• Nie Znaleziono Wyników

Nowsze publikacje angielskie o druku i książce

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Nowsze publikacje angielskie o druku i książce"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

208924

ROMAN DYBOSKI

N O W S Z E

P U B L I K A C J E A N G I E L S K I E O DRUKU I KSIĄŻCE

%

K RAK Ó W — MCMXXV

(2)

VT 'VT- ~ f

' -

"( ■; ; / : : -■ ' ■’, .

- ' C T t ' : '.'-' V - V \ ^ T .

:. - ■' ■ V ■/ .

V V r , ■ V :

r ” ■'■ ' - , <■ X I

;‘f t v : -

: ; ■

(3)

PUBLIKACJE ANGIELSKIE

O DRUKU I KSIĄŻCE

(4)
(5)

ROMAN DYBOSKI

N O W S Z E

P U B L I K A C J E A N G I E L S K I E O DRUKU I KSIĄŻCE

K RAKÓW — MCMXXV

(6)

B 5 J (3 5 3 .

Odbitka z III-ego zeszytu «Silva Rerum» wytłoczona w drukarni W. L . Anczyca i Spółki w K ra­

kowie w stu pięćdziesięciu egzemplarzach.

ü f Ą

.

(7)

I

/ ^ \ d k ą d W illiam M orris rozciągnął sw oje apostolstw o P iękna ' ^ ' w życiu -codziennem także na czynną p ro pagandę sztuki stosow anej w dziedzinie typograficznej p ro d u k cji książek, A nglja kroczy w pierw szym rzędzie krajów , w k tó ry ch się dokonał now oczesny renesans książki o praw dziw ie pięknym w yglądzie zew nętrznym , a nie je s t ostatn ią także w śród tych, w których nad h isto rją sztu k i d rukarskiej i zdobnictw a k siąż­

kow ego robi się pow ażne studja. W łaśnie koniec ro k u 1924 p rzy n ió sł praw dziw ie m onum entalną publikację z tego z a ­ k re su : w okazałym i niezm iernie kosztow nym tom ie znany zaszczytnie bibljofil Mr. S t a n l e y M o r i s o n zebrał fac- sim ilia przeszło 600 prób d ru k u różnych pras europejskich z o statn ich czterech s tu le c i1.

Ja k w szyscy ponoś, co zajm ują się h isto rją sztu k i d ru ­ karskiej, p. M orison nie m ógł oprzeć się pokusie zw rócenia 1 Four Centuries o f fine Pri?iting. U pw ards of Six H u n d re d E x a m ­ ples of th e W o rk of P resses estab lish ed d u rin g the y ears 1500 to 1914.

W ith an In tro d u c to ry T e x t a n d In d ex es by S t a n l e y M o r i s o n . — L o n d y n , n a k ła d e m firm y Benn & Co., 1924. M imo ceny w ynoszącej i o 1^

g w in ei (przeszło 250 złotych) cały n a k ła d (440 egzem plarzy) został ro zsprzedany w je d n y m dniu. Spraw ozdanie w Times Literary Suffle~

ment, 6. listopada 1924.

5

(8)

oczu raczej w stro n ę zdobnictw a, niż d ru k u sam ego. W iele z jeg o facsimiliów przedstaw ia nie stronice ze śro d k a k sią­

żek, lecz ich k arty tytułow e; a te przecież, ja k słusznie z a ­ uw ażył referent w Times, taksam o nie re p rezen tu ją typow o d ru k u danej książki, ja k oficer na koniu na czele oddziału nie je s t typow ym rep rezen tan tem pieszych żołnierzy, którym i dowodzi. T rz eb a sobie je d n a k pow iedzieć szczerze, że druk ja k o taki nie je s t sztu k ą zdobniczą, lecz ściśle p raktyczną:

szereg przykładów różnego d ru k u bez tego elem entu u ro z ­ m aicenia i form alnego piękna, ja k i w prow adza reprodukcja k a rt tytułow ych, byłby n u dny ja k pierw szy lepszy katalo g czcionek drukarskich. Inaczej, gdy m am y do czynienia z pięknie drukow aną k siążką jak o taką, i robiąc z niej uży tek właściwy, doznajem y zarazem rozkoszy estetycznej. A lbum p. Mori- sona bez rozsianych po nim obrazków byłoby chyba zabój­

cze naw et dla entuzjazm u najzagorzalszego bibljofila.

W doborze swych prób pięknego d ru k u p. M orison o g ra n i­

czył się do czcionki ł a c i ń s k i e j , ja k o głów nego łożyska tradycji d rukarskiej zachodnio-europejskiej. D ruki czcionkam i greckiem i, niem ieckiem i, ruskiem i pozostaw ił poza nawiasem.

P o za naw iasem też pozostaw ił najstarszą fazę sztu k i d ru k a r­

skiej — w iek X V — reprezentow any tylko przez kilkanaście pięknych reprodukcyj na p o czątku książki, k tó re stanow ią n ie­

ja k o przedm ow ę. Po nich n astępuje dział pośw ięcony głów nie d rukarzom weneckim , florenckim i rzym skim z pierw szej p o ­ łowy X V I w ieku; dalej dział dru g i: d ru k arze francuscy (pa­

ryscy i lyońscy) tegosam ego i nieco późniejszego okresu;

dział trzeci: B azylejczyk F ro b en ju sz (1460— 1527) i k ilk u Niemców. D oszliśm y w ten sposób do okresu, w którym przykłady praw dziw ie pięknego d ru k u poczynają być rzadsze:

z w ieku X V II p. M orison w ybrał tylko pięć okazów p a ry ­

(9)

skich, w pierw szej połow ie w ieku X V III niczego wogóle g o ­ dnego w yszczególnienia nie znalazł. D opiero w drugiej poło­

wie w ieku X V I II zaczyna znow u zw racać n a siebie uw agę sztu k a d ru k a rsk a francuska, a pod koniec stulecia i z p o ­ czątkiem now ego przybyw ają w ybitniejsze przykłady także z W łoch, H iszpanji, w reszcie z A nglji. W iek X IX w zbiorze p. M orisona reprezentow any je s t obficie, szczególnie F rancja, Szw ajcarja i A nglja. O sobna sekcja pośw ięcona została k sią ż ­ kom angielskim i am erykańskim , drukow anym ju ż w X X wieku.

W śród d ru k a rń angielskich naszych czasów prym co do a r­

tystycznej doskonałości dzierżą dwie czcigodne prasy u n iw er­

syteckie — . oxfo rd zk a «C larendon Press», oraz «C am bridge U niversity Press». W A m eryce zaś zasłużoną sławę zdobyły sobie w ostatnich czasach piękne d ru k i dwóch drukarzy- artystów z Bożej łaski: pan U pdike (który zarazem je s t zn a­

kom itym h istorykiem sztu k i drukarskiej) i p. B ruce R ogers, k tó ry tajem niczem i sposobam i technicznem i um ie w ytw arzać w zew nętrznym w yglądzie swych w ydań poezji praw dziw ie poetyckie chiaroscuro.

P o d w zględem statystycznym żniwo p. M orisona p rz e d sta ­ w ia się ja k następuje: w iek X V I okazów 141, w iek X V II — 5, w iek X V I II — 54, w iek X IX — 38.

Cyfry te oczywiście rzucają jask ra w e św iatło na silny sub- jektyw izm , k tó ry kierow ał upodobaniam i tego bibIjofila. E p o k a renesansu i now y renesans pięknej książki w dobie naszej — to głów ne dwa przedm ioty jeg o zachw ytu; natom iast książka b aro k u i rokoko nie cieszy się jeg o łaskam i. Zwiedziwszy dwie wystawy, u rządzone specjalnie dla k o n g re su bibljofilów w P aryżu na w iosnę r. 1923, stw ierdzić mogę, że te gusta A nglika do pew nego sto p n ia są odbiciem prądów panujących dziś pow szechnie w bibljofilstw ie za ch o d n io -e u ro p e jsk ie m ;

7

(10)

ale nigdzie chyba jeszcze w antologji na skalę m onum entalną i o am bicjach encyklopedycznych tak w ybitnego i je d n o stro n ­ nego w yrazu nie znalazły. Mało któ ry bibljofil zgodzi się chyba na drastyczne i ryczałtow e w ykluczenia, jak ich w im ię sw ego osobistego sądu estetycznego dokonał p. M orison.

W edług niego (na co oczyw iście zgodzić się można) prym w sztuce d rukarskiej w cześniejszego renesan su dzierżą W łosi;

ale ju ż około r. 1550 hegem onja w tej dziedzinie przechodzi w ręce F ran cu zó w w P ary żu — i ju ż od tej chw ili p. M o­

rison w typografji włoskiej nic znakom itego i godnego u z n a ­ nia nie znajduje aż do druków B odoni’ego (1740— 1813).

W iek X V II, ja k ju ż widzieliśm y, w oczach p. M orisona wo- góle niczego św ietnego nie wydał, prócz kró tk ieg o okresu ponow nego rozkw itu sztu k i drukarskiej w P aryżu. Z H isz p a ­ nów dostojeństw o przy zn aje p. M orison jed n em u : je s t nim Ib a rra w X V III wieku. W reszcie sztu k a d ru k a rsk a angielska w ydaje się tem u A nglikow i naw skróś naśladow czą i zgoła nieciekaw ą w całym swym rozw oju daw niejszym ; dopiero kilka nazw isk z X V I II w ieku w yszczególnia z uznaniem (Bowyer, B askerville, Bensley, Bulm er); a to czem now o­

czesna A nglja najbardziej się chlubi w tej dziedzinie — p rzepiękne archaizujące d ru k i W illiam a M orrisa — w praw dzie nie m oże nie interesow ać p. M orisona, w zasadzie je d n a k p o ­ tępione je s t ostrem słowem «anachronizm ».

I I

T a k surow e oceny nietylko drażnić m uszą m iłość w łasną różnych narodów — a nadew szystko sam ych rodaków p. M o­

risona, — ale także niew ątpliw ie nie oddają spraw iedliw ości całokształtow i rozw oju sztu k i drukarsk iej w obrębie dziejów

(11)

k u ltu ry każdego z w ielkich now oczesnych społeczeństw , jak o znam iennem u we w szystkich sw ych fazach tej k u ltu ry obja­

wowi. Kto, ja k piszący te słowa, m iał przyjem ność n iejedno­

k ro tn ie się przechadzać po w spaniałych w ystaw ach starych książek w bocznych galerjach bibljoteki British Museum w L o n ­ dynie, ten z pew nością orzec będzie musiał, że zupełnego pojęcia o dziejach sztu k i d rukarskiej w A nglji nie da w y­

bór, k tó ry cały kilkuw iekow y okres od pierw szego an g iel­

skiego d ru k a rza W. C axtona w w ieku X V do p o czątku w ieku X IX ilu stru je zaledw ie pięciu przykładam i rozrzuconem i po dziesięcioleciach w ieku X V III, a dwa p o przednie stulecia całkiem pomija. W spaniałem u rozkw itow i życia duchow ego, a w szczególności poezji, w L ondynie szekspirow skim z k o ń ­ cem w ieku X V I, odpow iada oryginalny rozm ach w dziedzinie typografji, aczkolw iek niezaw sze w o ln y — ja k zresztą i sam a poezja S zekspira i jeg o w spółczesnych — od wybujałości, g rz e ­ szących przeciw ko dobrem u sm akowi. W w ieku X V II obra- zoburstw o rew olucjonerów p u ry tań sk ich tak że istniejącej ju ż tradycji swym bolszew ickim furorem całkow icie zniszczyć nie zdołało. W drugiej połow ie tegoż stulecia, gdy w śród politycznej i m oralnej k o ru p cji doby restauracyjnej rozkw i­

tają now ożytne n auki przyrodnicze w świeżo założonej Royal Society, zarazem i d rukarstw o angielskie w ydaje dzieła godne uw agi i niesłusznie przez p. M orisona zignorow ane. A ju ż początek w ieku X V I II — w spaniałe subskrypcyjne w ydania in folio poezyj przyw ódcy klasycystów , A leksandra Pope, jeg o p rzek ład H om era, drukow any luksusow o dla ary sto k raty ­ cznych am atorów ,— rzeczy te w antologji, zestaw ionej przez A nglika, z pew nością zasługiw ały na szersze m iejsce i nie byłyby się potrzebow ały pow stydzić porów nania z daw niej- szem i w spaniałościam i w łoskiem i i francuskiem i, M orison o g ra­

(12)

niczył się do jednego przy k ład u z ery P o p e’a, jed n y m także upam iętnił ciekaw ą działalność w ielostronnego bogatego d y ­ letan ta i typow ego bel-esprit X V I II wieku, H oracego W a l­

pole, któ ry w S traw berry H ill p o d L ondynem założył so ­ bie w łasną drukarnię. N atom iast więcej uw agi i m iejsca pośw ięcił drukarzom angielskim późniejszego w ieku X V III, któ ry ch nazw iska — Bensley, Johnson, M artin — mało są znane p oza A nglją i, praw dę pow iedziaw szy, n a tę swą obecną g lo ­ ryfikację ponoś nie zasługują.

W idzim y tedy, że ta okazała publikacja angielska za w y­

czerpującą chrestom atję swego przed m io tu uchodzić nie b ę ­ dzie mogła. N ato m iast jak o zbiór bardzo pięknych p rz y k ła­

dów d ru k u z różnych epok i m iejsc m iłośnika zachwycać b ę ­ dzie m usiała i zdobycie jej (już w yczerpanej w han d lu k się ­ garskim !) będzie m arzeniem w ielu bibljofilów.

O bok historycznego m a ten zbiór zresztą — zgodnie z p sy ­ chiką narodow ą angielską — także cel p ra k ty c zn y i aktualny.

Ma być natchnieniem do stw orzenia stylu typograficznego, któ ry odpow iadałby duchow i naszej epoki. Zaiste zadanie to jest, ja k pow iedziałby L essing, des Schweisses der Edlen wert:

w szakże je s t częścią w ielkiego zadania kulturalnego, k tó reg o spełnienia wszyscy pragniem y. W szyscy przecież zdaw na odczuw am y boleśnie, że nasza epoka cierpi n a b ra k w łasnego stylu, który b y jej c h a rak ter i treść duchow ą tak doskonale w yrażał w dziedzinie sztuki, ja k niegdyś gotyk czy re n e­

sans, baro k czy rokoko, em pire czy biederm aier w yrażały psy ch ik ę sw ych w ieków i pokoleń.

T ak iem u przyszłem u tw órcy stylu w dziedzinie sztu k i d ru ­ karskiej p. M orison w swym zapale dla p rzedm iotu staw ia b ardzo w ysokie cele i bardzo w ielkie stosuje do niego w y­

m agania. N ajbardziej podstaw ow ym w arunkiem , na którym

10

(13)

właściw a s tru k tu ra pięknego d rukarstw a wogóle dopiero w znieść się może, je s t staran n o ść i dokładność. «D rukarz- arty sta zaczyna tam, gdzie d ru k arz staran n y kończy». W arto tę nau k ę angielskiego entuzjasty, k tó ra p rzeciętnem u A n g li­

kowi m oże w ydać się kom unałem , szczególnie uw ydatnić u nas;

boć przecież n iestety cierpim y społecznie — podobni w tern n iestety do naszych w schodnich sąsiad ó w ! — na ciężką wadę niechlujstw a i nieścisłości we w szystkich rodzajach pracy, zarów no um ysłow ej ja k fizycznej.

A le dokładność to dopiero fundam ent. N a nim buduje się to, co tylko jak aś isk ra B oża w człow ieku stw orzyć m oże:

d ru k artystyczny — ja k każde dzieło sz tu k i— m usi łączyć właściw ą sobie objektyw ną logikę i konsekw encję z subjek- tyw nym w yrazem silnej osobistości tw órczej. O czywiście trzeb a te ideały ściągać z chm ur na ziemię, bo druk, ja k architektura, jest, ja k się rzekło powyżej, sztu k ą użytkow ą a nie czysto zdobniczą. Ale i na ziem i te ideały m ają swój sens i swoje zastosow anie. P rzy postępach technicznych o sta ­ tnich czasów k u ltu raln y czytelnik m a praw o za swoje p ie ­ niądze wym agać od książki typu lite r m iłego dla oka, z ró ­ w now ażonego i h arm onijnego obrazu całej stronicy, w reszcie indyw idualnej szaty typograficznej, z jednej stro n y d o stro ­ jo n ej do indyw idualnego ch a rak teru danej k siążki i jej au ­ tora, z drugiej — w yrażającej pew ne dążenia estetyczne d a­

nego d ru k a rza we w szystkiem , co tw orzy. T ak im żądaniom w skrom nych, dostępnych dla kieszeni zw ykłego śm iertelnika ram ach czynią zadość w ydaw nictw a — pow iedzm y — w serji Everyvian s Library (Londyn, J. M. Dent) albo publikacje lipskiego Insel- Verlag. J a osobiście, z moim dem okratycznym — plebejskim , jeżeli kto chce! — gustem w tych rzeczach, ch ę­

tnie je k o n trastu ję z kosztow nem i publikacjam i zbytkow nem i,

I I

(14)

k tó ry c h piękny dru k je s t tak w yszukanie efektowny, że staje m iędzy czytelnikiem a treścią książki i czytać m u nie p o ­ zwala, tylko oglądać i podziwiać. D latego nabyte w czasach przedw ojennych ładne w ielkie tom y now ego niem ieckiego S zekspira (w przekładzie F ry d ery k a Gundolfa) darow ałem przyjacielow i, k tó ry je s t «prawdziwym» bibljofilem. Pogoń za oryginalnością i w tej dziedzinie, ja k w tylu innych, nie je s t bynajm niej głów nym w arunkiem stw orzenia czegoś w iel­

kiego.

I I I

W idzieliśm y, ja k ostro potępiającej oceny w publikacji M orisona doznało zjaw isko tak bądź co bądź potężne, wysoce artystyczne i k u ltu raln ie znam ienne, ja k usiłow ania W i l l i a m a M o r r i s ’a w dziedzinie szto k i stosow anej w ogóle, a ozdo­

bnego d rukarstw a w szczególności.

O tóż zaznaczyć trzeba, że zgodnie z panującą dziś także w krytyce literackiej silną reakcją przeciw w szelakim bał- w ochw alstw om rom antycznym , pow szechny też się staje w śród inteligencji angielskiej sto su n ek krytyczny do m orrisow skiego m ediewalizmu, którym starsze jej pokolenie tak się niegdyś upajało.

Prawda, znalazła w łaśnie teraz stw orzona przez M orris’a dru k a rn ia artystyczna Kelmscott Press sw ego entuzjastycznego c h w a lc ę 1 z p o śró d w iernych uczniów , co jeszcze u stóp sam ego m istrza siedzieli. P. H a 11 i d a y S p a r l i n g od założenia m orrisow skiej d ru k a rn i do r. 1894 był jej «ko­

1 The Kelmscott Press and William M orris, M aster-Craftstnan. By H . H allid ay Sparling. L ondyn, M acm illan, 1925, cena 18 szyllingów .

12

(15)

rektorem , sekretarzem i ogólne.m factotum-». W tej książce (której w yjścia z d ru k u ju ż nie dożył) w żywych barw ach na podstaw ie daw nych i drogich w spom nień z długich lat w spółpracow nictw a i zażyłości n akreślił p o rtre t tego niezm o r­

dow anego, do starości pełnego zapału apostoła Piękna, j a ­ kim był W illiam M orris. P rzedstaw ił także w ielki i n ieza p rze­

czalny wpływ jeg o entuzjastycznej inicjatyw y i przy k ład u na całą g enerację drukarzy. U c zy n iłto w szystko w książce, zdobnej w ry su n k i sam ego M orris’a i ilustracje B urne-Jones’a.

O tóż charakterystycznem jest, że nietylko treść — w sp o ­ m nienia zm arłego o zm arłym — ale i ta ozdobna szata w g u ­ ście przedw ojennych pokoleń, w yw iera na przeciętnym d zi­

siejszym k ry ty k u angielskim w rażenie, ja k on sam szczerze wyznaje, «przygnębiające», jak o m auzoleum «zam arłych entu- zjazmów» 1.

M orris wołał głosem św. Ja n a Chrzciciela, że «pospolitość dzisiejszego społeczeństw a je s t zew nętrznym w yrazem w ro ­ dzonej podłości m oralnej, w ja k ą nas w szystkich a priori w trąca nasz obecny system społeczny».

W przeciw ieństw ie do tego k ry ty k dzisiejszy, odrzucając wiele z poglądów M orrisa na zasady pięknego druku, czyni to p o p ro stu w u zn an iu faktu, że M orris dostatecznie nie znał ani historji, ani techniki sztu k i d rukarskiej i w skutek tego często popadał w błędy. W rezultacie takich błędów książce, pisanej o nim przez jeg o wielbiciela, b rak np. takich ch a­

rakterystycznych w łaściw ości now oczesnej książki angielskiej, do k tórych każdy czytelnik ju ż przyw ykł i których nieobe­

cność w skutek tego niem ile drażni oko, ja k : nagłów ki poje- 1 T a k się w yraża recen zen t w Times Literary Supplement z 22 sty­

cznia 1925.

IS

(16)

dyńczych stronic (headlines) — w ybitnie ułatw iające orjenta- cję w treści książki i godne z tego w zględu naśladow ania i w naszych publikacjach! — albo ja k um iejętne stopniow anie odstępów m iędzy słowami, zależnie od długości w yrazów i k o n tek stu zdania. K siążka pozbaw iona takich dwóch z n a ­ m ion układow ych istotnie na pierw szy rz u t oka m usi się w ydać m onotonną i mało urozm aiconą, i z pew nością w sp o ­ sób raczej odstraszający ilu stru je archaizujące tendencje a r­

tystycznego credo M orris’a.

W obronie tego credo stanął do polem iki z krytykiem j a ­ kiś ortodoksyjny w yznaw ca d o k try n M orris’a 1. C ytuje z u z n a ­ niem zarys h isto rji sztu k i drukarskiej, k tó ry M orris i E m ery W a lk e r do spółki napisali w Arts and Crafts Essays w r. 1893, i dowodzi, że choć zapew ne późniejsze bad an ia niejednem nowem się przyczyniły do historycznej znajom ości przedm iotu, to je d n a k sądy M orris’a o różnych starych dru k arzach — np.

w zględnie ujem na opinja o A ldusie M anucjuszu albo zgoła potępiająca o B odonim — dadzą się dziś jeszcze bronić i m u ­ szą pozostać kw estją subjektyw nego sm aku, a objektyw nie ja k o niesłuszne odrzucone być nie mogą. D ow odzi dalej, że jeżeli dru k i M orris’a nie robią w rażenia podobnego, ja k o ry ­ ginalne w ytw ory starych pras w eneckich i m ogunckich, to dlatego, że M orris nie by ł m echanicznym archaizatorem i n ie­

w olniczym naśladow cą sw ych starych wzorów, lecz estety ­ cznym eklektykiem , k tó ry b ra ł z nich to tylko, co w yda­

wało m u się przydatne. W łaśnie przeciw bezm yślnem u ko- pjow aniu starych stylów we w spółczesnej sztuce przecież i R u sk in i on najgw ałtow niej pow staw ali, chroniąc np. stare zabytki arch itek tu ry p rzed tan d etn ą «restauracją».

1 B. H . N e w d i g a t e , w Times Literary Supplement z iz k ite g o i<)25.

(17)

Jakkolw iek późniejsza histo rja zdefinjuje istotę dążeń arty ­ stycznych M orris’a w sto su n k u do uw ielbianej przezeń sztuki średniow iecznej, w idać ju ż ze streszczonej tu polem iki, że sam au to ry tet w ielkiego inicjato ra now oczesnej sztu k i stosow anej w A nglji dziś ju ż do h isto rji należy i zapoczątkow aną przez niego pracę now e głowy dalej prow adzą na swój odm ienny sposób i w innym duchu.

IV

P rzechadzkę w śród nowości bibljofilskich w A nglji z a ­ kończm y w zm ianką o zjaw isku, pośw ięconem u jed n em u z m i­

łych sercu bibljofila akcesorjów ukochanej książki, m ianow i­

cie e x 1 i b r i s o m.

T ra k tu je o nich — najniespodzianiej w świecie — pisarz, znany (i zaszczytnie znany) z całkiem innej dziedziny d zia­

łalności: p. G o r d o n C r a i g , którego prace o istocie teatru i o stylu dekoracji teatralnej — śmiałe, oryginalne, b ły sk o tli­

wie p isan e—tak w A nglji, ja k i poza A nglją ju ż od dłuższego czasu niem niej bud zą dyskusyj, niż dziś teorje znakom itego R o sjanina Jew reinow a, albo w czoraj jeszcze zuchw ałe ry ­ su n k i i m alow idła dekoracyjne zm arłego świeżo w P aryżu L eo n a Baksta.

P. Craig, wycofawszy się z działalności teatrologicznej, w y­

dał w r. 1924 antologję swych drzew orytów z interesującym tekstem , a obecnie na tem at exlibrisow ze zw ykłą swoją sw adą i dowcipem zabaw ia publiczność pod uroczym tytułem

«O niczem, czyli o exlibrisach» 1. T y tu ł ten objaśnia sam, 1 Nothing or the Bookplate. By E d w a rd G ordon Craig. L ondyn, Chatto

& W indus, 1925, cena 3 gw ineje. — S praw ozdanie w Times Literary Supplement z 22 stycznia 1915.

(18)

dowodząc, że ex libris w tedy w łaśnie tylko je s t napraw dę czemś, gdy je s t niczem, to znaczy gdy je st rzeczą m ałą i drobną, bo gdy je s t (lub chce być) czemś więcej, w tedy — je s t mniej niż niczem ! E x lib ris w ielkiego form atu i o szeroko p om yśla­

nym ry su n k u dow cipnie porów nany je s t z lokajem , który baw i nas pełną m yśli rozmową, gdy m yśm y chcieli tylko do-

* w iedzieć się od niego, czy jeg o pan je s t w domu.

T o też exlibrisy, zebrane w reprodukcjach w tej książce, są w guście p. C raig’a, a więc przew ażnie niewiele w iększe od m arki pocztow ej i o ry su n k u prostym i niezłożonym . T en rysunek, to czasem em blem at w postaci drzewa, gałązki, kw iatu, okrętu ; rzadziej coś bardziej skom plikow anego, ja k np. m injaturow a mapa.

Ale oprócz tego, żeby był drobny w form acie i p rosty w treści, p. C raig w ym aga od exlibrisu jeszcze drugiej w ła­

ściwości, mianowicie, żeby był kam eą artyzm u — żeby p o ­ siadał jakn ajw ięk szą artystyczną doskonałość w tych s k ro ­ m nych ram ach. T ę zaletę oczywiście osiągnąć trudno, i p o ­ siadają ją naw et niew szystkie te exlibrisy, k tóre (w liczbie 50) jak o dobre przykłady sam p. C raig zebrał w swej książce. Jeżeli np. exlibris znanego z ekscentryczności sw ego stylu h is to ­ ryka sztu k i H 'aldane’a Mac F ali (którego dzieło u nas p rzed w ojną przełożył K asprow icz) m a w ielkości m niejwięcej 1 0 x 8 mm, a przedstaw ia człow ieka i kilk a drzew, to łatw o sobie w yobrazić, że o filigranow ej doskonałości szczegółów tu mowy być nie może, a ry su n ek o tak obfitej treści m usi się w y­

dać zbyt m asywnym na swój cel. In n y znow u ex libris — pisarki, panny Pam eli Colem an S m ith — o bardzo po m y ­ słowym temacie, bo przedstaw ia prasow ane w książce fijołki i listki, z racji w łaściw ości sam ego przedm iotu m usi w yglą­

dać raczej m artwo. N ajp ro stsze i m yślowo najm niej wyszu- 16

(19)

kanc — wieniec, koszyk kwiatów, m in jatu ra okrętu, — udają się najlepiej i, nie absorbując energij um ysłow ych artysty nadm iernie swym sym bolizm em , pozw alają m u z m iłosną stai annością zagłębić się w szczegóły ry su n k u i stw orzyć napraw dę coś w rodzaju now oczesnego odpow iednika do s ta ­ ro żytnych kam ei.

V

W spom niane tu publikacje w ybrane są n a chybił trafił z plo n u pieiw szych m iesięcy now ego sezonu księgarskiego, rozpoczętego w jesien i r. 1924. Jeżeli lekko zarzuciw szy siatkę po pow ierzchni bibljografji, łow im y w nią od razu ryby tego kalibru, to ten re zu ltat w ystarcza chyba, by nas n ap e ł­

nić poszanow aniem dla pro d u k cji książkow ej angielskiej, n a ­ w et w tych czasach pow ojennej klęski bezrobocia w h an d lu i przem yśle a pow ojennej płytkości w upodobaniach czy ta­

jącej publiczności. Zaiste głęboko na naszych oczach przerad za się ten n a io d angielski, co sam siebie zw ykł zwać «nie-inte- lektualnym » i chlubić się swym brakiem zainteresow ania dla zagadnień oderw anych i «rzeczy niepraktycznych». In te lig e n t angielski^ nie znosił zazwyczaj rozm ow y o swem metier, n a ­ zywając ją w zgardliw ie «rozm ow ą o sklepiku» (talking shop);

w w olnych chw ilach z lubością albo się oddaw ał sportow i, albo się p o grążał p rz y k om inku w lek tu rę k siążek o p o ­ dróżach i przygodach, tuzinkow ych pow ieści i ilustrow anych magazines. D ziś nietylko w yraz intelligentsia — zapożyczony z rosyjskiego -— daw no ju ż w A nglji stracił w zgardliw ą kon- notację (którą jeszcze ma do pew nego sto p n ia w Ameryce), ale w rzeczyw istem życiu tej inteligencji czynnik intelektu,

I7

(20)

zarów no w pow ażnych spraw ach ja k w ro z ry w c e1, coraz silniej się zaznacza i upodobanie do książki pow ażniejszego au toram entu — dawniej z uśm iechem trak to w an e jak o in d y ­ w idualne dziwactwo ekscen try k a (a hobby) — staje się cecłią w spólną szerszych kręgów społecznych.

A cóż pow iedzieć o k u ltu rze estetycznej? O budzili ją R u- skin i W illiam M orris w śród przygnębiającej b rzydoty u p rz e ­ m ysłow ionego św iata m ieszczańsko-liberalnego: dziś naród w yrósł z pod ręki tych sw oich wychowawców, w yszedł d a­

leko poza ich m arzycielską ideologję i w w ielkich p o c z y n a ­ niach społeczno-reform atorskich p o stu la t p ięk n a d la m as w ich codziennem otoczeniu i w przedm iotach pow szechnego użytku, od dom u i ub ran ia do sp rz ętu i książki, uw zględniany je s t obok daw niejszych i głośniejszych postulatów «czci i chleba».

Daj Boże, byśm y i w naszej dem okratycznej Polsce, choć o tyle uboższej m aterjalnie i duchow o od tego k arm azyna w śród narodów , doczekali się czasów, gdy podobne dążenia k u ltu raln e z pobożnych życzeń jednostek, zgrupow anych około czasopism a ja k Silva Rerum, w czyn społeczny na w ielkę skalę obracać się z

1 J a k o p rzy k ład pom niejszy a znaczący w y starczy w spom nieć tę pasję do szarad, zagadek, łam igłów ek, an ag ram ó w , ak ro sty ch ó w , reb u só w , w ogóle w szelakich puzzles, k tó ra ja k epidem ja gw ałto w n ie w zrasta w A nglji w o statn ich czasach. N aw et pow ażny i rozpaczliw ie n u d n y m iesięcznik Headway, pośw ięcony propagandzie idei L ig i N arodów , u z n a ł za stosow ne w lutow ym n um erze r. 1925 ożyw ić zain te re so w a ­ n ie czytelników przez um ieszczenie zag ad k i k o nikow ej o te m a ta c h z p o ­ lityki m iędzynarodow ej.

18

(21)
(22)
(23)

S if t

(24)

B ib lio te ka Śląska w Katowicach Id : 0030000451115

I 208924

Cytaty

Powiązane dokumenty

- Prawo zamówień publicznych (Dz. 1843 ze zm.): Zamawiający wybiera ofertę najkorzystniejszą na podstawie kryteriów oceny ofert określonych w specyfikacji istotnych

Wykonawca oświadcza, że przedmiot umowy spełnia wszystkie warunki określone przez Zamawiającego w niniejszej umowie i zapytaniu ofertowym i gwarantuje i gwarantuje bezawaryjne

OKLEINA FRESH OKLEINA FRESH PLUS CENA NETTO CENA BRUTTO CENA NETTO CENA BRUTTO 475,00 PLN 584,25 PLN 499,00 PLN 613,77 PLN CZARNA SZYBA POKÓJ 250,00 PLN 307,50 PLN CZARNA SZYBA

Burmistrz Skarszew przedkłada Radzie Miejskiej w Skarszewach projekt budżetu gminy na 2016 rok w celu dokonania analizy i oceny oraz wypracowania przez komisje

Dozownik z nawilżaczem, zakres 0-17 l/min, mocowany na szynie DIN/MODURA z uchwytem, wężem i wtykiem kątowym AGA. Dozownik z nawilżaczem, zakres 0-17 l/min, mocowany na szynie

Wydatki na jedną osobę na cały pobyt i na jeden dzień pobytu w Łodzi i w regionie łódzkim z podziałem na turystów i odwiedzających

1 Latarnia morska w Nowym Porcie została zbudowana w 1894 roku jako trzeci tego typu obiekt, obok nieistniejących już latarni w miejscu Twierdzy Wisłoujście (w tej funkcji

W budynku klasztoru znajduje się obecnie kotłownia gazowa, która pracować będzie na potrzeby centralnego ogrzewania obiektu, ciepła technologicznego dla