• Nie Znaleziono Wyników

Handel Rzeszowa w XVII i XVIII wieku / napisał Jan Pęckowski.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Handel Rzeszowa w XVII i XVIII wieku / napisał Jan Pęckowski."

Copied!
50
0
0

Pełen tekst

(1)

0 9 6 4 8 3

H

- H R H D E L -

w XVII. i XVIII. wieku.

N a p i s a ł

- - JA N P Ę C K O W S K I. - -

R Z E S Z Ó W

O D B IT K A Z „G Ł O S U R Z E S Z O W S K IE G O 44

Z D R U K A R N I J. A. PE L A R A

1 9 0 8 .

(2)

4

(3)

Handel Rzeszowa

w XVII i XVIII wieku.

NAPISAŁ

JAN PĘCKOWSKI.

Odbitka z „Głosu Rzeszowskiego?'

RZESZÓW.

N A K Ł A D E M A U T O R A .

Z drukarni L. Pillera w Rzeszowie.

1 9 0 8 .

(4)

Biblioteka Uniwersytecka KUL

(5)

Handel Rzeszowa w XVII i XVIII wieku.

W statystyce ludności Rzeczypospolitej polskiej miasto Rzeszów zaliczało się do miast drugorzędnych ’); powstaje pytanie, na jakiej podstawie posiadał Rzeszów stosunkowo tak poważne stanowisko. Nie był Rzeszów ani grodem, ani siedzibą wybitnych urzędów, był tylko rezydencyą po koleji trzech możnych rodów:

Rzeszowskich, Ligęzów i Lubomirskich; nie miał charakteru miasta specyficznie przemysłowego, był bowiem ten przemysł zorgani­

zowany w stowarzyszenia cechowe, na wzór wszystkich innych miast w Polsce. Czy był Rzeszów słynnem miejscem ódpustowem — nie jest i to decydującym czynnikiem, chociaż uroczystości w kościele 0 0 . Bernardynów ściągały zewsząd tłumy, o czem świadczy kronika cudownego obrazu i kilkadziesiąt rycin w kaplicy tegoż kościoła.

Więc może byl Rzeszów ważniejszem miastem handlowem ? Tak jest. Oczywiście nie dorównywał Rzeszów pod tym względem takim miastom jak: Kraków, Poznań i Lwów, nie mógł dorównać, gdyż był miastem prywatnem, ale też nie pozostawał daleko za innemi i miał swą wartość w obrocie handlowym.

Postaramy się nasze twierdzenie udowodnić. Wprawdzie materyał dowodowy nie jest jednolity, nie mamy żadnych rachun­

ków kupieckich, lecz przeważnie zapiski sądowe: procesy, kon­

trakty, rewizye sklepowe i egzekucye, jednak i ten materyał ze­

brany razem będzie . mógł posłużyć do naszkicowania obrazu przedstawiającego przynajmniej rozmiary życia handlowego

dawnych mieszkańców Rzeszowa.

Że handel Rzeszowa mógł się rozwinąć do pewnych roz­

miarów, należy przypisać dogodnemu położeniu miasta pod

’) Kleczyński Józef: Spisy ludności w Rzeczypospolitej Kraków 1892.

(6)

względem komunikacyjnym. Oddawna krzyżowały się w nim dwie główne drogi handlowe, łączące zachód ze wschodem, po­

łudnie z północą Europy; to zastępowało mu po części brak prawa składu na towary. Nie brak też usiłowań ze strony mieszczan, aby to położenie wyzyskać i utrwalić. W pierwszym rzędzie starali się żyć w zgodzie z Krakowem, który w XIV i XV wieku posiadał monopol handlowy w Małopolscy i na Rusi. Kraków też idzie na rękę kupcom Rzeszowa. Są dowody, przywileje miasta Krakowa, w których, ile razy kupcy krakowscy, a szczególnie rzemieślnicy proszą królów o wyznaczenie dróg handlowych i głównych punktów spędu bydła, zawsze między innemi miastami wymieniają Rzeszów.

Tu więc gromadziło się bydło pędzone z ziem: ruskiej wołoskiej, jak nie mniej w województwa sandomierskiego, stąd szło na Ropczyce, gdzie pobierano cło królewskie, dalej na Tarnów, Bochnię do Krakowa, lub dalej na zachód.

O tym znacznym spędzie bydła w Rzeszowie świadczą dwa rozległe błonia położone po wschodniej i zachodniej stronie miasta: ze strony wschodniej było ogromne błohie przeznaczone na spęd bydła rogatego i koni, po stronie zachodniej tzw. świńskie błonie, na spęd nierogacizny.

Świadczą dalej przywileje jarmaczne dla Rzeszowa nadane przez pierwszych Rzeszowskich a potwierdzone potem przez wszystkich królów, w których szczególny nacisk położono na jarmarki na bydło wszelkiego rodzaju.

W XVI wieku sam Rzeszów postarał się o utrwalenie tego przywileju. Mamy w tym względzie przywilej Stefana Batorego z r. 1578 ’), w którym nadawca podniósłszy na początku ogólnie handlowe znaczenie miasta, stwierdza dalej, że miasto nadaje się na mniejsze centrum handlowe, szczególnie dla bydła i to­

warów z Rusi, Podola i Wołoszczyzny; zaznacza następnie, że są dawniejsze przywileje, które to podnoszą, wreszcie oddaje pieczę i obronę swych przywilejów a pośrednio królewskich kupcom miejscowym.

Powinni tedy czuwać nad tern, aby żaden kupiec jadący z towarem czy z bydłem nie omijał Rzeszowa; gdziekolwiek takiego przemytnika pochwycą wolno im będzie zaaresztować jego towary, wozy, konie, bydło itd.

Po uczynionej rewizyi i relacyi do urzędu królewskiego, wolno im będzie towar sprzedać, z tego połowa przypadnie na rzecz fiscusa z tytułu naruszenia prawa, połowa dziedzicowi Rzeszowa, od roku 1583 gminie miasta za uchylenie się od pła­

cenia myta mostowego.

- 4 -

i) Przywilej oryginalny znajduje sie w archiwum miejskiem.

(7)

Pod względem handlu bydłem korzystał. Rzeszów podwójnie;

z jedne! strony, o' ile szło bydło że wschodu, miasto pobierało transitówe opłaty mostowe, z drugiej strony kupcy rzeszowscy, jako agenci wielkich przedsiębiorców krakowskich, skupywali bydło na swoich lub okolicznych jarmarkach, albo i na własną rękę prowadzili je do Krakowa lub dalej na zachód. Handel bydłem był z wszelkiem prawdopodobieństwem najstarszem i na- korzystniejszem przedsiębiorstwem rzeszowian i okolicy, która znów zarabiała na dostawie prowiantów dla bydła. O ile z aktów miejskich można wywnioskować, kwitnął ten handel w XV i XVI wieku, dopóki nie przeniósł się do poblizkiego Jarosławia, który w XVIII wieku miał największe jarmarki na bydło w całej środ­

kowej Europie. *)

Podobnie uprzywilejowane stanowisko miał Rzeszów pod względem handlu winem węgierskiem i rybami, aczkolwiek w czasach znacznie późniejszych. Odpowiednie do tego przywileje pochodzą 1 2 3 ) od Władysława IV z r. 1633 *) i od Jana III. So­

bieskiego z r. 1697 9) Obydwa przywileje pozwalają lakonicznie na założenie składu winnego i rybnego w Rzeszowie, czyli że miasto jak nie mniej i nadawcy pragnęli, aby handel winem wę- gierskiem dla tej części Małopolski i Rusi skupiał się w Rzeszowie.

Że skład wina w Rzeszowie był znaczny dowodem tego wielkie piwnice pod rynkiem, w szczególności piwnica obecnie winiarza Tuchfelda.

Wspomniana piwnica rozciąga się w kierunku od zachodu na wschód na przestrzeni 97 met ów, dwa rozgałęzienia w kierunku od północy ku południowi liczą po 15 m., w dół posiada 2 pię­

tra. Charakter cegły wskazuje na początek VI., wieku co byłoby dowodem, że większy import wina znacznie wyprzedził obydwa przywileje.

Nie mamy powodu wątpić, że także handel rybami rozwijał się pomyślnie, skoro niezadługo potem, bo w r. 1735 okazała się potrzeba zorganizowania cechu rybackiego.

Tyle mówią przywileje królewskie o stanowisku handlowem Rzeszowa, rozpatrzymy się teraz w aktach sądowych, co one nam powiedzą.

Tu musimy brać na uwagę stanowisko czynne kupców rzeszowskich, to jest ich działalność handlową jako kupców w Rzeszowie i poza Rzeszowem i stanowisko podczas jarmarków, gdy, Rzeszów służył obcym jako teren do załatwiania ich interesów.

1) Sprawozdanie dla komisyi liis tory i i sztuki T. VII. Zubrzycki: Jarosław.

2) Yolumina legum. Tom III. fol. SIS.

3) Volum. legum. Tom. V. fol. 477.

(8)

- 6 -

Zastanowimy się najpierw nad handlem wywozowym.

W przedmiocie wywozu za granicę wysuwa się na pierwszy plan zboże. Pod tym względem najstarsza wzmianka, ba nawet do­

kument pochodzi dopiero z r. 1628. Jest to donacya kawałka roli przez Mikołaja Ligęzę, pana na Rzeszowie, na rzecz miesz­

czanina rzeszowskiego, Jerzego Błotnickiego, który, jak mówi dokument ..przez czas niemały z fatygą swoją odprawował mi w puszczaniu zbóż wszelkich na dół do Gdańska“.

Ten dokument jeszcze niczego w naszym przedmiocie nie dowodzi, gdyż Błotnicki „odprawował * zboże Ligęzy, nie na własną rękę, ale jako sługa tego pana; przytaczamy go tylko dla pewnego rodzaju efektu.

Inaczej będzie się rzecz miała, gdy poszukamy dowodów, jaki udział miało mieszczaństwo w handlu produktami rolnymi ze stanowiska kupieckiego. Sprawa będzie miała nawet poniekąd znaczenie zasadnicze.

Powszechnem jest twierdzenie że mieszczaństwo pozosta­

wiało handel zbożem szlachcie, gdyż szlachcic był wolny od cła wywozowego, zatem mieszczanin nie mógł z nim iść w zawody.

Mamy oblatowany w akta sądowe kontrakt z r. 1687 między Marci­

nem Wąsowiczem, stolnikiem sochaczewskim a kupcami z Rzeszo­

wa, Przeworska i Warszawy, który sta wia kwestyę odmiennie. For­

malnie Wąsowicz wysyłał zboże do Gdańska przez-swojego szypera, faktycznie całe przedsiębiorstwo spoczywało w rękach spółki mieszczan. Spółka kupiła od stolnika 650 korcy pszenicy po 6 złotych polskich, 426 korcy tatarki po 3 złote 15 groszy, zobo­

wiązując się wypłacić pieniądze w Gdańsku panu szyperowi, jeżeli dostarczy zboże do rąk przedsiębiorców. Spółka wyraźnie za­

strzega się, że „o żadnych kosztach oni w drodze Panowie kupcy w zwyż pomienieni wiedzieć nie powinni, ani o żadnych cłach albo mytach*1.

A gdyby szyper na własną rękę w Gdańsku sprzedał zboże, tedy pieniądze i kwit ma oddać przedstawicielowi przedsiębior­

stwa; gdyby za mniejszą sumę sprzedał, winien Stolnik w domu wyrównać różnicę z danego zadatku. Wynika z tego, że mie­

szczanin handlował zbożem szlacheckiem, tylko krył się poza plecami szypera przed opłatą ceł i wszelkich kosztów przewo­

zowych. Do handlu zbożem nie znaleźliśmy więcej takich kontraktów, lub zgoła jakichkolwiek wzmianek, stąd nie można wysnuć wniosku, jakie były rozmiary tego handlu; natomiast co do innych produktów rolnych, które widocznie nie podlegały przywilejom cłowym szlachty, jest dosyć materyału dowodowego.

Otóż całkiem samodzielnie wywozili kupcy rzeszowscy takie

surowce ja k : chmiel, świeże owoce i suszone, anyż, wełnę, ryby,

(9)

ftiasło i ser, wreszcie z zakresu górnictwa: ołów. Ź wyrobów gotowych lub ńapół przetwarzanych wywożono: wosk, ołów, skóry, płótna; po kraju rozwozili tkacze sukno rzeszowskie tzw. folusze, szewcy buty, kuśnierze kożuchy, czapki i t. d. Kilka przykładów do ilustracyi. W r. 1673 Wojciech Zytor, rybak wysyła wozy z rybami do Warszawy, w r. 1678 żyd Józefowicz wyprawia wozy z ołowiem na “Węgry, w r. 1718 żydzi rzeszowcy zawie­

rają z kupcem krakowskim Meliorucim kontrakt o dostawę 551 * */2 kamieni wosku.*).

Jak daleko sięgały stosunki kupców rzeszowskich.

Najczęściej powtarzają się w zapiskach sądowych miasta:

Gdańsk, Toruń, Wschowa, Wrocław, Jassy, Moskwa, wreszcie Węgry i Siedmiogród. Miasta zachodnie zabierały przeważnie płótno, Gdańsk chmiel i płótna, skóry wyprawiano do Wrocła­

wia, surowe zaś do Węgier, słód i nabiał na wschód do Ka­

mieńca i Jass, do Moskwy wyroby z miedzi. Tak zwane złoto rzeszowskie rodzaj mosiądzu, znane było pod Uralem i Kaukazem.

Każdy niemal export opierał się na ustnym lub pisemnym kontrakcie. Umowy o dostawę towaru zawierai o zwykle na jar­

markach rzeszowskich lub obcych. Weźmy dla przykładu kon­

kretny wypadek2). W r. 1674 kupiec wschowski Jan Klimes za­

warł na jarmarku wrocławskim z kupcem rzeszowskim Izako- wiczem kontrakt o dostawę 1000 korcy chmielu w następującym sposobie. Jan Klimes przyjedzie na jarmark św. Wojciecha roku następnego do Sandomierza że swoim towarem i tam będzie oczekiwał na chmiel, za który wypłaci kupcowi 6000 złr. po do- kładnem zbadaniu i odmierzeniu. Izakowicz dostawi swój towar w odpowiednim czasie i dobrą miarą i dopiero wtedy odbierze od Klimesa towary albo pieniądze.

Z zeznań obydwóch stron w sądzie dowiadujemy się, że z odbiorem chmielu był wielki kłopot. Klimes wymówił sobie chmiel na miarę wschowską, dostawca dał miarą sandomierską, różnica wynosiła 100 korcy; Klimes nie chciał towaru przyjąć jeszcze dlatego, że dostawca spóźnił się o trzy tygodnie, przez co stracił dwa tysiące złp., dostawca tłumaczył się, że jeździł za ku­

pcem do Pińczowa i Wschowy, wskutek czego narobił sobie ko­

sztów na 800 — 900 złp., dość że sprawa była trudna do osą­

dzenia i niewiadomo, jak się skończyła, gdyż wyroku nie zapi­

sano w naszych aktach. Przyjmujący zamówienie dostawy ra­

dził sobie w różny sposób: albo zobowiązywał drcbniejszych przedsiębiorców do dostarczenia mu potrzebnych produktów,

’) Kamień wosku — 32 funty.

*) Akta sadowe miejskie T. IV. str. 213.

(10)

- 8 -

albo skupował sam wprost od producentów. Tak rtp. płótna do­

starczał kupcom rzeszowskim przez długi czas w drugiej poło­

wie XVII. wieku Jan Raychel, mieszczanin korczyński, kilka razy zakupiono po kilka i kilkanaście skrzyń na jamarku u Gorliczan, a także w Odrzykoniu; z najbliższej okolicy Rzeszowa dostar­

czała płótna wieś Kraczkowa pod Łańcutem.

Wypłaty za towar uskuteczniali kupcy gotówką lub za inny towar. Do tej drugiej formy kupna i sprzedaży mamy kilka do­

kumentów, co przemawiałoby za jej częstotliwością. Znany nam Izakowicz za chmiel dostarczony Klimesowi miał otrzymać su­

kno, tenże innym razem za płótno dostarczone wziął 99 posta­

wów pakładu i 10 postawów czerwonego sukna. W r. 1675 za sprzedane zboże przywiózł kupiec Markowicz (żyd) od Brahu- ma z Gdańska 12000 łokci pasamonów różnego koloru.x) W r.

1677 wywożą kupcy rzeszowscy 84 kamieni wosku za 2800 złp.

dla Jerzego Waltera w Krakowie, a zabierają od nieg? 64 po- tawów sukna lazuru i kremu za 3380 złp. W r. 1718 żydzi z Rze­

szowa za wosk dostarczony Melioruciemu z Krakowa zamawiają

„towary JMCi Pana Melioruciego, to jest na złote i srebne galo­

ny, także i koronki złote i srebrne, do tego gatunku różnego sukien Sukno jest, jak się zdaje, najgłówniejszym artykułem do­

wozu ; sprowadzano też różne jego rodzaje: pakłaki od Klimesa ze Wschowy, brokaty, od Wolfganga z Gdańska, sukna me- chelskie, flamańskie, francuskie i angielski? od kupców krako­

wskich i wrocławskich. Pozatem przywożono w znacznej ilości tak zwane towary wschodnie: dywany i kilimy, złotogłowie i je­

dwab, broń białą wszelkiego rodzaju, wreszcie towary kolonialne.

Tytoń tak zwany multański sprowadzano za pośrednictwem ku­

pców siedmiogrodzkich, miedź brali kotlarze z Węgier od ku­

pców z Lubowli * 2), skóry przywożono z Węgier lub Wrocławia, żelazo z Wrocławia, wreszcie wszelkiego rodzaju towary mie­

szane dla jednego lub więcej kupców.

Dalszą funkcyą handlową naszych kupców jest pośredni­

czenie w obrotach handlowych między kupcami zagranicznymi albo między kupcami krajowymi a zagranicznemi, jużto na te­

renie rzeszowskim, jużto obcym. Wprawdzie niektóre wielkie firmy obce, o których będzie mowa miały najczęściej własnych agentów ,.czeladników/* coś w rodzaju commis-voyageurs, ale nie brak dowodów, że i mieszczanie rzeszowscy, tak chrześcija­

nie, jak żydzi oddawali się na usługi tego rodzaju.

’) Pasamony — pasy, paski, frędzle i wszelkiego rodzaju taśmy do bra- mowania i ubierania sukien.

2) miedź prowadzono na Grybów, gdyż tam była komora celna.

(11)

- $ -

Tak rtp. W r. 1670 Jakób Gerno przebywa w Rześzowić jako faktor kupca warszawskiego Piotra Jonstona, w 1674 Mel­

chior Lambricht funkcyonuje jako sługa i faktor Franciszka Tay- pelsa, kupca wschowskiego, * 2) niemal przez cały rok 1690 kręci się po Rzeszowie Robert Gordon, pełnomocnik kupca z Zamościa Wawrzyńca Birella. Fryderyk Wachel, kupiec rzeszowski w r.

1672 przyjmuje pełnomocnictwo i pieniądze od Widera z Gdań­

ska na zakupno płótna sanockiego i t. d.

Do innego rodzaju pośrednictwa handlowego należy zaliczyć dostawę zamówionych towarów na miejsce, czyli pewnego ro­

dzaju przedsiębiorstwa transportowe. Pod tym względem znaj­

duje się w aktach sądowych znaczna ilość materyału w prze­

różnych protestach i skargach woźniców rzeszowskich i obcych, tak zwanych furmanów, a zwyczajnie o nie dotrzymanie kontra­

ktu ze strony kupca, o niewypłacenie należytości, albo też inne poniesione w podróży straty z winy kupca lub furmana.

Taki przedsiębiorca transportowy, weźmy np. niejakiego Barona z Rzeszowa, który trzymał kilkanaście koni wyłącznie do transportu towarów, nigdy nie wyruszał z towarami, dopóki nie zawarł zupełnie formalnego kontraktu, dla wszelkiego bezpie­

czeństwa w sądzie miejskim, któryby nie zabezpieczał go przed stratami pod jakimbądź względem; ale mamy drobniejszych tran- sportantów, którzy często gorzko opłakiwali w sądzie swój los, skarżąc się, jak im kupiec zemknął z drogi sprzedawszy towar, albo wytrącił czasem i połowę należytości za rzeKome kradzieże lub tym podobne.

Największem złem dla woźnicy było bezczynne oczekiwanie po zawarciu umowy. Kupiec zwyczajnie czekał, aż nadejdą wszyst­

kie zamówione towary, aż się zbierze potrzebna ilość wozów, których czasem musiał szukać i zamawiać po różnych jarm ar­

kach; woźnica który najwcześniej się zgodził i wziął zadatek, przeja­

dał go zwykle na miejscu, zanim ruszył w drogę, stąd skargi, a w sądzie trudność zbadania, po czyjej stronie leży wina.

Należytość transportową liczyło się od ciężaru załadowania wo­

zu lub wartości towaru; do woźnicy należało myto, nie wiadomo nam czy także cła. Trzeba się jednak zastrzedz, że należytość transportowa nie jest stała i zmienia się ciągle. Podajemy kilka cyfr dla przykładu.

W r. 1678 płacono z Rzeszowa do Torunia od cetnara to­

waru 8 złp., od beczki z rybami do Warszawy 26 złp., (woźnica chce 5 złp. od cetnara). Za wóz naładowany różnym towarem

’) Akta sadowe T. VI. str. 520.

2) Akta sądowe T. IV. str. 172:

(12)

ż Krakowa do Rzeszowa płacił kupiec w tymże roku 144 złp. i dwa korce owsa, ze Lwowa do Wrocławia ze skórami liczono 116 złp.

Podróż do Węgier kosztowała 20 złp., podróż do Jarosła­

wia 5 —10 złp.

Dla lepszej ilustracyi podajemy krótki spis załadowania wozu, opis według Andrzeja Jaronia z Rzeszowa z r. 1768.

„Na samym zapuście zjechaliśmy się byli we Lwowie z Da­

widem Powszaczkiem przez faktorów jego Heliasza i Jó­

zefa z Brodów na furę do Kamieńca na trzy wozy po cztery konie, na których wieźliśmy ja na swojem słodu pszenicznego 20 półmiarków i płótna pakę a na dwóch wozach wieźli drudzy masła nie mogę pomnieć po wiele fasek, ale albo przeszło albo nie doszło po 40 fasek a nazad braliśmy skór wołowych suro­

wych na dwa wozy po 165, a na trzeci wóz 160 skór, inszych towarów nie wieźliśmy, a przy nas w koleji szło wozów kozac­

kich jedenaście tegoż żyda, na których wieźli także skóry, ale nie wiem po wiele“ J).

Podobny wóz transportowy wysłany do Wrocławia przy­

wozi: „płótna szwabskie, nici białe wrocławskie, jedwabie, księgi żydowskie, noże norymberskie, szafran, cukier, madzelony; war­

tość wozu obliczono „na kilka tysięcy“ 1 2).

Nie potrzeba dowodzić, jakie niedogodności były połączone z tego rodzaju transportem, jakie straty częstokroć ponosił kupiec.

Bardzo też wiele skarg wniesiono do sądu przeciw woźni­

com, że w skutek ich niedopilnowania zaginął towar, często rze­

czywiście z winy woźnicy; więcej jest jednak wypadków zamo­

knięcia towaru przez długotrwałą słotę, w skutek niedbalstwa kupca. Nie rzadko trafiały się wypadki wywrócenia wozu na ów­

czesnych drogach, jest jedna skarga o rabunek towaru w drodze.

Szczególnie niebezpieczne były podróże na wschód z powodu hord tatarskich, dlatego też w czasach większych niepokojów furmani nie chcą jeździć w tamte strony, albo stawiają dość wy­

sokie ceny, jak np. w r. 1677. Czasami ponosił kupiec straty z winy swoich pomocników, tak zwanych czeladników, którzy w dro dze sprzedawali towar na własną rękę i do własnej kieszeni, a przed pryncypałem obwiniali sprzedawcę (w r. 1673 takiego sprytnego kupczyka zdradził woźnica); czasem działał czeladnik w porozumieniu ze swoim panem, wnosząc potem przeciwko sprzedawcy protesty sądowe o niedokładną miarę lub wagę.

Nawiasem należy podnieść, że owe protesty sądowe wy­

pływały także z przyczyny nieujednostajonego prawodawstwa han-

1) Akta sadowe T. IV. str. 213.

2) Akta sadowe T. V. str. 686.

(13)

— 11 —

dlowego. Inną miarę i wagę miał Sandomierz, inną Gdańsk lub Wrocław, inną niezawodnie i Rzeszów. A był zwyczaj, że każdy przywieziony towar sprawdzano na wadze miejskiej *); nic też dziwnego, gdy zamiast 22 łokci gdańskich „brokatu z aksami­

tnymi kwiatami “ znaleziono w Rzeszowie tylko 20 lub 19 łokci.

II. Postawmy sobie pytanie, czy zaglądał do Rzeszowa który z obcych kupców. Oczywiście najwięcej przyjeżdżało kupców na jarmarki, ale nie brak ich w zwyczajnym czasie, nie brak i ta­

kich, którzy tu stałe mają filie.

Jarm ark to wielkie święto dla miasta: oczekują go mie­

szczanie, jako dnia wielkiego dowozu, chociaż ich rola jest wię­

cej drugorzędna, oczekują go kupcy zagraniczni, dla nich jar­

mark jest grą giełdową, oczekują go znajomi i przyjaciele, gdyż jarmak i odpust w owych czasach to jedyna sposobność do bliż­

szego zetknięcia się ludzi oddalonych o dziesiątki mil.

Miał Rzeszów pięć wielkich jarmarków: na św. Wojciecha (23 kwietnia), św. Jana Chrzciciela (24 czerwca) jarmark czterotygo­

dniowy, na św. Feliksa (30 sierpnia), na Wszystkich Świętych i na św. Barbarę (4 grudnia), wreszcie targ tygodniowy co piątek.

Trzy jarmarki tj. na św. Wojciecha, św. Feliksa i św. Barbarę sięgają prawdopodobnie czasów założenia miasta; ogólny bowiem przywilej wolnościowy Rzeszowa od Stefana Batorego z r. 1578 * 2) wspomina o nich jako „antipuitus instituta et in eodem oppido observata“, w każdym razie przynajmniej jarmark na św. Woj­

ciecha sięga po czasy Jana Olbrachta. Twierdzenie nasze opie­

ramy na aktach procesu odnoszącego się do tego jarmarku mię­

dzy Pileckimi a Rzeszowskimi. Rzecz miała się w następujący sposób. Na skutek próśb i zabiegów Otona z Pilczy Pileckiego,

pana na Łańcucie, król Jan Olbracht wydał dla tego miasta przywilej na urządzanie jarmarku w dzień św. Marka, t. j. w cza­

sie, kiedy w Rzeszowie odbywał się jarmark na św. Wojciecha.

Łatwo zrozumieć, ile mógł na tern Rzeszów ucierpieć. Dziedzi­

cami Rzeszowa byli wówczas: małoletni Jan Rzeszowski syn Au­

gusta ze Staromieścia, Zbigniew Stogniew ze Staromieścia stryj Jana, wreszcie Piotr i Mikołaj Szupińscy, posiadacze małych czę­

ści Rzeszowa. Drobna szlachta, do jakiej już podęwczas należeli rozdrobnieni i niezgodni między sobą Rzeszowscy, nie mogła sprostać w sporze z potężnym magnatem z Łańcuta, dlatego za panowania Jana Olbrachta tryumfował Pilecki.

Dopiero zajęcie się tą sprawą Mikołaja Wapowskiego, opie­

kuna Jana z Rzeszowa i Stanisława Kmity, krewnego Rzeszo-

*) Akta miejskie sad. Tom. V. str. 300.

2). Archiwum miejskie: Przywilej oryginalny na pergaminie z pieczęcią.

(14)

- 12 -

wskich spowodowało pomyślne załatwienie sprawy Rzeszowa, ale aż po śmierci Jana Olbrachta. Dopiero na skutek interwen- cyi tych panów król Alexander kazał "zbadać kwestyę sporną i znalazłszy w aktach zastrzeżenie, że Łańcut dostał przywilej na urządzenie jarmarku pod warunkiem, iż nie poniosą na tern szkody sąsiednie miasta, wydał dokument1), którym zniósł prawo odbywania jarmarku w Łańcucie i przyznał pełną wartość da­

wnym przywilejom jarmarcznym Rzeszowa.

Dla uniknięcia nieporozumienia polecił wojewodom: ru­

skiemu, Janowi Tarnowskiemu, bełzkiemu, Stanisławowi Kmicie, nadto kasztelanom: przemyskiemu i lwowskiemu, aby wyrok ten publicznie ogłaszali w sądach i pouczali kupców ciągnących na jarmarki.

Wojna o ten jarmark wybuchła jeszcze raz w r. 1600, tym razem między Stadnickim, dziedzicem Łańcuta, zwanym Dyabłem łańcuckim, a właścicielem Rzeszowa, Mikołajem Spytkiem Ligęzą 2).

Stadnicki nie mogąc spokojnie patrzeć na zyski, jakie spły­

wały do kieszeni Ligęzy, jak i mieszczan Rzeszowa, z falą kup­

ców spieszących na jarmark wiosenny, omijających Łańcut, który leżał przy głównym gościńcu, postanowił odwrócić ten Patkol od Rzeszowa a skierować do Łańcuta, do własnego mieszka.

Była to gra z lwem, bo Ligęza był możnym magnatem, ale lwem był także i Stadnicki, którego zamek roił się już w tedy od na­

jemnego żołdactwa. Kazał więc Stadnicki ogłosić, że w Łańcucie znów odbywać się będzie corocznie jarmark na świętego Marka, dnia 25 kwietnia. Porozsyłał swoich ludzi, aby to wszędzie ogła­

szali, kazał zapowiedzieć publicznie, że w sam dzień św. Woj­

ciecha urządzi najazd na Ligęzę w Rzeszowie, oczywiście dla odstraszenia kupców, a potem, przechodząc od pogróżek do czy­

nów, począł hamować towary wiezione przez Łańcut na jarmark rzeszowski, przynaglać kupców do pozostawania w Łańcucie, wydzierać od oporniejszych opłaty jarmarczne, aż nareszcie po­

czął wszystkich zatrzymywać gwałtem. Ligęza zaś dowiedziawszy się, że Stadnicki obsadził zbrojnym ludem wszystkie gościńce, zebrał zbrojne hufce i wyruszył na ratunek kupcom. Przyszło do otwartej wojny, która trwała lat pięć, w formie różnych zajazdów, utarczek, pozwów i t. d., a skończyła się formalną bitwą pod­

czas roczków kwerelowych, t. j. sądów grodzkich w Przemyślu w r. 1605. Zdaje się, że zwycięzcą został znowu pan Rzeszowa, bo jarmarki wiosenne odbywają się w Rzeszowie nadal bez przerwy.

1) Archiwum miejskie: Przywilej oryg. Zygmunta IIE z r. 1593, w nim przywilej Aleksandra z r. 1502.

2) Wł. Łoziński: Prawem i lewem. Tom. II. str. 339.

(15)

- 13 - 1

Pozostałe dwa- przywileje jarmarczne mają już pewną datę;

pierwszy pochodzi od Jana Kazimierza, na skutek prośby Je ­ rzego Lubomirskiego, marszałka W. Koronnego, z aprobatą sej­

mową z dnia 22 czerwca r. 1656J), drugi uchwalił sejm w r.

1677 za panowania Jana III, Sobieskiego.i) 2).

Treść wszystkich przytoczonych przywilejów jest dość ob­

szerna; w szczególności zezwalają na spęd wszelakiego bydła, dowóz wszystkich towarów bez wyjątku, zupełną swobodę dla kupców w załatwianiu swych interesów, bez naruszania praw miasta i przywilejów miejscowych przemysłowców.

Nawiasem dodajemy, że do wspomnianych praw miejskich na­

leżał pobór opłat targowych, do przywilejów miejscowych prze­

mysłowców pierwszeństwo w zakupnie towarów.

Pięć razy do roku nastawał tedy niezwykły ruch w Rze­

szowie. Czasem już na kilka tygodni przed jarmarkiem widać było przygotowania i zabiegi. Początek dawali zazwyczaj obcy, którzy coraz tłumniej przybywali do miasta, jedni dla nabrania wiadomości o ruchu handlowym, o przybyciu tego lub owego interesanta, drudzy dla wynajęcia gospod, sklepów i kramów.

Kwestya lokalu na urządzenie sklepu lub kramu nie była drobnostką. Prawa miejskie, zamkowe i cechowe surowo zaka­

zywały sprzedawania towaru gdziebądź: na ulicach lub w domach prywatnych; zresztą im dogodniejsze było miejsce dla wy­

stawienia towaru, tern większa pewność zysku, jakież więc nie zabiegać naprzód w tak ważnej chwili. Bogaci kupcy radzą so­

bie z łatwością: wynajmują poprostu po kilka ubikacyi na urzą­

dzenie sklepu, izby mieszkalnej i kuchni, uboższy kupiec lub mało znany musi się zadowolnić zwykłą szopą na złożenie to­

waru, cieszy się, jeżeli nabędzie prawo do wystawienia kramu pod ścianą, lub w sieni domu prywatnego.

Jaką wartość mają sklepy dla przyjezdnego kupca, za­

świadczy może najlepiej wysokość czynszu. W r. 1673. kupiec gdański Wilhelm Ramsai wynajął u mieszczanina Rajeckiego:

sklep, izbę, kuchnię i stajnię na folwarku, wyłącznie na jarmarki na św. Wojciecha, i zapłacił za to nie mniej nie więcej, jak 200 złp. A przecież w kontrakcie najmu powiedziano tylko, „żeby sklep ten był zawsze na tydzień przed św. Wojciechem wyprząt- niony.“ 3) Prawda, że Ramsai żądał pewnych zmian: więc na­

prawy sklepienia, wprawienia mocnej kraty do okna, założenia okiennicy, jednak z tern wszystkiem, wydaje się nam ta cena za wyso-

i) Archiwum miejskie: przywilej oryginalny na pergaminie z pieczęcią, a) Akta sadowe miejskie Tom. XII. Tom V. fol. 477. kopia z Vol. legum.

3) A kta sadowe miej. Tom IV. str. 66.

(16)

- 14 —

ka i chyba tylko wielki popyt za sklepami może ją tłumaczyć. By­

wało, że kilku kupców wynajmowało lokal wspólnie, jak to uczy­

nili w tymże roku kupcy z Rawy: Paweł Elbing, Andrzej Szay- ter i Benjamin Regius, najczęściej jednak zajmowali przybysze gospody lub domy prywatne.

Ważniejsze hotele i domy zajezdne w XVIII. wieku utrzy­

mują w Rzeszowie: Jan Oberlender, Szymon Strojwąs, u którego najchętniej lokuje się szlachta, Jan Boduszyński, Wojciech Opol­

ski, Józef Lejzorowicz, Jarosławski, bardzo starą gospodę po­

siada rodzina Lasotów: ’) na nowem mieście gospody przeważnie są żydowskie, w r. 1760 z okazyi egzekucyi podatkowej figurują tam jako właściciele domów zajezdnych: Zelmanowiczowa, Sau- lowiczowa, Lochmanowicz, Lewko Zelichowicz.

W domach prywatnych rozmieszczali się zwyczajnie starzy znajomi i przyjaciele mieszczan. Twierdzenie nasze wynika z za­

pisek sądowych, w których obcy powołują się często na dobrą znajomość i zażyłość z tym lub owym mieszczaninem rzeszo­

wskim, przy tern świadczą sobie różne usługi pieniężne lub oso­

biste * 2).

Tak np. kupiec wrocławski Markus Heilans procesując się z dwoma „Grekami** (prawdopodobnie Ormianie) Teodorem Sta­

chowiczem i Krzysztofem Paterem, powołuje się na dobrą zna­

jomość ze wszystkimi kupcami rzeszowskimi.

Za panami kupcami lub faktorami przybywały wozy z to­

warami i zaczynało się, wyładowywanie i porządkowanie towa­

rów, rewizye Panów Radnych i ściąganie opłat, przeróżne wi­

zyty i podglądania ciekawych, zabiegi o pieniądze, — cały przed­

smak jarmarku.

Przypatrzywszy się bliżej temu jarmarkowi, widzimy, kto się tu pojawiał. Przybywał kupiec obcy i krajowy, spieszył rze­

mieślnik ze swymi towarami, zjeżdżał producent wiejski z su­

rowcami, wreszcie konsument miejscowy i okoliczny. Musimy się tylko pozbyć tej przyjemności sprawdzenia ile też przy­

najmniej obcych, wielkich przedsiębiorców bywało w dniu jar­

marcznym, albowiem do przeprowadzenia dowodu posiadamy tylko zapiski sądowe, więc wiadomości przypadkowe, o ile jeden kupiec wniósł przeciwko drugiemu protest sądowy, o ile wystę­

puje jako świadek, lub w ogóle w jakiej innej sprawie miał z są­

dem styczność.

Otóż z okazyi jarmarku wiosennego w r. 1677 zanotowały księgi sądowe następujących kupców: Jakóba Antonowicza, Da­

niela Citwarowicza, Daniela Antonowicza, kupców z Jass, Da-

*) Akta sadowe miej. Tom XIII. str. 207.

2) Akta sadowe Tom IV. str. 52S i inne.

(17)

— 15 —

wida Aikinhenda z Tarnowa, Grzegorza Boherta z Lublina, Pio­

tra Torbesa z Krakowa, Wilhelma Tomsowa z Warszawy, Li­

dera z Lublina. W r. 1690 przybyli na jarmark do Rzeszowa: x) Markus Werlengi, Jakób Lasarus, kupcy z Żółkwi, Jan Giergi z Wrocławia, Tomasz Burnet z Gdańska, Wilhelm Tomson z Lublina, Aleksander Ross z Opatowa, Jerzy Dragonowicz ze Lwowa, Michał Labański z Żółkwi, Dymitr Iwanowicz Ma- cow z Moskwy, Ryszard Muray z Opatowa, wreszcie Jakób Arakielowicz, Gabryel Eminowicz z Krakowa; zdaje się, że to dosyć, jak na przypadkową notatkę w aktach sądowych.

Co się tyczy towarów, jakie ci kupcy przywozili na jar­

mark rzeszowski, odpowiedź pośrednią daliśmy powyżej, przy omawianiu agend kupców miejscowych, są mniej więcej te same.

Ż zachodnich stron dowożono przeważnie rzeczy z zakresu to­

warów galanteryjnych, sukna i płótna w różnych odmianach, ze wschodu Ormianie dostarczali: materye jedwabne, dywany, siodła, tytoń, oliwę, wina, wreszcie konie, z Rosyi futra.

Naodwrót z Rzeszowa zabierali kupcy z zachodu krajowe surowce, albo towary wschodnie, Rosyanie, Ormianie i t. p. ró­

żne rzadkości i drobiazgi z zachodniej Europy. Dla przykładu przytoczymy zawartość wozu kupca moskiewskiego Sawy, który przy aresztowany został w r. 1696 w Rzeszowie, za jakieś bliżej nieznane pretensye.

Powiada urzędowa rewizya, że znaleziono na wozie zaku­

pione na jarmarku: pierścionki mosiężne i różne drobnostki te ­ goż gatunku szmelcowane, pudełko okrągłe drewniane chuste­

czkami z obu stron biatemi obłożone, igły i nici, i wór z ró­

żnymi drobiazgami * 2) “

W r. 1677. Jan Sroczyński z Krakowa przywozi na jar­

mark rzeszowski 120 par butów juchtowych 3>, Jerzy Walter wy­

stawia na sprzedaż pod domem Boduszyńskiego różnego rodzaju sukna i płótna, natomiast z powrotem zabiera 160 kamieni wosku,

„wedle rzeszowskiej gwichty (wagi),“

Z krajowego przemysłu wystawiano na sprzedaż wszelkiego rodzaju wyroby rękodzielnicze, w ogóle to wszystko, co było i jest niezbędne dla domu i gospodarstwa. Do handlu na jar­

marku zaliczało się nawet gotowanie potraw na rynku; na jar­

markach rzeszowskich najwięcej były uczęszczane kuchnie ku­

charek jarosławskich. 4)

1) Akta sadowe T. VI. str. 500, 503.

2) Akta sadowe T. VII. str. 175.

3) Akta sądowe T. IV. str. 59.

4) Akta sądowe T. V. str 496.

(18)

- 16 -

Tak mniej więcej wyglądał w dzień jarmarczny stary ryrtek, jakoteż przyległe doń ulice. Na rynku Nowego Miasta były wyłącznie targi zbożowe i innych artykułów spożywczych. W tym kierunku znajduje się w aktach kilka uniwersałów pańskich, które zmierzają do tego, aby pod tym względem wszyscy przekupnie bezwarunkowo trzymali się rozkazania pańskiego, zaś Magistrat, instygator zamkowy pod osobistą odpowiedzialnością na tern czuwali. Do tej materyi powrócimy jeszcze raz.

Poza miastem, na błoniach pozostawali ci wszyscy, którzy przyprowadzili bydło i nierogacizną, tam ruch bywał częstokroć większy aniżeli naodydwóch rynkach, stamtąd nieraz większe pły­

nęły dla miasta dochody.

W znacznej ilości przybywali kupcy tylko dla zawarcia kon*

traktów z miejscowymi lub obcymi przedsiębiorcami, tak ze szlachtą, jakoteż z mieszczaństwem.

Jak już raz zaznaczyliśmy, zwyczajem kupca en gros było gromadzić towar na jednerń miejscu, i dopiero w wielkiej ilości Odsyłać do domu lub na inne miejsce przeznaczone. Dlatego też nie zakupywał np. w Rzeszówi? towaru, ale umawiał się z do­

stawcą, że mu tenże dostawi towar na większy jarmark do Jaro­

sławia lub Lublina; tak zwykle zobowiązywał kupców rzeszowskich, jarosławskich, tarnowskich i t. p. w ogóle tych wszystkich zna­

nych sobie ludzi, z którymi już omówił miejsce spotkania na tym lub owym jarmarku, albo się i przypadkowo z nimi zeszedł.

Tak np. w r. 1674 z kupcem rzeszowskim Izakowiczem zawie­

rają kolejno kontrakty o dostawę towarów na najbliższy jarmak mośćiski: Jan Kinn ze Wshowy o dostawę 200 skór kro­

wich, Marcin Grudka ze Wschowy kontrakt o dostarczenie na tenże jarmark płótna rzeszowskiego, Melchior Lambricht o dostawę płótna i skór. ’) .

Oto pobieżny obrazek obrotu handlowego na jarmarkach rzeszowskich i słabe pojęcie tłumu jarmacznego. Tłum był; niechby tylko parę tysięcy obcych ludzi przybyło na jarmak, dla kilku­

tysięcznego miasta, jakiem był Rzeszów, nie było to codziennem zjawiskiem, wymagało zdwojonej pracy i czujności władz i wywo­

ływało konieczność wydania specyalnych przepisów, tyczących się porządku na rynkach, ulicach i w gospodach.

Zapoznajmy się tedy z organizacyą jarmarków, z odnośnymi przepisami i władzami.

W pierwszym rzędzie trzeba było baczną zwracać uwagę na bezpieczeństwo miasta. Przy takim natłoku ludzi, rozmieszczo­

nych po szopach, stajniach i namiotach nietrudny był wypadek

i) Akta sądowe miej. T. IV. str. ICO — 104.

(19)

pOzaru zwłaśzćza, ze Rzeszów prócz kilku domów w rynku, był cały zabudowany z drzewa; nie rzadkie też bywały kradzieże.

To też przed każdym jarmarkiem tak gubernator zamku, jak władze miejskie przypominały obywatelom, aby mieli w pogoto­

wiu wszystkie narzędzia do gaszenia ognia, cechom, aby powo­

ływały do życia straż pożarną. Przy tej sposobności zboczywszy nieco od tematu pozwolimy sobie na parę uwag o ówczesnej organizacyi straży ogniowej.

Właściwa straż ogniowa należała do cechów’, i niemal we wszystkich statutach cechowych znajdują się odnośne ustępy.

Żeby jednak akcya nie byłą rozbieżną, usiłowano kilka­

krotnie i ze strony władzy zamkowej wydawać przepisy, któreby uzupełniały rozporządzenia cechowe. Ponieważ najobszerniej­

szym pod tym względem jest uniwersał Ks. Ignacego Lubomir­

skiego z r. 1731. podajemy go w streszczeniu z pominięciem innych ’)•

„Podczas nieszczęśliwego pożaru ogniowego wszyscy mie­

szczanie i obywatele, gdy we dzwon na wieży farnej lub innym kościele, albo na Ratuszu, lub też w bęben na gwałt uderzą, lub też ktokolwiek postrzegłszy ogień na ratunek zawoła, tak się sprawować powinni : Cech kowalski do sikawki miejskiej na- znaczon, którą z ratuszu wyprowadziwszy na miejsce, gdzie się ogień pokaże ratować powinni, aby zaś do gaszenia była sufi- cyencya wody, takim sposobem tę nosić do tej sikawki mają :

Cech piwowarski cebrami z Wisłoka i drążnicy, siła ich się tylko znajduje w mieście. Cech piekarski także z Wisłoka z naczyniami drewnianemi. Cech kuśmierski z konwiami, cech tkacki także z konwiami. Do studni miejskiej do wyciągania wody lub pompowania cech niemiecki, do siekier zaś cech mularski z ciesielskim i cech szewski, do rozrywania osękami cech kra­

wiecki i rzeźnicki. Ci tedy wszyscy stanąwszy do naznaczonej roboty Pana Boga wziąwszy na pomoc, nie czyniąc tumultu gasić ogień pierwszy, nie dopuszczając mu się dalej rozszerzać nieodwłocznie powinni, surowo przykazuję. Jeśliby zaś który z cechowych na ten czas nie stanął do obrony ognia, a nie wy­

wiódł się słuszną excuzyą; jikoto chorobą, niebytnością lub innym od Pana Boga na siebie dopuszczonym przypadkiem takowy z miasta wygnany ma b y ć ... “

Aby się cech kowalski umiał obchodzić z sikawką, inne cechy zaznajomiły się ze swoją służbą, winny dwa razy na miesiąc odbywać ćwiczenia. Dyrektorem względnie naczelnikiem straży bywał architekt zamkowy, opłacany przez miasto kw /tą 50złp.

>) .Akta sadowe miej. T. XI. str. 101, 15Ś.

2

(20)

— 18 —

rocznie. Sikawkę zamkową ma obsługiwać garnizon zamkowy i podobnie co dwa tygodnie odbywać czwiczenia. Na rynkach miasta mają stać ciągle napełnione wodą beczki czyli kufy, za­

opatrzone odpowiednimi hakami i przyrządami do szybkiego założenia koni. „Kto najpierwszą końmi swemi kuffę pełną wody sprowadzi na miejsce, gdzie się ogień pokazał, z kasy miejskiej złotych cztery, kto drugą złotych dwa, kto trzecią lub czwartą i tak conseąuenter póki potrzeba będzie dowiezie, za każdą po złotemu jednemu weźmie. Obowiązkiem jest każdego obywatela zawiadomić publiczność o pożarze — proceder był nadzwyczaj prosty — „wypaść na ulicę, zawołać wielkim głosem „gwałtu rata“ i do dzwonników, aby na gwałt dzwonili, tudzież oficerów, którzy się na ten czas w mieście znajdować będą, aby w bębny larum bić kazali, żeby się ludzie skupiwszy, ogień póki się nie rozszerzy ugasili." Pozatem magistrat powinien dwa razy tygo­

dniowo kontrolować przez rewizorów stan kominów, utrzymywać straż nocną, która szczególną uwagę zwracać powinna na rynki i cią­

gle wołać głośno, aby gaszono po domach ognie, co godzinę objawiać czujność swą trąbieniem.

Znaczną robotę w dni jarmaczne miała policya, tak miejska jak zanikowa, której naczelnikiem był tak zwany instygator

zamkowy.

Oprócz porządnych kupców ciągnęły zawsze na jarmak tłumy różnego rodzaju żebraków, włóczęgów i złodzieji, którzy szukali łatwego zarobku, żebrząc zmiłowania ludzkiego albo szukając grosza w cudzej kieszeni. Toteż w niektórych latach liczne karty ksiąg sądowych zawierają skargi i wyroki na złodzieji, a potem uniwersały ze strony zwierzchności zamkowej, nakazujące roz­

ciągnąć kontrolę nad wszelkim obcym przybyszem.

Starano się wprawdzie zapobiegać przez wydawanie rozporzą­

dzeń do obywateli miasta, aby nie przyjmowali byle kogo na noclegi, lecz żądali legitymacyi: skąd i dokąd idzie, poco przyszedł, jeżeli jej nie posiada, aby się postarał o nią u zwierzchności miejskiej lub pańskiej 1), jeżeli jednak można było w ten sposób zaradzić w zwyczajnym czasie, to w dni jarmaczne takie zarządzenia były bezskuteczne Dlatego instygator zamkowy w dni jarmaczne jest ciągle w ruchu: i zachodzi do domów zajętych przez obcych, bo są skargi, że kręcą się różni Vagabundae, nawet kondycyi szlacheckiej, podający się za rzemieślników i kupców i zamyka różnych złodzieji, którzy podkopawszy się pod szopę lub stajnię wyciągają z pod głowy talary, a z worów kosztowności i musi uspokajać aresztem niespokojnych gości, którzy wodzą się za

’) Akta sad. miej. Tom. XI. str. 17G, uniwersał Jerzego Igu. Lubomirskiego.

(21)

— 19 —

łb y n ie p o k o ją c m ie s z k a ń c ó w , ja k np. w r. 1673 podczas ja rm a rk u na św . W o jc ie c h a .

Z w y p a d k ó w k ra d zie ży god n e są w z m ia n k i: w r. 1677 kra d z ie ż to w a ró w na szko dę ku pca k ra k o w s k ie g o P io tra T orbesa, p o p e łn io n a przez czterech żyd ó w , g ło śn a w s k u te k d łu g ie g o p ro ­ cesu i w y ro k u śm ie rci, ’ ) w r. 1683 kra d zie ż 724 ta la ró w tw a rd y c h d w o m k u p c o m o rm ia ń s k im Ł a z a rz o w i i M ik o ła jo w i M ik o ła jo w i- czom , k tó ry m n ie w yśle d ze n i zło d zie je w y k ra d li w p ro s t z pod g ło w y sa kw ę z p ie n ią d zm i, p o d ko p a w szy się do stajni m ieszczanina W a d o w s k ie g o , u k tó re g o ci k u p c y sta li g ospodą. 1 2)

Nie m n ie j czynne m u s ia ły b yć w ła d ze sądow e: sąd ła w n ic z y m ie js k i, i sąd z a m k o w y ja rm a c z n y (in d ic iu m n u n d in a le ). B ra k m a te rya łu u n ie m o ż liw ia w p ra w d z ie d o k ła d n e opisan ie zakresu d zia ła n ia sądu ja rm a c z n e g o p a ń skie g o , lecz z k ilk u w z m ia n e k m o żn a w n io s k o w a ć , że do k o n ip e te n c y i tego sądu z a m k o w e g o należa ły p rze w a żnie s p ra w y dotyczące d o b ra p a ń skie g o , a w n ie ­

k tó ry c h w y p a d k a c h ro z s trz y g n ię c ie s p ra w y w II. in sta n cyi, szcze­

g ó ln ie o ile c h o d z iło o p ostę p ow an ie in k w iz y c y jn e , ca ły zaś cię ża r s p ra w c y w iln y c h i k a rn y c h p rz e c h o d z ił na sąd ła w n ic z y m ie js k i.

W d n i ja rm a czn e sąd ła w n ic z y fu n k c y o n u je n a p rze m ia n ja k o w ła ś c iw y sąd ła w n ic z y i sąd tro is ty , to jest w p ołą cze n iu ze sądem b u rm is trz o w s k im i c e c h o w y m (in d ic u m trip le x ). Z w y ­ czajna ła w a ro z p a tru je ze s p ra w c y w iln y c h w s z e lk ie naruszenia w p o sia d a n iu , z o b o w ią z a n ia i t. d. ze s p ra w k a rn y c h kra d zie że i p o b icia ; sąd tro is ty rozsądza sp ra w y o < h a ra kte rze p u b liczn ym , w ię c uszczuplanie d o c h o d ó w m iasta, przez u ch yla n ie się od o p ła ty ceł, o b ro n a in te re s ó w c e c h o w ych , w re szcie s p ra w y o fa łszyw ą m ia rę i w a g ę.

D la p o p a rc ia tych u w a g p rz y k ła d a m i p o d a je m y re je s tr s p ra w w sądzie ła w n ic z y m w o k re s ie ja rm a rk u św . W o jc ie c h a w r. 1677. 3).

P roces m ieszczanina s o k o ło w s k ie g o B a rtło m ie ja K u d ły z ku p ce m rze s z o w s k im H a y z y k ie m o n ie d o trz y m a n ie k o n tra k tu d o sta w y o ło w iu , sp ra w a k ra d z ie ż y k ilk u ty s ię c y złp. m ie szcza n i­

n o w i z B iecza, s k a rg a m ie szcza n in a s o k o ło w s k ie g o O ls z e w s k ie ­ g o p rz e c iw k o Ja ce n te m u W ilc z k o w i, k u p c o w i ła g o w s k ie m u o zła ­ m a n ie k o n tra k tu , p ro te st Ja n a G le n n y p rz e c iw k o A le k s a n d ro w i S z m id o w i, k u p c o w i z K ra k o w a o z a le g ły d łu g , s k a rg a A n d rz e ja L id e ra , ku p ca lu b e ls k ie g o p rz e c iw J a n o w i G u z k o w i ze S ta ro m ie - ścia o zniszczenie to w a ru w drodze, s k a rg a S ta n isła w a K o zu -

1) Akta sad. miejskie Tom IV str. G92 i następne.

2) Akta sad. miejskie Tom I. III. str. GS3.

Akta sadowe miejskie Tom IV. str. G74 — 700.

(22)

bowskiego przeciw Krzysztofowi Zielińskiemu, kupcowi ze Lwo­

wa o oszustwo na miarze, protesty Pawła Sękowskiego, kupca ze Strzebrzeszyna przeeiw Ormianom Antonowiczowi i Citwaro- wiczowi. Kirkorowi Handzułowiczowi o różne zobowiązania, znana nam sprawa o kradzież z podkopaniem na szkodę Piotra Tor- besa z Krakowa i t. d.

Stanowisko sądu wobec tych skarg, protestów i manifestacyi jest różne; w niektórych wypadkach wydaje wyrok skazujący strony na karę aresztu, wyrównanie zobowiązania, w innym razie poleca załatwić spór drogą polubowną, najczęściej kończy się na wpisaniu skargi do akt sądowych. Jeżeli powód ma na czem dochodzić u po­

zwanego pretensyi, załatwia się z nim jeszcze wygodniej: za pośre­

dnictwem sądu, albo na własną rękę zajmuje wozy z towarami i trzy­

ma tak długo, dopóki pozwany nie wyrówna zobowiązania, albo nie złoży wyraźnej deklaracyi. Taki areszt na towary bywał dla kupca czasem największem nieszczęściem. Następstwo tego postępowa­

nia było o tyle fatalne, że kupiec nie mógł zajętego towaru sprzedawać, lub go dostawić na czas kontrahentowi, przez co upa­

dał często cały kontrakt, albo przynajmniej spodziewane zyski, z powodu zmiany konjunktur handlowych.

Powiemy słowami człowieka, którego Zmuszono w ten spo­

sób siedzieć bezczynnie: „siedzieć w Rzeszowie i zbawić się jarmarku jarosławskiego tak wielkiego i kredyt na potym stracić, na którym jarmarku tak wiele na cały-rok i więcej przysposobił­

by sobie towarów do gatunkowania bławatnego kramu.“ *)

Najwięcej może pracy miał Magistrat. Czynność Magistratu zmierzała z jednej strony do przyspożenia miastu dochodów przez pobieranie różnego rodzaju opłat targowych, z drugjej strony do kontrolowania miar i wag, wreszcie ceny. Ówczesne miasta dążyły wytrwale do tego, by towar miał prawdziwą war­

tość, by był zrobiony starannie, by gorszego nie podawano za lepszy. O ile chodzi o jakość wyrobów przemysłu, kontrola na­

leży głównie do cechów, które we własnym interesie musiały starać się, aby lichy a tani towar nie rugował wyrobów cechowych, ale cechy nie miały ingerencyi do kontrolowania wszystkich importowanych towarów, szczególnie co do prawdziwej miary i wagi i tam właśnie kierował swą czynność Magistrat.2) Oczy­

wista rzecz, że urzędnicy mieli w tym kierunku robotę codzienną, bo codzienny był ruch w mieście, że w dni targowe i jarmarki praca była większa i zajmowała więcej ludzi, to także zrozumiałe.

’)Akta sądowe miej. Tom VI. str. 813.

-) St. Kutrzeba: Handel Kiakowa w wiekach średnich. Rozprawy List,

fil. Akademii Umiej. T.

44.

(23)

21

Przypatrzmy się z bliska tej robocie. Na wszystkich głównych drogach lądowych i wodnych wiodących do miasta stali urzędni­

cy do pobierania myta. ’) Na drodze wodnej, to jest na Wisłoku myto na lwowskim trakcie zwało się mostowe, na drodze od południa, od Tyczyna i t. d. nazywało się przewóz.* 1 2 3 ) Myto mu- siał składać bezwzględnie każdy przekupień, wyjątek stanowili ludzie niosący do miasta towar w małych ręcznych węzełkach.

Myto opłacał nie tylko ten który miał towar na sprzedaż do Rzeszowa, ale i ten który szedł z nim dalej, opłacał nawet ten, który towar sprzedał przed rogatką i z próżnym już wozem je­

chał do miasta. Podczas jarmarku pobierano myto od kupców wyjeżdżających z miasta z towarem zakupionym. Myto jest dość wysokie, poniżej wytłumaczymy dlaczego.

Od konia furmańskiego 3 grosze, od koni tureckich i wo­

łoskich po 6 gr., od sprzedanego na jarmarku konia tureckiego przy wyjeździe z miasta 1 złp., od wołu pędzonego stadem zwy­

kłe myto 3 gr., mostowe 4 gr., od nierogacizny po 1 gr. Od wozu kupieckiego z towarem 1 złp. — 3 złp., od skrzyni ma­

łej płótna bielonego 12 gr., od większej 18 gr., od beczki mio­

du 9 gr., od wozu garnków szklanych 1 złp., od wozu prostych garnków 15 gr., od wozu cebuli 4 gr., od wozu mazi, suszonych owoców, obręczy, drzewa i t. d. po 4 grosze.

Po wjeździe do miasta dostawał się kupiec w inne ręce i musiał składać nowe opłaty. Różnorodność ich jest wielka:

targówka, składne, miara i waga, monopolium solne, furman­

ka, wreszcie sztychowe.

Targówka jestto opłata składana za prawo sprzedawania towaru na targu, pobierano ją na głównych miejscach targowych, albo przy bramach miejskich częstokroć razem z poborem myta.

W ciągu XVII i XVIII wieku ustaliły się następujące miejsca do wybierania targówki: na Nowem Mieście, pod kościołem OO. Ber­

nardynów i w ulicy Zamkowej.s) Poborców targówki wybie­

rano przy każdorazowej elekcyi członków Rady miejskiej, ławni­

ków i innych urzędników miejskich. Opłatę targówki pobierano

9 Akta sadowe miejskie Toni XII. Tom X. str. 751 — instruktarz ks.

Lubomirskiego z r. 1723. regulujący dochody zamkowe i miejskie.

2) Przewóz promem zorganizowano właściwie dopiero w r. 1730, uniwer­

sałem Jerzego Ign. Lubomirskiego z dnia 18. II. Organizaeya przewozu polegała na ustanowieniu opłat, z których dochód miał być obracany, na reperacye mo­

stu na Wisłoku i utrzymanie promu.

Opłaty były następujące: od człowieka pieszego 1 szeląg, na koniu 1 grosz, od wozu z towarem 6 gr., od wozu cztcrokonnego 12 gr., ód sztuki bydła 1 szeląg. Wolni są od opłaty: robotnicy, żołnierze i ubodzy, od szlachty i ducho wieństwa przyjąć co dadzą z łaski. A kta sądowe miej. Tom. X. str. 820.

3) Akta sądowe miej. Tom II. do XIII.

(24)

- 22

w naturze i w pieniądzach; w tej pierwszej formie ściągali tar- gówkę poborcy pana dziedzica, jako prowent zamkowy.

Na przykład: ,,od wozu drew, płach dwie, od wozu cebuli, wieńców dziesięć, od brzemienia sitów, przetaków, przetak jeden, od mioteł wiązani, miotła jedna, o'd wozu owoców świeżych, półmiarek jeden, od wozu ogórków, kóp dwie, od wozu garnków prostych albo szklanych, garnków dziesięć. Od gospodarza choć­

by z kikorgiem ludzi wiosła na sobie przyniósł, wiosło tylko jedno“.

Targówka wybierana w pieniądzach;

po 1 szelągu: od faski jagód, śliwek i wiśni, od woru ja­

rzyny, od pojedyńczej deski, od jednego sadła;

po 1 groszu: od wozu drew, od półsetki wszelakiego płó­

tna, od ćwiartówki masła koszernego, od faski bryndzy, od brze­

mienia chleba i obwarzanków, od wiązani mioteł, od brzemienia wioseł, wideł, łopat, opałek, krup, jagieł i makuchów, od dzbana oleju, od wozu wszelakiej jarzyny, od ćwiartówki miodu, od połci słoniny, od każdej sztuki roboty tokarskiej t. j. łyżek, lichtarzy, solniczek, wrzecion czopów, talerzy i innych drobiazgów, od poje­

dynczej sztuki bydła;

po 2 grosze: od brzemienia szkła prostego;

po 3 grosze: od pojedynczej podwaliny, od wozu krokwi, dylów, dranic, łat, desek, łubów, popiołu, łuczywa lub węgli, od wozu garnów prostych, od koszałki gwoździ gontowych lub in­

nego żelaznego naczynia, od każdego z obcych kuśnierzy, cza­

pników, szewców, rymarzy i t. d., od postawu grubego „chłop- skiego“ sukna, od damskiej burki, od faski lub dzieży miodu praśnego;

po 6 groszy: od wozu cebuli, chleba, świeżych owoców lub ogórków, od wozu garnków lepszych, koryt, niecek i tarcic, od pojedynczej rynny, od wozu skrzyń sokołowskich, od obruśni- ków, którzy obrusy, serwety, ręczniki, na sobie przynoszą;

po 12 groszy: od wozu szkła prostego, od postawu wybre­

dniejszego sukna.

Od każdej beczki śledzi otwartych na podsieniu płaci prze­

kupień jednego śledzia, piekarz oddaje chleb 3 groszowy, od kosza jaj pobiera targownik 1 jajo.

Wolni od opłaty targówki są ci, którzy przynoszą w ma­

łych ręcznych węzełkach jarzynę, owoce, drób, jaja, nabiał i t. d., czasami jednak dozwala instrukcya pobierać targówkę wedle proporcyi i od drobniejszych towarów.

Targówka jest opłatą jednorazową, to znaczy, że uprawnia na przeciąg całego jarmarku, choćby ten trwał tydzień i więcej;

jak z powyższego zestawienia wynika, odnosiła się do produ-

(25)

ćeritów

i

okolicznych wsi i miast, do produktów Surowych, jak również krajowego przemysłu.

Dla właściwych, zawodowych kupców były inne opłaty targowe.

Z porządku rzeczy należy zacząć od „składnego11, po­

nieważ składne, względnie prawo składu opiera się na dokumen­

tach królewskich i instrukcya umieszcza je obok i między opła- mi targówki. Składne odnosiło się do wina, miodu i ryb;

instruktarz powiada, że „winiarze i kupcy do Rzeszowa z winem przyjeżdżający, nie powinni wina składać z wozów swoich pod winami piętnastu grzywien, póki się kontrahentowi naprzód nie opowiedzą, kiedy zaś wina do piwnicy złożone będą, od każdej beczki po złp. trzy dać mają“ Od miodów ukraińskich opłaca­

no całe składne, od innych miodów, także praśnych, a w szcze­

gólności w beczkach jarosławskich, lub Samborskich tylko poło­

wę składnego, natomiast całe myto od wozu i koni. Podobne składne od beczki ryb opłacali rybacy.

Rzeszów posiadał miarę i wagę miejską.1) Miara i waga słu­

żyła do użytku publiczności i ku pomnażaniu dochodów miasta. Do użytku publicznego służyła w ten sposób, że za opłatą można było na niej odmierzyć i zważyć towar, gby przechodził z jednych rąk w drugie i w ten sposób zapobiedz fałszerstwu i oszustwu, dla miasta albo dziedzica była źródłem dochodu, ponieważ pod karą konfiskaty nie wolno było mierzyć zboża gdzieindziej jak na targu i miarą miejską. Szczegółowe postanowienie przytoczonego uniwersału powiada, że gdziekolwiek w Rzeszowie na targu będzie zakupione zboże, powinno być na Ratuszu odmierzone i od miary wszelakiego zboża kupujący lub sprzedający albo obydwa razem winni zapłacić 1 szeląg, nawet gdyby i ćwierć zboża mierzyli, nie będą wolni od opłaty. „Ci wszyscy, którzyby na Ratuszu miarą tutejszą mierzać nie chcieli, rozkazuje i mieć chcę — powiada drugi uniwersał ks. Jerzego Ign. Lubomir­

skiego z r. 1723 2) — aby od takich żaden z oby watę lów tutej­

szych nie ważył się zboża kupować, ani ich miarą mierzać, tyl­

ko ratuszną pod karą“. W tym też celu był na rynku Nowego mia­

sta zbudowany specyalny budynek „po prusku“, w którym były pomieszczone wszystkie przyrządy do mieszania zboża 3).

1) Miarę rzeszowska, regulowano według przemyskiej — zwykle sporzą­

dzano po kilka egzemplarzy korcy, pótmiarków, mac i póhnacków, zaopatrywa­

no pieczęcią pańską i miejską i przechowywani) w Ha tu szu. W miarę zużywa­

nia się robili bednarze nowe, które jednak często nic odpowiadały oryginałom, stad skargi, że miara rzeszowska je st fałszywa i t. <1. Ostatni raz nam wiadomy spraw­

dzono z miarą przemyską w r. 1723. Akta sądowe miej. T. X. str. 432.

2) Akta' sądowe miej. T. X. str. 434.

3) Akta sądowe miej. T. XI. str. 532.

(26)

— 24

Generalna waga miejska, tak zwana cetnarka znajdowała się w ratuszu, względnie w pawilonie koło ratusza starego mia­

sta. Opis i treść tej wagi podaje nam uniwersał Jerzego Igna­

cego Lubomirskiego z r. 1742. ’) Na wielkim słupie, na łańcu­

chach uwieszone szale: jedna żelazna, dwie drewniane, jedna do ciężarów, inne na towary.

Każdy ciężarek zaopatrzony był herbem Lubomirskich.

W r. 1742 były w użyciu następujące ciężary: cetnar, pół- cetnar, kamień (32 funty), półkamień, ćwierć kamienia, ciężar sze- ; ścio — trzy — dwu i jednofuntowyi kilka innych drobniejszych.

Opłatę od wagi musiał bezwzględnie składać każdy kupiec, prócz wyżej wymienionych producentów wiejskich. Instruktarz z r. 1723 wymienia szczegółowo towary podlegające opłacie od wagi jako to: „od wosków, łojów, korzenia wszelkiego, oliwy, • cyny, ołowiu, saletry, prochu, mosiądzów, miedzi, żelaza sztabo­

wego, stali, kminów, anyżów. tytoniów tak tureckiego, jako i prostego multańskiego, sztokfiszów, wyzin, bawełny, wełny, zapa­

łów, mydeł,' orzechów tureckich?* Ci wszyscy kupcy opłacali wagę dwukrotnie, raz przy wjeździe do miasta, drugi raz pod­

czas wyjazdu bez względu na to, czy wóz był załadowany tym samym, czy innym towarem. Od reguły tej zwolnieni byli kupcy, którzy wyjeżdżali z miasta na poblisk i jarmark i po­

tem wracali napowrót do Rzeszowa, kupcy prowadzący towary do pańskich szkut, i wreszcie ci, którzy wprawdzie przybywali do miasta z towarem, ale go nie składali z wozów. „A jeżeliby tak z obcych, jako i tutejszych kupców cokolwiek ruszył, albo przedał towaru z wozu, powinien cetnarkę in toto zapłacić, tak jakoby złożył".

Podatek od wagi wynosił 2’/2 grosza od cetnara.

Drugi rodzaj opłaty składano podczas sprzedaży i kupna;

płacił sprzedający i kupiec po 10 groszy od cetnara, po 2 gro­

sze od kamienia, po jednym groszu od mniejszej wagi.

Monopolium solne (monopol soli) jestto opłata od importo­

wanej soli do miasta; przytaczamy odnośny ustęp dosłownie:

.,Do monopolium, od każdej beczki soli groszy piętnaście; oprócz tego, od wozu soli całego lub w płachcie do miasta przywie­

zionej, przedanej, czyli nieprzedanej, półmiarek soli i groszy dziesięć solarz, lub ten kto kupi podczas jarmarku i targu dać powinien. Co zaś zostanie soli solarzowi, że jej nie przędą jedne­

go dnia, więc od tej drugi raz nie należy płacić....

Nie koniec na tern, w mieście istniały cechy, które pono­

sząc straty wskutek wolnej konkurencyi podczas jarmarków i tar-

Akta sadowe miej. T XI. str..

Cytaty

Powiązane dokumenty

[r]

Prowadzona analiza wykazuje, że dla Łukasza wniebowstąpienie było jedynie zewnętrznym znakiem chwały, która stała się udziałem Jezusa w chwili Jego zmartwychwstania..

[r]

Despite the model framework not resolving the exact details of morphological evolution at the field site (e.g., sandbar dynamics), the ability to simulate beach accretion and

M aksym iliana Pazdana zaw ie­ rającym życiorys Jubilata oraz życzenia (s.. Seweryn

− W przypadku artykułu z czasopisma opis bibliograficzny zawiera: nazwisko autora, inicjał imienia, rok wydania w nawiasie półokrągłym, tytuł artykułu, tytuł i numer

Zarządzanie długiem JST polega więc na: określeniu zdolności JST do zaciągania długu i jego spłaty (dostosowanie związanych z obsługą długu JST przepływów gotówkowych

Dokonana została analiza jakościowa i ilościowa poszczególnych rodzajów tłuszczów w wybranych województwach. Dokonano szacunków produkcji i wielkości rynku tłuszczu odpadowego