• Nie Znaleziono Wyników

Jerzy Stamirowski - starosta olkuski

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Jerzy Stamirowski - starosta olkuski"

Copied!
14
0
0

Pełen tekst

(1)

Irena Stamirowska-Karpińska

Jerzy Stamirowski - starosta olkuski

Niepodległość i Pamięć 8/1 (17), 97-109

(2)

Nr 17, 2001

Irena Stamirowska-Karpińska

Jerzy Stamirowski — starosta olkuski

Sześćdziesięciolecie odzyskania niepodległości Polski przyniosło w roku 1978 dość obfity plon w literatu rz e p o p ularnonaukow ej, publicystyce oraz w form ie w spom nieniow ych przy­ czynków. P rzypom niane zostały przełom ow e w ydarzenia roku 1918, stanęli znów przed naszymi oczam i ludzie z okresu pierw szej wojny światowej i pierwszych lat pow ojennych.

W d o ro b k u wydawniczym ro k u 1978 znalazł też swoje m iejsce Olkusz. Państw ow e Wy­ daw nictwo N aukow e w ydało m ianow icie w tym że roku obszerną, dw utom ow ą p rac ę zbioro­ wą Dzieje O lkusza i rejonu olkuskiego pod redakcją Feliksa Kiryka i R yszarda K ołodziejczy­ ka. S zeroki w achlarz tem atyczny tego dzieła, liczącego p o n ad 1000 stron, obejm uje takie m.in. zagadnienia, jak: środow isko geograficzne, sprawy gospodarcze, stosunki k u lturalne, w reszcie — dzieje m iasta i pow iatu od najdaw niejszych czasów po dzień dzisiejszy.

*

Pod świeżym w rażeniem lektury tego naukow ego opracow ania i z inicjatywy olkuskiego oddziału P T T K oraz Towarzystwa Przyjaciół Z iem i O lkuskiej, k tó re grom adzą m ateriały w spom nieniow e, pośw ięcone ludziom dla O lkusza zasłużonym , prag n ę o to podjąć p róbę utrw alenia pam ięci o m oim O jcu, staroście olkuskim , Jerzym Stam irow skim .

W roku 1918 byłam u progu mych lat gim nazjalnych, dziś jestem em erytow aną nauczy­ cielką. W tej sytuacji pam ięć, z natu ry swej zaw odna, m oże pow odow ać zniekształcenia. D latego wszystko, po za rodzinnym i w spom nieniam i, konfrontow ałam z wyżej w ym ienioną pracą Dzieje O lkusza..., a dla końcow ego okresu wojny dodatkow o z n ieo cen io n ą Kroniką

Powiatu Olkuskiego, któ rej 47 num erów ukazyw ało się system atycznie od początku 1917 do

końca 1918 roku.

O m ów ienia pracy m ego O jca ja k o starosty pow iatow ego nie byłabym w stanie dokonać, choćby w najbardziej sum arycznej form ie, gdyby nie zupełnie niespodziew ana, a n ieocenio­ na w prost pom oc, jakiej d o znałam z zew nątrz.

(3)

U dzielił m i jej p an E dw ard Trznadel, zam ieszkały dziś we W rocławiu, pełniący na p o czą­ tku lat trzydziestych funkcję w icestarosty w O lkuszu.

Poinform ow any o m oich trudnościach, nie znając m nie dziś naw et osobiście, zechciał napisać i p rzek azał m i do zużytkow ania zarys podstaw owych działań starostw a olkuskiego (sporządzony przy w spółpracy z p anem K azim ierzem M artyniakiem , zam ieszkałym obecnie w K rakow ie, pełniącym w latach 1920-1934 funkcję in sp ek to ra sam orządu gm innego w wy­ dziale Powiatow ym w O lkuszu). B ezcenne te d an e w łączam niem al in extenso do m ego szkicu, a p an u E dw ardow i Trznadlow i ja k o w spółautorow i niniejszego opracow ania i przyja­ cielowi m ego O jca składam wyrazy najserdeczniejszej podzięki.

Irena S ta m iro w ska -K a rp iń ska Warszawa, grudzień 1979 r.

*

Słuszną w ydaje się rzeczą w szelkie sta ra n ie o to, by chronić od zapo m n ien ia postacie ludzi, którzy do b rze zasłużyli się ojczyźnie, a życiem swym dali w zór i przykład tym, co „w sztafecie p o k o le ń ” p o nich przychodzą.

N iech w olno będzie taką p ró b ę podjąć niżej podpisanej.

Życiorys m ego O jca jest prosty, m ożna by powiedzieć typowy dla tej epoki i tego środowiska. Był synem u czestnika pow stania 1863 roku. U kończył IV G im nazjum w W arszawie, a n astęp n ie Instytut Technologiczny w P etersburgu. Pierwszym m iejscem Jego pracy (a m o ­ że podyplom ow ej praktyki?) był jakiś zakład przem ysłowy w Rosji. Z achow ała się w naszym dom u cen n a p am ią tk a z tego okresu: duży, srebrny kubek z łyżeczką, zwany po rosyjsku „p o d stak a n n ik ”, a n a nim wyryty z jednej strony m onogram w cyrylicy „Г. С .”, a z drugiej napis, który — ja k p am iętam z dzieciństw a — był pierw szą m oją „czytanką” rosyjską. P a­ m iątka p rze p a d ła w czasie Pow stania W arszawskiego, ale napis na zawsze utrwali! mi się w oczach i pam ięci:

Георгию Феликсовичу С тамировскому отъ рабочихь завода „У ралъ”

1 А п реля 1901 года

I ustny k o m e n tarz, za pam iętany z najwcześniejszych lat: był jakiś zatarg m iędzy ro b o tn i­ kam i i dyrekcją, rosyjscy robotnicy w ybrali i upow ażnili do rozm ów w ich im ieniu m łodego inżyniera P olaka. N ie w iem , oczywiście, jaki był rez u ltat Jego m ediacji, ale wiem , że gdy już stam tąd w yjeżdżał, otrzym ał w darze te n artystycznie w ykonany kubek, zakupiony przez robotników za składkow e pieniądze.

(4)

*

Z p ow iatem olkuskim związał się mój O jciec od sam ego początku swego życia zaw odo­ wego. Tu, w Slaw niow ie k olo Pilicy, podjął pierw szą swą p racę jako inżynier chem ik w p a ­ pierni należącej do firm y C. A. M oes.

Ten o k res słabo pam iętam . Z nacznie później doszły do m ojej św iadom ości luźne, frag­ m entaryczne inform acje o zaangażow aniu się m ego O jca w dzieło organizow ania na tym te re n ie początków spółdzielczości spożywców. W iem o bliskiej Jego w spółpracy ze S tanisła­ w em W ojciechow skim , późniejszym prezydentem Rzeczypospolitej, i R o m u ald em M ielczar- skim. Później dow iedziałam się, że ci dwaj ludzie i mój O jciec należeli do wąskiej grupy pionierów ruchu spółdzielczego w K rólestw ie Polskim. P am iętam jednoizbow y przyfabrycz­ ny sklepik w Slaw niowie zwany „kooperatyw ą” i drugi, „okazalszy” — w Pilicy, pod firm ową nazwą „S iła” .

*

W ojna 1914-1918 w swej fazie początkow ej ciężko d o tk n ęła ziem ię olkuską, k tó ra przez pierw sze m iesiące była te re n e m w alk frontowych.

W e w spom nianej na w stępie pracy Dzieje Olkusza... znajdujem y (t. I, str. 558) dan e ilustrujące stopień zniszczenia: w Sułoszowej 110 gospodarstw spalonych i zniszczonych, dwie wsie kolo Pilicy całkiem zniesione z pow ierzchni ziemi; „najw iększe zniszczenia za n o ­ tow ano w Pilicy, k tó ra niem al w całości uległa spaleniu i zburzeniu, a pola w okół niej od wybuchów bom b i pocisków artyleryjskich i transzei wyglądały ja k olbrzym ich rozm iarów kretow isko” .

P am iętam , że i Sławniów został zrujnow any: fabryka M oesa spłonęła, duże zniszczenia były w tuż ob o k znajdującym się naszym m ieszkaniu. Przyszła bieda.

D o m nie i m ego rodzeństw a troski m a teria ln e tylko częściowo docierały; p am iętam jednak, że auten ty czn ą po m o c m a teria ln ą daw ali naszej rodzinie pp. K efersteinow ie z Woli Libertow skiej, ludzie o wielkiej osobistej szlachetności i niezwykłym poczuciu społecznym .

*

W iosną 1915 roku w w yniku wielkiej ofensywy au striacko-niem ieckiej i w yparcia wojsk rosyjskich z K rólestw a cały uw olniony obszar dostał się w ręce państw centralnych, któ re dokonały podziału ziem polskich na dwie strefy okupacyjne: p ó łn o c n a część K rólestw a znalazła się p o d okup acją niem iecką, południow a, w tym pow iat olkuski — austriacką.

Rosjanie, wycofując się, niszczyli wszystko: nie tylko punkty o znaczeniu strategicznym, ale również przemysł, kom unikację, zbiory. N ędza w powiecie przybrała rozmiary katastrofalne.

Jak p o d ają autorzy pracy Dzieje Olkusza... (t. I, str. 567), ówczesny delegat N K N (N a­ czelnego K o m itetu N arodow ego) na pow iat olkuski, wybitny o rg an izato r i zasłużony spo­ łecznik A n to n i M inkiewicz, określił na początku roku 1915 ja k o bezw zględną konieczność natychm iastow e dostarczenie co najm niej 20 w agonów podstaw ow ych artykułów żywnościo­ wych (m ąka, cukier, sól).

(5)

S połeczeństw o olkuskie nie czekało je d n a k biernie na pom oc z zew nątrz. Z inicjatywy sam ej ludności zo stała zaraz p o d jęta zak ro jo n a na szeroką skalę akcja pom ocy społecznej. Pow stają ró żn e organizacje m ające na celu działalność charytatyw ną, k u lturalno-ośw iatow ą i porządkow ą.

W końcu 1915 ro k u pow stał w L ublinie przy pop arciu w ładz okupacyjnych G łów ny K o­ m itet R atunkow y, za czym poszło tw orzenie w te re n ie odpow iednich kom itetów pow iato ­ wych. Powiatow y K om itet R atunkow y w O lkuszu pow stał na początku 1916 roku i szybko rozw inął szero k ą działalność społeczną w dziedzinie za o p atrz en ia ludności zrujnow anego w ojną pow iatu w podstaw ow e artykuły żywnościowe, ochrony zdrow ia, ro b ó t publicznych i szkolnictwa. Z je g o inicjatywy pow stają w O lkuszu w latach 1916-1917 trzy szkoły śre d ­ nie z in te rn ata m i (tzw. bursy), a od stycznia 1917 roku wychodzi system atycznie dw utygod­ nik „K ronika P ow iatu O lkuskiego”, któ reg o zachow ane p o dziś dzień zeszyty p rez en tu ją w swoich artykułach szeroki w achlarz tem atyczny i są św iadectw em ogrom nego za an g a żo ­ w ania społecznego ludzi w chodzących w skład K om itetu R atunkow ego.

Jednym z nich był mój Ojciec.

*

O sobistych w spom nień z tego okresu praw ie nie m am , M oże tylko to, że ciągle G o brakow ało w dom u, w Sławniowie, ciągle w yjeżdżał do O lkusza (a końm i trw ała ta p odróż cztery godziny) i nigdy nie w idziało się Jeg o późnych pow rotów . „K ronika P ow iatu O lk u ­ skiego” nie tylko wyjaśnia w iele spraw , ale je st też ich dokum entem . O to od roku 1915 poczynając O jciec mój zw iązał się ściśle z owym n u rtem pracy społecznej w samym O lkuszu i na te re n ie pow iatu. W edle własnych Jego, często pow tarzanych słów urzekła G o o so b o ­ wość A n to n ie g o M inkiew icza. W łączył cię bez reszty w działania tego niepospolitego czło­ w ieka. A o to ja k to w yglądało w okupacyjnych w arunkach.

W n r 1 „K roniki...” czytamy, że był d eleg atem sąsiadującej ze Sławniowem gm iny Kidów do P ow iatow ego K o m itetu R atunkow ego. W n r 3 — że wszedł do Z arzą d u K om itetu R a ­ tunkow ego gm iny Pilica; n astęp n ie — d o R ady N adzorczej D ziału H andlow ego; p o te m — d o Z arzą d u Polskiej M acierzy Szkolnej. W n r 8 „K roniki...” je st inform acja, że był d eleg o ­ w any d o G łów nego K om itetu R atunkow ego w Lublinie „z m em o riałem w spraw ach aprow i- zacyjnych i siewnych naszego pow iatu, [z upow ażnieniem ] do przedstaw ienia ustnie isto tn e ­ go stan u rzeczy” .

W w ielu zachow anych n um erach „K roniki...” znajdują się artykuły p ió ra m ego Ojca. T em atyka ich je st zn a m ie n n a dla zbliżającego się końca wojny — świadczy o pow szechnie utrw alającej się w św iadom ości społecznej pew ności rychłego w yzwolenia się państw a p o l­ skiego.

O czym pisał mój O jciec? Pisał o tym, co stanow iło treść Jego hum anistycznego i sp o ­ łecznego św iatopoglądu.

W przyszłej Polsce w idział w arunki dla realizacji swej um iłow anej idei spółdzielczości (Z rozmyślań polskiego kooperatysty, „K ronika...” n r 7 z 1917 r.). D la pow ojennego świata szukał dró g do życia w pokoju i pow szechnym bezpieczeństw ie. Jeszcze zanim ogłoszonych zostało 14 artykułów sław nego orędzia W ilsona ze stycznia 1918 roku, O jciec mój wskazy­

(6)

wał („K ronika...” n r 22 z 1917 r.) ja k o podstaw ę trw ałego pokoju „... taki u kład politycznego życia narodów , aby każdy n aró d zyskał m ożność urządzenia swego bytu narodow ego i poli­ tycznego na zasadzie sam ookreślenia, aby każdy m iał m ożność szerokiego, sw obodnego rozwoju i aby każdy m ógł dążyć d o ja k najszerszego zaspokojenia swych potrzeb bez uciska­ nia innych n aro d ó w ” . W dalszym ciągu tego artykułu analizow ał sposoby zapobiegania w oj­ nom i rozstrzygania kwestii spornych, postulow ał pow szechne rozbrojenie, zorganizow anie m iędzynarodow ego rozjem stw a, m iędzynarodow ych sił zbrojnych, a naw et utw orzenie m ię­ dzynarodow ego p arlam en tu .

Jak głęboko tkw iła w Jeg o um yśle ta w łaśnie idea zapew nienia ludzkości życia bez p rze­ mocy i bez rozlew u krwi świadczyć m oże fakt, że jeszcze p rzed uchw aleniem p ak tu Ligi N arodów n apisał kilkudziesięciostronicow ą p racę Z w iązek N arodów (w ydaną następnie n a­ k ładem M. A rc ta w W arszawie). W pracy tej, pow ołując się na styczniowe orędzie W ilsona z 1918 roku i na jego późniejsze przem ów ienie z lipca tegoż roku, analizow ał założenia i form y realizacji d ziałania przyszłej, nienazw anej jeszcze w tedy z im ienia, Ligi N arodów . N a tytułowej karcie tej pracy w idnieje dedykacja, k tó rą w arto m oże zacytować:

„Wszystkim, którzy w wojnie światowej ponieśli z dobrej woli dla idei ofiarę życia lub zdro­ wia, cześć i życzenie, aby ich ofiara okupiła światu trwały pokój i panow anie sprawiedliwości”.

Poniżej d ata: O lkusz, maj 1920.

*

A rtykuły m ego O jca od końca 1917 roku nie w ystępują już w „K ronice Pow iatu O lk u ­ skiego” tak często, więcej nato m iast znajduje się inform acji o Jego działalności społecznej i politycznej.

W tym czasie na obszarze byłego zaboru rosyjskiego stały się spraw ą pierw szoplanow ą wybory do gm in wiejskich i sejm ików powiatowych.

G m iny ja k o je d y n e o rgany sa m o rz ąd u w K rólestw ie były pow o łan e ustaw ą carską z 1864 roku, k tó ra ściśle określała organy i kom petencje (A. A jnenkiel, Adm inistracja w Pol­

sce, W arszawa 1977, str. 13-15). Sejm iki zaś pow ołane zostały przez okupacyjne w ładze

austriackie d o p ie ro w 1917 roku i były pom yślane jako ciała doradcze kom end pow iato­ wych, p odporządkow anych istniejącem u od 1915 roku G en e ra ln em u G u b ern ato rstw u W oj­ skow em u dla zajętych przez A ustrię ziem polskich (Dzieje O lkusza..., str. 561 i 572).

Z ro z u m ia łe je st, że ludność nie darzyła na ogół zaufaniem tych organów , bo nie widziała w nich swego autentycznego przedstaw icielstw a. M ówią o tym, pow ołując się na „K roni­ kę...” (n r 25 z 1918 r.) autorzy D ziejów O lkusza..., (t. I, str. 572). W ypada je d n a k zaznaczyć, że tam , gdzie wyborcy widzieli u swych przedstaw icieli bezinteresow ność i osobistą uczci­ wość, było za interesow anie wyboram i. Jak o przykład takiego nastaw ienia „K ronika...” p o ­ daje (n r 21 z 1917 r.) gm inę olkuską i pilecką; tu w skład k om itetu d o pokierow ania spraw a­ mi w yborów weszli: Ja n B róg i Jerzy Stam irow ski.

W tym sam ym num erze „K roniki...” czytamy, że w końcu gru d n ia 1917 roku odbyły się wybory d o Sejm iku Pow iatow ego w O lkuszu. W ybranych zostało 30 osób, m iędzy nimi tacy najbardziej zaangażow ani na te re n ie pow iatu w pracy społecznej i organizacyjnej ludzie, jak A n to n i M inkiewicz, A lek san d e r K eferstein, Ja n Bróg. W ybrany rów nież został mój Ojciec.

(7)

O pierwszym p lenarnym posiedzeniu Sejm iku na początku 1918 roku piszą autorzy D zie­

jó w Olkusza..., (t. I, str. 573):

„Z e b ra n ie p le n a rn e otw orzył k o m e n d an t pow iatu C lam -M artin ic, który «[...] praw o przew odniczenia w Sejm iku przelał n a staro stę Franciszka Leszczyńskiego», [cytat z 27 nru „K roniki...”] Sejm ik pow ołał 8 osobow y W ydział Powiatowy, w którego skład weszli: [...] A n to n i M inkiew icz, A lek san d e r K eferstein, Jerzy Stam irow ski” .

W ym ieniona tu funkcja i osoba C lam -M a rtin ica je st w yrazem p o dporządkow ania tego zaczątku sa m o rz ąd u austriackim w ładzom okupacyjnym . Franciszek Leszczyński był rów ­ nież, ja k się m ów iło, „austriackim sta ro stą ” .

M ów iła ta k rów nież m łodzież. To już pam iętam , bo w roku 1918 zostałam uczennicą L iceum Ż eńskiego w O lkuszu i zam ieszkałam w bursie razem z m oją siostrą. N aw iasem d odam , że dom nasz nadal był w Sławniowie, ale tam nic się nie działo, fabryka po pożarze w 1914 ro k u nie zo stała odbudow ana, przeprow adzka do O lkusza była postanow iona, ale nie było tam m ieszkania i długo jeszcze m iało nie być. To tylko w spom inam ja k o pozytywną stro n ę tego okresu, że te ra z częściej, bo ju ż w O lkuszu, nie w sławniowskim dom u, widywa­ łyśmy naszego Ojca.

W racając d o inicjatyw i działalności instytucji pow ołanych do życia w O lkuszu, tj. S ejm i­ ku P ow iatow ego i K o m itetu R atunkow ego, stw ierdzić m ożna na podstaw ie danych za m ie­ szczonych w dalszych zeszytach „K roniki...”, że — m im o kurateli w ładz okupacyjnych — rozwijały o n e dużą aktywność i odgrywały coraz w iększą rolę w życiu m iasta i pow iatu.

*

R ok 1918 niósł ju ż zapow iedź niew ątpliw ego i raczej rychłego końca wojny. Tak też odczuw ało to społeczeństw o polskie.

N adziejom je g o sprzyjały w ydarzenia na are n ie m iędzynarodow ej.

Silnym echem odbiło się w Polsce styczniowe orędzie W ilsona. W m iesiąc później na konferencji w B rześciu R osja R adziecka zrzekła się form alnie praw do K rólestw a Polskiego, a obecni n a konferencji Polacy (w składzie delegacji radzieckiej — p atrz H . Jabłoński, N ie­

podległość i tradycje narodowe, W arszawa 1978, str. 106) wystąpili publicznie z żądaniem

natychm iastow ego opuszczenia K rólestw a przez wojska austriackie i niem ieckie. L atem rząd radziecki ogłosił, że wszystkie układy rozbiorow e tyczące się Polski zostają „zniesione w sposób nieodw ołalny” . R ów nocześnie kom unikaty w ojenne donoszą o klęskach Państw C entralnych.

Te wszystkie w ydarzenia wpłynęły decydująco n a aktywizację społeczeństw a polskiego. P otęgują się n astro je rew olucyjne w szeregach p ro letariatu , m nożą się strajki i d em o n strac­ je, coraz głośniej w ystępują żąd an ia całkow itej niepodległości.

Ja k stw ierdza w cytowanej pracy H enryk Jabłoński (str. 136-137), w okupow anej przez A ustrię części K rólestw a ju ż w końcu p aździernika ludność rozpoczynała sam o rzu tn e roz­ brajan ie o k u p an tó w i tw orzenie w ładz lokalnych, a w pierwszych dniach listopada pow stają rady delegatów ro botniczych1.

(8)

*

W O lkuszu te historyczne dni października i listopada wiążą się ściśle z osobą m ego O jca. O tym, ja k wyżej w spom niane w ydarzenia rzutow ały na sytuację w m ieście i w pow ie­ cie, czytamy w „K ronice...” (n r 45^17 z 1918) w artykule o ch arak terze w spom nieniow ym , niepodpisanym , datow anym na 15 grudnia tegoż roku i zatytułow anym Z m inionych dni.

A rtykuł te n mówi o silnym napięciu w m ieście już w końcowych dniach października, 0 w ystąpieniu członków Polskiej O rganizacji W ojskowej w dniu 1 listopada, opanow aniu przez nich K om endy Powiatowej i rekwizycji broni, a następnie inform uje, że nazajutrz, 2 listopada, „z ebranie obyw atelskie” zw ołane przez prezy d en ta m iasta R adłow skiego p o sta ­ now iło p rzejąć w ładzę z rąk okupacyjnych i wysłało do k o m e n d an ta pow iatu „d e p u ta cję” z odpow iednim i żądaniam i.

Ten, nie bez oporów , ustąpił.

N astępujący dalej fra g m en t przepisuję dosłownie:

„... w m iędzyczasie nad jech ał p. Stam irow ski, desygnowany przez polski rząd n a starostę olkuskiego, kierow nictw o akcji złożono w jego ręce, dodając m u do boku ze względu na b rak dyrektyw z W arszawy rad ę przyboczną, złożoną z 7 członków, k tó ra w raz ze starostą przejąć m iała od A ustriaków adm inistrację oraz rozbroić i wyprawić załogi” .

W ydaje mi się konieczne bliższe zanalizow anie powyższej inform acji tyczącej się udziału 1 roli m ego O jca w opisywanych wypadkach:

1. O k reślen ie „w m iędzyczasie” nie daje odpow iedzi na podstaw ow e pytanie: kiedy m ia­ nowicie? Jest to w ięc inform acja nieprecyzyjna.

2. O k reślen ie „n a d je ch a ł” zdaje się sugerow ać przypadkow e, niespodziew ane zjawienie się kogoś z zew nątrz — kogoś, stojącego poza naw iasem rozgiywających się wypadków. W rzeczywistości zaś chodzi chyba tylko o to, że mój O jciec, nie m ając m ieszkania w O lk u ­ szu, m usiał faktycznie przyjechać — ze Sławniowa.

3. O k reślen ie „desygnow any przez polski rzą d ” wydaje się być antycypacją faktów p ó ź­ niejszych. W tych o statnich dniach wojny ani R a d a Regencyjna, ani pow oływ ane przez nią rządy nie panow ały zup ełn ie nad sytuacją i nie miały żadnego wpływu na to, że — w obec p ostępującego rozp ad u okupacyjnego ap a ra tu — w ładzę zaczęły przejm ow ać polskie insty­ tucje lokalne (p atrz H enryk Jabłoński, wyd. cyt., str. 136-137). W ynika to p o śred n io także z zaw artej w cytowanym fragm encie artykułu z „K roniki...” w zm ianki o „braku dyrektyw z W arszawy”. W zm ianka ta byłaby, ja k się zdaje, nieuzasadniona, gdyby owo „desygnow anie przez polski rz ą d ” m iało miejsce.

W rzeczywistości w ydarzenia m iały inny przebieg: na stanow isko starosty pow iatow ego O jciec mój został wyniesiony z woli ludności, a nie z nom inacji.

odzyskania niepodległości (w: Droga przez półwiecze, Warszawa 1969) podaje: „... od 3 X I 1918 r. datuje się zawiązywanie rad delegatów robotniczych w Zagłębiu”; prof. Cz. Madajczyk w referacie Odrodzenie Polski

w 1918 r. (tam że) pisze: „Na obszarze zaboru rosyjskiego 5 listopada powstała w Lublinie pierwsza w Polsce

R ada D elegatów Robotniczych, trzy dni później Rada w Zagłębiu Dąbrowskim, towarzyszyło tem u rozbra­ janie A ustriaków”. Patrz też A. Ajnenkiel, O d rządów ludowych do przewrotu majowego — zarys dziejów

(9)

S tw ierdzają te n fakt św iadectw a najstarszych obywateli m iasta O lkusza2. Stw ierdza to też zachow any zrządzeniem losu w po siad an iu m ojej rodziny dokum ent, nieco zniszczony, lecz ja k najbardziej jednoznaczny: autentyczna odezw a, w ydrukow ana w O lkuszu i ro zp la­ katow ana n a m ieście, a obw ieszczająca wieść, na ja k ą n aró d polski czeka! przez lat p ra ­ wie 125: „ Z d n i e m d z i s i e j s z y m w ł a d z ę w k r a j u i p o w i e c i e o b e j m u j e r z ą d p o l s k i ” . D ata: „O lkusz dnia 1 /X I 1918 r.” Podpis: „S T A M IR O W S K I — sta ro s ta ”.

D o d am , że ja k daw no pam ięcią sięgnę, zawsze, we wszelkich uroczystych chwilach i w w ystąpieniach oficjalnych m ów iono o m oim O jcu i do Niego: „pierwszy w O d rodzonej Polsce sta ro sta pow iatow y” . Pierwszy, gdyż przed nom inacją, w ybrany w olą społeczeństw a. I wiem , że to było najw ażniejsze dla m ego O jca i dla nas, Jego najbliższych.

R easum ując, d o chodzę do w niosku, że w św ietle powyższego m ożna i należy ja k o b łęd n ą potrak to w ać n astęp u jącą inform ację, zam ieszczoną w Dziejach Olkusza... (t. II, str. 9):

„W ydarzenia z p o p rzed n ieg o dnia d o trzeć m usiały d o W a r s z a w y , gdyż s t a m t ą d w godzinach popołudniow ych 2 l i s t o p a d a przybył J. Stam irow ski — m i a n o w a n y na sta ro stę o lkuskiego” (p o d k reślen ia m oje — I. K.).

Ż ałow ać w ypada, że w tak w artościow ej i pięknej pracy, ja k ą są Dzieje Olkusza..., zn a la­ zła się ta n iezgodna z praw dą inform acja. W dalszym ciągu tam że czytamy:

„ R a d a M iejska przydzieliła now em u staroście 7-osobow ą kom isję, k tó ra zajęła się przej­ m ow aniem urzędów i władzy cywilnej. Z aalarm ow any w ydarzeniam i przybył rów nież prezes Pow iatow ego K o m itetu R atunkow ego, wówczas m inister aprow izacji [w rządzie J. Świeżyń- skiego — I. K.] — A n to n i M inkiewicz, który z upow ażnienia rządu przekazał p ełn ię władzy adm inistracyjnej, a zatem likwidację stosunków z rządem austriackim , Sejmikowi P ow iato­ w em u i jego W ydziałow i Pow iatow em u” .

A utorzy Dziejów Olkusza... nie p o d ają źró d ła tej inform acji, nie precyzują też, kiedy A n ­ to n i M inkiew icz przyjechał do O lkusza i w jakim charakterze. Być m oże, iż pozycja członka rządu — rządu, który jeszcze istniał albo ju ż przestał istnieć (rozwiązany został 3 listopada — p a trz H o lz e r-M o le n d a , Polska w pierwszej wojnie światowej, W arszawa 1963, str. 2 8 2 - -2 8 3 ), ułatw iała m u działanie, wydaje się je d n ak , że w O lkuszu n ie p o trzeb n a m u była i do niczego n ie p rz y d atn a „firm a” parodniow ego p rem iera Świeżyńskiego: tu A n to n i M inkie­ wicz m ieszkał n a stałe, tu m iał rodzinę i przyjaciół, tu byli ludzie, z którym i przez tru d n e lata wojny najściślej w spółpracow ał i z którym i chciał być w tych przełom ow ych chwilach.

P ozostałaby kw estia ustalen ia daty urzędow ej nom inacji m ego O jca na stanow isko sta ­ rosty pow iatow ego w O lkuszu. O ile wiem — żad n e o dnośne dokum enty nie zachow ały się. W ięc chyba to ju ż dziś niem ożliwe.

A m oże i niekonieczne.

Je st faktem bezspornym , że O jciec mój piastow ał to stanow isko od listopada 1918 roku. M ożna pow iedzieć: od pierw szej chwili, kiedy faktem się stało odzyskanie niepodległości Polski. D la m nie, piszącej te słowa, te dw a fakty splatają się w jedno: w św iadom ość n aj­

2 D oktorow a Z ofia Gorczycowa, mieszkająca cale życie i do dziś dnia w Olkuszu, córka Zofii i A ntonie­ go Okrajnich, wielce zasłużonych społeczeństwu ludzi, o których mówiono, że tu „byli zawsze i wiedzą wszystko”, oświadczyła ostatnio publicznie: „P a m i ę t a m , ż e P a n S t a m i r o w s k i b y l w y b r a n y j e d n o g ł o ś n i e ”.

(10)

w iększej, najw ażniejszej sprawy, ja k a m iała m iejsce w życiu m ojego p okolenia i w m oim osobistym .

Sięgam raz jeszcze d o cytow anej ju ż książki H . Jabłońskiego, by posłużyć się jego pięk­ nym, pełnym głębokiej treści stw ierdzeniem :

„T rudno przecenić znaczenie wyzwolenia w życiu jakiegokolw iek n aro d u podbitego, ale w narodzie p o n a d w iek podzielonym , a posiadającym m im o to olbrzym ie poczucie własnej odrębności, stale rozw ijającą się, naw et w okresie niewoli, k u ltu rę, wyjątkowo bogatą, nigdy nie p rzerw an ą tradycję w alk wyzwoleńczych — odzyskanie niepodległości m usiało być uzna­ ne ja k o olbrzym ie, największe o d kilku poko leń zwycięstwo całego n a ro d u ” .

*

I tak, od ow ego listo p ad a 1918 roku, zaczął się nowy okres w historii naszego narodu. Jak b ardzo tru d n y był te n początkow y okres niepodległości — dziś tru d n o sobie naw et wyobrazić.

N aczelne w ładze państw ow e obejm ow ały tylko K rólestw o i zachodnią część byłego za­ b oru austriackiego. N ie było ustalonych granic. N a w schodzie i na zachodzie panow ał stan wojny. N a te re n a c h plebiscytow ych Niem cy terroryzow ali polską ludność.

W ew nątrz k ra ju — antag o n izm y klasow e, tru d n e pro b lem y zw iązane ze spraw am i m niejszości narodow ych, do tego silna dezintegracja porozbiorow a, o d ręb n e ustaw odaw st­ wo, o d rę b n a w aluta, naw et inny dla każdej dzielnicy system kom unikacyjny. Zycie gospo­ darcze zrujnow ane, b ra k pracy dla pow racających z frontów czy z niewoli, pow szechna n ę ­ dza i głód.

*

A by n a tym tle ogólnopolskiej sytuacji ukazać specyfikę O lkusza i pow iatu olkuskiego, od d aję głos p a n u E dw ardow i Trznadlowi (p atrz Uwagi wstępne), który, m ów iąc w swym

W spom nieniu o Jerzym Stam irow skim staroście olkuskim (oryginał w zbiorach Towarzystwa

Przyjaciół Z iem i O lkuskiej) o objęciu władzy starosty pow iatow ego w O lkuszu przez m ego O jca, ta k o to ch arakteryzuje lokalne w arunki:

„O d razu czekały go tru d n e zadania: z jednej strony objęcie władzy po okupancie au ­ striackim , a z drugiej organizacja adm inistracji państw ow ej na szczeblu powiatowym . Jak w iadom o n a te re n ie b. K rólestw a K ongresow ego nie było lokalnej adm inistracji polskiej oraz sam o rząd u pow iatow ego a tylko sam orząd gminny, działający na podstaw ie starej i m a ­ ło przydatnej w nowych w arunkach ustawy gm innej z 1884 roku. Sytuację n ad to u tru d n iał b rak ludzi, którym m ożna by było pow ierzyć p rac ę na tym odcinku. M im o to trze b a było rozwiązywać tru d n e problem y. D ziałanie nowej władzy było b ardzo u tru d n io n e ze względu na b ra k potrzebnych środków m aterialnych ja k też podstaw ow ych przepisów prawnych. M im o b rak u tychże pow ołano tymczasowy o rgan sam orządow y, stanow iący odpow iednią rep rez en ta cję m iast i wsi.

(11)

D ziało się to w czasie, kiedy Polska nie m iała jeszcze k o n k retn ie ustalonych granic tak na w schodzie, ja k i na G órnym Śląsku, gdzie siły niem ieckie dążyły d o o d eb ra n ia nam bogatego o kręgu przem ysłow ego. D o p iero w wyniku pow stań śląskich w czerwcu 1922 roku połow a Śląska w róciła d o Polski.

P odkreślić należy, że pow iat olkuski nie należał do tak zwanych pow iatów zam ożnych, raczej był p ow iatem biednym z uwagi na glebę piaszczystą i słabe uprzem ysłow ienie. O g ra ­ niczone środki finansow e stw arzały og ro m n e trudności w realizacji zadań należących do kom petencji sam o rząd u pow iatow ego.

Poważny pro b lem stanow iło bezrobocie, gdyż początkow o w iększość zakładów przem y­ słowych była bąd ź nieczynna, w zględnie o częściowym zatrudnieniu.

W takich to szczególnych w arunkach sta ro sta J. Stam irow ski przystępow ał do działaln o ­ ści na pow ierzonym m u stanow isku”.

O d siebie do d am , że w kładał w tę p racę cały swój czas i wszystkie swe siły. N ie um iał i nie chciał nigdy m yśleć o sobie. Lekcew ażył względy m aterialne, choć w arunki życia były w tedy b ard z o tru d n e. P od o b n o był jedynym spośród starostów , który nie chciał przyjm ować ustaw ow ego d o d a tk u do u posażenia z tytułu kierow ania pracam i Sejm iku Pow iatow ego, uw ażał to bow iem za in te g raln ą część swych funkcji urzędowych ja k o starosty.

W b iurze starostw a m iał oddanych i szczerze życzliwych w spółpracow ników . W racam do w spom nień p a n a E dw arda Trznadla.

„P rag n ę w skazać podstaw ow e osiągnięcia starosty Stam irow skiego w okresie je g o w ło­ darzen ia od roku 1918 do 1932 w łącznie.

N a pierwszy p lan w ysunęła się spraw a zasadniczej wagi tj. budow a dróg. Poświęcał tem u zagadnieniu w iele czasu i energii. (...) M im o trudności finansowych i b rak u p o trze b n ej ilości i jakości sp rzętu przystąpił ju ż w 1919 r. do budow y drogi O lkusz — Skała, ukończonej w 1929 r.

W roku 1927 p o d ję to uchw ałę dotyczącą budow y drogi Pilica — Ż arnow iec, na k tórą zaciągnięto pożyczkę w w ysokości 200 tysięcy złotych w B anku K om unalnym w W arszawie.

W roku 1932 zakończono budow ę drogi bitej od granicy pow iatu olkuskiego do Skały i Ojcowa. Była to chyba najtrudniejsza i najkosztowniejsza budowa, zwłaszcza ze względu na trudności te re n o w e w O jcow ie. U roczystego otw arcia tej drogi dokonał w ojew oda kielecki.

P row adzono rów nież budow ę i utw ardzanie w ielu dróg ja k Stawków — Bolesław — O lkusz, drogi z O lkusza przez Sułoszowę do O jcowa, z Pilicy do Ż arnow ca, do P ra d eł i K ro­ czyc. P rzep ro w ad zo n o gruntow ną napraw ę dró g z O lkusza do W olbrom ia i z Pilicy do O gro- dzieńca.

P rzep ro w ad zo n e inwestycje drogow e w takim rozm iarze m iały pow ażne znaczenie dla rozw oju g ospodarczego pow iatu. Pozwalały też na zm niejszenie bezrobocia w różnych o k re ­ sach czasu.

Z perspektyw y dzisiejszej techniki i środków finansowych, jakim i obecnie dysponuje p a ń ­ stwo, ów czesne sprzed 50 lat pow ażne naw et osiągnięcia w różnych dziedzinach życia m ogą przejść praw ie niezauw ażalne.

N ie m niejszą też troskę wykazał starosta w sprawie oświaty rolniczej. Z daw ał sobie sp ra­ wę, że w ychow anie i w ykształcenie rolnicze stanow i podstaw ę nie tylko do uzyskania lep­

(12)

szych efektów gospodarczych, podw yższenia sta n d ard u życiowego, ale i p o dniesienia kultu ­ ry wsi. S taran ia te zostały uw ieńczone pow odzeniem , gdy M inisterstw o R olnictw a przydzie­ liło m a jątek w Trzyciążu na budow ę szkoły rolniczej. Już w roku 1922 zaciągnięto pożyczkę na ten cel w w ysokości 6 m ilionów m arek. Szkoła ta w yróżniała się b ard z o wysokim pozio­ m em i osiągnięciam i, wyszło z niej wielu uzdolnionych wychowanków. Szkołą tą interesow ał się sta ro sta Stam irow ski bez przerwy, przeprow adzając częste narady z d y rektorem Jerzym G rabow skim , om aw iając najw ażniejsze zagadnienia zw iązane z rozw ojem szkoły i u k ie ru n ­ kow aniem w ychow anków.

W zasięgu jego zainteresow ania była także szkoła w B ukow nie (n a Skałce), k tó ra przy­ gotow yw ała dziew częta do zaw odu kraw ieckiego. Przychodził szkole z pom ocą finansow ą i w szelkie problem y rozwiązyw ano przy je g o pom ocy. Pozostaw ał też w bliskim kontakcie z dy rek to rem U niw ersytetu Ludow ego w Szycach, Ignacym Solarzem . K ierow ał tam zdol­ nych m łodych rolników in teresując się ich losem naw et po skończeniu U niw ersytetu.

W spom nieć także trze b a o szczególnej opiece nad sierocińcem w N iesułow icach. Tro­ szczył się, aby w budżecie W ydziału Pow iatow ego znalazły się corocznie środki na jego utrzym anie.

N ie m niejszą dbałość i o piekę wykazał w spraw ach dotyczących zdrow ia ludności. P rze­ jaw iało się to w rozbudow ie i utrzym aniu szpitala św. B łażeja w O lkuszu oraz zapew nieniu m u odpow iednich środków finansow ych z W ydziału Powiatow ego i m iasta O lkusza. Podczas epidem ii tyfusu założono pięć prowizorycznych szpitali, finansow anych przez W ydział P o­ wiatowy oraz przez Polski Czerw ony Krzyż.

K apitalny a zarazem bard zo trudny p roblem od sam ego początku stanow iło bezrobocie. Najw iększe je g o nasilenie przypada na lata 1930 i 31, a szczególnie 1932, w obec zam knięcia kopalni galm anu, ołow iu i rudy żelaznej w Bolesławiu.

W zrozum ieniu b ard z o tru d n ej sytuacji ludzi pozbaw ionych pracy, zdając sobie spraw ę, że d o raź n a po m o c w postaci zasiłków i przydziałów żywności z Pow iatow ego K om itetu dla B ezrobotnych czy akcji charytatyw nej nie rozw iązują bezrobocia i nędzy, postanow ił na podstaw ie uchw ały Sejm iku Pow iatow ego przystąpić do budow y drogi O lkusz — Będzin, niezależnie od ro b ó t m iejskich. R oboty te, aczkolwiek niecałkow icie, je d n a k w pewnym stopniu przyczyniły się do złagodzenia skutków bezrobocia.

Wszystko to nie w yczerpuje bogatej działalności starosty S tam irow skiego, społecznika nacechow anego głębokim patriotyzm em .

M iałem m ożność p oznać tego szlachetnego człow ieka w czasie, gdy był m oim b ezpo­ średnim zw ierzchnikiem .

Pracow ał zwykle do późnych godzin. Szanow ał każdego człowieka bez względu na jego p rzekonania, jeśli rzetelnie pracow ał dla budow ania lepszego ju tra z w ew nętrznej potrzeby służenia Ojczyźnie i jej obyw atelom .

Był n iezm iernie życzliwy i całe jego postępow anie było nacechow ane praw dziwą troską o człowieka. Był konsekw entny w swoich postanow ieniach i um iał bronić swych decyzji. Był sprawiedliwy, przestrzegał, by praw o było rzetelnie stosow ane d o każdego obyw atela. Był w yrozum iały, a przy tym niezm iernie skrom ny. Te jego cechy osobiste spraw iały, że był pow szechnie szanow any i ceniony.

G dy nadeszła w iadom ość o jego przeniesieniu na inne stanow isko, decyzję tę przyjęto z uczuciem głębokiego żalu. N a specjalnym spotkaniu żegnało go społeczeństw o całego

(13)

pow iatu, dziękując m u za wszystko, co zdziatat w okresie swego w łodarzenia, gdyż zasługi starosty J. S tam irow skiego były b ardzo d u że” .

Pow tórzę o k reślen ie p an a Trznadla: „pracow ał zwykle do późnych godzin” . O tó ż wydaje mi się, że O jciec mój nie m iał ta len tu racjonalnego g ospodarow ania swoim czasem i swoimi siłami. Je g o gabinet był o każdej po rze otw arty dla każdego, nigdy nie odsyłał tzw. in te re ­ santów, rozm aw iał z prostym i ludźm i, chciał znać i znał ich potrzeby, pom ag ał „po staro- ścińsku” i p o ludzku.

S ądzę, że są i dziś starzy ludzie, którzy to pam iętają.

D o w łasnej pracy, w ym agającej ciszy i skupienia, z a b ie ra ł się późnym p o p o łu d n ie m i w iec zo rem . M ów iono: „O kno w gabinecie P ana S tarosty nigdy nie gaśnie” . Po kilku za le­ dwie godzinach snu wychodził ran o do pracy wcześnie, ale nie tak wcześnie, ja k inni p ra ­ cownicy biurow i. K iedyś m iał n a tym tle dram atyczny konflikt ze swym przełożonym .

To chyba w tedy i w zw iązku z tym przeszedł do Proszowic.

M iał ju ż w tedy lat praw ie 60. Przyszła ciężka cho ro b a serca, k tó ra przyśpieszyła p rzej­ ście m ego O jca n a em eryturę. N iebaw em m ieszkanie w O lkuszu uległo likwidacji i O jciec m ój, po raz pierwszy o d swych gim nazjalnych czasów, w rócił d o W arszawy i zam ieszkał tu w raz z rodziną.

A o to końcow a część w spom nień p an a Trznadla:

„M inęło ju ż 42 la ta od czasu pobytu m ojego w O lkuszu, z którym złączyła m ię nie tyl­ ko p rac a zaw odow a i społeczna, ale rów nież w spom nienia o ludziach, którzy nie szczędzili swych sił i u m iejętności dla d o b ra Ojczyzny i rejo n u olkuskiego. Potw ierdzili swój p a trio ­ tyzm w czasie okupacji hitlerow skiej, ratu jąc w iele osób od śm ierci i obozów k oncentracyj­ nych z n ara żen iem życia w łasnego i rodziny.

A le w spom inam ze szczególną przyjem nością la ta 1930-1932, w których było m i d an e pełnić obow iązki W ice-S tarosty, w spółpracow ać z Jerzym Stam irow skim i wynieść w ielu cennych w skazań na dalsze la ta pracy. Były to la ta pożyteczne i owocne, k tóre na zawsze po zo stan ą w mej pam ięci.

W rocław, dn ia 25 czerw ca 1979 / - / E dw ard T rznadel”

W arszawski o k res naszego życia rodzinnego to już są la ta tuż przedw ojenne.

O jciec m ój m iał m ocno nadw ątlone siły po przebytej ciężkiej chorobie. A le nie um iał żyć tylko sobą i swoimi spraw am i. D użo pisał. P am iętam , ja k bolał nad ujem nym i zjaw iska­ m i w naszym życiu publicznym . U m ieszczał swoje artykuły w prasie codziennej.

Z nielicznych, zachow anych do dziś fragm entów Jego publikacji widać, że nadal tkwił w kręgu najbliższych M u spraw: ruchu spółdzielczego i organizacji sam orządu te ry to ria ln e ­ go. W spółpracow ał z Sam orządow ym Instytutem Wydawniczym, z Instytutem Pracy S am o ­ rządu T erytorialnego, ze Z w iązkiem G m in W iejskich R zeczypospolitej Polskiej.

O statn ia, ja k ą m am , p raca m ojego O jca, zatytułow ana Praca w gm inie i grom adzie, była w ydana w form ie 100-stronicow ej broszury w roku 1938 n akładem Sam orządow ego Instytu­ tu W ydawniczego. O sta tn ie artykuły w czasopism ach pośw ięconych spraw om sam orządu gm innego p o ch o d zą z kw ietnia 1939 roku.

(14)

W dniu 17 m aja 1943 roku do naszego m ieszkania w targnęło nocą gestapo. W yprow a­ dzili nas wszystkich, w liczbie 9 osób, w raz z dziećm i i p om ocą dom ow ą. W dw anaście dni później, dnia 29 m aja 1943 roku, O jciec mój w raz ze swym zięciem zostali rozstrzelani na Pawiaku.

*

N a C m en ta rz u Powązkow skim na płycie kam iennej kryjącej szczątki Feliksa Stam irow - skiego, pow stańca z 1863 roku, wyryty został napis:

JE R Z Y STAMIROW SKI 1873-1943

RO Z S TR Z EL A N Y N A PAWIAKU W 1943 RO K U

O b o k w yryte trzy napisy analogiczne: Jego b rat, Jego córka, Jego syn. Taka sam a śm ierć, te n sam praw ie rok.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Nie kwe- stionował on jednak dogmatu, że powołaniem i zadaniem filozofa jest dążenie do takiej mądrości, która jest i pozostaje mądrością nie na jedną okazję, lecz w wielu

A duch Appiusza był napięty jak łuk i nie uginał się pod ciężarem wieku. Diodor, Biblioteka XX 36 – cenzura

zauważyła, że mur nie kończy się tam, gdzie sad, lecz ciągnie się dalej, jakby oddzielał znów ogród inny po tamtej stronie.. Dostrzegła zresztą wierzchołki drzew ponad murem,

Nigdy w jego książkach nie pojawił się żaden syndrom paternu, nie pojawiła się w nich zresztą...

Стоит так же отметить, что в это время в  связи с  политическими изменениями в стране и с ухудшившимся отношением югосла-

However, in an effort to build the foundations of the area of ludology it is essential to take into considera- tion all kinds of games (including parlour games, board games,

Już we wstępie do omawianej książki Greshake zaznacza, iż „rzeczy osta- teczne” życia człowieka i historii świata, o których mówi eschatologia, odnoszą się tylko

Przywódca Związku Radzieckiego – Józef Stalin miał ogromny wpływ na rządy w Polsce.. Całe życie kraju i jego obywateli było uzależnione