• Nie Znaleziono Wyników

Norwid w więzieniu berlińskim

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Norwid w więzieniu berlińskim"

Copied!
21
0
0

Pełen tekst

(1)

Zofia Muszyńska

Norwid w więzieniu berlińskim

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 52/1, 195-214

(2)

ZOFIA MUSZYŃSKA

NORW ID W W IĘZIEN IU BERLIŃSK IM

J e d n ą z n ajb ard ziej in teresu jący ch zagadek w biografii C ypriana N orw ida jest sp raw a tajem niczego uw ięzienia poety w B erlinie w czerw ­ cu 1846 r. P isano o niej już nieraz, a m im o to nie p rzestaw ała być zagad­ ką. O dnalezienie n ie znanych dotąd m ateriałów , rzucających now e św ia­ tło n a berliń sk i in cy d en t bądź w ery fik u jących postaw ione daw niej hi­ potezy, um ożliw ia spojrzenie k ry ty czn e n a dotychczasow e ujęcia sm u t­ nego w życiu poety epizodu, a także now e jego potraktow anie.

W całej tej h isto rii je st tyle niejasności, obejm u jącej i przyczyny aresztow ania, i przebieg śledztw a, i d a ty w ydarzeń, że dochodzenie p raw ­ dy przypom ina nieco — odbyw ający się po lata ch — proces poszlako­ w y. R elacje „oskarżonego“ i „zeznania“ św iadków (tak w spółczesnych N orw idow i, ja k i późniejszych, ale obcujących z dokum entam i epoki N or­ w ida) nie zawsze są z sobą zgodne. W ielu szczegółów w dalszym ciągu nie udało się ustalić — nie w szyscy św iadkow ie staw ili się na proces 1.

Daty

Chronologię po b y tu N orw ida w w ięzieniu b erliń sk im przyw ykło się ustalać na podstaw ie d a t ilum inow anego M odlitew nika. Sporządził go poeta w okresie pozbaw ienia wolności i przeznaczył dla swego b erliń ­ skiego przyjaciela, W łodzim ierza Łubieńskiego. 19 lipca 1846 Łubieński pisał do m atki, Józefy z P ru sk ich Ł ubieńskiej:

Mój biedny Norwid ciągle jeszcze trzymany, przynajmniej teraz ma nieco wygodniej, w iele też ma szczęścia; każdy, co z nim w ejdzie w stosunki, z a r a z s i ę n i m i n t e r e s u j e , obce osoby przysyłają mu ow oców i innych rzeczy, zwłaszcza żona doktora, który pod D ieffenbachem zarządza tym szpitalem, nadzwyczaj dobra dla niego, byłem wczoraj u niej, aby jej podziękować. — Norwid zrobił dla m nie na pamiątkę 7 dni, które w t y m o s t r y m w i ę ­ z i e n i u przesiedział, w ciągłej niepewności, czy go co chw ila nie wydadzą do Rosji, rodzaj książki do pacierza, tj., psalm D aw idow y na każdy dzień prze­ pisany z w inietą odpowiednią przedm iotowi wiary, którem u każdy dzień w ty­ godniu przeznaczony, jak Mama wie, np. Sobota M atce Boskiej, Niedziela Trójcy S-tej itd. Jest to m ałe a r c y d z i e ł o , tak ślicznie wykonane, a co charakterystycznego, że w szystko w jakim ś m izernym kajeciku, który sobie mógł do w ięzienia sp row adzić2.

1 C ałkowite w yjaśnienie tej sprawy mogłaby przynieść kwerenda w archi­ wach berlińskich.

2 Cyt. za: C. N o r w i d , Pism a zebrane. Wydał Z. P r z e s m y c k i . T. A, cz. 2. Warszawa 1911, s. 769.

(3)

W spom niane przez Ł ubieńskiego „ostre w ięzienie“ Zenon Przesm ycki obudow ał d atam i fig uru jącym i w M o d lite w n ik u :

Norwid zaczął w zeszycie tym pisać od końca, może jeszcze u siebie w do­ mu, przed uwięzieniem . Na str. 27 uduchowiony poemacik prozą pt. Monolog („Modlitwy idą i wracają...“) nosi datę: w Poniedziałek — 6 czerwca 1846, gdy tymczasem w yjątki z psalm ów, upam iętniające ow e 7 dni „ o s t r e g o w i ę ­ z i e n i a“, na str. lb 1—16, pochodzą, według wyraźnych i szczegółowych dato- wań, z 10—16 czerwca. Później snadź przybyły: str. 17 oraz 19—22: — pow tó­ rzona antyfona w stępna ze str. 1, objaśnienie św ięceń dni tygodnia oraz urywki z D ziejów A postolskich i ze ś-go Jana; na str. 23 tytuł: Z Danta, złotem w yp i­ sany na środku, a na str. 24—26 niniejszy przekład [...] z podpisem: C. N.; wreszcie, na początku, na str. nlb. 3-ej, ilum inacja tytułowa w rodzaju tarczy z cyfrą VII na niej, i motto u góry stron icy3.

O kro k dalej posunął się Ju liu sz W iktor G om ulicki w kom en tarzu do

M onologu: uzn ał w szystkie d aty w pisane p rzez poetę do M odlitew nika

(a w ięc już nie ty lk o 10— 16 czerw ca) za w yznaczające okres p rzebyw ania N orw ida w w ięzieniu;

Pobyt Norwida w w ięzieniu trwał ogółem przeszło cztery tygodnie, w tym siedem dni w warunkach specjalnie obostrzonych. W więzieniu powstał rów ­ nież pam iątkowy M odlitew n ik [...]. W tym to w łaśnie M odlitew niku znalazł się również om awiany Monolog, podsygnowany datą 6 czerwca, a w ięc pow sta­ ły na kilka dni przed owym tygodniem „ostrego w ięzienia“ (10— 16 czerw ca)4.

Monolog powstał w m om encie dla Norwida wyjątkowo ciężkim i przygnę­

biającym, bo w w ięzieniu berlińskim 5.

W iązanie dat M odlitew nika z pobytem N orw ida w „ostrym w ięzie­ n iu “ z k ilk u powodów nie w ydaje się słuszne. List Łubieńskiego do m atk i, k tó ry jest źródłem takiego stanow iska, nie może być tu uw ażany za w y starczającą podstaw ę. W edług Ł ubieńskiego „książeczkę do pacie­ r z a “ zrobił poeta „na pam iątkę 7 dni, k tó re w t y m o s t r y m w i ę ­ z i e n i u przesiedział“. Nie znaczy to przecież, że książeczka ta została w yrysow ana w w ięzieniu, ani że d a ty fig u ru jące w niej oznaczają ów p am iętny tydzień. N ależy się raczej dom yślać, że N orw id u p a m ię tn ił coś, co się skończyło, u p am iętn ił po fakcie.

T rudno zresztą byłoby sobie w yobrazić w ykonanie iście 'benedyktyń­ skiej p racy nad M o d litew n ikiem w w a ru n k ach aresztanckiego p ry m ity ­ w u, i to w d odatku przez człow ieka chorego. Zeszycik ten , obecnie zagi­ niony, m ożna częściowo odtw orzyć dzięki dokładnem u opisow i P rze­ sm yckiego i załączonem u do P r z e g l ą d u P o w s z e c h n e g o pro­

s Tamże, s. 770.

4 C. N o r w i d , O kruchy poetyckie i dram atyczne. Zebrał i opracował J. W. G o- m u l i c k i . Warszawa 1956, s. 290—291.

(4)

N O R W ID W W IĘ Z IE N IU B E R L IŃ S K IM 197 spektow i w ydaw niczem u, obejm ującem u trz y p s a lm y 6. M odlitew nik, składający się z 25 k a rt, był bogato ozdobiony kolorow ym i inicjałam i, w k tó re w kom ponow ał p oeta szereg w izerunków , np. M atki Boskiej z D zieciątkiem , C hry stu sa oraz ry su nk am i piórkiem i akw arelą, złocenia­ mi, obram ow aniam i. „O stre w ięzienie“ , w k tó ry m rzekom o ow a praca zo­ sta ła w ykonana, opisał N orw id w liście do A dam a Potockiego z 16 lip- ca 1870:

rozmowa była o smętnej mojej ułomności — o głuchocie i o tym, że początki jej nagabnęły m ię w e w ięzieniu pruskim w 1846, w haus-fochtag, więzieniu ciężkim, gdzie w gorący dzień w lekkim fraku po m nóstw ie agitujących nerwy indagacyj byłem zawarty na słom ie i w e wilgoci, i gdzie śp. zacny doktór Dieffenbach był łaskaw do mnie do w ięzienia przyjechać, a potem zowąd mię wydobyć przez osobistą Jego dla m nie dobroć. [II, 220—221] 7.

Ciężkie w ięzienie, w któ ry m „zaw arto“ N orw ida, to berlińskie w ięzie­ nie policyjne, H ausvogtei (Norwid m ylnie podaje: haus-fochtag), m iesz­ czące się przy H aus vogteiplatz. O braz pan u jący ch w nim w ted y stosun­ ków dał A leksander G u ttry , k tó ry przesiedział tam całą drugą połowę rok u 1846 8. Był to areszt p rew en cy jn y przeznaczony dla w szelakiego rodzaju przestępców . P rzebyw ali w nim i ludzie podejrzani politycznie, i krym inaliści, i w ałęsające się nocą kobiety. Na każdego w ięźnia H aus­ vogtei rząd p ru sk i przeznaczał dziennie 15 sre b rn y c h groszy. W ysyłanie listów było w znacznej m ierze u tru d n io ne. Śledztw o prow adzono różnie, w zależności od upodobań urzędnika. G u ttre m u np. przydzielono sędzie­ go śledczego M ikietę, o któ ry m pisał w pam iętniku:

Śledztwo, które prowadził ze mną w tym więzieniu, trwało sześć tygodni, z w yjątkiem niedzieli, co dzień z rana od pół do 9-tej do godziny 12-tej i od godziny 2-giej do 6-tej wieczorem. — Ja, dowiedziaw szy się za pomocą pukania w ścianę o tym, co sobie pozwalał z innym i więźniami, byłem przygotowany na to, że jeżeli i ze mną pozwoli sobie najm niejszego brutalstwa, wyrżnę go kałamarzem w twarz i zbiję skórę co się zm ie ści9.

Nie w ydaje się praw dopodobne, b y w tego ty p u w ięzieniu m iał N or­ w id do dyspozycji w szystkie przedm ioty niezbędne do w ykonania ręko­ ® Istnieją dwa opisy M odlitew nika dokonane przez P r z e s m y c k i e g o : jeden, bardzo dokładny, znajduje się obecnie w Archiwum Norwidowskim Przes­ myckiego w Bibl. Narodowej (sygn. 6321, k. 266—278; sygn 6322, k. 148), a drugi był drukowany w przypisach do N o r w i d a Pism zebranych, t. A, cz. 2, s. 769— 771. Prospekt w ydaw niczy M odlitew nika opublikowano jako dodatek do P r z e ­ g l ą d u P o w s z e c h n e g o , 1911.

7 W ten sposób oznaczam y’wyd.: C. N o r w i d , W szystkie pism a po dziś w ca­

łości lub fragm entach odszukane. T. 8—9: Listy. Cz. I—II. W arszawa 1937. Liczby

umieszczone w klamrach wskazują część L istó w i stronę.

8 A. G u t t r y , W przededn iu W iosny Ludów . W spomnienia z r. 1846— 1848. Wydał i przedmową opatrzył M. R. W i e r z b i ń s k i . W ilno 1913, s. 122—128.

(5)

dzieła. Je st n atom iast zupełnie m ożliw e, że zajm ow ał się p racą a rty sty c z ­ n ą o innym charak terze. W spom inał o ty m w 1880 r. w liście do K on­ stancji G órskiej:

Kiedy Król Saski w swoim pałacu, zapewne w e w illi nad rzeką, tłum aczył

la D ivina-Com edia Danta, i myślę, że tłum aczył il Paradiso, to ja w łaśnie

wtenczas tłum aczyłem Inferno, leżąc na słom ie przegniłej w w ięzieniu w Ber­ linie. — Mówię Pani najściślejszą prawdę — jedną książkę pozwolili mi Pru­ sacy mieć w więzieniu, i zażądałem Danta, i dali mi — tłum aczyłem w ięc

Inferno i m yśliłem nawet, że ten rękopism zginął z papierami innymi — ale

ja dałem go, przez kraty w ięzienia rzuciwszy, śp. hr. Włodzimierzowi Łubień­ skiemu, przyjacielowi, który co sobota przychodził pod okno więzienne, gdy m nie miano wydać Rządowi Mikołaja I-o — i zapewne, gdyby wydali, tłu­ maczyłbym Danta gdzie indziej. [II, 417]

N iew ątpliw ie je st w ty m przypom nieniu po latach w iele em fatycznej przesady. Na „słomie p rzeg n iłej“ leżał N orw id tylko tydzień, rękopisu przez k ra ty nie rzucał, bo po siedm iu dniach ciężkiego w ięzienia znalazł się w klinice-pod opieką życzliw ych m u i znajom ych lekarzy. Ów rękopis to niechybnie M odlitew nik, k tó ry isto tn ie d o tarł do Łubieńskiego jeszcze w czasie w ięzienia poety (aresztantem był N orw id nie ty lk o w H ausvog­ tei, ale także w klinice). W ty m to M odlitew niku n a stron ach 24— 26 zam ieścił poeta tłum aczenie z D antego, nie b y ły to jed n ak frag m en ty

Piekła, lecz Czyśćca. P ierw szy rz u t przekładu z B o skiej kom edii m ógł po­

w stać w ciężkim w ięzieniu, ale p rzepisyw anie go „na czysto“ , w ygładze­ nie, należy przesunąć n a okres późniejszy, ok res pracy n a d M od litew ni­

kiem .

P rz y rek o n stru k cji M odlitew nika w edług opisu Przesm yckiego zw ra­ cają uw agę dw ie sp raw y przez nikogo dotąd n ie postaw ione: zdum iew a­ jąca num eracja stro n i m y ln e daty .

Dziwaczność liczbow ania w y raża się w ty m , że n iek tó re 'karty n u m e­ row ał N orw id recto i verso, in ne znów tylko verso. I ta k : po dw óch nie liczbow anych k a rta c h n astęp u je 9 k a rt num erow an ych recto i verso (s. 1— 18), po n ich 4 k a rty oznaczone w yłącznie recto (s. 19— 22), z kolei 3 k a rty recto i verso (s. 23— 28) oraz 7 p ustych, nie liczbow anych k a rte k . Zachow anie ciągłości n u m eracji przy ta k niekon sekw entnym sposobie liczbow ania w skazuje, że N orw id oznaczał s tro n y n a bieżąco, w m iarę w ypełniania zeszytu i że M o d litew n ik pow staw ał nie „od k o ń ca“ , ale w łaśnie „od początku “ 10.

Na stronach 1— 18 um ieścił poeta siedem psalm ów D aw ida w przekła­ dzie Ja k u b a W ujka (z dużym i m odyfikacjam i) i o p a trz y ł je n astę p u jąc y ­ 10 Utwór o najwcześniejszej dacie — Monolog — znajduje się co prawda na końcu liczbowanej części zeszytu, a w ięc po psalm ach noszących późniejsze daty, ale znaczy to, że został napisany w cześniej, a do zbioru w łączył go N o r w i d przy samym końcu pracy nad M odlitew nikiem .

(6)

N O R W ID W W IĘ Z IE N IU B E R L IŃ S K IM 199 m i d a ta m i: p iątek — 10 czerw ca 1846, sobota — 11 czerw ca 1846, nie­ dziela — 12 czerw ca 1846, itd. aż do czw artku. Tym czasem ,w r. 1846 10 czerw ca nie p rzy p ad ał w cale n a piątek, ale na środę, 11 czerwca nie n a sobotę, a le n a czw artek, 12 czerw ca nie n a niedzielę, ale na piątek itd . Podobnie m a się rzecz ,z d atą w pisanego n a przedostatniej liczbowanej stro n ie zeszytu M onologu — 6 czerw ca w r. 1846 nie w y padał n a ponie­ działek, a n a sobotę. N orw id m y li się we w s z y s t k i c h w ypadkach o d w a d n i i w obrębie M odlitew nika pom yłki te są konsekw entne. Oka­ zu je się jed nak , że jeśli zm ienić nazw ę m iesiąca — z czerw ca n a lipiec — d aty te są zu p ełn ie popraw ne : 10 lipca 1846 był piątek, 11 lipca — sobota, 12 — niedziela i t d . 11 Z k ilk u m ożliw ych w yjaśn ień owej noto­ rycznej niezgodności z k alendarzem jedn o jest całkow icie do przyjęcia, m ianow icie pom yłka N orw ida w nazw ie m iesiąca. Za lipcem — jako m ie­ siącem p ow staw ania M odlitew n ika — poza praw idłow ością d at p rzem a­ w ia i to, że n a d ru g iej z pierw szych dw u nie liczbow anych k a rt zam ieścił N orw id ry su n e k w inietow y z dużą w kom ponow aną w całość rzym ską siódem ką, najpraw dopodobniej oznaczającą m iesiąc. Na lipiec w skazuje rów nież chronologia w ięziennych losów poety. Tę zaś trz e b a ustalić na nowo.

Jed n y m z celów dotychczasow ych w yw odów było pokazanie niem oż­ liw ości pow stania M od litew n ika w siedm iu dniach po b ytu N orw ida w Hausvogtei. Zasygnalizow ano także, że d a ty zn ajd u jące się pod psalm a­ m i i M onologiem — jak o niezgodne z kalen d arzem — w ym agają k orek ­ ty . Z tego jed n ak nie w yn ik a jeszcze kiedy ostatecznie przebyw ał poeta w w ięzieniu. Dla udow odnienia tego, co „nie w y n ik a “, trz e b a się posłu­ żyć in n ą arg um entacją.

B erlińskie znajom ości N orw ida, ogólnie rzecz u jm u jąc, były dw oja­ k ie: jeden k rą g to M aria K alergis i M aria T rębicka, k tó re opuściły sto­ licę P ru s jeszcze w r. 1845, a d ru g i — to ludzie zw iązani z Ja n em Koź- m ianem . Ci ostatn i, zw łaszcza W łodzim ierz Łubieński, A ugust Cieszkow­ ski, C ezary P la te r i sam Koźm ian, darzyli w szechstronnie uzdolnionego m łodego a rty s tę — jeszcze w ted y — w ielką sy m patią i zainteresow a­ niem . Toteż kiedy p o eta został aresztow any, dążyli w szelkim i sposobam i do jego uw olnienia. A nie było to łatw e, jeśli zważyć, że uw ięzienie N orw ida nastąpiło w o kresie reak cji P ru s n a niedoszłą do sk u tk u pioznań- sk ą rew olucję roku 1846. O ty m , jak dalece przejęli się „koźm iańczycy“ nieszczęśliw ym losem m łodego poety, m ów ią nie opublikow ane dotąd listy J a n a K oźm iana do Cezarego P la te ra, k tó ry w k ry ty czn y m d la N or­ w ida okresie przeb y w ał w Londynie. P o d ajem y tu k ilk a fragm entów tej korespondencji. O to b erliń sk a rela cja K oźm iana z 29 czerwca 1846:

11 Na m ożliwość powiązania dat M odlitew nika z lipcem był łaskaw zwrócić mi uwagę J. W. G o m u l i c k i .

(7)

Tu mamy bardzo sm utne zdarzenie, Norwid został aresztowany: jeszcze dobrze nie wiadomo za co — Włodzio Łubieński i inni znajomi bardzo zajęci jego losem. W w ięzieniu mu niedobrze, chory i drażliwy.

9 lipca 1846:

Nasz rzeźbiarz już nie jest w zamknięciu, ale w klinice, gdzie o nim na­ czelny lekarz jak największe ma staranie. Stan zdrowia jego polepszył się. Nikt go nie m oże widywać, ale pisywać wolno i przesyłać wszystko, czego sobie życzy.

25 lipca 1846:

Pierwszych dni C. był cierpiący, toteż Dieffenbach czynnie się zająwszy wyrobił mu przeniesienie do kliniki, gdzie, chociaż pod dozorem, ma w szelkie wygody. Możemy go w idyw ać i widujem y go przez okno, rozm awiać nie wolno. Wymizerniał, ale jest dobrej myśli. Czasem ze strażą do kościoła na mszę chodzi. Dla Włodzia zrobił śliczne album z niezmiernie uderzającymi minia­ turami, przepisał w nim 7 psalm ów i dodał nieco wierszy. Bóg w ie, jak długo cała rzecz potrwa. Przyjazd twój nic by nie pomógł. O to bądź zupełnie spokojny, że w e w szystkim zajm iem y się nim [...]. Włodzio, powtarzam ci, jak najgoręcej i w jak najdelikatniejszy sposób zajm uje się przyjacielem. O twoich serdecznych chęciach, o twojej gotowości dałem znać Cypr.; gdyby co nowego zaszło, zaraz ci napiszę.

Tuż po 25 lipca 1846 — d a ta o d ebrania listu przez P la te ra : Londyn, 31 lipca 1846:

Pospieszam, drogi bracie, dobrą ci donieść nowinę — Cypriana wypuszczo­ no — wczoraj wieczorem odjęto mu straż i jest zupełnie wolny, tylko z własnej ochoty kliniki dni jeszcze kilka nie opuści. Dziś rano dużo z nim rozmawiałem , wyglądał jak po dobrze odbytym retrecie. Na twarzy zmizerniał, ale nie bardzo. Po naradzie stanęło, że pójdzie do P. Bod. 12 i będzie się starał tu zostać. W każdym razie wszyscy mu tu gotowi jesteśm y pomagać, ile i jak zechce. Napisał karteczkę do ciebie, którą załączam 13. — Powody uwięzienia do dziś dnia nie w ia d o m e14.

P ierw szy list Koźm iana, z 29 czerw ca, donoszący o „sm utnym zda­ rze n iu “, nie w ygląda n a p rzestarzały kom unikat, a raczej na najśw ieższą wiadomość. O dalszych kolejach losu zatrzym anego przez policję prusk ą

12 Próby rozwiązania skrótu „P. Bod.“ zob. s. 213.

13 Treść owej karteczki jest następująca: „Szanowny Panie Cezary — Podo­ bało się Panu Bogu, że m nie nareszcie wypuszczono. — Pośpieszam, żeby Ci to donieść i podziękować z serca za współczucie Twoje. — Jestem bardzo jeszcze osłabiony. — Pani łączę m oje uszanowanie i PP. Małachowskim. N o rw id “. Zob. Z. M u s z y ń s k a , L isty Cypriana N orw ida do Cezarego Platera. P r z e g l ą d

H u m a n i s t y c z n y , 1960, nr 6, s. 103.

14 Są to fragm enty listów Jana K o ź m i a n a do Cezarego Platera, które (po­ dobnie jak fragmenty zamieszczone w dalszym ciągu artykułu) cytuję z kopii B. E r z e p k i e g o , m odernizując pisow nię i interpunkcję. Z korespondencji Koź­ miana z Platerem odpisał Erzepki partie dotyczące Norwida. W ypisy te znajdują się obecnie w tece m ateriałów norwidowskich po Erzepkim w Bibl. Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Los oryginałów nie jest mi znany.

(8)

N O R W ID W W IĘ Z IE N IU B E R L IŃ S K IM 2 0 1

poety pisał K oźm ian P latero w i praw ie n aty chm iast po jakichś większych zm ianach. M ożna by zatem przypuszczać, że 29 czerw ca był N orw id co najw yżej kilk u d nio w y m więźniem .

Przypuszczenie to n abiera realn y ch kształtów , jeśli porównać listy K oźm iana z cyto w any m już listem W łodzim ierza Łubieńskiego do m at­ ki z 19 lipca 1846. Łubieński pisał, że N orw id przebyw ał w o stry m w ię­ zieniu 7 dni, a w ięc gdyby znalazł się w nim — ja k to d o tąd n a podsta­ w ie d at M odlitew nika m ylnie sądzono — 10 czerw ca, opuściłby je 16 czerwca. Tym czasem w edług K oźm iana, jeszcze 29 czerw ca przebyw ał N orw id w w ięzieniu. O zm ianie m iejsca p obytu donosił Koźm ian P la te ­ row i dopiero 9 lipca : „ p i e r w s z y c h d n i C. b y ł c i e r p i ą c y “ (podkreślenie — Z. M.); postarano się więc o przeniesienie go do k lin i­ ki, gdzie przeszedł prosto z H ausvogtei.

29 czerw ca, k ied y K oźm ian pisał list do P latera, N orw id już od p aru dni siedział w areszcie, a n aw et zdążył ta m zachorować. P rzy jm u jąc, że przejście do klin ik i m ogło nastąpić najw cześniej 30 czerwca, dolną granicę czasu uw ięzienia poety trzeb a u p atry w ać w dniu 23 czerwca (7 dn i przed 30 czerwca). N a konieczność przesunięcia dat aresztow ania N orw ida z pierw szej na d ru g ą połowę czerwca w sk azu ją rów nież p rzy ­ czyny uw ięzienia, a le o n ich dalej.

Po 30 czerw ca (ale jeszcze przed 9 lipca) znalazł się N orw id w k li­ nice, k tó ra była d ru g im i o statn im etap em jego w ięziennej niedoli. Dla chorego poety po tygodniow ych niew ygodach H ausvogtei była to duża ulga; zaw dzięczał ją doktorow i Dieffenbachow i. J a n F ry d e ry k D ieffen- bach (1794— 1847), w y b itn y c h iru rg niem iecki, od r. 1840 obejm ow ał s ta ­ nowisko profesora i d y rek to ra uniw ersyteckiej k lin ik i chirurgicznej w B erlinie (róg F ried rich strasse i Ziegelstrasse). P rzyjaciołom N orwida, zw iązanym z berlińsk im środow iskiem uniw ersyteckim , postać ta nie była obca — ty m należy sobie ch yb a tłum aczyć czynne i serdeczne za­ jęcie się D ieffenbacha m łodym aresztantem .

W now ym m iejscu pobytu nie przestał N orw id b y ć w ięźniem , ale w przeciw ieństw ie do H ausvogtei m ożna było w idyw ać się z nim przez okno, a tak że „przesyłać w szystko, czego sobie życzy“. Tę o statn ią możliwość w ykorzystano w pełni. W 10 lat później N orw id pisał do M arii T rębickiej:

A le Włodzimierz, np. kiedy wiedział, że przypadkiem m usiałem długo nie wychodzić, m iędzy czterema pustymi murami siedząc, to przysłał mi tam gipsową głow ę odlewu z Venus de Milo, wiedząc, iż to greckie arcydzieło bardzo lubię i często je czytywać chodziłem do gipsowych zbiorów w Berlinie. Zrobił w ięc coś nie już człowiekowi, ale mnie, wdzięczność zaś osobista odtąd

(9)

W klinice, a więc dopiero w lipcu, m iał rów nież poeta w aruriki do -wykonania żm udnej, arty sty czn ej pracy, ja k ą sta ł się ozdobny M odlitew ­

nik. P rzed 19 lipca znalazł się on w ręk ach Ł ubieńskiego, k tóry opisał

to „m ałe arcydzieło“ w liście do m atk i, a także pokazał Janow i K oźm ia- nowi. Zam ieszczona w M o d litew n iku dedyk acja („M ojemu najdroższem u, ażeby o m nie nie zapom niał, jak ja nie zapom inam i żeby wieściom p rzy ­ padkow ym nigdy, nigdy nie w ierzył, a trw a ł w C hrystusie P anu, czego m u z serca życzę. C. K. N. 1846“ 15) niczym nie w skazuje, że jest on p a m ią tk ą siedm iu d n i ostrego w ięzienia. Sym boliczne znaczenie ilum inow anego zeszytu w y jaśn ił przypuszczalnie N orw id przyjacielow i w k o m en tarzu ustn y m lub pisem nym dołączonym do M odlitew nika, przy czym m ożna się dom yślać, że w ięzienny ty dzień został u trw alo n y w obrazach stały ch przedm iotów k u ltu religijnego siedm iu d ni tygodnia. Ale został u trw a ­ lony już po jego upływ ie.

Poetę aresztow ano po 22 czerw ca 1846 r. Tygodniow y pobyt w H aus­ vogtei zakończył się p rzeniesieniem do kliniki, w k tó rej tu ż po 25 lipca odzyskał N orw id wolność. Był zatem w ięźniem przez m iesiąc lub też m iesiąc i p arę dni. Sam poeta opow iedział się — w liście do M arii T rę- bickiej z 11 sierp n ia 1846, z B rukseli — za d ru g ą ew entualnością:

Pana Trębickiego nie poznałem z powodu, iż w Berlinie m i e s i ą c p r z e ­ s z ł o 16 i w łaśn ie podczas jego bytności tamże — nie wychodziłem w cale — z domu. [I, 28]

Przyczyny aresztowania

Norwid pisał do A ugusta Cieszkowskiego w ro k u 1850:

tęż samą niepraktyczność lubo w lżejszym stopniu wyrzucał mi Ambasador m oskiewski w ięzieniem grożąc, a do robienia k a r i e r y nakłaniając, uważa­ łem wszakże za praktyczne pójść na wygnanie, jako wiesz. [I, 66]

W liście do Józefa B ohdana Zaleskiego w jesieni 1851 donosił o od­ parciu zarzutów czynionych m u przez tow iańczyków :

A le — jakże chcesz — jestem za to na wygnaniu, żem się podobnież roz­ m ówił z Reprezentantem Państwa Rosyjskiego, M inistre-plénipotentiaire, — za to byłem w ięziony i uszedłem — a teraz mam się kłaniać ludziom, którym się podoba duchem moim również rozporządzać — wariaty są! a jużcićby mi prościej było tam się pokłonić, gdzie mię w ręku trzymali. [I, 98]

Przyczynę swego aresztow ania w idział w te d y poeta w ostrej odpra­ wie, jak ą dał sekretarzow i am basady rosyjskiej w B erlinie, Fontonow i, kiedy ten oferow ał m u 'karierę szpiega. P rzebieg rozm ow y z F ontonem jest nam znany z drugiej ręki — półtora ro ku później w Rzym ie,

opo-15 Cyt. za: N o r w i d , Pism a zebrane, t. A, cz. 2, s. 770. 16 Podkreślenie — Z. M.

(10)

N O R W ID W W IĘ Z IE N IU B E R L IŃ S K IM 203 w iedział ją N orw id Zygm untow i K rasińskiem u, a te n nie om ieszkał p rze ­ kazać tego D elfinie Potockiej w liście z 25/26 stycznia 1848:

Tu m i Norw. opowiadał szczególną scenę. — Sekretarzem ambasady w Ber­ linie jest Fonton, — słyszałaś zapewne. — Ideał Szczepanowy. — Rozpusta, bezczelność a zażartość w służbie, podstęp i udawanie cyw ilizacji itd. itd. Otóż radził skomprom itowanemu, by dla starcia z siebie pozorów i plamy pochodzącej tylko [stąd], że się w dał w rzeczy nierzeczywiste, w „marzenia“, pojechał do Petersb. i tam w szedł w służbę, a obiecywał mu „une carrière

b rillan te“. Ten w ysłuchaw szy go przez trzy godzin i rozważywszy, że trzy

drogi przed nim, z których pierwsza prosto do Cytadeli i na Kaukaz, druga do ekspiacji petersburskiej i C ollegium Spraw Zewnętrznych, trzecia na w y­ gnanie wiedzie, obrał w duchu trzecią i po końcu improwizacji Fontonowych, głęboko się ukłoniw szy odparł: „Nie godnym kariery świetnej, którą mi pan wskazujesz, i przyjm m oje pożegnanie na w iek i“. Mówca, który myślał, że w ym ow ą przekona, rozwściekł się, i kiedy odchodzący stał już na progu, tygry­ sim w zrokiem za nim cisnął i krzyknął, i to po polsku: „Wy, Panow ie Polacy, jesteście poeci, — m y Moskale, nie. — Zobaczym, kto dalej zajdzie“ — W tych kilku wyrazach zaw arty los w szystek i w ew nętrzna treść cała obu tych potęg w alczących, z których jedna duszą, druga — ciałem! — Lecz reprezentant duszy w e t r z y d n i p ó ź n i e j już jęczał w pruskim więzieniu, wśród złoczyńców, zepchnięty tam przez reprezentanta ciała, który użył grzeczności policji pruskiej, by go tam zam k n ąć17.

P ropozycja F o ntona dotknęła N orw ida do żywego. Cała zaś scena silnie u tk w iła poecie w pam ięci — stąd częste pow oływ anie się na n ią — i znalazła sw e odbicie w w ierszu pt. Scherzo, napisanym w Rzy­ m ie w ro k u 1847. Je d en z kusicieli tak ie oto przed kuszonym roz­ tacza ziem skie rozkosze:

— A ja dam tobie m iast i ziem obfitość. Szalonych koni sto — służebnych chóry I nudę — drzwiam i ci napiszę — sytość: A żebyś sobie był jako dzień, bez chmury. — I niech ci nektar piw nice wypełnia, Muzyka w krągłych gnieździ się sklepieniach, A kędy stąpisz, szarłat się rozwełnia...

Wybieraj ! 18

Jeśli w ybór N orw ida był pow odem pozbaw ienia go wolności, to jed y ­ nie w ty m znaczeniu, że gdyby poeta zdecydow ał się n a k a rie rę w P e ­ tersb u rg u , c ała sp raw a p rzy b rałab y autom atycznie in n y obrót. W rze­ czyw istości h a rd a odpow iedź d a n a Fontonow i była tylk o jed n y m z ogniw i to nie n ajw ażniejszym , łańcucha przyczyn, k tó ry zaprow adził poetę do celi aresztanckiej.

17 Z. K r a s i ń s k i , L isty do D elfin y Potockiej. 1846— 1848. Przysposobił do druku A. Ż ó ł t o w s k i . Poznań 1939, s. 521—522. Podkreślenie — Z. M.

(11)

Na in n y krąg faktów m otyw ujących aresztow anie w skazują Józef U jejski i Ju liu sz W iktor Gom ulicki.

U jejski o p arł sw ą hipotezę n a nie istn iejący ch już dziś d okum entach A rchiw um A kt D aw nych w W arszawie.

Co się tyczy owego zajścia z ambasadorem i uwięzienia Norwida, to ge­ neza tego wszystkiego łączy się n iew ątpliw ie ze sprawą niejakiego Maksy­ m iliana Jatowta, który w zięty w r. 1845 w rekruty, uciekł w e wrześniu t. r. z etapu i przedostawszy się za granicę, poznał się w M ikołowie na Śląsku pruskim z Cyprianem Norwidem powracającym z Włoch. Poeta dowiedziawszy się o jego położeniu dał mu dla ułatw ienia dalszej ucieczki swój paszport. Jatowt pojechał z tym paszportem do Paryża, zam ieszkał pod nazwiskiem Cypriana Norwida u Zm artwychwstańców, za ich poparciem dostał zajęcie w kancelarii Księcia Ad. Czartoryskiego i... dokumenty tej kancelarii począł od w iosny r. 1846 zanosić do... ambasady rosyjskiej. Tamże złożył w tedy dany mu przez Norwida paszport. Nietrudno się tedy domyślać, że ambasador ro­ syjski w Berlinie, dowiedziawszy się o pobycie tamże C. Norwida, chciał zbadać jego stosunek do noszącego takież im ię i nazwisko konfidenta am basa­ dy rosyjskiej w Paryżu, może naw et wprost w ziął go za szpiega, stąd w ezw a­ nie i owa rozmowa zaczęta od jakichś „pochlebnych“ propozycji, a skończona uwięzieniem poety — po prostu za u łatw ienie ucieczki dezerterowi przez użyczenie mu swego paszportu ie.

Juliusz W iktor G om ulicki w k o m en tarzu do O kruchów p o etyckich

i d ram atycznych N orw ida pisze:

Jednym z głównych punktów oskarżenia była na pewno pomoc udzielona przez Norwida dwóm uciekinierom z K rólestw a — Maksymilianowi Jatowttowi (później znanemu pod przybranym nazw iskiem Jakuba Gordona) oraz Micha­ łow i Sadowskiemu — którym poeta ułatw ił ucieczkę do Francji i I t a lii20. O k o ntak tach N orw ida z M ichałem Sadow skim niew iele m ożna po­ wiedzieć. Źródłem stw ierdzenia G om ulickiego był chyba list K rasiń ­ skiego do D elfiny Potockiej z 25/26 stycznia 1848 (jest to przypuszczal­ nie odpowiedź na zapytanie Potockiej o Sadowskiego):

— Ten Sadowski to z ostatnich rozruchów człowiek. Norwid mu ułatw ił ucieczkę przez Berlin. — Widać, że go ztrzeciom aili, kiedy z W itoldem [Czarto­ ryskim] wszedł 21.

M ichał Sadowski, w edle wszelkiego praw dopodobieństw a, poznał N orw ida dopiero w końcu r. 1845 w B erlinie. Z jego korespondencji z M arią T rębicką w ynika, że darzył poetę w ielką sym patią. W liście z D rezna z 8 listopada 1845 pisał:

19 J. U j e j s k i , L isty N orw ida do A ugusta C ieszkow skiego i Zygm unta K rasiń ­

skiego. P a m i ę t n i k L i t e r a c k i , 1925/1926, s. 615. Odbitka, s. 33.

20 N o r w i d , O kruchy poetyckie i dram atyczne, s. 290, 21 K r a s i ń s k i , op. cit., s. 514.

(12)

N O R W ID W W IĘ Z IE N IU B E R L IŃ S K IM 205

Chciej Pani serdecznie pozdrowić Cypriana, bądź Pani jego Aniołem Stróżem i raczi md Pani coś o nim donieść, — gdy się będzie Jej podobać wyśw iadczyć mi dobrodziejstwo w napisaniu do mnie.

— a potem, w liście z 15 listopada 1845:

Norwidowi powiedz Pani, co Pani będzie mogła najczulszego22.

W początkach listopada 1845 Sadow ski opuścił B erlin i udał się do D rezna, skąd 15 listopada zam ierzał w yjechać (i chyba w yjechał) przez W rocław do K rakow a. W ro k u 1846 m ieszkał już — w edług Alm anachu Tabasza K rosno w skiego — w P ary żu 23.

K iedy i w jak i sposób u łatw ił m u N orw id ucieczkę przez B erlin — tru d n o dociec. Mogło to być w pierw szej połowie r. 1846, ale „ostatnie ro zru ch y “, z jakim i w iąże Sadowskiego K rasiński, nie m uszą koniecznie wskazyw ać n a te n w łaśnie okres. Być może, iż chodzi o przejazd Sa­ dowskiego przez B erlin n a przełom ie października i listopada 1845. A k­ centy serdeczności w sto su n k u do N orw ida w drezdeńskich listach Sa­ dowskiego do Trębidkiej byłyby w ted y zrozum iałym i odrucham i wdzięcz­ ności.

Inaczej w ygląda sp raw a M aksym iliana Jatow ta. Rola tego człow ieka w życiu N orw ida nie jest zupełnie w yraźna. F ak tem jest, że gdzieś na przełom ie w rześnia i października 1845 poeta, przebyw ający w ted y w M ikołowie n a Śląsku, oddał Jato w tow i paszport i p ortfel z pieniędz­ m i. Epizod te n op isu je Ja to w t w sw ym pam iętn iku (w ydanym pod pseu­ donim em Gordona) — N orw id jest tam nazw any „panem N .“ 24 P o ­ świadcza to rów nież sam poeta w liście do Ja n a Koźm iana z grudnia 1866:

Był czas ! i są m im owolne świadectwa tego drukowane ( p a t r z G o r d o n a P a m i ę t n i k ) , że p. Norwid nie kalkulował i nie rozliczał g r o s z y w w y ­ padkach daleko więcej personalnych. [II, 56]

Czy jedn ak Ja to w t rzeczyw iście sta ł się w P ary żu szpiegiem ro sy j­ skim , k tó ry pod nazw iskiem N orw ida w ynosił do ku m en ty z kancelarii Czartoryskiego? W ydaje się, że m im o p ew nych okoliczności przem aw ia­ jących na jego korzyść, raczej nim był.

P ew ne w ątpliw ości co do niechlubnej „m isji“ Jato w ta w P aryżu mogą budzić dalsze koleje jego życia. W ro k u 1848 znalazł się w K rako­ wie, a w okresie w rzeń spiskow ych przeszedł n a tere n y W ielkiego K się­ stw a Poznańskiego, gdzie zam ierzał w stąpić do szkoły sztabu przezna­

22 Ze zbioru listów po Marii Trębickiej. Bibl. Jagiellońska, rkps 5781.

23 T. K r o s n o w s k i , A lm anach historique ou souvenir de Vémigration polo­

naise. Paris 1846, s. 380.

24 J. G o r d o n [M. J a t o w t ] , O brazki caryzm u. Pamiętniki. Lipsk 1863, s. 93—94.

(13)

czonej dla m łodzieży polskiej. W S kalm ierzycach u jęto go i odstaw iono do cytadeli w arszaw skiej. W czasie śledztw a złożył zeznania — jak sam pisze w p a m ię tn ik u 25 — m ijające się z praw dą, k tóre m iały zm n iej­ szyć w inę d ezertera wobec R osji i tym sam y m w p łynąć na łagodny w y­ m ia r k ary . Pro tok ó ł Ja to w ta nie w zruszył jed n a k u rzędn ikó w carskich. W zachow anej księdze reje strac y jn e j A k t S tałej K om isji Śledczej, za­ w ierającej krótkie streszczenia poszczególnych „sp raw “ i w yroki, pod nu m erem 2573 z n a jd u ją się postanow ienia dotyczące naszego d ezertera. Oto 22 lutego / 6 m arca 1849 K om isja Śledcza zdecydow ała Ja to w ta „ к а к военного дезертира прож и вавш аго за границею , п редать воен ­ ном у С уду” , a w yrokiem z 21 m arca / 2 kw ietn ia tego roku ,,обратить его по преж нем у в военную с л у ж б у , с назначением в отдельны й О ренбургский К о р п у с” 26. W yrok został w ykonany.

Po ro k u 1860, kiedy Ja to w t po licznych przygodach w Rosji i w A m e­ ry ce w rócił do E uropy, zaczął ogłaszać pod pseudonim em J a k u b a G or­ dona pam iętniki, k tó re cieszyły się p ew ną popularnością i b yły p rzek ła­ d ane n a język francu sk i, niem iecki i czeski. Jedno z w yd ań zadedykow ał n a w e t księciu A dam ow i C zartoryskiem u 27.

P am iętniki poświęcone pierw szej ucieczce z Rosji i w ydarzeniom w yżej w spom nianym p rzesuw ają je z r. 1845 na 1846. Nie jest to b y n a j­ m niej w ynikiem pom yłki (takich d a t się nie zapom ina) — G ordon św ia­ dom ie chce w ym azać te n rok ze sw ego życia. Nic nie pisze o pobycie w Paryżu, o k tó rym zeznaw ał — jak to w y n ik a z poszukiw ań archiw al­ n ych U jejskiego — przed K om isją Śledczą. R elacjonując w y d arzenia w M ikołowie zaznacza w przypisie: „P aszport te n w y baw ił później z nie­ szczęścia jeszcze jednego młodego człow ieka“ 28. Je st to jed n a k okolicz­ ność pozornie ty lk o w ybielająca G ordona. O czyw istym celem te j n o ta t­ ki było odsunięcie od siebie w szelkich podejrzeń w w y padk u , gdyby takie pow stały. A m ogły powstać, są bow iem dowody na to, że paszport N orw ida znalazł się w końcu m aja lu b n a początku czerw ca 1846 w am ­ basadzie rosyjskiej w P aryżu. Jeżeliby go złożył ów drugi „m łody czło­ w ie k “, rzekom o po Jatow cie posługujący się paszpo rtem poety, to Ja to w t n ie w iedziałby o ty m ta k dokładnie, jak to opisał w p rotokóle d la w a r­ szaw skiej K om isji Śledczej.

Z am basady rosyjskiej w P a ry żu praw ie co d n ia „szły k u rie ry “ z de­ peszam i do B erlina i P etersb urg a. Je d n a z nich, dato w an a 29 m aja /

25 Tamże, s. 124— 129.

28 A kta Stałej Komisji Śledczej. Cz. 1. Archiwum G łówne A kt Dawnych w Warszawie.

27 Mes prisons en Russie. Mémoires de J. Gordon [M. Jatowt], citoyen des États-U nis d’Amérique. Leipzig 1861.

(14)

N O R W ID W W IĘ Z IE N IU B E R L IŃ S K IM 207 10 czerw ca 1846 zaw ierała wiadomości dotyczące N orwida. Ze w zględu n a to, iż d oku m en t to d o tąd nie znany, przytaczam go w całości:

Copie d ’une dépêche ( e n c h i f f r e) de Mr. de K isséleff à Mr. de Fonton à Berlin, en date de Paris le 29 Mai / 10 Juin 1846.

Rodolphe R zyciński, fils d'un riche propriétaire de Cracovie, a q u itté avan t-h ier Paris pour se rendre à Berlin.

A v a n t son départ il a va it réuni chez lui Erasme Zarem ba, fils d ’un riche propriétaire de Sandomir, n ouvellem ent arrivé ici, et Grégorovoicz, du p arti des dém ocrates qui a va it accompagné M ierosław ski dans le Grand-Duché de

Posen. 4

G régorow icz dicta à Zarem ba une lettre en chiffre; il se se rva it à cet effet d ’un dictionnaire français-polonais dont on doit me procurer un exem ­ plaire.

C ette lettre éta it destinée à être com m uniquée aux propriétaires de la république de Cracovie, e t R zyciński d ev a it être porteur égalem ent d’autres m issives pour divers Polonais qui sont ou se trou veron t à B erlin au m om ent de son arrivée.

Il est aussi parven u à ma connaissance que K iprian N orw ied, peintre ou sculpteur, actuellem en t à Berlin e t qui voyage à l’étranger avec l’autori­ sation du M aréchal Prince de Varsovie, sert d ’in term édiaire pour les m achi­ nations polonaises, ainsi que le nom m é W làdislaw W ężyk qui doit avoir pris part à l’insurrection de Cracovie.

Ce qui me fait croire que la dénonciation contre N orw ied pourrait être vraie, c’ést que l’on m ’a exh ibé en m êm e tem ps un passeport qui lui a été d élivré à V arsovie par le G énéral Pissareff le 19/31 D écem bre 1844 sub № . 6094 e t qui par conséquent pourrait bien avoir se rvi à quelque ém issaire. Vous trou verez p eu t-être m oyen d’éclaircir ce poin t interrogeant N orw ied.

V ouillez bien, Mr., tran sm ettre au M inistère Im périal et au Prince de V arsovie les renseignem ents renferm és dans la présente, ainsi que ceux par lesquels Vous seriez à m êm e de les c o m p lé te r29.

N azwiska w ym ienione w pierw szej części listu P aw ła K isielew a, am ­ basadora rosyjskiego w P ary żu, nie w iążą się bezpośrednio ze spraw ą N orw ida i dlatego nie m iejsce tu n a ro zp atrzenie zarzutów przeciw ko R udolfow i Rzycińskiem u (Życińskiem u ?), Erazm ow i Z arem bie oraz G re- gorowieżowi (Jan K an ty ? K arol? Kazim ierz?). O tym , że k tó ry ś G regoro- wicz tow arzyszył M ierosław skiem u w W ielkim K sięstw ie Poznańskim — nic nie wiadomo. Jeśli zaś idzie o N orw ida, depesza K isielew a nie ty lk o potw ierdza odbiór p aszportu poety, ale także w skazuje n a Ja to w ta jako n a tego, k tó ry oskarżył N orw ida przed w ładzam i carskim i. Dowodzi tego

29 Pierw szy zasygnalizował istnienie tego dokumentu J. W. B o r e j s z a w arty­ kule N ieznany list A dam a M ickiew icza z 1831 r. N o w a K u l t u r a , 1958, nr 44. Dzięki uprzejmości Ambasady Polskiej w M oskwie i dra J. K o z i o ł a uzyska­ łam fotokopię rozszyfrowanej depeszy K i s i e l e w a . Oryginał odczytania szyfru znajduje się w Archiwum Polityki Zagranicznej w Moskwie. W lew ym górnym rogu fotokopii notatka: „ad No 77 — 1846 — w prawym: „1731/284“. Według opisu Borejszy: „zesp. kancelarii, 1846, No 137, k. 284“.

(15)

powiązanie dwóch nazw isk: W ężyk — N orw id. N a Ś ląsku zam ieszkał bow iem poeta u swego przyjaciela z czasów w arszaw skich, W ładysław a W ężyka.

K isielew nie b y ł zupełnie pew ien, czy donos n a N orw ida m ówiący o zaangażow aniu się poety w konspirację, polega na praw dzie. Jego in­ form ator, n a potw ierdzenie tej wiadomości, przedłożył m u paszport poety (który mógł — jako oddany dezerterow i z w ojska rosyjskiego — służyć jakiem uś em isariuszow i, a nie służył, bo przypadkiem w padł w „dobre ręce“). Pozostaje tajem nicą, ty m ciekaw szą, im w iększa była niechęć N orw ida do konspirow ania, czy poeta sam w tajem niczył Jato w ­ ta w polityczny cel sw ej podróży, czy też Ja to w t w y m yślił go w przy­ pływ ie konfidenckiej gorliwości. K w estia śląskiej w izyty N orw ida i jej ew entualnego politycznego c h a ra k te ru w ym agałaby osobnego om ówienia.

K ilka dni po 10 czerw ca 1846 se k re tarz am basady rosyjskiej w Berli­ nie, Fonton, otrzy m ał p oufną depeszę K isielew a oskarżającą Norwida 0 dwa wiążące się z sobą „przestępstw a“ : pośrednictw o w spiskach pol­ skich i nielegalne oddanie paszportu. A m basada b erliń sk a obserw ow ała poetę już od sam ego początku jego pobytu w ty m m ieście. Cały koniec r. 1845 i początek 1846 u p ły n ął N orw idow i pod znakiem kłopotów paszportow ych. N ależy przypuszczać, że b rak dokum entów w yjaśniał poeta urzędnikom am basady podobnie ja k w liście do M arii Trębickiej z 2 stycznia 1846: „paszport m ój zgubiłem i p u lares z pieniędzm i w Polko- w iz“ [I, 16]. W lu ty m kłopoty te zakończyły się pom yślnie. Jednakże już w początkach czerwca tego rok u stosunki poety z am basadą znowu były napięte, o czym świadczy frag m ent jego listu do Trębickiej z 7 czerw ca :

Co do portretu — proszę — jeżeli można nie przez ambasadę posyłać — nie chcę tam robić subiekcji — nie powinienem. [I, 27]

W ydaje się nie ulegać w ątpliw ości, że rozm owa, jak ą przeprow adził z N orw idem Fonton na k ilk a dni przed aresztow aniem , była spowodow a­ na pary ską depeszą. Po scysji w am basadzie zw olniono poetę na parę dni, a po 22 czerw ca zgłosiła się po niego policja pruska. K rąg przyczyn 1 sku tk ó w zam yka się w ten sposób tylko pozornie — b rak u je w nim ogniw a łączącego z arzu ty am basady rosyjskiej z in teresem w ładz pru s­ kich, k tó re w y d ały nakaz aresztow ania.

Zdaniem J a n a K oźm iana, k tó ry b y ł w zględnie dobrze poinform ow any o całej spraw ie choćby z tej racji, że w spólnie z W łodzim ierzem Ł ubień­ skim w iele przem yśliw ał n ad m ożliw ościam i uw olnienia poety — stro n ą oskarżającą było W ielkie K sięstw o Poznańskie, a nie urzędnicy ro sy j­ scy. W liście K oźm iana do Cezarego P la te ra, pisanym z B erlina, 9 lipca 1846, czytam y:

(16)

N O R W ID W W IĘ Z IE N IU B E R L IŃ S K IM 209

Zdaje się, i to w ielce jest pocieszające, że nie z Rosji, ale z Księstwa przyszło zaskarżenie i że go tutejszy rząd ma za podejrzanego. Tym sposobem nieza­ w odnie niew innym się pokaże. Włodzio w yłącznie i zupełnie tą rzeczą zajęty, ja żadnej okoliczności pomyślnej nie opuszczę, m ożesz w ięc być z u p e ł n i e spokojny. Prosiłem Włodzia, żeby doniósł Cypr. o twojej serdecznej gorliwości. Włodzio już doniósł o wszystkim Augustowi.

A oto dalsze info rm acje z 25 lipca:

Tu ci powtarzam to, com tam zamieścił. Powód twardego (post)ąpienia z naszym Cypr. nie wiadomy; to tylko pociesza, (iż) nie dalsze żądanie, ale zrządzeniem m iejscowych okoliczności (w) przykrość popadł. Włodzio, który bardzo serdeczną gorliw ość (o)kazuje, ma nadzieję dowiedzieć się niebawem, skąd w szystko poszło 30.

Pogląd K oźm iana p o tw ierd zają i uzupełniają dw ie relacje encyklope­ dyczne o poecie, opracow ane na podstaw ie m ateriałó w dostarczonych przez N orwida.

Oto frag m en t dotyczący r. 1846 w L exiko n ie B rockhausa z rok u 1867:

A is er 1846 zur Z eit der poln. Bewegung nach Deutschland zurückkehrte, w u rde er u n w eit der poln. G renze ve rh a fte t und nach B erlin gebracht. A u f Fürsprache lieferte man ihn aber nicht an Russland aus, sondern entliess ihn m it der W eisung sich nach Frankreich zu w e n d e n 31.

A nalogiczna n o tatk a w encyklopedii L aurousse’a z r. 1874 brzm i bardzo podobnie:

De retour en Allem agne à l’époque du sou lèvem en t de 1846, il fu t arrêté près de la frontière de Pologne et em prisonné à Berlin. Le gouvernem ent prussien ne le livra pas à la Russie; mais en lui rendant la liberté, il enjoignit à N orw id de se rendre en France 32.

Obie n o tatk i k ojarzą uw ięzienie N orw ida z zatrzym aniem go przy granicy polskiej, k tó re nastąpiło w okresie ruchów rew o lucy jn y ch roku 1846. W sto su n ku do całego obszaru K rólestw a Pruskiego — W ielkie K sięstw o Poznańskie leżało przy granicy polskiej, tzn. p rzy granicy K ró­ lestw a Polskiego. W ro k u 1846, zwłaszcza w pierw szej jego połowie, sy ­ tu a c ja n a ziem i w ielkopolskiej była tak naprężona, że każdy przybysz z n a tu ry rzeczy był podejrzany. Położenie zaś poety mogło być o ty le jeszcze niew yraźne, że — jak dowodzi tego depesza K isielew a do Fonto- na — nie m iał on w ted y zwykłego paszportu, a tylko upow ażnienie do czasowego pobytu za granicą przesłane m u przypuszczalnie ■ z policji w arszaw sk iej.

30 Uzupełnienia w nawiasach okrągłych pochodzą od B. E r z e p k i e g o . 31 C onversations-Lexïkon. Wyd. U . T. 10. Leipzig 1867, s. 898.

32 G rand dictionnaire u niversel du X I X e siècle. Par P. L a r o u s s e . T. 10. Paris 1874, s. 1100. Na występujące w obu encyklopediach powiązanie uwięzienia Norwida z zatrzym aniem go przy granicy polskiej zw rócił mi uwagę J. W. G o m u - 1 i с к i.

(17)

W edług biografii z encyklopedii, przebyw ającego przy granicy pol­ skiej N orw ida odstaw iono do B erlina i tam uw ięziono, potem zwolniono go, ale nakazano opuścić B erlin i udać się do F rancji. W szczegółach sp raw a p rzedstaw iała się nieco inaczej. G dyby poetę aresztow ano na­ ty chm iast po przyjeździe z Poznańskiego, nie pisałby Koźm ian P la te ro ­ w i: „ z d a j e s i ę , [...] że nie z Rosji, ale z K sięstw a przyszło zaskar­ żenie“ [podkreślenie — Z. M.]; w iedziałby o ty m na pewno. Między dniem aresztow ania a przyjazdem z W ielkiego K sięstw a b yło jeszcze m iejsce n a rozm owę z F ontonem — dopiero kilk a dni po niej znalazł się poeta w w ięzieniu. U stalenie dokładnego czasu w ielkopolskiej w izyty, k tó ra m iała ta k n iefo rtu n n y epilog, nastręcza w iele trudności. Być może należało by jej szukać przed 7 czerwca 1846. Do takiego przypuszczenia może skłam ać korespondencja N orw ida z Trębicką.

Listy poety do Trębickiej z pierw szej połowy r. 1846 datow ane są następująco: 2— 3 stycznia, 25— 27 stycznia, 20 lutego (stem pel poczto­ w y 2 m arca), 11 kw ietnia, 7 czerwca. N a list z 20 lutego ad resatk a długo nie odpow iadała. W reszcie zniecierpliw iony już N orw id pisze do niej 11 kw ietnia :

Śmiem sobie wyobrazić, że nie zasłużyłem na ukaranie m ię milczeniem blisko dwa m iesiące już trwającym. Nie chcę tego tłum aczyć niepowodzeniem lub słabością, bo mam w Bogu nadzieję, ale przypuszczam, że nadeszła ta epoka korespondencji, w której się trudno wziąć do pióra po niepisaniu długim — i w której nie bez wstrętu przerywa się m ilczenie — znam to, bo kilka ciągłych korespondencji miałem, i jestem zdania, iż w podobnych zda­ rzeniach któraś strona powinna obowiązek w znow ienia przerwanych rozmów uczuć. Jakoż czynię zadosyć i śm iem prosić o słowo odpowiedzi. [I, 23—24] Tym czasem n a list N orw ida z 11 kw ietn ia M aria T rębicka odpow ie­ działa dw ukrotnie, a stro n ą m ilczącą sta ł się ten, k tó ry poprzednio w ziął n a siebie „obowiązek w znow ienia przerw anych rozm ów “. Po wym ówce zrobionej Trębickiej b rak odpow iedzi ze stro n y poety jest nieco zasta­ naw iający. W końcu pisze N orw id 7 czerw ca:

W iele dni upłynęło od tej przyjemnej chwili, która m i list Pani z 19 maja wniosła, a lubo to już drugi przeze m nie dotąd przemilczany — usprawiedliwiać się n ie będę, jak również i w niniejszym , co Panią będzie razić, także nie będę Jej tłum aczył ani usprawiedliwiał. [...] Życzyłem sobie coś stanowczego Pani donieść, lecz dotychczas nie mogę, lubo okoliczności przypomniały mi, ażebym sobą się zatrudnił — to tylko powiem, iż, da Pan Bóg, mój przyszły list będzie jeśli n ie przyjem niejszy (bo to wątpię), to przynajmniej jaśniejszy. [I, 24—25] W ydaje się, że N orw id, k tó rem u w ty m czasie bardzo zależało n a podtrzym aniu ciągłości korespondencji z Trębicką, m ilczał nie dlatego, że n ie m iał ochoty pisać, ale dlatego, że nie bardzo mógł. N aw et w tedy, gdy w ysyłał list, w aru n k i, w jakich się znajdow ał nie pozw alały m u jasno w ytłum aczyć m ilczenia. B ył przekonany, że w a ru n k i te w najb liż­

(18)

N O R W ID W W IĘ Z IE N IU B E R L IŃ S K IM 2 1 1

szym czasie u legn ą zm ianie, oo u łatw i m u swobodę w pisaniu. W szystko to może (choć przecież nie m usi) przem aw iać za ty m , że poeta m iędzy 11 kw ietnia a 7 czerw ca na jak iś czas opuścił B erlin. Pow rócił zaś do niego w okolicznościach, k tó re uniem ożliw iały m u w yjaśnienia. Co praw da pisze N orw id w ty m sam y m liście: „nie w yjeżdżałem stąd n a chw ilę — nie m ogłem “, ale w obec enigm atyczności całego listu nie m ożna tego uw ażać za zaprzeczenie w yjazdu; zdanie to m ogło być podyktow ane ostrożnością obliczoną na cenzurę czy p en etrację rosyjsk ą (list b y ł w y­ słan y do K rólestw a). W ty m sam ym liście, pisanym przez poetę późną nocą 7 czerw ca, czytam y:

Z czasem szerzej i lepiej będę się mógł tłumaczyć — teraz może mi przyj­ dzie zatrudnić się sobą w bardzo praktycznym słow a tego znaczeniu. [...]

Przyjdzie może epoka, że będę często — bardzo często — listam i mymi Pani n a p r z y k r z a ł s i ę (przepraszam) — w t e d y a d r e s j e j p r z e - s z l ę — b o d o m y ś l a m s i ę , ż e w p r z y s z ł y m l i ś c i e j u ż t o z r o b i ę . [•••] Niedługo będę pisał,’ bo m oże przeszlę adres. Co do portretu — proszę — jeżeli można nie przez am basadę posyłać — nie chcę tam robić subiekcji — nie powinieniem . [I, 25—27]

O bracając się w dalszym ciągu w kręgu dom ysłów , k tó ry ch nie sposób obecnie spraw dzić, m ożna przypuszczać, że owe w zm ianki o zm ianie a d ­ resu były zw iązane z nakazem opuszczenia B erlina, w y d any m przez w ładze prusk ie, k tó re chciały się pozbyć niew ygodnego i podejrzanego cudzoziem ca. W ydaje się, że ta k i był fin ał w ielkopolskiej wycieczki. Uw ięzienie było jej epilogiem .

W jak i sposób n a ra z ił się N orw id w ładzom pruskim ? Odpowiedź znów nie może być, ze w zględu n a ubóstw o m ateriałów , zby t pew na. Obaw y policji, d o m yślającej się niezaw odnie jakiegoś politycznego celu w p rzy - jeździe poety w Poznańskie, były raczej nieuzasadnione. A w skazuje n a to nie ty lk o d eklarow ana przez N orw ida pogarda d la konspirow ania — bo teo ria nierzadko rozm ija się z p rak ty k ą — lecz dow odzą tego także inne okoliczności. P rzy p o m n ijm y jeszcze raz k on statacje Koźm iana. Jego zdaniem , s tro n ą o skarżającą p oetę było W ielkie K sięstw o Poznańskie, a nie urzędnicy rosyjscy. O depeszy K isielew a K oźm ian oczywiście nie w iedział, podobnie jak n ie znał powodu oskarżenia. Ale już sam fak t, że z arzu ty w yszły z Poznańskiego, w ielce uspokajał przyszłego księdza co do losu N orw ida — „ty m sposobem niezaw odnie niew in ny m się po­ k aże“ . K oźm ian, jeśli nie bezpośrednio od poety, to przez W łodzim ierza Ł ubieńskiego dow iedział się niew ątpliw ie o w ykroczeniu paszportow ym , jakiego się N orw id dopuścił przed przybyciem do B erlina. O ile zaś znał historię z M ichałem Sadow skim , której przebiegu nie p o trafim y dzisiaj odtw orzyć, m ógł ją rów nież uw ażać za czynnik pogarszający sytuację. G dyby w ięc oskarżenie w yszło ze stro n y Rosji, położenie w ięźnia — pod­

(19)

danego rosyjskiego byłoby bardzo kłopotliw e, a k a ra m ogła być w cale dotkliw a. I to b y ł jed en powód, dla którego Koźm ian m niej lękał się oskarżeń stro n y pruskiej, a bardziej rosyjskiej.

D rugim powodem było n ajw y raźniej to, że K oźm ian m iał abso lutn ą pewność lojalności N orw ida wobec P ru s. Z nał ludzi, w k tó ry ch kręgu obracał się p oeta w B erlinie, w iedział u kogo i w jakim celu był on w P o z n a ń sk ie m 33. C harakterystyczne, że najw ięcej troski o N orw ida w czasie jego uw ięzienia w ykazyw ali z Polaków Koźm ian, Łubieński oraz P later, k tó ry w y rażał naw et gotowość przy jazd u z L ondynu do B er­ lina. G dyby poeta b y ł pow iązany z in ny m i, bardziej sp rzy jającym i re ­ w olucji środow iskam i, należy przypuszczać, że skład grona opiekunów byłby odm ienny.

W św ietle tego w y d aje się, że aresztow anie N orw ida było raczej ak tem profilaktycznym , podyktow anym ostrożnością Prus. L atem 1846 około 600 podejrzanych (co w cale nie znaczy, że byU to ludzie istotnie zam ieszani w konspirację) znalazło się w w ięzieniach prusk ich 34. Jed n y m z nich b y ł C yprian Norwid. Cień p odejrzenia — jak i rzucał niechybnie sam przyjazd poety w Poznańskie, k tórego cel nie był dla policji zupeł­ nie jasn y — starczy ł za dowód przestęp stw a. Do takiego stw ierdzenia u p raw n ia także stosunkow o szybkie uw olnienie N orwida.

Zapobiegliwość p ru sk a w yraziła się przypuszczalnie n ajp ierw w na­ kazie opuszczenia B erlina, w yd an y m przez w ładze pruskie przed 7 czerw ­ ca. Poeta nie zdążył zrealizow ać planow anego w ted y w yjazdu, gdyż do zarzutów w ładz prusk ich dołączyły się zastrzeżenia urzędników am basa­ dy rosyjskiej w B erlinie, spow odow ane ta k depeszą K isielew a, ja k i h a r­ d ym postaw ieniem się N orw ida wobec F ontona. I to był nie znany Jano ­ wi K oźm ianow i „powód tw ardego 'postąpienia z naszym C y p r.“

U w olnienie

Ju ż z B rukseli pisał N orw id do M arii Trębickiej 11 sie rp n ia 1846: Tak zmęczonym jeszcze się czuję po podróży, którą śm iesznie odbyłem, że nie przedsiębiorę listu. [I, 28]

33 Istnieją poszlaki wskazujące, że Norwid był, a m oże nawet bywał, w pierw ­ szej poł. 1846 r. w Pudliszkach pod Lesznem, posiadłości Józefa Łubieńskiego, ojca Włodzimierza. N ie wiadomo jednak, czy ów w yjazd do W ielkiego Księstwa Poznańskiego, który zwrócił uwagę policji pruskiej, zw iązany był z Pudliszkami, gdyż możemy się domyślać także innych w ielkopolskich wizyt. Por. Z. M u- s z y ń s к a, Na w ielkopolskim tropie N orw ida. W książce zbiorowej pod red.

Z. S z w e y k o w s k i e g o : Literackie p rzy sta n k i nad W artą. (W druku).

34 Zob. S. K i e n i e w i c z , S połeczeń stw o polskie w pow staniu poznańskim

(20)

N O R W ID W W IĘ Z IE N IU B E R L IŃ S K IM 2 1 3

Zaś w ro k u 1880 do K onstancji G órskiej:

K siążę W ilhelm R adziw iłł był łaskaw m ówić o m nie Królowi Pruskiemu, i tym sposobem ułatwiono mi ujechanie z więzienia — m ówię u j e c h a n i e , nie ucieczkę, bo nie uciekałem nigdy! [II, 418]

A oto fra g m en ty listów Ja n a K oźm iana do Cezarego P latera, z B er­ lina — z 9 i 25 lipca 1846:

Dotąd nie była pora 35 X. Wil., ale go już przysposobiłem.

Szkoda, że X. Wilh. nie ma i że nie prędko powróci, uprzedziłem go był o tej sprawie, ale nie przyszła pora użycia jego wpływu.

Ja k pam iętam y, tuż po 25 lipca w ładze pruskie zw olniły N orwida. Nie żądano od niego opuszczenia B erlina; poeta z w łasnej woli zamie­ rzał jeszcze kilka dni po odzyskaniu wolności leczyć się w klinice. W spólnie z K oźm ianem ustalili, że po opuszczeniu szpitala „pójdzie do P. Bod. i będzie się s ta ra ł tu zostać“.

Rozw iązanie sk ró tu „P. Bod.“ u łatw ił częściowo Erzepki, pisząc na m arginesie kopii listu : „Bodelschwing? 19 m aja 1847“ . Przypuszczalnie w nieco późniejszej korespondencji K oźm iana z P la te rem (w liście z 19 m aja 1847) nazw isko to padło i E rzepki skojarzył je z ow ym „P. Bod.“. Jeśli dom ysł ten jest słuszny — to m iał się N orw id udać do E rnesta Bo- delschw ingha, ówczesnego m in istra sp raw w ew nętrznych P rus, albo do jego b rata K arola, wysokiego u rzędn ika adm inistracji pruskiej, w zględnie do kogoś z tej rodziny. K orzystanie z uprzejm ości osób tak w pływ ow ych w B erlinie nasuw a m yśl, że k tó ry ś z B odelschw inghów mógł w alnie przyczynić się do uw olnienia N orwida.

H ipoteza ta w y d aje się ty m bardziej praw dopodobna, im bardziej w ątpliw a jest in te rw e n cja księcia W ilhelm a R adziw iłła, o k tó rą zresztą zabiegał nie ty lk o J a n Koźm ian, ale przypuszczalnie rów nież Cezary P later i A ugust Cieszkowski. O ty ch sta ra n ia c h w iedział N orwid od K oźm iana lub od doktora D ieffenbacha. Stąd przypom nienie W ilhelm a Radziw iłła w liście do K onstancji G órskiej, pisanym w rok u 1880.

Ale w staw ienie się Radziw iłła za poetą, zwłaszcza u sam ego F ry d e ry ­ ka W ilhelm a IV, w y d aje się problem atyczne z k ilk u powodów. 22 lipca 1846 k ró l pruski, w edług relacji ówczesnych gazet, u d ał się w podróż na tra sie E rfu rt — N orym berga — R egensburg — K arlsb ad — Cieplice; dopiero 1 sierp n ia sta n ą ł w P o c z d a m ie 36. W ilhelm a R adziw iłła rów nież nie było w ty m czasie w B erlinie, a poza ty m jeszcze 25 lipca pisał

35 Tu brak jakiegoś wyrazu w kopii. Zdanie to można by uzupełnić następująco: „Dotąd nie była pora [użycia wpływu] X. W ilfhelma Radziwiłła], ale go już przysposobiłem “.

36 G a z e t a W. K s i ę s t w a P o z n a ń s k i e g o , 1846, nr 174. W rubryce:

(21)

K oźm ian P laterow i, że R adziw iłł nie widzi m ożliwości użycia sw oich w pływ ów . Jeśli więc N orw id isto tn ie coś je m u zaw dzięczał, m ógł to być jed y n ie ostrożny zabieg k orespondencyjny, m ożliwie, że skierow a­ n y do któregoś z Bodelschw inghów .

M imo cofnięcia nakazu aresztow ania i zezw olenia n a pobyt w B erlinie, w k rótce po odzyskaniu sw obody odbył N orw id spieszną i „śm ieszną“ podróż do B rukseli. W ładze pru sk ie nie rościły ju ż żadnych p re te n sji do poety, ale am basada rosy jska nie m yślała na ty m zakończyć sw ych p o ra­ chunków .

Z ygm unt K rasiński pisał do D elfiny Potockiej 25/26 styczn ia 1848 z R zym u :

Jednak po pół wtóra m iesiąca reprezentant duszy [Norwid] lotnie uciekał drogą żelazną, prędko jak myśl, a reprezentant ciała [Fonton], nic o tym nie wiedząc, siedział sobie w sw oim biurze i gotował się nazajutrz kazać go w ziąć i dalej w ieźć okutego, w głąb piekieł ziem sk ich 37.

P rzyjaciele poety nie znali zarzutów stro n y rosyjskiej i nie mogli przew idzieć ich konsekw encji; obiecując pomóc „ile i ja k zechce“, uznali dalszy pobyt N orw ida w B erlinie za przesądzony. P la n te n pokrzyżow ała n ie przew idziana przez nich okoliczność: am basada rosyjsk a zam ierzała prosić o w y d an ie poety w ładzom carskim , k tó re m iały w ym ierzyć k arę w edle swego uznania. O strzeżony w porę przez kogoś życzliwego, Nor­ w id „u j e с h a ł “ do B rukseli.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Abyście się zbytnio nie nudzili, pomyślałam, że ten czas warto byłoby wykorzystać na podszlifowanie waszej polszczyzny od strony gramatyki.. Zacznijcie od powtórzenia wiadomości

A czy wiesz, że w języku Słowian „leto” było nazwą całego roku i dlatego mówi się „od wielu lat” a nie „od wielu roków”..

Krew czyli czerwone promienie oznaczają, że Jezus chce nam dać swoją miłość, wzbudzić nadzieję zmartwychwstania, wzmocnić nasze życie by stało się święte, dodać nam

W pewnym momencie otworzyła drzwi naprzeciwko naszego okna i powiedziała: „Proszę pani, proszę dać panu dyrektorowi zgodę ministra na założenie szkoły”. Wyjeżdżałem z

Oprócz informacji, które zamieściłam z e-podręcznika, proszę zapoznajcie się rysunkami które macie w swoim podręczniku na stronie 232 „schemat odbicia promienia światła

Treści zadań nie trzeba przepisywać, ale należy zapisać numer karty, tematykę i numer zadania.. Rozwiązania muszą być

Na ocenę końcową ma wpływ ocena semestralna, oceny uzyskane w tym semestrze przed nauką zdalną, oceny uzyskane podczas nauki zdalnej, systematyczność i terminowość

Dzień zaś siódmy jest szabatem Pana, Boga twego. Nie będziesz przeto w dniu tym wykonywał żadnej pracy ani ty sam, ani syn twój, ani twoja córka, ani twój niewolnik, ani twoja