-
m&PLATNY WIMPygE
pOZ/yy
Pismo >
poświęcone wychowania i nauce domowe#.
Katowice, 31-go marca 1927.
Nasycenie piąciu
W miejsca, gdzie Jordan już z gór wypłynie I w Genezaret fal strugą uchodzi,
Piętrzy sie skalne pustkowie.
W owo pustkowie, jak w cichą świątynie Podążył Jezus w onej Piotra łodzi,
Z Nim razem wierni uczniowie.
Zwykł był Zbawiciel swój trud nauczaniu Kończyć samotną godziną pacierzy,
Wiec w ustroń płynie tajemnie.
Snadź szuwar wyprawę niedosyć osłania Dojrzano barkę; tłum lądem doń bieży,
Mistrz szukał ciszy daremnie.
Gdy przyszło lądować, to rzesza już mnoga Obsiadła te puste dotychczas zbocza
I wiele ognisk sie dymi.
Jest karawana na Pasche uboga l z wiosek nadciągała ludność robocza.
I różni przyszli pielgrzymi.
Odczuł Pan Jezus, jak biedna drużyna.
Jak opuszczona i błądzi w nieładzie Jak owce, co bez pasterza.
Wiec zaraz cierpliwie ich uczyć poczyna.
Ziarno zbawienia w serca ludzi kładzie, Ból duszy i ciała uśmierza.
A ziarno słów Jego jak ziarno gorczyczne, Co kryje moc w sobie obfitego plonu,
W duszach zostało gdzieś na dnie.
Pod wieczór zgłodniały owe rzesze liczne.
Słońce dosięga już gór Zabulonu l noc niebawem zapadnie.
Uczniowie proszą, bo to ludu mrowie
Już zeszło ze wzgórzy chleb szukać na dole, A Mistrz: „Wy jeść im przy nieście”
Andrzej i Filip w swej biedzą sie głowie, Bo chleba tylko jedno pachole,
A groszy nie wiece) jak dwieście.
tysiący mążów.
Kazał Pan usiąść; a wówczas w stu rządach Po głów pięćdziesiąt na traw pościeli
Wieńcem lud obsiadł jezioro.
Szat barwy sie mienią jak kwiaty na grządach Przed Panem uczniowie złożyli, co mieli
Dwie rybki, chlebów pięcioro.
Wtem w Niebo sie wznoszą oczy Zbawiciela, Modli sią Jezus, chleb żegna i łamie,
Dla ludu gotuje dary.
Przez rece uczniów lud cały obdziela Bożej miłości niepojętej znamię.
Zapowiedź świętej Ofiary.
I jedzą wszyscy; chleb sie wciąż mnoży, Tysiącom nie brakło wprost z Nieba obroku.
Jeszcze go w koszach zostało.
W tym cudzie lud poznał jawny palec Boży, Króla chciał posiąść w tym wielkim Proroku
Snadź Go pojmował tak mało.
Jak sie ma cała istota wyrywa Do tej krainy i tej wielkiej chwili.
Gdy Jezus żywił Swych gościl Chce, niech sie wróci znowu jak żywa Ta chwila cudu, gdy sie karmili
Na puszczy ludzie ci prości.
Niech chleb Jezusa karmi me usta, Niech reke, co żegna, oglądam oczyma,
Niech słowa uchem ułowią.
Nie jest to cudu chęć grzeszna i pusta Jezusa pragnieniem serce sią wzdyma,
W Jezusie tylko me zdrowie.
Cóż? Dziś już nie zstąpi On Syn człowieczy Wziąć mnie ku Sobie jak ongi Tomasza
W sposób tak ludzki i prosty.
Niemoc mych zmysłów niech wiara uleczy:
Na ucztą anielską mnie Jezus zaprasza, Ukryty mistycznie w Hostii.
Dr, Józef Kadyl.
Hołnna.2.yix\\e v^goömovjc.
KaMy stan potMega pohtisom.
Kuszenie Chrystusa Pana W pustyni przez, złe
go ducha jest pociechą dla nas, którzy żyjemy na tej kuli ziemskiej, na której się ten zły duch rozpa
noszył od czasów Adama. Nietylkó poszczególny człowiek miewa pokusy, podlega im też każ- fly stan. Zatem i małżeństwa są narażone na przeróżne nagabywania i kuszenia.
Po zawarciu małżeństwa u stóp ołtarza wkrót
ce już niejednokrotnie młodzi małżonkowie spo
strzegają, że.nie mogą sie tak zżyć, jakby tego pra
gnęli. Z początku niezgodą jest tylko iskierką ma
łą, ale duch piekieł chętnie ją roznieca na wielki ogień, aż wreszcie kłótnie i swary stają się prze- możnemi, wybuchają jasnym pożarem i doprowa
dzają do rozwodu. W chrześcijańskim małżeństwie nie powinno zajść aż tak daleko! O ile zdawałoby się, że nie dobraliśmy się z mężem, módlmy się wtedy, my kobiety, usilnie o to, aby nastąpiło zży
cie się i zgoda. Łaska Boża i silna wola wszystko umożliwiają.
Z szczególnem upodobaniem zly duch rozrzuca pomiędzy małżonków trujące ziarnko zazdrości.
Namiętność ta uporczywie szuka przyczyny cier
pień. Przyrównać ją można do mola w sukni.
Zwalczać ją trzeba przytłumiając w sobie samolub- stwo, unikać też trzeba wszelkiego postępowania lekkiego j światowego, aby nie dać z drugiej strony mężowi powodu do zazdrości.
Do najcięższych, ciosów, które mogą spotkać rodzinę* należy w i arołomstw o. Szatanowi sprawia -się w i a roł oms t w e m uciechę niezmierną.
W starych wiekach u Spartańczyków wiarołom- com wykluwano oczy za karę, że nie strzegli swych ocz, których spojrzenia lakieźne wywoływały na
miętność zdrożną w sercach. Zatem chrześcijań
skie kobiety niech swem ubraniem i ozdobami nie pragną zwracać uwagi na siebie. Wdowy szcze
gólnie niech pamiętają o tern, co powiedział. Apostoł sw., że jedynie wtedy zasługują na poszanowanie, gdy zachowują się odpowiednio do swego stanu wdowiego.
W małżeństwie zachodzi i radość i smutek - i ciężary. Znośmy wszystko jak przynależy, nie dając posłuchu podszeptom złego ducha* który Pa- mawia na zbyteczne oddawanie się zabawom z uszczerbkiem czasu, zdrowia i pieniędzy, a poddaje uczucie niezadowolenia i sarkania na trudy i cię
żary wynikające z małżeństwa!
.> Ufajmy Bogu we wszystkiem, On nam dopo
może i wynagrodzi w tej mierze, w jakiej nrv Jemu dotrzymaliśmy wierności.
. VKn\e, »\e i'OJaiTN'Si's vo, re oO diAec,\t\s,V»ja. vyrxy*.»-
\ tanią Boie d\a mnie Yryly S-więte, uwalałbym sie ta.
podłego człowieka, gdybym zgwałcił właśnie ten dzień, któremu zawdzięczam cale mole szczęście doczesne i cale moje utrzymanie.“
„Ooowiedz nam o tern, boć to zdaje się być bardzo ciekawe. Proszę cię, opowiedz nam zaraz!“
Tak zwołano ze wszech stron od stołu biesia
dników. Gościowi a zwłaszcza serdecznemu przy
jacielowi pana domu nie wypadało się dłużej opie
rać naleganiom, uczynił więc zadość prośbom temi słowy:
Przed 15 laty mniejwięcej byłem ubogim ucz
niem kupieckim, który już dużo daremnych kroków poczynił, by w jednym z wielkich domów kupiec
kich uzyskać posadę. Chodziło mi szczególnie o jeden z nich, gdyż dla każdego, który tam pracował, stawało się to na później wielkiem poleceniem, Ale nieznany nikomu, bez poleceń ważnych osób, nie udało mi się osięgnąć niczego, przekonywałem się o tern, coraz wyraźniej. Pomimo tego nie straci
łem odwagi, a tern mniej ufności w Bogu. „Pan Bóg zasmuci, Pan Bóg też pocieszy“, tak mawiali nam stab rodzice moi bogobojni. Słowa te jak duch o- piekuńczy towarzyszyły mi w ciężkim czasie me
go braku pracy. Chcąc uchronić się od biedy, bra
łem się do jakiejbądź pracy, stąd też przez znajo
mych dostałem zajęcie i to dla mej zręczności, jako służący przy różnych ucztach i uroczystościach.
Zajęcie to nie przypadało do gustu mego ani do upo
dobania, ale dawało-mi chleb a to chyba było aż nadto ważnym powodem.
Pewnego razu w karnawale zażadano moich us'ug w rodzinie bogatego właściciela fabryki, aby pomóc przy usługiwaniu gości w czasie uroczystej wieczerzy. Było to w piątek. Widząc tyle po
traw smacznych i zbytkownych, pokusa mnie ogar
nęła, by nie zważać na przykazania Boskie, ale w końcu zwalczyłem ją mężnie. Postanowiłem sobie pozostać wiernym- swoim zasadom, choćby mnie za to spotkać miały szyderstwa. Po ukończeniu wspa
niałe) uczty, gdy goście rozeszli się po wszystkich salonach rzęsiście oświetlonych, podano też wie
czerzę dla licznej służby, a była tak obfita i dosko
nałą, że świadczyła chlubnie o szczodrości pań
stwa domu. Od raził zapanowała też wesołość wśród całego grona służby, tak, że zdawało mi się, iż nikt nie zauważył tego, gdy nie będę jadł mięsa z powodu zachowania postu piątkowego. Nie mało mnie też zdziwiło, gdy ktoś trącił mnie w ramię 1 zapytał zarazem:
Dlaczego pan gardzi smacznemi pieczeniami, które panu podawają? Czy pan nie ma apetytu lub może pan przywykł do lepszych potraw?“
Pytanie było tak głośno wypowiedziane, że oczy wszystkich zwróciły się na mnie, i od razu nastało milczenie ogólne. •
Nie znać po mnie, było najmniejszego zakłopo
tania, gdy spokojnym głosem odrzekłem: .
„Nie brak mi ani apetytu, ani też nie odważył
bym się wprost wypowiedzieć ujemnego zdania wobec tak wyborowych potraw, przeciwnie cieszę się już naprzód na smaczną jarzynę, która oto teraz mi podano.“
„Ach, to pan jest jaroszem i gardzi mięsem“, odparł stróż domowy, który tak uporczywie mnie się dopytywał: „ „TO pan choruje zapewne na żołą
dek, choć trudno uwierzyć temu wobec dobrego jego wyglądu;“
„Bynajmniej, nie jestem cierpiący“, zawołałem
Co zawdzięczał piątkó w i:
„Piękna to rzecz być sumiennym, ale wszystko ma swe granice i dziś dla mnie mógłbyś zrobić wy- lątek.“ Tak przemówił do swego przyjaciela, któ
rego zaprosił na obiad w dzień swych urodzin pan Zwoi siki, gdy tenże z powodu piątku nie chciał jeść mięsnych potraw.
„Tyle tu jest dobrych i smacznych rzeczy, że naprawdę nie robię ofiary żadnej, nie jedząc ani 'pieczeni ani innych potraw mięsnych“, odpowie
dział: gość. -
„Choć ten jedyny raz zrób wyjątek", prosił usilnie przyjaciel.,;
c. 1 „Nie.: mój kochany,, ani tym razem, ani; innym
razem,; Przebacz mi. jeżeli odmowa nlp» die dp- wprost obrażony;, „ale gdyby . to dziś był inny dzień.
it*> --. -v
**7 *‘*-> '
^ 73-****** -
JLi
Xo -wXdzXeX’ib'S XcXe, rr\<A VtiXe&LNi X^XOcrym vŁtiXeXr&e .%Xs\XxAt.mX xrrien\v<»Aeti>iX t!V$ vr\o\<Lvrox VTTti&tKxasvXxt X iabiaX 4o'potiaw mięsnych." YYKFwXa.xkG'wV'tifttxeScX^a&aVXeimi.“
„Inny dzień — a rozumiem, teraz dopiero poj
muje“, a odwracając się do pani domu, która właś
nie przechodziła z jakąś młodą panienką, rzekł szy
derczo się uśmiechając:
„Proszę pani, nie wiedzieliśmy dotąd, że po
między nami mieliśmy świętego, który nam także usługiwał. Ten tu młodzieniec wstrzymuje się od potraw mięsnych jedynie z tego powodu, że to dziś piątek.“
Wszyscy uczestnicy biesady wybuchneii głoś
nym śmiechem, nie zważając na obecność oby
dwóch pań i od razu też zaczęli mi docinać żarta
mi i szyderstwem. Spokojnie przysłuchiwałem się temu, wszak wkrótce miał nadejść czas do rozejścia s’ę, i już zamierzałem powstać i odejść, gdy nagle pani domu podeszła do nas bliziutko, mówiąc:
„śmiejecie się i szydzicie z niego, tymczasem całkiem niema powodu do naigrawania, jeśli bo
wiem kto żyje podług swego przekonania i otwar
cie przyznaje się do swej wiary, jest człowiekiem zasad, człowiekiem, przed którym każdy powinien mieć najgłębszy szacunek. Jedynie tchórz i czło
wiek pozbawiony zasad wobec nieprzyjaciela, nie przyznaje się do swej wiary i swych przekonań.“
Słowa te wpłynęły na zmianę położenia; szy
derstwa ustały od razu i to do tego stopnia, że na
wet kilku obecnych podeszło do wyszydzonego, by mu uścisnąć rękę, zapewniając go, że pójdą za jego przykładem. Owa panienka, która weszła razem z panią domu, odezwała się do mnie, nawiązując ze mną dłuższą rozmowę, która się tern skończyła, że wyjęła książeczkę, w której zapisała sobie imię i nazwisko moje. A skutek był jaki? Otóż wkrótce już życie moje zmieniło się w cudowny wprost sposób. Krótko po tern zajściu zawezwano mnie do prywatnego mieszkania owego właściciela do
mu handlowego, u którego właśnie pragnąłem zna
leźć posadę. Pełęn ufności pospieszyłem do niego, gdyż poprzednio już dowiedziałem się, że owa pa
nienka, która się tak runą zajęła, była jedyną córką owego kupca.
Po przywitaniu kupiec rzekł do mnie:
„Zasadą moją jest przyjmowania ludzi do mojej firmy, tylko takich, którzy prócz dobrego świa
dectwa, jeszcze mogą powołać się na polecenie zau
fania godnej osoby wpływowej. Otóż na takie po
lecenie zasłużył pan sobie przez swe pełne godno
ści, odważne postępowanie, a własna córka moja stała się pana orędowniczką. Niech pan wstąpi do mego domu handl. jako pracownik — ludzi o ta- k'm sposobie myślenia potrzeba mi do współpracy ł jako takich ich też uszanuję.“
Niezmiernie uszczęśliwiony i głęboko wzru
szony powróciłem do mego skromnego pokoiku, który wkrótce już mogłem zamienić na lepszy, i w bliskości miejsca pracy; odtąd bowiem bieda i głód już dla mnie ustały. Z biegiem lat uzyskałem sta
nowisko zaufane, a miałem tak piękne dochody, że nabyć mogłym ów piękny dom, który dziś posiadam i w którym znalazłem szczęście w gronie mojej ro
dziny. Córka mego chlebodawcy jest chrzestną mych dzieci, on sam stał się naszym dobrodziejem, przyjacielem i doradcą. Gdy uprzytomnić sobie szczęście moje, uczucie wdzięczności wobec Boga przenika mnie całego, a zdaje mi się, że nie mogę Je; lepiej okazywać, jak przez nieograniczoną wier
ność wobec. Niego i Kościoła świętego. Przyznaj s’ę szczerze
Cisza, która zapanowała po tein opowiadaniu w calem gronie przyjacielskicm, dobitnie świad
czyła o wrażeniu, jakie opowiadanie to wywarło na słuchaczach. Pan 7wolski zaś uściskał swego przy
jaciela wobec wszystkich. A jeden z obecnych przystąpił do opowiadającego i rzekł:
„Lepiej i jabym sobie postępował, gdybym tyle m;ał odwagi co pan, bo i ja jestem katolikiem, ale nieraz nie mogę się zdobyć na odwagę, by przyznać się do tego.“
Z pewnym zamiarem, kochani rodzice, pod ar jem wam owe opowiadanie, wiadomo nam bowiem, jak Wielki wpływ wywierają czyny i słowa wasze u dziec:, i jak one potrafią powstrzymywać je od nagannej obawy przed ludźmi. Bez dobrego przy
kładu rodziców trudno u dzieci wyrobić odwagę do udowodnienia nieustraszonego swych przekonań.
Dopomagajcie w tern dzieciom, aby wyrosły na ta
kich ludzi, jakich potrzebuje Kościół i kraj. miano-, wicie: ludzi nieustraszonych ,o pewnych zasadach i silnie wyrobionem zdaniu.
Cicha bohaterka.
Siostra Alfreda ze Zgromadzenia Sióstr sza
rych, znajdująca się w domu misyjnym jako prze- łożona wśród Indjan w Dakota w Ameryce, stała się ofiarą swej bohaterskiej miłości bliźniego. Podczas pożaru, który całkiem zniszczył kiasztór sióstr, zdo
łano uratować wszystkich mieszkańców, mianowi
cie przeszło 100 sierót i siostry. Siostrze Alfredzie zaawało się jednakowoż, że jeszcze brak było dwóch sióstr chorych. Rzuciła się więc w płonący budynek, Szukając sióstr, ale nadaremnie, gdyż uf międzyczasie wyniesiono już obie siostry w" bez
pieczne miejsce. - Dusząc się z powodu dymu i pło
mieni, dzielna przełożona wybiegła z domu, ale niestety nazajutrz umarła wskutek ran odnieś!o»
nych.
srę szczerze, przyjacielu, że nie szanowałbyś mnie I na mszą św. Przyznaję szczerze, ,tuż nadal, ydvbym dla ciebie lub i bojaźui przed
I
sprawś. ale warta zachodu.Wychowanie*
i. Dzień pierwszej Komunii św. coraz wiece!
się zbliża.
Tak jak wspominaliśmy o tern w „Dzwonku"
do dzieci, tak dziś przypominamy rodzicom a zwła
szcza matkom, ale nie dlatego, aby przygotowywa
ły suknie czy ubranka, jak raczej dlatego, aby też przygotowały w sercach dzieci piękne mieszkania dla Zbawiciela. Przyozdobiajcie serca waszych dzieci, aby Pan Jezus chętnie do nich zawitał i aby Mu się dobrze w niem spoczywało. Z najcenniej
szych materyj powinno mieszkanie to być wybudo
wane, z najlepszego, co dusza nasza może wydać z siebie i z zamiłowania do ofiar i prze
zwyciężania samego siebie.
Dziecko wąsze powinno w tym czasie przygo
towawczym nauczyć się zwalczania siebie. Powin
no zaznać szczęścia, które polega na odmawianiu sobie czegoś, teraz powinno zacząć, mężnieć, aby później mogło oprzeć się nawałnicom życiowym, Jeśli matka dziecko szczerze kocha, to mu chętni«
do osiągnięcia tego wszystkiego dopomoże i Starać się należy o to, aby dziećko wstawali, na czas, aby ojle możności codziennie uczęszczało it nie łatwa id
Niech dziecko wie. ze w czasie t'ostu po wtrutor RiUjy ŻVCiO iVt~
Wtę umartwiać. Słodycze, owoce, które dostanie wj -Z ^
[podarku, niech sobie zachowa na niedziele. Na tern] Nie należy Innym pożyczać rzeczy, które się poty*
polega panowanie nad sobą. Może wtedy
■przyjdzie mu na myśl, aby podarować słodycze cho
remu dziecku. Matki, nie wychwalajcie je wtedy zbytnio, nie uważajcie tego za rzecz nadzwyczajną, przeciwnie dajcie mu do zrozumienia, żeście się te
go po niem spodziewały, że chętnie poniesie drobne ofiary, wobec wielkich łask, które je czekają w dniu pierwszej Komunji św.
Dbajcie też o to sumiennie, aby dziecko uczyło się pilnie, aby odrabiało swe zadania dokładnie, aby w niczem nie zaniedbywało swych obowiązków.
Domagajcie dziecku swemu przy modlitwie!
Br z łaski Bożej, którą sobie uprasza przez modli
twę, nie zdolne ono zwalczyć swych wad, ani ćwi
czyć się w cnocie.
Dbajcie też o to, aby starsze rodzeństwo lub inni domownicy nie naśmiewali się z drobnych, ale usilnych starań poprawy dziecka, przygotowują
cego się do Komunji św. Kwiateczki cnoty są wrażliwe, każdy ostry podmuch może je zniszczyć.
Kochacie swe dziecko więcej może niż siebie, matki! Dlatego żyjcie teraz cnotliwie, aby mu dać przykład skuteczny, Poskramiajcie swą pożądli
wość, wstrzymujcie się od kłótni, wyzwisk i ob
mów. Oczy bowiem dziecka są czujne, uważa ono baczniej niż kiedykolwiek na wasze czyny. Zauwa
ży napewno, że matka jest cierpliwą, że z podda
niem znosi ciężar swych obowiązków, że dla siebie niczego nie wymaga, a jedynie dla rodziny pragnie szczęścia. Pamięta sobie doskonale, z jaką czcią matka mówi o Bogu, o duchowieństwie i o wszyst
kim, co Się tyczy spraw religijnych. Jakże głęboko utkwią mu w sercu następujące słowa matki Dziecko, codziennie modlę się za ciebie, abyś się bardzo dobrze przygotowało do pierwszej Komunji świętej.
A łaski tej upraszajcie sobie, matki, przystępu
jąc same często do Komunji św.
2. Kiedy ma się rozpoczynać wychowanie?
Pewien urzędnik kolejowy, który w swym za Wodzie przecież bardzo mmi być uważnym, odpo
wiedział na powyższe zadane mu zapytanie: „Za
ledwie dziecko dojdzie do pół roku.
Razu pewnego położyła matka naszemu dziecku półrocznemu — a było to siódme nasze dziecko pół bułeczki na deseczkę przy stoliku składanym Chłopiec uchwycił bułeczkę i z silnym rozmachem zrzucił ją na ziemię. Co począć z tym fantem, jeśl nauka ma być skuteczna? Matka więc podniosła bułeczkę, włożyła do rączki dziecka i spokojnym głosem matczynym, więc miłosnym, rzekła do|
czy to, zwłaszcza książek.
Co do ostatnich, to nawet nazbyt często się zdarza, że książki przechodzą z rąk do rąk, tak, że gdy wró1'» do pierwotnego właściciela, wygląd Ich jest tego rodzaju, źe utraciły całą ową wartość. Po
wstawała stąd wzajemne gniewy, nie licząc już ko
sztów, wynikających z kupna nowych. A ile razy wrgóle nie można odnaleźć takiej książki, która bez wiedzy właściciela do coraz innych dostaje się osób, ile z tego powstaje trudu i zachodu, gdy cho
dzi o wartościowe dzieła lub pamiątki. Zatem nie należy pożyczać przedmiotów pożyczanych bez wiedzy właściciela.
Gospodarstwo domowe.
jeśli się chce gwoździe wbić do drzewa twar
dego, należy je poprzednio namydlić zwykłem my
dłem. Tym sposobem wbijanie nie sprawi trudności, Gdy chodzi o to, aby maszyny do szycia nie słychać było w czasie szycia, poleca się przylepić pod nogi maszyny małe kawałki sukna, grubości pól centymetra lub też gumowe pierścienie od fla
szki do piwa.
Zastawy na umywalnie szybko można zmywać, jeśii się wilgotny płatek umacza w grubej soli ku
chennej i nim wytrze miednicę i mydelmik a następ
nie popłacze czystą wodą.
Przedmioty z cynku czyści się papką, zrobioną z osucia żytniego, oparzonego gotującą wodą z do
datkiem drobiutkiego piasku i kMku kropli witrjolu (ostra trucizna). Papką tą natrzeć przedmioty cyn
kowe, poczem spłukać je wodą i wysuszyć sukien
nym płatkiem. Wkrótce już nabiorą pięknego po
łysku.
Pranie białego muślinu. Muślin wyprać w let
niej wodzie, wypłukać dobrze, ufarbkować i wy- krochmalić go w wodzie z żelatyną biała. Na litr wody liczy się 25 gramów żelatyny.
Piór z drobiu, zawierających tłuszcz, nie nale
ży używać do napełnienia pościeli. Gnieździą się w nich z łatwością mole i kleszczyki, przez co nisz
czy się reszta pierza. Wydzielają one też zawsze za
pach niemiły.
Wypróbowany środek na odstraszenie szczu
rów. Szczury nie znoszą zapachu ostrzenia lekar
skiego. Roślina ta rośnie na łąkach i rowach. Na
leży ją zbierać w lecie, gdy najbujniej kwitnie. Roz
gnieść łodygę i rozrzucić ją w miejscach nawiedza- j nych przez szczury.
dziecka: „Synosiowi nie wolno tego robić!'* Dziec
ko położyło bułeczkę na stół i spojrzało na matkę 'dziwnym wzrokiem. Powoli rączkę przysunęło do bułki, posuwając ją leciutko ku brzegowi, nie opu
szczając przy tern oka z matki. Zauważywszy chwi
lę, gdy matka nie patrzała na niego, chłopiec ostro posunął bułkę, która — powtórnie znalazła się na ziemi. Matka znów ją podniosła, poczem na w pół żartem, na w pół poważnie dziecko uderzyła lekko W rączkę, kładąc równocześnie bułkę z powrotem na stoliku. „Dziecku nie wolno rzucać bułeczki na ziemię!“ po raz drugi odezwała się matka. Chłopiec nie wiedział, co ma począć, czy miał zapłakać, czy rozsuwać się, w każdym razie bułki już nie zrzucił, zatem matka odniosła przez swój spokój zwycię
stwo! Oto mądrość wychowawcza!
ŻARTY.
Mądry Tadzio.
— Mamusiu, — mówi oburzona siedmioletnia Oleńka, — z Tadzinka to straszny leniuch. Przy wieczornym pacierzu czeka zawsze, aż ja cały pa
cierz zmówię, a potem sobie zwyczajnie mówi Amen i wstaje!
Nie chce innym odbierać pracy.
— Zapytuję pana — mówi sędzia do oskarżo
nego — czy pan uznaje się winnym lub nie?
Oskarżony wstaje z godnością 1 oświadcza z godnością: — Wysoki sądzie! Idąc tu, nie spodzie
wałem się posądzenia mnie o to, jakobym chciał wy
konywać pańskę prace . .,
y - -. ^. - : - . . v~.7fy-y* b~Ąw*tri • K";
AL. - V *}W*. , - : Yf .-•