• Nie Znaleziono Wyników

Maria czy matka? : (jeszcze o adresatce "Rozłączenia")

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Maria czy matka? : (jeszcze o adresatce "Rozłączenia")"

Copied!
9
0
0

Pełen tekst

(1)

Czesław Zgorzelski

Maria czy matka? : (jeszcze o

adresatce "Rozłączenia")

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 56/2, 497-504

(2)

(JESZCZE O ADRESATCE „ROZŁĄCZENIA”)

N otatka ta jest próbą sform ułow ania w ątp liw ości, jakie — m im o w ażkiej argum entacji prof. K onrada G órskiego 1 — budzić m oże nadal interp retacja w iersza S łow ack iego Rozłączenie, jeśli od czytyw ać go jako w yp ow ied ź zw róconą do Marii W odzińskiej.

W pierw jednak — uw aga n atu ry ogólnej. Z agadnienie sam o m oże być istotn e dla kom entatora utw oru, w aży w ie le w badaniach g en ety cz­ nych, ale w iersz ma sw ą w łasn ą w ym ow ę p oetycką zu p ełn ie n iezależn ie od p rzyp isów biograficznych kom entarza. K to w ie n aw et, czy n ie p eł­ niejszą i bardziej p oetycką?'B o nie obciążoną n iepotrzebn ym i szczegółam i zb yt w ąsk iej k onk retyzacji biograficznej i w oln ą od n ieun ik nion ych sprzeczności, z k tórych czyteln ik , odnoszący rzeczyw istość p oetycką tego w iersza do rzeczyw istości au ten tyczn ej, zw iązanej z ów czesną sytu acją autora, n ie zdoła się n igd y w yw ik łać, choćby z tej prostej p rzyczyn y, że je st ona w ytw o rem p oetyckiej tw órczości, a n ie w ierszow an ym d zien ­ n ik iem Słow ackiego; że zarów no podm iot liryczn y tej w yp ow ied zi, jak i jej adresatka oraz sytu acja przedstaw iona w utw orze są p r z e t w o ­ r z e n i e m t y l k o n i e k t ó r y c h e l e m e n t ó w a u t e n t y c z ­ n y c h , zaczerpn iętych z życia S łow ackiego i ze stosu nk ów jego z inn ym i osobam i.

T oteż argum enty, jakie z tek stu utw oru dadzą się w yd ed u k ow ać dla rozw iązania problem u p ostaw ionego w tytu le, m ają bardzo różną w agę dow odow ą. Istotne zn aczen ie mogą m ieć tylk o te, które w iążą się ściśle z ogólną koncepcją utw oru; n ie w iele natom iast, albo i w ca le nie zaważą szczegóły zb yt konkretne, dla w y m o w y całości m ało w ażne, choćby takie, jak „biała szata” adresatki. Jakże m ogła być czarna, skoro pojaw iała się

M ARIA CZY MATKA?

1 K. G ó r s k i , T rzy nota tk i o Słowackim. 1: Adresatk a „Rozłączenia”. „Pa­ m iętnik L iteracki” 1964, z. 1 (cytaty z tej pracy oznaczamy symbolem PL; liczba w skazuje stronicę). Tam też na początku podano historię zagadnienia w dotychcza­ sow ych badaniach nad Słowackim.

(3)

498 C Z E S Ł A W Z G O R Z E L S K I

na tak pogodnym , siela n k o w y m tle domu dobrze znanego, na tle ogrodu i k w iatów ? skoro sym b olizo w a ć m iała osobę, do której k iero w ały się stęsk n io n e m y śli osob ow ości w y p ow iad ającej się w ty m w ierszu? W tych w arunkach szata czarna n abrałab y szczególnego, a niezam ierzonego w koncepcji u tw oru znaczenia. N ie m ogła być czarna, choćby n aw et oznaczać m iała w d ow ę o w ie le bardziej w latach p osuniętą, niż b yła nią w te d y S alom ea B ćcu. W szak liczy ła sobie w ów czas 43 lata zaledw ie!

A jakaż jest ogólna k oncep cja w iersza? Jest on w yp ow ied zią pisaną w „rozłączen iu ”, do oso b y oddalonej, ale m yślam i z podm iotem liryczn ym stale pow iązan ej; do osob y, której otoczen ie (dom, ogródek) znane są do­ brze n ad aw cy w iersza; co w ięc ej, znane są także try b życia adresatki, jej k ontakty z ludźm i, jej ży c ie psychiczne:

Wiem, o jakiej godzinie w raca bolu fala, Wiem, jaka ci rozm owa ludzi łzę wyciska.

W szystk o to je st jak b y od la t n iezm ien n e, przez lata poprzednie i na w ie le dni n astęp n ych u stalone. Jak b y d otyczyło osoby, która nie oczek u je ju ż w ięk szy ch zm ian w życiu . C zyżby odnosić się m ogło do M arii W o­ dzińskiej? M oże. A le sięg n ijm y dalej.

W iersz m ów i o w za jem n y m oddaleniu n adaw cy i adresatki; o bardzo d użym oddaleniu, skoro ona n ie p otrafi n a w et w yob razić sobie, jak m oże. w yglą d ać krajobraz m iejscow ości, w której przebyw a nadaw ca. W cale n ie dlatego, żeb y n ie w ied ziała, gdzie on się znajduje; n ie d latego też chyba, że n igd y n ie w id zia ła tej w ła śn ie konkretnej m iejscow ości, w k tó­ rej p rzebyw a ak tu aln ie nadaw ca. Chodzi przecież o w id ok i k ształtow an e w w yob raźni, które, je śli się p am ięta inne, podobnie u sytu ow an e, łatw o sobie w m y śli od tw orzyć. P rzyn ajm n iej w ogólnych zarysach — przez zesta w ien ie m o ty w ó w d om in u ją cy ch w zn an ych ok olicach danego kraju.

A przecież o tak ie w ła śn ie „krajobrazy”, bez in d yw id u a ln y ch szcze­ g ółów k onk retn ej m iejscow ości, chociaż p oetycko u dziw nion e, chodzi w tym w ierszu . W ystarczyłob y znać krajobraz górski, w id zieć jezioro i góry w różn ych porach dnia i nocy, w czas deszczu i w czas pogody, b y taki w ła śn ie krajobraz w m y śli sw ej odtw orzyć. C zyżby Maria nie b yła zdolna do takiej pracy w yobraźni? Z nała p rzecie S zw ajcarię, w i­ działa jej jeziora i góry, m iała okazję oglądać krajobraz z p rzeciw ległego b rzegu L em anu, m oże n a w et z m iejsc zb liżon ych do ok olicy, w której p rzeb yw ał poeta, p isząc R ozłączen ie. W szak d onosił o ty m S łow ack i m atce w liście z 30 czerw ca tego ż roku z G enew y: „Raz p rzejech a liśm y w szy sc y czółnam i na drugi brzeg jeziora [...]” (K 303) 2. C zyżby istotn ie do niej

2 W ten sposób odw ołujem y się do w ydania: Korespon den cja Juliusza S łow ac­ kiego. Opracował E. S a w r y m o w i c z . T. 1. W rocław 1962.

(4)

m ogły się odnosić słowa: „Ale ty p r ó ż n o będziesz krajobrazy tw o ­ rzy ć” ? Może.

L ecz idźm y za tek stem w iersza dalej. Jego część końcow a opiera się na p rzeciw staw ien iu dw u osób i d w u m iejscow ości. Jedną sym bolizują „dwa z okien św ia tełk a ” ; „za jeziorem ”, „gdzieś daleko, aż u gór podnóża”. D rugą reprezentuje adresatka utw oru, w kraju, gdzie n ie ma ani takich gór, ani takich jezior, w od m ien nym otoczeniu, gdzie je st zw y k ły dom, gdzie w szy stk o je st znane i zw yczajne: „i drzewa ogrodu, i k w ia ty ” . Różną od ległość obu ty ch m iejscow ości od domu, w którym przebyw a podm iot, n ajw yraźniej oddają św iatła na horyzoncie: pierw szą w id zim y w postaci św ia tełek z okienka; drugiej w ogóle nie w id zim y, zw iązek z nią u trzym an y zostaje sposobem typow o rom antycznym : poprzez „tę p erełk ę”, która „w sch od zi” nad górą i którą nadaw ca w y b rał dla adresatki „za gw iazd eczk ę-stróża”.

Jak u konkretnić biograficznie to przeciw staw ienie? W szakże Maria p rzebyw ała jeszcze w ow y m czasie, gdy pow staw ało R ozłączenie (20 VII), w Szw ajcarii; w yjazd jej nastąpił dopiero w pierw szej p ołow ie sierpnia. A je śli n aw et poeta pisząc w iersz m yślał o niej jako o adresatce, która w yjech a ła już do kraju, to dlaczego m ów i o jej domu, o drzew ach ogrodu i o kw iatach, że są m u dobrze znane? I kogo w ów czas sym bolizow ać by m iały ow e „dwa z okien św ia tełk a ” ? Czyżby pannę E glantynę? C zyżby to o niej m ógł pisać poeta w o w y m c z a s i e : „P rzyw yk łem do nich, k o c h a m te gw iazd y jeziora”? Może. A le m im o w szy stk o nagrom adziło się zb yt w ie le w ew n ętrzn y ch sprzeczności w iersza, by interp retację taką m ożna było przyjąć bez zastrzeżeń i w ątp liw ości — dość znacznych. Czyż n ie bardziej naturalne staw ałoby się rozum ienie w iersza jako w y p ow ied zi skierow anej do matki? To n ie znaczy, że o niej tylk o w y p ow ied ź ta m iałab y m ów ić. Bo w ów czas ow e „dwa z okien św ia tełk a ” sym b olizow a­ ły b y to w szystk o, co skupiało ów czesn e m arzenie m iłosne p oety, k ie­ row ane w ciąż jeszcze na drugi brzeg jeziora, ku porzuconej n iedaw no G en ew ie.

Tak, ale prof. G órski uzbierał n iem ałą w iązankę argum entów , k tóre — jak się zdaje — przem aw iają p rzeciw h ip otezie prof. K ucharskiego. R ozejrzyjm y się w ięc w śród nich bardziej dokładnie: czy rzeczy w iście w szy stk ie u suw ają m ożliw ość takiej interp retacji wiersza?

P ierw szy z nich w y p ły w a z kontek stu inn ych utw orów , które w ty ch sam ych dniach pobytu S łow ack iego w V ey to u x w raz z R ozłączen iem po­ w stały: „ S to k ro tk i — 21 lipca 1835, rano; C h m u ry — 21 lipca 1835, w ieczór; O statnie w sp o m n ien ie. Do L a u r y — 30 lipca 1835” . D o nich dorzucić m ożna P r z e k łę s tw o , bliżej nie określone czasowo. Stąd k on ­ k lu zja prof. G órskiego:

(5)

500 C Z E S Ł A W Z G O R Z E L S K I

Z w ażyw szy na te okoliczności powstania całego cyklu związanego z Marią Wodzińską, w ypadnie uznać za m ało prawdopodobne, żeby Rozłączenie, tak b liskie czasem napisania wierszom pozostałym , m iało nagle świadczyć o w y­ buchu tęsk noty do m atki poety, gdy cała jego świadom ość pełna była żalu i sm utku z powodu nagłego rozstania z tą, co mu „była siostrą na w ygna­ nia ziem i”. [PL 205]

Z auw ażm y w p ierw , że spośród czterech w y m ien io n y ch u tw oró w dwa ty lk o w iążą się na p ew n o z M arią W odzińską. C h m u r y w iodą przecie ku spraw om zu p ełn ie in n ej sfe ry i n ie odnoszą się do żadnej z bohaterek ó w czesn ego dram atu m iłosnego, a S to k r o tk i — jakże od ległe nastrojem n iefra sob liw ego flirtu od w szy stk ich pozostałych — b u d ziły w śród bio­ grafów p o ety sp rzeczn e kom entarze; b yli w śród n ich i tacy, k tórzy w i­ d zieli w tym w ierszu p rzyp om n ien ie spotkań S łow ack iego z „L iną”, tj.

z C harlotte H en riette M orin 3.

A w śród p an ien ek z ów czesn ego otoczenia S łow ack iego b yła i owa Eliza, z którą „często, chodząc [...] po ogrodzie”, o b ry w a li „po listku m argeritk i...” (K 186) — w ła śn ie jak ty ch d w oje z w iersza S to k ro tk i. A le to już n apraw d ę n iew ażn a spraw a; m n iejsza o to, czy i jakie podłoże au tob iograficzn e posiadają S to k r o tk i, w y sta rczy stw ierd zen ie, iż ten „naj­ bardziej k arm elk ow y z w ier szy S ło w a ck ieg o” 4 — p isan y nazajutrz po

R ozłączen iu — n ie m ógłb y b y n a jm n iej posłu żyć b iografom p o ety jako

dowód, że w ty m czasie „cała jego św iadom ość pełna b y ła żalu i sm u tk u ” i że na n ic w ięc ej n ie p ozostaw ało w ów czas m iejsca w przeżyciach S ło­ w ackiego.

Od sm utku i goryczy przechodzi poeta szybko a kapryśnie — jak pisze o tym w ierszu K leiner — do sentym entalno-salonow ej igraszki i z uśm ie­ chem [...] w spom ina stokrotkow e wróżby m iło sn e 5.

Oto jeszcze jeden przykład, jak n iep ew n e byw ają flu k ta fa l b iografi- sty czn y ch w badaniach u tw o ró w literackich.

S ię g n ijm y przeto do w ła sn y ch zeznań p oety. Jeśli w ierzy ć tym , które zło ży ł S łow ack i w listach do m atki, to w y p ad łob y stw ierd zić, iż m yśl o niej n ie opuszczała go n a w et w m om en tach n a jsiln iejszy ch w zruszeń; co w ięcej: z w y n u rzeń ty c h w y glą d a ło b y , że w tak ich w ła śn ie ch w ilach n ajd otk liw iej od czu w ał jej brak w sw y m otoczeniu, że w te d y w łaśn ie pragnął jej obecności n ajsiln iej. Oto jedno z ty ch w yznań , w liście z 21— 23 sierp n ia 1834 — d o ty czy podróży całego to w a rzy stw a wraz z Marią W odzińską p rzez góry Szw ajcarii:

3 T. G r a b o w s k i , Juliusz Słowacki, jego ż y w o t i dzieła na tle współczesnej epoki. T. 1. K raków 1909, s. 225—226.

4 J. K l e i n e r , Juliusz Słowacki. Wyd. 3. T. 2. L w ów 1925, s. 75. 5 Ibidem,.

(6)

N iepew ność o ciebie dręczyła m ię podczas całej wędrówki — m yśl o tobie nie odstępowała mię. Ileż razy chciałbym był trzymać ciebie za rękę, kiedy się nachylałem nad przepaściami. [K 253]

A nieco dalej w tym że liście czytam y:

O Matko! ileż razy w tych pięknych m iejscach m yślałem o tobie, ileż razy cisnął się do moich ust refrain Goethego piosnki:

Czy znasz ten kraj? znasz go, o moja miła? Tam byłby raj — gdybyś ty ze mną była. [K 255] 6 W in n ym liście, z 30 czerw ca 1835, pisze:

[...] Bóg dobrze zrobił zaprowadzając m nie w te kraje — i gdybyś ty, Mamo, ze mną była! [K 304] 7

L isty ukazują rów nież, że nieraz w yobraźnią sw ą próbow ał odtw orzyć obraz m atki w raz z całym jej otoczeniem , tak w łaśn ie, jak m ów i o tym nadaw ca w strofie 3 Rozłączenia. Oto pisze 6 czerw ca 1834 z G enew y:

Kiedym twój list, Matko droga, czytał, zdawało mi się, że chodzę z tobą po botanicznym ogrodzie — że w idzę księżyc i słyszę głos twój — i słyszę im ię Julka. [...] Przechodziłem z tobą koło pustej furtki naszego dawnego m ięszkania — patrzałem tw oim i oczami na kościoł pusty pojezuicki — i szu­ kałem m yślą osieroconej ław ki babuni... [K 244]

K ied y indziej, 18 grudnia tegoż roku, pisał:

Co dnia prawie, patrząc na mój ogień na kominku, staje mi w oczach postać Mamy, leżącej wieczorem na małej kanapce pod oknem w średnim pokoju, naprzeciw palącego się pieca. [K 274—275]

M oże to tylk o poza, przybrana przez p oetyzującego syna w listach do sen tym en taln ej damy? Może. A le w takim razie ty m bardziej na pozę czy na m arzenie o rzek om ym rom ansie zakraw a n iem al w szystko, co na p odstaw ie tych że listów d ow iadu jem y się o stosunku ich autora do Marii W odzińskiej.

C zyżby w ięc — istotn ie — to m arzenie o W odzińskiej przeszkadzać m u m ogło w m yślach o m atce tak bardzo, iż nie do p om yślen ia b yłb y w ty m czasie w iersz do niej skierow any? Z abrnęliśm y zn ów w grzęzaw i­ ska — ty m razem dociekań p sych ologiczn ych — zb yt daleko, by m ożna z nich b yło w y jść suchą nogą. A jeśli tak, to brnijm y już dalej.

6 Przed rokiem — pisząc o Szw ajcarii — w ypow iadał się podobnie: „Piękny to kraj! Patrząc na niego, m im ow olnie nieraz m yśląc o tobie, Mamo, powtarzam słow a piosenki Goethego...” (K 209).

7 Por. także list z 24 V 1835, w którym pisze: „Abym ci dowiódł, Mamo, jak ty jesteś zawsze przytomną moim myślom, jak chciałbym w spom nienie tw oje ze w szystkim i marzeniami, nawet poetycznym i, połączyć, m uszę ci donieść, że jedna z heroin mojej nowej tragedii nazywa się Salom eą” (K 300).

(7)

502 C Z E S Ł A W Z G O R Z E L S K I

A jak się p rzedstaw ia sytu acja podm iotu z R ozłączen ia w św ietle listó w p o ety do m atki, je ślib y podm iot ów rzeczy w iście w yp ow iad ał ó w czesn e przeżycia S łow ack iego? Z ajrzyjm y do listu, k tóry o ty m m atce opow iada. Co praw da — z m iesięczn ym opóźnieniem : „jestem bardzo sam otn y — bardzo sa m o tn y ” (K 308). W sam otności — czyżb y nienaturalna b yła m y śl o n ajb liższych , m y śl o m atce? A le dalej m am y zdanie o w iele w ażniejsze:

O m oja kuzynko! kiedy patrzę na ten ładny domek, w którym mięszkam, jak by mi się chciało ciebie tutaj sprowadzić — i oddać ci mój pokoik błękitny, który zjadłabyś — taki ładny — jasny — i tylko dla sam otnego sm utny. [K 309] Jest także coś jeszcze, są w sp om n ien ia z dzieciństw a:

Śliczne traw y — śliczne k w iaty — w oń w iejska przypom ina mi dziecinne czasy — m yślę o M ickunach i o W ierżchówce. [K 309]

Jest też w ty m liście opis krajobrazu, w y raźn ie z R o złą c zen iem po­ w iązany:

z okna w idać w in nicę — za w innicą jezioro jak pół nieba wyw róconego na ziem ię — za jeziorem M eillerie, sław ne w Heloizie Russa — słow em , trudny

do opisania widok. [K 308]

T ym tru d n iejszy do w yob rażen ia dla kogoś, k to n ie zna Szw ajcarii. A i o tej tak że trudności w yob rażen ia sobie kraju, przez k tóry pro­ w a d ziły lo sy Słow ack iego, p isze n ieraz poeta w listach do m atki; n aw et

w jedn ym z listó w p isan ych na parę m iesięcy przed R ozłączen iem , 24 m aja 1835:

T y sobie, Mamo, w ystaw ić nie możesz, co to jest patrzeć ze szczytu Rygi albo Faulhorn na w schód słońca... [K 300] .

A je ślib y się kom uś zdało to u tartym , k o n w en cjon aln y m ty lk o w y ­ rażeniem , m ielib y śm y i drugie pod ręką, jeszcze bardziej zbliżone zna­ czen iem i n astrojem do pom ysłu, zrealizow an ego później w Rozłączeniu: Jak to sm utno pom yśleć, że ty, Mamo, z tych krótkich opisów nie będziesz sobie m ogła w ystaw ić m iejsc, gdzie twój syn był — gdzie m yślał o tobie. Obrazy, które sobie tw oja im aginacja utworzy, będą m oże piękne, ale n ie będą tym i sam ym i obrazami, które teraz ja w idzę w e w spom nieniach. [K 257] O czyw iście, bo on w id ział je p o ety ck o u n iezw yk lo n e, bo jej n ie p rzy- szło b y na m yśl, że „trzeba niebo zw alić i p ołożyć pod ok n am i” , a „jezioro z n ieb em d zielić na p o ło w ę...”

Z apew ne, żad n ego z ty c h zacytow ań n ie m ożna traktow ać jako argu­ m en tu rozstrzygającego d efin ity w n ie altern atyw ę: M aria czy matka? A le w szy stk ie razem św iad czą chyba dow odnie, że n apisan ie w tych w arunkach listu -w iersz a do m atki o p ięk n ym krajobrazie oglądanym z okna pokoiku w V e y to u x i o ty m w szy stk im , co w obrazie p oetyckim

(8)

sym b olizow ały „dwa z ok ien św ia tełk a ” — n ie było w ca le psychologiczną n iem ożliw ością. B yło — je śli w olno podjąć zestaw ien ie prof. G órskiego — znacznie b a r d z i e j p r a w d o p o d o b n e niż to w szystko, o czym K rasicki w yrokow ał: „Jednakże ja to m iędzy bajki w ło żę”.

N o dobrze — p ow ied zieć by m ożna — ale co z resztą kontrargum entów p rzeciw hipotezie prof. K ucharskiego? Słusznie, rozpatrzm y jeszcze p rzy­ najm n iej n iektóre z nich. W św ietle zacytow anych już fragm entów , w których poeta próbuje odtw orzyć z pam ięci obecne życie i otoczenie m atki, nie ostoi się chyba zastrzeżenie, sform ułow ane pod adresem stro­ fy 2 i 3 R ozłą c zen ia :

jakkolw iek Słow acki na pewno dobrze pam iętał swój dom rodzinny w Krze­ m ieńcu i doskonale m ógł sobie wyobrażać swą matkę na tle dawnego otocze­ nia, to jednak sześcioletnie oddalenie od tych stron na pewno nie pozw oliłoby m u na tak drobiazgowe i konkretne widzenie rzeczywistości, jakie przebija tu z każdego słowa. [PL 206]

W praw dzie i z tą spraw ą grzęźniem y w trzęsaw iskach psychologizm u, ale je śli zacytow an e poprzednio fragm en ty czyteln ika n ie przekonają, to spraw ią to m oże inne zdania S łow ackiego, z listu o k ilk ad ziesiąt dni zaled w ie poprzedzającego R ozłączenie (z 30 VI 1835):

Chciałbym być w sercu twoim , Mamo, w godzinę, kiedy siedzisz sama w ieczorem — tak sam otna na ziem i jak ludzie przeszłych w ieków — kiedy księżyc wschodzi nad Górą Zamkową i mówi tobie o w ielu rzeczach i o tej róży, z którą posyłałaś m nie kiedyś — małe dziecko — do biednego... M... Wi­ dzisz, Matko, że ja teraz pamiętam każde słowo rzucone kiedyś w duszę tw o ­ jego syna. Przypom niałem sobie w iele rzeczy, o których jużem był zapomniał przed laty... [K 306]

A zresztą, czyż obraz otoczenia adresatki lirycznej i jej sytu acja p sy ­ chiczna nakreślona została w w ierszu istotn ie — ze szczegółam i aż tak bardzo „drobiazgow ego i konk retn ego w id zen ia rzeczy w istości” ? Dom, drzew a ogrodu, kw iaty? Cicha kom nata, rozm ow a z ludźm i, płacz i bolu fala? Jed yn ie chyba ow a szata biała m ogłab y tu św iecić przykładem , g d y b y p row eniencja jej n ie b yła tak bardzo k onw encjonalna w św iecie ów czesn ej m ody literack iej.

R ozpatrzm y in n y argum ent. Skąd zwrot: „A ty — w ieczn ie zagasłaś nad b iedn ym tu łaczem ”? Prof. Górski:

Słow acki, w yjeżdżając nagle z Genewy, [...] m iał podstaw ę do przypusz­ czenia, że jest to sw ego rodzaju zerwanie stosunków i rozstanie na zawsze [...]. W zastosowaniu do m atki poety one się niczym nie tłumaczą. [PL 208]

Istotn ie, tak by się rzecz ta w yd aw ać m ogła, zw łaszcza z dzisiejszego p un k tu w idzenia. A le przyp om n ijm y, że tuż przed R ozłączeniem , zaled w ie dw a m iesiące przed n apisaniem w iersza, poeta otrzym ał b y ł w iadom ość, iż poprzedni p rojekt w ojażu m atki w raz z „T eofilam i” na Zachód został

(9)

504 C Z E S Ł A W Z G O R Z E L S K I

zaniechany. L ecz i tu sądzić raczej w ypada, że n ie ty le praw da biograficz­ na w yraża się w tym u jęciu , ile ogólna koncepcja w iersza, k onsekw encja jego p oin ty na p rzeciw sta w ien iu opartej: tam ty ch d w u św ia tełek , które „zaw sze m i św iec ą ”, i tej jedn ej, „gw iazd eczk i-stróża”. M usiało tu paść ow o efek to w n e p oetyck o i ro m an tyczn e „ w ieczn ie” i „n igd y”, i „n igd zie”. To b yło p rzecie w sty lu i tego w iersza, i ów czesn ej m etod y p oetyzow ania fataln ego losu bohatera rom antycznego. To b yło tak że zgodne z tak zna­ m ien n ym w ów cza s dla S ło w a ck iego upodobaniem do stw arzania m itu o podm iocie sw y ch w ierszy , m itu, k tóry n ieraz dalej n a w e t odbiegał od rzeczyw isto ści au tob iograficzn ej. Czyż potrzeba tu przypom inać w iersz w p isa n y przez p oetę w sztam buchu Marii W odzińskiej? Toż sam poeta d ziw ił się w ów czas sobie: „jak ja d ziw n ie czasem m arzę...” (K 290), odczu­

w ając n a w et dobrze, iż n iek ied y pow stają z tych m arzeń w iersze „płacz­ liw e ” .

P od ob n ym i drogam i trafiło do u tw oru także i ow o porów nanie do dw u sm u tn ych słow ik ów , „co się w abią p łaczem ” .

Czy użycie czasownika „w abić” w zastosow aniu do charakteru uczuć w ią­ żących m atkę z synem i syna z m atką nie zostałoby odczute przez tak św iet­ nego stylistę jako rażący dysonans? [PL 208]

— za p y tu je n ie bez uzasad nien ia prof. Górski. A le i ta spraw a ma sw oją odw rotną stronę. Do m atki i sy n a od nosiłb y się p rzecie in n y czasownik: „w ołać s ię ” — n ie „w ab ić”.

Zam ilkniem y na chw ilę i znów s i ę w o ł a m y Jak dwa sm utne słow ik i, co się w abią płaczem.

A kto w ie zresztą, czy to co d z i ś nas razić m oże, grałoby także d yson an sem dla ów czesn ego poety-rom an tyk a? W szakże n ie w y czu w a ł on żadnej n iestosow n ości, gdy do m atki się zw racał w listach sty le m nie tak bardzo od m ien n ym od tego, w jakim zw y k liśm y o d czy ty w a ć zw roty do ukochanej. D o niej to p rzecież k iero w ał parafrazę d w u w iersza z Mignon G oethego.

Z apew ne, w szy stk ich w ątp liw ości, jak ie zgłosić by m ożna w stosunku do interp retacji prof. K ucharskiego, argu m en ty te n ie rozpraszają — to pew n a. A le też teza, iż adresatką w iersza b yła Maria W odzińska, n ie staje się w sk u tek w ą tp liw o ści tych bardziej praw dopodobna. W ręcz odw rotnie n aw et. Z zesta w ien ia zn ak ów zapytania, k tóre przy każdej z tych in ter­ p retacji m ożna b y u staw ić, w id ać, iż m n iej trud n ości nastręczałoby w y ja śn ie n ie ich k om en tatorow i R ozłączen ia w ów czas, je ślib y przyjął, że adresatką w iersza b yła m atka, a n ie Maria W odzińska.

M oże w ięc m iał rację prof. K lein er, gdy h ip otezę prof. K ucharskiego sk łon n y b ył u w ażać za bardziej prawdopodobną?

Cytaty

Powiązane dokumenty

Nie ma bowiem dzie­ dziny czy organizacji społecznej, w której zabrakłoby pracy kolegów ad­ wokatów, przy czym tylko niewielkie popularyzowanie naszej pracy

Beck – Instytut Nauk Prawnych PAN, Warszawa 2005 W publikacji kontynuowana jest problematyka prawa rzeczowego rozpoczęta już w to- mie 3 Systemu Prawa Prywatnego. Tom 4 zawiera

Prawo Kanoniczne : kwartalnik prawno-historyczny 10/1-2, 394-395 1967.. B A R JOACHIM ROMAN O., PRAWO STANÓW DOSKONAŁOŚCI CHRZEŚCIJAŃSKIEJ KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO, WARSZAWA

Perpetrators of crimes connected with the violence acts on the open sea and territorial waters – in case, when they will undergo the jurisdiction of Po- land – they can

W rozdziale trzecim (Dwie hipotezy dotyczące natury życia na Ziemi, s. 50-80) autor recenzowanej publikacji analizuje dwie odmienne i wzajemnie się wyklucza- jące hipotezy na

Maria z Gawęckich Jęczmieniowską matka artysty Tadeusza Jęczmieniowskie go z córkami i synem Ludwikiem. Tadeusz Jęczmieniowski z dwoma

Het gebruik van open data voor het verbeteren van beslissingen vereist een verschuiving van de aandacht van open datapublicatie naar open datagebruik (dit proefschrift).