• Nie Znaleziono Wyników

.« 25 ( 1212 ). Tom XXIV

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ".« 25 ( 1212 ). Tom XXIV"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

25 ( 1212 ). Warszawa, dnia 25 czerwca 1905 r. Tom X X I V

R e d a k to r W s z e c h ś w ia ta p r z y jm u je ze spraw am i, r e d a k c y jn e m i c o d z ie n n ie od g o d z in y 6 d o 8 w ieczo rem w lo k a lu re d a k c y i.

TYGODNIK P O P U L A R N Y , P O Ś W I Ę C O N Y NADKOM P R Z Y R O D N I C Z Y M .

P R E N U M E R A T A „ W S Z E C H Ś W I A T A P re n u m e ro w a ć m o żn a w R e d a k c y i W s z e c h ś w ia ta W W a r s z a w i e : r o c z n ie ru b . 8 . k w a r ta ln ie ru b . 2 .

Z p r z e s y ł k ą p o c z t o w ą : r o c z n ie ru b . 1 0 , p ó łro c z n ie ru b . ó . * w e w s z y s tk ie ! k s ię g a r n ia c h w k r a ju i z a g ra n ic ,.

A d r e s R e d a k c y i : M A R S Z A Ł K O W S K A N r . 118.

SARMAT W OKOLICY SANDOM IERZA I TA RN O BR ZEG U .

Już w r. 1869 J . Ja c h n o 1) podał obfitą listę skamieniałości mioceńskich, pochodzących z piasków i żwirów Miechocina koło T arno­

brzegu nad W isłą. F a u n ę tę uważano pow­

szechnie za należącą do 2 -go piętra śródzie­

mnomorskiego, sądzono więc (Tietze, Hilber Re liman. M. Łomnicki), że w tem miejscu wytworzyły się w arstw y śródziemnomorskie, które znamy z tak licznych miejscowości ni­

żu nadwiślańskiego pod postacią piasków bo­

gatych w skamieniałości.

W latach 1903 i 1904 przebyw ałem przez czas k ró tk i w okolicy Tarnobrzegu, aby zwiedzić te piaski. Zachęcił m nie do tego obfity m ateryał Komisyi Eizyograficznej krakowskiej A kadem ii Um iejętności, pocho­

dzący z ty c h w łaśnie okolic, a zebrany przez inżyniera S tefana Stobieckiego podczas ro­

bót kolejowych dla budującej się wówczas linii D ębica—Nadbrzezie. Znalazłem dwie odkrywki, które dostarczyły skamieniałości Wż. Stobieckiem u, t. j. w Miechocinie i So­

bowie, jednakow oż dzisiaj zachow ana jest tylko odkryw ka w Miechocinie (obok to ru

*) Jachno: Skamielin y miechocińskie. Spra-

"ozd. Komisyi Fizyogr. r. 1869.

kolejowego, między wsią Ocice a Miechoci- nem), d ru ga odkrywka, t. j. w Sobowie (pa­

górek 167 m wysoki, 2 hm k u NO od stacyi w Sobowie) jest już mało wyraźna, ponieważ zbocza wcięcia kolejowego są zarośnięte.

Oznaczenie skamieniałości, częścią w ła­

snych (z Miechocina), głównie jednakowoż pochodzących ze zbiorów Stobieckiego, k tó ­ rych mi udzieliła K om isya Fizyograficzna celem opracowania, doprowadziło wszakże do rezultatu, że wiek ty ch w arstw jest sar­

mackim, w szczególności zaś sarm atem dol­

nym, piętro to skonstatow ałem przeto dla Galicyi Zachodniej. Rozprawę zawierającą i część geologiczną i paleontologiczną ogło­

siłem w języku niem ieckim 2) w spraw ozda­

niach A kadem ii Umiejętności wiedeńskiej.

Odsyłam do tej rzeczy czytelnika, który chciałby się w tej mierze poinformować szcze­

gółowo, tu ta j streszczę tylko ogólne wyniki i zajmę się wnioskami, m ającem i szersze zna­

czenie mianowicie dla niektórych okolic K ró ­ lestwa.

Skamieniałości w Miechocinie leżą wśród piasków zawierających także i otwornice obok bardzo licznych skorup ślimaków i m ał­

ży; w arstw ow ania tu nie znać. W Sobowie, 2) Eine sarmatische Fauna aus der Umgegend von Tarnobrzeg in Westgalizien. Sitzungsber. d.

W iener Akad. naturw. Cl. tom 114 oddz. I, 1905.

(2)

8 8 6 W S Z E C H Ś W IA T

•Na 25 jak podaje Stobiecki, odsłonięto w wykopie

kolejowym ił, na którym leżała w arstw a pia­

sku, a na niej kruchy zlepieniec zaw ierający liczne skorupy ślimaków z rodzaju Cerithium . Z niektórych obserwacyj nad brzegiem W i­

sły w Tarnobrzegu w ynika, że w całej oko­

licy leżą najniżej siwe iły łupkowe,, które są w yraźnie sfałdowane, a n a nich dopiero, i to niezgodnie, piaski ze skam ieniałościam i. W do-~

bie lodowej jednakow oż te piaski w większej części zostały zniszczone, bardzo często zmie­

szane z m ateryałem lodowców i ze skam ie­

niałościami nasiesionem i z K rólestw a. Z ta ­ kiego dyluwialnego żw irow iska pochodził m ateryał Jachny; jednakow oż i w m ateryale inż. Stobieckiego, a także i w moim znajdują się nie nadto zniszczone skorupy*, które są więc na złożu drugorzędnem .

Iły leżące w spągu odpow iadają iłom mio­

ceńskim, zaścielającym całą nizinę Małopol­

ską, a są identyczne z „iłami krakowieckie- m i“ M. Łom nickiego i z „gliną łupkow ą1' K on tk iew icza1). P rop o nuję dla ty ch cały niż zalegających iłów nazwę „górnomioceń- ski ił d en n y 1'; nazwa proponow ana oznacza po pierwsze, że ił ten je s t co do wieku gór- nomioceńskim, a co do sposobu pow stania utw orem nieco głębszego morza, wcale nie przybrzeżnym . Na ty ch iłach leżą poznane piaski ze skamieniałościam i, i to niezgodnie, a sam ten fa k t przekonyw a nas o znacznej różnicy wieku.

Ilość gatunków znalezionych w Miechoci- nie i Sobowie (makroskopowych) wynosi 67.

Z nich 17 przypada na rodzaj Cerithium , przew aga tego rodzaju je s t jednakow oż jesz­

cze większa, jeżeli zwrócim y uw agę na ilość osobników, na 50 bowiem osobników Ceri­

thium w ypada zaledwie jeden okaz innego rodzaju. W śród znalezionych g atunków są charakterystyczne dla sarm atu n astępujące:

Cerithium nym pha Eichw , Cer. bicostatum Eichw., Cer. subm itrale E ichw ., Buccinum duplicatum Sov., Pleurotom a D oderleini M.

Horn., H ydrobia ventrosa M ont., Cardium plicatum Eichw., Tapes g reg aria Partsch., E rvilia podolica Eichw . var. in frasarm atica

*) S. Kcmtkiewicz: Sprawozdanie z bad. geolog, dokonanych w r. 1880 w połud. części gub.Kie­

leckiej. Pamiętnik fizyograb warszawski, tom II.

Sov., E rvilia podolica var. dissita Eichw M actra podolica Eichw .

Jakkolw iek g atu n k i te dowTodzą stanow ­ czo wieku sarm ackiego, to przecież razem z niemi znajdują się g atu n k i śródziemnomor­

skie, niektóre z nich są wcale dobrze zacho­

wane np. E rvilia pusilla Shil., Cardita rudi- sta Lam ., P ecten elegans Andrz., Buccinum podolicum R. H orn i Suing. Cerithium lii- dentatum Defr. ( = C. lignitaru m M. Horn , Cer. deform e Eichw ., Cer. pictum Bast (for­

ma typowa) i wiele innych. Z tego wynika, że fauna w arstw naszych nie je s t jeszcze ty­

powym sarm atem , ja k i znam y np. z Podola i z okolic położonych dalej ku wschodowi, lecz odpowiada tem u okresowi czasu, kiedy niedawno powstałe, zam knięte morze sar­

mackie zaczęło się wysładzać i wytwarzać faunę odrębną. W sarm acie dolnym żyły jeszcze niektóre form y śródziemnomorskie, równocześnie zaś poczęły powstawać typowe sarm ackie (horyzont g atu n k u Ervilia podo­

lica wedle Laskarew a) i tu taj należą war­

stw y z okolicy Tarnobrzegu. Później dopie­

ro żyła właściwa fau n a sarmacka, lecz w tedy morze sarm ackie opuściło te miejsca.

Liczne skorupy z naszej faun y są silnie zniszczone; zwłaszcza pochodzące z Miecho- cina. J a k wspomniałem poprzednio, niektóre z nich zostały naniesione podczas doby lodo­

wej przez lodowce albo wody z nich powsta­

łe. Z takiego rum ow iska pochodziła fauna opisana przez Jachnę, piaski w Miechocinie zostały słabo tylko przem yte przez wody lo­

dowca, natom iast odkryw ka w Sobowie oca­

lała przed tem działaniem (zlepieniec cery- tiow y z wierzchu). Ponieważ w piaskach Mie- chocina brak m ateryału północnego, nato­

m iast znajdują się liczne otwornice i mszy- wioły, przeto działanie wód lo d o w c o w y c h

było tu nieznaczne i z tej też przyczyny na­

leży szukać innego powodu zniszczenia sko­

rup. W okolicy Tarnobrzegu morze s a r m a ­

ckie dotykało lądu, k tóry utworzony był

z w arstw śródziemnomorskich, i p o d m y w a ło

jego brzegi. Skam ieniałości w ym yte z w a r s tw

dostaw ały się do osadów morza s a r m a c k i e g o

jak o ich składniki drugorzędne, a wtedy z ła­

twością ulegały zniszczeniu. Dowodem blis­

kości brzegu m orza sarm ackiego są liczne skorupy ślimaków lądowych znalezione w So­

bowie, a mianowicie Helix

( Y a l l o n i a )

pulchel-

(3)

JSfo 2 5

W S Z E C H Ś W I A T

387 ]a M uli, P a p a (VertigG)didym odusvar. fissi-

dens, P upa (Pupilla)M . Łom nickii n. sp. 1).

Z G-alicyi zachodniej nie znaliśmy w p ra­

wdzie dotychczas osadów m orza sarm ackie­

go, jednakow oż można się ich było spodzie­

wać ze względu na badania Kontkiewicza, które udowodniły ich istnienie w okolicach nad Nidą. F a u n a podana w mej rozprawie okazuje wielkie podobieństwo do fauny z Chmielnika i Szydłowa, gdyż .na 29 g atn n - ków tam tejszych je s t 17 wspólnych z fauną Miechocina i Sobowa. Należy nadto zauwa­

żyć, że między gatunkam i podanemi przez Kontkiewicza są i sarm ackie i śródziemno­

morskie; ostatnie są przew ażnie zniszczone, więc na złożu drugorzędnem . W praw dzie prof. J. S iem iradzki2) zakwestyonow ał wnio­

sek Kontkiewicza, jakoby owe w arstw y były sarmatem, mówiąc, że stw ierdził w Szydło­

wie, że piaskowce tam tejsze są zgodne z p o ­ ziomem erwiliowym okolicy Lwowa, jed n a ­ kowoż liczne g atu nk i podane przez K ontkie­

wicza (Buccinum duplicatum , Pleurotom a Doderleini, Cer. rubiginosum , E rv ilia podo- lica, Modiola volhynica, Cardium obsoletum) są aż nadto pew nym dowodem sarmackiego wieku, a oznaczenia te nie zostały obalone.

J. Trejdosiewicz opisał w arstw y sarm ac­

kie z okolic leżących n a wschód od T arn o ­ brzegu,^. j. z lubelskiego, W praw dzie licz­

ne gatunki są wspólne Sarmatowi tam tejsze­

mu i tarnobrzeskiem u, jednakże daje się zau­

ważyć bardzo w yraźna różnica co do facies, polegająca np. na przew adze w lubelskiem wapieni, pom iędzy którem i częste są wapie­

nie mszywiołowe; rodzaju Cerithium , tak charakterystycznego dla Tarnobrzegu, Trej- dosiewicz nie podaje wcale.

Najbliżej T arnobrzegu leżą jednakowoż odkrywki sarm atu w sandomierskiem , o nich nie wiemy n iestety wiele, ponieważ nie były badane od czasów Puscha. W „Geologii Polski1' tego au to ra znajdujem y wcale do­

kładne opisy utw orów sarm ackich, które on objął nazw ą „form acyi trzeciorzędowej pias­

kowca muszlowego “ (Tertiaere M uschelsand- stein - F orm ation, Gres m arin superieure);

*) Bardzo podobna do Pupa muscorum L.

") J. Siemiradzki i Dunikowski: Szkic geolog.

Królestwa Polskiego. Warszawa r. 1891 str.

60—61.

Pusch opisnł tak ą same form aeyę z okolicy Chmielnika i Szydłowa, k tó rą potwierdziły badania Kontkiewicza, możemy być więc pewni, że i dla okolicy Sandom ierza dane P uscha są również pewne.

Pusch podaje z okolicy Sandom ierza dwa obszary zajęte przez utw ory sarmackie: pierw ­ szy pomiędzy Staszowem a Klim ontowem o powierzchni 7 mil kw adratow ych, którego granica biegnie na Bogoryę, Klimontów, Koprzywnicę, Osiek, Połaniec, Staszów i Ku- rozwęki, drugi sandomierski o powierzchni około 5 mil kw adratow ych, odsłonięty w ca­

łej dolinie Opatówki od Malic i Międzygórza poniżej Opatowa aż do W isły. Zbocza doli­

ny pokryw ają grube zwały gliny nawianej, z pośród której w wielu punktach, np.

w Garbowie, w górach Pieprzowych, Dębia- nach i Nasławicach, wyzierają w arstw y sar­

mackie. Sarm ackie piaskowce muszlowe le­

żą tu poziomo na pogiętych w arstw ach s ta r­

szych, piaskowce te rozsypują się z łatw o ­ ścią na piaski, które są przepełnione skoru­

pami. Oprócz piaskowców i z nich pow sta­

łych piasków w w arstw ach sarm ackich znaj­

dują się zlepieńce bądżto muszlowe, bądźto ikrowcowe, ostatnie Pusch nazywa pizolito- wemi. L ista skamieniałości, którą podaje jest w prawdzie przestarzała, już ze względu na same nazwy, ale zawsze przem aw ia za sarm ackim wiekiem w arstw , o których mó­

wimy. I tak podaje gatunki: E rycina apel- lina = E rv. podolica (Sandomierz, b. częsty), Cerithium calculosum B ast. = C. rubigino­

sum Eichw. (Sandomierz), Cer. pictum Bast.

(Nasławice, Dębiany, b. częsty), Trochus tur- gidulus Brocchi = Tr. Celinae Andrz. N ad­

to m am y jednakow oż inny jeszcze całkiem pew ny dowód, że w arstw y owe odpowiadają Sarmatowi. Oto w m ateryale Kom isyi F i- zyograficznej znajdow ała się, pochodząca z okolicy Sandom ierza, bryłka kruchego zle­

pieńca odpowiadającego najlepiej zlepieńco- wi p zolitowemu, jeżeli m am użyć nom en­

k latu ry Puscha. W niej tkw iła skorupa m ał­

ży Corbula gibba Plivi, po rozmoczeniu w wodzie rozpadła się n a żw ir luźny, z któ­

rego wydobyłem skorupki następujących g a tu n k ó w :

D entalium incurvum Ren., Bulla L ajon- k ajreana Bast., Cer. deforme Eichw., *Cer.

nym pha Eichw., *Trochus quadristriatus

(4)

888

w s z e c h ś w i a t

As 25 D ub. *Hydrobia stagnalis Bast., T urritella sp.

(ułamki), Hydrobia Partsch i F ra u m , R issoa sp., Cardium sp., E rvilia sp., ułam ek. Cało­

kształt fauny przypom ina nam żywo faunę z Miechocina, gw iazdką zaznaczone g a tu n ­ ki są charakterystyczne dla sarm atu.

Jakkolw iek obecność sarm atu n a tych ob­

szarach nie ulega w ątpliw ości1), to przecież bardzo ważne dla znajomości naszego mio- cenu byłyby nowe i dokładne badania ob­

szaru m iędzy Sandomierzem, Opatowem, Staszowem a Klim ontowem , a to tem b ar­

dziej, że rozw inięte są tam w edług Puscha nietylko najmłodsze p iętra miocenu, t. j. sar- m at. ale także i starsze. Leżą one niezgod­

nie na starych osadach paleozoicznych, moż- liwem jest więc tam badanie m iocenu w ca­

łym rozwoju pionowym. B adania te m iały­

by bez w ątpienia doniosłe znaczenie n iety l­

ko lokalne, ale dla dokładnego poznania ca­

łości osadów mioceńskich na nizinie M ało­

polskiej. Nam, zam ieszkałym w Galicyi, są niestety bardzo u trudnione b ad an ia geologi­

czne na obszarach K rólestw a, życzyćby p rze­

to należało, aby k tó ry z geologów w K róle­

stw ie podjął się rychło tej nad er ciekawej i ważnej pracy.

Ostateczne w yniki mej pracy m ógłbym streścić w następujący sposób. Śródlądow e zam knięte morze sarm ackie rozpościerało się na obszarze ziem polskich w pierwszej fazie swego istnienia (sarm at dolny), tw orząc ku zachodowi zatokę wąską, której granica biegła na B iłgoraj, Tarnobrzeg, Staszów, Szydłów, Szaniec, Pińczów (nieco n a wschód), Chmielnik, Opatów. N ajm niej w yraźna jest granica południow a, ponieważ zatarły ją działania lodowcowe, M iechocin i Sobów wskazują jednakow oż jej przebieg

D r. Wilhelm Friedberg.

A

l f r e d

G

i a r d

.

W SPÓ ŁC ZE SN E D Ą Ż E N IA M ORFOLO GII I STO SU N EK J E J DO

INNYCH NAUK.

Jeśli sięgniem y pamięcią do epoki, gdy słynny spór Cuviera z Stefanem Geoffroy

]) Prof. Siemiradzki uważa wprawdzie (1. c.

str. 63) te utwory za śródziemnomorskie, lecz nie daje żadnych dowodów faunistycznych.

Saint-H ilairem o jedność całego tw oru or­

ganicznego do tego stopnia roznamiętniaJ starca Goethego, że śledząc zawiły przebieg jego w skupieniu w szystkich sił swego umy­

słu, obojętnie i z roztargnieniem patrzył na rewolucyę polityczną, ponad wszystko w szystkich innych zajm ującą w r. 1830, po­

znam y ze zdziwieniem, że żaden z dwu ówczesnych sław nych przeciwników nie po­

dejrzew ał naw et stokroć większego znacze­

nia, jakiego nabrały byłyby ich rozprawy, gdyby uwzględnione były idee Lamarcka, od la t dw udziestu praw ie głoszone już wów­

czas pośród ogólnej obojętności przyrodni­

ków tudzież filozofów.

W rzeczy samej z licznych ustępów „filo zofii“ w ynika, że St. Geoffroy Saint-Hilaire sam widział w jedności planu św iata orga­

nicznego jedynie wyraz „idealnego 11 pokre­

wieństwa, które starał się wytłum aczyć, jak o to często w nowszych kuszono się czasach, przez porów nanie z lcolejnemi wytworami arch itektu ry ludzkiej, przeznaczonemi do po­

dobnego rodzaju u ż y tk u 2).

Z p u n k tu widzenia filozoficznego nie bydo więc przepaści pom iędzy Geofroyem i Cu- vierem. Obadwaj byli kreacyonistam i, tylko gdy Cuvier przyjm ow ał wielość typów (urze­

czywistnionych przez Stwórcę co najmniej w liczbie czterech), St. G eoffroy Saint-Hi­

laire uw ażał całe państw o zwierzęce za prze­

jaw jednej myśli, rozwiniętej w głównych liniach w edług niezm iennego planu, zmia­

nom podlegającego jedynie w szczegółach.

2) Oto kilka wierszy pod tym względem w książ­

ce Geoffroy znamiennych:

„Ze związków, jakie spostrzegam między ma- teryałami, które powtarzają się zawsze te same w składzie zwierząt, z danych wytwarzających pewne pokrewieństwo pomiędzy wszystkiemi isto­

tami, zarówno wewnętrzne, jak zewnętrzne, do­

chodzę do wniosku, do idei ogólnej, obejmującej wszystkie te zbieżności; a jeśli łączę je i wyrażam pod postacią i mianem „jedności budowy1*, przez to mam tylko zamiar wyrazić myśl mą w j ę z y k u

prostym i ścisłym; lecz zresztą zastrzegam się, że nie twierdzę przez to tego, czego nie wiem, że pewna rzecz miałaby być zrobiona umyślnie z racyi innej rzeczy. Ostatecznie we wnioskach tych, mniemam, zarówno stoję na gruncie słusz­

ności, jak gdybym widząc liczny tłum budowli wielkomiejskich i ograniczając się do punktów wspólnych, jakie budowlom tj-m narzucają wa­

runki ich istnienia, zaczął stąd rozmyślać o sztu-

(5)

j\ó 25

W S Z E C H Ś W IA T

389 Jasnem jest ju ż teraz bez dalszych ko­

mentarzy, co za św iatło rzuciła n a ową kwe- styę planów stw orzenia zm odyfikowana teo- rya pochodzenia oraz badania stopniowych przystosowań się isto t żyjących do w arun­

ków istnienia zm iennych w czasie i prze­

strzeni.

Jasnem jest zarów no ścisłe i głębokie zna­

czenie, jakiego nabierały dotąd niedośó okreś­

lone pojęcia analogii i homologii, nowsze pojęcia hom om orfii i homofilii i t. d. Zbież­

ność form pod w pływ em czynników etiolo­

gicznych (życie pelagiczne, pasorzytnicze i t. d.) już teraz nie m askow ała pokre­

wieństw isto tn y ch i powoli z system atyki oczyszczonej znikły ugrupow ania sztuczne, wprowadzone tam przez to, co m ożnaby n a­

zwać idola ethologica.

Trudniej szemi do usunięcia były idola tec- iologica. Pojęcie typów organicznych, tak ważne, jakeśm y to dopiero co widzieli, długo zaciemniała nieścisłość wiadomości naszych 0 indywidualności lub raczej o indyw idual­

nościach rozm aitych rzędów. W szczególno­

ści u zw ierząt złożonych, jak o to gąbki, ukwiały, mszanki, żachw y—przez czas długi nadawano znaczenie wysoce przesadzone ko- smogenezie, czyli sposobowi ugrupow ania oddzielnych osobników, z pominięciem isto t­

nych związków pokrewieństwa, jakie nam odsłania budowa anatom iczna owych osobni­

ków. J e s t to też jed n a z nienajm niejszych usług, oddanych przez E. H aeckla wiedzy biologicznej, że pierw szy spróbował on u sta ­ lić praw idła owej gałęzi m orfologii, k tó ra jest jak b y architektoniką istot żyjących i któ- ce budowniczej, o jedności budowy i użytku pew­

nej innej dużej ilości budowli. Jeden dom nie jest zrobiony ze względu na inny; ale wszystkie razem mogą być w umyśle sprowadzone do je­

dności kom pozy cyjnej, gdy każdy jest wytworem takich samych materyałów, drzewa, żelaza gipsu...

zarówno, jak i do jedności funkcyonalnej, bowiem zadaniem dla wszystkich jednakiem jest służyć za mieszkanie ludziom“...

I dalej:

„Wszelki twór organiczny jest powtórzeniem innego, nie będąc bynajmniej wynikiem rozwoju 1 kolejnych przemian tego samego jądra. Podob­

nie nikomu na myśl nie przychodzi mniemać, że jakiś pałac był skromną chatą, którą powiększono

z niej uczynić dom, dalej dworzec, wreszcie rezydencyę królewską 11 (St. Geoffroy Saint- Hilaire. Filozofia anatomii).

rą Haeckel nazw ał tektologią. U tkankow -

! ców szczególnie pojęcie tektologiczne osobi­

stości czyli istoty o pochodzeniu dwuw ar-

; stwowem (gastrula), stanowiącej najczęstszy rodzaj indywidualności, jest nabytkiem w ar­

tości nieoszacowanej. Przeczuw ane przez Blainvillea i H uxleya, co je wywodzili z roz­

w ażań czysto anatom icznych, pojęcie to ja ­ sno ustanow ione zostało przez Haeckla w roku 1862, dzięki szczególniej świetnym pracom em bryologicznym A leksandra K o­

walewskiego, które w ykazały istnienie ga- struli u w szystkich gru p zwierząt wieloko­

mórkowych, gdzie tylko rozwój je s t wy­

raźny.

Mimo ataków, jakie w ostatnich czasach przeciwko teoryi gastrularnej skierowane były, dobrze zrozum iana teorya ta pozostała również niewzruszoną, ja k i teorya hom olo­

gii listków blastoderm icznych, będąca jej wynikiem bezpośrednim. Racyonalne stoso­

wanie zasady F ry d ery k a Mullera, dostatecz­

nie w yjaśnia trudności spotykane w pew­

nych przypadkach rozwoju skróconego lub cenogenetycznego, a zarzuty, czynione przez kilku badaczów, stąd często pochodzą, że ba­

dali oni zaledwie niewielką liczbę typów (nie­

kiedy jeden tylko), w ybranych raczej z ra- cyi praktycznych udogodnień i bez brania w rachubę perturbacyj etologicznych, jakim ty p y te podlegały.

Id ea form y pierwotnej wspólnej i tylko podległej często naw et głębokim zmianom w skutek działania środowisk różnorodnych, dała też poznać w krótce darem ność m niem a­

nych pokrewieństw, opieranych jedynie na promorfologii, tym rodzaju krystalografii, czy też geom etryi istot żywych.

G-rupy takie, jak R adiata, B ilateralia i t. d.

są najzupełniej sztuczne, a pow stały one je ­ dynie na gruncie idola promorphologica.

Nie znaczy to jednak, aby nie było nader po- żądanem pchnąć dalej, niż to uczyniono do­

tąd, badania promorfologiczne, których pod­

staw y dał Haeckel w swej znakom itej „Mor­

fologii ogólnej11. Pod tym względem, ja k i pod wielu innemi, m orfologia ściśle jest za­

leżna od geom etryi i od mechaniki. J e s t w tem m ateryał do wielu problem atów n a­

der zaciekawiających dla tego, kto nie chciał­

by się zadowolić łatw em , ale dziecinnem roz­

wiązaniem kw estyi drogą celowości.

(6)

390

W S Z E C H Ś W IA T

J\» 25

„W idzieć, ja k pow stają rzeczy, pow iedział <

Sayigny, je s t najlepszym sposobem spostrze- I żeń nad n i e m i R z u c a j ą c żywe św iatło na j anatom ię porównawczą, m orfologia pozwala j sprostować liczne błędy system atyki i lepiej ocenić wartość różnych ugrupow ań. Lecz służąc postępom morfologii norm alnej, ba- | dania embryogeniczne, rozszerzone na anor­

malne postaci rozwoju, w ykazały jednocze­

śnie, jak wysoce interesującą je s t nauka 0 potwornościach czyli teratologia. W krótce, dzięki cierpliwym dociekaniom D arestea 1 zręczności Chabryego w sztucznem w ytw a­

rzaniu zwierząt, teratogenia stała się nauką doświadczalną i odtąd nietrudno ju ż było zrozumieć, w jak i to sposób czynniki kos­

miczne lub biologiczne, oddziaływ ające mniej lub więcej stale w rozm aitych okresach on- togenii, m ogły zmieniać stopniow o form y embryonalne, a więc pośrednio i dojrzałe istoty żyjące.

Tem samem nau ka o zwyczajach i stosun­

kach istot żywych czy to pom iędzy sobą, czy też ze środowiskiem kosmicznem, etologia al­

bo bionomia, zaniedbana nieco od czasu, ja k upraw iali ją z takiem powodzeniem de Geer, R eaum ur i inni, n ab rała znów znaczenia, do­

starczając biologowi całego zbioru dośw iad­

czeń zgotowanych przez n aturę, których w y­

niki pozostawało m u tylko tłum aczyć.

W rzeczy sam ej, czyż nie je s t godnem za­

stanowienia, jak etologia forin dojrzałych zmienia do głębi rozwój zarodka, tak. że w trakcie rozw oju m askuje niekiedy pokre­

wieństwa, zachodzące m iędzy form am i bliz- kiemi?

Tryb życia traw ożerny albo mięsożerny, u ssaka naprzykład, czyż nie pociąga za so­

bą stanu doskonałości pierwszego w chwili urodzenia, a przez to skrócenia procesów embryogenicznych, ponieważ m łode nie znaj­

duje w rodzicach obrony dostatecznej, a przy- tem musi z niem i dzielić szybkie zm iany miejsca w poszukiw aniu pożywienia albo w ucieczce przed nieprzyjacielem .

U zwierząt, pędzących w stanie dojrzałym życie nieruchome, szczególnie zaś u pasorzy- tów, wcześnie przyczepiających się do gospo­

darza, którego nigdy już nie opuszczają, przebieg rozwoju z konieczności je s t dobit­

nie zaznaczony, a larw y ich są ruchliw e i opatrzone w narządy zmysłów, pozw alają­

ce im starannie wybierać miejsce pobytu, gdzie spędzą przew ażną część swego istnie­

nia. Szczególnie dla stworzeń pelagicznych, w ystaw ionych w wieku m łodym na tysiące niebezpieczeństw, najw ażniejszą rzeczą bę­

dzie, by ich potom stwo znajdow ało rękojmię zachow ania w rozwoju bezpośrednim, szyb­

kim, cenognetycznyin, lub powierzone zo­

stało jakiem uś obcemu piastunowi, jak to zachodzi u Copepoda z g ru p y Monctrillidae.

N aw et tak złożone zjawiska rozwojowe, ja k spotykane u Coleoptera i znane pod na­

zwą kyperm etam orfozy, z całą łatwością wy­

tłum aczyć można, jeśli rozpatrzym y je na tle w arunków etologicznych jako nieodzowne następstw o try b u życia przodków.

Nie m niej, zda mi się, ciekawemi są oso­

bliwości embryogeniczne, jakie oznaczyłem nazw ą zbiorową poecilogonii. Dwie istoty, należące do tego samego gatu nk u i w stanie dojrzałym podobne do siebie, że nie można bardziej, tak iż niekiedy naw et oko specyali- sty najdoświadczeńszego nie znajdzie mię­

dzy niemi najmniejszej różnicy, m ogą w sze­

regu stadyów ontogenetycznych, a nawet ju ż pod postacią jajek, w ykazywać nader do­

bitnie zaznaczającą się różnorodność, jeśli etologia ich rozwoju nie jest jednakow ą, gdy naprzykład środowisko nie m a tego samego składu chemicznego, gdy inną jest pora ro­

ku, w której przypada rozwój lub wreszcie gdy dla szeroko rozpowszechnionego gatu n­

ku w arunki biologiczne zm ieniają się wraz z kosmicznem środowiskiem w różnych miej­

scowościach. Stąd podnazw y—poecilogonii geograficznej, sezonowej i t. d.

A dalej—co jest bardziej zadziwiającego od tych ciekawych doświadczeń morfogenii, robionych przez naturę, jakie odkryłem nie­

gdyś i nazwałem kastracyą pasorzytniczą.

I jakkolw iek tajem nicze je s t dla nas modyfi­

kujące oddziaływanie pasorzyta gonotomicz- nego, czyż z p unktu widzenia m orfodyna- micznego nie jest pouczającem, g d y widzi­

my, jak pasorzyt ten przez działanie na odle­

głość, wyw ierane na gospodarza swego płci określonej, wywołuje pojawienie się oznak płci przeciwnej, skoro oznaki te istocie, po­

siadającej je, żadnego pożytku nie przynoszą?

W reszcie czyż to pojęcie zespołu morfolo­

gicznego, utworzonego przez gospodarza i je­

go pasorzyta, nie nabiera znaczenia zasadni-

(7)

,\ś 25

W S Z E C H Ś W IA T

391 czego, skoro się zestaw ia owe zespoły paso­

żytnicze o niestałej równowadze biologicz­

nej z zespołami n a tu ry j ednolitej albo różno­

rodnej o równowadze mniej lub więcej stałej, jakie spotykamy u isto t sym biotycznych, jak np. porosty.

Co więcej: takie zespoły istot różnorod­

nych, żyjących w symbiozie harm onijnej,

$ą tylko uogólnieniem tego, co napotykam y u wszystkich ustrojów wielokomórkowych w ciągu ich rozwoju.

W drugiej połowie X V III wieku K asper Fryderyk W olff n a podstaw ach niew zruszo­

nych ugruntow ał teoryę .epigenezy. W y k a­

zał on, że istoty żyjące nie rozw ijają się, jak to przed nim przypuszczano, z zarodka pre- formowanego, powiększając się tylko mniej więcej w ten sposób, ja k rośnie w oczach przedmiot obserw owany kolejno przez coraz silniejsze szkło powiększające.

Rozmaite narządy ciała zwierzęcego są tworami o względnej autonom ii, przyczynia- jącemi się do zbudow ania całości, której rów­

nowaga również nie je s t ustanow iona z gó­

ry i której plan może niekiedy uledz zmia­

nom w ciągu pow staw ania budowli.

Samo się przez się rozumie, że wzajem na zależność od siebie różnych system atów na­

rządów jest rzeczą bardzo zmienną. Będąc niekiedy nader ścisłą, gdy same czynności do których spełniania służą narządy, są ści­

śle związane (oddychanie i krążenie krw i naprzykład), może być ona i znacznie luźniej­

szą. gdy rzecz dotyczę części przeznaczonych do zbyt odrębnych funkcyj (narządy ruchu 1 system pokarm ow y, lub pokrycie i szkielet 1 1. d.). Lecz niezależność szczególnie jest wie)ka, gdy z jednej strony rozważam y narzą­

dy, służące do podtrzym ania życia osobnika, z drugiej zaś narządy, do zachow ania g a tu n ­ ku przeznaczone.

Soma i gonady, używ ając za określenie 'lwu tych całości wyrazów współczesnych, do pewnego stopnia jak gdyby dwoma Ustrojami obok leżącemi lub jeden w drugim zariikniętemi, których rozwój iść może k ro ­ kiem bardzo nierów nym , choć wszelka zmia- na w jednym , na ogół wziąwszy, odbija się

drugim.

^ baśnie też, opierając się na tem pojęciu zasadniczo słusznem, lecz przesadzając je 1 sP°wijając w pew ną m głę metafizyczną,

zwolennicy starej teoryi ewolucyi (przedist- nienia, preform acyi i zarodków zam knię­

tych) długo walczyli przeciw ideom K. F.

W olffa.

W nowych czasach tym samym prądem biegły m yśli A. W eissm anna, gdy starał się zbudować swe znane teorye o niedziedzicze- niu cech nagłych.

Te same wreszcie poglądy, rozciągnięte na pierwsze fazy embryogenii, na rozm aite ko­

m órki m oruli i naw et na rozm aite okręgi ja jk a jeszcze nieprzewężonego, posłużyły za podstaw ę dla teoryi mozaikowej M. Rouxa, ta k pomysłowo potem zmodyfikowanej przez E . B. W ilsona.

Trzym ając się zaś ścisłej obserwacyi fak ­ tów najłatw iejszych do sprawdzenia, powie­

m y jedynie, że epigeneza, odsłaniając przed nam i możność pewnego rodzaju konkuren- cyi życiowej pomiędzy narządam i a naw et pom iędzy plastydam i, składającem i istoty wielokomórkowe, pozwala nam z łatwością w ytłum aczyć wszystkie tak zawiłe fak ty po­

limorfizmu ewolucyjnego,—progenezę, neote- nię, dissogonię, poecilogonię i wogóle wszy­

stkie te ta k ciekawe osobliwości rozwojowe, jakie od czasów Chamissa i Steenstrupa otrzym ały nader niew łaściw ą zbiorową naz­

wę pokoleń, przem iennych lub geneogenezy (de Quatrefages).

W ten sposób pow stała pewna obszerna całość wiadomości dość rozległych, aby utw orzyć dzisiaj nową gałąź morfologii, k tó ­ rą m ożnaby nazwać genezyologią.

Genezyologia ma za przedm iot badanie za­

razem opisowe i doświadczalne rozm aitych dróg rozwoju.

N a poprzednich stronicach wielokrotnie mówiliśmy o doświadczeniach i o metodzie doświadczalnej w znaczeniu odmiennem od tego, jakie słowom tym nadają często fizyo- logowie starej szkoły.

W łaściw em też może będzie tu wyjaśnić, ja k rozum iem y rolę doświadczenia w n au­

kach m orfologicznych i wyniki, jakich po niem spodziewać się m ożna dla dalszego roz­

woju tych nauk.

Doświadczenie w ym aga zawsze uprzed­

niej analizy zjawisk, w arunkujących fakt, k tó ry pragniem y obserwować i, jeśli to m o­

żliwe, zmierzyć. Przypuszcza ono pewien

determ inizm hypotetyczny, którego realność

(8)

392

W S Z E C H Ś W IA T

K i 25 lub nieistnienie m a wykazać. W szelkie więc

doświadczenie poprzedza pew na indukcya, a tem samem jedno lub wiele spostrzeżeń.

Metoda doświadczalna byw a zawsze, ja k mówił Chevreul, m etodą a posteriori.

Doświadczenie nic nie stw arza; m a ono w zupełności ściśle tę samę w artość i to sa­

mo znaczenie logiczne, co dowodzenie ra ­ chunku system atycznego.

Przeto dla istnienia doświadczenia nie jest koniecznem, ja k to niektórzy zdają się przy­

puszczać, w ym aganie złożonych w arunków sprzyjających, bogato zaopatrzonego labora- toryum i kosztow nych przyrządów .

W rzeczy samej nie należy utożsam iać ścisłych pom iarów zjawiska, otrzym yw anych często jedynie przy pom ocy nad er delikat­

nych przyrządów , z prostem stwierdzeniem zależności przyczynowej pom iędzy pewnym faktem i innem i, pierw szy określaj ącemi, stwierdzeniem stanow iącem samę podstaw ę doświadczenia. Choćby sam fa k t był naw et przypadkow ym , jak spadnięcie jab łk a przed wzrokiem N ew tona, stw ierdzenie jego może jednak stać się doświadczeniem.

I tylko um ysł obserw atora mocen je s t n a­

dać m u tę cechę.

Das ist ja was den M enschen zieret Und dazu ward ihm der Y erstand, Dan im innein Herzen spiiret, W as er erschafft m it seiner H and.

Tam, gdzie człowiek pospolity dostrzegą tylko, nie tłum acząc, zajm uje postaw ę czysto kontem placyjną, przyrodnik, o ile godnym jest tej nazwy, zastępuje' czynniki, których działalność zbadać pragnie, przez ak ty do­

wolne.

Zwierzę otrzym uje n a polowaniu, czy też skutkiem innego jakiegoś zdarzenia, kulę w lewą część mózgu; praw a strona ciała zo­

staje sparaliżowana. Jeżeli f a k t ten zostaje stw ierdzony należycie, poza obrębem mo­

żliwości przyjęcia m ylnych przyczyn, do­

wolne odtworzenie go w laboratoryum bę­

dzie tylk o sprawdzeniem doświadczenia ju ż dokonanego.

I nietylko n a tu ra w obecnym swym sta­

nie dostarcza nam, jakeśm y to ju ż powie­

dzieli, licznych doświadczeń, z k tó ry ch wie­

le tru d n o jest naw et powtórzyć, lecz można rzec, że paleontologia również nastręcza nam nieocenionej w artości danych dośw iadczal­

nych .A rgum enty, jakie z niej czerpie morfo­

logia transform acyjna, nie są bynajmniej, jak to niekiedy utrzym ują, n a tu ry czysto przypu­

szczalnej: nie są one wcale niższe co do pe­

wności od danych, jakiem i rozporządza astro­

nom ia lub inne z n au k fizycznych, w któ­

rych przedm iot badań jest dla nas również poczęści niedostępny.

H ilgendorf i H y a tt badali rozmaite pokła­

dy jeziora trzeciorzędowego Steinheima w W irtem bergii. Spostrzegli oni, że pewne form y Planorbis, w pokładach najgłębszych (a w ięc n a jsta rsz y ch Ł) mało od siebie się róż­

niące, stopniowo oddalają się jedne od dru­

gich i wreszcie w ytw arzają w pokładach naj­

nowszych gatunki o ta k określonej warto­

ści, ja k wszystkie owe znane dziś w tym rodzaju mięczaków. Czyż nie jest oczywi- stem, że autorow ie ci odtw orzyli w myśli ol­

brzym ich rozm iarów doświadczenie? Jeśli zupełny determ inizm tego doświadczenia w ich mocy nie spoczywał, to przynajmniej posiadali oni dostateczne dane, aby wniosko­

wać o stopniowym rozwoju form, nie okre­

ślając ściśle czynników rozw oju tego, z wy­

jątk iem czasu, którego działalność jest tutaj nie do zaprzeczenia.

Jeszcze jaśniejszem ,oczywistszem , a w każ­

dym razie zgodniejszem z ideam i chwili jest zastosowanie doświadczenia do badań czyn­

ników lam arkistow skich, czyli pierwotnych czynników ewolucyi (czynniki kosmiczne, etologiczne i t. d . 2).

W rzeczy samej przez pow rót to właśnie do idei Lam arcka transform izm miał zapew­

nić morfologii szybsze postępy na drodze doświadczalnej.

Zresztą idee D arw ina z w ielu względów nadaw ały się do stw ierdzeń doświadczal­

nych, naw et w najściślejszem zn aczen iu te­

go słowa, i sam D arw in dowiódł tego przez piękne poszukiw ania swoje nad zapłodnie­

niem bezpośredniem i krzyżowanem, nad ro­

x) Cztery najstarsze f o r m y mogłyby być lekkie- mi odmianami tego samego g a t u n k u : P la n o rb is

laevis.

2) By się przekonać o tem, wystarczy przej­

rzeć dwa piękne tomy, wydane niedawno przez C. B. Davenporta p. t. Esperimental morpholo-.' (N. Jork 1897—99), gdzie znaleść można dosko nałe streszczenie wszystkiego, co dotąd uczynio­

no w dziedzinie badań czynników pierwotnych-

(9)

J\!a 25

W S Z E C H Ś W IA T

393 ślinami m ięsożernemi i t. d. Nie trzeba jed ­

nak zapominać, że wiele z takich stwierdzeń doświadczalnych, dotyczących doboru n a­

turalnego albo dziedziczności, w ym aga warunków rzadko spotykanych, długiego przeciągu czasu, co czyni je dostępnem i tylko dla ciał zbiorowych (tow arzystw naukowych) lub znacznych środków pieniężnych, jakiem i nie rozporządza większość pracowników.

Pom ijając kilka znakom itych wyjątków, do których jeszcze będziemy mieli spo- spobność powrócić, uczniowie Darwina, k tó ­ rzy jaknaj bliżej trzym ali się kierunku m i­

strza, zrozumieli doświadczenie przedew szy­

stkiem w tem szerokiem znaczeniu, jakie n a ­ dajemy tem u słowu w zastosowaniu do wiel­

kiej liczby poszukiwań, dotyczących czynni­

ków drugorzędnych, w tórnych.

Znaczenie badań nad pierwotnem i czynni­

kami ewolucyi nie mogło ujść uwadze D ar­

wina. Lecz znakom ity ten obserw ator zląkł się niechybnie zawiłości roli tych czynników i nie pokusił się o rozw ikłanie mechanizmów, dających początek niezliczonym odmianom wśród isto t żyjących.

Odm iany te istnieją, D arw in zaznacza to i nie odnosząc ich do ich przyczyn bezpo­

średnich, stara się wykazać przedew szyst­

kiem, że m ogły się one utrw alić, by utw o­

rzyć rasy, a w następstw ie, g atu n k i nowe.

D arw in czytał M althusa: znał on praw o po­

działu pracy, jak ie wziął M ilne-Edwards z ekonómii politycznej; znalazł, że m etoda socyologów była dobra i że w nauce jeszcze młodej, a zawiłej, takiej ja k biologia, można używać środków, stosowanych zarówno w me­

teorologii, statystyce i t. d., można oprzeć się na praw ie w ielkich ilości, nie wdając się zbytnio w rozplątyw anie oddalonych przy­

czyn i w przenikanie treści zjawisk.

W ten sposób właśnie wykazuje on ważne znaczenie doboru dla utrw alania cech naby­

ty eh, gdy cechy te są w jakikolw iek sposób pożyteczne w walce o b y t i przez to samo zapew niają ich posiadaczowi lepiej przysto­

sowanem u zwycięstwo i życie. Lecz nie sta­

ra się ściśle wykazać w każdym przypadku poszczególnym koniecznych w arunków po­

w staw ania odm ian obojętnych lub korzyst­

nych. B yć może, zwróciło go z tej drogi nie­

powodzenie, jak ie spotkało genialnego po­

przednika jego L am arcka, gdy ta k usilnie

starał się wytłum aczyć stopniowe zmiany w istotach żyjących i przem ianę gatunków na mocy środowisk (działających bezpośred­

nio albo pośrednio przez stw arzanie nowych potrzeb).

Przytem nie trzeba także zapominać, że na początku 19-go wieku, a naw et w chwili, g dy się ukazało „Pochodzenie g atunków ", stan nauk fizyko-chemicznych nie pozwalał jeszcze przystąpić z korzyścią do badań nad przew ażną liczbą tych problem atów fizyolo- gii zewnętrznej, których rozwiązanie zna- leśćby należało było: do badań chemicznych nad zmianam i ubarw ienia, nad wpływem rozm aitych stopni prom ieniow ań, działa­

niem kształtującem roztworów soli, osmozy i t. d.

Jakkolw iek więc zadaw alały um ysł idee D arw ina, i pomimo olbrzym ich postępów, jakie spowodowały w morfologii, m usiały one stać się niedostatecznem i. Mogło się n a ­ w et wydaw ać przez chwilę, że przesada nie­

k tórych uczniów m istrza skom prom ituje i zniweczy try u m f doktryny, skierowując um ysły ku starym celowościowym tłum acze­

niom zjawisk, wskrzeszonym uczenie pod nazw ą neowitalizm u. Terminy: dobór n a tu ­ ralny, m im etyzm, zbieżność, dziedziczność i t. d., dla samego D arw ina m ające tylko tym czasow ą w artość wyjaśniającą, stały się dla filozofów, a naw et dla pew nych biologów dogodnemi form ułkam i do zamaskowania nieświadomości, w jakiej pozostajem y n aj­

częściej co do najbliższych przyczyn zmian

gatunków . tłum . K . BI.

(DN)

M IEJSCOW OŚCI PR ZED H ISTO R Y CZN E I ZARYS

MAPY PA LEETN O LO G IC ZN EJ PORZECZA L E W E G O W ISŁY

OD PR ZEM SZY DO NIDY,

z e b ra ł i u ło ż y ł

S. J . C

z a r n o w s k i

P a ś m i e c h y , wieś na prawej stronie rz.

Nidzicy, na południe m. Szkalbmierza;

w gabinecie archeologicznym U niw ersytetu w K rakow ie fibula bronzowa nr. 6651.

P i e s k o w a s k a ł a , wieś i zamek nad

rz. Prądnikiem , jaskinie i schroniska pod-

skalne.

(10)

394

W S Z E C H Ś W IA T j\ »

25 P i o t r k o w i c e m a ł e , wieś na lewym

brzegu rz. Śreniaw y wpobliżu Słom nik, za­

bytki przedhistoryczne (oryginał M apy a r­

cheol. Polski d-ra Dem etrykiewicza).

P i o t r k o w i c e w i e l k i e , wieś na p ra ­ wym brzegu rz. Śreniawy wpobliżu Proszo­

wic, zabytki przedhistoryczne ( 1 . c. ja k wy­

żej).

P i ń c z ó w , m. powiatowe n a lew ym brze­

gu rz. Nidy, zabytki przedhistoryczne w g a ­ binecie arch. U niw ersytetu w K rakow ie nr.

876.

P o r a d ówT, wieś na wschód od m . Mie­

chowa, zob. M i e ć h ó w : zabytki neolityczne w zbiorach S. J . Czarnowskiego.

P r a n d o c i n , wieś po lewej stronie rz.

Śreniaw y wpobliżu Słomnik, zabytki przed­

historyczne obok cm entarza i wyniosłość pra­

widłowa wśród pól włościańskich. (M. W a­

wrzeniecki w t. I I „Ś wiato w ita “ str. 83).

P r ą d n i k ojcowski, czajowski i korzkie- wski, wieś nad rzeką Prądnikiem : jaskinie zamieszkane w okresie kamienia; na zboczach dolin i w wąwozach liczne narzędzia krze­

mienne paleolityczne; na Kopcowej skale na lewym brzegu rzeki wielka pracow nia krze­

mienna neolityczna. (Czarnowski „Jaskinie okolic Ojcowa z m ap ą u i inne spraw ozdania specyalne).

P r o s z o w i c e , m iasto na praw ym brze­

gu rz. Śreniawy, wpobliżu mogiła, jakoby

„aryańska“, niebadana. (M. W aw rzeniecki w t. I I „Św iatow ita1' str. 84).

P r z e m ę c z a n y d u ż e , wieś na lewym brzegu rzeczki Ścieklec dopływ u lewego Ś re­

niawy, zabytki przeddziejowe (oryginał M a­

py archeol. Polski d-ra Dem etrykiewicza).

P r z e s ł a w i c e , wieś na praw ym brzegu rz. Śreniawy: szczątki przedhistoryczne koło śpichrza i na polach.

P s t r o s z y c e , wieś u źródeł rzeczki W iel­

kiej dopływu lewego Śreniawy, na północ m.

Miechowa; stacya cz. osada neolityczna na polach dolnych, graniczących z polam i wsi Siedliska od południa: bardzo liczne n arzę­

dzia krzem ienne i skorupy z naczyń g lin ia­

nych zdobionych zebrał S. J . Czarnowski i posiada w swych zbiorach w Miechowie.

Zob. W i n o g ó r a .

R a c ł a w i c e , wieś nad rzeczką Racław - ką, dopływem rzeczki Ścieklec, w padającej do Śreniawy, na wschód od Miechowa, z a ­

bytki przedhistoryczne (oryginał M apy arch.

Polski d-ra Demetrykiewicza).

R a d z i m i c e , wieś nad rzeczką Ścieklec, lewym dopływem Śreniawy: w okolicy dro­

gi polnej, wiodącej do wsi K ow ary, na wzgó­

rzu ku wschodowi, gdzie cm entarz cholery­

cznych, p. M. W awrzeniecki znalazł odłamek (kraj) naczynia zdobionego żłobkowaniem, oddany do zbiorów Akadem ii um. w K rako­

wie (,,Św iatow it“ , t. II, str. 84).

R o g ó w , wieś na lewym brzegu niskim Wisły, wpobliżu m. Opatowca: zabytki przed­

historyczne (oryginał M apy archeol. Polski d-ra Demetrykiewicza).

R o s i e j ó w , wieś po prawej stronie rz.

Nidzicy (na południe od Działoszyc): kopce czyli mogiły (M. W aw rzeniecki w t. I I „Świa- to w ita “ str. 83).

R z e r z u ś n i a , wieś na praw ym brzegu rz. Śreniawy, na zachód od Miechowa: za­

b y tk i przeddziejowe w gabinecie archeolo­

gicznym U niw ersytetu w Krakowie.

R z ę d o w i c e , wieś n a lewym brzegu rz.

Śreniawy w pobliżu Proszowic: zabytki przed- dziejowe w gabinecie archeol. U niw ersytetu w K rakow ie, nr. 244 (pod napisem R z ę ­ d ó w ? )

S ą s p ó w , wieś nad rzeczką Sąspówką do­

pływem praw ym rz.P rąd n ik a:jask in iei schro­

niska podskalne (Czarnowski „Jask in ie oko­

lic Ojcowa z m apą1' w t. I „Św iatow ita 11 str. 1 ).

S i e c i e c h o w i c e , wieś nad rz. Dłub- nią, zabytki przedhistoryczne (oryginał Ma­

py archeol. Polski d-ra Demetrykiewicza).

S i e d l i s k a folw ark zob. L e l o w i e e . S i e d l i s k a , wieś nad rzeczką W ielką, do­

pływ em lewym Śreniaw y, na północ od Mie­

chowa, osada neolityczna n a pagórze za wsią od strony północy na lewym brzegu rzeki:

bardzo liczne narzędzia krzemienne, skorupy z naczyń glinianych zdobionych i gładkich, kości i t. p., zebrał S. J . Czarnowski i posia­

da w zbiorach swoich w Miechowie. (Zob.

K o ś c i e l e c i S t a w n a g ó r a ) .

S k ó r c z ó w , wieś po prawej stronie rz.

Nidzicy na południe od Szkalbmierza: zaby­

tk i przedhistoryczne (oryginał Mapy archeol.

| Polski d-ra Demetrykiewicza).

S ł u p ówT, wieś po prawej stronie rz. N i­

dzicy, na zachód od Działoszyc: odłam ki ce-

(11)

j\J2 25

W S Z E C H Ś W IA T

395

(12)

396

W S Z E C H Ś W IA T

JM* 25 ram iki czyli skorupy gliniane (M. W awrze-

j

niecki w t. I „Św iatow ita“ , str. 83).

S m a r d z e w i c e , wieś na lew ym brzegu rz. Prądnika: jaskinie i schroniska pod skalne zamieszkane w okresie kam ienia, pracow nia krzem ienna neolityczna przy Cygańskiej ska­

le. (Czarnowski „Jaskinie i schroniska na Górze smardzewskiej, z m apą, planam i i prze­

krojam i jask iń " w t. X V III „P am iętnika fizyograficznego 1 ‘).

S m o n i o w i c e , wieś nad rzeczkąŚciekleci dopływem lewym Śreniaw y, zabytki przed­

historyczne (oryginał M apy archeol. Polski d-ra Dem etrykiewicza).

S ó ł o s z o w a , wieś nad źródłam i rz. P rą ­ dnika, jaskinie i schroniska podskalne.

S o s n o w i e c , m iasto nad rzeką Przem szą czarną; zabytki przedhistoryczne w gabine­

cie archeologicznym U niw ersytetu w K rako ­ wie: garnuszki, popielnice m ałe i krążki gli­

niane, nr. 8216, 8218, 8 2 2 4 - 6 - 7 , 8233.

S t a n i e w i c e cz. Stanow ice, wieś na le­

wym brzegu rz. Śreniaw y pod Proszowicam i, zabytki przedhistoryczne (oryginał M apy archeol. Polski d-ra Dem etrykiewicza).

S t a w n a g ó r a na g ru n ta c h wsi Siedli­

ska, tuż pod m. Miechowem w stronie pół- nocnozachodniej w w idłach rzeczek Mie- chówki i W ielkiej na lew ym b rzegu tejże;

zabytki neolityczne bardzo liczne: narzę­

dzia krzem ienne, skorupy z naczyń glinia­

nych, ślady ogniska z glin ą przepaloną na kolor ceglasty, zebrał S. J . Czarnowski i po­

siada w swych zbiorach w Miechowie (zob.

S i e d l i s k a ) .

S t r a d ów, wieś po lewej stronie rz. Ni­

dzicy, na północ od Szkalbm ierza, najw yższy p u n k t okolicy: grodzisko z okopami przepa- lanem i bardzo wysokiemi, u podnóża ślady popielnic i narzędzi krzem iennych („Św iato- w it“ t. II, str. 107— 109, dwie koresponaen- cye i dopisek redakcyi). W gabinecie arche­

ologicznym U niw ersytetu w K rakow ie znaj­

dują się b ryły żużlowe z wałów stradow skich ofiarowane przez p. E. Bukow skiego, właści­

ciela wsi sąsiedniej Michałowice.

S t r z e ż ó w, wieś na północ od M iechowa przy szosie warszawskiej; zabytki neolity­

czne: narzędzia krzem ienne i skorupy z na­

czyń glinianych na stoku góry w pobliżu za­

budow ań folw arcznych, zebrał S. J . Czarno­

wski i posiada w swych zbiorach.

S u k ó w, wieś na praw ym brzegu rz. Ni­

dy czarnej na wschód od Chęcin: cmentarzy­

sko zruinow ane i stacya krzem ienna (nożyki strzałki, okrzeski, rdzenie, skorupy od po­

pielnic bez ozdabiań (Majewski E. „Świato­

w id , t. I, str. 64).

S w a w o l a , wieś nad rz. Prądnikiem; ja­

skinie Swawolska i Pod B ronów ką (Czarno­

wski „Jaskinie okolic Ojcowa, z m apą“ w 1 .1

„Św iatow ita“ str. 1 ).

S w o j c z a n y , wieś po lewej stronie rz.

Śreniawy w pobliżu stacyi kolei Miechów, zabytki przedhistoryczne (oryginał Mapy archeol. Polski d-ra Demetrykiewicza).

S z c z e p a n o w i e e, wieś nad rzeczką Po- jałów ką, dopływem lewym Śreniawy; na po­

lach włościanina p. Stanisław a Kierońskiego i sąsiednich, na brzegu praw ym niskim: za­

bytki neolityczne, m nogie skorupy z naczyń glinianych gładkich, zdobnych i nieco na­

rzędzi krzem iennych; naprzeciwko na brzegu lewym wysokim na pagórze takież zabytki mniej liczne zebrał S. J . Czarnowski i posia­

da w swych zbiorach w Miechowie.

S z k l a r y , wieś nad rzeczką Szklarką, ja­

skinia szklarska (Czarnowski „Jaskinie oko­

lic Ojcowa, z m apą“ w t. I „Światow ita 11 str. 1 ).

T c z y c a, wieś po lewej stronie rz. Śre­

niaw y wpobliżu stacyi kolei Miechów: kopiec duży poorany.

T o m a s z o w , wieś na lewym brzegu Wi­

sły koło kom ory Igołom ii; zabytki przedhi­

storyczne w gabinecie archeologicznym Uni­

w ersytetu w Krakowie: skorupy gliniane nr.

8546 i 8 6 5 0 - 7 .

T u r n a w i e c , folw ark na lew ym brzegu rz. Nidzicy, wpobliżu K azim ierzy Wielkiej pod Szkalbmierzem: podziemia puste; na dru­

gim folw arku sąsiednim na polach urny.

W ę ż e r ó w , wieś na lewym brzegu rz.

Śreniawy w pobliżu Słomnik: zabytki przed­

historyczne (oryginał Mapy archeol. Polski d-ra Demetrykiewicza).

W i e l k a - w i e ś na praw ym brzegu rz.

Prądnika, przy granicy austryackiej; jaski­

nia zwana „nad K raw usiem “ , szczątki mu­

rów starych, m oneta srebrna, sprzedana przez włościanina p. Bujanowskiem u z W arszaw y (zwierzchu m o n ety popiersie z n apisem w oto­

ku „H adrianus“ , z drugiej strony dwie osoby

(13)

jV» 25

W S Z E C H Ś W IA T

397 podają sobie ręce praw e ponad ołtarzem ofiar­

nym, w lewych trzym ają liście palmowe).

W i e l k o - Z a g ó r z e folw ark tu ż pod m. pow. Miechowem od strony wschodniej przy źródłach rzeczki Miechówki; zabytki neolityczne: narzędzia krzem ienne, skorupy z naczyń glinianych gładkich i zdobionych, zebrał S. J . Czarnowski i posiada w swych zbiorach w Miechowie.

W i e r z b a n o w i c e zob. Jeżm anowice

= Jerzmanowice.

W i e r z c h o w i e , wieś nad rz. Klucz- wodą (lewym dopływem Rudawy); jaskinie:

Wierzchowska górna zbadana i opisana przez 6 . Ossowskiego, i W ierzchow ska dolna czyli Mamutowa zbadana i opisana przez J a n a hr.

Zawiszę, obie zamieszkane w okresie kam ie­

nia starszym i nowszym.

W i l c z k o w i e e, wieś na praw ym brze­

gu rzeki D łubni wpobliżu kom ory M ichało­

wice: w ogrodzie dworskim pagórek, w k tó ­ rym wykopano siekieroklinik gładzony i pa­

rę innych zabytków neolitycznych, znajdu­

jących się w zbiorach Akadem ii um iejętno­

ści w K rakowie.

W i n o g ó r a, pagór od strony północnej wsi Pstroszyce pod Miechowem; osada cz.

stacya przedhistoryczna, liczne zabytki ne­

olityczne: narzędzia krzem ienne, skorupy z naczyń glinianych gładkich i zdobionych, zebrał S. J. Czarnowski i posiada w swych -biorach w Miechowie. (Zob. P s t r o s z y c e ) .

W ł o s t o w i c e , wieś na lewym brzegu rz. Śreniaw y na północ od Koszyc: zabytki przedhistoryczne (oryginał M apy archeol.

Polski cl -ra Demetrykiewicza).

W r o c i e r y ż , wieś na lewym brzegu rz.

Mierzawy: w ogrodzie, należącym do probo­

stwa, m nóstwo naczyń glinianych ty p u sło­

wiańskiego, przeważnie potłuczone i grom a­

dnie znajdow ane w pew nych punktach ogro­

du. Odkrył je ks. Stefan Słuczeń, proboszcz miejscowy i za bytnością p. E. Majewskiego ofiarował m u Wszystko niem al co znalazł:

kilka naczyń całych i mnóstwo skorup typu jednakowego, bez ozdób, pew na ilość jest ze znakami na dnach („Św iatow it 11 1 .1, str. 65).

W r o c i m o w i c e , wieś na lewym brze­

gu rzeczki Racław ki. P. M. W awrzeniecki w t. I I „Św iatow ita11, str. 83, pisze: „Na te­

renie tej wsi poza kościołem ku wschodowi, i

wznosi się nad rzeczką (Racławką) praw idło­

wa góra „kopiec 11 zwana (plan u piszącego11).

Z a g ó r z e w i e l k i e zob. W ielko - Z a­

górze.

Z a g o r z y c e , wieś na praw ym brzegu blisko źródeł rzeczki W ielkiej, lewego dopły­

wu Śreniawy: naczynie gliniane w yorał na polu włościanin.

Z ł o t y P o t o k , wieś nad strum ieniem tejże nazwy, praw ym dopływem rz. W arty, niedaleko Olsztyna, jaskinie i schroniska w skałach jurskich.

Ż y d ó w , wieś po lewej stronie W isły, na południe od Proszowic; zabytki przedhisto­

ryczne w gabinecie archeologicznym U ni­

w ersytetu w K rakowie: siekierka bronzowa nr. 815.

Miejscowości wym ienione w wykazie po- j wyższym, oznaczone zostały na mapie obok

| dołączonej, prócz paru drobnych osad i fol­

warków.

Z powodu stosunkowo zbyt małej skali owej m apy (10 w iorst w calu angielskim czy­

li 1:420000) oraz gęstości napisów, niemożna było umieścić przy w szystkich m iejscowo­

ściach znaków archeologicznych odpowie­

dnich. Rozłożono znaki tylko przy w szyst­

kich miejscowościach, posiadających mniej lub więcej jask iń ( f jaskinia pojedyńcza, kilka, oraz dużo jaskiń) w okolicach Ojcowa, Złotego Potoku, Chęcin i Kielc. In-

| ne znaki ustaw iono tylko tam , gdzie na to po­

zwalało miejsce wolne na m apie i gdzie ro- j dzaj zabytków oraz epoka zostały ściślej zba- ( dane i określone (a to w edług system u przy­

jętego na kongresie antropo-archeologicznym

| w Sztokholmie, objaśnionego w broszurze polskiej p. t. „Znaki m iędzynarodowe arche­

ologiczne11, K raków , 1878).

! Ogólny rzu t oka na mapę naszę wskazuje przedewszystkiem, że siedziby przeddziejo-

| we na obszarze badanym rozmieszczone są głów nie w dolinach i po brzegach rzek i rze- i czek: D łubni, Śreniaw y, Ścieklca, Racław ki, Nidzicy, M ierzawy, Nidy, oraz w jaski-

; niach dolin P rądnika, Sąspówki, Kluczwo- dy, Szklarki i t. d.

Badanie jednoczesne i porównawcze za­

bytków jaskiniow ych w powiecie olkuskim, oraz siedlisk i cm entarzysk polnych pod otw artem niebiem w sąsiednich powiatach:

miechowskim, pińczowskim i jędrzejowskim,

(14)

398

W S Z E C H S W IA T

2F przedstaw ia wielki pożytek naukow y i u ła ­

tw ienie przez wzajemne w yśw ietlanie się wielu zabytków i kwestyj w ątpliw ych w tych dwu obszarach przyległych. Albowiem bar­

dzo liczne pozostałości ognisk czyli pale­

nisk, przechowane w nienaruszonej całości w w yraźnych i nienaruszonych w arstw ach namułów jaskiniow ych, oraz m nóstwo rozli­

cznych wyrobów ręki ludzkiej i szczątków zwierząt współczesnych tam że spoczyw ają­

cych—pozwalają dokładnie określić zarówno wiek ich geologiczno-paleontologiczny jak i okresy kultury.

B adanie więc porównawcze owych za­

bytków jaskiniow ych ściśle określonych, oraz zabytków siedlisk polnych i cm entarzysk przeważnie zniszczonych i rozoranych w po ­ w iatach bezjaskiniow ych—stanow i ty m spo­

sobem ważny spraw dzian, o p arty na danych realnych i faktycznych bez potrzeby ucieka­

nia się do hypotez abstrakcyjnych i chw iej­

nych.

K R O N IK A NA U K O W A .

— W p ły w prom ieni radu na p ie rw o tn ia k i.

Margareta Zuelzer ogłasza w Archiv filr Proti- stenkunde wyniki nowych badań nad wpływem promieni radu na pierwotniaki. Przedmiotem doświadczeń były pełzaki, korzenionóżki, wy­

moczki, między innemi Pelomyxa palustris, Amoe- ba lim a x , Arcella Y u lg a r is , Difflugia pyriformis, Actinosphaerium Eichhornii, Spirostomum ambi- guum i in. Badania Małgorzaty Zuelzer dowiodły raz jeszcze elektywnego działania promieni rado­

wych, a mianowicie szkodliwego działania na istotę jądra. U niektórych pierwotniaków jądro kurczyło się znacznie, u innych utracało zdolność podziału. Następną fazą działania promieni było uszkodzenie zarodzi, które zaczynało się od po­

większenia pulsujących wodniczek i zmniejszenia się ich pulsacyi; następnie ciało pierwotniaka pęczniało i pękało. Te same zjawiska obserwo­

wał Kolsch u wymoczków urzęsionyeh, które pozbawiono tlenu. Wogóle dużo przemawia za tem, że pod wpływem promieni radowych rów­

nież następuje analogiczny proces odtleniania.

Jako dowód przytoczyć należy doświadczenia Venezianiego, który dowiódł, że pierwotniaki, jak np. Opalina ranaram, w zwykłych warunkach żyjące zupełnie bez tlenu, nie tak silnie reagują na działanie promieni radu. Przypuszczeniu temn zdają się przeczyć jednak wyniki badań Laveza- na i Mesnila, którzy skonstatowali silną reakcyę na promienie radu u Trypanosoma, które jak wiadomo żyją w środowisku pozbawionem tlenu

wolnego. A . E .

— Ruchy liści p apiero tki japońskiej (Brous- sonetia p a p y r ife r a ) obserwowali K. i l . Lins- bauerowie. Ruchy te polegają na tem, że obie połówki blaszki w pewnych warunkach zaginają się brzegiem ku żeberkowi środkowemu albo też rozpłaszczają się i oddalają od niego. Jest to więc jakby zamykanie i otwieranie się blaszki liścio­

wej. Pierwsze zachodzi (w jednakowych wa­

runkach pogody) przed południem, drugie po po­

łudniu. Jasną jest rzeczą, że ruchy te pozostają w związku z wilgotnością powietrza i że służą do zwiększenia łub zmniejszania powierzchni parującej: przed południem, gdy gorąco a z niem i suchość powietrza się zwiększa liście się zamy­

kają; po południu następują zjawisko odwrotne.

To samo można zauważyć i w razie zmian pogo­

dy: za zbliżaniem się deszczu liście szybko otwierają się, zamykają się zaś w czasie większej posuchy. Objaw ten można zauważyć jedynie w liściach zewnętrznych kopuły drzewnej; nie ulegają mu zaś liście wewnętrzne, osłonięte przez inne oraz bardzo młode. B. D.

(Prom.).

— G oryl w s c h o d n io -a fry k a n s k i. W lutym r. 1903 członkowie wyprawy niemieckiej do Ruandy (we Wschodn. Afryce) kapitan von Be- ringe i lekarz wojskowy dr. Engeland spotkali na niezwiedzanym, dotychczas wulkanie Kirunga ya Sabinyo (wys. 3100 m) gromadkę dużych małp, z których udało się im zastrzelić dwie, spadły one w przepaść i ostatecznie z trudem wy­

dobyto tylko jednę z nich. Miała ona 1,5 m wzrostu i 100 leg wagi. W drodze powrotnej do brzegów morza okaz ów został uszkodzony przez hyeny tak. że do Europy przybył w stanie nieco zniszczonym. Zbadaniem jego zajął się ku­

stosz Muzeum zoologicznego w Berlinie prof.

Matschie, znany badacz ssaków i podał opis jego w „Sitzungsberichte der Gesellschaft naturfor- schender Ereunde zu Berlin*1. Na zasadzie bu­

dowy czaszki i całego szkieletu, a także na zasa­

dzie wielkości i ciężaru ciała, jak również nagiej piersi, prof. Matschie twierdzi, że jest to stanow­

czo gatunek goryla. Ja k wiadomo małpę tę zna­

no dotychczas wyłącznie z Afryki zachodniej, a mianowicie z okolic Gabunu. Goryl wschod- nio-afrykański różni się od zachodnio-afrykańskie- go ważnemi szczegółami w budowie czaszki, tak że prof. Matschie uważa za właściwe wyłączyc go w osobny gatunek, nazwany przezeń Gorilla

Beringei. B . D-

(Prom.).

W IADOM OŚCI B IE Ż Ą C E .

— Wyszedł K O S m O S , zeszyt I I — IV, czaso­

pismo Polskiego Towarzystwa Przyrodników im.

Kopernika; zawiera rozprawy i artykuły nastę­

pujące: ł) Protokuł z XXXIV Walnego Zgroma­

Cytaty

Powiązane dokumenty

Utrwalanie wiadomości dzieci na temat zwyczajów i symboliki Świąt Wielkanocnych Zachęcanie dzieci do podejmowania aktywności językowych, plastycznych, ruchowych. Otwieramy

Tragedja miłosna Demczuka wstrząsnęła do głębi całą wioskę, która na temat jego samobójstwa snuje

element odporności nieswoistej; białka wytwarzane przez komórki zakażone wirusem i przenikające do komórek sąsiednich jeszcze nie zainfekowanych; silnie hamują replikację

Dzisiejsze spotkanie jest jednak bardziej pogodne, bo świętujemy urodziny i chcemy się częstować jego poezją” – napisała poetka.. Swoimi wspomnieniami podzie- liła się

Według autora, najmocniejszy jest tu argument epistemologiczny, który pokazuje, że tylko przy założeniu możliwości poznania bezpośredniego staje się w ogóle sensow­..

Zygmunt II August (1548 – 1572), syn Zygmunta I Starego i Bony Sforzy, wielki książę litewski od 1529 r., ostatni król na tronie polskim z dynastii Jagiellonów;

nieszczęśliwą minę, że obelgi więzną mi w gardle. I im dłużej doktor Dusseldorf milczy ze swoją zmartwioną miną, tym bardziej ja czuję się

Częstym sposobem działania szpitali prywatnych, a zarazem elementem ich krytyki jest cream skimming (zjawisko spijania śmietanki – przyp. red.) – szpita- le te skupiają się