• Nie Znaleziono Wyników

Liryka Polska XX wieku : analizy i interpretacje : seria piąta

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Liryka Polska XX wieku : analizy i interpretacje : seria piąta"

Copied!
156
0
0

Pełen tekst

(1)

LIRYKA POLSKA XX WIEKU

ANALIZY I INTERPRETACJE

seria piąta

Uniwersytet Śląski I--- ---

2010

(2)
(3)

LIRYKA POLSKA

XX WIEKU

(4)
(5)

LIRYKA POLSKA XX WIEKU

ANALIZY I INTERPRETACJE

seria piąta

pod redakcją

Danuty Opackiej-Walasek przy współudziale Pawła Majerskiego

Uniwersytet Śląski

KATOWICE 2010

(6)

Recenzent:

prof. dr hab. Elżbieta Hurnik

Publikacja sfinansowana ze środków Uniwersytetu Śląskiego

© 2010 by Uniwersytet Śląski w Katowicach Wszelkie prawa zastrzeżone I

-Æ2

/

ISBN 978-83-926022-1-7

Wydawca:

Studio 29 Michał Motłoch michal@studio29.pl

Skład, łamanie i druk:

www.STUDIO-NOA.pl 14 Projekt okładki:

Michał Motłoch

Wydanie I, nakład 120+50 egz.

Ark. druk. 9,5. Ark. wyd. 8,0.

(7)

Spis treści

Słowo wstępne (Danuta Opacka-Walasek, Paweł Majerski)... 7 Jan Piotrowiak: Myśli... i kości, czyli Co zostało z Pascała Jarosława

Marka Rymkiewicza ... 9 Elżbieta Dutka: Światło wiersza - o Fotografii z pamięci Julii

Hartwig... 27 Marta Baron: Sztuka na sztuki. Obrazy których nikt nie ogląda

Jerzego Ficowskiego w kilku odsłonach... 39 Dariusz Nowacki: Z lęku przed banałem. O jednym wierszu

Bohdana Zadury ... 52 Agnieszka Nęcka: „Być kobietą, być kobietą...”. O wierszu Jak

padlina Anny Świrszczyńskiej ... 62 Paweł Majerski: Sen, pamięć i liryczne konwencje. O Widzeniu

Zbigniewa Jerzyny... ... 77 Agnieszka Gurbin: Niewyj a-śniony świat Heleny Raszki w wier­

szu Przedsenne ... 93 Magdalena Boczkowska: Umierając, zachować twarz? Wokół

wiersza *** (inc. Twoja twarz powstaje z ciemności) Kazimierza Ratonia... 106 Izabela Mikrut: „Umierać z humorem”. O Śmierci Jana Brzechwy 117 Miłosz Piotrowiak: Poza cyklem. Wiersze ostatnie Czesława

Miłosza ... 131 Indeks osobowy... 142 Streszczenia ... 148

(8)
(9)

Słowo wstępne

Niniejszy zbiór stanowi kontynuację serii Liryka polska XX wieku. Ana­

lizy i interpretacje, której powstanie w Zakładzie Literatury Współczesnej Uniwersytetu Śląskiego, w roku 1994, było naturalną poniekąd konsekwen­

cją badań historycznoliterackich, prowadzonych przez pracowników Zakładu i Kolegów z Instytutu Nauk o Literaturze Polskiej im. Ireneusza Opackiego, a także Doktorantów pozostających pod naszą opieką naukową. Pięciotomo- wa już seria wydawnicza wyrosła z chęci i potrzeby pełniejszego zinterpreto­

wania poszczególnych utworów lirycznych, które w sposób szczególny przy­

ciągnęły uwagę badaczy podczas przygotowywanych przez nich opracowań historyczno- i krytycznoliterackich, obejmujących swoim zakresem znacznie większe zazwyczaj obszary literatury niż pojedynczy liryk. Historycznolite­

rackie monografie, ujęcia przekrojowe i syntetyzujące, choć wszak z zasady traktują o konkretnych utworach literackich, to przecież - także z zasady - wymagają od autorów kompromisu, kiedy trzeba niejednokrotnie pozosta­

wić na boku szczegółowe analizy poszczególnych tekstów poetyckich (na­

wet tych frapujących specjalnie i przyzywających interpretatora do głębszej lekcji), by rozsądnie wyważyć proporcje pomiędzy oglądem jednostkowe­

go fenomenu artystycznego, a innymi jeszcze utworami, składającymi się na obraz większego zjawiska literackiego - twórczości wybranego autora, cha­

rakteru prądu, konwencji, okresu etc...

Z wieloma wierszami, napotkanymi po raz pierwszy czy odpomniany- mi po latach w ponownej lekturze, rozstać się trudno. I to dobrze, bo fakt, że pojedyncze wiersze niepokoją, prowokując pełniejszy namysł, że zapra­

szają do dialogu, do głębszej analizy - świadczy przecież o wartości poezji i o tym, że jesteśmy na nią podatni. Przede wszystkim zaś o tym, że rozu­

miemy literaturę, w najbardziej nawet całościujących i przekrojowych obra­

zach, jako zespół jednostkowych, wewnętrznie skondensowanych i istotnych

(10)

8 Słowo wstępne

w swoich poszczególnych bytach utworów. Że każdy tekst literacki jest war­

tością, czasami w interpretacyjnej, skupionej na nim tylko refleksji potwier­

dzającą się mocniej, kiedy indziej - przewartościowywaną w trakcie analizy, kiedy głębsze wejrzenie w utwór nie potwierdzi pierwszej intuicji i zaska­

kuje. Nic w tym dziwnego: poezja to najwyższy stopień organizacji języka, to „polikondensat językowy”, który dopiero na skutek rozwarstwienia arty­

stycznie zaszyfrowanych znaczeń odsłania wielorakie sensy, pozwalając się postrzegać jako rewelator prawd o nas samych i rzeczywistości, prawd nie­

oczywistych, nadto często niedostępnych w potocznym doznawaniu świata.

Danuta Opacka-Walasek Paweł Majerski

(11)

Jan Piotrowiak

Myśli... i kości, czyli Co zostało z Pascala Jarosława Marka Rymkiewicza

1. A pytać warto

Czasem naiwność może być probierzem mądrości. Miary tej nigdy nie zbrakło poetom i filozofom zawsze, gotowym ryzykować w szlachetnym po­

jedynku bezinteresownej łatwowierności z wyrachowanym niedowiarstwem.

A pytać zawsze wypada, choćby za cenę niefortunności pytań, ich obcesowo- ści i zażenowania, jakie wywołują. I jak każdy poznawczo wyostrzony scep­

tycyzm i ten musi uzbroić się w pytajną oręż, by nie polec w starciu nieocze­

kiwanego zwycięstwa pychy i oczekiwanej porażki pokory. Pewność jednak nie musi być znamieniem siły, tak jak wątpliwość oznaką słabości. A pytać?

Zawsze warto.

Co zostało z Pascala

Co zostało z Pascala? Niebiańska muzyka Kiedy zagra toz gnoju słychaćpiskrobaka Tumuchabzykaw sieci tamstonoga zmyka Tojest toco cię czeka: wieczność ladajaka Tumotyl składajajo tam w larwę sięzmienia Stonogi cięprzeżyjąaich miliony

A gdyś zawędrował międzyte istnienia I ty Pascalu chciałbyś być zauważony?

(12)

10 Jan Piotrowiak

Ale robako robakten dobrze sięmiewa Jegotłuste prawnuki ruszająsięw szambie A onw kościach Pascalapieśńnabożną śpiewa I nie pyta cotam jest booncotam jest wie

19951

Jarosław Marek Rymkiewicz w jednym z utworów tomiku Zachód słoń­

ca w Milanówku dość obcesowo, choć z właściwą sobie przekorą, oznajmi:

„Mało co wiemy a jest pytań wiele”. Dziwić więc nie może otwierające wspo­

mniany tom pytanie: Co zostało z Pascala?, będące jednocześnie tytułem wier­

sza nagłosowego zbioru. Mieści się ono w kategorii interpelacji, jakich wiele przeprowadził ten niestrudzony tropiciel cudzych egzystencji, niepospolitych biografii, fantazmatycznych zgoła istnień. A pytań w tym poetyckim zbio­

rze bez liku, odpowiedzi zaś próżno by wypatrywać. A jeśli już nikle jawią się, to zdaje się tylko po to, by zadość uczynić wywołującym je pytaniom.

I tak, eliptycznie skrojone w tytule wiersza pytanie: Co zostało z Pasca­

la?, w swej zuchwałej skrótowości, z konwersacyjnym tupetem zdublowane w incipicie utworu (dubitatio), ma wszelkie znamiona jawnej prowokacji.

Konwersacyjny idiom, w metonimicznej oprawie imienia własnego (Pas­

cal), przydaje pytajnej intrydze niebywałego smaczku, sytuując swego boha­

tera - siedemnastowiecznego myśliciela, w rejonach naszej współczesności.

Intrygujące pytanie, postawione dość obcesowo przez Rymkiewicza, w swej konwersacyjnej zamaszystości nabiera wieloznacznych sensów. Wskazuje nie tylko na mentalnego protektora, ideowego mentora poety, przywołuje filozoficzny klimat epoki, skąd czerpie swe twórcze inspiracje autor Wierszy w kwartanie. Pamięć autora Myśli współczesność honoruje wymiernie - a to darząc jego mianem jednostkę ciśnienia, naprężenia (Pascal, hPa - hekto- paskal), a to użyczając nazwy jednemu z najpopularniejszych języków pro­

gramowania komputerowego. Zgoła przypadkowo jego nazwisko wywołu­

ją reklamowe hasła: Podróżuj z Pascalem, czy: Gotuj z Pascalem, promujące 1

1 J. M. Rymkiewicz: Co zostało z Pascala. W: Tegoż: Zachód słońca w Milanówku. Posło­

wie R. Przybylski, Warszawa 2002, s. 5. Wszystkie cytaty z wierszy poety pomieszczonych w tym tomie według niniejszej edycji. Tytuły innych tekstów poety zaznaczono po cyta­

cjach, wskazując na stronę i tytuły tomów oznaczone skrótami: K - Konwencje. Łódź 1957;

Mt - Metafizyka. Warszawal963; An - Animula. Łódź 1964; Am - Anatomia. Warszawa 1970; Tr - Thema Regium. Warszawa 1978; Mdp - Moje dzieło pośmiertne. Kraków 1993.

Ww - Wybór wierszy. Warszawa 1976. Inne cytowane teksty J. M. Rymkiewicza nie pocho­

dzące z wymienionych tomów odnotowano oddzielnie w przypisach.

(13)

Myśli... i kości, czyli Co zostało z Pascala Jarosława Marka Rymkiewicza 11 znane wydawnictwo turystyczne i klub podróżniczy czy propagujące tele­

wizyjny show kulinarny. Te imienne substytuty oswajają z samym nazwi­

skiem, czyniąc je znakiem spowszedniałej obecności w obszarze masowej wyobraźni, chociaż jednocześnie zasłaniają widok na właściwego Pascala - Blaise Pascala - filozofa, matematyka, fizyka, konstruktora. Z rzadka, być może w elitarnych kręgach, specjalistycznych gremiach, nazwisko to wywo­

ła głębszy namysł nad genialnym dziełem i kruchym żywotem siedemnasto­

wiecznego myśliciela.

Jarosław Marek Rymkiewicz - poeta pyta więc otwarcie o schedę, spu­

ściznę po odległej w czasie, ale i natrętnie choć instrumentalnie uobecnianej egzystencji człowieka, jak pytał o Mickiewicza, Słowackiego czy Leśmiana.

Powiedzmy, nic w tym nadzwyczajnego, że poeta zagadnie o poetą. Wszak chciałby zobaczyć w nim dalekiego antenata po piórze, z którym próbowałby zawrzeć porozumienie w twórczym przymierzu, ponad dzielącym ich cza­

sem, bądź którego usiłowałby w sobie przezwyciężyć, pokonać.2 2. Budzenie zmarłych

Autor Zachodu słońca w Milanówku to twórca, którego pakty, kontrak­

ty, sojusze zawierane w poezji mają wyraźny zasięg, ustalone ramy, czytelne obligacje. Postawie tej dał wyraz nie tylko w imponującym manifeście z 1967 roku Czym jest klasycyzm3 ale i w późniejszych, rozlicznych doń aneksach i przypisach, rozsianych w zbiorach eseistyki czy intrygujących wywiadach.

Ćwiczeniu uważnej postawy rozmówcy z twórcami minionych wieków, de­

kad, poprzez ich dzieła, poświęci autor Żmuta wiele czasu, trudząc się w za­

dawaniu im coraz to kłopotliwszych pytań. Trud to tym większy, że to trud

„wskrzeszania ducha literackiego geniusza” (genius literarius) - jakby meta­

forycznie to ujął S. Greenblatt.4 Adekwatniejsze do opisywanej sytuacji oka- że się zapewne określenie samego Rymkiewicza, który nazwał ten proceder budzeniem zmarłych. Wszak to poeta:

2 Zob. A. Lipszyc: Międzyludzkie. Koncepcje podmiotowości w pismach Harolda Blooma z nieustającym odniesieniem do podmiotoburstwa. Kraków 2004.

3 J. M. Rymkiewicz: Czym jest klasycyzm. Manifesty literackie. Warszawa 1967.

4 Zob. S. Greenblatt: Czym jest historia literatury. W: Tegoż: Poetyka kulturowa. Pisma wybrane. Red. i wstęp K. Kujawińska-Courtney, Przekł. K. Kwapisz Williams. Kraków 2006, s. 283.

(14)

12 Jan Piotrowiak

Dziś

Stuka dodrzwi Budzizmarłych Wkłada Koszulę Budzi zmarłych Nakręca Zegar BudzizmarłychKroi Chleb[...]

Czymjest klasycyzm

(Ww s. 53)

W codziennym rytmie krzątaniny, między jedną rutynową czynnością a drugą, niemniej machinalną, poeta czyni coś, do czego on jedynie jest zdol­

ny. Obrazowy korelat „budzenia zmarłych” ma swoje uzasadnienie w elio- towskim postulacie szukania porozumienia, wspólnoty z dawnymi poetami.5 Sięganie do złóż tradycji to dla Thomasa Eliota, ale i jego pilnego ucznia - J. M. Rymkiewicza, proces ciągłego uobecniania w teraźniejszości tego, co w kulturze, literaturze odeszłe, minione, zapomniane.6 To ‘poetów obcowanie’

ubiera się w kształty metaforycznych obrazów budzenia i karmienia zmarłych.

Pilne wsłuchiwanie się w głosy umarłych, oczekiwanie na listy, które na- piszą, chodzenie dróżkami po których stąpali („Na tamten adres piszą do mnie zmarli [...] Mówią do mnie umarli”) to zaledwie drobny rejestr z listy zajęć, jakim oddaje się Rymkiewicz - poeta. Jako literaturoznawca uważnie wschłuchuje się w rytm fraz Beniowskiego, śledząc koleje redakcji i wydań tego dzieła. Z determinacją detektywa przeszukuje listowniki autora Balla­

dyny, co raz wyławiając z nich zgoła sensacyjne informacje, które zwykle uchodziły uwadze badaczy spuścizny epistolarnej Słowackiego. Interesu­

ją go nie tylko papiery wyszłe spod ręki samego poety romantycznego, ale też i te, które dotyczą pośrednio autora Kordiana. Z wnikliwością buchalte­

ra przegląda Rymkiewicz historię wcale udanych transakcji papierami war­

5 Bogaty jest wybór tekstów krytycznoliterackich T. S. Eliota w Polsce. Szkice literackie.

Red. W. Chwalewik. Warszawa 1963; Szkice krytyczne. Red. M. Niemojowska, Warszawa 1972; Kto to jest klasyk i inne eseje. Opr. M. Heydel, Kraków 1998.

6 Rymkiewicz najpełniej określił swój stosunek do przekonań krytycznoliterackich au­

tora Ziemi jałowej w swoim manifeście klasycysty z 1967 roku: Czym jest klasycyzm. Ma­

nifesty literackie. Czytamy tam: „Przywracanie zamierzchłej godności poezji jest możliwe tylko wówczas, gdy poeta - żyjący i piszący w czasie teraźniejszym - będzie jednocześnie żył i pisał we wszystkich przepływających przez nas i wokół nas czasach...”, s. 7. W innym miejscu pisze: „... dzieło artysty bywa często komentarzem do dzieła artysty zmarłego albo jako komentarz może być odczytane, Komentarz jest bowiem ponowieniem i odnowieniem dzieła...”, s. 169.

(15)

Myśli... i kości, czyli Co zostało z Pascala Jarosława Marka Rymkiewicza 13 tościowymi na giełdzie paryskiej, gdzie nasz wieszcz uchodził za aktywnego gracza. Jego bacznemu wejrzeniu nie ujdzie uwagi zawartość podróżniczego sakwojaża poety - pielgrzyma i schowane w nim dokumenty podróżnicze - paszporty, karty pobytowe. Z uwagą wysłucha też relacji świadków śmierci i pochówku poety, sporządzając stosowną nekrografię. Te piśmienne świa­

dectwa skonfrontuje z materialnymi śladami egzystencji poety - rzeczami osobistymi, miejscami. Zbłądzi, za radą przewodników, w krzemienieckie zaułki szukając miejsca urodzenia poety, ale odwiedzi też miejsce realnego pochówku i mitycznego grobu w tatrzańskich turniach. Zajrzy, a jakże, do alkowy, zaciekawi go też zawartość... trumny poety. Zainteresuje się garde­

robą Słowackiego - paltem, rękawiczkami jak i bibelotami: scyzorykiem, zegarkiem, fularem. Słowa i rzeczy, skrzętnie gromadzone, układane w alfa­

betycznym porządku encyklopedycznego zbioru.

J. M. Rymkiewicz zdaje sobie sprawę, że skupianie uwagi na rzeczach, zdarzeniach, osobach, w ich egzemplarycznej wyjątkowości, niepowtarzal­

nej pojedynczości, materialnej detaliczności nie dość, że przysparza glo­

balnej wiedzy o głównym bohaterze encyklopedycznego zwiadu, lecz także mnoży domysły, stawia pytania, multiplikuje kolejne punkty widzenia. Jako badacz literatury Rymkiewicz wie, że kolejne faktograficzne suplementy do tej encyklopedii życia i dzieła Słowackiego wymagać będą interpretacyjnych rozwinięć, rewizji.7 Gołosłowny fakt bowiem nabiera mocy ubrany w inter­

pretacyjne szaty. Rzecz pozostanie rzeczą, zdarzenie zdarzeniem, a reszta to kwestia interpretacji, snucia hipotez, domniemań, w ostateczności zaś - fik- cjonalizacji. To dobrze, że w tym wypadku historykowi literatury idzie z po­

mocą eseista, a gdy i temu zbraknie pomysłu, nie starczy inwencji, dopo­

wie za nich Rymkiewicz pisarz, Rymkiewicz poeta. Wielogłosowa opowieść o Słowackim przybliża, ale i oddala od prawdziwej egzystencji twórcy Króla - Ducha, odkrywa nieznane karty życia i twórczości, ale i zamazuje, plącze zapisy tam uczynione. Co uda się zewidencjonować historykowi literatury (rzecz, zdarzenie), podważy wagę tego źródła interpretator, eseista a pisarz, poeta między... fikcję włoży.

7 Zob. J. M. Rymkiewicz: Słowacki. Encyklopedia. Warszawa 2004. Podobnie rzecz się ma w jego pracy eseistycznej poświęconej Słowackiemu: Juliusz Słowacki pyta o godzinę. War­

szawa 1982.

(16)

14 Jan Piotrowiak

3. Słowa i kości

Jaka jest prawda o ludziach odeszłych, zdarzeniach minionych, o sło­

wach i rzeczach pozostawionych przez nich a oddanych innym w depozyt?

Bo choć dręczące pytanie: Co zostało z Pascala? przynagla do odpowiedzi, to odzew nie może przyjść znienacka, z nagła. Gdyby równie przekornie chcieć odpowiedzieć na to intrygujące pytanie: Co zostało z Pascala?, można by rzec: myśli i kości, precyzyjniej: Myśli i kości. Przewidująco Biaise Pascal największe dzieło swego życia zatytułował: Pensées. Zapisał tam:

... cała nasza godność spoczywatedy na myśli.Zniej trzeba namsięwywo­ dzić[... ] Silmysiętedy dobrze myśleć [... ]8

Cały dorobek wywieść z myśli...to heroiczne wprost zadanie, wysiłek jakim obarczył swe kruche, zbolałe ciało Biaise Pascal. To właśnie jedynie myśli. ..przetrwały, pokonały opór śmiertelnego ciała, z którego, co najwy­

żej... kości zostają.

Kości, z których użytek mieć mogą co najwyżej anatomopatolodzy, po­

eci... i robaki. Nie dziwmy się, że to najbardziej trwała z ludzkich tkanek - kość, stanie się przedmiotem niecodziennej adoracji młodego poety - porte- parole autora, w podniosłej diatrybie składającego swój hołdowniczy adres wobec prochów zmarłych przodków:

Kocham wasze przegniłe kości, mówiłem,kocham [...] kośćz kości; mówi­ łem. [...] kurzz kurzu, krzyczałem.Proch z prochu.9

W tym przejmującym wołaniu do zmarłych, przegniły piszczel nie sta­

nie się kością niezgody ale pobratymstwa - kością z kości. Nic więc nie jest w stanie zgłuszyć krzyku młodego poety żebrzącego o swój poetycki rodo­

wód, o legitymizację swego głosu w poetyckim chórze pokoleń. Rymkiewicz próbuje zgłębić, rozpoznać i jako badacz literatury, i jako pisarz - poeta, za­

mieniając się często rolami, tajniki tej trudnej dysputy ze zmarłymi. A za­

jęcie to wymaga szczególnych umiejętności; scalania tego, co czas zamienia na drobne, co wyosabnia, co trudno zebrać w całość:

8 B. Pascal: Myśli. Przekł. T. Żeleński (Boy), w ukł. J. Chevaliera, przedmowa: M. Tazbir, s. 118.

9 J. Rymkiewicz: Zapach słodki i odurzający, „Współczesność” 1960, nr 11, s. 6.

(17)

Myśli... i kości, czyli Co zostało z Pascala Jarosława Marka Rymkiewicza 15 Kto pozbiera ktozawiąże

Cotak misię rozsypało Ktodo kości doda słowa I dosłówkto doda ciało XXX Moje kości rozwiązane...

(TR, s. 20)

Poetyckie lamentacje Rymkiewicza nad tym, co z taką pasją śledzi i z czym samemu przyjdzie się mu zmierzyć - z nieuchronnym kresem, śmiercią mają w tej twórczości ustalone miejsce; i jako żałobne homagium składane cie­

niom przeszłości, i jako melancholijny namysł nad własną, mizerną kondy­

cją. Jak złożyć, co rozrzucone, jak skleić, co rozleciałe, jak scalić, co rozsypa­

ne? czy może: jak odzyskać, co bezpośrednio utracone. Jak żyjąc godzić się ze stratą, a umierając czynić to z zyskiem? W tych rozlicznych, rekonstru­

ujących staraniach autora Animuli znać skrzętność anatoma liczącego kości i skrupulatność poety buchaltera rachującego słowa. A cały ten mozół po to, by złożyć to wszystko w całość - by kości, słowa stały się ciałem. Liryczne reanimacje, wskrzeszania zmarłych mają w tej literackiej optyce swoje uza­

sadnienie. To podpowiada logika poetyckiej demiurgii - stwarzania światów i ich anihilacji. Bo tak naprawdę grzeszne manipulacje Rymkiewicza pozwa­

lają mu poszukiwać miejsca dla swojego dzieła, gdy mówi:

Moje dzieło pośmiertne: wiersz - trup który gada.

XXX Moje kości rozwiązane

(Mdp, s. 19)

Spoiwem między zetlałą kością a fantazmatycznym ciałem może być je­

dynie słowo. Wiersz Co zostało z Pascala utkano ze słów, a te z rozproszo­

nych myśli filozofa z Clermont-Ferrand. To prawdziwie ocalały fragment z całego tego zgiełku czasu minionego. Wydarty z kart przeszłości i przy­

wrócony naszym czasom manuskrypt. No i kości Pascala, które choć robak toczy, cementują (wapno) więź myśli (słowa) i ciała. Jak dalece bliskie cia­

łu Pascala były jego Myśli, niech zaświadczy mało znany epizod z przygoto­

wań do pochówku filozofa, o którym wspomina biograf. Otóż, w zaszytym schowku kaftana, z którym się nie rozstawał od lat Pascal, odnaleziono po jego śmierci dwa zwitki pergaminu, na których zapisał Myśli. Gdyby powie­

rzył je tylko swojej fenomenalnej pamięci, przepadły by zapewne bez wie­

ści, a on sam pozostałby mało znanym autorem zaledwie kilku tekstów, ni­

kłych objętościowo i sygnowanych własnym nazwiskiem.

(18)

16 Jan Piotrowiak

4. W sieci antynomii

Wstępne pytanie Rymkiewicza, zadane na wejściu do ogrodu w Mila­

nówku, wydobywa wcale nie marginalne kwestie, w jakich zaplątała się już onegdaj myśl Pascala. Z jej to odprysków zdaje się rekonstruować poeta wi­

zję świata, jaką autor Prownicjałek za życia mozolnie wznosił, a której nie zdołał ukończyć, zostawiając ją zaledwie w obrysie kilku metafor czy ale­

gorycznych przedstawień. Nie przypadkowo do tego stanu rzeczy nawiąże w swym finezyjnym eseju Kula Pascala Jorge Luis Borges. Pisze: „Być może historia powszechna jest historią kilku metafor”.10 11 W finale swego dziełka argentyński eseista zmodyfikuje tę sentencję, przydając jej jeszcze bardziej wieloznacznego sensu: „Być może historia powszechna jest historią różnych intonacji kilku metafor”.11 Nie bez wpływu na ten mieniący się znaczenia­

mi bon mots Borgesa miały rozliczne skreślenia i dopiski w Pascalowskich rękopisach Myśli, z których wyłania się pełna wahań i wątpliwości sylwetka ich twórcy. Czy więc „Natura to skończona kula, której środek jest wszędzie, powierzchnia nigdzie” jak odnotowuje to klasyczne wydanie Brunschwiega, czy też: „Natura to przerażająca (effroyable) kula, której środek jest wszędzie, powierzchnia nigdzie” - co z paleograficzną precyzją rejestruje krytyczna edycja Fourneura?12 Dziełem życia (opus magnum) Pascala targają sprzecz­

ności, rozrywają myślowe dysonanse.13 Znać to w lapidarnej formule zapisu

„myśli rozproszonych” - jej urwanych rozlicznymi niedomogami ciała fraz, zdekompletowane niefrasobliwością poczynań kopistów i introligatorów po­

chylających się nad manuskryptem. Zostawia to swój ślad w rękopiśmiennej wariantywności tekstu, wynikłej z pośpiechu i nonszalancji samego autora.

Wiersz Rymkiewicza, mieniący się rozlicznymi antynomiami, jawnie od­

syła do źródła tej aporetycznej iluminacji - Myśli Pascala. Re-cytacyjny gest poety z Milanówka, restytuującego podstawowe zręby Pascalowskiego świa- toobrazu, uzyskuje podwójną legitymizację - odsyłając zarówno do efektow­

nych przedstawień alegorycznych egzystencji człowieka, jak i sedymentują- cych je antytetycznie ujęć słownych, obrazowych. I tak niebiańskiej muzyce kosmicznych sfer przeciwstawi się pisk robaka dobywający się z ziemskiego padołu. W bliskości poszczególnych fragmentów frazy, spinanej mniej lub

10 J. L. Borges: Kula Pascala. ~W: Tegoż: Nowa antologia osobista. Tłum. A. Sobol-Jurczy- kowski. Kraków 2006, s. 193.

11 Tamże, s. 197.

12 Tamże.

13 Pisze o tym m. innymi: Z. Drozdowicz: Antynomie Pascala. Poznań 1993.

(19)

Myśli... i kości, czyli Co zostało z Pascala Jarosława Marka Rymkiewicza 17 bardziej głębokimi rymami, szukać należy efektownego rezonansu, nie tylko w antynomicznie spiętych odsłonach obrazowych, ale i dźwiękowych efek­

tach asonansów. Być może dla Pascalowskiego ucha, ową dźwięczną, wieku­

istą ciszę nieskończonych przestrzeni przerywał nieartykułowany pisk roba­

ka, dobywający się z ziemskiego gnoju. Czy nie jest tak, że gdy człowiekowi zbraknie głosu, by wypowiedzieć swą nędzę i utrapienie, gdy już tej udręki głośno nie wykrzyczy (bo nie ma na to słów w języku żywych), to uczyni za niego, w jego imieniu, choć bezimiennie, sama natura, w bezrozumnym, nie­

artykułowanym pisku robaka? Wykrzyk natury jest mową udręczonej somy - jej obronnym wołaniem, wypełnionym zwierzęcym skowytem.

Przerażająca więc mogłaby się wydawać zarówno cisza nieskończonych przestrzeni, jak i przerażający stawał się pojedynczy pisk robaka. Z perspek­

tywy ziemskiej to nadto efektowny kontrapunkt dźwiękowy, gdziekolwiek i kiedykolwiek by nie wybrzmiał. Tym bardziej, że przyczyn tego lęku, któ­

rego eksponentem myślowym i obrazowym stał się Pascal, bynajmniej nie usunięto. Właściciel ogródka w Milanówku nie czuje się zwolniony z obo­

wiązku zadania pytania: Co zostało z Pascala? u wejścia doń. Została bo­

wiem dręcząca człowieka bliskość dwu biegunów nieskończoności, pomię­

dzy którymi przyszło mu egzystować w żadnym z nich nie odnajdując się, co więcej, w każdym z nich widząc czyhającą nań przepaść. To, że poetyckie ogrody nie są bezpiecznym terytorium, wiedziano od dawna, tym bardziej zdaje sobie z tego sprawę J. M. Rymkiewicz. Swą wiedzę historyka literac­

kiego toposu, topografa kulturowych przestrzeni, konfrontuje z doświad­

czeniem poety. Poety, dla którego „... jedność kultury europejskiej, jedność czasu wszystkich jej dzieł, opiera się na wspólnej całemu światu śródziem­

nomorskiemu niepewności co do sensu i celu ludzkiego życia na tym świę­

cie oraz co do znaczenia śmierci”.14 - jak komentuje to Magdalena Heydel.

Tylko w tej perspektywie eliotowskiego „Wiecznego Teraz”, tak silnie zazna­

czającego swą obecność w poezji autora Metafizyki, mogą padać pytania tak rudymentarne o randze egzystencjalnej, eschatologicznej. Ich uniwersalna nośność wspiera się na przekonaniu, że człowiecza troska, niepokój, strach mają wymiar ponadczasowy. Z równym natężeniem pojawiały się w daw­

nej poezji (Kochanowski, Naborowski, Baka), jaki i u poetów dziewiętnasto­

wiecznych (Mickiewicz, Słowacki), jak i u twórców dwudziestowiecznych.

14 M. Heydel: Obecność T. S. Eliota w literaturze polskiej. Wrocław 2002, s. 244.

(20)

18 Jan Piotrowiak

5. W ogrodzie życia i śmierci

Powrotne drogi do arkadyjskich krain - rajów, ogrodów okazały się nie tylko kręte, wyboiste, ślepe ale i naznaczone ludzkim strapieniem, człowie­

czą udręką. Doświadczenie przemijania nie omija i ogrodu w Milanówku, jego tymczasowych rezydentów i stałych mieszkańców. Dla jednych i dru­

gich przygodność bycia należy do tego samego kręgu doświadczeń - tego, co ludzkie i tego, co ponadludzkie czy zgoła nieludzkie. Ogród w Milanów­

ku, dla J. M. Rymkiewicza - wytrawnego tropiciela i kolekcjonera cudzych projekcji toposów ogrodu z ich idylliczną topografią, arkadyjską architek­

turą, staje się miejscem konfrontacji literackiej topiki pocieszenia ze współ­

czesną ich aranżacją poetycką, jakby na własną modłę skrojoną, a wynikłą z osobistego doświadczenia starego poety przechadzającego się po ogrodo­

wych włościach.15 Bo to z jednej strony ogród prawdziwy - plenna połać za­

drzewionej ziemi tuż za oknem domu poety:

Mój ogródjest - nie chciałbym używać słowa rzeczywisty, ale niewątpliwie jest tutejszy ipoświadczony przez moje doświadczenie. Jatowszystko mam za oknem, o tam, iniema jednejrzeczyw moich wierszach dodanej do tego ogrodu,jednejrzeczy, która by naprawdęw nim niezaistniała.16

Nieśpieszna poetycka przechadzka Rymkiewicza po znanym z autopsji ogrodowym terytorium co raz zadziwia rewelatorskimi przystankami nad tym czy przy tym, co jakby nadto już okiem ogarnione, słuchem pochwy­

cone. Pełna namysłu, uważna obserwacja przydomowej i okolicznej natury każę wejrzeć w nieznane jej dotychczas obszary, pozwala usłyszeć, co trud­

no ułowić uchem. Czego słabnące oko nie dojrzy a słuch uroni, dopełni je coraz bieglejsza myśl, lotniejsza imaginacja. Zmysły rejestrują zaledwie to, co na powierzchni, co w danej chwili, ale i tak w natłoku zdarzeń i zjawisk nie wszystko zdolne są ogarnąć, zatrzymać.

W swym coraz to umykającym byciu, u-bywaniu wszystkiego, co jesz­

cze żyje, nie nadążają z jego pośpieszną rejestracją. To świat tuż za progiem domu, za oknem - na wyciągnięcie ręki, uważne wejrzenie, pilne wsłucha­

nie się. A jest na co patrzeć i jest czego wysłuchać. Temu pośpiechowi ob­

15 Por. J. Olejniczak: Arkadia i małe ojczyzny. Vincent - Stempowski - Wittlin - Miłosz.

Kraków 1992.

16 B. Pociej: O poezji muzyce i kotach - rozmowa Pocieja z Rymkiewiczem w Milanówku.

„Arcana” 1999, nr 5, s. 29.

(21)

Myśli... i kości, czyli Co zostało z Pascala Jarosława Marka Rymkiewicza 19 serwacji zjawisk, notacji zdarzeń towarzyszą ciągle pytania, a wraz z nimi niepewny namysł, niepokojący refleks nad biegiem rzeczy, ciągiem spraw.

Bo też ogrodnik to mało dbały o swą przydomową działkę, pozwalający na umór plenić się, krzewić wszystkiemu, co zdolne jest do wzrostu i rozro­

du. W tym rozgardiaszu istnień rozmaitych, ich niepohamowanej plenno­

ści, pospolitej witalności, łatwiej dostrzec cień zatraty, zgłady, unicestwie­

nia jaki pada zewsząd:

Jeszcze słychać - o safijskie naszeody

Tamgdzieżółkniegdzie umierabrzeźniak młody Jeszcze słychaćgdzie umiera brzeźniak bratni Słodki słodkipiskistnienia - już ostatni

(Ogródw Milanówku, jeże w połowiesierpnia, s.18) Kwitniekuklik lewkonia zakwitła zawczoraj

Dla kuklików lewkonii to jest dobrapora Zaczynasię noc kwiatówgorącai ciemna Posłuchaj co do ciebie mówi mocpodziemna Język ludzki z nieludzkim mieszasięiplącze I plenisię istnienie-straszne dzikie kłącze

(Ogród wMilanówku,kwitnącelewkonie, s. 44) Tyświdział martwą osę i dwie muchy wlocie

I brzozę co zmarłatuż przy owym płocie Ja tamdół wykopałem tyś zasnął w tym dole Krążyły nad nim osy w swoim wielkim kole

(Ogród w Milanówku,marcinki w połowie października, s. 47) W tej bujności istnienia krzewiącego się bez umiaru - kłączasto, gdzieś na jego obrzeżach, a może w samym centrum, czai się śmierć. Wszystko ma swój kres, co żywotne obumiera - zasycha, gnije, butwieje, milknie. Jeśli by mówić o jakimś rodzaju więzi człowieka ze światem natury, to byłaby to wspólnota zagrożonego istnienia i towarzyszącego mu strachu, który różne przybiera miary i kształty. To w tajemnice tego pobratymstwa skazanych na zagładę poeta chciałby wejrzeć:

(22)

20 Jan Piotrowiak

Niewątpliwieistniejeteż jakieś wspólne źródłowe doświadczenie,toznaczy doświadczenie,które tajemniczo łączy nas z innymi istnieniami, poprzez które wykraczamy poza naszgatunek - i takie doświadczenie dobrze było­ by zapisać iprzekazaćw wierszach. Ale ja mam mniejszeambicje,skromniej to sobie pomyślałem:chciałbym tylko przekazaćmojątutejszą wiedzę, tutej­

szą, toznaczymoją ogrodowąwiedzę o wspólnym współistnieniu, wspól­

nymogrodziewszystkich istnień, to jest istnień żywych, ale może także, ist­

nieńnieżywych.17

To ambitnie zakreślony pułap zamierzeń poety, nawet jeśli to czyni z tu­

tejszej, ogrodowej perspektywy. Na świadków tej w gruncie tragicznej wie­

dzy powołuje nie byle kogo. Wywołani z imienia zostają filozofowie (Pascal, Husserl, Heidegger), poeci (Mandelsztam, Tabidze, Miciszwili), kompozyto­

rzy (Schubert, Dworzak, Brahms). Każde z tych imion, samo w sobie ważkie, wywołane zostaje jakby mimochodem, trochę z przypadku, z zaprzątnięcia sobie uwagi poety-ogrodnika tym wielkim, tajemniczym pobratymstwem wszystkiego co istnieje... i istnieć przestaje.

6. Pytania Pascala

Każdy z przywołanych tu myślicieli uchodzić może na swój sposób za fi­

lozofa egzystencji, tropiciela istnień i egzekutora żałoby po nich. Otwiera tę galerię postaci, z bliższej i dalszej przeszłości, Blaise Pascal - myśliciel, któ­

ry zobaczył siebie i świat w swej wielkości i małości zarazem, a których ani liczba, ani geometria nie są w stanie ogarnąć. Pytał więc:

Ostatecznieczymże jest człowiek w przyrodzie? Nicością wobec nieskoń­

czoności, wszystkim wobec nicości, pośrodkiem między niczym a wszyst­

kim. Jest nieskończenie oddalonyod rozumienia ostateczności; cel rzeczyi ich początki są dlań nazawsze ukrytew nieprzeniknionej tajemnicy; rów­ nie niezdolnyjest dojrzeć nicości,, zktórej go wyrwano, jak nieskończono­

ści, w której go pogrążono.18

Punktem archimedesowym Pascalowskiej antropologii filozoficznej jest stwierdzenie radykalnych antynomii tkwiących w człowieku i świecie. Powia­

da Pascal: „Człowiek nie jest aniołem, ani bydlęciem...”, ale też napomina, „iż

17 B. Pociej: O poezji, muzyce i kotach..., s. 31.

18 B. Pascal: Myśli..., s. 53.

(23)

Myśli... i kości, czyli Co zostało z Pascala Jarosława Marka Rymkiewicza 21 kto chce być aniołem bywa bydlęciem”.19 Zawieszony między tymi bieguna­

mi jestestw, szuka swego miejsca, nigdy nie będąc u siebie, pragnie swej toż­

samości, nigdy nie będąc sobą. Woła za Epitetem: „Podnieście głowę ludzie wolni”. Nie omieszka powołać się na głos ogółu (vox populi): „A inni zno­

wu powiadają mu: Opuść oczy ku ziemi, nędzny robaku, patrz na zwierzę­

ta, których jesteś towarzyszem”.20 Uniesiona w górę głowa czy wbity w dół wzrok - to wektory przestrzennej lokacji człowieka, jakimi często posługu­

je się Pascal - geometra, ale to też jedna z wielu prób antytetycznej parame­

tryzacji pozycji spacjalnej człowieka wobec świata.

Ta wysublimowana architektonika i logika rzeczywistości targanej sprzecznościami, jaką operuje siedemnastowieczny filozof, uzyskuje w ini­

cjalnym wierszu poety z Milanówka swój obrazowy korelat. Ta sama cie­

kawość, która kazała Pascalowi formułować rudymentarne kwestie tyczące człowieczej kondycji w trybie pytajnym, przywiodła i dwudziestowieczne­

go poetę w te same rejony. „Czym stanie się tedy człowiek? Czy będzie rów­

ny Bogu czy zwierzętom? Cóż za przerażająca odległość! Czymże tedy bę­

dziemy? Kto nie widzi w tym wszystkim, że człowiek się zbłąkał, że osunął się ze swego miejsca, że szuka go z niepokojem i nie może odnaleźć? I kto go tam doprowadzi?”21 - pisał Pascal. Poeta zda się podążać tropem tych py­

tań. Metafizyczna rozpacz, jaka emanuje z tych wierszy, to wynik głębokiej empatii poety wobec wszystkiego, co jest przejawem życia, lub co pozostało jego dalekim, słabnącym echem, zapoznanym znakiem, nieszczęsną reszt­

ką. Zatem pytanie inicjalne Co zostało z Pascala? w tym kontekście przestaje trącić pretensjonalnością. Wpisuje się w tryb i logikę działań i myśli francu­

skiego filozofa - pasjonata jasnych pytań, na które mogą paść tylko ciemne odpowiedzi. Komentatorzy dzieła Pascala, idąc tropem jego myśli, pytają:

Dlaczego Bóg,jeśli jest -jest ukryty; dlaczegojego istnienie nie jest tak jasne, jak jasne są prawdy geometryczne, dlaczego nie jestdostrzegalny w swych dziełach w przyrodzie?22

Bo też natura w swych exemplach przyrodniczych objawia człowiekowi całą jego mizerię. A deprymujących człowieka przykładów ze świata flory

19 Tamże.

20 Tamże, s. 166.

21 Tamże.

22 A. Siemianowski: Między zracjonalizowaną wiarą a irracjonalizmem. W: Odczytywanie myśli Pascala. Red. A. Siemianowski. Poznań 1997, s. 24.

(24)

22 Jan Piotrowiak

i fauny w dziele Pascala znajdzie się pod dostatkiem. Pojawia się więc i mu­

cha i roztocz, pająk i stonogi, i jakże, jest i pospolity (przysłowiowy) robak.

To z nim zestawi wizerunek człowieka - „sędziego wszechrzeczy”:

Cóż za monstrum jest tedyczłowiek?Cóżza osobliwość, co za potwór, co za chaos, cozazbieg sprzeczności, co za dziw? Sędzia wszechrzeczy, bezro- zumnyrobak ziemny.. ,23

A w wierszu Rymkiewicza? Paradoksalnie, gatunkowy nadreprezentant owadziego świata - robak, w swej bezrozumności bycia staje się dla człowie­

ka (sędziego wszechrzeczy) ikoną niczym niezagrożonego istnienia. I choć Pascala już nie ma, została po nim, prócz kości, w których robak żeruje, ta dręcząca resztka - myśl (gryząca dotkliwiej niż robak) o własnej śmiertel­

ności. Pisał:

Wszystko, co wiem, tojeno to, iż mam niebawem umrzeć, ale co mi najbar­ dziej nieznane to sama ta śmierć,której niepodobna mi uniknąć.24

Ta tragiczna wiedza (Wszystko, co wiem) staje się prawdziwym zagroże­

niem osobniczej egzystencji dociekającego.

7. Gra o wieczność

Człowiek czyni wiele, by tę myśl o własnej skończoności odsunąć w cza­

sie, znajdując coraz to nowe zajęcia, namiętności, gry i zabawy. Jednak myśl o nieuchronnie zbliżającej się śmierci w końcu dopada każdego, nie bacząc na jego pozycję społeczną, godności, profesję i wykształcenie. To, co zostaje materialnie z nas, to zmineralizowane części ciała - kości i... rzeczy, a wśród nich rękopisy, książki25, w których znikliwa myśl uzyskuje, mocą słowa (pi­

sma), wagę artefaktu. Ten rodzaj konserwacji myśli (każdy grafem jest z na­

23 B. Pascal: Myśli..., s. 188.

24 Tamże, s. 144.

25 Por. Myśli pana Mareczka zmieniają teraz kierunek, ponieważ pod wpływem miłego mu obrazu gnijącej kości czołowej, do której przylepiony jest ostatni kosmyk włosów, zaczyna się zastanawiać, czy i po nim zostanie tylko tyle: kość czołowa i ten kosmyk już zetlały. Ale nie.

Zostanie po nim przecież to, co właśnie pisze: ten opis grzybobrania, te rozważania o Jadź- wingach, te rozmowy. A także zostaną po nim wszystkie jego wiersze opisujące rozkład, gni­

cie, próchnienie kości czołowych, piszczeli, nerek, wątroby, płuc, gardeł i łokci. To fragment powieści J. M. Rymkiewicza: Rozmowy polskie latem roku 1983. Warszawa 2003, s. 28, 29.

To powieść o wyraźnych akcentach autobiograficznych.

(25)

Myśli... i kości, czyli Co zostało z Pascala Jarosława Marka Rymkiewicza 23 tury testamentem)26 pozwala przetrwać jej ten nieszczęsny finał, pokonać opór mizernego ciała. Manuskrypty zawsze będą rodzajem manifestu nie­

zgody, a w konsekwencji zemsty „ręki śmiertelnej”, na ten stan rzeczy. Pascal aż nadto zaplątał swe myśli w cielesną „przygodność” bycia, by nie stanąć w szeregu mścicieli. Część swych przemyśleń powierzył fenomenalnej pa­

mięci, zapisując jedynie węzłowe kwestie swej Apologii chrześcijaństwa. I to przetrwało w gnomicznych trybach Myśli, przybierając tropologiczny wy­

miar hiperboli, chiazmu, tautologii. Znakomity to budulec do alegorycznej prezentacji (przedstawień) utrapień i trosk człowieka w grze o wieczność.

Jak pisze Paul de Man:

Alegoriajest dostarczycielką prawdwymagających, a zatem jejzadaniem jest połączenie epistemologicznego porządkuprawdyi oszustwa z narracyjnym czy kompozycyjnym porządkiem perswazji.27

Te dwa porządki zdają się funkcjonować i w wierszu Rymkiewicza. Owa­

dzi świat, dość bogato reprezentowany w wierszowej introdukcji tomu, ma unaoczniać (przypominać) miarę człowieczej udręki w konfrontacji ze świa­

tem natury przyrodniczej, w którym równie dotkliwie, choć nieświadomie, toczy się nierówna walka o przetrwanie, o prolongatę istnienia, o jakiś wy­

miar wieczności. I choć to wieczność lada jaka, bo obojętna i błaha dla istot, których wysiłkom przetrwania nie sposób się nadziwić.

Mądrość natury daje o sobie znać nie tylko w swej zdumiewającej, ży­

wiołowej samoorganizacji, ale też w instynkcie bezwiednej i bezbłędnej reproduktywności, intrygującym mechanizmie gatunkowych powieleń.

Być może, ta żywiołowo utrzymywana równowaga między skalą rozmnaża­

nia się i stopniem unicestwienia, a też zasadą gatunkowej egalitarności, jaka panuje w świecie owadziej gromady, stanowią o niepojętej ale i lekceważo­

nej przez człowieka, a więc lada jakiej wieczności. Wieczności na miarę...

robaka. A to miara, jak się wydaje, z jednej strony upokarzająca człowieka, z drugiej zaś zapewniająca mu wyjątkowa pozycję. Bo też robak w wierszu Rymkiewicza wyrasta na głównego „bohatera” zdarzeń, jakby wbrew tytu­

larnie przywołanemu Pascalowi, który, w tej perspektywie, jawi się na dru­

gim planie, w tle istniejących zajść. Ale to w Myślach Pascala zalęgła się ta

26 Parafraza powiedzenia J. Deriddy: The Politics of Friendship. Transl. G. Collins, Lon- don-Nev York 2005, s. 177.

27 P. de Man: Pascalowska alegoria perswazji. W: Tegoż: Ideologia estetyczna. Przekł. A. Przy- bysławski. Gdańsk 2000, s. 73.

(26)

24 Jan Piotrowiak

robaczywa.. .perspektywa własnej małości i nędzy, zagubienia pośród owa­

dzich stworzeń, które w swych cudach metamorfozy (motyl), stadnych re­

plikach (stonogi), przeżyją każdego człowieka, również i jego.

Tumotyl składa jajotamwlarwęsięzmienia Stonogi cię przeżyją a są ichmiliony

A gdyś już zawędrowałmiedzyteistnienia I ty Pascalu chciałbyś być zauważony

Zagubione pośród rozlicznych, panoszących się bez miary istnień, tru­

chło Pascala zostaje włączone w wielki krąg biologicznych procesów: prze­

miany materii, łańcucha pokarmowego, itp. W tej pozycji zatraca się wszel­

ka zasada szczególności, osobności, pojedynczości istnienia czegokolwiek i kogokolwiek. Przekorne, ale i pełne trwożnej uwagi pytania monologisty wiersza o nieszczęsną pozycję (kości) Pascala pozostaną bez odpowiedzi.

Zachowają formę pytań retorycznych, w jakich gustował autor Myśli, zakli­

nając w ten sposób moment ostatecznego rozwiązania, odwlekając finalność rozstrzygnięcia. Dla Pascala wątpienie było zawsze przed pewnością, a re­

toryczne pytania dźwigały ciężar tych wahań. Zdaje się, że postawę tę po­

dziela i autor wiersza Co zostało z Pascala?, wysuwając do nagłosu równie napiętą frazę pytaj ną. Z pytania tego wyłania się nieskrywany lęk żyjącego poety o los umarłego myśliciela, którego to pośmiertny los tak żywo obcho­

dził go za życia, że poświęcił mu cały swój wysiłek intelektualny. Ale nie jest to tylko liryczne homagium składane prochom filozofa, ale i wiersz testujący trwałość jego myślowych konceptów, siłę ich oddziaływania w konfrontacji ze wszystko nicującą współczesnością. Testator czuje się w obowiązku roz­

liczenia tej darowizny. I jak każdy dar, zapętlający relację między darczyń­

cą i obdarowanym,28 i ten staje się brzemieniem trudnym do udźwignięcia.

8. A wieczność lada jaka

W pytaniu Co zostało z Pascala? zawarta jest sugestia dręczącej obec­

ności jakiejś formy Pascalowskiej myśli. Ale też i troski o ciało, które było naczyniem tej myśli. Powiedzmy to od razu: formy niepełnej, nadżartej zę­

bem czasu, czasem okaleczonej interpretacyjnymi liczmanami, ideologicz­

28 Zob. Na temat semantycznej dwuznaczności terminu „dar” pisze J. H. Miller w pracy:

Krytyk jako gospodarz i żywiciel. Przekł. W. Kalaga. W: Współczesna teoria badań literac­

kich zagranicą. Antologia. Opr. H. Markiewicz. Kraków 1992, s. 241-243.

(27)

Myśli... i kości, czyli Co zostało z Pascala Jarosława Marka Rymkiewicza 25 nymi obligacjami.29 Poeta wie, że każda próba wskrzeszenia przeszłości bę­

dzie ułomna, zdana na irytujący pogłos przypuszczeń i wmówień. Eugenio Donato napisze:

Przeszłość jednostkiniedajesiępojmować jako obecność prosta, bezpośred­

nia, przeźroczysta i totalna.Przeszłość jakopamięć jestpogrzebana izruj­ nowana, jest studnią, w której spoczywają fragmenty niezdolne ukazać się światłu pamięcibez skomplikowanej maszynerii konstrukcjijęzykowych i przedstawień.30

Poeta zdał się więc na ciemny dukt liter, rząd głosek niepewnie układa­

jących się w zawiłą frazę, przekorną mowę najeżoną pytaniami, przetyka­

ną chiazmami, rozbłyskującą antynomiami fundującymi alegoryczny obraz (przedstawienie) pośmiertnych dziejów (przygód) Pascala. A przedstawie­

nie to mało budujące, zważywszy na osobowe exemplum Pascala, którego poeta uczynił zakładnikiem własnych wizji pośmiertnych form bytowania.

Otóż w słynnym Pascalowskim „zakładzie” „stawką jest skończone ludzkie życie, po stronie wygranej może być nieskończone trwanie, wieczna szczę­

śliwość” - jak komentuje to znawca problemu.31 Sprawdzić tej wygranej za życia nie sposób. Widok z tej strony na życie pośmiertne okazuje się rozcza­

rowujący, a gwarantowana wygrana - wieczność, mało obiecująca. To jest to co cię czeka: wieczność lada jaka - powie poeta.

Przyrodnicza przepaść małości, jako jedna z projekcji tego, co nieskoń­

czone - o której tyle pisał Pascal - jego samego pochłania bez reszty, roz­

mieniając (dosłownie) na drobne cielesną powłokę. W ocalałych jeszcze resztkach kości Pascala żerują robaki. Tak więc natura sama dokonuje dzie­

ła rozpadu, rozkładu człowieczej somy, wykształcając nań nowe formy ży­

cia. Ta biologiczna prolongata istnienia w niskich, prymitywnych formach rozwojowych (robaki) wydaje się mało efektowną próbą ocalenia. Wieczno­

ścią lada jaką. Nie o takim jej kształcie zapewne myślał filozof, czyniąc bi­

lans zysków i strat, kładąc na szali swój pośmiertny żywot. A robaki w wi­

zji Rymkiewicza nie tylko spełniają swoją powinność higieniczną, aktywnie uczestnicząc w kolejnych stadiach tanatomorfozy. Francuski tanatolog Lo­

uis-Vincent Thomas pisał:

29 Zob. B. Skarga: Złudzenia i nadzieje historyka filozofii. „Teksty” 1980, nr 5, s. 22-24.

30 E. Donato: Ruiny pamięci: fragmenty archeologiczne i artefakty tekstowe. Tłum. D. Go­

styńska. „Pamiętnik Literacki” 1986, z. 3, s. 319-320.

31 R. Odżga: Głos w dyskusji. W: Odczytywanie myśli Pascala..., s. 130.

(28)

26 Jan Piotrowiak

Każdaistota żywa zbudowana jest jedynie z zapożyczonych materiałów, śmierć jest właśnie ichzwrotem - rozdzieleniem.32

W tym procesie regresji ciała - od bycia martwym do niebycia pod jaką­

kolwiek postacią, przemożny udział mają robaki. Poeta wyposaża je jednak w atrybuty, jakie bardziej przysługiwałyby aniołom, niż im samym. Czyż­

by autor w ten sposób chciał zasugerować, że wieczność nabiera kształtów bardziej swojskich, znajomych, bliższych wyobrażeniom o istotach zamiesz­

kujących miejsca szczęśliwości wiecznej? Bo oto robak siedzący w kościach Pascala pieśń nabożną śpiewa.

Dziwić nie może to, że robaki stały się rewelatorami tajemnic natury, że ich chroboty, piski, chrzęsty skrupulatnie rejestrowano i odczytywano jako głosy z innego wymiaru rzeczywistości, jako hermetyczne języki porozumie­

nia między żywymi i umarłymi.33 Tak też i robakowi z kości Pascala przyj­

rzeć się trzeba z uwagą, a i wysłuchać z respektem i atencją.

Czyżby więc w pisku robaka chciano usłyszeć nabożne pienia? Albo ina­

czej, czy nie dałoby się w jego piskliwej kantyczce ułowić uchem głosu piew­

cy boskiego porządku rzeczy, przedrzeźniającego głos apologety chrześci­

jaństwa, dość jednoznacznie przecież lokującego wieczność? Przed tym co nieludzkie, nawet po śmierci, człowiek chciałby uciec, a przynajmniej zasło­

nić widok na to, ogłuchnąć. A to głos z dołów egzystencji, zagrobnych te­

rytoriów, a nie niebiańskich sfer. Ważniejsze jednak to, że poeta czyni z ro­

baka medium znające tajniki i „czucia wieczności”, do której sam dostępu nie ma. Ale też i robaka w tej wizji wyposaża się w wiedzę, jakiej nie posiadł ten, którego ciekawość za życia - co tam jest, jeśli jest - zżerała bez reszty:

A onw kościachPascala pieśńnabożnąśpiewa I niepytaco tamjest boonco jest tam wie

To człowiek pyta, robak wie. Tylko, że z tej wiedzy niewielki dla niego, ale i dla nas, pożytek. Pytał więc Pascal, pyta i Rymkiewicz. Pytać będą na­

stępni. Czyżby w natręctwie pytań kryło się wątłe pocieszenie?

32 L.-V. Thomas: Trup. Od biologii do antropologii. Przekł. K. Kocjan. Łódź 1991, s. 27.

33 Zob. bogatą literaturę na ten temat jaką zgromadził A. Nawarecki w szkicu: Mickiewicz i robaki. W: Tegoż: Mały Mickiewicz. Katowice 2003, s. 15-34.

(29)

Elżbieta Dutka

Światło wiersza

- o Fotografii z pamięci Julii Hartwig

Pewne zdziwienie może budzić kategoryczne stwierdzenie, od którego Julia Hartwig rozpoczyna felieton zatytułowany Fotografia udomowiona, za­

mieszczony w zbiorze Pisane przy oknie-.

Nikt w naszej rodzinie nie znosił fotografii. Nikt pozaojcem, który zajmo­

wał się nią nietylko dla zarobku, alez upodobania. Tak, mogępowiedzieć, że właściwie nienawidziliśmy fotografii.My,pięcioro dzieci Ludwika Har- twiga, szanowanegoobywatelamiasta Lublina,który obfotografował poko­ lenialubliniaków,odniemowlęctwa do wieku sędziwego1.

Deklaracja nienawiści do fotografii, która była „panią życia” rodziny po­

etki, źródłem skromnego utrzymania, stopniowo ustępuje miejsca wyzna­

niu na temat fascynacji tym rodzajem sztuki. We wspomnieniu Julii Har­

twig fotografia nieodłącznie wiąże się z domem rodzinnymi i postaciami najbliższych, zwłaszcza ojca i brata - Edwarda Hartwiga, znanego fotogra­

fika. Autorka Błysków pisze także o własnym „obcowaniu z dziełami sztu­

ki fotograficznej”:

Zadziwiał mnie poziom wspaniałej fotografii amerykańskiej,pilnie wertowa­

łam albumyCartier-Bressona, wktórych takwierny wyraz znajduje powsze­

dnieżycieparyskichuliczek i małych kafejek, gdzieprzy kontuarze przesiadują 1 1 J. Hartwig: Fotografia udomowiona. W: Tejże: Pisane przy oknie. Warszawa 2004, s. 166.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Histopathological examination confirmed the pres- ence of thyroid’s follicular carcinoma in the gland’s right lobus, neoplastic infiltration in the left lobus and carcino- ma

Dlatego też opie ­ kujący się zaczęli poszukiwać dla nich pomocy finansowej także poza granicami Szwajcarii i pomagać im w powrocie 25. Tak więc wojna położyła kres

mianach tego jednego z kluczowych dla literatury XX wieku motywów dostrzec można odbicie regionalistycznych i antropologicznych przekonań Vincenza, które w latach

Tylu ludzi umiera za nic – mówi ojciec – że umrzeć za coś to jest już dużo, jak mnie szlag trafi, to co kto będzie z tego miał, rodzina zgryzotę i koszta pogrzebu. A

Od początku było jednak wiadomo, że oprócz dobrej zabawy i artystycznego "wyżycia się”, trzeba ożywić historię ulicy i jej mieszkańców. – Historie opowiadane

• Sur les opérations dans les ensembles abstraits et leur application aux équations intégrales. (O operacjach na zbiorach abstrakcyjnych i ich zastosowaniach do

 jeśli w przypisach powołuje się wyłącznie na jedną pozycję danego autora, to przy drugim i następnych powołaniach się na daną publikację można stosować zapis

Kiedy właśnie świetnie się czujecie, zamierzacie dokonać tego całego przebudzenia, zamierzacie być duchowi, wtedy makyo naprawdę wkracza.. Wszyscy to