamków nie dostali, Litwa starych i nowych gwałt nawyłupowali«, (piątego aktu i epilogu, nie możemy przytoczyć, dla zbytniej nieprzyzwoitości — rękopis petersburski, Różnych języków XVII., Quarto, nr. 2, przez Załuskiego najmylniej Kochowskiemu przypisany).
Jak teatr a r t y s t y c z n y , również nie prosperował l udo wy : jak wobec pysznych dramatów Szekspira, Kalderona, Rasyna, Molie ra, a choćby Lobensteina, rażą pustki nasze, tak samo rnisteryum średniowieczne, z którego teatr ludowy wyszedł, u nas prawie wcale niezastąpione. I nie dziw, w wieku XIV. i XV., gdy kwitnęły misterya w Europie, mieszczaństwo, filar misteryów gdzieindziej, u nas było na poły obce ; kiedy zaś zupełnie narodowem się stało, przekwitły misterya, gdyż aura walk religijnych okazała się dla
*) Pierwszy częsty po Sylwach szlacheckich pod różnymi tytułami (»Dyalog« i t. p.), niby w Wenecyi w formie opery wystawiany, pełen najostrzejszych wycieczek przeciw królewiczowi Jakóbowi, drugi p. t. »Akt z a p u s t n y k o m e d y a n t ó w w W a r s z a w i e n a z a n i k u 1699 r.«, również częsty; skarga to ojczyzny i Rusi, na niedbałych ministrów oddających się tylko rozrywkom.
nich zabójczą. I powtarza się z teatrem ludowym toż samo, co z artystycznym: są próby, początki, zakusy — niema rzeczy wcze śniejszych, większych, cenniejszych; wolno naturalnie mówić o »tea trze ludowym* w dawnej Polsce, jak wolno mówić i o jej teatrze artystycznym przed rokiem 1765, lecz szumna nazwa zakrywa rzecz drobną, niby parę małych kólczyków ktoś w »wielkiem pudle by ofiarował.
Życie dawne polskie, przy ścisłych i stałych żwiązkach z Za chodem, wykazywało ów związek i w grach, tańcach, zabawach: ciągniono więc kota i rzezano się w koszu, cąbrzono w maskach i ciągniono kłodę popielcową, tańczono moreskę i cynara, tak samo w Krakowie, jak w Wrocławiu czy Norymberdze. Były w Polsce i zadatki teatru wszystkie, teatru samego nie było: w wieku XVI., za czasów Reja, co nadzwyczaj charakterystyczne, było tych za datków, prób, początków znacznie więcej, niż w XVII., za Potockiego i Kochowskiego — najlepszy dowód, że teatr ludowy czy arty styczny, wcale nie odpowiadał nawykom, czy gustom publiczności. 1 tak napotykamy w XVI. wieku w literaturze wzmianki o kome- dyantach, obchodzących nawet szyneczki, i zabawiających gości; w XVII. w. już ich niema, typ komedyanta nie istnieje wcale dla Potockiego; on wie tylko o żakach szkolnych, których pochwalą, gdy dobrze się spiszą, a oćwiczą na ławce, choćby króla świeżego, jeśli rolę pokawi. Walki, którą kościół i duchowieństwo gdziein dziej przeciw »komedyantom* prowadziły, w Polsce nigdy nie zna no; taksamo zaginęły i »misterya* bez walki; odśpiewywanie kolęd przy jasełkach, a gorzkich żalów w wielki tydzień, zastąpiło naj spokojniej i najzupełniej wszelkie dramatyczne widowiska; z naj- dramatyczniejszych scen nawet, z zrzucania »Judasza* czy dyabła w Wniebowstąpienie Pańskie, z obrzędu może czysto polskiego, nie wyłonił się żaden dyalog, żadna akcya. W literaturze XVII. wieku, próżnobyśmy szukali facecyi na temat misteryów i wido wisk pasyjnych, których nie brak przecież u Reja w »Figlikach«, albo aluzyi do komedyi, odgrywanych po domach, przy obiadach, jakie jeszcze w »Worku Judaszowym« spotykamy (o brukotłuku, łażą cym za trębaczem, za dudą, mówi Klonowie: »on wie, g d z i e ko-
m e d y a na c z y i m o b i e d z i e , gdzie trąbią niedźwiedźnicy, tań cują niedźwiedzie«) *). »Teatr« więc, jeżeli szumnego miana dla rze
3) W literaturze XVII. wieku, najczęściej spotyka się jeszcze wzmianki o »puerach*— już w »Peregrynaeyi dziadowskiej* z r. 1613. baba się chełpi: kiedy się ja ubiorę jako na p u e r i ; u W. Potockiego: lada błazna w to stroją, jako n a p u e r i ; o strojnisiu powie on: mię- sopustna maszkara, na głowie peruka i t. d., tą ż a k ó w z o r a c y j k ą n a P u e r i modą (ale jej ten nie powie) b a k a ł a r z e wiodą i t. d. Za miast Rejowskich figlów misteryjnych, czytamy tylko np. o strzelaniu w Wielki Piątek: przestraszona Mazurka pyta, kogoż to zabito ? — Chrystusa Pana — ej, to dobrze, że nie pana Godlewskiego. Albo ksiądz
czy marnej pozbyć się nie chcemy, zamiast rozwijać się w Polsce, zanikał tylko. Nie należy zapominać, źe komedye te bywały wy łącznie lub przeważnie— łacińskie, na co mamy dowody niezbite. Był jednak teatr polski, były i misterya, zachowały się nawet ich teksty. Najwięcej posiadał ów Krezus, J u s z y ń s k i , którego bogactwa niestety spłonęły; jako najstarszy z widzianych przez się »dyalogów« pobożnych, wymienia ów o ścięciu św. Jana z r. 1518. Nadmienić należy, że te daty »teatru« polskiego, prześladuje jakiś los fatalny; stale są mylne, tak np. słynna komedya o wzniesieniu akademii krakowskiej, o której wszyscy rozprawiają, nosi datę (u W i s z n i e w s k i e g o itd.) r. 1537, tymczasem można się z do chowanych egzemplarzów programu (np. petersburskiego) przekonać, źe mowa tu o roku 1637, i rzeczywiście, dodatek jej osobny, dya- log o Bellerofoncie, nosi nawet u Wiszniewskiego (VII. 302) słu szną datę, 1637, nie 1537, — czas więc skreślić bajeczny rok, — akademickie widowisko nie wyprzedzało, lecz powstało dopiero pod wpływem jezuickich. Podobnie odnosi Za ł ę s ki , opisując za wartość rękopisu pułtuskiego, pierwszą jego sztukę do r. 1521 : czytać należy 1621, lub 1571, rok 1521 niemożliwy. Podobnie nie dowierzamy dacie Juszyńskiego »1518« i pytamy, czy nie będzie to poprostu odpis tragedyi Gawatowica (»Gawatowica« i tragedyi jego nie znał Juszyński, znał tylko późniejszego »Gawata«) zr. 1619, — przy odpisach podobnych pomijano przecież dedykacye i t. d. ; w tragedyi Gawatowica możnaby nawet odszukać »pieśń Herody a- dy tańcującej« (nad głową świętego, przedrzeźniającej go), lecz skoroż Juszyński ani jednego cytatu z swej kopii nie przytoczył, trudno sprawę rozstrzygnąć — a możnaby myśleć i o petersbur skim dyalogu na ścięcie św. Jana.
Najciekawsze misteryumdawne, t o h i s t o r y a c z ę s t o c h o w s ka, albo c z ę s t o c h o w s k a (forma późniejsza, acz mylna) Mi k o ł a j a z W i l k o w i e c k a, z bogatą trądycyą rękopiśmienną, li cząca dwa niemal wieki istnienia. Historyę tę poddano ścisłemu rozbiorowi, lecz uzyskano wnioski mylne. I tak zaraz na pierwsze twierdzenie: »Mikołaj z Wilkowiecka, był tylko w y d a w c ą tekstu, a nie a u t o r e m . , sam tekst istniał znacznie wcześniej, i niezale żnie od intencyi wydawcy się ukształtował« nie godzimy się; wy starczy rozpatrzyć tekst, aby przekonać się, źe powstał dopiero w drugiej połowie XVI. wieku, że wszystkie szczegóły jego do tego czasu przystają. Weźmy choćby język i zwroty jego: np. Cerber, broniąc czyśćca, woła (wiersz 588) »ad i de m, b r a c i a , a d i de m« , ależ »ad i de m« , znane hasło żaków krakowskich, napa dających brogi i zbory, rozlega się po ulicach miejskich w latach
1570— 1600; i tu o lutrach mowa; podobnie węgierskie (uram gazda), włófckie (bon fradello, o Dio itd.), niemieckie (wos ist dos
pijany, kazania w Wielki Piątek nie prawi, bo go zdjął taki serdeczny żal za Pana, lecz i klecha również rozżalony i t. d.
itd.) i ruskie (pro boh) wykrzykniki te same lata wskazują; niema niczego, coby do epoki wcześniejszej należało; nie odstępujemy więc od tytułu: Historya wierszykami spisana pr z e z księdza Mikołaja itd. i jemu ją wyłącznie przyznajemy; 200 egzemplarzy Unglero- wej »historyi częstochowskiej« są opisem »deski« częstochowskiej, obrazu Matki Boskiej, a nie misteryum pasyjnem.
Również nie zgodzimy się na drugie twierdzenie, jakoby »źródeł tego s t a r s z e g o (!) tekstu polskiego* w czeszczyźnie po szukiwać wypadało. Dowodzić miałyby tego najpierw »niedosta teczne rymy, które znacznie lepiej brzmią w języku czeskim niż polskim i widocznie drogą prostej transkrypcyi z języka czeskiego powstały«. Uwaga ta odpada, skoro przez cały ciąg dziełka, ksiądz Mikołaj samych niedostatecznych rymów używał, np. rymował stale Michale: hetmanie, proroki: wszytki, miły: posły, przyjmował: kochał, posłem: Kaimem, była: nowina, nieboże: siermiędze itd. itd , żadna czeszczyzna tu nic nie pomoże. Dalej równie mylne twier dzenie, jakoby »niektóre zwroty tego tekstu, były raczej czeskie niż polskie... dwa z nich, mianowicie h a n d r y k o w a ć i Kr y - s t u s a j u ż n i e w g r o b i e , tylko czeszczyzną wytłuma czone być mogą*: otóż cały tekst ks. Mikołaja, najpoprawniejsza polszczyzna, bez śladu czeskiego, z ludowem zabarwieniem. H a n d r y k o w a ć jest termin dawny, gwarowy, a co do »Krystusa nie w gro bie* przypomnijmy choćby hasło Bielskiego: »przeciw prawdzie rozumu nie«, żeby zamilczeć o zwrotach w podobnych przysło wiach. Również nie powiodło się oznaczenie owych mniemanych źródeł czeskich, chociaż »zestawienie« ich z tekstem polskim ma być » p r z e k o n y w a j ą c e « , i » r o z s t r z y g a « ; podobieństwa wyni kają wyłącznie z identycznej sytuacyi, z tekstu ewanielii i w by le jakiem obcem misteryum, niemieckiem czy francuskiem, mo żnaby ich z równym skutkiem poszukiwać; z najciekawszego ustę pu u Wilkowieckiego, niema nawet śladu w czeskich tekstach.
Obok teatru artystycznego i Indowego, świecących u nas pustkami, istniał jednak inny rodzaj dramatyczny, bardzo gorliwie w Polsce uprawiany: t e a t r s z k o l n y , dyalogi żakowskie; a cho ciaż gatunek to bardzo pośledni i brak mu danych dla rozwoju, a koleje jego wązkie i szczupłe, mimoto może nam, albo raczej musi powetować brak wszelkiego innego teatru. I rzeczywiście, zapchano nim najdowolniej luki i brak »teatru ludowego«; osła biono najpierw w tym celu znaczenie »teatru szkolnego«, mówiąc o jego deklamacyach »łacińskich«. Ale łacina nie panowała w y łącznie nawet w dyalogach jezuickich, intermedya ich np. niemal
wszystkie były tylko polskie, łacińskich prawie wcale niema; w wi dowiskach pasyjnych, na Boże Ciało, na św. Jana, Stanisława itd., prze ważała i u Jezuitów polszczyzna. Dyalogi szkolne liczyły się niegdyś u nas, jak wszędzie, na tysiące; zachowała się jednak tylko drobna ich część w programach, jeszcze mniejsza w tekstach drukowanych, a częściej rękopiśmiennych — zaginęły np. wszystkie zamojskie, w których sam kanclerz tak gustował. Główny ich rozwój przy
pada dopiero na czasy i wpływy jezuickie, lecz początki sięgają o wiele dawniej: łacińskie głównie, a rzadziej polskie, wystawiano w Krakowie, lub Lwowie, przez cały wiek XVI.; drukarze kra kowscy i księgarze przedrukowywali Lochera, Hegendorfa i t d, albo mieli ich rzeczy na składzie, albo dawali je tłumaczyć. Wystarczy przeglądnąć inwentarze po Szarfenbergu z roku 1547 i Unglerowej z roku 1551, aby się o tern bogactwie przekonać; wydawca (Be- nis), nie objaśnił wszystkich pozycyi odnośnych, nie zanotował np., że »Voluptatis ac virtu tis pugna* (nr. 297), to komedya szkolna, Jakóba Schoeppera (Colonia 1546), która może natchnęła starego Bielskiego do Komedyi o Justynie i Konstancyej, i nie wyświecił innych pozycyi, np. Archipropheta, t. j. św. Jan Chrzciciel, anglika Grimalda, Didascalus Zovitiusa, comedia Reuchlini, t. j. Henno- Pathelin, Ovis perd ita (nie A nus perd ita nr. 110, jest to ko medya Zovitiusa, autora Didaskala, z paraboli ewanielicznej itp. x). Nie szkodzi zaznaczyć, że ta komedya szkolna, ubiegała się nieraz 0 palmę niemoralności z prototypem swoim, Terencyuszem, np. właśnie przedrukowany w Krakowie dyalog Hegendorfina, o nie wierze małżeńskiej, albo komedye owego Schoeppera, zostawiają Terencyusza w tyle, i przypominają te czasy, kiedy z katedry uczniom wykładano pornografię »Doligana« (de frau de m u lie r u m j; ta komedya łacińska, bywała bez intermedyów. Ciekawe dla nas, że komedye te Polacy przepisywali i nawet tłumaczyli, nie kusząc się wcale, albo bardzo rzadko, wedle znanego nałogu, o oryginalne bła zeństwa, zadowalając się powtarzaniem obcych; bywały jednak wy jątki, np. »Mar anc ya«, przypomina miłostkami starej Marancyi 1 młodego Matyska, nieco » S k o r n e t t ę « (przedrukowaną przez Boltego w Archiv für Litteraturgeschichte f., 1887), albo K o m e d y a Bielskiego, przypomina Voluptatis m m virtute disceptatio Chelido- niusza, i takież sztuki Pinicyana i Schoeppera; ta ostatnia choć zupeł nie nie dramatyczna i raczej parafrazuje Proverbia Salomonis, niż daje akcyę dramatyczną, wywarła przecież wpływ znaczny i odzy wa się jeszcze w pół wieku później. Wymienia np. ks. Z a ł ę s k i
x) Te ł a c i ń s k i e komedye szkolne, stanowiły repertuar »ludo wy« żaków krakowskich i lwowskich; to są owe »festivissimae« czy »lepidissimae«, dla odgrywania przy stole przeznaczone, sztuczki bakała rzy zelandzkich, elblągskich i innych; taki np Bassarus Makropedyusza (chłop Bassarus częstuje skąpców zawołanych, sołtysa i plebana wi nem, które u nich samych ukradł i do tego się przyznaje) i inne. Wiel- kiem powodzeniem w Polsce cieszyły się sztuczki Zovitiusa z Bredy,
Ovis perdita, R u th i Didaskalos — u Macieja Szarfenberka wylicza rejestr 5 egzemplarzy, a potem dalszych 9; w Berlinie, dokąd niedawno bar dzo bogaty zbiór takich komedyi z Anglii zakupiono, są dwa wydania Didaskalusa z r. 1540 i 1 5 4 1 : Jowisz słucha skarg tłumu przeciw nauczycielom, i za nimi wyrok wydaje. Między osobami — alegoryami
Ovis perditae— jest i Sarx i Baskania niewierna, zdradliwa; wiemy te raz, skąd to się wziął komiczny »Sarx aulicus, n a j c i e k a w s z a
po-w opisie zaginionego dzisiaj rękopisu Jezuitópo-w pułtuskich, komedyę »Pełriscus« ; tę samą wymienia inwentarz Szarfenbergów (nr. 731) Comoedia Petri Skusz (!); jest to tylko odpis komedyi Pełriscus (I.
wydanie z r. 1536.) Jerzego Makropediusa von Lankfeld, o pie szczonym synku, którego matka przed ojcem i nauczycielem broni i psuje; wy kierował się też na łotra, i tylko nau czyciel, na błaganie matki, wyprasza go od kary zasłużonej. Z in- wentarzów owych dowiadujemy się też o polskich przekładach, dziś zatraconych i nieznanych. I tak był tłumaczony słynny »Aco- lasłus« Gnapheusa z Elblągu, dzieje syna marnotrawnego a la Te- rencyusz wystawiający; tłumaczenie (pewnie wierszowane) zagi
nęło ; p. Ł o p a c i ń s k i odszukaj w wileńskim rękopisie XVII. wie ku początek tłumaczenia, prozaicznego (ogłosił je w Pracach filologicznych V. str. 627—633,). Również przetłumaczono »Ju dicium, Paridis« Jakóba Lochera: unikat polskiego przekładu nę dznymi wierszami, odnalazł i wydał p. Ł o p a c i ń s k i (tamże V., 455—515, S a n d P a r y s a z roku 1542, u Wietora drukowany. Może przetłumaczono i słynnego »Homulusa« Diesthemiusza (dwa wydania łacińskie, Unglerowe i Wietorowe, wymienia E s t r e i cher) ; przynajmniej nie rozumiem inaczej, dlaczego w inwenta rzu Szarfenbergowskim, dwa razy wymieniono: Homulus latine (nr. 126) i Comoedia Hum uli (!) lałina (nr. 500), może była więc polska dodatek latine; sensu inaczej niema. Tu nadmieniamy, że komedya »Maćka Pochlebcy« p. t. D z i e w o s ł ą b d w o r s k i mi ę - s o p u s t n y u c i e s z n y (około roku 1620. wydana), bynajmniej nie jest »nową przeróbką Pamphiliusa, z »którym imaginacya na szego ludu rozstać się nie mogła« (!! nigdy o nim »nasz lud« ani słyszał), lecz należy do znanej grupy Every Men-Homulus-Hecastus,
s t a ć « naszej sztuki o Joachimie i Annie«; jest to replika Sarksa ( = caro) Zovitiusa, lubującego sobie po bakałarsku w terminach grec kich ; nie dziw, że »mięso« (ciało) »światem dudkuje« i chyba na szy derstwo każe mu owa Baskania do Bernardynów wstępować. Z Zovitiu sa przejął nawet poczciwy Bielski do swojej komedyi oznaczanie miar wierszowych (jak S enarii, Trim ełri itd. Zovitiusa), wcale niepotrzebne. Tak to wygląda »ludowy« repertuar żakowski. Nie stworzy jego i pol ski przekład Terencyusza; wspominają o nim Czesi wyraźnie (u naszych sąsiadów), a wymienia go inwentarz po Szarfenbergu (nr. 322, między książkami polskiemi, »Comoediae Terentii«) wyraźnie; egzemplarz je dnak nie zachował się ; nie należy tego przekładu Komedyi (może i nr.
430 Exposicio Terencii między samemi polskiemi książkami, i nr. 490
i 579, go zawiera) mięszać z dziełem Cantiusa Colloquia, albo Senten-
tiae ex Terentio r. 1545, wypisującem frazesy łacińskie i przekładają- cem je polskiemi. Też same łacińskie sztuki, popłacały u studentów czeskich; wystawiano je tak samo w Pradze, jak w Krakowie, czy Lwo wie. I rękopis horodecki z komedyą o Annie itd., bynajmniej nie jest śladem czy zaczątkiem »teatru ludowego«, lecz ciągiem dalszym dya- logów szkolnych, Ruth, Zuzan i nieskończonych innych.
i nawet na »Homulusa« w końcu się powołuje wyraźnie — całość zresztą raniej zawisła, niemal jak Marancya lub komedya Biel skiego. Również należy do tej grupy dyalog De Peccatore, z ręko pisu jagiellońskiego nr. 3526. Go najmniej było około tego czasu, przed 1550 r., i czwarte tłumaczenie (czy wszystkie tegoż autora, co i »Sąd Parysa« wyłożył? wtedy zasłużyłyby na wieczne mil czenie i jedyną by było ich zaletą, że wyprzedzały nieraz tłuma czenia, francuskie lub angielskie): »Comedie A ule polonice« (trzy egzemplarze, nr. 489), również nie dochowane, albo przynajmniej dotąd nie odszukane. Będzie to *Lucianus A u lic u s« Jana Placen- tiusa (Jean Plaisant), wydany po raz pierwszy w Antwerpii 1535. r. — fabuła om nium festivissim a in conviviis exhibenda (takie to więc komedye wystawiano u stołu, np. pana Berłutowskiego 1569. r., lub 1555. r. na Gródku, oba razy przed rajcami krakowskimi a więc po łacinie, jak we Lwowie); treść tej komedyi, uczącej zwyczajów aulae, dworszczyzny, następna: Stalmacha Ghremesa, gdy do miasta przybył, bierze w obroty kucharz Stimphalion, ucząc go zwyczajów dworskich, i tak musi Chremes siedzieć przy stole, z nakrytą głową, i za wszystkie dania nie tykając ich dziękować; wyśmiany Chremes mści się jednak, zasadzając Stimphaliona z żoną w kunę, od której burmistrz Midas, co biesiadę urządzał, ich wy prasza. Warto zaznaczyć, że tłumaczenie polskie, jeśliśmy je tra fnie określili, wyprzedza tłumaczenia francuskie i inne; możnaby tylko zapytać, czy »historia albo i vita curiotarum« (nie curicta- rum, nr. 305) przypadkiem nie to samo, o dworszczyźnie ?
Oto początki dyalogów szkolnych w Polsce; bujny ich roz kwit przypada jednak dopiero na czasy jezuickie. Największa licz ba rękopisów z dyalogami, dochowanych do naszych czasów, przypada na kolegia jezuickie: poznańskie, pułtuskie, kaliskie, kro śnieńskie i inne; rozprószone są dziś po całym św iecie: ciekawy rękopis poznański (z dyalogami-tragedyami Knapiusza) jestwUpsali (zdał o nim krótką sprawę dr. B o l t e w historycznem czasopi śmie poznańskiem, niemieckiem, w tomie 1.), inne liczniejsze są w Petersburgu itd.; szkolne dyalogi, nieraz wręcz jezuickie, zawie rają i rękopis Konopki, Krasińskich (z Chełmna) i jagiellońskie. Szkolnego pochodzenia tych rękopisów, jeśli nie wręcz jezuickiego, dowodzą ich wstawki; rękopis Konopki powtarza np. sztukę jezui cką z r. 1651., o ile z niedokładnego opisu wnioskować można; podobnież Krasińskich. Dyalogi szkolne, chociaż się do teatru ar tystycznego nie wznosiły, spadały za to nieraz do widowisk ludo wych, szczególniej dyalogi na Boże Narodzenie i pasyjne, tak, że ścisłą granicę między jednemi a drugiemi nie zawsze można po ciągnąć. Mimo to, piętna szkolarskiego nigdy nie zatarły zupełnie; zdradzają je argumentacyą — że np. dyalog na św. Katarzynę, w szkole i dla szkoły powstał, dowodzą jego »form o sic argum en- tum... disłinguo minorem proposiłionem... ostendi«, sylogizmy to bakałarskie, nie teatr ludowy; — zdradzają je stylem, jeśli zamiast o słońcu, o Tytanie prawią, jeśli Jupiter w nich występuje; robota
to szkolarska, nie »teatr ludowy«. Źe »lud się temu przypatrywał, stojąc nieraz jak na niemieckiem kazaniu, nie przeczymy; że ba kałarz to pisał, a żacy jego odprawiali, również pewne; wstawia niem terminów nowoczesnych, przedsiębiorcy, reżysera i t. d., dya- logów szkolnych na teatr ludowy nie przerobimy. »Ostatnim,który patrzył na widowiska pasyjne w Polsce, był g e n e r a ł K r o p i ń - ski « — ale on twierdzi wyraźnie: w r z a ł y t y l k o po s z k o ł a c h ż a k ó w d y a l o g i , to samo, co D m o c h o w s k i w Sztuce rymotwórczej (czy to nie ten sam cytat, a nazwisko pomylone?). Skoro jednak o dyalogach szkolnych mowa, należałoby na pierw szy plan wysunąć j e z u i c k i e ; trzebaby najpierw dowieść, czy np. przed Jezuitami w Polsce, (nie gdzieindziej) grywano kiedykolwiek dyalogi na Boże Ciało? to specyalność jezuicka, w celach apolo gety cznych pielęgnowana; jezuicki rękopis pułtuski zawierał takich sztuczek, alegoryi przeważnie, z starego testamentu, kilkanaście: teksty Konopki i Krasińskich, powtarzają, albo naśladują jezuickie; innych nie znamy; dla działania na tłumy, używali Jezuici w sztu kach Bożego Ciała, umyślnie języka polskiego niemal wyłącznie; że stale używali go i w intermedyach, już wspomnieliśmy; najda wniejsze intermedya polskie (jeśli pominiemy pozorne, nie zazna czone wyraźnie intermedya Lochera w Sądzie Parysa), były tylko jezuickie; oni pielęgnowali dewocye wielkonocne, oni wystawiali dyalogi na fest św. Jana itd. Z drukowanych sztuk (lub progra mów) jezuickich nie wolno bowiem osądzać całości »repertuaru« jezuickiego; do druku dostawały się rzeczy te wyjątkowo, dla ucz czenia dostojnika (np. Firleja biskupa i innych) wystawiane; zwy kły repertuar zagrzebany dzisiaj w rękopisach krążył z kolegium do kolegium; w Polsce wystawiano sztuki mnichowskie, inspruckie i t. d. Przykład Jezuitów podziałał na inne szkoły, choćby prote stanckie, czy akademickie; wieki XVII. i XVIII. zastępują »teatr ludowy« szkolnym; gdy Baryka o niedostateczności swej »trupy« (zebranej dla odegrania jednej sztuki) rozprawiał, przeciwstawiał komedyantom włoskim, studentów krakowskich, — komedyantów polskich nie było; obok studentów krakowskich byłby mógł i je zuickich wymienić. Z sztukami jezuickimi spotykamy się też w rę kopisie Konopki, wystarczy przytoczyć tytuł jednej: » O b r o n a p r z e c i w i m p r e z i e g r z e c h ó w ś w. E l e a z a r y u s z a h r a bi ę mi a n a w r a n a c h J e z u s o w y c h « , albo osoby drugiej, De quattuor novissim is czyli De passione C hrisłi D om ini (bo odgry waną wedle zwyczaju jezuickiego w Wielki Piątek): Theophila i Phi- lautesa, i znalezienie się ich pod krzyżem. Tak samo znajdują się w rękopisie Krasińskich dyalogi jezuickie, na Boże Ciało, aż trzy rozmaite (str. 175—190), albo D e passione Jesu Christi ob amo- rem exilii p a ren tu m (znowu wielkopiątkowe, jak owe u Konopki, z innemi allegoryami tylko), albo A d u s de n ativitate Jesu, lub A - ctus xenialis pro die triu m regum , wybitnie jezuickie, czy szkolar- skie, dwa inne wielkopiątkowe (str. 2 0 8—221 rękopisu, całkiem analogiczne lub identyczne z jezuickimi), albo A m or divin u s
sedu-cił peccatorem a nexu (tamże, 229 —236) wszystko dyalogi szkolne, jezuickie, jak na pierwszy rzut oka widać.
Wskażemy kilka rękopisów — znanych częściowo oddawna, z pracy M o r o z o w a o teatrze ruskim i z naszej rozprawki o in- termedyach polskich (w Archiv für slavische Philologie XIII.), z którychby można ufundować teatr ludowy również, jak z ręko pisu Konopki lub Krasińskich, gdyby piętna szkolnego nie obja wiały jeszcze wybitniej. I tak np. mały zeszyt z zbiorów Zału skiego (dziś petersburski, sygn. polskie ręk. XIV. Octavo, nr. 12), bez początku i końca, zawiera na pierwszych sześciu kartkach dra mat o Janie Chrzcicielu, w czterech aktach, z chórami, podobny nie co do tragedyi Gawatowica z r. 1629; czarci, Wąglik (zwykłe na zwisko) i Cudzik, próżno wywabiają pustelnika w świat, dopiero na zlecenie anioła, opuszcza św. Jan pustynię i t. d. W Epilogu czytamy (wedle pisowni rękopisu):
Już koniec sprawy naszy wąm tu przynosiemy A żeście tu przyieli wielcze dziękuiemy. Słyszeliście, jak żywot prowadził Jan Święty A jak mu za to płacieł kroi Herod przeklęły, Odwodził go od grzechu bardzo wszetecznego, By od siebie oddalił żonę brata swego itd. itd. My także na modlitwę miejsca s e szukaimy, Imie pańskie y świętych iego wychwalaymy.. . . Małom też nie przepomniał wostatni potrzebie Prószyć byście sprawili łaskawi panowie Pogrzeb pustelnikowi y słudze bożemu, Janowi Krzcicielowi niewinnie ściętemu. Lecby wam ciesko było, od was odbierzemy Lask waszych od pogrzebu tego uwolnięmy Nadgrodzi to Jąn święty prozbami swoięmi Tylko prószyć będziecie swoięmi modłami.
Tylko ta prośba dowodzi, źe to nie jezuicki dyalog, lecz z ja kiejś miejskiej szkoły. Na karcie 7 następuje »Dialogus pro nałi- vitate nosiri Jesu C hristi« w siedmiu aktach, faktury całkiem szkolnej, jak to znowu z prologu i intermedyów widoczne; prolog zaczyna się:
Jako więc po okropny a carnawey noczy Rozwiiaiąc sie z światłem iutrzenka wyskoczy Albo iak iasny Tytan z gęstochmurnych cięniow Dobywa więc po deszczu z oblokow promięniow I podlega (!) weszolo na gory, na lasy,
Weszolę mówię zięny (ziemi?) bywaią te wczasy, Wesołe mówię oraz wesołe nastały
W jakie przyszedł kłopoty iasnie obaczycie Gdy uszu pilnie ku tey sprawie nakłonicie Którą iako nieiaki obraz wystawięmy A niedługo Waszmości rzeczą zabawięmy.
W pierwszym akcie rozprawiają Adam i Atheos; ostatni daje się z wdzięcznością pouczyć o istnieniu Boga, o którym wątpił, gdyż sądził, źe sama przyroda wszystko sprawia, co ludzie błędnie Jowiszom itd. przypisują W drugim akcie, oprócz Józefa, Maryi i Sybili (bałwochwalstwa) występuje tenże Atheos, z dwoma chłopami (Migas i Porwito), proszącymi, aby w swej »ostromen- dyey« zbłąkanych owieczek im odszukał; on ich pyta o Bogu i po najnaiwniejszych ich odpowiedziach, i uczy ich o Bogu i owce im wraca. W trzecim akcie scena poborowa, woźny edykt ogłasza, pisarz Cyrinus, srogo marznąc, wybiera opłaty, od szlachcica, od chłopa: scena komiczna, same nieporozumienia, chłop bzdurzy 0 wszystkiem, o krowach i rzeźniku, który je miał nabyć, nim grosz odłoży (pyta np. gdzie tu p i s k i r o z d a i ą . . B i e l e co to iest dla Boga taka za k o c w a r a itd.) Czwarty akt z pasterzami: Maścibrzuch, Nierobot, Drzemała; sceny to bardzo realistyczne, jak 1 poprzednie z chłopem, z Józefem, szukającym próżno gospody; »baba«, którą tak zagabnął, traktuje go przecież kijami i »obie- siu< ; z gospody senatorskiej wyrzucają go hajducy, aż Marya szo pę znachodzi. Scena pasterska w zwykłym tonie utrzymana, chyba, źe towarzysze z Drzemały się natrząsają : podarki jego ukradli mu najpierw, potem powracając, do kobiałki włożyli tak, źe on z połowy drogi z niemi do Dzieciątka wraca ; Dzieciątko biel sze niż owieczka, Marya jak gruda śniegu. W piątym akcie Herod, Trzej królowie, dwaj rabini; w szóstym ofiarowanie darów przez Trzech Królów, poczem dwaj czarci, Kopcidymi Klekot, występują, biadając nad upadkiem, grożącym piekłu; chcieliby Dzieciątko wy kraść i zabić, ale odstrasza ich jasność, bijąca od szopy, lepiej uwijać się po karczmach, poduszczać do sporów i t. d. W siódmym akcie, najpierw dyabeł — Jowisz rozpacza, że skończyło się pano wanie jego i biada nad mękami piekielnemi; Marya i Józef z anio łem; Herod, rycerze, Rachela, opłakująca dziatki. Epilog kończy się prośbą : a nasz dobrą na tęn czas kolędą vczcieli. Na odwrocie 28 karty, zaczyna się inny Dialogus de nativitate nostri Jesu Christi, urywający się już na następnej karcie (poselstwo anioła do Józefa, wymawiającego się wiekiem od roli oblubieńca). Na karcie 30, inną, późniejszą ręką, gratulacyaz narodzin syna; do końca (k. 35) rozdział z meteoryk łaciński (caput q uintum de tonitru etc.).
Inny rękopis, równej objętości, tejże biblioteki (sygn. polskie XIV Quarto,n r.80-) zawiera komedyę P i o t r a B a r y k i (»Zchłopa król), zużytą na in ter medya dla »A c o la sta« czy »Aso t usa« (sy na marnotrawnego, co to >na swiedzkie rozkoszy ma wielkie pra gnienie«) ; rodzice jego skarżąc się na odmienność szczęścia ludzkiego obawiają się niespodzianki jakiejś, i własny synek im ją urządza,
prosząc u »pana ojczenka« części dziedzicznej, którą od bardzo niechętnego w końca otrzymuje, (pieniądze Odrzywolski przywiózł), ale musi się wyrzec uroczyście ojca : *lente et intelligibili voce» wymawia synek: Ja Stanisław Garwacki, syn oyca moiego Od-przysięgam się wiecznie dziedzictwa własnego.. . y wyrokę czynię I synem się twym oycze iuź więcei nie mięnię«. W drugim akcie otacza go służba, cni towarzysze Nalewayko i Drapichrost, do któ rych dobiera sobie Wytrząsalskiego, Czciwiarskiego (zwykle ta kich Nieczciwiarskimi czczono), Łapiguza: gdy ten u niego żebrze, napada nań: »Nie wstyd cię, sk... synu, iść po żebraninie, Lepiey byś gdzie u chłopa pasał na wsi śwńnie« ; Łapiguz wylicza, gdzie to on wszędzie na świecie bywał. W trzecim akcie nasz Stach niezdrów, zasypia, każąc kumpanom dalej lusztykować; ci jednak czując ostatki w kieszeni, obierają go do naga (nawet ubranie jego, kłapaczynę, dołomonik, »co mi się przyda na moię hołoteczkę, a to się za Brzezińskie — piwo — szynkarcze daruie«); obudziwszy się Sta szek biada, że się nikt nawet nie użali »mnie nieboraczenka«. W czwartym akcie, Staszek i chłop z kozą lub świnką; chłop pra wiąc z mazurska (»jacybys mi nie ukradł kiernoska mojego«), od mawia mu pożywienia; Staszek przeklina ziemię, co go porodziła; do ojca wrócić nie może, gdyż się go w^yrzekł. Brak widocznie aktu piątego. Na karcie 15. inną ręką : hoc servict in decollatione s. Joannis Baptistae, dewocya, krew ofiary przelana »za taniec jedney swoiey szerednice«, skarży przed Justitią; Ira pisze pozew Herodowi, piekło go egzekwuje, porywając Heroda ; epilog : et hic est fin is hu iu s actus. Karta 18, b, tą samą ręką: Bozmowa Dusze z ciałem, albo sen młodziana iednego, który potym pustelnikiem został (początek i koniec przytoczyłem w Archiv f. slav. Philol. XIII. str. 406.); i takie deklamacye zastępywały miejsce sztuczki, podobnie jak w intermedyach rzecz samą i monologiem — dekla- macyą odprawńano. Na dziesięciu ostatnich kartach dyalogi pasyjne; karty ich pomięszane ; w drugim dyalogu, czyli dewocyi, same alegorye występują, śmierć tryumfująca, nadzieja i t d.; chór opo wiada w krótkości ustępy męki, anioł je opłakuje ; sprawiedliwość i t. d. występuje w końcu i ogłasza pokonanie tryumfującej dotąd śmierci, a wybawienie człowieczego rodu ; podobnie u Krasińskich.
Najobszerniejszy jezuicki rękopis z dyalogami, jest w Petersburgu (sygn. różnych języków XIV. Quarto nr. 10 Załuskiego); wymienimy treść jego, pomijając intermedya, wyliczone w Archiv f. slav. Phil. Zaczyna k. 1—6 Victima am oris in Fulgentio Iuvene inter lugubres p a tien tis C hristi ferias ab illu stri ac magnifica iuventute M inscensi Soc. Jes. a. d. 1698 p raesenfata — prozą łacińską, z chórami ró wnież łacińskimi, z alegoryami bałwochwalstwa, pieta s i t . d. ; k. 7 :
Gualbertus in iu r ia victor— tak samo; k. 39 : Tragoedia de Japoni- cis p rin cip ib u s, m artyrio affectis, fratribus duóbus de domo F ina- torum, et sim u l p atruo qui eos adoptaverat in exiliu m niisso, a. 1629. ad Urbanum V III. tota series rei delata est — tak samo; k. 67: Architeetus fraudU im (o d u x T a u r in a tiu m cum p ueris it. d.,
wpadającym w sieci, które zastawił) — tak samo; w nocie wyra żono między innemi, autor, D a n i e l B u t wi ł , qui hunc a c tu m e x - hibuit Vilnie... a. 1670. K. 79: tragoedia de duobus p u eris m a r-
tyribus, sine nom ine a Baronio, hic sub Celesłini et F eliciani no m ine : exhibitum Vilnie in g ra m m a tic a a. 1646. — tak samo; w pro logu występuje cień Dyoklecyana.
Następują, zamiast tekstów całkowitych, jak dotąd, same ar gumenty : o świętych Jezuickich (k. 8 9: Victoria triplex qu am b. Stanislaus K ostka ex hoste tr ip l'd reportavit, duce deo, comite a n-
gelo; k. 9 0: Gloriosus de vanitate m u n d i triu m ph us sive s. F ra n - ciscus Borgia etc. ludis anticineralibus a etc. oratoriae facultatis auditoribus in scenam datus Vilnie 1675, 18 febr., a patre V a- l e n t i n o B i a ł o w i e ż ; 91, b: Imago crucifixi am oris, tegoż autora w tymże roku, przez słuchaczów eloquentiae wystawiona; 93 :
Metonoea trium phan s in poenitente Reginaldo Bononiae etc., Vil- niae 1674 a P. K o s m o w s k i , 3 feb r.; 94: actus antebacchanalis exhibitus Pultoviae a P. Z e l i g m a c h e r a 1672: Lentulus nie wierzy w piekło, próżno przestrzega go anioł, on deboszuje po da* wnemu, aż go kara spotyka; podobne u Konopki.
Następują znowu teksty i argumenty na przemiany; k. 94,
b : Tragoedia de Trebelii Bulgariae regis filio exhibita Crosis a P.
M ł o d z i a n o w s k i et Vilniae a. P .Wy r w i e z eodem anno 1668.
K. 9 6: dram a iragicum, Leontius orci victima, exhibitum versu iam~ bico a P. S z y m k i e w i c z Crosis 1677 ante Bacchanalia etc. K.: 109, b : A rgum entum ccmoediae latinae et d ra m a tispolonici, p e r illam Boieslai Poloniaeprincipis novem annos natigenerosa indoles et ad res bellicas stud ium — p er hoc vero dissoluti iuvenis vita et tristis exitus repraesentantur, singulis utriusque a dib u s alternatim sibi succeden- tibus in alm a Academia Cracoviensi spectactulo publico porrectum a. 1637: nie wahali się więc Jezuici zapożyczać się u śmiertelnej nieprzy- jaciółki swej; rok 1637. odznaczył się w dziejach dyalogu szkolnego i in ną słynną komedyą akademii krakowskiej, mylnie na 1537. rok prze kładaną. Następują argumenty dwóch ołomunieckich sztuk; jedna,
F iliu s prodigus, z r. 1661. Karta 113. panegiryk: via lactea B a-
divilianae aquilae (»u nowonarodzonego synka« Mikołaja, podkan clerzego Karola Radziwiła) ab A po lline N esw isiensi dem onstrata. K.
119. (ręki tej samej, co poprzednie, zresztą się nie powtarzają cej): Idea Jesu crucifixi in d. Christophoro octo a nnorum pu ero m artyre ab Apolline N esw isiensis collegii R a d ivilia n i Soc. Jes. lu- gubri scaena repraesentata. Na k. 149 i n. i 159 i n. Actus lati- n u s ad in itiu m scholarum de instauratione studiorum : żacy w naj lepsze swobody zażywając, wyławiają nagle instrumenty szkolne,
sculticam, fe ru la m , virgcis etc. Od k. 179— 189, wierszem polskim, z chórami, bez intermedyów, Abraham ofiaruje syna, może na Boże Ciało przeznaczony. Od 192 argumenty dramatów łacińskich z wiedeń skiego i trydenckiego kolegium, o synie marnotrawnym i t. d. z druków.
Na k. 21G D ra m a breve de fuga b. Sta n isla i Kostka Vienna R om a m, exhibitum p rim o Pinsci a. 1662 ipso die, secundo Plocie a. 1664. 6. decembris spectante P. Provinciali et guattuor canoni-
cis etc., z intermedyum prozaicznem: Paterfam ilias P a uli (u któ rego bł. Kostka gospodą stał) m agum consulit de fu ga Stan islai,
woła go: Pan Szmoil, Pan Szmoil, Her Jud, Her Jud, skarży się po łacinie na przypadek ów, a pyta w łamanej polszczyźnie żyda, mówiącego (po kilku niemieckich słowach) po rusku, jak stale żydzi mówią w interrnedyach; żyd natrząsa się z niego, chwali się, że nie z wosku, jak wasze baby, czaruje, lecz z pysznej księgi, i wyłu dziwszy pieniądze, widzi niby Stanisława, bieżącego przez góry i doły. W drugiem intermedyum jest przedstawiony pielgrzym do Rzymu, Mazur pokutujący za zabicie człowieka:
Wciornascy djabli wiedzą, co to są za kraje (Austrva)... Cłeka razik pęknąłem, zdechł zaraz od niego.
Musę z moim kosturem wespół pokutować
Wszystkie w drodze niewczasy za grzech ofiarować itd.
Następują scenai-yusze same i karty niezapisane; na k. 259 i nast. dramat o Marcelinie i inne, między niemi owe widowiska ( T h e o p i l a i K o s m o p h i l a , n a d t r u m n ą J a n a III, o m a r n o ś c i ś w i e c k i e j , o s z c z ę ś l i w y m z g o n i e p u s t e l n i k ó w i m ę c z e n n i k ó w ) , częste po rękopisach ( Porta occi- dentalis, albo orientalis i inaczej nazwane). K. 280: polski tekst o ofierze krzyżowej, miłości Boskiej i świeckiej i t. d. (pewnie na Boże Ciało, jak i następne): K. 297. C h l e b z w y c i ę s k i w Ge d e o n i e n a d M a d y a n i t a m i t r y u m p h u i ą c y m f i g u r o w a n y o d s z l a c h e t n e y m ł o d z i s t u d e n s k i e y c o l i . K r o s k i e g o s oc. J e s . w d z i e ń B o ż e g o C i a ł a r e p r e z e n - t o w a n y r. 1677. a P. G. S z y m k i e w i c z p r o f . r h e t o r . , z intermedyum polsko-litewskiem; takaż sztuka na k. 247—256
I i 340—362: D a n i e l d o i a s k i n i l w ó w w r z u c o n y y t a m o b i a d e m p r z e z A b a k u k a p r z y n i e s i o n y m p o s i l o n y , I k t ó r y był f i g u r ą na ś w. S a k r a m e t u , r e p r e z e n t o w a n y
w d z i e ń B. C i a ł a od s z l a c h e t n e y m ł o d z i itd. (z dwoma in- termedyami)i na k. 310 — 325 : W ł a d y s ł a w J a g i e ł ł o k r ó l p o l - s ki , d l a o s o b l i w e g o ku n a ś w. S a k r a m e n t o w i n a b o ż e ń s t w a , U l r y k a m i s t r z a k r z y ż a c k i e g o ze s t u c z t e r - | dz i e s t u t y s i ę c y w o y s k a p o d G r u n w a l d e m p o r a ż a . . . w y s t a w i o n o w P i ń s k u a. 1663, 24. m a j a d i e Cor p. Chr i s t i, g d y s t a ł a c h o r ą g i e w h u s a r s k a h e t m a ń s k a , a kt o- r e y z b r o i e , p r o p o r c e y m u z y k a by ł a , s u k n i e y i n s z y w o y s k o w y a p p a r a t w p i ę c i u a k t a c h .
Nietylko na Boże Ciało wystawiano dyalogi polskie, lecz i w wielki tydzień; np. k. 326 i nast. A k t m i ł o ś c i Bo g a S y n a p r z e c i w g r z e s z n i k o w i w k r ó l e w i c z u U r a n o p o l i t a ń - s k i m (z Symplastesa) d n i a w i e l k o p i ą t k o w e g o w w i e c z ó r
r e p r e z e n t o w a n y (królewic umiera wraz z ulubieńcem - nie-| wolnikiem, gdy go od śmierci odprosić nie może). Dalej scenaryu- sze łacińskich i polskich dyalogów i intermedya, których nie wy liczamy. Mogłoby się zdawać, że ten rękopis jezuicki, zupełnie odmienny np. od rękopisu Konopki i Krasińskich, ale odmienność to nieco podejrzana, jeźli inne jezuickie rękopisy porównamy, cał kiem do owych zbliżone, np. Załuskiego rękopis (różnych języków XIV. Quarto nr. 30) z interludia va ria i argum enta p ro dram ate,
anticinerali, wystawione w Kownie 1731. r. 1722. i t . d. (kart 22- ostatnie intermedium Z c h ł o p a k r ó l na białoruskie przełożone pod tytułem : L u d u s fortunae, vera olim nunc in scenam data h i storia) albo tegoż zbioru (polskie XIV, Quarto, nr. 19.) fragment rękopisu (od k. 43—76); na k. 4 3 —56 dyalog pasyjny, od smętku w ogrojcu, aż do zdjęcia z Krzyżu, z prologiem, wierszami, bez intermedyów: stacye pasyjne pokazywano przytem p e r umbras, na które aniołowie wskazywali, objaśniając je pobożnym duszom, przy wodząc prefiguracye starozakonne, opłakując Pana. Od k. 57—70 nowa dewocya : Prologus, anim ae iustorum se invicem orbemque Universum ad pla n ctu m invitant, h u m a n i generis ob peccata de- nuntiando exitium , i tak każdej sceny polskiej treść po łacinie przydana : natura się rozwydrzyła, nadchodzącą pomstę sprawiedli wości boskiej, odwraca ofiara Syna, do którego pokutująca natura, złożywszy marność z siebie, się zwraca; dyalog ciekawy i tem, źe daje przepisy ubiorów (na k. 69, 6 i 70) p. t. A pparatus persona- rum , np. Syrenes, vestibus albis, serico praecinctae, capilli longi; Angeli, quam splendidissime ; Misericordia, vestis aurea, in manu ramus olivae, clypeus cum pellicano, peruca ; Avaritia, capilli sparsi, nigri, vestis simplex cuiusvis coloris, marsupium ; Invidia, in nigris capillis sparsis, serpens in pectore, in manu aliquot corda perfossa ; Rigor, in rubris, fax succensa etc etc. Na k. 71 Threni sépulcra les super Christo Jesu, victo flore, tempore veris; 72 Vesperi, proponuntur iuvenes quatuor iuvenes, qui a p u eritia in nequitia peracta vita propter scrupülos in conscientia desperantes ab amore ad spem gratiae et ad poenitentiam p erducu ntu r (z aniołami i Je remiaszem, opłakującym grzechy świata). Albo tejże sygnatury nr. 18 (również Załuskiego), zaczynający od Comoedia de Jacob et Jo seph patria rchis (Grodno 1651. pro Corpore Christi. E u s t a c h y P y l i ń ski ), poczem następuje tragedya z walki półksiężyca prze ciw lwowi Chrystusowi (bez końca, nad 1100 wierszy ; imiona »aktorów« dopisane w skróceniu), poczem intermedya obu dyalo gów następują; tejże sygnatury nr. 51 (Załuskiego) z »Interstitia ludicra« rev. P. D. soc. Jes. ( D o m i n i c i R u d n i c k i dopisał Za łuski ?) prozą, kart 14 itdVj
Zgadzają się więc kodeksy Konopki, Krasińskich, jagielloński, co do wielu sztuk najzupełniej z jezuickimi, możnaby je wymie niać po prostu; nie należy też zapominać, źe intermedya ich sa moistnego życia nieraz nie miewały, że służyły tylko jako garni- rowanie sztuk łacińskich, źe i u Jezuitów bywały zbiorki polskich
intermedyów, jakie w owych rękopisach napotykamy. Innemi sło wy: owe rękopisy to dyalogi szkolne, nie teatr ludowy. Żadnego »teatru« takiego w Polsce nie było; były skromne i późne wido wiska polskie pasyjne i Bożego Narodzenia; próba, aby odnieść mi- steryum Bożego Narodzenia do XVI. lub XV. wieku, zupełnie się nie powiodła; świadectwo z Reja mówi tylko o roli pasyjnej Maryi, a świadectwo Grzegorza z Sanoka tylko o wystawie jasełek, nie o misteryum; inne wzmianki dotyczą widowisk łacińskich, nie polskich.
Ufundowano więc »teatr ludowy«, rozpychając go materyąłem, nie istniejącym wcale, mniemanym, lub istniejącym, ale nie dla teatru przeznaczonym, zupełnie mu obcym. Przytoczymy kilka przykładów tej metody, aby dowieść, że nie dla jakiegoś uprze dzenia w polski teatr ludowy uwierzyć nie możemy.
Cóż np. powiedzieć o takiem twierdzeniu: teatr nadworny (Zygmunta Augusta!!) po chwilowych sympatyach dla sceny ludo wej już r. 1548 zwrócił się ku scenie włoskiej i t. d.«; cały ten p r z e ł o m (!) wynika zaś tylko, z trzech pozycyi skarbowych, gdyż w r, 1547. dostał cytarzysta wojewody trockiego, Jędrek, za to że odśpiewał dumę ruską złotego, (wtedy, w XVI. wieku a nawet w XVII. jeszcze, źródła nieraz wymieniają głównie serbinów, śpie wających tęskne dumy, siekących rywułę, a skrzywiających łeb za połciem słoniny), inny znów, Maciek, 5 złotych dostał za to, że udawał błazna wiejskiego, zaś lokaje, co odprawiali komedyę włoską, otrzymali r. 1548. dwa złote. Mowa następnie o »Są d z i e P a r y s a « : z p o l s k i m tekstem »studenci zaczęli chodzić po mieście, sztuka odegrana na dworze, musiała być kilkakrotnie powtórzoną w mieszkaniach senatorów, a potem stała się u l u b i o n ą s z t u k ą l u d o w ą ; Sąd Parysa r o z p o c z y n a dzieje teatru lu dowego w Polsce«. Gołosłowne to twierdzenia, bez cienia dowodu; tylko o ł a c i ń s k i m tekście wiadomo, że go raz odegrano na zamku; o polskim nic nie wiemy podobnego, druk przeznaczony był tylko dla czytania (»książki nowo wydane daj p r z e c z y t a ć — p r z e c z c i w s z y uznasz, co się zstało«); formy dramaty czne, prolog itd. zachowała kopia polska tylko z oryginału łaciń skiego — dla teatru ludowego nic więc nie znaczył; byle inne jakie tłumaczenie tekstu łacińskiego, od Akolasta, aż do przekła dów Górnickiego, Gosławskiego lub Cieklińskiego, ma takie same znaczenie dla dziejów »teatru ludowego«. Powtarzamy raz jeszcze, że komedye, z jakiemi studenci na obiadach stawali, były łaciń skie, jak z świadectwa Herbesta i in. wynika. Tak samo wpako wano bez ceremonii »Żywot Józefów« Rejowy, do teatru ludowego; że Rejowi o teatrze i scenie ani się śniło, że pisał wyłącznie dla czytelników, nie dla aktorów, na to nie zważano wcale.
Ale S ą d P a r y s a nie był jedyną sztuką w ówczesnym re pertuarze, o drugiej niestety dziś nieznanej, którejby nadać można tytuł F e d r y o n a d o b n i e u b r a n y , wspomina Rey : świat jako komedya, kiedy się więc ubierze nadobnie Fedryo (fałszywie, czytaj
Fedrya), ali uźrzysz po chwili naszego Fedryą, albo siedzi na piecn albo barzo biją« — twierdzenie również dowolne. Wiemy przecież, kto Fedrya: jestto bohater »Eunucha«, którego Rey może i widział granego przez żaków (bo o żaku mowa, co po odegraniu swej roli, albo za piecem drzymie, albo w skórę bierze, jeśli się nie spisał dobrze), albo nieraz o nim słyszał; przecież i stary Bielski właśnie 0 wszetecznościach jego wspominał (»nie ku zgorszeniu, jako pir- wey bywały komedye Terentii Eunuchii — !! — Plauti i ine«), dodam, iż »Sofrona« Czackiego — wydaje się nam z nią identyczną Tr a - j e d y a P a m f i l u s, wymieniana w rejestrach księgarzy lwowskich — nazwisko swe z »Eunucha» pożyczyła. A kiedyśmy o starym Bielskim wspomnieli, nie wadzi zaznaczyć, że Jurkowski swego » S c y l u r u s a « właśnie na »Ko m ed y i Ju s t y n a« wzorował, że pierwszy akt z starym ojcem i śmiercią jego pewnie tego do wodzi ; w następstwie zaś rozprowadza Jurkowski temat przemów trzech bogiń z końcu »Sądu Parysa«. Ale i Komedya Bielskiego, jak Żywot Józefów, wyłącznie dla czytania przeznaczona była i uty
skiwał Bielski, że »złym c z y t a n i m, dobry wiersz (jego) zepsują 1 temu zapobiegać się starał.
Takim to komentarzem polemicznym opatrywalibyśmy każde niemal twierdzenie czy przypuszczenie, sięgające po za szczupłe i późne, zato rzeczywiste, kresy «teatru ludowego« t. j. widowisk pasyjnych i jasełkowych, rozszerzone dyalogami szkolnymi np. 0 królu Danausie, lub Admetusie, których lud ani słyszał, aniby rozumiał, które granic szkoły nigdy nie przekroczyły. Szkolnym dyalogiem był nawet »dyalog mięsopustny o Bachusie«; wystarczy porównać szkolne dyalogi Jezuitów niemieckich, wystawiających jeszcze drastyczniej z śpiewkami itd. wszechrządy Bachusa — ró wnież wszystkie inne »sztuki Bachiczne« były konceptu szkolnego 1 przez żaków, jezuickich czy innych odprawiane. Protestujemy ró wnież przeciw wliczaniu najrozmaitszych satyr do repertuaru tea tru ludowego; nie wliczono satyr Kochanowskiego, Wolana, Biel skiego lub Zbylitowskiego, wliczono zato satyry Dzwonowskiego i Sowizdrzałów najrozmaitszych. Dziwna rzecz, że przy wciąganiu obcych tych elementów, zapomniano całkiem o dramatach polemi cznych, charakterystycznych dla połowy XVI. wieku; nie mamy tu na myśli obszernych, wcale nie dramatycznych tragedyi o Mszy itp , spadających niby na poziom udyalogizowanych traktatów teo logicznych, lecz owe krótkie, cięte, popularne »Rozmowy« o poście, kulcie świętych, obrzędach, czyścu, celibacie itd., owe Komedye, Kupce i t. d. Reja, Szczodrkowickiego, Korczewskiego i anonimów, oryginalne i tłumaczone — niestety, nie wiemy, czy rzeczy te na pewne grywano, czy nie były one mimo łudzących pozorów dra matycznych przeznaczone wyłącznie ku czytaniu — ależ podobne refleksye nie powstrzymały od wciągnięcia Żywotu Rejowego do »teatru«, więc śmiało mogłyby tu wszystkie te rzeczy znaleźć po mieszczenie; K o m e d y a o m i ę s o p u ś c i e np. jest stokroć wię cej ludową, niż wszystkie Sądy Parysa, Danausy, Admetusy razem
wziąwszy. Ale powtarzamy, nie wiemy, czy ją rzeczywiście gry wano; Korczewski np prawi wprawdzie u wstępu »pokornie pro simy, byście pomilczeć raczyli a posłuchać tej naszej gry, jako tę rzecz o b a c z y c i e , gdy mówiące usłyszycie, u j r z y c i e też tam i babę i t. d.« — mimo tych zwrotów, sceny i widzów ani przy puszczał i tylko o czytelnikach, o miejscu swej książeczki w libra- ryej obok Warwasa myślał. Tak samo możnaby zamiast Adme- tusa »Tragedyą żebraczą« i tym podobne rzeczy do »teatru ludo wego« zaliczać, gdyby on nie był fikcyą; przemilczano o »Kome- dyi« Bielskiego, ale »Scylurusa«, naśladownictwo początków jej i »Komedyę o Lizydzie«, rozprowadzającą — chociaż bardzo nie zgrabnie — Bielskiego »sprawę trzecią o radzie żeńskiej« posta wiono na miejscu naczelnem; takie nieporozumienia ciągle brużdżą, kata Czechaczka pomięszano z »szpaczkarzem Czechaczkiem« itd.; intermedyum jezuickie (ks. Skargi) podano za utwór teatru ludowego it. d .; lecz szczegóły te wymieniliśmy nainnem miejscu i nie myślimy ich powtarzać. Teatr ludowy jest p iu m desiderium
raczej, niżby odpowiadał rzeczywistości w Polsce, ignorującej z za sady dramat i wszystko, co jego jest; na kilku drobnych i późnych widowiskach kończyły się wszystkie jego zasoby.