Opłacono ryczałtem.
ROK I. Cena 25 gr.___________Nr. 17.
Warszawa, 8 listopada 1924*
T R E Ś Ć : Demoralizacja mas K. S. — Na marginesie niedoszłego przesilenia lo . — O riiejakim generale Latiniku. — Sądy i rządy doraźne. — Bez nnmeru Pe. — Baczność durnie!—
Radjokompromitacja j. s. — O los udzędników.
„DEMORALIZACJA MAS”.
Na jedaein z posiedzeń sejm ow ej komisji ochrony pracy om aw iano w obecności m inistra p racy , p. D arow skiego, sp ra
wę długości dnia roboczego w przem yśle, względnie rocznej Mości godzin p racy.
Minister p racy i opieki społecznej ma zasadniczo za za
danie raczej obronę interesów m as pracu jących .
l ak jest tylko w teorji. W rzeczyw istości zaś elastyczn ość zasad y tej zależna jest od oblicza i polityki gabinetu
P . D arow ski cieszył się początkow o, gdy rozpoczynał ka- rjerę ministerjalną, pewnym zaufaniem m as robotniczych.
Obecnie uw ażany jest w tych sam ych sferach za renegata, któ
ry , jak b. wielu innych urzędników, robi interes na polityce i dla tego wygodniej mu było staw ać od czasu do czasu w obronie w y zy sk iw aczy .
Nie chodzi tu jednak o osobę p. D arow skiego, po którym zostały już tylko niemile wspomnienia.
Nie m am y też na celu redagow ania mu nekrologu poli
tycznego.
J U T R O ,\s 17
Na komisji sejm ow ej poruszone zostały sp raw y natury zasadniczej, a pozornie logiczne w yjaśnienia p. D arow skiego >
w ym agają zd ecyd ow an ych kom entarzy.
Gdy znany m ąż zaufania p rzem ysłow ców , poseł W ie rz bicki, zap ytał m inistra o jego pogląd na spraw ę dostosow ania*
rocznej ilości godzin u nas do norm, obow iązujących w innych krajach, p. D arow ski odpowiedział, że jest to z punktu widzenia państw ow ego konieczne.
Jak zw ykle, w takim wypadku u żyw a .sit; k ataryn k o
w ych argumentów' o 10 - godzinnym dniu rob oczym w Niem
czech , o niem ożliwości konkurowania przy 8 - godzinnym dniu w P o lsce z w yrobam i przem ysłu niemieckiego itd. itd.
Zapomina się tendencyjnie o tem, że niema na całej kuli ziemskiej kraju, w którym przem ysłow iec uzyskiw ałby tak ogrom ny procent zysku, jak w P o lsce, że w ięc przez obniże
nie stopy procentow ej i zysków z przedsiębiorstw przem ysło
w ych , m ożnaby rozw in ąć zdolność konkurencyjną przem ysłu potskiego.
L e cz naw et i o to nie chodzi. P rzyp u śćm y na chwilę, że stan przem ysłu i konieczność podźwignięcia kraju z upadku gospodarczego w y m ag a wielkich ofiar od robotnika w posta
ci czasow ego przedłużenia dnia p racy.
Któż to jednak decyduje o takej konieczności i w imię c z e g o ?
Panow ie W ierzb iccy i g ra ją cy pod ich batutą rz ą d ? Jakiż to robotnik, oprócz otumanionych frazesem pseudo- patrjotycznym ,odda ow oce sw ej ciężkiej p racy do w yłącznej dyspozycji p rzem y sło w có w ?
Na żądanie przedłużenia dnia p racy robotnik ma jedyną odpow iedź: każdy kraj m oże się — po krw aw ej łaźni w ojen
nej, w yw ołanej przez i dla m iędzynarodow ego kapitału — znaleźć w sytuacji, w ym agającej w ytężonej p ra cy całego spo
łeczeństw a.
L e cz zrealizow anie św iadom ości tej sytuacji w w arun
kach ustroju kapitalistycznego m ożliwe jest pod jedynym w a
runkiem : na czele rządu musi stan ąć now y elem ent, który prow adzić będzie linję w yzw olenia p racy z niewoli i nie odda zysk ów , p łyn ących z przedłużenia dnia p racy pasożytom , spo
łecznym , a obróci je na podniesienie dobrobytu państw a i jego obyw ateli.
Obecnie natom iast obserw ujem y obraz zgoła odmienny.
Kapitalista m a 20% zysku. Gdy ch ce m ieć np. 3 0 % , żąda przedłużenia dnia p ra c y ; gdy ma zapłacić podatki, staw ia no
w e żądania.
Staw ia je, bo w ie, że ma na swoje usługi sejm i rząd, któ
ry odpowiednie u staw y uchwali i w prow adzi wr życie.
Do obecnych rządów robotnik zaufania niema, to też zdo
b y czy sw oich mu nie odda dotąd, dopóki nie będzie miał g w a rancji, że jego ofiara nie jest rozkradana przez „chlebodaw ców*1.
8-godzinny dzień p racy jest bodaj że najkardynalniejszą zdobyczą klas robotniczych.
O tę zdobycz musi się odbyć w alka zacięta, nieubłagana.
Nie pomogą tu frazesy o ojczyźnie i państwie w ustach faryzeuszy.
P ojęcie ojczyzn y i państw a nie może b yć dla człow ieka p racy pojęciem abstrakcyjnem .
O jczyzny bronią w razie potrzeby m asy pracujące. P ań stw em w ięc, w yro słem na ciałach i w ysiłku tych m as muszą kierow ać czynniki, rozum iejące i uwzględniające ich po
trzeby.
Jeśli panowie D arow scy , Klottowie i inni w ychow aw cy W ierzbickich nie zetknęli się dotąd z zdecydow anym i obroń
cam i interesów mas pracujących na terenie ich urzędow ania, to spotkają się z nimi w przyszłości bądź na tym sam ym te renie, bądź też na terenie żyw iołu, który zdecyduje o tern.
c z y Polsk a P ra cu ją ca pozostanie w niewoli u możnej, choć bnie nikłej grupy rekinów, cz y też oni będą łnusieli, zejść do roii ludzi rów nież pracujących.
W szelkie dane przem aw iają za tein, że przyszłość tak, a nie inaczej się układa.
A każde ustępstw o, zw łaszcza w tak decydującej sp ra
wie, jak długość dnia roboczego oddala tylko Polskę od idea
łu państw a ładu i p racy.
W dyskusji nad tą sp raw ą p. minister D arow śki ośw iad
czy ł, że gotów jest podać się każdej chwili do dymisji pod w a runkiem jednak, że rząd cofnie zarządzenie o przedłużeniu dnia p racy w przem yśle hutniczym na G órnym Śląsku.
,.Wr przeciw nym razie — mówi p. D arow ski — ustąpienie m inistra bez cofnięcia p ow yższego rozporządzenia byłoby ak,tem dem oralizującym m asy robotnicze*1.
O ile znam y nastrój w śród m as robotniczych, śm iem y zape
wnić p. Dai*owskiego. a w raz z nim p. Klotta i całe M -stw o P ra c y , że każdy skład m inisterstw a może bez obaw y o „de:
m oralizow anie" m as robotniczych każdej chwili ustępow ać, jeśli prow adzić będzie taką politykę, jaką dotąd prow adziło m inisterstw o pod kierow nictw em d otych czasow ych minis
trów .
W ięcej n a w e t: jeśli w śród mas robotniczych pojęcie oj
czy zn y i państw a zostało obniżone, to p rzy p isać.w p ły w ną.ten.
•bjaw nalfcży w yłącznie członkom d otych czasow ych rządów .
■Nś 17____ _ J U T R O ________3 _
Nie agitacja zzew n ątrz, nie idea socjalistyczna, ani kie
runki rew olucyjne w p ływ ają na dem oralizację mas.
W p ły w ają na to czynniki, w ych od zące w p racy państw o
wej z założenia egoistyczn ych interesów klasow ych tu czące
go się na p racy próżniactw a. K. S.
__4_____________________ J U T R O _______ >V 17__
HA MARGINESIE NIEDOSZŁEGO PRZESILENIA.
P rem jer Grabski w ym ógł na Sejmie złożenie rządow i no
w ego votum zaufania i w szystk o się uspokoiło, p rzybierając dawne form y m artw o ty i bezsilnej rezygnacji.
Za w yjątkiem p raw icy, która ryzykując resztkam i sw ych osłabionych kości, pragnęłaby za w szelka cenę znów u ch w y
cić ster rządów w państwie, reszta stronnictw , nie w yklucza
jąc socjalizującej lew icy, nie miała żadnych planów działania, a w każdym razie p rzeciw staw ić innego gabinetu nie byłaby w stanie.
Na podstaw ie takich w yników dyplomacji partyjnej i m a
razm u, rozpanoszonego w śród rzekom ych w yrazicieli opinji społeczeństw a — zd aw aćb y się m ogło, że niema w P olsce lu
dzi silnych i tw ó rczy ch , nie b ęd ących mimowolnymi cz y po
kornymi sługami kapitału, a m ogących Polskę w yzw olić z łap pasożytującej mniejszości kapitalistycznej.
Nie w ątpim y, że jednostki takie znalazłyby się w śród sa
m ych naw et członków Sejmu.
Jednostki te są jednak do tego stopnia pochłonięte polityką aktualną, że niewiele m oga zdziałać dla obudzenia opinji m as pracujących.
P rz y te m zau w aży ć trzeba, że sytu acja w ew nętrzna staw ia je przed surow ym zagadnieniem m ożliwości dokonania sanacji stosunków — ch oćb y naw et w ram ach obecnego ustroju — w drodze ewolucji, czy też rewolucji.
Niewątpliwą jest rzeczą, że dojrzew ające wypadki ludzi w ysuną.
W ysu n ą ich zniecierpliwione m asy. W zależności od tego, c z y m asy te znajdą d ostateczn ą ilość kierow ników czy też od
w rotnie, spotkają się z ucieczką inteligencji do obozów , w al
cz ą cy ch o utrzym anie obecnego porządku rz e c z y — niezbędna przebudowa ży cia gospodarczego i napraw a stosunków w ogó- le odbędzie się w tej, cz y innej drodze.
W szy stk ie d o tych czasow e eksperym enty dokonyw ane przez polityków n aszych, co raz bardziej obniżają prestige
JS5 17 J U T R O 5
I sam o pojecie państw a w oczach m as pracu jących . Nie trzeba bowiem w yw rotow ej agitacji, nie trzeba żadnych „potęg ano
nim ow ych". 'Pa polityka aż nadto konsekwentnie rewoltuje m asy.
Polska posiada przecież ca ły zastęp ludzi nieprzekupnych, zdecydow anych, posiada rów nież dużo sił tw ó rczy ch , które w oparciu o naturalne bogactw a kraju i pracow itość polskiego robotnika, nieinającego dziś w swojej ojczyźnie ani terenu, ani m ożliw ych w arunków do p racy, mogliby w yprow adzić sp ołeczeństw o — w najszerszem tego słow a znaczeniu — z uścisków nędzy i sytuacji w asala m iędzynarodow ego kapi
tału.
T e siły tw órcze, pozostające w cieniu, nieznane szersze
mu ogółow i, poddającem u się krzykliw ej reklamie usłużnej po
lityki partyjnej, niedopuszczane są dzisiaj do rządów , zmonopo
lizow anych w rękach garstki uprzyw ilejow anych kandydatów , dookoła których kręci się w kółko kraj c a ły od lat pięciu, nie m ogąc w y rw a ć się z błędnego koła interesów tej uprzyw ilejo
w anej grupy.
Skutkiem tego nic się na lepsze u nas nie zmienia. Klasa robotnicza w co raz głębszą otchłań nędzy się stacza, w zm aga się em igracja do obcych krajów , p rzem y sło w cy sabotują w a r
sztaty , d ążąc do odebrania robotnikowi minimalnych naw et je
go zdobyczy. A ponad tem w szystkiem hula z co raz w iększą sw obodą drożyzna, tuczona bezradnością rządu w obec wszelkiego rodzaju p ask arstw a i brakiem zd ecyd ow a
nej akcji.
Nie m ożem y przecież, pobrzękując złotów kam i, widzieć w nich popraw ę bytu m aterjalnego w alczącej z coraz więk
szym niedostatkiem ludności pracującej.
Nie m ożem y rów nież w obec tego. uznać i w zbogacenia się skarbu państw a, stanow iącego oazę wśród nędzy zubożałej ludności.
Nie w chodząc już w to, że początkow a energja, z jaką rząd p. G rabskiego przystąpił do napraw y zrujnow anego go
sp od arstw a krajow ego, dziś w znacznym stopniu osłabła i nie w róży na p rzyszłość naw et w ybitnych posunięć w tym kierun
ku, stw ierdzić musimy, iż te rzesze, na których państw o swój byt opiera, m ogą b yć przez chw ilę elektryzow ane fejerw erka- mi sanacyjnem i i rów nież przez chwilę łudzić się nadzieją na popraw ę bytu, w rezultacie obojętnie traktują osoby, stojące na czele skarbu, niezależnie od tego, cz y to będzie Grabski, Michalski, cz y naw et Diamand.
Chodzi o zmianę system u całego, o przebudowę gruntow ną, która m ożliwa jest jedynie przy innym ustroju politycznym , stanow iącym minimum żądań w arstw pracujących jeszcze
6 J U T R O Mi 17
w ram ach schodzącego stopniowo z widowni św iata u stro ją kapitalistycznego.
Gdyby w ięc chodziło o nasz stosunek do rządu G rabskie
go, a raczej osobiście do prem jera, jako jedynej w tym rządzie jednostki o pew nych dodatnich w artościach indywidualnych, to musielibyśmy rząd ten żW alczać, gdyż niebezpieczniejszym od innych jest rząd, k tóry stw arza pozory odrodzenia, a w gruncie rz e cz y , k ro cząc po drodze fałszyw ego system u rządzenia i sanacji, odrodzenie to pow strzym uje. lo.
^ i i a ą ■** > ^ a 1*■ m ^ ^ ^ ■ x ' T ,x ~T' . ł x ~~ .
0 NIEJAKIM GENERALE LATINIKU.
C zy kto słyszał kiedykolwiek o podobnym bohaterze, lub zasłużonym obyw atelu polskim ?
P rzed najściem armji czerw onej na W a rsz a w ę — z pe
wnością nie!
Otóż generał ten, który dopiero sam się do dymisji podał, powiedział podobno coś głupiego i obraźliw ego o legjonistach.
Kilku w y ższy ch , zasłużonych oficerów legjonow ych obra
ziło się i w yciągnęło z obrazy tej b. daleko idące konsekwencje.
Za pozwoleniem !
Gdy m arszałek Piłsudski był Naczelnikiem P ań stw a i Na
czelnym W odzem arm ji, tell sam generał Latinik m ianowany został dow ódcą obrony W a rsz a w y , czyli otrzym ał najbardziej niemal honorow e po W odzu N aczelnym stanow isko w armji.
S zczerze w y zn ać musimy, ,że gdyśm y p rzeczytali w pis
mach św ie cą cy „głębią*4 i „mądrością** afo ry zm 'g en . Latinika 0 legjonistach, pom yśleliśm y sobie: .
„Ha, trudno! Jeśli, mianując go dow ódcą obrony W a r
szaw y ,'p o szliście na kompromis z sumieniem dla św iętej zgo
dy z reakcją, to musicie obecnie pójść na kompromis z hono
rem ... dla św iętej zgody w armji**... •
^ *-***■ ł* * * * * r it * a ■ > "*
SĄDY I RZĄDY DORAŹNE.
W Prezydjum R ady M inistrów, w M -stw ie Spr. W e w . 1 Spraw iedliw ości odbyw ają się codziennie konferencje i na
rady nad sytu acja na K resach.
O zmianie polityki, a raczej o ustaleniu jakiejkolwiek po
lityki — ani słow a.
Natom iast sądy doraźne są stale na sesjach w yjazdow ych.
A napady bandyckie p ow tarzają się co raz częściej i co raz czelniej organizow ane.
Posłano na K resy generał-w ojew odów ze sztabam i w oj;
skow ym i, w zm ocnioną kilkakrotnie policją i korpusem g ra
nicznym, k tóry już w yjechał ,',na front**...
17 J U T R O
Zam iast w zm ocnić adm inistrację cyw ilną zdezorganizo
w ano ją zupełnie.
„R ozkaz, panie g en erale!“ — oto jedyny czynnik sanacji stosunków na K resach.
C zy ktokolwiek słyszał, by w naradach nad n ap raw ą sto sunków na K resach brało udział M -stw o Skarbu, któreby doradziło, że należy udzielić drobnym rolnikom— chłopom m iejscow ym kredytów rządow ych, udzielanych w b. Kongre
sów ce ?
C zy może M -stw o Reform Rolnych radzi nad pom ocą dla bezrolnych, w ałęsający ch się bez p racy i dachu nad głow ą po lasach, a po tern p rzy łączający ch się do pierw szych lepszych b an d ?
A może w reszcie radzi M -stw o O św iaty nad rozw ojem sprow adzonego na K resach do zera szkolnictw a z w ykłado
wym i językam i, zrozum iałym i dla ludności m iejscow ej?
Nie! R adzą generał-w ojew odow ie, radzą p. p. Hubner i W yganow ski nad nowymi środkami represji i surow szym składem sędziów.
Jak za rządów carskich, w czasie nieustającego stanu w o
jennego, nadzw yczajnej ochrony i w zm ocnionej ochrony — podchodzili do każdego „podejrzanego" Polaka z gotow ym oskarżeniem : „ty kram olnik", tak za naszych rządów republi
kańskich podchodzą do każdego Białorusina, lub U kraińca z zapytaniem : „ty d iw e rsa n t?"...
Nic nie sły ch a ć o reform ach, natom iast m ów ią już o pro
jekcie w prow adzenia na K resach w ojskow ych sądów poło
wy ch.
A w ięc stan w o je n n y ?!...
D la cz e g o ? C zy m oże dlatego, że cyw ilne sąd y doraźne jeszcze zbyt słaby posłuch dają duchowi instrukcyj p. mini
stra W yganow skiego, lub nie zaw sze sądzą w edług życzenia agentów p. m inistra H ubnera?
C zy może w reszcie dlatego, że p. prem jer G rabski, k tóre
go utrzym ała na stanow isku, z in icjatyw y P .P .S . lew ica, za
jęty jest w yłącznie skarbem i udzielaniem ze skarbu „komu należy p ożyczek " i boi się w ejrzeć głębiej w stosunki na K re
sach. pozostaw iając w prow adzenie ładu policji i w ojsku?
Jedno z pism stołeczn ych powiedziało wr sw oim , czasie, że historja przygw oździ posła Kiernika za krótkie rząd y na stanow isku ministra spraw w ew n ętrzn ych mianem „k rw aw y m inister".
C óż tedy powie ta sam a historja o p. Hubnerze, za którego rządów , jedyną reform ą na K resach było w prow adzenie są
dów doraźnych.
8 X» 17
O nim historja p o w ie: ,.M i n i s t c r D o r a ź 11 y “, za ró w no za m etody uspakajania K resów , jak i za ch arak ter jego obecności w rządzie w ogóle.
Jak sły ch ać, godziny p. Hubnera na fotelu ministra spraw w ew n ętrzn ych są już policzone.
Lecz podobno szykuje się n ow y żart, c z y kpiny d oraźn e:
p. Hubner ma zo stać ministrem spraw iedliw ości...
T o kom entarzy nie w ym aga. Reasum ując w obliczu o cze
kiwanej rekonstrukcji gabinetu wyniki prac rządu obecnego, można krótko ok reślić: „m am y nie tylko sądy, lecz i rząd y do
raźne.
Doraźnie napraw ia się skarb, doraźnie trzy m a się w z a wieszeniu reformę rolną, doraźnie przedłuża się dzień p racy, doraźnie obcina się k red yty na ośw iatę, doraźnie zdobyw a się bluffami sukcesy w polityce zapranicznej, doraźnie naprą • się stosunki na K resach.... w szystko robi się doraźnie bez zw ażenia szkodliwości środków doraźnych dla przyszłości
Polski.
Z okazji uświetnienia reprezentacji W atyk an u w W a r szaw ie przez Nuncjusza 1 klasy (jeszcze jedno św ietne z w y cięstw o doraźnej polityki n aszej!) i am basadora Francji jedno z liberalizujących pism w arszaw skich rozczula się nad zrozu
mieniem „dziejowej misji Polski na W sch od zie11, będącej przedm urzem ch rześcijań stw a i chroniącej Europę od zalewu b arb arzyń stw a.
Podniesienie tej sp raw y w chwili obecnej jest bardzo aktualne.
W yd aje nam się jednak, że jeśli Rzplta w dalszym ciągu sto so w ać będzie d o tych czasow e m etody, to z a m i a s t m o ż- n o ś c i i p e ł n i e n i a m i s j i d z i e j o w e j P o l s k i n a w s c h o d z i e o t r z y m a m y... e k s m i s j ę b e z n a d z i e j - n ą P o l s k i z e W s c h o d u .
BEZ NUMERU.
W ięk szość leaderów w spółczesnych partji socjalistycz
nych kłóci się o numer m iędzynarodów ki.
P ry m w tej kłótni trzym a M oskw a i W arszaw a.
T rzecia m iędzynarodów ka — to synonim „bolszew izm u“,
„k rw aw eg o terroru*1, „czerw onego ca ry zm u " i t. d., a druga —
„socjal - ugody", „socjal - zd rad y”, „socjal - faszyzm u'1 i in.
Jak zw ykle, ofiarą w tej w alce o numer m iędzynarodówki jest ruch robotniczy, rozbijany w poszczególnych krajach przez przywódców' i zwolenników obydwu m iędzynarodów ek socjalistycznych.
J U T R O 9
Ze w zględu na zbyt głębokie różnice program ow e, w szczególności zaś taktyczne, ustalające m etody walki o w ła dzę klas pracu jących , o połączeniu odbydwu m iędzynarodó
w ek, oczyw iście, m ow y b yć nie może.
Zacietrzew ione zaś stron y nic poza numerami swoimi nie w idzą i nie znajdują w yjścia z sytuacji.
Pobieżny n aw et przegląd m iędzynarodow ego ruchu ro
botniczego przekonać może, że praw ie we w szystk ich krajach E u ro p y istnieją mniej lub w ięcej silne grupy socjalistyczne, nie należące do żadnej z m iędzynarodów ek.
Od III M iędzynarodów ki od erw ała się po V Kongresie N orw eska P a rtja R obotniczą i Szw edzka P a rtja Kom unistyczna.
T łó m acząc robotnikom pow ody zerw ania z M oskw ą, p rzy w ó d cy Norweskiej P . R. — Tram m el, Buli i M eer krytykow ali nietylko taktykę kominternu, ale ca ły ustrój Rosji sow iec
kiej i w ew n ętrzn ą politykę sow ietów .
W w yw iadzie, udzielonym gazecie „A rbeiterbladet“, Buli sch arak tery zo w ał stosunek Norweskiej P. Robotniczej do obu M iędzynarodów ek w sposób n astęp u jący:
„N aszym hasłem je st: ani Londyn, ani M oskwa. W e w szystk ich partjach kom unistycznych i socjalno - dem okra
ty czn y ch istnieją liczne gru p y robotników, k tórzy wspólne z nami mają przekonania. P ró cz tego we w szystkich praw ie krajach europejskich istnieją samodzielne rew olucyjne partje socjalistyczne pokrew nych z nami poglądów . Podlegając Mos
kwie, nie można było się do nich zbliżyć.
Pew ien kontakt utrzym uje między nami Biuro informa
cyjne w Berlinie4'.
Jednocześnie VI Zjazd Kom. Partji Szw ecji uchwalił odłą
czenie się od III M iędzynarodówki, przyjm ując m. innymi w szystkiem i głosam i rezolucję n astęp u jącą: „Zjazd ośw iadcza, że kom unistyczna partja Szw ecji dąży do m iędzynarodow ego współdziałania w szystkich rew olucyjnych grup i stronnictw w celu stw orzenia jednolitego m iędzynarodow ego ruchu re w olucyjnego.
Zjazd poleca Centralnem u Komitetowi naw iązanie stosun
k ó w z bratnimi organizacjam i innych k rajów ".
W e W łoszech w idzim y trz y partje robotnicze: socjalis
tów, komunistów i soc. - m aksym alistów , k tórzy nie należą ani do 2-ej, ani do 3-ej M iędzynarodówki. Mimo prześladow ań faszystów , zw alczani przez socjalistów i kom unistów — m a ksym aliści pow iększają z dnia na dzień kadry partyjne (ob ec
nie 20 ty sięcy członków ), w parlam encie posiadają 22 posłów , reprezentujących pół miljona w yborców .
O rgan ich „A vanti“ (200 ty sięcy nakładu) należy do naj
bardziej rozpow szecnionych i czy tan y ch gazet w e W łoszech .
10 J U T R O Mi 17
W spraw ie m iędzynarodow ego porozumienia C. K. so c .- m aksym alistów pow ziął u ch w ałę:
„W skutek polityki 111 M iędzynarodów ki c a ły szereg partji kom unistycznych znajduje się poza Kominternem — jak w N iem czech, Norwegii. Szw ecji, Francji i w Szw ajcarji.
Z drugiej strony, w partjach należących do II M iędzynarodów ki, która sprow adziła się sam a do roli S to w arzy szen ia Pokoju, przejaw iają się w yraźn ie tendencje opozycyjne i dążności roz
łam ow e.
W takich w arunkach w szędzie zjaw ia się dążenie i bez
względna konieczność do stw orzenia now ego ośrodka m iędzy
narodow ego ruchu socjalistycznego, jednako dalekiego od de
m ok ratyczn ego rcform izm u i oportunistycznych złudzeń p acy fizmu, jak i od bezcelow ych eksperym entów kom unistycznego sek ciarstw a".
Podobne stanow isko zajmuje we Francji Zw iązek Soeja- listyczno - K om unistyczny, pod każdym jednak w zględem słab szy i nie m ogący rów n ać się liczebnością ani w pływ am i z włoskimi tow arzyszam i.
Do żadnej z M iędzynarodów ek nie należy rów nież S zw aj
carsk a Socjal - D em okracja.
Można ubolew ać nad dzisiejszym rozbiciem ruchu socja
listycznego, ale trudno w tern nie w idzieć objaw ów głębszego k ryzysu ideow ego, jaki p rzeży w a socjalizm w spółczesny.
W alkę w łonie partji socjalistycznych pogłębiła niew ąt
pliwie R osyjsk a P artja Kom unistyczna.
Eksperym entem , dokonyw anym na ciele Rosji, p rz y cz y niła się z drugiej strony do w zm ożenia się oportunizmu zw o
lenników II M iędzynarodów ki.
D otyczy to w szczególności Polskiej Partji Socjalistycznej.
Kom unistyczna P artja Rob. Polski, jako sekcja Kominter- nu, nie potrafiła p rzy sto so w ać się do polskiej rzeczyw istości, gra jeszcze na upośledzeniu rob /tn ik a naszego — obok zbyt daleko posuniętej ugodowośei P .P .S . — i w reszcie zeszła do roli tłum acza i kolportera odezw i literatury rosyjskiej partji komunistycznej.
Niemal pew ną jest rzeczą, że po w ytw orzeniu na gruncie polskim samodzielnej rew olucyjnej partji.robotniczej, podobnej do przytoczon ych , już istniejących partii w innych krajach Europy — ' K. P . R. P. straci resztki w pływ ów w śród polskich m as robotniczych.
W celu konsekw entniejszego i szybszego um iędzynaro
dowienia ruchu robotniczego należałoby zlikw idow ać zarów no II, iak i III M iędzynarodów kę.
Sądzim y przytem , że w obecnych w arunkach byłaby zu
pełnie bezcelow ą i osłabiającą ruch robotniczy próba u rzeczy
wistnienia u ch w ały C. K. Soc. - M aksym alistów we W łoszech , k tó rzy m ówią o konieczności „stw orzenia now ego ośrodka (jeśli ośrodek ten rozum ieć jako utw orzenie jakiejś czw artej międz. — przyp. nasz) m iędzynarodow ego ruchu socjalistycz
nego, jednako dalekiego od dem okratycznego reformizinu i oportunistycznych złudzeń pacyfizmu, jak i od bezcelow ych eksperym entów kom unistycznego se k ciarstw a".
Natom iast bardzo trafnie ujmuje potrzeby ruchu robotni
czego uchw ała VI Zjazdu Kom unistycznej P artji Szw ecji, któ
ra dąży do „m iędzynarodow ego w s p ó ł d z i a ł a n i a w sz y stkich rew olucyjnych grup i stron n ictw "...
Komintern rozw inął istotnie sek ciarstw o, nie uznające g łę
bokich różnic m iędzy warunkami ży cia, stopniem kultury, roz
woju ustroju kapitalistycznego i t. d. w różnych krajach.
Natom iast współdziałanie pokrew nych stronnictw robot
niczych, niezależnych organizacyjnie, w y tw o rzy ło b y z cz a sem potęgę, zdolną do przeciw staw ienia się m iędzynarodow e
mu kapitałowi.
Jeśli chodzi o stosunki w P olsce, to obalenie Komintermi m iałoby na polski ruch robotniczy w p ływ bardzo dodatni, gdyż pow stanie samodzielnej rew olucyjnej partji robotniczej w y trą ciłoby z rąk P .P .S . różdżkę oliwną i skłoniłoby ją do rewizji program u i metod działania, w ynikających z ducha ostateczn e
go celu partji socjalistycznej. P e.
M» 17___________ J U T R O ________ 11
Z okazji wysławienia „Dantona'' Hollanda w Teatrze Pol
skim, Antoni Słonimski pisze w „Wiadomościach Literackich":
„Mimo wielu braków sztuki Hollanda wystawienie je j należy ituiażać za pożyteczne. Trzeba ko win m od czasu do czasu ma
chnąć przed oczami zbyt j u ż spokojnych łotrów, oszustów i wy
zyskiwaczy czerwoną płachtą, drażniącą kulturalnych i zamożnych durniów z pierwszych rzędów krzeseł. Pozo inni się trochę bać—
choćby w teatrze".
No, no... Nie każdy znowu dureń z pierwszych rzędów krzeseł jest kulturalny i zamożny.
A co do samej sztuki teatr dobrze robi, że ludzi, których:
tak dosadnie charakteryzuje p. Słonimski, przygotowuje do wszyst
kiego ...zwolna, ostrożnie i estetycznie.
12 J U T R O •Nś 17
RADIOKOMFROMTACJA.
Ż yw iołow y rozw ój radiotelegrafii na całej kuli ziemskiej o raz w y k o rzy sty w an ie tego środka łączności nie tylko dla ce - lów w ojskow ych i ekonom icznych, lecz i ośw iatow ych , oraz społeczno - politycznych, w płynęło rów nież na nasze anem icz
ne odruchy w tym kierunku.
P rzep isy w yk on aw cze do ustaw y o radiotelegrafii, które m ają b y ć w najbliższym czasie ogłoszone, położą m oże w re sz cie kres ograniczeniom i przeczuleniu w ładz naszych na punkcie niebezpieczeństw , w ynikających z... prób m łodzieży liarcerskiej, interesującej się radiotechniką.
N iew ykorzystanie u nas radio, jako środka łączności w c e lach adm inistracyjno - państw ow ych, tłum aczy się m. in.
twierdzeniem „kom petentnych" czynników , iż jest to środek łączności deficytow y.
W tych w arunkach hum orystycznie w ręcz brzmi, że w ła śnie te czynniki „kompetentne*' zam iast m yśleć nad racjonalną budową sieci radiotelegraficznej w ym yśliły budowę wielkiej centrali transatlantyckiej w W arszaw ie, k tóra oprócz deficytu d o ty ch czas nic innego nam nie dała.
S tacja, m ając m oc dziesięciokrotnie w iększą, aniżeli to jest potrzebne dla łączności z Europą, ze w zględów ekonom icz
nych zupełnie nie nadaje się do pędzenia na bliskie odległości, a jedynie tylko może b yć w yk orzystan a dla korespondencji z A m eryką.
Jak że się przedstaw ia ta korespondencja cy fro w o : w roku 1920 wym ieniono w obu kierunkach 3.300.000 w y razó w , w ro ku 1921 — 2.700.000, czyli przeciętnie około 8.000 w y razó w na dobę, t. j. 5,5 na minutę, podczas, gdy stacją taką m ożna na
d aw ać 80 w y razó w na minutę.
C zy w arto w ięc było w y d aw ać na budowę stacji koło 2 miljonów dolarów (w Szw ecji budowa stacji kosztow ała w praw dzie tylko 1.200.000 dolarów ), aby u żyw ać jej tylko przez jedną godzinę na dobę?
Jeżeli eksploatacja sieci radiotelegraficznej państw ow ej będzie kalkulowana w ten sposób, jak budowa centrali tran s
atlantyckiej, to zupełnie zrozum iałem jest, że radio będzie u nas za w sze środkiem łączności deficytow ym .
Faktem jest, że dziś nie m am y ani jednej stacji, któraby m ogła p ra co w a ć z centralam i państw europejskich (F ran cja, naprzykład, ma trzy stacje dla łączności z Europą, t. j. Lyon , P a ry ż , Ste P ie rre i dwie transatlantyckie — B ord eau x i Ste Assi.se).
lak to zbudowaliśm y sobie radiokom prom itację, zam iast radiostacji, w yd ając, narazie niepotrzebnie, zaw rotne sum y na
stację o kolosalnej sile napięcia. Na to kom isarze oszczędno
ściow i uwagi nie zw rócili.
U staw a i przepisy w yk on aw cze o radiotelegrafii przew i
dują u nas w prow adzenie t. zw . broadcasting‘u, t. j. radiotelefo
nii dla użytku szerokiego ogółu.
Stacje nadaw cze radiotelegraficzne, w yk orzystu ją w szę
dzie, bądź w celach propagandy (przem ów ienia polityczne, k oncerty) i ośw iatow ych (o d czy ty , nauka języków , w ykłady fachowe z różnych dziedzin) bądź też w celach inform acyj
nych (p rasa, giełda, biuletyny m eteoroligiczne).
Stacji takiej nie posiadała tylko Polska, jakkolwiek posia
danie jej pod względem finansow ym było zupełnie możliwe.
Nadmienimy tylko, że dla stacji nadaw czej radiotelegraficznej z zasięgiem słyszalności na ca łą Polskę, w y s ta rc z y ap aratu ra o m ocy jednego kilow ata, i że zw yk łą stację lam pow ą radiote
legraficzną m ożna przem ienić na telefoniczną przez zamianę klucza nadaw czego na mikrofon.
Dziś, jak głosi fama, jest już przedsiębiorstw o, które ma o trzy m ać koncesję na broadcasting w P o lsce, a naw et w prze
ciągu m iesiąca m ą b yć uruchomiona stacja radiotelegraficzna, zaspakajająca potrzeby radioam atorów . N iestety, nikt nie wie, jacy to ludzie należą do tego przedsiębiorstw a, jakie m ają zam ia
ry i cz y przedsiębiorstw o to oprócz fachow ców radiotechników , ina ludzi, k tórzyb y potrafili umiejętnie i racjonalnie o p raco w y w ać program y.
Nikt nie wie również, na jakich w arunkach koncesję tę otrzym ano.
Niezmiernie w ażnem jest, by broadcasting, który będzie miał niezwykle szerokie zastosow anie, oddany nie został w rę
ce, które stw o rzą now ą gałęź t zw . paskow ania.
R adjotelegrafja, lubo niejednokrotnie juz odegrała pow a
żną rolę w życiu polityczno-społecznem poszczególnych państw (mam tu na myśli broadcasting), może od egrać pow a
żniejszą rolę, aniżeli się to na pozór w yd aw ało.
Dzisiejsze stosunki polityczne w Europie i szczytn e hasła pow szechnego pokoju i rozbrojenia, głoszone z re sztą przez hi
pokrytów kapitalistycznych, nie dają najm niejszych gw aran cyj powodzenia i realizacji tych haseł.
Dopóki o kwestji rozbrojenia i pokoju nie będą d ecyd ow ać sfery zupełnie niezainteresow ane w prowadzeniu w ojny, t. j.
sfery pracujące, t. zw . pokój pow szechny będzie zaw sze tylko tem atem do bajeczek dla dorosłych dzieci.
Idealna organizacja i jednolity front m iędzynarodow y m as pracujących jest nieodzownym czynnikiem zw y cięstw a idei pokoju, względnie walki z wojną.
■te 17_________________ J U T R O ____________ _____13
14 J U T R O A » I 7 .
Środkiem w w alce tej jest ścisła łączn ość i szybkie komu
nikowanie się robotniczych organizacyj politycznych i zaw o
dow ych.
I tutaj pierw szorzędną rolę od egrać może właśnie radio
telegrafia.
Do niedawna radio oddaw ało kolosalne usługi wojnie i ce-
| lom militarnym.
P rz y pewnej energji organizacyjnej radio oddać m oże ta kież usługi w alce o pokój pow szechny, rów nolegle z w alką o obalenie obecnego ustroju społeczno - politycznego.
Niechaj w ięc w szystkie związki polityczne i zaw odow e m as pracu jących założą radiotelefony dla utrzym ania ścisłego kontaktu między sobą. Niechaj te radiotelefony będą w y k o rzy stane dla propagandy haseł rozbrojenia i dla uświadomienia szerokiego ogółu, że tylko m asy pracujące m ogą w y w a lcz y ć pokój, gdyż w żadnym w ypadku nie zależałoby im na p row a
dzeniu w ojny, a może osiągniem y znacznie lepsze rezultaty, aniżeli po całym szeregu konferencyj rozbrojeniow ych w atm o
sferze ustaw icznych ferm entów.
Jest to jeden z środków technicznych, p row adzących do wielkiego celu w yzw olenia p racy.
W szczególności polska klasa p racu jąca powinna w ziąć czyn n y udział zarów no w opracow yw aniu ustaw , rozporzą
dzeń i statutów dla przedsiębiorstw radiotelegraficznych, by dziedzina ta słu ży ć m ogła nie tylko w rogim dla nich celom .
1. s.
0 LOS URZĘDNIKÓW.
Jedną z chorób, to czący ch młody organizm naszej admi
nistracji, jest bezsprzecznie, niskie uposażenie urzędników.
707f> ogółu urzędników państw ow ych jest płatnych według IX do XII kategorji płac. P rz e licz y w sz y na rubie i, biorąc pod uw agę zmniejszenie się sity kupna złota, w edług w skaźnika 164 (1914 r. — 100), w ypadnie, że płace te odpowiadają 25— 50 rublom przed wojną.
Tak płatne b y ły przed 1914 r. tylko najniższe kategorje pracow ników um ysłow ych.
Niema chyba polityka, któryby, nie rozumiał, i nie pow ta
rzał przy każdej sposobności, że kw estja uposażenia urzędni
ków i w ojskow ych — to nie tylko interesy jednej grupy, za
w odow ej, ale kw estja spraw ności całej m achiny państw ow ej, od. której zależy byt i bezpieczeństw o państw a,
Pam iętaipy, jak w czasie w yb orów w szystkie niemal stronnictw a polityczne um ieszczały wr sw y ch program aęh żą
dania polepszenia bytu urzędników i ubiegały się (na cz a s w y -
ihe 17 J U T R O 15
b orów ) o ich w zględy. B y ły to jednak, że tak pow iem y, pro
w izoryczn e przybudówki p rogram ow e, ry ch ło zapomniane po okresie p rzedw yborczym .
S p raw a bytu urzędników dla żadnego ze stronnictw nie była nigdy napraw dę atutem politycznym , m ogącym pozy
sk ać szerokie m asy w y b o rcó w i p rzy sp o rzy ć przy w yborach głosów i m andatów .
1 sp raw a ta podzieliła los innych sp raw i zagadnień ogól- no-państw ow ych, które, nie posiadając efektów agitacyjnych, nie m ogąc b y ć zdyskontow ane na rynku politycznym , cierpli
wie czekają sw ej kolei w kancelarii, komisjach i podkomisjach sejm ow ych.
K ażda akcja oszczędnościow a zaczyn ała się zaw sze od obcinania poborów urzędnikom, inwalidom i em erytom , nie w yw ołując pow ażniejszych sp rzeciw ów wielkich stronnictw .
W budżetach, będących istn ą m ozajką potrzeb ogólno-pan- stw o w y ch z koncesjami i ustępstw am i na rzecz klubów sej
m ow ych — nie znajdzie się też nigdy pozycja rzeczyw istego polepszenia urzędniczych pensji.
W grze sprzeczn ych interesów partyjnych, interes urzęd
nika państw ow ego był i zaw szę będzie przy dzisiejszym s y stem ie rządzenia — quantite negligeable; czy m ś, o czym mo
żna od czasu do czasu w spom nieć, ale o co nie w arto w al
cz y ć.
T ak a jest polityczna strona zagadnienia.
Alę głów ną winę za dzisiejsze sw e upośledzenie ponoszą sami urzędnicy.
Rozdzieleni politycznie, dobierani często według klucza partyjnego, dbający w ięcej o interesy popierających ich stron nictw , niż o interesy, w arstw y urzędniczej — niezdolni są do podjęcia system atyczn ej i na daleką m etę obliczonej walki o rozszerzenie sw ych praw i polepszenie bytu.
P rzy k ład klasy robotniczej niczego ich nie nauczył.
Tylko na drodze, wytkniętej przez klasę robotniczą, na którą już wstąpili p racow n icy um ysłowi, zatrudnieni w prze
myśle i handlu, m ogą się spodziew ać i urzędnicy względnego polepszenia bytu.
Zdaw ałoby się, że w yb ory do obecnie r z ą d z ą c e g o s e j m u powinny były dać urzędnikom bogate dośw iadczenie.
Zw iązek inteligencji pracującej oddal głosy sw oje liberale żującej Unji N arodow o-Państw ow ej.
To p rzyczyniło się do rozbicia głosów , gdyż radykali zmuszeni byli oddać głosy sw e P . P . S., a p raw ico w cy — ósem ce.
J U T R O
S p raw a ta w P o lsce jest bardziej skomplikowana, niż gdzieindziej.
Ze w zględu jednak na slaby rozw ój inteligenckich organi- zacy j, a z w łaszcza takich, w którycli skład wchodziliby urzęd
nicy, znajduje proste rozw iązanie.
Je st to w ścisłym związku z zazn aczającym się już w yraźnie ruchem, względnie tendencjami syndykalistycznem i w łonie robotniczych zw iązków zaw odow ych.
Naszem zdaniem, inteligencja w ogóle, w szczególności zaś urzędnicy, powinni w e w łasnym , dobrze zrozum ianym in
teresie, naw iązać ściślejszy kontakt z robotniczym i zw iązka
mi zaw odow ym i, rozbić związki partyjne, by je w rezultacie zsyndykalizow ać. >
O rganizacje urzędników łączą się w ó w czas narówni z o r
ganizacjam i pracow ników um ysłow ych innych kategoryj z zaw odow em i organizacjam i robotniczem i.
W ten sposób pow staje centrala jednej potężnej organi
zacji p racy.
Urzędnik nie może się tak często (lub w cale nie m oże) ch w y ta ć takich środków walki o byt, jakie dostępne są robot
nikowi, w zw iązku zaw odow ym .
Natom iast m a za sobą w w ym ienionych w arunkach po
tężną organizację, k tóra potrafi zmusić rząd do liczenia się z potrzebam i urzędnika.
Z drugiej strony, w chwili przełom ow ej (a ta nastąpić, na
szem zdaniem, musi), gdy zsyndykalizow ane organizacje ro botnicze sięgną po należną im w ładzę w państwie, — mają do dyspozycji arinję urzędniczą, zw iązaną najżyw otniejszym i interesam i z w ielką arm ją p racy.
N astąpić musi moment, gdy zorganizow anem u kapitałowi przeciw staw i się zorganizow ana praca.
B ard zo dodatnią stroną w kilku słow ach streszczonej kon
cepcji pow yższej, jest i to. że urzędnik, uniezależniony od fo- rytu jącego go posła, cz y stronnictw a politycznego, dba na urzę
dzie swoim o dobro państw a całego.
Niewątpliwie też traci grunt korupcja i wszelkie zło, w y nikające z nędzy urzędnika.
Adres: Redakcji Św. Krzyska 35 m. 10.— Administracji: Nowogrodzka 46 m. 9.
G odziny urzędowania: od 5 — 6 p. p. — Konto czekowe 9 . K. O. N i 9272- Warunki prenumeraty: M iesięcznie 1 ?>oty w kraju — 2 zt. zagranicą
RED AKTO R-W YD AW C A: B R U N O N G R O S I C K I
Druk. Spółka Akc. Wyd.-Druk. .P ra c a ”, P r. Bogucki, Kredytowa 2J4.