• Nie Znaleziono Wyników

Jerzy Michno (1 lutego 1926 - 21 listopada 1985)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Jerzy Michno (1 lutego 1926 - 21 listopada 1985)"

Copied!
5
0
0

Pełen tekst

(1)

Józef Bachórz

Jerzy Michno (1 lutego 1926 - 21

listopada 1985)

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 78/3, 371-374

(2)

Z M A R L I

P a m ię tn ik L ite r a c k i L X X V III, 1937, z. 3 P L IS S N 0031-0514

JER ZY MICHNO

(1 lutego 1926 — 21 listopada 1985)

Przedw cześnie i niespodziew anie, bo wśród nadziei w yzdrow ienia i w śród rokow ań pow rotu do norm alnej pracy, w kilka m iesięcy po pierw szym atak u serca n astąpił atak drugi — nieodw ołalny.

Odszedł człowiek, k tórem u polonistyka gdańska od lat przyw yk ła za­ w dzięczać w rażliw e i d yskretne, spokojne i m ądre czuw anie n a d w szy st­ kim, co dotyczyło jej istnienia i rozw oju. Był z nią zw iązany całym sw ym dojrzałym życiem, czuł się jej w ychow ankiem zobowiązanym , i od kiedy przyszło m u owo zobowiązanie zaświadczyć pracą, zaśw iadczał je sum iennie, o p ro fity osobiste ani pytając, ani dbając.

U rodził się w Bielsku Podlaskim . Szkołę powszechną ukończył w 1939 r. w Łomży, gdzie po przeniesieniu się z Bielska Podlaskiego zam ieszkali jego rodzice: A leksander Michno, u rzędnik skarbow y, i m atk a Ja n in a (z domu Astachow). Po w ybuchu w ojny uczył się nad al w Łomży w szkole 10-letniej, zorganizow anej przez władze radzieckie. W latach 1941— 1944 podczas okupacji niem ieckiej pracow ał jako robotnik w ce­ gielni, potem w ogrodach m iejskich, ucząc się zarazem na ta jn y c h kom ­ p letach gim nazjalnych. Po w yzw oleniu znalazł zatru dn ienie w c h a ra k te ­ rze robotnika na stacji kolejow ej B iałystok Fabryczny. W roku 1945 zo­ stał p rz y ję ty jako w olny słuchacz na n au kę m alarstw a w A kadem ii S ztuk P ięk ny ch w K rakow ie. Po śm ierci ojca w 1947 r. m usiał przerw ać k ształ­ cenie i podjąć pracę zarobkow ą. Organizow ał szkołę powszechną w e wsi K ow ale w ówczesnym powiecie w ęgorzew skim na M azurach, a w sty cz­ niu 1948 jako w yró żn iający się nauczyciel został przeniesiony do W ęgo­ rzew a, gdzie pracow ał w szkole ogólnokształcącej stopnia podstaw owego i licealnego oraz w średniej szkole zawodowej.

W rok u 1949 w ładze oświatow e skierow ały go na studia przygotow aw ­ cze do W yższej Szkoły Pedagogicznej w G dańsku i odtąd n iep rzerw an ie jego biografia łączyła się z ty m m iastem i z gdańskim środow iskiem h u ­ m anistycznym . W ro ku 1952, jeszcze przed ukończeniem studiów polo­ nistycznych, powierzono m u prow adzenie zajęć n a latach m łodszych, potem — po stu d iach — został asystentem : na krótko w kated rze m ar- ksizm u-leninizm u, następ n ie w katedrze lite ra tu ry polskiej, gdzie aw anso­ wał na stanow isko starszego asystenta, a w 1965 r. adiunkta, obroniw szy

(3)

372 K R O N IK A

rozpraw ę doktorską przygotow aną pod k ierun kiem prof. A ndrzeja B u­ kowskiego, zrecenzow aną i wysoko ocenioną przez prof. M arię Janion i prof. H en ry k a M arkiew icza. O brona ta — pierw sza w gdańskiej W SP po przy znan iu jej p raw doktoryzow ania w zakresie n au k hum anistycz­ nych — stała się w ydarzeniem , a rozpraw a niebaw em ukazała się d ru ­ kiem jako książka pt. Narrator w prozie Antoniego Sygietyńskiego 1880—

1901 (W rocław 1967).

W sposób podówczas na naszym gruncie now atorski prezentow ał w niej J e rz y M ichno szereg w ażnych zagadnień z poetyki powieści n a tu - ralisty czn ej, zaśw iadczając zarazem swe znakom ite kom petencje teore- tyczno literack ie i k u n szt in te rp re ta to rsk i. Książka ta do dziś pozostaje jed n ą z n ajlep szy ch p rac o tw órczości Sygietyńskiego i w zorem dojrzałej analizy s tr u k tu ry n a rra c y jn e j. W latach sześćdziesiątych w czasopism ach n aukow ych opublikow ał M ichno i inne prace, w śród nich w ażny dla n a r- ratologii a rty k u ł Pozycja narratora jako problem historycznoliteracki („G dańskie Z eszyty H um anistyczne W SP” 1965) i obszerne a w nikliw e om ówienie książki Borisa Reizowa o F lau bercie („P am iętnik L ite rac k i” 1963, z. 3).

W ro k u 1968 został M ichno pow ołany n a stanow isko docenta etato ­ wego, w roku n a stę p n y m na u rz ą d prodziekana W ydziału H um anistycz­ nego W SP. Pozostał na ty m urzędzie po pow ołaniu U n iw ersy tetu G dań­ skiego w 1970 r. i spraw ow ał go do ro k u 1972.

Od utw o rzen ia U n iw e rsy te tu był przez cztery kolejne kadencje d y ­ rek to rem In sty tu tu Filologii Polskiej. Mimo nalegań współkolegów nie zgodził się w r. 1981 n a pełnienie tej fu nkcji przez kolejną kadencję, kie­ row ał jed n a k nad al — do końca życia — Z akładem L ite ra tu ry i K u ltu ry Polskiej X X w ieku.

11-letnia służba Jerzego M ichny na urzędzie d y rek torskim przypadała na okres dynam icznego p rzy ra sta n ia zadań In sty tu tu Filologii Polskiej i jego rozw oju w ew nętrznego. W śród zm ienności i kom plikow ania się u w aru n ko w ań pozauczelnianych p racy uniw ersyteckiej pozostaw ał M ich­ no niezm iennie prom otorem w artości rzeczyw istych i staw ania się In ­ stytut,u ośrodkiem naukow ym . S ty l jego kierow ania placów ką coraz bardziej złożoną pod różnym i w zględam i, z a tru d n ia jąc ą coraz liczniejsze grono pracow ników i kształcącą coraz więcej studentów , cechow ał się ra ­ d y k alny m przeciw ieństw em w sto su n k u do tego, co k o jarzy się z cere- m onialnością i prezydialnością, b iu ro k ra ty c z n ą m itręg ą i rytualizow aniem form , a przecież nie przekształcał się ani w am orficzną niespraw ność, ani w k o tery jn ą poufałość z kim kolw iek.

Miał J e rz y M ichno cierpliw ość do ludzi, cierpliw ość czasem d e n e r­ w ującą co gorętszych zw ierzchników i w spółpracow ników , bo m iał d ar rozum ienia każdego człow ieka inaczej, połączony z darem trak to w an ia w szystkich spraw iedliw ie. W iedział, że u n iw e rsy te t w ogólności, a h u ­ m anistyk a akadem icka w szczególności, nie może oddychać atm osferą

(4)

uniform izm u, że w aru n kiem zdrowia polonistyki jest duch ład u swobod­ nego i rozm aitość indyw idualności — toteż okazyw ał nierychliw ość w czasach i sp raw ach w ym agających rozkazyw ania czy kom end, a p rzy rozsądzaniu konfliktów — byw ało — spotykał się z zarzutem k u n k ta to r­ stw a. Tylko że z jego „k u n k ta to rstw a ” i opanowania w rozjem stw ach w y n ik ały z reg u ły sk u tk i dobroczynne dla au ry p racy w In stytu cie. Ileż to razy spokojem i cierpliw ością budow ał kom prom isy tam , gdzie p rzy nadm iarze w erw y łatw o było zaognić sytuację! A iluż konfliktom zapo­ biegł w porę! Przeżyw ał zm artw ienia i zgryzoty nieodłącznie związane z tru d n y m i obow iązkam i służby, któ ra przecież nie kończyła się za pro­ giem uczelni, ale z rzadka te zgryzoty uzew nętrzniał — i n ig d y n a p u ­ blicznych zgrom adzeniach. U razy do tych, co m u przykrość w yrządzili, nie um iał nosić w sercu.

N auczycielem był z powołania. Prow adził zajęcia z lite ra tu ry pol­ skiej schyłku w. X IX i pierw szej połowy XX. Lubił ty p d y d ak ty k i k am e­ raln e j: skupionej, reflek sy jn ej, konw ersacyjnej. W ielkie a u d y to ria k rę ­ pow ały go. Na oficjalnych zebraniach i uroczystościach, na grom adnych konferen cjach naukow ych nie um iał poruszać się ze swadą byw alca, czuł się niesw ojo, staw ał się m ałom ów ny. W kręgu jed nak sem in ary jn y m czy w g rupie ćwiczeniowej okazyw ał się rozmówcą pasjonującym i in sp iru ­ jącym . Raczej głośno rozm yślał niż przem aw iał; cieszył się m yśleniem in ­ nych, do w ysiłku zniew alał po przyjacielsku, zaciekaw iał tem atem , a dzię­ ki rozległym horyzontom um ysłow ym , w iedzy i oryginalności spostrzeżeń m iał czym zaciekaw iać. Zarów no w G dańsku jak i w W SP w Słupsku, z k tó rą w spółpracow ał w latach 1975— 1985, pozostawił po sobie w spo­ m nienie nauczyciela spolegliwego, o nieprzeciętnej k u ltu rz e pedagogicz­ nej, nauczyciela, którego p raca dydaktyczna była twórczością.

Pośród rozlicznych obowiązków służbowych, społecznych i rodzin­ nych, jakie były jego udziałem w kilk u nastu ostatnich latach życia, a absorbow ały go całego, m niej czasu znajdow ał na pisarstw o naukow e, choć — jak zaśw iadczyła recepcja opublikow anych przezeń prac — m iał w ty m k ieru n k u ta le n t niew ątpliw y. Ale niezależnie od okoliczności obiektyw nie u tru d n ia ją c y ch skupienie się przy w arsztacie badaw czym — w m iarę upływ u lat przybyw ało w nim sam ym jak b y onieśm ielenia w stosunku do n au k i oraz do pisarstw a. Onieśm ielenia, k tó re objaw iało się sceptycyzm em wobec w łasnych dokonań, podejrzeniam i, iż większą niż przez pisarstw o w łasne przysługę odda nauce w spom agając przed­ sięwzięcia i sukcesy w spółpracow ników . Cieszyły go one, zabiegał o nie, w spierał je różnym i sposobam i — i przyczyniał się do n ich ew identnie.

Ale przecież nie zaniechał i swojego staw ania przy w arsztacie badaw ­ czym. Z pietyzm em przygotow ał na użytek szkół edycję W iatru od m o ­

rza, W isły i M iędzymorza S tefana Żeromskiego, o p atru jąc ją sw ym s k ru ­

p u latn y m kom entarzem i posłowiem oraz sporządzonym przez Jerzego T red era słow nikiem nazw m iejscow ych (W arszawa 1980). R ecenzent w y ­

(5)

374 K R O N IK A

dania, Józef Brocki, p odkreślał z uznaniem („Slavia O ccidentalis” 1982), że Je rz y M ichno w ykonał pracę ogrom ną, rozszyfrow ując liczne zagadki pełny ch eru d y c ji tek stó w Żerom skiego.

Żaden k o m en tato r czy in te rp re ta to r W iatru od morza i obu pozo­ stały ch u tw o rów nie będzie m ógł w przyszłości przejść obok te j edycji obojętnie.

W o sta tn ic h latach życia k o n tyn u ow ał M ichno stu dia n ad Żerom skim , p ro je k tu ją c dalsze p race edyto rsk ie i zbadanie szczegółowe związków Żerom skiego z Pom orzem . Nie zdążył.

W pam ięci tych, k tó rzy z nim i pod jego k ieru n k iem pracow ali lub uczyli się, pozostał człow iekiem rzadkiej praw ości, prostolinijności i dys­ k re tn e j pogody ducha. U fał ludziom — pierw szy jego odruch wobec każ­ dego był gestem życzliwości. Nie było w jego życiu ro zb ra tu m iędzy h u ­ m an isty k ą postulow aną jako zasada postępow ania a h u m an isty k ą p ra k ­ tykow aną. Bez w ielkich słów, bez patetycznego o rato rstw a — w rogiem był bowiem frazesu, a sztuczności upozow ań rozpoznaw ał z dalek a — rzeczowo, rozum nie i z pow ściągliw ą serdecznością strzegł regu ł sp ra­ w iedliw ości, koleżeństw a, życzliwości, to leran cji dla przekonań, poszano­ w ania dla arg u m en tów . Troskliw ie i uw ażnie pochylał się n ad naszym i zm artw ien iam i. M ieliśm y w ielok rotnie spraw dzoną pewność, że pomocy nie odm ówi w potrzebie, a podziękow ania w ysłucha ze zdziw ionym za­ żenow aniem , jeśli m u się nie uda uciec od „podziękow alnej” sytuacji.

I m ieliśm y pewność, że jego sztu ka kierow ania placów ką tw orzy tę d elik a tn ą s tru k tu rę duchow ą, k tó ra wciąga do pracy i dozwala trak to w ać

In s ty tu t jako „nasz I n s ty tu t” .

O ddalanie się chw il listopadow ego pożegnania na cm en tarzu S re b rz y - sko w e W rzeszczu w 1985 r. nie zaciera w spom nienia o J e rz y m M ichnie w śród tych, co pochylali się w te d y n ad świeżą m ogiłą. Jego nazw isko pow raca do n as w godzinach kłopotów — p ró b u jem y w te d y dociec: co on by pow iedział? ja k on by doradzał? jak on by rozsądził? I pow raca w chw ilach ciszy, kied y rozm yślając o niespłaconych długach serca uśw ia­ d am iam y sobie, że sta ł się ja k b y strażnik iem naszego sum ienia i cząstką naszego p rag n ien ia ład u m oralnego.

Nie pogodziliśm y się — nie p o tra fim y się pogodzić z jego nieobecnoś­ cią pośród nas. Chcem y, by pow racało w spom nienie o n im i w iem y, że będzie pow racało.

Cytaty

Powiązane dokumenty

(domena publiczna).. Śnieg głęboki na dwie i trzy stopy utrudniał ogromnie pracę; ponieważ zaś trzeba było przedewszystkiem 2 umocnić pozycję, kawaler de la

tał ustaw ę, a potem zabrał się do w ielkiej m ow y, a przem aw iał tak, jak się przem aw ia na w iecu do bardzo licznego zgrom adzenia.. P an m łody spojrzał na m nie,

niełatwo będzie nawiązać polemikę ściśle merytoryczną z ustaleniami Pietrasa, bo specjalistów tak dogłębnie zajmujących się tą problematyką jest w Polsce naprawdę

Wiórowe płoszcze krzemienne, częściowo obustronnie opracowane re- tuszem półstromym i stromym na stronie wierzchniej i płaskim na stronie spodniej (tabl.. Dyrektorowi Magyar

80/20 wagowo, sieciowanie dynamiczne: 300 mmol MgO/100 g XNBR, sieciowanie statyczne: 14 mmol DCP/100 g mieszaniny kauczuków) charakteryzuj¹ siê wyraŸnie mniejsz¹ wartoœci¹

Jakkolwiek sam mPE nie jest podatny na sieciowa- nie za pomoc¹ MgO w obecnoœci stearyny, to wyniki badañ wulkametrycznych, rozpuszczalnoœci oraz pêcz- nienia równowagowego w

mowania; więc gdy płaszczyzna ja k a ś kończy się szlifować, to części miękkie ścierają, się łatw iej, niż części tw arde, które się zbierają u

Der Satz vom Grund mówi o zasadzie Nihil est sine ratione, czyli, jak pisze Heidegger, o zasadzie podstawowej, albowiem człowiek zawsze i wszędzie szuka racji, dlaczego