• Nie Znaleziono Wyników

Eustachy Januszkiewicz i Julian Klaczko jako wydawcy "Pism" Adama Mickiewicza

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Eustachy Januszkiewicz i Julian Klaczko jako wydawcy "Pism" Adama Mickiewicza"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Teresa Winek

Eustachy Januszkiewicz i Julian

Klaczko jako wydawcy "Pism" Adama

Mickiewicza

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 96/4, 193-207

(2)
(3)

Pamiętnik Literacki XCVI, 2005, z. 4 PL ISSN 0031-0514

TERESA WINEK

(Instytut Badań Literackich PAN)

EUSTACHY JANUSZKIEWICZ I JULIAN KLACZKO JAKO WYDAWCY „PISM” ADAMA MICKIEWICZA

Okoliczności wydania i postaci edytorów

Tuż po śmierci Adama Mickiewicza powołany został Komitet złożony z przy­ jaciół zmarłego, wezwanych „przez Opiekę nieletnich jego dzieci, do spisania in­ wentarza papierów po nim pozostałych”1. Komitet ten tworzyli Karol Sienkiewicz (przewodniczący) oraz Eustachy Januszkiewicz i Julian Klaczko. Jeśli obecność dwóch pierwszych osób wydaje się oczywista, to włączenie Klaczki do Komitetu może być zaskakujące.

Już w trakcie wstępnych prac tego zespołu podjęto decyzję o przygotowaniu nowego, pełnego wydania pism Mickiewicza, uwzględniającego odnalezione wśród inwentaryzowanych materiałów nie publikowane wcześniej utwory poety. Z kore­ spondencji Klaczki z przyjacielem Ludwikiem Kastorym wynika, że początkowo zamierzano ukończyć edycję w roku 1858 i miała ona obejmować 8 tomów2. Jed­ nak prace przedłużały się i ostatecznie dopiero (albo już) w 1860 roku ukazały się pierwsze tomy pod wspólnym tytułem Pisma.

Wydawcami tego w zasadzie pierwszego po śmierci Mickiewicza wydania3 są Januszkiewicz i Klaczko. Karty tytułowe kolejnych tomów nie zawierają ich na­ zwisk, całość nie ma też żadnej noty edytorskiej, wkład pracy wydawców można więc ustalić tylko poprzez szczegółowe analizy stanu końcowego dzieł zebranych, co jest trudne i nie daje jednoznacznych odpowiedzi na stawiane zazwyczaj edy­ cjom podstawowe pytania.

Dodatkowe komplikacje powoduje to, że Pisma mają dwóch edytorów, a za­ kres ich prac nie był jasno określony. Aby scharakteryzować sytuację, odwołam się do opinii Stanisława Tarnowskiego, która dobrze oddaje przekonania literatury przed­ miotu:

Januszkiewicz, [...] wydawca tylu rzeczy polskich, był wskazanym jako ze wszystkich najbardziej biegły i doświadczony, wskazany także czcią i miłością, jaką miał dla poety przez całe życie. [...]

1 [J. K l a c z k o ] , Rękopisy po Adamie Mickiewiczu i niedrukowane ustępy z „Pana Tade­

usza”. Kraków 1856. Nadb. z dodatku do „Czasu”, s. 407.

2 Zob. S. T a r n o w s k i , Julian Klaczko. T. 1. Kraków 1909, s. 245.

3 Pierwszym pośmiertnym wydaniem była warszawska edycja Merzbacha z 1858 roku, obej­ mowała jednak skromniejszy zestaw utworów i z założenia stanowiła wydanie popularne.

(4)

EUSTACHY JANUSZKIEWICZ I JULIAN KLACZKO JAKO WYDAWCY „PISM” A. MICKIEWICZA 1 9 5

Siódme to wydanie Pism A. Mickiewicza dopełnione staraniem E. Januszkiewicza, a nakła­ dem A. Chodźki. Jeszcze druk jego nie był zupełnie skończony, kiedy księgarz lipski, p. Leopold Michelsen, całkowite wydanie, 1500 egzemplarzy, za sumę 15 000 fr. zakupił z prawem wyłącz­ nej sprzedaży do roku 1849.

Egzemplarz ten wr. 1847 poprawiony wedle pierwotnego rękopisu i wydań: petersbur­ skiego i paryskiego6.

Notatka cytowana przez Stanisława Pigonia, nawet jeśli zawiera błąd co do roli Chodźki i Januszkiewicza jako nakładcy i edytora, wskazuje, że Januszkie­ wicz ciągle uczestniczył w pracach nad kształtem wydawniczym dzieł Mickiewi­ cza, miał nawet swój udział w kolacjonowaniu wydań i rękopisów.

I jeszcze jeden fakt: we wstępie do trzeciego tomu Pism Mickiewicza wyda­ nych przez Merzbacha znajdujemy następującą notę:

W wydaniach powieści Pan Tadeusz, a głównie w ostatniej edycji, 1844 r. w Paryżu ogło­ szonej, pokazało się wiele błędów i opuszczonych kilka wierszy, których brak był widoczny. - P. E. Januszkiewicz, powziąwszy wiadomość o wydaniu niniejszym, które ogłaszam, nadesłać nam raczył sprostowanie tych błędów i opuszczone wiersze z egzemplarza swego Pana Tade­

usza, w którym własnoręcznie sam wieszcz nieśmiertelny jedne poprawił, drugie dopisał. Wszyst­

ko to czytelnik znajduje w niniejszym wydaniu7.

List Januszkiewicza, o którym tu mowa, pochodził z 20 I 1858; jakim egzempla­ rzem z uzupełnieniami Mickiewicza dysponował wówczas Januszkiewicz, pozo­ staje na razie zagadką.

Wymienione fakty stawiają jednak tego edytora na bardziej eksponowanym miejscu niż dotychczas i każą nieco inaczej widzieć jego rolę jako wydawcy Pism, których poszczególne tomy ukazywały się w latch 1860-1861. Informację o reda­ gowaniu przez niego dzieł zebranych Mickiewicza zamieścił też Andrzej Kłossow- ski w książce poświęconej Władysławowi Mickiewiczowi, nie argumentował jed­ nak swojej tezy8.

Dominująca rola Klaczki jako edytora Pism wynikała chyba z dwóch powo­ dów: Klaczko pisał i publikował, w przeciwieństwie do Januszkiewicza, który nie był twórcą tej miary, rzadko i raczej anonimowo gościł na łamach prasy, także jako wydawca dzieł Mickiewicza kryjąc się w cieniu współpracownika.

Jako konsekwencja opracowywania Pism pojawiły się dwie znaczące publika­ cje. Już w 1856 roku w dodatku do krakowskiego „Czasu” został zamieszczony ar­ tykuł Rękopisy po Adamie Mickiewiczu i niedrukowane ustępy z „Pana Tadeusza ”. Ukazał się on anonimowo, ale tradycja niemal bez zastrzeżeń wiąże go z Klaczką. Jest to przede wszystkim katalog z krótkim opisem autografów poety i przytocze­ niami kilku nie publikowanych wcześniej utworów lub ich fragmentów9.

Zestawie-6 Cyt. za: S. P i g o ń, Ze studiów nad tekstem „Pana Tadeusza”. Trzy notatki. Kraków 1928, s. 40-41.

7 S. H. M e r z b a c h , nota wydawnicza w: A. M i c k i e w i c z , Pisma. T. 3. Warszawa 1858, s. I-II.

8 A. K ł o s s o w s k i , Ambasador książki polskiej w Paryżu. Władysław Mickiewicz. Wro­ cław 1971.

9 Są tu przytoczone incipity lub fragmenty tzw. wierszy lozańskich, Wierszy Franciszka Grzy­

mały, bajek, dramatów francuskich, informacje o prozie historycznej i pismach politycznych i in­

nych. Omówienia ograniczają się do podania objętości rękopisów oraz uwag, czyją ręką zostały zapisane. Najstaranniej potraktowano materiał autografowy Pana Tadeusza, z którego zamieszczo­ no 30 większych wariantów tekstu i wskazano „trzy tuziny” błędów drukarskich.

(5)

196 TE R ESA W IN EK

nie to dostarcza interesujących danych do zagadnienia, ja k w ydaw cy Pism trakto­ wali m aterial autografowy, którą to kwestię om ówię nieco dalej. Tutaj pragnę na­ tom iast podkreślić, że nie chcieli oni pozostać obojętni w obec najm niejszych na­ wet zapisków, na co wskazywali w ostatnim zdaniu publikacji: „niniejszy artykuł niech choć w części w yw iąże się z obowiązku szanowania nieśm iertelnego słowa naszego w ieszcza” 10.

A rtykuł kierow any był głównie do posiadaczy w ydania paryskiego z 1844 roku. We w prow adzeniu czytam y bowiem :

Nim w ięc wyjdzie now e zupełnie wydanie P oezyj, nie będzie obojętną rzeczą znaleźć w ni­ niejszym artykule w szystkie poprawki zam ieszczone, które każdy posiadający edycję z r. 1844 m oże sobie wpisać, aby się cieszył tekstem poprawnym".

W artykule są zdania, które prow okują do pytań o źródła uzupełnień i popra­ w ek, jak chociażby następujące: „Rękopis Tadeusza, dziś podobno znajdujący się w zbiorze zm arłego także A dolfa C ichow skiego, posłużył do dopełnienia opusz­ czeń” 12. A d o lf C ichow ski był postacią znaną em igracji. Tw orzył sw ego rodzaju m uzeum , zbierając różnorodne osobliw ości em igracyjne i pam iątki przeszłości. Feliks W rotnow ski podarow ał m u - ja k inform ują M aria D em ałow icz i Elżbieta Jaw orska, edytorki listów poety - M ickiew iczow ski au to g raf P ierw szych w ieków

historii p o lsk ie j. N iew ykluczone więc, że Cichow ski m iał w sw oich zbiorach tak­

że jak iś inny rękopis poety. Spekulacje na tem at, co nim m ogło być, ju ż prow adzo­ no i opisan o 13, nie są one w tym m iejscu istotne. Znaczący okazuje się inny fakt. C ichow ski zm arł w 1854 roku i po jeg o śm ierci zbiory zostały stopniow o rozpro­ szone. Jeśli K laczko m ów i o rękopisie: „dziś podobno znajdujący się” , to kiedy m ógł m ieć z nim kontakt, by zestaw ić go z w ydaniem z 1844 roku? N ie m a żad­ nych podstaw do stw ierdzenia, że autografam i M ickiew icza zajm ow ał się zaraz po przyjeździe do Paryża, później też tego nie uczynił, skoro tak sform ułow ał sw ą notatkę, a przecież od śm ierci M ickiew icza do publikacji artykułu o rękopisach m inęło zaledw ie kilka miesięcy. W yjaśnić tę sytuację m oże przypuszczenie, że kolacjonow ania druku z rękopisem dokonał Januszkiew icz - i to dużo w cześniej, m oże około w spom nianego ju ż roku 1847, gdy zestaw iał zasadniczy korpus auto­ grafów P ana Tadeusza. Potem zaś udostępnił swe m ateriały K laczce, co w innym kontekście sugerow ał ju ż Stanisław P igoń 14.

Tyle tytułem w prow adzenia o artykule R ękopisy p o A da m ie M ickiew iczu [...]. D rugą w ażn ą publikację K laczki, pow stałą w dużej m ierze w w yniku prac nad edycją Pism , om ów ię w dalszej części szkicu.

Struktura edycji

Jak ju ż w spom niałam , pierw sze tomy Pism ukazały się w roku 1860, ostatnie w yszły spod prasy w 1861. Jest ich 11. Jednak z edytorskiego punktu w idzenia liczą się tylko tom y 1-6. Pozostałe, tj. 7-11, są w ydaniem okładkow ym francu­

10 [ K 1 а с z к o], op. cit., s. 434. " Ib id em , s. 418.

12 Ibidem .

13 Zob. Pigoń, op. cit. 14 Ibidem .

(6)

EU STA C HY JA N U SZ K IE W IC Z I JU L IA N K LA C ZK O JA K O W YD AW CY „P IS M " A. M IC K IE W IC Z A 197

skiego tekstu L iteratury słow iańskiej - w ykładów paryskich publikow anych w la­ tach 1845 (dw a tom y) i 1849 (trzy tom y).

Pierw szych 6 tom ów ukazało się w przeciągu dw óch lat w kolejności innej niż w idnieje na kartach tytułow ych, m ianow icie w roku 1860 w yszły tom y 2 -5 , w na­ stępnym zaś - tom y 1 i 6.

W ydanie to kryje w iele niespodzianek, m.in. m a sw oją m utację okładkową, czy­ li dwa rodzaje kart tytułowych. N a jednych znajdujem y następujące informacje:

P ism a

Adama M ickiew icza Wydanie zupełne Tom [...] Paryż

W Drukami L. Martinet przy u licy M ignion, 2

1860 [1861]

D ruga grupa m a kartę tytułow ą bogatszą:

P ism a

Adama M ickiew icza N o w e w ydanie zupełne Tom [...]

Paryż Leipzig

E. Jung-Trettel Franz Wagner 1861

Tous droits reserves

Z zastrzeżeniem praw w szystkich

N a odw rocie karty przedtytułow ej zam ieszczono inform acje o m iejscu w yda­ nia: „Paryż - W D rukam i L. M artinet, Przy ulicy M ignon, 2 ”.

Sytuację kom plikuje (ale i sugeruje sposób poszukiw ania rozw iązania) to, że egzem plarze z odm iennym i kartam i tytułow ym i opatryw ano jed n o ro d n ą opraw ą introligatorską, traktując je jak o elem enty jednego wydania.

F aktu istnienia tych dw óch odm ian edycji nie odnotow uje żadna z cząstko­ wych bibliografii M ickiewiczowskich. W skazała nań M ałgorzata R ow icka15, uważa je jed n ak za dw ie odrębne edycje, co nie je st praw dą: pod różnym i kartam i tytuło­ wym i kryją się tom y m ające identyczną zaw artość, pochodzące z tego sam ego składu i drukow ane na tym sam ym papierze.

Z punktu w idzenia edytorstw a naukow ego zjaw isko to nie je st znaczące, p rzy­ należy bow iem do historii ruchu księgarskiego, prow okuje je d n a k do szukania odpow iedzi chociażby w kontekście skandalu, jak i w yw ołało w arszaw skie w yda­ nie dzieł M ickiew icza w 1858 ro k u 16. N ie znalazłam dow odów potw ierdzających słuszność następującej hipotezy, ale je st m ożliw e, że W olff (w ydaw ca petersbur­ ski), który był nakładcą tej edycji, odsprzedał praw o do części nakładu w ydaw cy lipskiem u - być m oże, z przeznaczeniem do rozprow adzania w kraju. Trudno b o ­ w iem podejrzew ać, by ta część nakładu była w ydaniem korsarskim .

15 M. R o w i с к a, O neurotycznym cenzorze, p rzeb ie g ły m w y d a w cy i m a n ip u lo w a n ym czy te l­

niku, czy li „P an T a d eu sz" w W arszaw ie w o kresie zaborów . Warszawa 200 4 , s. 76.

16 Zob. H. B i e g e l e i s e n , P ie rw sze p o śm ie rtn e w yd a n ie p is m A d a m a M ick ie w icza . Warsza­ w a 1931.

(7)

198 TER ESA W INEK

Jednym z najw ażniejszych zagadnień dotyczących om aw ianego w ydania jest jeg o zaw artość i układ zgrom adzonych dzieł M ickiew icza. B ezpośrednim punk­

tem odniesienia należy tu uczynić Pism a A dam a M ickiew icza na now o przejrzane,

dopełnione i za zezw oleniem je g o w tym siódm ym z kolei w ydaniu do druku p o d a ­ ne z 1844 roku. B yło to w ydanie zbiorow e ostatnie za życia poety. Przygotow ane

na ponad 20 lat przed je g o śm iercią nie m ogło objąć, oczyw iście, całej tw órczości. Porów nanie obu edycji prow adzi do ciekawych wniosków, pokazuje bow iem m.in., ja k form ow ał się kanoniczny układ utw orów M ickiew icza.

W ydanie z roku 1844, przygotow ane „pod p ieczą” autora (przy w szystkich zastrzeżeniach, ja k ie co do tego faktu m ają edytorzy dzisiejsi), nie m ogło mieć kształtu nie akceptow anego przez poetę. Układ utw orów w poszczególnych to­ m ach nie je s t w ięc bez znaczenia i w ygląda następująco:

tom 1: P an Tadeusz;

tom 2: D z ia d y [części II, IV, III z Ustępem]', tom 3: K o n ra d W allenrod,

G rażyna,

B a lla d y i rom anse,

rozprawa O p o e z ji rom antycznej.

S o n e ty [m iłosne], S o n e ty krym skie,

W iersze o ry g in a ln e [w układzie chronologicznym , 36 utworów];

tom 4: T łum aczenia [poezji],

fragmenty dramatów francuskich,

Z d a n ia i uw agi,

O krytyka ch i recenzentach w arszaw skich, K się g i n arodu i p ielg rz ym stw a p o lsk ie g o ,

A rtyk u ły p o lity c z n e [z „Pielgrzym a P olskiego”, 13 artykułów], P S.: P ieśń fila r e tó w ,

Czyn

P ism a z lat 1860-1861 m ają zdecydow anie in ną kom pozycję. Tom 1 edytorzy

w ypełnili m niejszym i utw oram i poetyckim i, porządkując je w edług zasady chro­ nologicznej i gatunkow ej, zachow ując cykle poetyckie, takie ja k B allad y i rom an­

se oraz Sonety (m iłosne). W ydzielili ponadto część w ierszy różnych, z których

utw orzyli m niejsze jednostki, stosując układ treściow o-chronologiczny. Tom 2 jest w yjątkow o różnorodny, ale i niespójny gatunkow o, są w nim pow ieści poetycko- -historyczne G rażyna i K onrad Wallenrod, przekład G iaura, Sonety krym skie oraz

Z dania i uwagi. Tom 3 to D ziady, części I, II, IV i III z Ustępem. Tomy 4 -5 w ypeł­

nia Pan Tadeusz, natom iast tom 6 zaw iera prozę: A rtykuły literackie, A rtykuły p o ­

lityczne, K sięg i narodu i p ielgrzym stw a polskiego oraz K orespondencję. Takie za­

szeregow anie utw orów do kolejnych tom ów funkcjonuje z niew ielkim i zm ianam i do dziś. Pod tym w zględem edycja z lat 1860-1861 okazała się w zorcow a. Gwoli sum ienności należy zaznaczyć, że podobny porządek pojaw ił się ju ż w w ydaniu w arszaw skim , o dw a lata w cześniejszym . Nie będzie to zaskakujące, jeśli w eźm ie­ m y pod uw agę w spom niany ju ż udział Januszkiew icza w przygotow aniu tej edy­ cji. N ie ograniczał się on chyba jedynie do przesłania rękopisow ych w ariantów i uzupełnień tekstów M ickiew icza, czego dow ody kryje, być m oże, koresponden­ cja tegoż w ydaw cy - opublikow ana na razie tylko w niew ielkiej części.

K olejną istotną cech ą edycji je st pom nożenie zaw artości poszczególnych to­ mów. W tom ie 3 pierw odrukiem je st D ziadów część I, w tom ie 6 znacznie po­

(8)

EU STA C HY JA N U SZ K IE W IC Z I JU L IA N K LA C ZK O JA K O W Y D AW CY „P IS M " A. M IC K IE W IC Z A 199

w iększono liczbę artykułów literackich i politycznych. N ajbardziej rozbudow any został tom 1, poetycki - pierw odruki m a tu 39 wierszy. W arto w ym ienić przynaj­ mniej niektóre z nich: R enegat (część II), K rólew na L ala, P anicz i dziew czyna, 12 bajek, Widzenie, Zaloty, Te rozkw itłe św ieżo drzew a..., D o sam otności, P olały się

łzy m e czyste..., N a d w odą w ielką..., 5 w ierszy im ionnikow ych i dedy kacyjn ych 17.

Źródłem uzupełnień stał się album Piotra M oszyńskiego oraz pojedyncze au­ tografy poety. Inform acje o tym um ieszczone zostały w przypisach, w lakonicznej formie: „z ręko pisu”, „z album u p. Piotra M oszyńskiego” . A le edytorzy nie byli tu konsekwentni, nie zawsze źródło wprow adzonych uzupełnień podaw ane jest wprost. Z w łaszcza tam , gdzie w w iększych utw orach pojaw iają się w arianty, nie m a w ska­ zów ki co do ich pochodzenia.

K w estia, z jak ich m ateriałów korzystali edytorzy, ciągle pozostaje otwarta. Z naczne pow iększenie poszczególnych grup utw orów w kolejnych tom ach to efekt działań przede w szystkim w spom nianego ju ż K om itetu opracow ującego spuści­ znę M ickiew iczow ską. W wyniku tych prac pow stał Inw entarz p a pieró w [...], przy­ gotow any w 1856 roku przez K arola z K alinów ki, czyli Sienkiew icza. Liczy on przeszło 80 stronic, oprócz w ykazu dokum entów urzędow ych i rodzinnych oraz korespondencji zaw iera także zestaw ienie rękopisów poety. W ydaw cy starali się w prow adzić do Pism cały ten pozostaw iony przez M ickiew icza zasób autografo- wy. Problem em okazało się znalezienie odpow iedniej form uły edytorskiej dla tak zróżnicow anego m ateriału.

Jeśli kształt autografu w skazyw ał, że dzieło zostało ukończone i zam knięte przez autora, przydzielano je do jednej z istniejących ju ż grup utw orów - w edług pokrew ieństw a gatunkow ego, treściow ego, w zględów chronologicznych lub in­ nych. W ten sposób w zbogacono 1 tom o niektóre w ym ienione ju ż w iersze, w śród dram atów um ieszczono D ziadów część I i przygotow ano tom korespondencji. Nie każda z tych decyzji była edytorsko popraw na, o czym przekonuje usytuow anie w iersza zaczynającego się od słów: „O tem że dum ać”. U tw ór ten m a ju ż sw oją bogatą literatu rę18, przypom nę więc tylko najw ażniejsze fakty. E dytorzy um ieścili go w tom ie 4 jak o poprzedzający bezpośrednio Pana Tadeusza, łącząc go z epope­ j ą - j a k się w ydaje - na zawsze. U czynili z niego prolog, choć w 20 lat później zaczął on funkcjonow ać - za przyczyną innych w ydaw ców - jak o epilog p oem a­ tu 19. Skąd się w zięło to edytorskie nieporozum ienie?

W inw entarzu rękopisów sporządzonym w 1856 roku w iersz ten jeszcze nie figuruje, przynależał więc do jakiejś innej grupy spuścizny M ickiew iczow skiej niż opracow yw ana bezpośrednio po śm ierci poety. Został odnaleziony ju ż po opu­

17 Jako inne cenne pierwodruki w ym ienić można: N o cleg , J a w m ej ch a cie sp a ć n ie m o gę....

G dy tu m ó j trup..., Ż a l ro zrzutnika, A d N a p o lio n em III, D o m ego cicerone w R zym ie, W dzień o d ja z­ du, sonet P o ez jo ! G d zie c u d n y p ę d z e l tw o jej rę k i..., bajki: Golono, strzyżo n o , P an B aron, D zw on i d zw o n ki, P ch ła i ra b in , P rzyja ciele, Z ając i ża b a , K oza, kózka i w ilk, K r ó l c h o ry i lisy, L is i koziel, Trójka ko n i, Tchórz n a w yborach, Ż a b y i ich króle, O siel i p ie s , C hłop i żm ija. M ick iew iczow sk ie

autorstwo tych utw orów nie zostało zakw estionow ane przez późniejszych edytorów.

18 O statnio najdokładniej historię tego wiersza opisała I. R o d a k {Z a g a d n ien ia ed yto rskie

w iersza zw a n e g o „ E p ilo g iem P ana Tadeusza ". „Roczniki H um anistyczne” 2 0 0 3 , z. 1).

19 W literaturze przedmiotu funkcjonuje przekonanie, że pierw szym w yd aw cą tego wiersza jako epilogu jest S. Pigoń. Tym czasem utwór ten zaistniał w tej roli już w 1882 roku, a potem w 1886, co zostało odnotowane w recenzji W. B r u c h n a l s k i e g o w „Pamiętniku Towarzystwa Literackiego im. Adam a M ick iew icza” (1887), dotyczącej wydań dzieł poety.

(9)

200 TE R ESA W INEK

blikow aniu artykułu K laczki, a przed 1860 rokiem . W nosić rów nież m ożna, że w ydaw cy nie znali jeszcze w tedy listu M ickiew icza do A ntoniego Edw arda Odyń- ca z 29 IX 1835, gdzie znajduje się w zm ianka poety o w ierszu, który m iał stać się epilogiem poem atu. Późniejsi w ydaw cy utożsam ili ów epilog z tym w łaśnie w ier­ szem przede w szystkim z pow odu fragm entu pośw ięconego K azim ierzow i B ro­ dzińskiem u, o którym je s t też m ow a w liście do Odyńca. A le w jaki sposób skoja­ rzenia tego dokonali edytorzy z 1860 roku?

Przypuszczam , że je st to znów zasługa Januszkiew icza, który raczej nie m ógł nie w iedzieć o w ierszu-epilogu, skoro w 1837 roku upom inał się o niego u M ic­ kiew icza w spółw łaściciel K sięgarni Polskiej i w spółpracow nik Januszkiew icza, A leksander Jełow icki. Praw dopodobnie to Januszkiew icz skojarzył te poszukiw a­ nia sprzed lat z odnalezionym utw orem i zadecydow ał o jeg o w łączeniu do tego w łaśnie tomu.

Kto jed n ak i dlaczego zrobił z niego prolog? W pośw ięconym Januszkiew i­ czowi pośm iertnym w spom nieniu K laczko napisał, że w łaśnie przy tym w ierszu obaj spędzili szczęśliw e chw ile, pieczołow icie odcyfrow ując k ażdą literę. N ieste­ ty, by uczynić z niego prolog, musieli w yeksponow ać początkowe: „O czem ”, skre­ ślone przez autora i zastąpione sform ułowaniem : „O tem że” . Zasady edytorskie zostały podporządkow ane w zględom innego rodzaju, których trudno tu docho­ dzić.

Pozostałe odczytania tego wiersza z pewnymi tylko zm ianam i20 zaakceptował ponad 60 lat później Stanisław Pigoń - gorliwy czytelnik i znaw ca autografów M ic­ kiewiczowskich, który przychylił się do sporej części decyzji Klaczki i Januszkie­ wicza, podjętych co do utworu nie dokończonego i zapisanego w wyjątkowo cha­ otyczny sposób.

S zczególną n iespodzianką dla odbiorców Pism okazał się tom 6, zaw ierający korespondencję poety. W łączenie listów do dzieł zebranych nie było w tam tym czasie oczyw istością, nic więc dziw nego, że K laczko czuł się zobow iązany do napisania sporego studium om aw iającego listy M ick iew icza i w yjaśniającego m otyw y kierujące w ydaw cam i.

Było ono przeznaczone dla planow anego now ego czasopism a, „K roniki Pol­ skiej”, które jed n ak się nie ukazało. Pracę w ydał w ięc K laczko jak o sam odzielną,

20 W edycji P a n a Tadeusza (L w ów 1925. BN I 83) S. P i g o ń nie wprow adził do tekstu g łó w ­ nego fragmentu kreślonego i ostatecznie przekreślonego przez poetę:

B o ich m ieszkaniec każdy był znajomy, (R odzice, krewni i sąsiedzkie dom y) A ich granicą były krewnych domy, A je śli czasem i M oskal się zjawił, Tyle nam tylko pamiątki zostaw ił,

Że był w błyszczącym i pięknym mundurze, B o w ęża tylko znaliśm y po skórze.

A ich m ieszkance w szy scy nas lubili, Rodzice, krewni, przyjaciele m ili, Sąsiedzi

-- z którego edytorzy w ydania z 1860 roku zam ieścili wersy 4 --7 . N a m arginesie warto odnotować, że fragment ten nie podlegał restrykcjom cenzury, choć w kilku egzem plarzach przetransportowanych do kraju cenzor starannie zam azał urywki zaczynające się od słów : „O Matko P olsk o!” oraz „Kiedyś - gdy zem sty lw ie przehuczą ryki” .

(10)

EU STA C H Y JA N U SZ K IE W IC Z I JU L IA N K LA C ZK O JA K O W YDAW CY „P IS M ” A. M IC K IE W IC Z A 201

praw ie 100-stronicow ą publikację, nakładem paryskiej K sięgam i Polskiej i ber­ lińskiej księgam i B ertolda Behra, w roku 1861, jeszcze przed ukazaniem się od­ nośnego tom u Pism .

Studium to je s t ciekaw e przede w szystkim jak o w łaściw ie jed y n a spośród prac tam tego okresu rozw ażająca racje upubliczniania pryw atnej korespondencji ludzi zasłużonych w życiu literackim , społecznym czy politycznym . K laczko form ułuje w nim głów nie w ątpliw ości natury m oralnej, jeg o zastrzeżenia w obec dm ku li­ stów w yn ik ają przede w szystkim z faktu, że po kazują one autorów zazw yczaj w św ietle niepom nikow ym , pow szednim . Podobnych zastrzeżeń nie budzi zainte­ resow anie epistołam i osób parających się polityką. K laczko sądzi naw et, że listy pryw atne takich ludzi pom agają odkryć „istotne m otyw a ich czynów, rzeczyw iste sprężyny ich działań”21. A rtyści natom iast - tw ierdzi - pow inni całkow icie w ypo­ w iadać się w sw ych dziełach, w sztuce zaw rzeć całe swe J e s te s tw o ” ; szukanie kom entarza do utw orów poza obszarem sztuki źle św iadczy o dziele artystycz­ nym. Z pew nym ubolew aniem konstatuje K laczko fakt, że w ostatnich latach nasi­ liło się zjaw isko ujaw niania korespondencji, a tym sam ym i życia pryw atnego li­ teratów; przyw ołuje przy tym przykłady Chateaubrianda, L am artine’a, George Sand. W tym kontekście publikacja 65 listów M ickiew icza m ogłaby się w ydaw ać czym ś niestosow nym . I rzeczyw iście, K laczko stwierdza:

G dyby w ybór [decyzji co do druku listów ] był im [tj. w yd aw com ] zostaw iony, nie rozcią­ gnęliby niezaw odnie edytorskiego pow ołania aż do pism zupełnie prywatnych i poufnych i by­ liby szanow ali tę d om ow ą zagrodę życia22.

R ów nocześnie podkreśla jednak z zadowoleniem , że listy M ickiew icza m ają odm ienny charakter i ich upublicznienie nie powoduje zastrzeżeń natury moralnej.

Lektura listów poety prow adzi go bow iem do w niosku, że są one w yjątkow o pow ściągliw e, jeśli chodzi o sposób przedstaw iania w nich w ydarzeń oraz ich ro­ dzaj. O graniczone są do faktów doraźnych, elim inują z pola w idzenia spraw y lite­ rackie i filozoficzne, także oceny m oralne. C echy zasadnicze tych listów to dys­ krecja i prostota, co znacznie ułatw ia pracę edytorom . Ponadto racją rozstrzygają­ cą w ątpliw ości co do druku stał się fakt, że były one ju ż znane w ielu czytelnikom z przypadkow ego ich publikow ania w prasie, co w yw ołało najw ięcej zastrzeżeń Klaczki.

Jeden chciał tylko niew innie się pochw alić posiadaniem autografów; drugi szukał chluby w zaszczytnej znajom ości, której składał dow ody; inny znow u z daw nych i ży czliw y ch listów w ieszcza [...] um yślił uszyć liść figow y dla obecnej swej patriotycznej nagości23.

- stw ierdzał on z niesm akiem .

W takiej sytuacji wydawcy, którzy zam ierzali udostępnić czytelikom całość spuścizny piśm ienniczej w ieszcza, nie m ogli pozostać obojętni w obec tak znaczą­ cej jej części.

W cześniejsze prasow e publikacje korespondencji M ickiew icza zobow iązyw ały naw et m oralnie do jej w łączenia do Pism , i to w całości. D opiero bow iem jej kom ­ pletność odsłania całą praw dę o poecie i jeg o relacjach z otoczeniem - zauw aża

21 J. K l a c z k o , K oresp o n d en cja M ickiew icza. (Studium ). Paryż-B erlin 1861, s. 4.

22 Ib id em , s. 9.

(11)

K laczko i dow odzi tego, przyw ołując listy M ickiew icza do Stefana G arczyńskie- go („był praw dziw ym tow arzyszem serca i m yśli” p isarza) oraz do A ntoniego Edw arda O dyńca („był tylko tow arzyszem - podróży”24).

Z dużą satysfakcją w ydaw ca podkreśla też, że listy M ickiewicza, drukowane zaledwie w kilka lat po jeg o śmierci, ukazują się „bez żadnej zmiany, bez żadnego prawie opuszczenia” i nie zdyskredytują poety jako człow ieka w oczach czytelnika: „m iędzy słow em a życiem nie znaleźliśmy tego bolesnego rozbratu, jaki, niestety, tak często sprawdzić przychodzi w odsłonionym bycie sławnych m istrzów słowa”25; to zapewnienie w eryfikują jednak pojedyncze ingerencje edytorów w tekst M ickie­ wiczowski.

Ferdynand H oesick określił studium K laczki jak o „szkic do psychologicznego w izerunku M ickiew icza”26.1 rzeczyw iście: przew ażająca część pracy to szczegól­ na biografia poety, pow stała w w yniku om aw iania kolejnych zespołów listów. W tom ie 6 zostały one ułożone chronologicznie, tak by pom agały zaobserw ow ać rozwój tw órczości, ale przede w szystkim - tw órcy-człow ieka. N atom iast w stu­ dium K laczki, prezentującym tylko w ybrane listy, każda epistoła została pokazana w szerszym kontekście biograficznym , lecz rów nocześnie tak, by sam a ów kon­ tekst w jak iejś m ierze w zbogacała.

To pierw sze zbiorow e w ydanie korespondencji M ickiew icza m oże wywołać dziś liczne zastrzeżenia z różnych powodów. Jak się później okazało, opublikow a­ ne listy stanow iły zaledw ie niew ielką część spuścizny epistolam ej poety. Jest je d ­ nak oczyw iste, że ilość listów jakiejś osoby udostępniona czytelnikow i nie zaw sze zależy od przedsiębiorczości edytorów. Istotniejsze bow iem m ogą okazać się za­ strzeżenia rodziny autora listów lub ich adresatów. W edycji z 1861 roku nie znaj­ dujem y dow odów na to, że w ydawcy, w iedząc o jak im ś liście, celow o nie w łączyli go do publikacji. W ątpliw ości ich budziły natom iast pew ne fragm enty listów, co je st też naturalne, biorąc pod uw agę fakt, że ukazyw ały się one zaledw ie w kilka lat po śm ierci autora, gdy przew ażająca część adresatów i bohaterów tej korespon­ dencji jeszcze żyła. D opiero czytając studium K laczki w idać, że p odstaw ą tego edytorskiego przedsięw zięcia było dążenie w yraźnie pom nikotw órcze, chęć uczy­ nienia M ickiew icza postacią nieskazitelną m oralnie, po zbaw ioną nie tylko wad, ale i w szelkich słabości ludzkich, a naw et życiow ych błędów i pom yłek.

W arianty tekstu i m odernizacja

D otychczas opisałam krótko dw a zasadnicze problem y, z jak im i borykali się edytorzy Pism. Do rozw iązania m ieli ich jed nak dużo w ięcej. W spuściźnie ręko­ piśm iennej po M ickiew iczu odnaleźli bow iem nie tylko nie publikow ane w cześ­ niej utwory, ale także ich redakcje i warianty, będące w ynikiem kolejnych etapów pracy poety nad dziełem . Jak ju ż w spom niałam , dążyli do przedstaw ienia czytel­ nikow i także tych fragm entów. A le postępow ali ju ż m niej arbitralnie, ujaw niając niekiedy swe edytorskie w ątpliw ości. A by przedstaw ić ich najczęstsze praktyki, odw ołam się do przykładów zaczerpniętych z tom u poezji.

202 TE R ESA W IN EK

24 Ib id em , s. 10. 25 Ib id em , s. 11.

(12)

EU STA CHY JA N U SZ K IE W IC Z I JU L IA N K LA C ZK O JA K O W YD AW CY „PISM ” A. M IC K IE W IC Z A 203

W iersz D o D... D... (Gdybyś ty na dzień jed en...) - w przypisie, petitem , przy­ toczone zostały dw a warianty z album u M oszyńskiego: 5-w ersow y (zastępujący wersy 7 -1 2 ) i 2-w ersow y (zastępujący wersy 21-22). W ydawcy nie znali innego autografu tego wiersza (z album u Karoliny z Rzewuskich Sobańskiej), a co za tym idzie - istniejących w nim różnic, opublikowali więc utw ór według pierw odruku, który ukazał się w P etersburgu w 1829 roku, z dodaniem w ym ienionych u zu ­ pełnień. P odobnie postąpili z w ierszem Godzina. Elegia, przytaczając (po w er­ sie 48) 6-w ersow y wariant z albumu M oszyńskiego. W przypadku w iersza D o Jo a ­

chima Lelew ela wprow adzili do tekstu głównego dwa w ersy ( 19-20), nie uw zględ­

nione w edycji z 1822 roku z pow odu ingerencji cenzury, opatrując je lakoniczną uwagą: „Te dwa wiersze opuszczone były w pierw szych krajow ych w ydaniach”, co mogło sugerować, iż to był ich pierwodruk. A tym czasem przedrukow ali je za Pi­

sm am i z roku 1844, stąd odważne um ieszczenie ich w tekście głównym . N atom iast

kształt w ersów 6 3-65 , 169, 176-188 dowodzi, że edytorzy nie dysponowali auto­ grafem, który stał się podstaw ą em endacji w wydaniu paryskim z 1880 roku.

Zm agania Januszkiew icza i Klaczki ze spuścizną M ickiew iczow ską prow adzą do wniosku, że podjęli oni problem y obce ówczesnej praktyce edytorskiej. Bez w ąt­ pienia cenne było konsekwentne dążenie do udostępnienia czytelnikow i kom plet­ nego zasobu autografow ego poety. W ynikało ono z chęci zatrzym ania i utrw alenia w szystkiego, co m iało zw iązek z w ieszczem , ale i ze św iadom ości, że cały ten m ateriał rękopiśm ienny m oże być przydatny w pracach nad jeg o tw órczością.

W ydaw cy zdaw ali też sobie spraw ę z różnych prow eniencji poszczególnych w ariantów dzieł. Z konieczności pom inąć trzeba w tym m iejscu rozw ażania nad stosunkiem Januszkiew icza i K laczki do zniekształceń utw orów , spow odow anych przez cenzurę polityczną. N ie dysponow ali oni bowiem pełną dokum entacją um oż­ liw iającą rozpoznanie tego zagadnienia. Nie wahali się natom iast udostępniać teks­ tów, które nie zostały opublikowane z przyczyn pozacenzuralnych, ja k np. fragm en­ ty Trzech B udrysów i Pana Tadeusza11. Fakt, że m ateriał autografow y zamieszczali w przypisach, dowodzi - na ich korzyść - iż nie zamierzali ingerow ać w struktural­ n ą w arstw ę dzieł poety, autografy zaś traktowali jako źródło dokum entacyjne. N ie­ liczne uwagi redakcyjne w skazują też, że kolacjonowali nie tylko przekazy rękopi­ śmienne poszczególnych utworów, ale i wydania, zauważając ich wariantowość i w y­ różniając większe całości artystyczne oraz „drobne warianty”. Te ostatnie nie znalazły, niestety, swego m iejsca w edycji. Publikowanie tego rodzaju m ateriału nie było bo­ wiem w tedy jeszcze praktyką i w ydaw cy Pism nie okazali się tu prekursoram i. K om entarz edytorski je st w tym w ydaniu jeszcze bardzo skromny.

Edycja K laczki i Januszkiew icza pozbaw iona je st w zasadzie przypisów . Z da­ rzają się tylko nieliczne uw agi wydawców. M ają one charakter edytorski, infor­ m ują w lakoniczny sposób o źródle, z jak ieg o zaczerpnięto tekst M ickiew icza:

27 Jako przykład przywołam zam ieszczony w tom ie 1 omawianej edycji na s. 124 fragment

Trzech B u d rysó w .

Piersi twarde jak gruszki; a tak małe ich nóżki, Ze za trzewik dziew czyn ie sw awolnej

C zęsto służy kwiat pewny, zw any trepkiem królewny, Kwiat nie w ięk szy od lilii polnej.

- oraz fragment P a n a Tadeusza opisujący nocną wypraw ę Tadeusza po otrzymaniu od Telim eny klucza i liściku.

(13)

204 TE R ESA W INEK

„z A lbum p. M oszyńskiego” , „z rękopisu”, „z rękopisu, niedokończone”, lub nie­ co obszerniej: „W szystkie następne bajki, z w yjątkiem dwóch przedostatnich, ogło­ szone tu po raz pierw szy drukiem , w części z pośm iertnych papierów, w części z album u p. Piotra M oszyńskiego”28. Przypisy te są sygnow ane: „P. W.” - w od­ różnieniu od uw ag M ickiew icza, przedrukow anych z w cześniejszych w ydań przy niektórych utw orach . P odobnie edytorski charakter m ają przypisy do Objaśnień M ickiew iczow skich, jak ie zostały przytoczone w P ism ach, np.: „Te objaśnienia do ballady U cieczka znajdują się tylko w w ydaniu poznańskim roku 1832”29.

Niestety, wobec tej części edytorskiego opracow ania m ożna m ieć w iele zastrze­ żeń. Zdarzają się przytoczenia niedokładne, np. uw agę M ickiewicza: „(Dalsze Bal­ lady o Tukaju w następnych tom ikach)”, podano jako: „(D alsze ballady o Tukaju w przyszłości)”30. Podobnie inform ację M ickiewicza w Im ionniku Ludw iki M ackie-

w iczównej brzmiącą: „D la Ludwiki przyszłej Chodźkowej pisałem w godzinę po

otrzym anym rozkazie oddalenia się z Polski. R. 1824. D 22 O ktobra”, sparafrazo­ wano w notę: „N apisany na prośbę jej narzeczonego, I. C., 24 października 1824, w dzień wyjazdu autora z Litw y”31, dezinformując czytelnika co do autorstwa w ia­ domości, ja k też odbierając jej M ickiewiczowskie nacechow anie emocjonalne.

Problem ten w ynika z obszerniejszego zagadnienia, jak im je s t sposób czyta­ nia rękopisów przez Januszkiew icza i Klaczkę. Jako najbardziej spektakularny przykład podaw ane byw a zazwyczaj odczytanie pierw szego w ersu w iersza zaczy­ nającego się od słów: „O tem że dum ać na paryskim bruku” ; przykład opisany jest dosyć dokładnie w bogatej literaturze przedm iotu, zostanie w ięc tu pom inięty. Nie je st to jed y n y przypadek edytorskiego nadużycia, jak ieg o dopuścili się w ydaw cy

Pism. Potw ierdzeniem są liczne błędy w odczytaniach album u M oszyńskiego. Przy­

w ołajm y np. utw ór Godzina. Elegia'.

Patrz, w eszła na mém oknie wędrowna roślina: L ecz nie ma liściom m iejsca. Już gałązki zgina; K iedy te zwiędną, ziarno zm uszone umierać... Tak i ja nie mam przed kim mych skarg rozpościerać; Gorzki ten ow oc cierpień kiedy w ustach skona, Pew nie i w sercu potem zamorze nasiona32.

O dczytanie to (pom ijając spraw ę m odernizacji i interpunkcji) w ykazuje kilka niedokładności czy w ręcz dow olności w zestaw ieniu z odczytaniem np. C zesław a Zgorzelskiego:

Patrz, w eszła na mym oknie wędrowna roślina, L ecz nie ma listkom miejsca, już gałązki zgina, Gdy one zw iędną, ziarno zm uszone umierać, Tak i ja nie mam przed kim skargi rozpościerać. Gorzki ten ow oc cierpień gdy w m ych ustach skona, M oże potem i w sercu zamorzę nasiona33.

28 Cytaty z komentarza edytorskiego w: A. M i с к i e w i с z, P ism a. T. 1. Paryż 1861, s. 380, 4 1 0 ,2 5 0 , 196.

29 Cyt. jw ., s. 494. 30 Ib id em , s. 79. 31 Ib id em , s. 459. 32 Ib id em , s. 376.

33 A. M i c k i e w i c z , D zieła. Wyd. R ocznicow e. T. 1. Oprać. Cz. Z g o r z e l s k i . Warszawa 1998, s. 542.

(14)

Januszkiew iczow i i K laczce zaw dzięczam y także - dziś ju ż hum orystyczne - odczytanie początku Żalu rozrzutnika: „K ochanek duchów ” w m iejsce: „K ocha­ nek, druhów ” .

C harakter niektórych różnic w odczytaniach sugeruje, że nie są one skutkiem tylko trudności w rozszyfrow aniu nieporządnego autografu, lecz raczej szczegól­ nej estetyki narzucanej poetyce M ickiew icza. Tak dzieje się w przypadku w iersza

P olały się Izy m e czyste..., gdzie m łodość została określona jak o „górna i chm ur­

na” zam iast M ickiew iczow skiego: „górna i d u m a”, m im o że w e w cześniejszym o dw a lata pierw odruku dokonanym przez Januszkiew icza tego błędu nie było.

P rzykładó w podobnych przeinaczeń M ickiew iczow skiego tekstu m ożem y odnaleźć sporo. K ład ą się one cieniem na edycji lat 1860-1861 i każą kw estiono­ wać akrybię w ydaw ców . U spraw iedliw ieniem m oże być jed y n ie fakt, że byli oni pierw szym i czytelnikam i w ielu rękopisów poety, dziś także ocenianych jak o nie­ staranne i niew yraźne. C zytali je pospiesznie - tak ja k pospiesznie pisał je autor, a przecież nad niektórym i z nich (np. nad rękopisem Żalu rozrzutnika) biedziły się jeszcze następne pokolenia m ickiewiczologów .

K olejnego problem u dostarczył edytorom auto graf w iersza Te rozkw itłe św ie­

żo drzewa... O tóż siódm a strofa tego utw om m a w rękopisie autorskim trzy redak­

cje: pierw sza i d m g a zapisane są rów nolegle obok siebie, trzecia znajduje się pod redakcją drugą. Edytorzy przedrukow ali redakcję pierw szą i drugą (z błędnym odczytaniem jednego słowa: „Piękne m yśli” zam iast „Piękne nuty”), pom ijając redakcję trzecią - ostatnią, ja k w ynika z układu tekstu na karcie rękopisu. Jakim i w zględam i kierow ali się przy takim w yborze, trudno dociec, w idoczny je s t tu je d ­ nak brak konsekw encji.

D zisiejszy badacz Pism m oże zadaw ać pytania o edytorskie kom petencje ich wydawców. Stanisław Tarnowski w skazyw ał na szczególne kw alifikacje Klaczki, jego znajom ość najlepszych edycji tam tego czasu, nie dokum entując, niestety, sw e­

go prześw iadczenia34. Do w yjaśnienia pozostaje ciągle zagadnienie filologicznych um iejętności w yniesionych przez autora Wieczorów flo renckich ze, studiów w K ró­ lewcu oraz z późniejszych sam odzielnych badań nad literaturą.

O dpow iedzi na te pytania pom ogłyby w lepszym zrozum ieniu kolejnych de­ cyzji w ydaw ców Pism - decyzji dotyczących m odernizacji pisow ni utw orów M ic­ kiewicza. A zabiegi m odernizujące pisow nię są znaczne i w yraziste, niekiedy wręcz zaskakujące, jeśli się w eźm ie pod uw agę ów czesny rozwój języ k a i w yrażającą go grafię, ja k też to, iż Pism a zostały przygotow ane w środow isku em igracyjnym , zam kniętym poniekąd, więc bardziej zachow aw czym językow o.

Z istotniejszych i konsekw entnie przez edytorów przeprow adzonych działań m odernizacyjnych należy w ym ienić ciągłe ujednolicanie polszczyzny M ickiew i­ czow skiej - rozchw ianej i zróżnicow anej w poprzednich w ydaniach utworów. U jednolicanie w idoczne je st w:

- rozłącznej pisow ni „nie” z osobow ym i form am i czasow nika,

- łącznej lub rozłącznej, zbliżonej do dzisiejszej norm y ortograficznej, pisow ­ ni przyim ków i w yrażeń przyim kow ych,

EU STA C HY JA N U SZ K IE W IC Z I JU L IA N K LA C ZK O JA K O W Y D AW CY „PISM ” A. M iC K lE W IC Z A 205

34 T a r n ó w s k i, op. cit., s. 245. Podstawą tych opinii były wygłaszane przez K laczkę w 1858 ro­ ku w Paryżu wykłady o M ickiewiczu oraz w cześniejsze prace o tw órczości poety: „ L en o ra " i „ U ciecz­

(15)

- dźw ięcznej pisow ni przyrostka „roz-” i przyim ka „s” przed głoskam i bez­ dźw ięcznym i i w grupach głosek dźw ięczno-bezdźw ięcznych,

- stosow aniu w ielkich liter w nazwach w łasnych (z czym M ickiew icz m iał w idoczny kłopot, którego nie da się w yjaśnić w zględam i em ocjonalnym i),

- rezygnacji z podw ajania liter w słowach obcego pochodzenia, - staw ianiu znaków diakrytycznych (konsekw entnie) nad „ś”, „ź”, „ć” . Z dawnej grafii zachow ano znaczenie „ć” ścieśnionego, niekiedy naw et w pro­ w adzano je tam , gdzie nie w ystępow ało w w ydaniach w cześniejszych.

R ów nie radykalnie zm odernizow ano też interpunkcję, zastosow ano dużo w ię­ cej i bardziej zróżnicow anych znaków, niż było w autografach i pierw odrukach M ickiew icza. N iekiedy te ingerencje były nadużyciem , gdy np. w staw iano przeci­ nek w m iejsce kropki (lub odw rotnie), zm ieniając strukturę M ickiew iczow skiej frazy; lub gdy dodaw ano dw ukropek (jako znak w skazujący) w m iejsce śre d n ik a- co nie pozostało bez w pływ u na dynam ikę opisu.

W yjaśnienie pow odu i celów owych działań w ydaje się bardzo kłopotliwe. Przede w szystkim trudno w skazać autora tych innow acji. A by uzyskać w yjaśnie­ nie, należałoby dokładnie przebadać rękopisy każdego z edytorów Pism i określić ich preferencje językow e, co dotychczas nie zostało zrobione.

C zterdzieści lat po ukazaniu się Pism Stanisław Tarnowski stw ierdził, iż praca w ydaw ców , Januszkiew icza i Klaczki, była gorliw a i um iejętna.

Poszukiwania, starania o nieznane w iersze, ułamki, warianty prowadziły się pilnie i opła­ ciły się bogatym plonem . Strona zewnętrzna, druk, papier wypadła pow ażnie, pokaźnie, este­ tyczn ie35.

Tarnowski staw iał to w ydanie w jednym szeregu z najlepszym i edycjam i Fran­ cuzów i N iem ców (nie w ym ienił, niestety, ich tytułów ). N azw ał je w ydaniem fun­ dam entalnym , podstaw ow ym dla dalszego edytorstw a dzieł M ickiew icza. I rze­ czyw iście - późniejsze w ydania, „przez dzieci autora dokonane” i krajow e, szły śladam i pierw szej pośm iertnej edycji paryskiej.

Już Tarnowski jed n ak zw racał też uwagę na pew ne elem entarne defekty tego dzieła. W skazyw ał przede w szystkim na brak przedmowy. G łów nym w szakże pro­ blem em było pozostaw ienie czytelnika bez jakiegokolw iek, choćby skrótowego, w prow adzenia edytorskiego w ten gąszcz zagadnień, z którym i borykali się w ydaw ­ cy. Odbiorca (popularny, lecz także badacz) nie zna zasad, jakim i kierow ali się edy­ torzy, do podstaw ow ych danych może dotrzeć dopiero po drobiazgow ych analizach

Pism. Decyzje, które dla Januszkiewicza i Klaczki były m oże oczywiste, po dzie­

siątkach lat obrosły literaturą przedm iotu i zaczęły budzić wątpliwości, ja k chociaż­ by problem podstaw y tekstu. M ożna przypuszczać, że dla Januszkiewicza, który w spółpracow ał z M ickiew iczem od 1832 roku i uczestniczył w wielu jego przedsię­ wzięciach zm ierzających do wydania dzieł, czymś naturalnym było przyjęcie za pod­ stawę przedruku - Pism z 1844 roku. W pół wieku później Stanisław Pigoń pokazał, jak skom plikow ana edytorsko byw a sytuacja wielu utw orów poety36. Podanie źródeł wariantów i' konsekw entnych objaśnień do tekstu w ieszcza oraz opisanie zasad w ła­

206 T E R ESA W IN EK

35 I b id e m , s. 2 7 1 -2 7 2 .

36 S. P i g o ń , J a k ie g o M ickiew icza zn a m y? G arść u w a g o teksta ch i a u to g ra fa ch je g o dziel. „Przegląd W arszawski” 1922, nr 12.

(16)

EU STA C HY JA N U SZ K IE W IC Z I JU L IA N K LA C ZK O JA K O W Y D AW CY „PISM ” A. M IC K IE W IC Z A 207

snych działań uw olniłoby paryskich w ydaw ców dzieł M ickiew icza od zarzutów nie­ konsekwencji w traktowaniu rękopisów poety.

Jednak liczne pytania, podstaw ow e dla dzisiejszego edytorstw a, zostały sfor­ m ułow ane w polskiej nauce o literaturze dopiero w 20, 30 lat później, nie m ogą więc obciążać prekursorskiego pod w ielom a w zględam i przedsięw zięcia Janusz­ kiew icza i K laczki. O pinia, że w ydanie z lat 1860-1861 „B yło pierw szym zupeł­ nym, pierw szym dokładnym i pierw szym pięknym ”37 w ydaniem , w ydaje się nieco przesadzona. Z asługą edycji stało się natom iast pokazanie w ielu w ażnych proble­ mów, w ynikających z autografow ych przekazów tekstów M ickiew icza, kolejnym pokoleniom m ickiew iczologów .

Cytaty

Powiązane dokumenty

Due to the growing sizes of containervessels, the driving function of a containercrane has become less important through the years, because these cranes are being moved less.. The

Our main result is that the relaxation of the resistive superconducting state of boron-doped diamond is controlled by an electron-phonon inelastic scattering rate, which varies as T

3(d) shows the band structure at a strain of 1.5% for armchair and zigzag strain directions which show similar changes in the band gap (see ESI † for band gap values at strains from

Due to viscosity there will also be a section drag force D in the djrection of the incoming velocity The combination of sectional lift and drag can be decomposed into a thrust

W „Wiadomościach Polskich” o pracy organicznej pisze się często, uw ypuklając jej różnorodne walory, zawsze z dobitnym podkreśleniem, że jest ona przede

˙ze rozwa˙zana równo´s´c nie zachodzi, wi˛ec zadanie jest łatwiejsze: umie´scimy w ka˙zdej składowej diagramu Venna jaki´s element (np... To zadanie zawierało dwie

˙ze rozwa˙zana równo´s´c nie zachodzi, wi˛ec zadanie jest łatwiejsze: umie´scimy w ka˙zdej składowej diagramu Venna jaki´s element (np.. W szkole nauczyli´smy si˛e, jak rozwi

Różne elementy tej nowej rzeczywistości są dla nich mniej lub bardziej zaskakujące i niespodziewane, w niektórych przypadkach odpowiadają nawet być może