Stefan Moysa
"Die alten und die jungen Moralisten
: Erbe ohne Erben", Alfred Schaefer,
München 1971 : [recenzja]
Collectanea Theologica 42/2, 212
212
R E C E N Z J Ep ew n e m y śli p rzew od n ie.U d erza jed n ak n iem a l p o w szech n y k ry ty cy zm co do zn aczen ia relig ii i języ k a religijn ego. A utorzy u w ażają, że słow o „B óg” stało s ię pustą form u łą, a m o d litw a już n ie m a adresata. T a k ie sło w a jak „niebo”, „B óg”, „Trójca Ś w ię ta ” za m ia st św ia d czy ć o p ew n ej rzeczy w isto ści m ogą od n iej oddzielać. P o w ta rza się ró w n ież przekonanie, że r e lig ia w jej d oty ch cza sow ej form ie n ie m a n ic sp o łeczeń stw u do p ow ied żen ia.
N ie brak jed n ak rów n ież p ozy ty w n y ch w y p o w ie d z i dotyczących zw łaszcza rodzaju język a, k tóry p o w in ien w ed łu g n iek tórych au torów b yć tak u sta w io ny, b y o d zw iercied la ł „w ielk ą rzec z y w isto ść ” i p obudzał do zaangażow ania. W tych jed n ak w y p o w ied zia ch — m oże jeszcze bardziej n iż w k ry ty czn y ch — w id ać, jak osob iste n a sta w ie n ie autora rzu tu je na jeg o p oglądy. Ci, którym w ia ra jeszcze coś m ów i, b ęd ą się sta ra li o lep szy jej w yraz, in n i pozostaną w sw oim n eg a ty w izm ie.
In icjatorom k siążk i n ie ch od ziło jed n ak o recep ty n a języ k teologiczn y, ale 0 k on fron tacje teo lo g ii z języ k iem rzeczyw istości. P ragn ą oni, by z tej k o n fro n ta cji teologia w y c ią g n ę ła w n io sek , jak w a żn y je s t prob lem fo rm y i k o n sek w en tn ie, jak w a żn e są dla n iej prob lem y h erm en eu tyczn e. P o w in n a też m ieć od w agę do p o szu k iw a ń n ow ego język a. W yd aje się, że w tym sen sie p o d jęty ek sp erym en t, m im o całej jego n ied osk on ałości, n a leży uznać za z a sadniczo udany.
Ks. S t e f a n M o y s a SJ, W a r s z a w a
A lfred SCH AEFER, D ie a lte n u n d die ju n g e n M o raliste n. E rbe oh ne Erben, M ünchen 1971, M ainz V erlag, s. 171.
K siążk a zaw iera szereg rozw ażań o ch arakterze filo zo ficzn o -so cjo lo g iczn y m na tem a t w sp ó łczesn ej m ło d zieży zach od n ion iem ieck iej i o rozd źw ięk u p a n u jącym m ięd zy pok olen iam i. Ten rozd źw ięk obrazuje już sam tytu ł: starzy 1 n o w i m oraliści. O b yd w a p ok olen ia są p ok olen iam i m oralistów : rep rezen tu ją i bronią p ew n y ch w a rto ści m oraln ych nieraz zu p ełn ie p rzeciw sta w n y ch . Prze? to sam o już w id ać, że p rob lem atyk i m oralnej n ie da się z k o n flik tu p okoleń usunąć. S tarsi p rzek azali p e w n e d zied zictw o m oralne, choć n ieraz w ą tp liw ej w artości, m łod si n ie są zd oln i go podjąć (Erbe oh ne Erben).
K o n flik t pok oleń p rzyb iera w N iem czech zachodnich sp ecy ficzn y ch arak ter. Starsze p ok olen ie je st ob ciążon e d zied zictw em h itlery zm u , co autor w ie lo k ro tn ie podkreśla, stw ierd za ją c na przykład: „Straszna h ip otek a przeszłości, która obciąża dobre im ię kraju, n ie da się w y m a za ć próżną g a d a n in ą ” (s. 27). C hociaż S c h a e f e r n ie w ch o d zi w k w e stie ściśle p o lity czn e, zdaje sob ie je d nak sprawTę, że N iem cy m u szą za to p on ieść koszta p olityczn e. K ilk ak rotn ie w sp om in a na przykład o p ra w ie P olak ów , urodzonych na ziem iach zachod nich do ojczyzny.
Na m łod sze p ok olen ie autor n ie zap atru je się bardziej o p ty m isty czn ie niż na stare. Ś w iad czą już o tym ty tu ły n iek tórych rozw ażań, które m a ją o b ra zow ać jego stan duchow y: E t y k a i p a r o d i a , Z a g u b io n e „j a ”, M a s k i g n ie w u ,
D zieci lęku, S k o k w z ł u d z e n ia , P i e l g r z y m i do n ik ą d . Z ach od n ion iem ieck ą m ło
dzież tak określa sło w a m i p ew n eg o socjologa: „M łodzież za ch od n ion iem ieck ą n ie je st ani narodow a, ani eu ropejska, ani a n ty sem ick a , ani a n ty h itlero w sk a , ani p acyfistyczn a, ani m ilita ry sty c zn a , an i m a teria listy czn a , an i id ea listy czn a , an i realistyczn a. J e st n ija k a ” (s. 68). C hodzi o m łod zież z la t sz e ść d z ie sią tych, ale autor daje w y ra źn ie poznać, że coś z tego zostało.
S c h a e f e r n ie w sk a zu je na środki zaradcze. S tw ierd za , że socjalizm w y w iera duży w p ły w na tę m łod zież, ale je st to so cja lizm p rzyb ierający bardzo sk ra jn e form y, np. m aoizm u. „T rzym ajm y się raczej tego, co p roste i co tru d n e do n au czen ia s ię ” — tak ą w sk a zó w k ę p o zo sta w ia autor na koniec. A le czy je s t to terap ia w ystarczająca?