• Nie Znaleziono Wyników

Dodatek do "Lutni Polskiej", R. 1, 1885, nr 3

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Dodatek do "Lutni Polskiej", R. 1, 1885, nr 3"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Rok I. Poznań, 1 Lutego 1885. No. 3.

D odatek

do

poświęcony kwestyom dotyczącym polskiego śpiewu Indowego.

Wychodzi co Igo i 15go każdego miesiąca.

Mierzwiński w Poznaniu.

Dwa wyrazy te zelektryzowały' całą, pu­

bliczność polską, a w znacznej części i niemiecką nietylko miasta Poznania, ale i całego Księstwa.

Z niebywałym u nas dotąd pospiechem wyku­

piono na trzy tygodnie naprzód, mimo stosunkowo wysokich cen, wszystkie bilety na zapowiedziane koncerty naszego artysty rodaka, a gdy nad­

szedł wieczór pierwszego występu, licznie ze­

brana publiczność, wypełniająca dosłownie ob­

szerną salę Lam berta z gorączkową niecierpli­

wością wyczekiwała ukazania się zaszczytnie głośnego śpiewaka.

Po odegraniu pierwszego numeru programu, (sonata na skrzypce i fortepian Brahmsa, wyko­

nali p.p. P etri, skrzypek - koncertmistrz lipski i fortepianista Eehberg, profesor przy król. kon- serwatoryum w Lipsku,) wchodzi wreszcie na estradę Mierzwiński. Przeciągły grzmot oklas­

ków publiczności w ita go entuzyastycznie, —

wszystkie lornetki skierowane na niego, — sły­

(2)

chać półgłosem czynione wy krzyki pań: , ja k i on ła d n y !“ „jaki przystojny!" — Mierzwiński się kłania, — odzywają, się wstępne akordy wiel­

kiej aryi: „Romanca" z opery; „Hugenoci" — publiczność się ucisza i głos silny, pełny, za­

brzm iał donośnie po sali. —

To Mierzwiński śpiewa! a wrażenie, jakie czyni na słuchaczu trudno opisać. —

Piękny dźwięk metaliczny głosu, niezwykła giętkość jego w przejściach z najsilniejszego

„forte" do zupełnie słabego, ale pełnego_ i wy­

raźnego „piano," — nadzwyczajna czystość i wy­

razistość intonacyi w najtrudniejszych pasażach,—

dziwnie dokładne wygłoszenie tryleru w tonach wysokich i niskich, — swobodna łatwość śpie­

wania tonów wysokich, leżących po nad obrę­

bem głosu zwyczajnego tenoru, ,— nareszcie umiejętny sposób wykonania czy to utworów wielkich czy pojedynczych pieśni z należytem zrozumieniem i skończenie delikatnem cieniowa­

niem, — oto zalety głosu i śpiewu Mierzwiń­

skiego, które czarowały słuchaczy i przenosiły ich bezustannie z podziwu w podziw.

Trzy razy śpiewał Mierzwiński w pierw­

szym i drugim koncercie, każdą razą, porywał publiczność do najwyższego stopnia entuzyazmu i wywoływał prawdziwą burzę oklasków i okrzy­

ków, którą kilkakrotnem wychodzeniem na estra­

dę powoli uśmierzać musiał. Wie dziw więc, że dwaj wyżej wymienieni towarzysze Mierzwiń­

skiego, lubo obaj niepośledni artyści, nikli w obec

lwa wieczoru, jak gasną gwiazdy w świetle sło-

necznem.

(3)

Oprócz dwóch koncertów na sali Lamberta śpiew ał jeszcze Mierzwiński na dochód funduszu teatralnego w teatrze polskim; i tu pragnąca słyszenia zachwycających tonów ulubionego śpie­

waka publiczność wypełniła, mimo podwojenia cen, wszystkie miejsca. Mierzwiński śpiewał w teatrze w antrakcie komedyi kilka utworów skromnego zakroju, pomiędzy niemi też pieśni polskie i jedną rusińską, ale to z takim arty­

zmem i wykończeniem, że publiczność wyrazy zadowolnienia żywiej tu jeszcze okazywała, ani­

żeli na sali Lamberta. —

Żałujemy bardzo, że Mierzwiński nie zna­

lazł u nas sposobności wystąpienia w operze, — na tein naturalnem dla siebie polu popisu; — jesteśm y przekonani, że przy korzystnych wa­

runkach, jakie scena nastręcza śpiewakowi, ta ­ lent Mierzwińskiego w operze byłby się okazał jeszcze świetniej, — jeszcze potężniej. Mimo to wynieśliśmy z wszystkiego; cośmy u Mierzwiń­

skiego widzieli i słyszeli, to przekonanie, że zu­

pełnie słusznie i sprawiedliwie opinia ogólna zaznacza mu pierwsze miejsce między najwybit­

niejszymi artystam i śpiewakami. — To też jak wszędzie w artystycznej swej podróży, tak i u nas w Poznaniu, Mierzwiński fenomenalnym talen­

tem swym zdobył sobie od razu uznanie i po­

dziw nietylko społeczeństwa polskiego ale i nie­

mieckiego, czego dowodem nader korzystne re- cenzye prasy poznańskiej obu narodowości.

Przebrzm iały czarujące tony artystu, — on

sam, jako meteor, który w noc ciemną jasnym

zaświeci blaskiem i zniknie, — opuścił mury

(4)

naszego grodu, udając się w dalszą podróż po nowe laury, — ale wrażenia trzech występów Mierzwińskiego, u wszystkich, którzy mieli to szczęście hyc na nich obecnymi, zawsze są świeże i silne, a wspomnienia tej iście królewskiej bie­

siady, jaką nam Mierzwiński zgotował, pozo­

staną niewygasłe na długie lata.

Naród polski z dumą spoglądać może na nową gwiazdę, która w osobie Mierzwińskiego wspaniałym zajaśniała blaskiem na horyzoncie sztuki narodowej. — Daj Boże, aby gwiazda ta z równym blaskiem świeciła nam jak najdłużej.

L. N.

Jak śpiewa lud wiejski swoje pieśni?

Piosenki wiejskie podzielić można na dwa główne rodzaje, dumki, czyli pieśni dłuższe i krótsze, jakiemi są piosneczki najczęściej w cza­

sie tańca nucone. — Przy dłuższych pieśniach, mianowicie w tempo wolnem, śpiewak lub śpie­

waczka, (u nas jak wszędzie śpiewają najwięcej kobiety, młodzi parobcy i dzieci,) zaczyna zwrotkę zwykle dobitnie; ku końcowi zwalnia bieg me- lodyi. która słabnie i w rodzaj drżenia (tre- molo) przechodzi, poczem bez żadnej przerwy wpada znów ostro, jak zaczął, w następną zwrotkę i w pierwszy tok melodyi; — na ten sposób odśpiewuje pieśń całą% — Zdarza się czę­

sto, że początek i koniec pieśni są oddane słabo, cała zaś siła głosu skupia się w jej środku, lub ku końcowi, a śpiewowi takiemu niekiedy to­

warzyszy lekkie kołysanie czy trzęsienie to ciała,

to głowy, to wolny ruch miarowy rąk.

(5)

Pieśni krótkie, zwykle przy tańcu w ruchu żywszym nucone, jak obertasy, krakowiaki it.p ., które z tonów akordu głosowego wyszedłszy, nie­

raz na nucie akordu podrzędnego się zawieszają,, śpiewają, się prawie na taki sam sposób z tym dodatkiem, że czasami śpiewak urywa ostatnią, nutę z wykrzykiem: hu, ha, lub w ciąga ją w oktawę wyższy gdzie ją długo wytrzymuje"

Do wielu tych pieśni mianowicie obertasów do­

daje dla uzupełnienia ilości sylab, wykrzykniki:

da, _ dana, dyć, oj, ojże, hej, hejże, hola, oli, dali, dyli i t, p,, a częściej jeszcze od nich zwrotkę zaczyna. Akcent, czyli przycisk tak w śpie­

wach jak i w tańcach pada nie rzadko na część słabą czyli drugą taktu, co właśnie stanowi oso­

bliwość polskiej melodyi.

Rozumie się samo przez się, że pieśni te, powstałe z głębi serca, lud oddaje z całą, po­

tęgą uczucia lub namiętności, tak, że wyraźnie dostrzeżesz tu powagę poloneza, tam wdzięk k ra ­ kowiaka, owdzie znów dziarskość mazura, z ich powiatowemi i pomniejszemi różnicami, nie mó­

wiąc już osobno o rzewności w śpiewach miłos­

nych i weselnych, o rozpaczy (a raczej rezygna- cyi) w dumach tragiczne mających rozwiązanie.

Głos wieśniaków naszych z natury dźwięczny je s t i donośny; lecz u wielu z nich nadużycie trunku i ciężka praca fizyczna pozostawiły w miejscu jego tylko chrapliwą artykulacyą to­

nów do niewiedzieć jakiej gammy należących, które jedynie jaki taki rytm i pewien mimo­

wolny, a szczęśliwy instynkt śpiewaka z sobą

wiąże. Często słyszeć można u nich śpiewy od­

(6)

dane czysto — ale (pozornie) pozbawione owej równowagi taktowej, do której ucho nasze na­

wykło, przypominające w tern niekiedy chorały kościelne; trudność określenia taktu w takich razach musi zastąpić choć w części fermata, (znak zawieszenia lub dłuższego wytrzymania tonu; ''T':).

P a trz przedm ow a do: „ P ieśn i L n d u P o lsk ieg o “ O. K ol­

berga, Ser. I. W arszaw a 1857.

K orespondencje.

Z P a łu k . S z a n o w n a R e d a k c y o !

Nasamprzód wyrazić Wam muszę serdeczne podziękowanie za powzięcie i przeprowadzenie w czyn myśli ta k szczęśliwej, jak ą jest zbiorowe wydawnictwo naszych pieśni i piosenek z melo- dyami. — Od dawna społeczeństwo nasze uczu- wało dotkliwie brak praktycznego śpiewnika; —

„Lutnia Polska," wytknąwszy sobie taki pro­

gram, jaki w dwóch pierwszych zeszytach wyda­

nych jasno się uwydatnia, brakowi temu choć może nie zupełnie, ale w znacznej części zapo- biedz może. — Powodowany więc prawdziwą, wdzięcznością za pomysł Wasz tak piękny, wy­

rażam Szanownej Redakcyi od siebie, jako i w imię imię całego narodu szczere: Bóg zapłać!"

A teraz darujcie, że pozwolę sobie

GO

do praktycznego uży cia „Lutni" wynurzyć moje przekonanie. Otóż zdaniem mojem mimo najtroskliwszej pracy Waszej „Lutnia" nie przy­

niesie narodowi pożądanych owoców, jeżeli tenże

korzystać należycie z niej nie będzie umiał. Nie

(7)

wystarczy bowiem, zaprenumerowawszy „Lutnią,"

wziąść jeden i drugi zeszyt do ręki, obejrzeć go sobie powierzchownie, przeczytać wreszcie tę i ową piosenkę, przemruczeć melodyą,, zaspokoić tern ciekawość i — odłożyć zeszyt na stronę, albo zachować pod klucz. — Ktoby w ten spo­

sób chciał tylko z niej korzystać, to zdaje mi się, że nie postępowałby w tę myśl, w jakiej- żescie Panowie „Lutnią," do życia powołali. Kto myśl tę Waszą, dokładnie zrozumiał i usiłowa­

nia Wasze poprzeć pragnie, powinien według mego widzi mi się z pierwszej linii — dokła­

dnie zapoznać się z tekstem i melodyą, piosenek, które nam podajecie, a jeżeli jest ojcem ro­

dziny, powinien nakłaniać dzieci swoje, aby się ca ły ch tych piosenek uczyły na pamięć. Nie­

których z nich, jak narodowych i obyczajowych, powinny się uczyć na pamięć dzieci nasze od najpierwszej już młodości; przez to obudzi się w nich wcześnie zamiłowanie śpiewu naro­

dowego i skorzysta język ojczysty.

Takie uczenie się i całego tekstu i melodyi na pamięć uważam za konieczne, bo ono samo tylko może zaprowadzić pewien ład pod wzglę­

dem czystości i poprawności piosenek naszych, które, przechodząc dotąd drogą trad y cji z ust do ust, lub z zesz.yt.u_ w zeszyt, ulegały, a nie zawsze na swą, korzyść, najrozmaitszym zmia­

nom i przekształceniom. — Po nauczeniu ich się na pamięć, powinna je każda rodzina polska śpiewać jak najczęściej i przy każdej sposobności, czy to w domu u siebie, czy przy zabawie w gro­

nie szerszeni, — a zawsze zgodnie i z pa­

(8)

mięci, — w^ten sposób mogą, one tylko przejść w krwi i kości narodu, co właśnie w celu „Lutni Polskiej" leży. — Wal. S ...

(Resztę ze względów na przepisy prasowe zmuszeni jesteśmy wypuścić.) Red.

Od Redakcyi.

Poszukujemy pieśni: „Pogwałcone nasze praw a1' tekstu i melodyi; ktoby z Szan. Czytel­

ników takową, posiadał, niechże będzie łaskaw nam ją, nadesłać.

Rokosowo; — Ben Venucie:

T y le p ięk n a w słow ach, — nucie, — Że dziękując, — najgoręcej

P ro sim : więcej tak ich , więcej! —

P . Alliela W. W iele pieśni naszych w rozm aity śpie­

w ają sposób; — nie dziw im y się więc, że do piosenki, o któ- rśj Ł ask . P a n i w liście do n as wspominasz, posiadasz mel.

inną. — I m y do tej samej piosenki m am y w tece naszej przeszło siedm jeszcze różnych mel., — um ieściliśm y z nich tę w łaśnie uw ażając ją za a utentyczną, gdyż b y ła ju ż dawniej drukiem ogłoszona. O obiecany nam zbiorek u p rzej­

m ie prosimy.

P . P . A u g . K. Sok. — J . Cz. P a r. P rzesłan e nam pio­

sen k i odebraliśm y i dziękujem y.

P . N. Fil. Sk. Szczęść Boże w p racy P a n u i członkom k ó łk a ; — „Jed n o ści11 więcej, a śpiew polski w netby zakw itł.

Za piosenki dziękujem y i prosim y o więcej. W skazów ki, o k tó re P a n prosisz, prześlem y listow nie.

Od Ekspedycyi.

Ci Szanow ni A bonenci nasi, k tó rz y „ L u tn ią P o lsk ę^

później n a poczcie zapisali, i pierw szych zeszytów dotąd nie odebrali, niecliże się zgłoszę, do nas, a otrzym ają takow e b e z p ł a t n i e odw rotny pocztę.

O dpow iedzialny za re d ak c y ę: K. Zawadzki, w Poznaniu.

C z cio n k am i E. S ch m aed ick ieg o , w P o z n a n iu .

Cytaty

Powiązane dokumenty

Uczmvajac brak ten, postanowilismy wyda- wac zbiör piesni naszych ludowych, skromny i tani, ktöryby obejmowal i tekst i odnosne ich melodye. — Schlebiajac

> czyciele i organiści wezmą się ochoczo do pracy około podniesienia zamiłowania do śpiewu ludu naszego, a każde, choćby najskromniejszej pracy takowej

W skutek panującego u nas od la t kilku systemu szkolnego śpiew nasz ojczysty skreślonym został zupełnie z planu nauk szkół naszych i dość przyjrzeć się

konania wokalnego; — że tego żadną miara nazwać nie można p r a c ą podejmowana około uprawy śpiewu, raecz jasna. Czytając bowiem w gazetach waszych

kładem wydawnictwa „Lutni Polskiej11 (jak to już w V zeszycie pisma naszego ogłosiliśmy) wydawać pieśni polskie z towarzyszeniem fortepianu, pod ty­.. tułem:

utwory nieśmiertelnego Szopena, wielkiego Moniuszki i wielu innych znakomitych kompozytorów naszych, — drukując poezye Mickiewicza, Karpińskiego, Brodzińskiego, Pola,

Każde towarzystwo zawięzuje się wtenczas tylko w sposób właściwy, gdy podstawa zaw iązku jego wypłynie z jasnego zrozumienia pracy, dla której towarzystwo się

kował, koniecznie upaść muszą, a jeżeli istnieć będą, to żywot ich mizerny tylko będzie i sprawie uprawy śpiewu narodowego mało tylko, albo niczem się nie