• Nie Znaleziono Wyników

gólniej w ty m w zględzie zain tereso w an i są p rzyrodnicy, b ad a ją c y budow ę i postaci ob­

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "gólniej w ty m w zględzie zain tereso w an i są p rzyrodnicy, b ad a ją c y budow ę i postaci ob­"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

M> 28 (1264). W arszaw a, dnia 8 lipca 1906 r. Tom XXV.

T Y G O D N I K P O P U L A R N Y , P O Ś W I Ę C O N Y N A D K O M P R Z Y R O D N I C Z Y M .

P R E N U M E R A T A „ W S Z E C H Ś W I A T A 44.

W W a r s z a w i e : ro c z n ie m b . 8 , k w a r ta ln ie m b . 2 . Z p r z e s y ł k ą p o c z t o w ą : ro c z n ie r u b . 1 0 , p ó łro c z n ie ru b . 5 .

P re n u m e ro w a ć m o żn a w R e d a k c y i W s z e c h ś w ia ta i w e w s z y s tk ic h k s ię g a r n ia c h w k r a ju i z a g ra n ic ą .

R e d a k to r W s z e c h ś w ia ta p r z y jm u je z e s p ra w a m i re d a k c y jn e in i c o d z ie n n ie od g o d z in y 6 do B w ieczo rem w lo k a lu re d a k c y i.

A d r e s R e d a k c y i : M A R S Z A Ł K O W S K A Nr. 118. — T e l e f o n u 83 14 .

M IK R O F O T O G R A F IA , JA K O Ś R O D E K B A D A Ń N A U K O W Y C H .

W iadom o, ja k w ielkie znaczenie posiada d la n a tu r a lis ty um iejętność rysow ania. Szcze­

gólniej w ty m w zględzie zain tereso w an i są p rzyrodnicy, b ad a ją c y budow ę i postaci ob­

serw ow anych przez się ciał i zm uszeni ilu ­ strow ać swe ro zp raw y ry su n k a m i, g d y ż sam opis w w ielu p rz y p ad k ac h okazałby się nie- wy starczaj ący m .

C zasam i m ożna nie uciekać się do ry so w a­

nia, są jed n a k ż e p rz y p ad k i, w k tó ry c h ilu- strac y e do te k stu są w p ro st nieodzow ne, n iekiedy zaś m ogą n aw et zastąpić sam opis.

M am tu n a m yśli b ad a n ia m ikroskopow e, k tó re ostatn iem i czasy zn alazły n ad e r szero­

kie zastosow anie, a lite ra tu ra , dotycząca sa­

m ych m etod b a d a ń m ikroskopow ych obej­

m u je obecnie n iepom iernie obfity plon. Ob­

razy, ja k ie o bserw ujem y pod m ikroskopem w b ad an iu czy to tk a n e k ciał żyw ych, czy też elem en tarn y ch sk ładników ty c h tk an ek , t. j. kom órek, są n ieraz ta k zaw iłe, że opis ich bez odpow iednich ilu stracy j w p ro st nie

m iałb y celu. T o też n ig dzie b ardziej, ja k tu ­ taj, nie je s t się zm uszonym do zobrazow ania opisów przez odpow iednie ry su n k i. N ależy je d n a k zauw ażyć, że zresztą i sam o w y k o n a­

nie ry su n k u p rz ed staw ia tu ta j niem ałe t r u d ­ ności n aw et d la technicznie w yszkolonego ryso w n ika, g d y ż w pierw n ależy d o kładn ie zbadać i zrozum ieć sam p re p a ra t. S tą d zaś w y n ik a to, że należy ryso w ać sam em u, po­

niew aż p re p a ra t, n ary sow any przez in n ą o so ­ bę, chociażby bardzo arty sty cz n ie, nie będzie czynił zadość w y m aganiom tego, k tó ry go b ad ał pod w zględem nauk ow y m . T ego ro ­ d zaju ry su n k i zw ykle u le g a ją przeróbkom i pew nej schem atyzacyi, czyli uproszcze­

niom , z podkreśleniem rzeczy g łó w n y c h i po­

m inięciem pod rzęd ny ch.

N iezm iernie w ielkie u łatw ien ie w p row a­

dziło zastosow anie ulepszonych sposobów fo to g ra fo w an ia p re p a ra tó w przez m ik ro ­ skop. P rz y odpow iedniem użyciu źró dła św iatła, jak o też objektyw ów , o kularów i fil­

tró w św ietlnych, m ożna o trzym y w ać n a czu­

łych p ły tk a c h n a d e r k o n tra sto w e zdjęcia n ik łych obrazów drobnow idzow ych n aw et w silny ch pow iększeniach, ja k ie d a ją np.

a p o ch ro m aty Z eissa do im m ersyi je d n o ro d ­

nej w skom binow aniu z o k u lara m i kom pen-

sacyjnem i w ysokich num erów . D obre k opje

fotograficzne z tak ich klisz, jeżeli chodzi

(2)

434

W S Z E C H Ś W I A T

JMś 28 o w szy stk ie szczegóły n a nich z n a jd u ją c e się,

w p ro st n a d a ją się do re p ro d u k o w a n ia w te n lu b ów sposób i m ogą służyć, ja k o w y born e ilu stra c y e , dające d o k ła d n e w yobrażenie o sam y ch p re p a ra ta c h . N a d to m a ją one tę w ielką zaletę, że m ogą służyć, ja k o rodzaj d o k u m en tó w , podczas g d y ry s u n k i zaw sze g o d zą się z uproszczeniam i i m niej lub w ięcej b y w a ją sch em aty zo w an e. P ró cz t e ­ go foto g rafie m ikroskopow ych p re p a ra tó w z w ielkim p o ży tk iem m ogą służyć do u ła t­

w ien ia w y k o n a n ia ry su n k ó w , o ile nie cho­

dzi o „d o k u m en ty " i o w szystkie szczegóły w d an e m m iejscu p re p a ra tu . W ów czas, ja k to w skazałem po ra z p ierw szy 10 l a t t e m u ,*) k o p ju je się (niedość silnie) n e g a ty w y n a m a­

to w y m b ia ły m p ap ierze i o trz y m a n y tą d ro ­ g ą d o k ła d n y ry su n e k zu ż y w a się, n a po d o ­ bieństw o n ik ły ch w zorów k alig raficzn y ch , do w y k ończenia czarnego lu b ró ż n o b a rw n e ­ go ry su n k u sch em atyzow anego. P o zo sta­

łości fotografii u su w a się dość łatw^o d ro g ą m ech an iczn ą lu b chem iczną.

T o, o czem pow yżej b y ła m ow a, stan o w i oczyw iste ty lk o u łatw ien ie d la osób, nie u m iejący ch ry so w a ć lu b też n ie ch cących r o ­ bić u ż y tk u z „k am ery rysow niczej “ (C am era lucida), g d y ż p o słu g iw an ie się n ią n astrę cza dość dużo k łopotów . N a stę p n ie w p o staci fo to g ra fii m a się cenny d o k u m en t, n a k tó ry a u to r m oże się p o w oływ ać bez o b aw y o ew en ­ tu a ln e za rz u ty . Z pow o d u ty c h okoliczno­

ści p o słu g iw an ie się ap aram i do fo to g ra fo w a ­ n ia przez m ik ro sk o p coraz bardziej zyskuje n a rozp ow szechn ieniu; obecnie p ra w ie k ażd e la b o ra to ry u m do b a d a ń m o rfologicznych p o ­ siad a sp ec y aln y a p a ra t m ik ro fo to g ra ficzn y . W niniejszej n o ta tc e chciałem zw rócić u w a g ę jeszcze na je d e n p o ży tek m ik ro fo to ­ g rafii, ja k i d o ty ch czas ząpozn aw ano, a k tó ry n ależ y m ieć n a w zględzie.

R y su n e k ręczny, chociażby b y ł zrobiony

„z n a tu ry " ja k n a jd o k ła d n ie j, zaw sze będzie sch em aty zo w an y , p rzy czem będą należycie zaznaczone ty lk o pew ne, p rzez b ad acza p o ­ szukiw ane szczegóły, podczas g d y inn e, w d an y m m om encie nie u w z g lę d n io n e d e ta ­

*) J . Eism ond. A nw endung von Mikrophoto- graphie zur A nfertigung genauer A bbildungen.

B iologiscbes Centralblatt, B d . X V I, Jsfó 2 4 , 1 8 9 6 .

le, p o zo stan ą m niej w ięcej p om in ięte. W y ­ k o n an e w te n sposób ry su n k i b y w a ją nie t y ­ le u zup ełnien iem te k stu , ile zobrazow aniem m yśli przew odniej a u to ra . M ając szereg t a ­ kich ry su n k ó w , ułożonych kolejno, m ożem y od cyfrow ać całą p ra cę a u to ra , nie za g lą d a ­ ją c w cale do te k stu . Sym bolizm m alarski, o ja k im do n ied aw n a ta k częste toczyły się d eb a ty , zn a jd u je tu ta j szerokie zastoso w a­

nie!... W przeciw ień stw ie do ry su n k ó w ob­

ra zy fotograficzne, o trzy m a n e zapom ocą ap a­

ra tu , z m nóstw em szczegółów i szczególików, zaw sze w yd ad zą się n am ślepym i i, o ile k o m p lik a cy a ich je s t w iększa, w y m a g a ją d o - k ła d n y c h o b jaśn ień i szczegółow ych oryen- ta c y j co do szczegółów.

P rz e k o n a łe m się o tem z w łasn ego d o ­ św iadczenia, a w iem rów nież z o po w iadań in n y ch , że, o g ląd ają c o d b itk i fo tog raficzn e z u p rz ed n io d o k ład n ie przez nas zb ad an y ch

i

p re p a ra tó w , zaw sze do zn ajem y w rażenia, ja k g d y b y śm y o glądali coś now ego, w czem o ry e n tu je m y się zup ełn ie n a nowo.

O tóż ta w łaśn ie okoliczność p o siad a n ie­

zm iern ie d uże znaczenie. Pozw ala ona, ja k to w n e t zobaczym y, sięgnąć głębiej w treść p re p a ra tu i zapobiedz m ożliw ym przeocze­

niom .

W iad o m o dobrze każd em u m ik ro grafo w i, że n a jed n y m i ty m sam y m p rep aracie w różn y ch , n astęp u ją cy ch po sobie m om en­

ta c h , o d k ry w a m y coraz in n e now e szczegó­

ły ,— szczegóły, k tó re poprzednio ja k g d y b y nie is tn ia ły d la n as. Oto zd arza się dość często, że w p a d am y w zdum ienie, ja k się to m ogło stać, żeśm y przeoczyli n a n aszych p re p a ra ta c h ta k ie szczegóły, k tó re w łaśnie do p iero co p o d a ł k to ś in ny, ja k o coś n ad z w y ­ czaj w ażnego, a co było widoczne i w n a ­ szych p re p a ra ta c h ...

P o d o b n e zjaw isko oczywiście stoi w związ-

! k u p rz ed ew sz y stk ie m z ew olucyą naszej wie-

! dzy i naszego z a p a try w a n ia się n a d an ą I kw esty ę. N ie u leg a bow iem w ątpliw ości, że w k aż d y m poszczególnym m om encie p ro ­ w a d zo n y ch przez n as b a d a ń jesteśm y o g ra ­ niczen i przez pew ien zak res pojm ow ania lu b o ry e n to w a n ia się w ro z p a try w a n e m zjaw isk u . In n e m i słowy: n ie u sta n n ie czuje­

m y, że w łaściw ie żadnej k w e sty i naukow ej

nie jesteśm y w stan ie w yczerpać w szech ­

stro n n ie i g ru n to w n ie , pom im o w szy stk ich

(3)

W S Z E C H Ś W IA T

435 skierow anych ku te m u w ysiłków woli i n a ­

prężonej uw agi. Ileż to ra zy trafia się, że ktoś, k to przez la ta całe b a d a ł ja k ą ś kw estyę, ogłasza w reszcie d ru k iem sw ą p racę i w net P ° ,lej ogłoszeniu sp o strzega, p rz y p a d k o ­ wo p rzeg ląd ając p re p a ra ty , że pop ełn ił p a ­ rę dość pow ażnych przeoczeń. D o tego n ie ­ w ątpliw ie p rz y czy n ia się znużenie, zw łasz­

cza w ty ch razach, g d y p ra c u je się z n atężo ­ ną u w agą i chęcią g ru n to w n e g o w yczerpa­

n ia k w estyi. W ty m w zględzie godzi się przytoczyć dość pospolite zjaw isko: „fataln e pom yłki d ru k a rs k ie 11. Ja k ż e często zdarza się, że ju ż na pierw szy rz u t oka na pierw szej stro n icy p ra cy d rukow anej z n iem ałą p rz y ­ krością w idzim y „ fataln e p o m y łk i", n a k tó ­ re nie reago w aliśm y poprzednio, pom im o n a d e r uw ażnie prow adzonej k o rek ty ; w ty m razie przykrzejszem je s t to, że zarów no wów czas, ja k i obecnie byliśm y uzdolnieni do p o zn a n ia się na rzeczy!

Tym czasem k ażd y badacz u siłu je przepro­

w adzić poszu k iw an ia m ożliw ie g ru n to w n ie i zam knąć je w m ożliw ie szerokim zak re­

sie. D ążność ta w p ra k ty c e sp o ty k a się je d n a k z w ielom a przeszkodam i, a okolicz­

ność ta zm usza nas do sztucznego staw ian ia kresu wobec ro zciąg an ia te m a tu do nieskoń­

czoności. Z m uszeni p rzeto je s te śm y do do­

w olnego za o k rą g la n ia ro zciągłości naszych b ad a ń stosow nie do ró żn y ch w arunków . T ak sam o p o stęp u ją i a rty śc i m alarze p rz y w y­

kończeniu obrazów , do ciąg ając go do dow ol­

nego m om entu, stosow nie do okoliczności.

W obec teg o cała sp raw a „gruntow nego i w szech stro n n eg o 1' zb a d an ia czegoś sprow a­

dza się z konieczności do tego, aby śm y w o­

bec b adanego przez nas o b jek tu p rz y n a j­

m niej nie znaleźli się w położeniu autora, k tó ry p rz eg ląd a o trz y m a n ą o d b itk ę swej p ra cy i tu ż n a pierw szej stro n icy dostrzeg a z przy k ro ścią „ fa ta ln e om y łk i", k tó ry c h m ógł nie popełnić! C hodzi zatem , p om iną­

w szy in n e w zględy, o coś w ro d z aju prezer­

w a ty w y , co by um ożliw iało ścisłą objektyw - n ą k o n tro lę nad nam i, aby śm y nie przeoczyli tego, co w d an y m m om encie je s t lub może być dla nas zrozum iałe.

D la m orfologów , zw łaszcza m ikro g rafó w , n ieu stan n ie p o słu g u jący c h się m ikroskopem , n a d e r pow ażne u słu g i w ty m w zględzie w y­

św iadcza m ikrofotog rafia. P rze k o n ałem się

0 tem o statn iem i czasy, p rzeg ląd ając m ikrofo- grafie p re p a ra tó w cytologicznych, k tó re po­

przednio b ad a łe m ja k n ajd o k ład n iej zapom ocą najlepszych środków o ptyczn ych i k tó re przeglądałem jeszcze przed sam em fo to g ra ­ fow aniem . Ze zdum ieniem dostrzegłem n a odbitk ach tak ie szczegóły, k tó re n a p re p a ra ­ cie zapoznaw ałem zupełnie, a w p a ru p rz y ­ padkach dopiero n a m ikrofotog rafiach za u ­ w ażyłem s tru k tu ry , ja k ic h darem n ie poszu­

kiw ałem n a preparacie! O siągam y zatem d w a d o d atn ie re z u lta ty : ścisłą sam o ko ntrolę 1 m ożność głębszej an alizy p re p a ra tu .

W obec tak ich w yników godzi się ro zw a­

żyć praw dopodobne p rzyczy ny teg o zjaw i­

ska. P oprzednio, p rz y ta cza jąc ogólnie zn a­

n y fa k t m im ow olnych „fataln y ch om yłek d ru k u " , w spom niałem o znużeniu, jak iem u uleg am y w intensy w n ej p racy , g d y u siłu ­ je m y zbadać coś w d an y m m om encie „w szech­

stro n n ie i g ru n to w n ie ". Z nu żen ie je s t tu niew ątp liw ie n ajb liższą praw dop od ob ną p rz y ­ czyną. Z chw ilą, g d y śm y ro z p atrzy li nasz p re p a ra t i zoryentow aliśm y się w nim w zględnie do interesującej n as kw estyi, za­

zw yczaj p rz y k u w am y n aszą uw ag ę do pew ­ ny ch tylk o szczegółów, k tó re uzn ajem y za ważne. 0 ile ro z p a tru je m y p re p a ra t p o ­ w tórnie, lecz w ta k ic h sam ych w aru n k ach , ja k poprzednio, zw ykle nie d o strzegam y nic now ego; co najw yżej u ra b ia m y sobie tylko w bardziej skończonej postaci pow zięte p o ­ przednio pierw o tn e w yobrażenie, nie zw ra­

cając należytej u w ag i n a in n e szczegóły.

O sw ojeni w te n sposób z p re p a ra te m , m im o- w oli nie re ag u jem y na szczegóły, któ ry ch poprzednio nie szukaliśm y i k tó re wówczas nie w p ad ły nam w oczy. N ic też dziw nego, że dopiero po u pły w ie dłuższego czasu, g d y poprzedni obraz z a ta rł się nam do pew nego sto p n ia, zaczyn am y reagow ać n a p re p a ra t zupełnie odm iennie i wówczas dostrzeg am y

„coraz nowe rzeczy". Otóż m ikro fo to g rafia m a tę zaletę, że i bez um yślnej czy też m i­

m ow olnej dłuższej przerw y staw ia nas w p o ­

dobne położenie. N a w idok foto grafii z a ­

czynam y reago w ać zupełnie inaczej, aniżeli

n a rzeczy w isty obraz p re p a ra tu , g dy ż wobec

fotografii stajem y zupełnie ta k , ja k przed

czemś zupełnie now em . W y d a je się więc

zupełnie zrozum iałe, że wówczas u siłu jem y

zoryentow ać się zupełnie n a now o i dopiero

(4)

W S Z E C H Ś W I A T

JMÓ 28 tera z zaczy n am y re ag o w ać n a to, czegośm y

poprzednio nie w idzieli. M ik ro fo to g ra fia d a ­ je zatem m ożność d oraźnej sam okontroli.

P rz y ta c z a ją c pow yższe fa k ty i ich o b ja­

śnienia, pom ijam zu p e łn ie to, co m o g lib y w ty m w zględzie pow iedzieć od siebie fizycy.

Nie d a się zaprzeczyć, że znużenie, będące w y n ik iem czynników psycho-fizyologicz- nych , b y n ajm n iej nie stan o w i tu ta j w szy­

stkiego. N ie u leg a najm n iejszej w ątpliw ości, że n ie k tó ry c h efek tó w św ietln y ch oko nasze .bądź to wcale nie chw yta, b ądź też ch w y ta je i u trw a la odm iennie, aniżeli to u sk u te c z ­ n ia się n a czułej p ły tc e za p o śre d n ic tw em o b jek ty w u tej lub owej k o n stru k c y i, w tem lu b in n em św ietle. N a odbitce fo to g ra ­ ficznej m ogą się p rz eto zn aleść szczegóły, o ja k ic h nie m yśleliśm y. J e s tto jed n ak o w o ż zu p e łn ie in n a k w e sty a , n iezm iern ie in te re s u ­ ją c a , lecz n a ra zie dla n a s obojętna. M iejm y n a uw ad ze to, że w z w y k ły c h p o szu k iw a­

n iach drob no w id zo w y ch nie idzie się ta k d a ­ leko w analizie p re p a ra tu . B ierzem y za­

zw yczaj pod u w a g ę ty lk o to, co je s t d o stę p ­ ne dla n o rm aln ie p rz eciętn e g o oka w p e w ­ n y c h sta ły c h w a ru n k a c h u życia m ik ro ­ skop a i o ile m ożem y u d o stęp n ić d la oka różne części p re p a ra tu przez odpow iednie u trw a la n ie , z a b a rw ie n ia i t. p. To, co poza .te g o ro d z a ju śro d k a m i tech n ic zn em i pozo­

s ta je n ie u c h w y tn e d la naszego oka, nie m oże w chodzić w rachubę.

Ż ału ję bardzo, że w ra m a c h niniejszej no ­ ta tk i nie m ogę p rz y to c z y ć cho ciażb y p a r u przykładów ,, ja k ie zn iew o liły m nie do zw ró ­ cenia bacznej uw ag i n a m ik ro fo to g rafią, j a ­ ko środek sam o k o n tro li. W sp o m n ę tylko, że chodziło m i o zobrazow anie obszerniejszej p ra c y o centrozom ie i m ech anizm ie k o m ó r­

kow ym przez szereg k o n tra sto w y c h zdjęć fo tograficznych w m ożliw ie siln y ch p o ­ w iększeniach. C hodziło mi, ja k zw ykle, o to, a b y u n ik n ą ć m ozolnego ry so w a n ia su b te l­

n y c h i n a d e r za w iły c h s tr u k tu r w e w n ą trz ­ k om órkow ych, tu dzież o to, a b y do łączy ć do p ra c y ilu stra c y e m ogące słu ży ć za d o k u m e n ­ ty . O dpow iednie p re p a ra ty b a d a n e b y ły przezem nie w ciągu dość dłu giego, bo p r a ­ wie dziesięcioletniego okresu . G d y m p rz y ­ s tą p ił do fo to g ra fo w a n ia , zd a w ało m i się, że ju ż n iem a ta m n ic do o g ląd an ia. T y m c z a ­ sem dopiero n a fo to g ra fiach zau w ażyłem nie-

d ostrzeżon e p o przed nio b ardzo w ażne i po­

niek ąd św iadom ie p o szu kiw ane szczegóły.

P o p rz e sta ją c n a pow yższej w zm iance, do­

dam jeszcze uw ag ę, że zastosow anie m ik ro ­ fotografii, zapobiegając zb y tn iem u su b jek ty - w izm ow i w tra k to w a n iu p re p a ra tu , by ć m o­

że, stan ie się w najbliższej przyszłości ro d z a­

je m m eto d y pom ocniczej.

./. E ism on d.

K IL K A U W A G W S P R A W IE

„C E L O W O Ś C I W P R Z Y R O D Z IE “ (Z powodu artykułu p. W . J. Zielińskiego),

W ciekaw ym a rty k u le p. t. „P rzy czy nek do n a u k i o celowości w n a tu rz e 1' zam ieszczo­

ny m w JM® 26-ym „W sz e c h św ia ta 11 z r. b.

p. W . J . Z ieliń sk i p rz e d sta w ił b ard zo za jm u ­ ją c e w y n ik i b ad ań p rof. L em stró m a nad znaczeniem ig ieł drzew ig la sty c h oraz ości zbóż o ścisty ch dla życia ty c h organizm ów ro ślin n y ch . P o d łu g h y p o tezy L em stró m a podobne o stro zakończone n arząd y roślin p e łn ią czynność ja k b y k o n d u k to ró w , za k tó ­ ry c h p o śred n ictw em p rą d y elektryczn e prze­

chodzą przez roślinę w k ie ru n k u ziem i, co zn acznie m a w zm agać procesy asy m ilacy jn e w roślinie. Tej to okoliczności, zdaniem - b o ta n ik a fran cu sk ieg o , m am y zaw dzięczać zu p ełn ie zadaw alające u ro dzaje zbóż n a d a ­ lekiej pó łn o cy — ja k np. n a S zpicbergu i w L ap o n ii: obfitość elektryczności atm o ­ sferycznej, w y zy sk iw anej przez te rośliny zapom ocą ich ości n a k ło sach m a tu ró w n o ­ w ażyć z b y t n isk ą tem p eratu rę.

O ile h y p o te z a pro f. L em stró m a (a d o ty c h ­ czas je s t to ty lk o h ypoteza) okaże się w to k u b a d a ń d alszych słuszną, to wówczas będzie­

m y t u m ieli f a k t n iew ątp liw ie n a d e r ciek a­

w y fa k t p rz y sto so w a n ia u stro jó w ro ślin n y ch do sk ą d in ą d n iew ygo dn ych w a ru n k ó w is t­

nien ia, oraz zu ż y tk o w an ia przez u stro je n a ­ rządów , k tó re w in n y c h szerokościach geo­

g raficzn ych czynności w yłącznej zbieran ia e lek try czn o ści atm osfery cznej nie pełnią.

Je d n e g o w szakże zu pełnie zrozum ieć nie m o­

gę, a m ianow icie, w ja k i sposób sp ra w a ta zw iązan a by ć m oże z za gad nieniem o celo­

wości w p rzyrodzie, oraz dlaczego zbieran ie

(5)

M 28

W S Z E C H Ś W I A T

437 przez ości zbóż elek tryczności m a być p rz y ­

czynkiem , po p ierający m teleologiczny p ogląd n a u stro je żyw e? Z d aje się bow iem , że od- pow iedniość pew na pom iędzy b udow ą danej części u stro ju a czynnością tejże części, a tak że sp ó łd ziałan ie ró żn y ch czynności danego o rganizm u w k ie ru n k u u trz y m a ­ nia p rzy życiu całości, je s t zjaw iskiem zb y t pow szechnem w p rz y ro d zie żyw ej, aby p o trzeb a było f a k t jeszcze je d e n z tejże k a­

te g o ry i podkreślać specyalnie. Że odpo- w iedniość ta k a nie koniecznie w ym ag a p rz y ­ jęcia h y p o tezy celowości, to rów nież dobrze je s t znane. A le w racając do zbóż północ­

nych, ośm ielę się zap y tać, dlaczego ostanie się p rzy życiu w tam tejszy ch niedogo dnych d la flory w a ru n k ach , g a tu n k ó w , k tó re p o ­ tra fiły w yzy skać ta k specyalne źródło e n e r­

gii, ja k elek tryczność atm o sfery czn a zapo- m ocą narządów , k tó re po siad ały ju ż daw niej (o ile m i wiadom o, nie k ra je podbiegunow e są ojczyzną zbóż u p ra w n y c h )—m a n a p ro w a ­ dzać n a m yśl o celow ości w przyrodzie? Co do m nie osobiście, to m yśl o życiu w okoli­

cach p o larn y c h zgo ła odm ienne przyw odzi m i obrazy... M yślałbym raczej o ow ych m i­

lio n ach nasio n i zarodków , różnem i dro gam i z k ra in cieplejszych tam zanoszonych, a k tó re w ciąż g in ą bezcelowo podczas g d y rozw ijać się m ogą nieliczne ty lk o u stro je, k tó re do w aru n k ó w surow ych w te n lu b ów sposób przystosow ać się zdołają! M e zapom inajm y, że nieskończenie p ło d n e życie czyni wciąż ustaw iczn e w ysiłki (sit venia verbo!) zdoby­

cia k ra in z im n y c h —a zaw sze więcej porażek niż zw ycięstw ta m odnosi.

P o zatem ch ciałbym zw rócić uw agę na p a ­ rę zd ań ogólniejszych, za w a rty c h w a rty k u le p. Z. Z daniem a u to ra „w szędzie i we wszy- stkiem podziw w nas b udzi ta celowość, ja k ą p rz ejaw ia n a tu ra w sw y ch tw o ra ch zarów no żyw ych ja k m artw ych'*. P o m ija ją c ju ż ce­

lowość, ja k ą p. Z. chce w idzieć w tw o rach m a rtw y c h (!?) p rz y ro d y , a o k tó re j ja , jak o biolog, m ów ić się n ie ośm ielam — n a jz u p e ł­

niej zgodzić się nie m ogę n a k ategoryczne i bez zastrzeżeń p rz y jm o w an ie h y p o tezy ce­

lowości w zasto so w an iu do św iata ustro jo w e­

go, bo tu ta j h y p o teza ta nie ty lk o że nie je s t niezbędna, ale do n a d e r w ielu dziedzin ro z ­ w oju i życia u stro jó w w p ro st zastosow ać się nie d a zupełnie, że w ym ienię choćby tylko

zjaw iska terato lo g iczn e (znacznie częstsze i obszerniejsze, n iżb y to się zdaw ać mogło!), z którem i ta k i n p. obrońca celowości, ja k P . J a n e t zupełnie nie u m ia ł sobie dać r a d y . Ł)

Z daw aćby się m ogło, że p. Z. chodzi nie o celowość im an en tn ą, lecz czysto m etodolo­

giczną, t. j. o tak ie pojęcie celowości, k tó re operujem y w celach p ra k ty c z n y c h , g d y np.

chodzi n am o w yjaśn ien ie fu n k c y i n arząd u nieznanego, rzad k ieg o lub m ało zbadanego u stro ju , to je st g d y z a p y tu je m y o „cel“ d a ­ nego n arząd u w znaczeniu potocznem fu n - [ kcyi. D alej je d n a k au to r m ów i w yraźnie:

„Do u g ru n to w a n ia wTszakże teg o prześw iad-

! czenia o pow szechnej celowości trz e b a było w iele m yśli, w iele stu d y ó w i pracy , bo m i­

strzy n i p rz y ro d a h ojn ie rzuca z a g ad k i i zwolr n a jed y n ie pozw ala n a u ch y lan ie rąbk ów o k ry w ający ch tajem n ice je j nieskończonej m ądrości". Przedew szystkiom pozwolę so­

bie pow iedzieć, że w łaśnie owo „prześw iad­

czenie o pow szechnej celowości “ nie w y m a­

g ało ża d n y ch „stu d y ó w i p r a c y a dostało się człow iekow i p ierw o tn em u n ajzup ełn iej darm o, ja k o w y nik bard zo p ierw otnego, n a ­ iw nego antropom orfizm u, przenoszącego ce­

low ość zabiegów ludzkich n a całość życia p rzy ro d y . D opiero „stu d y a i praca*1 ty ch okresów h isto ry czn y c h , g d y ro zw inąć się m ogła m yśl n au ko w a, p o dd ały w łaśnie k ry ­ ty ce owo p ierw o tn e prześw iadczenie o „ce­

low ości p o w szech nej11.

N ie jestem ani przeciw nikiem , ani zw olen­

nikiem celowości (chociaż w łasn e m oje b a ­ d an ia n a d zjaw isk am i p o tw o rn ości raczej m ogłyby w yrobić w e m nie p rześw iadczenie o b ra k u celowości w procesach np. em bryo- logicznych). Celowość, p o jęta ja k o d o k try ­ n a m etafizyczna, sto jąca poza bad an iem po- zytyw nem , je s t m i obojętna, bo ta n a postęp n au k i ścisłej nie w płynie. A le z p u n k tu w i­

dzenia m eto d y naukow ej m uszę zap ro testo ­ w ać przeciw ta k ' bezw zględnem u głoszeniu h y p o tezy celow ości w piśm ie przyrodniczem . j P am iętać w ciąż bow iem należy, że celowości, I ja k o h yp o tezy niekoniecznej, nie wolno n am w prow adzać do ro z u m o w an ia n au k o w ego w c h a rak terze niezbędnego jak ieg o ś „E n s

x) P . Janet: „Les causes finales11. W yd . II,

18.82, str. 222— 229, , .

(6)

W S Z E C H Ś W I A T

.N p 28 ocC ultum “, bo to się m eto d zie n aukow ej

w ręcz sprzeciw ia. N a g ro m ad ze n ie ta k ic h istn ości m etafizycznych n ic n am nie w yjaśni, ścisłem u b a d a n iu n a u k o w e m u nic nie p rz y ­ sporzy, a raczej m oże w p ro w ad zić nas n a m anow ce ta k ie , gdzie o b a d a n iu żad n em nie będzie ju ż mowy!

J a n T u r.

N O W Y SPO SÓ B W Y D O B Y W A N IA S T A T K Ó W Z A T O P IO N Y C H .

P aro w c e spółczesne b u d u ją się obecnie, ja k w iadom o, w ten sposób, ab y w razie p rz e d z iu ra w ie n ia k a d łu b a od u d erzen ia o sk a ­ łę czy o in n y sta te k , w oda nie m og ła n a p e ł­

nić całego k a d łu b a i p o g rą ż y ć go n a dno.

Zabezpiecza się s ta te k od teg o p rzez p o d w ó j­

ne ścian y i dno oraz przez podział całej p rz e ­ strz e n i pom iędzy ścianą z e w n ę trz n ą i w ew n ę­

trz n ą na herm ety czn ie w y o d rę b n io n e kom ory.

Lecz n a kom o ry nie ty lk o ta p rz e strz e ń się dzieli; w ogóle ca ły s ta te k podzielony je s t n a części, a w szy stk ie o tw o ry części te łączące o p a tru je się w drzw i jakn ajszczeln iej się za­

m y kające. T y m sposobem u n ik a się ra p ­ tow nego w y p ełn ien ia całeg o k a d łu b a w odą w p rz y p a d k u rozbicia.

A le drzw i pom iędzy o d d ziała m i s ta tk u dla w ygody p o d ró żn y ch i o b słu g i m uszą stać otw orem . W ięc g d y n a s tą p i k a ta s tro fa a w raz z n ią popłoch i p a n ik a , w zam iesza­

n iu nie zaw sze u d a je się w p orę d rz w i h e r­

m ety czn e pozam ykać w m iejscach w łaści­

w ych i sk u tk i k a ta s tro f y um iejscow ić.

A b y niebezpieczeństw a te g o u n ik n ąć, w n ajn o w sz y ch s ta tk a c h k u ry e rsk ic h za p ro ­ w adzono urząd zen ie elek try czn e , za k tó reg o pom ocą z pom ostu k a p ita ń sk ie g o m ożna w jed n ej chw ili au to m a ty c z n ie p o zam y k ać w szy stk ie lu k i w razie niebezpieczeństw a lub zaszłego ju ż u szkodzenia s ta tk u . J e d n a k u rząd zen ie to znaw cy p o d d a ją k ry ty c e i p rz y ­ pu szczają, że w bardzo m ałej m ierze zdolne je s t ono zapobiedz nieszczęściu.

T a k w ięc tech n ic y m o rscy dalej p racow ać się zm uszeni zarów no n a d urządzeniam i za- po b ieg ającem i p rz y p ad k o m za to p ien ia, ja k

i nad sposobam i jak n a jła tw ie jsz e g o w yd o b y ­ w a n ia z w ody sta tk ó w zatopionych.

W ch w ilach k a ta s tro fy ra tu n k ie m ludzi, j a k d otąd , są szalu py i k o ła ra tu n k o w e. J a k d o tąd nic nie d a się lepszego w d an y m razie zaprow adzić, ja k n ajry ch lejsze szalup sp u­

szczenie na m orze i jak n a jw ię k sz e u ła tw ie ­ n ie k o rz y sta n ia z kół ra tu n k o w y c h . S p ra w ­ ność i p rz y to m n o ść załogi zn acznie w iększe m a t u znaczenie, niż jak iek olw iek urząd ze­

n ia n a tu ry technicznej.

G d y s ta te k z ty ch lu b ow ych p rzy czy n zatonie, pasażerow ie i zało g a m ają ja k ie t a ­ k ie szanse ocalen ia się. K a d łu b je d n a k o k rę ­ tu i je g o za w arto ść zazw yczaj g in ą bezpo­

w ro tn ie. W ydobycie ła d u n k u lub w y d o sta ­ nie z po w ro tem z w ody k a d łu b a s ta tk u i jego ta k dro gich m aszy n m ożliw e je s t ty lk o w te- dy, g d y k a ta s tro fa zaszła n a p ły tk ie m m iej­

scu m orza. N urko w ie, zapuszczający się dziś p od w odę w odpow iednio p rz y rzą d zo ­ ny ch do teg o h erm e ty czn y c h u b ra n ia c h g u ­ m ow ych i hełm ach, n ie m ogą pracow ać n a g łębokości większej niż 60 m. Niżej ciśnie­

nie w ody j e s t ju ż ta k znaczne, że człow iek n ie je s t w stan ie ani oddychać, ani p ra co ­ w ać i p o ru sz ać się, g d y ż odpow iednie m usi by ć ciśnienie pow ietrza, w pom pow yw anego w p rz y rzą d nurkow y.

R ó żne są sposoby w y d o b y w an ia statk ó w zatopionych. N a jp ro stsz y i n ajp o p u larn ie j­

szy po leg a n a zastoso w aniu pow ietrza. W iel­

kie stalo w e szczelne p o n to n y opuszcza się w m orze naokoło zatopionego s ta tk u i p rz y ­ w iązuje się do jego k a d łu b a m ocnem i szta­

bam i i łańcu ch am i. P oczem zam y ka się k ra ­ n y p on to n ó w przez k tó re n ap ełn iała je w oda podczas ich zato pienia, i w ypom po w y w a się z n ich w odę a w prow adza n a jej m iejsce p o ­ w ietrze. P o n to n y w ted y w y p ły w a ją n a p o ­ w ierzch nię m o rza i w raz z niem i p rzy w iąza­

n y do nich s ta te k zato pio ny .

P om im o, że metoda, ta po zw ala n a w y d o ­ b y w a n ie n a w e t n ajpo tężn iejszy ch okrętów , je d n a k w a rto ść w y ciąg n ięteg o w te n sposób s ta tk u i jeg o u ra to w an ej zaw artości nie za­

w sze się opłaca, poniew aż sposób op isan y pow yżej je s t niezm iernie kosztow ny. W y ­ m ag a on n adzw yczaj skom p lik ow any ch pom p, w ielkich k osztow nych p o n to n ó w w y ­ k o n an y c h ja k n a js k ru p u la tn ie j, r u r doskona­

le u m o n to w an y ch i uszczelnionych, bardzo

(7)

JV» 28

w s z e c h ś w i a t

439 w ielu złożonych p rzyrządów pom ocniczych

d oskon ale zbu d o w an y ch i m ontow anych.

A b y u ła tw ić tę całą spraw ę, in ży n ier fr a n ­ cuski M ato g n o n w p a d ł n a m yśl zastąp ienia w d an y m razie p o w ietrza jak im ś in n y m ga-

j

zem, k tó ry nie trz e b a było w pom pow yw ać, a k tó ry sam by się w y w iązy w ał pod wodą.

N ajp ro stszem w d an y m razie je s t użycie wę­

g lik a w apniow ego, k tó ry w zetknięciu z wo­

d ą ro z k ła d a się i w ydziela acetylen. W y n a ­ lazca zdołał zaciekaw ić swoim pom ysłem sfery przem ysłow e; znalazło się tow arzystw o akcyjne, k tó re d ostarczyło m u k a p ita łu u a w y k o n an ie odpow iednich pró b i dośw iad­

czeń. P ró b y te w y p a d ły nad w y raz po­

m yślnie.

P ostępow an ie, przez M atognona zapropo­

now ane, je s t bard zo proste. Z a m ia s t rezer- w oarów stalo w ych u ży ł on w orków k a u c zu ­ kow ych. P ra k ty c z n o ść ich w danym razie od ra zu je s t zrozum iała. S ą one znacznie lżejsze i d ają się daleko łatw iej przenosić, po­

niew aż za jm u ją bard zo m ało m iejsca g d y nie są nadęte.

W o rk i kauczukow e do teg o u ży tk u prze­

znaczone otacza się m ocną siecią z d ru tó w sta ­ low ych uplecioną. N ien a d ęte to n ą one z ła ­ tw ością w m orzu. P o d w odą p rzyw iązu je się je łań cu c h am i do k a d łu b a sta tk u zato p io ­ nego, ta k aby cały k a d łu b b y ł niem i oto ­ czony.

W o rk i w m ow ie będąęe połączone są r u ­ ram i gum ow em i z h erm etycznem i cy lin d ra ­ mi, w ypełnionem i w ęglikiem w apniow ym . W ścianie sw ej każdy ta k i cy lin d er m a otw ór szczelnie z a tk a n y k o rk iem z bardzo łatw o topliw ego m etalu. K o rek ten je s t włączony w obwód elek try czn y , k tó reg o przew odniki są w rę k u prow adzących akcyę w ydoby w a­

n ia zatopionego sta tk u .

G d y ju ż w orki kauczukow e są do k ad łu b a s ta tk u należycio przym ocow ane, i cy lin d ry z w ęglikiem w a p n io w y m n a dnie m orza się zn a jd u ją , zam y k a się p rą d . Jeż eli je s t on siły d o statec zn ej, k o rk i ła tw o topliw e się to ­ pią, w oda m o rsk a w chodzi przez o tw o ry do cylindrów , ro z k ła d a w ęg lik w apniow y, w y ­ tw a rz a acetylen, k tó ry w ydym a w orki k a ­ uczukow e i w y p iera s ta te k n a pow ierznię m orza.

M etoda in ży n iera M atognona je s t ta k p ro ­ s ta i d a ła w p ró b ach re z u lta ty ta k d o sk o n a­

łe, że w dalszym jej u do sko nalen iu każe przy p u szczać znak o m ity środek nie ty lk o do w y do by w ania statk ó w ju ż zatopionych, ale być m oże n a w e t ra to w an ia auto m aty czn eg o statk ó w tonących.

W y n a la zca je st zdania, że m etoda jeg o d a się rów nież stosow ać do d ro b n y ch p rz y rz ą ­ dów ra tu n k o w y ch : kó ł pływ ackich, szalup, łodzi i t. p.

Z daje się że do w cipny ten a p ro sty i w zglę­

dn ie m ało ko sztow ny pom ysł będzie w p rzy ­ szłości zapo biegał licznym k atastro fo m .

V• V-

U B A R W IE N IE O C H R O N N E R Y B . J a k w iadom o, zadziw iające zjaw isk a u b a r­

w ienia, sp o ty k ające się w pań stw ie roślinn- nem i zw ierzęcem , w ielkie m a ją znaczenie w k w esty i pochodzenia g atu n k ó w a pozna­

nie ich rzuciło wiele ś w ia tła n a n iek tó re z a ­ g ad n ien ia doboru n atu ra ln e g o . W y starczy ty lk o p rzypom nieć n aślad o w n ictw o i u b a r­

w ienie ochronne u p tak ó w , ssących i o w a­

dów. D ziw nem się też w ydaje, że w b ad a­

n iach u b arw ien ia p raw ie zup ełn ie p o m in ię ta zo stała je d n a g ru p a zw ierząt. A jed n ak , zadziw iająca jedn ostajno ść u b arw ien ia osob­

ników należących do tej g ru p y w ym ag a n a ­ ukow ego u zasadnienia. M am y tu ta j n a m y ­ śli obszerną klasę ry b . W tej m ianow icie i klasie, k tó ra na pierw szy r z u t oka w ykazuje niezw y kłą rozm aitość u b arw ien ia, istn ieje I je d n a k ła tw a do zauw ażenia praw idłow ość j w w y stęp ow aniu poszczególnych odcieni:

! niem al w szystkie ry b y p o siad ają sre b rz y sty

| brzuch, podczas g dy g rz b ie t p rzew ażn ie je s t ciem no ub arw io ny . W praw dzie istn ie ją w y ­ ją tk i z w ym ienionego p ra w a . Z d arza się, że

j

sre b rzy sta b a rw a b rz u ch a n iek tó ry c h ry b je s t ja k b y p rzyćm iona więcej lub m niej w y ­ ra źn ą m atow o-żółtaw ą pow łoką. T a różnica j w odcieniu w y stęp u je szczególnie w y raźn ie

\ w tedy, g d y po ró w n y w am y barw ę brzucha ry b m orskich pelagicznych z ta k ą ż barw ą ry b zam ieszkujących w ielkie rzeki, staw y i i jezio ra o n iezb y t przezroczystej wodzie: ry ­

by pelagiczn e są p rzed ziw nie srebrzyste, podczas g d y ry b y w ód słodkich po siad ają

i

pew ien odcień żółtaw y.

(8)

440

W S Z E C H Ś W I A T

JsTo 28 D alej sp o ty k a m y w y ją tk i np. w ro d z in ie

łososiow atych, k tó re p o sia d a ją b ru n a tn e , czerw onaw e lu b też in n e ciem ne u b arw ien ie, pom im o p rzezroczystości w ód ja k ie zam iesz­

k u ją. N iek tó re je d n a k z ty c h ry b są zw ie­

rz ętam i nocnem i (żerują głó w n ie w nocy, np.

S alm o fario , p s trą g ) in n e zaś p rz eb y w ają u k ry te pod k am ien iam i, korzen iam i, ro ślin a­

m i w odnem i i t. p.

T rzeci w y ją te k z ogólnego p ra w a o sre- b rz y ste m u b arw ien iu ry b —to ry b y g łęb in o ­ we; w ich u b arw ien iu zw ykle nie d aje się zauw ażyć p o działu n a u b arw ien ie b rz u ch a i g rz b ie tu cała ry b a je s t je d n o s ta jn ie ciem ­ no ubarw io n a. P rze jśc ie od ry b g łęb in o w y ch do ry b za m ieszk u jący ch p o w ierzch n ię m orza stan o w ią ry b y żyjące pow yżej 500 tn g łębo­

kości. U ry b ty c h z n a jd u je m y ty lk o pew ne ślad y zróżniczk ow an ia u b arw ien ia; różnica w u b a rw ie n iu g rz b ie tu i b rz u c h a je s t n a d e r nieznaczna.

S re b rz y ste u b arw ien ie b rz u c h a ry b pozo­

stając e w ścisłym zw iązku z p rz ezro czy sto ­ ścią w ody n a p ro w ad za n as m im ow oli na do­

m ysł, że u b arw ien ie to nie m oże b y ć przy- padkow em . S n ąć m usi zachodzić tu ta j w aż­

na p rz y czy n a , k tó ra w y w o ła ła ta k ą zależ­

ność. O dm ienne u b arw ien ie b rz u c h a m usi przynosić p ew n ą korzyść zw ierzęciu i z n a j­

d ow ać się pod ścisłym w pływ em do b o ru n a ­ tu ra ln e g o . J e d y n ie d obór n a tu ra ln y je st w stan ie d o prow ad zić d an ą cechę do dosk o ­ n ałości, a ciągłe jeg o d ziała n ie je s t nieod- zow nem d la u trw a le n ia cechy n a b y te j. W y ­ ja śn ie n ie ta k ie ty lk o w ted y m oże być u w a­

żane za d o statec zn e i słuszne, g d y tłu m a c z y zależność srebrzystej b a rw y ry b od czystości w ody, a rów nocześnie g d y w y ja śn ia obec­

ność w y ją tk ó w z ogólnego p raw a.

Z istn ie ją cy ch w lite ra tu rz e n auko w ej p ra c ty czą cy ch się u b arw ien ia ry b w idzim y, że n ajd ziw n ie jsz e i niezw y k łe k s z ta łty i b a r­

w y, ja k ie sp o ty k am y np. u P h y llo p te ry x eques, A n te n n a riu s m a rm o ra tu s, L o p h u s i t. p., sta ra n o się tłu m a c z y ć ja k o p rz y k ła d y n aślad o w n ic tw a w zależności od w arun ków życiow ych d an y c h osobników . M ożem y w y ­ m ienić tu ta j p race D a rw in a, W a lla cca , P ou- ch eta, de F o lin a , P rin c e a i in n y c h .

O srebrnej b arw ie ry b p isał M andoul. A u ­ to r te n s ta ra się w y tłu m a c z y ć sre b rzy ste u b arw ien ie ry b n a d rodze fizyko-chem icznej

i w idzi p ew ną ścisłą zależność p om iędzy ta k zw an em i b a rw n ik a m i m oczow em i (p igm en ts d e la serie u riąu e ), do k tó ry c h zalicza się t a k ­ że i g u a n in a , a sto pn iem w ydo skon alenia narząd ów w ydzielniczych. „W ielk a ilość b arw n ik ó w m oczow ych zn a jd u je się w ści­

słej zależności od n iezupełnego w y k szta łc e­

n ia n a rz ą d u w ydzielniczego i je s t probierzem nied o stateczn ej zdolności w ydzielania... Część w yd zielin nie u s u n ię ta z ciała niższych k rę ­ gow ców po zostaje w organizm ie, u trw a la się w tk a n k a c h pow łoki ciała i zo staje zu ż y tk o ­ w a n a ja k o b arw n ik . U b arw io na skóra od­

p o w iad a w adliw ej czynności n e re k “. W e d łu g cy to w an eg o a u to ra b a ę v n ik , p o w stały n a drodze fizyko-chem icznej, dzięki w pływ ow i d o b o ru n a tu ra ln e g o zo staje u trw a lo n y i d o ­ p ro w ad zo n y do w ysokiego sto p n ia dosk on a­

łości. M ożnaby sądzić, że dla w y tłu m acz e­

n ia, dlaczego ry b y p o siad ają srebrzysty brzuch, w y starczy p rz y ją ć to w yjaśnienie, ja k ie p o d aje T a y e r

w t

celu w y tłu m aczen ia jasn ej b a rw y stro n y brzusznej zw ierząt p u ­ sty n i. L ecz podobne tłu m aczen ie nie w y ­ ja śn ia , czem u ry b y p o siad ają ta k i sreb rzy sty

połysk. R ów nież w ty m sposobie tłu m a ­ czenia p o zo staje w ielk a ilość niew y jaśn io ­ n y ch szczegółów w budow ie ry b i w a ru n ­ k a c h ich życia. D la lepszego zrozum ienia zajm u jącej n as obecnie k w e sty i m usim y b li­

żej nieco w ejrzeć w n iek tó re z ty ch szcze­

gółów .

P o p ierw sze, dzięki bocznem u osadzeniu oczu (w y jątek stan o w ią je d y n ie ry b y z ro d zi­

n y P le u r o n e c tid a e - P leu ro n ectes, R hom bus), nieruchom ości g ło w y i niew ielkiej ru ch liw o­

ści oczu w po łączen iu z w odnym try b em ży ­ cia, w a ru n k i w idzenia ry b różn ią się nieco od w aru n k ó w w id zen ia in n y ch zw ierząt: r y ­ b y w id zą p o w ierzch nię w ody i zdobycz p ły ­ w a ją cą w g ó rn y c h w a rstw ach pod p ew nym k ątem . W ty m w ięc p rz y p a d k u prześladow ­ ca w idzi je d y n ie b rz u ch i boki prześlad ow a­

nej ry b y . R y b y p ły w ające w ty m sam ym poziom ie są w idoczne całe, lecz p rz y p ad k u teg o m ożem y n ie b rać pod uw agę, g dy ż j a k w iadom o w ty m sam y m poziom ie w ody p ły ­ w a ją ry b y jed n ak o w ej wielkości n ie służące

\ sobie w zajem nie za po karm , podczas g d y

w iększe ry b y n ap a d ające n a m niejsze trz y ­

m a ją się m iejsc g łębszy ch i stą d też w idzą

swój łu p pod dość dużym kątem .

(9)

j Y o 28 441 Oprócz osobliw ości w w a ru n k a c h w idze­

n ia ry b m u sim y zw rócić u w a g ę na jeszcze in n y w a ru n e k , a m ianow icie na ośw ietlenie w ody. O św ietlenie w ody zależy od p rz e n ik a ­ ją c y c h w g łąb p rom ieni słońca, zaś liczba ty ch o sta tn ic h zależy od w ielkości k ą ta p adania.

Je śli pro m ien ie słońca p a d a ją pro sto p ad le na pow ierzchnię w ody, to n a 1000 prom ie­

n i 18 zostaje o d b ity ch w pow ietrze. Je śli je d n a k prom ienie p a d a ją ’ pod k ątem 40°, to z tej sam ej ilości zostaje o d b ity ch 22. L ic z ­ b a ta w z ra sta do 65 n a 1000 p rzy kącie p a ­ d a n ia 60°, a p rz y kącie 80° dosięga 333 na 1000. S iła ośw ietlenia w z ra sta g d y w oda je s t niespokojna, g d y ż w ted y pow ierzchnia jej p o k ry w a się fa la m i działającem i ja k so­

czew ki skupiające. G łębokość, do jakiej d o ­ chodzi św iatło słoneczne, je s t ró ż n a w za­

leżności od czystości wody. F o re l dow iódł, że w w odzie jezio r zn a jd u je się w ielka ilość stały ch cząsteczek w sta n ie zaw ieszenia i stąd też w oda ta n ie je s t ta k przezroczysta ja k w oda m orska. T ak np. w jeziorze Ge- new skiem g ra n ic a w idzialności w ynosi 6,6 m podczas la ta i 12 m podczas zim y. P o m iary przeprow adzone przez Secchiego w 1866 r.

w m orzu Ś ródziem nem ja k o g ra n ic ę w idze­

nia w skazują głębokość 3 5 ,5 —42,5 w. W oce­

anie A tlan ty ck im , g ra n ic a w idzenia leży n a głębokości 50 m. Od przytoczonych g łębo­

kości ośw ietlenie w ody pom ału się zm niejsza i w reszcie przechodzi w zu p ełn ą ciem ność.

G łębokość, n a k tó rej p ły ta fotograficzn a nie zm ienia się, w ynosi w jeziorze G enew skiem 150 m. R y b y je d n a k zw ykle trz y m a ją się poziom ów n iezb y t oddalonych od pow ierzch­

ni wody

Z p rzytoczon ych d an y c h w ypływ a, że ośw ietlenie w ody je s t b ardzo silne. C hcąc w yrobić sobie pojęcie, ja k p rz ed staw ia się r y ­ bom pow ierzchnia w ody, m u sim y rozw ażać nietyle św iatło p rzen ik ające w głąb, ile tą część p ro m ien i św iatła, k tó ra zostaje o d b ita od cząstek zaw ieszonych w wodzie. "Wszy­

stkie prom ienie, k tó re z głębi d osięgają p o ­ w ierzchni w ody pod k ątem zupełnego w e­

w nętrznego odbicia (k ą t te n w wodzie czystej w ynosi 48°, w w odzie zaw ierającej sole 45° — 48°) zo stają znow u odbite przez po­

w ierzchnię w ody w głąb, przez co sam a po­

w ierzchnia w ydaje się sreb rzy stą.

W yżej w yłuszczone w arun ki w idzenia ry b

pow odują to, że ry b y w idzą pow ierzchnię w ody zw ykle pod k ątem odbicia zupełnego, a zatem p o w ierzchn ia w ody w ydaje się im m niej lu b więcej srebrzystą. P od ty m sa­

m ym k ątem ry b y w idzą i srebrzysto u b a r­

w iony brzuch swej zdobyczy, a sreb rzy sta dolna część ciała ry b y zlew ając się z błyszczą­

cą pow ierzchnią w ody staje się niew idzialną.

T y m sposobem k ażd a ry b a , u której tak ie u barw ienie b rzuch a w y stęp u je w całej do­

skonałości, łatw o uchodzi w zroku sw ych w rogów . U barw ienie ta k ie dobór n a tu ra ln y u trw a la i udoskonala. Obecność tak ieg o ochronnego u b arw ien ia u w iększości ry b t ł u ­ m aczy się podobnem i w a ru n k a m i życia w szy stk ich p ra w ie ryb. Nic n a tu ra ln ie jsz e ­ go ja k w y stępow anie je d n ak o w y ch cech u różnych osobników z n a jd u ją cy ch się w p o ­ dobnych w a ru n k ach życia, a w szak w szy­

stk ie ry b y zn a jd u ją się w p o dobnych w a ru n ­ kach: w szystkie żyją w w odzie i głó w n ych w rogów m ają w tychże ry bach.

Z estaw iając to cośm y rzek li wyżej o p rz e ­ zroczystości wód i przy czyn ach sreb rzy stego u barw ienia ryb m ożem y oczekiw ać n a stę p u ­ ją c y c h odm ian ubarw ienia:

1) W szy stkie ry b y w iodące żyw o t pela- giczny i p ływ ające w pobliżu po w ierzchni w ody p ow in n y posiad ać b rz u ch o silnym srebrzystym połysku.

2) R yb y zam ieszkujące głębsze w a rstw y w ody po w in ny posiadać b rzu ch o bardziej niebieskaw ym odcieniu, g d y ż z głębokością w ystęp ow anie zupełnego odbicia prom ieni je s t znacznie słabsze.

3) R y b y żyjące n a głębokości g ra n ic y w i­

dzenia nie w yk azu ją znacznego zróżniczko­

w ania u b arw ien ia b rzu ch a i g rz b ie tu . 4) R y b y głębinow e w in n y p o siad ać je d n o ­ stajne ubarw ienie, gdyż w ich środow isku niem a w arunków n ieodzow nych do rozw oju sreb rzy steg o ubarw ienia.

5) R y b y żyjące w m ętnej wodzie, w s ta ­ w ach i rzekach o b ło tn istem dnie, w yk azu ją w swem u b arw ien iu odcień żó łtaw y, g d y ż w ty c h p rz y p ad k ac h pow ierzchnia w ody p rz y zupełnem odbiciu w yd aje się nie czysto srebrzystą, lecz nieco żółtaw ą. Od sto p n ia m ętności w ody zależy i n atężenie b arw y żół­

tej w u barw ieniu ryb .

(10)

442

W S Z E C H Ś W I A T

6) R y b y w iodące ży w o t n o cn y , u k ry w a ją ­ ce się w m u listem dnie, w n o rach , pod g a łę ­ ziam i, k am ien iam i i t. p. n ie p o sia d a ją sre ­ brzy stego u b arw ien ia, g d y ż n iem a w a ru n ­ ków d la je g o p o w sta n ia .

7) R y b y żyjące pom iędzy ro ślin am i w od- nem i, w od orostam i i ra fa m i koralow em i p rz y ­ bierają b a rw ę otaczającego środow iska.

8) R óżne ro d z aje, należące do je d n e j i tej sam ej ro d z in y i ró ż n e g a tu n k i jed n eg o r o ­ d za ju w zależności od ró żn icy w przezro czy ­ stości w ody, w k tó rej ży ją, m u szą w y k a z y ­ w ać i różnice w .natężeniu sre b rzy steg o u b a r­

w ienia. W y stą p ie n ia ty c h różnic m ożem y oczekiw ać z pew nością, pon iew aż ro d zaje tej sam ej ro d z in y pochodzące od je d n y c h p rz o d ­ ków lu b też g a tu n k i jed n eg o ro d z aju m ające w spólne pochodzenie, z biegiem czasu wobec zm ien ionych w a ru n k ó w ży c ia dzięki ro z m a­

itej przezroczystości w o d y m uszą pow oli zm ieniać się w ró ż n y ch k ie ru n k a ch . Z m ie ­ niać się zaś będą dopóty, d o p ó k i zup ełn ie nie p rz y sto su ją się do sto p n ia czystości w ody.

N ap rzy k ład : g d y pom iędzy w ielom a g a tu n ­ kam i jak iej m orskiej ro d z in y ryb, w iodącem i ży w o t pelag iczn y , znajdzie się g a tu n e k ż y ­ jący w w odzie słodkiej, m u si z konieczności w yk azać p ew n ą różnicę w odcieniu u b a rw ie ­ nia, w szy stk ie zaś m orsk ie g a tu n k i tej ro d z i­

ny w iodące ży w o t p elagiczny będą p osiadały jed n ak o w e p ra w ie u b arw ien ie, zgodne z b a r­

wą środow iska.

9) G dy je d e n i te n sam g a tu n e k p rz y sto ­ sow uje się do ró żn y ch w a ru n k ó w życia, t. j.

g d y p osiada p rzed staw icieli zam ieszku jących jed n ak o w o staw y , m orza i rzeki, różne w a ­ ru n k i ży cia m u szą rozm aicie w p ły w a ć na ubarw ienie; osobniki żyjące w w odzie m ętnej w inny posiadać w u b arw ien iu b rz u ch a o d ­ cień żó łtaw y i tem ró żn ią się od osobników ży jący ch w czystych w odach, osobniki zaś i zam ieszkujące m o rza p o w in n y posiad ać sil­

niejszy połysk, niż osobniki w łaściw e w odom słodkim .

A zatem przyp u szczam y , że różnice w u b a r­

w ieniu z n a jd u ją się w ścisłym zw iązku z p rzezroczystością i sto p n iem ośw ietlenia wody. G d y b y je d n a k fa k ty s p o ty k a n e w n a ­ tu rze sp rzeciw iały się ty m poglądom , m u sie ­ libyśm y szukać innego w yjaśn ien ia. D lateg o też zro b im y k ró tk i p rz eg ląd u b a rw ie n ia ry b i zobaczym y, czy różnice w ich u b a rw ie ­

i niu odpow iadają szczegółom naszego zało­

żenia.

J a k o dowód, że ry b y trz y m a ją c e się p o ­ w ierzchni w ody zw ykle p o siad ają w yb itn ie sre b rzy ste u b arw ien ie m ożem y p rzyto czy ć

! w ielką ro d zin ę C lupeidae z licznem i jej r o ­ dzajam i i g a tu n k a m i. Do tej k ate g o ry i n a ­ leżą p rzed staw iciele ro d zin y S com beridae i ry b y należące do rodzajów A lb u rn u s, Cor- re g o n u s i in n y ch .

J a k o p rz y k ła d ry b żyjących w czystych w o d ach słod kich i p ły w ając y ch w pobliżu

j

p o w ierzch n i w ody p rzy to czy m y i’odzaj G a- stero steu s z licznem i g a tu n k a m i: G. lacris, I ac u le atu s, leiu ru s i t. d.

W sz y stk ie te ry b y p o siad ają w y b itn ie sre­

b rz y ste u b arw ien ie.

S and acz (L ucioperca S an d ra) trzy m a ją cy się m iejsc głębszych czy sty ch w ód je s t też sreb rzy sto u b arw io n y , lecz b a rw a ta po siada zu p ełn ie zro zu m iały odcień niebieskaw y.

C iekaw e sto su n k i u b arw ien ia spo ty k am y i w w ielkiej ro d zin ie łososiow atych (Salm oni- dae). Z ro d z in y tej p rzy to czy m y jed y n ie d w a ro d zaje jed noczące w sobie głó w n e ce­

c h y całej ro dzin y. P s tr ą g (Salm o fario) p ra ­ w ie że nie w y k azu je w sw em u b arw ien iu zróżn iczk o w an ia n a zab arw ien ie b rzucha i g rz b ie tu . R y b a ta posiad a ub arw ien ie je ­ d n o stajn e, czerw onaw o b ru n a tn e , p rzeby w a zaś przew ażn ie pod kam ieniam i, pom iędzy

! tra w a m i lu b korzeniam i. N iek tó rzy u w aża­

j ą n a w e t p s trą g a za ry b ę w iodącą ży w o t nocny.

O czyw ista rzecz, że p rz y ta k im try b ie ży ­ cia nie b y ło odpow iednich w a ru n k ó w do po­

w s ta n ia w y bitn eg o zró żniczkow ania u b a r­

w ienia. N ależący do tegoż ro d z aju pelagicz- n y g a tu n e k S alm o salar p o siad a b rz u ch sre­

b rz y sty . P rzy to cz o n y p rz y k ła d dow odzi, że d w a g a tu n k i, m ające b ezw ątp ien ia w spólne pochodzenie, o siąg nęły zn aczne różnice w u- b arw ien iu dzięki odm ienny m w a ru n k o m ży ­ ciow ym .

J e ś li d w a g a tu n k i jed n eg o rod zaju p rz e­

b y w a ją w jed n ak o w y ch w a ru n k a c h życia, b a rw a ich się nie różni. T en p rz y p ad ek m a m iejsce n a w e t w ted y , g d y w spom niane oso­

b n ik i zam ieszku ją odm ienne środow iska, t. j.

g d y je d e n g a tu n e k żyje w w odach słodkich,

d ru g i zaś w m orzu. J a k o p rz y k ła d służyć

(11)

.N*o 28

W S Z E C H Ś W IA T

443 m ogą C o ttu s gobio i O. bubalis, należące do

ro d zin y T ry g lid ae . O bydw a g a tu n k i posia­

d a ją zielonaw oszare u b arw ienie, obydw a też p rzeb y w ają przew ażnie pom iędzy roślinam i w odnem i; pierw szy g a tu n e k żyje w w odach słodkich d ru g i zaś w m orzu. In n y m ro d z a­

jem , k tó reg o p rzedstaw iciele żyją zarów no w w odach słodkich j a k i m orskich je s tB le n - nius (rodzina B leniidae). B len n iu s R oux i je s t silnie sreb rzy sto u b arw io n y i zam ieszku­

je w ody m orskie; u B. ca g n o th a p rzeb y w a­

jąceg o w n iezb y t czystych w odach słodkich zauw ażam y w u b arw ien iu b rzu ch a odcień żółtaw y. W idzim y tu ta j ja k ścisłą je s t z a ­ leżność pom iędzy ubarw ien iem brzucha, a czystością w ody.

P od obne sto su n k i m am y tak że w rodzinie P ercidae, g łó w n ie zaś w podrodzinach: P er- cini, S erran in i, A pogonini. T rzy z czterech rodzajów n a ja k ie dzieli się podrodzina P er- | cini są m ieszkańcam i jezio r i rzek, czw arty rodzaj L a b ra x żyje w m orzu. S łodkow odny g a tu n e k P e rc a z P e rc a fluviatilis, A cerin a z A cerin a cernua, A sp ro z A spro v u lg aris i t. d. p o siad ają b rzuch żó łtaw y lub b ru n a t­

ny, poniew aż trz y m a ją się m iejsc głębszych i zam ieszkują w ody niezupełnie czyste. U za­

m ieszkującego m orza L a b ra x lupus i L . pun- c ta tu s u b arw ien ie je s t srebrzystobiałe.

Z anim przejdziem y do ry b głębinow ych p rz y jrzy jm y się jeszcze stosunkom zachodzą­

cym śród ro d zin y G adidae. D w ie należące tu ta j podro dziny, G ad in i i M orrini, są w y łą ­ cznie m ieszkańcam i m órz, w iodą żyw ot pela- giczny i w szystkie bez w y ją tk u m ają brzuch srebrzysto u barw iony. Z u p ełn ie in n y p rz y ­ p ad ek zachodzi w p o drodzinie L o tin i. R o ­ dzaj L o ta p o siad a przedstaw icieli zarów no w w odach słodkich ja k i w m orzu. G a tu n ek słodkow odny — L o ta v u lg aris posiad a spód ciała ciem no ubarw iony: żyje głów nie w w o­

dach o dnie m ulistem i chętnie przebyw a zag rzeb an y w m ule. L o ta m olva —g a tu n e k m orski z obyczajów podobn y do słodkow od­

nego m iętu sa je s t ta k sam o u b arw io n y ja k i ten o statn i, je d y n ie w u b arw ien iu L ota m olva p rzew aża odcień nieco jaśniejszy.

R y b y żyjące na głębo k o ści 1000— 5000 m m ają u barw ienie b rzu ch a i g rz b ie tu nie zró ­ żniczkow ane: całe ich ciało je s t ciem ne. D la­

czego w u barw ien iu r}'b głębin ow ych niem a barw ja s n y c h k w esty a zupełnie inna. T u taj

dla nas w ażnym je s t je d y n ie fa k t, że w b ra k u w aru n k ó w odpow iednich nie w y stęp u je zró ­ żniczkow anie ubarw ienia.

Jed n a k o w o ż w u b arw ien iu n iek tó ry c h ryb głębino w ych m ożem y odróżnić stro n ę brzusz­

ną. W alter, m ów iąc o zw ierzętach głęb in o ­ wych, w spom ina, że ry b y żyjące n a g łęb inie około 500 m p o siad ają brzuch jaśn iej u b a r­

w iony o żó łtaw ym , zielonaw ym lu b fioleto­

w ym odcieniu. P o sta ra m y się w y jaśn ić p rz y ­ czynę tego zjaw iska.

D aw niej w śród w ielu zoologów p ano w ał

j

pogląd, że fa u n a p rzy b rzeżn a p o w stała z fa-

j

u n y głębinow ej. O becnie p og ląd te n je s t zupełnie zarzucony. W e d łu g p o przed nich z a p a try w a ń głęb in y oceanu p rz ed staw iały olbrzym ie lab o ra to ry u m , w k tó rem p o w sta ­ w ały now e g a tu n k i i p rzesied lały się n a stę p ­ nie n a pow ierzchnię m orza. Obecnie zap a­

tru je m y się n a fa u n ę g łębino w ą ja k o n a la ­ to ro śl fa u n y przybrzeżnej. F a u n a g łęb in o ­ w a składa się z tych g a tu n k ó w fa u n y p rz y ­ brzeżnej, k tó re w w alce o b y t zostały w y ­ p a rte do g łęb in i dzięki o d m ienn ym w a ru n ­ kom życiow ym z biegiem czasu osiągnęły odm ienną organizacyę. A więc ry b y żyjące n a głębokości większej niż 100 m są p rz e j­

ściem od fa u n y przybrzeżnej do głębinow ej.

T u ta j leży przyczyna jaśniejszego ub arw ie­

n ia brzu cha ty c h ryb . G a tu n k i ry b, które poprzednio żyły n a pow ierzchni i posiad ały sreb rzy ste u barw ienie brzucha, b ędąc powoli w yp ierane do głębin, stopniow o trac iły tę sw oją cechę, gdyż zn ik ały i w a ru n k i życio­

we, k tó ry ch d ziałanie uw aru n k o w y w ało owo

! ubarw ienie. P rzez dziedziczność je d n a k p o ­ zo stały resztk i p oprzedniej cechy ja k o j a ­ śniejsze u b arw ien ie b rzu ch a u ry b n ależą­

cych do fa u n y przejściow ej pom iędzy p rz y ­ brzeżną a głębinow ą. W y tłu m aczen ie tego fa k tu z p u n k tu w idzenia zoologów d aw n ie j­

szych by łoby niem ożebne, g dyż w g łębinach m orskich b ra k w arun kó w , k tó reb y w y w o ła­

ły pojaw ienie się pierw szych śladów ja śn ie j­

szego u b arw ien ia b rzucha.

P ozostaje w spom nieć ty lk o o p rzy p ad k u ,

g d y osobniki jednego g a tu n k u zn a jd u jące się

w odm ienn ych w a ru n k ach życiow ych w y k a ­

zu ją różnice w u b arw ien iu b rzu ch a. J a k o

przyk ład przy to czy m y tu ta j sand acza (Lu-

cioperca sand ra) zam ieszkującego zarów no

m orza ja k jeziora i rzeki. S reb rzy ste u bar-

(12)

444

W S Z E C H Ś W I A T

JMi 28 w ienie osobników zam ieszk u jący ch m orza

z o staje z a stą p io n e u osobników w ód słodkich więcej lu b m niej m ato w ą b a rw ą w zależności od czystości w ody. In n y p rz y k ła d : osobniki O sm erus e p e rla n u s stale ży jąc w m o rzu p osia­

d a ją sre b rzy ste u b arw ien ie znaczn ie różniące się od u b a rw ie n ia osobników teg o ż g a tu n k u za m ieszk u jący ch w ody słodkie. P o d o b n ą ró żn o ro d n o ść w yk azu je ta k ż e T h y m a lu s vul- g a ris. ,, W y b itn ie sre b rzy sta b a rw a b rz u ch a tej ry b y p o d leg a znacznym zm ianom : u oso­

bników ży jący ch w w odach cz y sty c h je s t o n a o w iele ja sk ra w sz a niż u osobników p rz e ­ b y w ający ch w w odach m ę tn y c h 4'. P rz y k ła d y podobnej zależności pom iędzy u b arw ien iem ry b i czystością w ody p rz y ta c z a ta k ż e H ae- ckel.

S abaniejew przypuszcza, że różn ice w u b a r­

w ien iu zależą od p o k arm u , czystości w ody, w ieku i t. d. N ie u su w ają c w zasadzie w p ły ­ wu ty c h p rzy czy n , m ożem y je d n a k tw ie r­

dzić, że sam e te p rz y czy n y nie są w stan ie u w a ru n k o w a ć w szy stk ich p rz y p ad k ó w w y­

stęp o w a n ia i zróżniczkow ania srebrzystej barw y.

P rz y c z y n y chem iczne, k tó re p o w o d u ją w y ­ stąp ien ie sreb rzy steg o u b a rw ie n ia m og ą być n a d e r różnej n a tu ry .

M an d o u lt za p o czą tk o w ał b ad a n ia w ty m k ie ru n k u .

Oelem a r ty k u łu niniejszego nie je s t b y n a j­

m niej w y c zerp a n ie przed m io tu , lecz ty lk o w sk azan ie n a znaczenie doboru n a tu ra ln e g o w zróżniczko w aniu zab arw ienia c ia ła ryb.

F eliks R u tk o w sk i.

K IL K A U W A G W S P R A W IE Ś W IE C E N IA IST O T U ST R O JO W Y C H .

W numerach 23, 24 i 25 „W szechśw iata", p. Bronisława Jakim owiczówna przedstaw ia w sposób bardzo interesujący obecny stan naszej w ied zy o św ieceniu istot ustrojow ych. W Ne 25 Szanowna autorka zajmuje się też teoryą św ie ce­

nia, gdzie wspomina o mojej pracy wyjaśniającej tę sprawę. Z przykrością atoli m uszę zauważyć, że teorya moja m ylnie przez biologów została zro­

zumiana. Tw ierdzi też autorka, że w badaniach moich „opierając się na dawno znanym fakcie, że pew ne ciała organiczne w podwyższonej tempera-

! turze św iecą w ciemności" wykazałem, że liczne j takie ciała św iecić mogą podczas łączenia z tle-

j

nem, o ile posiadają reakcyę alkaliczną. Pisze dalej, że hypoteza ta nie zyskała uznania biolo­

gów , gd yż wewnątrz komórki niema wolnego tlenu. Otóż punktem w yjścia dla ranie b ył skon­

statow any po raz pierwszy przezemnie fakt, że pewne ciała organiczne ściśle określone, a nie za­

w sze m ieszaniny, św iecą w ciemności w tempera:

turze -)- 10° C. a nawet niżej jeśli w reakcyi al­

kalicznej spotykają się z czynnym tlenem; tą od­

mianą tlenu czynnego może być tlen atomistycz- ny, woda utleniona lub inne nadtlenki działające tak jak woda utleniona, która jest przecież proto­

typem ty le przez biologów ulubionych oxydaz.

N ie omieszkałem też podać sposobów aktyw ow a­

nia się tlenu; opierając się na własnych bada­

niach jak i innych bodaczów, szczególniej też Fu- dakow skiego (Berichte T. 6, str. 106). Jakie ma w tym razie znaczenie czynny tlen (a nie w ol­

n y tlen zw yk ły) to szczegółowo podałem w ob­

szernie opisanem doświadczeniu z terpentyną.

Także i w dalszej swej pracy, która zdaje mi się, uszła uw agi biologów (Berichte t. 1-6, str. 597) udawadniam, że tłuszcze, zawierające łańcuchy nie­

nasycone, św iecą w reakcyi alkalicznej w yw oła­

nej eleoliną, neuryną i t. d. jeżeli spotykają się z wodą utlenioną. W pracy tej będącej rekapi- tulacyą mych blisko siedm ioletnich badań nad tą sprawą, wspominam także, że podczas mego po­

b ytu w Neapolu, zakład Dorna.obficie dostarczał mi św iecących organizmów (szczególniej Pelagia noctiluca, Beroe ovata i t. d.), w których stw ier­

dziłem obecność czynnego tlenu, reakcyę alkalicz­

ną, oraz w ydzieliłem pewien gatunek tłuszczu, który i poza organizmem tak samo św iecił w wa- , runkach podanych przezemnie. (T a substancya

; św iecąca znajduje w Muzeum Baranieckiego j w K rakow ie). Muszę także stw ierdzić pewną niekonsekw encyę popełnioną przez biologów.

Moja teorya nie zyskała uznania ponieważ w ko­

mórkach zw ierzęcych nie znaleziono w olnego tle­

nu, natom iast stwierdzono że także i śluz wydzie-

j

lany przez organizm, a w ięc istota niekomórko-

J

wa, także może św iecić. E az jeszcze z naciskiem podnoszę, że w łaśnie starałem się udowodnić, że tylko czynny tlen, ten sam tlen który w ogóle, jak to N encki udow odnił posługując się częścio­

wo memi badaniami, uskutecznia fizyologiczne gorenie, w yw ołuje także w pewnych warunkach św iecenie w niskiej temperaturze.

B ro n isła w R ad ziszew ski.

K R O N IK A N A U K O W A .

— Nowe badania nad d o jrz e w a n iem jaj ż a ­ bich i d z ie w o ró d z tw e m sztucznem zostały nie­

dawno przedstawione A kadem ii paryskiej przez

Cytaty

Powiązane dokumenty

Odbudowanie relacji z zespołem Wyższe wynagrodzenie Poczucie bezpieczeństwa Poprawa kondycji psychicznej Home office na stałe Nowe kompetencje Okazje do świętowania

Największy ruch kolejowy na wschodniej granicy UE, gdzie następuje zmiana szerokości torów, odbywa się przez przejście graniczne w Terespolu, co związane jest z przebiegiem

ZASADA OGÓLNA załatwienie sprawy wymagającej przeprowadzenia postępowania dowodowego powinno nastąpić bez zbędnej zwłoki, jednak nie później niż w ciągu miesiąca, a

(produkty mleczne), soja (produkty sojowe i pochodne), sezam (i pochodne), jaja (i pochodne), orzechy (orzechy ziemne migdały) seler gorczyca łubin lub zawierające siarczany,

niono zasadniczego cierpienia. Już z tego nasuwałby się wniosek, że podniesiona ciepłota usposabia do powstawania krwiomoczu przy podawaniu urotropiny. Że rozpad

➢ Wymiana pionu łazienkowego przechodzącego przez lokale znajdujące się w klatce schodowej nr III, w budynku usytuowanym przy ul. Van Gogha 7. ➢ Remont malarski

1) Przetwarzanie danych za pomocą monitoringu wizyjnego i monitoringu dostępu odbywa się w celu zabezpieczenia Zakładu oraz zapewnienia bezpieczeństwa osób przebywających

Problemem okazała się także realizacja treści przepisu art... także innego rodzaju