Ewa Graczyk
"Zapoznać się z istotną swoją
strukturą"
Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 5 (125), 123-128
2010
Dociekania
Ewa GRACZYK
„Zapoznać się z istotną swoją strukturą”
Teraz, po tran sfo rm acji, jeszcze w yraźniej w idać, że Polska od w ojny i powoj- nia była obiektem w ielu rozm aitych p rep aracji, p rzed m io tem działań o a rb itra l nym , narzu co n y m jej i n ie n a tu ra ln y m charakterze. W jakiejś tylko części były to zabiegi tradycyjne, znane h isto rii od zawsze podboje słabszych zbiorow ości przez silniejsze. Ten w ątek n igdy nie zanikł, ale od 1939 ro k u Polska była nad e wszystko obiektem zabiegów w p rzerażający sposób innow acyjnych, szczególnym lab o rato riu m dw u im periów , które oprócz celów najeźdźczych, realizow ały zam iary w szcze gólny sposób utopijne, konstruktyw istyczne, głęboko zm ieniające zajęte przez siebie obszary, zarów no te dosłow ne, tery to rialn e, jak i ideowe i etyczne.
To na ziem iach P olski nazizm najb ard ziej intensyw nie testow ał swoje ludo b ó j cze wizje, tw orząc getta, obozy k o ncentracyjne, tu p rzede w szystkim rozegrała się Zagłada, tu h itlery zm n ajp ełn iej rozw inął m ach in ę ek sterm in a cji i eksploatacji. W chw ilę potem , w dużej części korzystając z kolein i p u stk i, w ytw orzonych przez n iem ieck i to talitary zm , sta lin izm zainstalow ał w Polsce w łasną zbrodniczą a p a ra tu rę narażając ją (jak się w krótce okazało) na tran sfo rm u jący i destru k cy jn y dla siebie styk z rom antyczno-katolickim , głów nym n u rte m p alim p se stu polskiej k u l tu ry (szczególnie silnym w chw ilach zagrożenia, więc p o dskórnie będącym w sta nie alertu przez całe p ięćdziesiąt lat, n ajp ierw niem ieckiej okupacji, a po tem Pol ski Ludow ej). Jasne jest, że i po drugiej stro n ie zależności podłoże k ulturow e ule gało przy tym głębokiej m odyfikacji i d estru k c ji (tym w ątk iem teraz nie będę się zajm ow ała).
O d 1939 ro k u Polska podlegała więc ciągłej obróbce, była zarów no m iętoszona ła p am i kolejnych najeźdźców, jak i u to p ijn ie k raja n a w różnego ro d zaju w ycinan ki, w rozm aite k o n stru k cje społeczne i kulturow e, niech cian e przez Polaków, od rzucane przez n ic h /n as.
12
12
4
D o ciekania
K iedy więc spoglądam y wstecz k u PR L-ow i, w idzim y, że m ieliśm y ta m do czy n ie n ia z d łu g im okresem p an o w an ia jaw nej, n ie p rz e sło n ię te j, a w m o m e n ta ch w prow adzania zbrodniczej sztuczności. P rzeszliśm y panow anie w ielu k onstruk- tów i konstru k cjo n izm ó w ; w ładztw o, jak b y p ow iedzieli m ark siści, jaskraw ych w oluntaryzm ów. Różnie p rzy tym w rozm aitych okresach wyglądał w zajem ny układ pom iędzy w ytw oram i a m o delującym i je k o nstruktyw izm am i; różne panow ały sto su n k i pom iędzy p ro jek tam i i p rak ty k a m i w ycinania oraz konstruow ania a opisy w aniem realnych społecznych fenom enów w kategoriach tychże konstruktyw izm ów , kolejno nazistow skich i m arksistow skich. Pod tym w zględem z n azizm em m am y m niejszy k łopot, był on bow iem ideologią i p rak ty k ą najeźdźców, więc zasadniczo (choć nie pod każdym w zględem , m u sim y wziąć po d uwagę, na przykład, obser wacje i refleksje K azim ierza W yki z Życia na niby) nie został przysw ojony przez swoje ofiary, an i jednostki, ani narody, eksploatow ane i eksterm inow ane.
Z k o m u n izm em i m arksizm em spraw a była i jest o wiele b ardziej skom pliko w ana. K om unizm pozostał u nas i z n am i czterdzieści pięć lat, w rastając w polską h istorię, a w tym czasie m ark sizm był n ajp ierw jedynym , a potem ciągle jednak uprzyw ilejow anym , oficjalnym językiem polskich n au k społecznych i h um anistycz nych, w tym literatu ro z n aw cz y ch (dlatego, naw et odrzucany, pozostaw ał ciągle jaw nym lu b dom yślnym k o n tek stem każdej czy praw ie każdej krajow ej wypowie dzi naukow ej). Przez te czterdzieści pięć lat sztuczność, arbitralność groźnej u to p ii stopniow o naturalizow ała się, n igdy nie stając się jed n ak czym ś n apraw dę wy godnym i w łasnym , m etalow e kości stalow ych k o n stru k cji obrastały w ątłym h isto rycznym i surw iw alow ym m ięsem , a m etodologia m arksistow ska traciła żywotność w raz z rosnącym zn u d z en iem (czy w ręcz obrzydzeniem ) stosujących ją p rzym uso wo czy konform istycznie badaczy.
Je d n ak w rażenie nierealności, w idm ow ości św iata P R L -u do końca dręczyło jego m ieszkańców . Żywi ludzie um ieszczeni w u p io rn ie la boratoryjnych w a ru n kach albo także się denaturalizow ali i sam i siebie, naw zajem , postrzegali jako w id m a i k u k ły (poniekąd straszyli w zajem nie), albo w prost przeciw nie - rodził się niezw ykły k o n trast m iędzy żywą ludzkością jednostek (ostrożniej m ówiąc, n ie k tó rych jednostek) a nieludzkością, groźną sztucznością ram , in sty tu cji i warunków , w których przyszło im przeżyć swoje życie.
C ała w łaściw ie lite r a tu r a P R L -u św iadczy o tej dw oistości i k ażd e w ażne d zieło tego o k re su gdzieś tę w idm ow ość, sch em a ty cz n o ść i n ierzeczy w isto ść P R L -ow skiego św iata i/lu b lu d z i w id zi i re je stru je .
Jedna z pow ieści K azim ierza Brandysa nazywa się Nierzeczywistość a tezy Św iata nieprzedstawionego Ju lian a K ornhausera i A dam a Zagajew skiego trzeba właściwie traktow ać à rebours, jako św iadectw o poczucia autorów , że żyją w śród w idm i atrap. Podobnie swoje Wesele razem z Dziadami ciągle pisze K onw icki, n ie u sta n n ie zwi- dując upiory. Przykładów m ożna by w ym ienić bardzo wiele. PR L-ow skiego świata n ie m ożna było dobrze, realistycznie przedstaw ić, bo w jakim ś sensie n ie istniał, n ie był praw dziw ym św iatem , za dużo w n im było m iejsc niedorobionych, p ustych, p odejrzanych. W szczególny sposób używając te o rii In g ard en a pow iedzieć m ożna,
że lite ra tu ra , ze swoim schem atycznym sposobem istn ien ia, przeżyw ała straszną próbę, m ając ciągle do czynienia z m a terią pozaliteracką już pow ycinaną, w jaw ny sposób skonstruow aną i niep ełn ą, któ rą pisarze jeszcze raz d ziuraw ili swoim i p ió ram i.
Do silnego poczucia zam ieszkiw ania w w idm owym świecie przyczyniał się także fakt, iż po w ojnie w P R L żyliśm y w zależności od dw u różnego rod zaju centrali, m etro p o lii, w dw u innego ro d za ju odczuciach, że nasze życie jest gdzie indziej, że w innym m iejscu decydują się nasze losy. N a płaszczyźnie zależności politycznej, „siłow ej”, podlegaliśm y sowieckiej Rosji, a na płaszczyźnie in te le k tu aln ej, m yślo wej i em ocjonalnej, za spraw ą nieodw zajem nionego uczucia poprzez fan tazm aty i projekcje, ciągle chcieliśm y należeć do Z achodu. Ż yliśm y więc w zależności p o dw ójnej, zależności w trójkącie (w różnych okresach o dm iennie ukształtow anej), w którym m asyw na, naty ch m iast rzucająca się w oczy dom inacja sowieckiej Rosji czyniła nas w szczególny sposób bezb ro n n y m i wobec złożonej, subtelnej, znacznie tru d n iejszej do opisania zależności od zachodniej E uropy - w ieloletnie odłącze nie od Z achodu, zam knięcie za Ł abą oraz dom inacja Sowietów zam ieniało b o w iem ciągle na nowo naszą daw ną przynależność na uczuciow ą i in te le k tu a ln ą zależność. Była to zależność życiodajna, niezbędna, ale ona także niosła ze sobą w ielkie koszta i rów nież n ied o b re konsekw encje. T rójkąty rozpraszają, są n ie p rz ej rzyste, a kiedy się tkw i w ta k im trójkącie, tru d n o się połapać, gdzie i k im się jest, co się czuje. Istn ie n ie naszej zależności politycznej i m ilita rn e j od sowieckiej Ro sji kom plikow ało nasze relacje z Z achodem , n ie u sta n n ie przesuw ając je w sferę śnienia, w obszar fantazm atów .
Teraz, po odzyskaniu niepodległości i po ustrojow ej tran sfo rm acji, w jakim ś sensie b u d zim y się ze snu i więcej egzystujem y na jawie. Z am ien iam y podw ójne zw iązanie, o dm ienną w każdym z obu przypadków zależność (i przynależność) od Sowietów i Z achodu, na zależność pojedynczą, zależność od bard ziej rozw iniętej, bogatszej E uropy Z achodniej, w racam y więc do „zwykłego” zw iązku peryferii i cen tru m . M am y szansę odnaleźć tę odm ianę gorszości, któ rą reprezentow aliśm y p rzed II w ojną światow ą, a k tó rą opisuje (na przykład) m łody G om brow icz w swoich felietonach i podróżniczych zapiskach. N ie m a w ątpliw ości, że to dobra okolicz ność, daje bow iem sporo szans na ró żnorodne awanse zapóźnionym p ro w in cju szom z rodzinnej Europy.
Ale, w przeciw ieństw ie do zdom inow anych, diabeł nie śpi, więc jed n i śnią obec nie m n iej, a in n i, o dziwo, jeszcze w ięcej. Rozgorączkow ana społeczna rzeczyw i stość nie odzyskuje 36,6 sto p n i C elsjusza. Nowej szansie tow arzyszą nowe zagro żenia, rodzą się bow iem in n e psychospołeczne p roblem y zw iązane tym razem z n a głym i b ru ta ln y m odczarow aniem Z achodu, który oglądany z bliska, nie ze środka PRL-ow skiej puszki, rozczarow uje czy w ręcz ra n i w ielu nagle zbudzonych śn ią cych. Pow szechnie m arzono, że po m ałym , b ru d n y m la b o ra to riu m , któ ry m był PR L , przyjść m u si no rm aln a, praw idłow a, w ielka rzeczywistość. A w tym , co przy szło po tran sfo rm acji, w ielu, a m oże naw et w iększość, zobaczyła „tylko” in n y stan, in n e sk upienie n ienorm alności, sztuczności i niepełności. T ransform acja, pow rót
12
5
12
6
D o ciekania
do E uropy, odsłonił bow iem całkow icie nierealisty czn y kształt naszych opozycyj nych, solidarnościow ych m arzeń o Z achodzie jako pozytywie peerelow skiego n e gatywu. D o k ład n iej m ów iąc, za czasów PR L-ow skiej w idm ow ości n ie było cał kiem jasne, gdzie te n w ym arzony pozytyw (niezbędny do prow adzenia walki) się znajduje: dla w ielu był na Z achodzie, dla innych krył się w dom u i kościele (w trad y c ji tłu m io n ej i depraw ow anej, ale przecież nieprzerw anie egzystującej), a dla w iększości m ajaczył w bliżej niesprecyzow anej dali, trochę tu , a trochę tam .
Świat, do którego w róciliśm y, do którego dołączyliśm y ponow nie po 1989 ro k u okazał się rów nie, choć nie ta k sam o, sztuczny i n ie n a tu ra ln y jak peerelow skie lab o rato riu m . Co w ięcej, jest on n ie u sta n n ie na nowo konstruow any, a znaczna część jego m ieszkańców wie o tym i chce tego. M ieszkańcy naszej części świata p atrz ą, jak tam ci, zachodni, odw racają się od pojęcia norm aln o ści i n a tu ra ln o śc i (naszych podstaw owych, fantazm atycznych, jak się coraz częściej okazuje, b ro n i skierow anych przeciw kom unie), postrzegając je jako groźne i represyjne. Z nacz na ich część boi się więc tego, czego m y b ardzo chcem y (chcieliśm y), co jest (było) naszym najgorętszym m arzeniem .
Z am ęt em ocjonalny w ielkiego pow rotu jest więc napraw dę tru d n y do zniesie nia: uw olnienie się od resztek u to p ii - m artw ej, groźnej i obłudnej - przeradza się często w strac h p rze d w szelkim społecznym w ysiłkiem konstrukcyjnym . N a Z achodzie społeczna w rażliwość dom agająca się spraw iedliw ości i tw órczości k o n stru u je , dek o n stru u je, rew iduje. W ielu „naszych” z tru d n o ścią rozpoznaje, a in n i n ie poznają wcale, że w tym , co odnaleźliśm y po naszym przy łączen iu się do Z a chodu, z n a jd u je się jed n ak w iele z poszukiw anych przez nas w artości i idei, tylko pojaw iają się one w zup ełn ie innych k onstelacjach n iż w tam tej fantazm atycznej, peerelow sko-solidarnościow ej opozycji dobra, norm alności, n a tu ra ln o śc i skiero w anych przeciw złu, n ien o rm aln o ści i sztuczności. Po tran sfo rm acji, po pow rocie, dochodzi więc do rozm ontow ania ważnego parad y g m atu , d estru k c ji m entalnego w zoru służącego p rze trw a n iu i walce z kom uną.
Sytuację k o m p lik u je rów nież fakt, iż przeżycie d en a tu raliza cji, u tra ty poczu cia oczywistości i zw yczajności fenom enów świata, kultury, społeczeństw a; p ostrze ganie tego, co w ydaje się n a tu ra ln e i oczywiste jako czegoś historycznego, w zględ nego i skonstruow anego, jest czymś, do czego dążą, czego prag n ą dzisiejsze elity in te le k tu aln e zachodniego, postm odernistycznego, zglobalizow anego św iata, a my, peerelow ski tłu m (dla n iek tó ry ch m otłoch, stado), m ieliśm y podobnego dośw iad czenia po d ziu rk i w nosie i chcieliśm y się go pozbyć. W ielu z nas odpow iedziało na ponow ne (choć głęboko odm ienne) dośw iadczenie odzw yczajnienia a b so lu t nym jego odrzuceniem , (konserw atywnym ?) odreagow aniem . Społeczeństw a Z a chodu dośw iadczają d en a tu raliza cji, odzw yczajnienia, u tra ty niew inności w kw e stii konstruktow alnego ch a ra k te ru społecznego świata w rytm ie dużo sp okojniej szym n iż my, a p ro cesy p rzy sw ajan ia tej w ied zy są d łu g o trw a łe , ro zp ro szo n e i w m niejszym sto p n iu niż na nas w ym uszane. W Polsce, czy w ogóle w tej części świata, utopijność starego ty p u spotkała konstru k cje, k o nstruktyw izm y i utopij- ności nowego ty p u w nagły, rew olucyjny sposób, do gw ałtownego skonfrontow
a-nia się z n im i zostali zm uszeni abso lu tn ie wszyscy, od profesorów u niw ersytetu do p a ń z kółka różańcowego. P ragnienia, em ocje w iększości Polaków po 1989 loko wały się raczej w niejasnej sferze resta u racji, odtw orzenia, pow rotu (dziś jest ja sne, że od sam ego początku n ie było do czego w racać), odpoczynku. W iększość z nas prezentow ała w m om encie p rzeło m u i tu ż po n im niep o w tarzaln ą postaw ę zachow awczych buntow ników .
N ajlepiej by dla nas było, gdybyśm y „poserfow ali”, p o fru n ę li od jednej rew o lucyjnej fali do d rugiej, gdybyśm y nie spoczęli jako rew olucjoniści (którym i b y li śm y w raczej n iew ielkim sto p n iu ). W ydaje się, że późna nowoczesność wym aga od nas skoku przez fale dw u sztuczności, dom aga się n ie u sta n n eg o konfrontow ania sp ad k u po peerelow skiej u to p ii zakrzepłej i dolegliw ej, z nowego ty p u rozproszo nym i, w ielorakim i fenom enam i nowej utopijności.
W pew nym sensie, po 1989 roku, po obaleniu b erlińskiego m u ru , stykają się ze sobą dwie lektury, dwa użycia n au k K arola M arksa: nasza sm utna p raktyczna w ie dza (w yniesiona z la b o ra to riu m , w którym byliśm y w o w iele w iększym sto p n iu k ró lik a m i dośw iadczalnym i n iż działającym i podm iotam i) oraz zachodnie, osmo- tyczne p rzy sw ajan ie/o d rzu can ie m ark sizm u obecnego w w iększym i/lu b m n ie j szym sto p n iu we w szystkich ru ch a ch i dyskursach em ancypacyjnych. N ajgorzej by było, gdyby nasze peerelow skie dośw iadczenie okazało się zbyt skuteczną anty- m arksistow ską szczepionką. Pow staje jed n ak w ażne pytanie: czy da się w m iarę m ożliw ości b ez p ie cz n ie „przeskoczyć” od skom p ro m ito w an ej, złej sztuczności P R L -u (wraz ze sferą zachow aw czo-rew olucyjnego oporu wobec niej) do świata w nowy sposób poruszonego, św iata, w któ ry m nie sposób istnieć bez w spółudzia łu w ciągłym tw orzeniu, rek o n stru o w an iu społecznej rzeczywistości.
P.S. Tekst te n jest p o czątkiem dużo większej całości, w której wrócę do w ielu wątków, tu ta j tylko sygnalizowanych. U żywając zaim ka „m y” (wraz z ep itetam i „n asz”, „nasza”, „nasze”) m a m na m yśli zbiorow ość, któ ra przeciw staw iała się peerelow skim „onym ” . K iedy używ am dziwnej k o n stru k cji „ n a m /ic h ”, „ n a m /im ” chcę zaznaczyć, że należałam za k o m u n y do tam tej zbiorow ości, ale obecnie sta ram się ją zobaczyć także z zew nątrz, z zu p ełn ie innych już pozycji.
12
12
8
D o ciekania
Abstract
Ewa GRACZYK U niversity o f Gdańsk“ Learning O ne’s Own Essential Structure”
This essay emphasises th e effects o f th e tw o totalitarianism s o n th e Polish society's life a fter W W 2 , m arked w ith th a t v e ry peculiar ‘legacy'. T h e a u th o r also considers th e p ro b le m o f Poland's d e p endence o n /be lo n g in g to th e W e ste rn w o rld , in th e said context.