• Nie Znaleziono Wyników

Bohdan Zadura nie lubi komentować swoich utworów. Powiada: „Jeśli ktoś nie rozumie wiersza, to czy zrozumie komentarz? Przecież moja poezja jest prościutka, tak prosta, że bardziej już być nie może, jest tak zrozumiała, że czasem aż mi wstyd”1. Nie znaczy to jednak, że poeta nie podejmuje roz­

mów o swojej twórczości, w których siłą rzeczy pojawiają się istotne uwagi i wskazówki odautorskie. W jednym z wywiadów - co należy uznać za zda­

rzenie wyjątkowe - Zadura wyjawił genezę wiersza pod bardzo długim i in­

trygującym tytułem Sekcja zabójstw pracuje bez chwili wytchnienia, podał czas powstania tego utworu oraz przedstawił - spontanicznie i zapewne prowizo­

rycznie - zarys intencji autorskiej. Przytoczmy stosowny fragment rozmowy:

Podobnarzecz [tj. przeniesienie doświadczeń translatorskich nawłasnątwór­

czość - przyp. D.N.] zdarzyła misię wzeszłym roku: tłumaczyłemparę wierszy Mandelsztama dlaPIW-u. I po tym tłumaczeniu zostałmi - to się zdarza przy wierszach wyrazistych rytmicznie, dla których trzeba znaleźć polski ekwiwa­

lent - cośjakby stukot,niczymstukot pociągu.Napisałem tym stukotem parę wierszyków, którezebrałemw cykl Z wierszy postmandelsztamowskich. Jeśli chodzi o samą warstwę obrazowania,słownictwa, z Mandelsztamem niewie­

1 B. Zadura: Na wszelki wypadek. W: Tegoż: Między wierszami. Legnica 2002. Cyt. wg wyda­

nia: B. Zadura: Szkice, recenzje, felietony. T. 1. Wrocław 2007, s. 512. Tekst Na wszelki wypadek jest nader powściągliwym, napisanym poniekąd wbrew sobie, autokomentarzem do wiersza pod tym samym tytułem; to swoisty wyjątek od reguły, którą jest odmowa autokomentarza.

Z lęku przed banałem. O jednym wierszu Bohdana Zadury 53 lema towspólnego.Myślę, że nawet gdybyMandelsztam żył dłużej,nie zaty­

tułowałbywiersza Sekcja zabójstw pracuje bez chwili wytchnienia. Natomiast ten rytm: „Zabićksiędza zabić punka zabić skina / W imię duchaw imięojca w imię syna /Zabićtego czerwonego prezydenta/ Jakzabity noto może po­ pamięta-mawiele z Mandelsztamem wspólnego. [...] Tujest dlamnieten związek jasny: gdybym niesiedział w Mandelsztamie, tegowiersza by nie było2. Dopowiedzmy to i owo, odwołując się do późniejszych wypadków. Cyto­

wany tu wywiad został przeprowadzony w styczniu 1998 roku, do „zainfe­

kowania” rytmem mandelsztamowskim musiało tedy dojść na początku roku 1997. W wydanym w tymże 1997 roku przez PIW wyborze poezji Osi- pa Mandelsztama3 znalazło się dziewiętnaście wierszy przełożonych przez Bohdana Zadurę (obszerny tom składa się z tłumaczeń różnych autorów).

Poeta wyznał - co zostało zasygnalizowane w cytacie - że nie po raz pierw­

szy zdarzyła mu się tego rodzaju przygoda4. Znamy rozmiar cyklu Z wier­

szy postmandelsztamowskich. Składa się on z czternastu jednostek. To - obok interesującego nas wiersza opublikowanego w tomie Kaszel w lipcu (2000) - trzynaście Ośmiowierszy (tak brzmi zbiorczy tytuł następujących po sobie utworów) ogłoszonych w kolejnej książce poetyckiej Zadury {Ptasia grypa, 2002). Jeśli zaś idzie o wspomnianą intencję autorską, to z przytoczonej wy­

powiedzi wynika chyba, że Sekcję zabójstw... poeta umieszcza - by tak rzec - w horyzoncie techniczno-warsztatowym, poleca naszej uwadze jako ćwi­

czenie stylistyczne (wersyfikacyjne), poniekąd ów tekst lekceważy („napisa­

łem parę wierszyków”). Czy jest z nami szczery? Można w to wątpić.

Gdyby utwór Sekcja zabójstw pracuje bez chwili wytchnienia był wyłącz­

nie warsztatową wprawką, „wierszykiem”, który wziął się ze „stukotu” nie do stłumienia, zapewne nie zostałby włączony do ważnej w dorobku Zadu­

ry książki poetyckiej. Ważnej z tego powodu, iż Kaszel w lipcu - nie licząc spóźnionego tomu Cisza (1994), zawierającego głównie wiersze z lat 80. - pojawił się dziesięć lat po wydaniu poprzedniego zbioru, Prześwietlone zdję­

cia. Istnieje też przesłanka bardziej doniosła: ów wiersz miał premierę na ła­

mach kwietniowego numeru „Twórczości” z roku 1998. Co więcej - otworzył

2 „Masz nogi jak podolski złodziej”. Z Bohdanem Zadurą rozmawiają Paweł Marcinkie­

wicz i Jacek Podsiadło. „Opcje” 1998, nr 2, s. 15-16.

3 O. Mandelsztam: Poezje. Wybrał, oprać, i wstępem opatrzył R. Przybylski, Warszawa 1997.

4 „Gdybym nie tłumaczył tuż przed Ciszą wierszy poetów irlandzkich dziewięciozgło- skowcem, to nie wiem, czy ta forma, która jest w Ciszy, sama by mi się podłożyła” („Masz nogi jak podolski złodziej”..., s. 15).

54 Dariusz Nowacki

on zestaw siedmiu podówczas nowych utworów Zadury. Trudno przyjąć, iż inicjalna pozycja Sekcji zabójstw... w obrębie tamtej prezentacji była dzie­

łem przypadku. Wszak Bohdan Zadura był w tym czasie redaktorem war­

szawskiego miesięcznika5, a więc osobą mającą wpływ na zawartość i układ owej prezentacji. Można oczywiście założyć, że poetą kierowała - jeśli wol­

no tak powiedzieć - pycha czy próżność warsztatowa, że chciał nas przymu­

sić do podziwu sprawności rzemieślniczej. Lecz - spójrzmy na to z jeszcze innej strony - co w tej sytuacji miałoby nas zachwycić? Nieprzeciętna bie­

głość w zakresie rytmo- i rymotwórstwa?

Przekonajmy się, czy rzeczywiście jest co podziwiać:

Sekcja zabójstw pracuje bez chwili wytchnienia (z wierszy postmandelsztamowskich)

Zabićksiędza zabić punkazabić skina W imię ducha wimię ojca wimię syna Zabićtegoczerwonegoprezydenta Jak zabity notomożepopamięta Zabić gejazabićciotę i lesbiję

Przecież totonawetnie wie pocożyje Zabić dziada zabićsukęzabić klina Jak jest skutekto musiała być i wina Zabić chuja co źle gwiżdże i studenta Moczymordę bezdomnego abstynenta Zabić Niemca i Ruskiego i Araba

Zabić Czecha (bo z Czechami niepogadasz) Zabić kundla zabić kota zabić ręce

I jaroszaby nie bełtał w głowach więcej W imię ducha niezłomnego zabićciało Zabić trumnę byz tej trumnynieśmierdziało Zabić tego który pali(na pociechę

Niechsię dowie samobójstwoże jest grzechem) Zabićtakącocinie da bo niepali

Taksówkarza i Alinę z kubkiem malin

5 Od października 2004 r. Bohdan Zadura jest redaktorem naczelnym „Twórczości”.

Z lęku przed banałem. O jednym wierszu Bohdana Zadury 55 Zabić karpia zabić szczura zabićkurę

Zabić Lecha iWojciechai Zadurę Zabićkurwęmoże kiedyś będzie święta A o Rushdimto jużchybanie pamiętam6

Mamy do czynienia z dwunastosylabowcem z dwiema średniówkami (4+4+4), wierszem utrzymanym w toku trocheicznym, z układem rymów parzystych, zróżnicowanych co do stopnia współdźwięczności. Efekt owego

„stukotu”, o którym powiedział w wywiadzie poeta, zwłaszcza przy głośnej lekturze wiersza, wydaje się murowany. A jak ma się ów kształt wersyfikacyj- ny do konturów wierszy Mandelsztama przełożonych przez Zadurę? Okazu­

je się, że to dość luźna inspiracja. Wśród wierszy rosyjskiego poety spolsz­

czonych przez Zadurę, a zawartych w edycji przygotowanej przez Ryszarda Przybylskiego, nie znajdziemy utworu, który ma dokładnie taki sam jak nasz

„wiersz postmandelsztamowski” układ stroficzny, sylabiczny czy rymowy7.

Powiedzmy i o tym, że z lektury nawet najobszerniejszych kolekcji wierszy Mandelsztama niepodobna wyciągnąć wniosku, że trójdzielny dwunastosyla- bowiec to krój wersyfikacyjny, w którym Rosjanin znalazł upodobanie, że jest to format wiersza, z którym byśmy twórczość tego akmeisty identyfikowali.

Z „wierszami postmandalsztamowskimi” opublikowanymi w Ptasiej gry­

pie sprawa wydaje się łatwiejsza: nie tylko istnieją formalno-kompozycyjne związki między oktostychami Mandelsztama i Zadury, ale i niektóre Ośmio- wiersze polskiego poety „dialogują” z Ośmiowierszami rosyjskiego autora8.

W opisanej tu sytuacji, o powodzeniu lekturowym decyduje wprawdzie nie­

tuzinkowa erudycja odbiorcy (niezbędna jest wiedza o dokonaniach prze­

kładowych poety), ale owe związki czy zależności są w pełni jawne i uchwyt­

ne. Tę grę literacką - mimo wszystko - można wyśledzić. Zupełnie inaczej przedstawia się sprawa z Sekcją zabójstw... Czytelnik, który nie zapoznał się z wywiadem zamieszczonym w niskonakładowym, katowickim kwar­

talniku „Opcje”, miał prawo poczuć się mocno zdezorientowany; na próż­

no dociekał, dlaczego Sekcja zabójstw pracuje bez chwili wytchnienia została

6 Podaje wg edycji: B. Zadura: Wiersze zebrane. T. 2. Wrocław 2005, s. 221.

7 Spośród interesujących nas utworów Mandelsztama najbardziej zbliżonym pod wzglę­

dem wersyfikacyjnym do Sekcji zabójstw... wydaje się wiersz [Komu zima - arak, poncz błę- kitnooki...] (Por. O. Mandelsztam, Poezje..., s. 126-127).

8 Zob. np. korespondencje między Ośmiowierszem oznaczonym cyfrą III (O. Mandelsz­

tam, Poezje..., s. 217) i Ośmiowierszem zatytułowanym Dzieckiem w kołysce (B. Zadura:

Wiersze zebrane..., s. 247).

56 Dariusz Nowacki

wyposażona w podtytuł Z wierszy postmandelsztamowskich. Co ma piernik do wiatraka... Dla porządku dodajmy, iż przywoływany tu numer „Opcji”

ukazał się w czerwcu 1998 roku, a więc po trzech miesiącach od premiery prasowej wiersza. Krótkotrwała konfuzja była nieunikniona.

To z pozoru incydentalne zdarzenie dobrze ilustruje szersze zjawiska i procesy. Przede wszystkim pokazuje, że współczesny poeta - podkreślmy:

szanowany i podziwiany poeta9 - nie ma większych złudzeń co do zakresu oddziaływania własnego dzieła, miejsca tego dzieła na mapie zjawisk literac­

kich, liczby odbiorców. Joanna Orska w recenzji tomu poetyckiego, w któ­

rym pojawił się interesujący nas wiersz, wyraziła zdziwienie, iż Zadura po­

wierzył swoją książkę malutkiej, prywatnej oficynie, prowadzonej - co chyba ważne - przez poetę, Tomasza Majerana, oficynie, która wyspecjalizowała się w publikowaniu tomików w aptekarskich nakładach i rozprowadzaniu ich głównie wewnątrz środowiska poetyckiego. Pisała:

„Pomonawydaje serie tak niskonakładowe,żeopublikowanew niej pozycje praktycznienieosiągalne. Wypuszczenie w świat tomuwierszyprzyuży­ ciutakiegomedium jest porównywalne z włożeniem głowydo studni w celu wygłoszenia mądrego wykładu10 11.

Doświadczony i niezwykle świadomy twórca, którym niewątpliwie jest Bohdan Zadura, wcale nie popełnił błędu. Poprawnie ocenił sytuację komu­

nikacyjną. Zarówno Kaszel w lipcu, jak i Sekcja zabójstw... w tej książce za­

warta, to swoiste „druki do użytku wewnętrznego”. Eksces („wkładanie głowy do studni w celu wygłoszenia mądrego wykładu”) jest zatem pozorny: poeta dysponuje obrazem odbiorcy, wie, do kogo się zwraca i na co może liczyć.

Przytoczoną na wstępie rozmowę przeprowadzili dwaj opolscy poeci (na­

wiasem mówiąc, nasz poeta rozmawia głównie z poetami11), wydawcą Kaszlu w lipcu jest również poeta, przyjmijmy, że wywiady z poetami czytają głów­

nie poeci oraz ci, których praca polega na czytaniu i komentowaniu wierszy.

9 Pogląd, zgodnie z którym „Bohdan Zadura jest najlepszym współczesnym poetą” (A. So­

snowski: Współczesność Zadury. W: Tegoż: Najryzykowniej. Wrocław 2007, s. 30) wcale nie należy do odosobnionych; przeciwnie - wydaje się wręcz stereotypem krytycznoliterackim.

10 J. Orska: Co służy Zadurzę. „Nowe Książki” 2001, nr 2, s. 35.

11 Zob. np. To się widzi, na co się patrzy. Z Bohdanem Zadurą rozmawia Darek Foks.

„Nowy Nurt” 1996, nr 7, Prawdę mówiąc. Z Bohdanem Zadurą rozmawia Andrzej Sosnow­

ski. „Dziennik Portowy” nr 3 [2001].

Z lęku przed banałem. O jednym wierszu Bohdana Zadury 57 Wszystko rozgrywa się i pozostaje w rodzinie12? Owszem, ale komentowa­

na tu sytuacja bynajmniej nie podpada pod „prywatny hermetyzm” opisany jakiś czas później przez jednego z rozmówców13 Zadury. Wszak trudności, z którymi zderza się czytelnik tej poezji (tu: zagadka „wiersza postmandelsz- tamowskiego”), można przezwyciężyć. Wymaga to jednak szczególnych kom­

petencji, uważnego śledzenia wszelkich wypowiedzi poety, gromadzenia „do­

kumentacji” dotyczącej aktywności twórcy na różnych polach. Nie sposób sobie wyobrazić, żeby wysiłek tego rodzaju podjął ktoś, kto sam nie należy do pewnej wspólnoty (grupa poetów połączonych więzami towarzysko-sy- tuacyjnymi), lub nie jest zawodowym badaczem (krytykiem literackim) no­

wej poezji polskiej14.

Wróćmy do wiersza.

Nie tylko podtytuł, ale i tytuł utworu doprasza się komentarza. Zadu- ra wspomniał o nim w rozmowie z opolskimi poetami („nawet gdyby Man- delsztam żył dłużej, nie zatytułowałby wiersza...”). Ku czemu autor Kaszlu w lipcu nas kieruje? Prawdopodobnie pośrednio powiadamia o znaczeniu chwytu poetyckiego, którym wielokrotnie posługiwał się w drugiej połowie lat 90. Mamy na uwadze tworzenie i „ogrywanie” napięcia między tytułem i zapisanymi pod nim wersami. W książce poetyckiej, w której znajduje się interesujący nas wiersz, miniaturowe utwory takie, jak Skończone i Bóg Ho­

nor Ojczyzna w całości oparte są na tym chwycie, w dłuższych wypowie­

dziach (Sekcja zabójstw..., 150 lat kolei na ziemiach polskich) napięcie mię­

dzy nazwą utworu i jego semantyczną zawartością nie jest autonomizowane;

funkcjonalnie rzecz biorąc, ów „konflikt” jest jednym z sygnałów wskazują­

cych na żartobliwie-ironiczny charakter utworu. Dlaczego mówimy o sygna­

12 Zob. uwagi na temat strategii emancypacyjnych i wspólnotowych, jakie wytworzyli dzi­

siejsi poeci oraz towarzyszący im krytycy, we wstępie D. Nowackiego i K. Uniłowskiego do antologii Była sobie krytyka... Wybór tekstów z lat dziewięćdziesiątych i pierwszych (Kato­

wice 2003, s. 26-28).

13 J. Podsiadło: Daj mi tam, gdzie mogę dobiec. „Tygodnik Powszechny” 2000, nr 24.

14 Pouczający pod tym względem jest fragment obszernej recenzji Kaszlu w lipcu pióra Ja­

nusza Drzewuckiego (Pisze, jakby gwizdał, gwiżdże, jakby się przesłyszał. „Twórczość” 2001, nr 7). Otóż w pewnym miejscu swojego wywodu (s. 112-113) krytyk powołuje się na utwór B. Zadury pt. Wiersz dla Marty Podgórnik, który podówczas był znany tylko z publikacji prasowej, właśnie na łamach drugiego numeru „Opcji” z r. 1998 (jeden z pięciu niepubli­

kowanych wcześniej tekstów poety, będących swoistym dopełnieniem wielokrotnie przy­

woływanego tu wywiadu). Drzewucki ma dostęp do pełnego dossier, z jego punktu widze­

nia publikacja w niszowym, katowickim kwartalniku należy do „tekstu głównego”; nic, co dotyczy poety i jego spraw, nie umyka z pola widzenia.

58 Dariusz Nowacki

le? Przesądza o tym nie tylko wcześniejsze doświadczenie lekturowe (zna­

jomość wierszy Zadury z końca lat 90.), ale i szersza wiedza o ówczesnych technikach i strategiach tego poety15. Ilekroć więc Zadura daje tytuł wystyli­

zowany na neutralny komunikat, tylekroć można być pewnym, że w ten spo­

sób inicjuje jakiś przewrotne przedsięwzięcie (inne przykłady z tego same­

go tomu: W poprzednim odcinku, Czesław Miłosz na Pomorzu).

Interesujący nas tytuł jest jednym z takich neutralnych komunikatów - sprawia wrażenie, jakby został zaczerpnięty z notatki prasowej. Pozostaje oczywiście w „związku niezgody” z sześcioma czterowierszami pojawiający­

mi się pod nim. Ale w tej konkretnej sytuacji chodzi chyba o coś więcej niż prosty zabieg, jakim jest wytworzenie owego napięcia czy „konfliktu”. Tytuł ten jest przecież absurdalną puentą równie absurdalnej „anegdoty” zawar­

tej w wierszu. Wszak na pytanie, co wynika z powszechnego nawoływania do przemocy, odpowiadamy za poetą: zapracowanie tych, którzy na co dzień zajmują się wykrywaniem zbrodni - sekcja zabójstw pracuje bez chwili wy­

tchnienia. Lecz i to nie jest pewne. Być może wcale nie chodzi o jednostkę / komórkę kryminalną (sekcja zabójstw), lecz o pojęcie wydarte rzeczywisto­

ści pozaliterackiej i osadzone w wierszu. Byłaby więc Zadurowa sekcja za­

bójstw zgrupowaniem tych, którzy „bez chwili” wytchnienia nawołują do mordu? Absurd jako odpowiedź na absurd? Brzmi to dość przekonująco.

Tak wiele uwagi poświęcamy tytułowi, ponieważ jego poetyka, a oso­

bliwie jego dwuznaczność pozostaje w bezpośrednim związku z nadrzędną zasadą organizującą interesujący nas wiersz. Jest nią - powiedzmy już teraz - próba wypowiedzenia poglądu (opinii) i natychmiastowe zakwestionowa­

nie czy raczej „poluzowanie” tego, co zostało wypowiedziane. Żeby się o tym w pełni przekonać, musimy najpierw przedstawić ową „anegdotę” w języku pedagogiki społecznej czy publicystyki.

Siłą rzeczy będzie to nagromadzenie frazesów i potocznych mniemań czy też socjologiczny banał, który mógłby brzmieć mniej więcej tak: Jedną z najpoważniejszych bolączek współczesności jest wszechobecna przemoc.

Agresja bywa przeróżnie motywowana - obyczajowo, politycznie, narodo­

wo, religijnie itd. W istocie jednak owe motywacje nie przekonują, niczego nie tłumaczą. Źródłem przemocy nie jest bowiem rozum, nawet nie świa­

topogląd czy ideologia, lecz negatywne emocje, które łatwo wymykają się

15 Najbardziej zwięzłą charakterystykę metod tekstotwórczych, jakimi poeta podówczas się posługiwał, przedstawił Piotr Śliwiński w szkicu Kariera cudzysłowu (W: Tegoż: Przy­

gody z wolnością. Kraków 2002).

Z lęku przed banałem. O jednym wierszu Bohdana Zadury 59 spod kontroli. Sekcja zabójstw... wepchnięta w ów banał, byłaby utworem nieznośnym. Nie mówiąc o tym, iż trzeba by się wykazać nie lada prostoli­

nijnością, aby przypisać poecie aspiracje „diagnostyczne” (że uchwycił jakiś niedostrzeżony problem życia społecznego) lub ambicje „wychowawcze” (że uczula nas na patologie tegoż życia społecznego).

Wiersz Bohdana Zadury jest doskonale zabezpieczony przed tego typu redukcją, czyli „przekładem” na język dyskursywny i utylitarny. Dygresyjnie zauważmy, iż nie ma najmniejszych szans na to, żeby Sekcja zabójstw... zo­

stała kiedykolwiek zaprzęgnięta do polonistyczno-moralnej roboty na po­

dobieństwo Listu do ludożerców Tadeusza Różewicza (żelazna pozycja w wy­

pisach dla szkoły podstawowej) lub innego wiersza, w którym „poeta daje wyraz zaniepokojeniu...”. To oczywiście perspektywa odrobinę wydumana - ale ryzyko istnieje. Ryzyko polegające na tym, iż wypowiedź poety mogła­

by zostać rozpoznana jako głos zatroskanego obywatela, skojarzona z nasta­

wieniem moralizatorskim. Nastawienia przeciwne - immoralizm, cynizm, niestosowna żartobliwość - również nie wchodzą w grę. Nie sposób bowiem twierdzić, że wszechobecna przemoc, łatwość, z jaką formułuje się zachęty do popełnienia zbrodni, bawi poetę czy staje się okazją do napisania „lekkiego”

wierszyka. W tym ujęciu Sekcja zabójstw... jest wypowiedzią, która skutecznie wymyka się wszelkim tradycyjnym i zarazem anachronicznym przyporządko­

waniom - niczego nie ilustruje, nie nawołuje, nie jest głosem sprzeciwu etc.

Podstawowym zabezpieczeniem jest, rzecz jasna, ostentacyjna forma wierszowana („wiersz postmandelsztamowski). „Rymowanka” Zadury nie tyle jednak kompromituje czy unieważnia problem społeczny, do którego autor nawiązał, ile przesuwa tę wypowiedź w inne rejony - ku dyskurso­

wi literackiemu. Zgodnie z nad wyraz prostą zasadą, a właściwie dyrekty­

wą, która brzmi:

Jeżeli wydaje nam się logiczne, że fizykrozwiązuje problemy fizyczne,ma­ tematyk matematyczne, pedagog pedagogiczne, równie oczywiste być po­

winno, żejedynymi problemami, które rozwiązuje poeta, powinnybyć pro­

blemy poetyckie16.

16 B. Zadura: Jeszcze jeden wysiłek. W: Tegoż: Szkice, recenzje..., s. 349. Dyrektywa sfor­

mułowana przez poetę nie jest oczywiście oryginalnym „wynalazkiem”. Np. Roland Barthes (Krytyka i prawda. Przeł. W. Błońska. W: Współczesna teoria badań literackich za granicą.

Antologia. T. 2. Kraków 1972) skonstatował: „Pisarzem jest tylko ten, dla którego proble­

mem jest język, ten kto odczuwa jego głębię, a nie jego instrumentalność” (s. 116).

60 Dariusz Nowacki

Jakiż to problem poetycki pragnął rozwiązać Bohdan Zadura w interesu­

jącym nas wierszu? Trudno odpowiedzieć definitywnie. Można jednak sfor­

mułować hipotezę. Wyobrażamy sobie tedy, iż poeta chciał pokazać, iż jest możliwa kunsztowna wypowiedź poetycka zainspirowana „stukotem”, któ­

ra byłaby czymś więcej niźli warsztatowym popisem. I niejako odwrotnie:

że jest możliwy wiersz „społecznie zaangażowany” (na swój sposób przecie perswazyjny, interwencyjny, alarmistyczny) wolny od jakiejkolwiek grandilo- kwencji, dydaktyzmu, autentycznej bądź sfingowanej „troski obywatelskiej”.

Owa „troska” została „poluzowana” poprzez „pracę języka”. O rygorach wersyfikacyjnych już powiedzieliśmy. Gwoli uzupełnienia wskażmy - widocz­

ne zresztą gołym okiem - zjawiska z zakresu leksyki i frazeologii wprzęgnięte w ów „żywioł mowy”. I tak anafora „Zabić” jest rozwijana przez najrozmaitsze dopełnienia, część z nich ma charakter gier słownych (wykorzystanie stałych związków wyrazowych „zabić klina”, „zabić ręce” oraz innych niż prymarne znaczeń czasownika „zabić” - np. „zabić trumnę”). Litanię ułożoną przez Za- durę wypełnia materiał słowny - jeśli wolno tak powiedzieć - zaczerpnięty skądinąd17. Mowa odświętna („w imię ducha niezłomnego zabić ciało”) spła­

ta się tu z mową ulicy („zabić punka zabić skina”), rynsztoka („zabić dziada zabić sukę”), stadionu („zabić chuja co źle gwiżdże”), aluzja literacka (zabić

„Alinę z kubkiem malin”) czy filmowa („Zabić księdza” - To Kill A Priest Agnieszki Holland, dystrybuowany w Polsce jako Zabić księdza) sąsiadu­

je z aluzją polityczną („czerwony prezydent”, „Lech i Wojciech”). Powtórz­

my z naciskiem: to, co rozpoznajemy jako „spektakl mowy”, bynajmniej nie wchodzi w kolizję z tym, co stanowi problemowo-przedstawieniową warstwę utworu. Zadura po prostu nie pozwala nam ani na chwilę zapomnieć, iż jego wypowiedź pochodzi od poety, że tylko w tej roli - niezrównanego wierszo- twórcy, włodarza słów, kuglarza biegłego w mowie wiązanej - przemawia.

To „upomnienie”, acz w innej formie, dochodzi do głosu w ostatniej strofie. Nazwisko poety postawione obok dwóch imion oraz „ja” mówiące ujawnione w finalnym wersie to nie tylko żartobliwy wtręt osobisty. To pró­

ba przydania tej wypowiedzi wymiaru podmiotowego i zarazem szczegól­

na, bo paradoksalna, autoprezentacja nadawcy. Można przyjąć, iż w obrębie

17 Wielokrotnie zwracano uwagę na mistrzowskie wykorzystanie przez Zadurę najróżniej­

szych odmian i rejestrów języka, na biegłość, z jaką poeta porusza się w gąszczu heteroge­

nicznej mowy. „Jeżeli już zamknięto nas w owej Wieży Babel, jeśli na dobre pomieszały się

nicznej mowy. „Jeżeli już zamknięto nas w owej Wieży Babel, jeśli na dobre pomieszały się