Opłacono ryczałtem.
ROK I. Cena 25 gr. Nr. 16.
Warszawa, 1 listopada 1924*
T R E Ś Ć : Parlamentaryzm w Polsce K. S . — Ugoda stronnictw ro
botniczych IV. J . — Upadnie czy nie upadnie. — O jedno
lity front zawodowy 1 & .Fałszywe drogi pacyfizmu ’I'e-te.
Kupno i sprzedaż. — Oo&ągpę tandem,., (w. n )— Jesteśmy pod sądem. — Dom kulowy ćzjr- fundusz jiezrobpcia.
— --- ~ ~ * " ■ ■ r—
P A R L A M E N T A R Y Z M W P O L S C E .
Myśl rozw iązania Sejmu i Senatu jest już w całym kraju o tyle popularna, że chodzi tylko o inicjatyw ę w tym kierun
ku, a olbrzym ia większość obyw ateli przyklaśnie jej z pew no
ścią, w idząc w rozw iązaniu naszych izb rządzących (a nie tylko ustaw odaw czych!) jeden z najpow ażniejszych kroków w dziedzinie napraw y Rzpltej.
M ów i się o tem codziennie, naw et wśród samych stron
nictw sejmowych.
Prędzej czy później m yśl ta, jak dojrzałe jabłko, sama w y padnie ze złotodajnych ust któregokolw iek z m ów ców sejmo
w ych w formie konkretnego w niosku i po przebyciu golgoty formalistyczno-konstytucyjnej zostanie może zrealizowana.
Z góry stw ierdzić m ożna z całą pewnością, że wniosek taki m ógłby zostać złożony jedynie pod w arunkiem ogłosze
nia nowych w yborów .
2 J U T R O
I w tem tkw i właśnie niebezpieczeństwo.
Nowe w ybory po rozw iązaniu parlamentu nie są, jakby się zdaw ało, jedynem w yjściem, nie bacząc na to, że jest to
„praw o“, uświęcone w całym świecie parlamentarnym.
R ozpatrzm y w ięc inną alternatyw ę, jeśli m ow a o rzeczy
wistości polskiej.
W każdem zachodnio-europejskiem państwie parlamentar- nem konflikt m iędzy rządem a parlamentem doprow adza w konsekwencji albo do w yłonienia przez parlament nowego rządu, albo też do rozw iązania parlamentu.
Nowe w ybory, przeprowadzone w tych warunkach są nie
jako w yrazem woli obyw ateli danego państw a w kierunku utrzym ania się u steru państw a tych czy innych ugrupow ań politycznych.
W starych państwach parlamentarnych jest to sprawa o tyle prosta, że istnieje mniej więcej ustalone pojęcie t. zw.
„interesu państw a41.
Przykładem klasycznym pod tym względem jest Anglja.
Lloyd-George czy Mac Donald, jak nas przekonała rzeczyw is
tość, jednakowo nie rezygnują z tradycyjnej polityki angiel
skiej.
Naród zaś angielski, spokojny o te „tradycje'4, udziela rzą
dowi swem u posłuchu z chwalą, gdy przesilenie mija.
Co innego jest w Polsce... Klęską Rzpltej jest brak w szel
kiego posłuchu dla jakichkolwiek poczynań rządow ych.
P e w ie n 'p o lity k przeprow adził następującą analogję m ię
dzy poczuciem patrjotyzrnu i państwowości w narodzie nie
mieckim i polskim : „Niemcy — powiada polityk ten — przez bardzo rozwinięte, a może i wrodzone, poczucie państw ow o
ści doszli do patrjotyzmu, jaki obecnie w Niemczech obserw u
jemy. Polacy, odwrotnie, przez głęboko rozwinięte poczucie patrjotyzrnu dojdą może w przyszłości do poczucia państw o
w ości"...
W stosunku do Polski jest to uw aga zupełnie słuszna. P o
lak (m am y ciągle na myśli sfery pracujące, na których państ
w o byt swój opiera) zdobędzie się w chwilach krytycznych na czyn bohaterski. G dy mija jednak doping zewnętrzny, wchodzi w tradycyjną rolę warchoła... ,
Negacja na każdym polu charakteryzuje dosadnie stosunek obyw atela polskiego do państwa.
^ IG J U T R O 3
Jeśli taki stosunek trw a już 6 lat, to poza nie dającemi się ściślej określić przyczynam i, istnieją przyczyny, tkwiące w ustroju politycznym Polski.
W y b o ry , przeprowadzone po w iekowej niewoli, dały przy padkow y skład izb ustaw odaw czych, bynajmniej, nie odzwier- ciadlający istotnego układu sił społecznych ani nastrojów w śród mas w yborców .
Z drugiej strony— początkow o entuzjazm wobec odzyska
nej niepodległości, a potem bierność polityczna szerszych w arstw społeczeństwa sprawiła, że w alka polityczna odbyw a się jedynie na terenie sejmu i w „sferach zbliżonych do rządu".
Środkam i w alki są: kompromis i intryga, nom inującym zaś celem — w p ły w y i w ładza.
Najważniejsze zagadnienie państw ow e, napraw a Rzpltej w najszerszem tego słow a znaczeniu, obraca się dotąd w błę- dnem kole: by uzdrow ić skarb, trzeba uzdrow ić adm inistra
cję państw ow ą: uzdrowienie zaś administracji w ym aga napra
w y skarbu i tak dookoła.
A wszystko razem w ym aga rządu, któryby zmusił społe
czeństw o do posłuchu, rządu, któryby napraw dę mógł przez jakiś czas rządzić— niezależnie od interesów poszczególnych klubów , czy naw et posłów sejmowych.
Krótko m ów iąc: Polska w ym aga okresu, w którym rząd m iałby nieograniczoną w ładzę. O czyw iście, okres taki by!by tylko okresem przejściow ym, po którym m ożnaby pomyśleć o dobrze zrozum ianym demokratyźtnie.
T aką formę m ożna określić dyktaturą rządu. Nic prze
straszałoby to nas, g dyż staczam y się przy obecnym "kładzie ży c ia politycznego po pochyłej, która prow adzi do zguby.
Stojąc na stanowisku obrony interesów pracy, uw ażam y, że na czele Jakiego rządu powinni stanąć jedynie ludzie, dający osobiście gwarancje napraw y stosunków w tym właśnie kie
runku.
Jeśli bowiem nieograniczoną w ładzę pochw ycą św iado
m i lub nieświadomi przedstawiciele kapitału, to otrzym am y rodzim y faszyzm, który w formie swej jest w pew nych w a
runkach dla pewnych państw deską ratunku, lecz który we W łoszech pow stał dla celów obrony stanu posiadania i zasady św iętości własności prywatnej.
4 J U T R O A? Ib*
Faszyzm, w jego włoskiej formie, doprow adzić musi w kon
sekwencji do uchwycenia w ładzy przez przedstawicieli sfer pracujących.
Jeśli chcemy w Polsce uniknąć przeciągania ad infini- tum nędzy i bezpraw ia człow ieka pracy, m usim y przy pom o
cy najszerszych W arstw pracujących w y tw o rzy ć sytuację,, w którejby obrońcy interesów tych w arstw stanęli u steru w ładzy.
P rzy takiej koncepcji do pomyślenia jest najczynniejsze po
parcie wniosku rozw iązania sejmu.
R ozw iązanie zaś sejmu dla ogłoszenia now ych w yborów byłoby tylko aktem szkodliw ym , bo osłabiającym znow u pod każdym względem organizm państw ow y przytem nowe w y bory w rezultacie dałyby nieco inny może personalny układ w sejmie, lecz nigdy nie w y tw o rzy ły b y silnej większości, gdyż przyczyną zła jest niezdrow a atmosfera w samem życiu spo
łeczeństwa — we wszystkich dziedzinach — a nie tylko w izbach ustaw odaw czych.
N ajpierw więc silny rząd lew icow y bez sejmu i przygoto
wanie zdrowego gruntu — potem sejm lub inne zbiorowe ciała ustawodawcze, jakie w yło nią się z rzeczywistego układu sił i w arunków życia.
K. S.
UGODA STRONNICTW ROBOTNICZYCH.
W ypadki, jakich w idow nią od kilku miesięcy jest G ó rn y Śląsk, omawiane b y ły już szeroko w prasie codziennej pod naj
rozm aitszym i kątam i w idzenia, w zależności od" tego, kto i o kim pisał.
Prasa praw icow a w walce wielkiego przemysłu górnośląs
kiego z robotnikiem chciała w idzieć jedynie zamach niemiecki na interesy polskie, lew icow a zaś zrobiła sobie z tego samego w spaniałą antikorfantjadę.
1 jedni i drudzy nie byli bez racji. Cała działalność prze
m ysłow ców górnośląskch, dla których bliższa jest niemiecka pikelhauba, niż polska m aciejówka, konsekwentnie zm ierzała
.>2 lfi .1 U T R O 5
do tego, aby rezultat pracy naszego robotnika skapitalizow ać w niemieckiej ojczyźnie.
Panowie Korfanty, Benis i inni pomniejsi ich naśladowcy w ystępnej robocie przem ysłow ców nie tylko nie przeciw dzia
łali, lecz naw et — świadomie lub bezwiednie — szli im na rę
kę, pomagając w okpiw aniu rządu i okradaniu robotnika.
W sferach robotniczych Górnego Śląska wersje co do te
go k rąży ły już oddawna.
Kiedy kilka miesięcy temu rząd w ysłał do Katowic kom i
sję, która m iała interw enjow ać w ów czesnym zatargu, robot
nicy starali się dotrzeć do niej. nrzedstawić stan rzeczy i żądać energicznego trybu postępowania. Komisja jednak, gdy nawet robotników dopuszczała do siebie, tłom aczyła się ogra- niczonem zadaniem, sprowadzającem się do badania w arun
k ów pracy i produkcji w przedsiębiorstwach górniczych i hut
niczych.
Co do zebranego przez komisję materjału, a skrzętnie cho
w anego przez m iłościwie w alczący z przesileniem rząd — je
dno jest pew ne: że komisja zebrała materjał fałszyw y, gdyż na fałszyw ych oparty dokumentach, jakie przem ysłow cy pre
parow ali dla w ładz oficjalnych.
Zdaw ałoby się, że jest to spraw a przebrzm iała, kiedy je
dnak uprzytom nim y'sobie stanowisko lew icow ych przedstawi
cieli robotników wobec komisji, ich zapewnienia, że robotnicy pójdą na ustępstwa, o ile komisja orzeknie konieczność tego 7. punktu w idzenia interesów państw ow ych, a uchylim y rów no
cześnie rąbek tajem nicy pokryw ającej sprawę fałszow ania ksiąg w zakładach Hohenlohego, otrzym am y efekt, w któ
rego świetle uw idacznia się ugodow ość naszej lew icy na czele z Polską P artją Socjalistyczną.
P rzy w ód cy zw iązk ów zaw odow ych robotników hut i ko
palń, mogli nie wiedzieć, że oprócz statystyki oficjalnej, z któ
rej w ynikało, że w ydajność robotnika w stosunku do przedw o
jennej rów nała się 60% do 70%, prow adzona jest na miejscu, druga statystyka nieoficjalna, dla zarządu, jak to m iało miejsce u „Hohenlohe“, która m ów iła, że obecna w ydajność pracy ro
botnika przekracza normy przedwojenne.
Partje robotnicze m iały jednak obowiązek dowieść, że prze
m y słow cy kłam ią i poniżają robotników, odm aw iając mu chę
ci i zdolości do pracy, że fałszują dane statystyczne.
Ministra Kiedronia trudno było przekonać, jako notorycz
nego obrońcę kapitalistów.
Ale co zrobiły P. P. S. i N. P. R., aby pow strzym ać m ini
stra Darowskiego od kręcenia bata na robotnika, a jeśli pow strzym ać nie mogła, dlaczego nie zdem askow ała sprytnego karjerow icza, żonglującego interesami robotnika?
6 J U T g O -NŁ IG
Platoniczne protesty — to w ystarczy dla w m ów ienia w nieuświadomionego robotnika, że go się broni. Nie oszuka jednak św iadom ych elementów w arstw pracujących, które w i
dzą jak nasze stronnictwa robotnicze gnuśnieją i w chodzą na drogę coraz to dalej idącej ugody, dbając nie o interes robot
nika, a tylko o pozory gwoli utrzym ania się na czele ruchu r >- botniczego.
W J.
Upadnie czy nie upadnie. R o zm aw iają w znanej na bruku w arszaw skim cukierni „Szw ajcarskiej" politycy w „pokoju do
m inikańskim " (pokój, gdzie grają w domino):
— Ale to heca, panie, co? Grabski się obraził i znow u m a
m y przesilenie!
— To - człek honorowy, ho - ho! Korfanty ani W itos nie obraziliby się...
— Jak pan myśli, upadnie Grabski czy nie?
— Nie taki on głupi znowu, żeby ryzykow ać.
W ie doskonale, że ani sejm ani nikt inny nie jest w stanie w ziąć sobie na łeb tej sanacji.
Nie w ylazłb y nikt z tego, tak, jak i Grabski zresztą nie w ylizie. To też premjer się stawia i udaje obrażoną panienkę.
— No, no, pan już zawsze z tym swoim radykalizm em .
— A wiecie, panowie, to ci dopiero lewica kaw ał zrobiła Grabskiem u! Pierw sza głosuje za votum zaufania.
Przysłuchuje się rozmowie tej stary tetryk, który stale zrzędzi w „Szw ajcarskiej11, zapijając chroniczne niezadowole
nie z życia czarną k a w ą:
— Et, w szystko djabła w arte! K tóż to może w Polsce co
kolwiek przew idzieć? Grabski udał obrażonego, licząc na to, że żadne u g rupo w ania nie podejmie się w obecnych w arunkach tworzenia rządu — to praw da. Lew ica podtrzym ała G rab skiego — to też praw da. Ale, proszę panów , kto zna stosunki sejmowe, ten w ie: w ystarczy, że 3 posłów z P. P. S., N. P. R.
lub „W y zw o le n ia 11, zasiedzi się w czasie głosowania w bufe
cie, by rząd w iększością jednego głosu upadł.
Tak, tak. panowie, niczego przew idzieć nie można, dopóki bufet w sejmie funkcjonuje...
A? 16 J U T R O 7
0 JEDNOLITY FRONT ZAWODOWY.
Okres pięcioletniej, samodzielnej gospodarki naszej, nicze
go nas nie nauczył.
Kraj nasz pow ołany znów do niezależnego nadal samosta
nowienia o sobie, jest jeszcze dotychczas ii:estety objektem niebezpiecznych dlań eksperym entów w rękach wszelkiego rodzaju przygodnych i zbiegiem okoliczności tylko, w ysunię
tych naprzód — domorosłych pedagogów, którym kaprys 1 ciemnota mas dopom ogły do w yst tp-enia dzi ś na forum pu
bliczne i piastow ania‘w ysokich dostojeństw w kraju, albo znów sprytnych „polityków " życiow ych, urabiających na tem polu grunt pod pewne, zw iązane z korzyścią w łasną cele.
Zabójcze te eksperymenty, dokonyw ane na ciele naszego organizm u społecznego, b y ły niejednokrotnie przyczyną zbo
czeń z drogi naturalnej ewolucji i postępu i utraty niejednej placów ki społecznej.
Nie w zrusza to jednak tych, którzy po przez trupy i ruinę naszego życia społecznego, kroczą uporczywie po zygzakow a
tej linji w łasnych, w ątpliw ej wartości koncepcji, w iodąc za sobą nieświadome i łatw ow ierne masy ludności, na samo dno przepaści.
Kraj nasz m ożem y dziś porów nać z okrętem bez steru, m iotanym w różnych kierunkach burzą namiętności w alczą
cych pom iędzy sobą obozów partyjnych.
N ow ow zniesiony okręt nasz nie ma na pokładzie sw ym mocnej, umiejętnej ręki, świadomego drogi i celu sternika.
Chaotyczność doryw czych zarządzeń administracji nie może w niczem zmienić niepewności położenia i dać możność uniknięcia nasuwających się niebezpieczeństw.
P racująca ludność kraju, ży jąca w piekle w alki w zajem nej i podżegana ustawicznie hasłami zacietrzew ionych dem ago
gów partyjnych, zatraciła już orjentację i w yczucie swej jedno
litości a zatem i mocy, decydującej na arenie życia społecz
nego.
Obecna polityka partji robotniczych jest bardzo na rę
kę tym, których sama myśl utworzenia jednolitego, zwartego,
8 j u t r o A° 16
frontu pracy przeraża. Nie szczędzą więc intryg i zabiegów by idea ta pozostała tylko m artw a teorją w życiu św iadom e
go rzeczy robotnika.
N ajpoważniejszem w ięc zadaniem chwili jest świadomość tą utrw alić w umysłach pracującej rzeszy, która będąc jedy- nem oparciem i d źw ig nią państw a każdego, ma wszelkie pra
wa do stanowienia o jego losach i przyszłości.
W dzisiejszych w arunkach pracy partyjnej, polegającej na pogłębianiu różnic program ow ych i separacji zrzeszeń zaw o
dowych, niepodobna myśleć o pow ażniejszych ustępstwach kapitału na rzecz pracy. Bow iem słabe stosunkowo siły jednej partji pracujących nie zw alczą nigdy potężnego sw ą jednoli
tością frontu kapitalistycznego, który bez w ysiłk ów w szyst
kie po kolei partje rozbija i zw ycięża, w łasną ich bronią i tak
tyką samopożerania się.
Św iadom ość destrukcyjnej pracy kapitału doprow adzić pow inna do skoordynaw ania sił naszych i w ysunięcia zasadni
czych problem atów życia i ruchu robotniczego.
Uczynić to może w Polsce, ulegającej dotąd przem ożnym w pływ om wstecznictwa i klerykalizm u jedynie połączona m ię
dzypartyjna organizacja zaw odow a, w zględnie powstanie bez
partyjnych zw iązk ów zaw odow ych, które potrafią utw orzyć potężny organ obrony interesów pracy, a naw et w rezulta
cie opanow ać rządy.
Io.
HULAJ-DUSZA!...
Hulają sądy doraźne. Hula policja: m undurowa, polityczna, śledcza...
Hula re ch o ta . Hulają ułani. Hulają żandarm i.
Hula ręiv.. ' no pyskach chłopskich. Hula bat uzdro- wieńczy. Hula minibier -praw w ew nętrznych. Hula minister oświaty. Hula minister sprawiedliwości. Hula cały rząd.
Hula polityka polska.
Hula w szystko na Kresach.
A gdy rozhula się lud?...
Ns 16 J U T R O 9
FAŁSZYWE* DROGI PACYFIZMU.
Pacyfikacja powszechna — to hasło dnia, rozbrzm iew ają
ce w catej Europie i stanowiące rzekom ą troskę Ligi Narodów, rzucone jest, jak się łatw o przekonać, tylko dla państw trze
cich.
Niemcy i Rosja przy tej stypie nie b y ły — w ięc rozumiejąc po swojemu, szykują się nadal do licytacji rozbrojeniowej.
Taktyka to osobliwa i znana, jest w połączeniu z pew nym nie
pokojącym objawem, jaki zauw ażono w ostatnich tygodniach na granicy polsko-niemieckiej.
Oto pow stały w Niemczech, organizow ane na gw ałt w po
granicznym pasie, w zd łu ż całej ganicy Polski, nowe, tajem
nicze formacje cywilno-wojskowe.
Prasa doniosła już o prow adzonych ćw iczeniach w ojsko
w ych i osobliwych manew rach saperskich, szczególnie w P ru sach W schodnich w korycie dolnej W is ły i na terenie wolnego miasta Gdańska.
W e d łu g otrzym anych przez nas w iadomości Niemcy sfor
m owali już znaczną ilość pułków cyw ilno-wojskow ych na pol- skiem pograniczu, pod n azw ą „Grenschutz - Ost - Regimentem O rganizacja ich oparta została na Reichswehrze, która dostar
cza m aterjału instruktorskiego i mianuje oficerów do Grenz- schutzu - Ost.
Jak dalece pośpiech w tworzeniu tych formacji jest po
trzebny, św iadczy tajny okólnik berlińskiego m inisterstwa spraw w ew nętrznych, w ysłany do w szystkich landratów po
w iatów pogranicza polsko-niemieckiego. O kólnik ten, raczej rozkaz, poleca landratom specjalne opiekowanie się Grenz- schutz - Ostem i utrzym anie w jaknajdalej idącej tajemnicy ce
lowości tych formacji.
Socjal demokraci, przeczuwając w Grenzschutzu zam as
kow aną bo. >wkę nacjonalistów, dom agają się w swej prasie i na terenie parlam entarnym w yjaśnień co do tworzenia tej tajemniczej organizacji. Zanim jednak udzielono im odpowiedzi, ogłoszone zostały w rozkazach Grenzschutz - Ostu progra
mowe za lania i cele jego.
10 J U T R O JSTs 1 6
Jako pierw szy punkt rozkaz ten podajer
„Grenzschutz - Ost jest organizacją cywilno-wojskową, m ającą za zadanie bronić granic państw a niemieckego przed grożącym napadem przez wojsko i bojów ki (? ) polskie".
„Grenzschutz Ost niema charakteru ofenzywnego, ponie
w aż organizacje Grenzschutzu utworzone zostały rów nież na terenie wolnego miasta Gdańska, oraz w Prusach W schodnich pod jedną w spólną komendą w ojskow ą, koncentrującą się osta
tecznie w naczelnym dow ództw ie Reichsw ehry".
Usuwane pozornie z terenu polityki w ojskowej G renz
schutz - Ostu tendencje nacjonalistów niemieckich zjednocze
nia daw nych ziem cesarstwa niemieckiego, a m iędzy innemi Pom orza, Gdańska, Poznańskiego i części polskiej Górnego Śląska, jaskraw o w ystępują gdzieindziej, m ianowicie na terenie w ojskow ej organizacji monarchistycznej i złożonej z czystego elementu skrajnych nacjonalistów niemieckich z pod haseł:
„Deutschland iiber alles“ i „Stahlhelm u“.
Do tej centralnej organizacji bojów kow ej reakcjonistów niemieckich „Stahlhelm u", należy rów nież i Grenschutz - Ost, m askujący swoje ofenzywne antypolskie tendencje.
G dyby atoli macki nacjonalistów i m ilitarystów „Stahl
helm u" skończyły się na Grenzchutz - Oście, m ożnaby pobła
żliw ie obserw ow ać ten ruch, jako w ew nętrzny eksperyment Niemiec. Ale w ostatnich tygodniach zauw ażono już i na terenie naszego państw a prow adzoną akcję na rzecz Grenzschutz- Osten w śród niemieckich nacjonalistów Bydgoszczy, Torunia, a nawet Poznania i Katowic.
Informacje pow yższe dorzucają now ą w iązkę faktów do pogotowia wojennego „rozbrojonych" Niemiec.
M ilitaryzacja republikańskich Niemiec i zw iązana z tem kwestja bezpieczeństwa Kuropy jest zagadnieniem przekra- czającem ram kniiniejszego artykułu.
Uw ażnego obserwatora stosunków politycznych zastano
w ić może tylko ta sprzeczność, jaka zachodzi m iędzy siłą i w p ły w am i Socjal-Demokracji Niemieckiej a konsekwentnie w ykonyw anym programem zbrojeń kliki w ojskowej— tej samej, która w y w o ła ła w ojnę 1914 roku.
Jak gdyby nic się nie zm ieniło od czasów przedwojennych.
W zrost głosów i m andatów socjalistycznych i potęga prus
kiego militaryzm u.
16 J U T R O 11
Nie przyw iązujem y też żadnej w agi do interpelacji, jaką wnieśli socjaliści w parlamencie.
Tego rodzaju platoniczne protesty i groźby znam y aż nad
to dobrze.
Nie brak ich, choć na infiym tle, w Polsce, gdzie tow arzy
sze Szeidem anów z 11 M iędzynarodów ki posiedli rów nież ta
jemnicę godzenia gromkich haseł i rewolucyjnych frazesów z umiejętnością politycznej bierności i zam askow anych ustępstw na rzecz prawicy.
Dotychczasow y stan rzeczy w ykazał wobec groźby no
w ych wojen bezsilność zarów no burżuazyjnego pacyfizmu, jak i partji socjalistycznych. ‘
M iędzynarodow y ruch robotniczy musi w ięc w yłonić z siebie nowe czynniki, nowe formy organizacji i skuteczniej
sze metody dla urzeczyw istnienia powszechnego rozbrojenia
i pokoju Europy. Te-te.
KUPNO I SPRZEDAŻ.
W zw iązku z nieudanem kupnem i udaną sprzedażą „Rze- czypospolitej“, po mieście k rążą następujące przysłow ia:
„W yszedł, jak Korfanty na „Rzeczypospolitej41,
„Stroński ma dw a końce44...
,C ichy Ignac brzegi rw ie44...
„Nie w szystko złoto, co Korfanty4*...
Prócz tego podobno chłopcy uliczni śpiewają na melodję
„T itiny44:
N azyw am się Korfanty!
Korfanty a-a-ach! Korfanty!
Nie w szystkie jednak kanty Udają zawsze się.
W szak macher jam galanty.
Korfanty a-a-ach Korfanty!
Lecz oni też nie franty I w ykiw ali mnie...
Nikko.
«
12 J U T R O vNi 16
QOUSQUE TANDEM...
W poprzednim numerze „ Ju tra “ podaliśmy, że obecne pła
ce robotnicze stanow ią 60% — 70% zarobków przedwojen
nych.
Z niżki tej nie można, naszym zdaniem, tłum aczyć w y łąc z
nie, ani przejściow ym okresem sanacji, ani też kryzysem go
spodarczym.
Nie m ożna rów nież przypisyw ać obecnej nędzy mas robo
tniczych jedynie skutkom w ojny i ogólnego zubożenia kraju, jakkolw iek — rzecz ‘jasna — czynnjki te nie pozostały bez w pły w u na poziom życia robotniczego.
P ow oływ anie się przem ysłow ców na zmniejszenie w yd aj
ności pracy dziś nie zasługuje na wiarę. Bezstronna statysty
ka w ykazała, że w wielu gałęziach przem ysłu intensywność pracy przekroczyła norm y przedwojenne.
P rzy czy n y , zmniejszających się zarobków tkw ią gdziein
dziej — u samych podstaw ustroju kapitalistycznego.
Już przed w ojną wiele pisano i dyskutowano w literaturze fachowej, czy zarobki robotnicze i poziom życia proletarjatu ulega zmianie na lepsze.
■ P ow ierzchow na obserwacja życia elity robotniczej — w y kw alifikow anych fachow ców, w zględny komfort, jakim się otaczali, budził mniemanie o poprawie bytu całej w arstw y ro
botniczej. Tymczasem cyfry w y k a zały co innego. Tak np. obli
czono, że w Anglji, m iędzy r. 1905 a 1912 drożyzna w zrosła o 13,5%, a zarobki podniosły się o 5% .
Analogiczne zjaw isko m ożna było obserw ow ać i w innych krajach.
Tam, gdzie płace robotnicze osiągnęły m inim um , którego nie m ożna było przekroczyć, tam akcja kapitału rzucała się na zarobki oficjalistów, techników — y^ogóle inteligencji zaw o
dowej.
Obecnie właśnie w Polsce przeżyw am y ten okres osią
gnięcia przez kapitał m inim um zarobków robotniczych i re
dukcji płac pracow ników um ysłow ych.
Nie bez pewnego zw iązku z tym teraz właśnie zyskuje so
bie u nas praw o obyw atelstw a, (jakżeż komicznie brzm iąca w Polsce)! teorja o nadprodukcji inteligencji.
Jeżeli uprzytom nim y sobie, że zniżka zarobków w ystępu
je równocześnie ze wzrostem w p ły w ó w socjalizmu, to przede- w szystkiem u nasuw a się pytanie, czemu stronnictwa socjalis
tyczne nie m ogły zapobiedz stałemu pogarszaniu się sytuacji życiow ej robotnika i inteligenta.
Ale nacisk mas robotniczych, nie m ogących głodu, braku mieszkań i całej nędzy zaspokoić w idokiem tow arzyszy na mi- nisterjalnych stanowiskach — musi zrobić swoje.
1 partje robotnicze staną przed tą alternatyw ą.
Albo nie tylko w ypow iadać, lecz prow adzić nieugięcie bez
pośrednią w alkę z kapitałem na tym polu, gdzie kapitał jest najlepiej, zorganizow any i największe święci tryum fy — na po
lu gospodarczym — albo, idąc utartą drogą zw ycięstw parla
mentarnych, w ysu nąć now y program m inimum, którego reali
zacja w formie ustaw, czy dekretów, ukróciłaby apetyty ka
pitału i nie pozw oliła na dalszą pauperyzację mas robotniczych.
Akcja bezpośrednia na polu gospodarczym nigdy nie cie
szyła się sym patją socjalistycznych sffr politycznych. P rzy po
m nijm y sobie tylko, z jakim lekceważeniem b y ły przez długi czas traktow ane „sklepiki spółdzielcze", nim zostały oficjalnie uznane za jedną z form ruchu robotniczego.
Brak zaufania do dojrzałości mas robotniczych u przy
w ódców socjalizmu, tak charakerystyczny zw łaszcza dla stosunków polskich, będzie rów nież przeszkodą na drodze bez
pośredniej w alki z kapitałem.
Pozostaje więc druga m ożliw ość — stworzenie nowego programu m inim um i przeprowadzenie go w drodze w alki poli
tycznej — niezależnie od ostatecznych celów partji socjalis
tycznych.
C zy partje robotnicze w Polsce, tkwiące w bagnie kom prom isów z wszelkimi rządam i, zdobędą się na twardy, ja
sno w ytknęty program polityczny i czy program ten uda się- wogóle drogą parlam entarną — w obecnych w arunkach prze
prow adzić — w ątp im y bardzo.
Tego przynajm niej uczy nas dotychczasowe doświadcze
nie. (m-n).
MŁ 1 5 ____________________ J U T R O __________ ______ 13 _
34 J U T R O JS6 16.
Jesteśmy pod sądem. W piśmie białoruskim p. n. „Gra- madzki Gołaś'* (Nr. 39 z dn. 29 b. m.), w ychodzącem w W ilnie, czytam y: „Za obrazę, zam ieszczoną w Nr. 14 tygodnika pol
eskiego „Jutro", w ychodzącego w W arszaw ie, prezes O b y w a telskiego Klubu Białoruskiego w W ilnie S. W alejsza i p. A. Ka- byczkin, pociągają do odpowiedzialności sądowej redaktora wspomnianego w yżej „Ju tra " p. Brunona Grosickiego drogą złożenia oświadczenia o tem prokuratorow i W arszaw skego Sądu O kręgow ego."
Na tle artykułu naszego, zamieszczonego w Nr. 14 „Ju tra"
redakcja „Gram . G ołasa", organu Obyw atelskego Klubu B ia
łoruskiego w W ilnie odpowiada niejako następnym artyku
łem nie nam, lecz redakcji pisma białoruskiego „K rynica", k tó
ra stw ierdziła w jednym z arty kułów swych, że na szpaltach
„ Ju tra ” „przem ów iła lepsza część społeczeństwa polskiego".
Określenie to „G ram . G ołaś" pomija jako „sprawę w e
w nętrzną samego narodu polskiego"...
Z całą kurtuazją pozostaw iam y spory w ym ienionych pism białoruskich rów nież sam ym Białorusinom. Z drugiej stro
ny — jesteśmy pociągnięci do odpowiedzialności sądowej, bę
dziem y w ięc mieli czas i teren dla udowodnienia słuszności za
rzutów naszych. •
Obecnie podkreślić tylko pragniem y, że z całą satysfak
cją staniemy przed sądem w nądzieji, że to może w płynie do
datnio na metody pozyskiw ania dla Polski sympatji w śród Białorusinów .
Kierownik urzędu policji politycznej w W ilnie p. Olęcki bę
dzie zapewne g łów ny m św iadkiem w tej „narodow ościow ej"
sprawie i śmiemy w ątpić, czy będzie z tego bardzo zadow o
lony...
W każdym razie życzylibyśm y sobie, by oświadczenie o pociągnięciu nas do odpowiedzialności sądow ej nie okazało się tylko nieurzeczywistnioną groźbą, dokonaną pod nacis
kiem uczciwego elementu białoruskiego.
BOM LUDOWY CZY FUNDUSZ BEZROBOCIA.
Znaczniejsze w ydarzenia polityczne m ają jakgdyby swój zapach specyficzny. M ają też swoje jaskółki, które je zw ia
stują.
Już się czuje w powietrzu, że gotują się wnioski o ro zw ią
zaniu Sejmu i Senatu. Stronnictw a polityczne czują nowe w ybory.
Tym razem, jak się zdaje, inicjatorem będzie lewica.
Działacze partyjni obw ąchują już w yborców . Kręcą się, uśmiechają, podlizują. S zykują wszelkie dobrodziejstwa pro
gramowe, ulgi, reformy i pieniądze... na w ybory.
J\e 1 6 J U T R O 15
Rozpocznie się niebawem licytacja dobrodzejstw. Do li
cytacji pierwsza przystąpiła P. P. S.
C zy nie zw róciło uwagi powszechnej jedno dobrodziej
stwo, w yrządzone przez P. P. S. robotnikom ?
O to P. P. S. ogłasza pom patycznie o tein, że zamierza przystąpić do budow y Dom u Ludowego. Naw ołuje więc ro
botników do ofiarności na tak szczytny cel.
Któż nie przyzna, że Dom L udow y jest instytucją bardzo potrzebną? Któż nie rozumie, że D om Ludow y przyczyniłby się nie tylko do powiększenia w p ły w ó w partyjnych inicjatorów wzniesienia tego domu, lecz naw et do podniesienia poziomu kulturalnego robotnika, do dania mu rozumnej rozryw ki, do powiększenia spoistości ruchu i życia robotniczego w stolicy i t. d. i t. d.
K tóż tego nie zrozumie i nie uzna?
Proszę jednak zw aży ć, w jakim to momencie P. P. S. ini
cjuje budow ę Dom u Ludowego.
W chwili, gdy m am y około 200 tysięcy bezrobotnych, gdy jeszcze więcej robotników pracuje po 2 — 3 dni w tygo
dniu, umierając formalnie z nędzy; w chwili gdy dziesiątki ty sięcy robotników, jak chińczycy, w ynajm ują się na roboty i w yjeżdżają zagranicę; gdy ogólne zubożenie pracujących cią
gle stawia ich wobcc pytania: jak tu dalej ży ć ; gdy samobój
stwa, przestępczość i bandytyzm rosną z dnia na dzień nie ty l
ko na Kresach, lecz i w ew nątrz kraju...
W takiej chwili P. P. S. zamierza przystąpić do budow y Dom u Ludowego!
C ó ż tedy P. P. S. robiła w latach 1919 — 1920, kiedy pie
niędzy m iała w bród i kiedy robotnikow i łatw iej było uszczknąć z mizernego zarobku, by kupić cegiełkę na w łasny dom ?
Dlaczego P. P. S. m ilczała w ów czas, gdy Bank Ludow y, który m iał za zadanie finansowanie placówek społecznych — rów nież nienajgorzej zarabiał na spekulacji w alu to w e j?!
W w iększych centrach przem ysłow ych robotnicy sami o sobie myśleć muszą, bo bezradnością odznaczają się ci, k tó
rym robotnicy pow ierzyli losy swoje i przeprowadzili ich do sejmu, senatu, kas chorycli, instytucyj sam orządow ych i in.
Skarb nie ma rzekomo pieniędzy na zabezpieczenie bez
robotnych, rząd nie ma sił na zmuszenie posiadających do m i
nimalnych ofiar na rzecz w yzyskiw anych mas.
G dzież są potężne w p ły w y P. P. S., która „przew raca'1 rząd y ? C zy nie m ożna się było w ziąć za ręce z innemi ugru
pow aniami lew icow em i i zmusić rząd do budow y Domu Lu
dow e go ?!
M ało tego: nie tylko tego nie uczyniono, lecz w W ilnie, gdzie robotnicy zajm ow ali gmach rządow y, są obecnie w y rzu cani, tracą dom, w którym się schodzili, zbliżali się, poznawali.
16 J U T R O jSlś 1 6
C zy P. P. S. przeszkodziła policji, zajm ujące j obecnie ten gmach, w yrzucać robotnika?
B y ło by ze wszech miar gódną odpow idzią — w ybudow ać gmach w łasny. Lecz nie w tak ciężkiej dla robotnika chw ili!
A w każdym razie nie ze składek robotniczych.
Jeśli robotnik ma już uryw ać grosze ze swych głodow ych zarobków — to tylko na fundusz na brać bezrobotną.
N’ech-że więc P. P. S. zażąda pieniędzy nie od robotnika, a od tych, z którym i idzie na ciągle kom prom isy, od tych, któ
rych trzym a u w ładzy mandatami, otrzym anym i od robotnika.
Nam się jednak zdaje, że nie o to chodzi.
Hasło budow y D om u Ludow ego rzucone jest w bardzo zna
m iennym momencie.
Korfanty i Seyda skom prom itow ali praw icę w aferze gór
nośląskiej. Teraz znow u — dzięki tranzakcji Korfantego z P a derewskim (kupno „R zeczypospolitej") — praw ica ucierpiała w opinji społeczeństwa.
Sejm się przeżył. Niema człow ieka, któryby nie był prze- ktoifflny o konieczności rozw iązania tej fabryki dostojeństw, koncesyj i innych przyw ilejów doczesnych.
/ • A moment dla lew icy — bardzo dobry. To też P. P. S., w której siedzą stare „w y g i“ polityczne, w yzyskuje moment i szykuje się do rozw iązania sejmu, a raczej do now ych w y borów — w yborców .
O bliczają przytem, że zainicjow anie budow y Domu Ludo
wego i ruchliwość na innych polach wróci zaufanie szerokich mas pracujących w czasie w yborów do nowego sejmu.
O byśm y się mylili.
Jednak inicjatyw a, o której m ow a, pow stała w tak zna
miennej chwili, że nie m ogliśm y się pow strzym ać od tych cierp
kich uw ag pod adresem P. P. S.
Adres: Redakcji Św. K r z y s k a 35 m. 10.— Administracji: Now ogrodzka 48 m. 9.
G odziny urzędowania: od 5— 6 p. p. — Konto czekowe P. K. O. N i 9272 W arunki prenumeraty: M iesięcznie 1 zloty w kraju — 2 zł. zagranicą.
R E D A K T O R -W Y D A W C A : B R U N O N G R O S I C K I.
Druk. Spółka Akc. Wyd.-Druk. „Praca”, Fr. Bogucki, Kredytowa 2/4.