• Nie Znaleziono Wyników

Paleografia w służbie dyplomatyki

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Paleografia w służbie dyplomatyki"

Copied!
14
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

Paleografia w służbie dyplomatyki.

Paleografia i dyplomatyka w spółcześnie w eszły w p oczet nauk

historycznych. Mabillon, który swem klasycznem dziełem

„De re d i­

p l o m a t ic i

(1681) stw orzył podw aliny dyplom atyki, m oże być uważany

także za tw órcą naukowej paleografii. K oń cow e rozdziały pierw szej

je g o k sięgi są pierw szym naukowym podręcznikiem paleografii; dzieło Mabillona zaw iera pierw sze, w celach naukow ych zebrane i system aty­ cznie ułożone wzory' daw nego pisma. Od czasów Mabillona paleografie przez wiek przeszło traktowano łącznie z dyplom atyką, przyczem d y ­ plom atyczny punkt w idzenia przeważał tak dalece, że na w skroś pa- leograficzne dzieło W altera, zaw ierające podobizny skrótów i znaków

pisarskich, otrzym ało nazw ę

Lexicon diplom aticum

(nie zaś

palaeogra-

phicum ).

Obie nauki od początku dzieliły w spólne lo sy w takim stosunku, że paleografia podporządkowana była celom dyplomatyki, była jej nauką pom ocniczą. D opiero w początkach w. X IX Francuzi w yzw olili paleo grafię z w ięzów dyplom atyki i w yw alczyli jej odrębne i sam oistne w rzę­ dzie nauk stanow isko, jako um iejętności, której zadaniem je st badanie rozwoju pisma, jed n eg o z najw ażniejszych przejaw ów ludzkiej kultury.

Z ałożen ie paryskiej

Ecole des Chartes

w r. 1821, a nie mniej i roz­

budzony w sp ó łcześn ie w N iem czech ruch w ydaw niczy, przyczyniły się w niem ałym stopniu do rozwoju badań nad bistoryą pisma i pobudziły

uczonych do intenzyw nych studyów paléograficznych. Pojaw iają się

zbiory podobizn d aw nego pisma, doskonalących się w miarę rozwoju techniki reprodukcyjnej, mnożą się podręczniki i szczeg ó ło w e prace z zakresu paleografii, powstają katedry paleografii na uniw ersytetach,

celem praktycznego i naukow ego kształcenia młodych adeptów

a rtis

diplom aticae

, oraz sp ecyaln e in stytu cye, p ośw ięcon e krzew ieniu p aleo­ grafii, jak T ow arzystw o paleograficzne przy British Muzeum, szkoła pa- leograficzna przy W atykanie i t. d. I my poszczycić się m ożem y w spa­ niałą publikacyą „M onum entów “ paléograficznych, których pierw szy ze­ szyt, przed rokiem w ydany, chlubę przynosi naszej najwyższej instytucyi naukowej i w ydaw cy, prof. Stan. K rzyżanowskiem u.

Mimo jednak tego usam odzielnienia paleografii w obec dyplom a­ tyki, nici, łączące te nauki od chw ili ich narodzin, nie zostały bynaj­

(3)

216 P ALKO G R A F I A W S Ł U Ż B I E D Y P L O M A T Y K I .

mniej zerw ane. D yplom atyka bowiem nie zaprzestała korz}Tstać z usług paleografii; przeciw nie, w miarą rozwoju i rozszerzania zakresu studyuin dyplom atycznego, coraz silniej zarysow yw ała się zależn ość je g o od ba­ dań paleograficznych i niejednokrotnie daje się zauw ażyć bezsilność środków m etodycznych dyplom atyki, skoro z jakichkolwiekbądź w zg lę­ dów , np. w braku oryginału, paleografia nie m oże jej przyjść z po­ mocą.

Mauryni, którzy położ3'li niesp ożyte zasługi około rozwoju d}'-

plomatyki, określili, p ojęcie i cel jej jako

a rs discernendi diplomata

vera et fa lsa .

Na definicyę tę złożyły się n iew ątpliw ie w zględy prak- tyczno-praw ne, którym dyplom atyka naukowa zaw dzięcza swój począ­ tek. Gdy jednak z biegiem czasu te praktyczne w zg lęd y ustąpiły m iej­ sca czysto naukowym pobudkom, rozszerzył się też zakres zadań d}'- plomatyki. Dziś w ybiegają on e daleko poza ramy, zakreślone jej przed dwoma wiekami i, jakkolw iek krytyka autentyczności dokum entów p o ­ została i nadal jednem z głów n )7ch zadań dyplom atyki, to przecież nie je st to jej zadanie jed y n e i w yłączne.

N ow oczesna dyplom atyka bada ogól warunków, pośród których powstał dany dokum ent, bez w zględu na to,, czy au ten tyczn y czy też podrobiony, celem o cen y je g o wewnętrznej w artości historj'cznej i pra­ wnej. D latego dziś dyplom atyka kładzie nacisk na zbadanie g en ezy do­ kumentu i p oszczególn ych studyów je g o pow stania, na określenie w za­ jem nego stosunku w grę w chodzących osób: wjrstaw cy, odbiorc}', in­ terw enientów , św iadków i pisarza, a w ślad za tem bada rozwój i orga- nizacyę kancelaryi i innych urządzeń, z dokum entem zw iązanych. S k reślone pow yżej zadania spełnia dyplom atyka przy pom ocy całego zasobu środków m etodycznych, dziś już n aogół ustalonych, pośród których porów naw cze studyum nad pochodzeniem pism a zajmuje m iejsce niepoślednie. *Jak daw niej, tak i dziś, choć w zm ienionych warunkach, stanow i paleografia walną podporę dyplom atyki, która bez j<j pom ocy nie mogłab}1 osiągnąć tych zdobyczy, jakiemi się m oże poszczycić.

Zasługę um iejętnego stosow ania m etody porów naw czej w zakresie paleografii i dyplom atyki, przypisać n ależy największem u po Mabillonie

uczonem u, T eodorow i S ick low i. W pom nikowem d ziele o kancelar}Ti

karolińskiej, oraz w szeregu studyów z zakresu dyplom atyki królewskiej i cesarskiej, wskazał on n ow e drogi, w iodące do krytycznej analiz}' dokum entów, a tem samem do ocen y ich w ew nętrznej w artości. Na za­ sadzie porównania pisma i dyktatu, grupuje on pokrew ne sobie doku­ m enty i w ykryw a dla każdej grupy pew ne cech y charakterystyczne, stanow iące silną i niew zruszoną podstawę dla krytyki każdego doku­

mentu zosobna. K ierunek, w skazany przez Siekła, był odtąd w y ty ­

cznym dla dalszych na polu dyplom atyki badań, nietylko w Niem czech ale i w szędzie indziej w Europie.

Tvm w łaśnie stosunkiem paleografii do dyplom atyki, w szczeg ó l­ ności zaś zadaniem, wartością i m etodą badań porów naw czych nad pismem dokum entów, mam zamiar zająć się w niniejszym artykule.

W iadom o p ow szech n ie, że pismo, podobnie jak m owa lub sztuka,

ulega ciągłej ew olucyi. Zmienia się nietylko ogóln y charakter pisma,

ale i kształty p oszczególn ych liter oraz znaków pisarskich ulegają usta­ wicznym przemianom. S tyl, w danej epoce panujący, w yciska sw e piętno

(4)

P A L E O G R A F I A W S Ł U Ż B I E D Y P L O M A T Y K I . 2 1 7

i na piśmie; jak w ięc historyk sztuki potrafi oznaczyć z cech zew n ę ­ trznych w iek dawnej budowli, rzeźby czy obrazu, podobnie też biegły paleograf określi w przybliżeniu czas pochodzenia dyplom u na podsta­ w ie stylu pisma.

* Dyplomatyka korzysta przeto z pom ocy paleografii przedew szystkiem

w celu określenia czasu pochodzenia dokumentu: Ma to m iejsce w dwóch wypadkach, raz: jeśli chodzi o dokum ent zgoła niedatow any, pow tóre

zaś, jeśli mamy zbadać autentyczność d atow an ego dyplomu. W obu

wypadkach uciekamy się do zasad m etody p orów naw czej.

Co się tyczy określenia czasu niedatow atiego dokum entu, to nad­ m ienić należy, że już Mabillon stosow ał w tym celu m etodę p orów na­ wczą, zestaw iając rękopisy niedatow ane obok datow anych. P o zy ty ­ w ne w nioski je g o , na tej podstaw ie oparte, są jednak nader niedokła­ dne — ok reślen ie czasu obraca się je szcz e w bardzo rozległych ramach

chronologicznych np.

codex octingentorum a n n o ru m “

, lub „

q u i su-

p e ra t octingentos annos comparatione fa cta cum sequeníi“

1), co można uważać już za duży postęp w obec ogólnikow ych ok reśleń poprzedników Mabillona, w rodzaju: „

scriptura reverendae v e /u s ta tis “.

R zecz jasna, że pierw szym i najw ażniejszym warunkiem trafnej i m ożliw ie ścisłej o c e n y wieku rękopisu, jest, obok w praw y i bystrości

oka, dostateczny zasób materyału porów naw czego. Mabillon operow ał

jeszcz e zbyt szczupłym m ateryałem, aby módz dokładnie rozpoznać wiek dokum entów , że jednak już w ów czas zdawano sobie dobrze sprawę z wagi tego postulatu, świadczą słow a w sp ółczesn ego Mabillo-

now i u czon ego, Jana Kleryka, który, określając dyplom atykę jako

„ars

dignoscendae aetatis m a n u scrip to ru m codicum , deque eorum chara-

cteribus iud ica n d i“

, tak dalej powiada:

„sed sine in g e n ti codicum co­

pia et d iu tu rn a eorum tractatione, n ih il hac in r e p ra e sta ri p o test“ 2).

Do postępu badań porów naw czych nad pochodzeniem i rozw o­ jem pisma, przyczyniło się w n ow szych czasach udoskonalenie środ­ ków reprodukcyi, m ianow icie zastosow an ie do tego celu fotografii i światło-druku. Zbiory facsim iliów paléograficznych, oddających w ier­ nie i z całą śc isło ścią obrazy oryginałów , umożliwiają opanow anie roz­ le g łe g o m ateryału p orów n aw czego i udostępniają te badania szerokim kołom pracow ników .

Mimo to w szystk o, ok reślen ie wieku dokum entów natrafia nieraz na n iep rzezw yciężon e trudności i ulega częstokroć grubym omyłkom. Składają się na to rozliczne w zględ y, z pośród których rozpatrzym y kilka tylko szczególn iej nas obchodzących.

Były w średniow ieczu dwa ogniska rozwoju pisma łacińskiego, skąd rozchodziły się je g o wzory na cały św iat cyw ilizow any: kancela- rya papieska i kancelarya cesarska. S zyb k ość docierania i rozp ow sze­ chniania się zmian w rozwoju pisma, jak w o g ó le prądów cyw ilizacyj­ nych, zależała nietylko od oddalenia danego miejsca od tych dw óch centrów kultury, ale i od in ten zyw n ości stosunków je g o z Zachodem.

’) D e r e d ip lo m a tic a , str. ЗЬ2.

*j A r s c ritica II, 336, (1697), p o r . T r a u b e , V o r le s u n g e n u. A b h a n d lu n g e n ,

I, str. 29.

(5)

2 1 8 P A L E O G R A F I A W S Ł U Ż B I E D Y P L O M A T Y K I .

W attenbach wyraził n ieg d y ś zapatryw anie, że pismo w krajach p ółno­ cnych (w Danii) i w schodnich (w P olsce), pozostaw ało o pół wieku w stecz poza pismem środkow ej Europy *). Pogląd ten, w zasadzie błę­ dny, długo jednak utrzym yw ał się w nauce, aż co do Danii obalił go

w ydany przed sześciu laty

P aleografisc A tla s'1)

i dziś uczeni n ie ­

m ieccy przyznają już, że pomiędzj? pismem dokum entów niem ieckich i duńskich z w. XII i XIII istotnie zasadniczej różnicy niem a. P o d o ­ bne w ątpliwości co do P olsk i podniósł już w r. 1890 na II zjeździe historyków polskich prof. K rzyżan ow sk i3), wskazując, że pismo biegnie

szybciej niż inne przejawy kultur}?. W w ydanym św ieżo pierwszym

zesz y cie polskich pom ników paleograficznych z w. X I I 4), zauważyć m o­ żem y w ielką rozm aitość stylow ą pisma w dokum entach, pod w zględem czasu blizko nieraz obok sieb ie stojących. Czem że to wytłumaczyć? O tóż,— sąd zę,— przeclewszystkiem tem, że w wieku XII w P o lsce, obok pisarzy w prost z Zachodu przybyłych, lub na w zorach zachodnich św ieżo w ykształconych, byli już ludzie w krajowych szkołach kształceni, gdzie rozwój pisma oczyw iście pow olniej postępow ał, gdyż słabiej ulegał w pły­ wom zachodniej grafiki. Jako przykład przytoczę dw a niedatow ane do­ kum enty klasztoru Johannitów w Zagościu: H enryka sandom ierskiego i Kazimierza Spraw iedliw ego. Pierw szy z nich, jakkolw iek o kilkanaście lat starszy, posiada pism o o formach m łodszych, już w ybitnie gotyckich, obok innych cech graficznych, wskazujących rękę pisarza, ob ezn an ego z arkanami zachodnio-europejskiej sztuki pisarskiej, podczas gdy drugi dokument, m łodszy co do czasu, ma pismo o kształtach jeszcze okrą­ głych, romańskich, tak, że na pierw szy rzut oka m usielibyśm y przyznać mu starszeń stw o, gd yb yśm y nie posiadali innych, zaczerp niętych z treści tych dokum entów w skazów ek, służących do w cale ścisłeg o określenia

czasu ich pochodzenia. R óżnicę pow yższą można wytłum aczyć sobie

tem, że dokument H enryka w yszedł praw dopodobnie 7. pod pióra Jo-

hannity, W łocha czy Francuza, w każdym jednak razie przybysza z Zachodu, kazim ierzowski zaś dyplom był zap ew n e pisany przez kra­ jow ca, tkw iącego kulturą sw ą jeszcze w starej rom ańszczyźnie. W n ie­ jednym wszakże wypadku zjawisko to złożym y na karb wieku pisarza. Pismo dwóch w sp ółczesn ych dokum entów , z których jed en pisał sta­ rzec, drugi m łodzieniec, w ykaże często jaskraw e różnice sty lo w e, zw ła­ szcza w okresie przekształcania się form pisma, jakie miało u nas m iejsce np. na przełom ie wieku XII i XIII, gdy pism o, jak w ogóle w szystkie tw ory ręki ludzkiej, zaczęło zrzucać z siebie grubą skorupę romańską a przyoblekać się w lek k ie i ostre kształty g o ty ck ie . W ynika stąd ko­ n ieczność ostrożn ego postępow ania w o cen ie w ieku dokumentu, w yłą­ cznie na podstaw ie pisma, szczególniej tam, gd zie nie rozporządzam y dość obfitj'm materyałem porów naw czym , n ietylk o ch ronologicznym ,

ale i lokalnym. D latego to now sze w ydaw nictw a paleograficzne, jak

Chrousta

M onum enta palaeographica

5), grupują w zory pisma nietylko

‘) Ą n le itu n g z u r lat. P a lä o g r a p h ie , 4 w y d , s ir . 39. г) W y d a n y w K o p e n h a d z e w r. 1903. 3) P a m ię tn ik II Z ja z d u h is t o r y k ó w p o ls k ic h » e L w o w ie w r. 1890. *) M o n u m e n ta P o lo n ia e p a la e o g r a p h ic a , K r a k ó w 1907. s) C h ro u st A . M o n u m e n ta p a la e o g r a p h ic a . M o n a ch iu m ; o d r. 1899 w y ­ c h o d z i d otąd.

(6)

P A L E O G R A F I A W S Ł U Ż B I E D Y P L O M A T Y K I . 219

co do czasu, ale i co do m iejsca, w ychodząc z tej słusznej zasady, że należy m ieć zarów no pogląd na sposób pisania w pew nym czasie w różnych m iejscach, jak i na sposób pisania w danym m iejscu w ró­

żnych czasach: „

neque enim un u m e st in uno saeculo únave provincia

scripturae g e n u s

jak słu szn ie zauw ażył już Mabillon x). ł

*

Pism o stan ow i jed n o z najw ażniejszych k ryteryów zew nętrznych dokum entu a porów naw cze badanie pisma odgryw a przy o cen ie auten­ tyczn ości dyplom u rolę środka n iek ied y rozstrzygającego. P rzez długi czas zażyw ała w dyplom atyce p ow agi zasada, że dokum ent, którego pismo odpowiada charakterem swym epoce, określonej przez datę jeg o

w ystaw ienia, bezw zględ n ie uważać należy za autentyczny. Dokum ent

n ieau ten tyczn y zdradza się sam bądź w ręcz późniejszym charakterem pisma, bądź też — w razie naśladow nictw a, — w idocznym przymusem, jaki musiał sobie zadać fałszerz, chcąc oddać m ożliw ie w iernie pismo danej epoki. Zasada pow yższą panow ała w dyplom atyce n iepodzielnie aż do czasu p o ja w ien ia się ep o k o w eg o dzieła Juliusza Fickera pt.

B e i­

träge z u r Urkundenlehre

(1 8 7 7 /8 ). Ficker obalił mniemanie, jakoby autentyczny dokum ent musiał być czem ś skończonem i jednolitem , w ol- nem od sprzeczn ości i niedokładności *).

W m istrzowski sposób wykazał, że błędy i sprzeczności w doku­ m entach, które spuriofobia składała dotąd na karb fałszerstwa, dadzą się w niejednjm i razie wyjaśnić niew sp ółczesn ością stad yów p o szcze­ g óln ych w pow stawaniu dyplomu śred n iow ieczn ego, m ianow icie— różnicą czasu pom iędzy dokonaniem czyn n ości prawnej a w ystaw ieniem doku­

m entu, jak rów nież niedostatkam i w organizacyi kancelaryi. Między

innem i zachwiał F icker zasadę, jakoby w sp ółczesn y charakter pisma stanow ił zaw sze b ezw zględ n e znam ię autentyczności, a odw rotnie nie- w sp ó łczesn o ść pism a miała być w każdym wypadku dowodem fałszer­

stw a dokum entu. A lbow iem n aw et podrobiony dokum ent m oże posia­

dać cech y zew nętrzne a więc i pismo nienaganne, jeśli fałszerstw o było w sp ó łczesn e, lub prawie w sp ółczesn e dacie w łaściwej. Z drugiej · strony, pism o a u ten tyczn ego dokumentu m oże odpowiadać niekiedy

w cześniejszej lub późniejszej epoce, niźli wskazuje data. Pism o w y­

przedza datę w ystaw ienia, jeśli odbiorca sp isan y przez sieb ie dokum ent dopiero po upływ ie dłuższego przeciągu czasu przedłożył w ystaw cy do

ulegalizow ania, lub anticipando zaopatrzył go datą późniejszą. W y ­

padki takie, acz w yjątkow e, nie obce są dyplom atyce, jakkolw iek przy­ znać trzeba, że nader rzadko się zdarza, by sp isanie dyplomu wyprze­ dzało datę o taki okres czasu, który m ógłby wpłynąć na zm ianę o g ó l­ n eg o charakteru pisma. N ierów nie częstszem zjawiskiem je st dokument, który w chw ili sporządzenia otrzymał w cześn iejszą datę, w którym

zatem data w yprzedza pismo. C zyniono to zazw yczaj w tym celu, by

') D e re d ip lo m a tic a , str. 241.

(7)

220

P A L E O G R A F I A W S Ł U Ż B I E D Y P L O M A T Y K I .

przyspieszyć zaistnienie skutków prawnych, płynących z dokum entu,

np. przedaw nienia i t. p. W iadom o, że fundacye klasztorów i k ościo­

łów nie były dziełem chwili, ale upłynęło n iek ied y kilkanaście, ba! n a ­ w et kilkadziesiąt lat, zanim proces fundacyjny doczekał się ostateczn ego

w ykończenia i zaopatrzenia go w dokum ent fundacyjny. O tóż w do­

kum entach tych podaw ano najczęściej datę początku fundacyi, czego

następstw em je st nieraz sprzeczność pom iędzy datą a pismem. P o d o ­

bną sprzeczność spotykam y także w e w znow ieniach dokum entów , w k tó­ rych p ierw otny tekst wraz z pierw otną datą pow tórzono bez najm niej­ szej zmiany w now'ym dyplom ie, po upływ ie dłuższego przeciągu czasu. Jako przykład przytoczę t. z w. w iększy oryginał gnieźnieński d o ­ kumentu kom esa Zbyluta dla klasztoru w Ł eknie, który spisany został przynajmniej o pół wieku później od swej daty, wskutek czego pismo teg o dokumentu posiada sze reg cech anachronistycznych. Okazuje się stąd, że, jakkolw iek porów naw cze badanie pisma m oże oddać ważne usługi przy o cen ie au ten tyczn ości dokum entu, to jednak w yłącznie na niem oprzeć się n ie można, lecz w każdym p oszczególn ym w^ypadku uw zględnić n ależy in n e kryterya autentyczności, pom nąc na w sk azó­

wkę Mabillona: „

non ex sola sćrip tura, neque ex uno characterismo,

sed ex om nibus s im u l de vetu stis chartis e st p ro n u n tia n d u m “ χ).

·* · w

.V.

Zadania paleografii, jako nauki pom ocniczej dyplom atyki, nie o gra­ niczają się jednak na określeniu c z a s u pochodzenia dokumentu, lecz zmierzają dalej— do wykrycia środowiska, w k tó rem dokum ent pow stał, a więc: kancelaryi, szkoły pisarskiej i, co w ięcej, ręki pisarza, bądźto celem zbadania autentyczności dokumentu, bądź też je g o g en ezy lub w reszcie organizacyi instytucyi kancelaryjnych. P osługuje się przytem paleografia w szerokiej mierze m etodą porów naw czą, której podstaw y określili głów nie: S ick el, Buchwald, B resslau i in. W o g ó le najw ażniej­ sze zdobycze na tem polu przyznać musimy Niemcom; zasługi ich po­ dnosi dziś cały św iat naukow y, a najw ybitniejszy w sp ółczesn y d yplo­

matyk francuski Giry w sw em znakomitem d ziele

M anuel de D iplom a­

tique

(1894), w stępuje W' tym zakresie w ślady sw ych niem ieckich k o ­ legów po piórze i opiera się na ich w ynikach.

Badania nad dyplom atyką niem iecką, prow adzone głów nie przy pomoc}’ paleografii, wykazały, że typ kancelaryi t. zw . prywatnej, t. j. na­ leżącej do panów duchow nych i św ieckich, oraz miast, zaczyna się ustalać dopiero około p ołow y w. XIII, do teg o zaś czasu jed yn ą d o ­ brze zorganizow aną kancelaryą była królew ska (w zgl. cesarska), tkwiąca

swym pierwiastkowym ustrojem je szc ze w dobie karolińskiej. Organi-

zacyę kancelaryi karolińskiej zbadał i opracow ał Sickel we w spom nia­ nej wyżej książce p. t.

„Acta regum et im peratorum K a ro lin o ru m “.

Jeśli chodzi o um iejętne zastosow anie m etody porównawczej nad pochodzeniem pisma, celem rekonstrukcyi kancelaryi i rozpoznania jej

(8)

P A L E O G R A F I A W S Ł U Ż B I E D Y P L O M A T Y K I .

214

składu, to badania Siekła pozostaną doskonałym i — rzec m ożn a— n ie ­ d oścign ion ym w zorem dla przyszłych na tem polu pracow ników .

Na podstaw ie porów nania pisma oryginalnych dyplom ów karoliń­ skich, zdołał Sickel wykazać udział kanclerzy i reszty personelu kan­

celaryjnego w sporządzaniu dokum entów . Okazało się, że kanclerze

pisali niektóre dokum enty w całości, a inne, sporządzone przez nota-

ryuszy i pisarzy, tylko podpisyw ali. O tóż tych pisarzy pow iodło się

S ick low i zgrupować i rozróżnić tych co zajęci byli stale w kancelaryi, od tych, których szukać n ależy poza kancelaryą.

M etodę, w ypróbow aną z tak św ietnym wynikiem na kancelaryi karolińskiej, zastosow ał S ick el do badań nad kancelaryą cesarską, stw a­ rzając znakom ity aparat naukow y dla studyów porów naw czych w w y ­

daw nictw ie p. t.:

„Kaiserurkunden in A b b ildu n gen

“ (1880 — 1891),

zaw ierającem kilkaset św iatłodrukow ych podobizn dokum entów cesar­ skich od Pippina do Maksymiliana I.

Tu dopiero w całej pełni okazała się wartość p orów n aw czego

traktowania pisma dla dyplom atyki. M ożem y ze znamion graficznych

rozpoznać, że dany dokum ent pow stał odrazu w całości, ów zaś w kilku stadyach, że ten jest oryginałem , tamten kopią, ów zaś falsyfikatem. M ożemy dalej powziąć w yobrażenie o organizacyi kancelaryi, o udziale kanclerzy w w ystaw ianiu dokum entów i ich wptywie na rozwój kancela­ ryi. Poznajem y pisarzy, jako graficzne indywidua, ich szkoły i p och o­ d zen ie. T en je st Niemcem , ów W łochem ; ten stwarza szkołę pisarską,

tam ten zna indyw idualny typ pisma. M ożem y odróżnić pisarzy, stale

zajętych w kancelaryi, od postron n ych , m ożem y rozpoznać udział od­ biorcy w sporządzeniu dokum entu, słow em , p rzebogaty tu m ateryał dla paleografii jako nauki pom ocniczej d yp lom atyk i1).

Dla nas jednak nierów nie w yższy interes, niż cesarska, przedsta­ wia kancelarya t. zw. prywatna, zw łaszcza książęca i biskupia i to w tych krajach, z którymi P olska w w. XII i XIII, t. j. w początkach sw ej dyplomatyki, pozostaw ała w częstych i bezpośrednich stosunkach. S tu d ya nad polską dyplom atyką śred n iow ieczn ą są dopiero w zaczą­ tkach. Badano u nas p oszczególne dokum enty lub grupy dokum entów, celem o c e n y ich autentyczności, ale w iadom ości nasze o początkach i rozwoju kancelaryi książęcej są dotąd zupełnie ciem ne. Z d otych cza­ sow ych prac nad początkami dyplom atyki polskiej, możem y przyjąć jako pew nik to jed yn ie, że w w. XII n ie było u nas je szcze zorgan izow a­ nej kancelaryi książęcej, natom iast znakom ite studyum K rzyżanow skiego nad dokumentami Przem ysław a II, w ykazało istn ien ie już w końcu w. XIII norm alnej i św ietn ie funkcyonującej k a n cela ry i2). O kres p rzej­ ścio w y , obejm ujący cały w iek XIII, okres kształtow ania się kancelaryi polskiej, pozostaje w ięc dotąd w grubym cieniu. A można przj'puszczač, że rozwój dyplom atyki polskiej n ie m ógł iść odrębnym torem, jak u Prze- m yślidów , Arpadów, W ettin ów , A skańczyków , B abenbergów i in. naj­ bliższych sąsiadów zachodnich, z którymi P iastow ie w. XII i XIII

po-') P o r. R o s e m u n d . D ie F o r ts c h r itte d e r D ip lo m a tik s e it M a b illo n , 1898.

(H is t B ib lio th e k , t. 4).

(9)

222

P A L E O G R A F I A W S Ł U Ż B I E D Y P L O M A T Y K I .

zostaw ali w rodzinnych i politycznych związkach. Stąd zapoznanie się z wynikami daleko już posuniętych badań nad dyplom atyką książęcą i biskupią tych krajów, poznanie m etod, jakiem i posługują się w ytra­ wni uczeni zagraniczni, m oże niejedną przj'nieść nam korzyść w przy­ szłych pracach nad początkiem i rozwojem kancelaryi polskiej.

Najważniejsze wyniki w zakresie dyplom atyki książęcej i bisku­ piej zaw dzięcza nauka pom ocy paleografii, a w szczeg ó ln o ści m etodzie

p orów n aw czego badania pisma. Prace Buchw alda nad kancelaryam i

biskupów i książąt półn ocn o niem ieckich 1), P o sse g o nad kancelarj'ami krajów w ettyńskich 2), Jakscha nad dyplom atyką k aryn ck ą3), Schneidra nad szwabską 4), K e h r a nad dyplomami biskupstwa m erseburskiego 5), Perlbacha nad kancelaryą ostatnich książąt pom orskich 6) i in., w yk a­ zały zgodnie, jak wyżej wspomniałem, że kancelarye panów duchow nych i św ieckich w N iem czech poczynają się organ izow ać i ustalać dopiero

około połow y w. XIII. Przed tym czasem dokum enty, sporządzone

w całości na dworze księcia czy biskupa, należą do w yjątków , a re­ gułą je st spisanie dokum entu przez odbiorcę. D o teg o wniosku doszedł

pierw szy Buchwald, za pom ocą m etody porów naw czej 7). Zestawiając

m ianowicie dokum enty książęce i biskupie danego klasztoru w edle p o ­ krew ieństw a pisma, zauważył, że dokum enty, pochodzące od różnych w ystaw ców , żyjących w sp ółcześn ie, wykazują częstokroć identyczny lub bardzo pokrew ny charakter pisma, skąd oczyw isty w niosek, że spisane zostały w klasztorze, a zatem przez odbiorcę.

P o sse poszedł w badaniach sw oich jeszcze dalej 8). Na zasadzie

porów nania pisma, w yd zielił on z materyału archiw alnego 34-ech kla­ sztorów i kom end ziem saskich, poszczególn e grupy dokum entów, w e ­ dle pochodzenia pisma. W najliczniejszej z tych grup, obejmującej d o ­ kumenty, spisane przez odbiorców , t. j. W klasztorach, zestaw ił zbliżone

do siebie typy pisma, usiłując wykryć ich w zajem ny stosunek i na tej podstaw ie skonstruow ać niejako g en ea lo g ię pisarskich szkół klasztornych. Z p ow yższych żmudn3Tch badań wjTsnuł P o sse następującą teoryę:

W szkołach klasztornych uczono sztuki pisania. Mnich— nauczyciel zaszczepiał swym uczniom w łasny charakter pisma. P oniew aż uczniow ie ci w stępow ali później jako mnisi do tegoż sam ego klasztoru, w którym pobierali naukę, przeto wytwarzał się tam w spólny typ pisma, w spólny ductus klasztornj’. Na dow ód, że tak było isto tn ie, podaje autor p od o­ biznę p ew n ego dokum entu klasztoru w B erg pod Magdeburgiem, na

którym figuruje 30 podpisów braci klasztornych wraz z opatem. Ude­

rzające podobieństw o podpisów tłumaczy P o sse tem, że w szyscy ci

') B is c h o fs —u. F ü r s te n u r k u n d e n d e s 1*2. u 13 J h ts P o s s e . L e h r b u c h v . d. P r iv a tu r k u n d e n .

3) J a k sch . M o n u m e n ta h ist. C o r in th ia e .

l ) S c h n e id e r . Z u r L e h r e v . d. s c h w ä b is c h e n P r iv a tu r k u n d e n d e s 13 Jh d ts.

(A r c h iv a lis c h e Z e its c h r ift, t. X I).

*) K e h r . U r k u n d e n b u c h d. H o c h s tifts M e r s e b u r g . 1. ( G e s c h ic h ts q u e lle n d e r P r o v in z S a c h s e n t. 36). 6) P e r lb a c h . P r e u s s ic h - p o ln is c h e S tu d ie n t. II. D a s U r k u n d e n w e s e n H e r ­ z o g M es tv in s II v . P o m m e r e lle n . 7) T a m ż e , str. 1 nast. ') T a m ż e , str. 3 n a st.

(10)

P A L E O G R A F I A W S Ł U Ż B I E D Y P L O M A T Y K I .

223

mnisi pobierali naukę w klasztorze w Berg i przejęli się w spólnym duktem pisarskim.

Z łona starych klasztorów w ychodzą filie, do których mnisi, po­ chodzący z klasztoru m acierzystego, w noszą ów w sp óln y typ pisma. P orów n an ie dokum entów klasztoru m acierzystego i filialnego z czasu blizkiego założeniu tegoż ostatniego, w ykazuje w' niejednym wypadku tak uderzające podobieństw o duktu, że m ożnaby sądzić, iż dokum enty te były w szystk ie pisane w jednym z tych klasztorów . P o sse wykazał to niezbicie na dokum entach klasztoru C ystersów w P orcie i na całym szeregu je g o filii saskich. O czyw iście, typ pisma, po odłączeniu się od g łó w n eg o pnia m acierzystego, ulegał pow olnym zmianom, głów n ie wsku­ tek teg o , że krzyżow ał się z odmiennymi typami, przeszczepionym i tam przez m nichów, pochodzących z obcych klasztorów'. W każdym jednak razie, zdaniem P o sseg o , zachow uje pismo pierw otny swój charakter, który sprawia, że łatw o można odróżnić dukt np. cysterski od augu- styń sk iego, a oba te dukty od benedyktyńskiego.

O lśniew ające w yniki badań P o sse g o , które przeszczepiały p on ie­ kąd na pole paleografii i dyplom atyki prawa przyrodnicze o p ow sta­ waniu gatunków , zyskały w św iecie naukowym na razie poklask ogóln y i zdaw ało się, że w nioski je g o , na tak trwałej podstaw ie, bo na b e z ­

pośredniej autopsyi oparte, p ozostaną n iew zru szon e. Jednak n ie­

ubłagany i scep ty czn y krytycyzm niem iecki zachwiał podstawam i mi­

sternej budow y P o sse g o . Kehr, znakom ity wydaw'ca dokum entów pa­

pieskich, zbadał ów dokum ent klasztoru w B erg z podpisami m nichów i ośw iadczył, że P o sse uległ złudzeniu, dopatrując się w podpisach mni­ chów r ó ż n y c h rąk o w s p ó l n y m charakterze pisma, gdyż, z w yją­ tkiem początkow ej litery w wyrazach

E g o

a gd zien iegd zie całego wyrazu

E g o ,

w szystko pisała j e d n a ręka i to tá sama, która spisała g łó w n y tekst dokum entu *). Tym sposobem krytyka obaliła jed en z filarów ar- gum entacyi P o sseg o . D alsze badania Kehra i innych uczonych niem iec­ kich w ykazały zg o d n ie, że sprawa nie je s t tak prostą, jak ją postawił P osse. Nie ulega wątpliw ości, że najstarsze dokum enty klasztoru filial­ n eg o wykazują niekiedy duże pokrew ieństw o z pismem, spotykanem w czasie je g o założenia — w klasztorze m acierzystym , jak niemniej często się zdarza, że kilku pisarzy·, bezpośrednio po sobie lub obok siebie w danym klasztorze zajętych, m oże m ieć pokrewny' dukt pisma. Da się to stw ierdzić naw et w zakresie dyplom atyki polskiej w. XII.

Dwa najdaw niejsze dyplom y klasztoru lubiąskiego, B olesław a W y so ­

kiego z r. i i75 i Mieszka Starego z r. 1177, mają istotn ie pismo bar­ dzo pokrew ne i wykazują niew ątpliw ie dukt, w łaściw y klasztorow i w P or­ cie, który był m acierzą L u b ią ża 2). A le teg o nie można uważać za re­ gułę, że każdy zakon lub n aw et każdy klasztor miał swój trwały, dający się odrazu rozpoznać dukt pisma, który w iększość m nichów sobie przy­

swoiła. P rzeciw nie, jako regułę, opartą na statystycznem zestaw ieniu

całego szeregu przykładów, przyjąć należy to, że zasadnicze typy’, w

c-') U r k u n d e n b u c h d. H ö c h st. M e r z e b u r g , str. 172.

2) P o r . m o ją r e c e n z y ę M on. P o t. p a la e o g r . w K w a rt. h ist, z r. 1909,

(11)

2 2 4 P A L E O G R A F I A W S Ł U Ż B I E D Y P L O M A T Y K I .

die którj'ch dad'.ą się ugrupować dokum enty d an ego klasztoru, tamże sporządzone, różnią się m iędzy sobą niekiedy tak dalece, że o jakiejś w spólnej szkole klasztornej mowy być nie m oże. W każdem archiwum, klasztornem czy kapitulnem, sp jtk ać m ożem y w dokum entach, przez odbiorcę spisanych, szereg indyw idualnych i od reszty niezależnych rąk. O dukcie klasztornym może być tylko w ów czas m owa, je śli w ię ­ kszość pisarzy klasztornych przez czas dłuższy posiada w spólny, a g d z ie ­ indziej niedający się wykapać charakter pisma. A le należy to raczej do wyjątków; jako regułę zaś uznać należy indywidualizm i niezaw isłość r ą k 1). Ów, przyjęty dziś w nauce pogląd, jakkolw iek odm ienny z a s a ­ dniczo od teoryi P o sseg o , nie zm niejsza jednak zasług, jakie uczony ten położył na polu porów naw czego badania pisma, pobudzając sw em dziełem innych do dalszych badań.

W porów naw czym m ateryale dyplom atycznym , prócz w spom nia­

nych dw óch grup, t. j. dokum entów, sporządzonych w kancelaryi

w y ­

stawcy

i spisanych przez odbiorcę, znajdziem y w cale liczną, trzecią grupę dokum entów, których pismo nie w ystępuje w innych o ry g in a ­ łach w ystaw cy ani też odbiorcy. Jest ta grupa w łaściw ą szczególn iej dokumentom, pochodzącym od w ystaw ców , n ie mających zorgan izow a­ nej kancelaryi, a w ięc książąt i biskupów w. XII i XIII

Otóż te trzy grupy dokum entów, razem w zięte, stanow ią jed en w sp óln y dział, który Buchwald ochrzcił nazw ą „znanej ręk i“, w przeci­ w staw ieniu do działu „nieznanej ręk i“, obejm ującego dokum enty, których pisma na podstaw ie c a łeg o materyału p orów n aw czego zgoła indj^widu- alnie określić n ie p o d o b n a 2). T en dział nieznanej ręki rów nież najli­ czniej rep rezen tow an y je st w dokum entach t. z w. prywatnych.

Już z teg o p ob ieżn ego przedstaw ienia rzeczy okazuje się w ar­ tość badań porów naw czych nad pochodzeniem pisma dla dyplomatyki, a w szcze g ó ln o śc i dla historyi kancelaryi śred n iow ieczn ej. W yniki tych badań zyskają je szcze na wartości, je śli je zestaw im y ze wzmiankami, zaczerpniętem i z treści dokum entów o urzędnikach kancelaryjnych, pi­ sarzach i notaryuszach. Otóż okaże się, że na wzmiankach w rodzaju:

datum per manus NN, scriptum per N N

, n ie można w zupełności polegać, ani brać ich w dosłow nem znaczeniu, zdarza się bowiem n ie ­ jednokrotnie, że w szeregu dokum entów, zaw ierających wzmianki o pi­ sarzach, ilość grup identycznej ręki n ie pokrywa się ilością w ym ien io­

nych tam notaryuszy. Stąd w niosek, że wzm ianki o notaryuszach bi­

skupich i książęcych w ieków XII i XIII, od n oszą się po w iększej c z ę ­ ści do pisarzy okolicznościow ych, notaryusze zaś, o ile byli tu i ow dzie stale zatrudnieni na dworach, zajmowali się conajw yżej prow adzeniem korespondencyi i rachunków; co zaś ty czy się dokum entów , to p o ­ przestawali na sprawdzaniu i sygillacyi dyplom ów już g o tow ych , a s p o ­ rządzonych bądźto przez odbiorcę, bądź też przez postronnych pisarzy 3). Tem w łaśnie różni się dyplom atyka książęca i biskupia w. XII

Ί P o r. tra fn e u w a g i S te in a c k e r a w pracy: D ie L e h r e v o n d e n n ic h tk ö -

ni_;lichen (P r iv a t-) U r k u n d en , v o r n e h m lic h d e s d e u t s c h e n M itte la lte r s . (M ei s te r s , G ru n d riss d e r G e s c h ic h ts w is s e n s c h a ft, t. I, str. 256 n ast.).

2) T a m ż e , str b.

(12)

P A L E O G R A F t A W S Ł U Ż B I E D Y P L O M A T Y K I . 2 2 5

i XIII od królew skiej, że przeważają w niej dokum enty, graficznie n ie ­ określone, n ależące do grupy nieznanej ręki, a egzem plarze znanej ręki, pochodzące od w ystaw cy, czyli też od odbiorcy’, lub trzeciej osoby,

w przeważnej części wyszły7 z pod pióra pisarzy przygodnych. Perl-

bach na 78 dokum entów oryginalnych Mszczuja ks. pom orskiego (1264— 95), znalazł 45 różnych rąk, piszących częścią dla w ystaw cy, częścią zaś dla odbiorcy7. Z tych pisarzy 5-ciu je st znanych z im ienia a 40 niezna­ nych. O ileż w yżej stała w spółczesna kancelarya Przem ysław a II, skoro na 100 dyplom ów K rzyżanow ski tylko 9 nie zdołał określić graficznie a 70 uznał za pochodzące z kancelaryi książęcej.

P orów n aw cze badanie pisma, w celu w ykrycia cech kancelaryjnych lub ręki pisarza, może oddać nadto znakom ite usługi przy o cen ie auten­ tyczn ości dokum entów , zwłaszcza takich, których w ystaw ca posiadał dobrze urządzoną k a n c e la r y ę .. Sickel postaw ił zasadę ogóln ą że orygi­ nał, który w yszed ł z takiej kancelaryi, w in ien m ieć z reguły odpow ia­

dające jej cechy, w inien być „kanzleim ässig“. T ylko taki dokum ent

ma za sobą przy^puszczenie autentyczności. Otóż te cech y kancelaryi

n a leży m etodą porów naw czą wy7kryć i ustalić. W razie zaś zachow a­

nia się znaczniejszej ilości dokum entów z danej kancelaryi, trzeba drogą

porów nania pisma dążyć do wy7krycia rąk indywidualnych. Skoro się

okaże, że ory’ginal pochodzi z ręki pisarza, który istotn ie był zatru­ d n ion y w ow ym czasie w kancelaryň w ystaw cy, autentyczność doku­

mentu nie m oże podlegać w ątpliw ości. Identyczność ręki rozstrzyga

ted y na korzy7ść au ten tyczn ości n aw et w razie, gdy istnieją pod tyTm względem skądinąd jakieś w ątpliw ości, z tem, rozumie się, za strzeże­ niem, — gdy7 brak w szelkich podstaw do podejrzew ania, iż w e w sz y st­ kich badanych dokumentach m ogła być czyn n a ręka jed n eg o fałszerza, co m ożliw e jest w razie, jeśli np. dokum enty te należały do jed n eg o odbiorcy, ale w ykluczone zgoła, je śli opiew ają na rzecz różnych od­

biorców. P rzezorn y badacz musi jednak uw zględnić i to, że i poza

kancelary7ą m o g li^ się znaleźć ludzie, obeznani z pismem dyplomaty7- cznem, którzy7 z łatw ością naśladow ali dukt pisarzy kancelaryjnych. Z p ow yższem i zastrzeżeniam i m ożna przeto przyjąć następującą zasadę: Jeśli dokumenty’ jed n eg o w ystaw cy, posiadającego zorganizow aną kan­ celaryę, a wy7dane dla różnych odbiorców , wykazują identyczne lub ty ­ pow o podobne pismo, w ów czas można w n osić o sporządzeniu ich wT kancelaryi tegoż w ystaw cy, a w ślad za tem uznać je za autenty­ czne. Badanie ręki pisarza je st tedy najpew niejszą drogą do ustalenia

k w estyi autentyczności dokum entów. O czyw iście je st m ożliwem, iż

w jednym lub drugim wypadku będziemy7 m usieli poprzestać jed yn ie na zaznaczeniu, że dany’ dokum ent nie budzi podejrzeń, zwłaszcza w ó w ­ czas, gdy braknie materyału porów naw czego dla określenia rąk p oszcze­

góln ych pisarzy. A le dla całego szeregu oryginałów , będzie m ożna

istotn ie na ow ej podstaw ie p orów n aw czego badania pisma z b ezw zglę­ dną p ew n ością w ykazać pochodzenie dokum entu i je g o autentyczność. Inną p ostać przybiera rzecz, je śli mamy7 do czynienia z dokum en­ tem wystawcy7, który7 nie miał w cale kancelaryi, lub miał w'prawdzie urzędników , sprawujących god n ości kancelaryjne, a w ięc kanclerzy, podkanclerzych, notaryuszów , lecz n ie pełniących sw ych funkcyi stale i w sposób w łaściw y zorganizowanymi kancelary7om królewskim , czy

(13)

2 2 6 P A L E O G R A F I A W S Ł U Ż B I E D Y P L O M A T Y K I .

papieskiej, które cały dokum ent w całości sporządzały. Mam tu na m y­ śli także dokum enty naszych książąt, biskupów i rycerzy z w. XI i XII, co do których nie ulega wątpliw ości, że p odobnie, jak w sp ółcześn i ksią­ żęta i panow ie duchow ni i św ieccy w N iem czech, nie posiadali stałych i wzorów urządzonych kancelaryi, jakkolwiek dokum enty w ystaw iali, w łasną pieczęcią je opatrywali i sw ych dygnitarzy kancelaryjnych m ie­ wali.

Badania Buchwalda nad kancelaryam i biskupów i książąt północ- no-niem ieckich, sąsiadujących z P olską, wykazał}’, że do połow y w.

XIII stałe i zorganizow ane kancelarye u nich nie istniały. Do podo­

bnych w yników doszedł P o sse co do dyplom atyki ziem saskich.

Czy m ożem y m ówić o ogólnych w skazów kach m etodycznych

w porów naw czych badaniach nad pochodzeniem pisma? D zisiejsza n a ­

uka daje na to pozytyw ną odpow iedź. B resslau w swym znakomitym

podręczniku dyplom atyki podał szereg cen n ych uwag, tyczących się

postępow ania w teg o rodzaju badaniach

l).

W ychodzi on z założenia,

że pism o śred n iow ieczn e można porów nać z dziełem malarskiem. A n a ­ logia je st istotn ie uderzająca. L itera śred n iow ieczn a była raczej rysun­ kiem niż pismem w dzisiejszem pojęciu; składała się z szeregu połączo­ nych z sobą kresek, tak, że pisarz musiał kilkakrotnie nieraz przykła­

dać pióro, rzadko zaś kreślił literę jednem pociągnięciem pióra. Jak

w ięc historyk sztuki, na podstaw ie rysunku, kolorytu i techniki malar­ skiej, potrafi obraz n iesy g n o w a n y — w porów naniu z szeregiem obrazów sygn ow an ych — określić z pew nem praw dopodobieństw em pod względem pędzla, lub chociażby szkoły malarskiej, podobnie też biegły paleograf zdoła wskazać rękę pisarza, lub przynajmniej kancelaryi, w której ów pisarz pracował.

Już S ick el w swym słynnym „Program ie“ 2) wskazał, jako naczelną zasadę m etody porów naw czej w paleografii, baczenie przedew szystkiem na t. zw. dukt pisma, „ F ed eran satz“, od k tórego zależy zarów no ogólny charakter pisma, jak i kształt p oszczególn ych liter i kresek, ich p och y­ len ie, grubość, ozdobność i t. d. D opiero w razie, gdyby różnice w o g ó l­ nym dukcie pisma nie były dość w yraźne, n ależy badać kształt po­ szczególn ych liter, zwracając uw agę przedew szystkiem na ow o złożenie kresek, zw łaszcza pew nych charakterystycznych liter (np. początkow ych) i znaków pisarskich (ligatury, skróty etc.). N iew łaśeiw em jednak byłoby upatrywanie różnicy rąk w yłączn ie w odm iennej postaci niektórych liter, z pom inięciem ogólnej budowy tychże, zw łaszcza, że każd}' pisarz m oże używać paru form dla tych samych liter.

W iadom o z praktyki sądowej, jak trudną je s t rzeczą, dziś, w epoce silnie zróżnicow anego charakteru pisma, stw ierdzić z całą pew nością

id en tyczn ość ręki. Cóż dopiero m ówić o czasach, w któiych pismo,

znacznie mniej niż dzisiejsze, było zindyw idualizow ane. Zresztą, n aw et dwa w sp ółczesn e rękopisy jed n eg o pisarza, w ykażą nieraz znaczne ró­ żnice, na które składają się ze stron y pisarza: pośpiech lub większa

‘) H a n d b u c h d e r U r k u n d e n le h r e fü r D e u ts c h la n d u n d Ita lien

2) P r o g r a m m u n d I n s tr u c tio n e n d er D ip lo m a -A b th e ilu n g . N e u e F o r s c h ,

(14)

P A L E O G R A F I A W S Ł U Ż B I E D Y P L O M A T Y K I . 2 2 7

starannqšé, ze strony zaś m ateryału pisarskiego: rozmiary i gładkość pergaminu, w łaściw ości pióra i t. p. Także sam rodzaj dokumentu o d ­ gryw a tu rolę niep ośled n ią, jeśli mamy np. do porównania akt d o n io ­ słej wagi, pisany duktem pow ażnym i ozdobnym , z listem lub m anda­ tem, pisanym niedbałą kursywą. A już je śli chodzi o porów nanie ręko­ pisów teg o ż sam ego pisarza, pochodzących z różnych okresów je g o

życia, trudności piętrzą się jeszcz e bardziej. Znane są przykłady, że

pisarz, przeniósłszy się z kancelaryi cesarskiej do papieskiej, lub naod- wrót, zm ieniał zupełnie dukt pism a, tak, że nie w iedząc o tem, m o­ żnaby dwa takie rękopisy uznać za produkty dw óch różnych rąk !).

Stąd o czy w isty w niosek, że jak w ocen ie czasu pochodzenia pi­ sma, tak też i w badaniu indyw idualn ego charakteru je g o , postępow ać n ależy z w ielką ostrożnością, chcąc ustrzedz się od błędów i niedokła­ dności.

Zestaw iając w yniki pow yższych rozstrząsań, muszę p rzedew szyst- kiem zaznaczyć, że paleografia je st już dzisiaj um iejętnością w całem tego słow a znaczeniu sam oistną, rozporządzającą zasobem w łasnych środków m etodycznych i staw iającą szereg w łasnych postulatów7. Jako nauka pom ocnicza dyplom atyki, dostarcza jej kryteryów do określenia chronologii dokumentu, zbadania je g o autentyczności, oraz poznania system u kancelaryjnego epok ubiegłych.

Znakom ite rezultaty, osiągn ięte na tem polu zagranicą, p ow in n y być dla nas zachętą do badań, w których daliśm y się, n iestety, znacznie w yprzedzić innym narodom cyw ilizow anym .

W Ł A D Y S Ł A W S E M K O W I C Z .

Cytaty

Powiązane dokumenty

Listy Prologmajedn ֒aprawdziw֒astruktur֒edanychjak֒ajestlista.Listajest sekwencj ֒aelement´ow,kt´oremog֒aby´catomami,b֒ad´zlistami.Listyzapisujemy

działalność uczelni mająca na celudziałalność uczelni mająca na celulepszelepsze usytuowanie się na rynku, usytuowanie się na rynku, usytuowanie się na rynku, usytuowanie się

serw acji w odniesieniu do K siężyca daje jego terminator (linia, gdzie przylegają do siebie oświetlona przez Słońce i nie ośw ietlona część tarczy). Istnienie

Rodzaj Passerina, z rodziny Thymeleae, więcej ma gatunków nad Baj kałem niż u nas, przytem rodzaj Diarthron, do naszój flory nienależący, ma tam jednego

Niech H b¦dzie p-podgrup¡ G, która jest dzielnikiem normalnym.. Udowodni¢, »e H jest zawarta w ka»dej p-podgrupie

±niej pokazali±my te», »e jest ograniczony od doªu, wi¦c musi by¢ zbie»ny... Sprawd¹my, czy mo»na zastosowa¢

Zastanów si¦, jak wygl¡da twierdzenie o arytmetyce granic, gdy s¡ one niewªa±ciwe.. Jego granica

ProceduranaCPUwywołującaszaderwkolejnychkrokach: C 1:staticGLuintprogramid,uloc[3]; 2:staticGLintlgsize[3]; 3: 4:voidGPUFindMinMax(GLuintn,GLuintn0,GLuintdatabuf)