• Nie Znaleziono Wyników

O uniwersytecki podręcznik historii literatury polskiej

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "O uniwersytecki podręcznik historii literatury polskiej"

Copied!
54
0
0

Pełen tekst

(1)

Kazimierz Wyka

O uniwersytecki podręcznik historii

literatury polskiej

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 46/1, 1-53

(2)

KAZIMIERZ WYKA

O UNIW ERSYTECKI PO DRĘCZN IK HISTO RII LITERATU RY P O L S K IE J

P rzesłan ki sy tu acji

In sty tu t B adań L iterackich Polskiej A kadem ii N auk przystąpił do prac przygotow aw czych zw iązanych z u n iw ersy teckim podręczni­ kiem h isto rii lite ra tu ry polskiej. Z daje się bowiem nie ulegać w ą tp li­ wości, że sy tu acja w zakresie now atorsk ich b adań polonistycznych — istn iejące w nich jeszcze ‘bardzo pow ażne luki i b rak i — n ie może n adal opóźniać podjęcia tego zadania. W niem niejszym stopniu zdaje się nie ulegać w ątpliw ości, że p o trzeby uniw ersyteckiego stu d iu m polonistycznego coraz gw ałtow niej dom agają się, by zarów no w y k ła­ dowcy, ja k i słuchacze o trzym ali do rą k przegląd dziejów lite ra tu ry ojczystej — obszerny, now atorski, odpow iadający założeniom u n i­ w ersyteckich studiów polonistycznych w Polsce L udow ej. W reszcie stan rzeczy w dyscyplinach sąsiednich, przede w szystkim w historii, gdzie p race n ad u n iw ersyteck im podręcznikiem zostały bardzo pow ażnie zaaw ansow ane, u p raw n ia całkow icie do podjęcia tej decyzji.

R ozpatrzm y b ardziej szczegółowo w skazane pow yżej elem enty. Co jest m om entem głów nym , k tó rem u w szelkie inne w zględy m uszą się podporządkow ać? J e st nim n iew ątp liw ie potrzeba społeczna, oczyw ista dla każdego, kto o b serw uje sy tu ację w polonistyce u n iw e r­ syteckiej, p otrzeb a i konieczność zaopatrzenia jej w to podstaw ow e narzędzie szkolenia, jak ie stanow i zarys h isto rii lite ra tu ry polskiej. Z ary s m ogący znaleźć zastosow anie zarów no w procesie nauczania na un iw ersy tetach , jak w procesie o tw ieran ia przed słuchaczem jego in d y w idualn y ch m ożliwości naukow ych.

K onieczność ta bow iem dotyczy w sw oich sk u tk a c h społecznych nie ty lk o u n iw e rsy te tó w i wyższych szkół pedagogicznych. U n iw er­ sytecki podręcznik h isto rii lite ra tu ry polskiej to rów nież n a jb a r­ dziej isto tn a pomoc dla szkoły średniej, pomoc dla przyszłego nauczy-P a m i ę t n i k L i t e r a c k i , 1935, z. 1. 1

(3)

2 K A Z I M I E R Z W Y K A

cielą, k tó ry przeszedłszy stu d ia opatrzone w podręcznik, będzie nauczycielem lepiej, o ileż lepiej przy go tow an ym do zawodu, aniżeli m a to m iejsce obecnie. P odręcznik u n iw e rsy te ck i to pomoc dla nauczyciela już p racu jąceg o w szkole, odciążać on bow iem będzie istn iejące pod ręcznik i licealne od b a la stu in terp retacy jn eg o , od p rze­ ładow ania i przeciążenia, a ponadto da p rzyszłym nauczycielom w iedzę zgodną z o statn im stanem badań. P odręcznik u n iw ersytecki to up o rządk o w anie stan u badań, ich ocena na k o n k retn y m m ateriale, w skazanie c e n traln y c h i szczegółow ych kieru n k ó w u derzen ia n a p ro ­ blem y dotąd nie rozw iązane, słow em — konieczny w stęp do w szel­ kiej sam odzielnej p rac y w tej dziedzinie, od m a g istra n ta po doktora n auk. Prom ienio w an ie podręcznika uniw ersy teck ieg o na dyscypliny sąsiednie, n a b ad an ia językoznaw cze, n a b adan ia ideologii, n a historię sztuki — to rów nież skutek, jak i nie tru d n o przew idzieć.

N ie będziem y w nikać dokładniej w ta k szeroko p o jętą potrzebę społeczną u n iw ersyteck ieg o p odręcznika h isto rii lite ra tu ry polskiej. Pozostańm y w ram ach sy tu a c ji na u n iw ersy tetach . D okonana w lata ch 1949— 1950 refo rm a studiów polonistycznych m a ju ż za sobą do stateczn y okres p rak ty c zn e j próby, by ocenić je j plusy w stosunku do daw nego sy stem u m agisterskiego, a rów nocześnie dostrzec coraz w idoczniejsze jej n ied o sta tk i i błędy. Pom ińm y m ilczeniem n iefor­ tu n n y epizod dw ustopniow ego stu d iu m polonistycznego. Od stro n y naukow ego pogłębienia stu dió w drogą selekcji n a d rugim szczeblu system ten nic nie dał i w cale nie doprow adził do spraw niejszego w yselekcjonow ania m ocnego ziarn a spośród pośladu.

Co poza ty m n iefo rtu n n y m epizodem okazuje się trw a łą i słuszną zdobyczą nowego system u? J e st nim n iew ątp liw y przełom w te rm i­ now ym kończeniu studiów , przełom w ich rocznym przebiegu. Od tej olbrzym iej zdobyczy nie w olno się cofnąć przy w szelkich dalszych rozw ażaniach n a tem at, co i ja k należy zmienić. W p ro g ra ­ m ie stu dió w p olonistycznych przełom ten u w a ru n k o w an y je st przed e w szystkim istn ien iem w y k ład u kursow ego w ram ach każdego rok u oraz istn ien iem egzam inu zw iązanego z chronologiczną zaw artością owego w ykładu. W ykład k u rso w y je s t n ad al trzonem uporządkow a­ nego, sp raw n ie przebiegającego stu d iu m — w in n y ch dyscyplinach podobnie.

W ykład k u rsow y okazuje jed n a k coraz dobitniej sw oje niebez­ pieczeństw a, m ogące zagrozić naukow ej sam odzielności i poziom owi studiów polonistycznych. P osiad a on ten d e n c ję ro zro stu w ty m zna­ czeniu, że cały przebieg studiów tra k to w a n y b yw a przez słuchacza

(4)

jako sk ład an ka poszczególnych w ykładów kursow ych, k tó rych trzeb a w ysłuchać, biernie przez siebie przepuścić i — w raz z w ia­ dom ościam i n ab y ty m i w ram ach sem inariów — rów nie biernie i autom atycznie p rzy egzam inie odśpiewać. In te n c ją nowego p ro ­ gram u było, ażeby w okół centralnego kursu, jakim jest k u rs h isto rii lite ra tu ry polskiej, skupiały się w sensow nym porządku inne w ykłady; by pom agały m u i w sposób kom pleksow y w iązały n ab y te wiadomości. W ykonanie okazuje się pozbawione tego centralnego zw ornika. S tu d iu m polonistyczne przerad za się w szereg oddzielnie toczących się, nie pow iązanych z sobą potoków wiedzy. S tu d en t polonistyki coraz częściej przypom ina tych straszny ch mieszczan, z w iersza Tuw im a, co to w szystko widzą osobno.

W ykonanie zawodzi, poniew aż c e n traln y zw ornik okazuje się za słaby. Liczba godzin przeznaczonych na w yk ład y kursow e jest zbyt niska, ażeby to cen traln e w iązanie studium polonistycznego nie zawodziło. Może ktoś powiedzieć, że w tak im razie należy pow iększyć liczbę godzin przeznaczonych na te n w ykład. Nie w ty m rzecz!

W ykład kurso w y nie spełnia ty ch w szystkich w arunków , bez k tó ry ch realizacji znajom ość lite ra tu ry będzie u stu d e n ta m echa­ niczna, pow ierzchow na i w tórna, poniew aż w obecnych okoliczno­ ściach spełnić ich nie można. Jeżeli bow iem w y k ład kursow y m a daw ać słuchaczow i konieczną sum ę wiadomości, konieczny szkielet in te rp re ta c ji, konieczną sum ę podniet do sam odzielnego m y ślenia — je st w ty m tru d n a do rozw iązania k w a d ra tu ra koła. U spraw nego i w yrobionego w ykładow cy w y k ład ów rzeczyw iście przynosi w szyst­ kiego po trochu, ale kosztem jed n ej spraw y: kosztem uśpienia sam o­ dzielności i k ry ty cy zm u słuchacza, kosztem tra k to w a n ia p a rtii in te r ­ p reta cy jn e j jak o form ułki do zapam iętania i do biernego pow tórze­ nia. K iedy jed n ak przychodzi do sp otkania owej fo rm uły z ko n ­ k retn y m dziełem , większość m łodych polonistów okazuje żen ującą bezradność. W ram ach pró bn y ch zajęć dydaktycznych w szkole niczego się oni bardziej nie obaw iają, ja k ko n k retn y ch utw orów , w niczym nie koch ają się m ocniej, ja k w „syntezach“, „ p rą d a c h “ i w yk lep any ch uogólnieniach.

W ykład kursow y ze w szystkich swoich zadań n ajgorzej w ypełnia: zadanie w stęp u do sam odzielnego m yślenia, zadanie k o n fro n tacji uogólnienia z dziełem , zadanie w prow adzenia do w łasnej p rac y s tu ­ denta. Oczywiście pozostają sem inaria. Ale raz p rzeg ięty k ieru n e k ciąży n a nich rów nież, zwłaszcza n a dwóch pierw szych latach. S k utki obserw ujem y. M łodzież polonistyczna, k tó ra do r. 1950 przodow ała,

(5)

4 K A Z I M I E R Z W Y K A

k tó ra p o ry w ała za sobą n a w e t starszą k adrę, usnęła w śród gotow ych form uł.

W iele je st sposobów zm iany tej sytuacji, pośród nich jed en w y d aje się najw ażniejszy: p o d r ę c z n i k u n i w e r s y t e c k i . Tylko on m oże spełnić zad an ia w stęp u do sam odzielnego m yślenia, zad an ia w prow adzenia do w łasnej p racy. Hasło w zrostu jakości w sto su n k u do studiów polonistycznych to w p rak ty c e nic innego, ja k pobudzenie aktyw ności i sam odzielności m yślow ej m łodego polo­ nisty. H asła tego nie zrealizujem y w pełni, dopóki w okresie p rz e j­ ściow ym w y k ład kurso w y nie zostanie w zm ocniony podręcznikiem un iw ersyteck im , a n astęp n ie — całkow icie nim zastąpiony. Bez tego zaplecza istn ieją cy system w y kład ów kurso w ych będzie kręceniem się w kółko, a hasło podw yższenia jakości gotow e zaw isnąć w próżni.

M łodzież polonistyczna ju ż dzisiaj tak ie zaplecze sam a sobie dorabia. W iem y wszyscy, że niezależnie od sta ry c h i tra d y c y jn y c h podręczników użytk o w an e są przez nią podręczniki przeznaczone dla k las licealnych, u żytk o w ane oczywiście na p raw ach p ry w a tn e j pom ocy naukow ej stu d en ta. I to ty m m ocniej, im b ardziej dany podręczn ik odbiega od po trzeb szkoły średn iej. P rzy k ład em — podręcznik ro m an ty zm u na klasę dziesiątą. Cóż, k iedy ty m sposobem b łędne koło, w k tó ry m g ubi się w łasna praca, le k tu ra i sam odzielność słuchacza, ty lk o się ciaśniej zam yka. P odręczniki szkolne w cale nie m ają n a celu tego, ażeby w drażać do w łasnej pracy, ażeby staw iać p ro b lem y do rozw iązania. Ich dobrym p raw em je s t w łaśnie gotowe rozw iązanie, gotow e uogólnienie i gotow y sąd do przysw ojenia, a nie p ro b le m aty k a naukow ego p rz e w o d u .'I stu d en t, k tó ry za pośred nic­ tw em szkolnego podręczn ik a „pogłębia“ i „ u trw a la “ sw oją zn ajo ­ mość epoki, k tó ry m niem a, że w p a ru tysiącach w ierszy B a lladyn y w y starczy rozpuścić k ilk a stron ic jej in te rp re ta c ji, a ju ż otrzym a się rzeczyw istą znajom ość tego d ra m a tu — tak i stu d e n t podobny je s t człow iekowi, k tó ry by leczył k a ta r, trzy m ając nogi w zim nej wodzie.

Streszczając arg u m en tację: podniesienie poziom u u n iw e rsy te c ­ kich studiów polonistycznych, ich dalsze unaukow ienie, dalsze pogłę­ bienie osiągniętego przełom u m etodologicznego — to w p rak ty c e spraw a podręcznika u n iw ersyteckiego. C e n tra ln y m ogniw em polo­ n isty k i u n iw ersy teck iej je st ciągły, n a jed no litej podstaw ie m etodo­ logicznej, m arksistow skiej o p a rty k u rs h isto rii lite r a tu r y polskiej. W to ce n traln e m iejsce n ależy uderzyć now ą bronią. N ależy zastąpić bro ń ju ż teraz szw ankującą, chociaż n a pew no jeszcze przez jak iś

(6)

czas konieczną. To jest polityczna, ideow a i naukow a konieczność, , k tó ra d y k tu je decyzję o pracy n ad podręcznikiem uniw ersyteckim .

Czy sy tu acja w zakresie n ow atorskich badań polonistycznych w e w szystkim tę decyzję u p raw n ia i popiera? N iejedna okoliczność su g eru je odpowiedź, że jeszcze nie upraw nia. M arksistow ska synteza h isto rii lite ra tu ry polskiej sw oją najm ocniejszą stro nę posiada w nowej in te rp re ta c ji podstaw ow ych epok rozw oju naszej lite ra tu ry narodow ej, w jej pow iązaniu z procesem ogólnohistorycznym . N ato­ m iast stan konkretnego zaaw ansow ania tej in te rp re ta c ji, k o n k re t­ nego, to znaczy przepracow anego na m a te ria le danej epoki, pośród jej specyficznych zagadnień i postaci, nie je st rów nom ierny.

P ro b lem aty k a przełom u renesansow ego, określenie w zrostu i istoty dążności realistycznych w okresie O drodzenia — cały ten zespół zagadnień m ożna uznać w obecnym stanie rzeczy za m ogący dać podstaw ę ujęciu podręcznikow em u. Chociaż i tu ta j u d erza fakt, ja k i p raw ie wszędzie pow tarzać się będzie: b ra k now atorskiej m ono­ g rafii tw órcy, którego dorobek decyduje o trw ały c h w artościach arty sty czn y ch epoki, b ra k m onografii Kochanowskiego.

Przejście od O drodzenia do tzw. baroku, węzeł przecięcia się w ielu sprzecznych ten d en cji o w ysokiej w adze m etodologicznej, albo­ w iem n a ty m w ęźle pasożytow ały przede w szystkim idealistyczne i fo rm alistyczne uogólnienia ty p u Crocego i W ölfflina — tonie w łaściw ie w ciem nościach. Podobnie stulecie XVII, poza kilkom a sporadycznym i ujęciam i, poza rzeczyw iście dużą uw agą skierow aną n a lite ra tu rę plebejsko-m ieszczańską, nie było badane z n o w ato r­ skiego p u n k tu w idzenia.

O O św ieceniu polskim m ożna pow tórzyć to samo, co o O dro­ dzeniu: obecny sta n znajom ości tego okresu może dać p odstaw ę podręcznikow i. D odatkow ym w spółczynnikiem je st tu ta j bardzo pow ażny w zrost bazy m ateriałow ej i edytorskiej, a także pomoc ze stro n y daleko posuniętych badań n ad te a tre m epoki, n a d jej system am i ideologiczno-politycznym i, n a d rozw ojem a rc h ite k tu ry i sztuk plastycznych. W szystkie te badania niezbędne są do podręcz­ nikow ej syntezy polskiego Oświecenia.

Z rom antyzm em , z całym w ogóle okresem w alk narodow o­ w yzw oleńczych sp raw a jest bardziej skom plikow ana. Nowa koncep­ c ja lite ra tu ry polskiej tego okresu została opracow ana w zględnie n ajw cześniej, już na przełom ie roku 1950— 1951. Zjazd m łodych polonistów pośw ięcony lite ra tu rz e rom antycznej obradow ał w m arcu 1951 r., jednocześnie n a ra sta ł tom Żółkiew skiego — Spór o M ickie­

(7)

6 K A Z I M I E B Z W Y K A

wicza. K oncepcja p o w staw ała zatem podówczas, kiedy h isto ry cy nie

pow iedzieli jeszcze nie ty lk o pierw szego, ale w ogóle żadnego słowa n a te m a t okresu w alk narodow o-w yzw oleńczych, kiedy w stosunku do ro m an ty zm u polskiego nie m ogły być w yciągnięte w nioski w y n i­ k ające z p rac S ta lin a o język ozn aw stw ie i z przełom u w języko­ znaw stw ie radzieckim . Chociaż dopełniana i precyzow ana — szcze­ gólnie n a odcinku F re d ry , Słowackiego, rew olucyjnego dem okra- tyzm u, lite ra tu ry k rajo w ej — now a koncepcja rom anty zm u zn a j­ du je się w p ełn y m ogniu dyskusji.

N ie tru d n o — sum ując — wskazać, jak ie p a rtie podręcznika ju ż d o jrzały do u jęcia: te, za k tó ry m i stoi kom pleksow a w spółpraca z p rzed staw icielam i in n y ch n a u k społecznych. J e j p rzejaw y stan o ­ w iły np. Sesja O drodzenia i S esja Ośw iecenia. D la okresu w alk narodow o-w yzw oleńczych ta k a w spółpraca dopiero nadciąga w po­ staci R oku M ickiewiczowskiego.

W ogniu d y sk u sji z n a jd u je się rów nież lite ra tu ra doby po zyty ­ w izm u, przełom u X IX i X X stu lecia i okresu m iędzyw ojennego. D y sk u sy jn e są o kreślenia ideow e i a rty sty czn e dotyczące pozycji poszczególnych pisarzy, g ru p czy p rąd ó w (kw estia „ n a tu ralizm u polskiego“), n ato m iast coraz głębiej u trw a la się świadomość, że dzieje lite ra tu ry n a całej tej p rze strz e n i — to h isto ria przem ian realizm u w zależności od sta n u w alki klasow ej okresu, w zależności od stopnia pow iązania p isarza ze sp raw ą postępu, to h isto ria przem ian i zacieś­ nienia realizm u krytycznego, h isto ria narodzin realizm u socjalistycz­ nego z tra d y c ji szerszej aniżeli p ro ste dziedziczenie i w yostrzenie p rzesłan ek realizm u krytycznego.

S p ra w a w ielkiego zary su h isto rii lite ra tu ry polskiej to przede w szystkim sp raw a jed n o lite j, naukow o sp raw dzaln ej, z badaniam i in n y ch n a u k społecznych pozostającej w ścisłym kontakcie — k o n c e p c j i r o z w o j u . To w ykluczenie dowolności, eklektyzm u, sobiepaństw a m etodologicznego. Tę koncepcję daje m aterializm h istoryczny. Jej w y p raco w an y k sz ta łt w jed n y ch epokach, św iado­ mość k o n sek w en tn ej o nią w alki w in ny ch — to najm ocniejsza pozycja w e w stęp n y m ro zra c h u n k u po dręcznika uniw ersyteckiego.

W y stęp u ją w ty m ro zrach u n k u bardzo pow ażne luki. B rak no w a­ to rsk ich m onografii olbrzym iej w iększości czołow ych pisarzy. Całe zak resy b ad ań stanow ią białą plam ę. Poza nielicznym i próbam i b rak rów nież k o n k retneg o pow iązania obecnej p ro b le m aty k i język ozn aw ­ stw a, p ro b le m aty k i języ k a narodow ego, sty lu artysty czneg o jako jed n ej z fu n k cji tego języka, szczególnie w b ad aniach od czasu

(8)

ro m antyzm u ku współczesności. T ra k tu jąc rzecz czysto ilościowo — braków jest chyba więcej aniżeli k onkretnych, n ow atorskich osiąg­ nięć d ających się bez w iększych zm ian w prow adzić do podręcznika. P ow iedzm y to sam o innym i słowy, a u jrzy m y w łaściw y sens ty ch rzekom ych ze stanow iska podręcznika braków : z a d a ń j e s t w i ę c e j a n i ż e l i k o n k r e t n y c h o s i ą g n i ę ć . Ale to p rze ­ cież własność n au k i żywej, n au k i w rozw oju, n auki w w alce ideolo­ gicznej, że zadań jest w niej zawsze, n a każdym etapie jej ew olucji, więcej aniżeli osiągnięć.

Można bowiem w stosunku do podręcznika postulować, że dopiero wówczas sytu acja w m arksistow skiej polonistyce do jrzeje do pisania podręcznika, kiedy gotowe będą m onografie — bierzem y na w y ry w k i z różnych epok — Kochanowskiego, Słowackiego, N orw ida, R ey­ m onta, Tuw im a, kiedy na przykładzie Pana Tadeusza ukażem y, jak ą rolę n a rra c ja , w iersz i opisowa m etafo ry k a poem atu M ickiewicza odegrały w rozw oju tych środków w yrazu, kiedy n a p rzykładzie T uw im a ukażem y, czym dla w alki z ekspresjonistycznym rozkładem była narodow a tra d y c ja ro m antyk i polskiej i rosyjskiej, itd.

Takie stanow isko, chw alebnej skądinąd, ostrożności naukow ej św iadczyłoby, że n ajb ardziej ideologiczna, najb ardziej nasycona treścią polityczną dyscyplina filologii odryw a się od życia, od jego ak tu a ln y ch potrzeb, że zapom inam y, iż w ted y polonistyka m ark si­ stow ska kroczyła w Polsce Ludow ej na czele innych n au k społecz­ nych, kiedy w lot chw y tała zadania staw iane jej przez p rak ty k ę . Bo nie tylko możliwe, ale konieczne i jed y n e jest stanow isko inne. L uki istn ieją. Białe p lam y straszą. Z apełnienie w szakże lu k i sk re ­ ślenie plam n astąpić może tylko w p r o c e s i e s k u p i e n i a w s z y s t k i c h s i ł w o k ó ł p o d r ę c z n i k a , bo ty lk o ta k a m obilizacja i skupienie wyznaczą zadania całem u aktyw ow i poloni­ stycznem u, określą tem a ty i problem y dom agające się n aty ch m iasto ­ wej p rac y nad nim i, każą szukać now ych sił, now ych pracow ników , nie pozwolą żadnem u w ysiłkow i indyw idualn em u odejść w bok. Czekanie na „pełnię w iedzy“ to m iraż i absurd. Do pełni w iedzy zbliża zawsze n au k ę k on cen tracja w ysiłku wokół w ielkiego zadania. Do podsum ow ania i nowego sproblem atyzow ania w iedzy o rozw oju lite ra tu ry polskiej zbliża tylko śm iała decyzja podjęcia podręcznika.

Jeżeli ponadto rozpatrzyć się, w jak ich okolicznościach p o w sta­ w ały w ielkie syntezy daw nego literatu ro zn aw stw a — to znaczy, czy dzieła B riicknera, Chm ielowskiego, Chrzanow skiego i innych p o w sta­ w ały w śród takiego stan u badań, k tó ry by ze stanow iska w y znaw a­

(9)

8 K A Z I M I E R Z W Y K A

n y ch przez danego badacza zasad m etodologicznych m ożna uznać za zam knięty, za w y starczający bodaj — tylko je d n a odpowiedź się n arzuca: jeszcze n igd y b rak i w sta n ie badań nie były przeszkodą w podejm ow aniu syntez. O bserw acja tak a posiada rów nież p ełną ak tualność dla polo n isty k i m ark sisto w sk iej. F a k t p o w staw an ia syntez n iew iele m a w spólnego z sy tu a c ją badań, nie zachodzi m iędzy nim i zależność p rzy czyn y i sk u tk u .

N iezw ykle in stru k ty w n y je st rów nież p rzy k ła d historyków . Czy po k o n feren cji otw ockiej b y li oni „gotow i“ do p isan ia m a rk sisto w ­ skiego p o dręcznika dziejów Polski? M niej na pew no byli „gotow i“ aniżeli przysposobieni są do tego zadan ia dziś poloniści — m ający przew agę s ta rtu , m ają cy w sw ojej dyscyplinie przew agę w cześniej­ szego p rzełom u m etodologicznego. K ażdy, k to ob serw uje pracę historyków , stw ierd zić m usi, ja k bardzo rośnie ich „gotow ość“, w łaśn ie w to ku p rac y ko lek ty w n ej, w toku d y sk u sji naukow ej. B ardzo duża, i to n a niekorzyść histo ry k ó w lite ra tu ry , różnica liczeb na k a d ry nau k o w ej każe szukać odm iennych rozw iązań p ra k ­ tycznych, o czym niżej. T ak więc sy tu a c ja w zakresie no w atorskich b ad a ń polonistycznych n ie ty lko u p raw n ia decyzję podjęcia prac n a d podręcznikiem , ale pozw ala orzec, że dalszy rozwój ty ch bad ań tru d n y jest do pom yślenia bez podręcznika.

W reszcie w zgląd n a dyscyp liny sąsiadujące. Z agadnienie ich kom pleksow ego w iązania p rzy ro zp a try w a n iu procesu historycznego w ty c h jego o dm iennych aspektach, k tó re stan ow ią przed m io t b a d a ­ nia poszczególnych n a u k społecznych, uległo w dw óch o statnich la ta c h dużej k ry sta liz ac ji i rozjaśnieniu. O co chodzi w konkrecie, w szczegółach?

W zak resie kom pleksow ego pow iązania dyscyplin historycznych (historia, h isto ria sztuki) i filologicznych (językoznaw stw o), k tó re m usi w y stąp ić w k ażd y m szerokim zarysie podręcznikow ym , istn ieje dla m ark sisty kilk a n iew ątp liw y ch p raw d . Nie w y n ik a ją one z fał­ szyw ej, b u rżu azy jn ej teo rii tzw . k o m peten cji naukow ej, w k a ry k a tu ­ rze w y g ląd ającej n astęp u jąco: jeżeli n ie będziesz w chodził n a cudze podw órko, n a w łasn y m w szystko ci je s t dozwolone, a jed n a k na p raw ach k o m p eten cji pozostaniesz uczonym , któ reg o n ik t nie zacze­ pia. Z czego te p ra w d y w y n ik ają, pow iedziane będzie po ich przytoczeniu.

P roces h istory czny je s t zjaw iskiem o b iek ty w n ym i w istocie sw ojej jednolitym , chociaż jego praw idłow ości rozw ojow e u sta la ją różne nauki. U sta la ją zależnie od tego, z ja k ą dziedziną działalności

(10)

społecznej człow ieka n ajsilniej pow iązany jest te n aspekt procesu, k tó ry m dana gałąź n au k społecznych się zajm uje. Tw ierdzenie o je d ­ nolitości procesu historycznego w yznacza zarazem k om petencje poszczególnych nauk.

S prow adzając zagadnienie do zw iązków m iędzy h isto rią a h isto rią lite ra tu ry powiem y, że kom petencją bezsporną historyka, któ rej nie może popraw ić, nie może ujm ow ać inaczej h isto ry k lite ra tu ry , są przem ian y bazy, są określenia dotyczące w alki klasow ej jako zjaw i­ ska masowego, są u stalen ia dotyczące kierunk ów i idei politycz­ nych, są pierw sze i podstaw ow e w yznaczniki periodyzacji dotyczą­ cej n astęp stw a w ielkich form acji społecznych oraz zasadniczych przem ian w obrębie owych form acji. Co innego natom iast, by w ziąć p rzy k ład pograniczny, z w alką klasow ą jako zjaw iskiem odzw ier­ ciedlanym w system ach ideologicznych, w publicystyce i filozofii — tu ta j podział odpow iedzialności jest wspólny, tu ta j niedbałość wobec błędów drugiej dyscypliny byłaby ześliźnięciem się na pozycje b u r- żuazyjnej teo rii kom petencji.

Tym czasem n a w czesnym etapie rozw oju sw ojej dyscypliny m arksistow scy histo ry cy lite ra tu ry polow ali nieraz na teren ach , k tó re pow inny być im wzbronione. K om petencja m ark sisty -h isto - ry k a i m ark sisty-p o lo n isty ry su je się zatem dosyć jasno, chociaż w szczegółach może być sp lątan a w zajem nie, chociaż n ik t nie zabroni poloniście napisać książki ściśle historycznej, a historykow i —■ ściśle literack iej. U jąć tę spraw ę m ożna w postaci trzech zasadni­ czych zdań.

W szystko, co dotyczy tej stron y procesu historycznego, k tó ra stanow i podłoże i podstaw ę pod w y łan iające się w ty m procesie system y ideologiczne i przem iany k u ltu ry narodow ej, stanow i bez­ sporną kom petencję historyka. Przykładow o: histo ry k lite ra tu ry nie będzie się zajm ow ał tym , jak ie były ten den cje rozw ojow e fo lw ark u pańszczyźnianego w XVI stuleciu i ja k i był ich w p ły w n a pozycję obozu egzekucyjnego, ale p rzy jm ie w badaniach n a d R ejem i K ocha­ now skim tw ierd zen ia historyka.

W szystko, co dotyczy system ów ideologicznych, form św iado­ m ości i p rzem ian k u ltu ry narodow ej, w yłaniający ch się w procesie historycznym , w jed n y ch p rzy pad k ach m oże być pozostaw ione kom ­ p e te n c ji h istoryka, w innych — w spólnej, w in n y ch w reszcie — raczej h isto ry k a lite ra tu ry . W każdym razie w idoczny poprzednio przedział tu ta j nie ry su je się ju ż tak dobitnie. Przykładow o: ideolo­ gię działacza politycznego i p rak ty k a , jak K ołłątaj, n a pew no lepiej

(11)

10 K A Z I M I E R Z W Y K A

przed staw i historyk, system ideow y D em bow skiego to spraw a w spólna, a p u b lic y sty k a M ickiew icza w P i e l g r z y m i e P o l ­ s k i m to raczej — ze w zględu n a nik łe oddziaływ anie historyczne tej p u b licy sty k i — spraw a h isto ry k a lite ra tu ry , oczywiście doskonale obznajm ionego z u stalo n ą przez h isto ry k ó w m apą ideologii okresu.

W szystko, co dotyczy lite r a tu r y jak o specyficznej form y św iado­ m ości społecznej, pow iązanej z zagadnieniem język a narodow ego, specyficznym odbiciem rzeczyw istości przez sztukę, rozw ojem g a tu n ­ ków i sty ló w arty sty czn y ch , stanow i bezsporną k om petencję h isto ­ ry k a lite ra tu ry . I to nie ty lk o w dziedzinie zagadnień artystycznych, ale i pop raw ek ideologicznych, do k tó ry ch rob ienia h isto ry k lite ­ r a tu r y je s t w razie p o trzeb y k o m p eten tn y w obec historyka.

Przykładow o: rozw ój d ra m a tu rom antycznego, p rzem iany re a ­ lizm u krytycznego, system y w iersza narodow ego — to bezsporna k o m p eten cja h isto ry k a lite ra tu ry , a le .ró w n ie ż w jego k om petencji leży zw rócenie uw ag i historykow i, że tra k tu ją c w ielkich pisarzy pozyty w isty czn y ch w yłącznie jako liberałów zam yka on drogę nauk o w em u w y jaśn ien iu realizm u K onopnickiej, P rusa, O rzeszko­ w ej, ze zatem h isto ria lite ra tu ry ze stanow iska sw oich praw idłow ości w nosi tu w iążące naukow o popraw ki, jeżeli proces historyczny jest jed n o lity , jeżeli w ięc jed n o lite i w spólne są podstaw y i oceny głów ­ ny ch zjaw isk ideow ych epoki, bez w zględu na to, gdzie one znalazły ujście ostateczne — w działalności politycznej czy w dziele w ielkiego pisarza.

J u ż jed n a k w zakresie, k tó ry w stosun ku do h isto ry k a tw orzy dom enę odpow iedzialności naukow ej h isto ry k a lite ra tu ry , w yłania się now y ciąg kom pleksow ych zależności m iędzy poszczególnym i gałęziam i nauki. Chodzi o pow iązania lite ra tu ry jako szczególnej form y ideologii z językiem , z zasięgiem badań językoznaw stw a. Ten ciąg zależności nie d aje się ująć w pow tórkę trzech zasadniczych zadań dotyczących sto su nk u histo rii lite ra tu ry do historii.

W szystko, co dotyczy sta n u języ k a narodow ego, opisu jego głów ­ nych dążności rozw ojow ych, zasobu podstaw ow ego słow nictw a, zew n ętrzn y ch i w e w n ętrzn y c h p ra w rozw oju języka, stanow i bez­ sporną kom p eten cję językoznaw cy, oczywiście z ty m zastrzeżeniem , na ogół zbędnym wobec historyków , że dany badacz p rzy jm u je s ta ­ now isko m aterialistyczn e, że w ew n ętrzn y ch p raw rozw oju języka od tego stanow iska n ie odłącza.

P rzykładow o: badając g w arę w Chłopach h isto ry k lite ra tu ry nie będzie k o n stru o w ał w łasnej teorii rozkładu cech gw arow ych, od­

(12)

w zorow anej wredle stan u rzeczy widocznego u Reym onta, ale p rz y j­ m ie w tej m ierze uogólnienia i obserw acje fachow ca-dialektologa; przy stęp u jąc do analizy sty lu Słowackiego, weźm ie za p u n k t w yjścia czysto gram aty czn ą c h a ra k te ry sty k ę składni poety podaną przez znaw cę składni polskiej.

W szystko, co dotyczy języka ogólnonarodowego w jego fu nk cji artysty cznej, w obrębie konkretnego u tw o ru i stylu, u konkretnego pisarza, co dotyczy jego fu n k cji w k o n strukcjach n arracji, liryki, g atunków literackich, tw orzy w spólne i nierozerw alne dobro h isto ­ ry ka lite ra tu ry i językoznaw cy, w spólny i nie dający się m etodolo­ gicznie rozdzielić w arsztat.

Przykładow o: pełnego opisu stylu Pana Tadeusza nie m ożna osiągnąć bez w iedzy o staropolskich i archaicznych elem en tach języka poety; k o n stru k cji nadrealistycznego i futu rysty cznego języka poezji nie m ożna przedstaw ić bez tła w ew nętrzny ch p ra w języka i stopnia dezorganizującej ingeren cji tych poetyk w owe praw a.

Te k ró tk ie rozw ażania teoretyczne są chyba konieczne, poniew aż u n iw ersy teck i podręcznik będzie m iał do czynienia przede w szy st­ kim z h isto rią i językoznaw stw em . W obecnym stan ie ty ch obydw u dyscyplin w spółpraca z historykam i, oparcie podręcznika u n iw e r­ syteckiego lite ra tu ry polskiej n a podręczniku opracow anym w In sty ­ tucie H istorii PA N we w szystkich ty ch tw ierdzeniach, k tó re nie wchodzą w zakres kom petencji h isto ryk a lite ra tu ry , będzie bardzo isto tn ą w y ręką w podstaw ow ych problem ach procesu historycznego. H istoryk lite ra tu ry będzie m ógł poszukiw ać tego, co je st specyficz­ nym , co jest w ęzłow ym dla jego zakresu zagadnieniem epoki, będzie m ógł szukać koncepcji i w ykładu, nie będących pow ieleniem k a n ­ w y in te rp re ta c y jn e j w ypracow anej przez historyka.

K rótko m ówiąc: bardzo już pow ażne zaaw ansow anie u n iw e rsy ­ teckiego podręcznika historii, fakt, że drugi jego tom, ob ejm ujący la ta 1764— 1864, będzie w w ew nętrznych dyskusjach histo ry ków oraz R oku M ickiewiczowskiego dojrzew ał rów nocześnie z podręczni­ kiem h isto rii lite ra tu ry , to dużej doniosłości przesłank a za podjęciem p racy n a d podręcznikiem tu om aw ianym .

Inaczej w ygląda rzecz w językoznaw stw ie. B adania z rzęd u s ty li­ sty k i językoznaw czej tego typu, jakie dla zadań podręcznika są n a j­ bardziej pomocne, badan ia op arte na obecnym w zorze m etodologicz­ nym językoznaw stw a radzieckiego, ta k słabo są w naszej nauce p osunięte naprzód, że albo należałoby czekać na ich w ynik bardzo długo, albo w ogóle czekać nie w arto. Bez porów nania lepiej p rze d ­

(13)

12 K A Z I M I E R Z W Y K A

staw ia się sy tu a c ja w zakresie badań n a d p o etyk ą i w ersyfikacją. To zaś założenie, k tó re pow iada, że dopiero w okół dokładnie w y ty ­ czonego celu, ja k im jest podręcznik uniw ersy tecki, m ogą się skupić i rozw inąć konieczne poszukiw ania, z całą m ocą obow iązuje i tu ta j.

P rzesłan k i sy tu a c ji istn iejącej w m arksistow skiej h isto rii lite ra ­ tu ry , w h isto rii i językoznaw stw ie, przem aw iają zatem za podjęciem decyzji p isan ia u n iw ersy teckiego po dręcznika h isto rii lite ra tu ry polskiej, p rzem aw iają n a w e t podówczas, kiedy w y raźn ie w skazują na duże trudności, ja k ie trz e b a będzie przezw yciężyć w toku pracy n a d podręcznikiem .

Typ podręczn ika *

J a k i rodzaj po d ręczn ika uniw ersy teck iego zam ierzam y o pra­ cować?

Pow iedzenie — p o d r ę c z n i k u n i w e r s y t e c k i może sygnalizow ać p rzy n a jm n ie j dw a ty p y ujęcia. W języ ku polskim jest ono dw uznaczne. Może oznaczać p o d r ę c z n i k d o u n i w e r s y ­ t e c k i e g o n a u c z a n i a , o zaw artości treściow ej stanow iącej tę sum ę wiadomości, niżej k tó re j ab solu tnie zejść n ie m ożna. Z n ie ­ m iecka — L ehrbuch. Może oznaczać p o d r ę c z n i k d o s a m o ­ d z i e l n e g o i u n i w e r s y t e c k i e g o — w sensie poziom u w y ­ k ład u i stosunku do sta n u w iedzy — s t u d i u m h i s t o r i i l i t e ­ r a t u r y . Z niem iecka — H andbuch.

Różnica m iędzy ty m i dw om a ty p am i podręcznika je s t bardzo isto tna. P rz ed e w szystkim różnica objętościow a. P odręcznik do u n i­ w ersyteckiego n au czania m ógłby się p rzy dużym sprasow aniu w y ­ k ład u pom ieścić w dw óch obszernych tom ach, do ośm iuset stronic d ru k u razem . P odobnie ja k C hrzanow skiego H istoria litera tu ry n ie ­

podległej P olski i Chlebow skiego L itera tu ra polska 1795— 1905, po­

niew aż te dw a u jęcia u k ła d a ją się w ciąg chronologiczny. P odręcznik do sam odzielnego stu d iu m lite ra tu ry , pełniący jednocześnie fu n k cję p odręcznika u n iw ersy teckiego stricto sensu, to dzieło co n ajm n iej sześciotom owe, o bejm u jące łącznie 2 500— 3 000 stronic. Podobnie ja k H istoria lite ra tu ry p o lskiej Chm ielow skiego czy Tarnow skiego, ale z opraw ą bibliograficzno-źródłow ą w łaściw ą in n em u z tak obszernych u jęć — H istorii lite ra tu ry p o lskiej P iłata.

T ylko ta a lte rn a ty w a je s t istotna. W szelkie in n e u jęcia m ogą posiadać w yłącznie pośredni, ku jed n em u z ty ch dw u biegunów zm ierzający w ygląd. L eh rb u ch czy Handbuch?

(14)

Ta ostro postaw iona a lte rn a ty w a m usi być na sam ym w stępie złagodzona pew nym i zastrzeżeniam i n a tu ry czysto p rak tyczn ej, w y­ n ikającym i stąd, że p raca n ad całością podręcznika nie może trw ać 8— 10 lat, rozm ijałaby się bow iem ze sw ym głów nym celem społecz­ nym . Takiego zaś czasu w ym agałby H andbuch realizujący w całej pełni teoretyczne założenia podobnego ujęcia, od strony opraw y bibliograficzno-źródłow ej sp ełniający jej w szystkie zadania, a z a ra ­ zem w ypełn iający je od stro n y w ykładu w całej p ełn i erudycyjnego, takiego zatem , w k tó ry m wszelkie tw ierdzenie o każdym , n aw et d ru ­ go- i trzeciorzędnym dziele m ieści w sobie osobisty k o n tak t au to ra danego tom u z ow ym dziełem.

W ypow iadając się zasadniczo za podręcznikiem m ożliw ie n a j­ bliższym H andbuch1 u, w cale ty m sam ym nie tw ierdzim y, ażeby od razu pierw sza edycja podręcznika posiadała w p ełn i te n c h arak ter. Podręcznik bowiem będzie niew ątpliw ie, n aw et po w yd aniu go drukiem , podlegał dalszej k ry ty ce naukow ej i społecznej, a zatem — koniecznym zm ianom i przeróbkom . W ich toku będzie p o ra w zbo­ gacać kom pozycję tom u o te w szystkie elem enty, jak ich dom aga się

H andbuch. Zasadnicza decyzja za tak im ujęciem oznacza jedynie,

że ju ż pierw sza edycja będzie posiadać obudowę m ateriałow o-biblio- graficzną, je st w ypow iedzeniem się przeciw ko założeniu, aby dopiero w dalszych edycjach obudow a tak a się pojaw iłą, żeby n ato m iast na razie podręcznik przynosił goły tek st w ykładu. Do ty ch zastrzeżeń i sposobu ich praktycznego rozw iązania pow rócim y jeszcze niżej.

A zatem — m ający pow stać podręcznik pow inien mieć c h a ra k te r

H andbuch1 u. Cele, jak ie staw iam y tem u podręcznikow i, w innej po­

staci osiągnąć się nie dają. P raw dziw ie u n iw ersy tecki podręcznik h istorii lite ra tu ry polskiej w pew nym stopniu d aje m niej, aniżeli słuchaczow i je s t potrzebne, w innym zaś stopniu d a je znacznie w ię­ cej, aniżeli dom aga się tego zw ykły m ag istran t, w o statn im w reszcie w zględzie daje a k u ra t ty le i to w łaśnie, co n a un iw ersyteckim stud iu m polonistyki je s t konieczne.

P odręcznik uniw ersytecki, chociażby był bardzo obszerny, w ty m sensie d aje m niej, niż słuchaczow i je st potrzebne, poniew aż nie zastąpi on nigdy i nie zluzuje sam odzielnej lek tu ry . Podobnie ja k żaden u n iw ersy teck i podręcznik historii sztuki nie zastąpi bezpo­ średniego obcow ania z zabytkam i, n aw et jeśli to obcowanie, w p rz y ­ p adku zabytków sztuki obcej, dokonyw a się za pośrednictw em odpow iedniej reprodukcji. Z agadnienie sam odzielnej le k tu ry zarów ­ no dzieł, jak i ich opracow ań, jest zaś spraw ą wysoce niepokojącą

(15)

14

.

K A Z I M I E R Z W Y K A

pośród dzisiejszych studentów , przyzw yczajonych do kursow ych pigułek.

P odręcznik u n iw e rsy te ck i daw ać m usi w ięcej, niż dom aga się tego in te re s p rzeciętnego m ag istra n ta , poniew aż poprzez opraw ę m ateriało w ą, bibliograficzną, poprzez k ry ty k ę i przeciw staw ienie odm iennych koncepcji p o w inien stanow ić w stęp do stu d iu m sam o­ dzielnego. S tu d e n t zdolny i w y k azu jący w y raźne zainteresow anie określoną epoką pow inien w podręczniku otrzym ać takiego przew ód - nika, by sam p o tra fił spostrzec, gdzie szukać te m a tu rozpraw y m agi­ stersk iej; k a n d y d a t n au k podobnie, z jeszcze w iększym przybliżeniem praw dopodobnego te m a tu sw ojej rozpraw y.

Podręcznik u n iw ersy teck i daw ać w reszcie pow inien to w łaśnie i a k u ra t tyle, ile zarów no do nauczania uniw ersyteckiego, ja k do sam odzielnego stu d iu m je s t konieczne. P ow in ien m ianow icie p rz y ­ nosić m ożliw ie najb o g atszy i spraw dzony od stro n y eru dy cyjn ej zasób faktów , w zakresie zaś in te rp re ta c ji m usi stać n a poziom ie nauk o w y m leg ity m u jący m podstaw y i słuszność przynoszonych w tej m ierze tw ierd zeń. P ow in ien w skazyw ać n a stan m ateriało w ej w iedzy i przeprow adzać, a co n a jm n ie j sygnalizow ać k ry ty c z n ą ocenę do­ tychczasow ych koncepcji, m arksistow sk ich rów nież. Słowem , to w szystko w in ien zaw ierać, co orzeka o jego naukow ej jakości, 0 w adze i odpow iedzialności podaw an ych tw ierd zeń erud y cy jn y ch 1 w noszonych in te rp re ta c ji.

Nie ulega w ątpliw ości, że rozw iązanie ty ch w szystkich zadań m ożliw e je s t ty lk o w ram a ch H andbuch 1 u. P rzed e w szystkim dlatego, poniew aż w y m ag ają one takiego toku w yk ład ó w i tak iej obudow y b ib lio g raficzno -eru d ycy jn ej, ja k a w ram ach innego u jęcia p rzep ro ­ w adzić i zm ieścić się nie daje. P o d k reślam y to bardzo mocno, albo­ w iem n a te m a t rozm iaró w podejm ow anego podręcznika istn ieją pew n e różnice zdań (nie pośród przed staw icieli n a u k społecznych).

P odręczniki u n iw ersy teck ie w zakresie n a u k przyrodniczych, tech niczn y ch czy m edycznych, a w zak resie n a u k społecznych pod­ ręczniki, k tó re m ogą ograniczyć się do sy stem aty k i i nie m uszą opisyw ać zjaw isk a w jego przebiegu historycznym , nie dosięgają podobnych w ym iarów , m ieszczą się n a k ilk u set stronicach. P o w staje stą d dom niem anie, że m oże tylko gadulstw o polonistów bądź też histo ry k ów każe im u p ierać się p rzy ujęciach w ielotom ow ych. W yła­ nia się też w ątpliw ość, czy ta k obszerny podręcznik nie przekroczy gran ic pojem ności d yd aktycznej m ożliw ej do przysw o jenia przez stu d en ta.

(16)

Zachodzi isto tn a różnica m iędzy podręcznikam i, k tóre o parte są na toku historycznym , w jak ich ponadto w ystąpić m usi w y bitna indyw idualność, jeszcze bardziej zw alniając przebieg w ykładu, a podręcznikam i, k tó ry ch szkielet stanow i sy stem atyk a pew nej gałęzi nauki. Podręczniki pierw szego ty p u m ogą być obszerniejsze, ale za to nie w szystko w nich m usi być przez czytelnika przysw ojone i w pam ięci n a stałe utrzym ane. Podręczniki drugiego ty p u mogą być o w iele zwięźlejsze, ale za to w szystko w n ich jest konieczne, w szystko wchodzi w skład łańcucha system atycznego dowodzenia, w k tó ry m zagubienie przez odbiorcę p a ru ogniw grozi zagubieniem sensu całości. Podręcznik drugiego ty p u zm ierza ku tem u, by w całości został przysw ojony, stąd jego rozm iar. P rzy sw a jalność podręczników pierw szego ty p u polega na czym innym i nie dotyczy całego ich tekstu.

Sądzę, że te uw agi mogą zarów no rozproszyć podejrzenia, jak ob y to w postaci podręcznika od dw u do trzech tysięcy stronic n ak ładało się na m łodzież u n iw ersy teck ą zbyt w ielki ciężar, ja k rów nież usu nąć domysł, jakoby ów ciężar pochodził z niepoham ow anych p iór h isto ­ ryków lite ra tu ry .

Skoro zakładam y podręcznik o sześciu tom ach, każdy w w y ­ m iarze k ilku set stronic, jak ie z takiego typ u podręcznika w y n ik ają konsekw encje dalsze? P rzed e w szystkim rozkład chronologiczny tomów. Tom pierw szy obejm ie całość lite ra tu ry polskiej przed okre­ sem Oświecenia. Tom drugi — lata 1764— 1822. Tom trzeci — okres 1822— 1863. Tom czw arty — lata 1864— 1890. Tom piąty — okres 1890— 1939. Tom szósty — lite ra tu rę Polski Ludow ej.

B yłoby rzeczą przedw czesną ju ż obecnie wchodzić w spraw y dotyczące dokładnego ustalenia granic m iędzy poszczególnym i to ­ m am i, chociażby — przykładow o — m iędzy tom em czw artym a piątym . W dany m w ypadku szkopułem jest to, gdzie m a być um iejscow iony tzw. n atu ralizm polski, grup a W ę d r o w c a etc. Z apolska na pew no m ieścić się będzie w tom ie piątym . Ale D ygasiń­ ski? Ale Sygietyński? Ale G ruszecki?

Nie je st n ato m iast rzeczą przedw czesną w yjaśnić do końca zało­ żenia, jak ie się k ry ją za proponow anym układem . U kład ten w sw oich podstaw ow ych elem entach opiera się n a periodyzacji procesu h isto ­ rycznego ustalonej przez historyków , periodyzacji, któ rej w ielkie cezury są dla historyków lite ra tu ry bezw zględnie wiążące. Chodzi w tej m ierze o trz y daty: 1764, 1864, 1944. P i e r w s z a z nich to określona i p rzy ję ta przez historyków cezura oddzielająca feudalizm

(17)

16 K A Z I M I E R Z W Y K A

polski od stuletniego okresu n a ra sta n ia fo rm acji i układu k a p ita li­ stycznego. D r u g a — to ostateczny koniec tego okresu, w yzna­ czony na cen traln ej części ziem polskich likw id acją stosunków w łasnościow ych, znam iennych dla form acji feudalnej, w yznaczony fak tem uw łaszczenia w K rólestw ie K ongresow ym . T r z e c i a — to pow stanie p ań stw a ludow ego jako początek całkow icie odm iennej jakościow o e ry w histo rii narodu, to początek p rzem ian w iodących k u narodow i socjalistycznem u.

H isto ryk lite ra tu ry n ie m a p raw a naruszyć żadnej z ty ch trzech p odstaw ow ych cezur, jeżeli nie ty lk o d eklaratyw nie, ale faktycznie stoi w obrębie swojego w a rszta tu naukow ego — w zrozum ieniu praw idłow ości w iążących ów w a rszta t z tw ierdzen iam i histo ry ków —■ n a stanow isku m aterializm u historycznego. To znaczy dla sym etrii w y k ład u czy dla zbyt k rótkiego jeszcze okresu rozw ojow ego (np. lite ­ ra tu r a P olski Ludow ej) nie m oże tw orzyć układu, k tó ry by w ja k i­ kolw iek sposób n a ru sz a ł w spólne praw idłow ości procesu historycz­ nego i rozw oju lite ra tu ry narodow ej. Nie m a zatem praw a, by po­ przestać n a ty ch dwóch przykładach, łączyć okresu stanisław ow skie­ go w jed n ą całość z lite ra tu rą staropolską, lite ra tu ry dw udziestolecia z lite ra tu rą P olski L udow ej, chociaż ta drug a stanow i niew ątpliw ie ciąg dalszy pierw szej, chociaż w ielu czołow ych tw órców i tu, i tam było czynnych.

Ten zasadniczy układ, ten zasadniczy podział p eriodyzacyjny m usi się liczyć z w a ru n k a m i dyktow an ym i przez m niejsze lu b w iększe bogactw o m a te ria łu faktów , pisarzy i zjaw isk, jak ie napo tyk am y w poszczególnych epokach. B yłoby schem atycznym i tęp y m rozu­ m ieniem zasad periodyzacji, gdyby z powyższego u k ład u w yciągnąć w niosek, że np. lite ra tu ra rom antyczn a i lite ra tu ra w k ra ju tak się m uszą ścisnąć, ażeby nie przekroczyły w ym iarów tom u przeznaczo­ nego n a Ośw iecenie. Bo te n okres na pew no — bez szkody dla m ate­ riału , bez n ad m iern ej eliptyczności w yk ładu — pom ieści się w je d ­ n y m tomie.

W obrębie sześciu podstaw ow ych tom ów rzeczyw isty w ygląd każdego tom u — fa k t zatem , czy obejm ie ów tom dw a w olum iny, dw ie księgi, czy też za w a rty zostanie w jed n y m w olum inie — zależ­ n y jest w yłącznie od m ate ria łu znam iennego dla danego okresu. D w a okresy: lite ra tu ra staropolska oraz la ta 1822— 1863 — w pierw szym w y p ad k u ze w zględu n a długość procesu rozwojowego, w drugim w y p ad k u ze w zględu n a bogactw o zjaw isk i w y jątk ow e zagęszcze­ nie tw órczych w artości — na pew no nie dadzą się zam knąć w jed ­

(18)

nym tomie. Skoro P iła t p rzy wykładzie, niew ątpliw ie zbyt roz­ w lekłym i drobiazgowym , zużył do poł. XVII stulecia 2 000 stronic, jest w tym znam ienna wskazówka. W dość zbliżonej sytuacji znajduje się tom trzeci, zwłaszcza jeżeli lite ra tu ra w k ra ju nie m a w nim stanow ić — a przy ujęciu m arksistow skim stanow ić nie może! — przysłow iow ego ogonka do twórczości w ielkich rom antyków . W idzi­ m y zatem całość dzieła jako s z e ś ć w i e l k i c h j e d n o s t e k p e r i o d y z a c y j n y c h oznaczonych jako tom y; z popraw ką ilościową dla staropolszczyzny i rom antyzm u daje to osiem w olu- ’minów.

W ym iar taki, jeśli dyskusja dalsza okaże jego zasadność, w inien być przez kierow nictw o podręcznika bezw zględnie przestrzegany. Doświadczenie niejednej pracy zespołowej ukazuje bowiem, że do­ syć często w m iarę wchodzenia w m ateriał rosną ap ety ty cząstkowe, nowe m ateriały, czy też now e pom ysły in te rp re ta c y jn e poczynają ciążyć jako ujęcie zbyt szczegółowe, zbyt m onograficzne. Każdy p rzy ro st w iedzy o lite ra tu rz e ojczystej zdobyty w ciągu pracy nad podręcznikiem jest cenny i pow inien w m iarę możności dotrzeć do d ru ku . Byłoby błędem , gdyby docierał on do dru k u łam iąc p rzy ję te i uzgodnione w y m iary podręcznika.

Z przy jętego założenia w y n ik ają konsekw encje, k tó re dotyczą kom pozycji całych tom ów oraz w yglądu poszczególnego rozdziału. W obecnym, całkow icie w stępnym okresie prac przygotow aw czych d ają się na ten tem at powiedzieć pew ne rzeczy niew ątpliw e, inne zaś już teraz, zanim p rzy stąp i się do pisania, pow inny być poddane dyskusji, ażeby piszący podręcznik otrzym ali już te spraw y p rze ­ dyskutow ane, ustalone i uzgodnione.

W ystępując za podręcznikiem wielotomowym, przesądzam y tym sam ym o ch arak terze form alnym tej podstaw owej jednostki podręcz­ nika, jak ą tw orzy rozdział. To pierw szy elem ent do szczegółowego ustalen ia już obecnie, do ustalenia, co m a stanow ić zaw artość m ate- riałow o-erudycyjnej obudow y każdego rozdziału. Oczywiście, nie przesądzając faktu, czy w szystkie w ynikające stąd w nioski należy od razu wcielić w p rak tyk ę.

Rozdział w podręczniku h istorii składa się z następ ujący ch ele­ m entów : a) w ypow iedzi klasyków m arksizm u-leninizm u na tem at problem atyki danego okresu; b) w ykazu źródeł drukow anych; c) w y ­ kazu źródeł rękopiśm iennych; d) przeglądu podstaw ow ej historio­ grafii w kolejności: historiografia daw niejsza, radziecka, współczesna P a m ię tn ik L ite r a c k i, 1955, z. 1. 2

(19)

18 K A Z I M I E K Z W Y K A

polska; e) toku w y k ła d u 1. Podobne fo rm aln ie elem enty z aw ierają też rozdziały H istorii lite ra tu ry p o lskiej P iłata.

Je że li zam ierzony p odręcznik m a stanow ić w stęp do studium sam odzielnego, jeśli m a zaw ierać ocenę sta n u b ad ań i stan u źródło­ w ej znajom ości, ty lk o tak i ty p rozdziału je s t do przyjęcia. To znaczy, że nie rozw iązuje ty ch zadań rozdział, k tó ry by ograniczony był jed y n ie do toku w y k ład u i k tó ry by całą obudow ę e ru d y cy jn ą spy­ chał do przypisów bądź do um ieszczonego pod koniec poszczególnych tom ów w ykazu podstaw ow ych opracow ań, lub też obudow y takiej zgoła się w yrzekał.

Czy jed n a k w szy stk ie elem en ty rozdziału w ystęp u jące w pod­ ręczn ik u h isto rii d a ją się au tom atyczn ie pow tórzyć w podręczniku h isto rii lite ra tu ry polskiej, pow tórzone zaś — czy będą posiadać tę sam ą co tam zaw artość?

W ypow iedzi k lasy k ów m ark sizm u -len in izm u przytaczać zasadni­ czo n ie będziem y, poniew aż nie m a po śród n ich takich, k tó re by dotyczyły rozw oju lite r a tu r y polskiej. W dw óch przypad k ach n a le ­ żałoby odstąpić od tej zasady. P ierw szy p rzy p ad ek stanow i zespół w ypow iedzi M ark sa i E ngelsa o w ielkich ro m a n ty k ac h e u ro p e j­ skich, o klasy k ach lite ra tu ry niem ieckiej oraz o lite ra tu rz e ro s y j­ skiej tego czasu2, konieczny w ram ach ogólnej koncepcji ro m an ty z­ m u w ró żnych k ra ja c h eu ropejskich, bez k tó rej to koncepcji w ykład tego o kresu w lite ra tu rz e polskiej tru d n o sobie w yobrazić. D rugi p rzy p a d e k stan o w i zespół w ypow iedzi M arksa i Engelsa, niezbędny celem zrozum ienia p ro b le m aty k i realizm u — sądy o Balzaku, E uge­ niuszu Sue, list E ngelsa do M. H arkness, do P a u la E rn sta o lite ra ­ tu rz e n o rw esk iej3 — oraz zespół w ypow iedzi L en in a o lite ra tu rz e rosy jskiej i lite ra tu rz e p a rty jn e j; obydw a zespoły w ypow iedzi ko­ n ieczne w ram ach p ro b le m aty k i realizm u k ryty czn ego oraz realizm u socjalistycznego.

Te dw a w y ją tk i nie n a ru sz a ją jednakow oż reg u ły odm iennej od po stępow ania historyków , u k tó ry c h każdy kluczow y rozdział p rzy ­ nosi, bo przynosić m usi i m a co podaw ać, w ypow iedzi klasyków m ark sizm u -len in izm u .

1 Por. Prospekt II to mu uniw ersyteckiego podrę cznika historii Polski,

1764—1864. K w a r t a l n i k H i s t o r y c z n y , LX, 1953, nr 4.

2 Por. K. M a r x , F. E n g e l s , Über K u n st und Literatur. Berlin 1949, s. 191—244.

(20)

W yselekcjonow any w ykaz źródeł drukow anych to sk ładnik bez­ sporny. W zam ierzonym podręczniku pow inien on zaw ierać: po d sta­ wow e m ate ria ły biograficzne, podstaw ow e edycje epistolarne, głów ­ ne w ydania całości dorobku pisarza, filologicznie w zorow e edycje poszczególnych dzieł. Sporne nato m iast i dy skusyjne je st pytanie, ile z tego m ate ria łu pow inien ten w ykaz zaw ierać, gdzie przebiega jego ilościowa granica.

N ajp ierw co do samej zasady. Raz p rz y ję ta zasada dotyczyć będzie bow iem także i dalszych składników w obudow ie każdego roz­ działu. Chodzi o jej stosunek do tej p ełn i bibliograficznego, źródło­ w ego i filologicznego m ateriału , k tó ry przyniesie now e w ydanie

L ite ra tu ry p olskiej G abriela K orbuta. Ju ż w ydanie próbne, jak ie

stanow i B ibliografia litera tu ry polskiej okresu O drodzenia1, m ieszczą­ ca jed y n ie pew ne tylko zagadnienia i w yb ran e sy lw etk i pisarzy, daje orientację, że now e w ydanie K o rb u ta z dw u w ydań poprzednich za­ chowa tylko — uw idoczniony na karcie tytuło w ej — szacunek dla zasłużonego badacza. N iew iele ponadto. Będzie czym ś jakościow o zu­ p ełnie odm iennym .

Można by p rzeto sądzić, że podobnie precyzyjne kom pendium m ateriałow o-bibliograficzne, doprow adzone do o statnich lat, a u k a ­ zujące się w d ru k u rów nocześnie z podręcznikiem , zw alnia ten o stat­ ni od obowiązku obudowy m ateriało w ej. Stanow isko tak ie uw ażam y za niesłuszne. Podręcznik historii lite ra tu ry polskiej m usi być d z i e ł e m s a m o i s t n y m t a k ż e w s w o j e j p a r t i i m a t e - r i a ł o w o - e r u d y c y j n e j . P odręcznik pow inno się użytkow ać bez sięgania do K orbuta, kiedy służy zadaniom dy daktycznym i w stępnej o rien tacji w stadium sam odzielnym ; z K orbutem n ato ­ m iast w ręk u dopiero wówczas, kiedy polonista na jego podstaw ie zaczyna zbierać m ateriały do rozpraw y m agisterskiej czy k a n ­ dydackiej.

T rudno sobie w yobrazić, ażeby polonista, k tó ry za k ilka lat, na p ro w incji lu b w w ielkim mieście, posługiw ać się będzie podręczni­ kiem p rzygotow ując lekcję, p racu jąc sam odzielnie czy pogłębiając sw oją w iedzę w try b ie stu d ium zaocznego, m usiał posiadać rów nież K orbuta. Ju ż chociażby ze w zględów czysto technicznych: podręcznik un iw ersy teck i będzie na pew no dziełem o w ysokim nakładzie, now a edycja K orbuta, d ru k tru d n y i drogi, zawsze pozostanie dziełem o nakładzie zam kniętym .

(21)

20 K A Z I M I E R Z W Y K A

Jeszcze donioślejsze od ty ch względów p rak ty czn y ch — nie do rozw iązania, gdyby do każdego to m u podręcznika stanow ił załącznik odpow iedni w olum en now ego K o rb u ta — są w zględy m erytoryczne. Czem u inn em u służy bib lio g rafia ty p u K orbuta, czem u in nem u obu­ dow a m ateriało w o -b ib lio graficzn a podręcznika. P ierw sza grom adzi m ożliw ie n ajw ięk szą ilość fak tó w bibliograficznych, też je d n a k za­ trz y m u ją c się n a pew n ej g ran icy w skazanej przez zdrow y rozsądek i p rak ty c zn e m ożliw ości użytkow ania. N ie w ciągnie bow iem tak a bib lio g rafia w szystkich k a rto te k i m a te ria łó w zeb ran ych w biblio­ g rafii zaw artości literack iej czasopism. G dyby w ciągnęła, stałab y się idącym w setk ę tom ów gigantem edytorskim , nikom u w ty m w y ­ m iarze niep rzy d atn y m , stałab y się u p iorem bibliograficznego p e rfe k - cjonizm u. Jeżeli przedsięw zięcie ta k niezw yk łe i olbrzym ie, ja k b i­ b liografia E streich era, nie zostało ty m upiorem , jeżeli nie tylko dobiega końca, ale m oże być p rzep raco w ane i wznow ione, to głów nie dlatego, poniew aż w e w szystkich pokoleniach E streich erów m iark o ­ w ał je zdrow y rozsądek i un ik an ie przesadnej m ikrom anii.

O budow a m ateriało w o-b ib liog raficzna w podręczniku służy czem u innem u. Podobnie jak cały podręcznik, służy ona o o e n i e, s e l e k c j i , s p r o b l e m a t y z o w a n i u z a g a d n i e n i a . Nie m a p o trzeb y w y m ien ian ia w podręcznik u w szystkich k olejnych w y ­ d a ń dzieł F re d ry . W y starczy p rzytoczyć w y d ania podstaw ow e: w ie­ deńskie z r. 1826, w arszaw skie z r. 1880, B iegeleisena z r. 1897, K u ­ charskiego z r. 1926/1927 i p rzy g oto w yw ane n a r. 1955/1956 w y d anie Pigonia, ale z oceną i w skazaniem , dlaczego m im o w szystkie b rak i p rzytoczony zostaje Biegeleisen. Ocenę w stosu nk u do w szystkich in n y ch w y d ań oraz podbudow ę k rótkiego sądu o w y d an iach p rz y to ­ czonych zastąpi — znów, rzecz oczyw ista, ze w skazaniem dlaczego — ro zp raw a S tan isław a Pigonia S p u ścizna literacka A leksa n d ra Fredry.

P rz y k ła d ten i bard zo w iele m u podobnych nie b ędą chyba w zb u­ dzać w ątpliw ości. W in n y ch okolicznościach w y ła n ia ją się sp raw y do dokładnego ro zp a trz e n ia i decyzji, k tó ra praw dopodobnie w k aż­ dym k o n k retn y m p rzy p a d k u będzie m usiała w ypaść odm iennie.

Taka n a p rzy k ła d w ątpliw ość: czy p rzy pisarzach, k tó ry m na pew no w po dręczniku pośw ięcone zostaną o drębne rozdziały (w sto­ sun k u do innych au to ró w zagadnienie tak ie nie w ystępuje), podaw ać w kolejności chronologicznej w szystkie dzieła w y d an e za życia auto ra? P rz y P ru sie, O rzeszkow ej, Sienkiew iczu, Ż erom skim , przy pow ieściopisarzach je s t to n a pew no w ty m w ym iarze zbędne. W ystarczą pierw sze w y d an ia dzieł podstaw ow y ch oraz ich p ierw o ­

(22)

d ru k i w czasopismach, w szelka natom iast próba uporządkow ania w podręczniku wszystkiego, co napisał np. K raszew ski, byłab y fikcją. Inaczej wszakże w ygląda spraw a z W acław em Potockim , Sło­ w ackim , N orw idem , gdzie w opraw ie bibliograficznej trzeb a pow ie­ dzieć, co zostało w ydane za życia tw órcy, co po śm ierci, i dlaczego, albow iem fa k t ten stanow i jed en z elem entów in te rp re ta c ji. Zw ężenie zatem stopnia dokładności w obudow ie m ateriałow ej może w ystąpić tam , gdzie dla in te rp re ta c ji nie gra to większej roli, wyższy zaś i bardziej p recy zy jn y stopień obudow y m usim y zachow ać tam , gdzie to dla in te rp re ta c ji posiada większe znaczenie.

K olejny elem en t rozdziału to w ykaz źródeł rękopiśm iennych. W rozdziale podręcznika historii je st to składnik absolutnie n ie­ zbędny, poniew aż źródła konieczne do p racy in te rp re ta c y jn e j h isto ­ ry k a ty lk o w niedużej, najb ard ziej zasadniczej p a rtii b y w ają udo­ stępnione drukiem ; w olbrzym iej większości spoczyw ają i zawsze spoczyw ać będą po archiw ach. Istn ieje zabaw ne opow iadanie A nd rze­ ja M aurois o history ku , k tó ry poszedł do nieba historyków , a niebo histo ryk ó w to olbrzym ie, w spaniale uporządkow ane i skatalogow ane, z w szystkim i aktam i, jak ie kiedykolw iek zostały spisane i zaginęły — archiw um .

W ykaz źródeł rękopiśm iennych w rozdziale podręcznika h isto rii lite ra tu ry nie odgryw a tej roli, albow iem proporcja źródła d ru k o ­ w anego a rękopiśm iennego je st w tej dyscyplinie całkiem inna. Bardzo często źródła d rukow ane w y czerp ują całość źródeł ręk o ­ piśm ien n y ch i tylk o zupełny przy p ad ek m oże jeszcze naprow adzić n a n ieznany list Kochanowskiego, M alczewskiego czy Słowackiego. T rzeba pozostaw ić decyzji au to ra danego rozdziału, czy w ym aga on w p row adzenia info rm acji o źródłach rękopiśm iennych. W zgląd p ie­ tyzm u n ak azy w ałb y wspom nieć, gdzie przechow uje się rękopis Pana

Tadeusza, puścizna Słowackiego, rękopis Chłopów, n ajd aw n iejszy

odpis B ogurodzicy itp.

P rzeg ląd podstaw ow ej historiografii, podstaw ow ych opracow ań okresu czy p isarza — to n a pew no najw ażniejszy sk ładn ik m a te ria ­ łow ej obudow y rozdziału. Chyba n iepotrzebne są w szelkie a rg u ­ m en ty w skazujące, ja k bardzo je st on doniosły jak o p u n k t p rze ­ cięcia selekcji i oceny. W ydaje się, iż in n y zasięg chronologiczny po­ w inien on m ieć w rozdziałach staw iający ch c e n traln ą koncepcję danej epoki, in n y w rozdziałach podających sylw etkę w ybitnego tw órcy, in n y w rozdziałach o odm iennym ujęciu. Tam , gdzie — ja k w roz­ dziale w stęp ny m pośw ięconym koncepcji Odrodzenia, Ośw iecenia,

(23)

22 K A Z I M I E R Z W Y K A

rom antyzm u, pozytyw izm u — u stalon e być m uszą podstaw ow e z a sa ­ dy rozum ienia danej epoki, p rzeg ląd h isto rio g rafii w sensie p rzeglądu jej podstaw ow ych koncepcji pow inien się rozpoczynać od B rodziń­ skiego, M ochnackiego, W iszniew skiego, Dem bowskiego, tra k to w a ­ nych n ie ty lk o jak o zjaw isko ideow e w obrębie epoki, ale rów nież jako pierw sze ogniwo łań cu ch a uogólnień, łań cuch a koncepcji.

G łów ny nacisk p ad nie oczyw iście na te koncepcje, k tó re w spół­ cześnie posiadają jeszcze p e w n ą nośność m etodologiczną, k tó ry m się p rzeciw staw iam y. Na u jęcia pozytyw istyczne, idiograficzne, n a w szel­ kie u jęcia sy n k rety czn e od stro n y m eto dy naukow ej, w y raźne od stro n y politycznej. Jak o tw ó rcy koncepcji m uszą być w ym ienieni zarów no Chm ielow ski, C hlebow ski, C hrzanow ski, Zdziechowski, Z y g m u n t Łem picki, ja k i Ju liu sz K leiner. T rzeba dokładnie wskazać, gdzie ty ch koncepcji szukać. Nie zawsze się one z n a jd u ją w pracy, k tó rej ty tu ł w sk azu je n a p róbę uogólnienia m etodologicznego. Roz­ dział w książce Jó zefa U jejskiego A n to n i M alczew ski. Poeta i poem at, chociaż nosi bardzo sk rom ny ty tu ł R e fle k sje porów naw cze 5, je st roz­ działem par excellence m etodologicznym i dotyczy pesym izm u jako rzekom ej p o d staw y św iatopoglądow ej rom antyków , w ynikającej z k o n flik tu jed n o stk i z rzeczyw istością. Być może, że jego m iejsce je s t w opraw ie rozdziału dotyczącej historiografii.

W przeg ląd zie podstaw ow ej h isto rio grafii pow inien tak że znaleźć zastosow anie k ą t w idzenia w prow adzony przez historyków . W z a k re ­ sie now ato rsk iej h isto rio g rafii okresu należałoby dokonać doboru w sposób o w iele bardziej szczegółowy aniżeli w zakresie badań tra d y c y jn y c h . Nie m a też p otrzeby, ażeby po dręcznik w ty m swoim elem encie d y sk u to w ał z ujęciam i, k tó re są ew id en tn ie błędne. A utor rozdziału o N orw idzie m a, m oim zdaniem , p raw o nie dyskutow ać o słuszności u jęcia K o m e d y j N orw ida Ire n y S ław ińskiej. J e s t to zada­ nie recenzji, a nie opraw y m ateriało w ej podręcznika. W w ykazie źródeł ręk o p iśm ien n y ch i w w ykazie h isto rio g rafii zw ężam y bowiem,

p er analogiam z bibliografią, obudow ę eru d y c y jn ą ujęcia, kiedy to

je s t bez większego znaczenia dla in te rp re ta c ji; p o d trzy m u jem y ją, kiedy znaczenie to posiada.

Pozostaje o sta tn ie p y tan ie: ja k a być p ow in n a częstotliw ość tej obudow y? To znaczy: czy w szystkie rozdziały będą ją zaw ierały w proponow anym układzie, jeżeli w tok u d y sk u sji ten u k ład się ostoi, czy też będzie ona w ystępow ać tylk o w niek tórych , bardziej

(24)

podstaw ow ych rozdziałach? P y ta n ie nie jest czysto form alne i czysto porządkow e. Od stopnia częstotliw ości tej obudow y zależy przecież stopień unaukow ienia podręcznika, stopień nadania m u c h a ra k te ru w stępu do stu diu m sam odzielnego. P rzy jm u jąc np. tę altern aty w ę, że tylko n a początku tom u p ojaw i się szerzej potraktow 'ana obudow a m ateriałow o-bibliograficzna, a dalsze rozdziały będą p rzebiegały jako ciągły w ykład, ty m sam ym m ający pow stać podręcznik będzie b a r ­ dziej przechylony na stronę L eh rb u ch 1 u aniżeli podówczas, kiedy każdy rozdział opraw ę tę otrzym a.

P ro blem je st oczywiście do dyskusji. Propozycja, ja k ą w ysuw am y, w y d aje się tra fn ie jsz a aniżeli zgrupow anie obudow y ty lko na począt­ ku każdego z tom ów czy tylko n a początku każdej z jego w iększych części. J a k p o stęp ują historycy? Dwojako. D ział pierw szy tom u d ru ­ giego u niw ersyteckiego podręcznika h istorii Polski m a ty tu ł K szta łto ­

w anie się u kła d u kapitalistycznego oraz w alka postępow ej części szla ch ty i b urżu a zji o odgórne re fo rm y ustrojow e i u trzy m a n ie pań­ stw a (s. 286). Dział te n ob ejm uje lata 1764— 1795. Chronologicznie

biorąc dzieli się on na cztery części: 1764— 1775/6, 1775/6— 1788, 1788— 1792, 1793— 1795. K ażda z tych części liczy odpow iednią ilość rozdziałów w raz ze w skazaniem , w ilu p u n k tach (nie w yjaśniono, co oznacza p u n k t: liczbę stronic? jak ich stronic?) dany rozdział m a się zam knąć.

Tak ułożona siatk a w yk ład u je st niezw ykle p rzejrzy sta i p recy ­ zyjna. Oczywiście niem ożliw a do m echanicznego p rzeniesienia dla w yk ład u h istorii lite ra tu ry polskiej, z n a tu ry rzeczy nie m a w niej bow iem m iejsca na rozdział pośw ięcony w ybitnej indyw idualności. W obrębie tej siatki historycy po stęp u ją dw ojako: całą obudowę, w postaci oddzielnego rozdziału nazw anego Źródła działu i historio­

grafia, w y su w ają na czoło tylko w tedy, gdy chodzi o okres 1764-1795

(s. 286— 289). W n astęp n y ch p a rtiac h podręcznika w y suw ają ju ż obu­ dow ę na czoło każdej z części, a więc np. część zaty tuło w an a Polska

w orbicie w p ły w ó w b u rżu a zy jn y ch F rancji 1806-1813 posiada na

w stępie w ypow iedzi klasyków m arksizm u-leninizm u oraz źródła i histo rio g rafię (s. 303—304). Podobnie część następna, dotycząca la t 1815— 1830 (s. 306). W pierw szym dziale podręcznika, dotyczącym la t 1764— 1795, na czele części znajdow ała się tylko historiografia, źródła w yd an e i rękopiśm ienne skupione zostały na sam ym początku działu jak o większej całości. W idać stąd, że częstotliw ość obudow y p o d y k ­ to w an a je s t w podręczniku h isto rii rozm iarem i zasobem istniejącego m ateriału oraz jego w yraźną odrębnością tem atyczną. Rozdział po­

Cytaty

Powiązane dokumenty

Powyższy błąd zniekształca zupełnie treść uchwały, a sam tekst sprzeczny jest z treścią końcowego ustępu uzasadnienia.. Pełny więc tekst tezy powinien

Król R.L., Analiza kategorii bycia i człowieka w koncepcji filozoficznej Martina Heideggera, Wydawnictwo Naukowe Sub Lupa, Truskaw 2017. Lorenc W., Hermeneutyczne

Film Tylko kochankowie przeżyją przedstawia motyw podróży na wielu płaszczyznach: poprzez fizyczne podróże przez miasta, realizację etosu amerykańskiego snu, czyli

Obecnie w zbio- rach Domu Jana Matejki w Krakowie podziwiac´ moz˙emy fotografie rysun- ków mistrza Jana be˛d ˛ace pierwowzorem nieistniej ˛acych juz˙ witraz˙y.. We

The aim of this PhD work was to investigate the applicability of spectral sensing based technique namely Diffuse Reflectance Spectroscopy (DRS) for intraoperative in- strument

An ideal CAE could locate as well as precisely describe the leakage (variation) of the dataset. To evaluate the reconstruction capability, we first use CAE to denoise the

[r]

Równolegle do badań logicznych, Łukaszewicz zajmował się historią logiki, a szczególnie historią logiki Arystotelesa (który był dla niego głębokim i stałym źró-