• Nie Znaleziono Wyników

Jeszcze w sprawie polskiego naroku : uwagi polemiczne

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Jeszcze w sprawie polskiego naroku : uwagi polemiczne"

Copied!
13
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

W O J C IE C H H E J N O S Z

Jeszcze w sprawie polskiego naroku

Uwagi polemiczne

I

Narok polski sitał się ostatnio przedm iotem bardzo ożywionej i — ogólnie rzecz biorąc — owocnej dyskusji. D o znanych już bow iem toadań K azim ierza T y m i e - n i e c k i ë g o 1, W ład ysła w a P a ł u c W e g o ' 2 i okazyjnych w ypow iedzi piszą­ cego te u w a g i3 przyibył ostaitnio artykuł Karoia B u c z k a pt. : „Zagadnienie naroku ■polskiego” , opublikowany przed niedaw nym czasem na tych ła m a c h 4.

W artykule tym , napisanym z w łaściw ym autorowi ferw orem , zostały najpierw rozpatrzone ponow nie (częściowo) uwaga Tym ienieckiego, jednakże przeważnie zajął się w nich autor oceną rezultatów ostatniej pracy Pałuckiego. Ponieważ ocena g łów ­ nych tez obu wspom nianych autorów {t£j. Tym ienieckiego ά Pałuckiego) została zam k­ nięta w lapidarnej wypow iedzi autora : „absurd” 5 — w ięc z tym w iększym zainte­ resow aniem śledzim y dalszy ciąg jego w yw odów , m ając chyba pełn e praw o oczeki­ w ać jeżeli już nie rew elacji, to przynajm niej jakiegoś takiego ujęcia problem u pol­ skiego naroku, b y stanow iło ono znaczniejszy krok naprzód w dotychczasowych ba­ daniach.

Aiby zaraz na w stępie dać próbkę metody, jaką zastosował autor w om awianej rozprawce,, pozw olim y ta soibie zacytow ać jedną z jego wstępnych w ypow iedzi: „Do dzisiaj nie maimy and jednej rozprawy, której autor s/tarałby się rozgryźć problem naroku w oparciu o obiektyw ną i wszechstronną w m iarę możności analizę w zm ianek źródłow ych i nie interpretował ich po linii z góry powziętej i w pierw szym rzędzie na filologicznych argumentach osnutej teorii. W szystkie zaś te teorie konstruowano przy pom ocy jednostronnej i siłą irzeczy tendencyjnej, b o dostosowanej w całości do którejś z nich w ykładni w zm ianek źródłow ych” (s. 665). Jak rozumieć tę w y p o ­ w iedź? Co ibu oznacza term in „abieiktyiwny” i „tendencyjny” ? B ez względu jednak n a toi, jaką odpowiedź dam y na powyższe pytania, trzeba, tu z naciskiem stwierdzić niesłuszność takiej oiceny choćby w odniesieniu o d ostatniej pracy Pałuckiego, który

1 K . T y m i e n i e c k i , N arocznicy w gospodarstw ie feudalnym , Poznań 1955. 2 W ł. P a ł u с к i, Narok w u stroju Polski w czesnośred n iow iecznej, „K w artalnik H istoryczny” t. L X I V , 19-57, n r 2, s. 85— 113; tenże, Narok. Studium z d ziejów słu żby

lącznikow o^inform acyjnej w Polsce w czesn ośred niow iecznej, W rocław 1958.

3 W . H e j n o s z, rec. z pracy K . Tymienieckiego W „Rocznikach D ziejów Spo­ łecznych i Gospodarczych” t. X I X , 1958, s. 407 n .; oraz rec. z pracy W ł. Pałuckiego w „Kwaintainiku H istorycznym ” ł. L X V I , 1959, n r 4, s. 1263 n. Por. też dalej przypis 20.

4 K . B u c z e k , Zagadnienie naroku polskiego, „Przegląd H istoryczny” t. L , 1959, nr 4, s. 665— 697.

5 Tam że, s. 678, 694.

P R Z E G L Ą D H IS T O R Y C Z N Y T o m L I I —■ z e s z y t 2

(3)

N A R O K

3 2 7 oparł sw e badania na m ożliw ie w szechstronnym m ateriale, a filologiczne argum enty uwzględnił n a sam ym końcu swego badania, traktując je raczej jako· elem enty uzu­ pełniające. Jeżeli zaś przez tendencyjność m am y rozum ieć dążność badacza nauko­ wego do w ykazania słuszności swego poglądu, to w takim razie trzeba stwierdzić najpierw , że chyba nie m a prac badawczych, którym by nie m ożn a b yło uczynić tego zairzutu, a ponadto że wśród tego rodzaju „grzeszników ” chyba właśnie autorowi (tj. K . Buczkowi) przypadłoby jedno z pierw szych m iejsc, n a co dowody znajdu­ jem y także i w om aw ianym tu artykule.

W dalszych uwagach analitycznych zajął się autor n ajp ierw dokum entam i trzeb­ nickim i H enryka Brodatego, kw estionując pogląd Romana G r o d e c k i e g o przyj­ m ującego, że w spom niana w tych dokum entach w ieś W ęgrzynow o została przez na- roczników w d a w n iejszym czasie opuszczona; kwestionuje rówtnież pogląd Pałuckie­ go, że podlegali oni (tj. narocznicy) „princepsow i” (seniorowi). Autor bow iem p rzy j­ m uje, że narocznicy ci, jako „niew olni słudzy” (s. 669) siedzieli niegdyś na ziemi książęcej, ale już daw no (koło połow y X I I w .) zw iązek sw ó j' z narokiem zerw ali. Jest to pogląd równie hipotetyczny, ja k i przeciw stawione mu poprzednie, chociaż przez pow iązanie go z ogólniejszym zjaw isk iem likw idacji innych grup ludności słu ­ żebnej zyskuje n a prawdopodobieństw ie (s. 671). Podając dalej w w ątpliw ość pogląd Pałuckiego, jakoby narocznicy z ujazdu trzebnickiego mieili składać znacznie m n iej­ sze daniny od reszty ludności służebnej, twierdzi dalej autor, że „naroczników po­ traktowano tu... nieom al narów ni z książęcymi rodnikaimi-gościami (hospites), którzy rekrutowali się często, a może n aw et z reguły, spośród dziesiętników” (s. 672). Oczy­ w iście trudno pogodzić się z tym odosobnionym poglądem autoira, że hospites to na ogół „niew olni rolnicy książęcy” , gdyż w całej niem al dotychczasowej literaturze uważano tę grupę niejako za czołów kę swobodnej ludności rolniczej °.

Osobnego też uzasadnienia w ym agałaby dalsza w ypow iedź autora, że „goście” rekrutowali się (z reguły) spośród dziesiętników 7, ale jeżeli tak było, to w takim ra­ zie zyskujem y tu silny argum ent za tym , iż dziesiętnicy n ie byli w cale tą najniższą praw no-społecznie kategorią ludności, za jaką ich autor uw aża 8. Sprawa ta jest tym donioślejsza, że ten pogląd autora stanowi dla niego, głów ną podstaw ę, na której opie­ ra on również ocenę prawmo-społecznego stanow iska naroczników , istotnie w ystępu­ jących obok dziesiętników i w ykazujących pod w zględem swoich stosunków życio­ wych dużo podobieństw a z sytuacją tych ostatnich.

W tej sprawie czytam y dalej -taiką w ypow iedź autora; „N aroczników um ieścić m ożna o jeden szczebel w yżej [scil. od dziesięthików — W H ] ale do ludności służeb­ nej było im dość daleko...” . I przeciw staw iając się w tym względzie poglądow i J. C z u b к a, W ł. P a ł u с k i e g o i W . H e j n o· s z a, którzy uznali naroczników za kategorię ludności służebnej (iministeriaiów), tak dalej po w ia d a i „żadna ze znanych nam w zm ianek o namczniikach n ie określa ich m ianem ministerielles i w nosząc z po­ danych w dokum encie z r. 1204 i om ówionych ju ż w yżej inform acji, m iano to abso­ lutnie im nie przysługiw ało. Zaliczali się zatem n a rów ni z książęcymi niew olnym i 6 Zob. ostatnio W ł. W o l f a r t h , A scriptićii w Polsce, W ro cła w — K rak ów 1959, s. 132 n., 170 n.

7 Przytoczone bow iem przez autora w jego pracy W sprawie interpretacji doku­

m entu trzebnickiego z r. 1204, „Przegląd H istoryczny” t. X L V I I I , 1957, nr 1, s. 44, nie są wystarczające.

8 W związku z tą sprawą pozostają uwagi, jakie autor zam ieścił na s. 672, przyp. 34, w których pozw olił soibie nazw ać m o ją recenzję z pracy D. P o p p e („Roczniki D ziejów Społecznych, i Gospodarczych” t. IX , 1959, s. 348 n.) „niapanoau- m ieniem ” , uw ażając ją za „surow ą krytykę” napisaną „w yłącznie w edług w łasnych pojęć o pew nych zagadnieniach ustrojowych Polski w czesnofeudalnej” . A czy m ożna inaczej pisać, jak w edług w łasnych pojęć?

(4)

gościam i, tjj. eksdaiesiętniteairnd, do zw ykłej czeladzi, 'tworzącej najniższą warstw ę ludzi książęcych” (s. 673). Punktem w yjścia do tych uwag jesit d la Buczka wstępne zdanie dokum entu trzebnickiego z r. 1204, w którym czytam y: hos m inisteriales et

fam ulos et eorum successores ad servicium deodicatis virginibus... contulim us (s. 672). Zdanie to odnosi się do w szystkich kategorii w ym ienionej w ty m dokum encie lud­ ności, oddanej przez H enryka Brodatego cysterskom trzebnickim, a w ięc i do narocz- ników. Chodzi w ięc teraz o to, które z tych dwu określeń: ministeriales i famuli —. n ależy odnieść do tej grupy ludności. Jeżeli n ajpierw zw ażym y, że term inem famuli źródła nasze określają z reguły czeladź, tj. ludzi, zatrudnionych bezpośrednio przy osobie czy gospodarce pana (księcia) i jeżeli dalej w eźm iem y pod uwagę to, co nam źródła w yraźnie podają o stosunkach życiowych naroczników (posiadanie odrębnych gospodarstw, pozostawanie w zależności służbowej od odległych grodów), to chyba nie będziem y m ogli m ieć dalszych wątpliw ości odnośnie do tego, które z tych okre­ śleń zastosować do naroczników : m ożna ich bow iem zaliczyć tylko do m inisteria- ł ó w 9. A w tak im razie nie d a się utrzym ać twierdzenie Buczka, że „żadna ze zna­ nych n a m w zm ian ek o narocznikach nie określa ich mianem, m inisteriales” . Trzeba tu jednak dalej zaznaczyć, że gdybyśm y n aw et nie m ieli do dyspozycji przytoczonej w yżej w zm ianki źródłow ej, to i tak bliższe zbadanie w szelkich innych danych, jakie ze źródeł o narocznikach zebrać m ożna, doprow adza nas do tego, że ludność tę (tj. n a ­ roczników) m ożem y zaliczyć tylko do gmujpy miinisteiriałów.

W dalszym ciągu zw rócił autor « w a g ę n a okoliczność, że dw aj osadnicy z R oże- row a m ają w ty m dokum encie w yznaczone takie sam e świadczenia, ja k „eksnarocz- n icy ” węgirzynowscy, przy czym w yraźnie podano, że świadczenia te są pro stan, czyli w m iejsce daw nego obow iązku dostarczania „staniu” (stacji) dla panującego i jego urzędników. Już n a in n ym m iejscu m ieliśm y sposobność w skazać, że m . in. ta okoliczność naprow adza nas n a pew ien zw iązek daw niejszych powinności tej lud­ ności z obowiązkami o charakterze kom unikacyjnym 10.

U w agi następne o narocznikach grodów nadnoteckich zaw ierają najpierw kry­ tykę teorii Franciszka B u j a k a o związku tak że polskiego naroku ze ściganiem przestępstw karnych, dalej z poglądem Zygm u nta W o j c i e c h o w s k i e g o , który dopatryw ał się w służbie narokowej jakiejś powinności w ojsk ow ej, a w końcu prze­ chodzą do polem iki ze stanow iskiem W ł. Pałuckiego, przedstawiającego narok jako służbę o charakterze inform acyjno-łącznifcow ym . Tu jedn ak nie m ożna zgodzić się z poglądem Buczka, że w układzie m iędzy Brodatym i Odonicem nie chodziło o nic w ięcej, „niż o sensu stricto posiadanie” (s. 676) — dom yślne: ow ych naroczników — gdyż w yraz p ossidebo oznacza tu niew ątpliw ie zw yczajne korzystanie z usług owej ludności, o których to usługach nie trzeba było szczegółowo m ów ić, bo współczesnym były one dobrze znane. Toteż n ie m ożna rów nież podzielić dalszego poglądu autora, że „w zm ian ka o narocznikach grodów nadnoteckich n ie tylko nie potwierdza teorii w ojsk ow ej i in iarm acyjno-łączn ikow ej naroku, lecz się z nim i w yraźnie kłóci” i że „podw aża rów nież pośrednio tezę o związku om awianej instytucji z grodami gra­ nicznym i” . Zresztą autor w dalszych swoich w yw odach sam uznaje ten związek, ale przeciw staw ia się poglądow i Pałuckiego, który łączy tę służbę z instytucją pryn- cypatu.

Przeszedłszy następnie do om ówienia naroku krakowskiego (s. 681) p rzy jm u je Buczek — w b rew stanowisku Z. W ojciechow skiego a także Pałuckiego — że w y m ie­ nione w nadaniu z r. 1228 K azim ierza opolskiego n a rzecz K lem ensa G ryfity w sie

9 O czyw iście trudno w ykluczyć stanoiwczo, czy w in n ym w ypadku pisarz nie u żył na określenie naroczników także tego drugiego terminu, gdyż trudno przyjąć, by w tym czasie tak ściśle stosowano terminologię.

(5)

N A R o fc

3 2 9 narokow e b yły zw iązane z grodami Bytom ia, Oświęcim ia, Siewierza i M ikołow a. I m ożna się zgodzić z autorem , że w ym ienione bu osady n aroczników w ykazują „źre - biową strukturę” , ale dalszy jego (jakoby stąd w ynikający) wniosek, „że naroczmicy nie siedzieli n a swoich źrebiaich od dziada pradziada” i „że zatem n ie byli ziwiązani dziedzicznie ze sw oją ziem ią i ze sw oją słu żbą” (s. 682) —■ trzeba uznać za zdecydo­ w anie mylmy. N ajpierw bow iem należy tu przypom nieć, że osadnictwo źrebow e (dw o- rzyszczowe) jest notorycznie uw ażane za pierw otniejsze, niż osajdnietwo „w siow e” , a ponadto trzeba stwierdzić, że żadna w zm ian ka źródłow a n ie potw ierdza pow yż­ szego poglądu autora, w ie le natom iast innych przem aw ia za całkiem odm iennym u ję­ ciem tych spraw. I tak nip. w om aw ianym tu dokumencie czytam y, że ziem ia tych naroczników jest określona jako villae hom inum m eoru m (scil. naroczników ■— W H ), przez co chyba należy rozum ieć, iż należała ona do nich racze(j „od dziada pradziada” i że dziedziczyli ją oni razem z e „słu żbą” , skoro m ów iono o nich jako o notorycznych „naroczniikach” . Rów nież określenie ziem i, znajdującej się w posiadaniu naroczni­ ków, jako terra de narok przem aw ia chyba raczej za ciągłością i dziedzicznością tej służby i tej ziem i.

O m aw iany tu dokum ent K azim ierza opolskiego podaje, iż książę nadał has

om nes villas cum, hom inibus ас debitis servicHs. Pow staje tu zagadnienie, co należy roziumieć przez te débita servicia. A u tor słusznie zaznacza, że benedyktynkom sta- niątectkim n ie były potrzebne „zw yczajn e” powinności naroczników (czy przez nie będziem y rozum ieli jakąś służbę w ojskow ą, której dom yślał się Z. W ojciechow ski, czy też inform acyjno-łącznikow ą, którą postuluje Pałucki), ale z tego jeszcze nie w ynika, że tu „ w grę w chodziły świadczenia naroczników jako takich” (s. 683). Trze­ ba bow iem w ziąć pod uwagę, że m am y tu do czynienia z narocznikam i w stadium zanikow ym , w okresie ich likw idacji, że zatem najpraw dopodobniej już poprzednio, tj. przed tym nadaniem w łaściw a ich „słu żba” została zam ieniona n a inne „św iad­ czenia m ieszczące się w ram ach zw ykłych obciążeń feudalnych ludności chłopskiej” i skutkiem tego m ożna było m ów ić już teraz o débita servücia beiz osobnych w y ja ś­ nień. A le teiraz te servicia nie są już pierw otną, w łaściw ą „służbą” tych naroczni­ ków, którym z daw nej pozycji pozostała już tylko nazwa.

N ie podloibna też zgodzić się z autorem w jego twierdzeniu, że w ym ienieni w przy­ w ileju B olesław a W styd liw ego z r. 1254 Bogum ił i W o jn o z potom stw em byli narocz- nikam i, gdyż są rani w yraźnie określeni w tym dokum encie jako ascripti glebae. Otóż w żadnej innej w zm iance źródłowej narocznicy nie są tak określani i w edług n ow ­

szych bardzo dokładnych badań nie można ich zaliczać do ascrip tició w u . A zatem nie da się też utrzym ać dalsze ogólne stwierdzenie aiutoira, „iż narocznicy byli n ie- swofoodnymi, a w ięc przypisanym i de facto do ziem i ch łopam i” (s. 684). Okoliczność bow iem , że w ym ienieni ascripti glebae należeli d o grodu Biecza nie m oże stanowić m om entu wystarczającego do uznania ich za naroczników , gdyż — ja k to dobrze i autorowi w iadom o — w ie le jesit wiadom ości o innych grupach ludności służebnej (także rolnic2erj), zw iązanej powinnościam i sw ym i czy to z pew nym i grodami, czy też naw et z urzędam i. Toteż trzeba tu ostatecznie stwierdzić, że n ie m a uzasadnie­ nia źródłowego d la uznania w ym ienionych w yżej ascripticiów za naroczników, a da­ lej do uznaw ania tej grupy ludności za „niew olnych ch łopów ” 12.

Podobnie też nie m ożna chyba przyjąć bez zastrzeżeń dalszego twierdzenia auto­ ra, że w spom niani w przyw ileju staniąteckim czterej originarii z Dębnik to są „nie­ w oln i” . Przeciw stawieniem bow iem do originarii jest chyba term in hospites, a tak jedni jak i drudzy m ogli być liberi czy illiberi (oczywiście w specyficznym tych

11 Zob. W ł. W o 1 f a r t h, op. cit.

12 N asuw ają się tu w ątpliw ości, czy używanie terminu „chłop” jest stosowne dla tych wczesnośredniowiecznych stosunków w Polsce.

(6)

term inów znaczeniu). W zm ian ka tedy o m anumissio tych ludzi oznacza chyba tylko, iż uzyskali oni zezw olenie n a odejście, gdyż pozostawali w feudalnej zależności od klasztoru, a nie wypuszczenie z „niew oli” .

D alsze u w agi autora o benefícium Wratizlauie vulgariter naroch dictum zasłu­ gują niew ątpliw ie n a głębsze rozważenie. W szczególności w y m ag a wyjaśnienia na­ suw ające się tu pytanie, czy tem u benefícium odpowiadało też jakieś officium , tj. urząd, a w ięc czy istniał m oże jakiś „pan nairaku” (analogicznie ja k : ;pan stróży, pan bobrowy), o którym atoli w źródłach żadnej nie znajdu jem y w z m ia n k i13. Trzeba tu jednalk złwrócić uwagę taikże n a te w zm ianki źródłowe:, które m ów ią o terra, que

narok vulgariter vocatur. W ikażdym jedn ak razie nie podobna przyjąć dalszego do­ m niem ania autora, jakoby narok w rocław ski w Dębnikach pod K rak ow em m ógł p o w ­ stać dopiero z początkiem X I I I w . (s. 686), gdyż — ja k o ity-m w ym ow nie świadczą inne w zm ianki źródłow e — instytucja ita jest ju ż w tym czasie w stadium likw idacji i w takiej też sytuaoji m a m y przedstaw iony ten narak wrocław ski. W tej też oko­ liczności zn ajdu jem y wytłum aczenie, dlaczego przedstaw ia się on „aż tak m izernie” — jak to autor określił.

Słuszna jest częściowo dalsza uw aga autora, że „narok b ył instytucją o sw o i­ stym charakterze” , którą trudno jest w yjaśnić „w pełni z pom ocą dostępnych nam źródeł i pojęć” . A le n ie podzielam y zbyt ch yba daleko posuniętego pesym izm u auto­ ra, który utrudnił sobie niew ątpliw ie badanie przez przyjęcie pew nych apriorycznych założeń, n a co jeszcze dalej zw rócim y osobno uwagę. Tutaj zaznaczym y jeszcze tylko, że niew ątpliw ie interesujące .jesit spostrzeżenie autora, iż n ie spotykam y nazw m ie j­ scowych, pochodzących od nazw y teij ludności (inarocznicy). W ytłum aczen ia tego zja ­ w iska dopatryw alibyśm y się w tym , że — jak to już w y żej m ieliśm y sposobność za­ znaczyć — narocznicy siedzieli raczej n a oddzielnych „dw orzyszczach” (źrebiach) dawnego typu, a nie w e wsiach gęściej zaludnionych, które przeważnie przybierały te n azw y „socjaln e” typ u : Kamareiiki, Stróże, Rataje itp.

N aw iązując dalej do teorii W ł. Pałuckiego o naroku jako służbie inform acyjn o- -łąeznikow ej zaznacza autor, że jeszcze przed paru laty sam jej hołdował, obecnie jednak uważa, iż nie m ożna jej przyjąć w zględnie podtrzymać, gdyż n ie wiadom o, kto by przejął tę służbę w późniejszym czasie (tzn. po zlikw idow aniu naroczników), a przecież bez niej 'książęta obyw ać się n ie mogli. W spom niani przez Pałuckiego póź­ niejsi służkow ie ch yba tu wystarczyć n ie m ogli — jak sądzi autor. Jak jednak dalej zobaczymy, ten argum ent Buczka nie może się ostać.

Trafne dalsze uwagi autora o przemianach -ustrojowych Polski X I I i X I I I w ., kie­ dy to daw ne praw o książęce zostaje zastąpione „przez czysto już feudalne praw a p o ­ szczególnych stan ów ” (s. 688) nie zastały niestety należycie w ykorzystane do w y ­ jaśnienia zagadki likw idacji naroczników . A na przeszkodzie tem u stanęło głów nie to, że autor uw aża naroczników za jedną z najbardziej upośledzonych grup społecz­ nych („niewolnych chłopów ”), której członkom nie m ożna było powierzać tak „d e­ likatnych” funkcji, ja k łąeaniikowio-infiormaicyjne. Ponadto do pełnienia tycih fu nk­ cji — zdaniem autora — ■ potrzebne było posiadanie odpowiednich środków (własne konie, przyw ileje), a tych członkowie tej grupy m ieć n ie m ogli. Toteż fu n k cje te m ogło pełnić najłatw iej rycerstwo niższej kategorii (szeregowe), a zwłaszcza tzw.

servitores. N a przykład przywodzi autor pew n e w iadom ości o stosunkach m azow ie­ ckich, a także m ałopolskich, w edług których nawet jeszcze w X V I w . niektórzy „zie­ m ianie” polscy tak ie lub podobne fu n k cje pełnili, nie różniąc się w tym względzie od litewsko-rusfcich bojarów putnych.

13 Przyjęcie powyższego przypuszczenia nie podw ażałoby w cale teorii o służebno- -kom u nikacyjnym charakterze naroku (zob. niżej).

(7)

N A R O K

331

Przechodząc iw końcow ym ustępie do· sfinalizow ania sw ych uiwag zaczyna je autor od ponownego stwierdzenia, „że narocznicy tw orzyli osobną kategorię niesw obodnych chłopów książęcych” (s. 6 9 1 )14. M oże w ięc warto zwrócić uw agę n a to, że poprzednio u żyw an y w tych okolicznościach przez autora term in „n iew oln i” został zastąpiony tu przez mniej niew ątpliw ie sprecyzowany „niesw obodni” . A le w ażniejsze jest to, co dalej czytam y: „Gdyiby naw et naroczników n ie nazywano w dokumentach obnoxii

servitu te, fam uli, orginarii, servi i ascripti glebae, a tylko luźdm i książęcym i {hom ines

тег lufo nostri), to by ju ż wystarczyło do stwierdzenia, że chodzi tu o w łasnych chło­ pów książęcych, nie zaś o poddanych w publiczno-praw nym sensie tego słow a” . Otóż tu trzeba stwierdzić najpierw , że term in obnoxii servitute znaczy tyle, co zobow ią­ zany do służby, a więc stw ierdzający tylko jakąś zależność służebną, rów nie dobrze np. ministeiriała, ja k i przypisańca. N ie w iadom o tedy z jakiego powodu zw rotowi temu (scil. obn oxii servitute) nadaje się znaczenie specjalne, jako stw ierdzającem u istnienie stosunku niew olnego (,czy też n aw et niewolniczego). Odnośnie do terminu

fam u li itrzeiba podobnie zaizinaczyć, (iż n ie zaw iera on w sobie żadnego ściślej społecz­ nie sprecyzowanego określenia, gdyż w regule oznacza czeladź, która może m ieć rów nie swobodny, ja k i niesw obodny charakter (zob. w yżej). Zresztą — ja k to już p o ­ przednio staraliśm y się w ykazać — w przyw ileju trzebnickim z r. 1204 (a z przyto­ czonych tam racji także w innych ewent. w zm iankach źródłowych) do naroczników stosować naileży raczej term in m inisteriales, a nie famuli. Co się zaś tyczy term inów

originarii, servi i ascripti glebae, to zostały one zastosowane w rozpatrywanych przez autora w ypadkach do ludności, której zw iązek z narocznikam i jest co najm niej w ąt­ pliw y, jeżeli nie w ręcz w ykluczony (zob. w yżej).

N ie m ożna też zgodzić się z dalszym twierdzeniem autora, że: „M ian em «ludzie książęcy» i jam u podobnym i (inp. «ludzie kościoła») określano ... w naszych doku­ m entach z X I I ii X I I I w . n ie poddanych w ogóle (a w ięc i w alnych chłopów ), lecz tylko «własnych chłopów » (rustici proprii K sięgi Henrykoiwiskiej, eigine lute K sięgi Elblą­ skiej) i tych tylko chłopów nadaw ano n a w łasność wraiz z ich potom stw em i ziem ią” .

Ż e tak nie było, świadczy znów o tym np. wielokrotnie tu pow oływ any dokum ent trzebnicki z r. 1204, w którym w yraźnie czytam y: hos m inisteriales et fam ulos et

eorum successores ad, servicium deodicatis virginibus... contulim us (s. 672). A chyba tych m inisteriaiów i autor nie zechce uważać za „w łasnych chłopów ” księcia. Toteż n iew ątpliw ie błędna jest dalsza konkluzja autora, kiedy m ów i: „fakt, że narocznicy stanowili przedm iot nadań i w yzw olenia (manumissio), dowodzi aż nazbyt w yraźnie ich niew olnej kondycji, oczywiście nie w antycznym , lecz wczesnośredniowiecznym rozumieniu term inu niew ola” ,5. Trzeba b ow iem stwierdzić n ajpierw , że wzm ianka o m anum issio w przyw ileju staniąteckiim W stydliw ego (s. 684) n ie dotyczy w cale n a ­ roczników, lecz budzi, określonych tam jako servi w zględnie originarii, a pónaďto, że — ■ jak to już zaznaczyliśm y — m anum ittere czyli wyzwo&ić m ożna było n ie tylko ,,niew olnych” (?), a le także pozostających w jakiejkolw iek zależności, w ięc i feudalnej.

14 Ż e kategoria „chłopów książęcych” nie była czymś jednolitym i że nie zawsze stanow iła „najniższą kategorię społeczną” , o ty m świadczy m. in. pow ołany na dalszym m iejscu (s. 693) przez autora cytat z Księgi H enrykow skiej, w którym czy­ tam y, że w ym ienieni tam Piroszowice rustici erant proprii ducïs et divites et erant

heredes de Cenkow itz. G dyby już bow iem n aw et pom inąć w zm iankę o· zamożności tych „chłopów ” , to w każdym razie trzeba wziąć pod uwagę, że b yli oni dziedzicz­ n ym i posiadaczam i ziem i, co n iew ątpliw ie zapew niało im lepszą pozycję społeczną, ja k n a to słusznie zw rócił już u w agę odnośnie do naroczników Tym ieniecki, a co bez uzasadnienia kw estionuje autor (s. 694, przyp. 125).

15 Przeciw ko poglądom autora tych. uwag na. zagadnienie niew oli w Polsce wczesnośredniowiecznej w ypow iedział się K . Buczek w szczególności w przyp. 120 omawianego tu artykułu (s. 692).

(8)

A le najw iększą pretensję m am y do autora o to, że przeciw staw iając niew oli „a n ­ tycznej” niew olę „w czesnośredniow ieczną” , n ie podał, ja k należy pojm ow ać tę ostat­ nią. W żadnym bow iem razie nie m ożem y się zgodzić z aiutorem, kiedy postuluje, b y tym sam ym , term inem „niew ola” określać różne stanow iska praw no-społeczne lu d ­ ności, bez w zględu n a treść, ja k a każdorazowo kryłaby się pod tym term inem . W ia ­ dom o bow iem , że każda nauika d ąży — i dążyć musi — do w ytw orzenia m ożliw ie ścisłej i jasnej term inologii. Z tego postulatu n ie m ożem y zrezygnować taikże w nauce historycznej, zw łaszcza tam gdzie chodzi o zagadnienia praw ne, dające się z natury rzeczy ściślej sprecyzować. Jak w ięc w iadom o, przez niew olę rozum ie się n a ogół ta­ lkie stanowisko praw ne człow ieka, kiedy stanow i on przedm iot w łasności swego pana i skutkiem tego jest pozbaw iony osobowości praw n ej, a także opieki publicznej (pań­ stwa). I n ie m ożem y chyba zgodzić się n a to, by d la średniowiecza czy dla innego czasokresu przyjm ow ać jakieś inne znaczenie czy ibreść niew oli i to bez względu n a to, czy chodzi o nasze stosunki, czy jakiegokolw iek innego k ra ju czy społeczeństwa. W przeciw nym bow iem razie nie m ogłoby b yć m ow y o jakim ś dokładniejszym , ściśle n auk ow ym badaniu czy to rozw oju stosunków ustrojow ych jakiegoś społeczeństwa, czy też o prowadzeniu badań porów naw czych. A z drugiej strony trzeba zw rócić szczególniejszą uw agę n a w łaściw e zrozum ienie tej średniowiecznej terminologii n a ­ szych źródeł i n ie podkładać pod n ią znaczenia, jakie m iała ona w czasach antycz­ nych, o czym i autor n ie zaw sze pamięta.

Jeżeli b ow iem chodzi o K . Buczka, to ja k w idzieliśm y, jest on skłonny nie tylko posługiw ać się jakim ś bliżej nieokreślonym pojęciem „wczesnośredniow iecznej .nie­ w o li” , a le i w in n ym względzie wykaiziuje brak większej ścisłości (np. stosow anie

prom iscue term in ów : niew olny, niesw obodny, n a co w yżej już zw róciliśm y uwagę). I chociaż zastrzega się przeciwko dopatrywaniu się jakiegoś zw iązku m iędzy nie­ w olą antyczną a stosunkam i średniowiecznym i, to jedn ak przejaw ia widoczną ten ­ dencję do tłum aczenia pew nych term inów , spotykanych w rozpatryw anym tu m ate­ riale źródłow ym w sensie pozostawania ich w p ew n ym zw iązku z niew olą (np. servi,

originarii, obn oxii servitute). Już w yżej staraliśm y się w ykazać, że term iny te nie oznaczają u nas stosunków niew olniczych, a tu dodam y jeszcze, że jeżeli chodzi o term in servus, to n a jego różnorakie znaczenie w naszych źródłach średniowiecz­ nych m ieliśm y sposobność zw rócić u w agę ju ż przed kilkudziesięciu laty le, ostatnio zaś zaznaczył to W ł. W o l f a r t h w sw ej wartościow ej pracy o ascripticiach w Polsce n .

A u tor om aw ianej tu roaprawki odm iennie jednak tłum aczy te term iny i skutkiem tego stwierdza: „A n a liza w zm ianek źródłowych doprow adziła пав do. w niosku, że narocznicy zajm ow ali jeden z najniższych szczebli w hierarchii ludności książęcej” (s. 693). O czyw iście n ie bardzo chyba z ty m stw ierdzeniem da się pogodzić następne zaraz spostrzeżenie, iż narocznicy „m ieli ... dosyć daleko idące p raw a do ziem i” . I tu dochodzimy do n ajbardziej charakterystycznego .miejsca w całej om aw ianej roz­ prawce. Czytam y bow iem takie zdanie: „M ożna b y co praw da przytoczyć n a obronę tezy o posiadaniu przez naroczników upraw nień do ziemi w zm ianki w dokum encie tegoż księcia [scil. Brodatego — W H ] z r. 1224 (nadanie duas sortes decim orum et

tertiam eorum , qui dlc.untur narochnici) oraz w dyplom ach Odanica z r. 1235 (h ere-

ditas, que fu it hom inum nostrorum decim orum et narochnicorum)...” , które autor tak k on kluduje: „chcąc jedn ak interpretować je p o linii w spom nianej tezy trzeba by przyjąć, że jakieś upraw nienia d o ziem i przysługiw ały rów nież dziesiętnikom, a tak z pewnością n ie b y ło ” . M im o w ięc w yraźnego stwierdzenia w pow ołanych cytatach źródłowych posiadania ziem i przez dziesiętników , autor stwierdza, że „tak z pew ­

16 W . H e j n o s z , Zagadnienie niew oli na Rusi C zerw on ej, L w ów 1933, s. 75 n. 17 W ł. W o l f a r t h , op. cit., s. 152.

(9)

N A B O K

3 3 3 nością nie b y ło ” — i w cale tego swego tw ierdzenia n aw et n ie próbuje u za sad n ia ć!18. M a m y tu w ięc do czynienia z jakim ś „dogm atem ” , który autor położył jako funda­ m ent sw ej pracy, ade którego nikt zapew ne uznać n ie zechce, bojąc się popaść w w y ­ raźną kolizję ze źródłami. Z po/wołanych tu b ow iem w zm ianek źródłowych jest po­ nad w szelką w ątpliw ość widoczne, że dziesiętnicy m ają dziedziczne praw a do ziem i, które — ja k skądinąd w iem y — były także przez książąt niekiedy respektowane. Po­ nadto z innych wiadom ości źródłowych, częściowo ju ż tu przytaczanych, m usim y w nioskować, że dziesiętoicy stanowią rów nież jedną z kategorii służebnej ludności książęcej, w ykazującą w ielkie podobieństwo do naroczników. Z a tym podobieństw em przem aw ia bow iem nie tyJlko okoliczność, że są oni na równi z nairacanikami dzie­ dzicznym i posiadaczam i ziem i, ale także ta, że przew ażnie w ystępują obok siebie w tych sam ych lub sąsiednich m iejscowościach i częstokroć dzielą wspólne z n a - roeznikami losy (np. nadania). W -każdym w ięc raizie trzeba tiu stanowczo stwierdzić — ja k to ju ż n a in n ym m iejscu m ieliśm y sposobność uczynić 19 — ■ że nie znajdujem y żadnej podstaw y źródłow ej, by dziesiętników uważać za jakąś najniższą kategorię ówczesnej ludności wieśniaczej („niewoünych chłopów książęczych”). „N iew ola ” bo­ w iem tej ludności polegała róiwnież n a dziedzicznym obowiązku pełnienia służb'y d la księcia.

A w takim razie odpada też n ajsilniejsza — jeżeli nie jedyna — podpora poglądu autora, że i narocznicy są także taką upośledzoną i zajm u jącą bardzo niską pozycję praw no-społeczną ludnością. I nic już teraiz nie stoi na przeszkodzie, by uznać ich — zgodnie zresztą ze św iadectw em źródeł (zofo. wyżetj) ■—■ za m inisteriaiów książęcych,, siedzących dziedzicznie n a sw ych źrebiach-dworzyszczacih, stanowiących d la nich upo­ sażenie (terra de narok) za ich służbę, d o której byli rów nież daiedizlicznie zobowiązani. Służba ta polegała najpraw dopodobniej — ja k to n a in n ym m iejscu staram y się w ykazać 20 — n a różnych powinnościach, związanych z posługam i o charakterze ko­

m unikacyjnym (wzgl. k o m u n ik acy jn o-w o jsk ow ym )21. Z a takim pojm ow aniem cha­ rakteru tej służby przem aw ia najpierw pow iązanie narocaników przez tę służbę z odległym i od ich osiedli, przew ażnie pogranicznym i grodami, dalej wyraźna w zm ianka w dokum encie trzebnickim H enryka Brodatego z r. 1204, łącząca tę pow in­ ność ze „stan em ” następnie sam a nazw a „n aroczn icy” , która jeszcze dzisiaj w niektó­ rych językach słowiańskich oznacza takich „um yśln ych ” posłańców, a w końcu ich podobieństw o do tyoh różnych „słu żków ” i „ziem ian” czy b ojarów puitnych, jakich spotykam y w późniejszym czasie czy to n a terenie ziem polskich, czy n a Rusi Czer­ wonej 22, czy też n a terenach litew sko -rusk i c h 23. ·

Jak w idzieliśm y, Buczek odm aw iał narocznikom zdolności do pełnienia tego ro ­ dzaju (a raczej pokrew nej) służby, gdyż zgodnie ze sw oim apriorycznym i źródłowo całkiem nieuzasadnionym poglądem uważał ich za praw ie n a najniższym szczeblu, praw no-społecznym stojącą grupę ludności, zbyt m ało m aterialnie zasobną i

kiul-18 N ie m ożna bow iem uznać za jakiekolw iek uzasadnienie podanej w przy­ pisie 124 przez autora w zm ianki o dziesiętnikach z Zychow a, gdyż świadczy ona w łaśnie przeciw tezie autora.

19 Zob. m oją recenzję z pracy D. Poppe, s. 352.

20 B liżej om aw iam tę spraw ę iw artykule pt. Narok polski — służbą kom uni­

kacyjną, Prace z d ziejów Polski feudalnej, ofiarowane R. G ródeckiem u, W arszaw a 1960, s. 141— 148.

21 K rytykę poglądu Pałuckiego n a narok poilski jako służbę łącm iikow o-infarm a- cyjną w ypow iedziałem w recenzji z tej pracy.

22 Zob. W . H e j n o s z . Jus Ruthenicale. P rzeżytk i daw nego ustroju społecz­ nego na Rusi Halickiej, L w ów 1928, s. 12 n.

23 Zob. H. Ł o w m i a ń s k i , Studia nad początkam i sp ołeczeństw a i państwa litew skiego t. I, W iln o 1931, s. 314.

(10)

turalnie wyrabianą, by m ogli oni tego rodzaju obow iązkom podołać. Jaik mieliśmy sposobność przekonać się, w św ietle m ateriału źródłowego, jakim dysponujem y, rzecz ta zgoła odimiennie się przedstawia.

Nic jednak dziw nego, że autor w ychodząc ze sw ych apriorycznych, „dogm atycz­ n ych ” założeń znalazł się w koliajd z tym m ateriałem źródłow ym i w końcow ych

uwagach dał w yraz swem u pesym izm ow i 0 0 do m ożliwości jakiegokolw iek bliższego w yjaśnienia zagadki polskiego naroku. „N ie sposób nie stwierdzić w ty m stanie rze­ czy, że naroik tw orzył najpraw dopodobniej coś w rodzaju uposażenia gradów, a na­ rocznicy tworzyli ich służebną czeladź” i d a le j: „N a czym polegały funkcje narocz­ ników i ja k były zorganizowane w szczegółach, tego w obec braku danych źródło­ wych ustalić się nie d a ” (s. 696) — oto ostateczne wypowiedzi autora, którymi zam yka on sw ą pracę. Trzeba tu jednakże zw rócić jeszcze uw agę n a to określenie naroku, ja ­ ko rodzaju „uposażenia grodów ” , gdyż to nasuw a na m yśl dawniej wypowiedziane, a przez autora poprzednio jako „absurdalne” określone teorie o gospodarczym cha­ rakterze narohu.

W zakończeniu tych uwag trzeba stwierdzić, że w yniki, do jakich doszedł autor w sw ym badaniu nie tylko nie posuw ają naprzód naszych badań nad omawianą in ­ stytucją, ale je nawet pod pew nym w zględem cofają w stecz ii w ikłają. Zastanaw ia to tym w ięcej, że autora znam y od dość dawna jako w ytraw nego znawcę naszych średniowiecznych m ateriałów źródłowych i jako w nikliw ego, a zarazem ostrożnego i krytycznego ich interpretatora. Toteż om aw iany tu artykuł trzeba chyba uznać za jakieś dziwne nieporozumienie.

II

Ostatnio zabrał też ponownie głos w sprawie naroku K azim ierz Tymieniecki w artykule pod charakterystycznym tytułem : „O narocznikach i ... nie o naroczni­ kach ” 24. Istotnie też w artykule tym jest m ow a o wialiu różnych sprawach, a sto­ sunkow o m ało m ów i się w nim o głów nym przedmiocie. N ajp ierw w ięc przypomina tu autor sw o je dość liczne prace, poświęcone wczesnośredniowiecznej problei. fc e

„ch łopsk iej” , dalej zaś daje w y ra z p e w n y m ogólniejszym poglądom metodycznym , z których w szczególności trafia nam do przekonania zdanie, że „ w analizie źródła na pierw szym m iejscu jest zaw sze to, co w nim istotnie się mieści i to co środkami będącym i do dyspozycji da się wydobyć, co m oże być jednocześnie ostrzeżeniem przed w yinterpretow aniem ze źródeł rzeezy, których tam nie m a ” (s. 567). O wypow iedzi tej w inniśm y szczególniej pam iętać przy dalszych w ywodach.

Następnie przechodzi aiutoir do polem iki z artykułem K . Buczka, którym zajm o­ w aliśm y się w poprzednim ustępie. Po pew nych krytycznych uwagach, dotyczących form y i stylu dyskusji, stwierdza dalej Tym ieniecki — odpierając odnośne za-rzuty Buczka — że spostrzeżenia etymologiczne w sprawie naroku traktow ał zawsze tylko posiłkowo i staral się o ich zgodność z podstaw ą źródłową (s. 569). N astępnie (w ślad za VI. P r o c h a z k ą ogólnie, a w b rew O. B a l z e r o w i odnośnie do naroku) pod­ kreśla silnie m om ent zm ienności „tkw iący w samych instytucjach, a jeszcze bardziej w ich określeniach” (s. 571). Jako przykład liczenia się z tą zmiennością przytacza aiuitor sw o je badania nad sm ardam i-sm erdam i. D alej czyni autor zarzut historykom , a zw łaszcza praw nikom , z powodu prób „stabilizacji naroku przez w iele stulec'i” i zaznacza, że także w pracy swej „N arocznicy w gospodarstwie feu daln ym ” zw racał uwagę na te. przem iany u naroczników (s. 573). Tu trzeba jednak zauważyć, że chyba nikt, kto zetknął się bliżej z badaniem om aw ianych stosunków, nie będzie oponował

(11)

N A B O K

335

przeciw pewnej zm ienności czy to instytucji, czy ich nazw , ale chyba nie m ożna tutaj iść tak daleko, jak to ma m iejsce u autora, a czego szczególnym w yrazem są takie d a l­ sze jego w ypow iedzi: „N ie m ożna się rów nież poddaw ać hipnozie samej nazw y n á­ roku, o której ju ż tak w ie le i talk różnie pasano. W m ojej pracy .narok tylko przez pewnego rodzaju tradycyjność dostał się do tytułu, gdyż w pracy sam ej już tak nie dominuje, ja k to byw ało dawniej ... N a przyszłość proponuję, ażeby przynajm niej w tytułach unikać tego wyrazu, dokoła którego tyle złych duchów ndedaiwinej prze­ szłości zdołało się zgrom adzić, że zdolne są n aw et żyw ym życie utrudnić” (s. 580). Zastosowanie się praiktyczne d o tego w ezw ania autora trudno sobie wyobrazić, a w szczególności nie można też dom yśleć się, jaka by stąd pow stała korzyść i dla kogo. T e i tym podobne (zob. dalej) wypow iedzi autora świadczą tylko o pew nym jego pesym izm ie co do m ożliwości bliższego zbadania naroku, co właśnie zbliża ten artykuł do pow yższych w yw odów K . Buczka. Jest to jedinalk tylko w yrazem tego, że obaj badacze weszli na m ylne tory, uniem ożliw iające im w łaściw e zrozum ienie i n a­ św ietlenie om awianej tu instytucji (za ja k ą m imo wszystko narok uznać trzeba).

Odnośnie zaś do samego naroku oświadcza Tym ieniecki dalej (s. 573), że najzu­ pełniej podtrzym uje wnioski, do jakich doszedł w wym ienionej w yżej pracy,, a n a­ stępnie stara się odeprzeć zarzut Buczka, że w yw ody sw o je w tej pracy oparł głów ­ nie tylko na dokumentach trzebnickich, które w dadiatkiu m y ln ie zinterpretował przyjm ując, że „osadnicy z W ęgrzynow a nie tylko byli ongiś (fuerunt), ale i pozostali nadał narocznikaimi” . Otóż tu trzeba stwierdzić, że ten ostatni zarzut {podniesiony zresztą talkże przez W ł. Pałuckiego, jaik i piszącego te uwagi) jest niew ątpliw ie słusz­

ny, chociaż Tym ieniecki stara się go odeprzeć. N iew ątpliw ie też trzeba mu przyznać rację, kiedy zw raca uwagę na to, że odnośny ustęp w dokumencie trzeb­ nickim z r. 1208, a m ianowicie: ...hom ines, quorum hec quondam fuit villa, narochnici

Lubusenses fe u r u n t...25 m oże być rozumiany zarówno w ten sposób, iż ludność ta była i przestała być nairocznikami w ogóle, albo też że przestała być tylko naroczni- kam i lubuskim i pozostając nadal nairocznikami w ogóle. N a szczęście posiadam y je d ­ nak inny dokument również do W ęgrzyn ow a się odnoszący, a m ianowicie z r. 120?-,

gdzie znowuż czytam y: hom ines, quorum Ula villa quondam fuit, narochnichi et do­

m ino terre servitutis obnoxii fuerunt. Tutaj już hie m oże być żadnej wątpliwości, że dokum ent m ów i o tym , iż ludzie odnośni przestali być naroczniikami w ogóle. A po­ n iew aż jest to dokum ent w cześniejszy i dotyczy tej samej grupy ludzi, przeto usuwa on też tę dwuznaczność dokum entu z r. 1208, któremu teraz trzaba przyznać również identyczne znaczenie i przyjąć, że w- obu tych dokumentach jest m ow a e x p ressis

verbis o tej ludności jako byłych narocznikach.

Za takim też rozum ieniem położenia tej ludności, przem aw ia .także dokum ent z r. 1204 dla klasztoru trzebnickiego, w którym ludność ta jest naawaina rów nież n a- rocznikami, ale w którym o jej aktualnych świadczeniach jest powiedziane, że są one oddawane pro om nibus operibus ducis i są uregulowane n a nowo (tenentur

operari in Trebnic). Toteż żadną miarą nie m o ż em y .się zgodzić na takie zdanie T y ­ m ienieckiego: „W idzieliśm y, że węgrzynoiwianie są exp ressis verb is określeni w e w szystkich dokumentach ich dotyczących i to rów nież dla staniu współczesnego, a w ięc bez żadnych dodatków w rodzaju quondam lub olim, które pozw alałyby od­ nieść to do czasu przeszłego, jako narocznicy...” (s. 578). Chociaż bow iem w om aw ia­ nych dokum entach nie użyto w yrazu olim (bo quondam jest!), to jednak treść ich — jak w idzieliśm y — jest całkiem niedw uznaczna i m ów i o tej Ludności jako byłych narocznikach.

Z a takim zreszitą rozum ieniem stanowiska tej ludności (tj. naroczników) prze­ mawiali ą także inne w zm ianki źródłowe, m ów iące o nairoku (już zbyt często przyta­

(12)

czane, by to jeszcze tutaj trzeba było czynić), a z 'których caikiem niedw uznacznie wynika, ż e narok jest ju ż instytucją zanikającą, skutkiem czego znikają też ze źró­ deł w zm ianki o nim . G dyby przyjąć pogląd Tym ienieckiego, to n ie potrafilibyśm y znaleźć w ytłum aczenia tego zjaw iska. A zd aje się, że i w spom niany autor nie jest ju ż tak stuprocentowo perony słuszności swego stanowiska·, skoro w p ew n y m m iejscu (s. 577) m ów i o tych narocznikach ja k o „aktualnych aibo niedaw nych” . O ile n ie m o­ żem y się zgodzić n a „aktualnych”, to n a „niedaw nych” godzim y się bez zastrzeżeń, gdyż np. w wypadku w ęgrzynow skim wzm ianki źródłow e przem aw iają za tym , iż ludność ta traci sw o je stanow isko naroczników dopiero na skutek nadania jej klasztorowi.

I tu n aw iązu jem y do drugiego spornego zagadnienia, a m ianow icie do charakteru tej servitus naroczników. Jak w iadom o, Tym ieniecki zarówno w sw ej podstaw ow ej pracy o narocznikach, ja k i w om aw ianym tu artykule uw aża, iż ta służba czy po­ winność polegała n a świadczeniach charakteru rolniczego (czynszach i daninach). A le n am n ie w oln o zapominać, że w podstaw ow ym dla w y w o d ó w autora dokum encie trzebnickim z r. 1204 powiedziano też, iż te — n iew ątpliw ie n ow e — świadczenia m ają b yć klasztorowi oddawane pro om nibus operibus ducis. O tym zaś, że te opera

ducis polegały n a innego rodzaju służbie, m ożem y w nioskow ać choćby z tego,, co dalej w ty m dokum encie czytam y, że ludność ta pow inna dostarczać nadal księciu podw ód i „przewodu w ojsk ow ego” . A ponadto trzeba tu jeszcze zwrócić uw agę na okoliczność, że gdyby przyjąć pogląd Tym ienieckiego co do rolniczego charakteru świadczeń naroczników, to w takim razie — ja k ju ż na to n a innym m iejscu zw róci­ liśm y u w a g ę 20 — pow staje trudność z w yszukaniem tego principium divisionis, tego m om entu, który m iałb y wyróżnić naroczników od innych grup ludności w ieśniaczej, a zw łaszcza od owych „gości” (hospites), którzy n ie w ie le tylko różnili się od naroczników.

Przeciw ko podnoszonem u już daw niej, a 'także i w obecnie toczonej dyskusji, zarzutowi nieracjonalności i niecelow ości naroku rozum ianego jako świadczenia gospodarcze (rolnicze), a to ze względu n a jego notoryczne powiązanie z odległym i przew ażnie grodami, przytacza autor ipewne argum enty, podając najpierw , że nie widzi „żadnego powodu, ażeby świadczenia gospodarcze uważać za trudniejsze w tym wyipadku do zrealizowania, n iż np. w o jsk ow e (por. teoria w o js1·' ’ va)” , a dalej zaznaczając, że „jedyni narocznicy, których znam y n ie tylk o z in,, »nia lub też ze związku z określonym grodem, lecz rów nież ze składanych przez nich świadczeń, daw ali w łaśnie świadczenia gospodarcze’’ (s. 577n). O tóż rzecz w tym , że — jak to już w y że j zostało w ykazane — d o tych świadczeń gospo­ darczych są w W ęgrzynow ie zobowiązani b yli narocznicy i n ie dla odległego grodu lubuskiego, lecz do pobliskiego klasztoru trzebnickiego. I ja k n ie -można się zgodzić na ściśle w o jsk ow y charakter naroku, tak ,tym w ięcej nie do przyjęcia jest jego postać gospodarcza. N ic tu n ie zdoła pom óc w skazyw anie na ew entualnych naroczni­ ków w Rozerowie.

G odząc się z aiutorem w jeg o sposibrzeżeniiu, że „klasyfikacje... K . Buczka przy zaliczaniu do w olnych Łujb niew olnych należą do najbardziej błędnych i zarazem chaotycznych” (s. 579), nie m ożem y jedn ak podzielić jego zapatryw ania na stosunek naroczników do ludności dziesiętniczej, którą autor u w aża tradycyjnie za „niew olną” , przyjm u jąc jednak dla niej „p ew ne m ożliw ości podniesienia się społecznego” . D la naroczników zastrzega autor pon ow nie charakter ludności wodnej, związanej niegdyś z organizacją grodowo-książęcą.

W końcow ych uw agach autor słusznie w ytyk a K . B uczkow i niczym- nie uzasad­ nioną zaipowiedź, dż to, co się da w ydobyć z dokum entów standąteckich, „zaprzeczy

(13)

N A B O K

3 3 7 w szystkim dotychczasow ym teoriom naroku” . A le i sam może niepotrzebnie popada w pesym izm pow iadając, że studia nad narokiem mogą siię okazać „niebezpieczne” (s. 581) (zwłaszcza że to chyba już się stało).

III

Podsum ow ując pow yższe rozw ażania m ożem y z perwną satysfakcją stwierdzić, że poruszone w niej zagadnienia i poczynione spostrzeżenia w niczym n ie naruszają wypowiedzianych przez nas przy różnych sposobnościach twierdzeń czy choćby d o ­ m ysłów odnośnie do istotniejszych problem ów , dotyczących Instytucji naroku. I d la ­ tego dalecy jesteśm y czy to od tego pesym izm u, czy n aw et sui generis agnostycyzm u, ja M m ożna zauważyć w om aw ianych "wyżej artykułach. Taika b ow iem instytucja na­ roku, jaką nakreśliliśm y zwłaszcza w rozprawce pt. „N arok polski — służbą ko­ m unikacyjną” — a która pokryw a się w zasadzie z poglądam i W ł. Pałuckiego i która znalazła też poparcie R. Grodecfciego — pozostaje z jednej strony w całkow itej zgodzie z będącym do naiszeij dyspozycji m ateriałem źródłow ym , z drugiej zaś z tym i ogólnym i procesami i przem ianam i społecznym i, .jakie m iały m iejsce w dobie wczesnego średniowiecza w Polsce Piastowskiej. A dzięki om ów ionym tu w yżej ostatnim w ypow iedziom nadarzyła się sposobność to i owo jeszcze bliżej omówić, a przez to przyczynić się do ostatecznego już chyba w yjaśnienia długo dyskutow a­ nego w nauce naszej nairoku polskiego.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Adresatywny wymiar wir- tualnego Dziennika kołymskiego można powiązać ze strategią funkcjonowania nowych mediów, w których „»internetowa mentalność« skłania do myślenia

Dzięki temu język danej społeczności studenckiej jest językiem żywym i niesłychanie szybko zmieniającym się, zmierzającym do ciągłego odświeżania ekspresji.

Prawo Kanoniczne : kwartalnik prawno-historyczny 24/3-4, 149-223 1981.. et

W stosowanych przez nas stężeniach na glinie lekkiej preparat typu VAMA w pływ ał korzystniej na ilość oraz wodoodporność frakcji.. 3— 1 mm niż

While existing methods and techniques for assessing risk and reliability were mostly applied to river and coastal flood defences (Jongejan et al. 2013), this

[r]

W podanych wyżej sytuacjach wydaje się rzeczą konieczną uczestni­ czenie spółdzielni w samym postępowaniu, gdyż w innym wypadku orze­ czenie sądu może się

Nie trzeba jednak, jak się wydaje, uciekać się do hitlerowskich wspominków, wystarczy przyjrzeć się „skromnym”, szaraczkowym przejawom patologii życia