Krystyna Pisarkowa
Polityka w świetle językoznawstwa
Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 2 (20), 140-144
Polityka w świetle językoznawstwa
Dobrze, że w śród p a rtn e ró w w ielostron ny ch f li r tów w spółczesnego językoznaw stw a z n au k am i m atem aty czn y m i i społecznym i nie zabrakło p rag m aty k i. Oceną w ynikający ch z tego zw iązku korzyści należy p rzed e w szystkim do d y d ak ty k a i p o lity k a. Szanse oceniających są nierów ne. T rad ycje d y d a k ty k i jako p a tro n k i, teo rety czk i i użytkow niczki prag m atycznych aspektów język ozn aw stw a są p ra s ta re i w ypróbow ane. L epiej czy gorzej, lecz zaw sze i w szędzie u p raw ia n a n a u k a języków obcych i ojczystych n ie m oże się bez pom ocy p rag m a ty k i obejść. N atom iast służebna rola języ k o znaw stw a u p ragm atycznionego w obec p olity ki w ym aga dopiero do w odu, zak reślen ia obszaru i w yw ażenia mocy. J e st to zadanie n a u k o we: jasn e, że nie sprosta m u jednostka. Ja sn e też, że to zadanie, z za łożenia zagrożone niebezpieczeństw em nie naukow ej, lecz ideologicz nej, zależnej od p u n k tu w idzenia in te rp re ta c ji, może p rze ra sta ć g ran ice obiektyw izm u dostępnego przedstaw icielow i jednego, zloka lizow anego teoretycznie, a zatem i zdeterm inow anego p o lityczn ie ośrodka naukow ego. J e st to zadanie dla co n a jm n ie j dwóch m ożli w ie od m ienny ch ośrodków naukow ych.
A u to r książki pod niezw ykłym , bo nie spoty k an y m w dotychczasow ej lite ra tu rz e ty tu łe m 1 — w przekładzie językoznaw czym : ,Języ k w po lity c e ” , w przekładzie prag m atyczn y m : „funkcja języka w p o lity ce ” — nie m a na razie p a rtn e ra , choć książka ukazała się p rzed pięciu laty . N apisana w RFN. O p arta na ogrom nej litera tu rz e : językoznaw czej, socjologicznej, filozoficznej, psychologicznej, przew ażnie za- chodnioniem ieckiej, ale i enerdow skiej, am ery k ań sk iej i angielskiej. Z d e term in o w a n a w oczach tu tejszeg o odbiorcy p a ra m etram i te r y to ria ln y m i i św iatopoglądow ym i. L ite ra tu ra teoretyczna, z k tó re j w y ra s ta synteza D ieckm anna, pochodzi z kręgu współczesnej n au k i „zach o d n iej” . L ite ra tu ra enerdo w sk a służy przede w szystkim jako ilu s tra c ja fak tó w em pirycznie spraw dzonych i m ających potw ierdzać tezy teo rety czne. J e st to lista ogrom na, choć b rak pozycji, k tó re by na pew no do niej w eszły 2, gdyby książka pow stała w k ra ju n iek a p ita - listycznym , np. tek stó w klasyków m arksizm u i leninizm u. M arksizm re p re z e n tu je w niej, jak to na Zachodzie bywa, Schaff i... M arcuse. M im o to godzi się nazw ać ją rzeczową, sum ienną i b ezp reten sjo n aln ą re la c ją s y n te ty z u ją c ą rozproszone po różnych dziedzinach w iedzy i różn ych czasopism ach sp ecjalistycznych przyczynki do tem a tu . K o m p let ty c h p rzyczynków może spraw iać w rażenie, że oto dojrzew a sy tu a c ja do podjęcia system aty czny ch k olektyw nych badań n a d rolą 1 W. Dieckm ann: Sprache in der Politik. Einführung in die Pragmatik
und S em a n tik der politischen Sprache. Sprachwissenschaftliche Studienbücher.
Carl Winter. U niversitätsverlag Heidelberg 1969, ss. 132. 2 Np. G. Klaus: Die Macht des Wortes. Berlin 1965 ss. 198.
języ ka w polityce. Toteż D ieckm ann słusznie się w strz y m u je od po chopnych rozstrzygnięć, in fo rm u je i p o rząd k u je w nioski z lite ra tu ry . D latego w a rto poznać jego książkę, zanim się podejm ie dalsze kroki badaw cze, choćby się podejrzew ało, że k roki te nie p o tw ierd zą sugestii w niej zaw artych.
D ieckm ann su g e ru je niezbędność udziału języka w sukcesach p o lityki i ograniczony udział języka w sukcesach propagandy. Do sugestii drugiej poprzedzonej dowodem , że ją d re m polityki jest pro pag an da, prow adzi czytelnika drogą w y jątk o w o przejrzy stego rozum ow ania. Z aczynam y od przeg ląd u podstaw ow ych, klasycznych pojęć język o znaw stw a ogólnego: je s t tu np. opozycja langue i parole, z in te rp re to w ana jak o opozycja rzeczyw istości i możliwości. P rzechodzim y obok n u rtu sem an ty k i ogólnej, k tó ry p rzy p isu je językow i siłę u z d ra w ia n ia neuroz, a g re sji (z w o jn ą w łącznie) i moc n eu tralizo w an ia neuroz, ag resji (K orzybski). Z a trz y m u je m y się nad tym n u rte m sem an ty k i, k tó ry w idzi w języ k u n a tu ra ln y m moc in te rp re to w a n ia , a zatem i k ształtow an ia obrazu św iata zam iast środka obiektyw nego p rz e d sta w iania tegoż obrazu (W eisgerber). I o d n ajd u jem y reflek s tejże funkcji w hasłach „ a k ty w n y ch ” ponad językiem n a tu ra ln y m , po n ad sy ste m em sem an tycznym języka ojczystego, np. żółte niebezpieczeństwo,
trzecia rzesza, mieszczuch. Są to w p raw dzie sk ra jn e p rzy k ła d y (u)ży-
cia języka w n ieo b iek ty w n ej, „nieczystopisow ej” fu n kcji, ale także pozornie n e u tra ln e w y razy okazują się zazwyczaj po dociekliw szym w e jrz e n iu w ich treść i k o n tek st (w ykluczam y tu k o n tek st n a ukow y), nasycone u k ry tą fu n k c ją prag m atyczn ą. Dotyczy to p o d e jrz en ie rów nież i w iększości zdań (poza zdaniam i z lite ra tu ry n a u k o w e j) ozn ajm ujący ch, k tó re się okazują zam askow anym i rozkazam i, zaka zami, prośb am i, do rad am i i in n y m i środkam i sterowania zachow a niem (lub postaw ą) człow ieka czy w ręcz in teg racji społecznej, pojętej jak o jed n a z odm ian stero w ania. P rzy jąw szy i uznaw szy te fak ty , sta je m y w c e n tru m p ro b lem aty k i, a zarazem wobec apoteozy poli tyki. D ieckm ann kładzie nacisk na jej przym ioty.
To polityk a rozporządza m etodam i „k o ntroli społecznej” , a język jest jed n y m z jej głów nych narzędzi. In te n c ją k ontroli m a być u jed n o li cenie zachow ań i postaw , in te g rac ja m yślenia, odczuw ania i „chce n ia ” , k o o rd y nacja d ziałania społecznego.
To p o lity k a je st n a jh u m a n ita rn ie js z ą form ą panow ania i przy m u su, a język je s t jej głów nym narzędziem , bo z jed n ej stro n y k o n sty tu u je zbiorowość, tw orzy poczucie w sp ó ln o ty grupy, czyli g ru pę sam ą. Z d rugiej stro n y k o n sty tu u je p o lity k ę jako siłę działającą (działa nie — Handeln). Nie m a polityki bez języka, gdyż kończy się ona w łaśn ie tam , gdzie kończy się fu n k c ja języka, a zaczyna w ojna. Istn ie je stała pro porcja m iędzy ilością sym boli in te g ru ją c y ch (zalicza się do nich oprócz języ k a historię, ideologię, sym bole pań stw o w e: hym n, flagę itp.) a stopniem hom ogeniczności grupy. Rola języka jest
tu jednak, ja k w skazują h isto rie narodów E uropy na przełom ie X IX i X X w ieku, n ajistotn iejsza.
To w założeniu p olityki leży „zm iana w s tru k tu rz e w ład zy ” (ergo: m ow y ty p u cerem onialnego są poza zakresem zainteresow ań języko znaw cy badającego udział języka w działaniu politycznym ). I to w języku po lity ki ju ż zdanie o znajm ujące ma moc sterow an ia zacho w aniem z pow odu nadw yżki znaczeń (ponad w artością obiektyw ną, inform ującą).
T utaj jed n a k dochodzim y do tego niezbędnego narzędzia polityki, k tó re w oczach D ieckm anna p ełn i jak gdyby rolę narzędzia k o n k u rująceg o z językiem . Je st nim propaganda. P o lity k a m usi się nią po sługiwać.
D efinicja pro pag andy w ynika z um iejscow ienia zak resu tego pojęcia m iędzy sąsiadującym i z nią i o g raniczającym i jej zakres pojęciam i opozycyjnym i: su gestią i w ychow aniem . Sugestia je st pojęciem szer szym, w ychow anie węższym. W ychow anie ró w na się n ad aw an iu (nakładaniu) s tru k tu r n o rm aty w n ych . P ro p ag an d a ró w n a się p rze p row adzaniu zm ian w s tru k tu ra c h już istniejący ch. Być może, że w granicach tej fu n k cji zakłam anie m ieści się w niej jak o sk ład n ik in h ere n tn y , stru k tu ra ln y . Ale przyczyny zakłam ania p ro p ag an d y le żą nie w niej sam ej, lecz w społeczeństw ie, k tó re m u ona służy i k tó rego obraz odbija się w języku.
Je st w książce D ieckm anna rozdział o słow nictw ie p o lity k i. Mowa tam o jego objętości, składzie i społecznym zasięgu oddziaływ ania, ważności, o stosunku m iędzy ideologią a językiem ojczystym . J e st w niosek, że słow nik każdego system u politycznego w ym ag a osob nego badania, zwłaszcza że w różnych system ach p o w ta rz a ją się identyczne term in y , a ich zaw artość zależy od k o n tek stó w i k o n - sy tu acji system u politycznego. To nie znaczy, że słow nictw u tem u im p u tu je się zakłam anie. Term inologia polityczna nie da się u chw y cić w te n sposób, w jak i się ogląda, opisuje term inologię naukow ą. P a m ię ta jm y o tym , że polity k a nie jest nauką, lecz działaniem . W ieloznaczność pojęć ogólnych, a tak im i się polityka p o słu gu je p rz e de w szystkim (np. demokracja, postęp, wolność, republika, parla
ment), jest zjaw iskiem typow ym dla obszaru sem antycznego całego
języka. W szystkie skład n ik i pojęć politycznych są jednocześnie składnikam i typow ym i d la in n y ch pojęć; sk ład n ik i te, to ogólność, ab strakcyjność, skom plikow aność, nieostrość (np. podobnie n ieo stre ja k nazw y sk ali barw , n ieo stre są pojęcia rad y ka lny , liberalny, k o n
se rw a ty w n y , reakcyjny), w zględność, w ieloznaczność.
Różnica m iędzy p o lity k ą a p ro p ag an dą polega na różnych sposobach w yko rzy stan ia ow ych składników znaczenia. Np. dla p ro p ag an d y szczególne znaczenie ma wieloznaczność. Pozw ala ona dzięki d a n e m u w s tru k tu rz e sem antycznej w y ra z u luzow i in te rp re ta c y jn e m u łączyć odbiorców o p o staw ach nieidentycznych. Ogólność i nieokreśloność R O Z T R Z Ą S A N I A I R O Z B I O R Y 1 4 2
pojęć, k tó ry m i się p ro p ag an d a posługuje, leży więc w założeniu jej m etod, sk ie ro w a n y c h do złożonej, różnorodnej g ru p y odbiorców. Od w ieloznaczności pojęcia dzieli n as już tylk o krok do in te rp re ta c ji sprzecznych. Pojęcia w ieloznaczne m ogą w yw ołać takie in te rp re tacje. B y w ają zatem sporne. P ojęcia sporne odznaczają się czterem a cecham i: 1) są pozyty w n ie w arto ściu jące, 2) w artość pozytyw na je s t złożona, ale w arto ściow an ie dotyczy całości, 3) w eryfikacja w artości m usi się odnosić do poszczególnych składników , ale w pojęciu sam ym nie z a w iera ją się żadne w skazów ki co do h iera rc h ii w artości sk ład n i ków, 4) zaw artość pojęcia spornego zależy od zm iennych okoliczności: k ieru n e k zm ian ty c h okoliczności nie je st p rzew idy w an y (,,open in
character” wg G alliesa). Na w ym ienione i pow tórzone za G alliesem
cechy n a k ła d a D ieckm ann p iątą : pojęć spornych używ ają i bronią różne p a rtie , m ające różne p o g lądy na „popraw ność” użycia tychże pojęć, a ujęcia k o n k u ru ją c e zw alczają się naw zajem . Np. pojęcie
d em okracja należy do k ateg o rii spornych nie z pow odu (zakłam a
nego) n ad u ży w an ia, lecz z pow odu w ew n ętrzn ej złożoności i nie u sta lonej h ie ra rc h ii skład n ik ó w (cecha 3). Do ty ch składników należy wolność. Z n a jd u je się ona na skali w artości w sąsiedztw ie praw a. Jej in te rp re ta c ja będzie różna w św iadom ości jednostki, k tó ra rozum ie praw o jako ograniczenie wolności, a inna w oczach ustaw odaw cy. D latego zdania „W szyscy obyw atele m ają rów ne p ra w a ”, „R epublika F e d e ra ln a je st k ra je m w olny m ” są n iepełne logicznie, a nie nie praw dziw e. F ak t, że pojęcia wolność i równość dopuszczają relacje w ięcej niż jednom iejscow e p rzyczynia się do spotęgow ania nieok reś loności tych zdań. N ieokreśloność ta k a może się obrócić przeciw
nadaw cy. ’
N iebezpieczeństw a tego ty p u trzeb a m ieć na uw adze przy posługi w an iu się odpow iednim i stylam i, k tó ry m i rozporządza język poli tyki. S tylem o n ajn o śn iejszej m ocy je st persw azja. Jed n y m z w a ru n ków pow odzenia p e rsw az ji (politycznej) jest tak ie daw kow anie a rg u m entów , ab y cel a rg u m e n ta c ji pozostał dla odbiorcy u k ry ty . N adając p ersw azji pozory racjo n alizm u , trz e b a jed n a k też pam iętać o n ie - p o p adan iu w skrajność, gdyż celem polityki nie jest u k azyw anie p raw d y (W a h rh e its fin d u n g ). O pow odzeniu a k tu kom unikacji decy d u ją w końcu czynniki pozajęzykow e.
N ajw y raźn iej je st to w idoczne na p rzykładzie działania p ro p ag an dy. Potęga lub słabość p ro p ag an d y nie je st sy m etryczna w stosunku do potęgi lub słabości języ ka jako narzędzia. D ieckm ann je st bardzo sceptyczny i w obec p ersp e k ty w b ad an ia udziału języka w działaniu p ro pagandy, i w obec ro li języka d ecydującej (rzekomo) o sk u tecz ności p ro p ag an d y . Ż adna p rop agan d a nie zapew ni zniesienia m ożli w ej a sy m e trii m iędzy działan iem człow ieka a jego m yśleniem . N ie zgodność zachow ania odbiorcy w sto su n k u do jego u k ry ty c h m yśli m oże zostać p o k ry ta za pom ocą języka. Niezgodność m iędzy językiem a m yśleniem może być zam askow ana zachow aniem , to zgodnym
z m yślą, to sprzecznym z nią, a p o k ry w ający m się z tym , co się mówi. Oczywiście, u trzy m y w an ie ty ch sprzeczności na dłuższą m etę i do puszczanie do ich powszechności m usi się odbić u jem nie na zdrow iu psychicznym jednostki, i w rezu ltacie — św iadom ości gru py . Ż adna propaganda nie okaże się w takich w a ru n k a ch skuteczna.
O skuteczności pro p ag an d y decy du ją cztery w a ru n k i (wg G. A. M ille ra): 1) w m aw ia się odbiorcy to, czego on i tak pragnie; 2) podsuw a się odbiorcy szczegółowy ,,k a n a ł” dla już uform ułow an ych in te n c ji (na- kierunkow anie); 3) dodaje się składnik k o n tak tu osobistego (oduogól- nić!); 4) bierze się w szystkie istn iejące k an ały pod kontrolę i nie do puszcza do przekazyw ania k o n trarg u m en tó w . W m om encie sp e łn ia nia w a ru n k u czw artego kończy się, zdaniem D ieckm anna, pole dzia łania i istnienia propagandy. W kraczam y (z pow rotem ) na pole w y chow ania, czyli n ak ład an ia na stan zerow y s tru k tu r n o rm aty w n y ch . T ak a sy tu acja jest ab strak cją, do któ rej w rzeczyw istości społecznej nigdy nie dochodzi. T eoretycznie m ożliw e w yłączenie wrszystkich poza jed n y m dopuszczonym kan ałó w zn ajd u je sw oją przeciw w agę w w ysublim ow anej form ie przekazów trad y cy jn y ch , regen ero w an y ch dzięki świadom ości żyjących w każdym społeczeństw ie p rze d staw i cieli poprzedniego pokolenia. S tw ierd ził to już P laton. Dowodzi tego rów nież historia najnow sza: a n i socjalizm narodow y trzeciej rzeszy, ani faszyzm w łoski nie przekroczyły progu w yłączenia a lte rn a ty w nych system ów św iatopoglądow ych m im o całkow itej izolacji (?), bo nie doczekały w ym arcia pierw szej g eneracji „narodow osocjali- sty czn ej” czy faszystow skiej. Poza ty m ch arak tery sty czn y dla w spół czesności splot polityki i gospodarki, w ym iana inform acji fu n k cjo n u jąca spraw n ie ponad granicam i ideologicznym i, w yklucza h e rm e ty c z ność g ru p poddaw anych m an ip u lacji propagandy. P ro pag and a w spół czesna m usi poprzestać na u m iejętn y m (zgrabnym geschickt) w y zyskiw aniu istn iejący ch w społeczeństw ie predyspozycji, o ich obrazie zaś decyduje całokształt stosunków , za k tóre odpow iada poli tyk. Niemoc języka jak o narzędzia prop agandy okazuje się więc zja w iskiem w tó rn y m , rez u lta tem niesam odzielności i podrzędności p ro p ag andy wobec polityki, od k tó re j się języka w ogóle oddzielić nie da. Pole zbadania w zajem nych u w aru n k o w ań tych dwóch (działają- .cych) potęg stoi otw orem .
K r y s ty n a Pisarkowa
R O Z T R Z Ą S A N I A I R O Z B I O R Y ^44
Poetyka Marksa
Istn ieje pew ien sposób k lasy fikacji tekstów , .często stosow any i uznan y praw ie za n a tu ra ln y ; książki, k tó re m am przed sobą, po dw ażają jego zasadność, zresztą niejako po drodze,