M> 28 (1264). W arszaw a, dnia 8 lipca 1906 r. Tom XXV.
T Y G O D N I K P O P U L A R N Y , P O Ś W I Ę C O N Y N A D K O M P R Z Y R O D N I C Z Y M .
P R E N U M E R A T A „ W S Z E C H Ś W I A T A 44.
W W a r s z a w i e : ro c z n ie m b . 8 , k w a r ta ln ie m b . 2 . Z p r z e s y ł k ą p o c z t o w ą : ro c z n ie r u b . 1 0 , p ó łro c z n ie ru b . 5 .
P re n u m e ro w a ć m o żn a w R e d a k c y i W s z e c h ś w ia ta i w e w s z y s tk ic h k s ię g a r n ia c h w k r a ju i z a g ra n ic ą .
R e d a k to r W s z e c h ś w ia ta p r z y jm u je z e s p ra w a m i re d a k c y jn e in i c o d z ie n n ie od g o d z in y 6 do B w ieczo rem w lo k a lu re d a k c y i.
A d r e s R e d a k c y i : M A R S Z A Ł K O W S K A Nr. 118. — T e l e f o n u 83 14 .
M IK R O F O T O G R A F IA , JA K O Ś R O D E K B A D A Ń N A U K O W Y C H .
W iadom o, ja k w ielkie znaczenie posiada d la n a tu r a lis ty um iejętność rysow ania. Szcze
gólniej w ty m w zględzie zain tereso w an i są p rzyrodnicy, b ad a ją c y budow ę i postaci ob
serw ow anych przez się ciał i zm uszeni ilu strow ać swe ro zp raw y ry su n k a m i, g d y ż sam opis w w ielu p rz y p ad k ac h okazałby się nie- wy starczaj ący m .
C zasam i m ożna nie uciekać się do ry so w a
nia, są jed n a k ż e p rz y p ad k i, w k tó ry c h ilu- strac y e do te k stu są w p ro st nieodzow ne, n iekiedy zaś m ogą n aw et zastąpić sam opis.
M am tu n a m yśli b ad a n ia m ikroskopow e, k tó re ostatn iem i czasy zn alazły n ad e r szero
kie zastosow anie, a lite ra tu ra , dotycząca sa
m ych m etod b a d a ń m ikroskopow ych obej
m u je obecnie n iepom iernie obfity plon. Ob
razy, ja k ie o bserw ujem y pod m ikroskopem w b ad an iu czy to tk a n e k ciał żyw ych, czy też elem en tarn y ch sk ładników ty c h tk an ek , t. j. kom órek, są n ieraz ta k zaw iłe, że opis ich bez odpow iednich ilu stracy j w p ro st nie
m iałb y celu. T o też n ig dzie b ardziej, ja k tu taj, nie je s t się zm uszonym do zobrazow ania opisów przez odpow iednie ry su n k i. N ależy je d n a k zauw ażyć, że zresztą i sam o w y k o n a
nie ry su n k u p rz ed staw ia tu ta j niem ałe t r u d ności n aw et d la technicznie w yszkolonego ryso w n ika, g d y ż w pierw n ależy d o kładn ie zbadać i zrozum ieć sam p re p a ra t. S tą d zaś w y n ik a to, że należy ryso w ać sam em u, po
niew aż p re p a ra t, n ary sow any przez in n ą o so bę, chociażby bardzo arty sty cz n ie, nie będzie czynił zadość w y m aganiom tego, k tó ry go b ad ał pod w zględem nauk ow y m . T ego ro d zaju ry su n k i zw ykle u le g a ją przeróbkom i pew nej schem atyzacyi, czyli uproszcze
niom , z podkreśleniem rzeczy g łó w n y c h i po
m inięciem pod rzęd ny ch.
N iezm iernie w ielkie u łatw ien ie w p row a
dziło zastosow anie ulepszonych sposobów fo to g ra fo w an ia p re p a ra tó w przez m ik ro skop. P rz y odpow iedniem użyciu źró dła św iatła, jak o też objektyw ów , o kularów i fil
tró w św ietlnych, m ożna o trzym y w ać n a czu
łych p ły tk a c h n a d e r k o n tra sto w e zdjęcia n ik łych obrazów drobnow idzow ych n aw et w silny ch pow iększeniach, ja k ie d a ją np.
a p o ch ro m aty Z eissa do im m ersyi je d n o ro d
nej w skom binow aniu z o k u lara m i kom pen-
sacyjnem i w ysokich num erów . D obre k opje
fotograficzne z tak ich klisz, jeżeli chodzi
434
W S Z E C H Ś W I A TJMś 28 o w szy stk ie szczegóły n a nich z n a jd u ją c e się,
w p ro st n a d a ją się do re p ro d u k o w a n ia w te n lu b ów sposób i m ogą służyć, ja k o w y born e ilu stra c y e , dające d o k ła d n e w yobrażenie o sam y ch p re p a ra ta c h . N a d to m a ją one tę w ielką zaletę, że m ogą służyć, ja k o rodzaj d o k u m en tó w , podczas g d y ry s u n k i zaw sze g o d zą się z uproszczeniam i i m niej lub w ięcej b y w a ją sch em aty zo w an e. P ró cz t e go foto g rafie m ikroskopow ych p re p a ra tó w z w ielkim p o ży tk iem m ogą służyć do u ła t
w ien ia w y k o n a n ia ry su n k ó w , o ile nie cho
dzi o „d o k u m en ty " i o w szystkie szczegóły w d an e m m iejscu p re p a ra tu . W ów czas, ja k to w skazałem po ra z p ierw szy 10 l a t t e m u ,*) k o p ju je się (niedość silnie) n e g a ty w y n a m a
to w y m b ia ły m p ap ierze i o trz y m a n y tą d ro g ą d o k ła d n y ry su n e k zu ż y w a się, n a po d o bieństw o n ik ły ch w zorów k alig raficzn y ch , do w y k ończenia czarnego lu b ró ż n o b a rw n e go ry su n k u sch em atyzow anego. P o zo sta
łości fotografii u su w a się dość łatw^o d ro g ą m ech an iczn ą lu b chem iczną.
T o, o czem pow yżej b y ła m ow a, stan o w i oczyw iste ty lk o u łatw ien ie d la osób, nie u m iejący ch ry so w a ć lu b też n ie ch cących r o bić u ż y tk u z „k am ery rysow niczej “ (C am era lucida), g d y ż p o słu g iw an ie się n ią n astrę cza dość dużo k łopotów . N a stę p n ie w p o staci fo to g ra fii m a się cenny d o k u m en t, n a k tó ry a u to r m oże się p o w oływ ać bez o b aw y o ew en tu a ln e za rz u ty . Z pow o d u ty c h okoliczno
ści p o słu g iw an ie się ap aram i do fo to g ra fo w a n ia przez m ik ro sk o p coraz bardziej zyskuje n a rozp ow szechn ieniu; obecnie p ra w ie k ażd e la b o ra to ry u m do b a d a ń m o rfologicznych p o siad a sp ec y aln y a p a ra t m ik ro fo to g ra ficzn y . W niniejszej n o ta tc e chciałem zw rócić u w a g ę jeszcze na je d e n p o ży tek m ik ro fo to g rafii, ja k i d o ty ch czas ząpozn aw ano, a k tó ry n ależ y m ieć n a w zględzie.
R y su n e k ręczny, chociażby b y ł zrobiony
„z n a tu ry " ja k n a jd o k ła d n ie j, zaw sze będzie sch em aty zo w an y , p rzy czem będą należycie zaznaczone ty lk o pew ne, p rzez b ad acza p o szukiw ane szczegóły, podczas g d y inn e, w d an y m m om encie nie u w z g lę d n io n e d e ta
*) J . Eism ond. A nw endung von Mikrophoto- graphie zur A nfertigung genauer A bbildungen.
B iologiscbes Centralblatt, B d . X V I, Jsfó 2 4 , 1 8 9 6 .
le, p o zo stan ą m niej w ięcej p om in ięte. W y k o n an e w te n sposób ry su n k i b y w a ją nie t y le u zup ełnien iem te k stu , ile zobrazow aniem m yśli przew odniej a u to ra . M ając szereg t a kich ry su n k ó w , ułożonych kolejno, m ożem y od cyfrow ać całą p ra cę a u to ra , nie za g lą d a ją c w cale do te k stu . Sym bolizm m alarski, o ja k im do n ied aw n a ta k częste toczyły się d eb a ty , zn a jd u je tu ta j szerokie zastoso w a
nie!... W przeciw ień stw ie do ry su n k ó w ob
ra zy fotograficzne, o trzy m a n e zapom ocą ap a
ra tu , z m nóstw em szczegółów i szczególików, zaw sze w yd ad zą się n am ślepym i i, o ile k o m p lik a cy a ich je s t w iększa, w y m a g a ją d o - k ła d n y c h o b jaśn ień i szczegółow ych oryen- ta c y j co do szczegółów.
P rz e k o n a łe m się o tem z w łasn ego d o św iadczenia, a w iem rów nież z o po w iadań in n y ch , że, o g ląd ają c o d b itk i fo tog raficzn e z u p rz ed n io d o k ład n ie przez nas zb ad an y ch
i
p re p a ra tó w , zaw sze do zn ajem y w rażenia, ja k g d y b y śm y o glądali coś now ego, w czem o ry e n tu je m y się zup ełn ie n a nowo.
O tóż ta w łaśn ie okoliczność p o siad a n ie
zm iern ie d uże znaczenie. Pozw ala ona, ja k to w n e t zobaczym y, sięgnąć głębiej w treść p re p a ra tu i zapobiedz m ożliw ym przeocze
niom .
W iad o m o dobrze każd em u m ik ro grafo w i, że n a jed n y m i ty m sam y m p rep aracie w różn y ch , n astęp u ją cy ch po sobie m om en
ta c h , o d k ry w a m y coraz in n e now e szczegó
ły ,— szczegóły, k tó re poprzednio ja k g d y b y nie is tn ia ły d la n as. Oto zd arza się dość często, że w p a d am y w zdum ienie, ja k się to m ogło stać, żeśm y przeoczyli n a n aszych p re p a ra ta c h ta k ie szczegóły, k tó re w łaśnie do p iero co p o d a ł k to ś in ny, ja k o coś n ad z w y czaj w ażnego, a co było widoczne i w n a szych p re p a ra ta c h ...
P o d o b n e zjaw isko oczywiście stoi w związ-
! k u p rz ed ew sz y stk ie m z ew olucyą naszej wie-
! dzy i naszego z a p a try w a n ia się n a d an ą I kw esty ę. N ie u leg a bow iem w ątpliw ości, że w k aż d y m poszczególnym m om encie p ro w a d zo n y ch przez n as b a d a ń jesteśm y o g ra niczen i przez pew ien zak res pojm ow ania lu b o ry e n to w a n ia się w ro z p a try w a n e m zjaw isk u . In n e m i słowy: n ie u sta n n ie czuje
m y, że w łaściw ie żadnej k w e sty i naukow ej
nie jesteśm y w stan ie w yczerpać w szech
stro n n ie i g ru n to w n ie , pom im o w szy stk ich
W S Z E C H Ś W IA T
435 skierow anych ku te m u w ysiłków woli i n a
prężonej uw agi. Ileż to ra zy trafia się, że ktoś, k to przez la ta całe b a d a ł ja k ą ś kw estyę, ogłasza w reszcie d ru k iem sw ą p racę i w net P ° ,lej ogłoszeniu sp o strzega, p rz y p a d k o wo p rzeg ląd ając p re p a ra ty , że pop ełn ił p a rę dość pow ażnych przeoczeń. D o tego n ie w ątpliw ie p rz y czy n ia się znużenie, zw łasz
cza w ty ch razach, g d y p ra c u je się z n atężo ną u w agą i chęcią g ru n to w n e g o w yczerpa
n ia k w estyi. W ty m w zględzie godzi się przytoczyć dość pospolite zjaw isko: „fataln e pom yłki d ru k a rs k ie 11. Ja k ż e często zdarza się, że ju ż na pierw szy rz u t oka na pierw szej stro n icy p ra cy d rukow anej z n iem ałą p rz y krością w idzim y „ fataln e p o m y łk i", n a k tó re nie reago w aliśm y poprzednio, pom im o n a d e r uw ażnie prow adzonej k o rek ty ; w ty m razie przykrzejszem je s t to, że zarów no wów czas, ja k i obecnie byliśm y uzdolnieni do p o zn a n ia się na rzeczy!
Tym czasem k ażd y badacz u siłu je przepro
w adzić poszu k iw an ia m ożliw ie g ru n to w n ie i zam knąć je w m ożliw ie szerokim zak re
sie. D ążność ta w p ra k ty c e sp o ty k a się je d n a k z w ielom a przeszkodam i, a okolicz
ność ta zm usza nas do sztucznego staw ian ia kresu wobec ro zciąg an ia te m a tu do nieskoń
czoności. Z m uszeni p rzeto je s te śm y do do
w olnego za o k rą g la n ia ro zciągłości naszych b ad a ń stosow nie do ró żn y ch w arunków . T ak sam o p o stęp u ją i a rty śc i m alarze p rz y w y
kończeniu obrazów , do ciąg ając go do dow ol
nego m om entu, stosow nie do okoliczności.
W obec teg o cała sp raw a „gruntow nego i w szech stro n n eg o 1' zb a d an ia czegoś sprow a
dza się z konieczności do tego, aby śm y w o
bec b adanego przez nas o b jek tu p rz y n a j
m niej nie znaleźli się w położeniu autora, k tó ry p rz eg ląd a o trz y m a n ą o d b itk ę swej p ra cy i tu ż n a pierw szej stro n icy dostrzeg a z przy k ro ścią „ fa ta ln e om y łk i", k tó ry c h m ógł nie popełnić! C hodzi zatem , p om iną
w szy in n e w zględy, o coś w ro d z aju prezer
w a ty w y , co by um ożliw iało ścisłą objektyw - n ą k o n tro lę nad nam i, aby śm y nie przeoczyli tego, co w d an y m m om encie je s t lub może być dla nas zrozum iałe.
D la m orfologów , zw łaszcza m ikro g rafó w , n ieu stan n ie p o słu g u jący c h się m ikroskopem , n a d e r pow ażne u słu g i w ty m w zględzie w y
św iadcza m ikrofotog rafia. P rze k o n ałem się
0 tem o statn iem i czasy, p rzeg ląd ając m ikrofo- grafie p re p a ra tó w cytologicznych, k tó re po
przednio b ad a łe m ja k n ajd o k ład n iej zapom ocą najlepszych środków o ptyczn ych i k tó re przeglądałem jeszcze przed sam em fo to g ra fow aniem . Ze zdum ieniem dostrzegłem n a odbitk ach tak ie szczegóły, k tó re n a p re p a ra cie zapoznaw ałem zupełnie, a w p a ru p rz y padkach dopiero n a m ikrofotog rafiach za u w ażyłem s tru k tu ry , ja k ic h darem n ie poszu
kiw ałem n a preparacie! O siągam y zatem d w a d o d atn ie re z u lta ty : ścisłą sam o ko ntrolę 1 m ożność głębszej an alizy p re p a ra tu .
W obec tak ich w yników godzi się ro zw a
żyć praw dopodobne p rzyczy ny teg o zjaw i
ska. P oprzednio, p rz y ta cza jąc ogólnie zn a
n y fa k t m im ow olnych „fataln y ch om yłek d ru k u " , w spom niałem o znużeniu, jak iem u uleg am y w intensy w n ej p racy , g d y u siłu je m y zbadać coś w d an y m m om encie „w szech
stro n n ie i g ru n to w n ie ". Z nu żen ie je s t tu niew ątp liw ie n ajb liższą praw dop od ob ną p rz y czyną. Z chw ilą, g d y śm y ro z p atrzy li nasz p re p a ra t i zoryentow aliśm y się w nim w zględnie do interesującej n as kw estyi, za
zw yczaj p rz y k u w am y n aszą uw ag ę do pew ny ch tylk o szczegółów, k tó re uzn ajem y za ważne. 0 ile ro z p a tru je m y p re p a ra t p o w tórnie, lecz w ta k ic h sam ych w aru n k ach , ja k poprzednio, zw ykle nie d o strzegam y nic now ego; co najw yżej u ra b ia m y sobie tylko w bardziej skończonej postaci pow zięte p o przednio pierw o tn e w yobrażenie, nie zw ra
cając należytej u w ag i n a in n e szczegóły.
O sw ojeni w te n sposób z p re p a ra te m , m im o- w oli nie re ag u jem y na szczegóły, któ ry ch poprzednio nie szukaliśm y i k tó re wówczas nie w p ad ły nam w oczy. N ic też dziw nego, że dopiero po u pły w ie dłuższego czasu, g d y poprzedni obraz z a ta rł się nam do pew nego sto p n ia, zaczyn am y reagow ać n a p re p a ra t zupełnie odm iennie i wówczas dostrzeg am y
„coraz nowe rzeczy". Otóż m ikro fo to g rafia m a tę zaletę, że i bez um yślnej czy też m i
m ow olnej dłuższej przerw y staw ia nas w p o
dobne położenie. N a w idok foto grafii z a
czynam y reago w ać zupełnie inaczej, aniżeli
n a rzeczy w isty obraz p re p a ra tu , g dy ż wobec
fotografii stajem y zupełnie ta k , ja k przed
czemś zupełnie now em . W y d a je się więc
zupełnie zrozum iałe, że wówczas u siłu jem y
zoryentow ać się zupełnie n a now o i dopiero
W S Z E C H Ś W I A T
JMÓ 28 tera z zaczy n am y re ag o w ać n a to, czegośm y
poprzednio nie w idzieli. M ik ro fo to g ra fia d a je zatem m ożność d oraźnej sam okontroli.
P rz y ta c z a ją c pow yższe fa k ty i ich o b ja
śnienia, pom ijam zu p e łn ie to, co m o g lib y w ty m w zględzie pow iedzieć od siebie fizycy.
Nie d a się zaprzeczyć, że znużenie, będące w y n ik iem czynników psycho-fizyologicz- nych , b y n ajm n iej nie stan o w i tu ta j w szy
stkiego. N ie u leg a najm n iejszej w ątpliw ości, że n ie k tó ry c h efek tó w św ietln y ch oko nasze .bądź to wcale nie chw yta, b ądź też ch w y ta je i u trw a la odm iennie, aniżeli to u sk u te c z n ia się n a czułej p ły tc e za p o śre d n ic tw em o b jek ty w u tej lub owej k o n stru k c y i, w tem lu b in n em św ietle. N a odbitce fo to g ra ficznej m ogą się p rz eto zn aleść szczegóły, o ja k ic h nie m yśleliśm y. J e s tto jed n ak o w o ż zu p e łn ie in n a k w e sty a , n iezm iern ie in te re s u ją c a , lecz n a ra zie dla n a s obojętna. M iejm y n a uw ad ze to, że w z w y k ły c h p o szu k iw a
n iach drob no w id zo w y ch nie idzie się ta k d a leko w analizie p re p a ra tu . B ierzem y za
zw yczaj pod u w a g ę ty lk o to, co je s t d o stę p ne dla n o rm aln ie p rz eciętn e g o oka w p e w n y c h sta ły c h w a ru n k a c h u życia m ik ro skop a i o ile m ożem y u d o stęp n ić d la oka różne części p re p a ra tu przez odpow iednie u trw a la n ie , z a b a rw ie n ia i t. p. To, co poza .te g o ro d z a ju śro d k a m i tech n ic zn em i pozo
s ta je n ie u c h w y tn e d la naszego oka, nie m oże w chodzić w rachubę.
Ż ału ję bardzo, że w ra m a c h niniejszej no ta tk i nie m ogę p rz y to c z y ć cho ciażb y p a r u przykładów ,, ja k ie zn iew o liły m nie do zw ró cenia bacznej uw ag i n a m ik ro fo to g rafią, j a ko środek sam o k o n tro li. W sp o m n ę tylko, że chodziło m i o zobrazow anie obszerniejszej p ra c y o centrozom ie i m ech anizm ie k o m ó r
kow ym przez szereg k o n tra sto w y c h zdjęć fo tograficznych w m ożliw ie siln y ch p o w iększeniach. C hodziło mi, ja k zw ykle, o to, a b y u n ik n ą ć m ozolnego ry so w a n ia su b te l
n y c h i n a d e r za w iły c h s tr u k tu r w e w n ą trz k om órkow ych, tu dzież o to, a b y do łączy ć do p ra c y ilu stra c y e m ogące słu ży ć za d o k u m e n ty . O dpow iednie p re p a ra ty b a d a n e b y ły przezem nie w ciągu dość dłu giego, bo p r a wie dziesięcioletniego okresu . G d y m p rz y s tą p ił do fo to g ra fo w a n ia , zd a w ało m i się, że ju ż n iem a ta m n ic do o g ląd an ia. T y m c z a sem dopiero n a fo to g ra fiach zau w ażyłem nie-
d ostrzeżon e p o przed nio b ardzo w ażne i po
niek ąd św iadom ie p o szu kiw ane szczegóły.
P o p rz e sta ją c n a pow yższej w zm iance, do
dam jeszcze uw ag ę, że zastosow anie m ik ro fotografii, zapobiegając zb y tn iem u su b jek ty - w izm ow i w tra k to w a n iu p re p a ra tu , by ć m o
że, stan ie się w najbliższej przyszłości ro d z a
je m m eto d y pom ocniczej.
./. E ism on d.
K IL K A U W A G W S P R A W IE
„C E L O W O Ś C I W P R Z Y R O D Z IE “ (Z powodu artykułu p. W . J. Zielińskiego),
W ciekaw ym a rty k u le p. t. „P rzy czy nek do n a u k i o celowości w n a tu rz e 1' zam ieszczo
ny m w JM® 26-ym „W sz e c h św ia ta 11 z r. b.
p. W . J . Z ieliń sk i p rz e d sta w ił b ard zo za jm u ją c e w y n ik i b ad ań p rof. L em stró m a nad znaczeniem ig ieł drzew ig la sty c h oraz ości zbóż o ścisty ch dla życia ty c h organizm ów ro ślin n y ch . P o d łu g h y p o tezy L em stró m a podobne o stro zakończone n arząd y roślin p e łn ią czynność ja k b y k o n d u k to ró w , za k tó ry c h p o śred n ictw em p rą d y elektryczn e prze
chodzą przez roślinę w k ie ru n k u ziem i, co zn acznie m a w zm agać procesy asy m ilacy jn e w roślinie. Tej to okoliczności, zdaniem - b o ta n ik a fran cu sk ieg o , m am y zaw dzięczać zu p ełn ie zadaw alające u ro dzaje zbóż n a d a lekiej pó łn o cy — ja k np. n a S zpicbergu i w L ap o n ii: obfitość elektryczności atm o sferycznej, w y zy sk iw anej przez te rośliny zapom ocą ich ości n a k ło sach m a tu ró w n o w ażyć z b y t n isk ą tem p eratu rę.
O ile h y p o te z a pro f. L em stró m a (a d o ty c h czas je s t to ty lk o h ypoteza) okaże się w to k u b a d a ń d alszych słuszną, to wówczas będzie
m y t u m ieli f a k t n iew ątp liw ie n a d e r ciek a
w y fa k t p rz y sto so w a n ia u stro jó w ro ślin n y ch do sk ą d in ą d n iew ygo dn ych w a ru n k ó w is t
nien ia, oraz zu ż y tk o w an ia przez u stro je n a rządów , k tó re w in n y c h szerokościach geo
g raficzn ych czynności w yłącznej zbieran ia e lek try czn o ści atm osfery cznej nie pełnią.
Je d n e g o w szakże zu pełnie zrozum ieć nie m o
gę, a m ianow icie, w ja k i sposób sp ra w a ta zw iązan a by ć m oże z za gad nieniem o celo
wości w p rzyrodzie, oraz dlaczego zbieran ie
M 28
W S Z E C H Ś W I A T437 przez ości zbóż elek tryczności m a być p rz y
czynkiem , po p ierający m teleologiczny p ogląd n a u stro je żyw e? Z d aje się bow iem , że od- pow iedniość pew na pom iędzy b udow ą danej części u stro ju a czynnością tejże części, a tak że sp ó łd ziałan ie ró żn y ch czynności danego o rganizm u w k ie ru n k u u trz y m a nia p rzy życiu całości, je s t zjaw iskiem zb y t pow szechnem w p rz y ro d zie żyw ej, aby p o trzeb a było f a k t jeszcze je d e n z tejże k a
te g o ry i podkreślać specyalnie. Że odpo- w iedniość ta k a nie koniecznie w ym ag a p rz y jęcia h y p o tezy celowości, to rów nież dobrze je s t znane. A le w racając do zbóż północ
nych, ośm ielę się zap y tać, dlaczego ostanie się p rzy życiu w tam tejszy ch niedogo dnych d la flory w a ru n k ach , g a tu n k ó w , k tó re p o tra fiły w yzy skać ta k specyalne źródło e n e r
gii, ja k elek tryczność atm o sfery czn a zapo- m ocą narządów , k tó re po siad ały ju ż daw niej (o ile m i wiadom o, nie k ra je podbiegunow e są ojczyzną zbóż u p ra w n y c h )—m a n a p ro w a dzać n a m yśl o celow ości w przyrodzie? Co do m nie osobiście, to m yśl o życiu w okoli
cach p o larn y c h zgo ła odm ienne przyw odzi m i obrazy... M yślałbym raczej o ow ych m i
lio n ach nasio n i zarodków , różnem i dro gam i z k ra in cieplejszych tam zanoszonych, a k tó re w ciąż g in ą bezcelowo podczas g d y rozw ijać się m ogą nieliczne ty lk o u stro je, k tó re do w aru n k ó w surow ych w te n lu b ów sposób przystosow ać się zdołają! M e zapom inajm y, że nieskończenie p ło d n e życie czyni wciąż ustaw iczn e w ysiłki (sit venia verbo!) zdoby
cia k ra in z im n y c h —a zaw sze więcej porażek niż zw ycięstw ta m odnosi.
P o zatem ch ciałbym zw rócić uw agę na p a rę zd ań ogólniejszych, za w a rty c h w a rty k u le p. Z. Z daniem a u to ra „w szędzie i we wszy- stkiem podziw w nas b udzi ta celowość, ja k ą p rz ejaw ia n a tu ra w sw y ch tw o ra ch zarów no żyw ych ja k m artw ych'*. P o m ija ją c ju ż ce
lowość, ja k ą p. Z. chce w idzieć w tw o rach m a rtw y c h (!?) p rz y ro d y , a o k tó re j ja , jak o biolog, m ów ić się n ie ośm ielam — n a jz u p e ł
niej zgodzić się nie m ogę n a k ategoryczne i bez zastrzeżeń p rz y jm o w an ie h y p o tezy ce
lowości w zasto so w an iu do św iata ustro jo w e
go, bo tu ta j h y p o teza ta nie ty lk o że nie je s t niezbędna, ale do n a d e r w ielu dziedzin ro z w oju i życia u stro jó w w p ro st zastosow ać się nie d a zupełnie, że w ym ienię choćby tylko
zjaw iska terato lo g iczn e (znacznie częstsze i obszerniejsze, n iżb y to się zdaw ać mogło!), z którem i ta k i n p. obrońca celowości, ja k P . J a n e t zupełnie nie u m ia ł sobie dać r a d y . Ł)
Z daw aćby się m ogło, że p. Z. chodzi nie o celowość im an en tn ą, lecz czysto m etodolo
giczną, t. j. o tak ie pojęcie celowości, k tó re operujem y w celach p ra k ty c z n y c h , g d y np.
chodzi n am o w yjaśn ien ie fu n k c y i n arząd u nieznanego, rzad k ieg o lub m ało zbadanego u stro ju , to je st g d y z a p y tu je m y o „cel“ d a nego n arząd u w znaczeniu potocznem fu n - [ kcyi. D alej je d n a k au to r m ów i w yraźnie:
„Do u g ru n to w a n ia wTszakże teg o prześw iad-
! czenia o pow szechnej celowości trz e b a było w iele m yśli, w iele stu d y ó w i pracy , bo m i
strzy n i p rz y ro d a h ojn ie rzuca z a g ad k i i zwolr n a jed y n ie pozw ala n a u ch y lan ie rąbk ów o k ry w ający ch tajem n ice je j nieskończonej m ądrości". Przedew szystkiom pozwolę so
bie pow iedzieć, że w łaśnie owo „prześw iad
czenie o pow szechnej celowości “ nie w y m a
g ało ża d n y ch „stu d y ó w i p r a c y a dostało się człow iekow i p ierw o tn em u n ajzup ełn iej darm o, ja k o w y nik bard zo p ierw otnego, n a iw nego antropom orfizm u, przenoszącego ce
low ość zabiegów ludzkich n a całość życia p rzy ro d y . D opiero „stu d y a i praca*1 ty ch okresów h isto ry czn y c h , g d y ro zw inąć się m ogła m yśl n au ko w a, p o dd ały w łaśnie k ry ty ce owo p ierw o tn e prześw iadczenie o „ce
low ości p o w szech nej11.
N ie jestem ani przeciw nikiem , ani zw olen
nikiem celowości (chociaż w łasn e m oje b a d an ia n a d zjaw isk am i p o tw o rn ości raczej m ogłyby w yrobić w e m nie p rześw iadczenie o b ra k u celowości w procesach np. em bryo- logicznych). Celowość, p o jęta ja k o d o k try n a m etafizyczna, sto jąca poza bad an iem po- zytyw nem , je s t m i obojętna, bo ta n a postęp n au k i ścisłej nie w płynie. A le z p u n k tu w i
dzenia m eto d y naukow ej m uszę zap ro testo w ać przeciw ta k ' bezw zględnem u głoszeniu h y p o tezy celow ości w piśm ie przyrodniczem . j P am iętać w ciąż bow iem należy, że celowości, I ja k o h yp o tezy niekoniecznej, nie wolno n am w prow adzać do ro z u m o w an ia n au k o w ego w c h a rak terze niezbędnego jak ieg o ś „E n s
x) P . Janet: „Les causes finales11. W yd . II,
18.82, str. 222— 229, , .
W S Z E C H Ś W I A T
.N p 28 ocC ultum “, bo to się m eto d zie n aukow ej
w ręcz sprzeciw ia. N a g ro m ad ze n ie ta k ic h istn ości m etafizycznych n ic n am nie w yjaśni, ścisłem u b a d a n iu n a u k o w e m u nic nie p rz y sporzy, a raczej m oże w p ro w ad zić nas n a m anow ce ta k ie , gdzie o b a d a n iu żad n em nie będzie ju ż mowy!
J a n T u r.
N O W Y SPO SÓ B W Y D O B Y W A N IA S T A T K Ó W Z A T O P IO N Y C H .
P aro w c e spółczesne b u d u ją się obecnie, ja k w iadom o, w ten sposób, ab y w razie p rz e d z iu ra w ie n ia k a d łu b a od u d erzen ia o sk a łę czy o in n y sta te k , w oda nie m og ła n a p e ł
nić całego k a d łu b a i p o g rą ż y ć go n a dno.
Zabezpiecza się s ta te k od teg o p rzez p o d w ó j
ne ścian y i dno oraz przez podział całej p rz e strz e n i pom iędzy ścianą z e w n ę trz n ą i w ew n ę
trz n ą na herm ety czn ie w y o d rę b n io n e kom ory.
Lecz n a kom o ry nie ty lk o ta p rz e strz e ń się dzieli; w ogóle ca ły s ta te k podzielony je s t n a części, a w szy stk ie o tw o ry części te łączące o p a tru je się w drzw i jakn ajszczeln iej się za
m y kające. T y m sposobem u n ik a się ra p tow nego w y p ełn ien ia całeg o k a d łu b a w odą w p rz y p a d k u rozbicia.
A le drzw i pom iędzy o d d ziała m i s ta tk u dla w ygody p o d ró żn y ch i o b słu g i m uszą stać otw orem . W ięc g d y n a s tą p i k a ta s tro fa a w raz z n ią popłoch i p a n ik a , w zam iesza
n iu nie zaw sze u d a je się w p orę d rz w i h e r
m ety czn e pozam ykać w m iejscach w łaści
w ych i sk u tk i k a ta s tro f y um iejscow ić.
A b y niebezpieczeństw a te g o u n ik n ąć, w n ajn o w sz y ch s ta tk a c h k u ry e rsk ic h za p ro w adzono urząd zen ie elek try czn e , za k tó reg o pom ocą z pom ostu k a p ita ń sk ie g o m ożna w jed n ej chw ili au to m a ty c z n ie p o zam y k ać w szy stk ie lu k i w razie niebezpieczeństw a lub zaszłego ju ż u szkodzenia s ta tk u . J e d n a k u rząd zen ie to znaw cy p o d d a ją k ry ty c e i p rz y pu szczają, że w bardzo m ałej m ierze zdolne je s t ono zapobiedz nieszczęściu.
T a k w ięc tech n ic y m o rscy dalej p racow ać się zm uszeni zarów no n a d urządzeniam i za- po b ieg ającem i p rz y p ad k o m za to p ien ia, ja k
i nad sposobam i jak n a jła tw ie jsz e g o w yd o b y w a n ia z w ody sta tk ó w zatopionych.
W ch w ilach k a ta s tro fy ra tu n k ie m ludzi, j a k d otąd , są szalu py i k o ła ra tu n k o w e. J a k d o tąd nic nie d a się lepszego w d an y m razie zaprow adzić, ja k n ajry ch lejsze szalup sp u
szczenie na m orze i jak n a jw ię k sz e u ła tw ie n ie k o rz y sta n ia z kół ra tu n k o w y c h . S p ra w ność i p rz y to m n o ść załogi zn acznie w iększe m a t u znaczenie, niż jak iek olw iek urząd ze
n ia n a tu ry technicznej.
G d y s ta te k z ty ch lu b ow ych p rzy czy n zatonie, pasażerow ie i zało g a m ają ja k ie t a k ie szanse ocalen ia się. K a d łu b je d n a k o k rę tu i je g o za w arto ść zazw yczaj g in ą bezpo
w ro tn ie. W ydobycie ła d u n k u lub w y d o sta nie z po w ro tem z w ody k a d łu b a s ta tk u i jego ta k dro gich m aszy n m ożliw e je s t ty lk o w te- dy, g d y k a ta s tro fa zaszła n a p ły tk ie m m iej
scu m orza. N urko w ie, zapuszczający się dziś p od w odę w odpow iednio p rz y rzą d zo ny ch do teg o h erm e ty czn y c h u b ra n ia c h g u m ow ych i hełm ach, n ie m ogą pracow ać n a g łębokości większej niż 60 m. Niżej ciśnie
nie w ody j e s t ju ż ta k znaczne, że człow iek n ie je s t w stan ie ani oddychać, ani p ra co w ać i p o ru sz ać się, g d y ż odpow iednie m usi by ć ciśnienie pow ietrza, w pom pow yw anego w p rz y rzą d nurkow y.
R ó żne są sposoby w y d o b y w an ia statk ó w zatopionych. N a jp ro stsz y i n ajp o p u larn ie j
szy po leg a n a zastoso w aniu pow ietrza. W iel
kie stalo w e szczelne p o n to n y opuszcza się w m orze naokoło zatopionego s ta tk u i p rz y w iązuje się do jego k a d łu b a m ocnem i szta
bam i i łańcu ch am i. P oczem zam y ka się k ra n y p on to n ó w przez k tó re n ap ełn iała je w oda podczas ich zato pienia, i w ypom po w y w a się z n ich w odę a w prow adza n a jej m iejsce p o w ietrze. P o n to n y w ted y w y p ły w a ją n a p o w ierzch nię m o rza i w raz z niem i p rzy w iąza
n y do nich s ta te k zato pio ny .
P om im o, że metoda, ta po zw ala n a w y d o b y w a n ie n a w e t n ajpo tężn iejszy ch okrętów , je d n a k w a rto ść w y ciąg n ięteg o w te n sposób s ta tk u i jeg o u ra to w an ej zaw artości nie za
w sze się opłaca, poniew aż sposób op isan y pow yżej je s t niezm iernie kosztow ny. W y m ag a on n adzw yczaj skom p lik ow any ch pom p, w ielkich k osztow nych p o n to n ó w w y k o n an y c h ja k n a js k ru p u la tn ie j, r u r doskona
le u m o n to w an y ch i uszczelnionych, bardzo
JV» 28
w s z e c h ś w i a t439 w ielu złożonych p rzyrządów pom ocniczych
d oskon ale zbu d o w an y ch i m ontow anych.
A b y u ła tw ić tę całą spraw ę, in ży n ier fr a n cuski M ato g n o n w p a d ł n a m yśl zastąp ienia w d an y m razie p o w ietrza jak im ś in n y m ga-
jzem, k tó ry nie trz e b a było w pom pow yw ać, a k tó ry sam by się w y w iązy w ał pod wodą.
N ajp ro stszem w d an y m razie je s t użycie wę
g lik a w apniow ego, k tó ry w zetknięciu z wo
d ą ro z k ła d a się i w ydziela acetylen. W y n a lazca zdołał zaciekaw ić swoim pom ysłem sfery przem ysłow e; znalazło się tow arzystw o akcyjne, k tó re d ostarczyło m u k a p ita łu u a w y k o n an ie odpow iednich pró b i dośw iad
czeń. P ró b y te w y p a d ły nad w y raz po
m yślnie.
P ostępow an ie, przez M atognona zapropo
now ane, je s t bard zo proste. Z a m ia s t rezer- w oarów stalo w ych u ży ł on w orków k a u c zu kow ych. P ra k ty c z n o ść ich w danym razie od ra zu je s t zrozum iała. S ą one znacznie lżejsze i d ają się daleko łatw iej przenosić, po
niew aż za jm u ją bard zo m ało m iejsca g d y nie są nadęte.
W o rk i kauczukow e do teg o u ży tk u prze
znaczone otacza się m ocną siecią z d ru tó w sta low ych uplecioną. N ien a d ęte to n ą one z ła tw ością w m orzu. P o d w odą p rzyw iązu je się je łań cu c h am i do k a d łu b a sta tk u zato p io nego, ta k aby cały k a d łu b b y ł niem i oto czony.
W o rk i w m ow ie będąęe połączone są r u ram i gum ow em i z h erm etycznem i cy lin d ra mi, w ypełnionem i w ęglikiem w apniow ym . W ścianie sw ej każdy ta k i cy lin d er m a otw ór szczelnie z a tk a n y k o rk iem z bardzo łatw o topliw ego m etalu. K o rek ten je s t włączony w obwód elek try czn y , k tó reg o przew odniki są w rę k u prow adzących akcyę w ydoby w a
n ia zatopionego sta tk u .
G d y ju ż w orki kauczukow e są do k ad łu b a s ta tk u należycio przym ocow ane, i cy lin d ry z w ęglikiem w a p n io w y m n a dnie m orza się zn a jd u ją , zam y k a się p rą d . Jeż eli je s t on siły d o statec zn ej, k o rk i ła tw o topliw e się to pią, w oda m o rsk a w chodzi przez o tw o ry do cylindrów , ro z k ła d a w ęg lik w apniow y, w y tw a rz a acetylen, k tó ry w ydym a w orki k a uczukow e i w y p iera s ta te k n a pow ierznię m orza.
M etoda in ży n iera M atognona je s t ta k p ro s ta i d a ła w p ró b ach re z u lta ty ta k d o sk o n a
łe, że w dalszym jej u do sko nalen iu każe przy p u szczać znak o m ity środek nie ty lk o do w y do by w ania statk ó w ju ż zatopionych, ale być m oże n a w e t ra to w an ia auto m aty czn eg o statk ó w tonących.
W y n a la zca je st zdania, że m etoda jeg o d a się rów nież stosow ać do d ro b n y ch p rz y rz ą dów ra tu n k o w y ch : kó ł pływ ackich, szalup, łodzi i t. p.
Z daje się że do w cipny ten a p ro sty i w zglę
dn ie m ało ko sztow ny pom ysł będzie w p rzy szłości zapo biegał licznym k atastro fo m .
V• V-
U B A R W IE N IE O C H R O N N E R Y B . J a k w iadom o, zadziw iające zjaw isk a u b a r
w ienia, sp o ty k ające się w pań stw ie roślinn- nem i zw ierzęcem , w ielkie m a ją znaczenie w k w esty i pochodzenia g atu n k ó w a pozna
nie ich rzuciło wiele ś w ia tła n a n iek tó re z a g ad n ien ia doboru n atu ra ln e g o . W y starczy ty lk o p rzypom nieć n aślad o w n ictw o i u b a r
w ienie ochronne u p tak ó w , ssących i o w a
dów. D ziw nem się też w ydaje, że w b ad a
n iach u b arw ien ia p raw ie zup ełn ie p o m in ię ta zo stała je d n a g ru p a zw ierząt. A jed n ak , zadziw iająca jedn ostajno ść u b arw ien ia osob
ników należących do tej g ru p y w ym ag a n a ukow ego u zasadnienia. M am y tu ta j n a m y śli obszerną klasę ry b . W tej m ianow icie i klasie, k tó ra na pierw szy r z u t oka w ykazuje niezw y kłą rozm aitość u b arw ien ia, istn ieje I je d n a k ła tw a do zauw ażenia praw idłow ość j w w y stęp ow aniu poszczególnych odcieni:
! niem al w szystkie ry b y p o siad ają sre b rz y sty
| brzuch, podczas g dy g rz b ie t p rzew ażn ie je s t ciem no ub arw io ny . W praw dzie istn ie ją w y ją tk i z w ym ienionego p ra w a . Z d arza się, że
j
sre b rzy sta b a rw a b rz u ch a n iek tó ry c h ry b je s t ja k b y p rzyćm iona więcej lub m niej w y ra źn ą m atow o-żółtaw ą pow łoką. T a różnica j w odcieniu w y stęp u je szczególnie w y raźn ie
\ w tedy, g d y po ró w n y w am y barw ę brzucha ry b m orskich pelagicznych z ta k ą ż barw ą ry b zam ieszkujących w ielkie rzeki, staw y i i jezio ra o n iezb y t przezroczystej wodzie: ry
by pelagiczn e są p rzed ziw nie srebrzyste, podczas g d y ry b y w ód słodkich po siad ają
i
pew ien odcień żółtaw y.
440
W S Z E C H Ś W I A TJsTo 28 D alej sp o ty k a m y w y ją tk i np. w ro d z in ie
łososiow atych, k tó re p o sia d a ją b ru n a tn e , czerw onaw e lu b też in n e ciem ne u b arw ien ie, pom im o p rzezroczystości w ód ja k ie zam iesz
k u ją. N iek tó re je d n a k z ty c h ry b są zw ie
rz ętam i nocnem i (żerują głó w n ie w nocy, np.
S alm o fario , p s trą g ) in n e zaś p rz eb y w ają u k ry te pod k am ien iam i, korzen iam i, ro ślin a
m i w odnem i i t. p.
T rzeci w y ją te k z ogólnego p ra w a o sre- b rz y ste m u b arw ien iu ry b —to ry b y g łęb in o we; w ich u b arw ien iu zw ykle nie d aje się zauw ażyć p o działu n a u b arw ien ie b rz u ch a i g rz b ie tu cała ry b a je s t je d n o s ta jn ie ciem no ubarw io n a. P rze jśc ie od ry b g łęb in o w y ch do ry b za m ieszk u jący ch p o w ierzch n ię m orza stan o w ią ry b y żyjące pow yżej 500 tn g łębo
kości. U ry b ty c h z n a jd u je m y ty lk o pew ne ślad y zróżniczk ow an ia u b arw ien ia; różnica w u b a rw ie n iu g rz b ie tu i b rz u c h a je s t n a d e r nieznaczna.
S re b rz y ste u b arw ien ie b rz u c h a ry b pozo
stając e w ścisłym zw iązku z p rz ezro czy sto ścią w ody n a p ro w ad za n as m im ow oli na do
m ysł, że u b arw ien ie to nie m oże b y ć przy- padkow em . S n ąć m usi zachodzić tu ta j w aż
na p rz y czy n a , k tó ra w y w o ła ła ta k ą zależ
ność. O dm ienne u b arw ien ie b rz u c h a m usi przynosić p ew n ą korzyść zw ierzęciu i z n a j
d ow ać się pod ścisłym w pływ em do b o ru n a tu ra ln e g o . J e d y n ie d obór n a tu ra ln y je st w stan ie d o prow ad zić d an ą cechę do dosk o n ałości, a ciągłe jeg o d ziała n ie je s t nieod- zow nem d la u trw a le n ia cechy n a b y te j. W y ja śn ie n ie ta k ie ty lk o w ted y m oże być u w a
żane za d o statec zn e i słuszne, g d y tłu m a c z y zależność srebrzystej b a rw y ry b od czystości w ody, a rów nocześnie g d y w y ja śn ia obec
ność w y ją tk ó w z ogólnego p raw a.
Z istn ie ją cy ch w lite ra tu rz e n auko w ej p ra c ty czą cy ch się u b arw ien ia ry b w idzim y, że n ajd ziw n ie jsz e i niezw y k łe k s z ta łty i b a r
w y, ja k ie sp o ty k am y np. u P h y llo p te ry x eques, A n te n n a riu s m a rm o ra tu s, L o p h u s i t. p., sta ra n o się tłu m a c z y ć ja k o p rz y k ła d y n aślad o w n ic tw a w zależności od w arun ków życiow ych d an y c h osobników . M ożem y w y m ienić tu ta j p race D a rw in a, W a lla cca , P ou- ch eta, de F o lin a , P rin c e a i in n y c h .
O srebrnej b arw ie ry b p isał M andoul. A u to r te n s ta ra się w y tłu m a c z y ć sre b rzy ste u b arw ien ie ry b n a d rodze fizyko-chem icznej
i w idzi p ew ną ścisłą zależność p om iędzy ta k zw an em i b a rw n ik a m i m oczow em i (p igm en ts d e la serie u riąu e ), do k tó ry c h zalicza się t a k że i g u a n in a , a sto pn iem w ydo skon alenia narząd ów w ydzielniczych. „W ielk a ilość b arw n ik ó w m oczow ych zn a jd u je się w ści
słej zależności od n iezupełnego w y k szta łc e
n ia n a rz ą d u w ydzielniczego i je s t probierzem nied o stateczn ej zdolności w ydzielania... Część w yd zielin nie u s u n ię ta z ciała niższych k rę gow ców po zostaje w organizm ie, u trw a la się w tk a n k a c h pow łoki ciała i zo staje zu ż y tk o w a n a ja k o b arw n ik . U b arw io na skóra od
p o w iad a w adliw ej czynności n e re k “. W e d łu g cy to w an eg o a u to ra b a ę v n ik , p o w stały n a drodze fizyko-chem icznej, dzięki w pływ ow i d o b o ru n a tu ra ln e g o zo staje u trw a lo n y i d o p ro w ad zo n y do w ysokiego sto p n ia dosk on a
łości. M ożnaby sądzić, że dla w y tłu m acz e
n ia, dlaczego ry b y p o siad ają srebrzysty brzuch, w y starczy p rz y ją ć to w yjaśnienie, ja k ie p o d aje T a y e r
w tcelu w y tłu m aczen ia jasn ej b a rw y stro n y brzusznej zw ierząt p u sty n i. L ecz podobne tłu m aczen ie nie w y ja śn ia , czem u ry b y p o siad ają ta k i sreb rzy sty
połysk. R ów nież w ty m sposobie tłu m a czenia p o zo staje w ielk a ilość niew y jaśn io n y ch szczegółów w budow ie ry b i w a ru n k a c h ich życia. D la lepszego zrozum ienia zajm u jącej n as obecnie k w e sty i m usim y b li
żej nieco w ejrzeć w n iek tó re z ty ch szcze
gółów .
P o p ierw sze, dzięki bocznem u osadzeniu oczu (w y jątek stan o w ią je d y n ie ry b y z ro d zi
n y P le u r o n e c tid a e - P leu ro n ectes, R hom bus), nieruchom ości g ło w y i niew ielkiej ru ch liw o
ści oczu w po łączen iu z w odnym try b em ży cia, w a ru n k i w idzenia ry b różn ią się nieco od w aru n k ó w w id zen ia in n y ch zw ierząt: r y b y w id zą p o w ierzch nię w ody i zdobycz p ły w a ją cą w g ó rn y c h w a rstw ach pod p ew nym k ątem . W ty m w ięc p rz y p a d k u prześladow ca w idzi je d y n ie b rz u ch i boki prześlad ow a
nej ry b y . R y b y p ły w ające w ty m sam ym poziom ie są w idoczne całe, lecz p rz y p ad k u teg o m ożem y n ie b rać pod uw agę, g dy ż j a k w iadom o w ty m sam y m poziom ie w ody p ły w a ją ry b y jed n ak o w ej wielkości n ie służące
\ sobie w zajem nie za po karm , podczas g d y
w iększe ry b y n ap a d ające n a m niejsze trz y
m a ją się m iejsc g łębszy ch i stą d też w idzą
swój łu p pod dość dużym kątem .
j Y o 28 441 Oprócz osobliw ości w w a ru n k a c h w idze
n ia ry b m u sim y zw rócić u w a g ę na jeszcze in n y w a ru n e k , a m ianow icie na ośw ietlenie w ody. O św ietlenie w ody zależy od p rz e n ik a ją c y c h w g łąb p rom ieni słońca, zaś liczba ty ch o sta tn ic h zależy od w ielkości k ą ta p adania.
Je śli pro m ien ie słońca p a d a ją pro sto p ad le na pow ierzchnię w ody, to n a 1000 prom ie
n i 18 zostaje o d b ity ch w pow ietrze. Je śli je d n a k prom ienie p a d a ją ’ pod k ątem 40°, to z tej sam ej ilości zostaje o d b ity ch 22. L ic z b a ta w z ra sta do 65 n a 1000 p rzy kącie p a d a n ia 60°, a p rz y kącie 80° dosięga 333 na 1000. S iła ośw ietlenia w z ra sta g d y w oda je s t niespokojna, g d y ż w ted y pow ierzchnia jej p o k ry w a się fa la m i działającem i ja k so
czew ki skupiające. G łębokość, do jakiej d o chodzi św iatło słoneczne, je s t ró ż n a w za
leżności od czystości wody. F o re l dow iódł, że w w odzie jezio r zn a jd u je się w ielka ilość stały ch cząsteczek w sta n ie zaw ieszenia i stąd też w oda ta n ie je s t ta k przezroczysta ja k w oda m orska. T ak np. w jeziorze Ge- new skiem g ra n ic a w idzialności w ynosi 6,6 m podczas la ta i 12 m podczas zim y. P o m iary przeprow adzone przez Secchiego w 1866 r.
w m orzu Ś ródziem nem ja k o g ra n ic ę w idze
nia w skazują głębokość 3 5 ,5 —42,5 w. W oce
anie A tlan ty ck im , g ra n ic a w idzenia leży n a głębokości 50 m. Od przytoczonych g łębo
kości ośw ietlenie w ody pom ału się zm niejsza i w reszcie przechodzi w zu p ełn ą ciem ność.
G łębokość, n a k tó rej p ły ta fotograficzn a nie zm ienia się, w ynosi w jeziorze G enew skiem 150 m. R y b y je d n a k zw ykle trz y m a ją się poziom ów n iezb y t oddalonych od pow ierzch
ni wody
Z p rzytoczon ych d an y c h w ypływ a, że ośw ietlenie w ody je s t b ardzo silne. C hcąc w yrobić sobie pojęcie, ja k p rz ed staw ia się r y bom pow ierzchnia w ody, m u sim y rozw ażać nietyle św iatło p rzen ik ające w głąb, ile tą część p ro m ien i św iatła, k tó ra zostaje o d b ita od cząstek zaw ieszonych w wodzie. "Wszy
stkie prom ienie, k tó re z głębi d osięgają p o w ierzchni w ody pod k ątem zupełnego w e
w nętrznego odbicia (k ą t te n w wodzie czystej w ynosi 48°, w w odzie zaw ierającej sole 45° — 48°) zo stają znow u odbite przez po
w ierzchnię w ody w głąb, przez co sam a po
w ierzchnia w ydaje się sreb rzy stą.
W yżej w yłuszczone w arun ki w idzenia ry b
pow odują to, że ry b y w idzą pow ierzchnię w ody zw ykle pod k ątem odbicia zupełnego, a zatem p o w ierzchn ia w ody w ydaje się im m niej lu b więcej srebrzystą. P od ty m sa
m ym k ątem ry b y w idzą i srebrzysto u b a r
w iony brzuch swej zdobyczy, a sreb rzy sta dolna część ciała ry b y zlew ając się z błyszczą
cą pow ierzchnią w ody staje się niew idzialną.
T y m sposobem k ażd a ry b a , u której tak ie u barw ienie b rzuch a w y stęp u je w całej do
skonałości, łatw o uchodzi w zroku sw ych w rogów . U barw ienie ta k ie dobór n a tu ra ln y u trw a la i udoskonala. Obecność tak ieg o ochronnego u b arw ien ia u w iększości ry b t ł u m aczy się podobnem i w a ru n k a m i życia w szy stk ich p ra w ie ryb. Nic n a tu ra ln ie jsz e go ja k w y stępow anie je d n ak o w y ch cech u różnych osobników z n a jd u ją cy ch się w p o dobnych w a ru n k ach życia, a w szak w szy
stk ie ry b y zn a jd u ją się w p o dobnych w a ru n kach: w szystkie żyją w w odzie i głó w n ych w rogów m ają w tychże ry bach.
Z estaw iając to cośm y rzek li wyżej o p rz e zroczystości wód i przy czyn ach sreb rzy stego u barw ienia ryb m ożem y oczekiw ać n a stę p u ją c y c h odm ian ubarw ienia:
1) W szy stkie ry b y w iodące żyw o t pela- giczny i p ływ ające w pobliżu po w ierzchni w ody p ow in n y posiad ać b rz u ch o silnym srebrzystym połysku.
2) R yb y zam ieszkujące głębsze w a rstw y w ody po w in ny posiadać b rzu ch o bardziej niebieskaw ym odcieniu, g d y ż z głębokością w ystęp ow anie zupełnego odbicia prom ieni je s t znacznie słabsze.
3) R y b y żyjące n a głębokości g ra n ic y w i
dzenia nie w yk azu ją znacznego zróżniczko
w ania u b arw ien ia b rzu ch a i g rz b ie tu . 4) R y b y głębinow e w in n y p o siad ać je d n o stajne ubarw ienie, gdyż w ich środow isku niem a w arunków n ieodzow nych do rozw oju sreb rzy steg o ubarw ienia.
5) R y b y żyjące w m ętnej wodzie, w s ta w ach i rzekach o b ło tn istem dnie, w yk azu ją w swem u b arw ien iu odcień żó łtaw y, g d y ż w ty c h p rz y p ad k ac h pow ierzchnia w ody p rz y zupełnem odbiciu w yd aje się nie czysto srebrzystą, lecz nieco żółtaw ą. Od sto p n ia m ętności w ody zależy i n atężenie b arw y żół
tej w u barw ieniu ryb .
442
W S Z E C H Ś W I A T6) R y b y w iodące ży w o t n o cn y , u k ry w a ją ce się w m u listem dnie, w n o rach , pod g a łę ziam i, k am ien iam i i t. p. n ie p o sia d a ją sre brzy stego u b arw ien ia, g d y ż n iem a w a ru n ków d la je g o p o w sta n ia .
7) R y b y żyjące pom iędzy ro ślin am i w od- nem i, w od orostam i i ra fa m i koralow em i p rz y bierają b a rw ę otaczającego środow iska.
8) R óżne ro d z aje, należące do je d n e j i tej sam ej ro d z in y i ró ż n e g a tu n k i jed n eg o r o d za ju w zależności od ró żn icy w przezro czy stości w ody, w k tó rej ży ją, m u szą w y k a z y w ać i różnice w .natężeniu sre b rzy steg o u b a r
w ienia. W y stą p ie n ia ty c h różnic m ożem y oczekiw ać z pew nością, pon iew aż ro d zaje tej sam ej ro d z in y pochodzące od je d n y c h p rz o d ków lu b też g a tu n k i jed n eg o ro d z aju m ające w spólne pochodzenie, z biegiem czasu wobec zm ien ionych w a ru n k ó w ży c ia dzięki ro z m a
itej przezroczystości w o d y m uszą pow oli zm ieniać się w ró ż n y ch k ie ru n k a ch . Z m ie niać się zaś będą dopóty, d o p ó k i zup ełn ie nie p rz y sto su ją się do sto p n ia czystości w ody.
N ap rzy k ład : g d y pom iędzy w ielom a g a tu n kam i jak iej m orskiej ro d z in y ryb, w iodącem i ży w o t pelag iczn y , znajdzie się g a tu n e k ż y jący w w odzie słodkiej, m u si z konieczności w yk azać p ew n ą różnicę w odcieniu u b a rw ie nia, w szy stk ie zaś m orsk ie g a tu n k i tej ro d z i
ny w iodące ży w o t p elagiczny będą p osiadały jed n ak o w e p ra w ie u b arw ien ie, zgodne z b a r
wą środow iska.
9) G dy je d e n i te n sam g a tu n e k p rz y sto sow uje się do ró żn y ch w a ru n k ó w życia, t. j.
g d y p osiada p rzed staw icieli zam ieszku jących jed n ak o w o staw y , m orza i rzeki, różne w a ru n k i ży cia m u szą rozm aicie w p ły w a ć na ubarw ienie; osobniki żyjące w w odzie m ętnej w inny posiadać w u b arw ien iu b rz u ch a o d cień żó łtaw y i tem ró żn ią się od osobników ży jący ch w czystych w odach, osobniki zaś i zam ieszkujące m o rza p o w in n y posiad ać sil
niejszy połysk, niż osobniki w łaściw e w odom słodkim .
A zatem przyp u szczam y , że różnice w u b a r
w ieniu z n a jd u ją się w ścisłym zw iązku z p rzezroczystością i sto p n iem ośw ietlenia wody. G d y b y je d n a k fa k ty s p o ty k a n e w n a tu rze sp rzeciw iały się ty m poglądom , m u sie libyśm y szukać innego w yjaśn ien ia. D lateg o też zro b im y k ró tk i p rz eg ląd u b a rw ie n ia ry b i zobaczym y, czy różnice w ich u b a rw ie
i niu odpow iadają szczegółom naszego zało
żenia.
J a k o dowód, że ry b y trz y m a ją c e się p o w ierzchni w ody zw ykle p o siad ają w yb itn ie sre b rzy ste u b arw ien ie m ożem y p rzyto czy ć
! w ielką ro d zin ę C lupeidae z licznem i jej r o dzajam i i g a tu n k a m i. Do tej k ate g o ry i n a leżą p rzed staw iciele ro d zin y S com beridae i ry b y należące do rodzajów A lb u rn u s, Cor- re g o n u s i in n y ch .
J a k o p rz y k ła d ry b żyjących w czystych w o d ach słod kich i p ły w ając y ch w pobliżu
j
p o w ierzch n i w ody p rzy to czy m y i’odzaj G a- stero steu s z licznem i g a tu n k a m i: G. lacris, I ac u le atu s, leiu ru s i t. d.
W sz y stk ie te ry b y p o siad ają w y b itn ie sre
b rz y ste u b arw ien ie.
S and acz (L ucioperca S an d ra) trzy m a ją cy się m iejsc głębszych czy sty ch w ód je s t też sreb rzy sto u b arw io n y , lecz b a rw a ta po siada zu p ełn ie zro zu m iały odcień niebieskaw y.
C iekaw e sto su n k i u b arw ien ia spo ty k am y i w w ielkiej ro d zin ie łososiow atych (Salm oni- dae). Z ro d z in y tej p rzy to czy m y jed y n ie d w a ro d zaje jed noczące w sobie głó w n e ce
c h y całej ro dzin y. P s tr ą g (Salm o fario) p ra w ie że nie w y k azu je w sw em u b arw ien iu zróżn iczk o w an ia n a zab arw ien ie b rzucha i g rz b ie tu . R y b a ta posiad a ub arw ien ie je d n o stajn e, czerw onaw o b ru n a tn e , p rzeby w a zaś przew ażn ie pod kam ieniam i, pom iędzy
! tra w a m i lu b korzeniam i. N iek tó rzy u w aża
j ą n a w e t p s trą g a za ry b ę w iodącą ży w o t nocny.
O czyw ista rzecz, że p rz y ta k im try b ie ży cia nie b y ło odpow iednich w a ru n k ó w do po
w s ta n ia w y bitn eg o zró żniczkow ania u b a r
w ienia. N ależący do tegoż ro d z aju pelagicz- n y g a tu n e k S alm o salar p o siad a b rz u ch sre
b rz y sty . P rzy to cz o n y p rz y k ła d dow odzi, że d w a g a tu n k i, m ające b ezw ątp ien ia w spólne pochodzenie, o siąg nęły zn aczne różnice w u- b arw ien iu dzięki odm ienny m w a ru n k o m ży ciow ym .
J e ś li d w a g a tu n k i jed n eg o rod zaju p rz e
b y w a ją w jed n ak o w y ch w a ru n k a c h życia, b a rw a ich się nie różni. T en p rz y p ad ek m a m iejsce n a w e t w ted y , g d y w spom niane oso
b n ik i zam ieszku ją odm ienne środow iska, t. j.
g d y je d e n g a tu n e k żyje w w odach słodkich,
d ru g i zaś w m orzu. J a k o p rz y k ła d służyć
.N*o 28
W S Z E C H Ś W IA T443 m ogą C o ttu s gobio i O. bubalis, należące do
ro d zin y T ry g lid ae . O bydw a g a tu n k i posia
d a ją zielonaw oszare u b arw ienie, obydw a też p rzeb y w ają przew ażnie pom iędzy roślinam i w odnem i; pierw szy g a tu n e k żyje w w odach słodkich d ru g i zaś w m orzu. In n y m ro d z a
jem , k tó reg o p rzedstaw iciele żyją zarów no w w odach słodkich j a k i m orskich je s tB le n - nius (rodzina B leniidae). B len n iu s R oux i je s t silnie sreb rzy sto u b arw io n y i zam ieszku
je w ody m orskie; u B. ca g n o th a p rzeb y w a
jąceg o w n iezb y t czystych w odach słodkich zauw ażam y w u b arw ien iu b rzu ch a odcień żółtaw y. W idzim y tu ta j ja k ścisłą je s t z a leżność pom iędzy ubarw ien iem brzucha, a czystością w ody.
P od obne sto su n k i m am y tak że w rodzinie P ercidae, g łó w n ie zaś w podrodzinach: P er- cini, S erran in i, A pogonini. T rzy z czterech rodzajów n a ja k ie dzieli się podrodzina P er- | cini są m ieszkańcam i jezio r i rzek, czw arty rodzaj L a b ra x żyje w m orzu. S łodkow odny g a tu n e k P e rc a z P e rc a fluviatilis, A cerin a z A cerin a cernua, A sp ro z A spro v u lg aris i t. d. p o siad ają b rzuch żó łtaw y lub b ru n a t
ny, poniew aż trz y m a ją się m iejsc głębszych i zam ieszkują w ody niezupełnie czyste. U za
m ieszkującego m orza L a b ra x lupus i L . pun- c ta tu s u b arw ien ie je s t srebrzystobiałe.
Z anim przejdziem y do ry b głębinow ych p rz y jrzy jm y się jeszcze stosunkom zachodzą
cym śród ro d zin y G adidae. D w ie należące tu ta j podro dziny, G ad in i i M orrini, są w y łą cznie m ieszkańcam i m órz, w iodą żyw ot pela- giczny i w szystkie bez w y ją tk u m ają brzuch srebrzysto u barw iony. Z u p ełn ie in n y p rz y p ad ek zachodzi w p o drodzinie L o tin i. R o dzaj L o ta p o siad a przedstaw icieli zarów no w w odach słodkich ja k i w m orzu. G a tu n ek słodkow odny — L o ta v u lg aris posiad a spód ciała ciem no ubarw iony: żyje głów nie w w o
dach o dnie m ulistem i chętnie przebyw a zag rzeb an y w m ule. L o ta m olva —g a tu n e k m orski z obyczajów podobn y do słodkow od
nego m iętu sa je s t ta k sam o u b arw io n y ja k i ten o statn i, je d y n ie w u b arw ien iu L ota m olva p rzew aża odcień nieco jaśniejszy.
R y b y żyjące na głębo k o ści 1000— 5000 m m ają u barw ienie b rzu ch a i g rz b ie tu nie zró żniczkow ane: całe ich ciało je s t ciem ne. D la
czego w u barw ien iu r}'b głębin ow ych niem a barw ja s n y c h k w esty a zupełnie inna. T u taj
dla nas w ażnym je s t je d y n ie fa k t, że w b ra k u w aru n k ó w odpow iednich nie w y stęp u je zró żniczkow anie ubarw ienia.
Jed n a k o w o ż w u b arw ien iu n iek tó ry c h ryb głębino w ych m ożem y odróżnić stro n ę brzusz
ną. W alter, m ów iąc o zw ierzętach głęb in o wych, w spom ina, że ry b y żyjące n a g łęb inie około 500 m p o siad ają brzuch jaśn iej u b a r
w iony o żó łtaw ym , zielonaw ym lu b fioleto
w ym odcieniu. P o sta ra m y się w y jaśn ić p rz y czynę tego zjaw iska.
D aw niej w śród w ielu zoologów p ano w ał
j
pogląd, że fa u n a p rzy b rzeżn a p o w stała z fa-
j
u n y głębinow ej. O becnie p og ląd te n je s t zupełnie zarzucony. W e d łu g p o przed nich z a p a try w a ń głęb in y oceanu p rz ed staw iały olbrzym ie lab o ra to ry u m , w k tó rem p o w sta w ały now e g a tu n k i i p rzesied lały się n a stę p nie n a pow ierzchnię m orza. Obecnie zap a
tru je m y się n a fa u n ę g łębino w ą ja k o n a la to ro śl fa u n y przybrzeżnej. F a u n a g łęb in o w a składa się z tych g a tu n k ó w fa u n y p rz y brzeżnej, k tó re w w alce o b y t zostały w y p a rte do g łęb in i dzięki o d m ienn ym w a ru n kom życiow ym z biegiem czasu osiągnęły odm ienną organizacyę. A więc ry b y żyjące n a głębokości większej niż 100 m są p rz e j
ściem od fa u n y przybrzeżnej do głębinow ej.
T u ta j leży przyczyna jaśniejszego ub arw ie
n ia brzu cha ty c h ryb . G a tu n k i ry b, które poprzednio żyły n a pow ierzchni i posiad ały sreb rzy ste u barw ienie brzucha, b ędąc powoli w yp ierane do głębin, stopniow o trac iły tę sw oją cechę, gdyż zn ik ały i w a ru n k i życio
we, k tó ry ch d ziałanie uw aru n k o w y w ało owo
! ubarw ienie. P rzez dziedziczność je d n a k p o zo stały resztk i p oprzedniej cechy ja k o j a śniejsze u b arw ien ie b rzu ch a u ry b n ależą
cych do fa u n y przejściow ej pom iędzy p rz y brzeżną a głębinow ą. W y tłu m aczen ie tego fa k tu z p u n k tu w idzenia zoologów d aw n ie j
szych by łoby niem ożebne, g dyż w g łębinach m orskich b ra k w arun kó w , k tó reb y w y w o ła
ły pojaw ienie się pierw szych śladów ja śn ie j
szego u b arw ien ia b rzucha.
P ozostaje w spom nieć ty lk o o p rzy p ad k u ,
g d y osobniki jednego g a tu n k u zn a jd u jące się
w odm ienn ych w a ru n k ach życiow ych w y k a
zu ją różnice w u b arw ien iu b rzu ch a. J a k o
przyk ład przy to czy m y tu ta j sand acza (Lu-
cioperca sand ra) zam ieszkującego zarów no
m orza ja k jeziora i rzeki. S reb rzy ste u bar-
444
W S Z E C H Ś W I A TJMi 28 w ienie osobników zam ieszk u jący ch m orza
z o staje z a stą p io n e u osobników w ód słodkich więcej lu b m niej m ato w ą b a rw ą w zależności od czystości w ody. In n y p rz y k ła d : osobniki O sm erus e p e rla n u s stale ży jąc w m o rzu p osia
d a ją sre b rzy ste u b arw ien ie znaczn ie różniące się od u b a rw ie n ia osobników teg o ż g a tu n k u za m ieszk u jący ch w ody słodkie. P o d o b n ą ró żn o ro d n o ść w yk azu je ta k ż e T h y m a lu s vul- g a ris. ,, W y b itn ie sre b rzy sta b a rw a b rz u ch a tej ry b y p o d leg a znacznym zm ianom : u oso
bników ży jący ch w w odach cz y sty c h je s t o n a o w iele ja sk ra w sz a niż u osobników p rz e b y w ający ch w w odach m ę tn y c h 4'. P rz y k ła d y podobnej zależności pom iędzy u b arw ien iem ry b i czystością w ody p rz y ta c z a ta k ż e H ae- ckel.
S abaniejew przypuszcza, że różn ice w u b a r
w ien iu zależą od p o k arm u , czystości w ody, w ieku i t. d. N ie u su w ają c w zasadzie w p ły wu ty c h p rzy czy n , m ożem y je d n a k tw ie r
dzić, że sam e te p rz y czy n y nie są w stan ie u w a ru n k o w a ć w szy stk ich p rz y p ad k ó w w y
stęp o w a n ia i zróżniczkow ania srebrzystej barw y.
P rz y c z y n y chem iczne, k tó re p o w o d u ją w y stąp ien ie sreb rzy steg o u b a rw ie n ia m og ą być n a d e r różnej n a tu ry .
M an d o u lt za p o czą tk o w ał b ad a n ia w ty m k ie ru n k u .
Oelem a r ty k u łu niniejszego nie je s t b y n a j
m niej w y c zerp a n ie przed m io tu , lecz ty lk o w sk azan ie n a znaczenie doboru n a tu ra ln e g o w zróżniczko w aniu zab arw ienia c ia ła ryb.
F eliks R u tk o w sk i.
K IL K A U W A G W S P R A W IE Ś W IE C E N IA IST O T U ST R O JO W Y C H .
W numerach 23, 24 i 25 „W szechśw iata", p. Bronisława Jakim owiczówna przedstaw ia w sposób bardzo interesujący obecny stan naszej w ied zy o św ieceniu istot ustrojow ych. W Ne 25 Szanowna autorka zajmuje się też teoryą św ie ce
nia, gdzie wspomina o mojej pracy wyjaśniającej tę sprawę. Z przykrością atoli m uszę zauważyć, że teorya moja m ylnie przez biologów została zro
zumiana. Tw ierdzi też autorka, że w badaniach moich „opierając się na dawno znanym fakcie, że pew ne ciała organiczne w podwyższonej tempera-
! turze św iecą w ciemności" wykazałem, że liczne j takie ciała św iecić mogą podczas łączenia z tle-
j
nem, o ile posiadają reakcyę alkaliczną. Pisze dalej, że hypoteza ta nie zyskała uznania biolo
gów , gd yż wewnątrz komórki niema wolnego tlenu. Otóż punktem w yjścia dla ranie b ył skon
statow any po raz pierwszy przezemnie fakt, że pewne ciała organiczne ściśle określone, a nie za
w sze m ieszaniny, św iecą w ciemności w tempera:
turze -)- 10° C. a nawet niżej jeśli w reakcyi al
kalicznej spotykają się z czynnym tlenem; tą od
mianą tlenu czynnego może być tlen atomistycz- ny, woda utleniona lub inne nadtlenki działające tak jak woda utleniona, która jest przecież proto
typem ty le przez biologów ulubionych oxydaz.
N ie omieszkałem też podać sposobów aktyw ow a
nia się tlenu; opierając się na własnych bada
niach jak i innych bodaczów, szczególniej też Fu- dakow skiego (Berichte T. 6, str. 106). Jakie ma w tym razie znaczenie czynny tlen (a nie w ol
n y tlen zw yk ły) to szczegółowo podałem w ob
szernie opisanem doświadczeniu z terpentyną.
Także i w dalszej swej pracy, która zdaje mi się, uszła uw agi biologów (Berichte t. 1-6, str. 597) udawadniam, że tłuszcze, zawierające łańcuchy nie
nasycone, św iecą w reakcyi alkalicznej w yw oła
nej eleoliną, neuryną i t. d. jeżeli spotykają się z wodą utlenioną. W pracy tej będącej rekapi- tulacyą mych blisko siedm ioletnich badań nad tą sprawą, wspominam także, że podczas mego po
b ytu w Neapolu, zakład Dorna.obficie dostarczał mi św iecących organizmów (szczególniej Pelagia noctiluca, Beroe ovata i t. d.), w których stw ier
dziłem obecność czynnego tlenu, reakcyę alkalicz
ną, oraz w ydzieliłem pewien gatunek tłuszczu, który i poza organizmem tak samo św iecił w wa- , runkach podanych przezemnie. (T a substancya
; św iecąca znajduje w Muzeum Baranieckiego j w K rakow ie). Muszę także stw ierdzić pewną niekonsekw encyę popełnioną przez biologów.
Moja teorya nie zyskała uznania ponieważ w ko
mórkach zw ierzęcych nie znaleziono w olnego tle
nu, natom iast stwierdzono że także i śluz wydzie-
j
lany przez organizm, a w ięc istota niekomórko-
J