C H R Z E S I J A N I N
E W A N G E L I A — Ż Y C I E C H R Z E Ś C I J A Ń S K I E — J E D N O Ś Ć — P O W T Ó R N E P R Z Y J Ś C I E C H R Y S T U S A
„ Id źcie te d y t c zy ń c ie u c zn ia m i w s z y s tk ie n a ro d y , ch rzcząc je w im ię O jca, i S yn a , i D u ch a Ś w ię te g o ",
Ew. S w . M at. 28. 19
„ A lb o w ie m n ie w s ty d z ę się za E w a n g e lię C h ry stu so w ą , p o n ie w a ż je s t m o cą B ożą k u zb a w ien iu każdem u w ierzą cem u " ,
Rzym . 1, 1-6
mm
mm
Rok zało że n ia 1929 W arszaw a, w rz e sie ń — październik 1962 Nr 9-10
„T obie p rzy n a leży , o B oże! c h w a ła n a S yon ie... T y w y slu c h iw a s z m o d litw y , przetoż do C ieb ie p rzych od zi w s z e lk ie ciało... N a w ie d z a sz z iem ię i o d w ilża sz ją; o b ficie ją ubogacasz stru m ien iem B ożym n a p ełn io n y m w o d a m i i go tu jesz zboże ich , gd y ją ta k p rzyp raw iasz.
Z agon y je j nap aw asz... dżd żam i ją od m ięk czasz, a urod zajom je j b ło g o s ła w isz ”.
P S .65,2-11
P rzy szed ł je s ie n n y czas i zeb ra ł ro ln ik p lon ziem i;
s z c z ę ś liw ie zw ió z ł zboża z pół, zw ió zł ziem n ia k i. S p o ży w a p lo n y ziem i roln ik , sp o ży w a i m ie sz k a n ie c m ia st.
N ie k a żd y c z ło w ie k w ie , że p ło d y ziem i — d a je Bóg.
Ze na w s i i w m ie śc ie , n ie ty lk o z p racy rąk , ale przede w sz y stk im z ła s k i B ożej ży je k a żd y czło w ie k . Że g d y b y w sz e c h m o c n y i m iło sie r n y B ó g n ie o d w ilży ł ziem i deszczem , lu b n ie za k a za łb y m u zb yt długo padać a słoń cu n ie p o z w o lił grzać — n ie u ro d ziła b y
„C h w a lcie P a n a , a lb o w ie m dobra rzecz czna i p rzystojn a je s t ch w ała...
K tó ry o k ry w a n ie b io sa ob łok am i a d eszcz po górach...
On c zy n i p ok ój w g ra n ica ch tw o ic h , a
ziem ia , a praca rąk lu d zk ich n ie p rzy n io sła b y ow ocu.
Że z ła s k i B ożej p rzych od zi pokarm , że ty lk o z łask i B o żej m ożesz go sp o ży w a ć a p o silić się, w ie s z -ż e o tym a d zięk u jesz Bogu?
M y, k tó rzy śm y z ła s k i B ożej d ziećm i s ię Jego sta li, m am y z w d zięczn o ścią d zięk o w a ć P a n u za p lo n y tego roku, za p o ży w ien ie, za ży cie w p okoju, za pracę za zd row ie...
je s t śp iew a ć B ogu naszem u , a lb o w iem to w d z ię - ziem i g otu je; k tó ry czyn i, że ro śn ie tra w a n a jw y b o rn iejszą p szen icą n a sy c a cię...”
P S .147,2.8.14
J e s ie n n y p lo n
JEDNOŚĆ LUDU BOŻEGO
Nowy T estam ent mówi o jednym Kościele, który jest ciałem Chrystusa. Wywołani przez Ducha Świętego ze św iata ludzie, w ierzący w Jezusa Chrystusa zostali powołani do jedności.
Jedność jest jednym z zasadniczych znamion Kościoła. Jedność była cechą charakterystyczną pierwszego Zboru w Jerozolimie. „A u m nós
twa onego wierzących było serce jedno i dusza jedna“ (Dz. Ap. 4,32).
Część arcykapłańskiej m odlitw y Jezusa C hrystusa je st poświęcona zagadnieniu jednoś
ci Jego wyznawców:
,,A nie tylko za nimi proszę, lecz i za tymi, którzy przez słowo ich uw ierzą we mnie, aby wszyscy byli jedno, jak Ty, Ojcze! we mnie, a ja w tobie, aby i oni w nas jedno byli, aby świat uwierzył, żeś Ty mię posłał. A ja tę chwa
łę, którąś mi dał, dałem im, aby byli iedno, jak my jedno jesteśm y; Ja w nich a Ty we mnie, aby byli zupełnie jedno, i żeby poznał świat, żeś Ty mię posłał, i żeś ich umiłował, jakeś i mnie um iłow ał” (Jan 17,20—23).
Kilka w ierszy wyżej Pan Jezus mówił o po
święceniu wierzących; w tym fragm encie zaś mówi o celu tego poświęcenia — aby przez słowo uczniów św iat mógł uwierzyć w Niego.
Albowiem Ewangelia w edług św. Jan a jest Ewangelią o Bogu, który „um iłow ał św iat”
(por. Jan 3,16).
Św iat winien poznać tę miłość dzięki św ia
dectwu uczniów C hrystusa, którzy są na świę
cie. Ale ich słowa nie byłyby w ystarczające, gdyby rzeczywistość tej miłości Bożej nie była widziana w ich życiu. Św iat musi zobaczyć — powiada Pan Jezus — że Ojciec m iłuje ucz
niów, tak jak um iłow ał Syna. W yrazem tej m i
łości jest społeczność Ojca i Syna. W ten sam sposób zbór wierzących ma być w Ojcu i Sy
nu — ma przebywać w ścisłej społeczności z Oj
cem i Synem. Dlatego w ierzący w C hrystusa maja być „jedno”. Miłość Boża rozlana w ich sercach powinna być źródłem wzajem nej m i
łości.
Obrazowo możemy to przedstawić następu
jąco: właściwemu stosunkowi pionowemu od
powiada zawsze właściwy stosunek poziomy.
Zbliżenie wierzących do Boga powoduje ściś
lejsze zbliżenie się między sobą. W łaśnie dla
tego prośba o jedność stanow i jedną z głów
nych części modlitw y arcykapłańskiej Jezusa Chrystusa.
Co ta jedność praktycznie oznacza, mówi szczególnie 1 list Jana: „A kto ma dostatek w świecie i widzi, że b ra t jego jest w potrzebie, i zamyka serce swoje przed nim, jakże prze
bywa w nim miłość Boża?” (3,17). Podobnie również naucza Apostoł Paweł: „Przeto, póki czas mamy, dobrze czyńmy wszystkim, a naj
więcej domownikom w iary” (Gal. 6,10).
Jedność chrześcijańska znajduje swój wyraz w społeczności, w której panuje miłość i która
jest ugruntow ana na wspólnym poświęceniu do służby Bożej.
Nie oznacza to koniecznie dzisiaj utw orze
nia jednego, niezróżnicowanego Kościoła; ale na pew no znaczy, że Kościoły współczesne win
ny się uczyć żyć w miłości braterskiej, jak dzieci jednego Ojca przebywać w ściślejszej społeczności ze sobą. To oznacza także, zam iast ryw alizacji współpracę przy składaniu chrześ
cijańskiego świadectwa życiem i słowem przed światem . To może, a raczej powinno oznaczać obok jedności duchowej, także jedność orga
nizacyjną w yznań najbardziej zbliżonych do siebie.
Dzięki jedności pow stałej z głębokiej w iary w Jezusa Chrystusa, zwiastowanie Kościoła stanie się bardziej skuteczne. Kościół będzie mógł skutecznie spełniać swoje posłannictwo w świecie. Problem jedności nie jest nowym problem em. Już bowiem w początkach chrześ
cijaństw a wróg ludzkości zasiał kąkol w lu dzkich duszach. I to jest przyczyną rozerwania.
W zborach czasów apostolskich dał się już zau
ważyć brak jedności — jak na to w skazują listy Apostoła Paw ła (por. 1 Kor. 1,10— 13.
2,3—4. 4,6).
Sam wielki Apostoł napom ina zbory, aby trw ały w jedności, ostrzega przed podziałami, uczy dążenia do jedności, w skazując na jej kie
ru nek i podstawę.
Ten apostolski program jedności został za
w arty w liście do Efezjan 4,1—6:
„Proszę was tedy ja, więzień w Panu, abyś
cie postępowali tak, jak przystoi na powoła
nie, którym jesteście powołani. Z wszelką po
korą i łagodnością i cierpliwością, znosząc jed
ni drugich w miłości, starając się zachować je
dność ducha w związce pokoju. Jedno ciało i jeden duch, jako też jesteście powołani w je
dnej nadziei powołania waszego. Jeden Pan, jedna wiara, jeden chrzest. Jeden Bóg i Ojciec wszystkich, który jest nade wszystko i po w szystkich i we wszystkich w as”.
Tak więc, podstaw ą jedności chrześcijan jest świadomość, że m ają jednego Pana, jedną w ia
rę i jeden chrzest (Efez. 4,5).
Ta świadomość powinna dzisiaj także łą
czyć nasze Zbory w jedną ewangeliczną rodzi
nę. Powinniśm y w yraźnie zdać sobie spraw ę z tego, że wszelkie podziały są z ludzi a nie z Boga.
Właśnie dlatego powinniśmy modlić się o je
dność ludu Bożego i do niej dążyć.
*
Pan Jezus C hrystus w Ewangelii wg św. J a na 17,22 objawił Swoim uczniom Bożą metodę dążenia do jedności, kiedy powiedział, że to jest „chw ała” Boża, która jednoczy chrześcijan.
Nr 9—10 C H R Z E Ś C I J A N I N 3 To fakt, że gdy jako chrześcijanie czekamy na
Boga we wspólnej modlitwie i we wspólnym nabożeństwie, w tedy miłość Boża, która spływa do naszych serc, spraw ia, że ta sama miłość rozlewa się także wśród nas.
Coś z tej wielkiej ,,chw ały” Boga jednoczy nas także, kiedy razem idziemy, aby „kazać Ewangelię w szystkiem u stw orzeniu” .
To samo przeżywam y także, kiedy jesteśm y zaangażowani w praktycznej służbie.
Niech ta „chw ała” Boga jednoczy nas i dzi
siaj.
W Jezusie Chrystusie, naszym żyjącym Panu i w Piśmie Świętym — pisanym objawieniu Bożym jest nasza jedność.
Stanisław Krakiewicz
MODLITWA WIERZĄCYCH
C h arles G. Finneg
Każda modlitwa, jeśli ma być wysłuchana, musi wychodzić z właściwych pobudek. Jak w iele egoizmu objawia się w modlitwach! Żony modlą się o naw rócenie swych mężów, ponie
waż myślą: że „byłoby o w iele przyjem niej, gdyby mój mąż szedł razem ze m ną na zgroma
dzenie“. Rodzice nie mogą pogodzić się z m y
ślą, że ich dzieci mogły by zginąć, przeto modlą się szczerze o ich nawrócenie. Jeśli jednak bę
dziecie mówili o grzechach tych dzieci, wówczas tacy rodzice chcą t y l k o d o b r z e mówić 0 swych dzieciach. A nie myślą o tym, jak bar
dzo ich m iłe i schludne dziateczki hańbią Boga swoimi grzechami, i nie to>, lecz myśl, że mogły by znaleźć się w piekle, jest dla rodziców n ie
znośna. Jeśli nie ma w naszych m odlitwach na pierwszym miejscu głębokiego pragnienia czci 1 sławy Bożej, to nie znajdziecie u świętego Bo
ga nigdy wysłuchania; jeśli nie będziecie się modlić z wyższych pobudek, niż z litości, o zba
w ienie pogan, wówczas nie w yjdzie w iele z w a
szych wszystkich starań misyjnych.
Tylko przez Ducha Świętego natchniona mod
litwa zostanie w ysłuchana. Żaden człowiek nie może bez Ducha Świętego modlić się zgodnie z wolą Bożą. Do tego jesteśm y wszyscy za bar
dzo bezbożni. Jedynie Duch Święty może uczy
nić w iarę zdolną do skutecznej, przenikającej modlitwy.
Tylko w ytrw ała modlitwa będzie w ysłucha
na. Oziębli chrześcijanie, którzy utracili ducha modlitwy, nie potrafią od razu w ytrw ale się modlić. Ponieważ ich łączność z Bogiem jest zamącona, nie mogą w ytrw ać w modlitwie, aż do wysłuchania. Gdybyście w m odlitw ie byli bardziej niestrudzeni i więcej świadomi celu, wówczas nie musielibyście przynosić zawsze tych samych próśb przed Boga. On mógłby w a
sze modlitwy od samego początku wysłuchać.
Nie wmawiajcie sobie, że potraficie modlić się skutecznie gdy o coś prosicie, jeśli potrafi
cie przedm iot waszej modlitwy natychm iast znowu zgubić z oczu. Większa część chrześcijan powoli uczy się skutecznie modlić. Z czasem opanowuje ich takie pragnienie, aby jakaś okre
ślona prośba została wysłuchana, że naw et pod
czas swej codziennej pracy muszą do Boga wzdychać i błagać; podobnie jak matka, której dziecię choruje. Jeśli opuści ona chociażby na chwilę pokój chorego dziecka, to jednak prze
byw ają tam wciąż jej myśli. Jeśli umie się mod
lić, to błaga i wzdycha nieustannie do Boga.
Tylko jedna m yśl opanow uje jej całą świado
mość, jej wyobrażenia, uczucia i pragnienia: jej chore dziecko. Gdy wierzący tak się modlą, wówczas w ysłuchuje Bóg.
Jakub bojował przez całą noc w modlitwie.
Kiedy o świcie anioł do niego powiedział: „Puść m nie!“, wówczas opanował go prawdziwie śm iertelny strach tak, że krzyczał z głębi serca:
„Nie puszczę cię, aż mi będziesz błogosławił!“
(I Mojż. 23, 26). Jego modlitwa została w ysłu
chana, ale ślady w alki zostały na jego ciele. To jest zwyciężająca modlitwa.
Nigdy nie będziecie mogli modlić się skute
cznie bez tego nieustannego', gorącego tęsknie
nia za błogosławieństwem, o które prosicie;
nigdy nie będzie darow ane wam zwycięstwo, jeśli wasze życie modlitwy nie stanie się praw dziwym pasowaniem się z Bogiem.
tłu m . G. J a sio k
9
W ĘDR Ó W K A PIE LG R Z Y M A
DO N A B Y C IA W A N G L II \
P o d a je m y , iż d z ię k i in ic ja ty w ie b r a c i a n g ie l- p sk ic h , z o s ta ła z a k u p io n a u n a s p e w n a ilo ść z n a - 9 n e j i c e n n e j k s ią ż k i J o h n a B u n y a n a : „ W ę d ró w k a P ie lg r z y m a ” (T h e P ilg r i m ’s P ro g r e s ), i je s t ',
o b e c n ie do n a b y c ia w A n g lii. ,1 Z a m ó w ie n ia w r a z z o p ła tą , n a le ż y k ie r o w a ć (,
p o d a d r e s e m : p
TH E G O SPEL TO B R IT A IN S G U E ST S ]i
21, M a n ch ester S q u are P
LO N D O N , W 1 9
E n g l a n d \
C e n a 1 e g z e m p la rz a , w r a z z p rz e s y łk ą , w y n o si % w A n g lii 13 szyi. 6 p e n s ó w (13/6d) p
NIE MODLIĆ SIĘ, JEST GRZECHEM
Prowadzić życie bez modlitw y jest wielkim grzechem. U grzesznika zgubionego w ynika to z buntowniczego odrzucenia Chrystusa.
U dziecka Bożego jest to równoznaczne z cofa- nim się w upadku. Życie bez m odlitw y rodzi wszystkie inne ohydne grzechy, jak bar rodzi pijaństwo, a pożądliwość — cudzołóstwo.
Nie ma grzechu na świecie, który by nie był spowodowany przez, brak modlitwy, gdyż p ra
wdziwe życie (modlitwy, stanęłoby n a przesz
kodzie, albo go uleczyło. Prowadzić ży
cie bez, modlitwy, jest bez w ątpienia gor
szym złem, niż morderstwo-, gorszym, niż cudzołóstwo, niż bluźmerstwo. Jest czymś bardziej zasadniczym.
Moim największym grzechem, i twoim, jest żyć bez, modlitwy. Moje upadki w ypływ ają z zaniedbania modlitwy. O, jakiż to przeraża
jący grzech zaniedbywać modlitwy.
Jeżeli w kościołach jest źle, to w iną jest brak m odlitwy. A jeżeli kaznodzieje i praco
wnicy nie przynoszą owocu, to w iną jest ty l
ko i nic innego-, jak zaniedbywanie modlitwy.
Bo można by uniknąć każdego grzechu, każ
dego upadku, gdybyśmy się modlili gorliwie i skutecznie.
Jest grzechem, jeżeli pro,simy, abyśmy to otrzym ane błogosławieństwo obracali n a roz
kosze nasze (Jak.4,3). Je st grzechem modl-ić się bez w iary, a jest rzeczą sm utną ponad wszelki wyraz, jeżeli złe pożycie małżonków, grzechy nie naprawione, brak odpuszczania, bunt i pogarda dla Słowa Bożego, lub jakaś ukryta miłość do grzechu — ham ują nasze modlitwy.
Ale największym grzechem ze wszystkich, jest nie modlić się. Naszym najważniejszym problemem jest nie, ż-e siię źle modlimy. Naszą największą biedą a tym sam ym największym grzechem jest, ż-e modlimy się za mało, albo w ogóle nie. Może używamy jakichś utartych formułek modlitewnych, którym i im itujem y modlitwę. Ale -często mało się one różnią od katolickich pacierzy, albo form ułek m odlitew
nych, naklejanych n a m łynkach do- modlitwy u budystów. Modlitwa, o ile chodzi o prośbę, powinna być czymś tak oczywistym i bezpośre
dnim, jak kiedy kobieta idzie do sklepu spo
żywczego z koszykiem, albo motocyklista za
jeżdża do stacji benzynowej po- olej, lub ben
zynę.
Twierdzę, że prawdziwa, bezpośrednia, w y
raźna, określona modlitwa, przez którą uzy
skujem y pewne określone rzeczy, jest dla w ie
lu chrześcijan czymś nieznanym i nie przeży
tym. A ten brak jest po-w-odem tego, że życie przeciętnego chrześcijanina jest bezowocne, bez mocy i bez radości.
„A m n ie n ie d a j B o że, a b y m m i a ł g r z e s z y ć p rz e c iw P a n u p r z e s ie w a ją c się m o d lić za w a m i.“ (1 S a m . 11,23)
Uczniowie prosili Pana Jezusa: „Naucz nas modlić się“ (Łuk. 11,1). Oni nie prosili mówiąc:
„Panie naucz nas, jak m am y się modlić“. Mó
wili po, prostu: „Panie, naucz nas modlić się“.
O, żeby ludzie Boży -przestali grzeszyć zanied
bywaniem życia modlitwy, oby upadli na ko
lana i zaczęli wołać -d-o- Pana.
Zaniedbywanie modlitwy jest grzechem. Nie
stety trzeba przytaczać dowody n a to. Po pierwsze, zaniedbywanie modlitw y jest grze
chem według Biblii. Samuel stw ierdził to wo
bec dzieci Izraela. ,,A mnie nie daj B-oże, abym m iał grzeszyć przeciw Panu, przestaw ając się modlić za w am i“ (1 Sam.12,23). Duch Święty włożył te słowa w usta Samuela, a ten sam Duch Święty zarejestrow ał je dla nas, że prze
stać modlić siię — jest grzechem.
Po drugie, wiele, bardzo wiele miejsc w Biblii zaw iera rozkazy, aby się modlić. Te w y
roki biblijne staw iają naw et żądanie, aby mo
dlić się ciągle, bez przerw. „Bez prz-estanku się módlcie“ — czytam y (1 Tess.5,17). Wiersz ten nie jest dopełnieniem jakiegoś innego rozka
zu. Jest to mocny, w yraźny rozkaz, aby chrze
ścijanie modlili się dosłownie —■ bez prze
stanku.
Sam Pan Jezus „powiedział im jeszcze podo
bieństwo do tego zmierzające, iż się zawsze po-- trz-eb-a modlić -a nie ustaw ać“ (Łuk.18,1). Wie
rzący po-winien się zawsze modlić, a nie usta
wać. To jest jasny rozkaz Pana Jezusa, kto- go nie słucha, popełnia grzech.
Apo-stoł Paw eł zal-eca chrześcijaninowi, wło
żenie zbroi Bożej; pasa prawdy, pancerza spra
wiedliwości, obuwia głoszenia Ewangelii poko
ju, tarczy w iary, hełmu zbawienia i miecza Ducha, „w każdej modlitwie i prośbie modląc się n a . każdy czas w duchu i około tego czu
w ając z wszelką ustawicznością i z prośbą za wszystkich świętych“ (Efez,6,18).
Jes-t jeszcze wiele innych rozkazów do chrześcijan, aby się modlili. J-ezus przestrzega uczniów nie jeden raz, aby czuwali i modlili się, jeżeli nie m ają wpaść w pokuszenie (Mat.26,40.41; Łuk.21,34—36).
Widzimy z przytoczonych miejsc, że Pan Bóg w ielokrotnie rozkazuje wierzącym mo
dlić się bez przestanku, modlić się ustawicz
nie, a nie przestawać. Kt-o nie słucha rozka
zów, w inien jest przestępstwa. Jeżeli nie mo
dlimy się, jesteśm y jak buntownicy, którzy nie słuchają rozkazów, jak dzieci nieposłuszne żyjemy w grzechu.
Zwróćmy -uwagę n a wielkość grzechu za
niedbywania modlitwy. Winniśmy modlić się stale, bez, przestanku. Niestała modlitwa jest nieposłuszeństwem i grzechem. Jeżeli przez krótki -odcinek -czasu przestaniem y modlić się, jak należy — grzeszymy. A jeżeli takie zanie-d-
N r 9— 10 C H R Z E Ś C I J A N I N 5 bywanie modlitwy trw a z m ałym i przerw am i
godziny, dnie, tygodnie, miesiące a naw et la
ta, jak to niestety jest u w ielu chrześcijan, to zaniedbywanie to jest już grzesznym zwycza
jem i staje się nałogiem.
Ale jak można modlić się bez ustanku? Czyż to nie jest żądanie przekraczające nasze mo
żliwości? Odpowiadam: nie, gdyż Biblię nale
ży brać dosłownie. Boże rozkazy nie mogą być niemożliwe do spełnienia. Modlitwa po
w inna się wznosić z serca wierzącego, jak dym z ołtarza, na którym pali się ogień dzień i noc.
Dusza chrześcijanina tak może być przejęta Bogiem, tak żądna Jego obecności, że nasze świadome i podświadome życie bez przestanku zw raca się k u Niemu, szuka Jego oblicza, Jego woli, drogi i pracy.
Wiele bied, rozczarowań, brak zwycięstwa i brak radości jest spowodowane u chrześcijan tym po prostu, że się nie modlą. Z powodu braku modlitwy pozbawiamy siebie wielu, w ie
lu błogosławieństw. Ludzie chorują, choć mo
gliby być zdrowi. Niektórzy um ierają, choć mogliby żyć. Spraw y życiowe nie udają się, choć mogłyby się pomyślnie rozwijać.
Innym sm utnym następstw em tego zanied
bania jest, że dzieło Boże cierpi niedostatek i niepowodzenie. W drugiej księdze Kronik (7,14) Bóg przyrzeka wysłuchać lud, jeżeli ty l
ko przyjdzie w uniżeniu, m odlitw ie i pokucie.
Znam y wiele przebudzeń w Biblii, które były w ynikiem m odlitw i czekania n a Boga. Jeżeli w naszych czasach nie m a przebudzeń, to ty l
ko dlatego, ponieważ nie modlimy się szcze
rze, ze świętym oddaniem i posłuszeństwem.
Naśze zaniedbywanie modlitwy, jest dowo- szego lenistw a. Modlitwa to tru dn a rzecz. Wy
maga myśli, wymaga skupienia, wymaga w y
trwałości. Kto chce stać się w ytrw ałym w mo
dlitwie, będzie m usiał przezwyciężyć wiele przeszkód, wiele rozczarowań i pokuszeń. Sza
tan robi wysiłki w tym kierunku, aby nas zniechęcić do modlitwy, lub też zaprząta nas innymi sprawami. Szatan chce unieszko
dliwić nasze modlitwy, przez rozczarowania i niewiarę. On odciąga nasze m yśli od m odlit
wy. Jak więc z tegoi wynika, praw dziw a mo
dlitw a jest ciężką pracą.
Nasze zaniedbyw anie modlitwy, jest dowo
dem, że Ban Bóg n ie jest na pierw szym m iej
scu w naszym życiu i w naszym sercu. Czy
tam y gazety zam iast się modlić, więcej nas interesują spraw y o których mówi prasa, niż rzeczy p których by Pan Bóg chciał z nam i mówić. Spędzamy więcej czasu n a rozmowach z ludźmi, niż na rozmowie z Bogiem, ponieważ w rzeczywistości inni ludzi są nam bliżsi, niż Pan Bóg. My, pracownicy na niwie Królestwa Bożego, spędzamy naw et więcej czasu nad przemówieniami, n a odwiedzinach znajomych i instytucji kościelnych, ponieważ te przypad
kowe i drugorzędne rzeczy są nam bliższe, niż rzecz najważniejsza. Pam iętaj o tym, że Apo
stołowie powiedzieli: „a m y modlitw y i usłu
gi Słowa pilnować będziem y“ (Dz.Ap.6,4). N aj
pierw modlitwa, potem przemówienia.
My, pracownicy często więcej rozmyślamy nad przemówieniami, niż nad ratowaniem dusz ginących, więcej nad tym, ico powiedzieć ludziom, niż nad tym,, co powiedzieć Bogu, więcej zastanaw iam y się nad tym, czym ująć ucho słuchaczy, niż czym zdobyć ich serca dla Boga; a to stać się może wyłącznie przez modlitwę.
Czy nasze zaniedbywanie modlitwy nie świadczy o tym , że przypisujem y modlitwie mniejsze znaczenie, niż wszystkim innym rze
czom? Czy nie świadczy o tym , że nasza m i
łość, nasze zainteresowanie i pragnienie skie
rowane są przede wszystkim n a inne rzeczy?
Zaniedbywanie modlitwy jest dowodem bał
wochwalstwa. Fakt, jak mało poświęcamy cza
su na modlitwę dowodzi, jak mało obchodzi nas w ola Boża, jak mało staram y się ratować dusze i rozw ijać Jego sprawę.
Niektórzy z czytelników będą skłonni tw ier
dzić, że m ają tyle pracy, dobrej, koniecznej i słusznej, że nie mogą tyle czasu poświęcić na modlitwę, jak się tutaj podaje. Cóż na to powiedzieć? Mamy modlić się ciągle. Wierzą
cy m ają prosić bez przestanku, m ają zawsze się modlić, a nie ustawać, tak Biblia przyka
zuje. To znaczy modlić się i wtedy, gdy jeste
śmy zajęci innym i sprawami.
Jeżeli przeglądam y listy Ap. Paw ła i zwa
żymy za ilu to on ludzi się modlił, których wspom inał w każdej modlitwie i to codzien
nie, to musim y stwierdzić, że Ap. Paw eł wiele się modlił i to godzinami dziennie. A Pan J e zus, ile spędzał godzin n a modlitwie? Udawał się w góry, aby się modlić. Modlił się ciałą noc na puszczy; godziny modlił się w Getse- rnane.
A jak Marcin L uter pracował w modlit
wach? M odlitwa znaczyła dla niego walkę, bój i śm iertelny wysiłek. Kiedy razu pewnego się modlił, szatan pokazał m u się, tak widocznie kusząc i przeszkadzając, że Luter rzucił w nie
go kałam arzem z atram entem . A ta plam a atra
m entu n a ścianie była przez długi czas dowo
dem, jak w ażną spraw ą dla niego była mo
dlitwa.
Ewangeliści chodzą zazwyczaj późno spać i późno także wstalją. Przem awiając wieczorami i nie znajdując odrazu w ytchnienia i wypo
czynku po wytężonej pracy i podniecających zajęciach dnia, zazwyczaj zasypiają dopiero po północy. Ale D.L. Moody, jak słyszymy, w sta
w ał regularnie o czwartej rano, aby mieć przy
najm niej godzinę wolną dla czytania Biblii i modlitwy, zanim rozpoczęła się codzienna praca i zanim ktoś inny się obudził.
Hud'son Taylor m iał zwyczaj budzić się wśród nocy, aby godzinę lub dwie spędzić bez przeszkód ze swym Bogiem. C.T. Studd w Afryce w staw ał o trzeciej rano, aby się mo
dlić. Jest zadziwiającym faktem, że ludzie, którzy w ykonali największe prace dla Boga, to byli właśnie ci, którzy najwięcej czasu po
święcali n a modlitwę.
Nasze wymówki, to zwykłe w ykręty. Nie modlimy się, ponieważ uważamy, że modlitwa
nie jest ta k konieczna, ja k inne prace. Myśli
my, że spoczynek jest w ażniejszy od modliwy.
Myślimy, że pokarm jest w ażniejszy od mo
dlitwy. Myślimy, że kazanie jest ważniejsze od modlitwy. Zaniedbanie m odlitw y świadczy tylko o tym , że według naszego zdania inne rzeczy są konieczniejsze i godniejsze naszej miłości.
Czuję, że za mało wiem o modlitwie, ale m i
mo to z całą uniżonością pragnę zaproponować następujące środki:
1) Należy przeznaczyć pew ną oznaczoną porę, wcześnie rano, n a modlitwę i czy
tanie Słowa. Im wcześniej, ty m lepiej.
N aturalnie przed śniadaniem. Jeden z wielkich m i s j o n a r z y m iał hasło: „Bez Biblii żadnego śniadania“. Jeżeli nie mógł znalezć czasu n a modlitwę i roz
m yślanie nad Słowem Bożym, w tedy także rezygnow ał ze śniadania. Kochani, takie hasło miałoby uzdraw iający w pływ n a nieczułą naszą cielesność, która staw ia brzuch przed Bogiem.
Niech m odlitw a napraw dę będzie pierwszym zajęciem dnia przed w szyst
kim i innym i. Może będzie ci trzeba w sta
wać trochę wcześniej, niż jesteś przyzw y
czajony. Może będzie trzeba wyrzec się pew nych drobnych rzeczy, mniej w aż
nych. Ale „którzy Mnie szukają rano, znajdują M nie“ — mówi P an (Przyp.
Sal.8.17).
2) Niech będzie twoim zwyczajem czynić każdy problem i każdy ciężar przedm io
tem specjalnej m odlitwy, aż do rozwiąza
nia trudności. Może czasami w jednym dniu nie znajdziem y odpowiedzi pełnej na naszą modlitwę, ale codziennie możemy znaleźć słodki pokój w tej pewności, że Bóg nas słyszał i że nasza spraw a jest w rękach Ojca Niebieskiego, a On uśm iech
nął się ido naszego serca i dał nam Swój pokój. Może n ie od razu znajdziesz w y
słuchanie w spraw ie zbaw ienia jakiejś osoby, za którą się modlisz, ale należy się modlić aż do uzyskania słodkiej pewno
ści, że Bóg cię w ysłuchał i w ykona to, o co Go prosiłeś. Albo też należy prosić tak długo, aż Duch Św ięty pokaże ci, jak zmienić modlitwę, aby być w zgodzie z Bożym planem.
Taki rodzaj m odlitw y znaczy, że nie musisz chodzić przygnieciony ciężarem obaw i niepokoju. Pozostaw troski co
dzienne Jezusowi.
3) Zarezerwuj sobie czas, aby móc prosić o bieżące sprawy. K ilka lat tem u pewien kaznodzieja uważał, że n ie jest możliwe zapamiętać w wieczornej modlitwie wszystkich próśb, dlatego przyzwyczaił modlić się o każdą spraw ę zaraz, w mo
mencie gdy nadeszła. A słodkim i błogo
sławionym w ynikiem takiego zwyczaju jest stała społeczność i łączność z Bogiem.
4) Pozostaw wszystkie formalności i po pro
stu rozmawiaj z Bogiem. Każdy w ierzą
cy pow inien kilkakrotnie w ciągu dnia zatrzym yw ać się i powiedzieć; „Panie, źle to zrobiłem, przebacz“ . Albo: „Panie, co m am powiedzieć tem u człowiekowi?“
Powiąż modlitwę ze wszystkimi spraw a
m i twego życia. Halłesby mówi w swej wielkiej książce o modlitwie, że pow in
niśm y modlić się za każdym człowiekiem, którego spotkamy, albo z kim m am y do czynienia. Zostaw w yszukane słowa w m odlitw ie a przyzwyczaj się po prostu mówić do Ojca, jak się rozmawia z m at
ką, żoną, z mężem.
5) Spróbowałbym naśladować wielkie wzo
ry biblijne i stosować nauki Słowa Boże
go o modlitwie.
Jakub modlił się całą noc; tak czynił też Pan Jezus.
Apostołowie pościli i m odlili się przez 10 dni przed Zielonymi Świątkami, jak to w y
nika z porów nania Mat.9,14-15 i Dziejów Apostolskich 1,13.14.
Biblia dostarcza nam w iele przykładów świętych, którzy pościli w czasie modlitwy:
Ezdrasz i jego towarzysze, Dawid, Ap. Paweł i Bamabasiz •— pościli. Czyś już odmówił so
bie posiłków w ciągu jednego, dnia, szukając m anny niebieskiej i mocy z wysokości? Jeśli faryzeusze pościli ze względów czysto form al
nych i to dla zdobycia zasługi, to czyż chrze
ścijanie nie mogą pościć i modlić się, gdy cho
dzi o, napełnienie mocą od Boga?
Czyż nie pow inniśm y znaleźć czas n a okres odosobnienia, pokuty, w yznaw ania grzechów i czekania na Boga, czas w którym będziemy odżywiali się umiarkowanie, w ykonując tylko konieczne czynności, aż pew ne problem y zo
staną rozwiązane, pew ne zwycięstwa odniesio
ne, pew ne błogosławieństwa zdobyte?
Znam domy, w których w pew nych okresach łóżka były szybko zasłane, potraw y jak n a j
prostsze i żadnych rozrywek, za to pani domu poświęcała wiele czasu n a modlitwę w spra
wie, której ciężar Pan położył n a jej serce.
Precz z formalizmem! Niektórzy święci w Biblii klęczeli w czasie modlitwy. Kiedy Piotr został wezwiany ido um arłej D erki „wygnaw
szy precz wszystkich, klęknął na kolana i mo
dlił się“ :(Dz.Ap.9,40). Ale te n sam Piotr po prostu stał, gdy w ym aw iał przekleństwo Boże n a Anijasza i Safirę, chociaż i w tym momen
cie się modlił (Dz.Ap.5,1-5). Jozue zatrzymał tylko ma krótki czas walkę, aby rozkazać słoń
cu zatrzym ać się w swym biegu, jedna z n aj
odważniejszych i najśm ielszych m odlitw w ia
ry (Jozue 10,12-14). Salomon stał w świątyni i z w yciągniętym i rękam i przy poświęcaniu św iątyni (II Rnom.6,12).
Jezus czasiami w staw ał do modlitwy, ale w Getsemane upadł ma tw arz (Mat.26,36). Z te
go wszystkiego widzimy, że pozycja przy mo
dlitw ie nie odgryw a roli, choć Duch Święty będzie nas nieraz pociągał n a kolana, jako n aj
właściwszą pozycję w rozmowie z najśw ięt
szym Bogiem. Ale nie m a przepisu n a to. Mo-
Nr 9—10 C H R Z E Ś C I J A N I N 7 żerny modlić się stojąc i siedząc, a w chwilach
wielkich utrapień, skłonimy naw et naszą tw arz w proch, płacząc i błagając. Ezechiasz modlił się leżąc n a łożu swoim, kiedy był śm iertelnie chory (II Król.20,1.2). W pewnych okresach w staniem y w nocy, jak Dawid, mo
dląc się n a swych łożach (Psalm 4,4) lub też modląc się wieczorem, rano i w południe (Psalm 55,17).
Starajmy się wejść w całe bogactwo modlit
wy biblijnej. Módlmy się tak wiele, jak święci w Biblii. Wylewajmy tyle łez, co oni. Pośćmy tyle, co oni. Uczyńmy modlitwę najważniej
szym zajęciem naszego życia duchowego i naj
wyższą radością.
Czy jesteś gotów wyznać teraz Bogu swój grzech zaniedbyw ania modlitwy?
John R. Rice
tłu m . S t. L ip iń s k i
SPOTKANIE Z SEMEJEM
I I S a m u e lo w a 15,30; 16,1— 15;
I P io tra 2,20.
Aby choć trochę wczuć się w przeżycia i utrapienia Psalm isty Dawida, trzeba przeczy
tać uważnie całą historię jego wygnania. Ale przytoczym y tymczasem jeden w iersz podanej w yżej księgi Słowa Bożego: „Ale Dawid szedł na górę Oliwną w stępując i plącząc, m ając głowę p rzy k ry tą i idąc boso; w szystek też lud, który z nim był, zakryli każdy głowę swoją, a szli w stępując i płacząc” (II Sam. 15,30).
Musiał opuścić święte miasto, dom i Skrzy
nię Przym ierza. Szedł w nieznane, na w ygna
nie, bo pow stał przeciw niem u syn rodzony.
A gdy tak zstępował Dawid z towarzyszami z góry Oliwnej, spotkało go niespodziewane pocieszenie: oto Syba, w iern y królowi czło
wiek, chciał uczcić a okazać serce swemu panu i ofiarował wygnańcom sporo żywności, smacz
nej i starannie dobranej wraz z łagwią wina, a to wszystko załadowane na dwa osły.
Oczywiste to dla nas, że ta k i objaw miłości i lojalności, okazany w nieszczęściu, m usiał po
cieszyć serce królewskie, a jego towarzyszom dodać otuchy. Ale ta radość i pociecha za chwilę narażone były na bolesną próbę. Oto ukazał się na drodze człowiek, imieniem Semej, a ten złorzeczył królowi i obrzucał wyzwiskami:
„Wynijdź, w ynijdź mężu krw i, i mężu bezboż
n y ”, a do tego ciskał kam ieniam i na Dawida i jego towarzyszy w iernych. To zachowanie się, a w szczególności gorsze od kam ieni wyzwiska .sprawiły, że towarzysze Dawida chcieli śm ier
cią ukarać zuchwalca, ale bez zgody Dawida n ie śmieli tego uczynić. A Dawid nie pozwolił ukarać Semeja.
Gdy rozpatrujem y to w ydarzenie, to nie dla tego, abyśm y jeszcze raz mieli historię i fakty biblijne sobie przypomnieć, ale aby samych siebie w świetle tego Słowa Bożego obejrzeć.
Gdy bowiem innych ludzi ogląda się s w o i- mi oczyma, choćby i w świetle praw a Bożego, to nie trudno domyśleć się, że może i m y po
stąpilibyśm y i surowo osądzili Dawida za nie
które postępki, a wówczas może i lny, jak Se
mej, ciskalibyśmy pod adresem Dawida i w y
zwiska, i kamienie. Uważalibyśmy, że zasłużył on na takie potraktow anie. Być może zresztą, że Dawid w sercu swym też sam siebie oskar
żał i potępiał. Ale czy to usprawiedliwiało Se
meja? 1
Popatrzm y z pomocą Bożą na to wydarzenie z innej strony. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to iż Psalm ista te zniewagi i oskarżenia Seme
ja, przyjął jako z rąk Bożych, jako Boży sąd.
„Ale król rzekł: Cóż w am do tego synowie Sarwii, że złorzeczy (Semej)? Ponieważ mu Pan rzekł: złorzecz Dawidowi, któżby śmiał rzec: czemu tak czynisz!” . I nie pozwolił niko
m u pomścić się zniewagi.
Dawid czuł 'się przestępcą w świetle Bożej sprawiedliwości i zniósł to dopuszczenie cier
pliwie. A popatrzm y teraz na nasze życie. Jak trudno chrześcijanie znoszą, nie chcą w y słu chać i przyjąć słów praw dy, uzasadnionych zarzutów i uwag, a cóż dopiero mówić o cier
pliw ym znoszeniu zasłużonego napomnienia.
A tymczasem, choć w prawdzie zdawałoby się, że Semejów jest niezbyt wielu, ale w ystarcza
jąco dużo, aby każdy wierzący, (a zwłaszcza pracow nik Winnicy Pańskiej) mógł spotkać na drodze nie tylko usłużnego Sybę z chlebem i winem, ale i złorzeczącego Semeja z kam ie
niem w ręku. Doświadczenie, wypróbowanie prawdziwości w iary naszej, leży w planach Bo
żych, a chrześcijanin powinien zachować się jak now otestam entow y Dawid, i jak on przyjąć tę próbę, jako zasłużoną całkowicie. A gdy nie jest zasłużona, spojrzeć trzeba na Syna Bożego, który nie w inien żadnego grzechu, znosił cier
pliwie wyzwiska i obelgi, aby umrzeć za nas na Krzyżu, dając się obnażyć ze Swej szaty, aby nagość nasza mogła być przyodziana szatą Jego sprawiedliwości.
Dawid rozum iał prawidłowość życia ducho
wego tak, iż jeśli on sam znosić cierpliwie bę
dzie spotykające go prześladowanie, to Bóg nie tylko m u przebaczy przewinienia, ale i przy- przyw róci m u królestwo. Dlatego powiedział:
„... Odda mi P an dobrem za złorzeczenie jego dzisiejsze”. Zemsta nad jednym złorzeczącym człowiekiem, nie mogła zapewnić Dawidowi zwycięstwa i powrotu. Natom iast zwycięstwo nad sobą samym i poddanie się Bogu, przy
wróciło Dawidowi królestwo i powrót do Jero
zolimy.
Trzeba wczuć :się w położenie i straszne prze
życia Dawida, jeśli się m a mieć pożytek du
chowy dla siebie osobiście. Na Dawida przyszło smaganie, bicz Boży. To praw da, i on sam w ie
dział o tym . Obrazem te j chwili jest moment, gdy Dawid rozstaje się ze_Skrzy;nią Bożą, k tórą kapłani, na jego rozkaz, odnoszą z pow rotem do miasta. I w tych boleściach duchowych, które od P ana przychodzą, w trąca się bezbożny człowiek (Semej), dodając dziecku Bożemu cię
żaru i boleści.
Ileż to i dziś jest bezdusznych, niem iłosier
nych ludzi, którzy nie potrafią współczuć czło
wiekowi, przeżyw ającem u boleści duchowe.
Choćby i zasłużone. G dybyśm y o tym mówić chcieli, brakłoby miejsca tu taj. Ale ty, miły przyjacielu, który to* czytasz, spraw dź jakie jest tw oje serce, czy skłonne jest przynosić go
rycz Serneja, czy braterskie współczucie i litość dla będącgo w boleściach człowieka. Owszem, on upadł dzisiaj, ale uważaj: upadniesz jutro ty! A będziesz pożywał owoce, które i Semej pożywać m usiał później! Jak mówi Pismo Święte: „Albowiem sąd bez miłosierdzia będzie temu, co nie czynił miłosierdzia; ale m iłosier
dzie chlubi się przeciw sądow i” (Jak. 2,13).
P atrzm y jak Dawid zachował się później, gdy z tryum fem w racał do Jerozolim y (II Sam.
19,15—23). „I rzekł król do Seme ja: nie umrzesz i przysiągł mu kró l” . Semej prosił przebaczenia, i otrzym ał je. Do śm ierci Dawida korzystał z łaski królew skiej. A później, za pa
nowania Salomona, gdyby Semej był statecz
ny nie spotkałby go krw aw y koniec życia.
Były to czasy Starego Przym ierza i nie znano wówczas jeszcze nakazu i modlitw y Chrystusowej: „I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”. Nie modlono się tak wówczas, i dlatego Ap. Paw eł mówi, że Zakon był bezsilny i nie mógł przy
prowadzić człowieka do doskonałości, a w J e zusie Chrystusie jest i Słowo, i moc pozw alają
ca człowiekowi postępować inaczej, m i ł o s i e r n i e !
Nie bądź więc sam Semejem, a jeśli spot
kasz się z nim w życiu swoim, nie mścij się nad nim, i nie tylko przebacz, ale zapomnij o nim i nie mów dzieciom, ześ spotkał się z takim człowiekiem. Niech „nasz Salomon” nie prze
żywa naszych osobistych spraw, gdy zostały one rzeczywiście uregulow ane w Jezusie C hry
stusie, k tó ry nam przebaczył i nie wspomina naszych win! A właśnie Pan Jezus powiedział:
„Pójdźcie do Mnie... a uczcie się ode Mnie, żem Ja cichy i pokornego serca, a znajdziecie odpoczniecie duszom w aszym ” . ,
Sergiusz Waszkiewicz
JESTEM ŻYDEM -
- CHRZEŚCIJANINEM
Wielkanocnej niedzieli, gdy wraz z szczę
śliwymi tłum am i dołączam obecnie i mój głos do trium falnego śpiewu zgromadzenia, nie je
stem w stanie oprzeć się dziwnemu, przelot
nem u uczuciu osamotnienia. I w czasie gdy kaznodzieja głosi kazanie o oswobodzeniu z niewoli grzechu i śmierci, myśli m oje ulatują do znanej mi od dzieciństwa sceny...
Szczęśliwi, pełni powagi i skupienia ludzie, młodzi i starzy, są zebrani przy wielkim stole w jadalni, tw arze ich jaśnieją przy świetle ja rzącego się kandelabra. Zapach doskonałego jedzenia w ypełnia pokój i każdy wyczekująco spogląda n a najmłodszego chłopca, który po
ważnie pyta:
— „Dlaczego ta noc jest inna od wszystkich innych nocy?“
—- „Byliśmy niewolnikami faraona w Egip
cie i wieczny nasz Bóg w yprowadził nas stam tąd możną ręką — odpowiedział ojciec. N astą
piły jeszcze trzy pytania chłopca i ostatnie z nich brzmiało:
— „A co to za kość n a talerzu?“
— „To z baranka“ — w yjaśnia ojciec. Za
biliśmy go, jak nam kazał Mojżesz i nazna
czyliśmy nasze drzw i jego krwią, jak w te
dy w tę straszną noc, kiedy Pan zstąpił aby zabić pierw orodne w Egipcie, zobaczywszy ten znak na naszych drzwiach, m inął nas. Pam ię
tacie?“ —
Wszyscy pochylają głowy n a znak zgody.
W tedy głowa rodziny wygłasza dziękczynną modlitwę, która poprzedza ucztę paschalną.
W połowie posiłku rozlega się krzyk: „Otwórz
cie drzw i domu!“ I drzwi zostają otw arte na ew entualne przybycie proroka Eliasza, który oznajmi radosną wieść: „Tego roku przybędzie Mesjasz!“ Nikt jednak się w drzwiach nie zja
wia i szklanka z winem dla Eliasza pozostaje nietknięta...
Kiedy siedzę w niedzielę w przepełnionym kościele, oczy moje napełniają się łzami na to wspomnienie. Jeszcze trzy lata tem u brałem, gorliwy udział w tym m iłym święcie paschal
nym. Tego roku krótko przed Wielkanocą, ro
dzina moja znowu obchodziła święto Paschy, ale bez mnie. Oni jeszcze nie zrozumieli, że Eliasz w osobie Jana Chrzciciela już dawno przybył i ogłosił zjawienie się Mesjasza: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata!“
To były w strząsające słowa Jana, jak to' jest napisane w Nowym Testamencie, który ujrzał zbliżającego się Jezusa Chrystusa i wtedy przepowiedział ludziom, że Chrystus umrze na krzyżu, jako doskonały Baranek Boży.
Trzy tysiące lat tem u mój naród uniknął śmierci w Egipcie, dając świadectwo wiary- w Boga przez krew B aranka na drzwiach, lecz większość z nich nie uznała zbawiennej krw i Baranka Bożego, wylanej n a krzyżu przez.
N r 9— 10 C H R Z E Ś C I J A N I N 9 Chrystusa 1900 lat tem u,aby mogli oni unik
nąć śmierci duchowej i niewoli grzechu.
Teraz, kiedy jestem chrześcijaninem, jak również i Żydem, rozumiem dlaczego Słowo Boże obejm uje i starotestam entow e Pismo Świę
te i Nowe Przym ierze chrześcijańskiej wiary.
Jestem nie tylko synem A braham a w ciele, lecz synem Abraham a w duchu, z bogobojnością, która przychodzi z w iary w Boskie obietnice.
Wielbię Boga za to objawienie Jego Mesjasza mnie chłopcu, który kiedyś m iał zam iar zostać rabinem i k tó ry był dwa razy zachowany od śmierci przez Boże miłosierdzie.
Mój ojciec, Jerzy Gerber, był rosyjskim em igrantem i dzięki swemu zawodowi ślusa
rza, potrafił dać utrzym anie mojej m atce He
lenie i mnie. Urodziłem się w 1934 r. podczas kryzysu gospodarczego, i wiele razy jedynym naszym pożywieniem był czarny bochenek chleba, kaw ałek którego maczano dla mnie w mleku. Pewnego dnia, po zapłaceniu rachunku doktora, memu ojcu pozostało zaledwie 10 cen
tów w kieszeni. Kiedy rozpoczęła się druga w ojna światowa, mój ojciec zajął się handlem automobilowym w Chicago i trafił n a właści
we miejsce i we właściwym czasie, jak to ry chło wskazywało jego konto bankowe. Po
dobnie jak inne żydowskie dzieci, zacząłem uczęszczać na lekcje, któreby pozwoliły mi za
jąć miejsce między moim narodem izraelskim.
Przez wiele lat spędzałem po szkole powszech
nej półtorej godziny każdego dnia w h ebraj
skiej szkole, studiując Pismo Święte; tradycje i obyczaje mojego narodu. Te godziny były dla mnie głęboką pociechą, gdyż m oje żydowskie pochodzenie dawało m i nieraz odczuć, że je
stem między inie-żydarni niepotrzebnym , po
dłym intruzem. Dowiedziałem się również o wodzach naszej historii, włączając Tego, K tó
ry był uznany przez chrześcijan jako ich Bóg.
Pewnego, pełnego emocji dnia, m ając lat 13, poszedłem z rodziną do synagogi, aby uczcić największe w ydarzenie w moim życiu. Miałem być poświęcony Bogu i m ojem u narodowi ja ko Bar M itzrah“ ■—■ Syn błogosławieństwa, i rozpocząć w ykonywanie moich pełnych obo
wiązków religijnych w raz z innym i dorosłymi żydami. Głosem wyszkolonym przez wiele go
dzin praktyki, śpiewałem m odlitw y i ustępy z Pisma Św. Kiedy skańczyłem, rabin Mar
ti eccai Schulz pochylił się do mojego ojica i nalegał: ,,Pozwól m i uczynić z niego rab in a“.
Później zacząłem pobierać pryw atne lekcje u rabina.
Następnego roku pracowałem jako instruk
tor konnej jazdy w letnim obozie dla chłop
ców w północnym Wisconsin. Przed zam knię
ciem obozu, Bill Radziński — drugi instruktor i ja, odwiedziliśmy farm erów w okolicy — p y tając, czy nie chcieliby zaopiekować się końmi przez zimę. Pierw szy do którego zwróciliśmy się, nie w yw arł na nas dodatniego wrażenia.
Farma jego nie m iała elktryczności, ani m a
szyn, a budynki były w złym stanie. Ale jakaż niespodzianka nas spotkała, gdy zapoznaliśmy się iz. D anielem Mc Leod i jego rodziną! Jacy oni byli mili i przyjacielscy! Gdy odjechaliś
my, m ając pozwolenie przyprow adzenia paru koni, powiedziałem do Billa: ,,Przyprowadzę do nich mojego konia „Smoky“. Jakoś czuję, że ci ludzie zaopiekują się nim lepiej, niż na innej, naw et ładniejszej farmie. Następnego dnia przyjechałem n a „Smoky“ do Mc Leodów i odwiedziłem ich jeszcze parę razy, zanim w yjechałem do Chicago. Mc Leodowie mieli córkę Alicję, która była mniej więcej w moim w ieku i „Smoky“ okazał się dobrym pretek
stem do zobaczenia się z nią.
Pewnego dnia, kiedy Alicja i ja staliśm y na pastwisku, rozmawiając o koniach, odwróciła się do m nie i powiedziała: „Marvin, czy ty wiesz, że Jezus ciebie kocha?“
Byłem w strząśnięty tym oświadczeniem i natychm iast odpowiedziałem: „Ależ Alicjo, wiesz, że jestem żydem i że m y nie wierzymy w Niego. Cóż za głupie powiedzenie! Moja ro dzina nigdy tego im ienia nie w ym aw ia“ Lecz Alicja była uparta.
— „Ja wiem Marvin, ale On kocha ciebie i um arł za tw oje grzechy i m am a modli się za Izraela każdego dnia“. — Pierwszy raz usły
szałem o miłości Jezusa Chrystusa do każdego człowieka, ale i nie ostatni.
Powróciłem do Chicago. W Lindblam, w gim nazjum m iałem ulubioną nauczycielkę, p a
nią Ester McDonald. Polubiła mnie i staliśmy się dobrymi przyjaciółmi, tylko jedna rzecz zawsze mię dręczyła: ona również mówiła o P anu Jezusie i pewnego razu, kiedy miałem poważne zmartwienie, spytała się mnie, czy kiedykolwiek próbowałem szukać pomocy u Boga w mym życiu. Nauczycielom publicznych szkół nie wolno było wszczynać rozmowy o duchowych spraw ach i dlatego mogła ona rozmawiać tylko ogólnie o tych rzeczach i mo
dlić się za mnie.
Ukończyłem szkołę z modlitwam i Mc Leo
dów w Wisconsin i pani McDonald. Po- ukoń
czeniu studiów zacząłem uczęszczać do szkoły żydowskiej i uczyć się k ultu ry i życia żydow
skiego, potem mój ojciec nam ówił mię, abym zajął się wraz z nim interesami. Przedtem jed
nak musiałem odbyć służbę wojskową. W stąpi
łem do m arynarki i jesienią 1953 r. zostałem w ysłany do francuskiego Maroko. Miałem szczęście zostać kierowcą samochodowym głównodowodzącego oficera i to stanowisko
pozwoliło uniknąć m i śmierci.
Według planu m iałem ukończyć służbę w oj
skową i opuścić Maroko w styczniu 1955 r., lecz ja chciałem być w domu już n a Sylwestra z m oją narzeczoną. Na moją prośbę admirał zmienił rozkaz i pozwolił zwolnić się wcze
śniej; poleciałem do Ameryki już 11-go gru dnia 1954 r. Miesiąc później samolot, którym miałem lecieć do domu, spadł do morza z pięćdziesięcioma pasażerami. Nikt nie ocalał!