• Nie Znaleziono Wyników

Kochanowskiego lekcja historii

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Kochanowskiego lekcja historii"

Copied!
22
0
0

Pełen tekst

(1)

Janina Abramowska

Kochanowskiego lekcja historii

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 75/4, 47-67

1984

(2)

P a m ię tn ik L ite r a c k i L X X V , 1984, z. 4 P L IS S N 0031-0514

JA N IN A A BR A M O W SK A

KOCHANOWSKIEGO LEKCJA HISTORII

Refleksja na tem at czasu w aspekcie egzystencjalnym, na tem at życia jednostki rozpatrywanego w związku z porządkiem kosmosu, stanowi nie­

w ątpliwie jeden z problemów centralnych poezji czarnoleskiej. Opiera się ta refleksja na spójnym systemie pojęciowym, który tworzą trzy k ate­

gorie: boska wieczność, cykliczny czas przyrody oraz linearny „czas ludz­

ki” — kategorie wyraźnie zróżnicowane i zhierarchizowane aksjologicz­

nie. Podstawowe kryterium porządkujące ten układ wynika z kluczowej dla epoki opozycji: stałość—zmiana. O wartości decyduje stałość, więc zmiana w zasadzie obarczona jest znakiem ujemnym. Z przeniesienia tej opozycji prym arnej w plan epistemologiczny, a następnie w plan życia ludzkiego pojmowanego jako swoista gra o szczęście, rodzą się kry teria pochodne, silnie zresztą ze sobą związane: stopień poznawalności i sto­

pień przewidywalności jako miara bezpieczeństwa człowieka w świecie.

System ten daje się zrekonstruować w świadomości epoki, a jego źród­

ła nietrudno odnaleźć w tradycji śródziem nom orskiej1. Od siebie Kocha­

nowski w ydaje się weń wnosić szczególnie silne wyakcentowanie i do­

wartościowanie cykliczności. Charakterystyczna jest tu koncepcja „czasu uporządkowanego” polegająca na odnajdywaniu w ludzkim życiu elemen­

tów pow tarzalnych2. Wszystkie te zachowania, które są zgodne ze sta­

łymi rytm am i przyrody lub choćby do nich analogiczne, zyskują sankcję dodatnią i są zalecane jako strategie najbardziej skuteczne w grze z For­

tuną.

Nasuwa się jednak kolejne pytanie: jak cała sprawa przedstawia się w aspekcie zbiorowym, jaką koncepcję czasu przyjm uje Kochanowski w myśleniu o dziejach ludzkości, o dziejach narodu i państwa?

Powiedzmy od razu: koncepcja ta — daleka od nowoczesnego histo-

1 Zob. T. M i c h a ł o w s k a , Z n a k i czasu w p o e z j i K o c h a n o w s k ie g o . W: P o e t y k a i poezja. W arszaw a 1982.

2 P isa ła m o ty m szerzej w artyk u le K o c h a n o w s k ie g o czas u p o r z ą d k o w a n y („P a­

m iętn ik L itera c k i” 1984, z. 3).

(3)

ry z m u 3, a naw et od jego zaczątków 4 — nie wynika też ze świadomego wyboru jednej z historiozoficznych propozycji epoki. Jest to raczej syn- kretyczne połączenie idei tem poralnych zaw artych w tradycji antycznej i po części biblijnej oraz tych, które znajdują się w „atmosferze” w. XVI.

Połączenie to na pierwszy rzu t oka w ydaje się niespójne i dopiero w związku z całym program em poetyckim odkrywa swoją konsekwencję i oryginalność.

Przystępując do rekonstrukcji owego system u (nie został on nigdzie wyeksplikowany), pamiętać trzeba o miejscu, z którego Kochanowski ogląda proces dziejowy. A ogląda go z perspektyw y podwójnej: jako obywatel Polski Zygm untowskiej i Batoriańskiej oraz jako uczestnik europejskiej w spólnoty kulturow ej hum an istó w 5. W ynikają stąd dwie przeciwstawne a współistniejące tendencje: do odróżniania i do identyfi­

kacji. Bycie Polakiem w w. XVI przy całej uzasadnionej dumie narodo­

wej nie pozwala patrzeć na św iat przez pryzm at własnego k raju tra k ­ towanego jako centrum czy swoisty punkt dojścia powszechnego procesu dziejowego, raczej skłania do poszukiwania związków i robienia porów­

nań zarówno w czasie jak w przestrzeni. Uczestnictwo w europejskiej wspólnocie oznacza przyjęcie spadku antycznego oraz chrześcijaństwa, ale chrześcijaństw a rozumianego raczej jako k ultura niż religia. Z do­

stępnej mu bogatej tradycji myślenia o czasie niektóre koncepcje Ko­

chanowski odrzuca. C harakterystyczny jest brak jakiegokolwiek chrześci­

jańskiego finalizmu, millenaryzmu, a katastrofizm nie wywodzi się

* H istoryzm , k tórego istotą jest ak cep tacja zm ien n ości, w izja św iata p rzek ształ­

cającego się w p rocesie d ziejow ym , k ry sta lizu je się stopniow o, a le jego dom inacja w m y śli eu rop ejsk iej zaczyn a się n a p rzełom ie w . X V III i X IX . W ep oce poprzed­

n iej św ia t p orząd k ow an y jest przy p om ocy a tem p oraln ych k ategorii sub stan cji, n a ­ tury, h ierarchii. Zob.: R. H. C o l l i n g w o o d , T h e Idea of H istory . N e w Y ork — O xford 1956 i w yd . n a stęp n e. — M. T. H о d g e n, E a rly A n th r o p o l o g y in th e S i x ­ t e e n t h an d S e v e n t e e n t h Centu ries. P h ilad elp h ia 1964. — K. P o m i a n , P rzeszłość ja k o p r z e d m i o t w ia r y . H istoria i filo zofia w m y ś l i śr ed n io w iecza . W arszaw a 1968. —■

A . F. G r a b s k i , M y ś l h is to r y c z n a p o ls k ie g o O św iecen ia . W arszaw a 1976. — M. J a - n i o n , M. Ż m i g r o d z k a , R o m a n t y z m i historia. W arszaw a 1978. — Z. K u d e - r o w i c z , Filozo fia d z i e j ó w . W yd. 2, poszerzone. W arszaw a 1983.

4 Na u w agę za słu g u je tu przede w szy stk im J e a n B o d i n , autor M eth o d u s ad fa c i le m h is to ria ru m c o g n it io n e m (1565) i S ix l i v r e s de la ré p u b l iq u e (1576), ze sw o im d eterm in izm em g eo g ra ficzn y m i k on cep cją d ziejów jako zróżnicow anego, w ielo k ieru n k o w eg o procesu.

8 O u n iw ersa lizm ie i p arty k u la ry zm ie w X V I-w ie c z n e j św iad om ości eu rop ej­

skiej zob. m. in.: J. T a z b i r , R z e c z p o s p o lit a w o b e c p o ję c ia Europy. W: R z e c z p o ­ sp olit a i ś w ia t. S tu d i a z d z i e j ó w k u l t u r y X V I I w ie k u . W rocław 1971. — A. W y - c z a ń s k i , U w a g i o k s e n o f o b ii w Polsce X V I w ie k u . W zbiorze: S w o js k o ś ć i c u d zo ­ z i e m s z c z y z n a w d z i e ja c h k u l t u r y p o ls k ie j. W arszaw a 1973. — B. O t w i n o w s k a , J ę z y k — n a ró d — k u ltu ra . A n t e c e d e n c j e i m o t y w y r e n e s a n s o w e j m y ś l i o ję z y k u . W rocław 1974, s. 119 n.

(4)

K O C H A N O W SK IE G O L E K C JA H IST O R II 4 9

z Apokalipsy 6. Nie ma też — powiedzmy to dla porządku — żadnych odniesień do chronologii św ię te j7. O dnajdujemy tu, co prawda, tak waż­

ne w epoce poprzedniej pojęcie ciągłości, ale w zasadniczo różnym zasto­

sowaniu.

Poczynając od św. Augustyna refleksja na tem at dziejów powszech­

nych i refleksja na tem at historii politycznej zostają wyraźnie oddzielo­

ne 8. Ta ostatnia stanowi ciąg nieuporządkowany, wypadkową działania Opatrzności i przypadku. Zarazem jednak właśnie w zastosowaniu do instytucji państw a pojawia się idea ciągłości — by przypomnieć choćby translatio imperii i Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego. Dzieje ludzkości natomiast pojmowano jako historię świętą, realizację Boskiego planu znaczoną cezurami Upadku, Odkupienia i Sądu Ostatecznego. P a­

nował tu więc czas nieciągły (fazowy) a zarazem finalistycznie ukierun­

kowany. Pisarze wczesnego renesansu (na czele z Petrarką) dokonali lai­

cyzacji dziejów powszechnych, które pojmowali jako dzieje ku ltu ry prze­

biegające w przem iennym następstwie faz rozkwitu i upadku. Tą samą dwubiegunową koncepcję myśliciele reformacji zastosowali do dziejów religii 9. W obu przypadkach koncepcja ta odpowiadała potrzebie samo- określenia wobec tradycji (antyk, chrześcijaństwo pierwotne) i wobec dziedzictwa „mrocznych” wieków średnich.

Kochanowski należy do Europy państw narodowych, a zarazem do fazy późnego renesansu, kiedy problem „antytradycji” traci dawną ostrość. Płaszczyzna uniwersalna tożsama z dziejami kultury jest u nie­

® O laicyzacji m y śli historyczn ej w e w łosk im ren esan sie zob. m. in.: E. G a - r i n , Filozofia O d ro d ze n ia w e W łoszech. P rzełożył K. Ż a b o k l i c k i . W arszaw a 1969. — R. R o m a n o , M a ch ia velli i histo ria. P rzełożył J. S. Ł o ś . W: M i ę d z y d w o m a k r y z y s a m i . W ł o c h y renes ansu . W arszaw a 1978. — L. M. B a t k i n , H isto - r y z m w O dro d zen iu w ło s k i m . P rzełożył S. Z a p a ś n i k . „L iteratura” 1976, nr 45

(217).

7 N a leży do niej m . in. podział na sześć „w iek ów ” odpow iadających sześciu dniom stw arzan ia św iata: od A dam a do N oego; od N oego do A braham a; od A b ra­

ham a do D aw ida; od D aw id a do n iew o li babilońskiej; od n iew o li b abilońskiej do narod zen ia C hrystusa; od narodzenia C hrystusa do S ądu O statecznego. Zob.

C. A. P a t r i d e s, P r e m i s e s and Motifs in Ren aiss an ce T hought an d L ite ra tu r e . P rin ceton, N ew J ersey 1982, s. 60— 61.

8 W iąże się z tym w ielk a polem ika św . A ugustyna z an tyczn ym i k on cep cjam i c y k liczn y m i, k tóre zn osiły p ytan ie o sen s historii, a przede w szy stk im odbierały p rzyjściu C hrystusa zn aczen ie fak tu w yjątk ow ego i jednorazow ego. Zob. P o m i a n , op. cit., s. 118 n.

• D la h um anistów b y ł to układ: antyk ( + ) , „ciem ne w iek i” (—), O drodzenie ( + ) . D la m y ślic ie li R eform acji: antyk ( —), ch rześcijań stw o p ierw otn e ( +) , śred ­ n io w ie c z e (—), „now e czasy” ( + ) . Zob. K. P o m i a n , Historia m i ę d z y r e t o r y k ą a teologią. N ie k tó r e p r o b l e m y m y ś l i h is to r y c z n e j d o b y O d ro d zen ia i R e fo rm a c ji,

„O drodzenie i R eform acja w P o lsce” t. 9 (1964). — M. K o m o r o w s k i , Poezja , r e t o r y k a i histo ria w d o k t r y n i e „Ut p ic t u r a poesis”. W zbiorze: S ło w o i obraz.

W arszaw a 1982.

4 — P a m ię t n ik L it e r a c k i 1984, z. 4

(5)

go domeną ciągłości a zarazem otwarcia: nie ma ujem nej waloryzacji którejkolw iek z epok przeszłych, nie ma hipotez na tem at przyszłości świata. Natom iast czas linearny nieukierunkow any i „odcinkowy”, m ie­

szczący różne możliwości z katastroficzną włącznie, to historia poszcze­

gólnych państw i narodów.

Składa się ona z następujących po sobie sekwencji szybko i nieod­

wracalnie przem ijających, a wypełnionych przez zmienne koleje losu — zwycięstwa i przegrane wojny, panowania długie a owocne i dram aty władców zagrażające pomyślności narodów. Przypom ina to przeplatanie okresów szczęścia i nieszczęścia w życiu człowieka. W ydaje się, że n aj­

bliższe Kochanowskiemu jest — nieobce już starożytnym — ujmowanie dziejów państw a w sposób „biograficzny”. Oto fragm ent elegii III, 2:

S e d quid t e m p u s e d a x longo non co n ji c it aevo?

Q uid non v e l s u m m u m ca r p i t a v a r a dies?

Ilia d e u m sedes, orb is ca p u t, aurea R om a, V i x r e t in e t n o m e n se m is e p u l ta s u u m

N e m p e haec hu m a n is d ic a t a est l e x a s p e r a rebus, U t c u m s u m m a te n e n t, ru r sus a d im a ruant.

Q u o d f a t u m R o m a m q u oqu e contigit, u t ne que régna, U r b e s q u e e x t r e m a m o r t e v o c a re acias. [w. 51—58] 10

Państwo, tak jak pojedynczy człowiek, podlega powszechnym prawom F ortuny i śmierci. Rzecz znamienna, że Kochanowski nie mówi tu o ja­

kichkolwiek przyczynach upadku Rzymu. Jeśli narody rodzą się i umie­

ra ją jak ludzie, upadek ten należy uznać za nieunikniony.

Analogia bio ty czn a11 (silnie związana z organicystyczną koncepcją społeczeństwa) ujm uje więc historię jako sumę rozwijających się obok siebie w sposób względnie izolowany „biografii” poszczególnych naro­

dów, wpisanych w porządek faz narodzin, rozkwitu, schyłku i upadku.

Dzieje narodu rozpięte są między dwoma równie ważnymi punktam i: od­

ległym początkiem i dającym się przewidzieć końcem. Tutaj też należy szukać źródeł trw ającego zainteresowania dla pradziejów, jak i swoistego, renesansowego katastrofizm u, który utwierdza sankcja dla epoki najw yż­

sza: prawo natury.

Ale upadek może przyjść łagodnie — tak jak śmierć człowieka po ży­

10 W p rzek ład zie T. K r a s n o s i e l s k i e g o (J. K o c h a n o w s k i , D zie ła w s z y s t k i e . W yd. P om n ik ow e. W arszaw a 1984), który podaję tak że p rzy n astęp n ym ła ciń sk im cy ta cie z K och an ow sk iego, fra g m en t ten brzm i: „Lecz czegóż czas n isz­

czą cy w ciągu d łu gich la t n ie pokona, czegóż — choćby było n a jw y ższy m — d n ie żarłoczn e n ie pochłoną? O w o sied lisk o bogów , św ia ta stolica, złoty R zym , na pół zap ad ły, led w o im ię sw o je zach ow u je; zapraw dę, ta k ie już tw a rd e praw o rzeczom lu d zk im przeznaczone, że co n a jw y żej się w zn iesie, n ajniżej upadnie. T ak i los i R zym spotkał; w ie d z b ow iem o tym , że n i grody, n i k ró lestw a śm ierci n ie u cho­

dzą’”.

11 Zob. A. S z c z e p a ń s k a , Idea p o s t ę p u w m y ś l i o s z tu c e (X V I—X V III w.).

W zbiorze: M yś l o sztu ce i s z tu k a X V I I — X V I I I w ie k u . W arszaw a 1970, s. 33 n.

(6)

K O C H A N O W S K IE G O L E K C JA H IST O R II 5 1

ciu spełnionym — albo gwałtownie i przedwcześnie. Stąd pytania o de­

term inanty losu narodu, niepewność co do momentu, w którym nie­

szczęście nastąpi. Stąd bardzo ostro przeżywany konflikt poznawczy i ni­

ska waloryzacja przyszłości jako czasu ciemnych, a zarazem pewnych właściwie zagrożeń. Niewiedza dotyczy także teraźniejszości jako czasu, w którym podejmowanie są decyzje o nieznanych skutkach. Nie sposób przewidzieć, jaki będzie w ynik wojennej w yprawy, ani odgadnąć, czy w ybierany król będzie władcą szczęśliwym, czy nieudolnym.

Kochanowski zdaje się sądzić, że losy zbiorowe, podobnie jak jed­

nostkowe, są „zapisane z góry” :

N ie frasuj sobie, M ikołaju, głow y, K to m a być królem ; już dekret g otow y Przed B ogiem leży; n ie piórem pisany, L ecz w dyjam en cie tw ard ym w y k o w a n y .

(P II, 8, w . 1 ^ ) 12

Ów diament należy do przedczasu czy bezczasu wieczności, do pa­

mięci Boga, w której „wszystkie czasy są obecne” 13. P unkt ten jest jed­

nak niedostępny dla człowieka: „a k ’tej radzie nie przypuszczą ciebie” — powie poeta w pieśni I, 20. Funkcją czy może kryptonim em owej nie­

wiedzy jest Fortuna:

Fortuna n a w y na m orzu spraw uje, Fortuna w b itw a ch zw y cięstw em szafuje;

Onej rakosze i sejm y słuchają;

A ludzkie ra d y w sp ak się obracają.

(P II, 8, w . 17—20)

Obraz koła Fortuny symbolizujący gwałtowny i nieprzewidziany cha­

rak te r zmian w życiu człowieka ma swój udział również w modelowaniu koncepcji historiozoficznych. Nie dziwmy się, że w całym renesansowym piśmiennictwie europejskim uparcie powracają głosy przypominające o grożącym upadku, a towarzyszą im próby przeniknięcia przyszłości14.

W Polsce Zygmuntowskiej wiążą się one ze świadomością, że epoka współczesna — nie darmo nazwana później przez historyków wiekiem złotym — stanowi pewnego rodzaju apogeum rozkwitu i potęgi państwa.

Właśnie w takich momentach Fortuna najchętniej obraca swoje koło.

Stąd realne trudności i potencjalne konflikty (koniec dynastii i zachwia­

nie unii, ekspansja turecka, a szczególnie niedawna klęska Węgier, na­

12 T ek sty p o lsk ie K och an ow sk iego cyt. z: J. K o c h a n o w s k i , D zie ła polskie.

O pracow ał J. K r z y ż a n o w s k i . W yd. 9. W arszaw a 1978. P rzy lok alizacji Pieśn i p osłu gu ję się sk rótem P.

i» W yrażenie św . Tom asza z A k w in u . O czasow ych im p lik acjach w yobrażenia B oga jako koła, „którego środek jest w szęd zie, a obw ód n ig d zie”, p isze G. P o u ­ l e t (Les m é t a m o r p h o s e s d u cercle. P aris 1979, s. 28 n.).

14 P a t r i d e s, op. cit., s. 137 n.

(7)

rastające w Europie zachodniej spory i w ojny religijne) zyskują u pi­

sarzy wieku XVI wagę zagrożeń ostatecznych 15.

Kochanowski mówi o tym wszystkim we Wróżkach. Znany z wy­

sokiej retoryki Orzechowskiego a potem Skargi okrzyk „Zginiemy!”

w potocznym dyskursie Plebana przywołany jest jako powszechny vox populi:

N ie jed n ociem ja sam taki, m ój p anie, a le w szy scy ć to ludzie, ta k m ali jako i w ielcy , w ob ec m ów ią, żeśm y zg in ęli, a bych dobrze żadnej przyczyn y na to p o w ied zieć n ie u m iał, jedno że ta k i jest głos p osp olity, ted y jed n ak i tej sam ej w różk i lek ce n a m pokładać n ie potrzeba, [w. 3—7]

Dalej mowa o innych złowróżbnych znakach (wyczerpanie miejsca w galerii portretów królewskich w poznańskim pałacu biskupim i nie­

wiadomego pochodzenia napis nad wizerunkiem Zygm unta Augusta: hic regnum m utabitur), ale ich in terpretacja obwarowana jest licznymi za­

strzeżeniami samego Plebana, którego w dodatku nie w pełni wolno tra k ­ tować jako autorskie porte-parole 16. Ostatecznie pozostaje niepewność, bo

„mówić o przyszłych rzeczach... to są wszytko w różki” (w. 22—23).

Wydaje się, że m otywy profetyczne u Kochanowskiego z reguły po­

jaw iają się w swoistym cudzysłowie. Dotyczy to również wieszczby K a- sandry, która funkcjonuje w Odprawie posłów greckich zgodnie z kon­

wencją gatunkową tra g e d ii17, a zarazem jako oryginalna „katastrofa za­

stępcza” 18. K asandra jest wieszczką tragiczną:

P o co m ię, próżno, sro g i A pollo, trapisz, K tóry, w ieszczeg o ducha d aw szy, n ie dałeś W agi w słowiiech, a le m e w sz y tk i p roroctw a N a w ia tr idą n ie m ając u lu d zi w ię c e j

W iary nad b aśn i próżne i sn y znikom e? [w . 501— 505]

W istocie w płaszczyźnie świata przedstawionego spraw a wygląda tro­

chę inaczej. Słuchacze nie lekceważą proroctwa, a król wysłuchawszy córkę skłania się do tego, by „radzić ku obronie”. Wieszczy dar K asandry

15 Zob. J. T a z b i r , S a r m a c k a fu turolo gia. „K ultura” 1981, n ry 40— 41.

16 W r ó ż k i sta n o w ią zb liżon y do m on ologu d ialog p artn erów n ierów n orzęd n ych , z k tórych jed en rezonuje, drugi zaś ogranicza s ię do p y ta n ia i słu ch an ia. W p o­

rów n an iu ze Zgodą a n a w e t S a ty rem P leb a n jest pod m iotem m n iej a u to ry ta ty w ­ n ym . K o ch an ow sk i k reu je go n a p rzeciętn ego k sięd za p rzyp isu jąc p e w n e p oglądy

•wyraźnie p a rty k u la rn e (jed n ozn aczn y atak n a in n o w iercó w , n a w o ły w a n ie do k ru c­

jaty, n iech ęć do opod atk ow an ia d u ch o w ień stw a ) i od p ow ied n io sty lizu ją c sposób a rg u m en ta cji (nigdzie in d ziej n ie w y stęp u ją ce u K och an ow sk iego alu zje i cyta ty b iblijne). W yd aje się, że m ożna tu m ó w ić o sy tu a c ji podobnej jak w K r ó t k i e j ro z ­ p r a w i e Reja: P leb a n rep rezen tu je ra cje au torsk ie ty lk o tam , g d zie w yraża troskę

o stan i przyszłość kraju.

17 P isałam o tym szerzej w książce: „O d p r a w a p o s ł ó w g r e c k i c h ” Jana K o c h a ­ n o w s k i e g o w o b e c tr a g e d ii r e n e s a n s o w e j. P ozn ań 1963, s. 201 n.

18 Z. S z m y d t o w a. „O d p r a w a p o s ł ó w g r e c k i c h ”. S t u d i u m morfo lo giczne.

„P am iętn ik L itera c k i” 1947, s. 37.

(8)

K O C H A N O W S K IE G O L E K C JA H IST O R II 53 nie podlega więc wątpliwości dla Trojan 19, tak samo jak dla czytelników czy widzów, którzy w dodatku spoza utw oru czerpią pewność, że przepo­

wiednia się spełni.

Rzecz jednak w tym, że w momencie wypowiadania wróżby wszyst­

ko zostało przesądzone, posłowie odprawieni, forpoczty greckie wkrótce pojawią się na wybrzeżu. Koło Fortuny już się zaczęło obracać i nic nie powstrzyma ani nie zmieni kierunku toczących się zdarzeń. Motyw K a- sandry pełni u Kochanowskiego funkcję podobną jak motyw Orfeusza, który wprawdzie zszedł do podziemia i zmiękczył tw arde serce Perse­

fony, ale Eurydyki wyprowadzić nie zd o łał20. Jak jemu dane było prze­

kroczyć granicę tego i tamtego świata, tak K asandra przekracza granicę czasu, odkrywa zasłonę kryjącą przyszłość. Jednak żadne z nich nie po­

trafi z tego wyciągnąć żadnej korzyści, w niczym zmienić własnego losu ani losu swoich bliskich. W obu wypadkach cud okazuje się nieskuteczny.

Staje się jakby tylko po to, by tym ostrzej uświadomić człowiekowi jego ograniczenia.

Tak więc przydatność profecji jako środka przeniknięcia przyszłości zostaje u Kochanowskiego co najm niej podana w wątpliwość. Równie sceptycznie zdaje się też poeta zapatrywać na możliwości astrologii21.

Trzeba szukać innych sposobów złagodzenia dojmującej niewiedzy.

W przeciwieństwie do ciemnej przyszłości — przeszłość jest poznaniu dostępna 22. Stąd odwołanie do historii pojmowanej jako seria układów pow tarzalnych23. Można tu mówić o swoistej cykliczności pam iętając jednak, że analogia dotyczy nie stałych, całkowicie przewidywalnych ry t­

mów astronomiczno-przyrodniczych, ale życia człowieka widzianego w perspektyw ie gatunku 24. W historii poszczególnych narodów istnieją, tak jak tam, elementy podobne obok różnic wynikających z uw arunko­

19 Por. p ieśń I, 21; tren X IV , O ś m ie r c i Jana T a rn o w sk ie g o , w. 85— 112;

E p it a p h iu m Doralices, w . 109— 112.

20 M otyw n iew ia ry w ostrzeżenia K asandry w ażn y jest w p łaszczyźn ie ak tu a ­ lizo w a n ej, gdzie w ią że się z problem em sku teczn ości ob yw atelsk iej p ersw azji. N a tej p łaszczyźn ie K asandrę m ożna uznać za m askę poety. P isałam o tym w k sią ż­

ce: Ł a d i Fortuna. O tr a g e d ii r e n e s a n s o w e j w Polsce. W rocław 1974, s. 55—57.

21 Zob. początek e le g ii III, 2, a w stylu n isk im — Na m a t e m a t y k a (fraszka I, 53).

P ogląd ta k i koresp on d u je ze stan ow isk iem w ło sk ich neop laton ik ów , o czym pisze G a r i n (o p . cit., s. 150 n.).

22 M yśl ta w p isa n a jest n iejak o im p li c it e w k om p ozycję e le g ii III, 2, którą rozpoczyna d eklaracja n iech ęci do odgadyw ania przyszłości (w. 1—6), a zam yka w izja w ie k u złotego (w. 47 n.).

28 O progn ostyczn ych fu n k cjach p rzyp isyw an ych h istorii w an ty k u pisze С o 1- l i n g w o o d (op. cit., s. 23 n.). W okresie renesansu przekonanie o naw rotn ej n a ­ tu rze zdarzeń n a jw y ra źn iej form u łu je M achiavelli. Zob. H o d g e n, op. cit., s. 438 n.

24 Co praw da, poeta ch ętn iej ujm uje rzecz z p ersp ek ty w y jednostki, p od k reśla­

jąc w ła śn ie różnicę m iędzy cyk liczn ym od n aw ian iem się przyrody a zm ierzają­

cym ku starości i śm ierci, skończonym b ytem człow ieka.

(9)

wań pierwotnych, z przypadku i nie zawsze trafnych ludzkich decyzji.

W taki sposób rozumiana cykliczność nie m a nic wspólnego z optymi­

styczną w ostatecznym rachunku rzymską koncepcją Wielkiego Roku 25, zakładającą, że po zamknięciu cyklu degeneracyjnego rzeczy powrócą do punktu wyjścia, ani z teorią „kołowrotu” 26, przyjm ującą nieuchronność następstwa faz rozkw itu i chaosu. Cykliczność ograniczona i zracjonalizo­

w ana służy celowi pragmatycznemu, jakim jest uniknięcie czy przynaj­

mniej odsunięcie katastrofy własnego narodu. Koncepcję podobną odna­

leźć można u Machiavellego, jednak Kochanowski różni się od autora Księcia nie tylko ujęciem relacji między polityką a moralnością, ale i zmniejszoną w iarą w skuteczność celowych działań ludzkich 27.

A więc to historia — magistra vitae — m a dać odpowiedź na pytanie:

dlaczego giną państwa? Zadaje je Kochanowski we Wróżkach i ustam i Plebana odpowiada:

— U p ad ają rzeczyp osp olite jako i każda rzecz w szelk a albo prze w nętrzn ą, albo prze zw ierzch n ią przyczyn ę. Z w ierzch n ia przyczyn a jest g w a łt lu b o n ie ­ p rzy ja ciel postronny. W nętrznych zda się być w ięcej, a le w sz y stk i n ie m a l jako stru m ien ie do g łó w n ej rzek i ta k do niezgod y sie ciągną, za którą rzeczyp osp o­

lite n iszczeją . Bo w rozterku a lb o sam a od sw ych s ił rzeczp osp olita upaść m usi, co sie rzym sk iej dostało, a lb o w n iep rzy ja cielsk ie ręce p rzyjdzie, jako G recyja za n ie d a w n y c h lat. [w. 25—32]

Bogatszą serię przykładów dla ilustracji tej zasady zawarł poeta w Zgodzie (w. 27—50), gdzie mowa jeszcze o skłóconych następcach Ale­

ksandra Wielkiego, za których sprawą rozpadło się jego wielkie mocar­

stwo, a potem — ironicznie — o królestwie węgierskim, co „dwu panów obrawszy”, dostało trzeciego, to znaczy Turka.

Karać się m ają Polacy postronnym i (i dawnymi) przykładami. W tym

26 W ielk i Rok to (różnie obliczany) okres p otrzebny n a pow rót w szy stk ich gw iazd oraz słoń ca i k sięży ca do tego sam ego u sta w ien ia . P rzy założeniu zasad n i­

czego w p ły w u gw ia zd na lo sy lu d zk ie oznaczało to p ow rót do tego sam ego punktu w historii. Zob. M. P o p ł a w s k i , M e s j a n i s t y c z n y p o e m a t W ergiliu sza. W zbiorze:

C o m m e n ta t io n e s V ergilian ae. C racoviae 1930.

26 R ozw in ął ją L o u i s L e R o y w d ziele De la v ic i s s i tu d e ou v a r i é t é d es chose s (1575). Zob. fra g m en t p rzed ru k ow an y w antologii: Filozofia fr a n cu sk ieg o O drodzenia. W yboru dok on ał oraz w stęp em i p rzyp isam i opatrzył A. N o w i c k i . W arszaw a 1972. L e R oy, podobnie jak Jea n B odin, próbow ał odnaleźć p raw a rzą­

dzące p o w szech n y m i d zieja m i cy w iliza cji, przen osząc na te n gru n t k o n cep cje od­

noszone w cz e śn ie j do p arty k u la rn ej h istorii p olityczn ej. Zob. H o d g e n, op. cit., s. 270 n., 462 n.

27 Z daniem R o m a n o (op. cit., s. 149) k on cep cję historiozoficzną M ach iavellego k o n sty tu u ją 3 czynniki: necessità, fo r tu n a i v ir tù . P odobny optym izm w y stęp u je u in n ych m y ś lic ie li w czesn eg o ren esan su (Bruni, A lberti), ta k że u n iek tórych n eo - p la to n ik ó w (M anetti) n eg u ją cy ch k on cep cję degen eracyjn ą. W P o lsce pogląd taki rep rezen tu je J a n z T rzcian y (A rundinensis), autor dzieła De n a tu r a ac dig n ita te hom inis (1554). Zob. J. C z e r k a w s k i , O r ie n ta c je id eologic zne w Polsce X V I w i e ­ ku. „V ita a c t i v a ”, „vita c o n t e m p l a t i v a ”. W zbiorze: Ren esans. S z t u k a i ideologia.

W arszaw a 1976, s. 42 n.

(10)

K O C H A N O W S K IE G O L E K C JA H IS T O R II 5 5

też celu w Odprawie posłów greckich odwołał się poeta do dziejów w oj­

ny trojańskiej. Z kilku powodów był to przykład lepszy od każdego z wymienionych poprzednio. Po pierwsze: posiadał walor a rc h e ty p u 28, po drugie: w świadomości epoki oscylował pomiędzy praw dą historyczną a fikcją opowieści mitycznej, stąd łatw iej go było modelować i amplifi­

kować. Rzecz znamienna, że Kochanowski wykorzystał nie tylko w ersję Homerowską, ale tzw. przekazy pseudohistoryczne: popularne w śred­

niowieczu teksty Dictysa, Daresa i polską Historię trojańską z roku 1563.

Wojna trojańska była już w starożytności modelowym przykładem w ojny okrutnej, a zarazem absurdalnie niepotrzebnej (o jedną kobietę), Trojanie zaś — w legendach etnogenetycznych protoplaści Rzymian, a także narodów zachodnioeuropejskich — traktow ani byli nieraz jako ofiary Greków. Kochanowskiemu zależy jednak przede wszystkim na pokazaniu „w ew nętrznych” przyczyn ich klęski, na które składają się, jego zdaniem współzależnie, upadek obyczajów obywateli i zła w ła­

dza 29. Diagnoza ta ma walor uniwersalny, ale Kochanowski odnosi ją oczywiście do refleksji na tem at stanu własnego państw a i perswazji skierowanej do współziomków. Temu aktualizującem u zastosowaniu trojańskiego archetypu sprzyja użycie anachronizmów.

Zajmując się problem atyką czasu nie sposób nie zauważyć, że ana­

chronizm stanowi zawsze znak myślenia ahistorycznego. W sztuce daw­

nej (bo dotyczy to obok literatu ry także m alarstw a i teatru) anachronizm był wynikiem, z jednej strony, „naiwności” zastępującej nieznane rea­

lia znanymi i swojskimi, z drugiej zaś — substancjalistycznej i par ex­

cellence klasycystycznej tendencji do ujmowania cech n atury ludzkiej jako niezmiennych. Dotyczy to — jak widać — także cech zbiorowych i w ynikających z nich konsekwencji dla losu narodów. Autor Odpra­

w y był więc niejako upoważniony do przedstawienia Troi na wzór i po­

dobieństwo XVI-wiecznej Polski, co nie przeszkadza, że anachronizm stał się tu celowo użytym środkiem artystycznym i perswazyjnym. Taki charakter m ają w szczególności amplifikacje dotyczące ustroju państwo­

wego i systemu obrony.

W ślad za wyborem pseudohistorycznej, a nie mitologicznej w ersji w ątku trojańskiego Kochanowski zmienił typowy dla tragedii antycznej porządek metafizyczny. Nie ma tu mowy nie tylko o Fatum , ale i o For­

tunie. Przywołane przez uczestników wielkiej dysputy wzmianki o sądzie P arysa nie m ają funkcji motywacyjnej. Ważny jest natomiast nastę­

pujący passus włożony w usta Antenora:

28 Za spraw ą W ergiliusza dzieje Troi stały się prahistorią R zym u, do czego n a w ią za ły śred n iow ieczn e, zachodnioeuropejskie legen d y etn ogen etyczn e. N a ten tem at zob. P o m i a n , P rzes zło ś ć ja k o p r z e d m io t w i a r y , s. 13 n., 239 n.

29 O w sp ółzależn ości tych dw u czyn n ik ów opartej na k oncepcji p a ń stw a -o rg a - nizm u p isze poeta w e W r ó ż k a c h (w. 221—262).

(11)

To się n as barziej tycze, że za przodków naszych G rek ow ie w ty m k r ó le stw ie m ieczem w ojow ali;

L ecz i n aten czas, k rólu (praw da się znać m usi), N asza n iesp ra w ied liw o ść do tego upadku N as p rzyw iod ła, że się też i dziś lęk a ć m uszę, A b y to sąd ta jem n y jakiś boży n ie b y ł

N am prze n iesp ra w ied liw o ść zaw żdy pom stę odnieść Od G reków . [...]

Owo „zawżdy” odnosi się do słabo uprawnionego sytuacyjnie uogól­

nienia dwu tylko przebiegów zdarzeniowych, z których drugi dopiero się rozpoczyna. Tym bardziej w arto zwrócić szczególną uwagę na cyto­

wane zdanie i zapytać o jego myślowe źródła.

Otóż nie są one antyczne, lecz biblijne, starotestamentowe. Ów „ta­

jemny sąd boży” to wpisana w dzieje narodowe zasada winy i kary czy — używając języka epoki — zemsty Bożej. Była to koncepcja histo­

riozoficzna w ystępująca w całym piśmiennictwie europejskim, zarówno katolickim (u nas Skarga) jak i reform acyjnym , w m yśl której zbiorowe nieszczęście jest karą za zło moralne tkwiące w tej zbiorowości, a nie­

przyjaciel zew nętrzny stanowi tylko narzędzie kary. Nawiązywano do tej koncepcji w polemikach wyznaniowych, przede wszystkim zaś przy­

woływana była w związku z żywo w całej Europie odczuwanym zagro­

żeniem tu re c k im 30. U Kochanowskiego stała się punktem wyjścia lekcji zgody narodowej i patriotyzm u pojętego najogólniej jako prym at inte­

resów i racji zbiorowych.

Mamy tu do czynienia z rodzajem prowidencjalizmu — z tym, że zu- niwersalizowana Opatrzność („sąd boży”) jest nie tyle bóstwem co kry p ­ tonimem sprawiedliwości dziejowej. Pozbawiona funkcji opiekuńczych, nie objawia się też w interw encjach doraźnych31. W arto przypomnieć,

88 Oto jed en z p rzyk ład ów ta k ieg o rozu m ow an ia w d ziele a n g ielsk ieg o m ora­

listy Th. B u c h a n a n a A G o d l y C o n su lta tio n (1542): „To n ie tu reck ie o k ru cień ­ stw o i tyran ia w o jo w a ły p rzeciw k o nam , lecz g n ie w Boga z g ó ry sroży się i okrut­

n ie rozpala na nas za p ośred n ictw em lu d zi okrutnych. [...] B óg, P an m ocy, stw ó r­

ca i rządca n ieb ios i z ie m i w o jo w a ł p rzeciw nam . S u lejm a n jest ty lk o biczem , k tórym św ię ty i sp ra w ied liw y P an ch łoszcze nas i karci za n asze g rzeszn e życie.

J est b rzytw ą, k tórą p o sta n o w ił nas w y g ła d zić. Jest m ieczem , k tóry uśm ierci w sz y st­

k ic h tych, którzy p rzek roczyli B osk ie p raw a. Jest narzęd ziem zguby i zem sty, k tóre nas albo popraw i, albo zn iszczy do o sta tk a ” (przekład w e d le cyt. w : P a t r i d e s , op. cit., s. 147— 148).

81 N ależy odróżnić p ro w id en cja lizm od m esjanizm u, czy — w term in ologii C ol- lin gw ood a — teokratyzm u: „historia teok ratyczn a zajm u je się sp raw am i ok reślon ej zbiorow ości, a B óg k ieru ją cy tym i sp ra w a m i jest B ogiem , d la którego ow a zbioro­

w o ść sta n o w i naród w y b ra n y . H istoria p ro w id en cja listy czn a n a to m ia st traktuje w p raw d zie d zieje jako d ram at p isa n y przez Boga, ale dram at, w k tórym żadna p ostać n ie jest u lu b ień cem au tora” (przekład w ed le: С o i l i n g w o o d , op. cit., s. 50). О X V I-w ie c z n y c h d ysk u sjach na tem at r o li O patrzności w h istorii zob tak że: G. F. W a l l e r , Th e S tron g N e c e s s i ty of T im e in S h a k e sp e a r ia n an d Eliza ­

be th a n L ite ra tu r e . T he H agu e — P aris 1976, s. 35 n.

(12)

K O C H A N O W SK IE G O L E K C JA H IS T O R II 57

że również w odniesieniu do życia jednostki działania takie Kochanow­

ski skłonny jest przypisywać Bogu jedynie w pieśniach I—V z Frag­

m entów, w trenach XVII i XVIII i oczywiście w Psałterzu D awidowym . Gdzie indziej dominuje koncepcja Opatrzności jako twórcy i gw aranta ładu natury, bliższa tradycjom antycznej theologia phisica. Tak więc os­

tatecznie na pytanie: jak giną rzeczypospolite? — tak we W różkach32 jak w Odprawie pada odpowiedź racjonalistyczna lub na myślenie ra ­ cjonalistyczne przekładalna 33.

Do przyjęcia — biblijnej z ducha — etyzacji dziejów skłoniło poetę uparte dążenie do odkrycia w historii jakiegoś uchwytnego porządku, to samo, które go prowadziło do egzemplarycznych typizacji, do poszuki­

wania analogonów i układów powtarzalnych.

M ateriału dostarczały całe dzieje powszechne widziane w szczegól­

nej, synchronicznej perspektywie, ale rolę przykładu modelowego od­

grywało państwo, pozostające zresztą punktem odniesienia dla wszyst­

kich europejskich koncepcji historiozoficznych od średniowiecznej idei translatio im perii po Monteskiusza i Gibbona 34. Było to oczywiście pań­

stwo rzymskie, jego historia. Upadek Rzymu stanowi stały motyw poe­

zji renesansowej, także polskiej. Dominuje w nim refleksja na tem at przem ijania powiązana z opartym nieraz zapewne na autopsji, ale sil­

nie stopizowanym — opisem ruin.

Przykładem może być w całej Europie bardzo popularny epigram at Janusa Vitalisa, u nas znany również ze znakomitej przeróbki Sępa Szarzyńskiego: Epitaphium Rzym owi. W wierszu Sępa rzymskie ruiny stają się punktem wyjścia dla serii paradoksów na obsesyjny tem at zmiany i ruchu 35. Podstawą ostatniego z tych paradoksów jest przeciw­

stawienie rzeczy pozornie i faktycznie stałych, jakimi są budowle, oraz wiecznie płynącej wody:

W szytko się w n im zm ieniło, sam trw a iprócz odm iany T yber, z p iask iem do morza, co bieży, zm ieszany.

Patrz, co Fortuna broi: to sie popsow ało, Co b yło nieruchom e; trw a, co się ruchało M.

32 K ilk ak rotn ie p ow tarzan y w e W r ó żk a c h zw rot „Pan B óg m ocen w szy stk o (na dobre) obrócić” w oln o rozum ieć jako w y p o w ied zia n ą w języku P leb an a m y śl, że w szy stk o m oże się zdarzyć.

83 P odobną racjon alizację p ojęcia O patrzności przeprow adzą p o lscy m y ślic ie le ośw iecen io w i, K ołłątaj i Jezierski. Zob. G r a b s k i , op. cit., s. 66—68.

34 Zob. H. J. E r a s m u s , T h e Origins of R o m e in H isto rio g r a p h y f r o m P e t r a r c h to Periz oniu s. A ssen 1962. — M. B a r i d o n , E d w a r d G ib bon et le m y t h e de R om e.

T. 1—2, L ille 1975.

35 Zob. J. B ł o ń s k i , M ik o ła j S ę p S z a r z y ń s k i a p o c z ą t k i pols kie go b a roku . K rak ów 1976, s. 75 n.

*® M. S ę p S z a r z y ń s k i , R y t m y abo w i e r s z e polskie. O pracow ała i w stęp em opatrzyła J. S o k o ł o w s k a , W arszaw a 1957, s. 74.

(13)

Zatem tylko w zmienności jest stałość. Dotyczy to rzeki, ale także strum ienia samego czasu, k tó ry niesie zmiany płynąc jednostajnym , nieubłaganym nurtem . W ydaje się jednak, że u Sępa Tyber stanowi prze­

de wszystkim metonimiczny zastępnik natury, której trwałość przeciw­

stawiona jest nietrwałości dzieł ludzkich.

Zupełnie inaczej Kochanowski. Oto dalszy fragm ent cytowanej tu wcześniej elegii III, 4:

F a m a t a m e n v ig e t et g e s t a r u m glo r ia r er u m , O m n e s p e r te r ra s et f r é t a cuncta volâ t.

D u m q u e r é c u r r e n te s v o l v i t sol ig n e u s annos, P le n u s R o m a n i n o m in is o rb is erit. [w. 59—6 2 ] 87

Przypom nijm y jeszcze polski wiersz o Rzymie (fraszka II, 92):

Jako w sz y tk i n arody R zy m o w i słu ży ły , P ó k i m u d o sta w a ło i szczęścia, i siły, T akże też, skoro m u sie p ow in ęła noga, Ze w sz y tk ie g o nań św ia ta u d erzyła trw oga.

F o rtu n n iejszy b ył język, bo te n i d ziś m iły — T ak zaw żd y trw a lszy ow oc d ow cip u n iż siły.

A więc w obu tekstach antytezą m aterialnej wspaniałości i politycz­

nej potęgi jest k u ltu ra zrównana z tym, co najtrw alsze z rzeczy stwo­

rzonych: z naw rotnym ładem Kosmosu.

Właśnie ujm owane w kategoriach ciągłości jej dzieje stanowią opty­

mistyczną przeciwwagę historii politycznej. Z podwójnego uczestni­

ctwa — w narodowej i europejskiej wspólnocie — rodzi się też pod­

wójna perspektyw a przyszłości. Tak jak w płaszczyźnie indywidualnej świadomość nieuniknionej śmierci łagodzona jest przez koncepcję laic­

kiej nieśm iertelności sławy i p am ięci38, tak niepewności zbiorowego lo­

su politycznego przeciwstawione jest uspokajające trw anie w kulturze.

P rzestrzenny zasięg kulturow ej wspólnoty w perspektyw ie przy­

szłości rysuje się szerzej niż w czasach Kochanowskiemu współczes­

nych: „O mnie Moskwa i wiedzieć będą Tatarowie [...]” — czytamy w pieśni II, 24. Ta sama Moskwa, z którą toczy w ojny Zygm unt Au­

gust i Batory, a która uważając się za „trzeci Rzym” pozostaje poza kręgiem k u ltu ry łacińskiej. Ci sami niechrześcijańscy Tatarowie, którzy ustawicznie pustoszą Podole.

Kochanowski dokonał tu, jak wiadomo, traw estacji H oracjańskiej ody

87 „Żyje przecież im ię i sła w a w ie lk ic h czy n ó w i rozchodzi się po w szy stk ich krajach i po w szy stk ich m orzach; p ók i og n isty F eb lat p ow rotn ych toczyć n ie p rze­

stan ie, św ia t c a ły im ien ia rzy m sk ieg o p e łe n b ęd zie”.

88 N ie przeszkadza to u ży ciu w in n y ch tek stach , jak np. O ż y w o c i e l u d z k i m (fraszka I, 3). In c o l u m n a m [In e a n d e m ] (Foricoenia 120), top osu „w szystk o przem i­

ja”, przy czym o d p o w ied n ia en u m eracja ob ejm u je tak że sła w ę. Zob. J. P e l c , Jan K o c h a n o w s k i. S z c z y t re n e s a n su w l i te r a tu r z e p ols kie j. W arszaw a 1980, s. 293.

(14)

K O C H A N O W SK IE G O L E K C JA H IST O R II 59 II, 20, tworząc rodzaj kulturowego ró w n an ia39. Wschodni sąsiedzi Pol­

ski zostali podstawieni w miejsce wymienionych w tekście łacińskim (w. 17— 19) Kolchów i Gelonów 40. Nie jest to jednak prosta substytu­

cja. Horacy mówi o ludziach żyjących na skraju dostępnej mu prze­

strzeni geograficznej, zarazem jednak w orbicie im perialnych wpływów i dążeń rzymskiego państwa. Ekspansja kulturow a ujmowana z perspek­

tyw y XVI-wiecznej Polski jako jednego z państw narodowych nieko­

niecznie wynikała z podbojów politycznych — mogła być realizowana niezależnie, a naw et w brew zmiennej Fortunie polityki.

Trw anie rozumiane jako odnawianie wzorów stanowi przeciwwagę nie tylko politycznego katastrofizm u, ale i dominującej w myśleniu o kulturze koncepcji degeneracyjnej41. Kochanowski przysw aja ją w w ersji antycznej, stopizowanej u poetów augustowskich w postaci m itu o czterech wiekach ludzkości. W kształcie stosunkowo najpełniej­

szym odnajdujem y go w Fenomenach, we fragmencie poświęcanym P an­

nie, czyli A strei (w. 89—122), choć i tu taj poeta zatrzym uje się na prze­

łomie między wiekiem złotym a srebrnym , dalszy zaś regres jedynie zapowiada. Gdzie indziej mit przywoływany jest jeszcze bardziej selek­

tyw nie — nierzadko w postaci aluzji, dostosowywany do różnych kon­

tekstów i potrzeb argum entacyjno-perswazyjnych 42.

Mit o wieku złotym pojawia się najczęściej jako model i m oralna

89 P ojęcia rów nania k u ltu row ego u żył w podobnym znaczeniu M. G ł o w i ń ­ s k i (M a s k a Dionizosa. W zbiorze: M ło d o p o lsk i ś w i a t w y o b r a ź n i. S tu d ia i eseje.

K rak ów 1977, s. 357).

40 K och an ow sk i u cieka się w ielo k ro tn ie do podobnego ch w ytu w iążąc go z a lu - -zją literack ą, jak w przypadku sław n ego „ R o n sa rd u m v i d i ” z e le g ii III, 8, odpo­

w ied n ik a O w id iu szow ego „V e rg iliu m v id i t a n t u m ”. Poza in ten cją n ob ilitu jącą chodzi tu o w p isa n ie się w p ew ien pow tarzaln y paradygm at ku ltu row y. O in n ych za sto ­ so w a n ia ch tego c h w y tu zob. m. in.: Z. S z m y d t o w a , Ż ó ł k i e w s k i ja k o L u c ju s z E m iliu sz w e „ W ł a d y s ła w i e I V ”. „P am iętnik L iterack i” 192Ü. — L. S z c z e r b i c k a - - S 1 ę k, W k r ę g u K li o i K allio pe. S ta r o p o lsk a e p ik a his to ryczna. W rocław 1973, s. 64 n.

41 O p ow szech n ości tej k on cep cji pisze H o d g e n (op. cit., s. 254 n.). P rzybiera ona ch arak ter stereotyp u p rzyw oływ an ego n iezależn ie od realn ego stanu rzeczy.

B o jak słu szn ie zauw aża C ollingw ood, „nigdy n ie było tak iego czasu w h istorii św ia ­ ta, k ie d y n ie istn ia ło b y jak ieś u zasadnienie dla w o ła n ia p esym isty, że kraj albo ż e w ie k schodzi na psy. I n igd y n ie było tak iego czasu, k ied y nie istn iałob y jak ieś u zasad n ien ie dla o p tym istyczn ej w iary, że sp raw y idą ku lep szem u ” (przekład w ed le: A P h ilo so p h y of Progress. W: E ssays in th e P h ilo so p h y of H istory. A u stin

1967, s. 106).

42 O różn ych fu n k cja ch m itu w literaturze europ ejsk iej pisze H. L e v i n (T h e M y t h o f th e G o ld e n A g e in th e Renaissance. L ondon 1970). Zob. tak że T. B i e ń ­ k o w s k i , P is a r z e sta ro p o ls c y w o b e c p r o b l e m ó w c y w iliza c ji. W zbiorze: P r o b l e m y l i t e r a t u r y sta ropols kie j. S eria III. W rocław 1978.

(15)

sankcja dla współczesnego życia w iejskiego43. Tak jest w elegii III, 2 (w. 47—56), tak przede wszystkim w pieśni sobótkowej Panny I, która wraz z Panną XII tw orzy mityczną ram ę cyklu. Racją bytu zwyczaju świątecznego, którego obrzędowo-magiczny charakter poeta doskonale wyczuwa, jest jego dawność:

T ak to m a tk i n am podały, S am y tak że z dru gich m iały, Że na d zień św ię te g o Jana Z aw żd y sob ótk a p alana.

D zieci, ra d y m ej słu ch ajcie, O jco w sk i rząd zach ow ajcie:

Ś w ię to n iech a j św iętem b ędzie, T ak b yw ało przed ty m w szęd zie.

Ś w ię ta przed ty m lu d zie czcili, A przed się w szy tk o zrobili;

A ziem ia h o jn ie rodziła,

B o nabożność B ogu m iła. [w. 9—20]

Wzmianka o dawnej hojności ziemi, później stopniowo jałowiejącej, naw iązuje do Owidiuszowej w ersji mitu. Bóg jest tu raczej pojęciem synkretycznym , ponad- czy pozawyznaniowym, pobożność zaś to wyz­

nacznik moralnego ładu i w arunek pomyślności. Zmieszanie w obrazie Czarnolasu elementów arkadyjskich z georgicznymi, a więc obu modeli życia zgodnego z naturą, zyskuje tu dodatkową sankcję aksjologiczną.

Życie wiejskie, które wprowadza człowieka w porządek czasu kosmicz­

nego, w naw rotne ry tm y pór roku, stanowi zarazem rodzaj wyjścia poza czas historyczny w bezczas m itu 44.

W tym miejscu pojawia się jednak komplikacja. Ziemiańska Arka­

dia stanowi sposób życia najkorzystniejszy z punktu widzenia spokoju, samorealizacji i szczęścia jednostki. Wspólnie pracująca i bawiąca się czarnoleska „grom ada” to wyidealizowany obraz harm onii społecznej, która jednak obejmować może jedynie małe, izolowane grupy. Społecz­

nością narodową rządzą inne reguły, stw arzając potrzebę innego ideału moralnego.

Pozostając w iernym zasadzie utopii regresyw nej, Kochanowski kon­

stru u je więc drugą wizję czasów początku. W tym miejscu w arto przy­

pomnieć, że zarysowana przez m it o czterech wiekach ludzkości linia zstępująca miała już w antyku swoje załamania i wzniesienia. A utor Pracy i dni umieszczał między wiekiem brązowym a żelaznym wiek herosów 45, kiedy to ludzie umieli już zabijać i toczyć wojny, ale kiedy

49 Zob. Cz. H e r n a s , W k a l i n o w y m lesie. T. 1. W arszaw a 1965, s. 7 n.

44 W k ieru n k u p odobnego u jęcia zd aje s ię zm ierzać ró w n ież A. K a r p i ń ­ s k i (S ta ro p o ls k a poezja id e a ł ó w ziem ia ń sk ich . P r ó b a p r z e k r o ju . W rocław 1983, s. 139 n.).

48 Zob. T. Z i e l i ń s k i , H e l le n i z m a ju d a i z m . Cz. 1. W arszaw a—K rak ów 1927, s. 217 n.

(16)

K O C H A N O W S K IE G O L E K C JA H IST O R II 61

zarazem kw itły cnoty rycerskie. Z tej samej potrzeby mityzacji etosu heroicznego w yrastają średniowieczne romanse z cyklem arturiańskim na czele. U Kochanowskiego funkcję taką spełnia — usuwający w tym czasie w cień inne polskie m ity etnogenetyczne — m it sarm acki46.

W przeciwieństwie do ogólnoeuropejskiego m itu o wieku złotym jest to m it odróżniający i wyróżniający, który odpowiada potrzebie na­

rodowego samookreślenia i związanemu z nią poszukiwaniu genezy, a zarazem daje podstawę stanowej ideologii szlacheckiej. „Rycerzowi przypasanem u do miecza” służy jako środek skierowanej do szlachty persw azji patriotycznej. Surowy, heroiczny obraz życia przodków prze­

ciwstawiony zniewieściałości młodzieży i powszechnemu dążeniu do bo­

gacenia się stanowi po prostu wyostrzony model postulowanej postawy obywatelskiej. Najlepiej potwierdza to pieśń o spustoszeniu Podola (P II, 5), gdzie ubrany w wysoką retorykę m it rycerskiej przeszłości jest w stępem do apelu... o zapłacenie podatków 47.

Tak więc przeszłość służy uprawomocnieniu obu współistniejących w twórczości Kochanowskiego programów etycznych: heroicznego i kon- templacyjno-hedonistycznego. Pierw szy wiąże się ze sferą konieczności i powinności publicznych i ma charakter narodowy, drugi jest zarazem ogólnoludzki i pryw atny.

Mit sarm acki i mit wiejski zawierają elem enty przeciwstawne — by wymienić choćby prymitywizm surowy z jednej, a prym ityw izm łagodny z drugiej strony czy odwrotny rozkład znaków wartości w opo­

zycji wojna—pokój. Mają jednak wspólny mianownik w postaci „m ier­

ności”, cechującej zarówno Sarmatów, jak i ludzi wieku złotego, jak wreszcie mieszkańców czarnoleskiej Arkadii. Eksponowanie tej cnoty wiąże się z kluczowym dla koncepcji degeneracyjnych przekonaniem o zgubnych skutkach moralnych niepowstrzymanego rozwoju cywili­

zacji.

Tworząc swojskie w arianty mitów przeszłości48 Kochanowski stara

48 O m icie sarm ackim zob. T. U 1 e w i с z, S arm acja. S tu d i u m z p r o b l e m a t y k i s ł o w i a ń s k i e j X V i X V I w . K rak ów 1950. O tym że m icie w k on tek ście in n ych m itó w etn o g en ety czn y ch zob. O t w i n o w s k a , op. cit., s. 130 n. — S z c z e r b i c k a - - S 1 ę k, op. cit., s. 32 n. — S. Z a b ł o c k i , O d p r e r en esa n su do O św ie cenia . Z d z i e ­ j ó w in s p ira c ji k la s y c z n y c h w lite r a tu r z e pols kie j. W arszaw a 1976, s. 230 n. — J . M a l i c k i , M i t y n a r o d o w e . Lechiada. W rocław 1982.

47 C iek aw e, że K och an ow sk i traktuje etos rycersk i system ow o, choć zarazem w yb iórczo. O d w ołu jąc się tu i w S a t y r z e (w. 171—176) do ofiarn ości szla ch ty p a ­ m ięta, że w ła śn ie hojność obok m ęstw a i w iern o ści sta n o w i p od staw ow ą cn otę r y ­ cerską. Zob. M. O s s o w s k a , Ethos r y c e r s k i i jego o d m ia n y . W arszaw a 1973, s. 97.

48 K o ch a n o w sk i posiad ał w tym zak resie licznych poprzedników . Już J. D ł u ­ g o s z (R o c zn ik i, c z y l i k r o n i k i s ła w n e g o k r ó l e s tw a polskiego. K s ię g a p ie r w s z a . W ar­

sza w a 1962, s. 176— 177) stw o rzy ł w izję lech ick iego w iek u złotego jako czasu p o k o ­ ju, skrom nego dostatk u i pow szech n ej pom yśln ości, w aru n k ow an ej jednak su row ym

p raw em i siln ą w ła d zą księcia.

(17)

się o ich antyczną legitymizację. Po to właśnie w obraz wsi czarnoles­

kiej wprowadza swoistą sygnaturę antyczną w postaci znanej strofy- o faunach (Pieśń świętojańska o Sobótce, Panna XII, w. 41—44; P III,, 2, w. 37—40). Bardziej skomplikowany i ryzykow ny jest przypadek Sa­

tyra (a także Dry as zamechskiej). Mieszkający w polskim lesie Satyr należy do czasów początku, w ystępuje jako ich świadek, nie jest jednak autochtonem, lecz przybyszem z Bałkanów. Szczegółowo opowiada, o tym, jak przesiedlił się na północ i jak przyjął w iarę chrześcijańską.

Wywód ten można zresztą uznać za całkiem popraw ny — choć żartob­

liw y — opis kulturowego procesu chrystianizacji antyku. Ciekawsze, że Satyr, przynależny przecież do m itu o wieku złotym w jego pierwotnej,, hedonistycznej wersji, której przedłużeniem jest m it arkadyjski, zosta­

je powołany do wygłoszenia surowo-heroicznego program u vitae activae.

W ten sposób oba wzorce podlegają zbliżeniu i częściowej in terfe­

rencji. W obu w ystępuje nierozłączny związek cnoty i pomyślności.

W zastosowaniu perswazyjno-prognostycznym związek ten przybiera postać współzależności: należy (wystarczy?) zachować lub odnowić cnotę,

by osiągnąć pomyślność 49.

W związku z ironicznym zakończeniem Satyra i w yraźnie polemicz­

ną wobec niego elegią III, 15, pokpiwającym z w ątpliw ych rozkoszy je­

dzenia żołędzi Marszałkiem i kilkoma zaw artym i w różnych tekstach pochwałami osiągnięć cywilizacyjnych, niektórzy badacze dochodzą d a wniosku, że w gruncie rzeczy Kochanowski jest zwolennikiem koncep­

cji postępu. Edmund K otarski pisze:

U p o d sta w tego sta n o w isk a leża ło m n iem an ie, że św ia t — dzieło n ie u s ta ­ jącej d zia ła ln o ści lu d zk iej — m oże być sta le p rzek szta łca n y sto so w n ie do p o ­ trzeb i o czek iw a ń czło w ie k a . [...] P rzez sta w ia n ie w ła śc iw y c h diagnoz, form u­

ło w a n ie zadań m ożna stop n iow o dosk on alić czło w iek a i jego p o sta w ę m oralną, pobudzać go do tw o rzen ia n o w y ch w artości, do organ izow an ia życia, porządku p raw n ego, sp raw w y zn a n io w y ch , ob yczajów , sy stem u o b r o n n e g o 50.

Spraw a w ydaje się jednak bardziej skomplikowana. Sięgnijmy do tekstów. S aty r w ystępuje jako rzecznik reform y praw a. Ale oto argu­

m entacja:

A lbo ted y p rzyw róćcie stare ob yczaje, A już ten że p ostęp ek p ra w n y n iech zostaje;

4e T akże p u b lic y śc i re n e sa n so w i k o n stru u ją cy program y n ap raw y R zeczyp osp o­

lite j z r eg u ły p ostu lu ją w n ich p ow rót do d aw n ych sto su n k ó w lub rea k ty w o w a n ie in sty tu cji istn ieją cy ch w przeszłości. Zob. S z c z e r b i c k a - S l ę k , op. cit., s. 23—

24. S tereotyp ten , a zarazem ch w y t ta k ty czn y ob liczon y na k o n serw a ty w n eg o , szla ­ ch eck ieg o odbiorcę fu n k cjo n u je jeszcze u p isarzy O św iecen ia. Zob. R. W o ł o s z y ń - s к i, Ig n a cy K r a s i c k i. U to p ia i r z e c z y w i s t o ś ć . W rocław 1970, s. 332 n.

60 E. K o t a r s k i , W o k ó ł „ W r ó ż e k ” Jana K o c h a n o w s k ie g o . W an tologii: Jan K o c h a n o w s k i. Z d z i e j ó w b a d a ń i re c e p c j i tw ó rc z o śc i. W ybór tek stów , op racow an ie i w stęp М. К o r o 1 к o. W arszaw a 1980, s. 558. Zob. tak że B i e ń k o w s k i , op. cit., s. 65.

(18)

K O C H A N O W SK IE G O L E K C JA H IST O R II 63

A lbo jeśli w a m barziej k ’m y śli w iek dzisiejszy, U czyń cie już i statu t czasom p rzystojniejszy, [w. 261—264]

Tak więc postęp jest jakby funkcją degeneracji, wynika z koniecz­

ności przystosowania form życia do zmieniającej się na gorsze m oral­

ności. Wobec tego, że proces zmian jest niepowstrzymany, ludzie w ieku żelaznego są niejako zmuszeni do tworzenia w wymiarze społecznym takich zabezpieczeń, które by chroniły tę ograniczoną sumę dobra i szczęścia, jaka jest im dana. Owe zabezpieczenia stanowią więc pewną wartość, ale jest to wartość w tórna i relatyw na. Prawdziwe, bezwzględ­

ne wartości są stałe i niezmienne, a ich największe skupienie w ystępu­

je w czasach początku.

Przytoczmy jeszcze raz fragm ent Wróżek:

A le nasz w iek , w zią w szy R zeczpospolitą jako m alow an ie n ap ięk n iejsze, jeno ju ż prze starość n ieco zeszłe, n ie ty lk o że go ty m i farbam i, którym i było [m alow ane], od n ow ić zaniedbał, a le i te g o n ie uczynił, aby b ył przynam niej w izeru n ek jego a zw ierzchnie lin ije zachow ał, [w. 166—171]

Rozwój jako konserwacja — otóż właśnie!

Zamiar odświeżenia w świadomości współczesnych tego „malowania”

w sparty humanistyczną koncepcją poety — twórcy sławy, stanowi jeden z ważnych punktów program u twórczego autora elegii o Wandzie:

G dzież to p iękne boginie tak ła sk a w e b yły, Ż ebych ja, ile chęci, ty le m iał i siły

Służyć ojczyźn ie m iłej, a jej spraw om sław n ym

N ie dopuszczał zam ierzknąć w ciem n ym w iek u daw nym ! (W ło d z i s ła w W a r n e ń c z y k , w . 1— 4)

Ta typowa apostrofa eksordialna świadczyć się zdaje o porzuconym zamiarze epickim 51. Jednak już tekst uparcie w ydaw any jako ustęp IV Włodzisława W arneńczyka, a także Proporzec i pieśń I, 10 („Kto mi dał skrzydła [...]”), dowodzą, że bliższa była poecie popularna form a katalo­

gu k ró ló w 52, którą zresztą modyfikował i unowocześniał. Wszystkie trzy utw ory wiąże pomysł, którego prototypem na naszym gruncie jest chy­

ba kronika Galla, a który służy równocześnie celom panegirycznym

51 P ogląd ta k i pow tarza w ie lu badaczy, ostatnio P e l c (o p . cit., s. 233 n.).

W arto jednak przypom nieć trafną, m oim zdaniem , su g estię A. B r ü c k n e r a (D robia zgi k r y t y c z n e . „Prace F ilologiczne V I (1907), s. 151— 152), k tó ry ustęp IV (w w yd . K rzyżanow sk iego: w . 33— 112) u w aża za cząstkę innego utw oru ku czci Z ygm unta A ugusta, być m oże pochodzącą z okresu Pro porc a. W skazuje na to fak t, że W ład ysław W arneńczyk, dom niem any bohater epopei, w y stęp u je tu jako jedno z rów n orzęd n ych o g n iw łań cu ch a genealogicznego.

62 N a tem at form gen ea lo g iczn o -k a ta lo g o w y ch zob. m. in. H o d g e n, op. cit., s. 458. — M a l i c k i , op. cit., s. 56 n.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wszakże to w łaśnie Nabielak (nie­ daw ny sekundant Słowackiego w aferze pojedynkowej z Ropelewskim) przed­ staw ił Słowackiego mistrzowi, a w listach swoich

Biorąc pod uwagę fakt, że oddziaływanie poza- świadomego afektu może przenosić się (i obejmować różne obiekty), nawet złożone zachowania i działania podmiotu mogą

W zeszycie opisz siebie według planu opisu (czyli punktów, które zapisaliście wczoraj).. W ostatnim punkcie napiszcie, za co

20   Pod  tym  kątem  można  by  zinterpretować  połajanki  z  I  Pieśni  o  Helgim 

Refleksje byłych studentów Wydziału Teologicznego UW i ATK na temat. naukowej,

In de Wenken werd gesteld dat de gemeentelijke bouw- voorschriften "niet altijd voldoende zijn om goede woningen te verkrijgen." De tekortkomingen in de

Obserwuje się mianowicie tendencję tego ro­ dzaju, że im wyższy produkt społeczny na mieszkańca, tym wyższy jest udział podatków w stosunku do produktu społecznego.. Jest

In this paper an optimisation procedure for improvement of crossing performance by adjusting the crossing (including the wing rail) geometry is presented Improvement of the