Witold Kaliński
"Literatura i metodologia.
Konferencje teoretycznoliterackie w
Spale i w Ustroniu", redaktor Jan
Trzynadlowski,
Wrocław-Warszawa-Kraków 1970,
Zakład Narodowy imienia
Ossolińskich - Wydawnictwo, ss. 276 :
[recenzja]
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 63/1, 381-385
1972
R E C E N Z J E
381
w ed le nurtów gatunkowych, ale już nie dla autorów, a tym bardziej dla czytel
ników.
Temat polski w literaturze niem ieckiej okazał się znacznie bogatszy, n iż by z dotychczasowych opracowań sądzić było można, a także bardziej pakowny proble
mowo. Arno Will w yjątkowo skutecznie, poprzez zebrany m ateriał, podsyca w czy
telniku wszelakiego rodzaju „głód problem ow y”, ciekawość w obec szerokiego ob
szaru zjawisk literackiej i społecznej świadomości — i jest raczej oszczędny w zaspokojeniu tego głodu. Książka Polska i Polacy w n iem ieckiej prozie lite rack iej X I X w ieku w skazuje niedwuznacznie, jakie korzyści daje ogląd tem atyczny m ateriału literackiego. Jest także przykładem, jak bardzo trudno tego rodzaju książki pisać, jeżeli zebrany m ateriał m a przem ówić autentyzm em historycznych tendencji, dążeń, historyczną pełnią m otywacji. Jest zaś także książka W illa — żeby raz jeszcze wrócić do nie zaw sze wdzięcznych doświadczeń czytelnika — n ie
pokojącym sygnałem nikłych starań redakcyjnych w ydawcy, Łódzkiego Towa
rzystwa Naukowego. Ilość lapsusów i fragm entów edytorsko „surowych” przekra
cza tu zw ykłe miary liberalnej beztroski.
S tefan Treugutt
LITERATURA I METODOLOGIA. KONFERENCJE TEORETYCZNOLITERAC- KIE W SPALĘ I W USTRONIU. Redaktor J a n T r z y n ' a d l o w s k i . W rocław—
—W arszawa—Kraków 1970. Zakład N arodowy im ienia Ossolińskich — W ydaw
nictw o, ss. 276. Konferencje Teoretycznoliterackie Młodszych Pracowników N auko
w ych Polonistyki. Kom itet Organizacyjny: Aleksander Bereza, Tadeusz Bujnicki, C zesław Niedzielski, Aleksandra Okopień-Sławińska, Pola Wert. Kurator K onfe
rencji : Stefania Skwarczyńska. Kom itet Redakcyjny : J a n u s z B a r c z y ń s k i , A n d r z e j C i e ń s k i , J a n u s z D e g l e r , J a n T r z y n a d l o w s k i .
Kolejny tom referatów z konferencji młodszych polonistów nosi tytuł L iteratu ra i m etodologia, co nie znaczy, by w szystkie prace poświęcone były problemom teorii lub metody. Zawiera on m ateriały dwóch zjazdów, z których żaden nie charaktery
zow ał się m onotem atycznością — otrzymaliśmy w ięc teksty pisane z niejednakowych perspektyw naukowych i m ające za przedmiot zjawiska bardzo różne. W rezul
tacie obszerny fragment większej pracy Mariana M aciejewskiego „Poezja półn ocy”
го „Marii” A. M alczew skiego m a za towarzysza kom unikat W ojciecha Lipońskiego S port w literaturze.
Próbę zarysowania bardzo ciekawego problemu podjęła Anna Goreniowa. Ty
tuł jej referatu brzmi: Funkcje ideologiczne narracyjn ej form y utopii — przy czym w polu zainteresowania znalazły się trzy odmiany gatunkowe powieści: utopia, scien ce-fiction oraz utwory zaliczane przez autorkę do antyutopii.
N ajw ięcej uwagi poświęca Goreniowa utopii sensu stricto. Przyjm uje przy tym definicję M annheima, nie podnosząc jednak k w estii zakresu stosowalności tej de
finicji (sprawę tę rozważał m arginesowo Andrzej W a lick i1). Już nawet dokładniej
sze zdanie relacji z pracy Jerzego Szackiego U topie (Warszawa 1968) spowodowałoby zapew ne precyzację różnych rozumień terminu „utopia”, krzyżujących się w om a
w ianym artykule. Pisze W alicki: „od utopii i utopijności jako zjaw iska z historii
1 A. W a l i c k i , W kręgu k o n serw a tyw n e j utopii. Warszawa 1964, s. 10—11.
382
R E C E N Z J Eidej odróżnić trzeba, oczywiście, utopię jako pew ien gatunek literacki” 2. Wydaje się, że przy założeniach teoretycznych, jakie przyjmuje Goreniowa, rozróżnienie m ię
dzy utopią jako gatunkiem literackim a utopią jako tekstem będącym bezpośrednią prezentacją idei jest trudne do przeprowadzenia. W ynika to m. in. z odmienności funkcji autora, z różnicy w dystansie autora wobec tekstu, z faktu istotnej roli narratora w pierwszym z om awianych wypadków. N ie można przecież powiedzieć:
„Narrator jest naiw ny — jest rezonerem, autorskim p orte-parole — jego osobowość nie waży na biegu w ypadków ” (s. 183). Narrator naiw ny nie bywa nigdy p o rte -p a role autora, gdyż w łaśn ie — przeciwnie niż autor — jest naiwny. Pozostając zaś na terenie samej literatury, chciałoby się zapytać, jakie to są gatunki literackie — czy tylko powieść utopijna? Chyba nie, ale tu znów brak jasno sform ułowanych poglądów.
Goreniowa w skazuje kilka cech „narracyjnej formy utop ii”. Taką cechą jest uczestnictwo naiw nego narratora w zdarzeniach dziejących się w utopijnym św ię
cie. Narrator ten jest przybyszem i poznaje św iat głów nie na drodze dyskursu.
Bardzo dowcipnie tłum aczy Goreniowa, dlaczego utopia tylko do połowy X IX w.
„działa się” na nieznanych lądach. Otóż później taka lokalizacja przestała być możliwa, gdyż wrszystkie w yspy już odkryto. Bez w ątpienia. A le mamy tutaj do czynienia także z problemem czasu. Jest znaczące, że jedne utopie w spółistniały z naszym złym światem , a inne oddalone są od niego w czasie. Nie geografia tu jest ważna, ale X IX -w ieczny historyzm, który sprawił, że interesują nas raczej zdeterm inowane dynam iką rozwoju m odele społeczeństw, a nie wyspy szczęśliwe obok nas.
W przeciw ieństw ie do kategorii utopii — antyutopia nie posiada żadnych cech „narracyjnej form y”. Początkowo „polemizując czy kompromitując utopijne propozycje, pisarz ^ czyni to przy zachowaniu — w głów nych zarysach — trady
cyjnego, formalnego kostium u” (s. 184), a w następnych fazach rozwoju odmiany gatunkowej przeznaczeniem jej — „jak wskazuje późniejsza historia literatury — jest całkow ite utracenie w yznaczników gatunkowych” (s. 186). Przy tym anty- utopią ma być też 451° Fahrenheita Bradbury’ego. Poniew aż jest to bodaj ostatni chronologicznie z w ym ienionych reprezentantów antyutopii, teza o „utracie w y znaczników gatunkowych” wobec braku szczegółowych argum entów w ydaje się w ątpliwa.
Gatunek scien ce-fiction przedstawiła Goreniowa tak, że z jednej strony po
zostały am erykańskie „współczesne bajki”, traktujące w sposób uproszczony m o
tywacje działań ludzkich, posługujące się niezw ykłym i w ynalazkam i techniczny
mi — banalna literatura „z dreszczykiem ”. Autorka nie wyjaśnia, jak przy takim kontekście pojawia się w tych utworach zniechęcenie do techniki mającej prze
kształcać nasz nowy, w spaniały świat. Z drugiej strony istn ieje literatura obozu socjalistycznego — w tym w czesne powieści Lema — z jej apologią zdobyczy na
ukowych i socjalnych. Apologia ta, rodem z V erne’a, stoi w sprzeczności z określa
niem powieści tego typu jako utopii w rozumieniu Mannheima. Jak w planie tak zarysowanej sytuacji, gdzie dokonania literackie przem ieszane są z bezpośrednią agitacją na rzecz zestereotypizowanych idei, um ieścić w ybitne powieści am ery
kańskie, Solaris Lema, a wreszcie teksty żartobliwe, których jest coraz więcej — nie wiadomo.
Trudno zrozumieć, czemu inny autor, -Michał Strąk, w artykule Badania nad pam iętn ikam i w socjologii k u ltu ry przechodzi do porządku nad dawno w prow a
2 Ibidem , s. 11, przypis.
R E C E N Z J E
38a
dzoną i pow szechnie stosow aną terminologią. Miast term inów „pamiętnik” i „dzien
n ik ” wprowadza nowe: „pam iętnik-w spom nienie” oraz „pam iętnik-dziennik”. Jak to m otyw uje? — „[...] definicję pam iętnika sform ułować można w sposób następu
jący: pam iętnikiem nazywam y zespół tekstów, które, kontynuując utylitarne ga
tunki piśm iennicze (diariusz, dziennik podróży, życiorys), w yszły poza sw e użytko
w e przeznaczenie. Ich znaczącą cechą jest zawarty w nich opis sytuacji autora w św iecie” (s. 200). Taka definicja wym agałaby w yjaśnień. Co to znaczy „prze
znaczenie użytkow e” ? Czy dominuje ono w D yliżansem prze z Śląsk Izabeli Czarto
ryskiej i rów nocześnie w P odróży na W schód Gerarda de Nervala? I w jakim sensie m nóstwo pam iętników nie będących przecież życiorysami (np. kardynała Retza, N iem cew icza, Ostrowskiego) w yszło poza sw e użytkowe przeznaczenie? N o, a „opis sytuacji autora w św iecie” charakteryzuje w szystkie tu wym ienione typy tekstów i w szystkie konkretyzacje.
Pojaw ia się w ażne pytanie: co przem awia za tym, że dziennik jest prefor- macją pam iętnika? Strąk pisze: „Słuszność takiego stanowiska potwierdza histo
ryczny rozwój tego gatunku” (s. 199). Tylko tyle. Chciałoby się dowiedzieć o tym czegoś w ięcej. To zacieranie różnic między dziennikiem a pamiętnikiem nie wydaje mi się postępow aniem słusznym z punktu w idzenia zarówno stosunku autora do sw ego tekstu jak i rodzaju kontaktu m iędzy autorem a czytelnikiem w każdej z w ym ienionych odmian. M ówiąc najogólniej, nieco mentorski, retrospektywny ton
„doświadczonego” narratora pamiętnika źle współbrzmi z wyciszonym, dopiero
„doświadczanym ” narratorem dziennika. Inny jest też dystans czasu narracji wobec czasu akcji, w przypadku dziennika przeplatający się (przy czym samo pisanie dziennika często byw a elem entem akcji), w pamiętniku — w yraziście oddzielony, gdyż początek narracji z reguły wypada po zakończeniu akcji, a co najwyżej równo
cześnie z jej zam knięciem. Ma to istotny w pływ na kształtowanie św iata przed
stawionego.
Zatarcie różnicy pomiędzy dwom a om awianym i sposobami pisania jest uspra
w iedliw ione przede w szystkim z punktu w idzenia stosunku czytelnika do obu jako do „literatury faktu ”, zapewne też niektórzy autorzy nie są świadom i odrębności każdej z form lub też mogą tworzyć ich hybrydy dla realizacji sw ych celów. Wydaje się jednak, że to za mało.
N atom iast bardzo interesujący m ateriał przynosi część analityczna artykułu.
N ajciekaw sze jest oczyw iście pokazanie, jak kształtuje się u piszących hierarchia wartości i ocen oraz jak jest ona wyrażana poprzez obiegowe sformułowania. Strąk ujaw nia m niejszy lub w iększy stopień braku integracji osobowości bohaterów- -autorów , którzy — mimo w ielkie starania — nie mogą doprowadzić do zatarcia rozziew u m iędzy normami, jakim sami hołdują, a tymi, jakich — jak sądzą — ocze
kuje się od nich.
Część analityczna artykułu ma też partie, z którymi można by dyskutować.
Gdy jeden z cytowanych autorów pisze o sw ym dzieciństwie używając przy tym liczby m nogiej, Strąk stwierdza: „Pozwala to przypuszczać, że autor tego tekstu nie jest świadom y sw ej odrębności” (s. 200). Tymczasem narrator pisze po prostu o sw ojej rodzinie — użycie liczby mnogiej jest tu zupełnie naturalne. I Julian Ursyn N iem cew icz na początku P am iętn ika czasów moich używ a niejednokrotnie tej kategorii gram atycznej8.
3 J. U. N i e m c e w i c z , P am iętn ik czasów moich. Warszawa 1957, np. s. 45—
47, 51, 53.
3 8 4 R E C E N Z J E
Myślę, że cenne byłoby nagromadzenie i w yeksplikow anie znacznie większej ilości materiału konkretnego, który by pozwolił na próbę syntezy. Również wydaje m i się, że należałoby spróbować wyraźniej oddzielić w arstw ę zdarzeń w akcji (i norm im odpowiadających) od w arstwy narracji (i hierarchii wartości nabytych wraz z podjęciem roli społecznej „pisarza”).
D wie inne prace w om awianym tomie — Huberta Orłowskiego „E ntw icklungs
rom an” — po etyk a historyczna — kategoria „roli” oraz W incentego Grajewskiego Z problem ów socjologii form literackich — wkraczają na tereny pogranicza lite
ratury i socjologii ciekawym i konstatacjami.
Hubert Orłowski — autor niew ątpliw ie najlepszej pracy w om awianym tomie — dokonuje w części trzeciej swego eseju analizy stanow isk w obec „E n tw icklu n gs
rom an” zawartych w pismach filozofów zajm ujących się tym zjawiskiem : Hegla, Vischera, Diltheya i Lukâcsa. Dalej następuje przegląd w ypow iedzi „profesjonal
nego” literaturoznawstwa, którego dokonania na tym polu — jak w ykazuje Or
łow ski — nie są imponujące. W ostatniej części pracy proponuje on zatem nowe narzędzia, spojrzenie poprzez kategorię „roli społecznej” interpretowanej w duchu orientacji badawczej G. Meada, T. Parsonsa i innych, zajm ujących się analizą procesu socjalizacji jednostki. Pow ieść rozwojowa w inna — zgodnie ze swym przeznaczeniem, w skazywanym w deklaracjach i ocenach towarzyszących jej roz
w ojow i — „odzwierciedlać ów proces socjalizacji jednostki” (s. 134). Tak się jednak, stwierdza Orłowski, nie stało: to jednostka podporządkowała sobie świat, m iast być przezeń edukowana. „I w tym sensie E ntw icklungsrom an jest powieścią społeczną o charakterze u t o p i j n y m . [...] sugeruje nie tylko wyższość jednostki, a le m ożliwość przejęcia przez jednostkę celów, realizowanych przez społeczeństwo”
(s. 136—i!37). Kategoria „roli społecznej” stała się w ięc łącznikiem m iędzy tekstami a wypow iedziam i programowymi i krytycznymi. Pozw oliła też Orłowskiemu na zinterpretow anie rozziewu między aspiracjami a dokonaniami om awianej odmiany powieści.
W incenty Grajewski zarysowuje szeroki program „socjologii produkcji lite
rackiej”, dokonując interpretacji wypow iedzi Lenina na ten temat, a w szcze
gólności określenia dzieła jako zwierciadła rzeczywistości społecznej. Precyzując przedmiot swych zainteresowań, nazywa go Grajewski krytyką ideologii. W części analitycznej eseju dokonuje operacji wyabstrahowania sekw encji fabularnych po
w ieści p olsk iej-z lat 1919—1926, określonych jako „struktura rozczarowania”, oraz ich interpretacji ideologicznej. Wywód brzmi przekonująco, szkoda tylko, że nie m ożna się z niego dowiedzieć, w jaki sposób owo abstrahowanie następuje. Inaczej:
nie w pełni jasna jest podstawa wyróżniania określonych powieści jako realizujących schem at „struktury rozczarowania”.
„Poezja półn ocy” w „M arii” A. M alczew skiego stanowi fragment obszernej pracy Mariana M aciejewskiego, która już ukazała się d ru k iem 4. Ta interesująca i warto
ściow a książka jest w ielce erudycyjna, przez co gubi się nieco rdzeń wywodu. Cechę tę nosi również esej drukowany w om awianym zbiorze; nie jest to oczywiście zarzut istotny, tym bardziej że mamy do czynienia z monografią św ietnego poematu.
Ewa Szary w pracy Z p roblem atyki w y p o w ie d zi d ysk u rsyw n ych środkuje uwagę na zjawiskach monologu w ewnętrznego i dialogu, określając ich w zajem ne powią
zania i różnice, rozważając ich funkcje dla podmiotu m ówiącego (myślącego). War
tość tego eseju w ynika już z podjęcia problematyki, dociekliw ie penetrowanej za .granicą i nie w pełni opanowanej u nas. Choć krótki, jest to artykuł bogaty w prze
4 M. M a c i e j e w s k i , N arodziny pow ieści p o etyc k iej w Polsce. Wrocław 1970.
R E C E N Z J E
385
m yślenia, o obszernie zakrojonej sferze badań. Godna pochwały w pracach poloni
stycznych syntetyczność jest jednak tu m oże zbyt daleko posunięta. W iele zdań m ogliby znani a utytułowani ironiści zacytować jako przykład herm etyzacji języka młodej humanistyki — i choć nie jest to krytyka merytoryczna, jednak bywa, że i ona ma racjonalne jądro.
W itold K aliński
A l g i r d a s J u l i e n G r e i m a s , DU SENS. ESSAIS SÉMIOTIQUES. Paris 1970. Editions du Seuil, ss. 318.
Książka Du Sens jest zbiorem piętnastu artykułów i referatów publikowanych lub w ygłaszanych (z w yjątkiem dwóch, drukowanych po raz pierwszy) w latach 1960—1969. Teksty podzielone są na cztery grupy tematyczne: Le Sens, L ’H istoire et la com paraison, Le Récit i La M anifestation. W iększość z nich prezentuje rozważania teoretyczne lub m etodologiczne, dotyczące aparatu pojęciowego, narzędzi i progra
mów badawczych semiotyki. Również studia analityczne (np. La Quête de la Peur, L ’Écriture cruciverbiste czy analityczne partie w La Structure des actants du récit) nastawione są, jak się zdaje, nie tylko na rozwiązanie pewnych zagadnień badaw
czych, lecz rów nież — czy przede w szystkim — na zadem onstrowanie metod analizy lub problem ów teoretycznych. Często są one zresztą opracowaniem analiz innych badaczy (np. Pour une théorie de l ’in terprétation du récit m ythique albo La M ytho
logie com parée) w oparciu o w łasną aparaturę teoretyczną autora.
Takie nastaw ienie omawianej książki sugeruje w yeksponowanie również w omó
w ieniu przede wszystkim metodologicznego i teoretycznego aspektu przedstawionych tekstów.
Pierw szy artykuł, Du Sens, pełniący po części rolę wprowadzenia, zawiera roz
ważania na tem at m ożliwości i sposobów naukowo przydatnego ujęcia znaczenia.
Dotychczasowe doświadczenia językoznaw stwa i semiotyki ujaw niają swoisty para
doks: sens, który w życiu praktycznym doświadczany jest jako coś oczywistego, „na
turalnie” danego, wym yka się wszelkim próbom uchwycenia go refleksyjnie. N ie posiadamy żadnych skutecznych technik w yodrębnienia go i wyraźnego przedsta
wienia. Toteż sem iotyk często ulega pokusie bądź odwołania się do spekulacji filo
zoficznej, bądź wykorzystania m odeli m atem atyczno-logicznych, które jednak w tej dyscyplinie, nie posiadającej jeszcze skrystalizowanych, dostatecznie precyzyjnych i operatywnych podstaw teoretyczno-metodologicznych, m usiałyby prowadzić do roz
wiązań arbitralnych i pozornych. Bardziej użyteczne są kategorie i techniki wypra
cowane przez językoznawstwo. N ie pozwalają one uchwycić samego sensu wprost, ale pokazują, jak śledzić jego m anifestacje i przekształcenia, a nadto pouczają, że jeśli znaczenie m a być kategorią użyteczną i operatywną, trzeba traktować je jako inwariant szeroko rozumianego przekładu czy „przekodowania”, sens zaś — jako m ożliwość takiego przekodowania. Zadaniem sem iotyki jest w yjaśnienie podstaw' owego przekodowania, dokonywanego nieustannie w praktyce porozumiewania się oraz opracowanie narzędzi i technik przekształcania i opisu sensu.
Propozycje aparatury teoretycznej i m etodologicznej tak rozumianej semiotyki zawierają następne artykuły: Considérations sur le langage i La S tructu re sém an
tique. Teoretyczne i metodologiczne założenia językoznawstwa strukturalnego zdają się pełnić w e w spółczesnej hum anistyce rolę, jaką w X IX w. odgrywała dialektyka:
dostarczają nowego modelu racjonalności w obrębie „rzeczywistości ludzkiej”, stw a- 25 — P a m iętn ik L iteracki 1972, z. 1