• Nie Znaleziono Wyników

"Romantyczni szaleńcy",Alina Kowalczykowa, Warszawa 1977 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Romantyczni szaleńcy",Alina Kowalczykowa, Warszawa 1977 : [recenzja]"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)

Ewa Łubieniewska

"Romantyczni szaleńcy",Alina

Kowalczykowa, Warszawa 1977 :

[recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 70/4, 359-372

(2)

niowego w rzędzie utw orów o schem atycznym sposobie recepcji wzorów. S taran n a an aliza przeprow adzona w płaszczyźnie konwencji, sytu acji lirycznej, stylistyki, form monologu chroni badaczkę przed uproszczoną oceną popularnych pieśni, w śród k tóry ch zd arzają się rów nież przypadki pomysłowego przetw orzenia obiegowej kon­ w encji. Zaproponow any podział włoskich pieśni m adrygałow ych w edług k ryteriu m ton acji em ocjonalnej na m ad rygały patetyczne, sentym entalne i żartobliw e nie budzi sprzeciw u. Zazn aczyć jed nak gwoli ścisłości trzeba, że w iększość polskich tekstów to g en u s m ixtu m . Staropolscy padw aniści bowiem kontam inow ali w zory — tak obce, jak rodzim e — splatali w całość nie zawsze h arm onijn ą form uły p rzy­ n ależące do stylu wysokiego z frazeologią sentym entalną czy żartobliw ym zw rotem przysłow iow ym . W zorów p atetycznej wypowiedzi dostarczały nie tylko m ad rygały włoskie. Staropolska literatu ra, a także ówczesne życie tow arzysko-obyw atelskie nie skąpiły retorycznych inspiracji.

W grupie m ad rygałów sentym entalnych, dość pobieżnie p otraktow anych, znać sugestię in terp retacy jn ą Ju lian a Krzyżanowskiego. A utork a odnotowała jedynie sze­ rzenie się m ody n a rom ańskie m ad rygały sentym entalne. W zór sentym entalnego monologu przejm ow ano z różnych źródeł. Nie bez w pływ u były trad y cje elegijnej wypowiedzi, w X V II w. zaś epistolografia. Nasycone sentym entalną frazeologią kolokwializm y, liczne form y dem inutyw ne w ystępują w wielu „pieśniach, tań cach i p adw an ach ”, w utw orach sielankow ych, nierzadko lirykach religijnych.

K ońcow e wnioski, zam ykające tok rozw ażań i p aralel polsko-włoskich, szerzej — polsko-rom ańskich, zaw ierają istotne dla oceny staropolskich liryków m iłosnych stw ierdzenia. W skazują one na złożoną genologię m adrygału staropolskiego, jego w alory artystyczn e, dynam ikę rozw ojow ą, różnorodność sposobów recep cji i — co w a rte szczególnego podkreślenia — n a św iadom e w spółuczestnictw o staropolskich m ad rygalistów w europejskiej w spólnocie kulturow ej i artystyczn ej. Całości ro zp ra­ w y dopełnia aneks, k tóry zaw iera teksty m adrygałow e, polskie i włoskie, opatrzony zw ięzłym k om entarzem w yjaśn iającym zakres i ch arak ter koneksji. Dzięki tem u w yw ody m yślow e nie rozbudow ane zbyt licznymi egzem plifikacjam i zyskały na zw artości. K siążka N ow ickiej-Jeżow ej w zbogaca literatu rę kom paratystyczną, w ypeł­ n iając lukę w dotychczasow ych badaniach nad poezją dawnych stuleci, stanow i w ażn y punkt w yjścia do dalszych obserw acji. Oczekujem y zapowiedzianego przez au tork ę studium o pieśni w ilanellow ej, odm iany gatunkow ej opozycyjnej w sto­ sunku do m adrygałow ej.

Ja dw iga K otarska

A l i n a K o w a l c z y k o w a, RO M ANTYCZNI SZA LEŃ C Y. (Książka op raco­ w an a w Instytucie B ad ań Literack ich ). W arszaw a 1977. Państw ow e W ydaw nictw o N aukow e, ss. 226.

P en etrow an ie problem atyki zw iązanej z pojęciem „rozum u”, k tóre legło u pod­ staw oświeceniowego racjonalizm u, to naczelny tem at dyskusji X I X stulecia, zna­ czący także w dziejach rew olty rom antycznej w Polsce. „Szaleństw o” jako m eta­ fo ry czn y w yraz irracjo n alizm u było jed ną z k ategorii w dyspucie tej u przyw ilejo­ w anych. Z ainteresow anie literatu ry fenom enem szaleństw a w okresie narodzin ro ­ m antyzm u, zwłaszcza w dobie sporów z klasykam i, było uzasadnione, zastan aw ia­ ją ca natom iast, bo w ynikła jakby z niedostatecznej pewności triu m fu konsekw ent­ nie irracjonaln ego stanow iska, w ydać się może nieprzerw ana p ersew eracja tego m otyw u w latach , gdy rom antyzm stał się uznanym stylem epoki, odno­ sząc ju ż bezapelacyjne zw ycięstw o w w alce o założenia estetyczno-ideow e. L i­

(3)

teratu ra polska do późnych lat swego rom antycznego bytu toczy kłótnie o tę k a te ­ gorię poznaw czą, co zresztą zaw ażyło na pow staniu w św iadom ości pow szechnej zbyt m oże m onolitycznego w yobrażenia rom antyzm u, k tóry p ostrzegając rzeczyw istość intuicyjnie — przez instynkt i em ocję — a lek cew ażąc czynniki intelektualne z ja ­ w ia się przed oczym a daw nych i w spółczesnych czytelników dzieł X I X w. jak o sfera ciem ności i szaleństw a.

A lina K ow alczykow a w książce R om antyczni szaleńcy, sytu ując tw órczość li­ te ra ck ą pierw szej połow y w. X I X w tym w łaśnie, „irracjo n aln ym ” kręgu widzenia, staw ia sobie za cel w yłonienie specyficznie rom an tycznych rysów i funkcji „sza­ leń stw a”. P rób a bliższego oglądu tej k ategorii, propozycja uczynienia zeń sw oistej płaszczyzny in terp retacy jn y ch odniesień w yd aje się działaniem upraw nionym , zw łasz­ cza że n u rt dionizyjski, burzliw y, stym u lu jący afek tam i czytelnika, szokowanego nie spotykaną dotąd ek sp resją w yrazu, zyskał w idoczną przew agę w literatu rze i sztuce pierw szej połow y stulecia nad pierw iastkiem apollińskim. Na pierw szy plan literack iej sceny w ysunięto w ięc szaleństw o jako sw oistą prow okację w obec d otych­ czasow ych pojęć gnozeologicznych, a zarazem arty sty czn y w ykładnik nowej proble­ m atyki ideowej.

Zan im w nioski i hipotezy K ow alczykow ej zostaną tu zaprezentow ane, w ypada pow ołać się raz jeszcze na sform ułow ane wyżej spostrzeżenie. R om antyzm „szalony”, „ciem ny”, przez co tym bardziej zd um iew ający i chętnie uw znioślany, nie w k raczał na ow ą scenę sam otnie, ale w lok ąc za sobą cały sztafaż znieważonych i odrzuco­ nych narzędzi poznania. T riu m f nowego p rąd u dokonyw ał się w ięc w n ieprzerw a­ nym dialogu św iatopoglądow ym z ak sjom atyk ą poprzedników. Pod w ażanie rozum o­ wych k om petencji następow ało zresztą — dla spotęgow ania efektu i zwiększenia jego siły dowodowej — w toku w yw odu parodiującego logikę intelektualnego dyskursu, w taki sposób, by doprow adzić owo rozum ow anie do ab su rd u:

„Otóż... cóż to jest los, M ości trom b on isto co to jest los?... Głupstwo... i nie głupstwo.... Bo jeżeli kładziesz n a loterią, a nie w ygrasz — to m ów ią ludzie, żeś głupi... a jeżeli w ygrasz, to m ów ią ludzie, żeś rozum ny.... Cóż to w ięc jest rozum , panie trom b on isto?... rozum — to los...” 1

Czy była to p row o k acja jedynie w obec zw olenników racjon aln ego oglądu św iata? W arto tę niepew ność zasygnalizow ać n a w stępie, zważyw szy, że uczone dyw agacje Sforki w H orsztyńskim , epizod o szekspirow skim rodowodzie, to niew ątp liw e echo filozoficznych rozterek epoki, podobnie jak reszta zaw arty ch w skoropisie pytań. „Co to j a ? ”, „Co ja m y ślę ? ”, „D laczego kij m a dw a k o ń ce ?” — in fan tyln e zagadki, których rozw ikłaniem nikt serio m y ślący nie będzie się zajm ow ał, stanow ią rów no­ cześnie, gdyby sform u łow ać je w języku filozofii, k rąg n ie rozstrzygniętych w ątp li­ wości, n a k tóre d arem n ie od w ieków p rób u je odpow iedzieć m yśl ludzka. Czym jest św iadom ość i m ożność au toid entyfik acji z d ośw iadczanym ak tem m yślen ia? Czy człow iek zdolny jest ogarn ąć m yślow o proces działania w łasnej św iadom ości? D la­ czego w dążeniu do jedności (jakże ro m an tyczn y m !) ocieram y się nieustann ie o feno­ men dw oistości w szelkich dostępnych ludzkiem u poznaniu zjaw isk ?

N ic dziwnego, że intendent S forka u siłując sprostać bogactw u m yślow ych za­ wiłości —^ w b rew in tuicyjn em u przeczuciu niebezpieczeństw, jak ie grożą każdem u, kto pokusiłby się o odpowiedź — niebaw em zw ariuje. S taw iając podobne dyle­ m aty au to r dokonuje ironicznej k om p rom itacji rozum u jako n arzędzia an alizy in­ telektualnej, czym u derza w p ostaw ę racjon alisty czn ą, a zarazem kw estionuje sen­ sowność także in tuicyjn ych dociekań w tej m aterii, złośliwie p od w ażając am b icje irracjonalistyczne. M ożna w ięc sądzić, że tak szaleństw o, jak rozum p rezen tują się w powyższej in te rp re ta cji jako w arto ści relaty w n e i w zajem nie w ujaw nianiu ow ej relatyw ności przydatne.

(4)

Czy badania A liny Kow alczykow ej tyczące funkcji m otyw u szaleństw a w ro ­ m antycznych koncepcjach ideowo-filozoficznych wnoszą do tej tak in teresu jącej, a stosunkowo rzadko om aw ianej problem atyki jakieś odkrywcze, rew id u jące lu b porządkujące u stalen ia? P ytan ie to jest tym razem podwójnie w ażne, gdyż in now ację stanow ią zarów no ujaw nienie w dość szczegółowo przebadanych dziejach polskiego rom antyzm u problem ow ej „ziemi n iczyjej”, jak i m etoda, k tórą au tork a zdecydow ała się posłużyć b iorąc ów nieznany teren w sw oje posiadanie. Je s t to m etoda nie m a ­ ją ca dotąd trad y cji na gruncie badań historycznoliterackich, w zorow ana na ankie­ tach socjologicznych. D ecyzja ta zresztą uzyskała w tym w ypadku dodatkow e u za­ sadnienie, gdyż w łaśnie w naukach społecznych znajduje autorka podobny jak w li­ teratu rze rom antycznej — o czym za chw ilę — sposób rozum ienia p ojęcia „sza­ leństw o”. P rób u jąc je uściślić, przy zastrzeżeniu, że w ystępow ało najczęściej w sensie potocznym , m ało precyzyjnym , niekiedy zgoła m etaforycznym , K ow alczykow a n a­ trafiła na szereg zasadniczych trudności.

Kłopoty definicyjne i m etodologiczne omówione zostały w książce obszernie w rozdziale in form u jącym o założeniach pracy, w ystarczy w ięc jedynie stw ierdzić, że zasadniczą przyczyną niejasności był brak dostatecznie przekonyw ających k ry ­ teriów przy kw alifikacji postaci literackiej jako „szalonej” lub stanu jej psychicz­ nej egzaltacji jako „szaleństw a”. W grę w chodziła możliwość dzisiejszej in terp retacji lub też utrzym anie historycznej treści pojęcia. W ybór — au tork a z uwagi na h isto­ ry czn oliterack ą przydatność badań przychyliła się ku drugiej ew entualności — n a ­ stręczył przy selekcji m ateriału kolejne rozterki metodologiczne. „Szaleństw o”, n a­ w et bez k on frontacji z tekstam i literatu ry „szalonej”, skłonni bowiem jesteśm y, jak potw ierdziły om aw iane badania — słusznie, uw ażać za kategorię kulturow ą. P rzy ­ w ołuje ona u trw alon e w trad ycji m yślowej pokoleń w yobrażenie człow ieka, jak pow iedzielibyśm y dzisiaj — psychicznie chorego, w iążąc tę ew okow aną treść ze stanam i, afek tam i i zjaw iskam i, które niekiedy m ają niew iele wspólnego z pojęciem patologii w m edycznym tego słowa znaczeniu. Zw łaszcza rom antyzm , zdaniem K o ­ w alczykow ej, celuje w takim m etaforycznym operow aniu term inem „szaleniec”. Ja k ie w ięc zastosow ać kryterium , skoro m edyczna podstaw a selekcji okazuje się nieadekw atna, zresztą n a w iek X I X przyp ad ają dopiero początki rozwoju now ożyt­ nej p sy ch iatrii? W podobnie um ow nym sensie posługuje się rom antyzm — tw ierdzi K ow alczykow a — kategoriam i zbliżonymi sem antycznie, jak „obłąkany” czy „w ariat”, choć m ożna tu zauw ażyć nieznaczne ciążenie określonego term inu ku określonem u kontekstow i użycia. Np. „obłąkany” byw a częściej ofiarą losu niż „szaleniec”, zgu­ biony na ogół przez n am iętn ą służbę idei.

W obec tak iej nieostrości, w ręcz nieuchw ytności kryteriów trudno k ierow ać się term inologią lub w ynikam i podejm ow anych przez w iek X I X prób lekarskiego roz­ poznania. Ju ż n a y tym etapie postępow ania naukowego au tork a zetknęła się z tru d ­ nościam i, k tórych ślad znaleźć m ożna w m ateriale będącym w ynikiem jej dociekań. Stw orzenie p ortretu szalonego boh atera rom antyzm u mogło okazać się zabiegiem sztucznym . N ie sposób bowiem, jak w idać, wydzielić granic penetrow anego obszaru, czyli określić jasno przedm iotu badań, skoro postępow anie to n atrafia na sam oistny opór analizow anej m aterii. A utorka, by pom inąć tę przeszkodę, postanow iła ob jąć badaniem w szystkie obiekty, w stosunku do których pojęcia „szaleństw a”, „obłąka­ n ia”, „w ariacji” itp. zostały użyte w tekście literackim , pow ołując się na pokrew ne, m ające źródło w św iadom ości nazyw ającego — czyli w społecznym poczuciu norm y i anorm alności — ujęcie tych kwestii w naukach społecznych. O konsekw encjach tej decyzji będzie jeszcze m owa, na razie w ypada poinform ow ać, że badaczka uznawszy, iż n ajbardziej uchw ytnym sposobem funkcjonalizow ania problem atyki szaleństw a będzie w prow adzenie w utw orze postaci szalonej, postanow iła p otrak to­ w ać osobę obłąkanego b oh atera jako szczególny rodzaj wypowiedzi autorskiej. T ak w ięc p ostać szalona „jako -respondent i »sposób w ypow iedzi«” (s. 116) zarazem stała

(5)

się przedm iotem analizy, której cel stanow iło w yłonienie i uściślenie funkcji szaleń­ stw a w literatu rze rom an tyczn ej. T ak pow stał pom ysł w ystosow ania swoistej „an kiety socjologicznej” do pew nej — przypadkow ej (chodziło o ujaw nienie p ra­ w idłow ości), choć rep rezen tatyw n ej (uw zględniającej np. p rop orcje ilościow e m iędzy badanym i gatunkam i) — grupy b oh aterów rom antycznych. W yniki an k iety posłużyły za podstaw ę do zbudow ania kon struk cji pojęciow ych — syndrom u szaleństw a w li­ te ra tu rz e rom an tycznej.

K w estionariusz obejm ow ał różnorak ie in form acje, a w ięc: spostrzeżenia na tem at roli człow ieka „szalonego” pełnionej przez dany obiekt w konkretnym tekście li­ terack im , p rzejaw y „szaleńczego” zachow ania badanych postaci, uw agi o relacjach m iędzy „szaleństw em ” a „chorob ą um ysłu”, ad n o tacje o n ajczęstszych przyczynach zaburzeń, ro dzajach sytu acji konfliktow ych, p rzek raczanych przez szaleńca norm , itp., ponadto pew ne dane osobowe, ob ejm u jące wiek, płeć, klasę społeczną, znaczące fak ty w życiu b adanej osoby, np. pobyt w szpitalu dla um ysłow o chorych. Zasady i cel konstrukcji kw estionariusza K ow alczykow a om aw ia w yczerp u jąco w drugiej części książki, w skazu jąc zalety — m ożliw ość ujaw nienia najczęstszych sposobów fu n kcjon alizacji szaleństw a w literatu rze epoki — i w ady, do których należy pew na relaty w n o ść k ryteriów przy selekcjonow aniu m ateriału. Je g o k lasyfik acja w ym aga od an k ietera bardziej intuicji niż bezstronności.

Nie m ogąc w ytyczyć ostrych gran ic definicyjnych, b adaczka postanow iła trak to ­ w ać określenie „szalony” jak o um ow ne, co pozwoliło jej do rejestru ankietow anych w łączyć n a rów nych p raw ach p ostać M arii z N ie-B o sk iej kom edii i bohaterów tytułow ych Stasia ob łąk an ego w Z ieleń ca ch czy B alla dy ny Słow ackiego. In terp reto ­ w an ie szaleństw a jak o kategorii otw artej stało się zresztą n atu raln y m następstw em m yślow ym opisanej sytu acji. P ew nym ryzykiem było p rzyjęcie w k ry teriach k w ali­ fik acyjn ych „stopnia otw arcia”, k tó ry — dogodny w praw dzie w an kietach socjolo­ gicznych — na grun cie h istoryczn oliterackim m ógł się okazać nazbyt szeroki. Zgro­ m adzenie na „w spólnym teren ie szaleństw a” indyw idualności literack ich całkow icie różnorodnych, nie tylko pod w zględem stanu psychicznego, ale odniesień n atu ry arty sty czn ej: w ażności w tekście, pełnionych w nim funkcji, związków z program em św iatopoglądow ym i estetycznym rom antyzm u, relacji polem icznych (np. u Słow ackie­ go) w obec utrw alonego w zorca poetyki — w zbudzać mogło niejakie obaw y, przede w szystkim o to, co w łaściw ie stan ie się przedm iotem badań. Czy w wyniku zgro­ m adzonych in form acji p ow stanie rzeczyw iście zam ierzony przez au tork ę „p ortret zbiorow y” szalonego b oh atera rom an tycznego, czy też poprzez w yab strah ow an ie cech pow tarzalnych z k reacji p ostaci najzupełniej odm iennych wyłoni się pewien stereotyp m yślow y, skrystalizow any w pow ielanej, łatw o rozpoznaw alnej konwencji literack iej. N iejasność w tym względzie m oże m ieć pow ażne konsekw encje w w i­ dzeniu i ocenie analizow anej m aterii. W skazanie w literatu rze rom antycznej istnienia takiego stereotypu (a stało się to — m ożna od razu zapow iedzieć — głów nym osiąg­ n ięciem ankiety) jest, zw łaszcza z uw agi n a rozpoznaw czy c h arak ter badań, doko­ naniem w ażnym , w arto jednak na dalszym etap ie dociekań p am iętać o odróżnieniu działań św iadom ie k reu jący ch i p rzek ształcający ch ów stereotyp od zjaw isk w y­ nikłych z in ercji literack iej, przykładów bezwolnego realizow ania u trw alonych w cześniej wzorów.

W jak iej w ięc m ierze m etoda kw estionariuszow a spełniła pokładane w niej n a­ dzieje, a jak ich uzupełnień do wniesionego przez n ią m ateriału w arto oczekiw ać? P y tan ia ankietow e w ystosow ano do 173 „respondentów ” — postaci literackich z utw orów o różnej w arto ści arty sty czn ej, pow stałych w ram ach czasow ych, w k tó­ rych um ow nie zam yka się okres rom antyzm u. A u to rk a nie czyniąc na razie jak ich ­ kolwiek rozróżnień tem atyczn ych stw ierdziła w ystępow anie m otyw u „szaleństw a” na różnych płaszczyznach problem atyki ideow ej, co św iadczyłoby o w yraźn ie służeb­ nej roli tego p ojęcia w obec p rogram ow ych „in teresów ” prądu. P ogląd ten został potw ierdzony w ynikam i kw estionariusza, gdzie p rzew aga ilościow a w ypadków sza­

(6)

leństw a funkcjonalizow anego ideowo, upodrzędnionego względem deklaratyw nych celów literackich , jest pokaźna, co skłania do wniosku, że trak tow an o „obłęd” k reo­ w anej postaci jako składnik rom antycznej konwencji literackiej, rezygnując raczej z drążenia jego psychopatologicznych aspektów. Niemniej — choć zadania w ytyczone przez „an k ietera” m iały na celu w ykrycie w obrębie owej konw encji najczęstszych sposobów funkcjonalizow ania m otyw u — ujaw nione przy tej okazji poznaw cze w a ­ lory kategorii szaleństw a skłonić m ogą do przemyśleń nad jego znaczeniem także w sferze wiedzy psychologicznej o człowieku.

O preferow aniu przez tw órców rom antycznych taktyki upodrzędniającej szaleń­ stwo w zględem deklaratyw n ych celów literatu ry św iadczy popularność w badanym m ateriale dość konw encjonalnego w yobrażenia postaci szaleńca, obdarzanego z reguły stereotypow ym w yglądem zew nętrznym i um ownym i objaw am i „szalonych” zacho­ w ań : śpiewa, jest dziwny, m a błędny w zrok, niezwykły ubiór itp. K ow alczykow a dostrzegła trafnie, że często te znane obu stronom — n adaw cy i odbiorcy — sygna­ ły, znaki przedstaw ionego zjaw iska zastępują jego faktyczny opis.

N aczelne m iejsce w rejestrze tem atyki posiłkującej się m otyw em „szaleństw a” zajm u je problem atyka p atriotyczn a, której przew aga nad zagadnieniam i indyw idua­ lizm u jest bezsporna, co zresztą odnotowano w książce jako rys znam ienny dla literatu ry polskiej. B yć m oże fak t, że pretensje, protesty i bunty szalejących ob ra­ zoburców kierow ano, w skutek sytu acji historycznej, pod adresem konkretnych p rze­ ciw ników politycznych (ab strah u ję tu od sporów z Bogiem na polu historiozofii), powodował, iż niekiedy m o tyw acja stanów obłędu na tle patriotycznym u w alniała częściow o od głębszych dociekań n atury psychologicznej, od gryw ających w iększą rolę w literatu rze Zachodu. Rozpacz p atriotyczn a w jej żarliw ej, egzaltow anej, uw znio- ślającej form ie byw ała uprzyw ilejow anym powodem u traty rozum u. Z arazem ro ­ zum n a rz u ca ją cy postaw ę w strzem ięźliw ości w obec n arodow ow yzw oleńczych tęskn ot staw ał się — dowodzi K ow alczykow a — k ategorią dw uznaczną m oralnie.

W tym też kontekście tłum aczyć się może inna ujaw niona w badaniach p ra ­ w idłow ość: w yraźn e deprecjonow anie przez literatu rę polską sam obójstw a jako form y p rotestu w obec św iata. W św ietle uzyskanych danych p rotest ten nabiera cech bezsilnej rezygn acji identyfikow anej ze słabością, k tóra kom prom ituje ak t sam obójstw a. W in terp retacji autorów polskich akcenty m anifestacji, protestu, buntu przeciw krzyw dzącym p raw om rzeczyw istości ulegają wyciszeniu, uwagę przyku­ w ają niem oc i zw ątpienie desperata (często m otyw ow ane nagannym egocentryzm em ), bezsilność pokonanego — postaw a niechętnie w idziana przez rom antyzm polski, w y ­ su w ający ideę heroizm u na czoło program u obywatelskiego. K ow alczykow a ok reśla­ ją c szaleństw o rom an tyczne jako „agresję przez ucieczkę” (s. 198) w skazała pośrednio jeden z jego aspektów , w sytu acji politycznej Polski bardzo istotn y: obłęd zrozpa­ czonego p atrioty (zwłaszcza w czasie m iędzypow staniow ej stagn acji) mógł być tra k ­ tow an y przez pisarzy rom antycznych jako substytut aktyw ności niemożliwej w obec n iesp rzyjających w arunków zew nętrznych (przew agi m ilitarnej zaborcy) i w ew n ętrz­ nych (niedostatecznej św iadom ości narodow ej społeczeństw a). Sam obójstw o — n a ­ w et z pobudek patriotycznych — stanow iło w tym św ietle dowód zw ątpienia i bez­ siły, szaleństw o zaś, mim o swego defensywnego ch arak teru , prezentow ało form ę sw oistego działania.

S tan y szaleństw a pisarze rom antyczni ukazyw ali w aurze wzniosłości. O bdarza­ li p ostacie obłąkanych irracjo n aln ą m ocą w ew nętrzną, sugerując ich m oraln ą w yż­ szość nad obojętnym tłum em ludzi „n orm alnych ”, aby nakłonić idealnego czytelnika utw oru do solidarności z postaw ą zbuntowanego szaleńca. A utorka książki odnoto­ w ała funkcjonow anie tej strategii w badanych tekstach, zw łaszcza w ów czas gdy tw ó rca „zam ierzał bez rozbudow yw ania racjon aln ej m otyw acji w prow adzić atm o­ sferę niepokoju patriotycznego czy em ocjonalnego” (s. 173). Równocześnie K o w al­ czykow a podkreśliła korzyści płynące z przeniesienia akcentów ważności, przy po­

(7)

sługiwaniu się k ategorią szaleństw a, z kwestii „chorobow ych” sen su stricto n a ideowe. Tak ie sw obodne m anipulow anie pojęciem „chorego” um ożliwiało np. w p ro­ w adzenie postaci, z k tó rą rozm ów cy m ogli n aw iązać kontakt, przew ażnie jedno­ stron n y bądź pozorny (jak w w ypadku b oh atera K ró la zam czyska, M achnickiego), ale ak tyw izu jący osobę szalonego b oh atera na tyle, by m ógł on sw oje rozgoryczenie, entuzjazm lub n adzieję (często zak am u flow an ą d ek larację autorską) w ypow iedzieć na k artach utw oru literackiego.

Pow szechność um ow nego trak to w an ia „literackiego szaleństw a” potw ierdza fak t, iż polski boh ater szalony — co zdaniem badaczki jest rysem niezw ykłym z m e­ dycznego punktu w idzenia — m a n a ogół św iadom ość sw ojego obłąkania, a niekiedy poczucie w łasnej w yższości nad „zdrow ym ” społeczeństw em . Tym bardziej in teresu ­ jące w y d ają się w ypadki, gdy au to r — jak by m im ochodem — pogłębia trad y cy jn y m otyw u tra ty rozum u po upadku państw a i k lęsce nadziei w yzw oleńczych d yskret­ nie przeprow adzoną an alizą psychologiczną procesu odejścia od um ow nej „n orm al­ ności”. K ow alczykow a ak cen tu jąc w zachow aniu postaci obłąkanego m om ent „w y­ boru szaleństw a” jako swoistej „postaw y” pośw ięca b aczn ą uw agę bohaterow i utw oru Goszczyńskiego, nie tylko w om aw ianej książce, ale i w w ydanej niedaw no antologii tekstów rom an tycznych lite ra tu ry „szalonej” C iem n e d ro gi szaleństw a

(K raków 1978). D opełniając spostrzeżenie autorki podkreślić trzeba, iż M achnickiego cech uje nie tylko w yeksponow ana w ankiecie św iadom ość własnego stanu, ale też św iadom ość roli społecznej, jak ą ów stan narzu ca. R ola Stańczyka, dw uznaczna ro la w ielkiego szydercy i błazna, w yd aje się św iadectw em głęboko przem yślanego w y­ boru, obliczonego n a w yw ołanie w e w spółczesnym „królow i zam czyska” społeczeń­ stw ie pożądanych konsekw encji m oralnych. Stanow i ona w obec tego społeczeń­ stw a prow okację. Je s t z jednej stron y fo rm ą św iadom ego oskarżenia, z drugiej — p ro jek cją przyszłej m ożliwej reh ab ilitacji narodow ej, zaw iera w ięc n iew ątp liw e p ierw iastk i dydaktyczne. W inna p rzyp om inać Polakom o ich u traco n ej w ielkości historycznej, po której błazeńską czapkę nosi jej ostatni, rów nie błazeński w ładca. T yle że cel owej b łazenady jest w ielki, w skazuje daleko poza nią.

T e a tr w yobraźni inscenizow any przez M achnickiego w zam czysku staje się w ięc te a tre m raczej p oety-d yd ak tyk a niż szaleńca, co potw ierdza funkcjonow anie w tekście opisanej p rzez K ow alczykow ą tak tyk i autorskiej. Może jednak — tu taj w arto zrobić dygresję — m ożliw ość zastosow ania tej strategii w aru n kow ana jest faktem , że czytelnik K ró la zam czyska to odbiorca przygotow any już n a spotkanie z podobną k on stru k cją psychiki b o h atera? Czy pow iązanie treści p atriotyczn ych z szaleństw em głównej postaci było m ożliw e jedynie dzięki uruchom ieniu w tek ście społecznych k ryteriów rozpoznania obłędu, k tórych konw encjonalność tw órca m ógł w yk orzystać (i uczynił to) w celu oskarżenia „norm alnego” społeczeństw a o b rak uczuć narodow ych, czy też poza odw ołaniem do konw encji literackiej w ystępuje tu inna, dyskretnie zaznaczona m o ty w a cja ? „ U tra ta rozum u” z przyczyn p atrioty czn o- -ideow ych kłóci się bow iem z fenom enem owej zadziw iającej św iadom ości tego stanu, a z kolei sposób uw ikłania postaci w szaleństw o — pow ołanie przez S tań ­ czyka — mim o w yraźn ie literackiego rodow odu odsłania m echanizm urojeniow ego poruszania w yobraźni za sp raw ą przeżycia em ocjonalnego, k tóre p rzek racza n orm aln ą ludzką w ytrzym ałość. K to wie, czy n ieistotne dla celów ankietow ych k ry teria m e­ dyczne nie okazałyby się pom ocne do bliższego określenia tej kw estii, oczyw iście jeśli zam iast podejm ow ać próby diagnostyczne postaw im y pytanie, w jakiej m ierze rom antyzm , dzięki w łączeniu kategorii szaleństw a w obręb irracjo n aln ej teorii po­ znania sform ułow anej przez w iek X I X , przyczynił się do pow stania koncepcji oso­ bowości człow ieka bliskiej now oczesnem u jej rozum ieniu w p sych iatrii, filozofii, szeroko pojętej h um anistyce. P o staw a M achnickiego w yd aje się podśw iadom ą fo rm ą taktyki obronnej, jak a pozostała k ochającem u ojczyznę człowiekowi w sytu acji nie tylko jej klęski politycznej, u tra ty niepodległości, ale przede w szystkim etycznej — skarlenia, zniewolenia, upodlenia społeczeństw a. A u to r staw ia swego b oh atera w an a­

(8)

logicznej (choć dotyczącej sfery innych doznań) sytuacji jak ta, w której Szekspi­ row ski L e a r u traciw szy wszystkie fundam entalne w artości swej egzystencji szuka ratu n k u w szaleństwie.

Sposób „w ejścia w rolę w a ria ta ” boh atera Z am k u kaniow skiego św iadczy w ięc 0 zupełnie now ym widzeniu psychiki ludzkiej przez pisarza, o odkryciu w niej nie­ znanych sił m otorycznych, których działanie może się ujaw nić w nieoczekiw anych okolicznościach.

U stalenie, dzięki w ynikom ankiety, syndrom u szalonych zachow ań pozw ala zatem określić, jakiego typu grę literack ą podjął au tor budując daną postać przy pom ocy kulturow ej kategorii szaleństw a i jakim sw oistym interesom (ideowym, psychologicznym , poznawczym ) badanego utw oru owa gra służy. P rzy próbach w ykorzystania zgrom adzonego m ateriału do celów in terp retacyjnych w prow adzenie pojęcia gry w yd aje się przydatne, pozw ala bowiem w łączyć w obręb zainteresow ań badaw czych sposób i cel przeprow adzania m anipulacji system em ocen zw iązanych z potocznym w yobrażeniem w ariata. Kw estionariusz, którego zadaniem było uchw y­ cenie praw idłow ości, nie może w dostatecznym stopniu uwzględnić p raw fikcji literackiej, zebrane in form acje służące konstrukcji uogólnień u legają niekiedy u jed- noznacznieniu i usztywnieniu. A naliza historycznoliteracka, p rzy w racając w y b ra­ n ym obiektom ich quasi- rzeczyw isty byt, a posługując się uzyskanym i danymi, może sprecyzow ać, jakim celom służy w poszczególnych utw orach w ielokrotnie pod­ k reślan a relatyw ność, niejasność, nieuchw ytność „szaleństw a” bohaterów ro m an ­ tycznych, oraz odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób pisarze X I X w. p róbują ow ą n iejasn ość w yk orzystać.

P am iętając, że postacie bohaterów szalonych prezentow ane byw ały najczęściej w ten sposób, ab y fak t ich obłąkania w zbudzał w ątpliw ości, w ypada jednak zau w a­ żyć, iż zastosow ane w an kiecie k ryterium term inologiczne przeniesione w raz z k ate­ gorią typologiczną „szaleńca rom antycznego” na grun t badań historycznoliterackich m oże okazać się zawodne. Także au tork a p racy pada niekiedy o fiarą p ew nej dez­ o rien tacji. Z alicza np. do kręgu ro m an tyczn y ch szaleńców K arusię, ocen iając jej stan

na podstaw ie objaw ów (choć w tekście M ickiewicza nie pada określenie „szalona” lub „obłąkana”), a pom ija Fantazego, w ym ieniając go przy innej okazji jako boha­ te ra bezpornie zdrow ego na um yśle, m im o że h rab ia D afnicki byw a w d ram acie Słow ackiego odsądzany od rozsądku, nosi się z zam iarem sam ounicestw ienia, m ało teg o : inscenizuje w łasne sam obójstw o, organizując niejako rodzaj rom antycznej psy- chodram y.

W badaniu ankietow ym pew na umowność kryteriów może nie mieć istotn iej­ szego znaczenia, norm y kw alifikacyjne n ab ierają wagi, gdy chce się określić, w ja ­ kiej relacji pozostaje k reacja w ybranej postaci badanego dzieła w zględem dostrze­ żonych w kw estionariuszu tendencji ogólnych. Tutaj w arto pow ołać się na od­ notow ane przez K ow alczykow ą m im ochodem spostrzeżenie, iż „w polskiej lite ra ­ tu rze rom antycznej napotykam y rozum ienie kategorii »szaleństwa« w yraźnie zbli­ żone do definicji w prow adzanych dziś w naukach społecznych przy określaniu zjaw isk a »choroby psychicznej«, a w ięc nie w kategoriach m edycznych, ów czesnych ani dzisiejszych” (s. 165). Poglądu tego autorka nie rozw ija, dlatego przyczyny rezygn acji z pojęcia „choroby psychicznej”, które funkcjonuje przecież na teren ie dzisiejszej psychiatrii podobnie jak term in „choroba um ysłow a”, nie są dostatecz­ nie jasne. W ażniejszą jed nak konsekw encją podobnego rozstrzygnięcia kw estii staje się konieczność dość zdecydowanego przeciw staw ienia punktów w idzenia literatu ry 1 m edycyny. W ten sposób sform ułow any zostaje bodaj najw ażniejszy w niosek p łyn ący z badań an kietow ych: pow ierzchowność sen su stricto „patologicznych” zain teresow ań rom antyzm u, konw encjonalność literackiego „szaleństw a”.

B a d a ją c w zajem ne relacje „obłędu” i „choroby” K ow alczykow a dokonyw ała rozróżnień w edle opisu objaw ów , m otyw acji stanu postaci, reak cji otoczenia, m oż­

(9)

liwości n aw iązania kontaktu z chorym , itp. B ad an ia kw estionariuszow e ujaw niły, iż w tek stach epoki zaobserw ow ać m ożna w praw dzie p rzejaw niebezpiecznego zacieran ia gran ic m iędzy szaleństw em a chorob ą um ysłu, lecz w istocie bliskość ta jest pozorna. A u to rzy niekiedy o b d arzają swoich bohaterów cech am i św iad­ czącym i po trosze o fizjologicznym podłożu choroby lub też sta w ia ją ich w spo­ łecznej sytu acji um ysłow o chorego, zabieg ten służy jed nak zupełnie innym celom niż an aliza stanów psychopatologicznych. P rzed e w szystkim cech a tak nieodm ien­ nie w iązan a z patologią w nauk ach m edycznych i h um anistyce ja k zerw anie kon­ tak tu ze św iatem zew n ętrzn ym i pow olna d ezorganizacja osobowości to m otyw y w łaściw ie nie w yk orzystyw an e przez literatu rę. K o n tak t z otoczeniem (niem ożliwy w stanie schizofrenicznego rozkładu, którego ostatn im stadium jest zanik przeżyć, całkow ita pustka w ew n ętrzna) w literatu rze rom an tycznej jest z reguły zachow a­ ny, choć byw a zakłócany, p ozorny lub jed nostron ny (rzadko dw ustronny). N ie dochodzi w opisyw anych w ypadkach szaleństw a do sytu acji zupełnego zam knięcia się w niedostępnym dla ob serw atora św iecie postaci. W p rzew ażającej w iększości — stw ierdza K ow alczykow a — „szaleństw o rom an tycznych bohaterów niew iele m a wspólnego z tym , co m ożna by n azw ać u tra tą poczytalności. R om an tyczn y szalony mówi spontanicznie i nie zaw sze kom unikatyw nie, lecz tw órczo — w trak cie w y ­ powiedzi sam usiłuje dociec jak iejś praw d y, a zatem pozornie n ie kontrolow any potok jego słów jest jed nak podporządkow any jakim ś zadaniom , na przykład po­ zn aw czym ” (s. 178).

Zbliżenie w ięc m iędzy szaleństw em a chorob ą um ysłu okazuje się w ynikiem pewnej literack iej strategii, nie zaś autentycznego zain teresow ania patologicznym i aspektam i osobowości b oh aterów rom an tycznych , co au tork a k om en tu je n astęp u ­ ją c o : „pom ieszanie w jednym tyglu szlachetnego szaleństw a i choroby um ysłow ej m iało n a celu nie tyle zbliżenie tych dwu k ategorii, ja k raczej — dzięki w p row a­ dzeniu klim atu patologii — m ocn e podkreślenie, iż szaleństw o jest zdecydow anym odejściem od norm alności, p rzekroczeniem progu, podobnie ja k tak im p rzek rocze­ niem jest w łaśnie chorob a” (s. 145). Rów nocześnie rozum iane potocznie pojęcie norm y — stw ierdza au tork a dalej — było dla rom an tyk ów niezm iernie użyteczne, um ożliw iało bow iem dokonanie ostrego przedziału m iędzy sferą „n orm alności” a sferą „anom aliów ”. L ite ra tu ra ro m an tyczn a k orzystała z tego przedziału chętnie, choćby w ów czas, gdy tw ó rca p ragn ął p rzekonać czytelnika o niejednoznaczności potocznych ocen. To, co „poza n o rm ą”, było zresztą — jak dowodzi ankieta — z reguły w u tw orach rom an tyczn ych nobilitow ane dzięki odw róceniu zw yczajow ej w alo ry zacji „rozum u ” i „b rak u ro zu m u ”. N ob ilitacja ta n iejedn ok rotnie dokonyw ała się przez w prow adzenie w tek ście m otyw u pobytu b oh atera w szpitalu w ariatów . Treści zw iązane naw ykow o z sy tu acją um ysłow o chorego i m iejscem jego od ­ osobnienia w yk orzystyw an o dla w ydobycia k on trastu m iędzy jednostką cierp iącą, szlachetną, obdarzoną poczuciem wzm ożonej w rażliw ości a „n orm alnym ” społeczeń­ stwem , k tóre ją izolow ało, p iętn u jąc w ten sposób p ostaw ę niezrozum iałą i obcą w obec sztyw nych reguł obyczajow ych. M an ew r ten — podw ażenie trad ycyjn ego podziału zjaw isk na „d ob re” lub „złe” społecznie — ukazu je szaleństw o jako k a te ­ gorię am biw alentną. Trudno uznać je za ob jaw pozytyw ny, prow adzi przecież do dezorganizacji powszechnego ładu, nie sposób jed nak p rzypisyw ać m u cech w y­ łącznie ujem nych. Określenie „szaleniec” sta je się w tych w aru n kach b ron ią obo­ sieczną — jak bow iem rozstrzygn ąć, czy w obec ukazanej chw iejności ocen p raw d zi­ wie „obłąkanym ” jest odrzucony przez grupę społeczną indyw idualista, czy też tw orzący ow ą grupę tłu m anonim ow ych istot cierp iących n a „obłęd” w łasnej p rze­ ciętn ości?

U chyliw szy patologiczne zain teresow ania X I X w ieku au tork a R o m an tyczny ch

szaleńców nie k w estionow ała zn aczenia m otyw u szaleństw a w psychologicznych

(10)

w łączone w obręb p racy szkice o R om antyczności, K o rd ia nie i N ie-B oskiej, k tó re stanow ią próbę w ykorzystania w celach in terp retacyjnych m ateriału ankietowego,, pozostaw iają tę tem atykę raczej na uboczu. „Szaleństw o” staje się tu k ategorią rozum ianą szerzej, ponadindyw idualnie, w iązaną przez tw órców ro m an tyczn y ch z kręgiem zagadnień poznaw czych i historiozoficznych. Nie kw estionując u jaw nio­ nych praw idłow ości stw ierdzić w ypada, że jednoznaczne rozstrzygnięcie przez a u to r­ kę relacji m iędzy szaleństw em a chorobą budzi pewien niepokój, choćby w odnie­ sieniu do tak ich k reacji literackich jak K o rd ia n Słowackiego. Zapew ne m ożna zgo­ dzić się z sądem , iż w swoim zafascynow aniu szaleństw em pisarze rom an tyczni nie koncentrow ali się na opisach i analizie zjaw iska choroby um ysłowej, w iążąc je przede w szystkim z prob lem atyką ideową. Jed n ak dzięki szczególnej p en etracji obszarów pogranicza m iędzy um ow nym i pojęciam i „zdrow ia” i „choroby” lite ra ­ tu ra X IX -w ie c z n a , gdy w polu jej w idzenia znajdą się tajem n ice ludzkiego w nę­ trza, przynosi obraz psychiki człow ieka z jej różnorodnym i m ożliw ościam i odczu­ w ania i reak cji podobny do obrazu, jakim obecnie operuje p sy ch iatria: zjawisko- psychopatologii życia codziennego jest dla niej dowodem, jak śliska ścieżka dzieli niekiedy „zdrow ych” i „ch o rych ” i ja k względne są obie te k w alifikacje. W p ra ­ cach Antoniego Kępińskiego, K azim ierza Jankow skiego i K azim ierza D ąbrow skie­ go w idoczne jest, że p ojęcie norm y uległo rozbiciu, tak że w m edycznym znaczeniu tego słowa. B y ć może, rom antyczne zacieranie granic zdrow ia i choroby to nie tylko konw encja, ale antycypow anie tego odkrycia. Stopień nasilenia, ostrość ob ja­ wów, bezradność w obec nich człow ieka cierp iącego każe w praw dzie trak to w ać stan p acjen ta jako „chorobow y”, ale przy m niejszym stopniu natężenia opisyw ane przeżycia i m echanizm y ich pow staw an ia wspólne są doświadczeniu ludzkiemu, w ogóle, nie tylko doznaniom człow ieka chorego.

Stanow isko autorki om aw ianej p racy zdaje się w ynikać z faktu, iż o p eru je ona sztyw nym pojęciem „choroby um ysłow ej”, za której ew identny przykład uw aża schizofreniczne zm iany osobowości, n atom iast pom ija inne psychopatologiczne p rze­ jaw y objęte w dzisiejszej m edycynie nazw ą „choroby psychicznej”. Istotnie, stany schizofreniczne pow staw ać m ogą na różnym podłożu, p rzebiegają często odmiennie· niż „szał” rom an tycznych bohaterów , m ożna je w yraźnie odróżnić np. od niekon­ w encjonalnych przejaw ów pobudliwości em ocjonalnej. M nożąc ow e różnice K o w al­ czykow a stw ierdziła:

„P od staw ow ą p rzyczyną stanów patogennych, jak się dziś sądzi, jest lęk ; czło­ wiek, który nie potrafi dać sobie rad y z otaczającą rzeczyw istością, z bojaźni u ciek a w chorobę. Szaleńców rom an tycznych — szaleńców ideologicznych — izolowało n a­ tom iast od św iata nie poczucie strach u , lecz autorskie założenie, że w określonych sytu acjach psychicznych lub społecznych człowiek odchodzi w sam otność, tra c i kon­ tak t z innymi. Chorzy psychicznie, od w racając się od św iata realnego, tw orzą w łasny św iat przeżyć, izolow any od rzeczyw istości. Tw orzą dla siebie klatkę, szczelnie ch ron iącą przed zagrożeniem z zew nątrz. Szaleńcy rom antyczni rów nież uciekali od św iata, lecz po to, by odnaleźć św iat idealny, w k tórym u tracon e więzi byłyby znowu, na poziomie nieobecnej w życiu doskonałości, naw iązane. [...] szaleńcy ro ­ m antyczni u ciek ają od św iata po to, by »ku św iatu« się zw rócić, ale ku innem u niż istn iejący” (s. 197).

Nie kw estionując zaprezentow anych racji, w arto jednak nadm ienić, że w dzi­ siejszej m edycynie, uznającej postaw ę lękow ą za źródło stanów patologicznych, p a­ nuje pogląd, iż w arunki cyw ilizacyjno-społeczne to bezsporne podłoże lęk otw órcze (choć oczyw iście w psychiatrii nie przypisuje się tem u czynnikowi w yłącznej od­ powiedzialności za rozwój choroby). Z podobnych zależności w iek X I X zdaw ał już sobie spraw ę. W powieści polskiej penetrującej tajem n ice ludzkiej duszy, np. w u tw o­ rach S ztyrm era, au tora zainteresow anego szczególnie przypadkam i chorobliw ej nie­ pewności, bezbronności człow ieka w obec życia, nacisk pada zw łaszcza na społeczn e

(11)

czynniki lęk o tw ó rcze2. U cieczka w chorobę jest w ięc objaw em trafn ie zaobserw o­ w anym przez pisarzy rom an tycznych , to zaś, jaki będzie kształt kreow anego św iata w ew nętrznego „po u cieczce”, zależy od decyzji autorskiej. Z nieprzew idyw alności kształtów tego św iata k orzysta rom an tyzm ro zstaw iając na przestrzeniach odkry­ w anych w raz z innym i naukam i hum anistycznym i w łasne drogowskazy.

Polem iczny w alor rom antycznego szaleństw a, jego ro la w św iatopoglądow ych sporach podkreślane są w ielokrotnie w książce A liny K ow alczykow ej. W procesie kształtow ania się rom an tycznych w yobrażeń o postaci obłąkanego kapitalne zn a­ czenie m a fakt, że p oczet w ybitnych polskich „szaleńców ” (lub raczej postaci o b ra­ c a ją cy ch się w kręgu szaleństw a) otw iera M ickiew iczow ska K aru sia. Szkic o Ro- mantyczności stanow i też w om aw ianej p racy rodzaj w stępu do rozw ażań o szaleń­ stw ie w literatu rze w . X I X , b ędąc zarazem p rób ą uzupełnienia i w ykorzystania w yników przeprow adzonej ankiety. Z tego też powodu należy m u się chw ila bacz­ niejszej uwagi.

Stw orzenie kon w encjon alnej, szerokiej, o n ieostrych w yznacznikach definicyj­ nych k ategorii „szaleń stw a” pozw oliło b adaczce uznać b oh aterk ę Romantyczności za osobę szaloną. I tak też n a ogół tra k tu je ją K o w alczy ko w a w in terp retacji, stw ierd zając n p.: „w ciąż jed nak nierozstrzygnięte pozostaje pytanie, dlaczego boha­ te rk ą Romantyczności została dziew czyna ob łąk ana” (s. 14— 15). Rów nocześnie jed ­ nak K aru sia w ystęp uje w tek ście jak o osoba o niepew nym stan ie psychicznym , w stosunku do k tórej określenie „szalona” czy „w a ria tk a ” nigdzie nie pada. Do­ s trz e g a ją c tę dw uznaczność K ow alczykow a sta ra się w yk azać, iż „Stw ierdzenie, że

K aru sia jest lub że nie jest obłąkana, niczego przecież nie zm ieni; dla eksplikacji id ei przedstaw ionej w balladzie obojętny jest stan um ysłu dziewczyny, liczy się tylko to, czy zm arły J a ś może stać się w idzialny dla ludzi żywych. A le też — czy zdrow a n a um yśle K aru sia k on taktow ałaby się ze zm arłym k och an k iem ?” (s. 16).

Prow ad zon a z tego punktu w idzenia in terp retacja utw oru w skazuje m im ocho- •dem (choć nie jest to głów nym zam ierzeniem au tork i) na szczególne cechy s tra ­ tegii M ickiew icza w jego program ow ej balladzie rom an tycznej. K ład ąc nacisk na św iatopoglądow ą w ykładnię w iersza, K ow alczykow a u jaw n ia pośrednio chw iejność, niejasność pozycji głów nej bohaterki, k tó ra w ystęp uje w praw dzie w roli osoby szalonej, nie w iadom o jednak, czy obsadzono ją w tej roli z uzasadnionych p rzy­ czyn . P rz y tej okazji w yłan ia się w ątpliw ość, czy epitet „ob łąk ana”, choć rozu­ m iany z ak cen tow an ą tu um ow nością, nie czyni zbyt jednoznaczną kwestii, k tóra ~w zam ierzeniu au to ra w inna pozostać o tw arta, nierozstrzygnięta.

W Romantyczności bowiem w ystęp uje m ożliwość, a w łaściw ie nakaz „podw ój­ nego” widzenia postaci i jej stan u um ysłowego. W łaśnie niejasność, relatyw ność, niem ożność udzielenia pewnej odpowiedzi d ecydu je o tym , że kazus K aru si tra k ­ tow ać m ożna jak o fenom en b urzący racjon alisty czn y porządek św iata. G dyby istn ia­ ła szansa bezspornego osądu fak tyczn ej psychicznej sytu acji bohaterki za pom ocą obiektyw nych, stałych , niepodw ażalnych k ryteriów , jak ich d ostarczał X V III-w ie cz - nym racjon alistom rozum — istnienie św iata duchowego, w k tóry m spotkanie z u m arłym jest m ożliw e, lub jego nieistnienie pozostaw ałoby w yłącznie au torsk ą d ek laracją ideową. Dopiero podw ażenie dufnej pew ności racjon alistyczn ej, dzięki w ykazaniu, że k ryteriów b rak — zm usza do rew izji św iatopoglądow ej. S tan umysłu pierw szoplanow ej bohaterki Ballad i romansów jest w ięc o tyle nieobojętny dla interesów utw oru, o ile nieobojętne są m ożliw ości jego w ieloznacznej in terp reta­ cji. Czytelnik bowiem m oże zlekcew ażyć fak t, że au to r deklaruje sw ą solidarność z w idzeniem św iata w k ategoriach „czucia i w ia ry ”, ale nie m oże odrzucić do­

2 Zob. L. S z t y r m e r , Pantofel. — Frenofagiusz i Frenolesty. P oznań 1959, s. 15— 16.

(12)

wodu, że narzędzia poznania, niezależnie od tego, czy będzie to in tuicja, czy in te­ lekt, są relatyw ne, a zatem pozostają również w kategoriach „w iary”, b rak im w arto ści bezwzględnej, obiektyw nej. Taki dowód nie w prost był jednak m ożliw y do przeprow adzenia w łaśnie dlatego, że poeta w prow adził do literatu ry postać dziew czyny, o której stanie nie sposób w ydać bezwarunkowego orzeczenia. K reśląc w tekście objaw y zgodne z potocznym w yobrażeniem „choroby um ysłow ej”, M ic­ kiew icz posłużył się grą ze stereotypem człowieka obłąkanego; wskazał swoim następcom literackim zarów no szerokie perspektyw y artystycznej eksploracji ob­ szaru szaleństw a, jak i now ą możliwość spojrzenia na psychikę ludzką, w prow adzenia do literatu ry koncepcji osobowości, k tórą trad y cja historycznoliteracka będzie okreś­ lać m ianem b oh atera rom antycznego.

K oncep cja ta pow staje, jak w idać, w wyniku osobliwego dialogu z problem a­ tyk ą szaleństw a, jednak pojaw ia się w ątpliw ość, czy k ategoria boh atera „szalo­ nego” w rom antyzm ie okaże się w kontekście przedstaw ianych tu w ątpliw ości przydatna w każdym wypadku. K iedy bowiem K ow alczykow a pisze: „Człowiek szalony może zarysow ać w izję św iata w yk raczającą poza racjo n aln ą rzeczyw istość, m ogą w niej w ażn ą rolę odgryw ać jakieś tajem nicze doznania i przeczucia, może ona być poszerzona o niew ym ierny św iat w yobraźni”, i d alej: „Toteż w w ypo­ wiedzi szaleńca m oże ulegać zatarciu lub w ręcz nie istnieć gran ica m iędzy rzeczy­ w istością a m e ta fo rą ” (s. 179) — m im ow olny n acisk pada na odm ienność doznań psychicznych człow ieka bytującego na szczególnych p raw ach obyczajow ych, co usu­ w a w cień rom an tyczny pogląd, że irracjonaln ość św iata, k tóra powoduje brak dostatecznie pew nych k ryteriów klasyfikujących, determ inuje wszystkie bez w yjątku istoty ludzkie, choć tylko niektórym dana jest tego świadom ość. „G ranica m iędzy rzeczyw istością a m etafo rą” ulega zatarciu nie tylko „w w ypowiedzi” bohaterów , to dwuznaczność sytu acji K arusi, a w wypadku G ustaw a naw et relatyw ność bytu jest m e ta f o rą 3, a może się nią stać dzięki powołaniu gry literackiej, k tóra oscylując stale m iędzy m ożliw ościam i „szaleństw a” i „nie-szaleństw a” bohatera, atak u je „rozum ” odbiorcy dzieła, jego sztyw ne przekonanie o racjonalności św iata. A tak u je po to, jak w yk azała Zofia Stefanow ska, aby odbiorca, p otencjalny czytelnik pol­ skiej „biblii irracjo n alizm u ”, zakrzyknął jak Ksiądz w IV części Dziadów: „Słowo stało się ciałem !...” 4, a w ięc dopuścił do swojej świadom ości ewentualność dośw iad­ czeń ponadrozum owych, istnienie „cudów, o jakich nie śniło się naszym filozo­ fom ”.

W yd aje się, że k ategoria „szaleńca rom antycznego” przez usztyw nienie ew o- kow anych tą form ułą treści raczej utrudnia niż ułatw ia uchw ycenie istoty opisa­ nego zjaw iska, tak w ażnego dla rom antycznej teorii poznania.

Z e spostrzeżeniem tym w iąże się problem zasygnalizow any przez au tork ę w części zam ykającej wyniki ankiety. Eksponując w m otyw ie szaleństw a ro m an ­ tycznego aspekt negatyw ny, K ow alczykow a dostrzegła także konstruktyw ną w arto ść tego pojęcia w ujaw nianiu, poprzez burzenie starej bazy ideowo-filozoficznej, now ych perspektyw w idzenia rzeczyw istości. Je s t to z pew nością podstaw ow a i niezm iernie istotna konsekw encja strategii szaleństw a w rom antyzm ie. Równocześnie jednak m ożna by tu p ostaw ić pytanie, czy sens jej sprow adza się jedynie do tak iej „po­ te n cjaln ej” konstruktyw ności, czy, innym i słowy, rom an tycy polscy postrzegali w y ­ łącznie negatyw ny, defensyw ny wskutek izolacji społecznej, ch arak ter badanej k a­ tego rii? U topijne próby w łączenia szaleństw a w historiozoficzną w izję św iata,

3 Zob. R. F i e g u t h, Zwycięstwo metafory. O „Dziadach” wileńskich. „ P a ­ m iętnik L ite ra ck i” 1970, z. 1.

4 Z. S t e f a n o w s k a , Próba zdrowego rozumu. Studia o Mickiewiczu. W a r­ szaw a 1976, s. 40— 41.

(13)

n arastająca po listopadow ej klęsce, fascy n acja m istycyzm em , w k tórym zazw yczaj dużą rolę odgryw ał m otyw „św iętego szaleństw a” — to zjaw iska św iad czące o d ą­ żeniach do rew izji postaw y defensyw nej naw iedzonych obłędem bohaterów . „Św ię­ te szaleństw o” — np. w genezyjskiej rew elacji Słow ackiego — u rasta do potęgi p raw a, k tóre organ izuje now y ład św iata. O dw rócenie obrazu rzeczyw istości, p rze­ ciw staw ienie optyce „ludzkiej”, jej trad y cjo m ideow o-filozoficznym , tran scen d en ­ tnego, „Boskiego” punktu w idzenia — tak tyk a d ep recjo n u jąca „rozum ” w obec w yż­ szej, „nie-ludzkiej” m ądrości w y d aje się p rób ą nowej literackiej fu n kcjon alizacji rom antycznego obłędu. P ró b ą w sw ej agresyw nej utopijności rów nie obronną. Czy św iadczyłoby to o co raz w yraźniejszym odryw aniu się lite ra tu ry od jej społecznego podłoża, o d ew aluacji i nieskuteczności w zorów , k tóre pojaw iw szy się niegdyś,, w odm iennych w aru n k ach zatraciły daw ne, rew olucjon izujące znaczenie, stając się p ow tarzan ym przez literatu rę gwoli sam ouspraw iedliw ieniu gestem niem ożności? B o przecież „rozum ny szałem ” p rogram M ickiew icza z okresu jego filom ackich heroicznych m arzeń zd aje się zaw ierać duży ładunek przedsiębiorczości i optym iz­ mu, sugeru jąc inne znaczenie określenia „szał” niźli treść n ad aw an a tem u pojęciu przez późniejszych, „szalonych” ideologów klęski. Czy w ięc i w jaki sposób stereo­ typ szalonego b oh atera ew oluow ał w raz z w ew nętrznym i przem ianam i p rąd u ?

P y tan ia te i w iele innych n asu w ają się po lek turze R o m an tyczny ch szaleńców , niejako z potrzeby dopełnienia m ateriału zaw artego w książce. Z p ew nością speł­ niła ona zam ierzoną przez au tork ę fu n kcję sondażową. N aszkicow any „syndrom szaleństw a” okazał się — przy eksponow anej tendencji do podporządkow ania obłędu ideom narodow ym — zaskakująco bliski d ew iacjom ch arak terysty czn y m dla ob razu współczesnych n am kom plikacji osobowości.

Istotn ym rezu ltatem ankiety, niezależnie od różnorakich m ożliwości in terp re­ tacji jej wyników , jest w yk rycie w tek stach literack ich upraw ianej przez ro m an ­ tyków gry ze stereotypow ym w yobrażeniem człow ieka chorego umysłowo. U św ia­ dom ienie czytelnikowi nieostrości gran ic m iędzy zdrow iem a chorobą, uzyskiw ane w u tw orach rom an tycznych dzięki tak ty ce graw itow an ia opisów szaleństw a ku obrazom stanów patologicznych, prow adziło do pogłębienia wiedzy o psychice ludz­ kiej. W y k ry w ając w u tw orach X I X w. ow ą strategię K ow alczykow a w skazała po­ średnio poznaw czą rolę tego m otyw u w epoce, w której tw orzyły się zręby now o­ czesnej psychiatrii. Zaznaczone przez au tork ę m im ochodem podobieństwo m iędzy k ategorią rom antycznego „szaleństw a” a dzisiejszym pojęciem „choroby p sychicz­ n ej” (term in, pow tórzm y, fu n kcjon ujący rów nież w m edycynie, choć może w ęższy znaczeniowo niż określenie „choroba u m ysłow a”) w yd aje się jed n ą z przyczyn, dla k tórych k reacje b oh atera rom an tycznego są tak zd um iew ająco bliskie dzisiej­ szym teoriom osobowości człowieka. W tym kontekście m ożna też szukać w y ja ś­ nień dla uchw yconego przez K ow alczyk ow ą fenom enu obdarzania czołow ych boh a­ terów literack ich rom an tyzm u pew nym i w yraźnie chorobow ym i — w fizjologicznym znaczeniu tego słow a — ob jaw am i, jak choćby ślepota O rcia czy epileptyczne om dlenie K o n rad a po W ielk iej Im prow izacji. W zajem n a zależność sfer ducha i m a ­ terii w dobie dom inacji w artości duchow ych u kazana zostaje z ty m w iększą ostroś­ cią i d ram atyczn ością, a opisane reak cje chorobow e uzyskują w alor m o tyw acji realistycznej stanu przeżyw anego przez b oh aterów obłąkanych.

A n k ieta potw ierdziła w ystępow anie „szaleństw a” na w szystkich teren ach ro m an ­ tycznej m yśli: w obrębie zagadnień poznaw czych, egzystencjalnych, psychologicz­ nych, św iatopoglądow ych, historiozoficznych. Skonfrontow ane z p rob lem atyką in ­ dywidualizm u okazało się czynnikiem sw oiście „egalitarn y m ” w obec rom an tycznej ad oracji dla jednostkow ego geniuszu, z drugiej zaś stron y — czego dowodzi kazus. K ord iana — d ram aty czn ą p rzestrogą przed w yn atu rzen iem , d egen eracją ow ych tęsk ­ not za w ybitnością.

(14)

szaleńców , typow ości ich zachow ań, uchw ycenie zasadniczych rysów konw encji literack iej, w której konkretyzow ało się zazwyczaj pojęcie szaleństw a, pozwoli za­ pew ne na w ykorzystanie zebranego m ateriału w celach analitycznych i in terp retacy j­ nych, daje bowiem możność ujaw nienia gry artystycznej z istn iejącym w X I X w . stereotypem rom antycznej postaci obłąkanego. A w łaśnie na tym polu — obejm u­ jący m korekty, m odyfikacje i rew izje dokonywane w łonie sam ego rom an tyzm u przez tw órców literatu ry — poczynić m ożna pew ne in teresu jące odkrycia. M ateria­ łu d o starczają zarów no powieści psychologiczne S ztyrm era, jak now elistyka K r a ­ szewskiego czy utw ory Żm ichow skiej.

P rzy lekturze opow iadania B u d n ik (uwzględnionego w kw estionariuszu) m ożna prześledzić m. in. p rzekształcanie się konw encji opisowych, w k tórych ro m an tyczn y stereotyp postaci „szalonej” zderzony został z próbą realistycznego ukazania czło­ w ieka chorego umysłowo. W zachow aniu bohaterki utworu, Ju lu si, zaob serw ow ać m ożna początkow o szereg efektów „ro m an tyzu jących ” : w ieśniacze pochodzenie, ubogi strój, p rostota zachow ania k on trastu ją z w rażliw ością, zdolnością do głębo­ kich przeżyć w ew nętrznych. Obraz ten zostaje wszakże zm odyfikowany poprzez po­ w ołanie nowej konw encji opisowej. W ystarczy porów nać u trw alon y w tek stach epoki stereotyp „ciem now łosej”, „bladolicej” szalonej bohaterki ro m an tyczn ej z n astęp ującym i opisam i:

„Ju lu sia upadła w kącie, n agarn iając na siebie włosy, suknie, stoły, ław y i co p ochw ycić m ogła” ; „R ęce m iała połam ane, a nogi podkurczone. J a k dziecię senn e w ah ała się n a wszystkie strony, m ilcząca, z chm urnym czołem, zwisłą w argą, ro z­ piętą suknią i potarganym w łosem ” 5.

Opisy te są przykładem świadom ego m anipulow ania stereotypem bohaterki obłąkanej. U w znioślający, nobilitujący postać sposób n arracji zderzony został z re ­ alistyczn ą konw encją opisową, k tóra obok innych celów artystyczn ych zm ierza ta k ­ że do u trw alenia obrazu choroby, to ru jąc drogę późniejszym próbom powieści psy­ chologicznej.

W ażną k o n statacją K ow alczykow ej jest ujaw nienie, iż rom an tycy d op atryw ał! się przede w szystkim społecznych źródeł anom alii psychicznych, p rzerzu cając ciężar w iny z cierp iącej, nieszczęśliw ej, pokrzywdzonej jednostki na obojętne, niższe w zględem niej m oralnie otoczenie, stąd też zjaw isko rezerw ow ania d la postaci obłąkanych X I X stulecia specyficznie rom antycznej problem atyki, naw et w w y ­ padku jeśli — co nie jest częste — tw órcy rom antyczni pow ołują do istnienia b oh atera szalonego o historycznym rodowodzie, takiego jak Kossakowski. P rzy tym rom an tyczny indyw idualizm realizow any bywa najczęściej przez obsadzenie w roli szaleńca młodego p rzedstaw iciela w arstw y szlacheckiej, co skłania au tork ę do re ­ fleksji o pozorności dem okratycznych zainteresow ań prądu.

D ane kw estionariuszow e dostarczyły także w iele m ateriału do badań typu kul­ turow ego. Odnotowano m. in. spostrzeżenia związane z w artościow aniem ról spo­ łecznych w literatu rze, przem ianam i społecznej hierarchii ważności, czego w yrazem w ankietow anych u tw orach jest w łaśnie zdecydowana p referen cja „m łodych”, sza­ lonych entuzjastów w stosunku do „starych ”, bezideowych chw alców „zdrow ego rozum u”.

Rów nocześnie chciałoby się w ysunąć pod adresem autorki, jak rów nież kon­ tyn u atorów jej badań, szereg postulatów uw zględniających kw estie często św iado­ m ie w ankiecie zaniechane. Pożądane byłoby poczynienie w tego rodzaju badaniach rozróżnień m iędzy kręgiem propozycji form ułujących now ą problem atykę m yślow ą prądu, k reu jących jego estetyczno-ideow y program , a sferą realizacji literackich , p ow ielających niekiedy w zory już powstałe. O ile uproszczeniem jest uznanie

5 J . I. K r a s z e w s k i , B udnik. W :r Pow ieści ludow e. T. 1. W arszaw a 1955, s. 519, 521.

(15)

wszystkich „dziew cząt z ludu” w ystęp ujących w literatu rze polskiej za replikę M ickiew iczow skiej K aru si, to jed nak trak to w an ie bohaterki R om antyczności i po­ staci S tasia „obłąkanego w Z ieleń cach ” jak o dwu odrębnych realizacji arty sty cz­ nych m otyw u szaleństw a też w ym aga uzupełnienia. W pierw szym w ypadku m am y do czynienia z n ow atorsk ą p rop ozycją innego w stosunku do trad y cji sfu nk cjona- lizow ania k ategorii obłędu, w drugim p rzyjęto gotow y już i popularny sch em at m otyw acji. L in earn e u jm ow an ie tych zjaw isk, rezy gn acja z w yszczególnień chrono­ logicznych, jakościow ych, z u ch w ycenia różnic m iędzy lite ra tu rą k rajo w ą a em i­ g racy jn ą, powoduje jednostronność spojrzenia na b adan ą problem atykę. In n ą ran gę m a ją bow iem w ybory tw órcze św iadom ie k reu jące rom an tyczne treści niźli póź­ n iejsze próby pow ielania stereotypu odpow iadającego oczekiw aniom odbiorców . P rzew ag a ilościow a produkcji tego rodzaju będzie oczyw ista, fak t ten jed nak nie pow inien badaczow i p rzesłaniać całościow ego obrazu epoki.

U jaw nione praw idłow ości d om agają się w ięc uzupełnienia w postaci ew en­ tu alnych „niepraw idłow ości”, jeżeli istn ieją one w obrębie polskich k reacji ro m an ­ tycznego szaleństw a, ale w yd aje się to niew ątpliw e, przynajm niej w tw órczości w yb itn ych przedstaw icieli lite ra tu ry X I X wieku. In teresu jąca też byłaby odpowićdź n a pytanie, czy w literack iej konw encji „szaleństw a” p ojaw iają się jakieś cechy okazjonalne lub inaczej funkcjonalizow ane, w zależności od rodzaju poruszanej p rob lem atyk i: św iatopoglądow ej, egzysten cjaln ej, historiozoficznej itd. A utork a uznała w ystępow anie badanej k ategorii w e w szystkich w ym ienionych tu sferach za p oten cjaln ie m ożliw e, ale niekonieczne, w skazu jąc sytu acje, w k tóry ch k orzysta­ nie z postaci szalonej było dla p isarza najdogodniejsze. W niosek ten inspiruje do dociekań, jakim i sposobam i lite ra tu ra m an ifestow ała ro m an tyczn ą ideologię w ów ­ czas, gdy tw órca rezygnow ał z uczynienia takiej d ek laracji przy pom ocy m otyw u obłąkania.

K ow alczykow a rozgraniczyła w praw dzie kategorie „szaleństw a” i „choroby um y­ słow ej”, nie zakw estionow ała jed nak osiągnięć rom an tyzm u w badaniu tajem n ic psychiki ludzkiej, co pociąga za sobą konieczność odpowiedzi na pytanie, w jakiej m ierze „szaleństw o” in terp retow an e jak o X IX -w ie c z n y odpow iednik współczesnego n am p ojęcia „choroby p sych iczn ej” m odyfikuje ry sy b oh atera rom antycznego. W obec pew nej um ow ności k ryteriu m k lasyfik ującego w kw estionariuszu postacie literack ie jak o szalone różnica m iędzy k ategorią b oh atera rom antycznego a k ategorią boha­ te r a szalonego ry su je się dość niejasno, przypuszczalnie bowiem każda z ro m an ­ tyczn ych postaci, tak że spośród nie objętych ankietą, zdradza w pew nym m iejscu literack iej biografii cech y tak szeroko rozum ianej przez au tork ę „odm ienności psy­ chologicznej”. S tąd też pow tórzyć w ypada postulat posługiw ania się w rozw ażaniach o „szaleństw ie” raczej pojęciem stereotypu b oh atera szalonego w rom an tyzm ie niż k ategorią „szaleńca rom an tycznego”, k tó ra sugeruje, iż m am y do czynienia z ok reś­ loną, od p ow iad ającą duchowi epoki k on cep cją osobowości, nie .zaś z literack im sch em atem jej konstruow ania.

T ra k tu ją c d ostarczon y przez an k ietę »m ateriał jako punkt w yjścia do dalszych badań w e w skazanym kręgu tem atyki, podkreślić w yp ad a in sp iru jące znaczenie Iksiążki A liny K ow alczykow ej, książki, k tórej sondażowy ch a ra k te r skłania do kon­ ty n u acji dociekań naukow ych dla pogłębienia, uszczegółow ienia i poszerzenia osiąg­ niętych rezu ltatów . K o rzy stan ie z m etod nauk pokrew nych, choćby w celach po­ rów naw czych , w yd aje się w św ietle R o m an tyczny ch szaleńców zabiegiem dozwolo­ nym i n ie pozbaw ionym zasadności. W łączając w pole naukow ego w idzenia związki m iędzy lite ra tu rą a życiem społecznym jak o pożądaną płaszczyznę odniesień, w y­ k ryć m ożna zjaw iska będące w ynikiem in terak cji obu sfer, zjaw iska, k tóre — jak w tym w ypadku stereotyp szalonego b oh atera — m ogą stać się dogodnym n arzę­ d ziem analizy h istoryczn oliterackiej.

Cytaty

Powiązane dokumenty

For conditions for academic staff in higher education, the HEIs must adhere to the ordinary provisions of the Working Environment Act , Civil Service Act (employees at state HEIs),

[r]

Zbiór rozpraw poświęconych węzłowej problematyoe współczes­ nej humanistyki: koncepcjom genetycznym i antygenetyoznym w ba­ daniach historycznyoh, metodologii

Celowi temu służyło

Celowi temu służyło

[r]

Historię nauk ścisłych, ze szczególnym uwzględnieniem historii astronomii wy- kłada na Wydziale Bibliotekoznawstwa Uniwersytetu Warszawskiego prof, dr Jerzy Dobrzycki w wymiarze

wszystkich, op. Schumann, Pułapka globalizacji. Atak na demokrację, Wyd.. 25 tworzonych szans, a także redukcji defi cytu pracy godziwej, Unia Europejska staje przed wielkim