• Nie Znaleziono Wyników

Jutro. R. 1, nr 11 (1924)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Jutro. R. 1, nr 11 (1924)"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Pod redakcją TADEUSZA W IEN IAW Y-D ŁU GOSZO W SK IEG O

WARSZAWA, 27 WRZEŚNIA 1924 .... ?....T T ...—

WALCZĄCA GRUZJA,

Piękny kraj Kaukazu, przyłączony do carskiej Rosji p ri przemocy — nigdy nie przestaw ał r$Sff ~9tę«Łdo syalki o swą wolność narodową i wolność społeczną.

Piękni, rasowi ludzie rycerskiego plemienia drogo płacili krwią za każdy wysiłek zrzucenia ze się jarzm a despotyzm u. Car posyłał ekspedycje karne, wieszał, palił i zm uszał do posłuszeń­

stwa mężnych, kochających wolność, górali.

Ten czarnooki pastuch z pod Kazbeka, mogący typem swoim im ponować rodowej arystokracji zachodniej kultury— ile­

kroć zdarzała się sposobność, aby sztyletem uderzyć w piersi najeźdźcy — zawsze chwytał za broń i nie składał jej bez za­

ciekłej walki, która była i jest żywiołem synów gór czarownego Kaukazu.

Gruzini kochają swą wolność narodową — i miłości te) dają dowody poraź niezliczony — stając do walki i tera z z c z er­

woną Moskwą, która zrzuciwszy carskie korony, nie zdołała po­

rzucić starych systemów centralizacji, dokonywanej w imię no­

wych w praw dzie idei, lecz przy pomocy starodawnych sposobów, d e p c ząc wolę narodu, co sam c h c e być u siebie gospodarzem jedynym.

Do problem atu niepodległości narodowej m ożna podchodzić różnemi drogami. Można twierdzić, że niepodległość państwa iest rzeczą mniej ważną, aniżeli wolność jednostki. Można mieć nadzieję, że z czasem taka niepodległość nie będzie zaprzątała uwagi gospodarzy świata, który potrafi urządzić się tak, że kwestja słupów granicznych, drutów kolczastych i żywych murów ludz­

(2)

2 J U T R O

Mi

11

kich w postaci armji — nie będzie odgrywała tej panującej ( d o ­ m inującej) roli, jaką gra obecnie w ustroju kapitalistycznym, gdzie ten m a słuszność, kto je st silniejszy. Ale skoro dziś niema na świecie narodu, któryby nie cenił sobie swej zbiorowej s a ­ modzielności— to czemużby Gruzja miała być gorsza od innych?

Carowie rosyjscy stali na stanowisku: „usm irat’ m ia tie ż ”.

I tłumili bunty gruzińów i uciszali pałką, kulą i szubienicą, na której zawisali mężni obrońcyfkaukazkich gór.

Bolszewicy w spuściźnie po ca rac h przejęli system „zbie­

rania Rosji do kupy” — i zlekceważyli żądania Ceretellich, Ge- geczkorich i Czeheidzych, którzy inaczej wyobrażali sobie wolne współżycie z porewolucyjną Rosją, n i i je s t ono obecnie. I dla­

tego to dziś znowu w strum ieniach górskich płynie krew gruzi- nów wraz z krwią czerwonej armji rosyjskiej, która idzie o d b ie­

rać tereny naftowe i um acniać prestige rosyjskiej stolicy.

Centraliści rosyjscy, wczorajsi t. zw. esdecy, a dzisiejsi komuniści rosyjskiego typu — centralizm swój narzucali nietylko Kaukazowi. Czynili to w stosunku do Łotwy, Estonji, Finlandji i do Polski, po którą usiłowano sięgnąć zbrojnie m arszem na W arszaw ę w roku 1920.

Bolszewicy zapomnieli o tem, że przem ocą niewolno wpro­

w adzać ani nowych zasad, ani tem bardziej nowego panowania.

O powstaniu Gruzji powiadają bolszewicy, że zostało ono urządzone za pieniądze Ligi N arodów (ta k mówi Kamieniew) w celu pokazania światu, że Rosja bolszewicka stoi na wulkanie.

Przeciwnicy bolszewików, a za raz em ich znawcy, utrzymują, że powstanie Gruzji zostało sprowokowane przez samych bol­

szewików, aby je zdusić w zarodku i zastraszyć innych szykują­

cych się do przewrotu powstańców i likwidować ich kolejno jednych za drugimi.

Bo skądinąd nie ulega najmniejszej wątpliwości, że parcie ku zreformowaniu obecnych rządów rosyskich, które są dykta­

turą jednej partji — jest dość m ocne. I idzie ono zarówno zprawa jak i zlewa — i w sum ie stwarza głuchy pom ruk w e­

wnętrzny.

Dzisiejsze walki w Gruzji, płonące wsie i miasta, i krew zalewająca oczy walczącym — to straszny akt, na który uwagę musi zwrócić cały świat kulturalny.

Tym czasem re p rezentacja tego świata, Liga Narodów, wy­

mijająco „przyjęła do w iadom ości” tragedję Gruzji.

Polska zareagowała m anifestacjam i na cześć w alczących gruzinów. Pośpiewano, podeklamowano, ale czynnie nic nie jest w stanie pomódz, bo jest za słaba — i, zresztą, jakaż odleg­

łość dzieli Warszawę od Tyflisu?! I ile przeszkód na tej drodze!

Ktoś naw et w Polsce rzucił myśl tworzenia polsko-gruziń- skich legjonów — ale uznano to za m łodzieńcze marzenie.

Dla kochających wolność — walka gruzinów jest pięknym wysiłkiem, niezależnie od przyczyn i powodów, które ją teraz

(3)

wywołały. Leje się z jednej strony krew za wolność narodu, z drugiej — krew za utrzymanie władzy państwowej c e n tr a li­

stycznej Rosji, która nie zdoławszy u siebie wyzwolić człow ieka pracy z pod jarzma kapitału — nie zdołała zdobyć się na z a ­ pewnienie wolności ludowi Gruzji, która niczem grozićby Rosji Sowieckiej nie mogła — naw et wtedy, gdyby rządziła się in n e- mi metodami, aniżeli rządzi się Rosja dzisiejsza. Czy np. p a r la ­ m e n t gruziński byłby niebezpieczeństw em dla sowieckiej Mo­

skwy? Bolszewicy przyszli do przekonania, że tak, że to byłaby o az a przeciwbolszewicka — i dlatego te ra z leje się ta m w g ó ­ rach krew, która, w myśl „prawa silniejszego”, rozstrzygnie: kto m a ra c ję na dziś — i kto m oże ją m ieć na jutro.

Skoro Gruzja chce być niepodległą —- niewolno n a r z u c a ć jej c u d z ej woli i panowania pod żadnym kątem, naw et „sub spec ie a e te rn ita tis ” — a także w imię zabarwionego po ro sy j­

sku komunizmu państwowego.

Tadeusz Wieniawa-Długoszowski.

11 J U T R O 3

GENERAŁ JA N U SZA JTIS — I G O ŁĘ B IE KRESOW E.

G e n e r a l Ja n u s z a jtis , mianowany o b e c n ie w ojew odą now ogródzkim u d z ie lił „ R z eczy p o sp o litej” wywiadu (ongiś u d z ie la ł Rzeczypospolitej, bez c u d z y sło w ó w ), z k tó r e g o dow iadujem y się m. in, że:

1) .s y t u a c ja na p o g ran iczu nie je s t tak gro źn a, by w y m a g a ła mi­

litaryzacji"!

2) p rzy rzek ł zap ro w a d z ić ho d o w lę gołębi pocztowych.

A więc — wszystko w p o rz ą d k u . Z kolei tr z e b a t a m kultywować r ó ż d ż k i oliwne, z k tó r e m i owe gołębie b ę d ą latać (o ile do nich s t r z e la ć n ie b ę d ą ) . A p o z a te m wartoby t a k ż e opró cz hod o w li gołębi z a p r o w a d z ić r a c j o n a łn ą hodow lę królików, bo:

a ) szybko s ię ro zm n ażają, b) s ą s m a c z n e (po śm ie rc i).

POSEŁ ANTONI WASYŃCZUK O STO­

SUNKACH POLSKO - UKRAIŃSKICH.

Celem zapoznania społeczeństw a polskiego ze stosunkiem mniejszości narodowych do państwowości polskiej i do sz e re g u zagadnień współżycia na terenie Rzeczypospolitej Polskiej zw ró ­ ciliśmy się do wybitnych przedstawicieli sfer politycznych, p rz e - dew szystkiem bezpośrednio do przywódców ukraińskich, b ia ło ­ ruskich, żydowskich oraz niemieckich — o oświetlenie ich s t a ­ nowiska do poczynań rządu, sejmu i zamierzeń na najbliższą : przyszłość.

(4)

4

J U T R O .Ne 11

Dziś przytaczamy głos posła A n to n ie g o W a sy ń c z u k a przed­

stawiciela ukraińskiej grupy federalistów, która wchodzi w skład sejmowego klubu ukraińskiego złożonego z 26 posłów i se n a to ­ rów, którzy według orjentacji politycznej dzielą się na następ, grupy:

1) Grupa „Sieljanskawo S o ju z a ” — dążąca do niepodległości Ukrainy (6 czł.),

2) Gr. Ukr. Socjal-D em okratów (5 czł.),

3) Gr. Federalistów — dążąca do niepodległości poprzez autonom ję terytorjalną (4 czł.),

4) Gr. Trudowikow (z „D iła”) (4 c z ł ) , 5) Gr. Nacjonalistów (1).

Po krótkim wstępie na tem at ogólnych polsko-ukraińskich stosunków poseł Wasyńczuk (starszy) powiada:

— Stoimy na tem stanowisku, że każdy naród musi m ie ć swą niepodległość. Naród ukraiński musi być we wzajemnych stosunkach prawnych z narodami spokrewnionymi — więc i z po ­ lakami. Dla nas koncepcja federacji jest „conditio sine qua n o n ”. Licząc się z faktem obecnego ustosunkowania się sił m iędzypaństwowych — stoimy na stanowisku, że w Polsce m u ­ simy posiąść szeroką autonom ję terytorjalną, a więc:

a) własny sejm z siedzibą we Lwowie, b) własną administrację,

c) własne sądownictwo, d) w łasne wojsko, e ) własną monetę.

Jeśli chodzi o cerkiew — to' stoimy na stanowisku oddzie­

lenia jej od państwa.

O ile Polska chciałaby przyjaźnie potraktować dążenie n a ­ sze do niepodległości Ukrainy — niezwłocznie musi stanąć na gruncie autonomji, jako prowadzącej do federacji.

— Czy panowie — pytam — nie potrafili dojść do poro­

zumienia z lewicą?

— Owszem, ale poczynając od wejścia ukraińców do sejmu, wszelkie nasze próby naw iązania kontaktu z polskiemi grupami lewicoweny nie dały żadnych wyników — i to wskutek breku programu z ich strony. Z mojego punktu widzenia idea państw o­

wości polskiej waha się między koncepcją szerokiego imperja- lizmu i t. zw. koncepcją jagiellońską. Nas np. ukraińców i bia- łorusinów mierzy się z p u n k tu j widzenia ideologji szlacheckiej, ideologji feudalizmu.

— Co poseł sądzi o programie P. P. S. w stosunku do kwestji ukraińskiej?

— P. P. S. — ma tylko hasła, ale nic dla nas nie zrobiła.

— A „Wyzwolenie”?

— To stronnictwo bez programu... P odczas wyborów obie­

cywało nam autonomję. Gdyby P. P. S. wraz z „W yzwoleniem”

chciały szczerze zająć się naszą sprawą, moglibyśmy znaleźć

(5)

.Ne 11 J U T R O 5

wspólną drogę. M. in. na terenie sejm u stworzyć ligę autono- mistów. Ale lewica polska nas niedocenia.

— Co poseł sądzi o zarządzeniach rządu polskiego na Kresach W schodnich?

— Nie wytrzymują krytyki. Akcji uspokajania Kresów nie m ożna było powierzać generałom. Ludność jest rozjątrzona i roz­

goryczona. Więzienia — pełne. I taki stan rzeczy skierowuje myśl ludności ukraińskiej ku wschodowi, mimo, że Rosja też stosuje do nas pew ien system okupacyjny. Wszystko to wytwa­

rza niebezpieczny ferm ent dla państwa. Jako ukrainiec ubole­

wam nad tym faktem. Jesteśm y narodem chłopskim, mamy ideologję radykalną — i z tem trzeba się liczyć — taksamo, jak z faktem, że rewolucja po wojnie wszechświatowej stworzyła nowe kadry bojowników o niepodległość Ukrainy. I Polska, która zdobyła swoją niepodległość, nie powinna o tem zapominać.

Twierdzimy więc stanowczo, że tylko rządy miejscowe (lokalne) o parte o ustawodawstwo krajowe przerzucą m ost zgody między dwoma bratnimi narodami.

— A jak pan sądzi: po czyjej stronie stanęłaby dziś lud­

ność ukraińska w razie zatargu zbrojnego m iędzy Polską a Rosją?

— Wrazie wojny — powiada pos. Wasyńczuk — część lu d ­ ności ukraińskiej stanęłaby po stronie rosyjskiej. Więcej po­

wiem: ja się obawiam, żeby część' wojska polskiego nie stanęła po stronie rosyjskiej.

— Co poseł sądzi o ustawach językowych, k tóre zostały przez sejm uchwalone?

— Nic one nam nie dają. Mówić o nich spokojnie nie można. P rzecież nikt z nas ukraińców nie był naw et zaproszony do współpracy przy ich ustalaniu. Było to traktowanie nas

„przez nogę".

— Jakiego zdania jest pan o projekcie utworzenia uniwer­

sytetu ukraińskiego w Krakowie?

— Kpiny, proszę pana. Lepiej było zaprojektować w Ho­

nolulu. Rząd zam iast mówić z nami — posługuje się wszelkiego rodzaju faktorami — i to tem bardziej potęguje bezplanowość poczynań w stosunku do nas.

— Jak się poseł zapatruje na spraw ę rozwiązania ob ec­

nego sejm u?

Jeśli rozwiązać — to po to, żeby stworzyć lepszy. Bo dzi­

siejszy jest nieżywotny:

a) lewica nie może stworzyć większości bez porozumienia się z mniejszościami;

b) prawica ani o krok nie pójdzie, aby coś dać.

Najlepszem jednak św iadectw em anemji sejmu to p rz e d łu ­ żenie pełnomocnictw dla rządu.

— A nowe wybory?

— Główna rzecz organizacja wyborów. Gdyby je u nas

(6)

m iano tak przeprow adzać jak prz ed tem przy pomocy bojów ek—

to my, ukraińcy, nie wzięlibyśmy w nich udziału.

— Jakie stanowisko zajmują panowie w stosunku do akcji Petruszew icza?

— Negatywne. Uważamy bowiem, i e tworzenie dw óch Ukrain, po polskiej i po rosyjskiej stronie, jest szkodliwe.

— A jak panowie wyobrażają sobie granice terytorjalne niepodległej Ukrainy?

— Trudno dziś na to odpowiedzieć. J e s t tu dużo m o m e n ­ tów spornych, k tó re rozstrzygnie czas i głos ludności z a in te ­ resowanej.

— Jaki jest stosunek panów do Rosji Sowieckiej?

— Sowiety — to dyktatura jednej partji. My zaś jesteśm y » republikanie demokratyczni.

K ończąc rozmow ę z nam i pos. Wasyńczuk powiada:

— Był czas, kiedyśmy od sejm u polskiego oczekiwali roz­

wiązania naszej ukraińskiej sprawy. Dziś — jesteśm y zupełnie zn iec hęce ni. ...Bo proszę pana, jest rzeczą przecie przykrą, skoro dla badania „ d u c h a ” narodu — rząd polski k o m en d eru je do nas agentów z defenzywy. S zkoda czasu i pieniędzy...

# *

*

W następnym num erze podamy wywiad w sprawie biało­

ruskiej. T'

6 J U T R O

M i

11

Z T AM TEGO ŚWIATA.

N a w e t „ c z e r w o n i”, jak n a s uczono, s ta ją p rz e d s ą d e m n ie b ie s k i m i ta m d o p ie r o spotykają się z „białymi”.

Z racji tego Lenin sp otkał, jak powiadają, P io tra Wielkiego i, po ro zm o w ie poufnej, wysłał do Tro ckie go d e p e s z ę tr e ś c i n a stę p u ją c e j:

— P r z e m i a n u j c i e L en in g ra d na P ietro g rad .

W odpow ie dzi na to T ro cki wysłał ra d jo „via f a n ta s ia ” w brzm ieniu:

— Nu?

I n a ty c h m ia s t otr zym ał k o m u n ik a t niebieski:

— J a k ie ta m „n u ?” C o d z ie n n i e spotykam „etowo P i e t r a ”: po mor - die bjof.

*

J e s t tó je d n a z w iadomości, na po d staw ie k tórych wielki k s ią ż ę Mi- kofaj Mikołajewicz, a tak że Borys e t Com. przep o w iad aią o d r e s ta u r o w a n ie tr o n u na brz e g u Newy.

(7)

Ne 11 J U T R O 7

DEZORGANIZACJA P. P. S.

Walka z caratem i walka o niepodległość stanowiła t. zw.

program minimum P. P. S.

Zdawałoby się, że po obaleniu caratu i zdobyciu niepodle­

głości — P. P. S. natychm iast przystąpi do rewizji programu i ustalenia dalszej swej taktyki.

Na to się P. P. S. nie zdobyła. Po uzyskaniu niepodległo­

ści rozpoczęła się raczej walka o wpływy sam ej partji, względ­

nie C. K. partji, niż o popraw ę bytu klasy robotniczej.

Pierwszy rząd, rząd Moraczewskiego wprowadził istotnie w życie formy republikańskie, lecz, zląłszy się własnego rady­

kalizmu, ustąpił miejsca reakcji, która w pierwszej chwili tylko zaskoczona została niepodległością. Szybko się jednak opano­

wała, gdyż stanął przed nią wróg niebezpieczniejszy od zaborcy i reformy społeczne.

Nacjonalizm naogół nie jest celem klas posiadających. Jesł to tylko środek do utrzymania stanu posiadania, względnie do odw racania uwagi klasy robotniczej od głównego jej celu i walki z kapitałem.

Gdy robotnik podniesie dłoń, by zadać cios obecnem u ustrojowi społecznem u, mówi mu się: to szkodzi sprawie n aro­

dowej.

Rzeczą partji robotniczej jest — dem askow ać taktykę zor­

ganizowanej burżuazji międzynarodowej i wskazywać, jak n a ­ czelne dowództwo armji, na najsłabsze miejsca frontu burżua- zyjnego, w które bić należy.

Z tego zadania P. P. S, się nie wywiązała. Przeciwnie.

S taczała się po pochyłej oportunizmu, sprowadzając na m anowce rzesze pracujących, zapatrzone w niedawną swą oswobodzicielkę, oczekujące dalszych dyrektyw.

Moment zdobycia niepodległości — m iast oczyścić a tm o ­ sferę i rozjaśnić horyzonty — stał się dzięki bezprogramowości P. P. S. początkiem chaotycznej walki proletarjatu.

Dowództwo, że tak powiemy, straciło panow anie nad sytu­

acją.

O dtąd klasa robotnicza prowadzi walkę niezorganizowaną, chaotyczną, rzucając *się raz po raz w objęcia to jednego to drugiego stronnictwa, które? rr.ieni się stronnictw em robotniczem.

Ula przypodobania się m asom stronnictw a licytują się hasłami.

P odobna taktyka wytrzymuje krytykę w okresie walki zasa­

dniczej o władzę mas pracujących, gdy robotnik w czasie walki wyrabia sobie jeszcze na śniadanie, obiad i kolację.

N adchodzą jednak kryzysy ekonomiczne. W tych m om en­

tach ujnwnia się ubóstwo stronnictw robotniczych.

Z braku właściwego kierownictwa, demagogja znajduje po­

datny grunt i z powodzeniem żeruje na nędzy robotnika.

(8)

8 J U T R O Ne 11

P. P. S., będąca w P olsce jedynem stronnictw em robo- tniczem, które miało wszelkie dane do ujęcia w karby ruchu robotniczego — w eszła do roli starej opiekunki, która była nie­

gdyś piękną i pełną sił, a dziś bezradnie, acz z miłością, przy­

gląda się dorosłym dzieciom, nie będą c w stanie nadal kiero­

wać ich życiem, nie wiedząc, co w tym kierunku uczynić należy.

P. P. S. przeżywa tragiczne dzieje. Zaprzepaściwszy w ła­

dzę, którą miała w ręku, zm uszona została po zabójstwie N a ru ­ towicza pomyśleć znowu o tajnych organizacjach bojowych, któ- reby się przeciwstawić miały tajnym organizacjom reakcji.

1 na tym punkcie prawica ją przelicytowała.

Obecnie P. P. S. zbiera owoce nieprzystosowania się do nowych form życia.

Powiedzmy wyraźnie: P. P. S. rozsypuje się.

Na tym tle staje się zrozumiałym incydent w łódzkiej organizacji P. P. S.

Nie chodzi, bynajmniej, o to, kto ma aktualnie rację: C.

K. W. czy p. Rżewski. Znamiennym n atom iast jest wiec, zorga­

nizowany przez C. K. 14 b. m. w Łodzi, na którem generalnymi mówcami C. K. W. byli pp. Hołówko i Szczerkowski. Znam ien- nem jest, że na wiecu tym przemawiało 20 mówców lokalnych, z których 19 wystąpiło przeciw uchwale C. K. o zawieszeniu na rok Rżewskiego. W rezultacie przewodniczący zam knął zebranie, oświadczając, że wyroki sądu partyjnego nie podlegają krytyce.

To już nie jest sprawa p. Rżewskiego. Równa się to u tra ­ cie takiej placówki, jaką jest robotnicza Łódź.

To sam o dzieje się w Zagłębiu Dąbrowskiem i na Górnym Śląsku. M om entem niebezpiecznym dja P. P. S. jest również strajk w zagłębiach naftowych i zapowiedziany strajk m etalu r­

giczny.

Na tym tle charakterystycznym jest zwrot w liście p. Rżew­

skiego do robotników m. Łodzi.

„Nie żegnam się z Wami, bracia robotnicy! Żegnam tylko was, towarzysze robotnicy, którzy jeszcze jesteście w P. P. S . ”...

„Klasa robotnicza stała się te re n e m żerowiska dla łow ­ ców m andatowych — pisze dalej p. Rżewski.

Tem u nikt nie zaprzeczy. Nie twierdzimy, że ci „łowcy”

próżnują. Politykują, wchodzą w kompromisy to z Sikorskim, to z Nowakiem, czy innym „lew icującym ” konserwatystą. A robot­

nik traci ostatnią kroplę cierpliwości.

P. P. S. ukrywa skrzętnie przeżywany kryzys. To — źle.

Im prędzej dezorganizacja ujawni się w formie ostatecznego rozłamu, tem lepiej dla sam ej klasy robotniczej. Bowiem for­

mowanie sie w m o m e n ta c h ostrych walk jest równoznaczne z przegraną.

Do tego rozłam u przyłożyć rękę powinny wszystkie o śro d ­ ki robotnicze.

W pierwszym zaś rzędzie robotnicy muszą zreformować

(9)

ruch zawodowy drogą utworzenia wielkich związków robotniczych, nie związanych organicznio z partjami.

Wówczas politycznie wziąwszy, stronnictw a polityczne, p r a ­ gnąc zyskać wpływy w związkach takich, zm uszone zostaną do skrystalizowania programów i taktyki, z drugiej zaś strony masy pracujące będą mogły przy pomocy stronnictw politycznych pro­

wadzić skuteczniejszą walkę ekonomiczną. K. S.

M 11 J U T R O 9

SKĄD „R O Z W Ó J” BIERZE NA R O Z W Ó J?

Komunikują nam z Bydgoszczy, że tam eczne T-wo „Roz­

w ó j” opodatkowało na rzecz towarzystwa wszystkie miejscowe sklepy i firmy chrześcijańskie.

Z ramienia T-w a występują specjalni inspektorzy p o d at­

kowi, którzy n ader gorliwie funkcje swe spełniają, spotykając niekiedy sprzeciwy.

Niedawno np. miał miejsce taki oto wypadek. Właściciel sklepu — ob. N.— sprzeciw ił się wypłaceniu nałożonego nań h a ­ raczu w wysokości 12 złotych miesięcznie. 1 kiedy ośmielił się oświadczyć to urzędnikowi „Rozw oju”, ten w odpowiedzi wielo- znacząco oznajm ił,m u:

My wiemy, co z takimi panami robić! S cen ę tę i wogóle praktyki „Rozwoju” możemy polecić rozwojowi myśli społecznej w P olsce — a jednocześnie p. mistrowi skarbu, który powinien wyjaśnić p. t. publiczności kto, oprócz rządu, m a prawo ściągać jakiekolwiek podatki?

Bo inaczej zadużo rządów będzie w rządzie...

W OBRONIE WOLNEJ MYŚLI.

Dn. 17 września b. r. stan ęła przed sądem w Warszawie 29-ietnia Alta Lewinówna oskarżona o należenie do Federacji Anarchistycznej w Polsce.

Lewinównę aresztow ano w lutym b. r. na Dworcu W iedeń­

skim i przy rewizji znaleziono wydawnictwa Socjalistów-Rewolu- cjonistów rosyjskich na emigracji, m ające zresztą debit w P o l­

sce, literaturę anarchistyczną i pieczątkę „F ederacja grup a n a r­

chistycznych w P o ls c e ”.

Altę Lewinównę sąd w składzie sędziów Chyczewskiego, Laskowskiego i Długosza skazał na mocy art. 102 k. k. na 4 lata ciężkiego więzienia.

Ze względu na zrozumiałe zainteresowanie, jakie wywołał pierwszy proces anarchistyczny w odrodzonej P olsce, zw róci­

(10)

10 J U T R O .Ne 11

liśmy się o bliższe informacje do obrońcy skazanej adw. Mie­

czysława Rudzińskiego, znanego z procesu atam a na Machno.

Adw. Rudziński po wyjaśnieniu stanu faktycznego, znanego ze spraw ozdań sądowych w pismach codziennych, oświetlił stronę prawną procesu w sposób następujący.

Dla skazania z art. 102 przewód sądowy musi dowieść 1) istnienia spisku, 2) że spisek miał na celu obalenie ustalo­

nego w drodze praw zasadniczych ustroju państwowego, 3) n a ­ leżenie oskarżonego do spisku.

Ad. 1. Występujący w ch a rakterze świadka, wyższy u r z ę d ­ nik M. S. W., osławiony Swolkień nie mógł przyt jczyć żadnego faktu, wskazującego na istnienie organizacji anarchistycznych w Polsce.

ad. 2. Znaleziona przy rewizji literatura anarchistyczna po ­ ruszała stosunki w śród proletarjatu amerykańskiego, i w Rosji Sowieckiej (m. in. podając liczne fakty prześladow ań an a rc h i­

stów w Bolszewji), nigdzie naw et nie wspom inając o Polsce.

ad. 3. Jeśliby nawet Alta Lewinówna była kolporterką grup anarchistycznych, czego jej nie dowiedziono, to nie każdy kol­

porter jest członkiem partji a tym samym nie podpada pod a rt.

102 K. K.

Niezgodnym ze stanem faktycznym byłoby również skaza­

nie Lewinówny z art. 132 K. K. (przew óz literatury nielegalnej treści podburzającej z wiedzą o jej treści celem rozpow szech­

nienia), bo treść pism i książek nie odpowiada wymienionemu artykułowi, i nic nie wskazywało na zamiary Lewinówny kolpor­

tażu przywiezionych wydawnictw.

W końcu adw. Rudziński oświadczył nam, że będzie a p e ­ lował do wyższej instancji.

P oza stroną prawną procesu, poza koniecznością obrony niewfnnie skazanej jednostki, i odruchem oburzenia, jakim za­

reagowała cz ęść opinji na wyrok sądowy podkreślić należy jesz­

cze m om ent polityczny procesu.

Nie jest dla nikogo tajemnicą, że sądownictw o polskie stało się dom eną najwsteczniejszej reakcji i narzędziem walki politycznej.

Kodeksy karne wszystkich krajów zawierają artykuły, gro­

żące najwyższym wymiarem kary za udział w SDiskach przeciw- państwowych,-^-nigdzie jednak zrzeszenia anarchistyczne, dopóki ograniczają się do propagandy i agitacji — nie stanowią p rz e­

stępstwa.

Jakkolwiek w P olsce — rzecz charakterystyczna — anarchizm nie znalazł sprzyjającego dla siebie podłoża i poza jednostkami (nieraz wybitnej miary teoretykami) — nie miał zwolenników — zapadły 17 września wyrok sądowy stanowi niebezpieczny p re­

cedens na przyszłość i w interesie wolnej myśli i przestrzegania konstytucyjnie zagwarantowanych praw jednostki — powinien być uchylony.

(11)

Ne 11 J U T R O 11

ODPOWIEDŹ NA ODPOWIEDŹ.

Dobrz e jest, jeśli kfoś polem izując ujm uje rzeczy z a s a d n ic z o — źle n a to m ia s t jeśli do dyskusji w prow adza się ch ao s.

Tak się m a sprawa z o d p o w ie d z ią p an a „ a b ” u m ie s z c z o n ą w Nr 9

„ J u t r a ”, któ ra to o d p o w ied ź je d y n ie i tylko, m im o z a s tr z e ż e ń pana „ab*

je s t dals zy m u siło w a n iem b ro n ie n ia p. Królikowskiego tej .o fiary n a p a d u p e p e s ia c k ie g o ’’. O te m , że Królikowski zac z ą t i do aw antu ry d o p ro w a d z i!

rz u c a j ą c paszkw ile na tow arz yszy m oich i kubły pomyj na stro n n ictw o , do k tó r eg o m a m zaszczy t należ eć to je s t na P. P. 5., o tym pan „ a b ” z a p o ­ mniał. Z a p o m n ia ł rów nież i o tem , że n a L esznie p o d c z a s wiecu z a czął aw a n tu r ę k o m u n ista p akując pepesiakowi nóż w piersi. Ale m niejs za z tym j e s t już taki zwyczaj na św ieeie, a w P o ls c e wpro wad zili to e n d e c y — że p rz e d e w sz y stk ie m broni s ię złego człowieka, który w skutek swojego p o d łe ­ go postęp o w an ia tak czy inaczej je s t skarcony.

P a n „ a b ” pis ze o tem że: „w s e jm ie s ą sąd y h o n o ro w e i m a r s z a ł ­ k o w s k ie ,. P a n „ a b ” zapom ina, że sąd y h o n o ro w e czy m arszałk o w sk ie m o ­ gą obowiązywać k a ż d e g o inneg o posła ale nie k o m u n istę .

Widocz nie pan „ a b ” nie zn a p ro g r a m u i taktyki k om unistycznej., gdzie nie u z n a je się se jm u jako instytucji je n o „ d y k ta t u rę p r o l e t a r ja tu ’ i to w e d le w zoru „Rosji sow ie ckiej" .

Nie uznają c se jmu, a to k om uniści st w ierdzil i w całej swojej li t e r a ­ tu r z e , tr u d n o u z n a w a ć sp osoby po stę p o w a n ia w y nik ające z c h a r a k t e r u tej instytucji. P. Królikowskiego ( z u p e łn ie s ł u s z n ie ) m ogą obowiązy wać n a ­ kazy M iędzynaro dów ki K om u n is ty czn ej ale nie jakieś są dy bu rżu azy jn eg o se jm u.

Posłowie ko m u n iści b a rd z o ig norują sejm, bo naw et nie byw ają na kom isjach sejmow ych i tylko po d czas p o sie d z e ń p le n a r n y c h używają t r y ­ buny sejmowej, jak zwykłej wiecowej, do wylew ania kubłów pomyj na P .P .S . i wychwalania Sow ietów z ich c zrezw yczajką.

Ba — za pom niałem ! posłowie k o m u n is ty c z n i n is z c z ą b u r ż u a z y jn y u s tr ó j w s e jm ie prz e z „fasowanie" za sw ą „ p r a c ę " sejm ow ych d y jet m i e ­ s ię c z n y c h !!

Zu p ełn ie w podobny sposób jak pan „ab" w y p o w ia d a się w sprawie sk a r c e n ia Królikowskiego i M ięd zyn a ro d ó w ka K o m u n isty c z n a w s w e j o d e ­ zw ie w y d a n e j w M o skw ie w sierp n iu r. b. a p o d p is a n e j p r z e z „P re zy d ju m M ię d z y n a r o d ó w k i'.

Dosłownie przytaczam:

„ Zw ierzęce p o b icie p r z e z p o słó w p e p e e so w sk ic b tow . K rólikow skiego w s e jm ie w brew z a s a d z ie n ie ty k a ln o ś c i p o s e ls k ie j i w olności stó w a i t. d .“.

Tak sam o jak „ a b ”, jeśli idzie o s k a r c e n ie p aszkw ilanta, — M iędzy­

n aro d ó w k a Kom. pow ołuje się na r ó ż n e praw a i z asady, a na w e t na bur- iu a z y jn ą k o n sty tu c ję , tia b u r iu a z y jn ą n ie ty k a ln o ś ć p o se lsk ą , oraz b u rtu - a z y jn ą , w olność s tó w a .. M iędzynarodów ka z a p o m n ia ła z upełnie o tym wypad ku i w swej odezwie, że w Rosji zu p e łn ie n ie m a nietykaln ości, ani wolności słowa jeśli idzie o lu dzi innych p rzek o n ań , a w pierwszym r z ę ­ d zie o socjalistów!

Tu u nas pow ołuje się na nietykalnoś ć i w oln ość a u sieb ie pakują so cjalistów , za krytykowanie sw oich n a p r a w d ę zw ie rz ę c y c h p ostępków do n a jp o d le js z y c h więzie ń jakim s ą „Wyspy S o ło w ie c k ie ”.

Z a p o m in a ją k a ty i m ordercy o sw oich o fia ra ch !

W res zcie i tu taj sied zi w kozie gość, który z ra m ie n ia swojej partji,, do czego się przyznał, miał mię zam o rd o w ać. Dlaczego pan „ a b ” tego faktu nie widzi?

Na z a k o ń c z e n i e po d a ję pod uwagę j e d e n z u s tę p ó w w „odpowiedzi p an a „ a b ”.

„Im w ięcej b ę d zie ręko c zy n ó w i b ija ty k w śró d sa m y c h robociarzy, te m w ięcej b ę d zie lokautów , b e zro b o tn ych ",

P a n ie „ a b ”! Widać, że pan nie zna, czy nie ro z u m ie podstaw walki

(12)

12 J U T R O Ne 11

kapitału z p r o l e ta r ja te m — i dlatego pis ze pan tak ie b re d n ie . To, że g d z ie ś ro b o c ia rz e się ze so b ą pobiją, tyle ma do lokautów i b e z ro b o c ia co pier nik do w iatraka.

A więc, p anie „ a b ”, chc ą c polem izow ać i b rać kogoś w obronę, trzeb a się p r z e d te m do b rz e zastanow ić, aby nie być w s p r z e c z n o ś c i z życiem i z prawdą.

Na tym wsz elką dysk u s ję w tej sp r a w ie kończę.

M , M a lin o w ski (W o jte k ) pose ł na Sejm.

P O S E Ł ŁA BĘD A MA G L O S (NA P O G R Z E B I E ) .

Niedaw no w Modlinie z m a r ł pułk. wojsk, pols kich Malewicz, k o m e n ­ d a n t twierdzy.

P o g rz e b wypad ł uroczyś cie. N a d grobem wygłoszono mowy, m. in.

przem awia! ta m j e d e n z posłów C h rz ę ś ć . D em okracji, p. Ł a b ę d a . Mowa ta nie byłaby s k ą d i n ą d in te re s u ją c a , gdyby nie w stęp i u s tę p jej końcowy:

Wstęp brzmiał:

— P a n ie pułkowniku! Mam przy jem n o ść p r z e m a w i a ć n a pańskim pogrzebie...

Ś r o d e k mowy: „trzy po trzy = 9 ”.

Z ak o ń c z e n ie brzmiało:

— My wiemy, że cię sk rzy w d zo n o — i to rzeczyw iś cie cała lu d n o ś ć cywilna s r o d z e odczuw a. I dlatego mam y przy jem n o ść pożegnać cię nie p ułkow nikiem lecz g e n e r a ł e m .

*

* *

J e s te ś m y pewni, że gdyby ś. p. pułk. Malewicz mógł ch o ć o d ro b in ę z tej mowy p. Łabędy u słyszeć, uśm ia łby się s e r d e c z n ie .

WSPOMNIENIA Z PRZESZŁOŚCI.

O b y w a t e l J a n D łu s k i ( b r a t dr . K a z i m i e r z a ) , u c z e s t n i k r u c h u „N a- r o d n e j Woli" n i e d a w n o p o w r ó c i ł z Ros ji i o s i a d ł w K r a k o w ie .

„ S z a n o w n y a u t o r „ W s p o m n i e ń z p r z e s z ł o ś c i " p i s z e o b e c n i e p a m i ę t n i k p o ś w i ę c o n y o k r e s o w i b o h a t e r s k i e j w a l k i z c a r a t e m . A c z k o l w i e k h i s t o r j a

„N ar . Wol i" m a j u ż s w ą w y c z e r p u j ą c ą l i t e r a t u r ę , s ą d z i m y , ż e w e w s p o m n i e ­ n i a c h J a n a D ł u s k i e g o , s z a n o w n e g o w e t e r a n a - s p o ł e c z n i k a , c z y t e l n i k z n a j d z i e n i e j e d e n i n t e r e s u j ą c y s z c z e g ó ł . RED.

I.

Było to w 1878 r. w jesieni. Rosyjski re w o lu cjo n ista Żelabow prz y­

był do O d e sy z e z ja z d u w Lipecku, W oroneżskiej gub. Ros. rew olucjoniści na tym z je ź d z ie rozdzielili się na 2 partje j 1-sza aktywiści uznali za k o ­ n ie c z n e p rzejść do t e r r o r y z m u w z g lę d e m r z ą d u ros., który z u p e łn i e nie do zw aln a agitację s o c ja listy c z n ą w śró d lu d u wiejskiego i robotników fabrycznych. O rg a n e m ich była „N a ro d n a ja W o la ”; 2-ga c z ę ś ć re w o lu cjo ­ nistów ros. — praw dziwi lu dowcy ( N a ro d n ik i) pozostali ze swoim o rg an em

„Czornyj P e r a d i e ł ” i zu p e łn ie oddzielili się od Narodowolcó w.

(13)

Ns 11 J U T R O 13

Gdy Ż elabow ozn ajm i! mi o tern, że i s a m w raz Zofją P e r o w s k ą których znale m jako pra w dziw ych ludowców, p rz e c h o d z i do te r ro ry s tó w byłem m ocno tem zdziwiony, gdyż n asze polskie kółka s o cjalisty czn e li­

czyły w śró d sw oich członków tylko so cjalistów-ludowców, a ja właśnie jako d e le g a t polskich s to w ar zy szeń stu d e n c k ic h , byłem w ciągłym k o n ta k ­ cie z rosy jskimi re w olucjonistam i. Żelabow był prawdziwej wody ludow iec (n a r o d n i k ) i długi czas po sk o ń c z e n i u wydziału p rzyrodniczego odeskiego uniw ersytetu , pracow ał w śró d lu d u ros. m ieszk ając na fu to rze w Raziań- skiej gub., ale ciągłe p rz e ś la d o w a n ia r z ą d u ros yjskiego nie dawały mu s p o ­ koju, tak że m usiał zostawić tę s p o k o jn ą pra c ę s p o ł e c z n ą i pod fałszywem nazw iskiem p rz e n ió sł się do 1'etersb urg a nastałe , a do O desy tylko od c z a s u do c z a s u przyjeżdżał. Tam zaczęli wydawać „ N a r o d n ą W o lę ” i prz y­

gotowywać te r ro ry s ty c z n e zamachy.

Na je d n e m z tak ich z e b r a ń prosił mię b ardzo, abym pozwolił i n a ­ dal uważać siebie za p o ś r e d n ik a i wszystkie ro z p o r z ą d z e n ia z P e te r s b u r g a przych odziły do mnie, a ja o d d a w a łe m je a d re s a to m . Po m im o więc mojej woli z o sta łe m niejak o p o śr e d n ik ie m międ zy C en traln y m K om itete m ros.

rew o lu cjo n istó w -terro ry stó w a tymi ich członkami, którzy przebywali na p ołu dniu Rosji, i dlatego w ie dzia łe m o ró żnych prz ygotowaniach t e r r o r y ­ stycznych. P e ro w s k a jakiś czas m ieszkała w S ym feropolu z m a tk ą i c z ę ­ sto przysyłała do mnie ró ż n e papiery i plany, k tó r e ja odsyłałem do Pe»

te r s b u rg a , ponieważ miałem tam znajo m ych b a r d z o wysoko u Dworu s t o ­ jących, a s t ą d spokojnie k o re s p o n d e n c ja n asza odbywała się. Młody po­

rucznik lejb-gwardji A le k sa n d e r Sero bjew, ojciec jego był g e n e ra łe m lejb- gwardji, a on sa m był k a m m e r- p a z ie m żony A lek san d ra 111, ba rd z o w te m do pomagał, więc do niego śmiało odsyłałem m o ją k o r e s p o n d e n c ję dla Żeiabow a.

W racając do Żeiabowa i Perowsk iej, robili oni oboje b a rd z o p rzy ­ je m n e w ra ż e n ie od pierwszej z nimi znajom ości. Żelabow więcej e n t u ­ zjas ta, z a p a le n ie c , ła dnie mówił i przekonyw ująco, tak że na z e b ra n ia c h za w sz e miał nejw iększe pow odzenie. Ón tworzył — podaw ał zaw sze różne pro jekta, a inni musieli je wykończać i d o p ro w a d z a ć do skutku. N ajw ię­

cej pod tym w zględem Zofja P e ro w sk a się odznaczała: ona wlot chwytała jego myśl i n a d a w a ła jej formę. Chociaż z pow ie rzchow ności Zofja P e ­ ro w ska nie robiła wielkiego w ra żenia: była to m ała blo ndynka, szczupła, śn ia d e j tw arz y i rysów nie ła dnych; ale jak się zapalała w d yskus ji, to oczy jej nab ierały ja k ie g o ś c z a ru j ą c e g o uroku. Byli oni jakby d o p e łn ie ­ nie m je d n o drugiego. On tworzył, ona wykończała i n ad aw ała fo rmę n i e ­ raz tylko rz u c a n e j p rzez Żeiabowa myśli.

P rzygotow ania trwały p a rę lat; pomimo więc mej woli w iedzia łem 0 niektórych przygotowaniach te r o ry sty c z n y c h . Tak n ap rz. o p odkopie na Łozo w o -S ew asto p o ls k iej d r o d z e żel. Tam w łaśnie Michajłow i Leb iediewa, on jako stróż kolejowy m ie sz k a ł w b u d c e przy d ro d z e , s k ą d u r z ą ­ dzili podkop i ustaw io n a była mina, aby w ysadzić pociąg ce sa r sk i, gdy A le k s a n d e r II miał w ra c a ć z Krymu do P e t e r s b u r g a w jes ien i 1880 roku;

ale wszystko było n apróżno, gdyż p ojechał on do O d e sy ja c h te m do portu 1 zara z, nie z a tr z y m u ją c się w m ieście, pojechał na d w o rzec kolejowy i s t a m t ą d w p ro st do P e t e r s b u r g a . Byłem w tajem niczony, poniew aż C. K.

przysła ł do m nie wszystkie plany i inne dokume^ ta, a ja w rę czyłe m je Michajłowowi. R ozum ie się nie w iedzia łem z jakiej budki bę d z ie p r z e p r o ­ w adzony podkop, ale o p rzygotowaniach nie mogłem nie wiedzieć. J e d e n z rew olu cjonistów te ro ry stó w , s t u d e n t u n iw e rs y te tu odesk ieg o, żyd — P o l- lak na zwisko — potem p o d c z a s p r o c e s u 20-tu powiedział gen. Streln iko- wowi, że ja o tr z y m a łe m ro z p o r z ą d z e n ia od C. K. i wskazał mu p o dkop na na d r o d z e żel, Ł ozow o-Sebasto polskie j. Do tego p ro c e s u mnie nie pociąg­

nięto. gdyż nie znali mego nazwiska, ale potem, gdy mię a re s z to w a n o w Ki­

jowie za na le ż e n ie do polskich kółek socjali sty cznych, po z a m a c h u i z a ­ bójstwie A lesan d ra II, to gen. Str eln ikow nie mógł mi tego d aro w ać i ciągle s tra szył, że mię powieszą, chocia ż pro c e s 20-tu już był skończony. Z a ­ bójstwo S trelnikow a w O d e sie i w ykradzenie książeczki z kieszeni, w k t ó ­

(14)

14 J U T R O JVfe

11

r e j było zan o to w a n e o ś w ia d c z e n ie Pollaka, że ja byJem p o ś r e d n ik ie m C. K.

i w ykonaw cam i z a m a c h ó w — wybawiło mię, ponie w aż o prócz S treln ik o w a n ikt o te m z e z n a n i u Pollaka nie w iedzia ł. M uszę t u je d n a k z a zn aczy ć, że s a m nie n a le ż a łe m ściśle do partji rewol. ros. My Połacy mieliśm y swoje polskie stowarzyszenia s tu d e n c k ie w Kijowie i O d e s ie i ja byłem tylko d e ­ le g a te m Pols k ich Kółek S ocja lis ty cznych do rosyjskich, w ś ró d których m i a ­ łe m dużo osobisty ch przyjaciół i znajom ych. A poniew aż byłem b. łubiany i poważany p rzez Żelabow a i P e ro w sk ą , nic więc dziwneg o, że i inni c z ło n ­ kowie C. K. odnosili s ię do m nie z z u p e łn e m zaufaniem , ty m b ard ziej, że m iałem dużo sto su n k ó w w ró żnych c e n tr a c h , a szczególnie w P e te r s b u r g u , m o g łem więc d u ż o pom ódz.

Po d o k o n a n y m z a m a c h u 1 m a r c a 1881 r. cały n ie m a l C. K. był areszto w any. Przyczynił się do tego Rysaków, który p o d c z a s b a d a n ia wy­

d a l wiele osób: 5 osób po wieszono: Żelabowa, P e ro w s k ą , Michajłowa, Ki- balcz y ca i Rysakowa, a S u b h a n o w a , k apitana m ary n ark i wojennej, r o z s t r z e ­ lan o w K ro nszłacie. P e ro w s k ą je s z c z e 3 dni i nocy je ź d z iła d o ro ż k ą po P e te r s b u r g u , nie mając gd z ie p rzenocow ać, a dow iedzia wszy się, iż Źela- bow i inni już a re s z to w a n i, s a m a o d d a ła się w rę c e policji.

O prócz tych cz ło nków C. K. potem d u żo osób a res zto w an o , którzy w p ro c e s ie „20” o s ą d z e n i byli wszyscy do ciężkich robót nie mniej 20 lat.

W tym p ro c e s ie główną lo lę od egry wało m a łż e ń stw o Prybylowych — on s t u d e n t wetery narji, ona s t u d e n t k a Kursów B e stu żew a. U nich w m i e s z ­ k a n iu była fabryka bomb i ró żnych wybuch owych m aterjałó w . Kobyriewa, k tó r a miała sklep ik seró w i z m ieszk an ia jej był zrobiony podkop i p r z e p r o w a d z o n a mina, była a r e s z to w a n a zn a c z n ie później w Kijo­

wie przypadkow o: w s ą s ie d z tw ie z h o te l e m 3-cio rzędnym , w którym m i e s z ­ kała od kilku m iesięcy Kobyriewa z c h o r e m m a łe m d ziec k iem , była k r a ­ dzie ż i policja p o sz u k u ją c zło dziei n a tk n ę ł a się na Kobyriewą, m i e s z k a ­ ją c ą po d in n e m nazw iskiem i p a s z p o t t jej wzbudził p o d e jr z e n ie u S u- d e j k i n a — ko m isa rz a policji, więc z a b r a ł jej p a sz p o r t dla s p r a w d z e n ia . J a k s ię potem okazało, p a s z p o r t jej był fałszywy i o d e s ła n o ją do P e te r s b u r g a , gdzie ją poznał stró ż dom u, w którym był ów sklepik z s e r e m , p o tw ie r­

d zają c, że ona je s t w łaścicielką tego sklepu. S k a z a n o ją na całe życie do ciężkic h robót.

(d. c. n.) J a n D łuski.

K O M E D J A P U B L IC Z N A .

W iadomo, że zak a z sp r z e d a ż y napojów wyskokowych w dni ś w ią ­ te c z n e po dziś dz ie ń je s t p o s tr a c h e m re s ta u r a to r ó w . A m im o to w każdej r e s ta u r a c j i m o żn a d o s ta ć i w so b o tę i w n ie d z ie lę tyle alkoholu — ile wiezie.

O dbywają się takie p u b lic z n e komedyjki. K e ln e r podaje podaje n am wiśniówkę nie w kielis zku (z butelki) , lecz w s z k la n c e od piwa, przy- cz e m prosi, aby pić p rędzej, żeby „ k to ś ” nie zobaczył.

Czy tego ro d z a ju k o m e d ja je s t p o tr z e b n a ? Czy nie d e m o r a liz u je wszystkich, bez wyjątku, kom edjantó w ?

ł czy nie wpaja lu d n o ś c i (p iją c e j) p rz ekonania, że nic się tak nie n a d a je do lek ce w ażen ia, jak w łaśnie r o z p o r z ą d z e n ia rząd o w a, k tó r e w d a ­ nym wypad ku stw a r z a ją k o m e d ję publiczną? Więc: albo za b ro n ić ta k — aby za k a z u słu c h a n o . Albo z n ieś ć zakaz c z e m p rę d z e j.

(15)

J\le 11 J U T R O 15

RÓŻN IC E.

W S zw ajcarji są piękne zw yc zaje. Oto ka ż d a gosp o s ia co d zie n n ie, u d a ją c się na s p o czy n ek , zo stawia na s c h o d k a c h p r z e d swym d om kiem n a c z y n ie na m le k o i obok niego p ie n ią d z e . Po co? Aby kto ukradł? B y­

n ajm n iej. M leczarz, który p rz y je ż d ż a o świcie, rozlewa m leko do w y s ta ­ w io nych na c z y ń i z b iera pozo staw io n e dlań pien iąd ze. I nic n ikom u nie ginie.

P r o s z ę u n a s w P o ls c e — zostawić c hoćby na pięć m in u t para sol p rz e d do m em . Znik nie jak k s ią d z O ra c z e w s k i, którego w ładze n ie-bezpie- c z e ń s tw a nie mogły w P o ls c e o d n a le ź ć z ra cji P. P. P. ( P o g o to w ie P atrj.

Pol.). Nikt go, z r e s z tą , n ie ukradł: sam bry k n ął zaw czasu.

W Szwecji, w ła ź n ia c h paro wych kobiety myją m ężczyzn, nic na te m n ia tracąc.

N iechby ta k w P o ls c e w prow adzić te n zwyczaj. Ten, kto pierwszy ośm ieliłby się myśl t ę rzu cić — byłby sąd zo n y za b lu ź n i e rs tw o i in n e g r z e ­ ch y główne.

* *

W Rosji, o k tó ie j na Z a c h o d z ie mówi się z s y s te m a ty c z n y m p r z e ­ k ą s e m , że j e s t d zik a — n ajb ie d n ie js z y ch łop co ty d z i e ń myje się w łaźni ( . b a n i a ”).

U n a s chłop na wsi myje się (cały) ra z koło „Wielkiej N o cy ”, m ie ­ sz c z a n in r a z na 3 miesiące, ś r e d n i in telig en t raz na miesiąc.

1 tyle się to d e k la m u je w P o ls ce o czystości dusz y, k tó ra w bru d - n e m ciele c h a d z a .

*

« *

W P aryżu, w Londynie, w New*Yorku co 20-ty człowiek ma już ra- d j o t e l e f o n i korzysta z jego c u d o w n y c h własn ości.

U nas policja łazi po d a c h a c h i wyłapuje a k a d e m ic k ie r a d jo a p a ra ty w obawie przed... bols zewikam i i prz e d o d p o w ie d z ia ln o śc ią wobec „ ducha c z a s u ’ .

B rak u je tylko klubów filozoficznych, któreb y rozwiązywały z a g a d n i e ­ nie komiczne: „ile aniołków m ożna pom ieścic na główce od... sz pilki”.

*

* *

We F ran cji j e d e n okrzyk: pomocy! m obilizuje ulicę.

W P o ls c e d z ie s ię c iu bije kijami je d n e g o — a wszyscy p rz y g lą d a ją s ię te m u z lubością.

*

* *

Bo my je s te ś m y sp ó ź n ie n i o 150 lat niewoli.

T e d i.

(16)

16 J U T R O Na 11

TYTUŁOMANJA.

P olacy lu b ią tytułować się uroc zyście:

— Witam pana dyrektora! pomimo, że ta m te n nigdy d y re k to re m nie był.j

— P a d a m do nó żek Waszej Ekscelencji! (c o ś z Austrji).

— Sługa uniżony p an a radcy!

— Całuję rąc z k i pana dobrodzieja !

— J a ś n i e W ielmożny P a n i t. d. — pis ze na liście ktoś, komu z a ­ leży na posadzie.

— Słu ga uniżony Em inencji! — mówi „ s e r v u s s im p l e x ” do dygnita­

rz a d uchow nego.

J e s t to ty tuło m anja p o c h o d z e n ia pań szczy źn ian eg o — ta właśnie, dzięki któ rej m. in. otr zymaliśm y ty tuł „francuzów p ó łn o c y , —< a za ra z e m s potykamy się z zapyta nia m i Europy: jak tam daw no u was znies io n o n ie ­ wolnictwo?

Czy z a m ia s t m ówić-pisać „ J a ś n ie Wielmożny P a n i e ” — wystarczyłoby

„o b y w atelu ”.

P r o s z ę prz eczytać choćby ko perty listów a d r e s o w a n y c h do posłów i senatorów . W szystkie za c z y n a ją się od „J. W. P .” i wbijają w fałszywą am b icję tego su w e re n a , który wczoraj, p o w ie d z m y , o rę d u ją c za „ rów no­

ś c ią i b r a t e r s t w e m ”—nie po d a dziś np. ręki w o źn em u se jm o w e m u , s t o j ą ­ c e m u w służbowej liberji w gm achu, gdzie się pisze prawa i mówi o obo­

wiązkach.

P r z e d kilku dniam i w padła mi w r ę ę e n aklejka a d r e s o w a gazety p o ls k o -am ery k ań sk iej „ K u rje r N a ro d o w y ”. Na na k le jc e tej w id niał napis:

J. E. W ince nty Witos i t. d. Cóż to je s t to J. E.? J e g o Ek slece n lcja? Co to za tytuł w ro k u 1924? I d laczego nikt się z tego nie śm ieje?

OFIAROW AŁA SIĘ.

P ielgrz ym ki do C zęstochow y tr w a ją n adal.

ł d ą ludziska, grosiki niosą ojcom p aulinom i p rzy w o żą w zam ia n o d p u s z c z e n ie grzechów cogłó wniejsz ych i w o d ę „o d św. B a r b a r y ” na p r z e ­ m yw anie oczów (gdy coś do oka, czy w oko w p ad n ie), ta k ą w niebieskich b u te le c z k a c h . P r z e z wieś p rz e c h o d z i „kom panja c a ł a ” śpiewają. W tyle, sn a ć z m ę c z o n a gramoJi s ię bab ina, której o b s u n ę ła się w tyle sp ó d n i c a . Któryś z chłopaków, zobaczywszy n i e d o k ł a d n o ś ć tę, woła:

— Matko, matko! a d y ć wam kiecka obleciała!

— Co mi ty p adosz. J a k ie m się M atce Boski o kfiarow ałam , ta k d o jd ę , nie bój się.

A d re s R ed a k c ji-A d m in istra c ji „JUTRA” : ul. Ś n ia d e c k i c h 13 m. 7.

G odziny urzęd o w an ia: 5 — 6 p. p.

Konto czekow e P. K. O. N2 9272.

W a r u n k i p r e n u m e r a t y :

M iesięcznie: 1 złoty (w k ra ju ) — 2 zł. zagra nicą.

R e d a k t o r - w y d a w c a: t a d e u s z w i e n i a w a-d ł u g o s z o w s k i.

Druk In s ty tu tu G łu c h o n ie m . i O c ie m . w Warszawie pl. T r z e c h Krzyża 4-6.

Cytaty

Powiązane dokumenty

dzie, bądź w celach propagandy (przem ów ienia polityczne, k oncerty) i ośw iatow ych (o d czy ty , nauka języków , w ykłady fachowe z różnych dziedzin) bądź

Komisja jednak, gdy nawet robotników dopuszczała do siebie, tłom aczyła się ogra- niczonem zadaniem, sprowadzającem się do badania w arun­.. k ów pracy i

Ludność, jak im się zdaje, upominać się o swoje praw a kulturalne nie będzie.. Łatw o jest przew idzieć, że jeśli, jak to cała prasa nasza stw ierdza Rosja

Rządy się zmi'eniają, cele budowy placówek obronnych również się zmieniają. Lecz same środki obronne pozostają i długo jeszcze decydować będą o naszej

tucyjną mógł się utworzyć. Jednak napór opinji, która zwraca się przeciw sejmowi, dokona tego, na co nie będzie mogła się zdobyć wola większości

Czy może Gdańsk stać się wobec nas lojalnym i wiernym, jeśli znajduje się w ręku naszych zaprzysiężonych wrogów, jeśli jest związany tysiącem nici z

Znacznie więcej znajdzie się takich, którzy chcą się tą drogą zwolnić od służby wojskowej.. Nawiasem mówiąc, nikt się temu nie dziwi, bowiem jeśli dość

Było rzeczą aż nadto jasną, że rosjanin— przy największej uczciwości nawet — nie może się zgodzić z sprowadzającą Ro­.. sję do zera niemal polityką