• Nie Znaleziono Wyników

Rozmowy przed odlotem

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Rozmowy przed odlotem"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

Rozmowy przed odlotem

Max Cegielski 1.

Szejkanat w Zatoce Perskiej, zatłoczone lotnisko, pracownicy nienadążają z odprawą. Terminal wypełniony jest szczelnie ludźmi,którzy koczują na podłodze, czekając na swoje loty. Nikt

nieprzestrzega już zakazów palenia, dym unosi się nawet wwolnocłowych sklepach. Biznesmeni w garniturach siedzą na teczkachobok opalonych turystów po luksusowych wywczasach.

Otwierająlaptopy, usiłują pracować, a w głębi ich teczek widać przewodnikiturystyczne. Na środku stoiska z drogimi perfumami rozłożyła się grupa młodzieży wracającej właśnie z Azji. Nie mam krawata, aleponieważ jestem dziennikarzem, też muszę podłączyć się doglobalnej wioski Internetu. Siadam więc pomiędzy młodymipodróżnikami a wiecznie zajętymi wytwórcami dochodu brutto i netto

Rozmowę łatwiej jednak nawiązać z backpackersami – ludźmi zplecakami. Obcięty na krótko, zakolczykowany Mike kończy właśnieswoją roczną podróż po Indiach i okolicach. Przegląda swój mocnozużyty przewodnik Lonely Planet, żeby powiedzieć mi, gdziewłaściwie był. On i siedząca obok niego ze skrzyżowanymi nogamiNathalie usiłują nie denerwować się opóźnionymi lotami.

„Szanti,szanti” powtarzają w kółko słowa, które często słyszy się wIndiach – „spokojnie”.

Obydwoje uważają, że Wschód może nauczyćZachód właśnie spokoju i cierpliwości. Ja już w to zwątpiłem, aledziesięć lat temu wierzyłem w to samo. Stojący obok Szwedzi,wracający z pól golfowych w Katarze, nie mieli nawet szansynasiąknąć orientalnym luzem. Przestępują z nogi na nogę i klną nalinie lotnicze, słyszę jak mówią, że hotel, w którym mieszkali,nie był tak dobry, jak czytali w książkach i w Internecie.Młodzież dystansuje się od nich – na ile to możliwe w tym tłoku.

2.

– Byłam już w wielu miejscach, ale najbardziej lubię Tajlandię – mówi Ania, trzydziestoletnia prawniczka z Polski. Większą częśćroku spędza w ojczyźnie, ciężko pracując. Twierdzi, że zanimzostała adwokatem, dalekie wyprawy jej nie interesowały. – Ciąglepoznawałam ludzi z branży, którzy opowiadali o swoich wyczynach.Góry, głębiny, dżungle. Nie mogłam włączyć się do rozmowy, bo niemiałam czasu na wyjazdy. Dopiero teraz czuję się pełnoprawnymczłonkiem środowiska – przyznaje. W dobrym stylu jest podróżowaniez przewodnikiem w ręku, a nie czarterowe samoloty i baseny. Najeden miesiąc w roku prawniczka zdejmuje więc żakiet i buty nawysokim obcasie i wraca do Indochin. Na lotnisku ubrana jest wklapki i luźną sukienkę, w torbie ma ubranie na polskie mrozy.

Wszyscy mają podobne wrażenia z Azji. – Ten tłum ludzi i ta biedapowodują, że zaczynasz

bardziej doceniać luksusy Zachodu. To jestchyba dla mnie najważniejsze. Po powrocie doceniam to, co mam wdomu – mówi Polka. Mike nie jest do końca pewien, czy lubiazjatycki tłok: – To jednak przytłacza, ja się w tym gubię. Tekorki w Szanghaju, w Delhi. Smog i syf. Dopiero gdzieś w dżungli,jak w Kambodży, czuję się dobrze. No i Himalaje. Góry w Azji. Tojest oddech!

Nathalie jest najbardziej zafascynowana hinduistyczną i buddyjskąpokorą. – Te modlitwy, mantry

(2)

i pokłony. Zapalanie lampek. Tego mibrakuje w Europie. Jakiegoś duchowego elementu.

Mam wrażenie, że po tylu miesiącach podróży powinna mieć dopowiedzenia coś więcej niż powtarzane ciągle stereotypy. Nic jednak nie mówię, właśnie udało mi się otworzyć mail od znajomegodziennikarza, Kuby, nałogowego podróżnika.

3.

„Travelersi chcą przejść swoją obowiązkową inicjację. Za parę dolarów stać się dorosłym. Całe to gadanie o poznawaniu obcejkultury i tak kończy się na piwie, marihuanie i plaży. Na

balandzewe własnym gronie” – czytam na lotnisku list gdzieś z Meksyku, aledzięki

internetowemu blogowi z fotografiami mogę obejrzeć zdjęciaKuby. Gdybym był na fejsie, moglibyśmy czatować między Ameryką aZatoką Perską w czasie rzeczywistym.

Znudzeni czekaniem popijamy z Mikiem, Anią i Nathalie flaszkę zesklepu wolnocłowego, a Szwedzi z pól golfowych walą piwo w barku.Usiłuję wytłumaczyć nowym znajomym, co pisał Zygmunt Bauman wszkicu o „Ponowoczesnych wzorach osobowych”, którego cytowałem,pisząc swoje pierwsze teksty o podróżach. Bauman twierdził, żeturysta tym różni się od włóczęgi, że podróżować nie musi.

Travelersi z początku XXI wieku próbują się nie obrazić, ale słowasocjologa burzą ich

podstawowe wyobrażenia o sobie samych.Twierdzą, że często do wyjazdu czują się zmuszeni.

Nikt jednak nieprzyznaje głośno, że ucieka przed obowiązkami iodpowiedzialnością. Według Baumana włóczędzy „kłaniają siętuziemcom”. I rzeczywiście, podróżnicy z plecakami przyznają siędo fascynacji kulturami, które odwiedzają.

Zaprzeczają jednak, kiedy mówię, że tak naprawdę większość z naszachowuje się jak turyści, którzy, według Baumana, „oczekująpokłonów miejscowych” (podobnie jak dawni kolonialiści) i irytująsię na ciągłe, handlowe propozycje. Dobrowolnych włóczęgów zZachodu jest tylu, że tworzy się wokół nas infrastruktura sklepówi straganów. Zaczepiający tubylcy szukają zarobku, a „otwarci naświat” biali oburzają się. Poza miejscami atrakcji turystycznychnie ma hoteli i knajpek dla przyjezdnych. Nie ma też więc innychtravelersów i egzotyka staje się zbyt trudna do zniesienia, zbytmocna. Ciężko jest wytrzymać samotność pośród Azjatów. W pogoni zawolnością tacy jak ja i inni przybysze z Zachodu stają sięniewolnikami przewodników Lonely Planet,

których pełno naterminalu lotniska. – Wszystko zależy od tego, jak się ich używa,to tylko narzędzie. Wiesz, jak… na przykład siekiera! Można niąkogoś zabić albo porąbać drewno na ognisko – mówi Mike. Ja swojepodróże zaczynałem z przewodnikiem, potem odrzuciłem go jako formęzniewolenia. Przez lata szczyciłem się tym, że improwizuję, aleostatnio znowu wróciłem do

„Samotnej planety”, ponieważ wdziennikarskiej podróży pozwala nie tracić czasu na organizacyjnedetale.

4.

Wydawnictwo założone przez Tony'ego Wheelera opisuje precyzyjniewszystkie kontynenty, kraje i regiony ziemi, łącznie z Antarktydą.Dochodowe tytuły pozwalają pokryć straty poniesione

(3)

naprzewodnikach po rzadko odwiedzanych zakątkach. Wydawnictwo masiedziby na całym świecie, zatrudnia setki ludzi, jest teżwłaścicielem jednego z najpopularniejszych portali internetowychdotyczących podróży. Konkurencyjne, niszowe Footprints uważane są za rodzaj alternatywnej czy wręcz heretyckiej Biblii.

„Lonely Planet załatwiło Azję i każdy inny kontynent. Nie wierzę wpozytywny wpływ

przyjezdnych na miejscową kulturę” – stwierdzaKuba w mailu. To najbardziej radykalna opinia o tym wydawnictwie.Niewątpliwie przekształciło dawne hipisowskie ścieżki w „turystyczną

autostradę”. Backpackersi mieli być pozytywnąalternatywną dla czarterowych lotów i zorganizowanych wycieczek.Na turystach ze złotymi kartami kredytowymi zarabiają

zagraniczniwłaściciele wielkich hoteli, indywidualni podróżnicy mieliwspomagać lokalną, drobną ekonomię. Jedzenie w małych knajpkach i spanie w prowadzonych przez rodziny hotelikach.

Wydawnictwo od1986 roku część zysków przeznacza na projekty pomocy i kampanie narzecz przestrzegania praw człowieka.Autorzy zaznaczają też, że przewodników nie można traktować wprost– iść za jego wskazówkami krok po kroku. Tymczasem w każdejturystycznej miejscowości hotele i knajpy mają tablice„Rekomendowane przez LP”. Co gorsza, jeśli w Księdze wspomniano naprzykład o jakiejś indyjskiej Sziwa Restaurant, pojawia się ichdziesięć i po chwili już nikt nie wie, która była tą oryginalną,tą pierwszą. Kopie bywają zresztą lepsze od pierwowzoru.

Wbrewintencjom Wheelera, tysiące ludzi przemierza Azję, nie robiącniczego, co nie zostało opisane w „podręczniku”.

5.

– Przesada! Teraz jest czas eko-turystyki, poszanowania dla ludzi,może nie wszyscy to robią, ale coraz więcej osób ma świadomośćróżnych uwarunkowań – twierdzi Ania. Z kolei Nathalie

wygłaszacałą przemowę na temat „odpowiedzialnej turystyki”, mniej więcejtaką, jaką można znaleźć właściwie w każdym, porządnymprzewodniku. Miała inny dylemat: nie była pewna, czy jechać doTybetu. – Wiesz, Chińczycy czerpią z tego dochody, to trochę jakzgoda na okupację. Do Birmy bym nie pojechała. Byłam wściekła naLonely Planet, że zrobili ten przewodnik, przecież to juntawojskowa.

Dopytuję się Nathalie, jaką w końcu podjęła decyzję. Niechętnieprzyznaje, że jednak pojechała do Lhasy. Jeszcze na początkudrugiej wojny światowej Europejczyków, którzy odwiedzili

świętemiasto, można było policzyć na palcach. Dziś pałac Dalajlamy ledwowidać pośród nowych, chińskich sklepów. Miasto zachowuje swojąmagiczną i przyciągającą moc, ale wielu travelersów wybiera Nepallub Leh i Bhutan. To małe buddyjskie państwa u podnóży Himalajów,w których religia wciąż jest pielęgnowana, a podróżnik może miećczyste sumienie. Tam właśnie wielu Europejczyków zaczyna na seriointeresować się naukami Buddy. Nathalie zastanawia się nawet, czypo powrocie nie pójść na jakieś studia orientalistyczne, choćobawia się, że nie znajdzie potem pracy. Ania z Polski, tak jakja, jest starsza od Niemki i Anglika. W tym towarzystwie znikaróżnica wieku, ale mam wrażenie, że razem z prawniczką trochęśmiejemy się z idealizmu Nathalie.

6.

Co roku dwadzieścia pięć tysięcy młodych ludzi z Anglii wyjeżdża w świat przed pójściem na studia. Pytam Mike'a czy słyszał kiedyś oGrand Tour? Nie wie, że kontynuuje tradycję sięgającą XVI wieku.Wtedy właśnie synowie arystokratów i szlachty, a czasem i bogatychmieszczan,

(4)

zaczęli odbywać „edukacyjną podróż” po Europie. Mójrozmówca wygląda oczywiście inaczej niż jego historyczni poprzednicy. Tatuaże, które pokrywają jego ramiona, pojawiły się w Europie dopiero po wyprawach kapitana Cooka na Pacyfik. Zmieniająsię dekoracje i stroje, zwiększa się zasięg podróży, ale cel jestpodobny.

Jednak, według danych z 2001 roku, 39% Polaków nie było nigdy poza granicą kraju, a tylko 2%

wyjechało poza Europę. Prawniczka Anianależy do coraz większej grupy polskich, młodych profesjonalistów.Dla nich podróże to obowiązek, tak jak ładny dom i szybkisamochód. Najwięcej podróżują Europejczycy, dużo częściej od swoich rówieśników z USA. Ze Starego Świata wciąż najbliżej doAzji i Afryki. Czarny kontynent uważany jest jednak za „niezbytłatwy w obsłudze”, jak piszą internauci. Poza tym od setek latkultura europejska żywi się mitami związanymi z Azją,

„duchowością” Wschodu – w hinduistycznym bądź buddyjskim wydaniu.

7.

Według Światowej Organizacji Turystyki, w 2005 roku liczba „przekroczeń granic w celach turystycznych” przekroczyła800 milionów, wzrastając o ponad 5% pomimo terroryzmu ikataklizmów. To najbardziej rozwijająca się gałąź światowejgospodarki. Nawet roponośne szejkanaty arabskie w Zatoce Perskiej stawiają na ten biznes. Dlatego Katar i Zjednoczone Emiraty Arabskie rozbudowują swoje terminale lotnicze i starają sięreklamować je jako punkty przesiadkowe całego Wschodu. – Wiedzą,że ropa się skończy, a turystyka nigdy. Będzie tylko coraz lepiej– mówi Hindus, kolejna osoba, z którą rozmawiam na lotnisku wKatarze podczas wycieczki do toalety. Podpisywał właśnie kontraktyna wycieczki z bogatymi Arabami. Zaczynam mieć wrażenie, że niemuszę już nigdzie jeździć. W terminalu spotykam ludzi z całegoświata.

Im bardziej masowe jest podróżowanie, tym większa potrzebaindywidualnych,

niezorganizowanych wyjazdów. Wielu Europejczykówchce powtarzać doświadczenia wielkich odkrywców. Białych plam niema już na mapie, ale travelersi chcą poczuć się jak

poprzednicy,jeśli nie sprzed wieków, to chociaż sprzed dziesięcioleci. DlategoNathalie zabrała w podróż do Tybetu książkę oAleksandrze David Neel, kobiecie, która poznawała tam

buddyzmjeszcze przed drugą wojną światową. W Iranie odbyto podróż śladamiPierra Loti,

dokładnie powtarzającą jego trasę z początku wieku.Uczestnicy starali się nawet robić zdjęcia w tych samychmiejscach, co francuski podróżnik. Amerykański dziennikarz,Tony Horwitz,

opublikował bestsellerowy reportaż„Błękitne przestrzenie”, w którym opisuje podróż śladami Cooka naPacyfiku. Ja sam znalazłem się na tym lotnisku, lecąc do Azji, abyudać się szlakiem wyznaczonym przez Bronisława Grąbczewskiego,polskiego odkrywcę w służbie carskiej Rosji.

8.

Skoro już w latach pięćdziesiątych słynny antropolog,Claude Lévi-Strauss, narzekał, że skończyła się era „wielkichpodróży”, to co mogą zrobić współcześni travelersi?

„Zaakceptowaćrzeczywistość. Nie ma już nic do odkrycia, turyści są wszędzie. Whoteliku gdzieś w Hondurasie jest tak samo jak w Indiach iTajlandii. Wiszą hamaki, w menu są placki bananowe.

Ludzierozmawiają o tym, gdzie byli i gdzie jeszcze pojechać, dzielą sięporadami i informacjami.

Na przygodę w starym stylu nie ma coliczyć” – pisze mi Kuba z Ameryki Południowej. Internet usianyjest relacjami z podróży, zdjęciami z każdego zakamarka SamotnejPlanety. Dlatego w cenie są propozycje ekstremalne, zwiedzanieslumsów czy rowery w wysokich górach.

(5)

Mike i Nathalie na lotnisku w Katarze obrażają się, kiedy mówię imo różnych ofertach biur turystycznych. Podróż szlakiem australijskich burdeli, funkcjonujących od czasów złotej gorączkilub śladami Kuby Rozpruwacza w Londynie – to nie dla nich.Zwiedzanie Dublina z

„Ulissesem” Joyce'a w ręku uznają zaciekawszą propozycję, ale „to dobre dla naszych rodziców”.

Mikechciałby natomiast odnaleźć w Ameryce Południowej różnehalucynogenne rośliny i zobaczyć świat „oczami miejscowychIndian”. W świecie inflacji doznań liczą się pomysły.

Jednak większość travelersów, których poznałem, w świecie szukaprzede wszystkim inności. Na lotnisku ktoś przypomina sobie, że nastronach internetowych widział nową propozycję podróży – właśnietylko po terminalach lotniczych. – Można oczywiścieeksperymentować, szukać

alternatywnych rozwiązań. Niektórzykoncentrują się na kuchni, inni na duchowości, jeszcze innirzucają kostką. Mi chodzi jednak o to, żeby poznać ludzi żyjącychinaczej. Zrozumieć ich, szczególnie teraz wydaje mi się to ważne.– Nathalie ma takie same ideały jak antropolodzy w rodzajuClaude'a Lévi-Straussa. Mam jednak wrażenie, że obcość służy jejtylko jako lustro,

sposób na poznanie samej siebie. Sam częstołapię się na tym samym, ale nie mamy szansy o tym pogadać, bo wkońcu zaczyna się odprawa jej lotu. Pyta mnie o konto na fejsie,zaskoczona, że nie mam, zapisuje mój mail. Nigdy do mnie nienapisała, pewnie podobnie jak do tysięcy innych spotkanych podrodze.

9.

Przypominam sobie, że ów guru antropologii, Claude Lévi-Strauss,po objechaniu całej planety pisał w „Smutku tropików”: „Nienawidzępodróży i podróżników! Podróżnik to zawód (...) polegający naprzebywaniu jak największej ilości kilometrów”. Zygmunt Bauman w „Dwóch szkicach o moralności ponowoczesnej” dodaje, że współczesnyturysta „pożera świat, nie będąc pożeranym, przyswaja, nie będącprzyswajanym, nie bierze odpowiedzialności, nie

zapuszczakorzeni”. Dlatego na szlaku największym szacunkiem zarównomiejscowych, jak i podróżnych, cieszą się takie osoby, któreosiadają w Azji na dłużej, mówią miejscowym językiem, mająlokalnych przyjaciół, wiedzą i rozumieją, co dzieje się dookołanich.

Zbuntowane nastolatki podczas podróży traktują takie postacieprawie jak mistrzów duchowych.

Wielu chciałoby żyć jak oni, alenie jest łatwo przełamać w sobie stereotypowe postawy, trudnoodrzucić zakorzeniony w nas głęboko europocentryzm i kolonializm.

Usiłuję wytłumaczyć to Mike’owi, ale nagle słyszy swoje nazwisko:wezwanie do jak najszybszego stawienia się do odprawy. Podrywa sięi znika, nie mamy nawet czasu spróbować zapisać maile.

Po chwilimusi mnie też opuścić Ania, która wraca do Europy. Mój samolot wdrugą stronę, w głąb Azji, też ma w końcu odlecieć. Po raz kolejnyruszam w podróż, nie zastanawiając się już, czy jestempodróżnikiem czy turystą, tylko robiąc swoje.

Post-turysta.pl to największa w tej części Europy inicjatywa poświęcona odpowiedzialnemu i świadomemu

podróżowaniu. Tworzy ją kilkunastu specjalistów z różnych dziedzin, zajmujących się w swoich badaniach turystyką i podróżami. Na stronie www.post-turysta.pl znajdziesz jeszcze kilkadziesiąt esejów na inne tematy związane z odpowiedzialnym i świadomym podróżowaniem. Zapraszamy!

(6)

Projekt post-turysta.pl współfinansowany został w ramach programu polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.

Esej ten jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Unported.

Cytaty

Powiązane dokumenty

własnych, zrozumiałam, czego wspinacz musi się nauczyć, jaki ro- dzaj doświadczenia cielesnego musi osiągnąć, by móc w ogóle za- cząć się wspinać i wykonywać zjazdy oraz

dany prostokąt miał pole

Przykazania i słowo objawione przez Boga służą do tego, abyśmy znaleźli się w niebie, ale co jest ważne, są zgodne z naturą człowieka.. Toteż pisząc, że homoseksualizm

– Noo, nie frasuj się tak, nie przystoi – uśmiechnął się zawadiacko Bóg Ciemnej Strony Życia.. – Świat przecież nie zaczyna się, a tym bardziej nie kończy

OLDRZYCHOWICE – MK PZKO zaprasza swoich członków i sympa- tyków na zebranie sprawozdawcze połączone z obchodami Dnia Ko- biet, które odbędzie się w niedzielę 8. W

Mechanizm leżący u  podstaw podwyższonego ciśnienia tętniczego u  osób z  pierwotnym chrapaniem nie jest w pełni wyjaśniony, ale może mieć związek ze zwiększoną

Wypowiedzi zniechęcające Wypowiedzi wzmacniające Miałaś się uczyć – co

Nagle niewiadomo skąd pojawiły się żaby( dzieci naśladują skakanie żabek), kumkały ( naśladują kumkanie: kum, kum, kum) jakby ostrzegały się przed