• Nie Znaleziono Wyników

El 0 WIERZĘ W GRZECHÓW ODPUSZCZENIE" Dodatek Rodziny dla dzieci. Rok III W oniow a, 7. I Nr 1

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "El 0 WIERZĘ W GRZECHÓW ODPUSZCZENIE" Dodatek Rodziny dla dzieci. Rok III W oniow a, 7. I Nr 1"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

D o d a te k „ R o d z in y ” dla dzieci

El 0 1

Rok III______________ W o n i o w a , 7. I. 1962_____________ Nr 1

„WIERZĘ W GRZECHÓW ODPUSZCZENIE"

O b e c n ie o m ó w im y so b ie 10 a rt. W iary , z a w a rty w S k ła d z ie A p o sto lsk im , k tó ry b rz m i: „G rz e c h ó w o d p u sz c z e n ie ” .

N auka o grzechu 1 o potrzebie pokuty u danych ludów O d n a jd a w n ie js z y c h c zasó w s p o ty k a m y s ię z p o czu ciem g rz e c h u i w in y . D la te g o te z w w ie lu rz e z b a c h , k tó r e p rz e d ­ s ta w ia ją czło w ie k a, sto ją c e g o p rz e d sw o im B ogiem , w e w s z y s t­

k ic h n ie m a l m o d litw a c h i h y m n a c h do B oga, obok a k tó w u w ie lb ie n ia , d z ię k c z y n ie n ia i b ła g a n ia je s t ta k ż e a k t p r z e ­ b ła g a n ia , k a ja n ia się i s k ru c h y . S ły n n a je s t np. s ta ro ż y tn a p ia s k o rz e z b a w E g ip cie: „S ąd O z y ry sa ” . N ad d u sz ą o d b y w a się sąd. o sk a rż y c ie le p rz y p o m in a ją je j p o p e łn io n e w in y , a z m a rły b ro n i się, p rz y p o m in a ją c d o b re czy n y i p ro s z ą c o m i­

ło sierd zie. Z w y c z a je o b m y w a ń ry tu a ln y c h , s a k r a ln y c h , sp o ­ ty k a n e n ie m a l u w sz y stk ic h lu d ó w ; ślu b y i p rzy sięg i z o k a ­ z ji ro ż n y c h k lę sk , w k tó ry c h w id z ia n o k a ry n ie b a ; w ia r a w p ie k ło u d a w n y c h G re k ó w i R z y m ian , o czy szczająca w ę d ró w ­

ka d u sz w re lig ia c h In d u — oto p rz y k ła d y , ja k s iln ie tk w i w czło w ie k u p oczucie w ła s n e j w in y i n a le ż n y c h k a r za p o p e ł­

n io n e grzechy.

Ks. E.K .

(2)

L E C H S Ą D O M IR S K I

Z im a

Z a s n ę ł y pola, gaje,

Puszcze, bory, d ą b r o w y . — Ja s z c z u r k i , w ęzę, ż m i j e , Z a p a d ły w s e n z i m o w y . N i e d ź w i e d ź , b orsuk, n ie to p e rz, M a r zą o b li s k i e j w iośnie.

N a d z ie j a je s t p r z e d c h ło p e m , Bo zb o ż e m u w y r o ś n i e .

D z i a d e k do g a w ę d sko r y, O d a w n y c h czasach baje - J a k i e to b y ły bory,

Puszcze, d ą b r o w y , bory!

L e c z n ie c h a j w i e r z y d z i a d e k , Z t t a m , gdzie p u s t k ą straszy, Z n a j d z i e m y dobrą radę:

Z n o w u w y r o s n ą lasy.

D W U N A S T U P O D R Ó Ż N Y C H

B

tr z a s k a ją c y m ro ź, n ie b o ja s n e i u s ia n e g w iazd am i, z u p e łn a c is z a ,,B ęc“ ! — rz u c o n o o pod ło g ę g a rn e k . „P if, p a f “ — w y s trz e lo n o n a p o w ita n ie N ow ego R o k u ByJ to W iec zó r S y lw e s tro w y , z e g a r w y b ił d w u n a s tą .

„ T r a - ta - ta - ta ! " — p rz y je c h a ła p o czta . W ie lk a k a r e ta p o c z to w a z a tr z y m a ła się p rz e d b r a m ą m ia s ta , p rz y je c h a ło w m e j d w a n a ­ ście osob, w ię c e j n ie m o g ło się ju ż zm ieścić, w s z y s tk ie m ie j­

sca b y ły z a ję te .

„ S zczęśliw eg o N ow ego R oku! — m ó w io n o . — Ż y czy m y szczęś­

cia, z d ro w ia , zony, p ie n ię d z y ! K o ń c a w sz e lk ic h z m a rtw ie ń " ! T a k so b ie życzyli tr ą c a ją c się k ie lic h a m i, a p rz e d b r a m ą z a ­ tr z y m a ł się d y liż a n s z o b cy m i p rz y b y sz a m i, d w u n a s tu p o d ró ż ­ ny m i.

Cóż to b y ły z a o so b y ? M ieli p a s z p o r ty i b a g a ż e , m ie li p o ­ d a ru n k i d la c ie b ie i d la m n ie, i d la w s z y stk ic h lu d z i w m ie­

ście. K im b y li ci obcy p rz y b y sz e ? Czego ch cie li i co p rz y n o ­ sili?

— D zień d o b ry ! — p o w ie d z ie li do w a r ty p rzy b ra m ie .

— D zień d o b ry ! — o d p o w ie d z ia ła w a rta , gdyż z e g a r w y b ił w ła s m e d w u n a s tą .

(3)

— N a zw isk o ? Z aw ó d ? — p y ta ła w a r ta tego, k tó r y w y sia d ł p ie rw s z y z d y liż a n su .

— N iech p a n z a jr z y do p a s z p o rtu — o d rz e k ł czło w ie k . — J a je s te m ... ja . — B y ł to w y so k i d r a b w n ie d ź w ie d z im f u tr z e i f u ­ tr z a n y c h b u ta c h . — J e s te m c z ło w ie k ie m , w k tó ry m lu d z ie p o ­ k ła d a ją w ie lk ie n a d z ie je . P rz y jd ź ju tro , d o sta n ie sz n o w o ro czn y d a r. R zu cam p o m ię d z y lu d z i ta la r y i szy lin g i, d a ję p re z e n ty , w y d a ję b a le , c a ły c h trz y d z ie ś c i je d e n c ali. gdyż w ię c e j nocy n ie m a m ju ż do ro z p o rz ą d z e n ia . M o je o k rę ty z a m a rz ły , a le w m o im b iu r z e je s t ciepło. J e s te m k u p c e m i n a z y w a m się S ty czeń . R a c h u ję się ty lk o s a m z sobą. ,

P o te m szed ł n a s tę p n y . B y ł to ż a rto w n iś , d y r e k to r te a tró w , m a s k a r a d i w sz y stk ic h m o żliw y ch ro z ry w e k . C ały je g o b ag aż s ta n o w iła je d n a d u ż a beczk a.

— W cza sie k a rn a w a łk i w y c ią g n ie m y z te j b eczk i d u żo w ię ­ cej n iż k o ta 1) p o w ie d z ia ł. — P ra g n ę b a w ić się i a b y in n i b a w i­

li się w r a z ze m n ą, gdyż ż y ję n a jk r ó c e j z c a łe j ro d z in y : b ęd ę m ia ł ty lk o d w a d z ie śc ia o siem d n i. m oże m i jeszcze d o d ad zą je d e n d z ie ń ; a le to w sz y stk o jed n o . H u ra!

— P ro szę t a k głośno n ie krzyczeć! — p o w ie d z ia ł w a rto w n ik .

— W łaśn ie, że m ogę krzyczeć, je s te m k sią ż ę K a rn a w a ł i po­

d ró ż u ję p o d n a z w is k ie m L u ty !

A ż tu id zie trz e c i; w y g lą d a ja k u o so b ie n ie p o stu , a le głow ę z a d z ie ra d o góry, gdyż je s t sp o k re w n io n y z „ c z te rd z ie s to m a m ę c z e n n ik a m i1' i p rz e p o w ia d a pogodę. N ie je s t to je d n a k tłu ­ s ta p o sa d a i d la te g o pości. J e d y n ą je g o ozd o b ą je s t b u k ie c ik fio łk ó w w b u to n ie rc e , a le to p rz e c ie ż n ied u żo .

— No, M arzec, ru s z a j! — z a w o ła ł do n ieg o c z w a rty i p o p ­ c h n ą ł go. — M arzec, w e jd ź do śro d k a w a rto w n i! C zu ję po za­

p a c h u , że ta m je s t poncz. — A le to n ie b y ła p ra w d a , c z w a rty p o d ró ż n y c h c ia ł zro b ić p r im a a p rilis , bo b y ł to K w ie c ie ń , i ż a r ­ te m ro z p o c z y n a ł sw o je życie. W y g lą d a ł b a rd z o w esoło, n ic n ie ro b ił, a le za to o b ch o d ził m n ó s tw o św ią t. — H u m o r je s t z m ie n ­ n ą rz e c z ą — m ó w ił. — P rz y n o sz ę to deszcz, to słońce, to w y ­ p ro w a d z a m , to w p ro w a d z a m ! Je s te m p o ś re d n ik ie m m ie sz k a n io ­ w y m i p rz e d s ię b io rc ą p o g rzeb o w y m , p o tr a f ię śm iać się i p ła ­ kać. W k u frz e n io sę le tn ie o k ry cia, a le b y ło b y n ie m ą d rz e , g d y ­ b y m ic h u ż y w a ł. T ak, to je s te m ja . K ied y ch cę cię w y stro ić , k ła d ę je d w a b n e po ń czo ch y i b io rę m u fk ę.

T e ra z z d y liż a n su w y s ia d ła d am a.

— J e s te m p a n n a M aj — p o w ie d z ia ła . M iała le tn ią su k ie n k ę i kalosze. S u k n ia je j b y ła zielona, ja k b u k o w e liście, a w e w ło ­ sach m ia ła sa s a n k i, p a c h n ia ła ta k siln ie m a c ie rz a n k ą , że aż w a rto w n ik k ic h n ą ł. — N a zd ro w ie! — p o w ie d z ia ła , i to był<)

9

(4)

w szy stk o . B y ła p rz e ślic z n a . By!a ta k ż e śp ie w a c z k ą , a le n ie ś p ie w a ła w te a trz e , ty lk o w lesie. n ie w le s ie pod n a m io te m , n ie , a le w p ra w d z iw y m z ielo n y m le sie ; c h o d ziła i ś p ie w a ła d la w ła s n e j p rz y je m n o śc i.

— T e ra z id ą sa m e k o b iety , znow u m ło d a k o b ieta! — z a w o ła ­ n o z k a re ty . I rz e c z y w iśc ie w y sz ła k o b ie ta m ło d a i w y tw o rn a , d u m n a i śliczn a. U ro d z iła się n a to, a b y p o s k ro m ić sied m iu b ra c i śp iący ch , z a ra z m o ż n a to b y ło po n ie j poznać. Z ab aw y u rz ą d z a ła w n a jd łu ż s z y d zień ro k u , a b y goście m ieli dużo c z a ­ su n a z je d z e n ie w sz y s tk ic h p o tra w . M ogła sobie n a to p o zw o ­ lić. a b y m ieć w ła s n y pow óz, a le m im o to p rz y je c h a ła w ra z z in n y m i p o c z to w ą k a re tą , ch c ia ła b o w ie m po k azać, że n ie je s t w c a le d u m n a ; n ie je ź d z iła sam a, to w a rz y s z y ł je j m ło d szy b ra t L ipiec.

B y ł on siln y , u b r a n y w le tn i stró j, w sło m k o w y m k ap elu szu . M iał m a ło b ag ażu , gdyż b y ło b y to ta k ie u c ią ż liw e p o d czas u p a ­ łów . Z a b ra ł z so b ą ty lk o c z e p e k k ą p ie lo w y i k o stiu m k ą p ie lo ­ w y, a to n ie w ie le w ażyło.

P o tem szła m a tk a , p a n i S ie rp ie ń . P ro w a d z ia ła o n a h u rto w y h a n d e l o w o cam i, p o sia d a c z k a n ie z lic z o n e j ilości beczek, o b y w a ­ te lk a z ie m sk a w sz e ro k ie j k ry n o lin ie ; b y ła g ru b a i ciep ła, w sz y stk im się z a jm o w a ła , w ła s n o rę c z n ie n o siła w p o le w ie ś ­ n ia k o m c a łe k u fle p iw a.

— „W p o cie tw e g o czo ła b ęd zie sz p o ży w ał c h le b tw ó j“ — m ó w iła — ta k n a p is a n o w B ib lii; a le p oza ty m m o żn a te ż t a ń ­ czyć i obch o d zić d o ży n k i. — B yła p rz e d e w sz y stk im d o b rą go­

sp o d y n ią.

P o te m w y s ia d ł z n o w u m ężczy zn a, z zaw o d u m a la rz , m is trz k o lo ró w . L as m u s ia ł w ie d z ie ć o je g o p rz y b y c iu ; n a s k in ie n ie m a la rz a liśc ie z m ie n ia ły b a rw y , a le ta k p ię k n ie , ja k o n so b ie życzył. W k ró tc e la s s ta w a ł się c z erw o n y , żó łty i b rązo w y . M istrz g w iz d a ł ja k c z a rn y szpak, b y ł z rę c z n y m ro b o tn ik ie m i o p la ta ł sw ó j k u fe l p iw a b rą z o w o -z ie lo n ą g a łą z k ą c h m ie lu , co w y g lą d a ło b a rd z o o zd o b n ie, a do o zdób m ia ł d o b re oko. S ta n ą ł z d z b a n k ie m p e łn y m fa r b , in n y c h p a k u n k ó w n ie m iał.

Za n im p o d ą ż a ł z ie m ia n in , k tó r y m y ś la ł o sie w a c h , o o rce i u p r a w ie ro li, a le ta k ż e tro c h ę o p rz y je m n o śc i p o lo w a n ia ; m ia ł ze so b ą p a s i s trz e lb ę , a w k ieszen i o rz e c h y : tr a c h - tr a c h ! M iał p rz e r a ź liw ie d u żo p a k u n k ó w , a m ięd zy in n y m i a n g ie lsk i p łu g ; m ó w ił o g o s p o d a rs tw ie w ie jsk im , a le n ie w ie le b y ło sły c h a ć z tego. c o m ó w ił, gdyż z a g łu s z a ł go kaszel i w y c ie ra n ie n o sa — to n a d c h o d z i L isto p ad .

M iał on k a ta r , ta k s tra s z n y k a ta r , że z a m ia s t c h u s tk i u ży w ał p rz e ś c ie ra d ła , a le p o m im o k a ta r u m u s ia ł p iln o w a ć służby, żeby

(5)

ja k p o w ied zia ł, b y ła w d o b re j k o n d y cji. P rz e z ię b ie n ie p rz e jd z ie , m ów ił, k ied y z a b ie rz e się do r ą b a n ia d rz e w a , a m u s ia ł je rą b a ć ja k o m is trz d rw a li. W ieczory sp ę d z a ł n a w y ra b ia n iu d r e w n ia ­ ków do ły żew , gdyż w ie d z ia ł, że za p a rę ty g o d n i b ęd zie ten r o ­ d z a j o b u w ia b a rd z o p o sz u k iw a n y .

W k o ń c u szedł o s ta tn i p asażer. B yła to m a ła k o b ie c in a z r o n ­ d le m p e łn y m ż a ru ; m a rz ła , a le oczy je j b ły szczały ja k d w ie j a ­ s n e gw iazdy. D źw ig ała ta k ż e d o n ic z k ę z m a łą c h o in k ą . M ó w iła

— B ęd ę ją p ie lę g n o w a ła i d b a ła o n ią ta k , a b y do w ieczo ra w ig ilijn e g o u ro s ła duża. uby sięg ała od podłogi do su fitu , ab y sta ła o z d o b io n a z a p a lo n y m i św ieczk am i, zło co n y m i ja b łk a m i i w y c in a n k a m i. R ondel z ż a re m g rz e je ja k piec. W y jm ę z to rb y k siążk ę z b a śn ia m i i p o c z y ta m z n ie j g ło śn o ta k , że w sz y stk ie dzieci w p o k o ju u cich n ą, a la lk i o ż y ją ; m ały w o sk o w y a n io łe k na sa m y m szczycie c h o in k i ro z w in ie sk rz y d e łk a b ły szczącą po- z ło tk ą. s f ru n ie z zielonego w ie rz c h o łk a i u c a łu je w s z y stk ic h w p o k o ju , m a ły c h i dużych, a ta k ż e i u b o g ie dzieci, k tó r e s to ją na d w o rz e i ś p ie w a ją k o lęd ę o G w ieżd zie n ad B e tle je m . •

— T e ra z k a r e ta m oże ju ż w ra c a ć — p o w ie d z ia ł w a rto w n ik n a w arcie. — T u zin je s t w ko m p lecie. N a stę p n y w ó z n ie c h zajeżd ża.

— P ro s z ę n a jp ie r w p rz e p u śc ić ty ch d w u n a s tu — p o w ied zia ł k a p ita n n a w a rc ie . — J e d n e g o po d ru g im . P a s z p o rty z a trz y m u ję ; są w a ż n e ty lk o n a p rz e c ią g m ie sią c a ; po u p ły w ie teg o czasu z a ­ n o tu je so b ie n a p aszp o rcie, ja k k ażd y z n ich się zac h o w y w a ł F a n ie S ty czeń , u p rz e jm ie p ro s im y w ejść!

I S ty czeń w sz e d ł do m ia sta .

K ied y u p ły n ie rok, p o w iem ci. co p rzy w io zło d w u n a s tu po­

d ró ż n y c h , to b ie, m n ie i n a m w sz y stk im . T e ra z jeszcze n ie w iem . a le i oni sam i jeszcze n ie w ied zą — ż y jem y p rz e c ie ż w t^ k n ie ­ z w y k ły ch czasach.

') D u ń sk ie p rz y sło w ie — w y c ią g a ć k o ia z b e c z k i — zn acz y to sam o co u n a s — k u p o w a ć k o ia w w o rk u .

HISTORIA KSIĄŻKI

K SIĄ ŻK I W W OSKU w a n o ro z to p io n y w osk. K iedy w osk zasty g ł, p isa ło się po n im R z y m ia n ie i G re c y sta ro ż y tn i b rą z o w ą p ałec zk ą, z w a n ą stu - u ż y w a li n a jp ie r w k sią ż e k w o s- lu sem . Zaostrztony k o n ie c p ałec z- ko w y ch . T ak, to n ie ż a rty . K siąż- ki słu ży ł do p is a n ia , a w ła śc i- k a w o sk o w a s k ła d a ła się z k il- w ie do w y d ra p y w a n ia lite r na k u ta b lic z e k d re w n ia n y c h z 'p ły t- w o sk u , d ru g i k o n iec, p ła s k i i k im i w g łę b ie n ia m i, w k tó r e w ie - z a o k rą g lo n y , słu ży ł d o z a c ie ra -

5

(6)

n ia tego, co n ie by ło p o trz e b n e lu b źle n a p is a n e .

T a b lic z k i b y ły łą c z o n e s z n u r ­ k ie m p rz e w le c z o n y m p rz e z n ie ­

w ie lk ie o tw o ry .

K SIĄ Ż K I—WSTĘGI C h o ciaż w s ta ro ż y tn e j G re c jii i R zy m ie p is a n o n a ta b lic z k a c h

z w o sk u , to k sią ż k i — p o d o b n ie ja k w E g ip c ie — n a jc z ę śc ie j p rz e ­ p isy w a n o n a z w o ja c h p a p iru s u . P rz y c z y ta n iu ta k ie j k s ią ż k i b y ­ ły z a ję te o b ie ręce. L e w ą ro z­

w ija ło się w stę g ę p a p ie r u s u z p ałec zk i, p r a w ą zaś tr z e b a b y ło n a w ija ć ją n a d ru g ą pałec zk ę.

B yło to u c ią ż liw e i n iew y g o d n e.

P a p iru s y , z w in ię te w ro lk i, ja k o b e c n ie a rk u s z e p a p ie ru , p rz e ­ no szono w s p e c ja ln y c h s k r z y n ­ k ach . B ib lio te k i w ty c h czasach

b y ły p o d o b n e d o sk le p ó w z ro l­

k a m i p a p ie r u n a p ó łk ach . K SIĄ Ż K I BEZ SKÓRY W czasach , k ie d y w E g ip cie p is a n o n a p a p iru s ie , w P e rg a - m o n ie zaczęto w y p ra w ia ć sk ó ry z ow iec i k o ź lą t ta k d e lik a tn e , że m o ż n a b y ło n a n ic h b a rd z o

w y g o d n ie p isać. O d n a z w y m ia s ­ ta n a z w a n o je p e rg a m in e m . M oż­

n a by ło p is a ć n a n im po o bu s tro n a c h , a n ie ja k n a p a p ir u ­ sie — ty lk o po je d n e j.

T e ra z zaczęto co ra z c h ę tn ie j p rz e p isy w a ć k sią ż k i n a p e rg a ­ m in ie. Z a jm o w a li się ty m z a ­ k o n n ic y w k la s z to ra c h — p is a ­ rz e z w an i k o p istam i,

P e rg a m in pow oli w y p ie ra p a ­ p iru s, je s t p rz e c ie ż w y g o d n ie jsz y od p is a n ia i z n a c z n ie trw a lsz y .

(7)

P O Z 1 M A J M Y S I Ę

DRO GIE „SŁONECZKO**!

J e s te m s ta łą c z y te ln ic z k ą „R odziny*1. B a rd zo lu b ię c z y ta ć W asz ty ­ g o d n ik , a sz czeg ó ln ie a r ty k u ły p rz e z n a c z o n e d la dzieci. K o c h a n e ,.Slo- n e c z k o “ . c h c ia ła b y m b a rd z o k o re sp o n d o w a ć z k o le g a m i i k o le ż a n k a m i z całej P o lsk i. M am 16 la t, m ie sz k a m n a w si. J e s t to w ies lic z ą c a k ilk a ­ n a ś c ie do m ó w . N ie m a m y k in a , k lu b u , ś w ie tlic y , a n i te z n ic, co m o g ło ­ b y cz ło w ie k a ro zw ese lić . J e d y n ą n a sz ą r o z r y w a la te m je s t „Raba**, p r z e p ły w a ją c a p rz e z w io sk ę . N ie m a tu ta j k o le g o w a n i k o le ż a n e k w m o im w ie k u . Do sz k o ły n ie chodzę n ig d z ie , w ięc je s t m i s tra s z n ie n u d n o .

D ro g ie ..Słoneczko**. P ro sz ę , o ile to m ożliw e, u m ie sc ic m oj a d re s n a ła m a c h ..Słoneczka**.

O to m ój a d re s.

J ó z e fa W ozniak, w ies N iezd o w n r 6, p -ta D obczyce, p o w . M y ślen ice, w oj. K ra k ó w .

ZABAWA Z BAŁWANEM

P r z e d n a s z y m m a ł y m

d o m k i e m Z r o b i m y w ie l k ie g o

W i e lk i e g o b a łw a n a ze śn ieg u N a m e t r w y s o k ie g o .

A będzie m ia ł t e n b a łw a n Z k a r to fla nos.

A z ln ia n eg o w ie c h c ia O g r o m n y wąs.

O c z y z d w u w ę g i e l k ó w W u s t a c h fa jk ę . S p o rą m io tłę w rękach, W pasie o k r a j k ę .

W e ź m i e m y się za ręce O t o c z y m y b ałw ana.

Z a ś p i e w a m y wesoło:

— Oj, dana! Dana!!

E. D RZEW .

7

(8)

.BEZPIECZEŃSTWO NA ULICY"

(ko n k u rs)

Z srn ieszez am y 9 o d cin ek n a sz e g o k o n k u r s u - „B e z p ie c z e ń s tw o n a u lic y '1.

P rz y jrz y js c ie się d o k ła d n ie w s z y s tk im z n a k o m n a u lic y i o p isz cie ic h zn a c z e n ie .

K to w y trw a le b ę d z ie b r a ł u d z ia ł w k o n k u r s ie , te n w e ź m ie u d z ia ł w lo s o w a n iu n a g ró d rz e c z o w y c h .

I — r o w e r tu r y s ty c z n y II — p iłk a n o ż n a III — k o m p le t tu r y s ty c z n y

IV — 10 p ię k n y c h i c ie k a w y c h k sią ż e k o te m a ty c e m ło d zieżo w ej.

T e rm in n a d s y ła n ia o d p o w ied zi - d w a ty g o d n ie od d a ty u k a z a n ia się n u m e r u „ R o d z in y ” .

N a k o p e r c i e n a le ż y d o p is a ć : „U L IC A .".

Cytaty

Powiązane dokumenty

się w czasie chrztu przez odpuszczenie wszystkich grze- chów, Augustyn ujmuje krótko: ,,momento uno fit illa in Baptismo renovatio remissione omnium peccatorum; ne- que

Poznaliśmy czym jest Kościoł, jaki jest jego cel, kto jest jego założycielem, jakie są jeg o cechy rozpoznawcze, jego organizację.. Obecnie wyjaśnię Wam

Byłam podów czas czteroletniem dzieckiem, lecz wszystko pamiętam, jakby się to zdarzyło najdalej w czoraj.. P rzeleżałam Św ięta, nie mogłam cieszyć się

w a radość w oczach iego, na wspaniałem czole zabłysła; ilekroć bowiem zrobić mógł komu przysługę, szczęśliwszym od tego się zdawał, kto mu tyle był

[r]

Stara łajba jaką jest ..Mewa&#34; doskonale się do tego celu nadaje.. Tak przynajmniej twierdzi Jurek Jest co prawda za ciezka, ale przeciez nawet Zatopek

lom etrów. oraz gór rzucających d łu gie cien ie, które pozw alają astronom om obliczać w ysokość w zn iesień... W iele obserw atoriów astronom icznych z różnych

dy wiary i lepiej je też zapamiętać. Nieraz trzeba decydować o bardzo ważnych sprawach... a nie można nikogo się poradzić. dar rady, ten zawsze tak zrobi, jak