P aw eł Słaśko
Home
Jam tka PjdsMe
.(niiuinnmMiiiiłiiHJ^niinnłiT^iiiiiiniJ^uuninir^nniniimłftinnnłii^llUHniinftiiiiinłiirfc
TEATR DLA MŁODZIEŻY MĘSKIEJ
Nr. 54
PAWEŁ STASKO
NOWE JASEŁKA POLSKIE
W C Z T E R E C H O D S Ł O N A C H
P O Z N A Ń
NAKŁADEM SPÓŁKI AKCYJNEJ „OSTOJA" !
W Y D A W N IC T W O
K A T O L IC K IE G O Z W IĄ Z K U M Ł O D Z IE Ż Y M Ę S K IE J
W S Z E L K IE P R A W A Z A S T R Z E Ż O N E
P R IN T E D IN P O L A N D
ZA Z E Z W O L E N IE M W Ł A D Z Y D U C H O W N E J
T R E Ś Ć
A kcja , ja k w każdych jasełkach, toczy się dokoła fa ktu narodzenia Chrystusa Pana. Ukazanie się anio
łów pasterzom, Trzej Królowie u Heroda, rzeź niewi
niątek, śmierć Heroda i hołd w stajence betlejemskiej, oto w skróceniu treść jasełek.
Nowością w opracowaniu tego tematu jest wpro
wadzenie całego szeregu postaci sym bolicznych ze współczesnego życia Polski, ja k żołnierz, m arynarz, lotnik, rolnik, kupiec, nauczyciel, druh K S M M itp., którzy u żłóbka składają hołd Dzieciątku Jezus i mówią o sw ych pracach n a d budową nowej, Chrystusowej Polski.
To sprawia, że jasełka te są aktualne i oryginalne.
N o w e ja se łk a
2
O SO BY
pasterze K uba
W ojtek Józek Jasiek F ra n ek H ero d S etnik Sługa K asper
M elchior } Trzej Królowie B altazar
K aptan 1 K apłan 2 W ete ra n z 1863 r.
N auczyciel E m igrant Chłop R obotnik Rzemieślnik Górnik K upiec Żołnierz Lotnik M arynarz H arcerz D ruh KSMM
W ładzio } dzieci D iabeł
Śmierć Aniołowie
Osoby w ystępujące w odsłonie II i III, prócz T rzech Króli, m ogą grać równocześnie role z odsłony I i IV.
ODSŁONA S.
Pasterze w polu SCENA I.
Pasterze
(Pastwisko w polu. W ieczór zapada. Pasterze siedzą wokół, przyglądając się, ja k Kuba wyplata kosz na kw iaty.)
W o j t e k :
Pokoz-że mi, Kubuś, jesce.
K u b a :
Ano w id z is : w pierw obłącek bierzes w takie z chróstu kiesce, potem pręcie cienkie zbados, tu je z brzegu pozakłados, lepiej gęściej, niźli rzodziej, a potem się samo grodzi- W o j t e k :
Źle zrobiłem,
ze do skoły nie chodziłem.
K u b a :
Ho-ho, bracie, to pocątek, Co wym yśleć m ożno z p rą te k ! Jak sie jesce łyckiem związe, poprzeplato to i owo, to i rzec m os, ze i ksiąze
pięknie se to w zamku s c h o w o ! (Po ch w ili:) Mówiłem wom — chodźcie ze m ną
2* 5
na naukę tę do skoły, bo co umies, to ci złodziej tego z głow y nie ukradnie, w szystko zrobis sobie ładnie i bieda ci nie zaskodzi.
A jak se jesce z roboty pow yplatas piękne groty,*) sprzedos, bracie, na jarmarku, przyodziew ek mos na karku, m os na buty, papirusa, i raduje ci sie dusa.
Matce m ozes pom óc w bidzie i w szystko ci gładko idzie.
W o j t e k (do w szystkich ):
Teroześw a niby woły, ześwa, chłopcy, do tej skoły nie chodzili na je s ie n i!
F r a n e k :
Bodejze to biesy w z ie n i!
Cłowiek głupi — głupich słucho, a potem na zimne d m u c h o ! K u b a :
A widzicie — przez dw a złote, których zol wom było wydać, straciliście se robotę.
J a s i e k :
W głowie mi sie to nie śniło, zeby z chróstu takie cuda robić m o ż n o !
K u b a :
Jak sie jesce pręcie uda,
to dopiero, bracie, cuda! (Pokazuje kosz.) Bo i chłopcy — patrzcie jeno,
skąd sie z chróstu takie w zieno?
*) g ra ty
W o j t e k :
Mój Kubusiu, za cie krowy pasał będę u dąbrowy, lec mnie nauc tej roboty.
F r a n e k :
I mnie nauc, K ubuś z ło ty ! J ó z e k :
I jo cie tyz pięknie prose, zaw sze cłek zarobi grose.
K u b a :
Ano dobrze. Jutro z ranka po wiklinę poślę Franka
i weźm iewa sie do pracy. (Po chwili.) Trza se spocąć, bo juz późno.
(N agle spogląda na niebo.) Ale co ta łuna znacy?
(W szyscy zryw ają się i patrzą N a niebie gwiazda i łuna.)
W o j t e k :
Pewnikiem sie W aryś p a li ! J a s i e k :
O, nie W aryś — to jest d a le j!
F r a n e k :
To za lasem, może w W o li!
K u b a :
C hłopcy, wieś sie nie tak poli ! Przecie patrzcie, ze od nieba łuna płynie, niby morze, to pewnikiem nie wieś g ó r z e ! W o j t e k (pokazuje):
To ta gw iazda pew nie św ieci!
Patrzcie, jak z niej ogień le c i!
J ó z e k :
Skąd ta gw iozda tu sie w ziena?
1 jo przecie i wy, kozdy, nie widzielim takiej gw iozdy!
7
f
J a s i e k :
W iękso od miesiącka p rze c ie ! F r a n e k :
Świeci, jak słonecko w le c ie ! K u b a :
To coś znacy, chłopcy mol, bo cy mnie się w ocach dwoi, ze ta gw iozda coś się ru sa ? W o j t e k :
Ledwie we mnie siedzi dusa, takie jasne ono d z iw o ! K u b a :
Pom yko się, jakby ż y w o ! Pew nie cud się jaki d z ie je ! J a s i e k :
Scere złoto z niej się leje F r a n e k :
Noc się robi, a tam dnieje 1 J ó z e k :
Az strach p a trz e ć ! K u b a :
Cóz my, biedni pastuskow ie, wym yśliwa w nasej głow ie?
Juz od rana, moi chłopcy, śli tu tędy ludzie obcy, coś tam kędyś się podziało, bo tak nigdy nie bywało . . . Jo tak myślę, ze spać chodźwa, może nom się co obeśni, albo rano m ądrzy ludzie spenetrują co w tym cudzie.
W o j t e k :
W ięc spać chodźw a, bo strach bierze ! J a s i e k :
Zjedzw a se jesce w iecerzę!
8
J ó z e k :
Mom tu chlebuś i serw otkę, trza se pojeść.
F r a n e k (d o K uby, prosząco):
O pow iedz nom jaką godkę, Kubuś d r o g i!
K u b a (po n a m y ś le ):
To se siądźcie.
(W szy sc y siadają.) Roz był se król bardzo bogaty i ślicną córkę mioł, jak kw iotek w maju.
Przyśli do niego sw aty z obcego kraju,
ażeby córkę doł, lo ich m ożnego pana.
W ychodzi zapłakana piękno królewno i pado,
za ojca r a d ą :
— N ie chcę w a s e g o p a n a !
— Nie, to n i e ! — rzekli sw aty i ją zaklęli — — ze spała, cięgiem spała,
jako lelijka biała.
A przy niej cuwal w ąz . . . Ten wąz to zły był taki, ze go nikt nie m ógł zabić, by królew nę w y b a w ić . . . A na to sp o só b był,
lec nikt nie wiedział z ludzi, ze jeno kwiat paproci węza onego struć moze.
A był se taki nieboze biedny pastusek.
Tak tem u się ośniło,
9
aby se w zion obusek i nic nie tracąc casu
w noc ciemną, świętojańską, posed do lasu.
Aze o samej północy, coś mu z paproci błysnęło w o c y . . .
Patrzy — dyć to cudow ny ten kwiotek!
Nic nie m ówiący nikomu, pow rócił z kwiotkiem do domu.
Zaś potem, w rano samo, stanął przed króla bramą.
Co i jak opowiada, ze jest na węza rada!
— Jeżeli tak — król rzece — jeśli zabijes gada,
to w mej będzies opiece i choceś teroz nicem, zrobię cię królew icem ! C órkę ci dom za zonę!
Sed pastuch w izbę onę, kędy królew na spała i rzuca kwiat na w ę z a . . .
W ąz jęknął śtraśnie i w ten raz na ziem p a d ł!
Potem się zmienił w g ła z ! Królewna zaroz wstała, jako lelijka biała.
Dotrzymał król obietnicy, bierze pastuska w świetlicę, córkę za zone mu daje, jesce na wiano trzy kraje . . .
( Urywa, spogląda na słuchających i przykładając z uśmiechem palec do nosa, ko ńczy z głośnym śmiechem.)
Dwie dziurki w nosie
i sbońcyło s ie ! ( Ogólna wesołość.)
10
W o j t e k :
O grom nie piękno godka!
J ó z e k :
Jo w olę takie godki od najlepsej se rw o tk i!
F r a n e k :
No, śpijwa j u z ! J a s i e k :
Śpijcie. Jo dzisiaj stróż nad trzodą, na mnie wypadła kolej.
W o j t e k :
Mioł w głowie olej ten p a s tu s e k . . . J ó z e k :
A m io ł!
F r a n e k :
Juz se nie bedzie spał, jak my, na n iw ie . . . K u b a :
Bedzie se zył scęśliw ie . . . Śpijw a! (U kładają się do snu,) K i j k u :
Ś p ijw a !
J a s i e k (powstaje i odchodząc, śpiew a):
Paście się owiecki, a ja se usiędę, na mojej fujarce groł w om pięknie będę.
(S łych a ć z coraz w iększej oddali glos fu ja rk i.)
SCEN A II.
C i sa m i bez Jaśka i Weteran W e t e r a n (w chodzi powoli) :
Trza mi se spocząć jaką chwilę, bo mam za sobą już dw ie mile.
Jakieś przeczucie gdzieś mnie goni, żebym szedł cięgiem po tej b ło n i. . .
N o w e ja se łk a
3
(Rozgląda się po niebie.)
Przedziwne przyszły dnie i noce, o ! naw et gw iazda już migoce, choć jeszcze pora w ieczorow a . . . (Wpatruje się przez chwilę w gwiazdę.}
W ie ra !
Niby strach bierze serce człeka, jakiś niepokój duszę wzbiera, ale i radość, niby rzeka, w śród piersi się rozpływa.
Hej! Jakaś chwila osobliw a stw arza się w świecie, a ziemia słodko w okół woni, jakoby sam o tylko kwiecie na onej kwitło błoni.
Jak ta gw iazda świeci jasno,
że wręcz w szystkie przy niej gasną l Wielki Boże, to coś z n a c z y !
Jakoś w szędzie jest in ac z e j!
Przecież noc już, a ptak śpiew a, Jakieś gędźby szumią drzew a;
szum się dziw ny górą niesie, jakby echo szło po lesie.
(Przygląda się dalej gwieżdzie.) Jak ta gw iazda złotem błyska i tak idzie, jakby drogą.
H e j! Now ina jakaś bliska nad ziemicą tą ubogą cud ro z g ło si, . . (Powstaje.) H e j! Trzebaby budzić wioski na ten zew, pewnikiem boski l Chyba w szyscy pójdą radzi, gdzie ta gw iazda zaprowadzi.
O niebiosy! Sił mam tyle, że przez m nogie pójdę mile!
(Rozgląda się zdziw iony,) C oś się dzieje dookoła,
Jakiś głos mnie w drogę w o ła ? . .. (/. w.)
C o to, co to tu się dzieje?
Noc nad światem, a tam dnieje!
Na ten żyw ot mój prostaczy, jak ta gw iazda dziw nie patrzy,
jak jej blask mnie k’ sobie woła. (Z d ziw ieni :) B oże! W idzę lot anioła
poprzez niebo, tu, ku b ło n i!
O, jak mu się ta ziem kłoni.
(Zabiera się do odejścia.),
I dę , - . i d ę ! . . . W stańcie ludzie,
we wsi, w miastach, w stańcie wszyscy, bośm y światła niebios b lis c y ! W ych o d zi.)
SCENA III.
Pasterze
(Nadchodzi Jasiek. N araz zdaleka słychać śpiew kolędy „Gdy się Chrystus rodzi".)
J a s i e k (zd z iw io n y ):
Jako żywo,
cosik, jak słowicek, śpiw o. (Nasłuchuje.) O niebiosy,
to nieziemskie przecie g ło s y !
Jakieś do okoła w onie (Robi się jasno.) W scyrym ogniu całe b ło n ie ! (Pełen lę k u :) Jasność okropecna płynie,
cy gorzeje na dolinie ? Wielki Boże, jak się btysko ! R e ty ! r e ty !
Anioł idzie przez pastw isko ! (B udzi pasterzy.) Hej, w sta w a jc ie !
Józek — — Kuba — -,3
w strasnym ogniu idzie z g u b a ! Hej, wstawajcie — W ojtek — Franek, uciek ojw a!
K u b a (przeciera o c z y ):
C o się sta ło ? C y sie krow a na konicu wzdęła kędy?
J a s i e k :
Świat się poli, ogień w sz ę d y ! W o j t e k :
C o tak krzycys, co się dzieje ? J a s i e k :
W ojtuś, cały św iat goreje!
F r a n e k (zryw a się) : Uciekojwa ! Kaj są o w c e ? J a s i e k :
Pochow ały sie w ja ło w c e ! J ó z e k :
Niechże Pon Bóg nas uchow a ! K u b a :
Bracia, uciek o jw a!
SCENA IV.
Pasterze i A n io ł
(Zjaw ia się A n io ł i zastępuje drogę uciekającym . Pasterze pochylają się w trwodze.)
A n i o ł :
Pokój wam, p a stu sz k o w ie ! Z nieba idą posłow ie w w asze ubogie progi.
Bądźcież bez trw ogi,
godzina dziś wybiła radości : Chw ała na w ysokości, szczęście na ziemi, w e s e le !
K u b a :
O mój a n ie le ! My ludzie prości,
nie pojmiem tw oich słów . . .
14
W o j t e k :
M ów do nas, m ów ! A n i o ł :
Stał się dziś cud nad c u d y : Z baw ione w szystkie l u d y ! Idzie przez św iat now ina : Panna zrodziła Syna, Boga żyw ego na ziemi.
tdźże też, dziatw o uboga, przyw itać Pana
pokłony swemi w kornej podzięce.
Koniec waszej udręce, życie się zacznie now e przez przyjście Jezusowe.
Bóg z niebios zstąpił z chwałą, Słowo — Ciałem się s ta ło ! Dziś to Dzieciątko Boże, narodzone w oborze, odpuści w asze winy.
Idźcie więc do Dzieciny, dary Mu dajcie,
kolędę zaśpiewajcie.
Idźże ty, biedna czeladzi, gw iazda was zaprowadzi.
W skaże wam gw iazda ona, gdzie ta, na sianku złożona, Dziecina św ięta leży.
Idźcie, by z w aszych rubieży zbawienia ujrzeć słońce, serca mu oddać tęskniące i w asze troski
i życie całe.
Zbawiciel Boski wyciągnie rączki małe, do serca w as przytuli, Sw ojego i Matuli.
A potem w niebios podwoje, prześwięte i słoneczne, weźmie, jak dzieci swoje, na szczęście wieczne;
Idźże . . . idźże, chudobo,
Pan z t o b ą !. (Cofa się w ty ł i z n ik a ) K u b a :
C h ło p c y ! serce mi bije w piersi z radości nieprzebranej.
My tam m usiw a być p ie rw s i!
W o j t e k :
Bierzwa w darze b a ra n y ! J ó z e k :
Bierzwa co ż y w o ! J a s i e k :
O, godzino s c ę ś liw o ! F r a n e k :
Jo bierę ow ce śtery! t K u b a :
Jo te kobiołkę i sery, a przy spocynku w drodze kędyś w wiklinie,
to kołyseckę w ygrodzę Świętej D ziecinie!
W o j t e k :
Az łzy mi płyną z r a d o ś c i!
J ó z e k :
Serce mam pełne słodkości, O n ie b a !
K u b a :
Chłopcy ! Śpiesyć sie trzeba !
(W ychodząc, śp iew a ją : „Pójdźm y w szyscy do stajenki, do Jezusa i Panienki".)
Zasłona spada
16
ODSŁONA II.
Król Herod SCENA I.
Herod H e r o d (siedzi na tronie):
Jam k r ó l!
Tysiące w ojska mam i straże, przed moim m ajestatem lud kornie chyli tw a rz e ! O dzie tylko skinę m oją dłonią,
głow y się kłonią
do mych królew skich nóg.
Silnym, jak bóg !
Kto nie usłucha m ego słowa, spod miecza spadnie jego głow a!
Berło mam w ręku, jako grom, złocisty tron !
Nikt władzy mej nie sięże, bo nim by chciał — — p o lę ż e !
(Wchodzi Sługa i staje przy drzwiach.) SCENA II.
H erod i Sługa S ł u g a (z głębokim ukłonem ) :
Królu nad k ró le ! H e r o d :
Jaką mi niesiesz w ieść?
S ł u g a :
Przyszli tu trzej królow ie ze W schodu,
aby ci złożyć c z e ś ć ! H e r o d :
W prow adź 1
(Sługa wychodzi. Herod m ów i do siebie z d u m ą ):
Blask m ego grodu ich śc ią g n ą ł. . .
SCENA III.
Herod i Trzej Królowie (W chodzą Trzej Królowie.) K a s p e r :
G łow y schylamy w proch, witaj w twym g ro d z ie ! M e l c h i o r :
W itaj nam, wielki H e ro d z ie ! B a l t a z a r :
Sława ci, p a n ie ! H e r o d {z dum ą) :
Rad jestem, że podw oje nawiedziliście moje.
Ucztę na w aszą cześć urządzę
i w szystkich mych kom nat wrzeciądze staną otw orem wam !
Hej, wina dzban dla tej radości
każę tu przynieść do kom naty ! Jam król bogaty,
ja kocham g o ś c i!
K a s p e r :
O panie władny, nas dziś nie nęci twój stół b iesia d n y ! Przeszliśm y krain wiela,
18
by pokłonić się onemu, now onarodzonem u królowi Izraela.
M e l c h i o r :
W szak w iesz już chyba, panie, że wszelkie królow anie
oddały mu niebiosy ? H e r o d (zdum iony):
Co słyszę? Jam tu p an ! Kłamliwe są to głosy,
bowiem nic nie wiem o dziecinie, któraby władzę miała wziąć w mojej k rain ie!
B a l t a z a r :
Gwiazda dziecięcia tego nas tu przywiodła do kraju tw ego ninie.
H e r o d (surowiej):
Powtarzam, w ieść to kłamliwa jest i p o d ła ! Nikt mi nie wskazał takiej gwiazdy
i nikt nie w spom niał o zdarzeniu, chociażem wydał rozkaz straży, by mi doniosła w okam gnieniu 0 wszystkim co się z d a rz y ! K a s p e r :
Dziw to nad d z iw y !
Chyba straciły straże o c z y . . . M e l c h i o r :
Cud to jest żywy,
jak się ta gw iazda niebem toczy 1 jak do ziemi twej p ro w a d z i. . . H e r o d (drwiąco):
Hm ! Popytać m ędrców nie zawadzi, co by znaczyła ta zagadka.
(Z nagłym postanowieniem :)
Dla mnie ta spraw a całkiem g ła d k a : Zwołam kapłanów ! (K laszcze w dłonie.)
N ow e ja se łk a 4
SCENA IV.
Ci sam i i Sługa S ł u g a (w chodzi i kłania się w pas) :
Panie i królu m ó j!
H e r o d :
Uczonych w piśmie i kapłanów przywołaj, sługo.
Niech tu na me wezwanie przybędą w l o t !
(Sługa wychodzi. H erod zwraca się do przybyłych :) Rozwiążą mi niedługo
tych dziw nych bajan splot.
B a l t a z a r :
O, nie jest to bajanie, lecz prawda, królu w ie lk i!
H e r o d (podniecony):
Przetrząsnę całą moją włość, wszystkie sprow adzę rodzicielki, aby tej praw dy dojść !
K a s p e r :
Nie bądź surow y, m ożny panie, lecz wola niebios niech się stanie ! H e r o d (z ironicznym uśmiechem) :
Wiem, co się stanie i stać może ! (Wchodzą Kapłani.)
SCENA V.
Ci sam i i K apłani K a p ł a n 1 :
Kłonimy się w pokorze przed tronem twoim, królu.
H e r o d : Słuchajcie!
W ieść w okół huczy niby w ulu
20
i jakaś gwiazda ponoć świeci, jako, że się zrodziło takie dziecię, co władzę moją w puch ro z b ije . . . (Nachyla się do Kapłana /.)
Powiedz, czy takie dziecię już dziś żyje?
K a p ł a n 1 (z wielką powagą) : Księga Izajasza
w proroctw ie ogłasza, że z dziewicy świętej zostanie poczęty mocarz tego świata, co świat cały zbrata.
K a p ł a n 2 :
Jeżeli to proroctw o spełniło się już ninie, to jako głosi pism o owo,
stać się to m ogło jędynie w małej mieścinie
B etlejem . . . H e r o d :
Dosyć ! W ystarczy mi to słow o ! (Do siebie :) Biada ! (Zwraca się do K apłanów.)
Odejdźcie — spraw a zakończona ! (C iszej ■) Już wiem, co czynić mam
i gdzie dziecina ona . . . K a p ł a n i :
Pokłon ci, wielki królu ! (Kapłani wychodzą )
SCENA VI.
Herod i Królowie K a s p e r :
O, jak radosna ta nowina, już wiemy gdzie d z ie c in a ! M e l c h i o r :
A ty, prześw ietny panie,
czy pójdziesz z nami hołd jej złożyć i przed jej mocą się ukorzyć?
4* 21
H e r o d :
A cóż się ze mną stanie, co z moim majestatem ? B a l t a z a r :
O n królem już nad światem ! H e r o d :
W ięc taka władza w tej dziecinie?
K a s p e r :
Powiadam ninie, że niema końca królestw a jego ! M e l c h i o r :
Jaśniejsze ono jest od s ło ń c a ! B a l t a z a r :
Cała się ziemia przed nim k o rz y ! K a s p e r (silnie):
O n jest — Syn B o ż y ! H e r o d (drwiąco):
Ha ! h a!
Czy on H eroda zna ? Czy wie, jaki ja pan,
„O krutnym " zw an?
Ale to nic!
Radość mi tylko bije z l ic ! (Zm ienia ton głosu :) Spieszcie do Betlejemu, króle,
pozdrow ić dziecię czule . . . A gdy od tego królewicza wracać będziecie przez mój gród, nie omijajcie zamku wrót.
Ale przynieście i mnie wieść, czy i ja cześć
złożyć mu m ogę?
A wtedy togę ubiorę szczerozłotą i z wojska rotą
w hołdzie pośpieszę doń.
Byw ajcie! (Królowie kłaniają się i wychodzą )
22
H e r o d (po chwili) :
0 zgubna wieści ! (Zasłania oczy.) Świat mi się w oczach mąci,
myśl w głow ie się nie mieści ! (N a g le :) Nie!
Precz lęk i s ła b o ś ć !
Mnie z tronu nikt nie s trą c i!
Korona z głow y mi nie zleci, ja — w ym orduję w szystkie d z ie c i! ! (Klaszcze w dłonie. Sługa wbiega.)
Setnika do mnie tu ! (Sługa wybiega.)
SCENA VII.
Herod i Setn ik S e t n i k (wpada zd y sza n y ) :
Biegnę co tchu,
przed twem obliczem, panie, s to ję !
H e r o d :
S łu ch aj! Rozkaz ci daję z m ojego tronu w y so k o śc i:
W szystkich w Betlejem chłopców dw uletnich wyciąć do nogi, bez lito ś c i!
O dy lud podniesie bunt, mieczami prać,
od piersi matek dzieci brać
1 ciąć i kłóć ! (Tw ardym półgłosem :) S łu ch aj: mój w łasny syn
też musi paść, on wpierw, a potem g m in . . .
S e t n i k :
W edle rozkazu, k r ó lu !
( W ychodzi. Herod m ilczy chwilę, mając twarz ukrytą w dłoniach. Za chwilę słychać za oknam i wrzawę. H erod powstaje z tronu i zbliża się do okna.)
23
H e r o d :
Ha ! Zawrzało, jak w ulu ! Już wojska zgraja
Na koń co siły skoczy . . . Zbieleją oczy,
patrząc na w idow isko o w o ! (K rzyczy p rzez okno:)
M ordow ać, broczyć miecze,
niech nikt spod ostrza nie u c ie c z e !!!
(Zatacza się.) O moja głow o !!
O synku mój, ojciec cię twój ścina, jak z b ó j!!!
(Po chwili w trw o d ze :) C o to ?
C o ś mi koronę złotą na głowie chwieje . . . Czy ja szaleję?
Ha, co się stało ?
Dreszcz mi przeszywa ciało, coś serce ściska,
czy to na myśl ow ego w idowiska?
SCENA VIII.
H erod i Kapłan / ( W pada Kapłan.) K a p ł a n 1:
Ty zbóju ! kacie !
Ja dziecko mam w B etlejem ie__
H e r o d (z pianą wściekłości na ustach) : Przeklęte tam tych dzieci plemię!
Mój syn tam rów nież zginie!
24
K a p t a n 1 : Potworze,
górze c i ! górze !! (Pada om dlały.)
H e r o d :
Precz,
bo w piersiach tw oich miecz po trzon z a to p ię !
Precz stąd, bo skopię,
wyrzucić każę na śm ietnisko ! (Zatacza się i chwyta się za głowę.)
Zasłona spada
ODSŁONA III.
Śm ierć H ero d a
SCENA I.
Herod sam H e r o d (leży na tapczanie i ję c z y ):
Ach, jak mi w oczach ciemno ! (Ogania się rękami.)
Jakieś duchy nade m n ą ! Duchy to, czy m otyle?
Precz! skąd tych duchów ty le ? ! (Po c h w ili:) Jam przecież król,
ja każę — p re c z ! (/. w.) Nie słucha żaden duch,
już św iat na me rozkazy zgłuchł!
Nikt króla się nie lęka,
w szystko króla opuszcza . . . (j. w.) Ach, jaka w piersiach męka ! Nad głow ą duchów tłuszcza, jakieś płaczące mary,
czy jakie czary
na mnie rzucono ? (Wola :) Ż o n o !
Już brak mi tc h u ! Żono, chodź tu,
podaj mi kubek w ody ! (Siada i czeka.) Nie słyszy — — g łu c h a !
Na ciele moim wrzody,
26
nikt króla nie usłucha! (W o ła :) S łu g o ! ty wierny,
bądź-że choć ty miłosierny, wody daj! w o d y !! pić!
SCENA II.
Herod i Sługa
(Sługa staje z kubkiem u progu.)
H e r o d :
Czemu tak stoisz zdała?
C horoba moja nie pozwala
stanąć ci tu ? (IWyciąga ręce po kubek i pije.) O, tc h u !
(Nagle rzuca kubkiem na Sługę. Sługa ucieka.)
SCENA III.
H erod sam ( H e r o d :
Precz stąd,
gdy cię odstrasza króla trąd 1 O precz,
bo miecz
na twoim łbie rozbiję ! (Po c h w ili:) Król gnije,
w szyscy teraz z daleka, najwierniejszy ucieka, (j. w.) O, duchy znow u
latają nad mą g ło w ą !
Ach, skąd tych duchów taka chmara ? każdy, jak mara,
okropne ślepia
w me oczy w le p ia ! (Po chwili woła :) Setniku, hej 1 h e j !!
SCENA IV.
Herod i Setnik ( W chodzi Setnik.)
H e r o d :
Przystąpić ś m ie j!
Słuchaj mnie, jakim to prawem tyle tu duchów się zakradło z obliczem krwawym ? S e t n i k :
Król ma gorączkę, tu duchów nie ma wcale.
H e r o d (w gniewie) : Ja ślepia ci wypalę, jeśli nie widzisz ! Patrz ! A to co zacz
ten rój skrzydlaty?
S e t n i k :
T o frendzle od makaty.
H e r o d :
Co, ten tu przeraźliwy rój ? S e t n i k :
Gorączki znój pali cię, panie.
H e r o d :
Ja wiem, że pali. (W skazuje ręką.) A to co jest, to dalej ?
W idzisz ? S e t n i k :
To ozdoby na ścianie.
H e r o d : K łam iesz!
S e t n i k :
W ierzaj mi, królu.
28
H e r o d :
Ty kłam stwem bólu
króla nie uśpisz ! (W skazuje dłonią :) W szak, to duch leci,
patrz — jasny, jak d z ie ń ! S e t n i k :
Panie, to cień.
H e r o d :
Nie, nie ! (Po c h w ili:) Posłuchaj, ile dzieci zgub io no ?
S e t n i k :
T rupów nie policzono.
Na twoje rozkazanie
wycięto chłopców dw uletnich p a n ie ! H e r o d (przerażony):
W szy stk ie?! (Po c h w ili:) Słuchaj, czy zginął ten,
który się świata królem zrodził?
S e t n i k :
Tego nikt, panie, nie dochodził.
H e r o d :
Mówisz, że męskie niem owlęta wszystkie zginęły?
S e t n i k :
Rzeź wszczęta
nie oszczędziła żadnej g ło w y ! H e r o d :
A jednak tak mi się wydaje, że jedno to niemowlę tam kędyś pozostaje . •.
Czuję, że władza moja
z rąk mi wypada. ( W nagłej z ł o ś c i:) Biada ci, b ia d a !
To wina tw oja! ( Uspokaja się.) N ie . . . d a ru j. . .
Posłuchaj, jak to było, kto rzeź wszczął o w ą?
S e t n i k :
Twoje ją, królu, słow o sprawiło.
Rozkaz był, panie, twój.
H e r o d :
A więc ja zbój ? A więc syn mój
także z mej zginął w iny?
S e t n i k : Z twej, panie.
H e r o d :
Milcz ! ( Uspokaja się.) W ybacz! To strach mówi przeze mnie.
W okół mnie ciemnie. (Siada.) Setniku, weź,
potrzymaj moją rękę, ucisz królew ską mękę.
S f y s z !
Królestwa ci połow ę oddam, jeśli mą głowę ostudzisz. Zbliż się, zbliż ! S e t n i k (cofa się ):
Życie mi, królu, miłe.
Ciało tw oje już z g n iłe ! H e r o d (z wściekłością):
Nędzarze !
Ja trądem was z a ra ż ę !
(Zryw a się. Setnik ucieka. H erod pada na tap czan, bezsilny.)
30
SCENA V.
Herod sam H e r o d :
Nie sługa, ale g a d ! O, bodajś trupem padł!
Niech w szyscy giną, gdy król, g in ie ! W męce się będę wił,
pójdę . . . (IVstając, stania się i pada.) 0 — o ! brak mi s i ł !! [Po c h w ili:)
W ody ! Dajcie mi miecz !! (Ogania się rękami.) Wy, duchy, precz ! ach, precz ! (Po c h w ili:) G łow a mi pęka,
ku ziemi leci ręka.
Pić ! Pić !!
SCENA VI.
Herod i Śm ierć
(Zza tapczana ukazuje się Diabeł i znika. W progu staje Śmierć.)
Ś m i e r ć :
Ja cię u c is z ę . . . uspokoję . . . królestw o wezm ę twoje.
1 siądę na twym tronie w chwały koronie, gdy władza tw a ustaje, ja wezmę berło, gronostaje i tron tw ój złoty.
H e r o d (coraz bardziej przerażony) : Ktoś ty ? Kto ty ?
Ś m i e r ć (szy d zą c ):
Hej, mocarzu,
mój pałac na cmentarzu, w mogilnym dole
31
moje sobole.
W ierne me straże,
tylko kościste mają twarze.
Czekają tam już na cię, niem ow ląt kacie!
H e r o d (w najw iększym przerażeniu) : Ktoś ty ? Kto ty?!
Taki strach czuję b lis k o ...
Ś m i e r ć :
Jam — — ś m ie rć ! Znasz me nazwisko ?
H e r o d (zw ala się na kolana) : O straszna pani,
królestw o całe oddam ci w d a n i!
O ddam ci wszystkie kraje, królewski dam ci płaszcz, tron dam ci i koronę, skarby nieprzeliczone, w ór złota,
lecz mi, o pani, oszczędź ż y w o ta !!
Ś m i e r ć :
Płaszcz się przede mną, płaszcz!
Już te królewskie podw oje są moje !
Jam jedna jest królowa ponad mocarzy tego ś w ia ta ! H e r o d (w obłędnym przestrachu) :
Miłosierdzia ! L ito śc i!!
Jak pies u nóg tw ych siędę,
służyć ci wiernie b ę d ę ! ( Uderza zegar.) Ś m i e r ć (miarowo):
O statnia bije tw a g o d z in a !
32
H e r o d : Pani jedyna,
błagam — — w y słu c h aj!! (Śm ierć podnosi kosę.) Precz Ja pragnę żyć !
Precz idź !! (K rzy c zy :) S łu g o ! Setniku ! S tra ż e ! O hydna maro — precz !!
Ś m i e r ć :
S k rzecz! S k rzecz!
Na nic twój s z lo c h ! (Zrzuca m u koronę.) H e r o d (chrapliw ie):
O ch ! ! ! (Pada m artwy. Śmierć znika.)
SCENA VII.
Herod i Diabeł
(Zza tapczanu w yskakuje Diabeł.) D i a b e ł :
Tram — tam !
Już duszę króla mam !
( W dziewa na głowę koronę Heroda.) Teraz jam król, ja pan!
Tram — tam ! (Staje jedną nogą na ciele Heroda.) D ługo czekałem na cię, długo,
ty czarci sługo !
Alem się zmęczył wściekle!
Och, jaka radość będzie w p iek le ! (Potrąca ciało.) O, sztuka z ciebie gruba,
w sam raz dla B elzebub a! (Znów potrąca.) No, porusz sw oje gnaty,
przecieżeś król b o g a ty ! H o p ! h o p !
Tak ginie król i chłop!
Tram — ta m !
Tak ginie dziad i pan !
33
(.Poczyna ciągnąć trupa i gwiżdże.) H e j! niech się całe piekło porusza, bo to okropnie w ażna d u s z a ! Hu — ha!
C hodź, ty kacie,
Już tam czekają z ogniem na cię!
Hu — ha ! H u — ha !
Zasłona spada
34
ODSŁONA IV.
U żłóbka
(Na pierw szym planie Święta Rodzina. Po obu stronach żłóbka stoi po dwóch Aniołów . S łych a ć pół- głośny śpiew Aniołów .)
SCENA I.
Aniołow ie A n i o ł o w i e (śpiewają) :
Lulajże, Jezuniu, m oja perełko, Lulaj, ulubione me pieścidełko, Lulajże, Jezuniu, lulajże, lulaj, A ty go, Matulu, w płaczu utulaj.
(Pieśń cichnie. N araz z daleka odzyw a się śpiew nad
chodzących pasterzy. Śpiew staje się coraz w yraź
niejszy.)
P a s t e r z e (śpiewają za sceną) : Z narodzenia Pana dziś dzień wesoły, W yśpiew ują chw ałę Bogu żywioły.
Radość łudzi w szędzie słynie Anioł budzi przy dolinie
Pasterzów , co paśli pod borem woły.
(Kończąc kolędę, Pasterze wchodzą.) SCENA II.
Aniołowie i Pasterze K u b a (klękając) :
O Jezusku nas ubogi,
35
P rzy śliśw a tu w tw o je progi, b y ci p o k ło n o d d a ć b o sk i, O fiarow ać n a se troski i o n e dary m ałe
na w ięk są tw o ją ch w ałę.
0 św ięta Pani,
Przyniosłem tu jesce w dani, cosik uplotłem z w ik lin y : Jest za progiem kołysecka,
lo tw ojego Dzieciątecka. (O dchodzi na b o k ) W o j t e k (klęka) :
Jo lo świętej Dzieciny przywiodłem dw a baranki.
A tu mam obwarzanki
1 z ciasta kukiołeckę. (O dchodzi i staje obok K uby.) J a s i e k :
Jo przyniosłem owieckę,
J ó z e k :
Jo owieckę i serecek, z masełkiem mały garnecek.
F r a n e k :
Jo, bidny Franek,
św ieżego mlecka d z b a n e k ; ale z now eg o ci, Jezusku, jesce przyw iozę co na wózku.
K u b a (pochyla się zu pokorze) : Święta Rodzino,
my ludzie mali,
na co nas stać było ino,
to ś w a serd ecn ie w am dali. (N adchodzi Weteran.)
SCENA III.
Ci sam i i Weteran W e t e r a n (klęka) :
Panie nad pany!
O niech ci będzie wieczna chwała,
36
żeś na ten padół zeszedł płaczu, by m iłość w serca ludzkie wlać od m ożnych do oraczów.
O, niech ci będzie now a chwała, iże z niewoli pęt
ojczyzna m oja w olna w s ta ła ! Jako ubogie te pastuszki, tak i ja biedny jestem człek, więc cóż ci dam, o Królu?
C hyba te św ięte nóżki tw oje
łez moich wdzięcznych skropią zdroje i do w arg drżących je p rz y tu lę . . .
( Ujmuje Dziecię za n ó żki i całuje. W chodzą Trzej Królowie.)
SCENA IV.
Ci sam i i Trzej Królowie K a s p e r :
My oto
mirrę, kadzidło i złoto składamy ci w pokorze Dzieciątko Boże.
B a l t a z a r :
Spraw, niebios Panie, by tw oje panow anie w szystkie ludy objęło, now y żyw ot poczęło w tobie na wieki.
M e l c h i o r : M orza i rzeki, doliny, góry i w szystkie zdroje,
niechaj się złączą w chóry i wielbią imię twoje.
(Stają w szyscy na boku. W chodzą dzieci szkolne.)
37
SCENA V.
Ci sam i i kolejno osoby z hołdem (IWchodzą dzieci szkolne, Ja ś i W ładzio.) W ł a d z i o :
My, szkolne dzieci, święta PaniJ C óż tobie m ożem złożyć w dani ? C hyba na tw oją większą chwałę te nasze dusze czyste, białe.
I to, że uczyć się będziemy, rodziców słuchać, ojca, mamy, to ci serdecznie przyrzekamy.
(Odchodzi na bok. W chodzi Nauczyciel.) N a u c z y c i e l :
Ja nad tą dziatwą, która oto cześć ci złożyła, Boże Dziecię, pracuję w szkole.
Ja do tych m łodych dusz, jak na w iosenną, św ieżą rolę, nauki rzucam siew.
Jam się pośw ięcił w edle sił, aby z tych cennych złóż
najszlachetniejszy kruszec dobyć, iżby zaczynem dobra był.
Oceniam w pełni to zadanie i obow iązek narodow y, bo jakie będzie w ychow anie, taki plon ducha odbudow y.
W iem, że na barkach mych spoczyw a w artość m łodego pokolenia
i że posiane zdrow e ziarno
w duszach stokrotnie się rozplenia.
0 pom oc dzisiaj błagam ciebie, Nauczycielu nieomylny,
spraw , bym nie błądził w owej siejbie 1 sam pozostał w cnotach silnym.
Błogosław dziatwie św iętą dłonią
38
i w ychow aw ców jej miej w pieczy, aby w zaraniu duch tw ój boży
w młodzież na zaw sze się już wszczepił.
(Staje na boku. W chodzi E m igrant) E m i g r a n t :
0 Dziecię Boże!
Polska mnie ziemia wychowała, jednak za chlebem
musiałem odejść w dalekie kraje.
Ulecz tęsknotę żałośliw ą
1 tam mi Polskę stw arzaj żywą.
Niech do nas z kraju płynie echo i miłość bratnia niech nas grzeje, niechaj w spom nienie ojców strzechy zrodzi w ytrw anie i nadzieję,
że wrócim do niej.
0 miej nas w swej opiece boskiej 1 pow róć do kochanej P o ls k i!
(Staje na boku. W chodzi Chłop)
C h ł o p :
Jam chłop, o Rodzicielko B o ż a ! Jam z ziemią zrosły i tę ziemię upraw iam w pocie czoła.
O dy ino błyśnie ranna zorza i głos skow ronka mnie zawoła, ujmuję w ręce pług
i dźwigam trudu ciężkie brzemię, by pow inności spłacić dług.
0 pobłogosław ziemie one 1 nasze chaty, nasze sioła.
O piekę roztocz nad zagonem , ażeby chlebne ziarno rodził.
R ozpogódź siew ców sm utne czoła i nasz dobytek miej w opiece, chroń nas od gradu i pow odzi.
O M atko miłosierna, my, polski lud,
to przecie rzesza tw oja wierna, stojąca zwarcie, niby las ! Prości my ludzie, ale w nas jest m oc uśpiona, którą ty
do zbożnych czynów zbudzić racz.
O, spraw ten cud!
Niech z naszych serc i dusz przez ciebie dany w ódz przyszłość s p o s o b i. . . N ow ą z nas Polskę stw órz, Z aw sze do służby twej gotow ą, bo mieć cię pragniem po w szech czas Macierzą i K ró lo w ą !
(Staje na boku. W chodzi Robotnik.) R o b o t n i k :
Święta Rodzino,
racz przyjąć pokłon ro b o tn ik a ! Czarne me ręce, znojna twarz, spieczona żarem ognia,
lecz nie ustaję i sw ój trud na w arsztat niosę co dnia.
Pragnę budow ać Polski gm ach w ytrw ale i ochoczo
i co się rodzi w żywych snach w tężyznę w kuć roboczą.
Ciebie w warsztacie pragnę mieć i kraju los na względzie,
bo lepsza przyszłość pocznie dnieć, gdy ty zawitasz wszędzie.
Jeżeli z praw ych schodzi ścież, brać moja uw iedziona
to ją z pow rotem k‘ sobie zbierz i przytul ją do łona.
Niechaj się ocknie i sw ój słuch tw ojem u podda słow u,
aby się ze złud otrząsł duch i pracę począł nową.
O, daj nam siebie w każdy czas
40
i bądź nam drogow skazem ,
do naszych znojnych przybądź mas i zostań z nami razem!
(Staje na boku. W chodzi Rzem ieślnik.) R z e m i e ś l n i k :
Zezwól, o dobry Jezu Panie, niech i rzemieślnik tu przystanie Niechaj u żłóbka sił nabędzie,
aniołów tw ych przysłucha się kolędzie.
Śpiewam ja tobie ino dzień przy kołow rotu w tórze
i po wieczornych m roków cień, jak umiem, tak ci służę.
W stąp do pracow ni mojej, w stąp, gdy pójdziesz w świata drogi, kwieciem umaję chaty zrąb
i sercem zmiotę progi.
Przyjdź i błogosław pracy mej, natchnij rzem iosło moje, by św iat pożytek czerpał zeń i chwalił imię twoje.
(Staje na boku. W chodzi Górnik.) G ó r n i k :
0 Boże ! O św iatło jaśniejące ! Z m roku kopalni, kędy złom odkuw a się węglowy,
kędy nie świeci tw oje słońce, tylko latarki nikły blask sczerniałe świetli głowy.
Kędy m iast tw oich gw iazd na niebie, śmierci się oczy patrzą głodnie
1 gaz złow rogi w dusznym czyha żlebie, aby zatraty rozniecić pochodnie,
stam tąd jam przyszedł do tw oich boskich wrót.
Nie idę z żalem, ani skargą, ani jakowąś m yślą butną, lecz z hołdem i oddaniem . „
41
1 p rośbę składam u tw ych nóg,
św iatło nam w sztolniach rozpal swoje, by trud nasz łatwiej głazy zm ógł i kraju krzepił się pokojem.
Na nasz górniczy wejrzyj ród, od nagłej śmierci zasłoń, Panie, i tam, w głębinach, kędy m rok napaw a grozą każdy krok, niech się królestw o tw oje stanie.
{Usuwa się na bok. W chodzi Kupiec.) K u p i e c :
K upiectw o polskie mnie przysyła w hołdzie do ciebie, Królu świata, i z zapewnieniem , że nasz zaw ód z uczciwą pracą chce się zbratać.
Pragniem tw e w zniosłe przykazania nieść na sztandarze, pełni wiary, że pełnim dobrze sw e zadania w edług godziw ej, pełnej miary.
Pragniem ogniwem być łączącym
w łańcuchu w szystkich w arstw w ojczyźnie, by Polska dum ną z nas być mogła.
W ięc nam błogosław , wielki Boże, i mocą sw oją nas w spom agaj, społem prosim y cię w pokorze 1 {Staje na boku. W chodzi Żołnierz ) Ż o ł n i e r z (staje na baczność):
Królu nad k ró le !
Żołnierski m undur kraj mi dał i broń na m łode ramię, abym na straży granic stał, by w ró g nie napadł na nie.
Jam z tych, co byli, jako mur, przed pogan prącą masą, i jak ci służyć — dali wzór pamiętny długim czasom.
Tyś nam nad W isłą ziścił cud,
42
o Boże wszechm ogący, by się tw ój w ierny o stał lud, a sczezł zły duch idący.
W spieraj nas nadal, siłę daj, a my, żołnierze twoi,
dla cię obronim polski kraj, bo w tobie, się ostoi 1
(Salutuje i odchodzi na bok. W chodzi Lotnik.
L o t n i k (salutując) : O ukochany Boże nasz,
ja zaś w pow ietrzu trzymam s tr a ż ! Reduta moja jest w przestw orzach, gdzie m oc mnie trzym a tw oja boża.
Czuję się ciebie coraz bliżej, gdy lot mnie skrzydeł niesie chyży.
Między gwiazdami a tą ziemią, wznioślejsze cele myśli plenią.
W ięc rozszerz przestrzeń moim lotem, bym się z tym w iększą w znosił cnotą.
Niech obrót śmigła w śród obłoków, wielkość mi tw oją staw ia w oku.
W onej narodzin twoich dobie, coraz mnie bliżej nieś ku s o b ie !
(Salutuje i staje na boku. W chodzi Marynarz.
M a r y n a r z :
Polskiego morza jestem stróż, z pod polskiej jam bandery, marynarz wielkich, sinych mórz, jam zw iastun nowej ery.
O d przepom nianych starych lat, od czasów Jana z Kolna
wykwita z m orza śniony k w ia t:
to polska flota w o ln a !
O to nam kreśli drogę w świat błękitnej W isły wstęga.
O na ramieniem od pra lat bałtyckich dziedzin sięga.
O to nam głosi śpiew em fal, strumieni polskich macierz, że ta bałtycka sina dal z tą ziemią mówi pacierz.
W szak my tam swoi, a nie gość, nasz brzeg i fale modre,
wszak to odw ieczna nasza w łość od Niemna, hen — po O d r ę ! Nasze to morze i nasz próg wiodący w świata ścieże, polskiej to ziemi dał je Bóg, polski go hufiec strzeże.
Polskę pragniemy we świat nieść i ciebie, boże Dziecię,
aby o tobie przeszła wieść po całym w okrąg świecie.
Pragniem w ypisać imię tw e na okrętowej fladze
i poczynania oddać sw e pod tw oją boską władzę.
W śród marynarzy w szystkich w ód i głuchych w ysp przebrodzi*) rozniesiem ow y wielki cud, żeś św iatu się narodził.
0 pobłogosław hufiec nasz, Dziecino władna, boża,
1 za sw ą wierną przyjm nas straż i z nami płyń przez m orza!
(Salutuje i staje z boku. W chodzi Harcerz.) H a r c e r z :
O. niebios Panie,
„ C z u w a j!“
oto harcerskie z a w o łan ie !
„ C z u w a j!“
to twój jest do nas glos ! Zadość się woli tw ojej stanie:
*) Czyli wśród wielkiej ilości wysp.
44
Dojrzeje czynów naszych k ło s ! O, w pisz do swojej bożej księgi rotę harcerskiej mej p rzy się g i:
(Wyciąga poziomo dłoń z trzema palcami.) Mam szczerą wolę całym życiem pełnić służbę Bogu i Polsce, nieść chętną pom oc bliźnim
i być posłusznym praw u harcerskiemu.
Teraz harcerską kołysankę zaśpiewam ci, Dziecino.
(Śpiewa znaną pieśń przy wieczornym ognisku.) Idzie noc, słońce już
zeszło z gór, zeszło z pól, zeszło z mórz.
W ciemnym śnie spocznij już, Bóg jest t u ż !
(Odchodzi w bok. W chodzi druh z KSM M .)
D r u h :
O C hryste K ró lu ! KSMM jestem druh.
O to zrzeszenie, w którym duch zbudził się ninie n o w y !
Nie fanfarami, pustym wiecem, ni nadobnym i w m owach słow y pragniem ospały zbudzić lud, lecz w szczytnych czynów grom uderzyć jako w d z w o n !
Narodzie, w stań !
Z zapałem idziem wprzód,
wichr boży ram ion wzdym a żagle, ożywiać duch !
naginać l o s ! polepszać b y t ! Słodki nam trud, podnietą — znój, bo idziem, pełni sił, by ze złem stoczyć bój 1 Krzepniem, jak młody las, by w yrósł w bór,
którego nic nie złamie!
Idziemy ramię w ramię do wsi i miast
ugorny trzebić głóg i pielić chw ast, aby nasz siew na now ą rolę padł!
Na twój stanęlim, Królu, zew, boś ty nasz wódz,
ty Stw órca nasz i B ó g ! Budow ać idziem Polski zrąb wedle tw ojego prawa, C hryste ! Rozplątać bratnich w aśni kłąb, dźw igać upadłe, krzepić słabe, w mroki nieść słow a tw e świetliste, by na tonący w grzechu świat tw ój zbaw czy prom ień p a d ł ! Prow adź nas dalej, w hufce złącz, z całego kraju młódź
dla większej twojej chwały !
W pierś naszą — św iętą siłę wsącz i w duszach m łodych zapał wzbudź, aby ogarnął kraj nasz cały,
którego Matka tw a Królową!
O, stw órz z nas Polskę C h ry s tu s o w ą !!
(Staje na boku.)
W e t e r a n (klęka, wyciągając ręce) : O, Dziecię Boże, za ten cud do stóp się tw oich chylę, żeś, budząc dzielny polski lud, mnie dożyć dał tej c h w ili!
Że oto widzę tw arzą w twarz, jak dobroć twoja, Królu nasz, Polskę nam wielką stw a rz a ! O, cały naród dźwignij wzwyż i wiedź go w przyszłość bożą, w królestw o sw oje Polskę zmień, świętości obdarz z o rz ą !
46
W s z y s c y (śpiewają):
Podnieś rękę, Boże Dziecię, Błogosław ojczyznę miłą,
W dobrych radach, w dobrym bycie W spieraj jej siłę — sw ą siłą.
Dom nasz i m ajętność całą \ I w szystkie wioski z miastami, i ^ A Słowo Ciałem się stało j I mieszkało między nami.
J
Zasłona spada
Uwagi dotyczące wystawienia sztuki
I. C h a ra k te ry sty k a i c h a ra k te ry z a c ja
K u b a : pasterz lat 20, ubrany w płócienny sam odział i krótki barani kożuszek, włosem n a wierzch. C zupryna, równo przycięta, sp a d a m u n a czoło. Posiada miły, prostaczy wygląd.
Jako najstarszy wiekiem w śród pasterzy, interesujący bajarz i „m ajster" o d w yplatania ozdobnych koszyków n a kwiaty, cieszy się uznaniem i wzięciem.
R eszta pasterzy : W o j t e k , J ó z e k , F r a n e k , J a s i e k — to chłopcy od la t 16 do 18. W szyscy, prócz Jaśka, który m a n a sobie płótniankę p rzepasaną skórzanym pasem , są ubrani w ubogie zgrzebne szaty, w słom ianych kapeluszach n a gło
wach. Cechuje ich p ro sto ta i pew nego rodzaju naiwność.
H e r o d : mężczyzna około Jat 50. Wysoki, okazały, z rudą brodą. W ejrzenie surowe i despotyczne. Z każdego ruchu i słowa bije pycha i zawziętość samowładcy. U p aja go wiel
kość, dla podw ładnych jest surowy i wyniosły. N a stopach po siada haftow ane złotem sandały; nogi do kolan o pięte białym i pończocham i, n a które sp ad a krótka, w rodzaju tuniki, barw na szata, o p ię ta złocistym pasem. Z ram ion spada m u długi aż do ziemi bogaty płaszcz, z trronostajową pelerynką. Na głowie królew ska korona, błyszcząca drogim i kam ieniam i. W prawej ręce trzym a berło.
S e t n i k : żołnierz lat około 25, marsowy z wyglądu. O kry
wa go do p asa łuskowa blaszana zbroja, zaś n a nogach posiada nagolenniki. Przy pasie nosi krótki obosieczny miecz. N a gło
wie stalowy hełm o stożkowatym kształcie, Tw arz ściągnięta służbiście, bez zarostu.
S ł u g a : chłopię la t 17, o długich włosach, spadających w kędziorach n a ram iona. Szata o krótkich rękawach, spięta w b iodrach sznurem , sięga m u do kolan; łydki gole, n a sto
pach sandały. Jest czołobitny i jakby stale wystraszony.
T r z e j K r ó l o w i e : K asper i M elchior około lat 5 0 - 6 0 . Noszą długie włosy i brody. Cechuje ich pow aga i nam aszcze
nie. B altazar posiada tw arz ciemną, bez zarostu. W łos na 49
głowie czarny, kędzierzawy, wargi silnie m ięsiste, rozwinięte od siebie, w uszach wielkie, koliste kolczyki. Wszyscy ubrani w powłóczyste szaty. N a głowach posiadają królewskie diadem y.
K a p ł a n i : obydwaj w podeszłym wieku, z długimi, siwymi włosami i rozwidlonym i brodam i. Noszą długie fałdziste szaty.
Z ram ion spadają im n a piersi szerokie szale w czarno-białe pasy, jakich używ ają żydzi do modlitwy. N a głowach dw urożne m itry, jakie widzimy n a biblijnych ilustracjach. Bije o d nich wielka godność, p eh ia powagi i zam yślenia mędrców.
D i a b e ł : zwinny chłopak lat 17. U b ran y w czarny, ob
cisły try k o t i przepasany łańcuchem . N a głowie kom iniarka z rogami. N a dolnych pow iekach m a nalepione srebrne, p o dłużne papierki, co oczom jego n a d a dzikiej bystrości. Do dolnej wargi należy m u dolepić zwisający czerwony język.
W ręce trzym a dwuzębne widły. Mówi głosem skrzekliwym, to syczącym. R uchy przyczajone, kocie. Przypraw iony ogon i uszy nietoperza, a naw et rodzaj jego skrzydeł przyszytych do ra mion i trzym anych kończynam i w rękach, uczynią go efek
townym.
Ś m i e r ć : w ysoka postać spow ita w prześcieradło. N a głowie m aska w kształcie trupiej czaszki. W yw oła jeszcze więk
szy efekt przy ściem nionym świetle, jeśli n a białym tle prze
ścieradła zaznaczy się w ęglem kościotrup. W ręce trzym a kosę.
Mówi głosem gardłow ym i przeciągłym .
W e t e r a n : siwy starzec, z b ro d ą i długim włosem, ob ciętym tuż n a d karkiem. Nosi granatow ą czam arę i rogatywkę.
Przez ram ię przewieszona p odróżna sakwa, w ręce kostur.
D z i e c i s z k o l n e : Jaś i W ładzio, je d en lat 7, drugi 9.
P ogodne chłopięce twarzyczki. Jaś, chłopaczek wiejski, trzym a książki po d p a c h ą ; W ładzio, ubrany z miejska, m a szkolny tornister na plecach.
N a u c z y c i e l : postać średniego wzrostu i wieku, z książką w ręce, ubrany po miejsku. Nosi krótki przystrzyżony wąsik i okulary.
E m i g r a n t : mężczyzna lat około 40. Tw arz sym patyczna ze szpakow atym wąsem. Bije z niej przeżyty tru d i tęsknota za krajem. U biór n a nim jak n a obcokrajowcu, z szalikiem wokół szyi.
G ó r n i k : człowiek w sile wieku, z bladym , pom arszczo
nym obliczem. Patrzy m u z oczu, że jest przywiązany do swego niebezpiecznego zawodu. U brany je st w robotniczy strój, pow alany węglem. W ręce trzym a osadzony na stylisku oskard. Na głowie robotnicza czapka z daszkiem. Głos po
siada nieco drżący, jakby m u tchu brakowało.
R z e m i e ś l n i k : starszy, przygarbiony człowiek, o siwie
jącym i opuszczonym ku dołowi wąsie. Tw arz p o g o d n a i miła.
50
R obotniczy fartuch zakrywa m u resztę okrycia. Rękawy ko
szuli zakasane do łokci. Przez ram ię przewiesił sobie stolarską piłkę. Mówi prcszącym , dobrotliw ym głosem.
C h ł o p : tęgi, krępy mężczyzna, o siwiejących już wąsach.
W łosy koloru lnianego, bezładnie uczesane. M a n a sobie sam o
dział, buty z cholewam i i sukmanę. K oszula p o d szyją spięta czerw oną wstążeczką. P o d sukm ana szeroki, m osiądzem nabi
jany pas. W ręce trzym a swojego wyrobu słomkowy kapelusz o szerokim rondzie. Cała po stać pociągająca, p ełn a chłopskiej godności.
K u p i e c : dostatnio ubrany człowiek, z teczką w ręce.
Ż o ł n i e r z : m łodzieniec w m undurze. Z oczu bije m u dzielność i dum a. N a ram ieniu karabin. W chodząc, prezentuje broń, a po skończonych słowach znów wedle zasad m usztry bierze karabin na ram ię i staje n a boku w postaw ie na bacz
ność.
M a r y n a r z : krzepki, barczysty, bez zarostu. Cały jego wygląd znam ionuje tężyznę. U brany p o m arynarsku.
L o t n i k : wysoki, szczupły junak, dum ny z swego zawodu.
Nosi bluzę koloru khaki o cywilnych w>łogach i kołnierzu, n a bluzie p as i mały bagnet.
H a r c e r z : p iętnastoletnie chłopię w skautowskim m un
durku. Postać żywa, ujm ująca.
D r u h K SM M : m łodzieniec lat 18. Tw arz pogodna, p ra wa, p ełn a zapału. Cechuje go radość życia i organizacyjnej pracy. W zrok orli, śmiały, porywający. Mówi z polotem . U brany jest w związkowy m undur.
II. D e k o ra c je
O d s ł o n a I.: W głębi wolna okolica. N a pierwszym planie rozłożyste drzewo, dalej stado owiec i krów, n a hoiy- zoncie góry, porosłe lasem . Boczne kulisy przedstaw iają za
rośla.
O d s ł o n a II.: Pokój w zamku H eroda. Ściany bogato zdobne. W rogu stoi n a stoliku w ieloram ienny świecznik. Pod główną ścianą m iędzy oknam i stoi oka7ały, czerwonym suknem obity tron o złoconym oparciu. W drugim rogu stolik z amforą.
O d s ł o n a III.: T a sam a dekoracja, tylko zam iast tronu stoi sofa, okryta spadającą zeń narzutą.
O d s ł o n a IV.: S tajenka sklecona z bierw ion i pokryta trzcinow}m dachem , którego widać tylko okap. W głębi z lewej strony wycięte z tek tu ry głowy krowy i owcy. N ad nimi drabinka z wiązką siana. Całość uboga i prym ityw na w budowie.
51
O d s t o n a 1.: Chwila tuż przed zachodem sloćqa. Pa
sterze siedzą wokół K uby, patrząc jak w yplata z wikliny kosz n a kwiaty. N ależy użyć do tego dom owego kosza z dodatkiem kilku łóz wikliny, obranej z kory. Zainteresow anie pasterzy wielkie, szczególnie, gdy K uba opow iada bajkę o zaklętej kró
lewnie. W esołe zakończenie bajki w zbudza ogólny śmiech. Dla większego efektu może wśród pasterzy znajdow ać się pies, jeśli zachowa się spokojnie. Zjawienie się A nioła budzi w pierwszej
chwili lęk, który stopniowo zam ienia się w korny podziw.
O d s ł o n a II.: H ero d siedzi n a tronie pełen m ajestatycz
nej dumy. Głos stale m u się zm ienia, zależnie o d wypowiada
nych słów. Jest pew ny siebie, mówi silnie. W czasie odwiedzin T rzech Króli staje się chytrze łaskawym. Po ich odejściu wparła w wściekłość i p ełen grozy gniew. K u końcowi głos jego zam ienia się niem al w ryk. U daje wówczas mocarza, choć rów nocześnie i jego strach ogarnia n a widok dokony
wanej rzezi.
O d s ł o n a III.: H ero d siedzi na sofie, za którą ukrywa się Diabeł. Ciało jego pokrywają sine wrzody. Początkowo jego przem ów ienia to nieustanny jęk. N a widok S etnika i Sługi znów w pada w gniew, ale, me widząc wyjścia, pow ściąga się.
D opiero, gdy ci od niego uciekają, w pada w szał, który z chwilą pojaw ienia się Śmierci, przem ienia się stopniowo w śm iertelną trwogę.
O d s ł o n a IV.: Za żłóbkiem siedzi Święta Rodzina.
W żłóbku, wymoszczonym sianem , leży figurka Jezuska. Twarze św. Józefa i M atki Bożej są Dełne skupienia. P asterze, w cho
dząc, klękają kolejno i składają dary. Zachow anie ich pełne uniżoności, pokory i oddania. T ak samo Trzej Królowie.
W szystkie n astęp n e postacie, prócz Żołnierza, L otnika i M ary
narza, klękają, a po skończonym przem ów ieniu stają n a boku raz z tej, to z drugiej strony. Jedynie druh z KSMM i H arcerz przyklękają w hołdzie, lecz przem aw iają stojąco.
I I I . R e ż y s e r i a
IV. P rz y b o ry
O d s ł o n a I.: Koszyk n a kwiaty i wiklina, torby, kobiałki i laski pasterskie.
O d s ł o n a II. i III.: Miecz, kubek, berło, kosa, widły.
O d s ł o n a IV.: K adzielnica dla króla i złocone kasety z m irrą i złotem . Żłóbek oraz figurka dzieciątka. D ary dla pasterzy.
-
* K J S H -
Nr 95 21',V,2 * f
Biblioteka Śląska w Katowicach Id: 0030000255308
Teatr d
1. Alp: Pag 2. H. Houbfcn 3. Z. S.: Jak 4. A. W. X.: Z
5. Roman Kol ____ „ r ---
?: s t _____________
8. A. W. X.: Zbiór pantomim II.
9. Zbigniew Topór: Zbiór monologów 10. „ „ Dwaj bracia
11. Alp: Do większych ja rzeczy urodzony 12. Zbigniew Topór: Posądzony
15. Zbigniew Topór: Dorożkarz i inne monologi 16. Felicja Żurowska: Żołnierz
19. X. P. Wieczorek: Polska już wolna 21. Franciszek Biedroń: Bój o karczmę 22. Mieczysław Jabłoński: Wszystko przez frak 23. Andrzej Vico: Katastrofa przed ożenkiem 24. Maciej Szukiewicz: Kradzione nie tuczy 25. Ks. Paweł Wieczorek: Z nędzy do szczęścia 26. H. Antoine: Korsarz Bałtyku
27. Cz. Wolniewiczówna: Lipa św. Stanisława 29. Franciszek Biedroń: Figiel w pułapce 80. Władysław Junosza-Szaniawski: Portret 31. Em inus: O kupcu Z łotolubiei o dobrym Znajdku 32. Maria Reuttówna: Oto dzień chwały!
33. Henryk Ghśon: Trzy mądrości starego Wanga 34. Felicja Żurowska: Królewicz umiera
35. M. Sabatowicz: Anielska nowina 36. Groch z kapustą
87. Do góry nogami 88. F. Ż.: Idziemy z kolędą 39. W. B.: Cud nad Wisłą
40. M. Sabatowicz: Hej kolęda, kolęda!
41. Dynowska i Fischerówna: Wesoła nowina 42. Gwido Trzywdar-Rakowski: „Ukrzyżuj go!“
43. Michał Sabatowicz: Zdobyłeś mnie sercem 44. Zofia Glosówna: Serca czarnych
45. Józef Nałęcz: Komunista spadkobiercą 46. Omaris: Za boskiego Króla
47. Leonard Turkowski: Dookoła Polski 48. Zofia Topińska: Skończyłem medycynę 49. Józef Nałęcz: Prawda zwycięża 50. Józefa Furmanowa: Syn marnotrawny 51. Jan Ziemba: Powódź
52. Gwidon Miklaszewski: Kto winien 53. Józefa Furmanowa: Przebaczenia!
Numery opuszczone są wyczerpane