• Nie Znaleziono Wyników

Rodzina, 22 kwietnia 1927

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Rodzina, 22 kwietnia 1927"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

BEJTPL4 Timr r>c*T?/%. rrat

SHSSSKEKÄS5K2!??- ----— — ™ —- - . . --- -

Katowice, dnia 22-go kwietnia 1927.

--- ---=zr_:__... - ...— _ .r.- ... ~ ... ... ... ..."^^"'^=^============'

WIELKANOC.

Po dniach czterdziestu, ciesząc sie spotem.

W brzasku zarania.

Witamy w modłach z matką Kościołem Dzień Zmartwychwstania.

O jak radosny dzień dziś nastaje.

Koniec żałobie)

W światłości Boskiej Pan zmartwychwstaje, Co leżał w grobie.

Wesoły dla nas dzień dziś nastaje.

Dwa kroć wesoły)

W nim nam gotują przodków zwyczaje, świąteczne stoły.

Płyną życzenia ze szczęścia treścią Pełną ponęty;

Dzieiiiiyż się jajkiem i dobrą wieścią W ten dzień tak święty!

Chrystus zmartwychwstał, więc w ziemskim bycie Cieszyć się trzeba ;

Przez śmierć Swą wieczne trapił mam ty cie I wstęp do nieba

Porzućmy pychę z jej zdiadaą naturą W grzechu pokusie,

J ukochajmy miłością bratnią Wszystkich w Chrystuste.

ß. lejowa.

e*K®6*K9R?ą '' •SSWto6aWKB«»$96aW9S5W«»«Se«i.:

Rozważanie tygodniowe.

Namiętność oślepia.

Pamiętamy z Pisma świętego, ie Żydzi na Cudo- twórcę z Nazaretu podnosili kamienie, by Go niemi ob­

rzucić. Zapamiętała zawiść wobec Niego spotęgowała się do zaślepienia, bo tak już bywa pod słońcem, źc

„namiętność oślepia“. Należy nam więc zawczasu te­

mu zapobiegać.

Przez słowo namiętność rozumiemy owe uniesienie wewnętrzne, które w przeciwieństwie do wolnego dziafflania nie jest załeźnem od naszej woli. Namiętność tkwi w sercu a przyrównać ją można do wiatru, który popędza żagle na static«. Wyjdzie na dobre, teilt 8ó*

i Jego Królestwo stały się przedmiotem namiętności.

Tak było u świętych Pańskich i bywa jeszcze u tydfc wszystkich, którzy kroczą z namiętnem przejęciem pa drogach przykazań Boskich. Naśladujmy ich w tend Módlmy się gorąco o to, aby serce nasze z calem sweat jestestwem biło jedynie dla spraw wyższych i oddajmy się szczególnie czci Serca Pana Jezusa.

Gdy zaś namiętności raz przypominają wiatr przy­

chylny łodzi na wodzie, drugi raz przyrównać je można do kotła gotującej pary, gdy wolę podniecają w ujem­

nym kierunku do najwyższej sity, wtedy nie ma dc nich dostępu ani jedno rozsądne słowo.

ileż to małżeństw nieszczęśliwych potworzyło sic tym sposobem, ileż niezgody wynikło w szczęśliwych dotąd małżeństwach iub też nieporozumień pomiędzy sasiadarni. Przychylność i nienawiść, namiętność 1 sa- raohtbsiwo łatwo zaćmić mogą sąd jasny na pewne Sprawy! Zastanówmy się więc, czy i nas samych u- wagi te nie dotyczą?!

Dalszą radą zbawienną będzie, że szybko postano­

wimy odbyć dobrą spowiedź, świętą i przystąpić do Stołu Pańskiego, bowiem i dla nas Chrystus Pan prag­

nie być tą światłością która oświeca każdego człowie­

ka na tym święcie przebywającego. Szczególnie o tern pamiętajmy przy Komunii św. wielkanocnej.

Przy wychowywaniu dzieci kładźmy nacisk na prawdziwy, chrześcijański wpływ na umysłowe życie dzieci. Tym wpływem chrześcijańskim powinno się rozpoczynać wychowanie i być nietn przejęte na wskroś. Zagrzewajmy w tej myśli dzieci nasze, aby tylko wokoło siebie widywały i słyszały to, co serca ich podnosi do rzeczy zacnych i prawych, im wcześ­

niej z tea rozpoczniemy, tern silniejszy będzie skutek naszego działania.

--- o---

Wielkanoc

Niezwykła cisza ołowiana spoczywała nad miastem Jerozolimą. Zmęczny lud wrażeniami trzykrotnych wyroków śmierci przez ukrzyżowanie siedział po do­

mach, chatach i gospodach. Przerażenie jeszcze nie minęło po przebyłem trzęsieniu ziemi, więc lud pragnął zapomnieć o tern wszysłkiem, co widział i przeżył w ostatnich godzinach.

Pokój zapanował też w ogrodzie, w którym Zmar­

łego pochowano. Nic nie zakłóciło spokoju Jego. Stró­

że znudzeni grali w kostki, leżąc w trawie. Na wpół z poszanowaniem na wpół też * trwożne<m zabobonu

(2)

I UJ ~

pfiy tm\cTc\ Jezvxsa Vana.

więc zapaiiti pochodnie ze smoły

zimno tm dokuczało. Księżyc blady świecił na niebie gwiaździstym a dziwna cisza Jakaś otaczała Grób św.

Stróże mocniej otulali się płaszczami i spoglądali w noc Ciemną.

Dotąd nigdy bowiem się nie zdarzyło, aby czuwa­

no przy zmarłym przestępcy!

Szeptem opowiadali sobie żołnierze o przełożonym swoim, który był obecnym przy ukrzyżowaniu. Prze­

jęty temi zjawiskami, które zaszły przy śmierci głów­

nego winowajcy, naczelnik wydziału opowiedział sic za Nim i przystał do Jego uczni. A owa ciemność, owe straszne trzęsienie ziemi w chwili zgonu Pana Jezusa.

Teraz natomiast nie żył przecież, więc pocóż to stró­

żowanie przy Jego grobie? Wszak tylko przy grobaco kiólów bywała straż honorowa, aby nikt nie zakłócał Ich spokoju, nikt nie poważył zrabować ich drogocen­

nych kosztowności!

Dziwne jakieś przeczucia trwożne ogarniały straż­

ników, którym ze znużenia zapadały się oczy. Skądże tyle wonności w powietrzu? To nie był odór rozkła­

dającego się ciała. . Wszakże w około były tylko gaje martwe, w których śpiewały słowiki, a śpiewały tak cudnie, tak wesoło! Czyżby przeczuwały coś weso­

łego?

Żołnierze półsenni oparli się o skały i drzewa, ró­

wnież przejęci dziwna wspaniałością nocy. Z daleka jut Świtał blask ranny. Nagle słońce zaświeciło i złote promienie jego rozpruły nocne mroki a światła jasnego

dnia pozdrowiło grób Jego w ogrodzie skalnym.

Wtedy to stał się nowy cud! Niewidziana, niespo- strzeźona przez nikogo dusza Pana Jezusa wstąpiła rnów w Jego ciało. Jedynie chóry anielskie widziały cud, jak Boskie Serce od nowa zaczęło bić, jak świe­

żość młodzieńcza usuwała zimną, siną śmierć. Boskie Oblicze jaśniało w niebiańskiej piękności, tysiące ran zasklepiło się, pozostały jedynie znaki gwoździ na rę­

kach i nogach i wielka święta rana w boku.

I Pan Jezus podniósł -się z łoża śmierci. Aniołowie zdjęli mu z twarzy welony śmiertelne, rozwinęli płach­

ty i opaski i klękli w modlitwie przed Chrystusem tmartwychpowstałym.

I znów ziemia zadrgała! Grzmoty i błyskawice pruły powietrze, jak gdyby nadszedł koniec świata. Z nieba zaś jak w promieniach słońca zesunął się anioł Boży, odsunął wielki kamień z przed grobu i usiadł na nim. Niekończący się śpiew triumfu zapełnił powietrze, tysiące błogosławionych duchów okrążały radośnie Chrystusa Pana zmartwychwstałego, śpiewając: . Alle­

luja ! Alleluja!“

Przykładna matka.

Nazwiemy ją po imieniu, a było jej na imię Maria.

Była kiedyś niewątpliwie najpiękniejszą dziewczyną z caiego miasteczka rodzinnego, z którego pochodziła.

.\V podeszłym wieku świadczyły jeszcze o tern jej pięk­

ne oczy i włosy. A jednak nie poślubiła ona młodzień­

ca wesoło patrzącego w świat, lecz wdowca z dwoj­

giem słabowitemi dziećmi. Wprawdzie był on zacnym, szlachetnym człowiekiem, który przedewszystkiem pragnął dobrej matki dla swych sierót. I nie mógł był lepszej znaleść, gdyż Marja wrodzone już miała uczucie macierzyńskie. Otoczyła oboje dzieci od samego po­

czątku prawdziwą troskliwością, gdy mąż sieroty swe polecił jej miłości. Nie była to tylko miłość wywołana poczuciem obowiązku, do którego każda druga matka powinna się poczuwać, nie, była to nieprzymuszona, ciepła miłość prawdziwego serca macierzyńskiego.

Gdy zaś sama matką się stała, gdy w niewypowie­

dzianej radości swa pierwszą dziecinę przycisnęła do

pasierby nie powinne byty bowiem odczuć, ani prze­

czuć nawet, że w głębi duszy jednakowoż była różni­

ca pomiędzy dziećmi przybranemi a dziećmi własnego ciała i krwi.

Dużo naprawdę sposobności nadarzało się do oka­

zywania miłości macierzyńskiej pasierbom. Janek, chłopczyk, był nader liebem, bezkrwistem stworzon­

kiem. Wkrótce zachorował na bolesną, odrażającą cho­

robę, tak, że pielęgnacja bardzo była przykrą. Młoda matka wszystko robiła, co tylko matka własna zrobićby była mogła; wciąż przebywała przy jego łożu, pielę­

gnowała, przewijała jego rany, pocieszała w długich nocach, gdy z boleści sen uciekał z jego powiek. Dziec­

ko nie pozwoliło jej wprost odchodzić od siebie, uczu- wało ulgę jedynie w jej obecności, gdy jej miły głos go dochodził lub gdy odczuwało jej miękką rękę. Z jej :ż ramion macierzyńskich duszyczka Janka odbiegła do nieba, gdy Pan Bóg ulitował się nad biednem dzieckiem.

Również Jadzia, siostrzyczka slabem, chorowitem była dzieckiem, ale silniejsza zawsze od brata. Jadzia wyrosła na wcale ładną, zgrabną dziewczynkę, niestety bez wielkich zdolności i pełną zachcianek. Upór jej nieraz cierpliwość matki wystawiało na trwarde próby, choć kochała mateczkę niezmiernie, nie przeczuwając wcale, że ta była drugą jej matką.

Pewnego dnia Marja z własną córeczką na ręku stała w ogrodzie, gdy przechodziła znajoma pani, któ­

ra podchodząc do dziecka, rzekła:

„Jakże Anusia podobna się robi do was, pani Ma- rjo, całkiem ma wasze rysy i oczy!“

W tej chwili uczuła Marja, jak dwoje chudych rą­

czek objęło jej szyję i cienki głosik pytał:

„Matusiu, wszak i ja też jestem bardzo podobna do ciebie!“

I druga matka z miłością schyliła się do biednej, małej dzieciny, która pojąć nie mogła, że nie ma już własnej matki.

Później o tern się Jadzia dowiedziała, że jest tylko pasierbica swej ukochanej drugiej matki, ale nigdy tego przykro nie odczuwała. Przeciwnie, właśnie wobec Ja­

dzi była bardziej troskliwą, mając na uwadze jej sła­

bowite zdrowie, a wskutek tego nierówne usposobie­

nie. Z biegiem lat więcej jeszcze Pan Bóg dał Marji dzieci, które wymagały nauk, jakich nie można było im udzielać w małem miasteczku. Dzieci więc powy­

chodziły z domu, prócz Jadzi, która była zbyt słabą i niezdolną, aby ją móc powierzyć obcej opiece. Stała się ona nieodstępną towarzyszką matki, ale też zara­

zem wielkim kłopotem, choć nigdy matka tego nie da­

ła jej odczuć. Jedynie upór Jadzi mógł ją nieraz znie­

cierpliwić, a nawet i wtedy przykre słowo nie padło z jej ust. Ojciec wolał swe dzieci zdrowe i zdolne od upośledzonego i słabowitego dziecka z pierwszej żony, tymczasem matka nie okazywała różnicy w miłości.

Wreszcie mąż jej uzyskał posadę w wielkiem mie­

ście, więc nie potrzeba było dzieci mieć poza domem, tylko wszyscy mogli znów razem żyć w domu rodzi­

cielskim.

Widocznie jednak Marji przeznaczeniem były krzy­

że. Od pewnego już czasu mężowi dokuczało przewle­

kłe cierpienie żołądkowe i zaraz po przeniesieniu się do wielkiego miasta, choroba stawała się groźną. Nie dłu­

go też potem, Marja z ośmiorgiem nieletniemi dziećmi stanęła przy trumnie ich żywiciela.

Marja należała do tych kobiet, których ciosy życia nie zdolne ugiąć! Wprawdzie krzyż wdowi ciężko ją przytłaczał, tern ciężej, że żyła w bardzo zgodnem 1 szczęśliwym małżeństwie ze swym mężem zmarłym;

zapewne gorzka troska o codzienny chleb dla rodziny dopomogła jej zwalczyć pierwszy ból po śmierci męża, A dzieci któremi Pan Bóg pobłogosławił jei małżeń-

' SS TŚ -s it -B -JH £ e

Ł«aV.\ c.uilo-^» r* \ łsvł *i«0 W

Ti-woks \ch piieimoNjaXaVcka -wUsnego .VUnt swj xvosXXo pod sticum

oöcx\x\» Wöxvay., Vtnv«, VQ vnfAo%A. Ao At\^- Y-^cx xxxV i kosze z -wegiarm, V>o \ofet macteTx-yftsVMx eorętsiĄ aktywaXa iak centvy skarVi'.

. . V?-: • ‘A • ' • " '■ - ’■

..." . - ' ...

(3)

*vno, YysVj \vt«x Tv\^VjWvCł X V»WfeC^V *yŁ<5x$ti\sycvg Xxxxxv'-w-X X x^äa^nX«. wa> tiws^T-StCwcw tvViXy \el. sVaxeXa Ax Lwaxxo'Nat Y\at\ s^iĄjm Zatem, adxjZY'OtitetiL'sXa s,Vx Vtm mato. X-eet. \>*tAxw&fc., xn VaWa, ^

xnusXaXa vtiecXet zacWwafc Xm dom todzitmy mity X YwpttywadzXXa pizepo-wiednia, xvXe poz'woXXXa XeVuXxzymafc słoneczny, udało jei się to -w całej pełni Chot przez \ tajemnicy \ po-wiedziała o tern metxywi X swojej sio- cały dzień pracowała i starała się około domu i dzieci,

wieczór, choćby krótka godzinka, poświęcona była swo­

bodnej gawędce w gronie rodziny.

Z czasem Marja uzyskała znów swą wesołość da­

wną, gdyż Pan Bóg jej udzielił usposobienie wesołe.

Nie należała ona do tych ludzi, którzy zwykli narzekać i biadać nad swym losem i to ją też podtrzymywało, że w cichości odnalazła swą siłę. Oczywiście wesołość i dzielne znoszenie kłopotów czerpała z głębokiej wiary i ufności w Bogu!

Dzieci dorosły; synowie obrali zawód odpowiedni do ich wykształcenia, dwie córki powychodziły za mąż, a jedna wstąpiła do klasztoru. Jedna z córek chętnie byłaby pozostała przy matce dla pomocy, bo ta już zaczęła podupadać na siłach, atoli i ona dla zarobku musiała przebywać po za domem. Z matką tylko po­

została Jadzia, a nie podobało jej się to nawet. Zdawa­

ło jej się, że rodzeństwu Bóg wie jak dobrze sic powo­

dziło w świecie. Pragnęła i ona jakichś przeżyć, ja­

kichś wrażeń! Często upominała się u matki o to, aby ją także puściła w świat. Czyż Jadzia jako słabowita cieleśnie, nieiozwinięta umysłowo zdolną była do ja­

kiejkolwiek pracy obowiązkowej? Nigdzie nie doznała­

by tyle miłości i pobłażania, jakiem obdarzało ją macie­

rzyńskie serce drugiej matki, stąd też obiedwie niero­

zerwalnie pozostały razem, macocha i pasierbica. Przy każdej nadarzającej się. poufnej rozmowie z własnemi dziećmi Marja polecała Jadzię ich opiece, gdy jej kiedyś przy braknie.

Pomimo długich lat wytężonych wysilań Marja za­

wsze miała otwarte serce i pomoc dla drugich. Służy­

ła innym bardziej chorym i biedniejszym od siebie, po­

trzebującym więcej pomocy od niej. Nie mogła wpraw­

dzie dawać pieniędzy, za to pracowite jej ręce szyły, łatały dla innych, wogóle pomagała wszędzie, gdzie ją o to proszono., Tym sposobem uiszczała swą jałmużnę.

Wreszcie nadeszła dla niej godzina, w której Pan Bóg rzekł do dzielnej duszy: „Dosyć się napracowa­

łaś. dosyć nacierpiałaś!“

Marja zaczęła niedomagać na zdrowiu. Dzieci u- mieściły ją na wsi w nadziei, że znów wyzdrowieje.

Tymczasem stało się inaczej. Szybko i niespodzianie zaskoczyła ją śmierć, tak, źe z dzieci nikt nie był przy niej, nie było nawet Jadzi w ostatniej chwili. Może Pan Bóg pragnął zaoszczędzić jej przykrego bólu po­

żegnania na zawsze, pragnął jej ulżyć skonanie, w ży­

ciu tak twardem i ciężkiem. Dzieci z nabożnej su­

mienności zajęły się dziedzictwem, które matka pozo­

stawiła, mianowicie chorą siostrę przyrodnią.

Jadzia, wedle ostatniej woli matki, przez całe ży­

cie do śmierci doznała dużo miłości, dobrej opieki i starania rodzinnego, jak tego sobie życzyła dobra ich matka.

SW pisM mi ■Wo* jaj ne sienno i Śliwie ich ne ślinie wifionosne.

Niesie podanie, zapisane u rzymskiego historyka Eljusza Lamprydjusza, że w ten sam dzień, w którym urodził się Aleksander Sewerus, zdarzyło się, iż kura w domu jego rodziców zniosła czerwone jajko. Ma- mea. matka Aleksandra, strapiła się tern zjawiskiem.

A że była poganką, kobietą zabobonną, posłała natych­

miast pokryjomu do pewnego wróżbiarza, by za po­

mocą swej tajemnej sztuki wywróżył jej, coby to jajko miało za znaczenie względem jej nowonarodzonego dziecka. Wróżbiarz, zawsze gotów do usług, przepo­

wiedział troskliwej matce, że syn jej w przyszłości bę-

strze. Mąż, jako roztropniejszy od żony, wymógł od niej, aby, mając wzgląd na życie syna, nie rozgłaszała tego. Zdarzenie więc całe i przepowiednia wróźbia- rza pozostawały przez długi czas w tajemnicy.

Kiedy Aleksander Sewerus doszedł do pełnoletno- ści, wstąpił do służby wojskowej. W roku 224 po Narodzeniu Chrystusa Pana, gdy umarł cesarz tlelio- gobal, Aleksander Sewerus z dziwną jednomyślnością został ogłoszony przez wojsko cesarzem. Okryty więc purpurą, zasiadł na tronie.

Sprawdziły się przeto słowa wróżbiarza. Odtąd nie tajono już przepowiedni, którą wywołało czerwo­

ne jajko. A że w owych czasach Rzymianie nie szczę­

dzili pochlebstwa dla swych panujących, skorzystali z odkrycia tej tajemnicy i odtąd czerwone jajko stało się godłem pociećfty i życzeń szczęśliwej przyszłości. Kto więc chciał przyjacielowi swemu oświadczyć życzenia pomyślności, ten posyłał mu czerwone jajko, szczegól­

niej matkom, przez co wyrażano życzenia, aby docze­

kały takiej pociechy z dziecka, jakiej doznała Mamea ze swego syna Aleksandra Sewerusa. Od Rzymian zwyczaj ten przeszedł do Francji,! do innych krajów.

Kiedy w cesarstwie rzymskiem ustało prześlado­

wanie religji chrześcijańskiej tak, iż chrześcijanie mogli wyznawać wiarę swą publicznie, upatrzyli w tym zwy­

czaju pewien rodzaj szczerości i niewinnego wzajem­

nego powinszowania. Wiedzieli oni, że początek temu zwyczajowi dała troskliwość pogańskiej matki o swe­

go syna i naganna zabobonność wróżbiarza, jednakże nie odrzucili tego zwyczaju, który, istotnie, nie ubliża­

jąc czystości religji Chrystusowej, zdolny był odma­

lować przyrodzone uczucie dla matek, których życie można osłodzić tylko pociechą z dzieci. Zwyczaju te­

go nie zganiła i ówczesna zwierzchność duchowna, owszem pod jej okiem przeszedł on, choć w Innem zna­

czeniu, do ceremonii i zwyczajów, przypominających nam Zmartwychwstanie Pańskie. Z tego powodu wprowadzono później zwyczaj święcenia jaj na czer­

wono malowanych dla wyobrażenia owej radości, jaką Zbawiciel przez swe zmartwychwstanie napełnił apo­

stołów*! uczniów i którą po dziś dzień wszystkich wiernych napełnia. Tak więc te malowane na czerwo­

no jajka, które przedtem były oznaką życzeń doczes­

nych, stały się poświęconemi znakami zwycięstwa ży­

cia nad śmiercią. Tym więc sposobem dawny zwy­

czaj rzymski rozsyłania jaj na czerwono malowanych jako godła narodzenia cesarza rzymskiego, dziś Koś­

ciół katolicki uważa za znak radosnego triumfu, jaki nauka Chrystusowa odniosła nad ciemnością, w której były pogrążone ludy bałwochwalcze. To więc było głównym powodem, dlaczego chrześcijanie zwyczaj ów przyjęli od pogan i zaprowadzili go w późniejszych czasach przy święceniu jaj tak czerwonych, jak i in­

nych na święta Wielkanocne.

Lud, przez prostą ciekawość szukał także powodu barwienia jaj wielkanocnych, przyczem jako tło obie­

rał przeważnie sceny z męki Chrystusa Pana. Podań tych mamy wiele; uderza w nich rodzaj wyboru obraz­

ków.

Kiedy żydzi pojmali Pana Jezusa, wtedy święci anieli nakrasili dużo pisanek, aby żydów w ten sposób zabawić i przez to zapobiec męce Zbawiciela.

Gdy Chrystus spłynął krwią przy bolesnem biczo­

waniu, jaja na całym Swieeie stały się czerwonemi. na znak, że Zbawiciel krwią swoją świat odkupił.

Piłat nie chciał Chrystusa skazać na śmierć, prze­

to żydzi starali się go pozyskać za pośrednictwem je­

go dzieci. W tym celu, jako zabawki przynosili un ma­

towane przez siebie jaja; w zamian za podarki miały.

$38«Kifcpv -V -~****'. v -i r- - • •>>•<*• * - v

(4)

a."* "a

«Adfe-, r yv.iuSe**»-*- vtmtr-mtJS tui c*/cx. artr «mnr «» ramrauf ■*• jwy zrzrerm*«*- tmryn**«. t» «man» nanWmm mn

Wymk ütniwci ftptttc. tt/a wydobyoia /korzenia Scrzewu tarniny, sbtnat

Matka Najświętsza, chcąc wyprosić Syna swego [zdumiony wobec cudu, zfotył ręce, przysłuchując się od śmierci, narobiła wiele barwnych pisanek i zaniosła

i

dziwnej, cudnej pieśni. M4ra cichutko wydobywała sie je Piłatowi, by wypuścił Chrystusa.. Na odpowiedź Pi­

łata, że Chrystus jest już skazany na śmierć, Matka Najświętsza padła zemdlona na ziemie, przyczem pi­

sanki wypadły jej z koszyka i rozsypały się po całym świecie.

Gdy Pan Jezus niósł krzyż na Golgotę, żydzi rzu­

cali kamieniami na jego świętą postać. Jakież było ich;

zdziwienie, gdy zamiast rzuconych kamieni, ujrzeli na ziemi czerwone pisanki.

Kiedy Pan Jezus upadł pod ciężarem krzyża zmu­

szono idącego z koszykiem jaj Szymona Cyrenejczyka, aby pomógł Zbawicielowi dźwigać krzyż. Gdy już Chrystusa ukrzyżowano, Cyrenejczyk poszedł po po­

zostawiony u znajomego koszyk * jajami. Patrzy, I widzi jaja pokryte pięknym szkarłatem. Poznał, że przemianę tą uskutecznił Chrystus za «chętną pomoc:

nie zaniósł więc jaj na sprzedaż, lecz rozdał je krew­

nym przyjaciołom i znajomym. Pisankami wykupio­

no ciało Chrystusa przed złożeniem do grobu.

Bolejącej przy pustym grobie Marii Magdalenie u- kazał się anioł i rzekł: „Nie płacz Marjo, Chrystu1', zmartwychwstał“. Ucieszona tem Marja pobiegła do, domu i zastała wszystkie jajka, które miała w kobiałce, ubarwione na czerwono. Jajka te rozdała Apostołom przy zawiadomieniu ich o Zmartwychwstaniu Puń­

skiem.

Nie dziwnem więc nam będzie, że lud związany tylu różnemi pod względem treści podaniami, krasze­

nie jaj uważa za najświętszy obowiązek. Podaniom tym zawdzięczamy to, że gdy w innych krajach Europy zwyczaj malowania pisanek zaginął już zupełnie w wie­

ku 18-tym, u nas kwitnie dalej i niema potrzeby oba­

wiać się, by zaginął.

Pisanki malują, bo żyje jeszcze w Jerozolimie — myśl legendy ludowej — 4 żydów, którzy najwięcej znęcali się nad Chrystusem; żyją oni w wiecznej udrę­

ce i zgryzocie, pytając ludzi do Ziemi Świętej przyby­

wających, czy jeszcze na świecie pisanki malują. Gdyby ich już nie robiono, to oniby zakończyli swe wieczne męki. Wtedy też nastąpiłby koniec świata.

--- #---

Podanie o krzaku tarniny.

Pan Jezus po zmartwychwstaniu przechadzał się w poranku pełnym rosy; ptaszki świergotały, a drzewa stały w pełni rozkwicia wiosennego.

Złote robaczki biegały po ziemi jak świecące iskry słoneczne. Barwne motyle bujały się w lekkim wie­

trzyka.

Wszelkie siwo rżenie korzyło się w pokorze 4 radości przed Panem swym i Stwórcą.

Wtem spojrzenie Pana Jezusa padło ua puste, go­

le miejsce na brzegu drogi, a do ucha jego dochodziły trwóżne słowa, szeptane cichym głosem:

„Panie, zmiłuj się nadeirmą!“

„Kmś W?"

Jestem korzeniem krzaku tarniny i do ostatnich łfni jeszcze cieszyłem świat tysiącami kwiatów, aż oto przyszedł człowiek, właściciel tego pola, porąbał krzak cały, rzekomo dlatego, że zabierał mu miejsce na grun­

cie, a rzucał cień na inne pola. Wkrótce powróci, by l mnie, korzeń tego krzaku, zniszczyć przez pożar.

Jakby ciemna ctymra przemknęła nagle po czole Pana Jezusa. Potem jednak ukląkł i dobrotliwą Swą ręką dotknął się ran /niszczonego krzaku i oto, wszę­

dzie tam, guzie spoczęły ręce Chrystusa Pana, od ra­

zu wiele, wicie jasnych źródełek wytrysło z ziemi i złączyło sie w srebrzysto szumiącą wodę, która się nagle zamieniła cudownie w kwitnący kwiat.

przez usta anielskie z kwitnącego krzewu, a sączyła w jego dusze rozrzewnioną.

ŻART ¥.

Nasze dzieci

l adzlo: Dziadzio, czy dziadzio byt kiedyś łatS mały, Jak ja?

Dziadek: Tak, mój chłopcze.

Tadzio: To dziadzio musiał paradnie wyglądać z łysiną i długą białą ferodąf*

U niego taniej.

Wieśniak wróciwszy do wsi z miasta, gdzie sna od­

cięto zraniony palec u nogi, żali się przed znajomy mii na wielkie koszta, jakie musiał z tego powodu ponieść.

— Zapłaciłem za tę operację 100 zł.

Na to odzywa się obecny przytem lekarz wiejski.

— Ci tokarze z miasta strasznie zdzierają, to niema co mówić, ja za $00 żL n. p. odjąłbym wam całą raa.se-

Załatwieaie rachunku...

N anc,z y cie 1: Cóż to jest 1125?

Chłopiec: Nie wiem, panie profesorze.

Nauczycie i: Jeślibyś miał 25 przyjaciół, a wszyscyby cię od razu odwiedzili a miałbyś jedno tyl­

ko jabłko, jakbyś je podzielił między wszystkich?

Chłopiec. Czekałbym, ażby sobie wszyscy poszli

Na co są okulary?

..Babciu, dlaczego ty właściwie nosisz okulary?

Babcia: Ponieważ szkła w okularach powiek- szają wszystkie przedmioty, na które patrzę.

Dziecko: Ach, babciu, to zdejmij okulary pro­

szę, zanim -mi utniesz kawałek placka.

Oszczędność dziecięca.

Matka: Czyś oddał list na poczcie, mój Stasiu?

Staś: Tak, mamusiu.

Matka: Po co więc oddajesz mi pieniądze, które ci dałem na kupienie znaczka pocztowego?

Staś: A więc mamusiu, ja włożyłem iist da skrzynki pocztowej tak, że nikt tego nie widział. Nie potrzebowałem wiec wcale kupować i przylepiać zna­

czka.

Sposób «a sposób.

Ojciec panny: „Pan się chce żenić z moją córką — a czy możesz też wyżywić żonę?“

Kawaler; „Panie, ktoby zaraz myślał o jedzeniu, Także radość.

Przyjaciółka: „Odkąd to mężowi dajesz klucz od bramy?“

Żona: Chciałam mu sprawić radość, pokazuje on go chętnie swoim przyjaciołom, a w zaufania po­

wiedziawszy klucz ten nie stosuje się do zamku bra­

my.

Pomysłowy.

W pewnej wsi listonosz wypróżnia skrzynkę do listów, przyczem spostrzega list z napisem „opłacony“, ale bez znaczka. Na boku koperty widniały słowa?

„Pieniądze wrzuciłem do skrzynki“

Przyjemne lekarstwo.

Lekarz {do chorego): „Od jutra może pan znów też wypijać po jednej szklance piwa.“

Chory: „Co pół godziny lub co godzinę“.

-o-

Cytaty

Powiązane dokumenty

[r]

kogo lub też nie upierania się przy swojem, gdyż zbyt łatwo można się mylić. Gdy z tego punktu widzenia będziecie patrzały na nasz stary parasol, na ów potwór, jak go

Kolejny naukowiec John Dalton przyjął atomistyczną teorię budowy materii, zaś James Clark Maxwell opracował w oparciu o atomizm teorię poruszania się cząsteczek gazowych..

Bolesław Heibert pyta syna: „Czy to się zaczyna złoty wiek rodu czy jego, z przeproszeniem, dekadencja.

Znaleźć tor po jakim w płaszczyźnie xy leci ze stałą prędkością v samolotem ponaddźwiękowym pilot, który chce, aby jego koledzy stojący na lotnisku usłyszeli w tym

Już jako sześciolatek rozpoczął jazdę na gokartach, dzięki czemu mając 10 lat, został mistrzem Polski juniorów w tej dyscyplinie.. Gdy miał 12 lat, tata zabrał go po raz

Sam nie uważał się za typowego historyka sztuki, raczej badacza kultury, dla którego sztuka była istotnym źródłem poznania dawnej i współczesnej kultury, rozpoznania

O stosunku rozprawy Żorawskiego do ich prac można powiedzieć to samo, co mówiliśmy w poprzednim paragrafie o stosunku rozprawy o układzie równań (12) do