Aleksander Warecki
23 lata temu czyli jak wyobrażałem
sobie odrodzoną adwokaturę
Palestra 11/3(111), 106-109
ALEKSANDER WARECKI
2 3 lała temu
czyli jak wyobrażałem sobie odrodzonq adwokaturę
B y ł to pierw szy i chyba jedyny artykuł na tem at adwokatury, jaki ukazał się w prasie polskiej w okresie II w o jn y św iatow ej. Um ieścił go organ Związku Patriotów Polskich w ZSRR „Wolna Polska” w nrze 8 z 1 marca 1944 r. w M oskw ie.1 Artykuł ten został niem al w całości przedrukowany w jednym z pierw szych num erów organu PKW N „Rzeczpospolita”, a m ianow icie w niespełna m iesiąc po w yzw oleniu, bo w nrze 12 z dnia 14 sierpnia 1944 r. w Lublinie.Warunki, w jakich artykuł ten pisałem , b y ły istotnie szczególne. Pisałem go bow iem w warunkach frontow ych, niem al w okopie, ołów kiem na skrawkach papieru, po w ielu trudnych latach w ojn y prze bytych na obczyźnie, zdała od słow a jpolskiego i polskiej książki.
W czerwcu 1943 r. zostałem pow ołany do tworzącej się na terenach ZSRR I D yw izji W P im . Tadeusza Kościuszki. P ełn iłem służbę linio w ą w I Pułku Piechoty. P o trudnym okresie szkoleniow ym I D yw izja stoczyła w dniach 12 i 13 października 1943 r. swój pierw szy w ielki bój pod Lenino, zadając ciężkie straty wojskom hitlerow skim . Miałem zaszczyt uczestniczyć bezpośrednio w tym boju na pierwszej linii fron tu w szeregach Sam odzielnego Plutonu Łączności III Batalionu I P u ł ku Piechoty. Po trudnych i ciężkich dniach nastąpił krótki kilkudniowy odpoczynek.
Dyw izja szła dalej do Kraju, a w izja W olnej P olski staw ała się co raz bardziej konkretna. W gorących dyskusjach o tym , jak ma w yglą dać Polska, której form ujące się w ZSRR P olskie S iły Zbrojne wraz z Armią Polską na Zachodzie n iosły wolność, m yśli m oje w racały do spraw adwokatury, jako najbardziej m nie obchodzących.
Pochodząc z rodziny adwokackiej, również sam obrałem ten zawód i nazajutrz po ukończeniu studiów zostałem w pisany na listę aplikan tów adwokackich w Krakowie w czerwcu 1937 r.
Kraków m ych lat m łodzieńczych (lata 1933— 1939) ży ł gorącą atmo sferą polityczną. Przez kraj szła szeroka fala protestów, których real n ym skutkiem na terenie sądów b yły m asow e procesy przeciwko ko m unistom , procesy o zajścia i strajki chłopskie itp.
Ideowym przewodnikiem postępowej m łodzieży na U niw ersytecie Jagiellońskim w K rakowie był w tych czasach jednolito-frontow y Zwią zek Niezależnej M łodzieży Socjalistycznej, skupiający w sw ych
szere-1 Poniżej, zaraz za niniejszym artykułem , publikujem y odbitkę fotograficzną wymienionego arty k u łu oraz w iniety „Wolna Polska” (nr 8 z 1.III.1944 r.).
Nr 3 (111) 23 lata te m u 107
gach tych, którym drogie b y ły id eały hum anizmu i w olności oraz któ rzy odrzucali ideologię „pałki i kastetu”, reprezentowaną przez m ło dzież endecką, i czynnie przeciw staw iali się sanacyjnym poczynaniom. Lata m ego członkostwa w krakowskim ZNM S-ie b y ły w ielk ą szkołą ideologiczną i społeczną.
Aplikanci adwokaccy byli w tym czasie zorganizowani w Stow a rzyszeniu Aplikantów Adwokackich; pew na ich część należała do Związ ku A plikantów Sądowych i Adwokackich. W obydwóch tych Związkach trw ała ostra w alka ideologiczna. W w yniku wyborów na przełom ie lat 1938/39 zarząd Stowarzyszenia Aplikantów Adwokackich w Krako w ie znalazł się w rękach lew icy. Przed nowo obranym zarządem, którego byłem członkiem, stanęła perspektyw a podjęcia bardzo trudnej w alki o byt i prawa aplikantów. Rząd ów czesny zapowiadał ogłoszenie nowej ustaw y o ustroju adwokatury oraz rozporządzenia o zamknięciu list adwokackich, a podstawow ym założeniem tych ustaw miało być zam knięcie na 7 lat wpisu na listę adwokatów, jak również pozbawienia nabytych praw i skreślenie z listy dużej części m łodych aplikantów adwokackich. Pow stała realna groźba przekreślenia lat studiów i poz baw ienie chleba dużej m asy m łodzieży prawniczej. Zdecydow aliśm y się zaagitować opinię publiczną, by w ystąpiła przeciwko tym aktom, a w y siłki poszczególnych oddziałów naszego Stowarzyszenia na terenie P ol ski koordynow ane b y ły przez Naczelną Radę Aplikantów RP, w skład której wchodzili przedstaw iciele poszczególnych okręgów.
W szystkie te w ysiłk i okazały się jednak bezskuteczne i sanacyjny Sejm uchw alił ustawę, która wkrótce potem znalazła się na forum ob rad Senatu. Rada Naczelna Stowarz. Apl. Adw. zwołała w ów czas — wiosną 1938 r. — nadzw yczajny zjazd delegatów Stowarzyszenia. Obra d y — pamiętam to dobrze — toczyły się w m ieszkaniu prezesa Rady Naczelnej Leona Chajna w W arszawie przy u licy Siennej. Postanow i liśm y — łudząc się, że akcja nasza może coś wskórać — w przededniu posiedzenia Senatu interweniować u w szystkich dosłow nie senatorów, przedstawiając nasze racje i wyjaśniając, że pozbawienie praw naby tych jest jaskraw ym pogw ałceniem gwarancji obyw atelskich oraz prze kreśleniem raz na zawsze zasad dem okratycznych.
Podzieliliśm y się na trójki i dopraw dy nie było chyba senatora, u którego nie zjaw iliby się delegaci naszego Stowarzyszenia. Każdy z senatorów bez w yjątku przyrzekł oczyw iście pełne poparcie zapew niając, że argum enty nasze podziela. W dniu posiedzenia Senatu grupa aplikantów z ramienia Rady Naczelnej przysłuchiwała się na galerii ze ściśniętym i sercami obradom Senatu. W dyskusji nad projektem ustaw y nie podniósł się... ani jeden głos sprzeciwu, i ustawa przeszła bez zastrzeżeń. W dniu 12 maja 1938 r. ogłoszono w Dzienniku U staw Praw o o ustroju adwokatury z dnia 4 maja 1938 r., a w m iesiąc póź n iej ukazało się rozporządzenie m inistra sprawiedliwości o bezw zględ nym zam knięciu — dla aplikantów adwokackich i sądowych — list adwokatów do dnia 31 grudnia 1945 r., tj. na 7 ‘/2 lat! i
W odpowiedzi na te nie mające precedensu akty prawne zwołano w e w szystkich m iastach wojewódzkich zebrania protestacyjne prawników, m ające rozpaczliw y wprost przebieg. W Krakowie zw ołaliśm y ogólne
108 A l e k s a n d e r W a r e c k i Nr 3 (111)
zebranie aplikantów dla zastanowienia się nad pow stałą sytuacją. Pa m iętam , jak obradowaliśmy w tzw. Sali Saskiej przez całą noc. Padały gorące słowa goryczy i protestu. Proponowano naw et zorganizowanie marszu protestacyjnego do W arszawy. W końcu zebranie uchwaliło bezzwłocznie zorganizowanie 3-dniowego strajku protestacyjnego apli kantów adwokackich. Sala obrad było obstawiona przez policję poli tyczną, a liczni dziennikarze przetelefonow yw ali do sw ych redakcji treść obrad.
W kilka dni potem rozpoczął się, n ie m ający chyba nigdzie prece densu, pierw szy w Polsce strajk aplikantów adwokackich. R ów nolegle z Krakowem strajkowali aplikanci Warszawy, Lwowa i Łodzi.
W dniach strajku n ie pojaw ił się — ani w kancelarii patrona, ani w żadnym z sądów — żaden aplikant adwokacki.
W pierw szym dniu strajku zorganizow aliśm y w Krakowie w ielkie zebranie, które odbyło się w sali Związku Zawodowego Pracowników U m ysłow ych przy ulicy Sławkow skiej. P rzybyli tłum nie aplikanci ad- dwokaccy oraz w ielu adwokatów.
N ależy podnieść, że duża część adwokatury odniosła się do naszego protestu z pełną sym patią i poparciem. Przodowali w tym członkowie Zrzeszenia Praw ników Socjalistów.
W kilkanaście m iesięcy po strajku, kiedy ustaw y nie zaczęły jesz cze na dobre działać, w ybuchła wojna... Razem z innym i stanęła do w alki zbrojnej w obronie Ojczyzny i m łodzież prawnicza.
*
K iedy wówczas, w październiku 1943 r., chw yciłem po w ielu latach za pióro, by pisać o tym , co m nie bolało, wracałem pam ięcią do lat m inionych i do naszej walki.
Przyznam się szczerze, że nie m iałem nadziei, iż artykuł mój w na w ale tłoczących się w ów czas zagadnień ujrzy światło dzienne. W lu tym 1944 r., kiedy pułk mój znajdował się pod Sm oleńskiem i boje się zaostrzały, wezwano m nie z pułku do sztabu dyw izji, by w ręczyć mi num er „Wolnej P olski” z m ym artykułem . N ie zamącił mej radości fak t, że z m ych niew yraźnych notatek nie odcyfrowano dokładnie mego naz wiska...
W pięć m iesięcy później byliśm y już na terenach w yzw olonej Pol ski. Moja wizja adwokatury w Polsce Ludowej zaczęła przybierać kon kretne kształty. Jeden z pierw szych num erów „Rzeczypospolitej” prze drukował mój artykuł.
Tezy mego artykułu o adwokaturze — w ów czas gdy ja znajdowałem się daleko na froncie — były, jak przypom niało mi to w lipcu 1964 r. „Prawo i Życie” w artykule Sulew skiego („Środowisko prawnicze w dniach powstania PR L” 2), dyskutowane na zebraniach prawników w Lu blinie, organizowanych przez resort Spraw iedliw ości PKWN, i spotka ły się z gorącym poparciem.