• Nie Znaleziono Wyników

Fenomen Przybosia

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Fenomen Przybosia"

Copied!
18
0
0

Pełen tekst

(1)

Barbara Łazińska

Fenomen Przybosia

Rocznik Towarzystwa Literackiego imienia Adama Mickiewicza 36, 55-71

(2)

B a r b a r a Ł a z iń s k a

FENOMEN PRZYBOSIA

Piątego m arca 2001 roku m inęła setna rocznica urodzin Juliana P rzybosia - jed n eg o z najw ybitniejszych polskich poetów dw udziestego wieku. R ocznica ta przeszła praw ie niezauw ażona - w prasie pojaw iło się zaledw ie kilka artykułów w spom nieniow ych, M uzeum Literatury uczciło tę okazję ciekaw ą acz n iew ielk ą w y staw ą pt. „N a P rzyboś”. N a rynku księgarskim nie pojaw iły się reedycje dzieł pisarza - ostatnio w ydaną książką P rzybosia pozostaje tom esejów C zytając M ic­

kiew icza, w znow iony w 1998 roku z okazji dw óchsetlecia urodzin w ielkiego ro ­

m antyka. Początek now ego wieku w arto jednak przyw itać refleksją na tem at tw órczości poety, który w m inionym stuleciu zm ienił oblicze polskiej liryki. W edług form uły A rtura Sandauera Przyboś „zastał poezję p olską drew nianą, zo ­ staw ił j ą elektroniczną” 1. Trudno odm ów ić słuszności tem u tw ierdzeniu.

N iezw ykłość m iejsca Przybosia w dw udziestow iecznej literaturze polskiej za­ uw ażył ju ż Czesław M iłosz, który w Traktacie poetyckim (1957) zapisał słow a n a­ cechow ane jednocześnie ironią i fascynacją:

A w an g ard zistó w było bardzo w ielu P odziw u godny z nich je s t tylko Przyboś. W sól, w popiół padły narody i kraje A P rzyboś został, tak ja k był, P rzy b o sie m .2

Z ostał, tak ja k był, Przybosiem ... Słow a te w intencji M iłosza m ożna odczytać jak o rodzaj krytyki wobec swoistej im pregnacji Przybosia na zm iany polityczne. Tę w adę, ograniczenie, pew ną nieczułość na w pływ y doraźnych inspiracji m ożna w szakże interpretow ać jednocześnie jak o cnotę - obojętność na zaw irow ania h i­ storii rozum ieć jako w ybór m odelu poezji poruszającej uniw ersalne, niezależne od upływ u czasu problem y. M ożna te słow a interpretow ać także jak o krytykę w obec niezw ykłej konsekw encji Juliana Przybosia w realizacji program u poetyckiego, stałości cech jeg o obrazow ania, m etaforyki. Rzeczyw iście, Julian Przyboś na tle

(3)

literackich fluktuacji m inionego wieku w ydaje się zjaw iskiem niezw ykłym . Jego droga poetycka jest „bitym szlakiem ” , nie zaś dróżką pełną uskoków , przełom ów , konw ersji. Poeta nie przeżyw ał ideow ych przełom ów , spektakularnych zm ian poglądów . Nie zm ieniał też radykalnie stylu sw ojego pisarstw a. R ealizow ał p ro ­ gram A w angardy, ale uproszczeniem byłoby sądzić, że go nic rozw ijał i nie w zbo­ gacał. Subtelność tych przem ian św iatopoglądow ych i estetycznych na pierw szy rzut oka m oże spraw iać w rażenie „stania w m iejscu”, jednakże trzeba stw ierdzić, iż rozpoznaw alność w zakresie poetyki, stałe zasady konstruow ania w ypow iedzi lirycznej nie w ykluczają dorastania Przybosia do duchow ości, m etafizyk i’, prze­ m ian w jeg o filozofii, antropologii i koncepcji artysty.

R efleksja nad m iejscem Przybosia w literaturze polskiej musi zostać po prze­ dzona uwagą, że o poecie i jeg o twórczości jako o odrębnym zjaw isku literackim , m ożna m ów ić na podstaw ie tekstów napisanych po roku 1930, a zatem ju ż p okre­ sie zachłyśnięcia się ideałami A w angardy sform ułow anym i przez T adeusza Peipe­ ra. N iesłuszne je st patrzenie przez pryzm at hasła „M iasto, M asa, M aszyna”, postulatów antytradycjonalizmu, a zwłaszcza antyrom antyzmu czy ekonom ii środ­ ków języlcowych na takie w iersze ja k np. Z rozłam u dw u m órz (1938) czy P o w rót z

N ow ogródka (1967). Dopiero analizując w iersze napisane w latach 30. i później,

m ożna zauw ażyć ew olucję indyw idualnych poglądów oraz poetyki i, w brew M iłoszow i, dostrzec zarów no ironię , ja k i sm utek, a naw et irracjonalizm . N ic ule­ ga jed n ak w ątpliw ości, że M iłosz niezw ykle trafnie ujął to, co stanowi o fenom e­ nie Przybosia - spójność i logiczny rozwój jeg o drogi twórczej.

W K R ĘG U „M IASTA , M ASY, M A SZ Y N Y ”

Tw órczość Przybosia kojarzona je st zazwyczaj z osiągnięciam i A w angardy K rakow skiej. Nie bez racji. D ebiutujący w roku 1922 poeta znajdow ał się na początku swej kariery literackiej pod wpływem aw angardow ej teorii Tadeusza P e­ ipera. Hasła „M iasto, M asa, M aszyna”, kultu cyw ilizacji, idea nowego języka p o­ etyckiego w płynęły zapładniająco na w yobraźnię m łodego twórcy, który dał im czytelniejszy w yraz niż sam autor koncepcji. A poteoza now oczesności, techniki, industrializacji określała w ów czas poetycki św iat autora zbiorów pod jak że w y­ m ow nym i, program ow ym i tytułam i Sruby i Oburącz.

Problem atyka w czesnych utw orów Przybosia koncentruje się w okół takich za­ gadnień, ja k budow a, osiągnięcia techniki czy praca fizyczna. D ość przytoczyć tytuły w czesnych wierszy: Warsztaty, N a budow ie m ostu na Wiśle, O elektry­

(4)

czas uznaw ane za niepoctyckie, ale i pew ne ograniczenie w yobraźni. N apisane w ów czas w iersze Przybosia m ożna potraktow ać jak cgzcm plifikacjc Peipcro- wslcich teorii. P rzedstaw iają bow iem problem człow ieczego trudu, heroizm pracy, w izję człow ieka nie tyle tw orzącego, ile w ytw arzającego. Świat w tej poezji m a w yłącznic m aterialny charakter, pozbaw iony jest aspektu m etafizycznego4. M oty­ wy pracy, now oczesności zdom inow ały utw ory m łodego poety. N aw et leksyka w ierszy obfituje w term iny techniczne (pom py, kafary, spirale, turbiny).

Z naczenie okresu term inow ania w szkole Tadeusza Peipera zw iązane je s t p rze­ de w szystkim ze sferą poetyki. W tym właśnie czasie zrodziła się bow iem Przybo- siow ska w izja m etafory jak o dom inującego środka kom unikacji z czytelnikiem . M etaforyka jego w ierszy nic jest bynajm niej „skróconym porów naniem ” . O dsyła do wielu skojarzeń, lecz - inaczej niż w utw orach Peipera - nic czyni tego w yłącz­ nic poprzez spokrew nianic odległych pojęć. M etafory Przybosia ju ż w pierw szych lirykach m ają w izualny charakter, choć m alarskość tych utw orów spokrew niona je st raczej z obrazam i abstrakcjonistów - Lcgcra, K andinsky’cgo, Klcc - niż z po ­

tocznym , codziennym postrzeganiem rzeczyw istości. Poeta stara się oddać gorączkow y rytm życia w ielkiego m iasta, urbanizującego się kraju poprzez d y n a­ m iczne obrazy, kondensację metafor. W obrazow aniu zaś dom inuje geom etryza- cja. W ystarczy przyw ołać fragm ent w iersza D achy z tomiku Śruby:

W yżej!

P łaszczy zn y kręte, piram idy pięter,

płaszczyzny w irujące, płaszczyzny w znoszące, łlgurotw órcze.

M asyw nej przestrzeni skręt,

rodzących się m iast k u rcze.5

W parze z tem aty ką w ierszy idzie w yznaw ana podów czas koncepcja poezji. U tw ory napisane w okresie w spółpracy z Peiperem stanow ią w ręcz laboratoryjny przykład now ego języ k a poetyckiego - uznanego za środek ckw iw alcntyzow ania rzeczyw istości, nadaw ania pseudonim ów przedm iotom (form uła „proza nazyw a, poezja pseudonim ujc”). Takie rozum ienie słowa przetrw a i w późniejszej lirycc. R ysuje się w ów czas także now a koncepcja w ersyfikacji, oparta na Peiperow skicj doktrynie „pięknego zdania” . K ażdy wers stanowi w yodrębnioną calostkę sem an ­ tyczną. W w ielu utw orach tego okresu pojawia się jednak cecha łącząca dorobek aw angardzistów z tradycją literacką - uznanie rym ów za w^ażny środek w ierszo- tw órczy. W ystarczy przywołać fragm ent w iersza M artw a natura z tom iku Śruby.

(5)

P o p rzez bure platform y nad rude otchłanie grają rzuconc w p rzestrzeń W ahające Pom osty. Jak koła w id n o k ręg ó w rozlega się drganie Kół.

O tw arte szerokości tn ą brązow e liryki, ja k przeciąg sz u m ią W ozy ociem niałe i szkliste. A ż się tunel o b szarów ja k ram pa zam yka pow oli.

K siężyc lokom otyw ę niebios przypina srebrzystą.

(Martwa natura, Sruby,1

,

11

)

R ytm izacja tego wiersza jest tradycyjna, układ rym ów także kojarzy się raczej z nieregularnym wierszem sylabicznym , niż charakterystyczną dla dojrzałego P rzybosia konstrukcją wiersza wolnego. Są to bow iem rym y żeńskie, a zatem ta ­ kie, o których Przyboś w Zapiskach bez daty pisał: „D okładne bliskie rym y trza­ skają w m oich uszach ja k m iedziane talerze”6. Ten w łaściw y dla wczesnej tw órczości elem ent poetyki został zdecydow anie zanegow any w późniejszych dziełach.

N ow ością w pojm ow aniu poety i poezji we w czesnej liryce P rzybosia była przejęta od Peipera wizja procesu twórczego. Tw orzenie w tej koncepcji rozum ia­ ne było jak o praca w m ateriale językow ym . Taka w izja tw órczości w ykluczała udział natchnienia i „szczerość” w wyrażaniu emocji. W w ierszach z dw óch pier­ w szych tom ików w ykrystalizow ała się także now atorska koncepcja ja lirycznego - poety-„słow iarza”, rzem ieślnika przekształcającego m aterię słow ną. O glądając z perspektyw y w łasnych dośw iadczeń spuściznę A w angardy K rakow skiej, poeta w akceptujący sposób podkreślał ten aspekt twórczości - program ow o rzem ieślni­ czy charakter liryki zw rotniczan i autoteliczność ich języka poetyckiego:

„ P o etą” m yśli, czyli w etym ologicznym znaczeniu tego słow a: tw ó rc ą m yśli - je s t filozof, kow al pojęć. Poeta bez c u d z y s ło w u -to przede w szystkim slow iarz, o rg an izato r w yobraźni ję z y k o w e j. G dy tw orzy m yśli - nie one sam e dla siebie s ą celem je g o tw ó rczo śc i7.

Poeta, w edług w czesnego Przybosia, miał być blisko zw iązany zc św iatem cy­ w ilizacji, m iasta, społeczeństw a. Jego zadaniem nic było daw anie wyrazu w łas­ nym uczuciom , ale tem u, czym żyje zbiorow ość. „Ja m ó w iące” w ierszy w ystylizow ane było na przew odnika „pracowitej grom ady” , „T yrteusza pracy”, robotnika przetw arzającego m ateriał językow y i w yobrażeniow y. M ożna w tych w ierszach odnaleźć egzaltację, patos w ypływ ające z urzeczenia p o tęg ą człow ieka panującego nad materią, pokonującego własne ograniczenia. Trudno rów nież nie zauw ażyć fascynacji ruchem , energią, zbiorow ym działaniem , osiągnięciam i ludz­ kiej myśli.

(6)

W iersze te są potw ierdzeniem niezwykłej wyobraźni tw órcy i jeg o w ierności ideałom konstruktyw izm u. Brakuje w nich jedn ak tego, co w pow szechnym od­ czuciu decyduje o istocie liryczności - zadumy, w zruszenia, emocji. Ten brak do­ strzegł także sam Przyboś, który stw orzył inną, całkow icie w łasną koncepcję poezji - koncepcję, której pozostał w iem y przez całe życie. Co praw da Przyboś skazał sw oje dw a pierw sze tom y na zapom nienie8, lecz nie uchroniło to je g o doj­ rzałej liryki przed odczytyw aniem jej przez pryzm at aw angardow ej koncepcji po ­ ezji. Bez w ątpienia w ypracow ane w latach przynależności do A w angardy K rakow skiej techniki tw órcze w znacznym stopniu w płynęły na poetykę p ó źniej­ szych utw orów . O rozpoznaw alności jego późniejszych dzieł decyduje jed n ak jeg o w łasna lekcja aw angardyzm u, dostosow anie typow o aw angardow ych środ­

ków poetyckich do now ej, całkow icie własnej wizji w iersza, nie będącego ju ż w yłącznic intelek tualną konstrukcją, efektem długotrw ałej, rzem ieślniczej pracy, ale efektem em ocji, doznania, wzruszenia.

OD SP O N A D DO W IERSZY O STA TN ICH

C ezurą w tw órczości Przybosia je s t opublikow any w roku 1930 tom ik Sponad. Z biór ten je st św iadectw em w ykrystalizow ania się odrębnej indyw idualności tw ó­ rczej i oryginalnego m odelu poetyki. Od analizy wierszy zaw artych w tym w łaśnie tom iku m ożna rozpocząć refleksję nad tym, co to znaczy „być P rzybosiem ” .

O rozpoznaw alności w ierszy Przybosia ju ż na pierw szy rzut oka decyduje ich konstrukcja w ykraczająca poza m odel w ersyfikacyjny w łaściw y wielu utw orom napisanym w okresie w spółpracy ze „Zw rotnicą” . Już w wierszach ze zbioru S p o ­

n a d Przyboś konsekw entnie stosuje w iersz wolny. U tw ory ani z tego, ani z k o lej­

nych tom ików nie odpow iadają ju ż założeniom funkcjonujących dotychczas w poezji polskiej system ów w ersyfikacyjnych. To w łaśnie Przyboś zaproponow ał n ow ą koncepcję w iersza nienum cryczncgo, nicpodporządkow anego przyjętym z góry regułom podziału ze w zględu na liczbę sylab czy akcentów. W iersz P rzybo­ sia w ykracza także poza P eiperow ską ideę „pięknego zdania” - długiego, zm eta- foryzow anego, lecz w pew ien sposób bliskiego prozie. D clim itacja w ierszow a liryków autora R ów nania serca uzależniona je st od znaczenia w ypow iadanych słów, które tw o rzą tzw. skupienia - całostki sem antyczne. W yodrębnienie sfor­ m ułow ań podkreśla ich w agę, ale jednocześnie prow okuje do poszukiw ania skoja­ rzeń łączących się z poszczególnym i słowami. Przykładem takiej now atorskiej konstrukcji m oże być liryk D e szcz:

(7)

T am - dolinom w g ranicie m o je oczy ułożyły dna, tam - m oje usta w y m ów iły hale,

nad którym i sły szy sz m ój odd ech z chm ur? T u -

i

-D zień stoczył się ja k łza.

( D e szcz, Spon a d , I, 66)

P odział w iersza podporządkow any je s t em ocjom piszącego, który w ten sposób sugeruje czytelnikow i kierunek interpretacji. K azim ierz W yka, analizując Przybo- siow ską w ersyfikację, położył nacisk na rolę intonacji w budow ie utw orów :

Jesteśm y blisko prozy. L e c z - n i e j e s t e ś m y w p r o z i e . D laczego? P o n iew aż układ g raficzn y w ie rsza w skazuje, że tw órca uporządkow ał dla sw oich celów intonacje. B ynajm niej nie u k ład a ją się one tak, ja k by się u łożyły poddane zw ykłej ko lejn o ści sy n tak ty czn o -lo g iczn cj, czyli z am ien io n e w prozę. [...] T ak w ięc m am y do czy n ien ia z typem w iersza, który by m o żn a o k re ślić — i n t o n a c y j n o - z d a n i o w y , l o g i c z n o - r y t m i c z n y , p l u s d y r e k t y w a t w ó r c z a.9

Taki sposób budow ania w ypow iedzi lirycznej nic zm ienił się m im o upływ u lat. W iersz M ostar z tom iku K w iat nieznany (1968) skonstruow any je s t na analogicz­ nej zasadzie: każda strofa, czy raczej - ze w zględu na rozm aitość rozm iarów w ier­ szow ych i liczbę sylab - strofoida tw orzy pew ną całość sem antyczną, w ew nątrz której w yróżniają się w ęzłow e punkty w ypow iedzi.

A przecie czułem zaw sze i w szędzie:

koniec będzie dla m nie

aktem siły, zn aczącej, w łasnej.

N ie w iedziałem , że ta pew ność je s t w yzw aniem . {M ostar, K w iat nieznany, II, 258)

T ak ukształtow any w iersz składa się z sam ych puent, nie m a w nim w yrazów pustych albo mniej zn a c z ą c y c h -k o n stru k c ja jest środkiem do osiągnięcia Przybo- siow ego ideału „najm niej słów ” , w yelim inow ania „w aty słow nej” .

W bliskim zw iązku z pow staniem now ego system u w crsyfikacyjnego p ozo sta­ je charakterystyczna dla w ierszy Przybosia rytm izacja tekstów. Przyboś nie sto su­ je , inaczej niż w dwóch pierw szych tom ikach, dokładnych, żeńskich rym ów . Z astęp ują je nieregularne, oddalone w spółbrzm ienia - asonansc i konsonanse. Poeta następująco przedstaw ił swoje rozum ienie roli rymu:

(8)

Mój rym [...] w y n ik a z niech ęci do d o k ład n e g o rym u, i z takiego w słu ch iw an ia się w odleg łe w sp ółdźw ięki, ażeby, zach o w a w szy nied o k ła d n o ść w sp ó łb rzm ien ia w ostatniej sylabie, przy b liży ć je do rym u p o d o b ień stw a g ło se k w sylabach p rzed ry m o w y ch . G dybym się nie bal n a d u ży c ia tego słow a, po w ied ziałb y m , że m ój rym jest d ialek ty c zn y : dąży do pok o n an ia sprzeczności z n ie m ilą u c h u to żsam o śc ią d źw ięków , a tak że niem iłym uchu zbytnim oddaleniem spóldźw ięczności. M ój rym jest asonansem p o k onyw anym p rz ez rym i ry m em tłu m io n y m przez a so n a n s10.

Kolejnym elem entem decydującym o oryginalności liryki Przybosia je s t nasy­ cenie w ierszy m etaforyką, pozbycie się opisow ości. Ten aspekt poezji autora R ó w ­

nania serca zauw ażył ju ż Karol Irzykow ski, który porów nał m etaforykę liryku Lipiec do „tabliczki bulionow ej” — ze w zględu na bogactw o ew okow anych przez

każde sform ułow anie skojarzeń".

W edług Przybosia celem poezji je st odkryw anie nieznanych dotychczas m ożli­ wości języka. D otarcie do jego istoty um ożliw ia właśnie m etafora bardzo często w ykorzystująca zjaw iska polisem ii i hom onim ii. Użycie ich staje się sposobem um ożliw iającym stw orzenie obrazu opalizującego rozm aitym i znaczeniam i. T ak ą m etodą Przyboś posłużył się np. w dojrzałym , program ow ym wierszu Ó w halcy-

jo n (1965), którego dom inantą kom p ozycyjną i stylistycznąjcst właśnie polisem i-

czność:

D ziw się zjaw ia tylko raz praw dziw ie. Z jaw i! mi się w pastuszym dzieciń stw ie na znak:

Istniej!

Ż yję w podziw ie.

(Ó w halcyjon, N a zn a k\ II, 178)

W iersz ten, traktujący o dziecięcym przeżyciu i zarazem będący refleksją na te­ m at funkcji tradycji literackiej w tw órczości X X -w iecznego poety, m ożna inter­ pretow ać dw ojako ze w zględu na w ykorzystanie m otywów, kojarzących się z różnym i sferami: pryw atnej egzystencji i literatury. Takim m otyw em je s t np. tytułow y „halcyjon” - „ptak Słow ackiego, zim orodek” . O funkcji polisem ii w tym liryku w yczerpująco pisze Jerzy Paszek:

W liryku p o jaw ia ją się obok zask ak u jący ch połączeń słów (np. „arch an io ły g ęsie” , „ z ro zp aczy sło d k iej” ) ukryte pod m ask ą z w y czajn y ch słó w dw uznaczniki. Jednym z nich jest w y ra z „is tn ie j”, który p o zo rn ie w yg ląd a na czaso w n ik w fo rm ie ro zk aźn ik a (istnieć - istnieję - istniej!). T ak w ięc „ istn iej!” rów na się zn aczen io w o c za so w n ik o w i „ ż y j!” . N ieo czek iw an ie dla w ielu czy teln ik ó w błyska tu i inna m ożliw ość interpretacyjna. C hodzi m i o to, że w form ie „istn iej” zam ask o w an y je s t p rzy słó w ek w stopniu w yższym („istn ie” - „is tn ie j” ). B yłby to synonim słow a „p raw d z iw icj” bądź też „ rz eczy w iściej” . T ak w ięc o d dalone rym y („ o g n iście ” - „rzeczy w iście j” - „d ziec iń stw ie ” - „istniej” ) p o d k re ślają nie tylko po w iązan ie p o sz czeg ó ln y ch części w iersza, ale i w ażność ty ch słów

(9)

dla z ro z u n ie n ia utw oru. T a zaś kw estia w iąże się z dw u zn aczn o ścią w yrazu „istn ie j” i „ o g n iście ” (tu: „błyskaw icznie” i w kolorach jask raw y c h , p ło m ien n y ch ” ) 12.

Takć techniką budow ania w ielopoziom ow ego, m ieniącego się różnym i zna- czcniarri obrazu poetyckiego Przyboś posługiw ał się w w ierszach napisanych j e ­ szcze przed wojną. M etodę łączenia różnych pól sem antycznych spotykam y w licznych w ierszach napisanych w tym okresie, np. w słynnym liryku Z Tatr, w któ­ rym następuje „udosłow nienie m etafory” w sform ułowaniu „groza - w ygórow a­ na” 13.

PrzyDOŚ ju ż w latach 20. był sceptycznie nastaw iony do Pcipcrow skicj konce­ pcji m eafo ry czysto pojęciow ej. W zbiorze Spo na d zam anifestow ał sw ą tw ó rczą niezależność poprzez nadanie m etaforze plastycznego wyrazu. P lastyczność ta w znaczn>m stopniu je s t konsekw encją zm iany tem atyki - w iele w ierszy p rzedsta­ wia p ezaż, który stanie się odtąd niezw ykle ważnym tem atem poetyckim . Przykładem now ego typu w ypow iedzi lirycznej, której przedm iotem je st natura „odm alowana” w sposób zgodny z dośw iadczeniem wzrokow ym , m oże być przedwojenny liryk K ra jobraz:

Z odjazdu w y p ły w a na niew idzialnej lodzi M u za ty ch m iejsc, u w ożąca ostatnie spojrzenie z pag ó rk a, który, ukw iecony dw iem a dłońm i, nie przepłynął w idnokręgu w pław .

G d zie tai się staw , g łęboko uw ikłany w trzcinie śn iącej, ja k sw e odbicie do jaw y natężyć, i las, w yszum iały z zadum y, drzew am i podchodzi do w ody, pow ianej św iatłem . Staw

w y n u rza błękitow i księżyc.

( K rajobraz, Sponad, I, 64)

Utw>r ten je st egzcm plifikacjązm ian, jakie zaszły w Przybosiow skiej poctycc i światopoglądzie. D ynam izm obrazów uległ m odyfikacji - nie podkreśla go n agro­ madzenie czasow ników i apostrof. Podstaw ow ym środkiem obrazow ania staje się a n im iz a c ja -p a g ó re k , staw posiadają cechy istot żyw ych i tym sam ym m ają zdol­ ność kreowania zdarzeń. Pejzaż, m im o że tak na pozór spokojny i m elancholijny, znajduje się w ruchu, żyje.

W ypada zatem stw ierdzić, że Przyboś w rzeczyw istości stw orzył w łasną k o n ­ cepcję netafory , traktując P eiperow ską ideę „pscudonim ow ania”, „ekw iw alenty- zacji” jedynie ja k o punkt wyjścia. Peiperow skiej teorii m etafory niew yobrażalnej, czysto pojęciowej Przyboś przeciw staw ił w łasną wizję. Jego m etafora rów nież łączy birdzo odległe skojarzenia, lecz zaw sze je st zakorzeniona w zm ysłow ym ,

(10)

przede w szystkim w zrokow ym , doznaniu, nie jest w yłącznic w ynikiem intelektualnej spekulacji. Ta właściw ość obrazow ania nie ulegała znaczącym zm ianom w kolejnych tom ikach.

Przyboś nic zrezygnow ał ze sw ojej koncepcji języ k a poety ckiego ani w cz a ­ sie w ojny, ani w czasach socrealizm u. W dram atycznym okresie w ojny Przyboś pozostał P rzybosiem , nie poczynił ustępstw na rzecz uproszczenia stylistyki sw oich utw orów , ja k zrobił to choćby m istrz jeg o m łodości, T ad eu sz Peiper, piszący popularne w form ie P iosenki z dróg w ojennych. M im o niesprzyjającej atm osfery dla eksperym entów form alnych, P rzyboś nie w yrzekł się sw ojego ro ­ zum ienia poezji także w tw órczości pow ojennej - naw et w w ierszach p o św ięco ­ nych nicpoctyckim kw estiom , będących lirycznym i relacjam i ze spotkań z robotnicam i czy z odczytów w szkolnej św ietlicy, w y stęp ują złożone i zm etafo- ryzow ane obrazy:

C iężko mi iść, potykam się,

ja k b y w ypierała m nie przestrzeń.

L edw ie w idoczne, niskie słońce ja k liść

opada z dnia na w ietrze.

( Ręce sprzątaczek, N a jm n iej słów , 1 ,3 1 6 )

W arto na m arginesie dodać, żc Przyboś pozostał w tym okresie sobą nic tylko w dziedzinie poetyki - nic pisał w ierszy „ku czci” ani utw orów ok olicznościo­ wych. W iersze, których bohateram i są robotnicy, sprzątaczki także nie w yd ają się serw itutem na rzecz obow iązującej doktryny pisarskiej ani odbiciem koniunktury politycznej, lecz kontynuacją poglądów w yrażanych w jcszczc przedw ojennych utworach. W rażliw ość społeczna poety nicw stydząccgo się sw ego chłopskiego pochodzenia przejaw iała się w licznych w ierszach z tom ików W głąb las {D roga

pow rotna) czy Rów nanie serca {O djazdz wakacji). D eklaracją przekonań P rzyb o­

sia, które znajdą potw ierdzenie w utw orach napisanych w latach 40. i 50., je s t j e ­ den z jeg o najpiękniejszych liryków, Ł uk z 1937 roku:

S próbuję. G rom iony dzień w dzień przez sto pom ników paryskich, w ieśn iaczk o z G w oźnicy,

porów nam twe serce.

Jeszcze raz w ażę praw dę w tw oich um ęczonych rę k ac h .[...]

Jak tonący zalew any falą z głębi, nagle, ostatecznie,

(11)

...biedną, w y c iąg a ją c ą pod m urem darem nie m ały b u k iecik śnieżyczek. [...]

(L uk, R ó w n a n ie serca, I, 142)

N ajbardziej charakterystyczną cechą w yróżniającą w iersze P rzybosia jest krea- cjonizm . Św iat w jeg o liryce jaw i się bow iem konsekw encją działań podm iotu m ów iącego, który w yraża sw ą „w olę w ym iernego kształtu” 14. Z taką w izją św iata nieodłącznie zw iązana je s t koncepcja , j a ” lirycznego i jednocześnie bohatera Przybosiow skich w ierszy - giganta, cyklopa, kreatora. Takie ujęcie podm iotu sta­ nowi chyba najw ażniejszy elem ent poetyckiego świata Juliana Przybosia. Jest tak ­ że niezw ykle w ażną cz ęścią wpisanej w jeg o dzieła antropologii, która staw ia człow ieka w centrum w szechrzeczy.

K reacjonizm je st także rozum iany jak o technika, m etoda prezentacji „św iata poruszonego” . Stałą ccch ą obrazow ania w liryce autora N arzędzia ze św iatła je s t bow iem ruch - św iat począw szy od tom iku S po na d przedstaw iany jest jak o byt dy­ nam iczny, stający się na oczach poety. W ystarczy tu przywołać jeden z najbardziej znanych i najczęściej analizow anych w ierszy, N otre-D am e:

W iem . O b c iążo n e Jezusam i krzyże

trzeba w y o strzy ć w piony budow n iczy ch drabin i sw o ją w olę, z ró w n an ą z n iezgłębionym lazurem , sw oją śm ierć

z o stroluku trafić

-- tam na kluczu sklepienia drga z am k n ięty pęd strzał

-- i trw ać pod hurgotem g łazów szybujących coraz w yżej i w yżej, aż je , nie sk o ń czo n e, nagły zaw rót

stoczy ze szczy tu w d w ie w ieże, urw ane dna.

K to p o m y ślał tę p rz estrzeń i odrzucił ją w górę! (N o tre-D a m e, R ów nanie serca, I, 144)

W tym liryku zaznaczają się obydw a aspekty kreacjonizm u - ukazanie procesu staw ania się gotyckiej katedry, ale i podkreślenie aktywizm u „ja” m ówiącego. K a­ tedra jaw i się w ręcz efektem działań poety. T ak właśnie rozum iany kreacjonizm je st stałym elem entem w poezji Przybosia od lat 30. do końca jeg o drogi twórczej - w ystępuje choćby w ju ż cytow anym liryku D eszcz w słowach: „m oje usta w ym ó­ w iły hale”, ale i w późnym , napisanym w 1966 roku wierszu N otre-D am e III:

(12)

Z o b aczy łem j ą —ja k pod bo m b ą zagłady — pod słońcem prosto padlym

na dach, na luk:

po w staw ała z ciem ności - padała w p rom ieniach, sło n eczn ica m ojego w idzenia,

m roczna, ro z jaśn iająca strach.

[,..]

stąpałem po p ow ietrzu, z każdym krokiem ku w y so k o śc io m bez w y jścia -

i dotknąłem ! P oruszyłem skalę litą...

- To tu, w c alo k am icn iu od w ieży po próg, daj znak, przem ów !

R ozgiąłem luk przestrzeni w sklepieniu stuleci, p rzek ro czy łem g ran icę sz częścia

ku m iejscu niezn an em u ... [...J

{N otre-D am e III, K w iat nieznany, II, 2 7 2 -2 7 3 )

K onsekw encją przyjęcia kreacjonistycznej koncepcji obrazow ania je s t zatem zm iana koncepcji podm iotu m ów iącego, który nic je s t w ystylizow any na rob otni­ ka pracującego w słowie ani nic je st ujęty jako „w ykrzyknik ulicy” . P ojaw ia się za to charakterystyczna dla niem al całej liryki Przybosia kreacja poety jak o d em iur­ ga. W w iększości w ierszy bow iem świat ulega zm ianom za jeg o sprawą. Trudno nic dostrzec w takim ujęciu podm iotu lirycznego inspiracji zaczerpniętych z dzieł w ielkich rom antyków , czyli kolejnej stałej cechy tw órczości poety. W brew oficjalnie głoszonem u przez Peipera antytradycjonalizm ow i, a zw łaszcza anty- rom antyzm ow i, Przyboś sięga ju ż w tom iku S ponad po m etody w ypracow ane przez wielkich poprzedników . Tc zapożyczenia czy choćby tylko inspiracje z a ­ czerpnięte z liryków Słow ackiego i M ickiew iczow skiej Wielkiej Im p ro w iza cji15 zostaną przez poetę przysw ojone i nieom al uznane za w łasne odkrycia.

Tak ja k w dziełach w ielkich rom antyków , w szechm oc twórcy w licznych w ier­ szach Przybosia sięga rozm iarów kosm icznych. Poeta bow iem słow em pow ołuje św iat do istnienia albo kreuje go sw oim spojrzeniem . W zrok, identycznie ja k w

Rozłączeniu Juliusza Słow ackiego, zostaje uznany nic tylko za w ładzę percep-

cyjną, narzędzie poznaw ania świata, lecz za atrybut w ładzy nad n im 16. T ak ą posta­ wę dem onstruje podm iot pochodzącego z tom iku S p o n a d w iersza G wiazdy.

W ielki, w po k ło n ie nizin, odm u ro w an y z k am ienia śród tłoku n iem ej ziem i zew sząd, n a braku dom u, patrzę, w o czach d zierg an y ch przez cienie d rzew a drgnęły: ro sn ą w idom ie.

(13)

W ieszcz rąk, rob o tn ik dum y, w yw yższam się spojrzeniem pod gw iazdy, ucisk gw iazd praw e ram ię mi żłobi, niebo naw islo hełm em , niebo poryw am na ciem ię i noc, w z n iesio n ą z gw iazd, podnoszę na sobie.

{G wiazdy, S p o n a d , I, 71)

W zrok staje się w tym w ierszu atrybutem wielkości i władzy. N iedostrzegalne na co dzień procesy, jak rośnięcic drzew, następują na oczach poety, potrafiącego je dostrzec. D om inującą cechą kreacji podm iotu niem al w szystkich liryków P rzy­ bosia je st zatem próba zniesienia granicy m iędzy rzeczą i nazyw ającym je słow em , pragnienie now ego stw orzenia świata, które w inno dokonać się m ocą woli sam ego poety.

D cm iurgizm podm iotu odgryw a szczególnie w ażną rolę w w ierszach okresu w ojennego. B ohater liryczny ów czesnych dzieł Przybosia w dalszym ciągu po zo­ staje gigantem zdolnym do przekraczających lud zką m iarę czynów. Pojaw ia się w szakże now y acz nicsprzcczny z taką koncepcją kreacji podm iotu elem ent - m o ­ tyw odpow iedzialności za naród, za kraj, za świat. T ak rozum iany gigantyzm p o d ­ m iotu w idoczny je st np. w w ierszu Wiosna 1941:

Jakbym n a jk rw aw szą różę z nieba zerw ał

m ogę w z n iesio n ą pięścią odczuć: w ojna,

trafiony runął w dół bom bow iec.

( W iosna 1941, P óki m y żyjem y, I, 197)

Jeszcze dobitniej kreacyjna moc poety przedstaw iona je st w słow ach nasu­ w ających skojarzenia z w izją M ickiew iczow skiego K onrada z 111 części D ziadów .

Z iem ię w p lą ta n ą w czterdzieści ekliptyk w jed n y m w ybuchu

podrzucę,

oburącz chw ytam czas m ojego ży cia cały, stężony w chw ilę!

-(N a lo t nocny, P ó ki m y żyjem y, J, 198)

M otyw „niesienia ziem i” , odpow iedzialności poety za św iat pow raca ze zdw o­ jo n ą m o cą w w ierszach napisanych po ro k u l9 5 5 , kiedy to krcacjonizm zyskuje now e, filozoficzne konotacje. Przyboś, pozostając dalej Przybosiem , nie w yrze­ kając się sw ego laickiego św iatopoglądu, tw orzy w iersze nacechow ane m etafizy­ cznie, dotykające podstaw ow ych zagadnień ontologicznych i egzystencjalnych. Pierw szym znakiem ideowej przem iany poezji P rzybosia jest dokonująca się

(14)

wówczas rcintcrpretacja kategorii krcacjonizm u. Poeta rozum ie to pojęcie nie tylko jako określenie m etody obrazow ania czy cechę podm iotu m ów iącego. K rca- cjonizm zostaje utożsam iony z wszelkim działaniem człow ieka realnie p rze­ kształcającego byt, ciągle od nowa rozpoczynającego także w łasne istnienie. Przekonanie to zgodne je s t z w yrażoną елp re ss is verbis zasadą: „św iat nie jest, świat się w iecznie zaczyna” . ( N oc pow ro tn a , Próba całości, II, 115).

Pocta-filozof w dalszym ciągu tw orzy w iersze, których bohaterem je st gigant, kreator w szechrzeczy. W ierszem program ow ym dla tego etapu rozw oju drogi twórczej jest C złow iek bez g ran ic - m anifest nowej, choć zakorzenionej we w cześ­ niejszych koncepcjach, antropologii. W iersz ten zachow uje w szystkie elem enty dotychczasowej poetyki i św iatopoglądu poety, choć jednocześnie (zgodnie z tytułem ) w ykracza poza nie.

O odm ienności dojrzałej i późnej poezji Przybosia od tw órczości przedw ojen ­ nej decyduje, niezw ykle często pojaw iający się w zbiorach opublikow anych po 1958 roku, m otyw tęsknoty do nieskończoności. Trzeba tu podkreślić, żc pragnie­ nie zjednoczenia z A bsolutem nie ma charakteru religijnego - odkrycie m etafizy­ cznej strony bytu nic je s t konsekw encją „naw rócenia” poety chlubiącego się sw ą laickością, ale raczej ew olucji jeg o rozum ienia m iejsca człow ieka we w szcchśw ic- cic. W późnych w ierszach w yraźnie widać odrzucenie deklaracji zawartej w w ier­ szu Ż yją c:

W zgardziw szy religiam i, w ierzę w d oskonałych, którzy kończąc nie p rag n ą zm artw ychw stać. {Żyjąc, M iejsce na ziem i, I, 236)

To kategoryczne zdanie było jednak w twórczości Przybosia w yjątkiem , gdyż pragnienie zjednoczenia z W iecznością, Transcendencją jest obccnc, choć w mniejszym stopniu, także we w cześniejszych utworach. Przyboś, w brew opinii M iłosza, nic w ydaje się w nich konsekw entnym m aterialistą17, lecz kim ś po szu­ kującym w łasnego A bsolutu. Sym bolem tego Absolutu jest światło, słońce. M oty­ wy te staną się niem al obsesyjnym wzorem wyobraźni poety, począw szy od tom iku N arzędzie ze św iatła (1958), ale pojaw iają się i wcześniej - w zbiorze R ów ­

nanie serca oraz utw orach w ojennych. O dgryw ają bardzo podobną rolę ja k m oty­

wy solanie w późnej poezji, kiedy to zostaną explicite zrów nane z Transcendencją. W ystarczy przypom nieć następujące fragmenty:

Ś w iat spełni się od razu, w błysku!

(N ied o strzeg a ln ie , R ów nanie sercu, I, 158)

N iech spełni,

niech odsłoni m nie św iatło, niech w zejdzie

(15)

je d n o w szystkich w m oim życiu w zcszlych sło ń ce słońc! {N alot nocny, P óki m y żyjem y, I, 198)

W w idnokręgu, który objął m nie w dzieciństw ie, Z iem ia nieść m ię będzie w w ieczność kolo słońca.

{Słońce ze w zgórz G w oźnicy, P óki m y ży jem y, 1,213)

O kazuje się więc, że naw et w kw estii repertuaru stałych problem ów i m otyw ów Przyboś jest niezw ykle konsekw entny, choć oczyw iście w ystępują one w coraz to nowych kontekstach i posiadają rozm aite konotacje.

Bodaj najw ażniejszą kw estią w św iatopoglądzie autora N arzędzia ze św iatła jest koncepcja poety i poezji. Problem atyka ta odgryw a niezw ykle w ażn ą rolę w jeg o całej tw órczości, także najw cześniejszej. Tak ja k i pozostali zw rotniczanic, Przyboś stanął przed koniecznością dokonania w yboru m iędzy dw om a sposobam i pisania - ekspresyjnym , dającym upust em ocjom i tw orzeniem pojętym jak o działalność na m ateriale języ k o w y m 18. W dwu pierw szych tom ikach, zgodnie z Peiperow skim hasłem „w stydu uczuć”, zw yciężyła druga opcja - poeta został u z­ nany za „słow iarza”, robotnika w ytw arzającego słow ne kom unikaty. Późniejsza liryka P rzyb osiajednoczy tc a n ty n o m ie -je d n o c z e śn ie je s t realizacją hasła „w sty ­ du uczuć” rozum ianego jako pow ściągliw ość w nazyw aniu swoich stanów w e­ w nętrznych, ale także uznaje cm ocjc za konieczny elem ent genezy utworu. Poeta pisał co praw da, że „układanie w iersza w ydaw ało [mu] się zaw sze robieniem cze­ goś, dźw iganiem , przenoszeniem , w praw ianiem w ruch, w znoszeniem , b ud o w a­ niem - a więc dalszym duchow ym ciągiem prac fizycznych” . U ważał, że tw orzenie jest „naturalną, choć bardzo daleką konsekw encją w ytw óczości” 19. Tym czasem w innych tekstach poetyckich i teoretycznych za niezbędny elem ent genezy wiersza zostały uznane właśnie cmocjc. Ich doznanie, „odkrycie nic zn an e­ go jeszcze pow szechnie zachow ania uczuciow ego, czyli nowej sytuacji lirycz­ nej”20, staje się w ręcz warunkiem stw orzenia w iersza. Poezja według Przybosia pow inna zatem być rezultatem osobistego przeżycia, olśnienia w yw ołanego k on­ taktem z przyrodą, ze sztuką, które jednak pow inno być podporządkow ane rygoro­ wi wypow iedzi poetyckiej. Kłam stw em , nic zaś p oezją są utwory pisane bez zaangażow ania uczuciow ego, w yłącznie w rzem ieślniczy sposób. Przyboś, choć nic używ a kategorii natchnienia, w rzeczyw istości staje się spadkobiercą rom an ­ tycznego pojm ow ania procesu twórczego. W im ię takiego rozum ienia tw órczości protestow ał w w ierszu Do p o ety z term inarzem przeciw w yrobniczem u podejściu autorów wierszy socrealistycznych, którzy zapew ne fałszyw ie zinterpretow ali ideały aw angardzistów . W tym sam ym w ierszu Przyboś składa deklarację sw oje­ go rozum ienia poezji w słowach: „nic potrafię p rzcd-czuć” .

(16)

Em ocjonalizm , w brew początkow ym postulatom aw angardzistów , je s t stałą i w zasadzie niezm ienną cechą Przybosiowcj liryki od m om entu uzyskania tw órczej niezależności i dojrzałości. Em ocje jedn ak nie w ykluczają intelektualnej organiza­ cji tekstów. Stronią one od wiclosłow ia, od pustej m etaforyki, czasem przem il­ czają to, co niew yrażalne.

M im o całego katalogu rozbieżności m iędzy poezją dojrzałego Przybosia a teo­ rią i p rakty ką A w angardy K rakow skiej, poeta nigdy nie w yrzekł się postulatu aw angardow ości tw órcy. W edług autora P róby całości i Więcej o m anifest poeta w ytycza now e szlaki ew olucji wszechrzeczy. To jego wizje i m arzenia realizuje cala ludzkość. T w órczość poetycka przekształca w ten sposób realny byt. Poezja stanow i bow iem w zór każdego działania, którego celem jest perm anentny „za­ m ach na św iat” i, co za tym idzie, doskonalenie tego, co istnieje. Tak charakteryzu­ je sw ą rolę podm iot w iersza Więcej o m anifest:

U niknąłbym

ro zw ijającej się w b ezm iar bez w as hiperboli, g dybym bvł

[-]

nie żądał

żeb y ście w y, inni (lecz o ile inni?) w praw iali w szyscy sw o ją w olę w składnię i w rytm ,

a w zro k w prędkość,

z ja k ą bieg n ie jasność m oich w idzeń,

[··.]

p o ezja sp e łn ia się w tedy, gdy staje się pow ołaniem innych

do stanu w ynalazców .

( W ięcej o m anifest, 11, 1 7 1 -1 7 2 )

Poezja, zdaniem P rzybosia, pełni zatem w ażne funkcje społeczne, służy ducho­ w em u doskonaleniu jej tw órcy, ale i odbiorców . Zyskuje ona zarazem w ym iar p ro ­ fetyczny i rcw elatorski. P oezja w jeg o ujęciu jest sposobem ujaw niania ideału dostępnego jedynie artyście. Poeta widzi i wic więcej niż inni ludzie, toteż jeg o za­ daniem je s t przekazyw anie rozpoznanej praw dy słowem i rozpoczęcie procesu przem iany świata. E w olucja bytu odbyw a się pod kierunkiem poety, w yprze­ dzającego rozwój w szechrzeczy. Tw orzenie poezji je st też najdoskonalszym ro ­ dzajem pracy, gdyż m a ona niem aterialny charakter, jest czynnością stricte duchow ą. Zm ianie w stosunku do w czesnych, aw angardow ych dzieł ulega rów ­ nież relacja poeta - inni ludzie. Tw órca w ykreow any bow iem zostaje na p rzew o d­ nika ludzkości, osobę w ypow iadającą jej tęsknoty i pragnienia. Taka w izja tw órcy została zaw arta w program ow ym w ierszu C złow iek bez g ra n ic :

(17)

Iść, iść dalej, przejść poza, nie m inąć, lecz p rześcignąć siebie, być, być w ięcej o w szystkich,

ze sw ej skóry uczynić lustro cudzych m arzeń!

(C złow iek bez granic. N arządzie ze św iatła, II, 40)

W przytoczonym fragm encie widać, iż charakterystyczne dla w czesnych litw o­ rów P rzybosia w yobrażenie poety - „w ykrzyknika ulicy”' 1, piew cy now oczesno­ ści i cyw ilizacji zostaje zastąpione w izją „ja” „będącego więcej o w szystkich”, czyniącego z siebie „lustro cudzych m arzeń” . Poeta jaw i się tu najdoskonalszym reprezentantem ludzkości, uosabiającym w szelkie ludzkie dążenia i aspiracje, tak ­ że te jeszcze przez ogół nieuśw iadom ione. Poeta w dziele Przybosia je s t jed n o stk ą obdarzoną w yższą form ą św iadom ości, a także - dzięki w pisanem u w n ią pierw ia­ stkowi tw órczości - człow iekiem będącym m otorem ew olucji w szechrzeczy. Nie rzem ieślnikiem , ale w ręcz prorokiem i rew elatorcm odkrytych przez siebie m etafi­ zycznych prawd.

Cóż więc znaczy „być Przybosiem ”? N a pew no w odpowiedzi na to pytanie nie m ożna pom inąć m ilczeniem kwestii progresyw izm u jego poezji. Tw órczość auto­ ra N arzędzia ze św iatła skierow ana była ku przyszłości, projektow ała nieistniejący jeszcze byt, była ciągłym poszukiw aniem - now ych idei, now ych form poetyc­ kich22. W ydaw ałoby się, że pragnienie „w iecznego now atorstw a” stoi w sprzecz­ ności z nieubłaganą konsekw encją w dziedzinie estetyki. Tak jed n ak nie jest. O oryginalności poezji Przybosia w głównej m ierze decyduje bow iem napięcie m iędzy dynam iką i statyką, zm iennością i stałością. W liryce poety m ożna w yzna­ czyć krąg stale przyw oływ anych m otyw ów , regularnie pow racających proble­ mów, których pow tarzalność każe sądzić, iż je g o ew olucja tw órcza była niezw ykle logiczna i spójna. W całej swojej tw órczości był on w ierny przyjętym ideałom estetycznym , w ciąż w ierzył w „skuteczność poezji, sztuki”. Z tymi podstaw ow y­ mi założeniam i nie kłóci się jedn ak pragnienie odkryw ania coraz to now ych form wyrazu, przekraczania granic - naw et tych w yznaczonych przez siebie sam ego. T ęsknota do pokonyw ania w szelkich barier daje się zauw ażyć także w Przybosio- wej filozofii — łączącej laickość z m etafizyką, fascynację konkretem , m aterią z m arzeniem o nieskończoności. I właśnie to łączenie antynom ii je st dom inantą p o ­ etyckiego fenom enu Juliana Przybosia. W ciąż nic do końca zbadanego i chyba nicpoddającego się żadnym klasyfikacjom .

(18)

Przypisy:

1 Λ. S andaucr, S yn ognia - syn zie m i [w:] tegoż, P oeci czterech p o ko leń , K raków 1977, s. 176. 2 Cz. M iłosz, Traktat p o etycki, cyt. za: W iersze, K raków 1985, t. 2, s. 17.

3 T en asp ek t poezji P rzybosia p rzedstaw ił E dw ard B alcerzan, P rzyboś m eta fizyczn y, „T ek sty D rugie” 1992, nr 4, s. 2 0 -3 4 .

4 Inaczej sądzi E dw ard B alcerzan. Por. op. cit, s. 2 7 -2 8 .

3 J. Przyboś, D achy |w :J tegoż. U tw ory p o e ty ck ie, oprać. R. Skręt, K raków 1984, t. 1., s. 6. P o z o ­ stałe fragm enty w ierszy P rzybosia rów nież cytuję w ed łu g tego w ydania. K orzystam tak że z d ru g ieg o to m u U tw orów p o e tyckich (K raków 1994). C ytaty lokalizuję, p o d ając w n aw iasie tytuł w ie rsza, tytuł zbioru, n u m er tom u i stronę. N u m er tom u oznaczam c y frą rzym ską, stronę arabską.

6 J. Przyboś, Z a p iski bez daty, W arszaw a 1970, s.53.

7 tenże, P ró b a N o rw id a [w:] S ens p o e ty ck i, K raków 1967, t. 2, s. 98. 8 Por. tenże, Z apiski..., op. cit., s. 50.

9 Por. K. W yka, W ota w ym iern eg o kształtu [w:] tegoż, R ze c z w yo b ra źn i, W arszaw a 1977, s. 3 1 2 -3 1 3 .

10 J. P rzyboś, Z apiski..., op. cit, s.54.

11 K. Irzykowski, M gły na Parnasie, [cyt. za:] tenże, Pisma, pod red. A. Lama, Kraków 1976, t. 2, s. 403. 12 J. P aszek, Interp reta cja [w:] Ju lia n a P rzyb o sia n a jm n iej stó w , pod red. S. M ak o w sk ieg o , W arszaw a 1991, s. 131.

13 Por. J. D uk, in terp reta cja [w:] Ju lia n a P rzyb o sia n a jm n iej słów , ed. cit., s. 58 - 5 9 . 14 Por. K. W yka, op. cit., s. 2 2 2 -2 3 8 .

15 Z w iązek P rzybosiow ego kreacjonizm u z p o sta w ą K onrada zau w ażo n y został p rzez takich ba­ d aczy jak : Jan Prokop (M arg in a lia do P rzyb o sia [w:] tegoż, E u klid es i b a rb a rzyń cy, W arszaw a

1964, s. 3 6 -3 7 ) i D anuta Z am ąciń sk a (P rzyboś w o b ec M ickiew icza, „R o czn ik i H u m a n isty c zn e ” 1970, z. 1, s. 172-173).

16 Jako pierw sza zw róciła uw agę na w ątek zależności P rzybosiow ego o b razo w an ia od koncepcji S lo w ackiego D anuta Z am ącińska, por. „ W idzę n a p rz ó d o w iek ”? [w: ] S tu d ia z teo rii i histo rii p o e zji, S eria II, pod red. M. G łow ińskiego, W rocław 1970, s. 2 5 6 -2 7 8 .

17 O m aterializm ie P rzybosia M iłosz pisze n astępująco: „Jako bardzo m iody czło w iek , stu d en t p olo n isty k i w K rakow ie, uw ierzył w naukę i tech n ik ę, w postęp społeczny, w w iek d w u d ziesty , w » m iasto, m asę, m aszynę«. N a tym sw oim , że się lak w yrażę, m aterializm ie polo n isty czn y m oparł te­ orię poezji bez ustanku aw angardow ej, zn ak o m icie w sw oich w ierszach k o n sek w en tn y . I w szy stk o m u się sp raw d ziło .” (Cz. M iłosz, Z iem ia UIro, K raków 1994, s. 34).

18 Szerzej o tym problem ie pisze Jan u sz S ław iński w k siążce K oncepcja j ę z y k a p o e ty c k ie g o A w a n g a rd y K rakow skiej, K raków 1998, s .2 15-216.

I9J. P rzyboś, Z a p iski bez daty, ed. cit., s. 327. 20 tam że, s. 10.

21 T enże, G m a ch y [w:] op. cit., t. 1, s. 57.

22 T ak odczytał ten utw ór E dw ard B alcerzan, odw o łu jący się do fragm entu: Iść, być u stającego ruchu n ieustannym napędem ,

iść, m ijając nie pom inąć ani jed n e j istoty,

być, przekraczać ich n iezliczone u m ieran ie żyjąc! - bo czym że innym je s t m arzenie tw ó rcze?

B ad acz k ładzie nacisk na problem niezgody n a istniejący stan rzeczy, także na siebie sam ego.P or. E. B alcerzan, W stęp [do:] J. P rzyboś, Sytu a cje liryczne. W ybór p o e zji, w ybór E. B alcerzan, A. L ege- żyńska, W rocław 1989, s. CV.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Współcześnie termin macumba stosuje się w Brazylii zamiennie na oznaczenie kultów religijnych afro – brazylijskich (szczególnie umbandy) praktykowanych w stanach: Rio de

que ad officium pertinent sacerdotum, m elius nostre diocesis pres- biteri possint informari, ea, que eis facienda sub pecoati dis- pendio incumibunt, duximius

Ten fakt wykorzystuje si˛e dla udowodnienia, ˙ze ka˙zda tau- tologia klasycznego rachunku zda´n jest te˙z tez ˛ a systemu DN (czyli posiada dowód w systemie DN).. szej od lewej

Je´sli do dowodu nale˙zy implikacja, której poprzed- nikiem jest negacja jednej formuły, a nast˛epnikiem negacja drugiej formuły, to do dowodu mo˙zna doł ˛ aczy´c

Natomiast z praktycznego (ludzkiego oraz maszynowego) punktu widze- nia metoda aksjomatyczna ust˛epuje innym metodom, takim jak dedukcja natu- ralna, rezolucja, rachunki

Jak widzieli´smy wy˙zej, zbiór wszystkich gał˛ezi pełnego drzewa dwójkowego (czyli tak˙ze zbiór wszystkich warto´sciowa´n w KRZ) jest

Rachunek sekwentów, który tu przedstawimy opiera si˛e na aksjomatach oraz zestawie reguł logicznych, dotycz ˛ acych wprowadzania stałych logicznych, a tak˙ze reguł

Załó˙zmy, ˙ze zbiór termów domkni˛etych j˛ezyka pierwszego rz˛edu L jest niepusty.. Je´sli H zbiorem Hintikki pierwszego rz˛edu dla L, to H jest speł- nialny w modelu