• Nie Znaleziono Wyników

Widok Rewolucja czy naturalna ewolucja? O roli nowych mediów w komunikowaniu politycznym

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Widok Rewolucja czy naturalna ewolucja? O roli nowych mediów w komunikowaniu politycznym"

Copied!
19
0
0

Pełen tekst

(1)

Rewolucja czy naturalna ewolucja?

O roli nowych mediów

w komunikowaniu politycznym

Z całą pewnością internet wpłynął na wiele sfer życia społecznego. Jednak wydaje się, że mówienie, iż jest on sprawcą rewolucji, której efektem miałyby być narodziny nowej formy stosunków społecznych — społeczeństwa sieciowego, jest głosem nieco na wy- rost. Choć jednocześnie należy dodać, że obecnie nauka znajduje się niejako w środku procesu, który stara się opisać, zatem trudno formułować jednoznaczne wnioski.

Często wspomina się, że internet umożliwia wolny dostęp do informacji, stwarza nieograniczone możliwości ich przepływu, nurt web 2.0 natomiast sprawia, że inter- nauci są nie tylko konsumentami komunikatów, lecz także ich twórcami. Akcentuje się również, że dyskurs online eliminuje takie powody dyskryminacji, jak płeć, rasa czy wiek. Oznacza to — ujmując tę konstatację nieco szerzej — że jednostka w wirtu- alnym świecie może być, kim chce. Co więcej, blogi niezaprzeczalnie mają potencjał demokratyczny — pozwalają na zwiększenie partycypacji ogółu obywateli w życiu politycznym. Weblogi zdają się agregować w sobie wszystkie główne cechy compu- ter mediated communication, czyli nieograniczoność audytorium, interaktywność, hipertekstualność, elastyczność tożsamości, anonimowość, zrównanie statusów spo- łecznych, przekraczanie barier przestrzennych, możliwość nawiązywania wielu kon- taktów. Zrozumiałe zatem, że wszystko to działa pobudzająco na wyobraźnię i daje powody ku temu, by wieścić nową rewolucję społeczną.

W gruncie rzeczy jednak wydaje się, że najbliższe prawdy jest twierdzenie, iż świat offline i jego wirtualny odpowiednik rządzą się tymi samymi prawami. Co za tym idzie — rewolucja (o ile w ogóle przemiany te można tak nazwać) przebiega jedynie na płaszczyźnie technologicznej, nie zaś społecznej.

(2)

Komunikowanie polityczne — czyli co?

Najprościej rzecz ujmując, komunikowanie polityczne to — cytując Briana McNai- ra — „celowe komunikowanie o polityce”1. Uczestnikami (nadawcami i odbiorcami) tego procesu są oczywiście aktorzy polityczni, media masowe i obywatele. Przekazem zaś komunikaty składające się na dwa rodzaje dyskursów: dyskurs polityki oraz dys- kurs polityczny. Pierwszy z nich to mniej lub bardziej oficjalna wymiana informacji między politykami — najczęściej mająca charakter ukryty i niedostępna ani mediom, ani tym bardziej szerokiemu audytorium. Natomiast dyskurs polityczny to całość ko- munikacji w sferze publicznej na temat polityki2.

Głównym strumieniem komunikacyjnym w powyższym schemacie jest przepływ informacji od systemu politycznego poprzez media do obywateli. Pośrednictwo syste- mu medialnego może według McNaira przybierać dwie formy3. Po pierwsze — media mogą być tylko przekaźnikami komunikatów politycznych, których źródło pozostaje na zewnątrz struktury medialnej (spoty wyborcze, programy na żywo). Po drugie — mogą być nadawcami przekazów politycznych konstruowanych przez swój personel (reportaże, artykuły redakcyjne, komentarze, analizy itd.). Innymi słowy — media są albo pasem transmisyjnym dla polityki (nadawcą wtórnym), albo jej uczestnikiem na zasadzie kreowania komunikatów na jej temat (nadawcą pierwotnym).

Rzecz jasna możliwa jest także komunikacja w drugą stronę: od obywateli przez media do  organizacji politycznych (sondaże, badania opinii publicznej, listy, te-

1 B. McNair, Wprowadzenie do komunikowania politycznego, Poznań 1998, s. 4.

2 Zob. M. Juza, Internetowy dyskurs polityczny na przykładzie wybranych forów i grup dyskusyjnych, [w:] Media a polityka, red. M. Szpunar, Rzeszów 2007, s. 267.

3 Zob. B. Dobek-Ostrowska, Media masowe i aktorzy polityczni w świetle studiów nad komuniko- waniem politycznym, Wrocław 2004, s. 56.

Ryc. 1. Elementy komunikowania politycznego według McNaira

Źródło: B. McNair, Wprowadzenie do komunikowania politycznego, Poznań 1998, s. 27.

(3)

lefony od czytelników, relacje z wydarzeń publicznych dotyczących polityki itd.).

Jednak, jak podkreśla Bogusława Dobek-Ostrowska, obywatele — mimo że są naj- liczniejszym oraz najważniejszym, z punktu widzenia demokracji, elementem ko- munikowania politycznego — z powodu relatywnie małej aktywności, słabego zor- ganizowania i ograniczonego dostępu do kanałów komunikacji są uważani zarazem za jego najsłabsze ogniwo4.

Co za tym idzie, znaczenie generowanego przez obywateli sprzężenia zwrotnego (innego niż udział w wyborach) także jest niewielkie. Jednokierunkowości przekazu nie należy jednak utożsamiać z biernością odbiorców. Mogą oni decydować, co oglą- dają, słuchają lub czytają oraz mają wpływ na świat polityki przez udział w wyborach.

Analizując dziś schemat McNaira, wyraźnie można dostrzec, że jest on niepełny.

Wydaje się, że Brytyjczyk w swoich rozważaniach nie wziął pod uwagę istnienia in- ternetu, a dokładniej jednego z najważniejszych trendów w jego rozwoju — web 2.0.

Można by zaryzykować stwierdzenie — które, uprzedzając, zostanie zweryfikowane jako zgoła pochopne — że dynamiczny rozwój sieci WWW przedefiniował klasyczne postrzeganie komunikacji politycznej. Wydawać by się mogło, że w dobie web 2.0 tra- dycyjne media nie są już jej niezbędnym elementem. Oczywiście i przed pojawieniem się internetu politycy mieli możliwość dotarcia do wyborców w sposób bezpośredni

— choćby przez wiece wyborcze. Zasięg takiej komunikacji siłą rzeczy był jednak bar- dzo ograniczony. Toteż nie można zaliczyć go do komunikacji politycznej, która jest ex definitione komunikacją masową — czyli zasadniczo ma nieograniczony zasięg.

„Stare” media masowe także w pewnych sytuacjach pozwalają na bezpośrednie do- tarcie do wyborców (na przykład przez wykorzystanie czasu antenowego przysługują- cego każdej partii podczas kampanii wyborczych). Niemniej jest to niewielki odsetek wszystkich komunikatów politycznych w mediach. Pozostała część informacji na temat polityki tworzona jest nieprzypadkowo. Analiza funkcjonowania organizacji medial- nych pozwoli zrozumieć, dlaczego blogi, jak i cały nurt web 2.0 mają ogromny poten- cjał, by stanowić w przyszłości podstawę komunikacji i partycypacji politycznej.

Jak działają media?

Istotę działania mediów opisać można, odwołując się do teorii gatekeepingu Kurta Lewina5. Uważał on, że przekaz informacji w procesie komunikowania masowego jest nierównomierny i niecałkowity. Reguluje go cała seria barier nazwanych przez Lewina bramami — gates. Kontrolowane są one przez jednostki lub instytucje peł-

4 Zob. ibidem, s. 277.

5 Zob. K. Lewin, Channels of group life, „Human Relations” 1947, 1, nr 2, s. 143–153, [za:] T. Goban- -Klas, Media i komunikowanie masowe. Teorie i analizy prasy, radia, telewizji i Internetu, Warszawa 2004, s. 58–59.

(4)

niące funkcję odźwiernych (gate-keepers), którzy przepuszczają pewne informacje, a inne zatrzymują. Gatekeeperami są sternicy mediów, czyli właściciele i dyrektorzy przedsiębiorstw medialnych, redaktorzy naczelni, wydawcy, producenci itd. Nato- miast ich decyzje wynikają z potrójnej natury kierowanych przezeń instytucji. Je- rzy Jastrzębski określa ją w kategoriach misji (służby publicznej), władzy („czwartej władzy”) oraz biznesu (generowania zysków)6.

Przez „misję” rozumiany jest szereg zadań, jakie media mają do  spełnienia w systemie demokratycznym. Są to: rzetelne i obiektywne informowanie, eduko- wanie, stwarzanie platformy do szerokiej wymiany poglądów oraz kontrola aparatu władzy. Patrząc na statuty wszystkich mediów — zarówno publicznych, jak i pry- watnych — można mieć wrażenie, że świadomie zobowiązują się je realizować.

Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że deklaracje te mają często charakter fasady, gdyż stoją w oczywistej sprzeczności z jednoczesnym funkcjonowaniem w syste- mie politycznym i ekonomicznym7.

Postrzeganie mediów jako „czwartej władzy” ma tyleż zwolenników, co przeciwni- ków. Bez wątpienia jednak w opinii klasy politycznej mass media mają jakąś realną moc sprawczą. Bierze się to najpewniej z faktu, że — jak twierdził Jacques Gerstlé — „rządze- nie to przede wszystkim kwestia komunikowania”8. Właśnie media — zdaniem Johna B. Thompsona — sprawują władzę symboliczną, która wyraża się w wykorzystaniu za- sobów umożliwiających komunikację9. Innymi słowy — media jako ośrodek centralny w komunikowaniu politycznym mają możność wprowadzania do dyskursu pewnych informacji, a eliminowania zeń innych. Oznacza to ni mniej, ni więcej — odwołując się do koncepcji Michela Foucoulta — że władzę ma ten, kto zarządza dyskursem10. Wszystko to prowadzi do sformułowanej przez Manuela Casellsa konstatacji, że:

Współczesna polityka jest polityką medialną […], a medium dominującym pozostaje telewizja, na- rzucając podstawowe reguły gry debacie publicznej: co nie istnieje w telewizji, tego po prostu nie ma11.

Wielu badaczy kontestuje jednak założenie, że media to „czwarta władza”. Twierdzą oni, że takie podejście oznacza przecenianie roli mass mediów w życiu społecznym.

W latach czterdziestych Carl Hovland12, a później Joseph Klapper13 oraz zespół Elihu

6 Zob. J. Jastrzębski, Misja, „czwarta władza” czy biznes? O potrójnej naturze mediów, [w:] Media a polityka..., s. 153–165.

7 Zob. ibidem, s. 154.

8 J. Gerstlé, La communication politique, Paryż 1992, s. 25, [za:] B. Dobek-Ostrowska, R. Wisz- niowski, Teoria komunikowania publicznego i politycznego: wprowadzenie, Wrocław 2002, s. 42.

9 Zob. J.B. Thompson, The Media and Modernity: A  Social Theory of the Media, London 1995, [za:] J. Jastrzębski, op. cit., s. 289.

10 Zob. M. Foucault, Porządek dyskursu, Gdańsk 2002.

11 E. Bendyk, www.anonim.kapital, „Polityka. Niezbędnik Inteligenta”, wyd. 18, 2009, nr 28, s. 14.

12 Zob. C. Hovland, Effects of the mass media of communication, [w:] Handbook of Social Psychology, red. G. Lindzey, t. 2, Cambridge 1954, s. 1062–1103.

13 Zob. J.T. Klapper, The Effects of Mass Communication, New York 1960.

(5)

Katza14 podważyli teorię silnego wpływu mediów na obywateli. Nie ulega wątpliwości, że media dyktują, o czym myśleć, lecz — co udowodniono — poza ich wpływem jest szerokie narzucenie tego, co myśleć. Ponadto influencja mediów jest niełatwa do zmie- rzenia, gdyż nie sposób wyizolować jej spośród innych ważnych czynników, jakie deter- minują zachowania ludzi — rodziny, statusu społecznego, wykształcenia czy Kościoła15.

Konstruktywiści zaś uważają, jak pisze Dominik Lewiński, iż:

metafora czwartej władzy jest jedynie konstruktem obsługującym potoczne myślenie o mediach, służą- cym mediom do samoopisu i narzucenia tego, co powinno się sądzić o mediach i ich roli w społeczeń- stwie. […] Każdy subsystem funkcyjny społeczeństwa [gospodarka, edukacja, prawo czy religia] ma systemowy interes w przekonywaniu o swojej ważności. […] Niezręcznie byłoby mediom informować, że wcale nie są obiektywne, że ich obiektywność to fikcja i środowiskowy regulatyw normatywny16.

Zapewne z powyższymi słowami należałoby się zgodzić. Jednakże nie sposób nie wspomnieć, że mass media muszą mieć jakąś realną władzę, gdyż zdołały same sie- bie — co widać po popularności (także w dyskursie naukowym) terminu „czwarta władza” — wykreować na nią właśnie.

Media to w końcu, mówiąc kolokwialnie, biznes — co wynika z faktu, że są pod- miotami życia gospodarczego. Warunkiem ich istnienia jest generowane zysków.

W gospodarce wolnorynkowej jakość mediów wynika z popularności. Najlepszą ga- zetą jest ta, która najlepiej się sprzedaje, najlepszym kanałem jest ten z największą oglądalnością. Analogicznie rzecz się ma w systemie politycznym — poparcie oby- wateli jest miernikiem jakości polityka.

Świadczy to o pewnym paradoksie. Otóż społeczeństwo, pomimo że wydaje się relatywnie najsłabszym ogniwem komunikowania politycznego, jest zdaniem Do- bek-Ostrowskiej:

obiektem zainteresowania i oddziaływania dwóch „mocnych” ogniw — systemu politycznego oraz me- diów. Zarówno funkcjonowanie polityka w życiu publicznym, jak i rola oraz znaczenie poszczególnych instytucji medialnych w warunkach wolnego rynku uzależnione jest od decyzji obywateli jako wybor- ców oraz konsumentów mediów17.

Ergo wydawać by się mogło, że w interesie tych dwóch systemów (medialnego i poli- tycznego) powinna leżeć — jakkolwiek niedemokratycznie by to zabrzmiało — współ- praca. Wszakże ich byt zależy od popularności wśród tych samych ludzi. Co ważne, zdobywają ją — jak podkreśla Maciej Mrozowski — „w dużej mierze dzięki sobie, tzn.

politycy dzięki obecności w mediach, dziennikarze dzięki informacjom o politykach”18.

14 Zob. J.E. Katz, The two-step flow of communication, „Public Opinion Quarterly” 1957, nr 21, s. 61–78.

15 Zob. J. Jastrzębski, Ani pierwsza, ani czwarta, [w:] Media w  Polsce. Pierwsza władza IV PR?, red. M. Sokołowski, Olsztyn 2007, s. 288–294.

16 D. Lewiński, Media i  polityka. Interferencyjna koncepcja mediatyzacji, [w:] Media w Polsce..., s. 349–359.

17 B. Dobek-Ostrowska, op. cit., s. 277.

18 Zob. M. Mrozowski, Media masowe. Władza, rozrywka i biznes, Warszawa 2001, s. 132, [za:] W. Jur- kiewicz, Media w zarządzaniu wizerunkiem partii politycznej i jej liderów, [w:] Media w Polsce..., s. 221.

(6)

Wojciech Jurkiewicz zauważa jednak na  tym polu pewien konflikt interesów.

Politycy chcą być pokazywani w mediach w sposób korzystny, budzący zaufanie, dziennikarze zaś chcą relacjonować politykę w sposób krytyczny19. Co najważniej- sze jednak — atrakcyjny.

Atrakcyjność polityki oznacza dla mediów masowych zerwanie z jej ekspercką,

„niemedialną”, hermetyczną formą. Ze zrozumiałych względów. Tradycyjnie odbior- cami mediów były grupy homogeniczne i stosunkowo nieliczne, a polityka stanowiła obszar aktywności elity. Pokłosiem zwiększania zasięgu mediów było wyklarowanie się nowego typu audytorium20 — przestrzennie rozproszonego, heterogenicznego, anonimowego oraz zatomizowanego, które — w mniemaniu włodarzy mediów, bo badania jednoznacznie temu przeczą21 — jest również zainteresowane polityką.

Wszystko to sprawiło, że media stanęły przed nowym wyzwaniem. Odtąd zmu- szone były tak konstruować przekazy dotyczące polityki, by były one przystępne dla jak najszerszego kręgu odbiorców. Widząc to, system polityczny także zareagował.

Priorytetowy dla polityków cel, osiągalny jedynie via mass media — dotarcie do jak największej liczby wyborców — został podporządkowany takiej formie polityki, któ- ra wpisywałaby się w zdefiniowaną przez media atrakcyjność. Innymi słowy — „by zagościć w mediach, system polityczny musiał zacząć używać języka mediów”22.

Proces ten na  gruncie studiów medioznawczych nazywany jest „mediatyzacją polityki”. Można zaobserwować ambiwalencję w naukowej jego ocenie. Uważa się, że jest to proces przeistoczenia polityki w „transmitowany poprzez media masowe, nieustający spektakl mający dostarczyć widzom rozrywki”23. Proces, który wydatnie przyczynił się do zubożenia dyskursu politycznego na skutek zastąpienia złożoności problemów politycznych stereotypami, uproszczeniami, a także eksponowaniem — jakże naturalnego dla polityki — konfliktu. Mówi się także, że mediatyzacja przyczy- niła się do „schamienia polityki”24 oraz do przejścia od ideologii ku „imagologii”25, która przekłada idee na proste w odbiorze obrazy i odwołuje się nie do rozumu wy- borców, lecz do ich emocji. Takie definiowanie mediatyzacji życia politycznego au- tomatycznie implikuje negatywne postrzeganie także PR-u jako szarlatanerii, w myśl której „z każdego da się ulepić polityka”26.

19 Zob. W. Jurkiewicz, op. cit., s. 221.

20 T. Goban-Klas, op. cit., s. 209–213.

21 Zob. sondaż TNS OBOP, Polski „Homo politicus” 2002 (1), Warszawa 2003 (dostęp: 25 czerwca 2009) http://www.tns-global.pl/abin/r/1356/001–03.pdf.

22 P. Ziarek, Nowe media a polityka. Nowe formy komunikowania w obszarze polityki, [w:] Nowe media i polityka. Internet, demokracja i kampanie wyborcze, red. M. Jeziński, Toruń 2009, s. 45.

23 M. Juza, op. cit., s. 270.

24 Zob. M. Janicki, W. Władyka, Musi się dziać, „Polityka” 2009, nr 4 (2689), s. 15.

25 Zob. G. Dziamski, Od ideologii do  imagologii, [w:] Kultura i  sztuka u progu XXI wieku, red.

S. Krzemień-Ojak, Białystok 1997, [za:] M. Juza, op. cit., s. 270.

26 Zob. Jak to się robi (2006, reż. M. Łoziński), film dokumentalny, w którym doradca medialny Piotr Tymochowicz starał się dowieść, jak duże znaczenie ma kreowanie wizerunku w komunikacji politycznej.

(7)

Inni z kolei rozumieją proces ten przede wszystkim jako wprzęgnięcie na dużą ska- lę mediów masowych (jako kanału dystrybucji komunikatów) w system sprawowania władzy, której źródłem jest dziś — odwołując się do Manuela Castellsa — „możność tworzenia i rozpowszechniania kodów kulturowych oraz treści informacyjnych”27. Takie rozumienie problemu każe patrzeć na PR jak na narzędzie świadczące o tym, że polityka wchodzi w etap profesjonalizacji, który według Dobek-Ostrowskiej przejawia się we:

wprowadzeniu „nowych strategii komunikacyjnych” realizowanych w  ścisłej współpracy ze  sztabem specjalistów działających w oparciu o naukową wiedzę na temat komunikacji; [...] zdobywaniu profe- sjonalnych umiejętności i kompetencji komunikacyjnych; [...] korzystaniu z usług tzw. „zawodowych komunikatorów”, nowej kategorii pośredników między aktorami politycznymi a mediami masowymi28.

Twórca czy zabójca kultury?

Do wspomnianych już „nowych strategii komunikacyjnych” z całą pewnością należy zaliczyć internet. Jego rozwój w dalszej perspektywie — można sądzić — pozwoli osią- gnąć cel, dla którego system polityczny wszedł w alians z mass mediami, a mianowicie możliwość szerokiego komunikowania. Jednak na pewno wzrost znaczenia internetu w dyskursie politycznym nie jest jedynie wynikiem chęci uniezależnienia się klasy po- litycznej od tradycyjnych mediów, lecz w głównej mierze dostosowania się do nowego typu społeczeństwa — społeczeństwa sieciowego, dla którego „medium centralnym nie jest już telewizja, lecz internet; dla którego nie istnieje to, czego nie ma w Google”29.

Choć należy wyraźnie podkreślić, że działalność polityczna w  internecie nie sprowadza się do prostego uruchomienia bloga jako niemalże niczym nieograni- czonej tuby propagandowej. Jak zauważa Henry Jenkins — aby komunikaty mogły zostać przekazane przez nowe media na szeroką skalę, czyli pojawić się na przykład wysoko w wyszukiwarce Google, muszą spełniać wymóg „rozprzestrzenialności”

(spreadable)30. Komunikat „rozprzestrzenialny” to taki, który internauci mogą twórczo przetworzyć, a także odkryć w nim coś lokalnie ważnego31. Wyraźnie za- tem można dostrzec, że w komunikacji politycznej zapośredniczonej przez internet obywatele nie są już jej najsłabszym ogniwem, lecz mają realną moc sprawczą, są jej aktywnymi uczestnikami — to właśnie oni, a nie politycy czy tym bardziej wło- darze koncernów medialnych, rozprzestrzeniają i modyfikują otrzymane przekazy.

27 M. Castells, Galaktyka Internetu. Refleksje nad Internetem, biznesem i  społeczeństwem, Poznań 2003, s. 186.

28 B. Dobek-Ostrowska, op. cit., s. 228.

29 E. Bendyk, op. cit., s. 14.

30 H. Jenkins, If it doesn’t spread, it’s dead (part one): Media viruses and memes, Confessions of Aca/Fan. The Official Weblog of Henry Jenkins, 2009, (dostęp: 20 czerwca 2009) http://henryjenkins.

org/2009/02/if_it_doesnt_spread_its_dead_p.html (tłum. własne).

31 Zob. ibidem.

(8)

Wszystko to sprawia — jak zauważa Manuel Castells — że zwiększa się samoświa- domość społeczeństwa, iż to właśnie ono jest twórcą zawartości mediów32. Co ważne, web 2.0 pozwala nie tylko tworzyć zawartość tradycyjnych mediów, ale również orga- nizować odrębne media obywatelskie, które mogą być alternatywą dla tradycyjnego dziennikarstwa, a także pełnić funkcję kontrolną wobec hegemonii wielkich koncer- nów medialnych. Mowa tu o koncepcji tak zwanej „piątej władzy”.

Jej siła ma wynikać z kilku czynników. Lawrence Lessig zwraca uwagę, że de- mokracja to nie tylko wybory — lecz przede wszystkim debata33. Jest on zdania, że przestrzeń blogowa pozwala na wzięcie w niej udziału amatorom; co więcej, elimi- nuje częsty powód jej ograniczenia:

Niektórzy ludzie wykorzystują blogi tylko do omawiania swojego życia prywatnego. Jednak wiele osób korzysta z nich, by zaangażować się w dyskurs publiczny. Rozważają tam sprawy wagi publicznej, kryty- kują tych, którzy błądzą, atakują polityków za podejmowane przez nich decyzje, proponują rozwiązania naszych wspólnych problemów. Blogi dają poczucie uczestnictwa w wirtualnym wiecu, o tyle jednak szcze- gólnym, że ludzie nie muszą brać w nim udziału jednocześnie. [...] technologie, które pozwalają na ko- munikację asynchroniczną, takie jak e-mail, zwiększają szanse komunikacji. Blogi pozwalają na debatę publiczną, jednocześnie nie zmuszając publiczności do gromadzenia się w jednym miejscu34.

Natomiast według przywoływanego już Henry’ego Jenkinsa „piąta władza” działa na zasadzie efektu synergii35, którą badacz tłumaczy teorią „zbiorowej inteligencji”

Pierre’a Lévy’ego36. Członkowie cyberspołeczności (na przykład blogosfery), działa- jąc razem, są w stanie na szeroką skalę dokonać weryfikacji i analizy poszczególnych informacji. Przykładem mogą tu być republikańscy blogerzy, którzy odkryli fałszer- stwa w dokumentach obciążających Georga W. Busha podczas kampanii wyborczej w 2004 roku, oraz polscy blogowicze, którzy poprzez stronę „ElizaWatch”37 udowod- nili liczne plagiaty jednej z polskich publicystek — Elizie Michalik. Przykłady tego typu działań można by mnożyć38.

Według cytowanego Lessiga wpływ blogów widać także w informacjach, które w głównych mediach mają „inny cykl życia”39. W momencie, kiedy dane informa-

32 Zob. M. Castells, Nowe indywidualne mass media, „Le Monde Diplomatique”, edycja polska, 2006, nr 7, (dostęp: 24 maja 2009) http://www.monde-diplomatique.pl/LMD7/index.php?id=3.

33 Zob. L. Lessig, Wolna kultura. W  jaki sposób wielkie media wykorzystują technologię i  prawo, aby blokować kulturę i kontrolować kreatywność, Warszawa 2005, s. 67, http://www.wolnakultura.org/

wolna_kultura.pdf.

34 Ibidem, s. 66–68.

35 H. Jenkins, Kultura konwergencji. Zderzenie starych i nowych mediów, Warszawa 2006, s. 227, [za:]

J. Nowak, Zrób to sam — web 2.0 jako sfera politycznej aktywności internautów, [w:] Nowe media i polityka..., s. 172.

36 P. Lévy, L’intelligence collective. Pour une anthropologie du cyberespace, Paris 1994.

37 Eliza Watch. Blog poświęcony publicystce Elizie Michalik, [online] (dostęp: 6 czerwa 2009) http://

elizawatch.blogspot.com/.

38 Zob. J.M. Zając, K. Rokocy, Blogi i blogosfera z perspektywy sieci społecznych, „Studia Medioznawcze”

2007, nr 3 (30), s. 82.

39 L. Lessig, op. cit., s. 65–70.

(9)

cje znikają z mainstreamowych mediów, na blogach mogą być komentowane i drą- żone o wiele dłużej. W momencie, kiedy blogowicze odkryją, że już nieaktualna wiadomość jest jednak z jakiegoś powodu nadal ważna, ma ona szansę powrócić do głównych mediów. Za egzemplifikację zjawiska może posłużyć blog Korupcja w polskim futbolu40. Stronę można traktować jako swego rodzaju ciągle aktualizo- wane archiwum całej afery korupcyjnej w polskiej piłce nożnej, pozwalające ob- serwować działania sądów, weryfikować prawdziwość doniesień prasowych oraz łączyć z sobą pozornie odrębne wątki.

Autor Wolnej kultury podsumowuje powyższe rozważania słowami:

Ten odmienny cykl życia może istnieć, ponieważ w przypadku blogów brak nacisków ze strony ryn- ku, obecnych w przypadku innych przedsięwzięć. Telewizja i gazety to media komercyjne. Jeśli stracą czytelników, stracą zyski [...]; tymczasem twórcy blogów nie znają takich ograniczeń. Mogą mieć swoje obsesje, mogą poświęcać cały czas jednej sprawie, mogą być naprawdę poważni. Jeśli jakiś autor zamie- ści szczególnie interesującą wiadomość, coraz więcej osób będzie tworzyć do niej linki. A wraz ze wzro- stem liczby linków prowadzących do danej wiadomości, wzrasta jej pozycja w rankingu. Ludzie czytają to, co jest popularne; a popularne jest to, co zostało wybrane w drodze niezwykle demokratycznego procesu tworzenia rankingów przez osoby równe sobie41.

Niezaprzeczalnie internet sprzyja lepszemu zorganizowaniu oraz większej aktyw- ności politycznej obywateli, czyli eliminuje powody, dla których byli oni najsłabszym elementem w schemacie McNaira. Telefon widza podczas telewizyjnej debaty na temat jakiegoś społecznego problemu ma znaczenie jedynie symboliczne, natomiast kilka- dziesiąt tysięcy obywateli „uzbrojonych” w informacje i narzędzia komunikacji, organi- zujących się w ruch społeczny to fakt, którego władza nie powinna zlekceważyć.

Mimo wszystko jednak należy wspomnieć o głosach nieco tonizujących huraopty- mizm w podejściu do znaczenia internetu w komunikowaniu politycznym.

Jak powiedziano przy okazji rozważań nad trafnością określenia mediów jako

„czwartej władzy”, ich wpływ na postawy obywateli — w tym wypadku wyborcze

— jest niełatwy do określenia. Podobnie jest z internetem — nie wiadomo, na ile bez- pośrednia komunikacja z elektoratem na przykład via blogi ma przełożenie na póź- niejsze preferencje wyborcze czy frekwencję. Dodać należy, że użytkownikami sieci są najczęściej ludzie młodzi, którzy według statystyk nie należą do grupy najliczniej biorącej udział w wyborach. Jest także sprawą otwartą, czy możliwość głosowania za pośrednictwem internetu zmieniłaby ten stan rzeczy.

Co więcej, jak pokazuje raport CBOS i portalu Gazeta.pl, około połowy Polaków w ogóle nie korzysta z internetu42. Interpretacja tych wyników może być ambiwa- lentna. Należy na  pewno zauważyć ciągle zwiększający się zasięg globalnej sieci w  Polsce. Jednak wyniki oznaczają przede wszystkim zagrożenie wykluczeniem

40 Korupcja w polskim futbolu, [online] (dostęp: 25 maja 2009) http://pilkarskamafia.blogspot.com/.

41 L. Lessig, op. cit., s. 68–69.

42 Zob. raport portalu Gazeta.pl oraz CBOS, Portret internauty, [online] (dostęp: 23 kwietnia 2009) http://badania.gazeta.pl/prf/115297/124674/raportportretinternautygazetaplcbos.pdf.

(10)

informacyjnym prawie połowy polskiego społeczeństwa. Edwin Bendyk w komen- tarzu do wspomnianego raportu zauważa:

Badania pokazują, że wykluczenie cyfrowe jest problemem nakładającym się na inne powody spo- łecznych podziałów: brak wykształcenia, miejsce zamieszkania, zatrudnienie. Osoby mieszkające na wsi zazwyczaj legitymują się przeciętnie niższym wykształceniem od mieszkańców miast. Tym samym mają mniejszą motywację do korzystania z internetu. Nawet gdyby taką motywację mieli, to ze względu na nie- dostatki infrastruktury dostęp ten w  wielu przypadkach jest nieosiągalny. W  rezultacie maleją szanse na edukacyjny i zawodowy awans mieszkańców wsi i koło się zamyka. Zamykać się będzie w coraz bardziej duszącą pętlę, bo wykluczeni cyfrowo stanowić będą grupę o coraz mniejszym znaczeniu politycznym43.

Wykluczonych jednak będzie zapewne coraz mniej. Nawet jeśli dojdzie do tego, że znakomita większość Polaków będzie miała dostęp do sieci — jak pisze Kamil Henne

— można przypuszczać, że problem ten przyjmie nieco inny kształt i będzie dotyczył już nie samego korzystania i niekorzystania z internetu, ale sposobu używania tego medium44. Należy pamiętać, że „w społeczeństwie informacyjnym kluczowa jest in- formacja, nie technologia”45.

Tradycyjne media są mniej wymagające względem odbiorcy niż ich „nowa” forma.

Zwykle o  ustalonych, niezmiennych porach podają wybrane i  zinterpretowane już informacje — audytorium je tylko konsumuje. Korzystanie z internetu zaś wiąże się z umiejętnością samodzielnego odnalezienia informacji, weryfikacji źródła oraz zdol- nością posługiwania się hipertekstem. Oczywiście pobudza to do aktywnej postawy, lecz naiwnością byłoby sądzić, że internet na szeroką skalę zaktywizuje kogoś więcej niż tych, którzy i bez niego są politycznie zaangażowani. Co więcej, mnogość źródeł informacji nie musi iść — i często rzecz jasna nie idzie — w parze z ich jakością.

Powodów tego stanu rzeczy jest kilka. Oczywiście można wspomnieć o tym, że w internecie jednostka jest anonimowa, co ośmiela ją do ferowania radykalnych są- dów. Jednak najważniejszą przyczyną zdaje się sam charakter internetu. Wypowia- dać może się, kto chce, każdy. Lecz z całą pewnością nie każdy umie poprawnie po- sługiwać się swoim językiem, nie każdy ma merytoryczną wiedzę na dyskutowany temat, nie każdy ma umiejętność radzenia sobie z emocjami, wreszcie nie każdy wie, czym jest dyskusja. Fora to nie zapisy konferencji naukowych. To zbiorowisko mniej lub bardziej przypadkowo dobranych osób, które z przeróżnych pobudek zabiera- ją głos. Nie łączy ich — jak naukowców — wypracowywanie stanowiska na temat tego, jakie coś jest; mówiąc górnolotnie — szukanie prawdy. Wartością internetu jest mnogość punktów widzenia, zbiorowy intelekt. Jednak wiąże się z tą wartością pew- na ułomność. Rzadko wypowiadają się laicy lub znawcy tematu. Ludzi z przecięt- nym intelektem i przeciętną wiedzą na dyskutowany temat — co wynika z definicji

43 E. Bendyk, Wykluczeni cyfrowo będą stanowić grupę o coraz mniejszym znaczeniu politycznym, [w:] Gazeta.pl, CBOS, Portret internauty, s. 37.

44 K. Henne, Zmierzamy ku trzeciemu już podziałowi cyfrowemu, [w:] Gazeta.pl, CBOS, Portret internauty, s. 40.

45 E. Bendyk, Internet w Polsce, postęp czy zacofanie? c.d., Antymatrix — blog Edwina Bendyka, 2009, [online] (dostęp: 24 kwietnia 2009) http://bendyk.blog.polityka.pl/?p=638.

(11)

przeciętności — jest najwięcej. Zatem Google sortujący informacje na podstawie ich popularności — czyli jak pisał Lessig: „w niezwykle demokratyczny sposób” — daje dostęp tylko do tej „średnio zaawansowanej”, niespecjalistycznej wiedzy.

Podobne, deprecjonujące znaczenie internetu, stanowisko zajął Andrew Keen, który w książce Kult amatora. Jak Internet niszczy kulturę46 przekonuje, jak pisze Edwin Bendyk:

że istota kultury zawsze polegała na hierarchiach ważności, wartości i smaku, potrzebnych ludziom, by nie zginąć w informacyjnym chaosie. Hierarchie te tworzą i podtrzymują swoim autorytetem insty- tucje: media, wydawnictwa, uniwersytety i zatrudnieni w nich profesjonaliści. Internet otworzył szeroko drzwi przed amatorami, którzy istnieli także wcześniej, jednak na marginesie głównego nurtu kultury.

[...] Co w tym złego? To, że jeśli przeczytają Katarynę, to maleje szansa, że przeczytają tekst profesjona- listy. To zaś oznacza [...], iż maleje walor profesjonalisty i jego twórczości jako nośnika wartości, którą można „zmonetyzować” pieniędzmi z reklamy47.

Podsumowując, można powiedzieć, że internet — a już z całą pewnością trend web 2.0 — posiada ogromny potencjał demokratyczny. Naiwnością jest jednak są- dzić, że medium to w tempie rewolucyjnym sprawi, że każdy z jego użytkowników będzie specjalistą w dziedzinie, na której temat się wypowiada. Trudno sobie wyobra- zić, że internet powróci do swojej pierwotnej wersji — enklawy profesjonalistów. Po- mstowanie na amatorszczyznę w internecie jest zgoła nieuzasadnione, gdyż taką cenę płaci demokracja za prawdziwą — a nie złudną, bo w gruncie rzeczy ograniczoną przez koncerny medialne — wolność słowa.

Kto wypromował Katarynę?

Na wczesnym etapie badań nad internetem przeważały głosy, że przyczynia się on do rozpadu więzi społecznych i zmniejszenia aktywności społecznej obywateli. Na- tomiast obecnie coraz częściej akcentuje się, iż jest wręcz przeciwnie — internet stwa- rza nieznane dotąd możliwości komunikacyjne. Jednak na razie wydaje się, że nie są one w pełni wykorzystywane przez polski system polityczny:

Polityka jest u nas ciągle na etapie Sieci 1.0 — zdecydowana większość stron organizacji i partii po- litycznych nie umożliwia internautom tworzenia ich treści, prawie żadna partia nie ma swojego oficjal- nego i niecenzurowanego forum. [...] Jedyne miejsce internetowej dyskusji o polityce to wojny blogerów, czyli komentarze na wpisach, głównie w Salon2448.

Tak podsumowuje swoje badania nad dyskursem politycznym w internecie Albert Hupa. Cytujący go Edwin Bendyk dodaje także:

internetowa debata polityczna jest raczej odzwierciedleniem debaty trwającej w realu niż przejawem nowej jakości. Nic dziwnego, skoro głównym punktem odniesienia dla komentarzy i dyskusji w sieci

46 Zob. A. Keen, Kult amatora. Jak Internet niszczy kulturę, Warszawa 2007.

47 E. Bendyk, www.anonim..., s. 15.

48 E. Bendyk, Większa połowa..., s. 41–42.

(12)

są informacje pozyskiwane z internetowych witryn mediów tradycyjnych: telewizji i prasy. Bez nich debata polityczna w sieci byłaby zupełnie jałowa49.

Zdaniem Niklasa Luhmanna „wszystko, co wiemy o świecie, wiemy z mediów masowych”50. Można polemizować z  jednoznacznością tego stwierdzenia, jed- nak wydaje się, że obrazuje ono doniosłą rolę mass mediów w komunikowaniu politycznym. Otóż niemalże wszystko, co wiemy o  polityce, wiemy z  mediów.

Ponadto konstruktywistyczne spojrzenie na  komunikację przynosi inną ważną konstatację:

z systemowego punktu widzenia internet, jak i pozostałe media masowe stanowią subsystem nadbudo- wany na komunikacji naturalnej, [...] jest on więc [...] po prostu platformą dla transportowania komu- nikacji innych mediów51.

Istotnie, patrząc na polską blogosferę polityczną, zauważyć można, że jest ona albo elementem internetowego dyskursu politycznego (czyli nie wychodzi poza grupę trzech milionów Polaków czytających blogi), albo przebija się do szerszej świadomo- ści jedynie w momencie, kiedy zostaje zauważona przez tradycyjne media masowe.

Henry Jenkins uważa, że termin „blog” uległ z tego powodu przedefiniowaniu: jest on nie tylko sposobem publikacji wykorzystującym możliwości, jakie daje internet, lecz przede wszystkim kanałem dystrybucji informacji w ramach większej całości — czyli sieci komunikowania masowego, którego głównym elementem są nadal trady- cyjne mass media52.

Blogowanie przez polityków — nawet mimo, zdawać by się mogło, kuszącej możli- wości prowadzenie via weblog niemalże chronicznej kampanii wyborczej — pozosta- je na etapie nieufnych eksperymentów i raczej egzotyki politycznej aniżeli standardu czy wyznacznika profesjonalizmu. Sytuacja ta jednak nie dziwi, gdyż jeśli już polityk prowadzi webloga, to poziom debaty na nim nierzadko odpowiada prasie brukowej.

Nie tylko z winy komentatorów, lecz także samych polityków. Dlatego też blogi nie są istotnym elementem merytorycznego dyskursu.

Można przypuszczać, że w perspektywie kilku lat sytuacja ta jednak ulegnie zmia- nie. Szczególnie jeśli spojrzy się na stolicę internetu i jego nowych trendów — Stany Zjednoczone. Choć oczywiście są to jedynie spekulacje, które niekoniecznie muszą się urzeczywistnić. Wystarczy wspomnieć, że w czasie odbywających się niemal rów- nolegle z kampanią Baracka Obamy wyborów do europarlamentu w Polsce internet nie odegrał jakiejś rewolucyjnej roli. Choć nie sposób nie docenić stron, które stwa- rzały możliwość dość skrupulatnego sprawdzenia, kim jest dany kandydat na euro- posła i jakie ma poglądy.

49 Ibidem, s. 42.

50 N. Luhmann, Die Realität der Massenmedien, Opladen 1996, [za:] M. Graszewicz, Internet w systemie komunikowania politycznego, [w:] Nowe media i polityka..., s. 49.

51 M. Graszewicz, op. cit., s. 49.

52 H. Jenkins, Kultura...., s. 252, [za:] J. Nowak, op. cit., s. 170.

(13)

Obecnie w Polsce, wydaje się, nieobecność w internecie nie wyklucza z obiegu politycznego. Co więcej, zdarza się, że posiadanie bloga stygmatyzuje — sprawia, że polityk odbierany jest jako bezideowiec, który swój polityczny żywot zawdzięcza jedynie specjalistom od PR. Pomimo iż ponad połowa Polaków korzysta z interne- tu, to nadal tradycyjne media są głównym dostarczycielem informacji o ofercie po- litycznej. Mówi się, że tylko kwestią czasu jest ich całkowite przeniesienie do sieci, gdyż większość ludzi właśnie tam — a nie w prasie czy telewizji — będzie szukać informacji o  polityce53. Zatem dopiero w  momencie, kiedy się okaże, że niebyt w internecie oznacza polityczną marginalizację, aktywność w sieci stanie się stan- dardem. Jednak by do tego doszło, to społeczeństwo musi wykorzystać technologię, nie zaś technologia zmienić społeczeństwo.

Niewielu czołowych (za miernik uważając pełnione funkcje) polityków zdaje się mieć tego świadomość i już dziś prowadzi bloga. Większość cały czas wykorzystuje tradycyjne mass media. Wyjątkami są Waldemar Pawlak54, Marek Siwiec55 (w cza- sie pełnienia funkcji wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego), Wojciech Olejniczak (w momencie pełnienia funkcji przewodniczącego SLD)56 oraz Kazi- mierz Marcinkiewicz57 (w czasie premierostwa). Oczywiście wielu innych parla- mentarzystów pisze weblogi, lecz ich znaczenie ze względu na status autorów jest znikome, choć zarazem oczywiście istotne z perspektywy demokracji i przyszłości komunikacji politycznej.

Najbardziej aktywną grupą blogujących polityków są ci, którzy karierę zawdzię- czają nie tyle pracy u podstaw — rozumianej jako stwarzanie na blogu miejsca dla poważnej, merytorycznej debaty politycznej, ile medialnej wyrazistości poglądów.

Dość wymienić Janusza Korwina-Mikkego58, Joannę Senyszyn59, Janusza Paliko- ta60, Wojciecha Wierzejskiego61, Ryszarda Czarneckiego62, Leszka Millera63, Ste-

53 Zob. W. Smoczyński, Koniec wiadomości, „Polityka” 2009, nr 6 (2691), s. 38–40.

54 Zob. Blog Waldemara Pawlaka, [online] (dostęp: 21 maja 2009) http://waldemarpawlak.blog.

onet.pl/.

55 Zob. Blog Marka Siwca — Wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego, [online] (dostęp:

21  maja 2009) http://mareksiwiec.blog.onet.pl/.

56 Zob. Blog Wojciecha Olejniczaka, [online] (dostęp: 25 maja 2009) http://olejniczak.blog.onet.pl/.

57 Zob. Blog z Londynu, [online] (dostęp: 25 maja 2009) http://kmarcinkiewicz.blog.onet.pl/.

58 Zob. Blog Janusza Korwin Mikke, [online] (dostęp: 25 maja 2009) http://korwin-mikke.blog.

onet.pl/.

59 Zob. Blog prof. Joanny Senyszyn, [online] (dostęp: 25 maja 2009) http://senyszyn.blog.onet.pl/.

60 Zob. Poletko pana P. Dziennik Janusza Palikota, [online] (dostęp: 25 maja 2009) http://palikot.

blog.onet.pl/.

61 Zob. Blog Wojciecha Wierzejskiego, [online] (dostęp: 25 maja 2009) http://wierzejski.blog.

onet.pl/.

62 Zob. Blog Ryszarda Czarneckiego, [online] (dostęp: 25 maja 2009) http://ryszardczarnecki.blog.

onet.pl/.

63 Zob. Leszek Miller — oficjalny blog polityczny, [online] (dostęp: 25 maja 2009) http://leszek- miller.blog.onet.pl/.

(14)

fana Niesiołowskiego64 oraz Ludwika Dorna65. Liczniki odwiedzin pokazują, że ich blogi są popularne i żywo komentowane. Należy jednak wyraźnie podkreślić, że skupiają uwagę z powodu znanej — co znamienne — z tradycyjnych mediów wyrazistości autorów, nie zaś z powodu merytorycznej wartości.

Tej ostatniej należałoby szukać w drugiej grupie blogów politycznych, czyli na stro- nach, których autorami są zawodowi publicyści, dziennikarze oraz anonimowi, nie- zależni obserwatorzy sceny politycznej. Blogowanie polityczne w  Polsce rozpoczęli felietoniści — Maciej Rybiński66 z „Rzeczpospolitej” oraz Leopold Unger67 z „Gazety Wyborczej”. Pierwszym periodykiem, który na oficjalnej stronie WWW zamieścił dział z blogami swoich dziennikarzy, był „Newsweek Polska”68. Zaraz potem zrobiła to „Po- lityka”69. Obecnie każda większa redakcja ma na swoim portalu taki dział.

Portalem, który agreguje największą liczbę blogów politycznych, jest założony w  2006 roku przez Igora Jankego „Salon24 — Niezależne Forum Publicystów”70. W „Salonie” publikują zarówno dziennikarze, politycy, naukowcy, pisarze, jak i osoby niepełniące funkcji publicznych. Jest na nim także kilka zbiorowych blogów redakcji, na przykład „Krytyki Politycznej” i „Rzeczpospolitej”.

Najbardziej znanymi amatorami publicystyki politycznej w polskiej blogosferze są: Kataryna71, Azrael72, Galba73, Adam Haribu74 oraz Walpurg75. Kopie ich blogów dostępne są także w „Salonie24”. Weblogi te można uznać za doskonały przykład tego, że anonimowe osoby, niezwiązane z żadną redakcją czy ugrupowaniem politycznym, mogą się liczyć w poważnej debacie. Znaczeniem nie ustępują blogom polityków i za- wodowych publicystów. O randze takich amatorów w dyskursie politycznym może świadczyć fakt, że w momencie, kiedy anonimowe fora internatowe i większość ama- torskich blogów aż kipi od szykan i obelg, to właśnie treść jednego z wpisów na blogu bądź co bądź także anonimowej Kataryny była przedmiotem ostrzeżeń syna jednego z ministrów skierowania do sądu sprawy o pomówienie76.

64 Zob. Bloog Stefana Niesiołowskiego, [online] (dostęp: 25 maja 2009) http://niesiolowski.bloog.pl/.

65 Zob. Ludwika Dorna blog powyborczy, [online] (dostęp: 25 maja 2009) http://dorn.blog.onet.pl/.

66 Zob. Rybinskiblog, [online] (dostęp: 25 maja 2009) http://rybinski.blog.pl.

67 Zob. Leopold Unger dla Gazety, [online] (dostęp: 25 maja 2009) http://unger.blox.pl.

68 Zob. http://www.newsweek.pl/blogi/, [online] (dostęp: 25 maja 2009).

69 Zob. http://www.polityka.pl/Blogi-i-blogerzy/Menu20,952,25/, [online] (dostęp: 25 maja 2009).

70 Zob. Salon24 — Niezależne forum publicystów, [online] (dostęp: 25 maja 2009) http://www.

salon24.pl/.

71 Zob. Kataryna, http://kataryna.blox.pl, [online] (dostęp: 25 maja 2009) oraz http://kataryna.

salon24.pl, [online] (dostęp: 25 maja 2009).

72 Zob. Azrael — zwykłe pisanie, http://azraelk.wordpress.com, [online] (dostęp: 25 maja 2009) oraz Azrael — po stronie prawdy, http://azraelkubacki.blog.onet.pl/, [online] (dostęp: 25 maja 2009).

73 Zob. Prawy prosty, http://galba.net.pl, [online] (dostęp: 25 maja 2009).

74 Zob. Adam Haribu blog — uzupełnienie wiadomości z „niezależnych” mediów, http://haribu.blog.

onet.plonline, [online] (dostęp: 25 maja 2009).

75 Zob. Blog Walpurga, http://walpurg.blog.onet.pl, [online] (dostęp: 25 maja 2009).

76 Zob. Kataryna, Minister Czuma straszy sądem, kataryna, 2009, http://kataryna.blox.pl/2009/05/

Minister-Czuma-straszy-sadem.html, [online] (dostęp: 25 maja 2009).

(15)

Patrząc na  zjawisko amatorskich blogów obywatelskich, można powiedzieć, że strony tego rodzaju, abstrahując od ich merytorycznej wartości, pełnią — jakże po- żądaną w systemie demokratycznym — funkcję kontrolną wobec władzy politycznej.

Co ważne, blogi takie jak „Piąta władza”77 kontrolują „czwartą władzę”, czyli media.

Oznacza to, że potencjał demokratyczny weblogów nie jest jedynie wymysłem entu- zjastów nowych technologii, lecz ideą nawet nie tyle możliwą do zrealizowania, ile już realizowaną.

Po co blogi politykom?

Najprościej definiowana polityka to działalność mająca na celu zdobycie i utrzymanie władzy. W  systemie demokratycznym jedynym sposobem jej uzyskania jest wygrana w wyborach, czyli zaskarbienie sobie głosów jak największej liczby obywateli. Szerokie dotarcie do potencjalnych wyborców zapewniają w głównej mierze media masowe. Gwa- rantem poparcia zaś jest taka postawa polityka, a ściślej taka prezentacja tej postawy, by wydała się jak największej części społeczeństwa godna osoby, na którą chcą oddać głos.

Można uznać zatem, że wszystkie publiczne działania, jakie przedsiębierze człowiek wy- stępujący w roli polityka, mają na celu zdobycie, a następnie utrzymanie władzy.

Tak rozumiana polityka każe spojrzeć na polityków jak na aktorów społecznych, o których pisał Erving Goffman w klasycznym już dziele Człowiek w teatrze życia codziennego78. Amerykanin wykorzystał w nim teorię interakcjonizmu symbolicz- nego, by na jej podstawie zbudować dramaturgiczną koncepcję życia społecznego, której założenia można — oczywiście rzecz upraszczając — zreferować w następu- jący sposób:

jednostka wkraczając w krąg bezpośredniej obecności innych jednostek, ma wiele powodów, aby podjąć próbę kontroli wrażenia, jakie robi na innych79.

Goffman owe prezentacje siebie, czy innymi słowy: zarządzanie wrażeniem na swój temat, nazywa „występami”. Tym mianem — na co zwraca uwagę Michał Wanke — można z całą pewnością określić także prowadzenie bloga czy uczestnic- two w portalu społecznościowym80. Na „występy” składają się cztery elementy:

— Fa s a d a — którą według Goffmana jest:

ta część występu jednostki, która funkcjonuje niezmiennie przez cały czas jej trwania, dostarczając ob- serwatorom definicji sytuacji. Fasadą są więc sztandarowe środki wyrazu, które jednostka stosuje celo- wo lub mimowolnie podczas występu81.

77 Zob. Piąta Władza, http://www.5wladza.blogspot.com/, [online] (dostęp: 5 kwietnia 2009).

78 E. Goffman, Człowiek w teatrze życia codziennego, Warszawa 2008.

79 Ibidem, s. 31–44.

80 Zob. M. Wanke, The presentation of self on the everyday blog, Opole 2006, s. 87–93 (nie- publikowana praca magisterska).

81 E. Goffman, op. cit., s. 52–53.

(16)

Można wyróżnić jej dwa główne elementy — „dekorację” oraz „osobistą fasadę”.

W odniesieniu do bloga za „dekorację” można oczywiście uznać wszystkie elementy poza treścią wpisów. Layout, adres, nazwę, linki w blogrollu czy jego temat.

W ramach „fasady osobistej” wyróżnić można „powierzchowność” (appearance) oraz „sposób bycia” (manner). Pierwsza jest w dużej mierze zbieżna z omawianą „de- koracją”, informuje czytelników bloga o statusie społecznym autora. „Sposób bycia”

z kolei informuje, jaką rolę właściciel bloga zamierza odegrać w interakcji na linii bloger–czytelnik.

— Id e a l i z a c j a — takim mianem Goffman określa retusz swojego wizerunku.

Uważa on — podobnie jak psychologowie społeczni82 — że w ludzkiej naturze leży przedstawianie siebie w „lepszym świetle”.

— D r a m at y z a c j a d z i a ł a l n o ś c i — polega ona na tym, że jednostka, grając daną rolę, stara się za wszelką cenę udowodnić, że robi to tak, jak powinna. Podkreśla wszystkie, nawet te najmniej znaczące, zachowania, które mogą wywrzeć na obser- watorze wrażenie, że rola jest dobrze grana.

— Kontrola ekspresji — aktor społeczny podczas występu jest nieustannie ob- serwowany przez partnera interakcji. Widz skrupulatnie rejestruje dużą część jego działań (oczywiście nie wszystkie, bo jest to poza możliwościami percepcji czło- wieka), przypisując im znaczenia. W głównej mierze zwraca uwagę na zachowania podświadome. W takiej sytuacji aktor musi bacznie kontrolować swoją ekspresję podczas występu.

Z całą pewnością blogowanie klasy politycznej może przypominać Goffmanow- skie występy. Jednakże politycy są dość specyficzną grupą aktorów. Cel ich działań nie jest ukryty, lecz wręcz przeciwnie — jawny i powszechnie znany. Polityk przede wszystkim chce zyskać aprobatę obywateli. Według Goffmana publika obserwują- ca aktora społecznego jest podejrzliwa, stara się go zdemaskować, znaleźć fałszywe akordy w jego występie. W komunikacji face-to-face partner interakcji traktuje za- chowania, których jednostka nie może kontrolować, jako miernik prawdziwości jej prezentacji siebie. W komunikowaniu politycznym partnerami interakcji są obywa- tele, dla których politycy nie są jednak bezpośrednio dostępni. Pośrednikami są me- dia masowe, które niejako w interesie społeczeństwa starają się bacznie przyglądać aktorom politycznym. W tym układzie blog wydaje się idealnym miejscem do w peł- ni kontrolowanego transportu swojego wizerunku do wyborców. Oczywiście poten- cjalnie idealnym, gdyż internet w Polsce — jak już zostało wspomniane — nie odgry- wa tak wielkiej roli, jak na przykład telewizja.

Rzecz jasna politycy mogą w różnoraki sposób prezentować siebie wyborcom. Czy to jako kontrowersyjni demaskatorzy potknięć opozycji, czy to jako zaangażowani mężowie stanu lub fachowcy proponujący konkretne rozwiązania problemów. Nie- wykluczone, że rzeczywiście danemu politykowi zależy na szeroko pojmowanemu

82 Zob. R. Cialdini, D. Kenrick, S. Neuberg, Psychologia społeczna, Gdańsk 2002, s. 215.

(17)

dobru obywateli. Lecz rozstrzygnięcie faktu, kto kryje się za kreowanym wizerun- kiem, nie jest istotą niniejszego artykułu. Można jedynie mieć nadzieję, że jeśli poli- tyk faktycznie nie jest tak świetlaną postacią, na jaką się kreuje, prędzej czy później zostanie zdemaskowany. Abstrahując od powyższego, należałoby się jednak nieco bliżej przyjrzeć środkom, jakich blogujący politycy używają do prezentacji siebie.

Marek Jeziński wymienia siedem funkcji blogów polityków83. Nie jest zaskocze- niem, że za funkcję prymarną została uznana funkcja autokreacyjna. Wszelkie publicz- ne działania polityków bowiem mają charakter autokreacyjny. Już sam fakt prowadze- nia webloga wskazuje na wysokie kompetencje własne jako użytkownika internetowej sieci, z drugiej zaś na dbanie o nowe formy kontaktu z wyborcami. Redagowanie bloga jest także — mówiąc metaforycznie — „zbiciem z wirtualnych desek” sceny, na której politycy mogą bezpośrednio przed wyborcami grać swój spektakl.

Pozostałych sześć funkcji można rozpatrywać w  kategoriach środków wyrazu, które aktor społeczny (w tym wypadku polityczny) stosuje podczas „występów”, by osiągnąć obrany cel. Można w nich odnaleźć i idealizację, i dramatyzację działalno- ści, i kontrolowanie ekspresji.

Blog ma charakter osobisty, więc siłą rzeczy teksty na  nim umieszczane mają charakter ekspresywno-emotywnym. Tak konstruowane wpisy mają — według Je- zińskiego — mobilizować do działania manifestowanego w późniejszym poparciu określonej opcji politycznej lub niechęci do opcji stygmatyzowanej, a także kreować poczucie wspólnoty84.

Dbanie o formę bloga to realizacja funkcji estetycznej. Jednak można zauważyć, że niewielu polityków inwestuje w weblogi z profesjonalnym layoutem czy unikato- wym adresem. Większość korzysta z ogranych szablonów wyglądających nierzadko bardzo amatorsko. Ponadto najczęściej blogi polityków publikowane są na najpopu- larniejszym serwisie blogowym — blog.onet.pl, co sprawia, że stają się one bardziej elementem rozrywki aniżeli miejscem merytorycznej debaty. Choć akurat wybór najpopularniejszego portalu nie jest niczym zaskakującym, gdyż blog, który ma być uzupełnieniem tradycyjnej masowej komunikacji politycznej, musi także gromadzić duże audytorium, o które na onet.pl jest łatwiej niż gdziekolwiek indziej.

Co więcej, nierzadko notki są pisane niechlujnie — choć oczywiście niedbałość językowa także może być uważana za świadomy wybór pewnej estetyki. Prowadzący bloga politycy starają się nie pisać na nim przemówień, lecz krótkie notki, operując przy tym prostym językiem.

Blogi polityków — jak zauważa Jeziński — zawierają, oprócz treści pozytywnych, także te o charakterze negatywnym85. Odnoszą się one zazwyczaj do opozycji lub środowisk, do których polityk ma awersję. Piotr Sztompka nazywa je „negatywnymi

83 M. Jeziński, Funkcje blogów politycznych, [w:] Nowe media i polityka..., s. 176–190.

84 Ibidem, s. 184.

85 Ibidem, s. 187.

(18)

grupami odniesienia”86. Zatem kiedy bloger pisze o politycznych oponentach, można uznać, że działa socjologiczne prawo Simmla-Cosera, według którego zewnętrzny konflikt zwiększa integrację wewnętrzną grupy czy społeczności. Negatywna gru- pa odniesienia to taka, która stwarza jakieś wyobrażone zagrożenie; powoduje, że we własnej grupie odczuwa się silniejszą solidarność, lojalność i zaufanie oraz bar- dziej się angażuje w jej działania (funkcja intergracyjno-ekskluzywna).

Natomiast funkcja impresywno-agitacyjna wyraża się w fakcie, że blog polityka to rzecz jasna nie obiektywne informowanie o rzeczywistości, lecz takie jej komentowa- nie, by narzucić czytelnikowi korzystną interpretację. Jeśli już pojawiają się na blogu polityka jakieś fakty — są zazwyczaj punktem wyjścia do szerszego komentarza.

Polityk, owszem, informuje, ale w głównej mierze o swoim poglądzie na dane zagadnienia (funkcja informacyjna). Co oczywiście jest zrozumiałe, gdyż w trady- cyjnie ujmowanym komunikowaniu politycznym ma w znaczący sposób ograni- czoną sposobność ku temu.

Wreszcie blog jako forma dość swobodnego i nieformalnego kontaktu z wybor- cami pełni funkcję fatyczną. Czytelnik dzięki blogowi może mieć poczucie, że dany polityk jest jego znajomym, gdyż opowiada o intymnych szczegółach swego życia.

Co więcej, czytelnik ma możliwość zamienienia z nim kilku zdań w komentarzach.

Należy także zauważyć, że wytworzenie poprzez prezentację siebie na blogu poczucia jakiejś bliskości również może być celowym zabiegiem.

Natomiast Goffmanowska fasada osobista polityka na weblogu oczywiście różni się od fasady osobistej przeciętnego internauty na tego typu stronach, gdyż najczę- ściej ten drugi jest społecznie anonimowy — szerzej nieznany i/lub ukryty pod pseu- donimem. Polityk jako osoba publiczna na bloga przenosi w całości fasadę osobistą z niewirtualnego świata. Polityk nie musi pisać, kim jest, bo czytelnik zazwyczaj to wie. Nie może być zatem także mowy o fałszowaniu tożsamości.

Weblog może jednak stanowić próbę zmiany Goffmanowskiej powierzchowno- ści, którą czytelnik-wyborca zna głównie z tradycyjnych mediów masowych i którą w  istocie rzeczy jest właśnie bycie danym politykiem. Status społeczny polityka obliguje do pewnego typu zachowań w sytuacjach publicznych. Blog zaś pozwala zerwać ze sztywną rolą osoby publicznej, a co za tym idzie, także z właściwym jej sposobem bycia. Blogujący polityk zmuszony jest do zmiany postawy „niedostęp- nego pana w krawacie” na otwartego na dialog człowieka, który nieustannie jest blisko swoich wyborców.

Podsumowując, należałoby wrócić do często zadawanego pytania, czy blogi po- lityków to czysta propaganda, czy może prezentacja swoich — tak zwanych „praw- dziwych” — poglądów. Na gruncie komunikacji społecznej czy nawet politologii ustalenie tego, jak prezentowana tożsamość ma się do jakiegoś prawdziwego „ja”, jest zasadniczo nieistotne, gdyż — jak pisze Michał Wanke:

86 P. Sztompka, Socjologia. Analiza społeczeństwa, Kraków 2002, s. 216.

(19)

w toku interakcji, czy to fałszywej do szpiku kości, czy też wzorowo prawdziwej powstaje prezentacja pewnej tożsamości i tylko i wyłącznie ona ma znaczenie dla społeczeństwa. To prezentacja, nie agent, wchodzi w interakcję. To na podstawie przedstawienia, a nie rdzenia tożsamości partnerzy interakcyjni działają na siebie i względem siebie87.

Podobnie widzi to sam Goffman:

„Ja” przedstawiane na scenie jest swego rodzaju obrazem własnej osoby, na ogół pochlebnym, który jednostka grająca określoną postać stara się skutecznie wywołać u innych. Chociaż ten obraz dotyczy jednostki, a określone „ja” jej właśnie jest przypisane, to samo „ja” kształtuje nie jednostka, do której owo „ja” przynależy, lecz cała sceneria tej działalności, ponieważ „ja” tworzy się dzięki temu, że świad- kowie czynią jednostkę przedmiotem interpretacji. Właściwie wystawiona i odegrana scena powoduje, że publiczność przypisuje jakieś „ja” przedstawionej postaci, ale to przypisanie jest rezultatem zapre- zentowanej sceny, a nie jej przyczyną88.

A revolution or a natural evolution?

On the role of new media in political communication

Summary

In the classical model of political communication information flows from the political system via the mass media to society. Feedback substantially can be expressed in participation in elections. Internet seems to be a medium that can significantly stimulate the systemic passive citizens; and for politicians can be an opportunity to be decoupled from the information hegemony of the „old” media. This article attempts to answer the question of how the observed changes are a natural evolution of society towards the civil society, as far as the revolution resulting from the somewhat unique nature of Web 2.0.

87 M. Wanke, Człowiek na  blogu życia codziennego — konstruowanie tożsamości on-line, [w:]

Abstrakty wystąpień na konferencji „Społeczne aspekty internetu 2006”, 2006, s. 86–87, [online] (dostęp:

21 maja 2009) http://sai.spik.swps.edu.pl/pliki/SAI06_abstrakty.pdf.

88 E. Goffman, op. cit., s. 277.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jakie uczucia na pierwszy rzut oka budzi w Tobie obraz „Rozstrzelanie powstańców madryckich”?. Co znajduje się w

JeŜeli przy małych wartościach p/p o rośnie gwałtownie adsorpcja pary danej substancji i pętla histerezy zaczyna się teŜ przy małych ciśnieniach to sugeruje, Ŝe badany

W fermentacji mlekowej akceptorem elektronów i protonów jest powstający kwas pirogronowy, który ulega redukcji do kwasu mlekowego.. Jest to sposób oddychania wielu bakterii

Znaleźć tor po jakim w płaszczyźnie xy leci ze stałą prędkością v samolotem ponaddźwiękowym pilot, który chce, aby jego koledzy stojący na lotnisku usłyszeli w tym

Zaproponowano również ogólną metodykę projektowania osadnika z wykorzystaniem metod numerycznych jak również prowadzenia symulacji numerycznej procesu

2. stack segment) segment pamięci w którym przechowywane są chwilowe dane procesu. Na stosie utrzymywane są zmienne lokalne procedur, parametry procedur i inne chwilowe

2. stack segment) segment pamięci w którym przechowywane są chwilowe dane procesu. Na stosie utrzymywane są zmienne lokalne procedur, parametry procedur i inne chwilowe

Wystąpiło przerwanie (proces został wywłaszczony) lub też proces dobrowolnie zwolnił procesor. Procedura szeregująca zdecydowała że ten proces ma być wykonywany. Zasób