Tadeusz Styczeń
O głównym problemie etyki
Studia Philosophiae Christianae 7/1, 5-54
R
О
Z
P
R
A
W
Y
Studia Philosophiae Christianae ATK
7/1971/1
TADEUSZ STYCZEŃ
O GŁÓWNYM PROBLEMIE ETYKI
Wstęp. 1. Źródła problem atyki etycznej 2. Apodyktyczność etyki 3. Empiryczność etyki
Problem ; Czy i w ja k i sposób m ożliw a je s t ety k a jak o n a uka? — b y w ał n iejed n o k ro tn ie p odejm ow any i ro zstrzyg any к Mimo to rozstrzygnięcia te wciąż nie zadow alają. Dowodem tego jest ak tualność sporu o naukow ość e ty k i 2. Zasadnicza przyczyna pow szechnie uznanego im pasu, w ja k i spór te n po padł, zdaje się leżeć w tym , iż proponow ane rozstrzygnięcia problem u naukow ości e ty k i ciągle w y przed zały i n ad al w yp rze dzają grun tow n e uśw iadom ienie sobie jego istoty. Często m ia nowicie p o stęp u je się w ta k i sposób, ja k g dyby dw ie sp raw y
1 Por. R. B. Brandt, Ethical Theory, The Problems of N orm ative and Critical Ethics, Englewood Cliffs, N. J. 1959; S. E. Toulmin, The Place of Reason in Ethics, Cambridge 1960; P. W. Taylor, N orm ative Discourse, Englewood C liffs 1961; W. Eichhorn, Wie ist Ethik als W issenschaft möglich? Berlin 1965; U. Lück, Das Problem der allgem eingültigen Ethik, Heidelberg-Löwen 1963; J. de Vries, Gedanken zur ethischen Erken ntnis, „Scholastik” 39 (1964) 46—67; T. Czeżowski, Etyka jako nauka empiryczna, w; Odczyty ' filozoficzne, Toruń 1958, 59—86; Etyka a psy chologia i logika, w: M oralność i społeczeństw o, Warszawa 1969, 27—30; I. Lazari-Paw łowska, Problem uniaukowienia etyki, „Etyka” 2 (1967) 77—95.
2 Por. T. Styczeń, Spór o naukowość etyki, „Więź” 9 (1967) 15—33; por. również tegoż autora, O nieskw apliwej rew olucji w etyce, „Rocz niki Filozoficzne KUL”, 17 (1969), z. 2 a także S. Kam iński i T. S ty czeń, Doświadczalny punkt w yjścia etyki, „Studia Philosophiae Chri stia n a e”, 4 (1968), nr 1, s. 20—73,
z osobna nieodzow ne dla w łaściw ego jego sform ułow ania były czym ś dobrze ju ż poznanym i definityw nie uznanym : sta n d a rty k w alifik ujące dane poznanie jak o naukow e z jedn ej i episte- m ologiczna swoistość poznania etycznego z drugiej strony. A przecież dość, b y jed n a tylko z nich nie b yła dostatecznie postaw iona, by móc zakw estionow ać uzyskany w ynik z powodu nieostrego sform ułow ania rozstrzyganego problem u. P rzed sta w ione niżej rozw ażania m ają n a celu n ak reślen ie zarysów spe cyfiki poznawczej etyki, b y przez to dokładniej uśw iadom ić so bie o co się p y tam y staw iając p y tan ie: Czy i w ja k i sposób m ożliw a jest etyka?
1. Źródła problematyki etycznej
N ajczęstszą ostatnio — choć chyba nie najszczęśliw szą — okazją określenia m etodologicznej specyfiki etyk i b y w ają p ró by sform ułow ania p ro b lem aty k i w łaściw ej dla tzw . n au k i o m o ralności czyli etologii 3. W edle w yrażanej w tej spraw ie opinii zasadniczym zadaniem etyki, a ty m sam ym najb ard ziej zna m ionującą je m etodologicznie cechą, byłoby form ułow anie ogólnie w ażnych n o rm postępow ania. W yraz „form ułow anie” rozum ie się p rzy ty m w ta k i sposób, że nie chodzi tu jedynie o n adan ie bardziej p recy zy jnej — pojęciowej i językow ej — postaci obow iązującym ludzi ,,in r e ” sposobem postępow ania, ale w ręcz o ich u stan aw ian ie, pow oływ anie do ż y c ia 4. Celem zaś ostatecznym ty ch zabiegów m iałaby być — w edle tej opi nii — chęć pokierow ania ludzkim działaniem 5. T ak
„sprofilo-3 Por. M. Ossowska, Podstaw y nauki o moralności, Warszawa 1957, s. 1, 5—16; T. Kotarbiński, Sprawy sumienia, Warszawa 1956, s. 23; L. L azari-Paw łow ska, op. cit., 79, 85—87; J. Pieter, Etyka a nauki o zja w iskach moralnych, w: „Etyka’’ 2 (1967), 141—171; Soldenhoff, O In- tuicjonizm ie etycznym , W arszawa 1969, s. 5—6.
4 Por. M. Schlick, Zagadnienia Etyki, Warszawa 1960, s. 15; por. rów nież J. Pieter, op. cit., s. 143—145.
5 Por. M. Ossowska, op. cit., s. 1; por. również Ch. L. Stevenson, Ethics and Language, Yale 1944; A. J. Ayer, Language Truth and Logic, London 1958; L. Lazari-Paw łow ska, op. cit., s. 78—79.
w anej” etyce przeciw staw ia się dopiero n a u k ę o m oralności i ch arak tery zu je się ją jak o dyscyplinę, k tó rej w łaściw ym za daniem je s t opis i w yjaśn ienie fa k tu m oralności. Zazwyczaj nie precyzuje się już bliżej, o ja k i opis tu ta j chodzi i o jak ie w y jaśnienie, uw ażając widocznie, że nazw y te m ają jed en tylko i już n a dobre ustalo n y sens w teo rii w iedzy 8.
a. P ro b lem a tyka e ty k i a potoczne dośw iadczenie m oralne
Nie m ożna zaprzeczyć, że reflek sji etycznej w ielu filozofów w dziejach przyśw iecała m yśl w p ły w an ia n a k ieru n e k działa nia ludzi. Nie m ożna jed n a k przeoczyć i tego, że najgłębszym źródłem tejże reflek sji b y ły dla większości z nich p y ta n ia w y rosłe z fa k tu m oralności. Owszem , dla większości etyków tro ską podstaw ow ą, jeśli nie w yłączną, było nie co innego, lecz właśnie w y jaśn ien ie do końca p rzed tem ju ż jakoś rozpozna nego, w yodrębnionego od innych, a w ięc i jak oś — choćby nie doskonale, elem en tarn ie — opisanego fa k tu m o ra ln o śc i7.
Nasuwa to m yśl, że przeciw staw ien ia e ty k i i etologii, i w zw iązku z ty m specyfiki m etodologicznej jed nej i d ru giej — n a m tu o pierw szą oczywiście chodzi, — należałoby szukać nie w edle zasady „czy”, ale „ ja k ” opisuje, zwłaszcza zaś „jak” w y jaśn ia fa k t m oralności każda z obu w ym ienionych dyscyplin. Owszem , trzeb a to ty m usilniej postulow ać, że przedłożona w yżej zasada przeciw staw ian ia zdaje się im pliko wać ta k niezgodnie z rzeczyw istością założenia, że ju ż z uw agi na nie sam e trz e b a by zakw estionow ać jej słuszność i stosow - ność dla w ym ienionych celów. Z asada ta zdaje się m ianow icie sugerować, jak o b y ludzie m ogli zupełnie spokojnie pędzić ży cie nie nęk an i jak im ik o lw iek no rm am i m o ralnym i, gdyby ich przedtem nie sko nstru ow ali etycy; jak o b y fa k t bezw zględnej
6 Por. S. Kamiński, W yjaśnienie w m etafizyce, Roczniki Filozoficzne, 14 (1966), z. 1, s. 69.
7 Por. N. Hartman, Ethik, Berlin 1949, s. 21; D. von Hidebrand, Der Sinn des philosophischen Fragens und Erkennens, Bonn 1950, s. 69; U, Lück, op. cit., s. 15—20,
pow inności postępow ania w określony sposób nie był po pro stu bezpośrednio ludziom d an y w odnośnych przeżyciach, lecz został dopiero naniesiony n a życie ludzkie przez m oralistów ; jak o b y ety cy byli po p ro stu tw órcam i fa k tu m oralności, nie zaś tym i, k tó ry c h fa k t te n od pew nej — szczególnej n iew ątp li w ie — stro n y zadziwił i poznawczo zaniepokoił.
Otóż nie w y d aje się, by trz e b a było aż takiego odw rócenia porządku rzeczy dla uko n sty tu o w an ia się etologii w jej w ła snym statu sie m etodologicznym , w swej m etodologicznej od rębności. W no rm aln y m p o rządku rzeczy ludzie nigdy nie cze kali, an i nie czekają, aż im etycy dopiero powiedzą, iż w ogóle cokolw iek pow inni i co pow inni czynić 8. Oni po p ro stu raz po raz zn ajd u ją siebie sam ych w obliczu sytuacji, k tó ry ch p ier w otną i dlatego też jed y n ie bezpośrednio u jm o w aln ą treścią jest: „Pow inienem bezw zględnie to oto tu ta j i teraz wobec tego oto X -a, Y-а itp .” , czy „Pow inieneś bezw zględnie wobec m nie te ra z to oto...”. S y tu a cje tak ie po p rostu są, zdarzają się, sko ro — i dlatego — b y w a ją stw ierdzone. Są czymś, co faktycznie niezliczone razy bezpośrednio się stw ierdza, czyli po pro stu doświadcza, ja k doświadcza się w łasnego, czy cudzego istnienia, przem ijan ia, spraw czości, wolności itp. S y tu acje takie są po p ro stu faktami.
F a k tem zresztą są n ie tylko te sy tu acje i ich ko nstatacje. F a k tem je s t rów nież to, że ludzie m im o jednoznacznej nie kiedy w ym ow y odnośnych doświadczeń, nie zawsze bynajm niej p o p rzestają na p ro sty m p rzy jęciu do wiadom ości ich zaw arto ści, treści. P rzyjęcie to, zwłaszcza zaś czynna ap ro b ata („po w inieneś to czynić!”), o ja k ą ta treść ap elu je, zbyt w iele nie kiedy od n ich w ym aga, zbyt w iele kosztuje ich czynne uznanie tego, co się w p ro st poznaje, stw ierdza. Z tego pow odu nie zaw sze zadaw alają się św iadectw em samego doświadczenia, ale raz po raz p y tają : „Dlaczego pow inienem to, a tam teg o n ie powi n ienem ?”, a n aw et idą jeszcze dalej w „k w estionow aniu” tego, oo bezpośrednio dane: „Dlaczego w ogóle cokolw iek powinie
8 I. Kant, Uzasadnienie m etafizyki moralności, W arszawa 1953, ss. 26— —27; J. Maritain, Moral Philosophy, London 1964, s. 17.
nem?”, „Dlaczego raczej coś, niż nic?” , „Dlaczego je s t ta k , ja k doświadczam?” 9 P y ta n ia teg o rodzaju będące w yrazem zarów no egzystencjalnej potrzeb y , ja k związanego z nią poznawczego niedosytu, p o jaw iają się sam orzutnie, idą k ro k w kro k za n a gabującym i człow ieka bezw zględnym i w ezw aniam i do określo n y ch postąpień w określonych sytuacjach . Są więc niem al n ie odstępnym i tow arzyszam i ty ch sytu acji, owszem, są p raw ie tak częstymi „zdarzeniam i”, .jak dośw iadczane przez ludzi pow in ności, zwłaszcza gdy p rzy w iązan a do ty ch pow inności bez względność sta je się dla nich szczególnie dokuczliw a, gdy w y m aga skreślenia n a jej rzecz skądinąd cennych i cenionych „względów”. P y ta n ia te więc są fak tam i, żywej m oralności, tak samo jak fak te m je s t to, czego dotyczą, z czym są po pro stu egzystencjalnie związane.
Z chwilą jed n ak , gdy te p y tan ia padły, p o w staje now a sy tu a cja poznawcza. J e s t to sy tu a c ja oczekiw ania czy też zam ów ie n ia poznawczego n a doró w n aną do zaw artego w nich zapo trzebow ania — odpowiedź. S y tu a cja ta je s t w yw ołana przez zaistniałe p y tan ie, owszem, stanow i jego isto tn ą składow ą. Jeśli ted y p ytanie je s t faktem , to i zam ów ienie poznaw cze w nim zawarte a dotyczące treści fa k tu m oralnego — je s t także fak tem . Owszem, fa k t tego zam ów ienia wchodzi niejako w cało ściowo, in teg raln ie u ję ty fa k t żywej m oralności.
Z powyższych uw ag w ynika, że ja k długo p re te n d u je m y do pełnego opisu i adekw atnego ujęcia fa k tu m oralności, czyli jak długo chcem y pozostaw ać n a gruncie rzeteln ie em pirycznego fak tu m oralności, ta k długo nie w olno n a m an i ignorow ać, ani ty m bardziej skreślać z c h a ra k te ry sty k i tego faku zaw arty ch w nim p y ta ń i k ry jąceg o się w nich zam ów ienia poznawczego.
9 Na temat roli pytań w yjściow ych w nauce por. R. Ingarden,
Essentiale Fragen, Halle 1925; K. A jdukiewicz, Logiczne podstaw y nau czania, Warszawa—W ilno 1938, przedruk: Język i poznanie, Warszawa 1960; A. Stępień, O m etodzie teorii poznania, Lublin 1966; B. Blanshard, Czy człowiek może być istotą rozumną? w: Filozofia am erykańska, B o ston 1958, s. 137; J. Gedymin, Problem y — założenia — rozstrzygnięcia, Poznań 1964.
Adekwatny opis faktu żyw ej moralności — a przecież innej nie ma! — m u si więc zaw ierać zarów no p ierw o tną treść u ja w n iającą się bezpośrednio w dośw iadczeniu m oralny m : originale datum morale, ja k rów nież sam orzutnie w yrosłe na gruncie dośw iadczenia tejż e treści — pytania.
T rzeba n am zatem z całym naciskiem podkreślić, że z chw ilą podjęcia ty ch p y ta ń nie tylk o nie stw arzam y ja k ie jś now ej p ro blem atyki, lecz ty lk o n aw iązu jem y do p ro b lem aty k i tk w ią cej ju ż w sam ym , in te g raln ie u jęty m , fakcie m oralności. Po d e jm u jem y prob lem aty k ę, k tó rą zaw iązuje i podsuw a samo ży cie. Je śli więc z kolei zid en ty fik u jem y tę pro b lem aty k ę jako pro b lem aty k ę filozoficzno-m oralną czyli etyczną, to w takim razie trz e b a n am p rzyjąć, że specyficzna p ro b lem aty k a etyczna, określająca m etodologiczne k o n tu ry teo rii m ającej stanow ić jej rozw iązanie, w yw odzi się w p ro st z samego fa k tu żyw ej m oral n o ś c i10. S tw ierdzenie to zn ajd u je dla siebie szerokie oparcie w dziejach etyki. A naliza porów naw cza p ro b lem aty k i tkw iącej w szeroko p o jęty m fakcie żywej m oralności z jed nej stro n y i p ro b lem aty k i stanow iącej c e n traln ą oś rozw ażań n ajzn ako m itszych filozofów -m oralistów z d rugiej stro n y u jaw nia za sadniczą ich zbieżność, a n aw et identyczność.
O dkrycie p ro b le m aty k i etycznej w sam ym fakcie żywej m o ralności m a dużą doniosłość dla u k ieru n k o w an ia całego n in ie j szego studium , w szczególności zaś dla uzasadnienia p rzy jętej w nim m etody postępow ania. P o dk reślm y więc naprzód, że ety k a — w b rew tem u, co się niekiedy opacznie su g eru je — by n a jm n ie j n ie k o n sty tu u je się jako teoria w izolacji od faktu moralności. P rzeciw nie, ja k w sk azu je n a to powyższa analiza, wyrasta ona z tego faktu, stanow iąc odpowiedź n a sam orzutnie pow stające w zw iązku z nim, a n aw et w jego ram ach, p ytan ia. E tyk a stanow i po pro stu jego teorię w yjaśniającą. Tak, ja k nie stw arza dla siebie p y tań , ta k też, ty m bardziej, nie stw arza ona swego przedm iotu, ani go nie ustanaw ia. O dn ajd u je go po p ro stu w raz z p y tan iam i w dośw iadczeniu potocznym , w mo
ralnym dośw iadczeniu potocznym n . P y ta n ia te, p rzy n ajm n iej pewnego rodzaju, podejm uje, u siłu je w y raźniej sform ułow ać je w postaci problem ów , uśw iadom ić c h a ra k te r m etodologiczny zawartego w nich zam ów ienia poznawczego, a n astęp n ie bada możliwość zrealizow ania tego „zam ów ienia” , czyli p o dejm uje próbę udzielenia zasadniczej odpowiedzi n a te p y tan ia, lu b po prostu zbudow ania adek w atn ej dla nich teorii. Pod ty m w zglę dem nie w y d aje się ety k a niczym różnić od in n ych dyscyplin realnych, w y jaśn iający ch dane dośw iadczenia u ję te w ich p ie r wotnym opisie. Nie m ożna jej więc n a takiej zasadzie, n a jakiej czynią to n iek tó rzy etolodzy, odróżniać od n a u k i o m oralności.
Rzecz jasn a, fa k t m oralności może nasu w ać i de facto n asu wa różne p y tan ia . N ie ty lk o zresztą różne w treści, ale róż nego typu m etodologicznego. W zw iązku z ty m może się «η do magać dla siebie różnych teorii w yjaśniających. Różnica więc pomiędzy różnym i teo riam i m oralności — może zresztą nie ty l ko pomiędzy ety k ą i etologią, ale i pom iędzy różnym i etykam i, bo i tego nie m ożna z góry w ykluczać, — przebiegać będzie wedle tego, jakiego ty p u (metodologicznie) p y ta n ia zadecydo wały o ty m , że dane doświadczenia m o ralnego sta ły się danymi do wyjaśnienia, a n a d to co w ty ch p y tan iach zadecydow ało o tym, że dane do w y jaśnien ia są dan y m i do takiego lub (a nie) innego w y jaśn ienia, czyli d om agają się takiej lub (a nie) innej teorii wyjaśniającej. W każdym razie sam o stw ierd zen ie obec ności pew nego — w yodrębnionego od innych — ty p u p y ta ń w obrębie żyw ej m oralności w y d aje się ju ż dostateczną rac ją dla budow ania odpow iedniej dla nich teorii. W racając więc do m arginalnie tu poruszonej sp raw y sto su n k u e ty k i do etolo- gii trzeba stw ierdzić, że są to odrębnego ty p u m etodologicznego teorie (faktu) m oralności, w yrosłe z różnych zapotrzebow ań poznawczych. In n a je s t po p ro stu treść i in n y ty p p y tan ia „etykotwórczego”, a inna tre ść i in n y ty p p y tan ia „etologio- twórczego”. S tą d odm ienny ty p m etodologiczny obu dyscyplin.
Odkrycie p ro b le m aty k i etycznej w sam ym fakcie żywej m o ralności pozw ala n a m ją d n a k jeszcze n a coś w ięcej. Um ożliwia
m ianow icie pozy ty w n e w skazanie najodpow iedniejszej — jak się w y d aje — m etody dla określenia m etodologicznej specyfiki etyki. Ja sn ą je s t rzeczą, że pytanie: „Czy i w ja k i sposób moż liw a je s t e ty k a ? ” — m ożna staw iać zdaw szy sobie przedtem dostatecznie spraw ę z tego, o możliwość czego się p y tam y , a więc zdaw szy sobie spraw ę z tego, n a czym polega m etodolo giczna specyfika etyki, k tó rej możliwość chcem y poddać bad a niu. Podjęcie tego zadania uzależnione je s t zatem od w yk on a nia zadania w stępnego: określenia specyficznych znam ion m e todologicznych etyki. A toli w ykonanie tego zadania nasu w a no we trudności: W jak i sposób w ydobyć tę specyfikę, n a jak im m ate ria le ją uchw ycić i odsłonić? Czy próbow ać ją odkryć na m ateriale k tó re jś z historycznie zaprezentow anych etyk? Jeśli tak, to k tó ra lu b k tó re z nich mogą tu być dostatecznie m iaro dajne? W ielość propozycji różniących się m iędzy sobą z jednej strony , a z drugiej p reten d u jący ch ex aequo do wyłączności, bynajm niej nie u łatw ia zadania w łaściw ego w yboru. W ty m w łaśnie kłopocie niem ałą pom ocą i cennym drogow skazem dla obrania odpow iedniej drogi je s t w łaśnie stw ierdzenie, że p y ta nia skład ające się n a specyficzną dla ety k i problem atykę, są do odszukania ju ż n a gruncie odpowiednio szeroko rozum iane go fa k tu żywej m oralności, czyli n a tej bazie, z k tó rą w inna się liczyć każda z historycznie p rzedstaw ionych teo rii etycz nych. Obecność w sam ym fakcie potocznej m oralności p y tań „etykotw órczych”, o tw iera więc przed nam i możliwość w olne go do m axim u m od aprio ry zm u określenia m etodologicznej spe cyfiki etyki.
b. C harakter p y ta ń a m etodologiczny charakter teorii P ełn e w y k o rzy stan ie naszego „odkrycia” dla w skazania w ła ściwego sposobu określenia m etodologicznej specyfiki etyk i (teorii etycznej) w ym aga jed n a k pokazania roli pytania w yj ściowego w kształtowaniu metodologicznego charakteru danej te o r ii12. Z auw ażm y więc, że ta k ja k o fakcie pow stania w ogóle
jakiejkolw iek n a u k i realn ej d ecyd u je fa k t zaistnienia py tań pod adresem badanej przez nią rzeczyw istości, ta k też i o ca łym m etodologicznym p ro filu tejż e n au k i d ecyduje pro fil ro dzących ją p y tań , lu b dokładniej: rodzaj w yrażającego się w nich zapotrzebow ania poznawczego. T a różnicująca w łaści wość p y ta ń n au k otw órczych tłu m aczy się sam ą n a tu rą py tania. Już sam fa k t p o jaw ien ia się p y ta n ia w yróżnionego od innych, niesprow adzalnego do innych, w skazu je n a w yróżniony od in nych, od nich w y odrębniony i do nich n iered u k o w aln y fra g ment rzeczyw istości. P y ta n ie jest ak tem zw rócenia się w kie runku tej w yodrębnionej rzeczyw istości. P y ta ją c , w iem y już przecież, o co p y tam y . Bez tego fa k t p y ta n ia byłby po p ro stu niezrozum iały, niedorzeczny, a więc i niem ożliw y. Z ap y ty w an a rzeczywistość jest n a m więc ju ż jakoś znana. O nią w łaśnie pytam y i w iem y, że o n ią p ytam y . Je śli więc zaadresow ana p y taniem rzeczyw istość m usi być ju ż jakoś rozpoznana, oraz jeśli z drugiej stro n y ani ona sam a an i p y tan ie o n ią nie są red u - kowalne do innych, (a więc i z in ny ch frag m en tó w rzeczyw i stości n ie w yprow adzalne), to w ta k im razie w y pada przyjąć, że rzeczywistość ta w jak iś sposób bezpośrednio się nam ju ż przedtem odsłoniła, uobecniła poznawczo, że jej po p ro stu do świadczyliśm y 13. To ju ż inna sp raw a w ja k i sposób jej do świadczyliśm y, jakiego ty p u czy ro d zaju jest to doświadczenie. Jak jed n a k z jed n ej stro n y fa k t p y ta n ia w skazuje n a w y odrębnioną rzeczyw istość i n a to, że rzeczyw istość ta n a m się ostatecznie jak o ś w p ro st, dośw iadczalnie, odsłoniła, ta k z d ru giej strony, tenże sam fa k t p y tan ia w skazuje na to, że rzeczy wistość ta nie odsłoniła się n am „bez re s z ty ”, że nie jest dla nas całkow icie p rze jrz y sta , skoro — m im o jej dośw iadcze nia! — rodzą się n adal pod jej ad resem p ytan ia. F a k t p y tan ia
is W ykluczamy tu tezę tzw. aprioryzmu genetycznego (innatywizmu), wedle której treści m oralne są człow iekow i „w lane” czy „wrodzone”. Znaną krytykę innatyw izm u w dziedzinie poznania m oralnego przepro wadził J. Locke w sw ych Essays concerung hum an understanding. Por. T. Styczeń, .Możliwość etyk i naukowej u J. Locke’a, „Roczniki Filozo ficzne „KUL”, X I (1963), z. 2, 87—109.
dowodzi więc zarów no tego, że zap y ty w an ą rzeczyw istość ju ż jakoś znam y dzięki dośw iadczeniu, ja k i tego, że samo jej do św iadczenie nie d aje n am w ystarczającej o niej wiedzy: że ta form a bezpośredniej w iedzy nie m ówi nam o rzeczyw istości w szystkiego, co o n iej chcem y w iedzieć lu b jak chcem y w ie dzieć o niej to, co chcem y wiedzieć. G dyby bow iem ta k było, zadow olilibyśm y się dośw iadczeniem i nie p y ta li w ięcej. P y ta nie więc okazuje, że dośw iadczenie odsłania n am nie tylk o rze czywistość, ale rów nież jej zagadki. O nie w łaśnie pytam y. Chodzi o ich w yśw ietlenie, a więc o poznanie tego, co nie jest n am ju ż w prost dane w bezpośrednim z nią kontakcie poznaw czym, czyli w dośw iadczeniu. Te w łaśnie zagadki, ta przysło n ię ta dla dośw iadczenia „ re sz ta ”, je st tym , po co stawiam y py tania: tj. tym „w ięcej” co jeszcze lub jak jeszcze chcemy w ie dzieć o tym, co już jakoś w iem y dzięki doświadczeniu.
K ażde ted y p y tan ie jest p y tan iem o coś lub po coś, w jakim ś celu. P y ta m y zaw sze o rzeczyw istość w yodrębnioną ju ż jakoś w ludzkim dośw iadczeniu, tj. o w iedzę niekiedy u w ielokrot- nioną dośw iadczeniem całych pokoleń, a u trw alo n ą w języku potocznym , stanow iącym rów nocześnie narzędzie jej kom unika cji. Tę przedm iotow ą rzeczyw istość chcem y coraz lepiej poznać. P y tając, in te resu jem y się rów nocześnie i szukam y takiej w ie dzy, k tó ra p o tra fi spełnić pew ne staw ian e jej przez nas w a ru n ki. W aru nk i te zresztą m ożna, różnie określać w zależności od tego, jak iej w iedzy n a m w d an y m w yp ad k u potrzeba, a także w zależności od tego n a ja k ą nas — biorąc pod uw agę nasze w yposażenie poznawcze i jego m ożliwości — w danym w y pad ku stać 14.
P rzeprow adzona analiza pokazuje, że p y tan ie jest tw orem w iążącym i jednocześnie o k reślającym zarów no przedmiot ja k i cel postulow anej przez nie odpowiedzi. N a ty m w łaśnie polega jego wysoce różnicująca, metodologicznie diagnostyczna w łaści
14 Inne będą pytania, gdy celem poszukiwanym będzie potrzeba pod jęcia nieodw ołalnych na całe życie decyzji, a inne, gdy nim będzie sama tylko chęć ułatw ienia życia ludzkiego dzięki opanowaniu przyrody.
wość, zwłaszcza w m om encie, k ied y fu n k cjo n u je ono ja k o p y ta n ie teorio- czy n a u k o -tw ó rc z e 14a.
Z tej oto w łaściw ości p y ta ń o k reślania m etodologicznych konturów teorii, — będącej przecież jed yn ie próbą system a tycznego udzielenia zasadnej n a nie odpowiedzi, — chcem y zrobić użytek w p rzy p ad k u n as in teresujący m , tj. w odniesie n iu do sp raw y w olnego od ap rio ry zm u o kreślenia epistem olo- gicznej specyfiki etyki.
Zaznaczono już, że niezw ykle p rzy ch y ln ą w ty m w y p adku okolicznością je s t to, iż nasze p y tan ie etykotw órcze, o d n ajd u jem y łatwo w ram ach samego fa k tu m oralności. W ydobycie tego pytania, analiza specyfiki zaw artego w nim zapotrzebow a n ia daje n a m więc możliwość o kreślenia zarysów m etodolo gicznych tej dokładnie teorii, k tó ra będzie „na m ia rę ” tego, wyrosłego z życia i jego egzystencjaln y ch potrzeb py tan ia. To właśnie może nas dostatecznie ustrzec, z jed n ej stro n y od po zostawiania a rb itra ln y m decyzjom sp raw y rozstrzygnięcia czym jest etyka, a z drugiej stro n y stw orzyć podstaw ę dla wzięcia pod uw agę ty ch spośród historycznie zaprezentow anych teorii etycznych i m eta-etycznych, k tó re będą — i w tej m ie rze, w jakiej będą — spełniały w a ru n k i zam ów ienia poznaw czego p y tan ia w yrosłego z fa k tu m oralności. O tw iera to zatem możliwość ko rzy stan ia z całego teoretycznego dorobku w tej dziedzinie, zwłaszcza zaś z ty ch teo rii etycznych, k tó re leg ity m u ją się szczególną dbałością o podjęcie i rozw iązanie tego problem u, k tó ry wobec e ty k a staw ia najm ocniej samo życie 15.
Analiza i m etodologiczna c h a ra k te ry sty k a p y ta n ia
etyko-i4a Jak się okazuje, pytanie łączy w sobie to, co tradycyjnie w yróż niano jako przedmiot m aterialny i form alny danej nauki i przy pomocy czego wyodrębniano daną gałąź w iedzy od innych i określano jej w łasną specyfikę m etodologiczną.
15 Trudno by zresztą znaleźć etyka, który by nie usiłow ał w jakiś sposób nawiązać do problem atyki moralnej potocznego życia. Czynią to n aw et etycy, którym przypisuje się nie całkiem słusznie postaw ę igno rowania żywej m oralności (Kant), lub którzy sam i chcą nadać refleksji etycznej czysto teoretyczny, kontem platyw ny niem al charakter (N. Hart mann).
tw órczego, znalezionego w pełn y m fakcie m oralności, stanow ić zatem będzie e fek ty w n y sposób u stalen ia m etodologicznej spe cyfiki e ty k i i ty m sam ym w łaściw ą m etodę dla w ykonania za dania niniejszej pracy. Rów nocześnie c h a ra k te ry sty k a ta do starczy n a m k ry te riu m , w edle którego będziem y m ogli oceniać także i zużytkow ać faktycznie przedstaw ione w dziejach próby odpowiedzi n a p y tan ie czym jest etyka. D ysponując w ynikiem tej analizy będzie m ożna dopiero podjąć pytan ie: w ja k i spo sób — w tej w łaśnie swej specyfice — je st e ty k a możliwa. W celu znalezienia naszego p y tan ia w jego o ryginalnej postaci i przeprow adzenia c h a ra k te ry sty k i m etodologicznej zaw artego w nim zam ów ienia poznawczego, trz e b a n am jed n a k zwrócić się w p ro st do ty c h realn y ch kontekstów , w jak ich się ono pojaw ia. T rzeba p o p ro stu zwrócić się d o sam ego fak tu m oralności. Nie chodzi tu — rzecz jasn a o jego w y czerpu jący opis. Chodzi r a czej o ukazanie jego n ajb ard ziej sw oistych m om entów , ty ch w łaśnie, k tó ry c h bezpośrednie ujęcie przez człow ieka rodzi w nim sam orzutnie egzystencjalną p otrzebę staw iania określonych p y ta ń pod adresem u jętej w n im tre śc i m o ralnej.
2. Apodyktyczność etyki
W spom niano ju ż m im ochodem , że przedm iotem zaintereso w an ia ety k a są dane ludziom w odpow iednich przeżyciach, zw a n ych przez nich sam ych niekiedy sum ieniem , sy tu acje rozpoz naw an e jako sy tu acje sw oiste, do in nych nie-sprow adzalne 16. Obok tak ich bezpośrednio stw ierd zaln y ch sy tuacji, ja k w łasne czy cudze istnienie, p rzem ijanie, w ybieranie, działanie, sp ra w ianie 17, są sytuacj e staw an ia wobec bezw arunkow ej pow
in-16 Terminu „sytuacja” używam y w takim znaczeniu, że obejm uje on zarówno sens w yrażenia „stan rzeczy” (Sachverhalt), i „zdarzenie” (Erscheinung). Jedno i drugie łącznie bowiem obejm uje dopiero i sta tyczny i dynam iczny charakter pierwotnej treści moralnej.
17 Językow ym wyrazem bezpośrednich ujęć poznawczych w ym ien io nych sytuacji byłyby zdania: „Jestem ” („Istnieję”), „przem ijam ”, „mo gę — nie m uszę”, „w ybieram ”, „decyduję”, „sprawiam ” („powoduję”).
ności lub niepow inności sp ełnienia określonego czynu, określo nego, tj. rozpoznanego jako d obry (lub odpow iednio zły), odn aj dywanie siebie sam ego jako w innego (w stan ie w iny, sprzenie wierzenia powinności), w yrażającego sk ru ch ę itp. Są to s y tu a cje swoiste, odm ienne od in n ych im podobnych czy z nim i w spółw ystępujących, do in ny ch niesprow adzalne. Są to po p ro stu m acierzyste sy tu acje m o raln e 18.
a. M etoda uw yraźnia n ia treści dośw iadczenia m oralnego
Taki ich c h a ra k te r w yklucza oczywiście m ożliwość jedno znacznego określenia ich treści p rzy pom ocy definicji w k la sycznym jej ro zum ieniu 19. Okoliczność ta n iew ątp liw ie u tru d nia, lecz nie uniem ożliw ia, — ty m sam ym nie zw alnia od pod jęcia próby, — jednoznacznego u sta la n ia treści ty ch sytuacji. Wiadomo przecież skądinąd, że nie m ożna ściśle rzecz biorąc zdefiniować np. zieleni. N ik t jed n a k nie uw aża tego za trudność uniem ożliw iającą porozum ienie. Można bow iem jednoznacznie scharakteryzow ać zieleń m ówiąc, że je s t to b a rw a łąki w le- cie albo w skazu jąc n a liście drzew a.
W analogiczny sposób m ożna postąpić p rzy c h a ra k te ry sty c e sytuacji m oralnych. M ożna m ianow icie w ta k i sposób w ska zać — p rzy pom ocy odpow iednich słów, — n a pew ne realn e sytuacje i zachow ania: słow a i czyny uw ikłan y ch w nie ludzi, że sposób tego w skazan ia w yznaczy w ty m o kreślonym k o n tek ście jeden tylk o sposób rozum ienia i odczytania zarów no treści samej sytuacji, ja k i sensu słów u ży ty ch do jej w skazania i opi sania 20.
18 Niesprowadzalność ta przejawia się w „oporności” sytuacji m oral nych na próby redukcji teleologicznej (eudajm onistycznej, utylitary- stycznej itp.). W ydaje się, że w szelk ie próby redukcji moralności ad aliud genus są szczególnym i przykładam i przypadkami dwu w ym ien io nych, lub jakąś ich kombinacją. Por. T. Czeżowski, op. cit., s. 27.
19 Por. M. Schlick, op. cit., s. 21.
20 Teoria definicji w skazuje tu na osobliw y typ definicji zwanych deiktycznym i lub ostenzyw nym i inrzez pokazanie). Por. J. Kotarbińska, Tak zwana definicja deiktycz**a w: U l i c z n a teoria nauki, W arszawa 1966, 57—99.
Rzecz jasn a, w a ru n k ie m — zazw yczaj w y raźnie n ieform uło- w anym — skuteczności stosow ania tego rod zaju zabiegów je s t n o rm aln ie fu n k cjo n u jąca a p a ra tu ra poznaw cza tych, w zględem k tó ry c h chcem y się ty m i środkam i zbliżania i kom unikow ania sensu posłużyć. W p rzy p ad k u c h a ra k te ry sty k i zieleni w a ru n kiem ty m b y ła by m .in. w rażliw ość w zroku n a zieleń. W kon tek sta ch m oralnych należałoby tu wziąć pod uw agę ew en tu al ność tzw. „ślepoty m o ra ln e j” (W ertb lin d h eit) 21.
Podobnie jed n a k ja k p rzy p ad k i całkow itej (ślepota) czy częś ciowej niew rażliw ości (dałtonizm ) n a kolory nie n a ru sz a ją w n i czym przedm iotow ości i potrzeb y b ad ań w dziedzinie optyki, — n a w e t gdyby ślepcy p ro testo w ali przeciw tem u w im ię nie ule gania iluzjom , — ta k samo też p rzyp ad k i ew entualnego „dalto- nizm u m oralnego” nie są w stanie zakw estionow ać obiektyw ności i p otrzeb y bad ań w dziedzinie e t y k i 22.
W ydaje się, że po dejm ując zadanie c h a ra k te ry sty k i m acie rzystej sy tu acji m oralnej m ożna k orzystać z w yjątkow o sprzy jają cy c h okoliczności. Nie chodzi tu bow iem w cale o dokona nie odkrycia jakiegoś nieznanego przedm iotu, lecz po p ro stu o przedstaw ien ie lu b n a w e t p ro ste zw rócenie uw agi na niezw y kle „dobrego znajom ego” ludziom , w yjątk o w o dobrze przez nich rozpoznanego, a n a w e t w yjątk o w o dobrze przez nich opi sanego. Całe zadanie sprow adzi się do skorzystania z opisu już — i to n a w iele sposobów — dokonanego. Dzieło rozpozna nia i opisu m acierzystej sy tu a c ji m oralnej dokonuje się bo w iem rów nocześnie na k ilk u nachodzących zresztą n a siebie płaszczyznach.
N ajbardziej spontanicznie i żywiołowo dokonuje się ono na
21 Por. G. Ryle, On Forgetting the D ifference betw een Right and Wrong, w: A. I. M elden (ed.), Essays in Moral Philosophy, W aashington 1958, s. 147—159; por. również N. Hartmann, Ethik, Berlin 1949, s. 156 (I, 5 §, W erttäuschung und W ertblinheit); R. Ingarden, Wartość este tyczna i zagadnienie jej obiektyw nego ugruntowania, w: Przeżycie — dzieło — wartość, Kraków 1966, ss. 128— 137.
22 Do spraw y przedm iotowości poznania etycznego, w szczególności doświadczenia moralnego w rócim y przy innej okazji.
płaszczyźnie elem entarnego, zdrow orozsądkow ego dośw iadcze n ia i bazującego na nim potocznego, przednaukow ego poznania. W yrażające się w nim „zbiorow e su m ien ie” ludzkości, m o raln e doświadczenie pokoleń z n a jd u je z kolei dla siebie „ m a teriali z a cje ” w języku potocznym , w zróżnicow aniach term inologicz nych, w in tu icy jn y c h reg u łach pozw alających lub w z b ra n ia ją cych na użycie określonych term in ó w wr określonych k o n tek stach, w złożonych pow iedzeniach i przysłow iach służących kw alifikacji swoistości sy tu a c ji m o raln ych i w yo d ręb nian iu ich od innych, w e zw ro tach p om yślanych jak o narzęd zia służące rozczepianiu i p rzeciw staw ian iu sobie sy tuacji, k tó re m ając po dobieństw o do m o raln y ch m ogą stw arzać pozory identyczności z nimi. Z te j ra c ji języ k potoczny przed staw iać będzie zaw sze pierw szorzędne źródło „zm agazynow anego opisu” , którego nig d y nie może lekcew ażyć e ty k 23. Z resztą źródła tego nigdy nie bagatelizow ano. N aw et n a jb a rd zie j odbiegające od zdrow oroz sądkowych in tu ic ji teo rie etyczne i m eta -e ty cz n e usiłow ały się w ylegitym ow ać zgodnością z językiem potocznym 2i.
Dalsze dzieło rozpoznania i opisu z naw iązan iem — b ardziej lu b mniej w y raźn y m — do zdrow orozsądkow ego poznania i ję z y k a potocznego prow adzą filozofow ie-m oraliści, etycy i m eta - -etycy, a na swój sposób rów nież etolodzy, głów nie psycholo
23 De facto też nigdy etycy nie lekcew ażyli tego źródła rozpoznań mo ralnych. Ma jego m ateriale uprawiał refleksję etyczną Sokrates. Taki sposób podejścia — był bliski także Platonow i i A rystotelesow i, a na stępnie filozofom w szystkich czasów pozostających pod ich w pływem . Por. W. Jäger, Paideia, t. II, Warszawa 1964; A. M. Krąpiec, Realizm ludzkiego poznania, Poznań 1959, ss. 336—337, 514, 66—76, 126—137; J. Maritain, op. cit., s. 3—18; N. Hartmann, op. cit., s. 119—121. Tradycja A rystotelesa jest na swój sposób po dziś dzień żywa w etyce A nglo- sasów , zwłaszcza zaś w m etodzie w nikania w m oralny common sense przy pomocy analizy języka potocznego. Por. W. D. Roso, The Right and the Good, Oxford 1930, oraz Foundations of Ethics, Oxford 1939.
24 Znane są w tym w zględzie ziarćwno usiłow ania Kanta, a także — b y przytoczyć pozycję skrajnie przeciwną — zabiegi pozytyw istycznie zorientowanych analityków języka potocznego, zwłaszcza Ch. S tev en - sona.
gowie i socjologowie m o ra ln o śc i25. E lem entem w zględnie no w ym w poró w naniu z żywiołowością potocznego rozpoznania i opisu jest tu ta j zawsze p ró b a osadzenia tego fa k tu w ram ach jakiegoś system u m yślowego, w ram ach ja k ie jś teorii, k tó ra fa k t te n chce bądź w yjaśnić, bądź go „w yprow adzić” z jakichś ogól niejszy ch założeń. Nie m ożna zlekcew ażyć tego rozpoznania i św iadectw a. T rzeba bow iem pam iętać, że najczęstszym m o ty w em podejm ow ania reflek sji teoretycznej, zwłaszcza zaś filo zoficznej, m otyw em budow ania system u w yjaśniającego czy „dowodzącego” , by w a najczęściej w y jątk ow o ostre rozpozna nie swoistości danego fak tu i zdum ienie nad jego oryginalnoś cią, jego specyficzną pozycją. S tą d rozpoznanie filozofa i jego rola u ra sta tu ta j do ran g i diagnozy „ek sp erta danej dziedziny”, specjalisty „ludzkiego su m ien ia” 26. Roli tej n ie w olno w ięc nie docenić. P am ię ta ją c o ty m n ie m ożna jed n a k przeoczyć innej, n ie m niej chy b a w ażnej okoliczności. Byw a m ianow icie nie kiedy tak , że pierw szy im puls dla re fle k sji filozoficznej pocho dzi z bezpośredniego sty k u poznaw czego z dziedziną (czy asp ek tem ) rzeczywistości, in n ą niż ta, k tó ra potem iunctim w raz z in nym i je st — w ram ach ten d en cji do całościow ych, sy stem aty zu jących ujęć, — w y jaśn ian a. S tą d też m oże się zdarzyć, i fakty cz n ie n ieje d n o k ro tn ie się zdarzało, że poszczególny filozof zao fe ru je nam „ w y ja śn ie n ie ” fak tu , któ rego w łaściw ie w jego spe cyfice nie zdążył zidentyfikow ać, rozpoznać. C hyba ta k a jest geneza różnych m etafizycznych prakseologii lu b felicytologii fun kcjo nu jący ch w n iek tó ry ch system ach filozoficznych pod nazw ą etyki. U w aga ta każe n am więc ze zrozum iałą ostrożnoś cią k orzystać dla c h a ra k te ry sty k i m acierzy stej sy tu acji m o ra l
25 Por. M. Weber, G esam m elte A ufsätze zur W issenschaftlehre, Tübingen 1922, s. 467; J. Leclerq, N atural Law the Unknown, „Natural L aw Forum”, 7 (1962) 1—15; U. Lück, op. cit., s. 7.
28 R olę tę podkreśla w spółcześnie zwłaszcza W. D. Ross, jak można sądzić nie bez w pływ u A rystotelesa, u którego em piryczne traktow anie zagadnień moralnych idzie w parze z uznaniem roli eksperta w tej dziedzinie (por. „dobrego człow ieka” z Etyki Nikom achejskiej), w k tó rym z kolei nie trudno rozpoznać w ciąż żywą w pam ięci ucznia P lato na — postać Sokratesa.
nej z usług ty c h zwłaszcza filozofów, k tó rzy będąc skądinąd twórcam i im ponujących sw ą zaw artością system ów , n ie w ylegi tym ow ali się jed n a k dostatecznie jak o eksperci „ludzkiego su m ienia”.
W yjątkowo b ogatym i cennym źródłem rozpoznań tra fn y c h ch arak tery sty k , celnych opisów sy tu acji m oralnej jest litera tura piękna: d ram at, poezja, powieść. T w órcy lite ra tu ry p ię k n ej umieli głęboko zapuszczać sw ą sondę do w n ętrza ludzkiego i przykładać sw e zw ierciadło do n a jin ty m n iejsz y ch sp raw czło w ieka i jego przygód ze sam ym sobą 27. Szczególna w artość ich świadectwa p ły n ie stąd, że b y li oni zaw sze bardziej zaangażow a n i po stronie „ fa k tu człow ieka”, aniżeli po stro nie jak ie jś z gó r y wypracow anej do k try n y . To ich zresztą głów nie w yróżnia od filozofów zaw odow ych 28. Dbałość o w ie rn e pokazanie fak tu spraw iła też, że pisarze um ieli od d aw n a in actu exercito po sługiwać się z niezró w n an y m w p ro st m istrzostw em ty m i n a rzędziami an alizy fa k tu i jego opisu, k tó re niekiedy dopiero zostały n a w arsztacie w spółczesnych teo rety k ó w fenom enologii in actu signato w yodrębnione, zanalizow ane, opracow ane, po nazywane i um ieszczone n a liście o ficjalnie w filozofii u znanych technik opisu 29.
Jednego jeszcze źródła rozpoznań i opisu nie m ożem y tu ta j pominąć. Będą to odpowiedzi n a py tan ie, czym jest m acierzy sta sytuacja m oralna, daw ane czynem. Szeregu ludzkich czy n ó w niepodobna bow iem inaczej zrozum ieć, ja k ty lk o p rzy za łożeniu jedynego, całkiem zdeterm in o w an eg o sensu sytuacji, w jakiej takie w łaśnie czyny zostały podjęte. Rola czynu pełni
27 Por. np. „A ntygona” Sofoklesa.
21 Por. W. Todd, The Ethical Functions of the N ovel, „Ethics” L X X X V (1964) 201—206; L. Elektorowicz cytuje w książce „Zwierciadło w okruchach”, W arszawa 1966, s. 7 znam ienne zdanie Stendhala: „Po w ie ść jest to zwierciadło, które przechadza się po gościńcu”.
29 Por. M. Levin, Induction and H usserl’s Theory of Eidetic Varia tion, „Philosophy and Phenom enological Research”, X X IX (1968) 1—16; por. również J. Dilman, D ostoyew ski as Philosopher, „Philosophy”, XLIII (1968) 280—286, zw łaszcza s. 282 i 284. (He used the m edium of the novel).
tu sui g en eris fu n k cję w iadom ej, k tó ra w kontekście rów nania określa jednoznacznie w artość niew iadom ej. Czyn po d jęty w kontekście odnośnych sy tu acji m o raln y ch d aje n am ted y do skonały w gląd w to, czym je s t w swej treści odnośna sytuacja, a w każdym razie co najm n iej ty le, w jak i sposób została ona odczytana, przez tego, k to się n a ta k i czyn zdecydow ał. W ydaje się p rzy ty m , że w agę szczególnie w artościow ego i diagnostycz nego św iadectw a będą tu m iały czyny podejm ow ane w okolicz nościach dla podjęcia takiego w łaśnie czynu szczególnie tr u d nych, n iesp rzy jający ch 30.
b. Sw oistość pow inności m oralnej
Odpow iedź czynu, odpowiedź „sum ienia zbiorow ego”, odpo w iedź lite r a tu r y pięknej i odpowiedź filozofii, sk ład ają się łącz nie n a opis-w ypadkow ą, leg ity m u jący się w ym ow nym św ia dectw em zgodnego, jednoznacznego określenia k o n tu ró w m a cierzystej sy tu acji m o ra ln e j31. W ystarczy n am ted y skorzystać z tego rez e rw u a ru rozpoznania jej c h a rak tery sty czn y ch zna m ion przedstaw ionego przez w ym ienionych „ekspertów ” n a p rzestrzen i całych pokoleń.
Otóż ten „dobry zn ajo m y ” d an y ludziom raz po raz w p rze życiach, zw anych sum ieniem , zostaje n am p rzedstaw iony p rze de w szystkim jak o bezwzględna powinność (lub niepowinność) spełniania określonych czynów. Nie m usi tu chodzić o uzew
30 Czyn bohatera figuruje zawsze jako św iadectw o złożone na rzecz w artości uznanej przez niego za cenniejszą od wartości życia. Tylko to bowiem czyni zrozumiałym jego wybór, jego decyzję. Nie gasnąca kariera, jaką się cieszy w literaturze bohater, począwszy od dramatu greckiego, na swój sposób ujawnia wartość diagnostyczną czynu jako w skaźnika rozpoznań moralnych. Por. Plato, Obrona Sokratesa, Kriton, Warszawa 1958; W. Frankena, Ethics, Englewood Cliffs 1963,· s. 5.
31 N aw et dość znaczne różnice i odchylenia w opisie faktu m oralnego u różnych filozofów m oralistów tracą swą ostrość, lub nawet nikną zu pełnie, gdy tylko 1) odróżnimy w nich to, co jest opisyw anym faktem od tego, co jest już tego faktu interpretacją, a nadto 2) gdy uwzględni się złożoność — m im o sw oistej jego pierwotności — tego faktu i zw ią zaną z tym aspektow ość jego poznania.
nętrznione czyny, działania. Pow inność ta jest skierow ana w pierwszym rzędzie do czynów w ew n ętrzn ych , do aktów w olnych decyzji, do p o sta n o w ie ń 32. Językow o pow inność ta w y raża się takimi fo rm u łam i słow nym i jak : „Pow inienem bezw zględnie (u)czynić to (tak) oto tu ta j te ra z wobec ciebie, w as...’’.Pow inie neś bezw zględnie to (tak) oto tu ta j te ra z uczynić wobec m nie, niego...”, „N ie w olno m i ab so lu tn ie ta k postąpić wobec niej, niego...”, „Sum ienie m i tego kateg o ry czn ie z ab ran ia...”, „Nie mogę n a to pójść pod żadnym w a ru n k ie m ...” i ty m podobnym i zwroty.
Pojaw iające się w ty m k ontekście przysłów ki: „bezw zględ n ie”, „ab so lu tn ie”, „b ezw aru n ko w o ”, „k ategorycznie” w skazują na różnicę ja k a dzieli i w y od ręb n ia m o raln e „pow inienem ” od innych, pozam oralnych pow inności. T e ostatnie bardzo często zresztą ko eg zy stu ją z pierw szą, co m oże stw arzać pozór ich identyczności. Obecność w jęz y k u potocznym odnośnych te r minów m o d y fik u jący ch sens „pow inienem ” i odpow iednich r e guł ich używ ania w m o raln y ch k o n tek stach , św iadczy o obiek tywnej potrzebie w prow ad zen ia ich do języka, czyli o potrzebie konieczności n arzęd zi służących do odróżnienia sy tu acji obie ktyw nie różnych: pow inności m oralnej od pow inności pozam o- r a ln e j33.
Różnica s ta je się zaraz w idoczna, gdy u p rzytom n im y sobie przypadki w a ru n k o w e j, hipotetycznej, w zględnej ty lk o pow in ności. M ają one m iejsce wówczas, gdy coś p ow inniśm y dlatego, że jest to n iezbędny w a ru n e k lu b nieodzow ny środek osiągnięcia czegoś (celu), co sk ąd inąd osiągnąć zechcieliśm y, czy postano wiliśm y a k te m niczym n ie sk rępo w an ej, sw obodnej decyzji. Jest to pow inność śro dk a do celu, k tó ry sam i d la siebie, niczym n ie związani, określam y. Je że li te d y zechcę tego celu, w inienem
32 Por. O. Lottin, Morale fondam entale, Paris 1954, s. 62—72.
33 Język potoczny nie zadawala się i n ie poprzestaje na term inie „do brze”, ale dla m erytorycznie trafnego oddania pew nych sytuacji postu luje uzupełnienie terminu „dobrze” dodatkiem „bezw zględnie”, „bezwa runkowo1’, „zawsze”, „nigdy n ie” itp.
spełnić nieodzow ne do niego ś r o d k i34. W idać tu w yraźnie, że tego rod zaju pow inność z ra c ji środka p rze staje n as zupełnie w iązać z chw ilą, kied y rezy g n u jem y z obranego celu i w yb ie ra m y inny. J e s t ona po p ro stu u w aru n k o w an a fak tem w yboru celu, stąd w łaśn ie w arunk o w a, w zględna. Sąd y w y rażające ta k ą pow inność p rz y b ie ra ją postać okresu w arunkow ego; „jeżeli chcę... to p o w in ien em ” i od czasu K a n ta b y w ają n azyw an e im p e ra ty w a m i h y p o te ty c z n y m i35.
W gląd w m acierzy stą sy tu ację m o raln ą u ja w n ia n am , że cha rak te ry sty cz n a dla niej pow inność n ie je st w żaden sposób u w aru n k o w an a od staw iania sobie przeze m n ie sam ego tak ic h czy innych celów. Nie u jaw n ia np. w cale, że pow inienem tylko dlatego ta k oto działać wobec drugiego (np. być spraw iedliw ym w obec niego, szanow ać go, być praw dom ów nym wobec niego), poniew aż przez to osiągnę sk ąd in ąd pow zięte przeze m nie za m iary , ja k np. n ie n arażać się n a p rzykrości, być szczęśliwym , być doskonałym itp . N ie je s t to pow inność li ty lk o z ty tu łu śro dk a do celu. W ręcz przeciw nie, w gląd w sy tu ację m oralną poucza, że określony sposób d ziałania w iąże m nie niezależnie od tego, że ubocznie m oże stanow ić rów nież środek do skąd in ąd przeze m nie obranego celu. W ięcej n aw et, w gląd ten ujaw n ia, że określony sposób działania wiąże m nie rów nież w ted y , gdy nie ob ieram sobie, a n a w e t n ie p rze jaw ia m żadnej chęci afirm o w an ia tego rodzaju celów, a więc gdy pow inność z ra c ji sam ego śro d k a tyilko zupełnie znika, s ta je się całkiem bezprzedm iotow a. U jaw nien ie p rzy p a d k u au ten tycznej pow in ności n ie będącej pow innością z ra c ji środka do celu posiada w alor zabiegu wysoce diagnostycznego. O tw iera ono p e rsp e k ty w ę um ożliw iającą bezpośrednie d o jrzenie o ryginalnej, p ierw o t n ej cechy m acierzy stej sy tu a c ji m o raln ej: bezw zględnej pow in ności a rów nocześnie jej bezpośredniego źródła.
W przy p ad k ach pow inności w aru n k ow ej źródłem jej była w artość dow olnie obranego celu. W artość ta sytu ow ała się zaw
. 34 Można tu m ów ić o powinności prakseologicznej lub teleologicznej. Por. M. Ossowska, op. cit., s. 126—127.
sze niejako n a zew nątrz w sto su n k u do pow inności, k tórej była źródłem. Rzecz „pow inna”, czyn ,p o w in n y ” nie m iały w sobie wartości, n a b ie ra ły jej z ra c ji środka dopiero do w artości zew nętrznej, będącej a k tu a ln ie p rzedm iotem p rag n ien ia danego podmiotu, dow olnie, — ja k ju ż podkreślano, — ob ran y m przez niego celem. Inaczej jest w p rzy p ad k u pow inności m oralnej. Wartość będąca bezpośrednim źródłem pow inności m oralnej nie sytuuje się „z z e w n ą trz ” samego pola pow inności działania, lecz mieści się n iejak o w jego obrębie, w ew n ątrz. Pow inienem ta k oto postąpić, poniew aż jed y n ie ta k się godzi, niezależnie od jakichkolw iek dalszych, zwłaszcza przeze m nie samego i sobie staw ianych, w aru n k ó w czy celów, w zględów zew nętrznych. P o winienem być sp raw iedliw y m w obec drugiego, pow inienem go szanować, itp ., poniew aż w zględem drugiego po p ro stu ty lk o tak ie działanie przystoi, ty lk o ta k ie działanie jest go godne, zu pełnie niezależnie od tego czy w d anym m om encie m am ochotę to czynem potw ierdzić czy nie, a ju ż zupełnie od takich celów, które okazyjnie m ogę tu staw iać, ja k ew en tu aln e sk u tk i stąd płynące dla m nie: przyjem ność, szczęście, n a w e t m o ja dosko nałość m oralna. W idać tu w p ro st, że „ d ru g i” (ty, on, ona, oni), przedstaw ia sam ym sobą tak ą po p ro stu godność czy w artość, k tóra dom aga się czynnej ap ro b aty , czynem w y rażaln ej a fir m acji dla niego samego. T aki jego c h a ra k te r w yklucza m ożli wość postaw ienia go w ro li środka do czegoś poza nim sam ym , środka do celu. T enże c h a ra k te r u d arem n iał i u d arem n ia też zawsze p ró by ujęcia pow inności m oralnej jed y n ie w kateg o riach środka do celu, czyli w łaśn ie w kateg o riach pow inności hypotetyoznej, pow inności ze w zględu n a coś „z z e w n ą trz ”. W artość drugiego, o którego tu chodzi, dom aga się po pro stu uznania jej w sobie, a więc w c h a ra k te rz e celu dla n ie j sam ej, w ym ykającej się ty m sam ym próbom jej red u k c ji do celu inne go poza nią. To bow iem oznaczałoby z m iejsca postaw ienie jej w roli środka, a więc zignorow anie tego, czym ona je s t (lepiej: k im on jest). Tej „ w e w n ę trz n e j”, w sobnej w arto ści „d ru gie go” odpowiadać może ty lk o pow inność ap robow ania jej w jej .własnym c h a ra k te rz e czyli — co je st ty lk o in n y m w ysłow
ię-n iem tego sam ego — bezw zględię-na pow iię-nię-ność czyię-nię-nej a fir m acji — drugiego ja k o drugiego, bez w zględu n a cokolwiek poza n im s a m y m 36. T a w ew n ętrzn a, w sobna w arto ść „drug ie go ” jaw i się też w pro st jak o bezw zględnie bezpośrednie źródło powinności m o r a ln e j37. N ie bez pow odu zauw aża się, że po w inności m o raln ej, bezw zględnej, nie spotyka się poza k o n tek stem osób a ju ż z pew nością nie sposób się Od n iej uw olnić w kontekście osób 38. T ak zatem bezw zględna pow inność c h a rak te ry sty cz n a dla m acierzy stej sy tu a c ji m o raln ej n ie może być bez p rze k re śle n ia jej w łasnej specyfiki sprow adzona w y łącznie do roli środka i utożsam iona bez reszty z tą rolą, do roli „bonum u tile ” — ja k b y pow iedziano w jęz y k u szacownej tra d y c ji. O kazuje się n ato m ia st skorelow ana z dobrem w sob n ym , dobrem , k tó re sam o w sobie, n ie ze w zględu na coś in nego, p rzedstaw ia cel godny a p ro b a ty dla niego samego, —
„bonum hon estu m ” .
Ze w zględu n a ta k i c h a ra k te r w arto ści będącej bezpośred n im źródłem pow inności m o raln ej, w łaściw ą fo rm u łą językow ą d la w yrażenia te j ostatn iej n ie będzie postać o kresu w a ru n kowego. Je d y n y bow iem w a ru n ek , jed y n e — rzec by m ożna — „ jeżeli”, ja k ie w ty m w y p ad k u byłoby à propos, jest tego ro
36 Temu rozpoznaniu dali w yraz na swój sposób stoicy znaną for m ułą „Homo homini res sacra”; por. Seneca, Epistulae m orales ad Lu cilium , XCV; por. rów nież M. Aurelius, M editationes, VI, 44; w podobny
sposób można by interpretować powiedzenie Protagorasa z Abdery „Człowiek miarą w szystk iego”.
37 Znamienną jest rzeczą, że sytuacja m oralnego zobowiązania w zg lę dem drugiego nie ulega w niczym zm ianie nawet wówczas, gdyby ów drugi był gotów zrezygnować z tego, co mu się jako człow iekow i n ale ży. Bezpośrednio dana racja powinności moralnej: w łasna godność czło w ieka jako człow ieka odsłania podstaw ę spontanicznie wyczuwanej identyczności pom iędzy kultyw ow aniem postaw y hum anistycznej a tro ską o kulturę moralną. Jedno i drugie to w odczuciu potocznej intuicji m oralnej dwa sposoby w yrażenia tego samego: m iłości człowieka lub m iłości „ludzkiego”, tj. tego co ludzkie w człowieku. Por. starogreckie: „Jakże czarującą istotą jest człowiek, gdy jest człow iekiem ”.
33 Należałoby oczyw iście rozważyć głębiej czy i o ile „drugim” w sen s ie bezpośredniej racji moralnej powinności m ogłaby być „rzecz”.
dzaju, że zaw sze je st ono spełnione obiektyw nie, zupełnie n ie zależnie od w oli tego, k to s ta je w obliczu sy tu acji m oralnej 39. Tym „jeżeli” byłoby: „Jeżeli ten d ru gi (i ty sam ) je s t tym , kim — czym jest, człow iekiem , drugim ...” Otóż te n „ w a ru n ek ” zawsze je s t spełniony bez n ajm niejszego w pływ u na to ze strony działających ludzi, owszem, je s t to w a ru n e k zaw sze zrealizow any i ja k o ta k i je s t „zad an y ” obiektyw nie, a nie po zostawiony sw obodnem u określeniu czy uznaniu działające g o 40. Z uw agi więc na to, że ten jed y n ie m ożliw y do pom yśle nia i rzeczyw isty zarazem w a ru n e k pow inności m o raln ej jest zawsze ob iekty w nie spełniony, w łaściw ą fo rm u łą językow ą dla w yrażenia tej pow inności je s t — ja k b y pow iedział K a n t — im peratyw b ezw arunkow y, czyli k a te g o ry c z n y 41. W obec bo wiem fa k tu p erm an en tn eg o spełnienia jedynego w a ru n k u mo gącego stanow ić e w e n tu a ln y p o przednik w spom nianego ok re su w arunkow ego, jego n a stę p n ik je s t w sy tu a c ji ustaw icznego de iure et d e facto, a więc p erm an en tn eg o , oderw ania i fig u ru je ja k o sam odzielna, k ategoryczna p raw d a 42.
39 Por. М. H. Szym eczko, Cel i w zór w etyce św. Tomasza z Akwinu, Rozprawa doktorska przedstawiona RW F ilozofii KUL w 1965 r. (ma szynopis); por. rów nież N. Hartmann, op. cit.. s. 256; na nadrzędny charakter zobowiązań m oralnych w skazuje także М. М. Йаге, The Lan guage of Morale, Oxford 1952; a naw et opowiadający się za naturaliz mem etycznym D. H. Monro, Empiricism and Ethics, Cambridge 1967, por. rozdział 17 „Morality as O ver-riding”, ss. 208—229.
40 Ludzie po prostu odnajdują się poznawczo jako uw ikłani w sam ych siebie, ich ludzka godność pozostaje czym ś niezależnym od ich upodo bań czy kaprysów jako obiektyw nie dana realność, jako coś „do uzna nia”.
41 Por. I. Kant, Uzasadnienie m etafizyki m oralności, Kraków, 1953, s. 43.
42 Prawdą jest oczyw iście, że jeżeli chcę dobra drugiego, lub nawet jeśli sam chcę być m oralnie dobrym, w inienem postępow ać w okre ślony sposób. A le tym niem niej prawdą jest, że naw et niezależnie od tego czy tego chcę czy nie, powinienem postępow ać w określony sposób w stosunku do drugiego już dlatego, że drugi jest obiektyw nie „dru gim ”. Faktycznie obie sytuacje mogą zachodzić zbieżnie, gdy np. ja z wolnej inicjatyw y jak najbardziej chcę tego, co obiektyw nie pow i
Na jed n ą spraw ę należy jed n a k ju ż tu ta j zwrócić uwagę. Pow iedziano, że o b ran y dow olnie cel tłum aczy jed y n ie pow in ność hyp o teły czną, pow inność stosow ania środka nieodzow ne go do osiągnięcia teg o celu. W skazano też, że pow inność tak a ja k n a jw y ra ź n ie j k o n tra s tu je z bezw zględną pow innością dzia łań u jaw nio ną w k o n tek stach m oralnych, że tej ostatniej po w inności n ie podobna ująć w kateg o rii: środek-cel. Zw iązek te n bow iem n ie w yprow adza nas poza dobro użyteczne i od pow iednio poza pow inność „ze w zględu n a ”. Zw rócić trzeba jed n a k uw agę n a to, że sy tu a c ja uległaby zasadniczej zmianie, gdyby sam cel n ie b y ł pozostaw iony do fak u ltaty w n eg o uzna nia, lecz sam sobą rep rezen to w ał w artość dom agającą się u zna nia ze w zględu n a nią sam ą, czyli w artość u stan aw iającą k a tegoryczną pow inność jej czynnego afirm ow ania. W tej sy tu a cji bow iem rów nież i to, co sk ąd in ąd przed staw iało „nieodzow n y śro d e k ” afirm o w an ia teg o celu, stałoby się rów nież k a te goryczną, a nie h y p o tety czn ą tylko, pow innością. M ielibyśm y zatem osobliw y p rzy p ad ek „środka do ce lu ”, k tó ry m im o to posiada cechę au tenty czn ej pow inności kategorycznej. P on ie waż sy tu acja ta zm yliła w ielu, w y pada p rzy tej okazji ty m bardziej zwrócić uw agę n a istotną, ad ek w atn ą 43 ra c ję kateg o- ryczności działań, k tó re skądinąd p rzed staw iają się jak o „ ty l k o ” środki do celu. Otóż w ty ch przy p ad k ach ra c ją tą nie je s t po p ro stu sam o to i w yłącznie, że d an e działanie je s t środkiem do celu — ja k to m a m iejsce p rzy pow inności hipotetycznej — lecz to, że je s t ono w ty m w y p ad k u środkiem — i to nieodzow n y m — do takiego, tj. kategorycznie pow inhego celu. P rzez koniecznościow y zw iązek z rac ji nieodzow nego środka z celem , działanie to niejak o uczestniczy w kategoryczności sam ego celu. Sw ą kategoryczność działanie-środek zawdzięcza jed n ak
nienem czynem afirm ować, owszem, w tym obiektyw nie zadanym mi celu w idzę swój w łasny najw yższy cel, najw yższe dobro, „mon tout”, — jak pow ie Pascal. To jednak w niczym nie powinno przesłaniać obiek tyw nie istniejących m iędzy nimi zróżnicowań. Por. J. Maritain, N eu f leçons sur les notions prem ières de la philosophie morale, Paris 1950, s. 39, 84—85.
nie ty le celow i ja k o celow i, n ie sam em u pow iązaniu z celem, ale kategoryczności tego celu, k tó rej z kolei źródłem jest okreś lona jeg o — tj. w sobna — w artość 44. W tak ich przy pad kach lepiej byłoby m oże — dla u niknięcia nieporozum ień, k tó ry c h ofiarą padł m iędzy in n y m i i K a n t — m ówić n ie ty le o działa- niach-środkach osiągnięcia celu, ja k p rz y pow inności hip ote tycznej, ile raczej o sposobach realizacji sam ego celu, lub jesz cze lepiej o sposobach czynnej a firm a c ji w artości w sobnej,
obiektywnie w y ty czającej cel działania 45. N ależy na to z w ra cać uw agę m. in. dlatego, że nachodzenie n a siebie w p rak ty c e powinności katego ry czn y ch i h y p o tety czn y ch może łatw o p ro wadzić do ich u tożsam ienia n a niekorzyść ty c h p ierw szych 4®.
Na szczęście — istn ieją p rzy p ad k i, kiedy w zajem ne w spół istnienie obu pow inności się kończy i u stę p u je m iejsca kolizji. Przypadki te n a jo strz e j u w idaczniają g ran icę pom iędzy p ow in
nością m o raln ą d pozam oralną. Nic więc dziw nego, że odwoła nie się do tak ic h sy tu a c ji k o lizy jn y ch spełniało od daw n a rolę m etodycznego zabiegu, służącego dla unaocznienia o ry ginal ności i osobliwości m acierzystej sy tu acji m o raln ej. Owszem, celom ty m służyło ono n a długo przedtem , zanim sform ułow a no zasadę „per opposita cognoscitur” , a ty m bardziej zanim teo retycznie opracow ano i w ym yślono n azw y dla tech n ik fenom e nologicznego opisu, ja k w a ria c ja ejdetyczna, uzm iennianie i t p . 4" I tak np. Sofokles w „A n ty g on ie” okazał się n iezrów nanym m istrzem stosow ania tej m etody, w skazując n a ta k znam ienne w życiu ludzkim „rozdroża m iłości”, kiedy jed y n y m sposobem uznania c h a ra k te ru pow inności m o raln ej, okazała się rezy g n a cja z w arto ści uznaw an y ch skąd in ąd za „p o w in n e”, ja k po winność z ty tu łu posłuszeństw a w zględem w ładzy społecznej
44 Por. J. Maritain, loc. cit.
45 I tak być prawdom ównym wobec drugiego, to nie tyle stosow ać środek w łaściw y dla celu, którym jest aiirm acja drugiego jako drugie go, lecz po prostu okazyw ać w taki sposób w prost szacunek dla jego godności.
46 Por. przypis 34 i 43. 47 Por. M. Levin, op. cit.,
czy pow inności z ty tu łu dbałości o to , co je st nieodzow nym skądin ąd środkiem dalszego osobistego rozw oju i szczęścia; o w łasne życie. Obie te pow inności zostały zaatak ow ane n a ca łej linii. W obliczu kolizji z m o raln ą pow innością okazały swą w zględność i podrzędność, u jaw n iając ty m sam ym n ad rzęd ność pierw szej n a d sobą 48.
P rz y p ad e k podjęcia rezy g n acji z w łasnego życia d la uczynie nia zadość pow inności m o raln ej je s t szczególnie diagnostycz ny. J e s t ta k dlatego, że życie um ieszcza się w śród w artości w y jątko w o cennych, zwłaszcza p rzy b ra k u p rzekonania co do jego pośm iertn ej k o n ty n u acji. Tym czasem pokazuje się przyp adk i, kiedy n a w e t podzielany sk ąd in ąd m aterializm nie je s t zdolny przeszkodzić ludziom w czy nny m uznaniu p rio ry te tu w artości m o raln ych n ad w artością życia. „Życie nie je s t najw yższą w a r tością, ty lk o d o b re życie” 49. S koro więc n aw et ta w artość w in na ustąp ić w w a ru n k a ch kolizji wobec pow inności m o raln ej, to niepodobna ju ż w skazać żadnej w artości, k tó ra m ogłaby w ystąpić w ch ara k te rz e rów n o rzęd n ej k o n k u re n tk i dla w a r tości, stanow iącej podstaw ę i źródło m o raln ej pow inności. T ak zatem pow inność ta u jaw n ia n ie ty lk o w zględną, ale bez w zględną 'nadrzędność n a d w szystkim i in n y m i m ożliw ym i po w innościam i.
Je d y n ie n a jej tle sta je się też zrozum iały i język, jak im przem aw ia S ok rates — i ty lu innych p rzed nim i po n im jem u podobnych — przed Z grom adzeniem sędziów: „ja dlatego nie mogę cicho siedzieć...” , „nie będę inaczej postępow ał, n aw et gdybym m iał nie jeden, ale sto razy um rzeć” 50, i — zw łasz
48 Tym tylko tłum aczyć można paradoksalność obowiązku spełnienia „świętej zbrodni” w literackim przypadku Antygony.
49 Zob. Platona, Obrona Sokratesa, Kriton, Warszawa 1958, objaśnie nie tłum acza (W. W itwickiego), s. 184. W ysoce w ym ow na jest apologia nadrzędności i autonomii porządku moralnego w etyce N. Hartm ana, który naw et z racji m oralnych postuluje ateizm (postulatäischer A theism us). Por. op. cit., cz. III, rozdz. 6, § 85.