Helmut Heissenbüttel
Reguły gry powieści kryminalnej
Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 6 (12), 44-62
H elm ut H eissenbu ttel
„Przeczytałem siedem set krym inałów ”!
Reguły gry powieści
kryminalnej
l
P rzeczytałem sześćset do Sied m iuset powieści k ry m in a ln y c h i nad al jeste m dość re g u la rn y m czytelnikiem zarów no nowości ry n k o w ych, jak też tego, co do tej p o ry uszło m ojej uwadze. O rien tację n ietru d n o stracić, zwłaszcza że niuanse i w a ria n ty są bardzo liczne. N iektóre po zycje elim in u ją się sam e. Tak więc, po k ilk u p ró bach, niech ętn ie czytam E dgara W allace’a czy E llery Q ueena. Tak samo p rz e sta ły m i stopniow o spraw iać p rzyjem ność opow iadania, k tó re nie gło szą nic ponad sław ę i s p ry t sw ych boh ateró w , ja k choćby opow iadania P e te ra C heyneya z d e te k ty w em L em m y C autionem ,,w roli głó w n ej” czy też C a rte ra B row na z k a p ita n em policji A lem W heele- rem . Także M ike H am m er M ickey S p illan e’a n a leży do tej grup y . T en ty p utw oró w rozp rzestrzen ił się w praw dzie znacznie, lecz m im o to je s t z ja w i skiem m arginesow o-granicznym .
W śród d etek ty w ów uw idacznia się klasy czna p a ra p rzeciw staw n y ch sobie ty p ó w — z jed n ej s tro n y taki, k tó ry tak długo, ostro, n aw et b ru ta ln ie sto su je m łóckę sw ych przeciw ników (i oczywiście ra z
45
po raz sam b y w a „m łócony” ), dopóki się nie dowie, kto je st przestęp cą, i z d ru g iej stro n y taki, k tó ry poprzez m ieszaninę u stalo n y ch faktów i kom bina- to ry czny ch zgadyw anek przem ienia w szystko po czątkow o zag m atw an e i nie do przeniknięcia w zro zum iałe i p rz e jrz y s te związki.
O ba te ty p y są w y raźn ie w idoczne w h istory cznym rozw oju g a tu n k u . W osobie A u g u sta D upina E dga r a A llan a Poe po jaw ia się d etek ty w , k tó ry jest w stanie rozw ikłać p rzy p ad ek w yłącznie w drodze logicznego w nioskow ania. U fa on w szechm ogącej cesze ludzkiego rozum u — zdolności w y jaśniania. Z resztą to, co w y jaśn ia, jest pełne zgrozy i nie ludzkiej w ręcz potw orności. S praw cą jest m ałpa. W tej e k stre m a ln e j p o lary zacji rozum u i isto ty po zbaw ionej cech lud zk ich Zabójstw o p r z y rue M or
gue jaw i się jako p ro g ram , k tó ry w ta k czystej fo r
m ie nie m iał być już n ig d y zrealizow any. Także n a jsły n n ie jsz y i n a jb a rd zie j przysłow iow y sukcesor D upina — S herlock H olm es — głęboko w ierzy w rozw iązyw alność w szelkich problem ów . Inaczej u k sz ta łto w ała się osobowość ojca B row na C h ester- tona. L ib e ra ln a chrześcijańskość n e u tra liz u je po ciąg duchow nego d e te k ty w a k u o dsłanianiu ta je m nic. P óźniejsi n astęp cy D upina i S herlocka H olm e sa są coraz badziej u ty pizo w an i socjologicznie. In sp e k to r F rench , H ercu le P oirot, lord P e te r W im sey, d o kto r G ideon Feli, A lb e rt Cam pion, nadin sp ek to r A lleyn, Jo h n A ppleby, Nigel S tran g ew ay s, p ro fe sor G ervase F en, R oger C ram m ond, N ero W olfe, d o k to r M artin B uell, H ildegard W ithers, inspektor N apoleon B o n ap arte i c a ły szereg innych są w sto su n k u do sw ych a n ten ató w niejako u k ry ci pod m ieszczańsk o -ko n w en cjo n aln ą m aską. Ich now ym p ro to ty p e m je s t stw orzony przez G eorga Sim enona n a jsły n n ie jsz y k om isarz fran cuskiej policji — M ai g ret. Jeg o osoba (do czego jeszcze w rócę) stanow i, ja k się w ydaje, początek nowego pokolenia d e te k ty w ów .
D etektyw uczony
H E L M U T H E I S S E N B U T T E L 46
„Twardy” detektyw
M yślenie i przemoc
D ruga o d m ia n a -ty p d ete k ty w a , g a tu n e k hard boi
led — tw a rd y , nie w kracza ta k w y raźn ie w św ia t
lite ra tu ry jak D upin i S herlock Holm es. Jeg o ro dowód m ożna by w yw ieść po części z opow ieści B erta H a rte ’a, M arka T w aina czy też A m brose B ierce’a. W czesne fo rm y tego ty p u odnaleźć m ożna w postaci d e te k ty w a S vena E lvestadsa A sbjó rna K raga, k tó ry b y ł pow szechnie znany w N iem czech la t dw udziestych. Za w łaściw e p ierw o w zo ry ucho dzą d e te k ty w i D ashiella H am m etta, jak choćby Sam uel Spade i Nick C harles (są oni — tak ja k ich w ynalazca — drobnym i, niepozornym i u rzę d n i k am i jak ie jś agencji d etek ty w isty czn ej) oraz d e te k ty w R aym onda C h an dlera — P h ilip M arlow e. Zw łaszcza M arlow e, zguba „ lite ra tu ry tra k ta to w e j” (T r a k ta tlitera tu r), k tó ry jednakże, choć bardzo zde m oralizow any, uosabia praw o, jaw iące m u się w sk orum pow anej postaci re p re z e n ta n tó w w ielko m iejskiej i św iatow ej w a rstw y w yższej, znalazł w ielu naśladow ców . N ajbardziej osobliwe w a ria n ty opisał chyba Ja m e s H adley Chase, gdyż u niego stre fa gran iczn a m iędzy p raw em a b ezpraw iem tra k to w a n a jest z całą pow agą. F ro n ty zm ieniają się od w y p ad k u do w y pad ku , a czynności „ w y ja ś nia cza” są dwuznacznie. P ełen w y razu, groteskow y w a ria n t odnaleźć m ożna u m u rzy ńskich d e te k ty wów C h estera H im esa — g rab a rz y Jonesa i J o h n sona.
2
P rz y p a tru ją c się dokładniej ty m dw om drzewTom genealogicznym litera c k ic h d e te k tyw ów , nie m ożna się oprzeć p odejrzen iu, że p rzy całym ogrom ie m ożliw ych w a ria c ji typów — ich zróżnicow anie jest w końcu czym ś zew nętrzn ym , może n a w e t regionalnym . Różnica polega, z g ru b sza biorąc, na p o lary zacji m etod — z jedn ej stro n y
47
logiczne m yślenie, z d ru g iej dzika przem oc. Je d n o cześnie m ożna dostrzec, że podobnie jak ,,logik” nie obędzie się bez przem ocy, tak i „ tw a rd y ” jest często zdany na logiczne ro zp ląty w an ie ro zm aity ch łam igłów ek.
Oba w ia ria n ty m ożna bez obaw podciągnąć pod w spólny m ianow nik. Ich zróżnicow anie m a c h a ra k ter psychologiczny, polega ono raczej na różnicach stopni uzdolnień. U zdolnień w jak im k ieru n k u ? A by na to odpowiedzieć, trz e b a sobie zdać jasno spraw ę, ja k dalece m ożna uw ażać powieść k ry m i n alną za opow iadanie realistyczn e, w rea ln ie d a ją cym się u stalić środow isku, w d ającej się rea ln ie u stalić chronologii, z fikcy jn y m i, lecz ludzkim i po staciam i. P ozory p rze m aw ia ją za u znaniem pow ie ści k ry m in a ln e j za opowieść realisty czn ą. O d d a w na jedn ak że zauw ażano i zarzucano pow ieści k r y m in alnej, że p rzed staw ian e w niej p rzestęp stw a są zaprzeczeniem w szystkich sta ty sty c z n y ch i in nych p raw d k rym inologii.
M ary H o ttin g er, zasłużona w ydaw czyni opowieści k ry m in a ln y c h i bojow a orędow niczka g atu n k u , za uw ażyła w zw iązku z ty m :
Sprawozda nie sądowe wobec powieści
Ś w iatło, k tó re owa rozbieżność rzu c a n a gatu n ek , ro zja śn ia przede w szy stk im jedno, to m ianow icie, że p rzy p a d k i, o k tó re chodzi w pow ieści k ry m in a l ,,Szczególna pozycja powieści krym inalnych uwidacznia się taikże poprzez porów nanie ich ze znakomitą serią «No table Brdtish Trials» albo z «Famous Trials». Obie mają znaczną liczbę bardzo dystyngow anych czytelników, nie składającą się bynajm niej z sam ych adwokatów. Obie s e rie zawierają dosłow nie oddane relacje z w ielkich proce sów oraz w prow adzenie i posłow ie pióra odpowiedniego znaw cy prawa. Tutaj jednakże zainteresow anie jest sk ie rowane zaw sze na oskarżanego, podczas gdy w opowieści krym inalnej przestępca rzadko bywa interesujący, praw ie nigdy sym patyczny. Zainteresow anie koncentruje się na d e tektyw ie. Ta rozbieżność m iędzy sprawozdaniem z procesu a opowieścią detektyw istyczną rzuca pewne św iatło na gatunek”.
H E L M U T H E I S S E N B U T T E L
48
Redukcja i n ie zw ykłość
nej, są w ym yślone, a n a w e t z p rem e d y ta c ją skon stru o w an e. Ot choćby p rzy k ła d y p rzy taczan e przez E. S. G a rd n e ra z realn ej p ra k ty k i swego Court of
the Last Resort. O kazuje się, że są one zupełnie
n iep rz y d atn e dla k tó re jś z jego pow ieści o P e rry M asonie. M uszą one zostać n a jp ie rw u fryzow ane. Różnica m iędzy przyp adkiem ro zw iązyw any m przez literack ieg o d e te k ty w a a praw niczą p ra k ty k ą ja kiegokolw iek k r a ju polega przede w szystk im na ty m , że p rzy pad ek re a ln y w y n ik a z g m atw an in y dopuszczającej tylko rozw iązania gw ałtow ne, p rz y pad ek pow ieściow y n ato m iast m usi być z góry u m odelow any z m yślą o jego praw dopodobnej roz- w iązyw alności. Znaczy to, że w szystkie e lem en ty realistyczn e, czy to n a tu ry psychologicznej, gospo darczej czy społecznej, m uszą być z góry ta k u s ta lone, b y d a ły się spoić w u k ład p od legający zaszy frow aniu, a tak że m ożliw y do rozw iązania. W y ła n ia ją się dw ie m ożliwości — w k ie ru n k u niezw y kłości i w k ieru n k u red u k cji. W pierw szym p rz y p ad ku m ieszczą się n astępcy o ran g u ta n a E. A. Poe. Tu pow ieść k ry m in a ln a przechodzi w thriller, d re szczowiec. D ruga m ożliwość •— red u k c ja — u w i dacznia fa k ty pozw alające w ysnuć dalsze w nioski. O kazuje się, że w pow ieści k ry m in a ln e j nie chodzi o to, co stano w i głów ną troskę tzw . lite r a tu r y po w ażnej — o obraz człow ieka i zgłębienie lud zkich m otyw ów m yślenia i działania. A naliza m otyw ów postępow ania jed n o stk i okazuje się ty lk o o d k ry ciem p osiadanych już uprzednio, lecz do tej po ry z a k ry ty c h żetonów do gry. Pow ieść k ry m in a ln a jest w zorcow ą opowieścią, k tó ra rea liz u je się w e dług jakiegoś określonego schem atu.
3
W ty m m iejscu należy w spo m nieć o czymś, co także na ogół nie jest w y raźn ie rozróżniane. Pow ieść k ry m in a ln a nie jest po p ro stu
49
opowieścią relacjo n u jącą czy n y przestępcze. N ie liczne p rzy k ład y tra k tu ją c e o k radzieżach, p rze m y tach, szalbierstw ach są zjaw isk iem m arginesow ym . Nie da się tak że p o d trzym ać przeprow adzanego ciągle na nowo podziału n a opow ieści przestępcze i powieści detektyw istyczne. P rzep ro w ad za się go przede w szystkim w A nglii i w A m eryce, gdzie dzieli się u tw o ry tego ty p u n a crime stories i detective
stories. Pow ieść k ry m in a ln a w sw ym h isto ry czn y m
rozw oju i w dzisiejszej form ie, g ra ją c a określoną i nie podlegającą d y sk u sji rolę, b y ła i je s t pow ie ścią d etek tyw isty czną. U jej po d staw leży n ie zm ien ny schem at, k tó ry zaw iera trz y naczelne ele m e n ty składow e: ofiarę, d e te k ty w a i podejrzanego. Z am ordow any, którego k re s życia p rzy p ad a na czas przed rozpoczęciem opow ieści lu b n a p ierw szych jej k a rta c h , w p raw ia w szystko w ru ch . O fiara jest niejak o dźw ignią in ic ju ją c ą całą opowieść. N aprze ciw niej sta je odk ry w ca-d em ask ato r, k tó ry s ta ra się rozw iązać gm atw aninę p o p rzedzającą przy p ad ek m o rd erstw a. W szystkie in n e zaprezentow ane p o sta cie są albo pom ocnikam i d e te k ty w a (mogą też być złośliw ym i inh ib ito ram i jego d ziałania), albo po d ejrz an y m i. Żadna z osób nie je st p rezen to w an a dla siebie sam ej. Cała „o bsada” p e rso n a ln a je st tu s ta le zw iązana ze sch em atem i sp ełn ia w nim określone fun kcje.
E rn st Bloch pokazał, w jak i sposób pow ieść k ry m i n a ln a czerpie sw ą ak ty w n o ść n a rra c y jn ą z „re k o n s tru k c ji nieopow iedzianego” (R e k o n s tr u k tio n des
ZJnerzahlteri), w k tó ry m żad n a z po staci opow ieści
nie chce być zaw arta:
„Jeśli zaś w trakcie opowieści detektyw istycznej dochodzi do dalszych morderstw, to one także stanow ią ciem ny punkt w topiony od początku w mroki nieopowiedzianego, pow iększający je, często bardzo utrudniający rozwiązanie. Rzeczą najistotniejszą pozostaje przy tym zaw sze fakt, że początkowe (ukryte) ogniwa wydarzeń, w których jakoby żadna z prezentowanych postaci nie brała udziału, i które także czytelnikow i nie zostały odkryte, że ogniwa ow e roz
Niezm ienny trójelem en-towy schem at „Rekon strukcja nieopowde-dzianego” 4
H E L M U T H E I S S E N B U T T E L 50 Opowieści o rekonstruk cji czynu Na początku była ta jem n ica ...
grywają się, na podobieństwo grzechu pierworodnego (nie cofając się przed zastosowaniem przesadnie m itycznego zabarwienia tekstu), poza ram ami opow ieści”.
Nie trz e b a, jak Bloch, rozciągać p e rsp e k ty w y aż do Edypa, b y rozpoznać egzem plaryczność tego spo sobu n a rra c ji. Zarów no „nieopaw iedziane” , ja k też jego re k o n s tru k c ja stan o w ią całość i są sferam i tej sam ej opowieści. J e s t to jed n o lita opowieść o zna lezionej ofierze i o re k o n stru k c ji czynu, p rzy czym re k o n stru k c ja uszeregow uje stopniow o pozornie do w olnie porozm ieszczane postaci w o k reślo n y w zo- rzec-m odel. J a k i wzorzec? N a raz ie m ożna ty lk o pow iedzieć, że te n w łaśnie wzorzec, jaw ią c y się t u jako w łaściw y i je d y n y cel, k u k tó re m u d ąży cała opowieść, w y stę p u je tak że m arginesow o n a o s ta t nich k a rta c h „po w ażnej” pow ieści w form ie po bieżnego z ary su dalszych losów postaci, z k tó ry m i się w czasie le k tu ry w spólnie przeżyw a ło niepokoje i tro sk i.
W k o n k retn e j opowieści, k tó ra relacjo n o w an a je st w coraz to nowej postaci, m ającej p raw ie nieskończo ne m ożliw ości w ariacji, nie chodzi o re h a b ilita c ję za m ordow anego. Ja k o z re k o n stru o w an a postać m a zam ordow any p rzy końcu w zorcow ej opow ieści n a jm n iejszą w artość personalną. Jeg o śm ierć zo s ta je pom szczona, nie po to jednak, b y um ożliw ić odpokutow anie p ersonalnej w iny, lecz b y m óc ta k uporządkow ać w zorcow ą g ru p ę postaci, żeby w y tropić n a końcu tego, k to m oże w ziąć n a siebie w i nę, nie za czyn jednakże, lecz za p o ten cjaln ą w in ę in n y ch po d ejrzan y ch , lu b tego, k tó re m u m usi być ona p rzypisana, gdyż re p re z e n tu je w końcu (po e lim inacji z k rę g u p o d ejrzeń innych postaci) k o nieczny elem en t zakodow anego w zorca.
D ecydującą rolę o d g ry w a w pow ieści k ry m in a ln e j droga p rz y ję ta p rzy p rzep ro w ad zan iu dow odu w iny. K lasyczny schem at opow iadania A g a th y C hristie rozpoczyna się sy tu a c ją, k tó ra w sposób oczyw isty w y k lu cza rozw iązanie (Czerwone kim ono, Śm ierć
51
w Mezopotamii). M o rd erstw u to w arzyszą ta k ie oko
liczności, że żadna z obecnych p rzy nim postaci nie m ogła w praw d o po d o b ny sposób go dokonać. N astępnie w y ła n ia ją się fa k ty , k tó re u w idaczniają m ożliwość rozw iązania. F a k ty te sto ją jed n ak w sto su nk u do siebie w ja sk ra w e j, nierozw iązyw alnej sprzeczności. I tu ta j w kracza H ercule P oirot. A by uzupełnić n iew y starczający m ateriał, spraw dza kilka do tej pory nie sp raw d zon y ch szczegółów, ro zb u dow uje je p rzy pom ocy m ałej prow okacji, staw ia hipotety czn e p y tan ia , a odpow iedzi n a nie u w id aczniają nowe w zajem ne zw iązki i zależności m iędzy poznanym i fak tam i. O kreśloną rolę w ty m stopniow o sum u jący m się k om p leksie poszlak od gry w a zawsze m otyw czynu. N ie jest on jed n a k u jm o w an y jako coś d ającego się zgłębić m etodą su biektyw no-psychologiczną, lecz jaw i się jak o jed en z faktów . D ziałanie d e te k ty w a w tak im klasycznym p rzy p a d k u (obok A g ath y C h ristie m ożna b y tu w y m ienić jeszcze cały szereg nazw isk, jak choćby Jo h n D ickson C arr, A n th o n y B erceley, ojciec R o n ald A. K nox, D orothy S ayers, M arg ery A llingham , M ichael Innes, Nicholas Blake, Ngaio M arsh, E d m und C rispin, Thom as M uir, czy też D ashiell H am m ett, R aym ond C handler, E rie S ta n le y G ard n er, Rex S to u t i p a ra m ałżeńska F. R. Lockridge) m a na celu coś całkiem m aterialnego. D etek ty w p ró buje zrek o n stru o w ać tro p na po dstaw ie p o jed y n czych, p rzy pad k ow y ch odcisków . P rzypom in a k o goś, k to z pojedynczych k rese k o d tw arza n ap ierw pism o, a p otem tekst. W ty m w y p a d k u chodzi p rz e de w szystkim , pozostając w obręb ie przenośni, o pism o. C hodzi o to, b y u zu p ełn iając tro p , czyli to, co zniajduje się pom iędzy poszczególnym i śladam i, ćwiczyć zdolność kom binato ryczn ą. C h a ra k te ry styczne, że w w ielu pow ieściach k ry m in a ln y c h k la sycznego ty p u zn a jd u jąc a się n a o statn ich k a rta c h opow ieści p o w tó rn a re la c ja o okolicznościach m o r d e rstw a je st pobieżna i zdaw kow a, czasam i n aw et
...a Poirot unosi się nad sprzeczno ściami
H E L M U T H E I S S E N B Ü T T E L 52
N ieskoń czone m ożliwości wariacji
niepełna. Tu m ożna jeszcze bardziej w ycieniow ać stw ierd zenie Blocha — n ie chodzi tu o „ re k o n s tru k cję nieopow iedzianego”, lecz o re k o n stru k c ję tro p u (cząstki) nieopow iedzianego (R e k o n s tr u k tio n der
S p u r des Unerzählten).
O kazuje się więc, że n a rra c ja pow ieści k ry m in a l nej podporządkow ana jest a b stra k cy jn ie fu n k c jo n u jącem u schem atyzm ow i, k tó ry zaw iera sw e w łasn e ry g o ry sty czn e praw idłow ości. R elacjonow ana opo w ieść zgadza się, lub nie, zależnie od tego, jak praw idłow ości te są przestrzeg an e lu b om ijane. S chem aty zm te n m a c h a ra k te r q u asi-fo rm aln y . Nie pow oduje, lecz g w a ra n tu je nieskończone m ożliw o ści w a ria c ji jed n ej opowieści. R e k o n stru k c ja tro p u nieopow iedzianego dopuszcza w szkielecie sw ego ry g o rysty czn ie skalkulow anego sch em atu ciągle no w ą k o m b in ato ry k ę m ożliw ych w ypełnień.
4
Nie m ożna oczyw iście naw et w ta k ie j poniekąd a b stra k cy jn e j opowieści pom i nąć tego, co n azyw ane jest jej treścią. T reść ta, m ożna to stw ierdzić od razu , eg zystuje dzięki co raz to now ej asy m ilacji rea ln y ch m iejsc ak cji i śro dow isk. Opow ieść p rz y s tra ja się niejako w ciągle n a nowo k ro jo n e szatki z m iejsc akcji i środow isk. Dzieje się to tak że w ty m przy p ad k u , nie tylko w form ie psychologicznego, socjologicznego, czy też etnologicznego uczłow ieczenia, lecz d ziw nym spo sobem topograficznie. N iezm ienność w a ria n tu w y nika z topograficznego osadzenia (topographische
Verankerung) opowieści. W y jaśn ił to już, w odnie
sieniu do pow ieści k ry m in a ln e j starszego ty p u , W al te r B enjam in. W Ulicy jed n o k ie r u n k o w e j (.Ein-
bahnstrasse) tw ierd zi on:
„Rozmieszczenie mebli jest tu jednocześnie planem sytu a cyjnym śm iertelnych pułapek, a amfilada w yznacza o fie
53
rze drogę ucieczki. Taki charakter m ieszczańskiego m iesz kania, które drży z niecierpliw ości w oczekiw aniu na b ez imiennego mordercę jak lubieżna staruszka na adoratora, znajduje upodobanie u niektórych autorów, którzy jako «pisarze krym inałów» — może też dlatego, że w ich pismach odciska się cząstka niem ieckiego pandem onizm u — pozba w ieni zostali należnego im szacunku”.
To, co B en jam in n azyw a „m ieszczańskim p and e- m onizm em ” , p ojaw ia się w m odelu daw niejszej po wieści k ry m in a ln e j jako czyste p rzed staw ien ie polaryzacji dobra i zła, ro zu m u i w yniaturzenia. Zm ienia się to po u tw o rac h D oyle’a i C h esterton a. Pozostaje jednakże osadzenie topograficzne. P o d czas gdy jeszcze w sto su n k u do L o nd yńskiego K l u
bu Ainthony B erkeleya analiza B en jam ina w y d aje
się m ożliw a do zasto-sowania, to Bellona Club Do ro th y S a y e rs i L orda P e te rs a je st bliżej n ieo k re ślonym m iejscem w m iejsk im k rajo b raz ie n iek tó ry c h dzielnic L ondynu. P odobnie rzecz się m a u Jo h n a D icksona C arra.
Szczególne pozostaje um iejseow ienię pośrednie (Z w i -
schenstellung) w w ielu pow ieściach A gathy C h ri
stie — w n ę trz a , k tó re, ściśle biorąc, iriimi nie są (w nętrze sam olotu, w agonu sypialnego, m iędzypo- k ład parow ca na Nilu), w n ętrza, k tó re ja k b y w y ciąg ały m acki, nie po w odując jed n ak że całkow itego p rzeobrażenia otoczenia w k rajo b raz , w y cink i k r a j obrazu, k tó re m ają c h a ra k te r w n ętrz, gdyż tr a k tow ane są jak pokoje.
Szczegóły B enjam inow skiej an alizy stra c iły sw ą aktualn o ść, ale jej ogólny zarys, topograficzne u w i k łan ie opowieści, o k azują Się dó dziś jed n ą z n a j bardziej c h a ra k te ry sty c z n y c h cech g a tu n k u . N ależy tu oczywiście zw rócić uw ag ę n a fak t, że nie chodzi o opis m iejsc i okolic w sensie sto so w an ym w lite ra tu rz e pow ażnej. W n ętrze i k ra jo b ra z riie są jęz y kow o p rze tw a rza n e ze w zględu na n ie sam e, nie p o jaw ia ją się w fo rm ie jęz y k a ja k o cel sam w so bie. Je śli d o w iad u ję się u H a m m e tta czegoś o
topo-Mieszkania i niem iecki pandemonizm Topograficzne uwikłanie pow ieści
H E L M U T H E X S S E N B U T T E L 54
Miejsce urzeczawia cechy ludzkie
grafii San Francisco, u C h a n d le ra o to p o g ra fii dzielnic przeznaczonych do rozbiórk i i lu k su so w ych ulic Los A ngeles, u G a rd n e ra czegoś o d w o r kach m iejskich i m otelach K alifornii, u F. R. Lock- rid g e ’ow i M arg aret S ch erf o ok reślonych w y c in k ach dzielnic Nowego Jo rk u , u M argot N eville o Sydney, u A rth u ra W. U pfielda o a u stra lijsk ic h m iasteczkach i farm ach, zawsze spełnia to rolę p r e zen tacji m iejsc akcji, p rez e n ta c ji m iejsc zbrodni. D ow iaduję się, nie w językow ym p rzetw o rzen iu, lecz w sum ie faktów dotyczących fizjonom ii m ie j sca p rzestęp stw a, czegoś typow ego d la okolicy. R ek o n stru k cja tro p u (cząstki) nieopow iedzianego p rzep row ad zana jest za pom ocą topograficznej p e n e tra cji. M iejsce akcji, id en ty fik u jąc e się jako m iejsce p rzestęp stw a, nie jest k rajo b raz e m w m a larsk im albo ro m an ty czn y m sensie. P o ja w ia się jako typologicznie u k ształto w an a p rze strz e ń życio w a. M odel bu d o w an y przez pow ieść k ry m in a ln ą uobecnia się początkow o jako m iejsce, k tó re zacho w ało ślad typow ej ludzkiej działalności; m iejsce owo zostaje p rzedstaw ione jako coś, na co sk ła d a ją się ślad y (pozostałości) tej działalności. I o d w ro t nie, m iejsce zachow ało w sobie cechy b ard ziej b ez p o śred nio ludzkie (ślady psychologii, em ocji, „szczę ścia i cierp ien ia” , w sp óln oty itd.) niż sam e postacie wzorcowego przyp ad ku . Cechy ludzkie u rzeczaw ia- ją się w m iejscu akcji. To, o co teo rety czn ie w a l czył choćby R obbe-G rillet, pow ieść k ry m in a ln a z re a lizow ała — d ostępnym i scvbie środkam i — n a długo przed nim.
B en jam in tw ierdzi, że chodzi tu o „jed yn ie zado w alające p rzed staw ien ie i analizę jednocześnie” . S u g e ru je się przez to, że rek o n stru k c ja m iejsca p rze stęp stw a p rzep ro w adzana zostaje w im ieniu jednego z zainteresow an ych (tego m ianow icie, kto przep row ad za analizę), czyli d ete k ty w a . On w ła śnie re k o n stru u je . Może to robić na m ocy sw ej szczególnej pozycji, k tó ra spraw ia, że jest on sam
55
n a sam z ofiarą. R e k o n stru u je on, jak o że, gdy p rzy jrzeć m u się bliżej, o b d arzo n y jest cecham i, k tó re znam io nują w nim isto tę pozaludzką. J e s t on nieśm iertelny , obd arzony w yższą w iedzą, w szech w iedzą. Obie te cechy nie m ogą być in te rp re to w a n e jak o coś przypadkow ego, jak o p rze sa d n y su b iek tyw izm , czy też taje m n a sam o g lo ry fikacja a u to ra , m uszą one być b ran e dosłow nie. D e te k ty w w ie od sam ego początku, dokąd go zapro w adzi w y b ra n a przez niego droga. Trudności, k tó re nap o ty k a, do ty czą sam ej drogi, k tó rą m usi przebyć. Jeg o d o ty czy tak że zdanie K afki: „ Je d e n je s t cel, lecz żadnej drogi, to co n azyw am y dro gą, je s t zw lekan iem ” . J e śli na końcu d e te k ty w chełpi się sw ą początkow ą niew iedzą, to jest to ty lk o żartob liw ie, ironicznie p rzew iązan a m aska.
W P a p ie ro w y m człow ieku H am m e tta p ojaw ia się pod koniec u tw o ru dialog:
„Twierdzisz, że przypuszczałeś to od sam ego początku? — zapytała Nora, rzucając na niego surow e spojrzenie. — Nie, kochanie. Wprawdzie... w łaściw ie pow inienem się wstydzić, że nie wpadłem na to od razu”.
5
U w ażałem daw n iej, że d e te k ty w a n ależało by in te rp re to w a ć, j'ak to się często zd arza u G. K. C h esterto n a lu b też u D o ro th y S a y ers, jako postać teologiczną, jako swego ro d zaju zam askow anego m ieszczańsko archanioła. Dziś u w a żam , że ta k a in te rp re ta c ja zb y t upraszcza spraw ę. Z pew nością d e te k ty w m a w sobie coś z „posłańca bożego” ; pow ieść k ry m in a ln ą n ależałoby zlokalizo w ać raczej w k ręg u n a rra c y jn y m zsekularyzow anej lite r a tu r y leg en d arn ej i alegorycznej niż w sąsiedz tw ie pow ieści realisty czn ej, psychologicznej czy p o realisty czn ej. R ek o n stru k cja tro p u n a m iejscu p rze stęp stw a nie da się jed n ak w yłożyć jak o a k t in g e re n c ji teologicznej. A zatem , jak o co?
D etektyw — istota nadludzka
H E L M U T H E L S S E N B tJ T T E L . 56
Kto może być
podejrzanym?
J e śli re k o n s tru k c ja tro p u ok azuje się w końcu czymś, co może być określone jak o stopniow e od k ry w a n ie w zorca, to o d k ry w a n ie owo nie odnosi się do m iejsca czynu, lecz do b io rących ud ział w akcji postaci, dokładniej m ów iąc do g ru p y po d ej rzan y ch (nie do pom ocników lu b przeciw ników d e tek ty w a). P ierw sze k ry te riu m o kreślenia g ru p y po staci jak o ug ru p ow ania p o d ejrzan y ch polega n a ty m , że jest ona ograniczona do postaci, k tó re m ia ły jak ieś pow iązania z zam ordow anym . P ow iąza nia te ogran iczają się do zw iązków em ocjonalnych, ekonom icznych lu b p o k rew ieństw a. G an g ster p o ja w ia się ty lk o jako zjaw isko m arginesow e, w szcze gólnej fu n k cji, w najnow szej fazie rozw ojow ej g a tu n k u . P o w iązania postaci z zam ordow anym oka z u ją się d alej ty m i sam ym i, k tó re sp raw iły , że m ożna b yło owe p ostacie zidentyfikow ać jak o g ru pę pow iązaną m iędzy sobą. Pow iązania te m ożna także określić jako m o lek u larn e pow inow actw o, k tó re tw o rzy s tr u k tu rę społeczeństw a późn o b u r- żuazyjnego i k tó re okazują się o sta tn im socjologicz n ym spoiw em m iędzy poszczególnym i osobam i w sy tu acji, k ied y podziały na Stany już nie są, a śro d ki au to k ra ty c z n e jeszcze nie są dostateczn ie scalające. W zorzec, w k tó ry zespala się koniec k o ń ców g ru p a p o d ejrzanych, p o w staje z pew nością dzięki tem u o statn iem u spoiw u p óźn ob urżuazyjnego społeczeństw a. G ru p a ta okazuje się w zorcem późno- b u rżu a z y jn e j socjologicznej łączności. Takie sk on stru o w an ie g ru p y zostało Okupione śm iercią za m ordow anego. C zynniki dzielące zan ikały w sposób
ąuasi-czysty. P o w iązania m ogą być jed n ak że w y
dobyte n a św iatło dzienne dopiero w ted y , gdy je d e n z g ru p y — sp raw ca — zd em askuje się ja k o ten , k tó ry m usi zostać pośw ięcony. Z am ord ow any i m o rd erca są z sobą nierozłącznie zw iązani. W nie k tó ry c h w yp ad kach , tam m ianow icie, gdzie sp ra w cą o k azu je cała g ru p a (jak np. w C z e r w o n y m k i
jednocześnie spraw cą m ordu, gdyż g ru p a n ig d y nie może być (w przeciw ieństw ie do orzecznictw a są dowego) obw iniona. W ina sp ad a w te d y z pow rotem n a zam ordow anego.
6
S ch em at te n nie odnosi się oczywiście całkow icie do ro zw o ju g a tu n k u w ciągu ostatn ich p ię tn a stu , d w u d ziestu lat. D ecydującą po zycję przejściow ą m ożna znaleźć w opow ieściach G eorgesa Sim enona o czynach k om isarza policji M aigreta. M aigret jest jed n y m spośród ty c h d e te k tyw ów , k tó rz y p iastu ją jednocześnie w pływ ow e, oficjalne stanow isko. Ma on do dyspozycji, oprócz sw ych p o n a d n a tu raln y c h cech, także w ielki a p a ra t pom ocniczy. Z nam ienne, że nie czyni go to re p re zen tan tem w ładzy p ań stw o w ej, przeciw nie, p ro w a dzi on ustaw iczną w o jn ę podjazdow ą z jej p rz e d staw icielam i. Do nieśm ierteln ości i p o n a d n a tu ra l nych zdolności rozum ow ych dochodzi tu zdolność usadow ienia się i u trz y m an ia w aparacie p a ń stw o w ym (groźba zw olnienia w y d a je Się zawsze b a r dziej re a ln a niż groźba śm ierci; w pow ażnych ta r a p a ta c h je st tylko w ted y , gdy n a tra fi na szczególnie sk ostniałe fo rm y w ład zy p aństw o w ej, jak np. w M ai
gret i wariat). T endencja m askow ania d e te k ty w a
zawsze by ła w yraźna. O H erkulesie P o iro t p o w iada no, że je s t „śm iesznym , m ały m człow ieczkiem , k tó re go z pew nością n ik t nie bierze po w ażnie” . A dw okat P e rry M ason G a rd n era stw ierd za: „N ajzdolniejsi d e te k ty w i w y g lą d a ją jak duchow ni, a n a jb ard ziej p rzebieg li hazardziści ja k p ro k u ren ci b ankow i” . W p o staci M aigreta m askow anie to osiągnęło sto pień p erfe k c ji. M aig ret je st praw zorem pochodzą cego ze w si w ielkom iejskiego drobnom ieszczanina. Z w y ra fin o w a n ie m i z p isa rsk ą oszczędnością u rz ą dził i ro zb udo w ał S im enon te drobnom ieszczańską
Przem iany ostatnich lat
M askowanie detektyw a
H E L M U T H E I S S E N B t f T T E L 58
Styl Maigreta
egzystencję. „ P o słan n ik ” jest całkow icie uosobiony w ty p ie d ający m się socjologicznie jednoznacznie określić.
Uosobienie to pow oduje, że M aigret w ślizguje się niejako bez okrężnych dróg w m ożliw ości pow ią zań m iędzy podejrzanym i. Jego ludzko-psycholo- giczny udział w w y d arzen iach w y d a je się bardziej bezpośredni. B ardziej niż jego poprzednicy i kole dzy żyje jako ró w n o u p raw n io n y w g ru p ie p od ej rzanych. Jednocześnie pokazany je s t bardziej o tw a r cie c h a ra k te r społecznego w zorca. K ażda powieść 0 M aigrecie w y d aje się w ycinkiem szerszego k o n tek stu . Ma się w rażenie, że w szystkie niezależnie od siebie opisane g ru p y m ogłyby się połączyć w ja kiś szerszy korpus społeczny. A naliza o trzy m u je poprzez silniejsze realisty czn e zabarw ienie (i zam a skow anie) c h a ra k te r szkicu. Nie m ożna jednakże tego w rażen ia tra k to w a ć ostatecznie, jest ono u łu d ą 1 o kazuje się raczej now ym , jeszcze b ardziej w y rafin o w a n y m zam askow aniem . Coś innego w y d aje się m ieć w iększą w agę. D zięki b liskim k o n tak to m z g rup ą p o d ejrzan y ch M aig ret zbliża się tak ż e do spraw cy, do sw ej ofiary. Silniej niż we w cześniej szym ty p ie pow ieści k ry m in a ln e j u w y p u k la się tu łączność dem ask ato ra i jego ofiary. Łączność ową spotkać m ożna także gdzie indziej, j'ak choćby u M arg ery A llingham a, P h y llis H am bledon, H elen N ielsen albo T hom asa M uira. Nigdzie jed n a k tak dobitnie i w yraźnie. M aigret jest ciągle na drodze p row adzącej go do id e n ty fik a c ji ze spraw cą. Od d ala się od niej ty lk o tam , gdzie ug rup o w anie pod ejrzan ych o k azu je się ru d y m e n ta rn e lub w sto su n k u do niego egzotyczne. W tedy cofa się (np.
Maigret i gangsterzy, Maigret w Arizonie). N ajsil
niej id e n ty fik u je się tam , gdzie sp raw ca działał poniekąd w zastępstw ie całej grupy. W tak ic h w y p ad k ach może się zdarzyć, że M aigret osłania sp ra w cę lu b pozw ala m u się sądzić sam em u. P rz y jm u je w ięc część w iny n a siebie. Nie, ja k b y się m ogło w y
59
daw ać, ze w spółczucia lu b litości dla w innego, lecz dlatego, że zaistniało coś, co dom aga się tej siln ie j szej id en ty fik acji d e m a sk a to ra ze spraw cą, że coś o b iek ty w nie oddziałującego zm ienia fu n k cję d e te k
tyw a. P rzem ian a ta może zaw ierać w sobie n u tk ę k ry ty k i i goryczy, jak w T a je m n ic y komisarza
Maigreta, sta ła się ona jed n ak że w trz y d z ie sto le t
niej tw órczości Sim enona ta k w y raźn a, jak w żad n y m innym rejo n ie pow ieści k ry m in a ln e j. W isto cie, te n d e n c ja ta odpow iada rozw ojow i, k tó ry d a się odczytać tak że gdzie indziej. P a trz ą c po bieżnie, m iejsce akcji i osoby pow ieści k ry m in a ln e j s ta ją się bard ziej codzienne, p ow iedziałbym n a w e t — b ardziej fam iliarne. C h a ra k te ry sty c zn e są w ty m względzie opow iadania m ałżeń stw a L o ckridge’ow, H elen N ielsen (k tó ra w sw ych k siążkach p rez e n tu je chyba n a jb a rd zie j pełn ą w y ra z u p a ra le lę Sim eno na), M a rg a ret Scherf. T hom asa M uira, G uy Col- lingforda, M argot N eville, a także m ałżeństw a G ordonów , Iv a n a T. Rossa i P. J. M erilla. Z nam ien ne, że w pow ieściach te j g ru p y p ow raca ciągle pew ien stereo ty p o w y chw yt. J e d n a z postaci n a le żących do k rę g u p o d e jrz an y c h naw o łu je przeciw ko schem atyzm ow i procesu dem askacyjnego, burzącego u stalo n y try b jej życia; nie eg zy stu je ona przecież w św iecie pow ieści k ry m in a ln e j. R efleksja o fikcyj- ności wzorcowego sch em atu zo sta je tu w y k o rzy stan a jak o złu d n y trik , ja k g d yb y rzeczyw iście cho dziło ty lk o o sp raw ozdanie o p a rte na faktach. C h w y t te n należy do now ego a rse n a łu elem entów m ask ujących , w k tó ry c h u k ry w a się opowieść. P rz y ro s t praw do p od o b ień stw a realistycznego p ro w adzi do d y sk u sji o sam ym p rzestęp stw ie i p rze stęp cy . I ta k przyk ład o w o opow iadania m ałżeństw a G ordonów i B ena Bensona. P rzestęp ca je s t tu w i d z ia n y jak o n a d a ją c y się do u rato w a n ia, jako spro w adzo ny na złą drogę (np. u Ivan a T. Rossa). Ma on te n c h a ra k te r nie dzięki przyn ależno ści do ja k iejś dającej się odgraniczyć g rup y , lecz jako sw e
Przeoiw schem atyz m owi dem askacji Przestępcę można uratować
H E L M U T H E I S S E N B t f T T E L , 60 U tożsam ie nie... ...i sam o- dem askacja
go ro d zaju „k ażd y ” . Łączność m iędzy poszczegól nym i członkam i u g ru po w ań srtaje się coraz lu źn ie j sza. Połączenia m o lekularne klasycznego u g ru p o w ania s ta ją się m niej spoiste, n a ich m iejsce w k ra czają rela cje ogólne. Sam c h a ra k te r m odelow y w k ra cza w w id no k rąg opow iadania. M ożliwość p rz e n ie sienia p rzy p a d k u w zakres w łasn y ch dośw iadczeń zw iększa się. D y stans s ta je się m niejszy. Z d arza się to tu i teraz, pośród nas.
W tej sy tu a c ji dochodzi do stopienia d e te k ty w a i sp ra w cy w jed ną osobę. Dochodzi do tego w z d u m iew ający ch pow ieściach S ta n le y a E llina W ó s m y m
k ręgu piekła i R ozkaz zła. I tu , i t u w in n y m jest
d etek ty w . In n y w a ria n t stw orzyła w sw ych pow ie ściach M a rg a ret M illar. Także w pow ieściach H elen N ielsen m ożna znaleźć podobne p rzy k ład y . P r z y p ad k i tego sam ego ro d zaju w y stę p u ją w pow ieści P. J. M erilla S k ą d przychodzisz i F le tsc h e ra F lo ra sa Strza ł padł z b y t szybko. S praw ca zdaje sobie jak o b y spraw ę ze sw ej roli koniecznej o fiary i je st w ten sposób zm uszony do p rzy jęcia obu zadań. R ek o n stru k cja tro p u sta je się sam odem askacją. Owa sam odem askacja n ie służy jedn akże k o n s ty tu cjo naln em u u tw o rzen iu grupy, g ru p a jaw i się jak o coś istniejącego od sam ego początku. U w idacznia się jedy n ie niem ożliw ość jej przem ian. W n ieprze- m ienności w ew n ętrzn e pow iązania o kazują się p u stym i frazesam i. M ożliwość najszerszego uogólnie nia jest rów now ażona dzięki im m an e n tn e j, lecz nie skierow anej n a dające się u stalić o b iek ty k ry ty c e społecznej. Jednocześnie zm ienia się c h a ra k te r osa dzenia topograficznego. M iejsce p rze stęp stw a s ta je się typow ą, nie d ającą się topograficznie jed n o znacznie odnieść p rzestrzen ią. Ja k ie ś dzielnice w iel kich m iast, anonim ow e m iasteczka i w ioski, te c h niczny, tu ry s ty c z n y k rajo b raz .
W ydaw ać b y się mogło, że w zw iązku z ty m p ro cesem tra c iła na m ocy przeko ny w ającej przede w szystkim o fiara zbrodni. Z nika ona, ja k choćby
61
u M arg aret M illar i S ta n le y a Ellina. J a k gdyby w p ow ietrzu było coś, co ro zk ład a, dem aterializu je. To jeszcze raz u a k tu a ln ia p y tan ie , dlaczego w po w ieści k ry m in aln ej zawsze i w e w szystkich okolicz nościach m usi chodzić o m ord, k tó ry służy j'ako dźw ignia, jak o swego ro d za ju otw ieracz do k o n serw . Odpow iedź na takie p y ta n ie m ogłaby ew en tu a ln ie głosić, że p rzy m u s k o n sty tu o w a n ia g ru p y m oże być w społeczeństw ie pó źno bu rżu azyjn ym sk u teczn y ty lk o jako re a k c ja na groźbę, na groźbę unicestw ienia. Z am ordow any n ie jaw i się jako sp ra w iedliw y lub krzy w d zący prześladow ca, jako p rz y pad ko w a o fiara d ziałania w afekcie lub jako ofiara przestęp czej żądzy posiadania. J e s t on zastępczym obiek tem groźby (zagrożenia). Zagrożenie jest im - m an e n tn ą cechą c h a ra k te ru m o lek u larn y ch pow ią zań gru py . A by jednakże ow e pow iązania w yjaw ić jak o coś k on stru u jąceg o , m usi dojść do krótkiego spięcia, jak im jest m ord, do k tó reg o jest później p rzy w iązan y spraw ca jako g w a ra n t u g ru p o w a nia, dok ład nie ta k sam o ja k zw łoki zam ordow anego. S c h e m a t te n uległ rozkładow i, nie pow odując je d n akże zniknięcia c h a ra k te ru g ry opow iadania w zor cowego. P rzeciw nie, w y d aje się, jak g dy by stał on się w y raźn iejszy i bardziej św iadom sw ego istn ie nia. M ożliwe, że p rz y b ie ra ją c a na intensyw ności p o lary z ac ja od realistycznego praw dopodobieństw a w obsadzie i k ręg u p o staci do w zrastającej irre aln o ści o fia ry uczyni c h a ra k te r jed y n ie hipo tety c zn e j g ry ab so lu tn y m . N ieskończone m ożliw o ści w a ria c ji jedn ej opow ieści ok azałyby się w ted y id en ty c zn e z m ożliw ościam i w a ria c y jn y m i g ry w szach y lu b w k a rty .
W b rew oczekiw aniu pow ieść k ry m in a ln a okazuje się je d n ą z n a jb a rd zie j o tw a rty c h form dzisiejszej lite r a tu r y . Spow odow ane to jest tym , że w y tw o rz y ła o n a jednocześnie jed e n z niew ielu zam kniętych w sobie obszarów n ajn o w szej lite ra tu ry . To, co w n iej przeszkadza w ielu k ry ty k o m — językow a
Irrealność ofiary
H E L M U T H E I S S E N B t j T T E L i 62
Reguły alegorycz nego opowiadania
lakoniczność i anonim ow ość, sch em atyczna re d u k cja psychologii, nie m ający 'nic w spólnego ze s z tu k ą opis — w szystko to należy do jej w e w n ętrzn y c h znam ion. Po siad a ona sw ą w ła sn ą językow ą tr a d y cję, k tó ra ty lk o w n iek tó ry ch p u n k ta c h w y k a z u je pow iązania z pozostałą lite ra tu rą , m a ona także, co bardzo często ulega przeoczeniu, sw e w łasn e jęz y kow e i sty listy czn e k ry te ria , k tó re są całkow icie dostosow ane do w ym ogów , że ta k pow iem , alego rycznego opow iadania.
P onadto pow ieść k ry m in a ln a stainowi to, czego b ra k zauw aża tak w ielu k ry ty k ó w w spółczesnej lite r a tu r y — przy zw o itą le k tu rę dla w szystkich. K ażd y może się w niej odnaleźć. I to w łaśnie, jak sądzę, nie zadow ala k ry ty k ó w .