• Nie Znaleziono Wyników

27. niedziela zwykła, Z teologii małżeństwa i rodziny

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "27. niedziela zwykła, Z teologii małżeństwa i rodziny"

Copied!
5
0
0

Pełen tekst

(1)

Ignacy Dec

27. niedziela zwykła, Z teologii

małżeństwa i rodziny

Wrocławski Przegląd Teologiczny 8/1, 271-274

(2)

A j a k zachow ujem y się w sytuacji dośw iadczania zgorszenia? S p o ty k a n y ludzi, k tó ­ rzy nas gorszą, lu d zi którzy się gorszą. G orszyli się kiedyś faryzeusze, że C hrystus u c z to ­ w ał z celnikam i, że rozm aw iał z jaw nogrzesznicą, że u zdraw iał w szabat.

L iczb a g orszących się dziś się pow iększyła. D la n iektórych rzekom ym p o w o d em zg o r­ szenia je s t sam K ościół. G orszyli się niektórzy p rzep y ch em K ościoła, je g o bogactw em , niem oralnym ży ciem niektórych duchow nych. Z p ew n o ścią spotkaliśm y ta k ic h ludzi, k tó ­ rzy zgorszyli się p o sta w ą ja k ie g o ś duchow nego i w skutek tego - j a k tłum aczyli się - p rz e ­ stali spełniać praktyki religijne, oddalając się o d K ościoła. T rzeb a tu o dróżnić k oniecznie zgorszenie faryzejskie o d zgorszenia „m aluczkich” , gorszenie się n a u k ą czy p o staw ą C hry­ stusa o d gorszenia się z K ościoła. P ow inniśm y m ieć dojrzale spojrzenie n a K ościół, na dobro i zło w n im czynione. N ależy tu zaw sze o dróżniać istotę rzeczy o d czegoś m arginal­ nego, elem ent b o sk i i elem ent ludzki. D o jrzały ch lu d zi nigdy nie gorszy obecność zła, co najw yżej n apaw a ic h sm utkiem i bólem , ale nie w pływ a negatyw nie n a ic h postępow anie. Pow inniśm y w ypracow yw ać w sobie d o jrzałe spojrzenie n a rzeczyw istość życia, b y nie ulegać zgorszeniu. C zym innym je s t skarb, a czy m innym naczynie, w k tó ry m się znajdu­ je . W artość skarbu tkw i w nim sam ym , a nie w naczyniu, w k tó ry m j e s t podaw any. Św ię­

to ść i w artość K o ścio ła pochodzi od B oga, a nie o d ludzi. 3. N a fa li daw ania d obrego św iadectw a

N a kanw ie pow yższych refleksji sform ułujm y k ilk a p o stu lató w praktycznych: 1) Leczmy się zchoroby zazdrości, która nam bardzo utrudnia chrześcijańskie życie. Cieszmy się autentycznie z osiągnięć naszych bliźnich, z ich sukcesów, osiągnień, z ich d o b ra

2) N ie bądźm y nigdy p o w odem do grzechu, a przez to rów nież p o w odem zgorszenia d la innych, szczególnie dla „m aluczkich” , d la naszych podopiecznych, dzieci, uczniów , studentów, w ychow anków . Zły przykład często m oże zrujnow ać drogiego człow ieka; m oże go zachęcać do czynienia zła albo też przynajm niej m oże go z czynionego zła rozgrzeszać.

3) B ądźm y dojrzali i nie gorszm y się złem , którego dośw iadczam y w życiu. B ierzm y przykład z d o brych wzorów. Z resztą, w każdym człow ieku tkw i ja k ie ś dobro i o d każdego człow ieka m ożna się czegoś szlachetnego nauczyć.

4) P rośm y dziś C hrystusa o św iatło dla um ysłu i d u ch o w ą siłę d la w oli, abyśm y d o ch o ­ w ali w ierności Jego słow u, dziś n am przekazanem u.

ks. Ignacy Dec

27. NIEDZIELA ZW Y K ŁA - 8X 2000

Z teologii małżeństwa i rodziny

1. G łów ne przesłanie niedzieli - w izja m ałżeństw a i rodziny

N a dzisiejszej E ucharystii ze skarbca biblijnego otrzym aliśm y b ardzo w ażne p o u cze­ nie na tem at m ałżeństw a i rodziny. M usim y zatem rozpocząć nasze rozw ażania o d w y­

(3)

punktow ania biblijnej nauki o m ałżeństw ie i rodzim e. W nauce tej m ożem y zauw ażyć dw ie głów ne praw dy. W pierw szym czytaniu zostało n am przypom niane, iż B ó g ju ż na sam ym po czątk u pow ołał do istnienia m ężczyznę i kobietę i przeznaczył ic h do w spólnego życia w m ałżeństw ie. M ężczyzna i k o b ieta m a ją się dopełniać ta k w płaszczyźnie d u ch o ­ w ej, psychicznej, ja k i cielesnej. S tw órca u czynił z n ic h n ajm n iejszą kom órkę życia spo­ łecznego. M ałżeństw o je s t zatem in sty tu cją p o w o łan ą do istnienia p rzez Stwórcę. I to je s t pierw sza p raw da zaw arta w dzisiejszych czytaniach.

D ru g a - to praw da o jed n o śc i, trw ałości i nierozerw alności m ałżeństw a - p raw d a b a r­ dzo tw arda i jasn a: „C o w ięc B ó g złączył, tego człow iek n iech nie rozdziela!” (M k 10, 9). A w ięc m ałżeństw o zaw arte p rzed B o g iem nie m oże być rozw iązane. Jeśli B ó g w S akra­ m encie M ałżeństw a złączy dw oje ludzi, to żadnem u człow iekow i nie w olno tej w spólnoty rozw iązać. W ażnie zaw arte m ałżeństw o je s t nierozerw alne.

P ow yższe przym ioty m ałżeństw a b y w a ją dzisiaj p rz e z n iek tó ry ch kw estionow ane. W niektórych kraj ac h w ładza państw ow a, zw łaszcza lew icow a, nie zaw sze respektuje ta k ą w łaśnie w izję m ałżeństw a.

2. Filary życia m ałżeńskiego

N ierozerw alność m ałżeństw a to b ard zo tw ardy w ym óg, który dziś, niestety, w niektó­ rych kręg ach kulturow ych i św iatopoglądow ych j e s t lekcew ażony, a niekiedy i łamany. Ileż m ałżeństw dziś żyje w rozbiciu. Ileż m ałżeńskich i rodzinnych trag ed ii nosi dziś n asza ziem ia. O szczędźm y sobie cy fr i statystyki.

S ą dram aty polityczne, społeczne, gospodarcze, pow odow ane zazw yczaj p rzez ludzi silniejszych w obec biedniejszych. Z d a rz a ją się akty terroryzm u, zniew alania, zastrasza­ nia, nierzadkie przy p ad k i korupcji, a także w ydaw ania niekorzystnych dla w ielu ustaw i przepisów praw nych. W szystko to w ja k ie jś m ierze m oże utrudniać życie.

A le są także dram aty, a n aw et tragedie, k tóre ludzie sam i sobie g o tu ją w sw oich ro d zi­ nach, w gronie najb liższy ch osób. T ragedie i dram aty p rz y c h o d z ą tam , gdzie łam ie się praw o B oże, gdzie chce się p ostaw ić n a sw oim , gdzie nie chce się d la drugiego człow ieka nic dobrego zrobić, gdzie nie myśli się o losie dzieci, tylko o tzw. p raw ie do osobistego szczęścia. B ardzo przejm ujące s ą rozm ow y z dziećm i w dom ach dziecka, rozm ow y z dzieć­ m i z ro zbitych rodzin. Ileż ta m tęsknoty z a m iłością, z a b y c ie m kochanym .

Sądy ro zp a tru ją rocznie tysiące spraw m ałżeństw u b ieg ający ch się o rozw ód. D lacze­ go ludzie się rozchodzą? D latego że nie pielęgnow ali swojej m iłości, dlatego że m iłość rozum ieli ja k o życiow ą sielankę, a n ie ja k o postaw ę służby i p o św ięcania się dla drugiego człow ieka.

K ościół zaw sze troszczył się o siln ą rodzinę. P rym as Tysiąclecia, kard. Stefan W y­ szyński używ ał często określenia: „rodzina B o g iem silna” . D zisiaj także K ościołow i b a r­ dzo zależy na silnej rodzim e, na trw ałym m ałżeństw ie. D obre m ałżeństw a, trw ałe rodziny to skarb nie tylko d la K ościoła, ale także dla narodu. H isto ria nas poucza, że kryzysy rodziny prow adziły do kryzysów, a naw et do u padku narodów , kultur, cyw ilizacji. Z a ­ uważm y, że w ielkie m ocarstw a europejskie: starożytna G recja, R zym , m onarchia fran k o ń ­ ska, cesarstw o niem ieckie upadały wtedy, gdy kryzys przeżyw ała rodzina. Tak ja k c h o ro ­ b a całego organizm u zaczyna się o d choroby i zaburzeń w funkcjonow aniu małej kom órki,

(4)

ta k ch o ro b a narodu, c h o ro b a państw a, zaczyna się o d choroby najm niejszej k o m órki spo­ łecznej, ja k ą je s t rodzina.

M ałżeństw o, rodzina je s t m iejscem , gdzie m a być zdobyw ana św iętość. L udzie po to się je d n o c z ą ze sobą, aby zd ążać do św iętości. D rugi człow iek m a m i pom óc uśw ięcić się. Ja też m am pom agać m em u partnerow i w m ałżeństw ie w p rocesie je g o uśw ięcenia. D late­ go trzeb a w yznaw ać zasadę: m am ta k żyć, żeby innym ze m n ą b y ło d o brze - nie, żeby m nie było dobrze, ale żeby in n y m ze m n ą było dobrze. N ie m ogę b y ć kom uś k u lą u nogi, ciężarem , m am być d la niego pom ocą. D o jrzała m iłość szuka zaw sze, na pierw szym m iej­ scu d o b ra drugiego człow ieka.

R odzina je s t m iejscem , gdzie w inno się rozw ijać życie B oże. T roski m ałżeńskie i ro ­ dzinne nie m ogą w nas p rzesłonić tro sk i o rozw ój życia B ożego w nas, o rozw ój królestw a B ożego w naszych dzieciach. K ażdy z nas otrzym ał na początku życia w ielki dar, d a r życia B ożego. D okonało się to n a chrzcie św. B y ł ta k i dzień, kiedy rodzice zanieśli cię do k o ­ ścioła po raz pierw szy, byś stał się św iątynią D ucha Św iętego. P rzez sakram ent chrztu zostałeś w łączony do K ościoła, uzyskałeś praw o nazyw a B oga O jcem . B y ła to d la ciebie ogrom nie w ażna chw ila. C zy w iesz, gdzie i kiedy to b yło? Czy odw iedzasz to m iejsce, gdzie narodziłeś się do życia B o żeg o ? C zy n a ty m m iejscu d ziękow ałeś ju ż B o g u z a d a r now ego życia, za d a r łaski uśw ięcającej? Pam iętasz, ja k to O jciec św. Ja n P aw eł II w czasie sw ojej pierw szej pielgrzym ki do O jczyzny w czerw cu 1979 r. o dw iedził rodzinne m iasto W adow ice. G dy przybył do K o ścio ła parafialnego, pierw sze sw oje k roki skierow ał k u chrzcielnicy. T am ukląkł w pokorze. W sparł sw oje dłonie na chrzcielnicy i p ogrążył się w długiej m ilczącej m odlitw ie. To b y ła m odlitw a dziękczynienia za pierw sze spotkanie z C hrystusem , z a otrzym anie godności d z ieck a B ożego. D latego te ż w czasie pielgrzym ki w 1999 r. m ów ił w W adow icach, że ta m się w szystko d la niego zaczęło.

Co każdy z nas zrobił z ła sk ą chrztu św.? Czy tę p rzy jaźń z C hrystusem pielęgnujem y, czy j ą pogłębiam y? Czy żyję w m ałżeństw ie, w rodzinie, w stanie ustaw icznej przyjaźni z C hrystusem ?

3. W arto być dobrym

K ilka m iesięcy tem u u k azała się książk a

Macierzyńska miłość życia.

K siążk a p o św ię­ cona je s t w ielkiej P olce Stanisław ie Leszczyńskiej urodzonej 8 m aja 1896 r., a zm arłej 11 m arca 1974 r. P rzedstaw ia je j b o h a te rsk ą służbę pielęg n iarsk ą w o bozie koncentracyjnym w O św ięcim iu. Jako poło żn a ratow ała now o narodzone dzieci, które N iem cy kazali n a­ tychm iast m ordow ać. P om agała m atkom rodzić, pielęgnow ała niem ow lęta. O deb rała o k o ­ ło 3 tys. porodów , m im o że na każdym k ro k u z a tę pom oc groziła je j śm ierć. O w a m atka p o zostaw iła po sobie w spom nienia i ta k m.in. w yznaje: „L ubiłam i ceniłam swój zawód. P racow ałam z m odlitw ą n a u stach i w łaściw ie przez cały okres mej pracy zaw odow ej nie m iałam żadnego przykrego przypadku. W szystkie groźne sytuacje kończyły się szczęśli­ wie. W tak ich p rzy padkach m odliłam się zw ykle słow am i: «M atko B oża, załóż tylko j e ­ d e n pantofelek i p rzybądź szybko z pom ocą»” .

W książce są też przytoczone w zruszające w yznania je j tró jk i dzieci: córki i dw óch synów, je d n e z najpiękniejszych słów, ja k ie dzieci w ypow iadały o swojej m atce. „Pisać o niej, to ja k b y m alow ać kw iat” .

(5)

N aśladujm y gorliw ych m ałżonków . U zdraw iajm y nasze rodziny, b y były dom ow ym i K ościołam i, b y ro sła w n ich B o ża chw ała, b y były one - ja k się w yraził S obór W atykański II - „szkołam i b o gatszego człow ieczeństw a” .

ks. Ignacy Dec

28. NIEDZIELA ZWYKŁA - 15 X 2000

Uboga droga do zbawienia

1. Pytanie o drogę do życia w iecznego

W codziennym życiu staw iam y często p ytania o sposób osiągnięcia w ytyczonych p rzez nas celów. Pytam y, ja k się dostać na studia. W ja k i sposób załatw ić sobie p racę? Ja k z ała­ tw ić sobie w yjazd z a granicę? Jak zdobyć w życiu fortunę? C zym sobie zaskarbić sym pa­ tię u szefa? Jak zyskać sobie uznanie i autorytet w śród otoczenia? R zadziej ludzie pytają, ja k stać się uczciw ym , szlachetnym ? Jak zostać św iętym człow iekiem ?

T rzeba w yrazić p odziw d la człow ieka, który kiedyś u p ad ł n a k o lan a p rz e d C hrystusem i zapytał: „N auczycielu dobry, co m am czynić, aby o siągnąć życie w ieczne” (M k 1 0 , 17b). M usiał w iele słyszeć o w artości życia w iecznego. M usiało go to fascynow ać. U zn ał życie w ieczne z a rzeczyw istość, k u której zm ierza ziem skie życie człow ieka. D latego pytał, ja k ta m trafić, którędy iść, co robić?

Jezus dał odpow iedź. W skazał m u najpierw drogę o d daw na ju ż p rzez B o g a w ytyczo­ ną, drogę przykazań, drogę w ystarczającą, ale ja k się okazało, drogę nie je d y n ą i je sz c z e nie najdoskonalszą. C hrystus zaw yża poprzeczkę. P okazuje drogę doskonalszą, pew niej­ szą:. „Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj w szystko, co m asz, i rozdaj ubogim , a b ędziesz m iał skarb w niebie. P o tem p rzy jd ź i ch odź za M ną” (M k 10, 21).

N ie przeszedł ów m łodzieniec tej poprzeczki. N ie po d jął tej doskonalszej drogi. Z rezy ­ gnow ał. P ozostał przy pierw szej. C o w ięcej, „spochm um iał i odszedł zasm ucony, m iał b o w iem w iele posiadłości” (M k 10, 22). Ż al m u było rozstać się z tym , co nagrom adził.

To spotkanie z ow ym człow iekiem , który nie przyjął doskonalszej drogi, stało się dla C hrystusa o k a z ją do w ypow iedzenia słów: „Jak trudno je s t b o g aty m w ejść do K rólestw a B ożego” (M k 10, 23b).

Jezus w ytyczył więc drogę do życia wiecznego. N a G órze Błogosław ieństw powiedział: „Błogosław ieni ubodzy w duchu, albow iem do nich należy królestw o niebieskie” (M t 5, 3). 2. N asze drogi do królestw a B ożego

Ja k ą d ro g ą my idziem y? N ajp ierw trzeb a sobie pow iedzieć: d o k ąd ostatecznie id zie­ my. Idziem y nie donikąd, nie w próżnię, nie w nicość, ale ku życiu w iecznem u. T am je s t nasz w łaściw y dom . T am je s t nasza ojcow izna. To j e s t d o m naszego stałego zam eldow a­ nia. D o tego dom u prow adzi droga przykazań. T ak ą w łaśnie d ro g ą kroczył ew angeliczny m łodzieniec.

Cytaty

Powiązane dokumenty