• Nie Znaleziono Wyników

Św. Teresa Benedykta od Krzyża i jej droga do "prawdziwej wiary"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Św. Teresa Benedykta od Krzyża i jej droga do "prawdziwej wiary""

Copied!
19
0
0

Pełen tekst

(1)

Ryszard Groń

Św. Teresa Benedykta od Krzyża i jej

droga do "prawdziwej wiary"

Wrocławski Przegląd Teologiczny 6/2, 105-122

(2)

KS. RYSZARD GROŃ

ŚW. TERESA BENEDYKTA OD KRZYŻA

I JEJ DROGA DO „PRAWDZIWEJ W IARY’

Jednym z czterech kryteriów wynoszenia na ołtarze błogosławionych i świętych Kościoła obranych przez obecnego papieża jest uczczenie pamięci męczenników za wiarę z ostatnich dwóch stuleci, od Rewolucji Francuskiej 1789 r. poczynając, a na ofiarach reżimów totalitarnych naszych czasów kończąc. Do tego kryterium, do któ­ rego kwalifikuje się przypadek św. Edyty Stein, należy dodać jeszcze jeden równie istotny dla naszych czasów, a mianowicie, promowanie świeckich1.

Edyta Stein, 11 października b. r. - stosownie do ww. kryteriów - została ogło­ szona świętą Kościoła Katolickiego, stając się tym samym wzorem nieustannego poszukiwania Boga, w Jego przymiotach Prawdy i Miłości, we współczesnym prze- intelektualizowanym i praktycznie zateizowanym świecie. Choć znana bardziej pod świeckim imieniem, w ostatniej fazie swojego życia staje się córką zakonu karmelitańskiego, przybierając imię zakonne dobrze oddające specyfikę jej świę­ tości: s. Teresa Benedykta od Krzyża (błogosławiona przez krzyż). Nie zmienia to faktu, że może służyć świeckim wiernym (laikatowi) za wzór świętości, bowiem jej życie jest naznaczone nieustannym poszukiwaniem prawdy i sensu. Szczegól­

nie ważny jest właśnie świecki, o wiele dłuższy, etap jej życia, tak podobny do wielu współczesnych zmagań i poszukiwań.

Ponadto, świętą Edytę Stein zaczyna się postrzegać ostatnio jako istotny przyczy­ nek do zbliżenia między judaizmem, a chrześcijaństwem. Ważną rolę odgrywa tu jej

1 Wymienia się cztery kryteria ogłaszania błogosławionymi i świętymi przez obecnego papieża: uczczenie pamięci męczenników za wiarę z ostatnich dwóch stuleci, promowanie świeckich, a zwłasz­ cza matek i ojców rodzin, branie pod uwagę wiernych z tych krajów, które dotychczas nie miały świętych, promowanie założycieli (członków) wspólnot zakonnych, które nie miały dotychczas swo­ ich świętych, (zob. K. G o ł ę b i o w s k i , Święci i błogosławieni 1997 roku, w: ‘Kościół ’97, ΚΑΓ (wyd. specjalne), s. 21).

(3)

106 KS. RYSZARD GROŃ

żydowskie pochodzenie i chrześcijańskie (mistyczne) doświadczenie Boga miłości w osobie Jezusa Chrystusa, które ostatecznie zaprowadzi j ą do ofiary z własnego życia m. in. za naród żydowski2. Tak właśnie Edyta zrozumie sens swojego posłannictwa, tak zwieńczy swoje poszukiwania Prawdy, oddając się Jej w miłosnej ofierze.

Z wyżej wymienionych przyczyn, warto zastanowić się nad drogą do wiary tej Świętej, by w ten sposób pomóc tym wszystkim, którzy borykają się w poszukiwa­ niu swojej drogi do Boga w pośrodku dzisiejszego materialistycznego przesytu i marazmu moralnego oraz zagubienia spowodowanego pluralizmem religijnym. I trzeba na początku zaznaczyć, że chodzi tu o „prawdziwą wiarę”, jak to wyrazi sama Edyta postrzegając swoje zmagania z perspektywy nawrócenia i życia, które otrzymało sens i prawdziwą żywotność dzięki Jezusowi Chrystusowi3.

Nasze zainteresowanie postacią właśnie św. Edyty Stein motywuje dodatkowo fakt, że pochodziła ona z Wrocławia, gdzie - biorąc pod uwagę mały odstęp czasu, jaki nas dzieli od jej śmierci (56 lat) - zachowało się po niej stosunkowo dużo pamiątek i można określić wiele miejsc związanych z jej osobą, które automatycz­ nie czynią tę postać bliższą sercu.

W niniejszym artykule, który chce być skromnym przyczynkiem do oddania hołdu Świętej z Wrocławia i wdzięczności za nią Bogu, nie zajmujemy się dokładną chrono­ logią jej życia, zakładając tę znajomość u czytelników; tym bardziej, że ostatnio - w związku z kanonizacją- ukazało się stosunkowo wiele publikacji popularyzujących jej osobę4. Ograniczymy się tu zatem do ukazania jej zmagań w drodze do wiary, poru­

szając jedynie elementy życiorysu potrzebne do prześledzenia samego tematu. Dziwnym zbiegiem okoliczności, dwa wzmiankowane imiona naszej Świętej od- zwierciedlajądwie opcje jakimi ona kierowała się w poszukiwaniu swej drogi do Boga:

- najpierw poznania intelektualnego (metodą fenomenologiczną), w sensie od­ szukania kamienia węgielnego (Stein, w j. niemieckim znaczy: kamień), jako swe­ go rodzaju pewnika prawdy (filozoficznej) dla budowania własnej filozofii życia, - później poznania doświadczalnego, w sensie doświadczenia błogosławień­

2 Por. R. W a s i t a, Komu służy Edyta Stein?, w: ‘Więź’ 8(1992) s. 155-157; E. C o r t e s e,

Ekspiacyjne cierpienie „ Sługi JH W H ”. Od Deutero-Izajasza do Oświęcimia i od E. Stein do św. Franciszka, (tł. R. Kempiak), Wrocławski Przegląd Teologiczny 5(1997) nr 2, s. 7-14; J a n P a ­

w e ł II, Wspólne powołanie zawiera w sobie wspólną odpowiedzialność ( IV. Kolonia. Spotkanie z Centralną Radą Żydowską), L’Osservatore Romano 7(1987) 23; por. kazanie kanonizacyjne papie­ ża, który nazwał Edytę „Córką Izraela i córką Kościoła”.

3T e r e s a R e n a t a o d D u c h a Ś w i ę t e g o , Edyta Stein - filo z o f i karmelitanka, Paris 1973, s. 108; poniżej staramy się wytłumaczyć sens tych słów.

4 Wystarczy pod tym względem przeglądnąć prasę katolicką, szczególnie z dni poprzedzających samą kanonizację i bezpośrednio po niej; z publikacji książkowych zawierających dokładny życiorys Świętej polecamy szczególnie: T e r e s a R e n a t a o d D u c h a Ś w i ę t e g o , Edyta Ste­

in..., dz. cyt.', J. I. A d a m s к a, Błogosławiona Edyta Stein, Kraków 1988; pomijamy tu drobne

książeczki wydane w tym i w zeszłym roku z okazji jej kanonizacji. Przypominamy, że Edyta Stein żyła w latach 1891-1942.

(4)

stwa płynącego z naśladowania krzyża Jezusa Chrystusa (Benedicta a Cruce), zgod­ nie z wymogiem religijnego powierzenia i ofiarowania się Bogu.

W pierwszym przypadku widzimy Edytę w jej zmaganiach o „prawdziwą wiarę” religijną w drugim, rozpoczętym po chrzcie, w jej radykalizmie ewangelicznym. Momentem przełomowym jest lektura autobiografii św. Teresy od Jezusa, dzięki której przeżywa „dotyk łaski” wiary i rozpoczyna intensywne życie wiarą. Całość jej poszukiwań można zatem podzielić na trzy części: wychodząc od jej rodowodu ży­ dowskiego i religii judaistycznej, z której wyrosła, prześledzić filozoficzną „tułacz­ kę” po fenomenologii, która utorowała jej drogę do wiary, by po lekturze wielkiej reformatorki karmelitańskiej dotrzeć wreszcie do przystani Prawdy-Boga, którą za­ cznie wyznawać przez resztę swego życia aż do śmierci męczeńskiej.

1. „JESTEM PRUSKĄ OBYWATELKĄ I ŻYDÓW KĄ”

„Ich bin preussische Staatsangehörige und Jüdin”, napisała Edyta w swoim ży­ ciorysie {curriculum vitae) zamieszczonym w swej pracy doktorskiej opublikowa­

nej w 1917 r.5 Tak jak zawsze (roztropnie) tak i w tym przypadku przyznaje się oficjalnie do swego żydowskiego pochodzenia, czując się zarazem obywatelką p ruską a później, po I wojnie światowej, niem iecką czemu nieraz dawała wyraz w ciągu całego swego życia6. Nie ukrywała swego żydowskiego pochodzenia, mimo że Niemcy wykazywali ogólną niechęć do Żydów7, niechęć która po dojściu Hitle­

5 E. S t e i n, Zum Problem der Einfühlung (przedruk z oryginału), München, 1980, s. 133 (pol­ skie wydanie, O zagadnieniu wczucia, (tł. D. i J. Gierula) Kraków 1988, zawiera te słowa na st r. 153; por. R. Ingarden, O badaniach filozoficznych Edith Stein, Znak 202(1971) s. 392-393.

6 O patriotyzmie niemieckim Edyty świadczy chociażby wybór na studiach literatury niemiec­ kiej i historii Niemiec, wypełnienie obywatelskiego obowiązku udziału w I wojnie światowej po stronie Niemców poprzez ofiarowanie swoich usług sanitariuszki w szpitalu dla rannych, jej zdrowe poglądy o szacunku i odpowiedzialności dla państwa niemieckiego (przedhitlerowskiego), ofiarowa­ nie swojego życia za naród niemiecki, itp.

7 Prawdą jest, że Niemcy wykazywali ogólną niechęć rasową do Żydów utrudniając im spokojne współżycie, mimo iż wielu Żydów czuło się patriotami niemieckimi. Taki był właśnie casus rodziny Edyty Stein. Zarówno jej pobratymcy, rodzina, jak i ona sama odczuwała tę niechęć niemal na każ­ dym kroku; stąd duma ze swego pochodzenia była formą pewnej odwagi i poczucia własnej warto­ ści; nie każdy mógł się na to zdobyć. Już w szkole podstawowej Edyta była świadkiem dyskrymina­ cji rasowej, najpierw na przykładzie swojej starszej siostry Elzy, która ukończywszy magisterium nie mogła otrzymać posady nauczycielki w szkole, a później na sobie. Okazuje się, że jej wyniki w nauce w dużej mierze brały pod uwagę jej żydowskie pochodzenie. To właśnie dlatego nie mogła być nigdy pierwsza w klasie, żeby nie wzbudzać antysemityzmu dyrektora szkoły. Już wtedy była na tyle doj­ rzała, że potrafiła akceptować pewne ograniczenia społeczne swego środowiska (zob. H. G r a e f,

La philosophie et la croix. Edith Stein, Paris 1955, s. 15-16). W okresie swej dojrzałości niechęć ta

przejawia się w jej daremnych próbach otrzymania katedry filozoficznej : w 1918 r. na Uniwersytecie w Getyndze, mimo wspaniałych rekomendacji mistrza Husserla (dodatkową trudność stanowił tu fakt bycia kobietą), w 1931 r. (10 lat po swej konwersji) na Uniwersytecie we Fryburgu, w 1932 r. na Uniwersytecie w Monachium lub we Wrocławiu z możliwością wykładów z filozofii tomistycznej.

(5)

108 KS. RYSZARD GROŃ

ra do władzy zamieniła się w bezkompromisowe prześladowania8. Ze świadomo­ ścią tego właśnie pochodzenia przyjmuje śmierć z rąk oprawców faszystowskich, ofiarowując swe życie za naród żydowski (i niemiecki), dając swoją twarz bezi­ miennym braciom znaczonym bezosobową cyfrą, tym sześciu milionom zgładzo­ nych istnień ludzkich w obozach zagłady9.

Edyta przez całe życie nosi rysy rodziny, z której sama wyszła. Została wychowana w kulturze żydowskiej, a jej matka - Augusta z domu Courant - była bardzo gorącą wyznawczyniąreligii judaistycznej, z której czerpała całą moc, siłę i wolę życia, która z kolei odbiła się na życiu Edyty. Początki były trudne; wczesne obumarcie ojca (Edyta miała wtedy niecałe dwa lata) pozostawiło matkę z siedmiorgiem dzieci w bardzo cięż­ kim położeniu finansowym, właściwie bez środków do życia. Ta dzielna kobieta nie poddała się jednak rozpaczy, ale postanowiła drogą ofiarnej pracy i wyrzeczeń zabez­ pieczyć swoim dzieciom przyszłość i, o ile to możliwe, wykształcenie. W kilka lat, dzięki swej pracowitości i stanowczości, postawiła na nogi zadłużony po ojcu interes drzewny (handel drzewem), a dobrocią serca i świętością życia (zgodną z wymogami religii mojżeszowej) potrafiła zjednać sobie wszystkich, z którymi miała do czynienia: wierzycieli, kupców, sprzedawców, sąsiadów, znajomych i biedaków. Wiadomo było powszechnie wśród niezamożnych rzemieślników i biednych ludzi, że wdowa Stein, sprzedawszy drzewo, nierzadko zwracała nabywcy otrzymane za nie pieniądze. Wy­ kupywała całe drzewostany, by zimą oddać je ubogim na opał10. Ten rys charakteru,

8 W 1933 r. Edyta musi przerwać pracę naukową w Akademii Pedagogicznej w Monastyrze; w 1936 r. nikt nie odważy się wydać jej ogromnego filozoficznego dzieła: Endlisches und ewiges

Sein, które dopiero ujrzy światło dzienne 12 lat po jej śmierci, w 1954 r. Pochodzenie żydowskie jest

przyczyną jej przeniesienia z klasztoru niemieckiego w Koloni do holenderskiego w Echt (w 1938 r.), a stamtąd daremne próby przeniesienia do Szwajcarii i Hiszpanii (1941 r.).

9 Interesujące jest, że to właśnie Episkopat Niemiecki wyszedł z propozycją beatyfikacji Edyty w 1962 r., przeprowadzając proces informacyjny na szczeblu diecezjalnym, a później przesyłając wszyst­ kie dokumenty do Rzymu (1972 r.), i ponawiając swoją prośbę na rzecz beatyfikacji w 1980 r.; sama beatyfikacja miała miej see w Kolonii, 1 maja 1981 r. W 1985 r. ukazuje się 2 wydanie dzieła poświęco­ nego Edycie Stein, niemieckiego pisarza W. Herbstrichta, którego wstęp nosi tytuł „Wielka Niemka” (Eine große Deutsche); pierwsze słowa tego wstępu brzmią następująco: „Od wielu lat zwraca się w Niemczech szczególną uwagę na kobietę, która przydaje wielkości naszemu narodowi” (W. H e r b ­ s t r i t h, Edith Stein. Ein neues Lebensbild in Zeugissen und Selbszeugnissen, Freiburg 1985, s. 7).

10 T e r e s a R e n a t a o d D u c h a Ś w i ę t e g o , Edyta Stein..., dz. cyt., s. 17. Można by tu przytaczać wiele innych przykładów miłości bliźniego praktykowanej przez panią Augustę Stein, np. jej szczególną troskę o pracowników pracujących na jej składnicy drzewa; sama Edyta wspomina w swojej autobiografii: „Stosunek mej matki do jej robotników był na wskroś patriarchal- ny. Na Boże Narodzenie dawała im w prezencie pieniądze, żywność i ubranie dla dzieci. Pieniędzy jednak nie dostawali wprost do ręki (z obawy, aby ich nie przepili), lecz matka zakładała dla nich książeczki oszczędnościowe, na które regularnie wpłacała ofiarowane im sumy”. Troszczyła się też o nich szczególnie w czasie choroby, odwiedzając ich co niedzielę (w szpitalu) i sprowadzając lekar­ stwa. W przypadku nałogowych pijaków, „zadawała sobie dużo trudu, by robić z nich porządnych ludzi” (E. S t e i n, Autobiografia, w: Światłość w ciemności. Wybór pism duchowych, (tł. I. J. Adam­ ska), Kraków 1977, (t.) 1,46^18).

(6)

miłości bliźniego, przekazała zwłaszcza Edycie, co zauważymy w bezinteresow­ nej służbie charytatywnej podczas I wojny św. w postaci pracy sanitariuszki w szpi­ talu wojskowym, a później w jej pełnej ofiarności pracy dydaktycznej z młodzieżą żeńską w klasztorze benedyktynek w Spirze.

„W domu rodzinnym - zauważa nasza wrocławska Święta - nie rozmawiało się o wychowaniu. My dzieci odczytywałyśmy z przykładu matki, w którą wpatrywa­ łyśmy się jak w zwierciadło cnoty, właściwy sposób postępowania”. Bogobojna Żydówka matka starała się przede wszystkim wpoić swoim dzieciom wstręt do grzechu. Gdy powiedziała: to jest grzech, wówczas każdy wiedział, że chce przez to określić wszystko, co odrażające i niegodne człowieka11.1 tak, matka stanowiła dla Edyty jak i dla wszystkich domowników najwyższy ideał człowieczeństwa. Miał on niewątpliwie swój fundament w religii judaistycznej. W szelką dobroć i po­ myślność w interesach i rodzinie, które wdowa Stein osiągała swoją ciężką i mo­ zolną pracą, przypisywała zawsze błogosławieństwu nieba. „Później - wspomina Edyta - gdy utraciłam dziecięcą wiarę religijną, powiedziała mi raz jako niewątpli­ wy dowód na istnienie Boga: »Nie mogę sobie zupełnie wyobrazić, abym to wszyst­ ko co osiągnęłam, zawdzięczała moim własnym wysiłkom«”11 12. Przykład modlącej się matki podczas liturgii w synagodze oraz inne praktyki religijne judaizm u wy­ konywane przez nią z wielką powagą i pobożnością, pozostawił w Edycie nieza­ tarty ślad, choć na razie nieuświadomiony, w jej poszukiwaniu Boga13.

Jednak wysiłki pobożnej matki w wychowaniu i uwrażliwieniu moralno-religij­ nym nie potrafiły uchronić jej dzieci przed utratą wiary ojców. Oto Edyta, jak sama stwierdza, w wieku 14 lat traci „dziecięcą wiarę”, idąc w tym za przykładem swojego starszego rodzeństwa. Na jakiś czas przerywa naukę szkolną i za zgodą matki wy­ jeżdża do Hamburga. „Tutaj - zauważy - całkiem świadomie i z własnej woli prze­ stałam się modlić”14. Aż do 21 roku życia uznaje siebie za ateistką, bo nie potrafi wierzyć w istnienie Boga, co nie przeszkadza jej uczęszczać wraz z matką do syna­ gogi na nabożeństwa, mając na względzie wyłącznie miłość do rodzicielki.

Niektórzy biografowie zastanawiają się nad tym „ateizmem” Edyty, dochodząc do wniosku, że mamy tu raczej do czynienia z indyferentyzmem (obojętnością) religijnym, czyli z kryzysem wiary typowym dla okresu młodzieńczego, zderzają­ cym się z surową i tw ardą rzeczywistością, która nie przystaje do głoszonych ide­ ałów moralno-religijnych15. Edyta zauważa tzw. „podwójną moralność” swoich

11 E. S t e i n, Autobiografia..., dz, cyt., 1,46-48. 12 Tamże, 1,48.

13 Zob. Tamże, 1,54-58; por. T e r e s a R e n a t a o d D u c h a Ś w i ę t e g o , dz. cyt., s. 20-21.

14 Tamże, 1,58-60.

15 Zob. E. G a r c i a R o j o , Edith Stein. Existenciay pensamiento, Madrid 1998, s. 50-51; F. O c h a y a t a P i n e i r o , Esith Stein nuestra hermana, Sigüenza 1991, s. 24-25; J . I . A d a m - s к a, Błogosławiona Edyta Stein, dz. cyt., 12.

(7)

п о

KS. RYSZARD GROŃ

pobratymców: jed n ą dla Boga, drugą dla życia, czyli oddalenie samego życia od wiary16; dużo do myślenia dają jej samobójstwa krewnych, przez które nie przema­ wia duch pobożności; nie dysponuje też wystarczającymi argumentami za istnie­ niem Boga; zaczyna więc dochodzić u niej do głosu młodzieńczy krytycyzm. A po­ nieważ nadal zachowuje w ysoką kulturę moralną, uwrażliwienie na drugiego człowieka, obojętnie jak wierzącego, mając na względzie przede wszystkim dobro i umiłowanie prawdy, przy braku typowej dla ateizmu polemiki teoretyczno-prak­ tycznej, stąd zjawisko jej „ateizmu” biografowie uznająraczej za przejaw obojętno­ ści religijnej i młodzieńczego agnostycyzmu17.

Niewierząca ale inteligentna Edyta skłania się teraz ku nauce, a szczególnie ku filozofii, w której chce znaleźć rozwiązanie podstawowych problemów życia, w tym również wiary i Boga. Przerwanie szkoły w wieku 14 lat było poniekąd podykto­ wane właśnie pogonią za praw dą życia. W swojej Autobiografii zapisze: „Przy­

czyna (przerwania nauki szkolnej) leżała częściowo w tym, że zaczęły mnie zaj­ mować różne problemy światopoglądowe, o których w szkole prawie nic się nie mówiło”18. Po dziesięciu miesiącach powraca jej jednak chęć do nauki, nadrabia zaległości i w wieku 19 lat zdaje maturę z najlepszymi kwalifikacjami (1911 r.). Trawiona wewnętrznym impulsem poszukiwania prawdy życia, wbrew zwycza­ jom żydowskim i rodzinie, wybiera studia najmniej praktyczne optując za literatu­ rą niem iecką historią psychologią a przede wszystkim za filozofią19, bo, jak za­ notuje: „mnie samej zależało głównie na wiedzy”20.

Pierwsze dwa lata (1911-1913) studiuje we Wrocławiu obierając za główny przed­ miot egzaminacyjny psychologię; w wiedzy o duszy bowiem chce znaleźć rozwiąza­ nie nękających problemów i tajemnic życia21. Szybko jednak doznaje rozczarowa­ nia. Psychologia, przynajmniej ta w wydaniu Williama Sterna, na którego wykłady uczęszczała, wykazywała wiele braków; nie miała aparatu naukowego i tradycji świec­ kiej, a przede wszystkim podważała istnienie duszy22. Coraz częściej odnosi wraże­ nie, że środowisko uniwersyteckie wrocławskie nie jest już w stanie nic więcej jej dać i że „potrzebuje nowych impulsów”23. Pociągało j ą natomiast środowisko feno­

16 Na pewno jedną z głównych przyczyn tego stanu rzeczy były warunki akomodacyjno-zacho- wawcze Żydów, karzące imać się biznesu i handlu, więc troszczyć się bardziej o teraźniejszość niż wieczność (por. E. S t e i n .Autobiografia..., dz, cyt., 1,252).

17 Po r. E. G a r c i a R o j o, Edith Stein..., dz. cyt., s. 14, 51; tenże, Edith Stein o elgozo de la

Cruz, Revista de Espiritualidad 42(1983) s. 222-224.

18 Dz. cyt., 1,59. 19 Tamże, 1,67, 70.

20 Tamże, 1,80; na rzecz filozofii poświęci studium łaciny i ucierpi jej greka (tamże, 1,80, 82). 21 Tamże, 1,78-79.

22 Tamże, 1,78, 88-89, 104, 131. 23 Tamże, 1, 99.

(8)

menologiczne Getyngi, gdzie działał jej twórca Edmund Husserl24, na którego dzieło

Logische Untersuchungen (Logiczne rozważania) (drugi tom) natknęła się we Wro­

cławiu przygotowując referat z psychologii. Filozofia więc w wydaniu fenomenolo­ gii każe jej opuścić Wrocław i udać się do Getyngi (1913 r.), do „raju dla filozofów”, jak j ą nazwała żądna wiedzy i prawdy25. W wieku 21 lat znalazła się w Getyndze

będąc „pełna oczekiwania tego, co miało się teraz dokonać”26.

2. „MOJE POSZUKIWANIE PRAWDZIWEJ WIARY”

Nasza święta wrocławianka jest w fazie nieustannego poszukiwania prawdy, które z perspektywy czasu nazwie sw oją, je d y n ą modlitwą” do Boga27. Poszuki­ wania te doprowadziły j ą na razie do fenomenologii Husserla.

Co takiego pociągało j ą w tej formie filozofii? Przede wszystkim, nowy, reali­ styczny sposób poznania filozoficznego oddającego prawdę o rzeczywistości. Feno­ menologia przedstawiała siebie jako wiedzę obiektywną, która zmierza do poznania rzeczy samych w sobie bez żadnego pośrednictwa, co sprawia, że dochodzi do rze­ czywistości w jej czystej postaci, do ich esencji, do „czystych fenomenów”, unikając tym samym wstępnych uprzedzeń, subiektywizmów, uprzednio skonstruowanych teorii czy przyjętych autorytetów. Krótko mówiąc, próbowała przywrócić filozofii now ą rygorystyczną metodę i ofiarować w ten sposób gwarancje obiektywności ludzkiemu myśleniu28. Jako taka, była reakcjąna empiryzm (szukający oparcia jedy­ nie w zwykłym doświadczeniu zmysłowym) i wybujały idealizm krytyczny szkoły Kanta, ponieważ nie uzależniła się od metod poszczególnych nauk (narzucających swoje abstrakcyjne teorie), jak tamte, lecz skierowała się na same rzeczy29. Edyta precyzuje to jeszcze ściślej: „Widziano w nich (Logische Untersuchungen) ‘nową scholastykę’, gdyż odwracały uwagę od podmiotu a kierowały ją n a przedmiot. Po­ znanie zdawało się znowu być odbieraniem czerpiącym swe prawa z rzeczy a nie

-24 Krótką notkę biograficzną na jego temat, zob. w: E. S t e i n , H. C o n r a d - M a r t i u s , A. P f ä n d e r , D. v o n H i l d e b r a n d, A. R e i n a c h , M. S c h e i e r, E. H u s s e r l , Fe­

nomenologia (zebrał i tłumaczył J. Machnacz), Kraków 1990, s. 148-149.

25 E. S t e i n, Autobiografia, dz. cyt., 1, 99-102, 112. 26 Tamże, 1, 104-105.

27 Tamże, 1, 202.

28 E. S t e i n , Znaczenie fenomenologii dla światopoglądu, w: E. S t e i n, H. C o n r a d - M a r t i u s..., Fenomenologia, dz. cyt., s. 81-97; w ogóle, warto prześledzić całą tę książkę dla wyrobienia sobie opinii na temat istoty i zadań fenomenologii, tym bardziej, że wypowiadają się w niej najwybitniejsi uczniowie Husserla, nie licząc już samego Husserla; por. E. H u s s e r 1, Idea

fenomenologii. Pięć wykładów, (tł. J. Sidorek), Kraków 1990; J. К г о к o s, Fenomenologia E. Hus­ serla, A. Pfändern, M. Schelera, (Gniezno) 1990 (jest to rozprawa doktorska obroniona na KUL-u;

nie podano w niej ani miejsca ani roku wydania, jedynie wskazano na wydawnictwo: Katolicka Agencja Wydawnicza „MAG”, resztę, tzn. miejsce i rok, podajemy na podstawie bibliografii).

(9)

112 KS. RYSZARD GROŃ

jak w krytycyźmie Kanta - określaniem, które narzuca swe prawa rzeczom. Wszy­ scy młodzi fenomenolodzy byli zdecydowanymi realistami”30.

Edyta jest zafascynowana metodą fenomenologiczną i przekonana, że można nią zbadać wszelką rzeczywistość, która wchodzi w pole naszej świadomości; co ozna­ cza, że materia tej filozofii jest prawie nieograniczona: jakikolwiek motyw, doświad­ czenie, przedmiot. Metoda ta zdaje się nie mieć granic, a pole działania świadomości wydaje się być nieskończone31. To przekonuje naszą młodą poszukiwaczkę prawdy o celnym wyborze filozofii jako właściwej drogi do prawdziwej rzeczywistości.

Pochłonięta bez reszty m etodą fenomenologiczną decyduje się pisać doktorat pod kierunkiem mistrza Husserla. Jako temat pracy wybrała problem „wczucia się” (die Einfühlung). „Husserl nam mówił - relacjonuje w swej Autobiografii - że obiektywnego świata można doświadczyć tylko intersubiektywnie, tzn. jedynie przez mnogość poznających indywiduów, pozostających między sobą we wzajem­ nym porozumieniu. Należałoby więc z góry założyć doświadczenie innych indy­ widuów. Nawiązując do prac Teodora Lippsa, Husserl nazywał to doświadczenie ‘wczuciem się’, ale nie określił na czym ono polega. Była to luka, którą należało wypełnić: chciałam więc zbadać problem wczucia się”32. Temat wyboru właśnie tego problemu nie był podyktowany tylko tą luką w rozważaniach mistrza. Sama kwestia nurtowała j ą już od dłuższego czasu. Zauważyła bowiem, że przedmiotem tylu odkryć intelektualnych może być jedynie człowiek. Jej uwaga kieruje się więc na świat ludzki, którego czuje się aktywnym członkiem. Potrzeba interkomunikacji jak ą posiada byt ludzki, bogactwo, które każdy człowiek nosi w sobie i tajemnica, którą zawiera osoba ludzka, wszystko to są trapiące j ą problemy domagające się pewnego wyjaśnienia. Temat pracy doktorskiej miał im sprostać. W swojej Autobio­ grafii daje tego następujące wytłumaczenie: „Rozpatrywałam akt ‘wczucia się’ jako

pewien szczególny akt poznania33. Od tego zaś poszłam dalej, do sprawy, która mnie osobiście bardzo leżała na sercu i we wszystkich późniejszych pracach zajmowała ciągle na nowo: do zagadnienia struktury osoby ludzkiej. (Było to ...) konieczne do zrozumienia różnicy pomiędzy tym, czego doświadcza duch, a prostym dostrzeże­ niem stanów duchowych. W tych kwestiach wielkie znaczenie przedstawiały dla mnie wykłady i pisma Маха Schelera oraz dzieła Wilhelma Diltheja”34.

30 Autobiografia, dz. cyt., 1,115-116;

31 E. S t e i n, Znaczenie fenomenologii..., dz. cyt., s. 87—89. 32 Dz. cyt., 1,134.

33 „Wczucie się” można zdefiniować jako ludzką zdolność wstawiania się w tę samą sytuację kogoś drugiego, poznania od wewnątrz tego, kogo mamy przed sobą; odgrywa ono wielką rolę w re­ lacjach interpersonalnych, w zainteresowaniu drugim człowiekiem, w wymianie poznawczej; nie zrozumie się inaczej drugiego, ani jego posłania, jeśli nie podziela się tej samej kondycji (por. D . G i e - r u 1 a n к a, Od tłumaczy, słowo wstępne do polskiego wydania E. S t e i n, O zagadnieniu wczucia,

dz. cyt. s. 5-11).

(10)

Edyta Stein wymienia tu głównie Маха Sehelera jako tego, który swoimi ideami wywarł na nią wielki wpływ35. Scheler był również fenomenologiem, jednak działa­ jącym w Monachium, czerpiącym niegdyś swe idee z nauk Husserla. Towarzystwo

Filozoficzne zapraszało go w każdym semestrze na kilka tygodni wykładów do Ge­ tyngi. W 1 913/1914r.,a więc wtedy kiedy studiowała nasza młoda filozofka, Sche­ ler omawiał kwestie, które były tematem jego świeżo wydanej książki: „Zur Phäno­ menologie und Theorie der Sympathiegefuhlung”. „Te zagadnienia - zauważa ona - miały dla mnie wielkie znaczenie, gdyż zaczęłam się właśnie zajmować problemem ‘wczucia się’ (...). Scheler mówił o ważnych dla każdego kwestiach związanych z życiem, czym entuzjazmowali się ludzie młodzi”36, również Edyta. „Dla mnie, jak i dla wielu innych - kontynuuje - było rzecząjasną, że jego wpływ w tamtych latach wykraczał poza ramy filozofii. Nie wiem, w którym roku przeszedł Scheler do Ko­ ścioła Katolickiego, ale zapewne niewiele lat przedtem. W każdym razie, w tym właśnie czasie przepełniały go idee katolickie i umiał dla nich zjednywać zwolenni­ ków całym blaskiem swego ducha i potęgą wymowy. Było to moje pierwsze zetknię­ cie się z nieznanym mi dotąd światem. Nie doprowadziło mnie to jeszcze do wiary, ale otwarło pewien zakres ‘fenomenu’, obok którego nie mogłam przejść jak ślepiec. Nie na darmo wpajano nam stale zasadę, abyśmy do każdej rzeczy podchodzili bez uprzedzeń, odrzucając wszelkie ‘obawy’. Opadały ze mnie więzy racjonalistycznych przesądów, w jakich wzrastałam nie wiedząc o tym, i nagle stanął przede m ną świat wiary. Przecież ludzie, których codziennie spotykałam, na których patrzałam z po­ dziwem, - wiarą tą żyli. A więc musiała ona stanowić wartość godną co najmniej przemyślenia. Chwilowo byłam aż nadto zajęta innymi sprawami i nie zajęłam się systematycznie problemami wiary. Zadowalałam się tylko bezkrytycznym wchła­ nianiem w siebie impulsów płynących z mego otoczenia, które - prawie niepostrze­ żenie - przekształcały mnie wewnętrznie”37.

Ten nieco długi cytat oddaje dobrze atmosferę wewnętrznej przemiany, jaka dokonuje się w Edycie podczas studiów w Getyndze pod wpływem fenomenolo­ gii, a szczególnie М аха Sehe lera, dzięki któremu po raz pierwszy zauważa „feno­ men wiary”, na który się otwiera choć jeszcze nie do końca. N a razie jest zaabsor­ bowana w pisaniu pracy doktorskiej, która przysporzy jej niem ało cierpień duchowych38. Nieoceniona pomoc młodego docenta filozofii A. Reinacha, wierne­ go ucznia (i poniekąd asystenta) Husserla39, pozwoli jej wstępnie sfinalizować pra­ cę, czyniąc przygotowania do egzaminu państwowego z historii (1915 r.).

35 Krótką notkę biograficzną na temat Schelera, zob. w: E. S t e i n , H. C o n r a d - M a r - t i u s..„ Fenomenologia, dz. cyt., s. 143-145.

36 E. Stein, Autobiografia, dz. cyt., 1,124-125. 37 Tamże, 1,126.

38 Tamże, 1,138-142.

39 Krótką notkę biograficzną na jego temat, zob. w:E. S t e i n , H. C o n r a d - M a r t i u s . . . ,

(11)

114 KS. RYSZARD GRON

W ogóle postać Adolfa Reinacha (i jego żony) była dla niej dodatkowym bodź­ cem do zwrócenia uwagi na świat wartości, o którym mówił Sehe 1er. Żył po prostu na co dzień tym, co tamten głosił. Już po pierwszym spotkaniu z nim Edyta zano­ tuje: „Byłam bardzo szczęśliwa i pełna głębokiej wdzięczności. Zdawało mi się, że dotąd jeszcze żaden człowiek nie podszedł do mnie z taką bezinteresownością i do­ brocią serca. Świadczyć miłość bliskim i znanym od lat przyjaciołom, to jeszcze mogłam zrozumieć. Tu jednak zachodziło coś zupełnie innego, jakbym po raz pierw­ szy ujrzała całkiem nowy świat”40.

Tymczasem wybucha I wojna światowa. Uwrażliwiona na wartości duchowe człowieka Edyta ofiaruje swą pomoc w ramach Czerwonego Krzyża, przygotowu­ jąc się do pracy pielęgniarki. W oczekiwaniu na przydział do pracy w szpitalu

wojskowym składa egzamin państwowy z wyróżnieniem. Po egzaminie Czerwony Krzyż daje jej ofertę pracy w szpitalu zakaźnym dla rannych z frontu karpackiego w Hranicach na Morawach, na co przystaje bezzwłocznie przebywając tam od kwietnia do sierpnia 1915 r. Ofiarna praca wyczerpała jej siły. Gdy front się cofnął i rannych było coraz mniej, wróciła do Wrocławia. Teraz finalizuje swój doktorat, który broni we Fryburgu, gdzie osiadł mistrz otrzymując tam katedrę filozoficzną (1916 r.). Wkrótce zostaje jego asystentką.

Jak wspomnieliśmy wyżej, wpływ filozofii E. Husserla i M. Schelera, oraz przy­ kład głębokiego życia wiarą państwa Reinachów pozostawia w naszej młodej Ży­ dówce dręczące pytania o fenomen wiary w Boga. Jest na nią otwarta, czemu daje wyraz przy różnych okazjach. Sama wspomina: „W Getyndze nauczyłam się posza­ nowania dla problemów wiary i czci dla ludzi wierzących. Chodziłam nawet czasem z innymi przyjaciółmi do Kościoła protestanckiego (pomieszanie polityki i religii panujące tam w kazaniach nie mogło mnie, naturalnie, doprowadzić do poznania prawdziwej wiary w Boga i raczej mnie odstręczało), ale drogi do Boga jeszcze nie odnalazłam”41. Wykazuje wielkie oczarowanie kulturąreligijnąijej pozostałościami artystycznymi podczas podróży do Fryburga42. Szczególnie podziałał na nią nastę­ pujący szczegół: „Wstąpiłyśmy (wraz ze swoją przyjaciółką Pauliną Reinach) na kilka minut do katedry i gdyśmy tam pozostawały w nabożnym milczeniu weszła jakaś kobieta obarczona koszykiem i uklękła w jednej z ławek na krótką modlitwę. Było to dla mnie coś zupełnie nowego. Do synagogi i zborów protestanckich, do których chodziłam, szło się tylko na nabożeństwo. Tu ktoś oderwał się od wiru zajęć, aby wstąpić do pustego Kościoła, jakby na jakąś poufną rozmowę. Nigdy tego nie zapomnę”43. Innym razem zanotowała jej przyjaciółka: „Pewnego razu (podczas

40 E. Stein .Autobiografia, dz. cyt., 1,114, 142. 41 Tamże, 1,155.

42 Zob. Tamże, 1,177.

43 Tamże, 1,176; żywo jązabolał ironiczny sposób wyrażania się o sprawach religijnych jej kole­ gi ze studiów H. Lippsa (zob. Tamże, 1,175).

(12)

wyjazdu w góry) znaleźliśmy schronienie w jakiejś zagrodzie wieśniaczej. Fakt, że ojciec rodziny, katolik, rano modlił się razem z całą służbą i wszystkim podawał rękę przed pójściem do sianokosów, wywarł na nas duże wrażenie”44.

W listopadzie 1917 r. ma miejsce zdarzenie, które miało zachwiać dotychczasowa postawę niewiary naszej świętej filozofki. No froncie we Flandrii ginie jej ukochany profesor A. Reinach, który w czasie wojny przeszedł na chrześcijaństwo (protestan­ tyzm) i we wszystkich listach pisał, że będzie filozofował tylko po to, by ludziom wskazywać drogę do wiary45. Wdowa Reinach zaprosiła Edytę do Getyngi, aby upo­ rządkowała naukową spuściznę jej męża. Edyta zgodziła się, choć obawiała się prze­ kroczyć próg jej domu nie wiedząc jak pocieszyć być może załamaną i zrozpaczoną wdowę, którą znała jako szczęśliwą małżonkę u boku szlachetnego człowieka. Jakież było jej zdziwienie, gdy przybywszy widzi jąp ełną spokoju i nadziei, choć w samotno­ ści. Skąd się wzięła ta jej postawa? Szybko pod wpływem rozmowy zrozumiała, że to Chrystus Zmartwychwstały jest tego przyczyną. Wrażenie jakie pozostało po tym prze­ życiu okazało się niezatarte: „Było to dla mnie pierwsze zetknięcie się z krzyżem i z jego boską m ocą jakiej udziela on tym, którzy go niosą - napisze po latach. Po raz pierwszy widziałam naocznie zrodzony ze zbawczego cierpienia Chrystusa-Kościół i jego zwycięstwo nad ościeniem śmierci. Był to moment, w którym moja niewiara się załamała, judaizm zbladł, a Chrystus zajaśniał w tajemnicy krzyża”46.

Wszystko są to przejawy powolnego docierania do niej nowego świata wiary, którego na razie nie potrafi do końca zrozumieć ani mu się poddać. Wszystko dzieje się po raz pierwszy, wszystko j ą zaskakuje. Prawda Boża niejako na nią naciera, ona na razie wzbrania się jąprzyjąć. Jedno jest pewne: Bóg istnieje i dzia­ ła przez ludzi w ich sercach, o czym świadczy fenomen wiary, do którego przybli­ żyła j ą fenomenologia, szczególnie system wartości Маха Schelera, akcentujący elementy chrześcijańskiej moralności i duchowości.

Były to wartości, którymi żyli ludzie, więc świadczyły o istnieniu kogoś, z kim warto było wiązać swoje życie.

Jednak Edyta zwleka z przyjęciem wiary. Nie ma sił sama podjąć decyzji. Zbyt przerasta j ą ogrom tego wszystkiego, co j ą spotyka i zaskakuje. Poczeka jeszcze cztery lata z nawróceniem, do czasu szczególnej łaski pochodzącej od Boga, która jąpopchnie do decydującego kroku opowiedzenia się za C h ry stu sem -P raw d ą jej życia. Aż dotąd szamoce się sama z sobą przeżywając istną walkę duchową w której świat zdaje się jej zawalać47.

44 T e r e s a R e n a t a o d D u c h a Ś w i ę t e g o , dz. cyt., s. 56. 45 Tamże, s. 52.

46 Tamże, s. 54.

47 E. S t e i n, Autobiografia, dz. cyt., 1,197-199; Edyta przechodzi kryzys wewnętrzny związa­ ny szczególnie z jej przyszłością co widać wyraźnie w Autobiografii, kiedy relacjonuje ślub swej siostry Erny z Hansem Bibersteinem.; być może wyraża się tu tęsknota za własnym małżeństwem (por. Tamże, 1,189-190; B. W e i b e 1, E. Stein. W okowach miłości, Warszawa 1997, s. 33).

(13)

116 KS. RYSZARD GROŃ

Brak samodzielnych perspektyw pracy naukowej u boku Husserla zmusza j ą do opuszczenia mistrza (1918 r.), tym bardziej, że od pewnego czasu sam mistrz od­ dala się od swojego realizmu poznawczego, skłaniając się bardziej ku idealizmo­ wi, którego uczniowie nie mogli zaakceptować48. Powoli, coraz wyraźniej, zauwa­ ża n iew ystarczaln o ść m etody fen om enologicznej, je ś li chodzi o podanie niepodważalnych odpowiedzi na pytania o rzeczy ostateczne, o Boga i związane z nimi pytanie o sens i prawdę życia. Sama prawda, jak się przekonuje, leży poza filozofią i jest ostatecznie kwestią wiary (łaski) związanej z Bogiem działającym w sercach ludzkich i domagającej się całkowitego zaangażowania. Właśnie przy­ kład wdowy Reinach jest niezaprzeczalnym dowodem prawdziwości religii jako swoistej prawdy życia, której centrum stanowi Bóg i Jego łaska.

Niewystarczalność metody fenomenologicznej jednak nie dyskwalifikuje sa­ mej metody, bowiem może ona podprowadzić do Boga, tak jak podprowadziła naszą świętą. Z tej perspektywy można j ą uznać za swoistą drogę do prawdy. Pierw­ szym ważnym momentem było wyzbycie się wszelkich uprzedzeń wobec fenome­ nów jaw iących się naszej świadomości. Takim fenomenem jest również wiara i jej przejawy w życiu wielu ludzi. M.in. ten fenomen kazał Edycie skoncentrować się na osobie jako podmiocie j ą przeżywającym. Poprzez wejście w strukturę osoby ludzkiej chciała dojść do źródła wiary w człowieku i natrafiła na przeszkodę prze­ kraczającą możliwości poznawcze człowieka, wskazując tym samym na element łaski. Zauważa, że poszukiwanie prawdy nie jest tylko domeną rozumu ale całej osoby ludzkiej, a najlepszym rozwiązaniem naszych usiłowań jest rzucić się z pełną czci miłością do stóp absolutnego i kochającego nas „Ty” i czekać w modlitewnej prośbie, aż nam odsłoni i objawi swoje oblicze. Teraz okazuje się, że to nie my spo­ tykamy Boga, lecz że jesteśmy przez Niego spotkani, co powinno w nas zrodzić postawę pokornej miłości i oddania49. Nasza święta z Wrocławia jest jeszcze w fazie wewnętrznej walki oczekując tej specjalnej łaski spotkania z Bogiem-Prawdą.

Filozofia w wydaniu fenomenologicznym oferuje więc metodę i to bardzo do­ brą w poszukiwaniu prawdy, w podprowadzaniu do niej, ale raz wprowadziwszy j ą w życie, nie daje nic więcej. Więc jako nauka nie potrafi ostatecznie usatysfakcjo­ nować wszystkich wymogów ideałów życia. Stanowi pewien punkt dojścia i mo­ ment wyjścia dla nowego świata wiary, który jest darem łaski Bożej. Sam Husserl, widząc tę rolę fenomenologii w podprowadzaniu do wiary swoich uczniów - bo oprócz Edyty czekającej na swój „dotyk łaski”, wcześniej podobną drogę do wiary przeszli A. Reinach, M. Sehe 1er, D. von Hildebrand, a równocześnie z niąH .

Con-48 Tamże, 1, 116.

49 Por. E. G a r c i a R o j o , Edith Stein. Existencia y pensamiento, dz. cyt., s. 108-118; W. S ł o m к a, Religijne doświadczenie A z W naszej drogi do Boga, w: Bóg i człowiek w doświad­

czeniu religijnym (red. W. Słomka), Homo meditans IV, Lublin 1986, s. 113-143; s. 132-136 specjal­

(14)

rafd-M artius - nazwie j ą „drogą do wiary” i w tej perspektywie powie, że: „życie człowieka nie jest niczym innym jak drogą do Boga”50. Sama Edyta z perspektywy czasu (przebywając już w kolońskim Karmelu, w 1938 r.) doceni tę istotną rolę fenomenologii w dziele poszukiwania sensu i prawdy życia, wyznając dwa miesią­ ce przed śmiercią mistrza Husserla, jednego z nielicznych fenomenologów, który się nie nawrócili na chrześcijaństwo, co nie przeszkadzało sympatyzować z nim pod koniec swego życia: „Byłam zawsze daleka od mniemania, aby Miłosierdzie Boże mogło być związane granicami widzialnego Kościoła. Bóg jest Prawdą, a kto szuka Prawdy szuka Boga, choćby o tym nie wiedział”51. Jakież wielkie to pocie­ szenie dla tych, którzy - mimo iż nie zetknęli się z chrześcijaństwem - zmagają się w poszukiwaniu prawdy. Czyż nie jest Edyta w tym przypadku głosem wyprzedza­ jącym deklarację Soboru Watykańskiego II o objęciu Bożym zbawieniem ludzi

poszukujących prawdy?52. Nasza święta Wrocławianka miała szczęście odnaleźć tę prawdę w Chrystusie.

3. „TO JEST PRAWDA”

Walka duchowa, na tle dziejących się wokół wydarzeń związanych z fenomenem wiary, jest symptomem zbliżającej się Jaski spotkania”, jak to z perspektywy lat za­

uważy Edyta w swojej „ Wiedzy krzyża”53. Na razie brak odczuwania tej łaski, a z nim

i pewności wiary, powodująjej wewnętrzne cierpienia. Jednak nasza młoda filozofka nie czeka z założonymi rękami. Całymi dniami, oprócz prywatnych lekcji ze wstępu do filozofii i etyki, które daje, studiuje dzieła filozoficzne (m. in. Kierkegaarda, które wca­ le jej nie zadowalają) i teologiczne, czyta Nowy Testament oraz Ćwiczenia duchowe

św. Ignacego Loyoli. Odnośnie do tych ostatnich miała zauważyć, ze nie można ich jedynie czytać, lecz należy je wprowadzać w czyn. „Rozpoczęła więc - wspomina zaprzyjaźniony jezuicki filozof, Eryk Przywara - przy pomocy tej książeczki rekolek­ cje i skończyła je po trzydziestu dniach z postanowieniem nawrócenia”54.

50 A. J a e g e r s c h m i d , Gespräche mit E. Husserl (1931-1936), w: W. H e r b s t r i t h,

Edith Stein - Wege zur inneren Stille, Auschaffenburg 1987, s. 219.

51 List 104, w: E. S t e i n, Światłość w ciemności, dz. cyt., 1,160; por. tenże, Wiedza Krzyża, Kraków 1994, s. 181, 183-184; musimy nadmienić, że Edyta Stein zmodyfikuje i ubogaci swoje nauczanie fenomenologii o metafizykę tomistyczną, tworząc to, co dziś się nazywa „fenomenologią teocentryczną” (zob. E. G a r c i a R o j o, dz. cyt., s. 77-79, 109-112; J. I. Adamska, Wstęp do: E. S t e i n, Światłość w ciemności, dz. cyt., s. 17-21).

52 Lumen Gentium (Konstytucja Dogmatyczna o Kościele) nr 16; po r. homilię papieża Jana Paw­ ła II związaną z jej beatyfikacją w Kolonii 1 maja 1987 r. (LOsservatore Romano 7(1987) s. 22); żywym przykładem tego stwierdzenia może być przypadek Simon Weil (zob. Przedmowa do S. W e i 1,

Wybór pism, przekład Cz. Miłosz, Warszawa 1991, s. 23-26).

53 Dz. cyt., s. 196 (Jest to jej ostatnie dzieło spisane na polecenie przełożonych z okazji 400-lecia urodzin św. Jana od Krzyża; miało służyć jako komentarz do lepszego zrozumienia pism mistyka).

(15)

118 KS. RYSZARD GROŃ

Moment decydującego nawrócenia i dotyk łaski Bożej nastąpi latem 1921 r. Od czasów studiów getyńskich łączyła Edytę przyjaźń z jed n ą z pierwszych fenome­ nologów, których poznała, z uczennicąHusserla, Hedwig Conrad-M artius55, a póź­ niej z jej mężem. Często spędzała kilka wakacyjnych dni w ich posiadłości Bad Bergzabern, gdzie jej przyjaciele mieli duży sad. Rano w nim pracowali dla odprę­ żenia psychicznego, zbierając owoce, a wieczorem prowadzili długie dyskusje fi­ lozoficzne. Zdarzyło się, że pewnego dnia w czasie wakacyjnych odwiedzin Edy­ ty, oboje małżonkowie mieli coś do załatwienia poza domem. Przed wyjazdem przyjaciółka zaprowadziła Edytę do domowej biblioteczki proponując, by wybrała sobie jakąś książkę do czytania podczas ich nieobecności. Nasza Wrocławianka sama tak relacjonuje to zdarzenie swojej mistrzyni w Karmelu kolońskim: „Się­ gnęłam na chybił trafił i wyciągnęłam grubą książkę. Nosiła tytuł: Życie św. Teresy z Awila napisane przez nią samą. Zaczęłam czytać. Zostałam zaraz pochłonięta

lekturą i nie przerwałam, dopóki nie doszłam do końca. Gdy zamknęłam książkę powiedziałam sobie: »to jest prawda«”56. W autobiografii świętej reformatorki Kar­ melu Bóg przyszedł z m ocą swej łaski dotykając najgłębszych pokładów jej ducha, stając się żyw ą osobową Prawdą jej życia.

To samo zdarzenie z Bad Bergzabern wspomina nieobecna wtedy jej przyja­ ciółka: „Kiedy Edyta przebywała U nas po raz ostatni, obydwie znajdowałyśmy się w kryzysie religijnym. Szłyśmy jakby po wąskiej krawędzi tuż obok siebie, każda w każdej chwili oczekując Bożego wezwania. Wezwanie to przyszło, ale poprowadziło nas w różnych pod względem wyznaniowym kierunkach57. Były to decyzje, które dla oczu ludzkich spinały nierozłącznie ostateczną wolność czło­ wieka (...) z wezwaniem Boga, któremu powinien być posłuszny. Nie było wykrę­ tu. I jak to bywa u początkujących, gdy ich pochwyci łaska, w naszym osobistym obcowaniu zaczęła się uwidaczniać cicha wzajemna agresywność wyrażana krót­ kimi zdaniami czy słowami. W takim kontekście padło: »secretum meum mihi« (mój sekret (jest dla) mnie). Stanowiło ono trochę ostry gest obronny przede mną”58. „Secretum meum mihi”, chodzi oczywiście o tajemnicę spotkania z B ogiem - Prawdąjej życia, pod wpływem lektury mistyczki hiszpańskiej XVI w. Co takiego uderzyło naszą filozofkę w Teresie z Awila, kobiecie prostej i bez wykształcenia? Cóż mogła zaoferować jej ta prosta zakonnica karmelitańska, że tak radykalnie postanowiła zmienić swe życie, wiążąc je z osobą Jezusa Chrystusa?

N a pewno zauważyła paralelizm między swoją drogą, a jej. Obydwie chciały żyć w pełni, dojść do maksimum swych aspiracji ofiarując się prawdzie, która by mogła

55 Krótką notę biograficzną na jej temat zob. w : E . S t e i n , H. C o n r a d - M a r t i u s...,

Fenomenologia, dz. cyt., s. 142-143.

56 Teresa Renata od Ducha Świętego, dz. cyt., s. 61.

57 H. Conrad-Martius przeszła na wyznanie ewangelickie niedługo po nawróceniu Edyty Stein. 58 Cytat za J. I. A d a m s к a, Błogosławiona Edyta Stein, dz. cyt., s. 52.

(16)

je zrealizować. Przecież na tym polega sens życia. Po wielu latach walk i burz ducho­ wych reformatorka Karmelu osiąga wreszcie cel swoich pragnień spotykając Chry­ stusa i oddając Mu się całkowicie. Nasza uczona filozof kroczyła podobną drogą, niemalże tą sama. Po wielu latach zmagań wreszcie spotyka Chrystusa, Prawdę inną od tej intelektualnej wiedzy, którą oferuje filozofia, Prawdę osobową, która może wypełnić sens jej egzystencji, mogąc się jej napraw dę ofiarować. Życie św. Teresy jest tego potwierdzeniem. Żywe świadectwo, prawda doświadczona przez Teresę - jakkolwiek zapisana - przemawia bardziej niż argumenty filozoficzne.

Ponadto nasza młoda filozofka zauważa, że u Teresy prawda jest nie tyle poszuki­ wana ile akceptowana. Pozwolić się jej ogarnąć równało się nawróceniu. Nie jest poznaniem prawdy to, co prowadzi do decyzji, ale drugi moment polegający na uzna­ niu prawdy, zaakceptowaniu jej jako części integralnej własnej egzystencji. Chodzi 0 zostawienie wolnej przestrzeni Bogu, aby mógł działać i orientować drogę życia59. Wielkim odkryciem na pewno musiały być słowa karmelitanki: „Większą wartość ma trochę nauki o pokorze i jej akt niż cała wiedza świata”60. Nie tylko rozum, rów­ nież serce Edyty znajduje w świętej hiszpańskiej drogę do naśladowania. Osoba w całej swej integralności jest tą, która odkrywa cel i sens życia. Tak więc w lekturze tere- zjańskiej nasza święta „spotkała prawdę absolutną, która satysfakcjonowała jedno­ cześnie ducha i serce”61. Teresa od Jezusa pozwoliła zrozumieć Edycie to, co teorie filozoficzne nie mogły ofiarować: doświadczenie, świadectwo Prawdy żywej i oso­ bowej, której w rezultacie można się ofiarować i poświęcić.

Radykalna przemiana wewnętrzna jaka dokonała się w Edycie nie pozwala jej dłużej czekać. Łaska, która w jednej chwili zmieniła w niej wszystko, domaga się realizacji, życia. Nazajutrz, po pamiętnej nocy nawrócenia, udała się do miasteczka 1 zakupiła dwie książki: Katechizm Kościoła Katolickiego i Mszał Rzymski. Studio­ wała je tak długo aż przyswoiła sobie ich treść. Wtedy przestąpiła po raz pierwszy próg świątyni katolickiej, Kościoła w Bad Bergzabern, by wziąć udział we Mszy św. „Nic nie było mi obce - opowiadała później siostrze mistrzyni nowicjatu w Karmelu kolońskim - Dzięki poprzedniemu studium rozumiałam nawet najdrobniejsze cere­ monie. Dostojny, starszy kapłan podszedł do ołtarza i odprawił świętą Ofiarę z wiel­ kim namaszczeniem. Po Mszy św. czekałam aż kapłan odmówi dziękczynienie. Po­ tem poszłam za nim i poprosiłam go prosto o chrzest. Spojrzał na mnie ze zdziwieniem i odparł, że przyjęcie do Kościoła musi być poprzedzone pewnym przygotowaniem. »Jak długo pobiera pani naukę i kto jej pani udziela?« Na to mogłam tylko odpowie­ dzieć: »Proszę, niech mnie ksiądz egzaminuje«”62. Wywiązała się rozmowa, w której

59 Po r. E. S t e i n, Wiedza krzyża, dz. cyt., s. 176-184. 60 Życie, 15,8.

61 H. G r a e f, La philosophie et la croix., dz. cyt., s. 49; por. E. G a r c i a R o j o , Edith Stein,

dz. cyt., s. 65-69.

(17)

120 KS. RYSZARD GROŃ

poruszono całą naukę Kościoła katolickiego. Edyta nie pozostawiła żadnego pyta­ nia bez odpowiedzi. Proboszcz, pełen podziwu dla łaski Bożej, której działanie w sercu Edyty widać było wyraźnie, nie mógł odmówić jej chrztu św.63, który usta­ lono za niecałe pół roku, na dzień 1 stycznia 1922 r.

W pierwszych godzinach nowego roku spełnił się dla niej cud Chrztu św., po którym nastąpiło przyjęcie po raz pierwszy Komunii św., a miesiąc później Bierzmo­ wania. Tak oto, Edyta stała się pełnoprawnym członkiem, córką Kościoła. Z wdzięcz­ ności dla reformatorki karmelitańskiej obrała sobie imię chrzcielne „Teresa”, a po chrzestnej (została nią, świeżo nawrócona, Hedwig Conrad-Martius), Jadwiga.

Najtrudniejszy był jednak teraz dla niej moment poinformowania swojej rodzi­ ny o nawróceniu i o przejściu do Kościoła Katolickiego. Najbardziej obawiała się spotkania z matką. Już wcześniej przez rodzeństwo próbowała j ą do tego przygo­ tować. Nie wybrała drogi pisemnego zawiadomienia, lecz pojechała sama do Wro­ cławia. Uklęknąwszy przed rodzicielką wyszeptała, że jest katoliczką. „A ta kobie­ ta - jak informuje nas siostra Teresa Renata mistrzyni przyjm ująca Edytę do nowicjatu - która z biblijnym bohaterstwem kierowała swym ciężkim losem i wy- dźwignęła się z siedmiorgiem dzieci na wysoki poziom życia, uczuła, że siły j ą opuszczają. Płakała. Tego się Edyta nie spodziewała. Nigdy nie widziała swej mat­ ki we łzach. Nastawiła się na wyrzuty i łajania. Liczyła się nawet z możliwością wydziedziczenia, bo zna jej święty gniew. Tymczasem ta twarda kobieta płakała. Edycie też płynęły łzy. Te dwie wielkie dusze, które wiedziały, że są ze sobą jak najgłębiej związane, uświadomiły sobie w tym momencie, że ich drogi rozeszły się nieubłagalnie i nieodwołalnie. Jedynie moc ich wiary dopomogła im, by każda na swój sposób złożyła Bogu na ołtarzu swego serca ofiarę, jakiej domagały się od nich nieodmienne wyroki Najwyższego”64.

Beniaminka próbowała wytłumaczyć matce, że jej konwersja nie oznacza apo- stazji, wyrzeczenia się wiary, lecz jej rozwinięcie i dopełnienie w Jezusie Chrystu­ sie. N a próżno starała się wskazać matce wszystko, co wspólne w ich wierze. Jed­ nak, jedno najbardziej zastanawiało rodzicielkę, Edyta miała głębokie przekonanie do tego, co mówiła i widać było, że Prawdą, którą głosiła, głęboko żyła. Tak rela­ cjonuje tę uwagę jedna ze znajomych rodziny Stein, katoliczka: „Przemiana jaka dokonała się w Edycie, a która promieniowała nadnaturalną siłą z całej jej istoty, rozbroiła panią Stein. Jako niewiasta bogobojna wyczuwała, bardziej niż pojmo­ wała, świętość emanującą z córki i mimo iż serce pękało jej z bólu, wyraźnie wi­ działa sw ą niemoc nie pozwalającą sprzeciwiać się tajemnicy łaski. My wszyscy widzieliśmy przecież na pierwszy rzut oka, że Edyta stała się kimś innym, mimo że taka jak przedtem darzyła swych bliskich wielką m iłością i dokładała wszelkich

63 Tamże.

(18)

starań, aby nie dopuścić do żadnych zmian w stosunkach rodzinnych”65. Zresztą sama matka była zdumiona tą postawą swej córki, wyznając pewnej zaufanej osobie: „Ta­ kiej modlitwy jak u Edyty jeszcze nie widziałam. Co najdziwniejsze, ona potrafiła ze swej książki66 modlić się razem z innymi i znajdować tam wszystko”67.

Swoją postawą i m odlitwą nasza święta staję się przykładem życia ideą ekume­ nizmu w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Myśleniem ekumenicznym znacznie wyprzedziła swoją epokę, mogąc znów tu służyć za prekursorkę Soboru Watykań­ skiego II68. Zawsze towarzyszy matce do synagogi, mimo że sama codziennie uczest­ niczy we Mszy św. Boleje nad tym, że rodzicielka nie potrafi odnaleźć w Chrystu­ sie prawdziwego Boga, jednak to ją n ie zraża; do końca jej dni69 modli się o łaskę zbawienia dla niej, mając na względzie je j „ dziecięce zawierzenie Bogu i ofiarne życie”70. Bardzo wymowna pod tym względem jest tu jej rozmowa z m atką przed

wstąpieniem do klasztoru, dziesięć lat później; podaje ją E d y ta w swojej Autobio­ grafii: „Ostatnim dniem mojego pobytu był 12 października, moje urodziny a za­

razem uroczystość żydowska - zakończenie święta Kuczek. M oja matka udała się na nabożeństwo do synagogi. Poszłam z n ią bo dzień ten chciałyśmy przeżyć naj­ bliżej siebie. Ulubiony nauczyciel Eryki i wybitny uczony miał kazanie. W drodze do tramwaju nie mówiłyśmy wiele (...). Matka postanowiła wrócić do domu pie­ szo. Mniej więcej trzy kwadranse drogi mając 84 lata. Ale musiałam się zgodzić, bo wiedziałam dobrze, że chętnie porozmawiałaby jeszcze ze m ną bez świadków. ‘Czy kazanie nie było piękne?’ - ‘Tak’. - ‘Można więc być pobożnym żydem także w judaizm ie?’ - ‘Naturalnie, jeśli nie poznało się czegoś innego’ - Powróci­ ło do mnie rykoszetem rozpaczliwe: ‘Dlaczego ty Go poznałaś? Nie chcę mówić nic złego przeciwko Niemu. Mógł być nawet dobrym człowiekiem. Ale dlaczego czynił się Bogiem?”71

Można być pobożnym i zbawionym przez Chrystusa w innej wierze, jeśli się nie poznało czegoś (kogoś) innego niż Chrystus. Oczywiście, chodzi tu o poznanie w sensie uznania czegoś za najwyższą wartość (prawdę), która nadaje sens życiu wzywając do zaangażowania się i ofiary. Czyż nie jest to wyraźne wyprzedzenie głosu Vaticanum II? Dla Edyty Chrystus (i Jego człowieczeństwo) stał się Prawdą prowadzącą do Boga72, nawet dla tych, którzy Go nie poznali, a żyjązgodnie z ide­ ami świętości swojej religii. Jakże wymowny jest tu przykład jej matki, której

65 Tamże, s. 63.

66 Chodzi o brewiarz (Liturgię Godzin), który odmawiała od momentu przyjęcia Chrztu św. 67 T e r e s a R e n a t a o d D u c h a Ś w i ę t e g o , dz. cyt., s. 63.

68 Po r. Lumen Gentium (KDK) 16, Unitatis Redintegratio (DE), Nostra Aetate 2; J a n P a -

w e ł II, Redemptoris Mis sio 55.

69 Matka Edyty zmarła w 1936 r. na raka w wieku 87 lat. 70 E. S t e i n, Autobiografia, dz. cyt., 252-255.

71 Dz. cyt., 1,231; T e r e s a R e n a t a o d D u c h a Ś w i ę t e g o, dz. cyt., s. 115-116. 72 Tamże, 1,275.

(19)

122 KS. RYSZARD GRON

śmierć przeżyje z nadzieją ogarnięcia jej Bożym miłosierdziem, mając na wzglę­ dzie to co łączy judaizm z chrześcijaństwem: dziecięcą wiarę i zaufanie Bogu Izra­ ela oraz ofiarne życie73. W relacjach z m atką Edyta potrafiła wyeksponować Jezu­ sa Chrystusa jako jedyną Prawdę, w której znajduje wypełnienie judaizm, ucząc zarazem swoją postawą prawdziwego dialogu ekumenicznego.

Najskuteczniejszym sposobem głoszenia tej Prawdy było świadectwo jej życia, co wykazała późniejszą świętością, gorliwością, zaangażowaniem w życiu publicz­ nym na rzecz Kościoła i ludzi, a szczególnie ofiarą m ęczeńską z własnego życia, do której to ofiary dojrzewała po wstąpieniu do Karmelu74. Tak to przedstawia się droga Edyty Stein do prawdziwej wiary. „Gdy do rąk wpadł mi ‘Żyw ot’ naszej świętej matki Teresy, położył kres memu długiemu szukaniu prawdziwej wiary”75, zanotowała w dodatku do kroniki Karmelu Kolońskiego spisanym na prośbę jej przełożonych, opisując w nim swoją drogę do Karmelu.

73 „Ufność moją opieram tylko na tym, że w ciągu swego długiego życia dziecięco zawierzyła Bogu i że to było życie ofiarne (...), Spem suam Deo committere” {Tamże, 1,252).

74 Od początku swego nawrócenia trapiła jązawsze tylko myśl wstąpienia do zakonu karmelitań- skiego, odradzana jednak przez jej kolejnych kierowników duchowych (prałata Schwinda, a po jego śmierci, Opata Walzera), do czasu zamknięcia jej wszelkich dróg publicznej działalności przez reżim hitlerowski; sama Edyta w związku z tym napisze: „Gdyby obecne czasy nie były tak smutne (z po­ wodu prześladowania Żydów), ja osobiście musiałabym być tylko wdzięczna (moim wrogom), że otworzyli mi wreszcie drogę” {Autobiografia, dz. cyt. 1, 217).

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ten, kto go przyjmuje, zostaje w łą­ czony lub stowarzyszony w mniej lub więcej ścisłym stopniu z Zakonem Karm elu, pośw ięconym służbie M atki Najświętszej

Although mixtures with a high soluble silica content (e.g. 1.5 mol/kg fly ash in this study) showed a refined microstructure, high compressive strength and low permeability at

Przedsiębiorca o przedindustrialnej mentalności kredytowej (rzemieślnik) traktuje zadłużanie się jako coś niemoralnego, stąd będzie w swoich decyzjach alokacyj- nych

(Nieprzypadkowo nawi ą zuj ę tu do tego, co Michel Foucault nazwa ł „politycznym mo- delem polemiki": „Polemika definiuje przy- mierza, rekrutuje zwolenników, jednoczy

389 k.p.k., statuującym możliwość odczytania na rozprawie protokołów wyjaśnień złożonych poprzednio w charakterze oskarżonego w przedmiotowej lub też innej sprawie w

Pomnażanie pędów przez klony turzycy piaskowej doprowadza do utworzenia się w ciągu kilku lat dużych i zwartych płatów (jest to możliwe Ryc. Pęcherzyki turzycy

temperatuurverhoging van het gas zorgt. Deze temperatuurverhoging is niet gewenst en zal voor de gassen methaan en ethaan minder zijn dan voor argon en

o nazwie państwa (Republika Litewska) i godle (Pogoń); przywrócono Konstytu- cję z 12 maja 1938 roku, zawieszając niektóre artykuły. Dokonano też wyboru przewodniczącego