• Nie Znaleziono Wyników

Synekdochy i metonimie

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Synekdochy i metonimie"

Copied!
23
0
0

Pełen tekst

(1)

Nicolas Ruwet

Synekdochy i metonimie

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 68/1, 265-286

(2)

NICOLAS RUWET

SYNEKDOCHY I M ETONIM IE

T rad y cy jn a re to ry k a um ieszcza tro p y w dw u w ielkich grupach: z je d ­ nej stro n y m etafo ry, z d ru g iej — m etonim ie i synekdochy. Tę k lasy fi­ kację, p rz e ję tą i u trw alo n ą przez R. Jakobsona, podw ażyła g rup a re - toryków z Liège 4 O pierając się n a analizie ,,sem icznej” czy „kom ponen- c y jn e j” [componentielle] jed n o stek leksy k alny ch, p ro p o nu ją oni tak ą ta k ­ sonomię, w k tó rej synekdocha zajm u je m iejsce cen traln e, nato m iast m etafo ry i m etonim ie s ta ją się fig u ram i pochodnym i, pow stałym i dzięki w ielorakim kom binacjom różnego ty p u synekdoch.

T rad y cy jn e ujęcia — Jakobsonow skie lu b g ru p y z Liège — m ają je d ­ na k pew ną cechę w spólną: w każdym p rzy pad k u , m ów iąc o tropach, p ro ­ ponuje się ja k ą ś klasyfik ację, jak ą ś taksonom ię, taksonom ia zaś re to ry - ków z Liège na pierw szy rz u t oka w y d aje się po p ro stu b ardziej sy ste ­ m atyczna i dopracow ana niż poprzednie. A przecież w iem y od Choińskie­ go, że w szelka taksonom ia staje się godna uw agi dopiero jako składnik jak iejś teorii p red y k ty w n e j. W p rzy p ad k u całej reto ry k i, w szczególności zaś tropów , głów nym zadaniem teorii p red y k ty w n e j b y łab y więc próba odpowiedzi n a n astęp u jące p y tanie: w jak ich w a ru n k a c h dane w y ra ż e ­ nie językow e n ab iera znaczenia przenośnego? (Oczywiście chodziłoby rów nież o sprecyzow anie tego, co się rozum ie przez „znaczenie przenoś­ n e ” w yrażenia.) Teoria tak a pow inna sform ułow ać zespół reg u ł sp ra w ia ­ jących, że w tak ich to a tak ich w a ru n k a ch d ane w y rażenie może, nie może lub m usi p rzy b rać w artość przenośną. Teoria ta oczywiście pow inna

[Nicolas R u w e t — zob. notkę o nim w: „Pamiętnik Literacki” 1972, z. 2, s. 259.

Przekład według: N. R u w e t, Synecdoques et métonymies. „Poétique” 23 (1975), s. 371—388.]

1 Zob. J. D u b o i s i in., Rhétorique générale (dalej cyt. jako RG) oraz stre­ szczenie T o d o r o v a (1970). Interesujący komentarz, a także uwagi krytyczne zbieżne z moimi można znaleźć w L e G u e r n (1970), który jednakże ogranicza się, podobnie jak RG, do wyłącznie „sem icznej” analizy tropów, a jego koncepcja dotycząca roli sem ów w m echanizm ie m etafory w ydaje mi się fałszyw a. Problemem tym mam zamiar zająć się w innym miejscu.

(3)

być sform ułow ana dostatecznie precy zy jn ie, b y poddać się em pirycznej w ery fik acji, by jasno określać, co przew id u je, a co w yklucza.

W ram ach niniejszego a rty k u łu nie jest m oim zam iarem proponow a­ nie podobnej teorii. C hciałbym ty lk o w ykazać, że n a w e t gdyby jej zbudo­ w anie okazało się m ożliwe, to taksonom ia g ru p y z Liège nie znalazłaby w niej dla siebie m iejsca. System atyczność bow iem tej taksonom ii, jej pozorna p ro sto ta i elegancja są złudne. P o trak to w aw szy ją jako sk ładn ik jak iejś teorii p red y k ty w n e j, łatw o spostrzeżem y, że: a) nie pozw ala ona odróżnić przenośnych użyć w y rażeń językow ych od ich użyć nieprzenoś- nych, albow iem um ieszcza w je d n y m szeregu zjaw iska podpadające pod teorię fig u r w ścisłym znaczeniu i zjaw iska zw iązane z no rm aln y m u ż y ­ ciem języka; b) jest zb y t pojem na, poniew aż p rzew idu je zjaw iska w rz e ­ czyw istości nie zachodzące 2; c) w pew n y ch kw estiach je s t ta k niejasna, że nie da się poddać testom em pirycznym (jest stosow alna do dow olnych faktów ).

Teoria tropów pow inna się oprzeć na ogólnej teorii in te rp re ta c ji w y ­ pow iedzeń 3, a szczególnie tych w ypow iedzeń, k tó ry ch in tu icy jn ie nie po­ strzeg a się jako przenośne. In te rp re ta c ję zaś w ypow iedzenia m ożna zde­ finiow ać jako „zbiór następnik ó w i wniosków , jakie w y n ik a ją z tego w y ­ pow iedzenia” (B ellert, 1970, s. 335); następ n ik i te i w nioski są z kolei są­ dam i, k tó re m ożna w yrazić w zdaniach języka. Teoria in te rp re ta c ji w y­ rażeń m usi zaw ierać szereg części składow ych o złożonych relacjach : a) sem antyczną teorię in te rp re ta c ji zdań 4, na k tó rą sk ład ały b y się I) sy ­ stem sem antycznych rep re z en ta n tó w dla jedn o stek lek sy k aln y ch oraz II) sy stem reguł sem antycznych s te ru ją c y c h in te rp re ta c ją zdań na pod­ staw ie składników lek sy k aln y ch i składniow ej s tr u k tu ry ty ch zdań; b) teorię referencjalności; c) teorię aktów m owy; d) teorię w artości kon- tek stu aln y ch , w ypow iedzeniow ych i k o n sty tu cy jn y ch ; e) encyklopedię zdającą spraw ę z w iedzy o św iecie i z prześw iadczeń podm iotów m ów ią­ cych. Jeśli teoria sem antyczna a m ieści się całkow icie w kom petencjach

2 Zob. niżej om ówienie przykładów 53—69.

3 Odróżniam w sposób system atyczny w y p o w i e d ź oraz z d a n i e : zdanie należy do języka i jest generowane przez jego gramatykę; natom iast w ypow iedź to konkretny wypadek użycia zdania w danym kontekście. RG nie czyni wyraźnie tego rozróżnienia (podobnie jak tradycyjna retoryka), choć czasem w ydaje się, że je milcząco zakłada.

4 Por. zarys teorii semantycznej u К a t z a (1972). Teoria sem antyczna pragnie opisać kompetencję sem antyczną podm iotów m ówiących danym językiem, tzn. przedstawić sposoby rozumienia zdań jakiegoś języka, niezależnie od ich kontekstu czy referencji itd. Próbuje odpowiedzieć na pytania typu: czym jest synonim ia lub parafraza? czym jest wieloznaczność semantyczna? co to jest nieregularność sem an-. tyczna? co to jest im plikacja (en tailm en t)? co to jest presupozycja? itd. Nie warto wspominać, że nasze wyobrażenia na tem at treści ew entualnej teorii semantycznej są jeszcze niejasne i że liczne k w estie dotyczące zw iązków sem antyki z innym i aspektam i teorii interpretacji wypow iedzi pozostają w zawieszeniu. A le sama zasada rozróżnienia w ydaje się jasna. Zob. też S p e r b e r (.1974).

(4)

językoznaw stw a, to ro la lin g w isty k i w b— d nie jest oczyw ista, encyklo­ pedia e zaś nie jest ju ż w cale jej sp raw ą.

R eto rycy z Liège pow ołują się otw arcie na pew ne „najnow sze b ada­ n ia ” w sem an tyce (RG, s. 91), ale m ają w yobrażenie zarazem z b y t pro sto ­ duszne i o p ty m isty czn e o w kładzie językoznaw stw a do analizy w ypow ie­ dzeń w ogóle, a w ypow iedzeń p rzen ośny ch w szczególności. Z całej teo rii in te rp re ta c ji w ypow iedzeń om aw iają w m iarę dokładnie ty lko jed n ą jej część składow ą, tę m ianow icie, k tó ra dotyczy sem antycznej re p re z e n ta ­ cji jednostek lek sy k a ln y ch (zob. w yżej a II). A le po pierw sze, operują nad to uproszczonym obrazem ich s tr u k tu ry leksyk alnej: na poziom ie se­ m anty czny m w idzą słowo jako lu źn y zbiór semów, rzekom o pozbaw iony s tr u k tu ry w e w n ętrzn e j 5, a przecież o statn ie b ad ania sem antyczne po­ kazały w yraźnie, że koncepcja ta k a jest n ie w y s ta rc z a ją c a 6. Po drugie, posługując się te rm in e m „sem ” , u staw icznie m ieszają elem en ty p rzy n a ­ leżne do re p re z e n ta c ji sem an ty czn ej z elem en tam i podpadającym i pod encyklopedię. P o w ia d a ją oni np., że brzoza może być m etafo rą d zie w c zy ­

n y (jeu n e filie — RG, s. 109), poniew aż oba w yrażen ia posiadają w spól­

n y sem „ g ię tk i/a /e ” 7. Otóż z p u n k tu w idzenia ściśle sem antycznego

dziew czyn ę określa się przez n astę p u jąc e sem y: „istota lu dzka” , „płci

ż e ń sk ie j” , „niezam ężn a” oraz — b yć m oże — „m łoda” 8; co do brzozy to w cale nie jest pew ne, że term ino w i tem u p rzy słu g u je jakakolw iek re ­ p rez e n ta c ja sem an ty czn a: w m oim przek on an iu nie jest oczywiste, że zdanie „brzoza je st d rzew em ” uznać należy za zdanie analityczne — a to, że brzoza jest drzew em o białej korze, o „ sre b rzy sty m ” listow iu, rosnącym w klim acie zim nym i u m iark o w an y m itd., to in fo rm acja typow o encyklo­ pedyczna. U trzy m u ję, że „g iętk a” nie pojaw i się nigdzie jak o rep re z en ­ ta n t sem an ty czn y ani d zie w czy n y , an i brzozy. Poniższe zdania z ilu stru ją ró żn y sta tu s elem entów , k tó re przez g ru p ę z Liège zostały po trak to w an e jednakow o:

1) Les bouleaux poussent sous les tropiques. [Brzozy rosną w tropikach.]

2) Les branches des bouleaux sont flexibles. [Gałęzie brzóz są giętkie.]

5 RG mówi o hierarchii semów, ale w yklucza ich uporządkowanie linearne. Bardzo złożony charakter relacji między składnikam i sem antycznym i jednostek le k ­ sykalnych jest szeroko udokum entowany w pracach cytowanych w przypisie 6.

6 Zob. np. В i e r w i s c h (1967), F i l l m o r e (1970), K a t z (1972), C a r t e r (1975) itd. Czasowniki w parach takich, jak: „sprzedawać” / „kupować”; „oskar­ żać” / „krytykować”, są zbudowane z praktycznie tych sam ych składników, lecz różnią się wewnętrzną strukturą.

7 „Giętki” nie jest w cale minimalną jednostką znaczeniową. Zob. niżej w tekście. 8 Analizę sem antyczną jeune filie kom plikuje okoliczność, że chodzić może o dwa osobne słow a lub cały zwrot i że w każdym razie filie (dziew czyn a albo dziwka) oraz jeune filie (młoda dziew czyn a i (lub) nie m ężatka ) są w ieloznaczne. Pomijam tę trudność.

(5)

3) Pierre est marié depuis trois ans avec cette jeune fille. [Piotr jest żonaty z tą dziewczyną od trzech lat.]

4) Cette jeune fille est de sexe feminin. [Ta dziewczyna jest płci żeńskiej.] 5) Cette jeune fille est flexible.

[Ta dziewczyna jest giętka.] 6) Cette jeune fille est un bouleau.

[Ta dziewczyna jest brzozą.]

Zdanie 1 je s t fałszyw e nie w swej rep re z en ta cji sem antycznej, lecz z powodów em piry czn y ch w y n ik ający ch z naszej w iedzy o świecie; 2 je st m oże praw dziw e — zależy to znow u od naszej znajom ości św iata; 3 jest sprzeczne w yłącznie na m ocy sw ej rep re z en ta cji sem antycznej i zostanie ta k odebrane przez każdego, kto zna języ k fran cu sk i, niezależnie od od­ w ołania się do jakiegokolw iek z m ożliw ych odniesień Piotra czy d zie w c zy ­

n y [w zw iązku z fran cu sk im jeu n e filie sprzeczność ta ry su je się znacznie

w yraźniej — przyp. tłum .] lub do znajom ości św iata; 4 to sąd an ality c z ­ ny, zawsze praw d ziw y w yłącznie pod w zględem rep re z en ta cji sem an tycz­ n ej; jeśli chodzi o 5, to albo giętka m a znaczenie „m o raln e” (ktoś, kogo m ożna zgiąć, kto łatw o p rzy sto so w uje się do sytu acji) i zdanie jest w ów ­ czas sem antycznie praw idłow e, a jego praw dziw ość lub fałszyw ość będą zależały od tego, do czego w y rażenie ta d ziew czyn a się odnosi, oraz od naszej w iedzy o tej osobie; albo też g iętka zostało u żyte w znaczeniu „fizycznym ” (rzecz, k tó rą łatw o zgiąć), a wówczas zdanie sta je się dość dziw ne i zostanie zapew ne p o trak to w an e jako sem antycznie niereg u larn e; w reszcie 6 je st zdaniem sem antycznie n iep raw id ło w y m (sprzecznym lub n iein te rp re to w a ln y m , zależnie od tego, czy brzozie n ad a się lub nie jakąś rep re z en ta cję sem antyczną). N ajpraw dopodobniej w szczególnych oko­ licznościach większość ty ch zdań (lub w szystkie) może uzyskać jak ieś specyficzne in te rp re ta c je . Tak więc np. w kontekście 3 może otrzym ać in te rp re ta c ję ironiczną (gdzie d ziew czyn a będzie znaczyło np. „ta rz e ­ kom a dziew czyna”, lub też gdzie szczególnego sensu nabierze żonaty:

3 zostanie wówczas zin te rp re to w an e jako „ P io tr od trzech lat żyje z tą dziew czyną na kocią łap ę ”). Podobnie 5 i 6 m ogą uzyskać in te rp re ta c ję m etaforyczną. Ale jest też zupełnie m ożliwe, że np. w danym kontekście 6 nie będzie w cale odw oływ ało się do u ta rte j fo rm u ły o „giętkiej dziew ­ częcej kib ici” , k tó ra to form uła inspirow ała w yraźnie au torów RG; m e ta ­ fo ra z brzozą może przecież sw ą ew e n tu aln ą trafność zawdzięczać cał­ kiem in n y m pow odom (podobieństw o m iędzy białą k a rn a c ją n iek tó ry ch

dziew cząt a białą k orą brzóz; piękno i delikatność brzozow ych liści itd .); nie m a też powodu, by sądzić, że m etafo ra opiera się na wspólnocie je d ­ nego tylko „sem u ” ; m etafory, szczególnie te udane, przy w o łu ją całą gam ę podobieństw i sk o jarzeń m niej lub bardziej w y raźn y ch i m ocnych.

Takim oto sposobem sta je m y ponow nie wobec zadania polegającego n a określeniu m echanizm ów rządzących specyficznym i, przenośnym i in ­ te rp re ta c ja m i, jakie w pew nych w a ru n k a ch m ogą otrzym ać określone

(6)

w ypow iedzi. Są to m echanizm y nie ty lk o sem antyczne w ścisłym tego słow a ro zu m ien iu i dlatego, aby rozw iązać to zadanie, nie zyskuje się nic, kiedy p ró b u je się jed n y m m agicznym term in em „sem ” objąć zjaw iska ta k niejednorodne, jak te, o k tó ry c h przed chw ilą była mowa.

Nie podejm ę tu całego p roblem u in te rp re ta c ji w ypow iedzeń przenoś­ nych; w tej k w estii odsyłam do N eissera (1967, rozdz. 11) i do S p erb era (1974 i 1975), k tó rz y pow iedzieli n a ten te m a t szereg isto tn y ch rzeczy (zob. też R uw et, 1975 b). Pozostanę p rzy zagadnieniu bardziej szczegóło­ wym : p rzy zaprezento w an ej w RG analizie synekdoch. J e s t to zagadnie­ nie podstaw ow e: jeśli da się w ykazać, że analiza ta jest błędna, to pod­ w aży się ty m sam ym zasadność całego przedsięw zięcia, rów nież i spo­ sobu, w jak i au to rz y RG u siłu ją opisać m echanizm in ny ch tropów : m e ta ­ fo ry i m etonim ii. Z ajm ę się tu szczegółowo tylk o jed n y m spośród czte­ rech typ ów syn ekd o chy w yróżnionych w RG: synekdochą m a te ria ln ą uszczegółow iającą. J e s t to ty p najczęściej sy gnalizow any w tra d y c ji r e ­ torycznej. Co do trz e ch pozostałych, to re to ry c y z Liège sam i dorzucają, że są one rzad k ie lu b „słabo w y czu w aln e” (RG, 10 3)9.

Pow iada się, że term in , k tó ry norm aln ie oznacza (znaczenie p od sta­ wowe) część jakiegoś przedm iotu, m ożna przenieść na cały przedm iot (znaczenie przenośne). Lecz to pow iedziaw szy, nie pow iedziało się nic. W szystko bow iem lub praw ie w szystko może stanow ić część jak iejś w ięk­ szej całości; w ten sposób otw iera się niezm ierzone pole tw orzenia sy ­ nekdoch. W iem y co p raw da, że np. w e śnie cokolw iek może znaczyć co­ kolw iek. Ale poniew aż in te re su ją nas tu raczej różnego ty p u w ypow ie­ dzi — np. w ypow iedzi poetyckie — k tó re w końcu m ają coś kom uniko­ wać, m ożem y postaw ić pytanie, czy w tego ty p u w ypow iedziach (przy­ n ajm n iej po części z pow odu w ym ogów w łaśnie kom unikacyjnych) nie istn ie ją przy p ad k iem jakieś ograniczenia d la ty c h możliwości. Czy użycie te rm in u oznaczającego część dla oznaczenia całości nie je st podporządko­ w ane jakim ś specyficznym regułom ? I czy owe regu ły, być może b a r­ dzo szczególnego ro d zaju , nie m ieszczą się w jak im ś lub też k ilk u n araz spośród w spom nian ych w yżej aspektów teo rii in te rp re ta c ji w ypow iedzi? Poza ty m stw ierd zen ie, że nazw a części m oże oznaczać całość, nic jeszcze nie m ów i o specyficznym (przenośnym ) efekcie, jak i został w ten sposób uzyskany; w iadom o przecież od daw na, że pozornie teżsam e m echanizm y działające w języ k u potocznym z jed n ej stro n y , a p oetyckim z drugiej, stw a rz a ją całkiem odm ienne e fe k ty (por. tra d y c y jn e ju ż rozw ażania o zw iązkach k a ta c h re z y i m etafory).

Z ajm ę się teraz synekdochą m ate ria ln ą uszczególniającą, w ychodząc od n a jb ard ziej rozpow szechnionego p rzy k ład u : żagiel zam iast „ s ta tk u ”

9 Zob. niżej komentarz do 52—61. Cóż warta jest klasyfikacja, jeżeli autorzy sam i przyznają, że istnienie trzech spośród czterech jej członów jest wątpliwe? U w aga ta stosuje się rów nież do klasyfikacji m etafor (RG, s. 109): spośród czterech

(7)

(„łodzi”, „ o k rę tu ”). Od w ieków już reto ry cy posługują się ty m p rzy ­ kładem , ale nie zatroszczyli się do tąd (grupa z Liège zresztą nie w ięcej niż jej poprzednicy) o to, b y p rzy jrze ć się dokładnie poszczególnym w y ­ powiedziom , w k tó ry ch żagiel pozornie znaczy „ o k rę t” . Z ebrałem pew ną liczbę tra d y c y jn ie cy to w anych przykładów zdań, gdzie żagiel m a zna­ czyć „ s ta te k ” ; k ilk a p rzy k ład ów w y m y śliłem sam i o p ierając się sy ste ­ m atycznie na w łasn y ch in tu icjach , doszedłem do dość zaskakującego w niosku: w n a jb ard ziej tra d y c y jn y c h p rzy k ład ach użycia żagla zam iast „ s ta tk u ” w szystko dzieje się tak, ja k b y nie było w ogóle synekdochy; jeśli w yobrazić sobie inne przy k ład y , o trz y m u je się n a ogół zdania n a d e r dziwaczne, całkiem pozbaw ione sensu — ja k się zdaje, m ożna czasem narzucić ow ym zdaniom in te rp re ta c je przenośne, ale przew idzieć ich nie pozw ala żadna ogólna reguła. P o jęcie synekdochy na zasadzie pars pro

toto zdaje się rozpływ ać. Z obaczym y później, bardziej ju ż pobieżnie, że

sp ra w y m ają się podobnie w p rzy p a d k u in n y ch odm ian synekdochy, a ta k ­ że w ielu m etonim ii. P onadto u jrz y m y też dość w y raźn ą zbieżność m ię­ dzy „synekdochą” i „m eto n im ią”, co w p ew n y m sensie potw ierdzałoby słuszność zarów no daw ny ch reto ry k ó w , jak i Jakobsona — w b rew g ru ­ pie z Liège.

P roblem m ożna rozw ażać, k o n stru u ją c system aty czn ie zdania różnego typu, któ re ty m ty lk o różnią się m iędzy sobą, że w jed n y m żagiel w y ­ stę p u je w m iejscu, jak ie w d ru g im z ajm u je s ta te k (lub okręt). Oto k ilk a przykładów :

7a) Les matelots ont grim pé dans le bateau. [Marynarze w spięli się na statek.] b) Les matelots ont grim pé dans la voile.

[Marynarze w spięli się na żagle.]

8a) Le choc (l’incendie) a fait couler le bateau.

[Na skutek uderzenia (pożaru) statek poszedł na dno.] b) Le choc (l’incendie) a fait couler la voile.

[Na skutek uderzenia (pożaru) żagiel poszedł na dno.] 9a) Ce bateau com porte d ix -s e p t voiles.

[Ten statek posiada siedem naście żagli.] b) Cette voile comporte d ix - s e p t voiles.

[Ten żagiel posiada siedem naście żagli.]

10a) Le „Soleil Royal” est un vaisseau de cent trente canons. [„Soleil Royal” jest okrętem o stu trzydziestu armatach.] b) Le „Soleil Royal” est une voile de cent trente canons.

[„Soleil Royal” jest żaglem o stu trzydziestu armatach.]

W szystkie zdania ty p u a są n a tu ra ln e . Z a jm ijm y się p rzyk ładam i b, p rzy jm u ją c n ajp ierw , że żagiel m a w n ich znaczenie w łaściw e. 7b do­ puszcza in te rp re ta c ję n a tu ra ln ą (być m oże żagle znaczą tu ty le co ożaglo­

w anie [voilure]); 8b w y d aje się nieco dziw ne, ale może się nadaw ać do

z in terp reto w an ia, jeśli czasow nikow i couler nad ać odcień m etaforyczny; 9b jest sprzeczne; 10b — bezsensow ne. W ażne je st to, iż nie w y d aje się m ożliw e z in terp reto w an ie zdań b za pom ocą sen su odpow iednich zdań a.

(8)

Jeśli n aw et to się uda, re z u lta t przypom ina kiepski i n iepo trzeb ny dow ­ cip. W arto porów nać w y n ik takiego zabiegu np. w 10b z efektem m e ta ­ forycznym , jak i w yw o łu je zdanie 6. Z p u n k tu w idzenia ścisłej in te r p re ­ tacji sem antycznej 6 i 10b są ta k samo n iereg u larn e, ale gdy w 6 od­ chodzi się od in te rp re ta c ji dosłow nej, przynosi ono m niej lub bardziej liczne w artości znaczeniow e; nic podobnego nie dzieje się w p rzy p a d ­ ku 10b.

G dy n ato m iast sięgam y po tra d y c y jn e p rzy k ład y zdań, o k tó ry c h po­ w iada się, że z a k ła d a ją /u ży c ie żagla zam iast „ s ta tk u ”, spostrzegam y, że p raw ie w szystkie m ieszczą się w dw u klasach. P o pierw sze więc, są to przy k ład y w rodzaju:

lia ) Du haut du promontoire, Nelson a aperçu une voile à l’horizon. [Ze szczytu w zniesienia N elson dostrzegł żagiel na horyzoncie.] b) (Il y a) une voile à l’horizonl

[(Jest) żagiel na horyzoncieü c) Voilà une voile au fond du golfe.

[Oto żagiel w głębi zatoki.] d) Je vois une voile dans le lointain.

[Widzę żagiel w oddali.]

e) C’est de là qu’il observait au loin les voiles espagnoles dont il craignait

l’approche (Raynal, cytowany przez Dictionnaire Littrégo)

[To stamtąd obserwował w dali żagle hiszpańskie, których nadejścia się obawiał.]

P rz y p ad e k 11 jest p r o s t y 10. W zdaniach ty ch nie m a synekdoch, n a ­ leży je in te rp re to w a ć dosłow nie. Załóżm y np., że zdanie l i a z n ajd u je się w opowieści o życiu Nelsona, k tó rą w łaśnie czytam . Biorąc pod uwagę: a) m oją znajom ość francuskiego, b) k o n tek st (Nelson stoi na wzgórzu, skąd m a d ob ry w idok na m orze i spogląda raczej w k ieru n k u m orza niż ląd u 11), c) m oją w iedzę encyklopedyczną (wiem, że sta tk i posiadają żagle, k tó re — w idziane z daleka — stan o w ią ich część n ajlep iej widoczną; w iem rów nież, że nie m a istot lub przedm iotów in n y ch od statk ów , k tó re p ły ­

10 Na pierwszy rzut oka I le w ydaje się sprawiać trudność: można by p ow ie­ dzieć, że chodzi tu o prawdziwą synekdochę, ponieważ zagrożenie stanow ią tu statki, a nie żagle. Lecz nawet to nie jest oczyw iste (można by też twierdzić, że

żagiel jest m etonim ią „żołnierzy”, „armat”, „m arynarzy”). Zamiast o synekdosze

w inno się raczej m ówić o elipsie. Z zasady w olę się posługiwać przykładami w y ­ m yślonym i niż gotowym i przykładami literackim i; te ostatnie wprowadzają na ogół w grę w iele czynników pobocznych i nie pozwalają wyizolować tych, które są istotne. Retoryka skorzystałaby, wzorując się na gram atyce generatywnej w ra­ dykalnym oddzieleniu analizy tekstów od teoretycznego badania występujących

w nich mechanizm ów. W interesującym nas przypadku proponowane przeze m nie idealizacje w ydają się, mam nadzieję, odzwierciedlać tradycyjne użycia żagla za­ m iast „statku”.

11 Wyobraźmy sobie niestosow ność l i a w opowiadaniu ukazującym Nelsona pośród lasów i gór. W odpowiednim kontekście (równina, płaskowyż pokryty śn ie­ giem) zam iast 12 uzyskalibyśm y z l i a w niosek (prawdopodobny): „na horyzoncie jest pojazd (sanie) żaglow y”.

(9)

w ały b y po m orzu i posiadały żagle — nie m ają ich np. w ieloryby), m am praw o z tej w ypow iedzi — rozu m ian ej dosłow nie (gdzie żagiel oznacza „żagiel”) — w yprow adzić n a s t ę p n i k (zresztą tylk o praw dopodobny):

12) Il y a un bateau à l’horizon. [Na horyzoncie jest statek.]

Innym i słowy, jeżeli rozum iane dosłow nie l i a je st praw dziw e, to (naj­ praw dopodobniej) p raw dziw e je st 12. W idać też, że zw iązek m iędzy l i a i 12 nie je st dokładnie tak i sam , ja k zw iązek łączący l i a i 13 (które otrzym ujem y , zastęp ując żagiel przez sta te k ):

13) Du haut du promontoire, Nelson a aperçu un bateau à l’horizon. [Ze szczytu w zniesienia Nelson dostrzegł statek na horyzoncie.]

Jakoż sta n y rzeczy sygnow ane przez l i a i przez 13 nie m uszą być takie sam e: m ożna sobie w yobrazić, że l i a je st praw dziw e, co nie oznacza, że rów nież 13 m usi być p raw dziw e — bo przecież m ożliw y jest dialog typ u: „D ostrzegłeś s ta te k na horyzoncie?” — „Nie, dostrzegłem tylk o żagiel”.

Sądzę, że w iele rzekom ych synekdoch m ieści się w tego ty p u serii. A oto kilk a in n y ch przykładów 12:

14) Je vois un port rem pli de voiles et de m âts (Baudelaire). [Widzę port pełen żagli i masztów.]

15) La poupe en pleine m er s’éloigne de la riv e (Saint-Ange). [Rufa na pełnym morzu oddala się od brzegu.]

16a) Dans l’obscurité, j ’ai vu une main allumer une cigarette. [W ciem nościach zobaczyłem rękę zapalającą papierosa.] b) Dans l’obscurité, une main a allumé une cigarette.

[W ciemnościach jakaś ręka zapaliła papierosa.] 17) De grosses vo ix se querellaient dans les couloirs (Zola).

[Donośne głosy kłóciły się w korytarzach.]

18) C’était une confusion, un fouillis de tê tes et de bras qui s’agitaient (Zola). [Był to chaos, gąszcz poruszających się głów i ramion.]

W p rzy p ad k u 16 np. jest oczyw iste, że nie m ożna zam iast ręka pod­ staw ić po p ro stu człow iek; im plikow ane przez 16 a i 16b sta n y rzeczy m ogą być całkiem różne od tych, ja k ie w y n ik a ją z 19:

19a) Dans l’obscurité j ’ai vu un h om m e allumer une cigarette.

[W ciemnościach zobaczyłem człowieka zapalającego papierosa.] b) Dans l’obscurité, un h omme a allumé une cigarette.

[W ciem nościach człowiek zapalił papierosa.]

16 może być praw dziw e tak że w ted y , g dy papierosa zapaliła kobieta lub goryl, zaś ja sam m ogłem rzeczyw iście dostrzec ty lk o rę k ę (w m ałym k ręg u płom yka), nie widząc zu p ełn ie osoby; a z 16a lub z 16b, tłum aczo­ nych dosłow nie, w yp row ad zam po p ro stu n a stę p n ik (praw dopodobny):

12 Jest bardzo prawdopodobne, że w odniesieniu do 14 nikt nie m ówiłby o synekdosze, a przecież w nioskow anie z l i a do 12 jest takie samo jak z 14 do: „w tym porcie są statki”.

(10)

20) Quelqu’un a allumé une cigarette. [Ktoś zapalił papierosa.]

O dnotujm y rów nież, jakie dziw actw o pow stałoby, gdyby w 15 pod­ staw ić żagiel zam iast r u fy lub odw rotnie, ru fę zam iast żagla w 11. P rz y ­ k ład y te rzu cają nieco św iatła na problem , k tó ry od daw na intry g o w ał re - toryków : dlaczego tak a a nie in n a część jakiegoś przedm io tu w y stęp u je jako synekdocha całości? D laczego żagiel, a nie m a szt czy wiosło (por. RG, s. 104)? D latego, że biorąc pod uw agę k o n sy tu ację w 11, żagiel jest najlepiej w idoczną (lub jed y n ie w idoczną) częścią sta tk u , n ato m iast w 15 jest nią ru fa . Mówiąc inaczej, d ecy d u jący w pływ m a tu w y a rty k u ło ­ w an y lub tylk o zak ład an y (por. l l b i l i d , 14 i 15, 16a i 16b) p u n k t w i­ dzenia na przedm iot, jak im d y sp o n u ją p ro tag o n ista czy protagoniści a k tu w ypow iadania i (lub) w ypow iedzi (por. l i a i 15); p rzestrzen n e u sy tu o w a­ nie pro tag o n isty w zględem p rzed m io tu oraz ty p zm ysłowego k an ału, przez k tó ry z ty m przedm io tem się k o n ta k tu je (por. 15 i 17), określają w y b ór term in u (oznaczającego ,,część”), k tó ry zostanie u ż y ty w cale nie zam iast te rm in u oznaczającego „całość” , lecz k tó ry dzięki sw em u dosłow ­ n em u znaczeniu pozwoli n a pew ne w nioski dotyczące „całości” .

Można b y w y su n ąć obiekcję, że p rzy n a jm n ie j w 16 i 17 zachodzi za­ m iana ręki na człow ieka (lub kogoś) i donośnych głosów 13 na osoby, po­ niew aż czasow niki zapalać i kłócić się w y m ag ają na ogół podm iotów ludzkich. F ak ty czn ie jed n a k chodzi o co innego. Z sem antycznego p u n k tu w idzenia każdy czasow nik jest p re d y k a te m dopuszczającym jeden lub kilk a argum entów , z czego n iek tó re są fa k u lta ty w n e ; a rg u m e n ty te odpow iadają odm iennym „p rzy p ad k o m ” czy „funkcjom tem aty czn y m ” 14. 0 tym , k tó ry z arg u m en tó w sta n ie się podm iotem zdania, d ecy d u ją b a r­ dzo ogólne reg u ły sy n takty czn e, zależne w szczególności od obecności lub nieobecności p ew nych a rg u m en tó w fak u ltaty w n y c h . Zapalać np. do­ puszcza kilka arg u m en tó w : o b lig a to ry jn y „ te m a t” oraz „w ykonaw cę” 1 „narzędzie” — oba fa k u lta ty w n e . Je śli obecny je st w yłącznie „ te m a t”, może on być podm iotem (por. 2 la ); gdy obecny je s t „w ykonaw ca” (na ogół ludzki), to zazw yczaj on s ta je się podm iotem , zaś „ te m a t” dopełnie­ niem bliższym — niezależnie od obecności lub nieobecności a rg u m e n tu in stru m e n ta ln e g o (por. 2 lb); n a to m ia st gd y nie m a „w ykonaw cy” , pod­ m iotem może być „narzędzie” 15 (por. 21c):

13 Donośne głosy raczej niż głosy. Zauważm y na marginesie, że na ogół reto-

rycy nie rozróżniają jasno wyrazów i grup w yrazowych, choć w sw ych k lasyfi­ kacjach posługują się terminem wyraz.

14 Zob. F i l l m o r e (1968), J a c k e n d o f f (1972), R u w e t (1972a), B o o n s i in. (1974). Sam problem sygnalizuję tu bardzo pobieżnie; nie należy sądzić, że przyjm uję bez rezerw tezy Fillm ore’a (teoria „przypadków’’).

15 Upraszczam podwójnie. Z jednej strony, „narzędzie” na m iejscu podmiotu nabiera szczególnych odcieni znaczeniowych i pod pew nym i w zględam i zachowuje się jak „wykonawca” (zob. R u w e t, 1972 a, rozdz. 4). Z drugiej strony, czasownik

(11)

21a) Le feu s'est allumé tout seul. [Ogień zapalił się sam.]

b) Pierre a allumé une cigarette (de la main gauche) (avec un briq uet en or). [Piotr zapalił papierosa (lewą ręką) (złotą zapalniczką).

c) Dans l’obscurité, j ’ai vu une main (un briquet) allumer une cigarette. [W ciemnościach zobaczyłem rękę (zapalniczkę) zapalającą papierosa.] N ie przeczę, że użycie tak iej lu b in n ej k o n stru k c ji składniow ej p ro ­ w adzi do uzyskania szczególnych efektów sty listy czn y ch czy n a w e t se­ m antycznych, ani że k o n stru k c ja z „w ykonaw cą” w roli podm iotu s ta ­ now i w pew ny m sensie w ypad ek „nienacechow any”. Isto tn e jed n a k jest to, że m am y tu do czynienia z m echanizm am i bardzo ogólnym i, w y p ro- w adzalnym i z reg u ł na j oczy w iście j przy n ależn y ch do g ram a ty k i danego języka (lub być może do ogólnej teo rii języka). N ależy więc je o stro od­ różnić od przypadków , gdzie m am y do czynienia ze specjalny m i efektam i przenośnym i, należącym i do re to ry k i w ścisłym rozum ieniu.

R ozpatrzm y obecnie 22 w p o ró w n an iu z l i a :

22) De la tourelle du Mikasa Togo a aperçu une fumée à l’horizon. [Z w ieżyczki Mikasa Togo dostrzegł dym na horyzoncie.]

Podobnie jak z l i a m ożna było w yprow adzić praw dopodobny n a stę p ­ nik 12, tak i z 22 m ożna w yprow adzić praw dopodobny n astę p n ik 23:

23) Il y a un bateau d l’horizon. [Na horyzoncie jest statek.]

W obu w yp adkach m echanizm w nioskow ania przebiega w id en ty czn y sposób 16. Sądzę jednak, że n ik t nie zechciałby utrzy m y w ać, iż d y m jest częścią s ta tk u (parowego), tak jak żagiel stanow i część sta tk u (żaglowe­ go). R eto ry k d ostrzegłby tu raczej sto su n ek p ro stej przyległości i p o tra k ­ to w ałb y d y m jako m etonim ię „ s ta tk u ” . M am y więc oto przypadek, w k tó ­ ry m rela cja m iędzy dw om a zdaniam i, asercją i jej konsekw encją, je st ta k a sam a w parze l i a i 12, jak w p arze 22 i 23, teoria zaś tro pó w za­ prezen tow ana w RG zm uszałaby do zasadniczego rozróżnienia ty ch par. A przecież jest to p rzy p ad ek w cale nierzadki: po dstaw iając zapalniczkę zam iast rę k i w 16 m am praw o do w yciągnięcia takiego sam ego w niosku 20 (por. też 21). Rów nież tak i sam m echanizm pozwala n a w yprow adzenie z 24a lub b identycznego w niosku 25 17:

dopuszcza dwa różne, nie w ykluczające się „narzędzia” o odmiennych własnościach sem antycznych i syntaktycznych (por. 21b ręka i zapalniczka).

16 Zauważmy, że zdanie podobne do 22, ale w ypow iedziane w innym kontekście uprawniałoby do innych w niosków (zob. przypis 11). Por. 22 i „ze szczytu wzgórza generał Custer dostrzegł dym na horyzoncie”. Odwołując się do naszej w iedzy o św iecie (o bitw ie pod Cuszimą), mamy prawo po przeczytaniu 22 do w yprow a­ dzenia prawdopodobnego następnika: „Flota Bałtycka zbliża się do horyzontu”.

17 Ponow nie wiedza o św iecie odgrywa decydującą rolę. Od czasu, gdy udało się zbudować syntetyzator dźwięku, w niosek 25 w yciągnięty z 24a może być fałszyw y.

(12)

24a) Le solo du pre m ie r acte a été joué par une trom pette. [Solo z pierwszego aktu zostało odegrane przez trąbkę.]

b) Le solo du pre m ie r acte a été chanté par une vo ix de tenor. [Solo z pierwszego aktu zostało odśpiewane przez głos tenorowy.] 25) Le solo du prem ier acte a été execute par un musicien (par un être

humain).

[Solo z pierwszego aktu zostało wykonane przez muzyka (przez istotę ludzką.]

P rz ejd ź m y do dru gieg o ty p u tra d y c y jn y c h przykładów , gdzie żagiel m a być synekdochą „ s ta tk u ” . Są to zd ania w rodzaju:

26) Villeneuve rassembla à Cadix une flotte de plus de trente voiles. [V illeneuve zebrał w Kadyksie flotę liczącą ponad trzydzieści żagli.] 27) Une flotte de deu x cent voiles a appareillé pour Shimonoseki.

[Flota licząca d w ieście żagli w yruszyła do Shimonoseki.]

28) (...) L’armée se ra ssembla (...) et près de douze cent voiles la tran sportè­

rent sur les riv e s de la Troade (Barthélémy, cité par Littré).

[(...) Armia się zebrała (...) i około tysiąc dwieście żagli przewiozło ją na w ybrzeże troadzkie.]

N a pierw szy rz u t oka w y d a je się, że ty m razem n ap raw d ę m am y do czynienia z synekdocham i; np. 26 na pew no znaczy „V illeneuve zebrał w K adyksie flo tę liczącą ponad trzydzieści s ta tk ó w ” — w iem y też, że na początku X IX w. s ta tk i w o jen n e posiadały znaczną liczbę żagli. P o­ n adto ten ty p synekdochy jest częsty i w y d a je się p ro d u k ty w n y , por.:

29) Ivan Ilitch possédait un village de cent âmes. [Iwan Iljicz posiadał w ioskę liczącą sto dusz.]

30) Ben Allison a mené un troupeau de d eu x mille tê te s du Texas au Mon­

tana.

[Ben Allison przepędził z Tekasu do M ontany stado liczące dwa tysiące głów.]

31) Haroun al Rachid régnait sur un harem de deu x cent culs. [Harun al Raszyd w ładał harem em liczącym dw ieście dup.]

32) La paisible bourgade a été assaillie par une escadrille de douze réacteurs. [Ciche m iasteczko zostało zaatakowane przez eskadrę liczącą dwanaście

reaktorów.]

33) L’escadrille com porta it douze réacteurs. [Eskadra liczyła dwanaście reaktorów.]

J a k w idać, synekdochą pojaw ia się w ściśle określonych okoliczno­ ściach: te rm in m ają cy w arto ść synek do chy je s t k w an ty fik o w an y , a ściś­ lej — opatrzon y m o d y fik atorem n u m ery czn y m 18 — i najczęściej zn a j­ d u je się w w y a rty k u ło w a n y m zw iązku (na ogół jako przydaw ka) z rze­ czow nikiem zbiorow ym , k tó ry jest in te rp re to w a n y sem antycznie (na

18 Zwroty w rodzaju „flota licząca kilka (wiele, dużo) żagli” w ydają się d ziw ­ ne. W ynika to chyba z tendencji do liczenia przedm iotów na podstawie pewnych typow ych atrybutów. Takie w yjaśnienie problem u nie ma w sobie nic specyficznie lingw istycznego, naw et gdy jego zasięg b ył bardzo ogólny i w iązał się ze stałą regułą składniową.

(13)

podstaw ie znajom ości języka) jako „zbiór (grupa) X s”, gdzie X re p re z e n ­ tu je zaw artość sem an ty czną w łaściw ego term in u ; np. flo ta oznacza „grupę sta tk ó w ” , stado — „zbiór zw ierząt dom ow ych” itd.

Ale i w ty m p rzy p ad k u nie z n a jd u je m y zasadniczej różnicy m iędzy synekdochą a m etonim ią; obok 29— 33 z n a jd u jem y np.:

34) Murat a chargé à la tête d ’un escadron de trois cent lances. [Murat szarżował na czele szwadronu liczącego trzysta lanc.]

35) Lee a je té sur le cimetière de G ettysbu rg une division de dix mille fusils. [Lee rzucił na cmentarz getysburski dywizję liczącą dziesięć tysięcy kara­

binów.]

36) Liu Pang régnait sur un harem de deu x mille jupons. [Liu Pang w ładał haremem liczącym dwa tysiące spódnic.]

P ra w d ę m ówiąc, m ożna w ięc znow u zapytać, czy w olno tu m ówić o użyciach przenośnych (o synekdochach i m etonim iach). P o ró w n ajm y 34 z 37:

37) Murat a chargé à la tê te d’un escadron de trois cents lanciers. [Murat szarżował na czele szwadronu liczącego trzystu lansjerów.] Poniew aż szw adron znaczy „g ru p a jeźdźców ”, lansjer zaś — „jeździec uzbrojony w lan cę”, jed y n a różnica m iędzy 34 a 37 polega na tym , że w rep re z en ta cji sem antycznej 37 „jeździec” pojaw i się d w u k ro tn ie (raz jak o elem ent rep re z en ta cji sem antycznej szw adronu, a d rug i raz —

lansjerów ), gdy tym czasem w rep re z en ta cji sem antycznej 34 — in te r ­

pretow anego dosłow nie — pojaw i się on ty lk o raz (jako elem ent re p re ­ zen tacji szw adronu). W 34 fig u ra — jeśli w ogóle istn ieje — polega n a usunięciu red u n dan cji. Jeżeli uznać, jak to czyni D an Sperber, że w szel­ ka fig u ra zakłada usunięcie jakiegoś elem en tu i dodanie innego, to „sy n ek- docha” z 34 nie podpadałaby pod teorię fig u r (pod retorykę), lecz pod teo rię re d u n d a n c ji i w a ru n k ó w jej elim inow ania.

P raw d ę pow iedziaw szy, w rac h u b ę w chodzą tu i rozm aite inne, szcze­ gólne w aru n k i, k tó re w ym agałyb y dokładnej analizy. P a ra 38 i 39 zdaje się np. ściśle przylegać do p a ry 37 i 34:

38) Ney a chargé à la tête d ’un escadron de trois cent cuirassiers. [Ney szarżował na czele szwadronu liczącego trzystu pancernych.] 39) ?Ney a chargé à la tête d ’un escadron de trois cent cuirasses.

[?Ney szarżował na czele szwadronu liczącego trzysta pancerzy.]

A jed n a k 39 w y d a je się m ało n a tu ra ln e . W ynika to przypuszczalnie stąd, że lanca je st b ro n ią ofensyw ną, pancerz zaś — defensyw ną. W da­ n y m kontekście — m ow a o szarży — tylk o bro ń ofensyw na w ydaje się w łaściw ą „synekdochą” 19. M ożna b y więc przew idyw ać, że 40 w yda się bardziej n a tu ra ln e niż 39:

40) Un escadron de trois cent cuirasses a résisté à l’assaut de l’ennemi. [Szwadron liczący trzysta pancerzy odparł natarcie wroga.]

(14)

To, że nie chodzi tu o proste i au to m aty czn e podstaw ienie pancerza. za pancernego, w y n ik a z niem ożliw ości 41:

41) *Trois cent cuirasses firent à Napoléon un re m part de leurs corps. [♦Trzysta pancerzy utw orzyło w okół Napoleona mur ze sw ych ciał.] Można też porów nać 30 z 42 i 43:

42) ?Ben Allison a mené du Texas au Montana un troupeau de deux

mille-queues.

[?Ben Allison przepędził z Teksasu do M ontany stado liczące dwa tysiące ogonów.]

43) ?Ben Allison a m ené du T exas au Montana un troupeau de deux mille

cornes.

[?Ben Allison przepędził z Teksasu do M ontany stado liczące dwa tysiące rogów.]

Zdania te w y d a ją się znacznie m n iej zadow alające niż 30. Jeśli głowa jest stosow niejsza niż ogon, to zapew ne dlatego, że w zbity m stadzie stanow i najlepiej w idoczną część zw ierzęcia; gdy się chce przeliczyć zw ierzęta, głowy, a nie ogony, będą stan o w iły część n a jła tw ie jsz ą do od­ różnienia i „policzalną” . Rogi są zapew ne rów nie „typ ow e” , co głow y rogacizny, ale są one p a rz y ste i to zapew ne w y klucza je jako ew en tu aln e „synekdochy” (por. także, ja k dziw nie w yglądało b y 29 po podstaw ieniu

rąk za dusze). Tak więc w e w szy stk ich rozp atrzo n y ch przypadkach, w y ­

jąw szy żagiel zam iast „ o k rę tu ”, „synekdocha” odpow iada tylko jak ie jś jedy nej części „całości” . Okoliczność ta sk łan ia do ponow nego ro zp atrze­ nia p rzy pad k u żagla. J a k zauw ażyliśm y, hipoteza praw dziw ej synekdochy staje się tu praw dopodobna w łaśnie dzięki tem u , że s ta te k m oże posiadać w iększą ilość żagli. Być może użycie żagla w m iejsce „ s ta tk u ” jest m ożli­ we, poniew aż liczba żagli nie je st stała, albo dlatego, że p atrząc z d aleka (por. 11), nie odróżniam y poszczególnych żagli (i m oże żagiel oznacza po p ro stu „ożaglow anie” (por. 7b)). Co do m nie, to podejrzew am , że je s t to przyp adek zupełnie n iety pow y ; jego litera c k ie p rzy k ła d y stanow ią być m oże zakrzepłe św iadectw o n acisk u tra d y c ji reto ry czn ej n a lite ra tu rę (trad ycji sięgającej być m oże czasów, gd y s ta tk i isto tn ie posiadały tylko jeden żagiel).

Można by m nożyć an alizy poszczególnych przykładów . W ażne w y daje m i się jed n ak to, że reg u ły , k tó re się liczą, p rzy n ależą do różnych dzie­ dzin (postrzeganie, w iedza o świecie), czasem zupełnie różnych od ściśle p o jętej sem antyki.

[...] 20

Nie będę się zatrzy m y w ał n ad in n y m i odm ianam i synekdochy, an a­ lizow anym i w RG. J e d y n y p rzy to czo n y ta m p rzy k ład synekdochy poję­ ciowej uszczególniającej:

20 [Opuszczono tu fragm ent rozważań na tem at zjaw isk gram atycznych specy­ ficznych dla języka francuskiego, stanow iący dygresję w stosunku do głów nego toku wywodów. Przyp. tłum.]

(15)

52) Dehors nuit zoulou (Georges Schéhadé) [Wkoło noc zulu.]

stanow i w edług m nie p rzy p ad ek m e ta f o r y 21. Ja k o p rzy k ła d synekdochy m ate ria ln e j uogólniającej, rów nież uw ażanej za „m ało o dczuw alną”, RG podaje:

53) L ’homme p rit une cigarette et l’alluma. [Człowiek w ziął papierosa i zapalił go.]

gdzie człow iek m iałby zastępow ać „ rę k ę ” . Oczywiście nie m a tu żadnej synekdochy. Jeżeli „ rę k a ” w y d aje się odgryw ać jak ą ś ro lę w in te rp re ­ ta c ji 53, to ty lko ze w zględu n a pow szechną św iadom ość, że ludzie po­ słu g u ją się na ogół rękam i, a nie nogam i, gd y p ra g n ą uchw ycić p rzed­ m ioty w rod zaju papierosów ; m am y więc w iększe lu b m niejsze praw o w ysnuć z 53 w niosek 54:

54) L ’h omme prit une cigarette en main. [Człowiek w ziął papierosa do ręki.]

Zauw ażm y jednak, że 53 pozostałoby praw dziw e, n a w e t gd yb y się okazało, iż tenże człowiek, np. ak ro b ata, p o służył się nogą, ab y chwycić papierosa. Poza tym , g dybyśm y m ieli synekdochę w 53, m ożna by ocze­ kiw ać (por. 21), że praw idłow e będzie zdanie 55:

55) *La main prit une cigarette e t l’alluma de la main gauche. [*Ręka w zięła papierosa i zapaliła go lewą ręką.]

Pozostaje synekdochą pojęciow a uogólniająca (żelazo za „ szty let”,

śm ie rte ln ic y za „lu d zi”, zw ierzą za „ ty g ry sa ” itd.). K lasa ta obejm uje

zjaw iska bardzo n ie je d n o ro d n e 22. N ajczęściej p rzy w o ły w an y p rzy padek ponow nie okazuje się złudny. Je śli poza w szelkim k o n tek ste m w ygłaszam zdanie:

56) L ’animal bondit brusquement sur Harald Berger. [Zwierzę nagle skoczyło na Haralda Bergera.],

21 Por. „noc czarna jak zulus”. RG pyta z powagą, czy „Pisząc »sztylet« tam, gdzie w ystarczyłaby »broń«, uzyskujem y figurę?” W zdaniu „Brutus zatopił swój sztylet w sercu Cezara” — „sztylet” jest najwidoczniej użyty w znaczeniu do­ słow nym , ale z tego zdania można w yprowadzić następnik „Brutus zatopił jakąś broń w sercu Cezara”, a nawet „Brutus w prow adził jakiś przedm iot w ciało C e­ zara” czy „ktoś komuś coś zrobił”. Por. niżej uw agi o stylu „m etonim icznym ” i „synekdochicznym”.

22 Żelazo zamiast „sztyletu”, śmierteln icy zam iast „ludzi” są wyrażeniam i tak utartym i, że trudno je omawiać. Zauważm y jednak, że nazwa substancji ciągłej (żelazo) zastępuje tu nazwę rzeczy przeliczalnych i że w niektórych użyciach w ła ­ śnie to może powodować efekt przenośny. Co do śm ierte ln ik ó w zam iast „ludzi” nie m ówiłbym tu o przejściu do klasy ogólniejszej (por. uw agę D u M a r s a i s ’go, cyt. w RG, s. 103), lecz raczej o przyw ołaniu pew nego typow ego atrybutu: czło­ w iek jest jedynym zw ierzęciem św iadom ym sw ej śm iertelności (co w pewnym sensie zbliża to użycie do głowa zam iast „zwierzę rogate” itd.).

(16)

to nic m nie nie u p raw n ia do tego, b y m rozum iał zw ierzą raczej jako „ ty g ry sa ” niż „psa” , „ g o ry la”, „ p y to n a ” i t d . 23 N ato m iast w n astęp u jącej wypow iedzi:

57) Harald Berger se trouva nez à nez avec un tigre. Vzf comme l’éclair

l’animal bondit sur l’a r c h it e c te 24.

[Harald Berger znalazł się nos w nos z tygrysem. Szybkie jak b łyska­ wica zw ierzę skoczyło na architekta.]

zw ierzę isto tn ie w skazu je na tyg rysa . Lecz jest to b a n aln y przyp adek

a n afo ry i n a m iejscu zw ierzęcia m ógłby rów nie dobrze w ystąpić zaim ek

tenże, ten ostatni. W arunki, w jak ic h to użycie je s t m ożliwe, stanow ią

dziedzinę sk ładn i an afo r (por. F auconnier, 1974) oraz teo rii re fe re n c ji (por. L insky, 1974); są one sk ąd in ąd n a d e r złożone, ale nie m ają nic w spólnego z teo rią figur:

58) IHarald Berger se trouva nez à nez avec un animal. Vif comme l’éclair,

le tigre bondit sur notre héros.

[?Harald Berger znalazł się nos w nos z jakim ś zwierzęciem . Szybki jak błyskaw ica tygrys skoczył na naszego bohatera.]

59) *Harald Berger se trouva nez à nez avec un tigre. Vif comme l’éclair un

animal bondit sur notre héros.

[♦Harald Berger znalazł się nos w nos z tygrysem . Szybkie jak b łyska­ w ica jakieś zwierzę skoczyło na naszego bohatera.]

N astępne p rzy k ła d y pokażą, że an afo ryczn a sy n tag m a nom in alna nie m usi stanow ić klasy, k tó re j elem en tem jest te rm in poprzedzający:

60) Napoléon 1er se réveilla ce jo u r-là de mauvaise humeur. Le vainqueur

d ’A u sterlitz souffrait de l’estomac.

[Napoleon I zbudził się tego dnia w złym humorze. Zwycięzcę spod A usterlitz bolał żołądek.]

61) Je viens de rencontrer Jules. Le salaud (l’ordure) m ’a tapé de cent balles. [Przed chwilą spotkałem Jula. Łajdak (gnojek) naciągnął mnie na stówę.] W 60 Napoleon i zw ycięzca spod A u s te r litz m ają dokładnie tak i sam zakres. W 61 nie m a w ogóle sensu m ówić o klasie łajdaków czy g n o j­

kó w (por. M ilner, 1973); ordure m a tu w arto ść m etaforyczną, zaś m e ta ­

fora może pełnić fu n k cję a n a fo ry w ró w n y m sto pn iu co „synekdochą” . Jeśli pojęcie synekdochy ok azu je się ta k bardzo m gliste, tru d n o sobie w yobrazić, w jak i sposób może się stać podstaw ą k lasy fik acji dla tro ­ pów określonych jak o b ardziej złożone, m eta fo ry i m etonim ii. P aralelizm , jak i RG dostrzega m iędzy m eta fo rą i m etonim ią, jest złudny, a definicja,

28 Pojaw ienie się czasownika bondir w yklucza zapewne niektóre interpretacje (np. „ślim ak”). Zauważm y (por. 61 niżej), że w „Spotkałem Jula, zwierzę naciąg­ nęło m nie na stów ę” nikt nie upatryw ałby synekdochy pojęciowej uogólniającej w zwierzę; jest to metafora.

24 Jak zawsze, wiedza o św iecie ma swój udział (por. B e l l e r t , 1970). Jeżeli widziałem Der Tiger von Eschnapur Fritza Langa, to wiem , że architekt odsyła do tej samej osoby co Harald Berger; zw iązek (anaforyczny) między tym i dwoma terminam i jest taki sam jak m iędzy z w ie r z ę a tygrys.

(17)

w edle k tó re j m eton im ia je s t „sy m etry czn ą odw rotnością m e ta fo ry {...), (gdzie) każde z dw u znaczeń fu n k cjo n u je jako synekdochą znaczenia trz e ­ ciego, k tó re je w sobie zaw iera (Todorov, 1970, s. 31), je s t czystym w ym ysłem . W idzieliśm y ju ż przy p ad k i, gdzie „m eto nim ie” zach ow ują się dokładnie tak sam o, ja k „sy n ek d o ch y ”. R ozpatrzm y jed n a k bliżej jeden z przyk ład ó w m etonim ii o m aw ian y w RG i sko m ento w any przez Todo- rova w tak i sposób:

Kiedy używ a się nazw iska autora m ówiąc o jego dziełach, zarówno autor, jak dzieła stanow ią synekdochy względem jakiegoś szerszego zbioru, który zaw iera w sobie życie, dzieła itd. Ekw iw alencja obu znaczeń staje się możliwa,

ponieważ oba przynależą do tego sam ego zbioru (Todorov, ibidem).

A le poniew aż w szystko m ożna uznać za część tego sam ego zb ioru (os­ tatecznie całego św iata) o b ejm ującego cokolw iek, to ty m sam ym cokol­ w iek może fu nkcjonow ać jako m eton im ia czegokolwiek. 62a m ogłoby np. znaczyć to samo, co 62b, zaś 63a to samo, co 63b — bo P o lsk a i ZSRR leżą w jed ny m obszarze g eo graficznym (Europa W schodnia), a Balzac i H ugo należą do jed n ej całości k u ltu ro w e j (lite ra tu ra ro m a n ty c z n a )25:

62a) Hitler a envahi la Pologne en septem bre 1939. [Hitler najechał na P olsk ę w e wrześniu 1939] b) Hitler a envahi l’URSS en se p tem b re 1939.

[Hitler najechał na ZSRR w e wrześniu 1939] 63a) Balzac est l’auteur du „Cousin Pons.”

[Balzac jest autorem K u zy n a Ponsa.] b) Hugo est l’au teur du „Cousin Pons.” [Hugo jest autorem K u zy n a Ponsa.] Rozw ażm y jed n ak p rzy k ład :

64) Je viens de relire Balzac.

[Przeczytałem ponownie Balzaka.]

Bez w ątp ienia 64 je s t in te rp re to w a n e jako:

25 I znowu zastrzeżenie: tego typu „przem ieszczenia” m ożliw e są w m arzeniu sennym lub w zaszyfrow anym przekazie. Dlatego też w ym agają one rozszyfrowa­ nia. „Lingwistyka” marzenia sennego opiera się na stwierdzeniu: „Cokolwiek m oże oznaczać cokolw iek”. Stąd dwuznaczność znanej form uły Lacana „N ieświadom ość posiada strukturę języka”.

W edług RG, s. 118, m etonim ia odpowiada dwom wykluczonym przypadkom m etafory (por. RG, s. 109). A le jeżeli ręka jest niem ożliwa jako m etafora „głow y” (obecność w spólnego semu m aterialnego „człowiek”, który je obie zawiera), to w ów czas ręka powinna być m ożliw a jako m etonim ia „głow y” — co rów nież w y ­ daje się wykluczone. Nasuwa to w niosek, że zasada, która różni m etaforę od m eto­ nim ii, jest zgoła inna i nie uw zględniona w klasyfikacji RG. Zauważm y na m argi­ nesie, że m ożliw e są m etafory z pozoru podobne do ręka zam iast „głow a”: por. om awiany przez Freuda przypadek nos w m iejsce „penis”, ale zasada, która zdaje spraw ę z tej m etafory, jest całkiem inna, bo polega na swego rodzaju równaniu: „Dla górnej części ciała nos jest tym samym, co penis dla dolnej: w ystającym orga­ nem anatom icznym ”.

(18)

65a) Je viens de relire l’oeuvre de Balzac.

[Przeczytałem ponownie w szystkie dzieła Balzaka.]

b) Je viens de relire certaines oeuvres de Balzac. [Przeczytałem ponownie niektóre utwory Balzaka.] c) Je viens de relire un (des) roman(s) de Balzac.

[Przeczytałem ponownie jedną (z) powieść(i) Balzaka.]

N atom iast nikom u nie p rzyszłoby do głow y przeprow adzenie a n a ­ logicznej su b sty tu c ji w 66 lu b 67:

66) Balzac a invité Alexan dre Dumas à dîner. [Balzac zaprosił Aleksandra Dum asa na obiad.]

67) Stendhal a conseillé à Balzac de faire des coupures dans son roman. [Stendhal poradził Balzakowi dokonanie skrótów w jego powieści.]

W idać więc, dlaczego ,,m etonim ia” jest m ożliw a w 64 i dlaczego efekt p rzenośny jest tu ta k ban aln y , że p raw ie żaden. N a m ocy sw ej rep re z en ­ tacji sem antycznej czasow nik czytać n arzu ca b ardzo ograniczoną in te r­ p re ta c ję sw ej stosow alności; klasa przedm iotów , do k tó ry c h może się on odnosić, jest zaw ężona do rzeczy p isan y ch i ta k ie j in te rp re ta c ji w ym aga n a w e t wówczas, gdy jest u ż y ty jako czasow nik nieprzechodni. W iedza 0 św iecie decy du je w sposób oczyw isty o różn icy s ta tu su 68 i 69:

68) Champollion lisait des lotus. LChampollion czytał lotosy.] 69) Champollion lisait des papyrus.

[Champollion czytał papirusy.]

Jeśli w m iejsce 65 m ożna łatw o użyć 64, to z przy czyn analogicznych- do tych, k tó re zezw alają n a oboczność 34 i 37: zachodzi tu po p rostu elim inacja red u n d an cji. [...] 26.

N ie przeczę więc, że n a ró żn y ch poziom ach języ k a fu n k cjo n u ją m e­ chanizm y, k tó re z gru b sza rzecz biorąc, m ożna nazw ać „m etonim icznym i”

1 „synekdochicznym i”. U trz y m u ję n ato m iast, że k lasy fik a c ja w ro dzaju

zaproponow anej przez g ru p ę z Liège nie posiada żadnej w artości w y ja ś­ n iającej. Odnosi się to rów nież do k lasy fik a c ji tra d y c y jn y c h — k tó ry c h zasługą było to p rzy n a jm n ie j, że z jed n ej s tro n y dostrzeg ały podobień­ stw o m iędzy „m eto n im iam i” i „sy n ek d o cham i” i z d rug iej stro n y — zestaw iając liczne o dm iany m etonim ii — p rzy g o to w a ły te re n dla analizy zróżnicow anych zjaw isk o b jęty ch ty m term in em . P o dejrzew am , że po­ jęcia m etonim ii i synek d och y są p rzed n au k o w y m i kateg oriam i w iedzy potocznej, k tó re ro zp ad n ą się całkow icie w m om encie, gdy pow stanie od­ pow iednio bogata i szczegółowa teo ria in te rp re ta c ji w ypow iedzeń. Sądzę też, że w chw ili obecnej an alizy „m ałego zasięg u ”, pogłębione i uw zględ­ n iają ce jednocześnie a sp ek ty składniow e, sem an ty czn e i pragm atyczne, są znacznie owocniejsze od nazb y t szerokich k lasy fik acji, o p arty ch na nie dopracow anym ap aracie pojęciow ym , i zach ęcający ch do przew idyw ań try w ia ln y c h lub — co gorsze — fałszyw ych.

(19)

O biecującym z tego p u n k tu w idzenia ty p em poszukiw ań b y ły b y an a­ lizy sy n tak ty czn e i sem an ty czn e w y stęp u jący ch w w ypow iedziach po­ tocznych jed no stek lek syk aln y ch , k tó re c h a ra k te ry z u je system atyczn e w ahanie m iędzy licznym i znaczeniam i, pow iązanym i ,,m etonim icznie” , ale w tak i sposób, że bardzo tru d n o w nich rozróżnić — być może nie m a to sensu — znaczenie podstaw ow e i znaczenia pochodne. M yślę tu np. 0 użyciu, bardzo częstym i być może pow szechnym , jednego i tego sa­ m ego słow a dla oznaczenia jednocześnie jakiegoś otw oru, ,,tego, co ten otw ór otacza” i (lub) „tego, co otw ór zam y k a ” ; por. w y ra z y ty p u ucho,

szyja, drzw i, okno itp. D rzw i np. oznaczają jednocześnie „otw ór pozw ala­

jąc y w ejść lub w yjść do (z) pom ieszczenia, dom u” , „ruchom ą płytę, k tó ra służy do zam ykania tegoż o tw o ru ” , „obram ow anie o tw o ru ” (por. w ielo­ znaczność w y rażenia bogato zdobione drzw i). W yjaśnienie tego ty p u faktó w z pew nością nie leży w gestii językoznaw stw a, k tó re może n a j­ w yżej je odnotow ać i opisać; je st to raczej zadanie d la psychologii pozna­ nia i tego ty p u rozw ażania m ogłyby sporo powiedzieć o tym , jak czło­ w iek postrzega i org an izuje sw ój św iat. A le analiza ta k a zahacza ró w ­ nież o asp ek ty lingw istyczne, w cale nie try w ia ln e: w jakich okolicz­ nościach języ k tra k tu je te ró żne sen sy jako odrębne lub nie? U stalenie w aru n k ó w użycia anaforycznego m ogłoby spraw ić tu pew ne niespodzian­ ki: czy n astęp u jące zdania są p raw idłow e czy nie? (I w jak im znaczeniu słowo porte w y stę p u je w j ’ai o u v e rt la porte — o tw orzyłem — w y k o n a­ łem drzw i — otw ór d rz w io w y ? )27

74) J’ai franchi (je suis passé par) une porte qui était richement décorée. [Wszedłem przez bogato zdobione drzwi.]

75) J’ai ou vert la porte ave c m a clé, puis je l’ai claquée avec fracas.

[Otworzyłem drzwi w łasnym kluczem i potem zatrzasnąłem je z hukiem.] 76) J’ai franchi la porte de derrière, puis je l’ai claquée avec fracas.

[Wybrałem ostateczne w yjście (dosł.: tylne drzwi) i zatrzasnąłem je z hukiem.]

77) Au lieu d ’ouvrir la porte, je l’ai enfoncée. [Zamiast otworzyć/zrobić drzwi, w yłam ałem je.]

Pow iedziaw szy to w szystko, m ożna b y zapytać, czy pojęcia synekdochy 1 m etonim ii zachow ują jak ą ś w arto ść dla re to ry k i (i poetyki). O graniczę się do dw óch k ró tk ic h uw ag w tej kw estii.

W ydaje się więc, że w iększość synekdoch i m etonim ii sprow adza się bądź do bardzo ogólnych m echanizm ów języka (np. do anafory), bądź też do ko nsekw encji w y p ro w ad zan y ch z dosłow nego użycia w yrazów w w ypow iedziach, albo do u ta rty c h zbitek słow nych. Lecz pozostaje jed n a jeszcze dziedzina, gdzie m ów ienie o synekdochach czy ogólniej o m eto n i- m iach w y d aje się sensow ne; je s t to dziedzina sty listy k i. A u tor, k tó ry pisze (zob. przypis 21) „B ru tu s zatopił swój sz ty le t w se rc u C ezara” albo

27 76 w ydaje się niem ożliwe; 74 i 75 są naturalne; co do 77 nie mam jasnego zdania.

(20)

„ B ru tu s zatopił sw ą b ro ń w se rc u C ezara”), używ a w yrazów w ich z n a­ czeniu dosłow nym . A le jeśli te n sam a u to r m a ten d en cję — w e w szyst­ kich przyp adk ach, gdzie w y b ó r term in u je s t o bojętny i ró w n o p raw n y — do w y b ie ra n ia raczej te rm in u szczegółowego niż ogólnego, bądź od w ro t­ nie, to p o w staje w te n sposób pew na jakość stylistyczna, k tó ra jest godna odnotow ania i przestudiow ania. M ożna będzie wówczas mówić 0 s ty lu „ g e n era liz u ją c y m ” lu b „uszczególniającym ” : w ten zresztą spo­ sób postępow ali często badacze sty lu 28. S p ró b u ję to pokazać, analizując ury w ek z w iersza B a u d e laire ’a, zaty tu ło w an eg o K o t:

78) Lorsque mes doigts caressent à loisir

Ta tête e t ton dos élastique, Et que ma main s’enivre du plaisir

De palper to n corps électrique

[Kiedy m e palce pieszczą do syta / twą głow ę i twój grzbiet elastyczny / I gdy ma ręka upija się przyjemnością / Dotykania twego ciała elektrycznego] P ozostaw m y n a boku asp ek ty m etafo ry czn e (e la sty c zn y , e le k tr y c z n e ;

m a ręka u p ija się i b yć może m e palce (...) do syta), k tó re auton om izu ją

1 p e rso n ifik u ją rękę i palce. J e s t dla m n ie oczywiste, że m e palce, tw a

głowa, tw ó j grzb iet, m a ręka, tw e ciało n ależy rozum ieć dosłow nie. Na

p rzy k ła d zw iązek m ięd zy m e palce pieszczą (...) tw ą głow ę i tw ó j g rzbiet (...), a „ ja ciebie pieszczę” jest tego sam ego ty p u, co w yżej analizow ana re la c ja m iędzy 16 a 20: „ja ciebie pieszczę” pojaw ia się dopiero jako w niosek w y p ro w ad zo n y z dosłow nego rozum ienia m e palce pieszczą (...). Ale nie je st obojętne, że spośród w szystkich m ożliwości, jakie tk w ią w skład ni fra n c u sk ie j (je te caresse (la tê te et le dos) (de m es doigts)

[Pieszczę cię (głowę i plecy) (palcami)]; je te caresse su r la tê te et dans le dos [pieszczę cię po głow ie i plecach]; m es doigts te caressent dans le dos [me palce pieszczą cię po plecach]; m es doigts te caressent le dos [me palce pieszczą ci p lec y ] itd.), B au d elaire w y b ra ł w łaśnie m ożliwość 78:

ta sam a k o n stru k c ja pojaw ia się w obu członach podrzędnych; podm ioty i d opełnien ia w sk azu ją w yłącznie n a części ciała, a obaj b ohaterow ie w iersza — ja i kot(y) — u ja w n ia ją się ty lk o pośrednio, poprzez zaim ki dzierżaw cze i w y pro w ad zaln e z w ypow iedzeń w nioski. U zyskane w te n sposób zogniskow anie n a częściach ciała u p raw n ia, jeśli kto chce, do m ów ienia tu o s ty lu „synekdochicznym ” 29. Z auw ażm y, że w ty m p rzy ­ p a d k u analiza sty listy c zn a je st nieodłączna od g ry paralelizm ów (syn- tak ty czn y ch , prozodycznych itd.). Z w róćm y też uw agę na osobliwe pod­ w ojenie rela cji części do całości: nie ty lk o m e palce: ja :: tw a głowa : t y itd ., lecz także: m e palce : m a rę ka :: tw a głow a : tw e ciało (w raz z całą

28 Zob. L e G u e r n (1973), uw agi na tem at Flauberta i szkoły realistów, oraz oczyw iście słynne studium J a k o b s o n a (1973) o Pasternaku.

29 W takim w łaśn ie znaczeniu używ ałem zazwyczaj terminu synekdochą i m e­ tonim ia (zob. R u w e t , 1972b, 1975a). Sądzę, że tak też używ ał ich Jakobson.

Cytaty

Powiązane dokumenty

gnałów jest szybki i odbywa się bez. udziału świadomości

Romme (reds.) "Op weg naar integrale logistieke structuren" (1985) Kluwer, Deventer] zijn verschillende modellen gemaakt die de fysieke distributie kunnen weergeven.. Het

The  most  important  features  of  inherently  or  Sustainably Safe traffic are that latent errors in  the  traffic  system  (gaps  in  the  system,  as 

From this follow the final two contributions: showing how applying a solenoidal filter results in more accurate PIV-based pressure reconstructions; showing how the inclusion of

bioną świadomość jako personalne medium. Jak się jednak przedstawia pozycja 8? Uwikłane w akcję personalne medium opowiada w trzeciej osobie, dysponując zarazem

Spotkanie „obrazów wspomnień”, jakimi dysponowali uczestnicy warszta- tów, z obrazami „produkowanymi” przez fotografa Zdzisława Beksińskiego okazało się

Uniwersytetu Poznańskiego został wybrany na delegata z Poznania z ramienia Polskiej Partii Robotniczej na Kongres Zjednoczeniowy.. Zmiana nazwy Koła Socjologicznego Studentów

Na temat procesu identyfikowania siebie poprzez aktywność wnioskowano na podstawie autodefinicji ujawniających reprezentacje aktywności połączone z reprezentacjami