Dariusz Dziurzyński
Norwidowe Promethidiony
Rocznik Towarzystwa Literackiego imienia Adama Mickiewicza 36, 111-128
D a r iu s z D z iu r z y ń s k i
N O R W ID O W E P R O M E T H ID IO N Y
I
W ystaw a „P rom cthidion” w M uzeum im. Jacka M alczew skiego w Radom iu jest jednym z najw ażniejszych w ydarzeń kulturalnych Roku N orw idow skiego. Została zorganizow ana przez Janusza Pulnara - dyrektora m uzeum , oraz przez Je rzego Kalinę, artystę rzeźbiarza, który stał się pom ysłodaw cą narracji plastycznej. W ystaw ę m ożna było oglądać przez 8 m iesięcy, od kwietnia do listopada 2001 r. W skrom nym , zaledw ie ośm iostronicow ym inform atorze, tak scharakteryzow ano ogólne założenia ekspozycji:
A u to r w ystaw y - Jan u sz P ulnar dokonał pierw szej w Polsce m uzealnej realizacji objaśnienia norw id o w sk ieg o arcydzieła literackiego „P ro m eth id io n ” i podjął próbę je g o interpretacji. W ykorzystał archetypy (pierw ow zory), sym bole i znaki, cechujące m etodologię tw ó rc zą poety, uznając, iż bez rozpoznania, ro zszy fro w an ia o ryginalnego kodu artystycznego, zaw artego w poezji N orw ida, jej zrozum ienie je s t niem ożliw e. Przy tw orzeniu w ystaw y a utor św iad o m ie posłużył się też zabiegam i w arsztatow o-artystycznym i, które charakteryzują poezję N orw ida. Są nimi n iedom ów ienia i niedo o k reśłen ia, celow o sto so w an e po to, by dać odbiorcy m ożliw ość w łasnego, osobistego do pełnienia przek azy w an y ch w utw orze m yśli. T ak w łaśnie N orw id rozum iał i w tym upatryw ał pełnię tw órczego odbioru. T ak ie też m etody kom pozycyjne zostały zastosow ane przy konstrukcji radom skiej w ystaw y.
W ystaw a pośw ięcona N orw idow i je st ekspozycją w dosłow nym znaczeniu. To „pokaz”, „przedstaw ienie” N orw idow skiej koncepcji Polaka - narodow ego P ro meteusza. Prezentacja tego problem u objęła oprócz tytułow ego dialogu o sztuce inne utw ory poety: B em a p a m ięc i żalobny-rapsod, Fortepian Szopena oraz Sybe rie. Intencją w ystaw iennika je s t w izualizacja nic tylko treści, ale także i form y kodu poetyckiego. I tak oto archetypy, sym bole i znaki tej poezji, czyli obrazy lite rackie o różnej gęstości znaczeń, zostały przełożone na archetypy, sym bole i znaki w izualne. Środki „w arsztatow e” : niedom ów ienia i przem ilczenia zostały z kolei
przetłum aczone na strukturę w ystaw y i stały się wektoram i m uzealnej przestrzeni. Ekspozycja radom ska w swym założeniu jest próbą „w ystaw ienia” N orw ida przy pom ocy środków plastycznych. R ekonstrukcją poezji w język u nie-poezji.
Taki zamysł w swej istocie upodrzędnia metodę opisu i stawia każdego widza przed koniecznością samodzielnego tłumaczenia tematyki kolejnych części w ysta wy. Jej zwiedzanie musi stać się automatycznie indywidualną interpretacją, która powstaje na gruncie „pierwszej” interpretacji Janusza Pulnara - autora w ystaw y i Je rzego Kaliny - twórcy narracji plastycznej. Dlatego charakterystyka ekspozycji 0 Norwidzie nie może przybrać w tym miejscu tradycyjnej formy sprawozdania i re cenzji. Musi zawierać także, a może przede wszystkim, prywatne dążenie piszącego do odczytania eksponowanych treści. Znaki, symbole, archetypy, tym bardziej nie dom ówienia i niedookreślenia nic są bowiem sensami stabilnymi i utwierdzonym i, lecz elementami ruchomymi, zmieniającymi się w zależności od sposobu m yślenia zwiedzającego wystawę podmiotu. Janusz Pulnar pokazał, że lektura Promelhidiona 1 towarzyszących tekstów poetyckich jest lekturą „otwartą”, ukierunkow aną na ge nerowanie nowych znaczeń. Taka też będzie poniższa charakterystyka. Jednorazo wa, subiektywna, daleka od wyczerpania tematu.
II
Sala pierw sza „Ideał” pośw ięcona jest problem owi prom ctejskości F ryderyka Chopina, czyli wpływowi jeg o twórczości na kulturę polską i światową. Ta część ekspozycji naw iązuje w swej nazwie do zakończenia Fortepianu Szopena i zaw ar tej tam przepowiedni narodzin szerokiej popularności dzieła kom pozytora. A ran żacja tej części w ystaw y w yraża zapow iedzianą w tekście poetyckim perspektyw ę późnego wnuka, który z dystansu ponad 150 lat od śmierci pianisty sygnalizuje rozprzestrzenianie się ideału — twórczości Chopina na polskim i ogólnośw iato wym bruku.
Janusz Pulnar w yodrębnił w dziejach sławy Chopina dwa istotne elem enty: hi storię M iędzynarodow ego Konkursu Chopinow skiego oraz fascynację jeg o m u zyką w okresie Młodej Polski. Pierwszy aspekt ilustrują afisze kolejnych konkursów pianistycznych (większość plakatów ma dużą wartość historyczną!) oraz zapisane na ścianach nazw iska ich zw ycięzców i daty m uzycznych trium fów. „Listy nazw isk laureatów wszystkich m iędzynarodow ych konkursów p ianistycz nych jego im ienia - czytam y w kom entarzu W ojciecha O zim ka - uzm ysław iają nam fakt, iż m uzyka polskiego kom pozytora jest znana i grana na w szystkich ko n tynentach”.
Na gruncie krajow ym sławę Chopina uzm ysław ia głów ny eksponat tej sali - oryginalny fortepian z B ronow ie M ałych, niegdyś w łasność W łodzim ierza T etm a jera. K law isze instrum entu są w ciśnięte na znak ciągłego trw ania m uzyki Chopina oraz posypane solą i ziem ią. W yrażają w ten sposób m.in. rodzim y charakter jego tw órczości, jej zw iązek z polską kulturą ludową. N a tym zabytkow ym instrum en cie w edług legendy grali czołow i pisarze m łodopolskiego Krakowa: Stanisław Przybyszew ski, Tadeusz Boy-Żeleński, Lucjan Rydel. Chyba nic bez kozery na w ystaw ie pojaw ił się w łaśnie fortepian z Bronowie - podkrakowskiej wsi uw iecz nionej w Weselu przez Stanisław a W yspiańskiego. Było to przecież m iejsce, które zainspirow ało pisarza do przedstaw ienia upadku m itu przym ierza ludu i inteligen cji, m itu solidarności społecznej, do której pół wieku wcześniej w swym Prom e- thidionie naw oływ ał Cyprian Norwid.
M odernistycznego hołdu złożonego geniuszow i m uzyka dopełniają popiersia C hopina autorstw a K saw erego D unikow skiego, Stanisław a O strow skiego i W acław a Szym anow skiego. N ależy jedynie żałow ać, żc wśród czołów ki rzeźbia rzy tych czasów zabrakło Bolesław a Bicgasa zc słynnym M arszem żałobnym Cho p in a , a także i tego, że autor w ystaw y nie pokusił się o poszerzenie m łodopolskiej recepcji o przykłady ów czcsncgo m alarstwa (np. sym bolistyczny M arsz żałobny C hopina W ładysław a Podkow ińskicgo) i oczyw iście literatury. W tej ostatniej dziedzinie dom inuje nad innymi pisarzam i Stanisław Przybyszew ski jak o autor trzech szkiców estetycznych o m uzyce C hopina i jak o twórca Totenmesse - rapso du inspirow anego w spom nianym ju ż dw ukrotnie m arszem pogrzebow ym . M ożna by w ów czas ukazać nietypow y kierunek oddziaływ ania tw órczości pianisty, któ rym była recepcja w duchu dekadenckim , z przew agą pierw iastka pesym i- siyczno-funcralnego.
W okół fortepianu - sw oistego „sokoła” m u z e a ln e g o -u sta w io n o w iejskie cho choły, będące kolejnym cchcm Wesela. Z yskują one w tym sąsiedztw ie sym boli czne znaczenie testam entu artystycznego m uzyka, sporządzonego przez N orw ida w Prom elhidionie, testam entu w yjaśniającego zw iązek kultury wysokiej z ziem ią i folklorem . „Podnoszenie ludowych natchnień do potęgi przenikającej i ogar niającej Ludzkość c a łą -p o d n o s z e n ie ludowego do Ludzkości nic przez stosow a nia zew nętrzne i koncesje formalne, ale przez w ew nętrzny rozwój dojrzałości... oto jest, co w ysłuchać daje się z M uzy Fryderyka jako zaśpiew na sztukę narodow ą [...] N arodow y artysta organizuje w yobraźnię, ja k na przykład polityk narodowy organizuje siły stanu...”
Jak widać, Janusz Pulnar połączył w prologu wystaw y wątki m yślow e dwóch różnych utw orów Norw ida: Prom ethidiona ( 1850) i Fortepianu Szopena ( 1863). Z pierw szego zaczerpnął ideę przyszłej sław y kom pozytora oraz koncepcję sztuki polskiej, z drugiego przejął zaś tem at i zasadnicze elem enty obrazowe. Ten drugi
utw ór zdaje się zresztą przew ażać pod w zględem w ystaw ienniczych konotacji nad sam ym dialogiem o sztuce. Pow stała tym sam ym perspektyw a intcrtckstualna, p a trzenie na jeden utw ór przez pryzm at innego utw oru, z pom inięciem porządku chronologicznego {Fortepian Szopena — dom inanta literacka sali „Ideał” powstał 13 lat po Promethidionie). Taki punkt w idzenia pom im o niew ątpliw ych zalet kon ceptualnych zakłada nieuchronną redukcję tem atyki źródeł literackich. Nie stracił na tym dialog o sztuce, którego treść rozw ijana jest stopniowo w kolejnych salach, ale stracił z pew nością poem at o Szopenie. W jeg o muzealnej prezentacji pom inię to bow iem koncepcję tragicznego losu artysty (którego dzieło m usi zostać „poni żone”, by móc żyć w przyszłości); zabrakło jakże charakterystycznego dla myśli estetycznej N orw ida konfliktu m iędzy sztuką dążącą do skończonej form y a ży ciem - bezforem nym , nieskończonym , w rogim „D oskonałcm u-W ypclnicniu”; za brakło rów nież innego fundam entalnego problem u tego poem atu - obrazu historii jak o żyw iołu niszczącego m aterialny byt dzieł kultury.
111
N astępną częścią radomskiej w ystaw y jest tajem nicza i niepokojąca swym na strojem „K rypta” . W nętrze urządzone w sposób ascetyczny, o ścianach pom alo w anych na szaro, z rzędam i lampek elektrycznych naśladujących znicze nagrobne, skupia uwagę na niezw ykłym eksponacie: rzeźbie W acława Szym anow skiego P o c h ó d na Wawel. To dzieło, rozpoczęte w 1906 r. i kontynuow ane przez artystę do końca życia (1930), pow stało z m yślą o ozdobieniu Zam ku K rólew skiego w K ra kowie, a jego treść w yraża w skrócie czasow ym dzieje polskiej w ładzy kształtującej się na w zgórzu wawelskim. Stąd obecność postaci zw iązanych z h i storią Krakow a i pięciom a w iekam i dziejów Polski: królów (B olesław a Śmiałego, K azim ierza W ielkiego, W ładysław a Jagiełły i Jadwigi, Zygm unta Ili W azy), m yślicieli-hum anistów i dostojników kościelnych (biskupa Stanisław a ze Szcze panow a, księdza Piotra Skargi). W zamierzeniu Szym anow skiego P o chó d na Wa w el był figuracją rom antycznej historiozofii, według której historyczne losy są kreow ane przez decyzje i czyny wybitnych jednostek. Powstała w ten sposób w yjątkow a, neorom antyczna rzeźba „epicka”.
O becność tego cyklu rzeźbiarskiego na wystaw ie o Prom ethidionie nie wydaje się na pierwszy rzut oka uzasadniona. Zwiedzający nic dowiaduje się ani z inform a tora, ani z aranżacji samej w ystaw y (pozbawionej kom entarza interpretacyjnego), czy Szym anowski m ógł w jakikolw iek sposób inspirować się m yślą norw i dow ską na tem at historii. Januszowi Pulnarowi nic chodziło jed nak o
prześledzę-nie dosłow nych zw iązków artystycznych, lecz o w skazaprześledzę-nie podobieństw w yższego rzędu, w ykraczających poza konkretne świadectwa. Optyka historyka sztuki i literatury została bow iem zastąpiona przez punkt w idzenia historyka idei, który usiłuje wytropić i zilustrow ać potencjalne echa myśli norwidowskiej w no woczesnej kulturze polskiej. Świat wystaw ienniczy to skom plikow ana sieć pow iązań pow stała ze zderzenia różnych tekstów kulturowych: utw orów literac kich, dzieł plastycznych i elem entów kultury m aterialnej. Dom inuje zatem p ersp e ktywa porów naw cza, która zachęca widza do odczytyw ania eksponatów nic-norw idow skich w kontekście tw órczości literackiej C ypriana N orw ida. Poeta je st w ielkim architektem idei, które posłużyły do skonstruow ania przestrzeni m y
ślowej radom skiej wystawy.
Jak zatem m ogłaby wyglądać interpretacja dzieła Szym anow skiego w duchu norw idow skim ? Pierw szego tropu dostarcza ju ż rzeźba głowy Chopina z sali „Ideał” - Szym anowski wpisuje się w kult kom pozytora zapoczątkow any przez Norw ida w Prom ethidionie. Innym punktem odniesienia m ogą być uwagi poety na tem at polskiej sztuki rzeźbiarskiej. Prom ethidion jest utworem podsum ow ującym w czesny etap rozw oju tem atyki narodowej w sztuce polskiej 1. pol. XIX w.
Zdaniem N orw ida Polska zdążyła wykształcić rodzim ą pieśń, czyli poezję n a rodow ą „także dźwięk, co gra harfam i / i polonezem przechodzi E uropę” - czyli m uzykę Chopina; znajduje się w m om encie narodzin własnego m alarstw a („W oj ciech Korneli Stattlcr — A utor M achabeuszów na popiołach sw ych dom ów i M atki B oskiej Śnieżnej pierw szy poczuł powagę sztuki narodowej i kierunek jej od gad u j e ”); cierpi niemniej na brak oryginalnej twórczości rzeźbiarskiej, ja k dotychczas zniew olonej wpływam i neoklasycyzm u i kanonem sztuki akadem ickiej. W dialo gu B ogum ił czytam y przccicż następujące słowa pod adresem Polski „I tylko kształtu nic m asz dla w nętrzności: / A labastrow ą jakoby kanopę / Dłutując, bryły zaw sze nam za drobne / 1 zawsze formy do obcych podobne...” P o chód na W awel m ożna więc odczytać jako ziszczenie norwidowskiej nadziei na rzeźbę m onum en talną, przedstaw iającą tem at narodowy. Inna sprawa, że „form a” u S zym ano w skiego nic ma w sobie wiele rodzim ego i bliższa jest europejskiej secesji oraz stylowi rodinowskiem u.
„Pochód” został m istrzow sko w yeksponow any. Rzeźba stoi na czarnym k ata falku w kształcie prostokąta, który pod w zględem kolorystycznym zlew a się z cie m nym i ścianam i krypty i rodzi iluzję, żc w yniesione postaci kroczą w pow ietrzu, jak b y znajdow ały się w nierealnej, fantastycznej przestrzeni. Takie w yekspono
wanie dzieła doskonale w spółgra z jego wym ową. Jest ono bowiem utrzym ane w konwencji oniryczncj, w sytuacji historiozoficznego snu. O drealniona, „zjaw is kow a” rzeźba koresponduje z odrealnioną przestrzenią, dzięki czem u pow staje zaskakujący efekt zstąpienia do sym bolicznego grobu przeszłości. Zw iedzający
odnosi nieodparte w rażenie, jakby znalazł się w katakum bach polskiej historii i stał się św iadkiem pośm iertnego życia postaci narodowego panteonu. Oto podzie m ia, w których pulsuje pam ięć dziejowa.
R zeźba Szym anow skiego jest kom pozycją dynam iczną: w szystkie postaci uchw ycone są w m chu, w rytm icznym , falistym marszu. M otyw drogi sugeruje, że „K rypta” jest przestrzenią tranzytową, s a lą - e ta p e m m iędzy je d n ą a drug ą rzeczy w istością. N astępna część w ystaw y nosi tytuł „R apsod” i je st bezpośrednim odw ołaniem do Bem a pa m ięci żałobnego-rapsodu. To szczególne sąsiedztw o przynosi nowy trop interpretacyjny. „K rypta” wraz z Pochodem na W awel m oże (choć oczyw iście nie m usi) być odczytana jako w izualna parafraza sceny z tego w iersza, w której poeta ukazał m om ent zstąpienia orszaku żałobników do króle stwa cieni: „W chodzą w w ąw óz i toną... w ychodzą w światło księżyca / 1 czernieją na niebie, a blask ich zim ny om usnął, / 1 po ostrzach jak gwiazda spaść nic m ogąca, prześw ieca, / Chorał ucichł był nagle i znów ja k fala w yplusnął...” N a takie po d o bieństw o wskazują: ciem ności w ąw ozu („K rypty”), w spólny dla w iersza i om a wianej sali nastrój uroczystego skupienia oraz sytuacja pochodu żałobników (u Szym anow skiego postaci historycznych). A także perspektyw a przesadzenia czarnych czeluści grobu, która w wierszu oznacza narodziny legendy żołnierza, a w św iecie wystawy przejście do prezentacji dziejów walk niepodległościow ych. Od snu o historii do konkretu historycznego. Tak oto zw iedzający uczestniczy w substancjalizacji polskich dziejów.
Postać kobieca Fatum z rzeźby Szym anow skiego sym bolizuje początek kryzy su państw ow ości, który przypadł, zgodnie z ów czesną m yślą historyczną, na schyłek panow ania Zygm unta III W azy. Jednakże w odniesieniu do przestrzeni m uzealnej figura losu nabiera dodatkow ego znaczenia. M oże być zinterpretow ana jak o historyczna determ inanta niewoli, kształtująca now oczesną sztukę polsk ą i podporządkow ująca j ą tem atyce patriotycznej. O bierając kierunek w yznaczony przez polskie Fatum , w idz wchodzi do rzeczywistości wypełnionej sztuką spod znaku „kom pleksu polskiego” .
IV
Sala „R apsod” jest m iejscem centralnym ekspozycji, „cała w ystaw iennicza przestrzeń została przygotow ana w duchu norwidowskiej tw órczości” - p o d a je in form ator. Głów nym utw orem poetyckim , który posłużył do jej zakom ponow ania, stał się B em a pa m ięci żalobny-rapsod. Pierwszym sygnałem tej inspiracji je st oczyw iście sam tytuł tej części ekspozycji. Sala „rapsodyczna” oddaje zasadnicze
cechy gatunkow e rapsodu: im ituje ton heroiczny oraz przekazuje atm osferę żałoby po wybitnej jednostce. Oba aspekty tem atyczne: bohaterski i funeralny zostały przetłum aczone na kom pozycję sali muzealnej i zadecydow ały o prezentacji k o n trastow ych oblicz walki niepodległościow ej: trium fu i zgonu - owej alternatyw y wpisanej w rom antyczną irredentę z Warszawianki.
W części „zw ycięskiej” zgrom adzono dzieła zw iązane z biografią generała Jó zefa Bema. Już w korytarzu prow adzącym do tej sali m ożna oglądać fotografię jego rzeźby z pom nika w Budapeszcie, której tow arzyszy cytat z „rapsodu” N o r
wida. Tem at „bem ow ski” reprezentują przede wszystkim liczne fragm enty P a n o ramy siedm iogrodzkiej Jana S ty k i-m o n u m en ta ln e j m achiny malarskiej pow stałej we Lw ow ie w 1897 r. z okazji 50. rocznicy w ybuchu „W iosny L udów ” na W ę grzech. Dzieło Styki upam iętnia zdobycie Sybinu - stolicy Siedm iogrodu przez w ojska pow stańcze pod dow ództw em polskiego generała. W ystaw a „Prom cthi- dion” je st - co należy m ocno podkreślić - pierw szą okazją obejrzenia w jed n y m m iejscu tych 14 obrazów, które na co dzień pozostają rozproszone w różnych pla ców kach krajow ych i Lwowskim M uzeum H istorycznym . Fakt zgrom adzenia ocalałych części panoram y Styki jest niew ątpliw ie jednym z wiciu atutów rado m skiej w ystaw y i - w konsekw encji - niekw estionow anym osiągnięciem w spółcze snego m uzealnictw a w kraju. O bok obrazów glorię B em a dopełniają liczne m ilitaria z epoki, a wśród nich osobista broń generała: jeg o szabla, kindżał uży w a ny podczas kam panii siedm iogrodzkiej i rew olw er kapiszonow y z lat 1834-1837. Połączenie przedm iotów rzem iosła w ojennego z dziełami sztuk pięknych spraw ia, żc postać Bem a jaw i się w podw ójnym wymiarze: realnego żołnierza - w odza n a czelnego armii w ęgierskiej w czasie „W iosny Ludów ” i postaci legendarnej, sławionej w sztuce następnych pokoleń. Zupełnie jak w tytułow ym w ierszu N o r wida, ukazującym sym boliczne przejście zm arłego w ojow nika - rycerza do zb io rowej pam ięci narodów.
Linię „zw ycięską” tej części w ystaw y uzupełniają m.in. obrazy p rzedsta w iające gen. Henryka Dem bińskiego (kopię jego portretu m ożna było ju ż obejrzeć w poprzedniej sali jako zw iastun tem atyki niepodległościow ej), oraz czyn legio nowy: Jana W ydry P atrol Beliny, Z ygm unta Rozw adow skiego Beliniacy p o d Ro- kitną, płótna W ojciecha K ossaka i przede wszystkim m onum entalny tryptyk Stanisław a Batow skiego Obrona Lw ow a 1 9 1 8 - t o dzieło zostało specjalnie spro w adzone ze Lw ow a i je st po raz pierw szy w czasach pow ojennych prezentow ane polskiem u odbiorcy. Do cym eliów polonijnych zalicza się także zapom niana Śm ierć Legionisty K azim ierza O lpińskiego - płótno nic opraw ione, w ystaw ione um yślnie w skrzyni transportow ej, cudem odnalezione w m agazynach galerii lw o wskiej przez Janusza Pulnara i dzięki wstępnym zabiegom konserw atorskim o ca lone od zniszczenia. W arto także pośw ięcić uw agę obiektowi sztuki popularnej
-drew nianem u Ołtarzowi niepodległości 1937 braci W incentego i Józefa Flaków, który, ja k napisał W ojciech O zim ek w inform atorze, ,jc s t interesującym przykła dem bezkrytycznej apoteozy Pierwszego M arszałka Polski” i - dodajm y - św iec kiego kultu osoby polityka - Józefa Piłsudskiego.
Drugi nurt tem atyczny sali „R apsod” - klęska zbrojna - został ukazany przez w ydarzenia chronologicznie wcześniejsze, głównie przez decydujące m om enty konfliktów polsko-tureckich w XVII w. Obraz Józefa Brandta M odlitw a w stepie naw iązuje do okoliczności bitw y pod Chocim iem , a płótno Stanisław a D aszyń skiego Ja syr (oba dzieła z Lwowskiej Galerii Obrazów) ilustruje losy polskich je ń ców. N ajm ocniejszym i najbardziej interesującym akcentem wśród eksponatów dotyczących wojen z T urcją je st w yjątkow a instalacja, pośw ięcona przegranej pod C ccorą w 1620 r. Głów nym bohaterem tej sccny muzealnej jest hetm an w ielki k o ronny Stanisław Żółkiew ski, przedstaw iony na osiem nastow iecznym portrecie sa rm ackim - zrcsztąjednym z nielicznych zachow anych konterfektów hetm ańskich. W okół obrazu znajduje się pierścień husarzy w oryginalnych zbrojach (w łasność Lw ow skiego M uzeum H istorycznego), ubranych na znak klęski bitewnej i żałoby po hetm anie w czarne szaty. Całość została usytuow ana na w yniesieniu p rzypo m i nającym katafalk.
M am y więc tutaj im prow izow any pom nik funcralny Żółkiew skiego, swoiste castrum doloris w yrażające apoteozę jego m ęczeńskiej śmierci. Ta instalacja je st uhistorycznioną w izu alizacją Bema p a m ię c i ża łobnego-rapsodu. Sym boliczny p o chów ek w ojow nika, u N orw ida oparty na wym ieszanych elem entach obrządków antycznego, prasłow iańskiego i feudalnego, tutaj został w yposażony w realia m a terialne i artystyczne XVII stulecia. W arto podkreślić, żc scena husarska znajduje się na przedłużeniu centralnej osi pionowej sali „R apsod” . Jest ona m etaforyczną ilustracją m arszu żałobników z w iersza Norw ida, w zbogaconą indyw idualną w y obraźnią współczesnego artysty. W niezw ykłym dziele Jerzego K aliny postacie z w iersza niosące m ary rycerza same stały się rycerzam i, a poniew aż przedstaw ione są w sposób um ow ny (w formie metalowych szkieletów pokrytych drucianym i siatkam i) przypom inają cienie daw nych wojowników. U ich stóp rozbite na znak żałoby naczynia i rozsypany żużel - symbol ofiar całopalnych i oddania w łasnego życia w w alce o wolność. M etafora plastyczna doskonale w spółgra tu z ota czającym i konkretam i historycznymi.
Kulm inacyjnym punktem problem atyki klęski jest inny wielki obraz Jana Styki Polonia z 1891 r., stw orzony z okazji setnej rocznicy uchw alenia K onstytucji 3 M aja. Obraz, który w yw ołuje estetyczne „zgrzytanie zębów ”, jak o że jest p rzy kładem m alarstw a o tendencji m artyrologiczncj i m odelem kiczu patriotycznego, który jednakże zdum iew a siłą persw azji i iścic balzakow skim katalogiem bohate rów. Polonia je st alegorią polskich rozbiorów. Po lewej stronic obrazu w idzim y
autorów katastrofy politycznej: przyw ódców Targowicy, w sem antycznym i k om pozycyjnym centrum obrazu - Kościuszkę, w skazującego karcąco na niegodzi wych Polaków , a w okół jego osoby - działaczy politycznych i rzeszę tw órców kultury narodowej czasów niewoli. Po stronie m ężów stanu stoją: Tadeusz Rejtan, Stanisław M ałachow ski, Jó ze f W ybicki, Henryk Dąbrowski, Jó zef Poniatow ski, K azim ierz Pułaski i Jan Kiliński. Po stronie przew odników duchowych: pisarze - Kornel Ujejski, Teofil Lenartowicz, W incenty Pol, Stefan G arczyński, K onstanty G aszyński, Seweryn G oszczyński, Jó ze f Bohdan Zaleski, Juliusz Słow acki, M ic kiewicz, K raszew ski; dalej m a la rz e -A rtu r Grottger, Juliusz Kossak, Jan M atejko; ponadto m uzycy - M ichał K leofas Ogiński, Stanisław M oniuszko, w spom inany ju ż w ielokrotnie Chopin; w ostatnim szeregu znajdują się filozofowie: T ow iański, C ieszkow ski i Liebelt. To im ponujące zgrom adzenie nic uw zględnia w szakże je d nej postaci, niezw ykle ważnej... Cypriana Norw ida. Jeśli potraktow ać Polonię jako obraz dokum entujący stan osobow y kanonu rom antycznego na rok 1891, okaże się, że N orw id - osiem lat po swojej śmierci - pozostaw ał nadal na m argine sie patriotycznego tętna Polski. Głów nym bohaterem tego płótna je st Polska przedstaw iona pod postaciąm łodej kobiety przykutej do skały, w doskonałej pozie „académ ie” . Polska je st więc skow anym Prom eteuszem i jak o „w yłupiasta” alego ria polityczna koresponduje z tytułem w ystaw y i dialogu Norw ida.
Ale czy to jed yn e naw iązanie do dzieła N orw ida? Oczyw iście, nie. N astępnych trzeba, niestety, szukać na w łasną rękę, patrząc na zgrom adzone eksponaty przez pryzm at treści Promelhidiona. Podczas gdy odw ołania do rapsodu o B em ie są na tychm iast zauw ażalne lub przynajm niej odczuw a się jc intuicyjnie, to odw ołania do N orw idow skiego poem atu są mniej widoczne i zdecydow anie im plicytnc. Na radom skiej wystaw ie znaczenia konstytutyw ne zdają się przezroczyste, nicnam a- calne lub w ręcz ukryte za lasami różnorodnych obiektów.
N adrzędnym naw iązaniem do Prom elhidiona zdaje się tu być koncepcja arty sty jak o tw órcy o świadom ości historycznej, upraw iającego sztukę, która o d zw ier ciedla dzieje Polski. Zaprezentow ano więc na wystaw ie dzieła Józefa B randta i Stanisław a Toczyńskiego (czasy konfliktów now ożytnych), obrazy Jana Styki i Ludw ika Stasiaka (upadek państw ow ości i czasy rozbiorów ) i m alarzy Legionów (czasy w ybijania się na niepodległość). Taka koncepcja A rtysty-Prom cteusza może być postrzegana jako rozw inięcie uw ag B ogum iła z Prom elhidiona, gdy ten zastanaw iając się nad w iarygodnością postaw y artystycznej, powiada: „L ecz ja bym główniej myśl artysty badał / 1 czy dosłow nie on Naród spowiadał, / C zy się nic w stydził praw dy i nic stłumił, / M ogąc łatw iejszy oklask zyskać sobie...” . N ow y Prom eteusz więc to artysta „spow iadający naród”, docierający do jeg o istoty i obnażający w swej tw órczości zbiorow e prawdy. Ale potom kam i P rom ete usza m ogą być - przy rozw inięciu myśli N orw ida - nic tylko tradycyjni artyści,
lecz także twórcy historii. Jak w skazująuw agi zapisane w E p ilogu: m ężow ie stanu organizujący siły narodowe. N orw id rozum iał bowiem status artysty bardzo szero ko. Poza znaczeniem zw yczajow ym - estetycznym w yodrębniał także sens poza- cstetyczny. Sztuka - jego zdaniem - w ychodziła daleko poza zacisze atelier, akadem ii czy m uzeum w kierunku tw órczego życia (apoteoza pracy) i kreow ania życia zbiorow ości. To we Wstępie do Prom ethidiona przedstaw ił w łaśnie zm ienne rozum ienie sztuki, uzależnione - m ów iąc po T ain e’owsku - od „m om entu dziejo w ego” . Jest tam sztuka „czasu ciszy”, która w yraża dążenie do odbudow y sytuacji m etafizycznej człow ieka „po potopach H istorii”. Jest także sztuka „czasu burzy”, czyli twórczość w yrażająca zew nętrzne niepokoje. Jest w reszcie sztuka „czasu grom u” , czyli sztuka osobistego zaangażow ania w bieg w spółczesnych w ydarzeń. Przejście od pracy wewnętrznej do fizycznego, obiektyw nego czynu, m ierzonego kategorią bohaterstwa: „bo najw yższa sztuka jest heroizm !...” Sala „R apsod” na płaszczyźnie naw iązań do problem atyki artystowskiej Prom ethidiona pokazuje więc Prom eteuszy w sensie pozaestetycznym , jako uczestników czasu historycz nego. Są nimi - reasum ując - hetm an Stanisław Żółkiew ski, bohaterow ie walk niepodległościow ych „Za naszą i w aszą w olność” : Julian K onstanty O rdon, Jó ze f Bem, Henryk Dembiński oraz ci, którzy ja k Jó zef Piłsudski przyczynili się bezpo średnio do odzyskania niepodległości. Poza bohaterem jednostkow ym daje się za uważyć obecność bohatera zbiorow ego: m łodych obrońców wschodniej g ra n ic y - orląt lwowskich, a także bezim iennych pow stańców i żołnierzy 1 w ojny św iatow ej, po których pozostały wyeksponow ane tutaj pistolety, szable i m undury. W arto w tym m iejscu podkreślić, żc Norw idow ski Prom ethidion to wieczny człow iek, ale w ieczny nic oznacza w tym przypadku ponadczasow y i m etafizyczny, transcen dentny wobec świata zew nętrznego, lecz w łaśnie w yrastający z głębi w ieków . Jest on sym bolem pam ięci dziejowej - niczym późniejszy o pól wieku „człow iek dzie jo w y ” W ilhelm a Diltheya i Stanisław a Brzozowskiego. „Spytam się tedy w ieczne go - człow ieka, / Spytam się dziejów o spowiedź piękności; / W iecznego człow ieka, bo ten nic zazdrości, / W iecznego człow ieka, bo bez żądzy czcka, / S py tam się tego bez nam iejętności - ...”
V
Sala „Lud” przestaw ia norw idow skie rozum ienie ludu. W idz spodziew a się z a tem w izualizacji poglądów autora P rom ethidiona na kwestię ludową, która je s t jednym z najw ażniejszych problem ów tego utworu. Tym czasem spostrzega aran
al-ncj sali wiruje krąg w eselników , wyrażonych um ownie przez stroje ludowe (w stylach krakow skim , łow ickim i zalipiańskim ). K orow ód taneczników - pod pow iada inform ator w ystaw y - je st sym bolicznym naw iązaniem do chocholego tańca z Wesela oraz - w co trudno uwierzyć - do poetyki i humoru Witkacego i G om browicza. M ożna by, na zasadzie m nożenia bytów ponad konieczność dodać Za czarow ane koło Lucjana Rydla, czy choćby M alczew skiego Błędne kolo - lecz te w skazów ki, choć zw iązane z kulturą M łodej Polski i nie tak przesadnie aw angar dowe ja k w przypadku W itkacego i Gom brow icza, w gruncie rzeczy nie w yjaś niają zw iązku całej sccny z Prom ethidionem . Pow staje tutaj coś, co m ożna nazwać „rakiem znaczeń” - potencjalne sensy interpretacyjne m nożą się nicum iarkow a- nic, co, niestety, oddala uw agę w idza od tematu prom ethidionow ego i sam ego tek stu. W ystaw a radom ska wykazuje tendencję uciekania od swego literackiego źródła w kierunku m nogich asocjacji kulturow ych, które m iejscam i g ra n ic ząz nic- zrozum iałością.
W eselnicy tańczą jakiś nierealny taniec, w oderwaniu od ziem i, taniec, który stał się sam oistnym , alternatyw nym światem, gdzie zabawa odbywa się w izolacji od rzeczyw istości. Sym bolicznym w ykładnikiem tego herm etyzm u są rozrzucone bezładnie na deskach świetlicy (stodoły?) buty. N a przedzie sccny m otocykl marki „H arley” , a na nim m łody chłopak ubrany w m odną skórę. Ten m otocykl jako wtręt m iejskiej now oczesności stoi mocno na ludowej ziemi, jest w yjątkow o real ny w porów naniu z w irującym i w tanecznym zapom nieniu param i w eselnym i. Z kom entarza do w ystaw y wynika, że ten „kontrow ersyjny i w zbudzający niezro zum ienie pojazd” - warto dodać: à la H anuszkiew icz - jest sw oistą traw cstacją sym bolu złotego rogu Jaśka z dram atu W yspiańskiego. Gdy dla chłopa z czasów Wesela złoty róg w yrażał m.in. św iadom ość patriotyczną, a więc m yśl ponadjed- nostkow ą, to sym bolem wolności dla współczesnej m łodzieży na wsi staje się kult techniki, fetysz now oczesności, tęsknota za miejskim awansem i egoistyczna am bicja posiadania. Z folklorystyczną m askaradą skonfrontow ano m arzenia o cyw i lizacji. Tradycja okazuje się skansenowa, sztuczna, nierealna (i pew no dlatego „zaw ieszona w chm urach”) i w yparta przez am erykanizację m entalności! W takim kontekście interpretacyjnym pokryw ające ściany fenom enalne malunki artystek ludowych z Zalipia (ornam enty kw iatow e w formie arabesek) okazują się pustą, czysto estetyczną dekoracją. K ultura chłopska wc w spółczesnych czasach może służyć jedyn ie kolorow em u dekorow aniu ścian - pobrzm iew a pesym istycznym tonem w ym ow a tej części wystawy.
Lecz jak i je st tutaj zw iązek z norw idow ską koncepcją ludu? W sali korow odu w eselnego i urbanofilskiego neoJaśka szybują konteksty W yspiańskiego, W itka cego, G om brow icza, być może R ydla i M alczew skiego, i wiele innych (w szak w y
staw a m a kom pozycję otwartą), tylko zasadnicza treść Prom ethidiona jak b y w ypadła poza paraboliczny krąg eksponatów.
Dla N orw ida lud w iejski był skarbnicą pierw otnych i czystych w zorów estety cznych, które poprzez w yobraźnię tw órcy pow inny wejść na teren sztuki narodo wej. Zdaw ałoby się, - napisał w E p ilogu: - iż człow iek z ziemi żyw otności zasób w yciągając obow iązanym je st j ą podnieść i uświęcić godnością idcalizacji tw ór czej...” Lud był także w jego oczach depozytariuszem prawd chrześcijańskich, „opinii, głosu B oga”, przez co rozum iał poeta m oralny obow iązek dążenia do du chowej czystości, splam ionej grzechem pierw orodnym . Sposobem jej odzyskania była tw órcza praca, łącząca zm ysł estetyczny i trud fizyczny z wiarą. „Bo piękno na to jest, by zachw ycało / Do pracy - praca, by się zm artw ychw stało. / 1 stąd naj w iększym prosty lud p o e tą / Co nuci z dłońm i ziem iąbrązow em i...” N orw idow ski lud m iał także swego „najw iększego m istyka”, legendarnego Piasta, który w zara niu dziejów polskich stw orzył filozofię narodu, w yrażoną - na znak aliansu idei i praktyczności - pod postacią koła „[...] ta cała krata / Prom ieni, w form y strze lających przedział, / To są prorocze w nętrzności narodu, / A w ieszczów w ieniec — to linia obwodu, / A w nętrzny koła astr, skąd są prom ienie, / To przenajśw iętsze narodu sum ienie!” Piast - kołodziej wyznaczył więc drogę do praw dy polskości, do esencji narodowej, przepow iadając zarazem , że z tego źródła będ ą czerpać przyszli wieszczowie. Jego „kulista nauka” o narodzie została przez N orw ida uz nana za fundam entalne dziedzictwo kulturow e polskiego ludu, dar ofiarow any przez objaw ienie („Piaście stary, tyś to wiedział / Od złotow łosych pielgrzym ów zza św iata...”).
Gdy z tak rozum ianą kulturą ludow ą zestaw im y sccnę ludyczną z w ystaw y, to okaże się, że jej narracja plastyczna m oże być potraktow ana jak o krytyka w yjałow ienia potencjału kulturowego, niesionego przez lud. Legendarne posłan nictwo starego Piasta w konfrontacji zc współczesnym i przeobrażeniam i okazuje się rzeczyw iście stare. Dlatego „koło dziedzictw a” zostało zastąpione przez „błędne koło” kostium ów i banalnych marzeń wiejskiego młodzika. „Ideał - tym razem naprawdę -się g n ą ł bruku...”
VI
Sala „Skrzynia” je st drugą salą pośw ięcona tem atyce w iejskiej, ale w przeciw ieństw ie do pierwszej nie w yraża krytyki, lecz apoteozę kultury chłopskiej. W śro dku znajduje się kolorow a skrzynia ludowa z okolic Krakow a - skrzynia, w której panna młoda, zgodnie z tradycją, w nosiła swoje wiano do gospodarstw a m ałżo n
ka. Ten w eselny rekwizyt stoi na czarnym postum encie, przyw ołującym w pam ię ci zw iedzającego podobne w yniesienia z „K rypty” (piedestał z Pochodem na Wawel) i „R apsodu” (castrum doloris hetm ana Żółkiew skiego). Z tyłu znajduje się drew niana ściana z przykładam i religijnego m alarstwa naiwnego: U krzyżowaniem i Św iętą A nną Samotrzeć. Po obu stronach postum entu w idzim y po raz drugi n a tej w ystaw ie lampki, które - ja k wcześniej - p alą się na znak czuwania. Ta centralna scena oddzielona jest od reszty przestrzeni przezroczystą draperią, która dodat kowo podkreśla osobne i szczególne znaczenie zgrom adzonych eksponatów . Z w iedzający odnosi wrażenie, jakby znajdow ał się przed jakąś w iejską kaplicą, w której um ieszczono skrzynię - lokalne sacrum.
„O w a skrzynia - podaje in fo rm a to r -je s t archetypem ludowości [...], to ró w nież sym bol barwności polskiej wsi, lasów, pól i łąk. Jej w nętrze w ypełnia posag - artystyczne dziedzictw o narodow e” . Dziedzictwo, z którego korzystali artyści Młodej Polski, w prow adzający tem atykę ludow ą do sztuki wysokiej. P rom ienio wanie estetyczne folkloru ilustrują obrazy nurtu rustykalnego w krajow ym m alar stwie m odernistycznym . S ą wśród nich: Chata Stanisław a C zajkow skiego, Studnia w Bronow icach i Zbiórka siana W łodzim ierza Tetm ajera, a także dzieła Stanisław a W yspiańskiego: D ziew czynka, Ostatni gość i rzadko eksponow ane na w ystaw ach Kosaćce. N a uw agę zasługuje obraz Aleksandra G ierym skiego Stu dium dzięw ezyny wiejskiej, który dokum entuje mniej znany, ludowy aspekt jeg o twórczości.
Prezentacja m alarstw a o tcm atycc rodzim ej m oże być zinterpretow ana jak o spełnienie oczekiw ań N orw ida na odrodzenie narodowe w sztuce, które stało się udziałem m łodopolan, późnych w nuków poety - estetyka. To przecież on zalecał połączyć inteligencję ludow ą z w ykształconą m yślą, słowo ludu ze słow em „społeczeństw a” , upatrując w tym dialogu jed y n ą m ożliw ość narodzin oryginalnej polskiej sztuki. „N arody - które przepom niały onego to ziemi podnoszenia nic po staw iw szy sztuki swojej, a tym sam ym nie w yw iązaw szy zeń łańcucha rzem iosł i rękodzieł... albo byt realny utraciły, albo praca u nich, z pracą ducha żadnego nie m ając połączenia, jest tylko konieczną fatalnością [...]” . Sztuka inspirow ana tre ściami z życia ludu, sztuka rozum iana jako „ziemi podnoszenie” m iała także - poza celam i estetycznym i - służyć budow ie kom unikacji społecznej i przyczyniać się do zniesienia feudalnych stereotypów , które uniem ożliw iały porozum ienie sta nów.
Szkoda, żc na wystaw ie nic dostrzeżono w poglądach estetycznych N orw ida zapow iedzi narodzin polskiej sztuki stosowanej. Oprócz obrazów ilustrujących m łodopolską ludom anię m ożna było także w yeksponow ać w yroby i projekty w stylu zakopiańskim , którego tw órcą i gorącym propagatorem był Stanisław W it kiewicz. „Jan C hrzciciel” M łodej Polski w yznał po latach, żc poglądy N orw ida z
P rom ethidiona zapow iadały jego w łasną koncepcję stylu narodowego. „D ziś - n a pisał w książce D ziw ny człow iek z 1903 r. - czytając jego słowa, w idzę, żc to na przykład, o co ja się biłem i za co dotychczas jestem napastow any, ten dziw ny człow iek daw no w iedział i w ypow iedział”. Tym bardziej, że to W itkiew icz jest autorem słynnego ołtarza św. Jana C hrzciciela w kościele parafialnym pod w ez w aniem N ajśw iętszej R odziny w Zakopanem , w którym twórca połączył m alar stwo, rzeźbę i sztuką użytkow ą w stylu krajow ym . O podobnym dziele blisko pół w ieku w cześniej tak m arzył N orw id w swoim dialogu o sztuce: „O! gdybym je d n ą kaplicę zobaczył, / Choćby ja k pokój ten w ielkości takiej, / Gdzie by się polski duch raz w ytłum aczył, / U sym bolicznił rozkwitłym i znaki, / Gdzie by kam ieniarz, cieśla, m ularz, snycerz, / Poeta - w rcszcic M ęczennik i rycerz / O dpoczął w pracy, czynie i m odlitw ie...” .
Podsum ow ując: od kaplicy jak o w yobrażenia sztuki totalnej w stylu narodo w ym (P rom elhidion) przez kaplicę - m etaforę sztuki narodowej na w ystaw ie po m aterializację ludowości w kaplicy W itkiew iczow skiej - takie m ogą być poten cjalne skojarzenia w yw ołane przez salę „Skrzynia” .
Zdum iewa natomiast obecność rysunku Kazimierza Sichulskiego K abaret Zielo nego Balonika, czy też Szopka Krakowska z Jamy M ichalikowej, a także kilka in nych eksponatów dokumentujących kolorowe życic bohemy krakowskiej u progu XX w. Ich wprowadzenie, choć wzbogaca niewątpliwie prezentację obrazu Młodej Polski, pozostaje je d n a k - ja k się w y d a je -b e z zasadniczego związku z tem atem sali i kw estią ludowości w Promeihidionie. W ydaje się niepotrzebnym naddatkiem w y stawienniczym , który zamąca „sensy norwidowskie” Młodej Polski.
VII
„Sala »D roga« jest pełną w ykładnią rozum ianego po norwidowski! »prom etei zm u«, lekcją poglądow ą o św iadom ym i aktywnym uczestniczeniu artystów w ży ciu publicznym i narodowym , o całkow itym podporządkow aniu sw ojego życia sztuce” - podaje inform ator. Rodzi się następujące pytanie: czy potrzebna jeszcze jedna sala, która tłum aczy prom eteizm artystyczny Norw ida, skoro ju ż wcześniej, bo przecież w „K rypcie” i m onum entalnym „R apsodzie” pośw ięcono aż nadto m iejsca temu sam em u problem ow i? Sala „D roga” w gruncie rzeczy nic przynosi now ych akcentów sem antycznych, które m ogłyby w zbogacić dotychczas rozw i nięte konotacje norwidowskiej koncepcji sztuki, artysty i historii. Przynosi natom iast nicum iarkow aną ilość kilkudziesięciu dzieł sztuki: obrazów , rzeźb i in stalacji w ielu twórców, których łączą generalnie trzy cechy: inspiracja tem atyk ą
ludową, naw iązania do tw órczości Jacka M alczew skiego oraz zainteresow anie polską historią.
„D roga” jest w ielkim hołdem złożonym Jackowi M alczew skiem u. W jego oso bie Janusz Pulnar dostrzegł „pierw szego polskiego m alarza spełniającego w ym a gania N orw ida. To przew odnik i patron kolejnych pokoleń artystów , tak właśnie pojm ujących sw oją pracę tw órczą” . Nie da się ukryć, że podobna apoteoza M alczew skiego budzi zdum ienie. Bo dlaczego akurat Jacek M alczewski m a być pierw szym , który spełnił norw idow skie postulaty? Czy dlatego, że w swojej tw ór czości poruszał tem aty polskiej historii? A co w takim razie począć z poprze dzającym i jego tw órczość Grottgerem , M atejką, czy B randtem ? C ałą szkolą m alarstw a historycznego, w której kontekście jeg o dzieło je s t naturalną konsek wencją, podlegającą determ inantom estetycznym epoki, w której przyszło mu tw orzyć? A m oże M alczew ski jest najdoskonalszym „w nukiem ” N orw ida, ponie waż inspirow ał się obyczajam i ludu i pejzażam i polskiej wsi, co udow adniają w y eksponow ane wczesne obrazy z lat 80. X IX w.: Taniec w uścisku dziwożony oraz Rusałki — boginka w dziew annach? Być m oże tak, tylko w tedy spadkobiercam i N orw ida, mniej lub bardziej św iadom ym i, m usieliby być wszyscy przedstaw iciele trzech pokoleń polskich realistów, począw szy od Franciszka K ostrzew skiego przez W ojciecha G ersona po Józefa C hełm ońskiego i braci Gierym skich. To oni bowiem przed M alczew skim w prow adzali do polskiej sztuki rodzim e pejzaże (M azow sza, Lubelszczyzny, Tatr) i sccny rodzajow e według natury. Jacek M al czewski był niew ątpliw ie tym m alarzem , który zsyntetyzow ał w jednym dziele św iadom ość historyczną z tem atyką ludową, a więc dwa zasadnicze pola tem aty czne P rom ethidiona, ale czy dzięki temu można bezsprzecznie w idzieć w nim ko turnow ego w ykonaw cę woli artystycznej C ypriana N orw ida? Chyba nic. Na w ystaw ie radomskiej zapom niano, że sccny fantastyki ludowej M alczewski czer pał nie od Norw ida, ale od W itolda Pruszkow skiego, a m otywy syberyjskie są cchcm wielkiej fascynacji A n heUim Słowackiego.
Pozostaw m y jed nak na boku apoteozę M alczew skiego. Zw iedzający radom ską wystaw ę m a niepow tarzalną okazję delektow ać się jeg o tw órczością od w czes nych obrazów , pozostających pod m ocnym wpływ em naturalizm u aż po dzieła z końcow ego okresu. W śród tych ostatnich warto w zm iankow ać te z okresu W iel kiej W ojny: Śm ierć (1917), tryptyk Po burzy (1919) czy trzyczęściow y M ój p o grzeb (1923). Dzieło M alczew skiego przedstaw ione w chronologicznym skrócie obejm ującym 40 lat twórczości prezentuje się im ponująco. W tej części ekspozycji są rów nież dzieła sztuki naw iązujące do twórczości autora Błędnego kola. N aj wyrazistsze naw iązanie przedstaw ia A utoportret Leszka Sobockicgo z 1977 r. - obraz, na którym artysta sportretow ał siebie na w zór ironicznych podobizn M al czew skiego. Jest jeszcze Rozpięty 2 Zbyluta G rzyw acza, dzieło ukazujące m ęż
czyznę rozdartego przez dźw igany konw ulsyjnie transparent - bolesna m etafora w ydarzeń 1970 r. Także Europa środka (1985) Łukasza K orolkiew icza. Ponadto zapierające dcch w piersiach rzeźby Adam a M yjaka: F igury (1999), Fascynacje (2000), D om ( 1 9 7 4 ) - w ocenie autora wystawy, „najw ybitniejszego w spółczesne go rzeźbiarza polskiego” .
Z najdziem y tutaj wiele innych obrazów, od Rom ualda C hojnackiego P ortret zbiorow y p o lskiej kolonii w Rzym ie na którym figuruje N orw id jak o uczestnik stu diów m alarskich wc W łoszech w latach 40 XIX w., przez sentym entalizm scen lu dow ych A leksandra Kotsisa (G óral i dzieci, M atula p om a rli i szereg innych), po W ładysław a H asiora, Jerzego Now osielskiego i Jerzego K alinę - artystę odpow ie dzialnego za realizację plastyczną wystawy.
Tylko jak i je st zw iązek z problem atyką Prom ethidiona soczystych P om arań czy i cytryn E dw arda Okunia albo fowistycznej Ren i czytającej W ojciecha W eissa, albo ekspresjonistycznych pasteli W itkacego, albo onirycznej Wegetacji W itolda W ojtkiew icza? Być m oże Prom ethidionem staje się w tym m iejscu każdy arty- sta-m alarz? Jeśli chcem y wierzyć organizatorom w ystaw y, m usim y przystać na N orw idow ski prom eteizm bez granic...
VIII
W ostatniej części ekspozycji - sali „D om ” - zgrom adzono pam iątki po pięciu w ielkich Polakach - przym usow ych zesłańcach na Sybir, którzy stali się bada czam i przyrody Rosji Azjatyckiej. N iew olę polityczną, spow odow aną najczęściej działalnością konspiracyjną, wykorzystali twórczo do prow adzenia im ponujących eksploracji naukow ych, które przyniosły im popularność i w konsekw encji rozsław iły pozbaw ioną bytu politycznego ojczyznę. Po artystach organizujących narodow ą w yobraźnię, po politykach-m ężach stanu, organizujących siły narodo w e -n a u k o w c y , niestrudzeni poszukiw acze praw dy stali się trzecią gałęzią N orw i dow skich Prom ethidionów . Dopiero teraz, z perspektyw y w cześniejszych sal, staje się w idoczne, żc radom ska wystaw a pośw ięcona jest koncepcji twórczej je d nostki, wybitnej indywidualności, która zajm uje w aksjologii kulturowej N orw ida naczelne m iejsce. W szyscy pam iętają w iersze pośw ięcone Sokratesow i, Johnowi B row now i, C am oesow i, Bemowi, Chopinowi. Tutaj, w Radom iu, pow stało przed sięw zięcie, którego celem jest stw orzenie panteonu polskich Prom eteuszy, wśród których znaleźli się zarówno ci, których nobilitował ju ż poeta, jak i ci, którzy zd a niem Janusza Pulnara m ogliby zostać potraktowani jak o w ykonaw cy ethosu nor w idow skiej jednostki.
Przed w łaściw ą salą znajduje się w korytarzu m apa geograficzna z precyzyjnie zaznaczonym i trasami w ędrów ek polskich zesłańców. Szlaki tułaczek i podróży geograficznych W acław a Sieroszew skiego, Bronisław a Piłsudskiego, A leksandra Piotra C zekanow skicgo, Jana Czerskiego i B enedykta D ybow skiego przecinają w zdłuż i w szerz syberyjską przestrzeń i tereny innych państw azjatyckich: Chin, M ongolii, K orci i Japonii, tworząc obraz w prost niepraw dopodobnych rozm iarów pasji badaw czej każdego z nich. M apa z itineriam i azjatyckim i prow adzi do właściw ej przestrzeni, urządzonej w formie dziew iętnastow iecznego m ieszkania: dwie sale w stylu eklektycznym , wypełnione obrazam i, m eblam i, a także różnym i bibelotam i spraw iającym i w rażenie dom owej, kameralnej atm osfery. W w ystroju tego „polskiego dom u” (cytat z inform atora) pow tarza się jeden m otyw przestrzen ny: duży sekretarzyk z pam iątkam i po danym zesłańcu i jeg o portretem nad m eb lem. Na połączeniu obu sal m ożna podziw iać cenną kolekcję m inerałów i kam ieni ozdobnych z Syberii i U ralu (obecnie własność M uzeum Ziem i PAN w W arsza wie), sam odzielnie kom pletow aną przez długie lata zesłania przez A leksandra C zckanow skiego. Pam iątkom tow arzyszą dzieła Jacka M alczew skiego o tem atyce sybirackiej: Śm ierć E llenai oraz szkice do obrazu N a etapie. K om entarza do tej części w ystaw y dostarczył wiersz N orw ida Syberie.
IX
Choć tytuł ekspozycji przywołuje jeden utwór Norwida, jest ona przecież oparta na kilku dodatkowych tekstach poety: Fortepianie Szopena, Bema pam ięci żało bn ym - rapsodzie i Syberiach. Jej właściwą materią literacką jest więc n ie je d e n wybrany utwór, lecz dzieła ze środkowego okresu twórczości, obejmującego lata 1850 (data ukończenia prac nad Promethidinem) - 1863 {Fortepian Szopena). Być może należało zaznaczyć w tytule wystawy, że jest ona inspirowana różnymi tekstami. W łaściwym bohaterem ekspozycji nie jest Norwidowski Promethidion - wieczny człowiek, Pro metej z młotem, Prometej Adam, lecz Norwidowska kategoria prometeizmu rozum ia na jako postawa życiowa wcielana przez artystów, pisarzy, polityków, bohaterów wojennych i badaczy-odkrywców. Naprawdę mamy tutaj do czynienia z różnymi Pro- methidionami jako rzeczywistymi (poświadczonymi źródłami) i figuratywnymi (bo dodanymi przez autora wystawy na prawach indywidualnej interpretacji) spadkobier cami aksjologii poety. Być może tytuł radomskiej wystawy powinien więc brzmieć: „Norwidowe Promethidiony”. Ta ekspozycja jest dziełem artysty-wystawiennika zbudowanym na ideach dzieła Poety. M amy bowiem tutaj do czynienia z wystawą z gruntu autorską, jak w przypadku autorskiego teatru czy autorskiego kina.
W ystaw a „Prom cthidion” przeobraża się w m iarę jej poznaw ania w parabolę o pisarstw ie Norw ida, polskiej sztuce XIX i XX w., w przypow ieść o polskiej histo rii, jej koryfeuszach i nauce. Idea prom etcjskości została tutaj zaprezentow ana w sposób wieloznaczny. Oznacza ona postaw ę człow icka-krcatora zaangażow anego w spraw y społeczne i narodowe, tw orzącego sztukę opartą na tradycjach rod zi m ych i w ypracow ującego elem enty stylu narodowego. Prom etcjskość je st także oryginalnym wkładem polskich artystów i naukow ców do kultury m iędzynarodo wej, co pośw iadczają przykłady C hopina i badaczy Syberii. O znacza ona ponadto zdolność kreowania faktów historycznych, którą w yrażają bohaterow ie w alk o niepodległość. To w reszcie ideał twórczej pracy artystów ludow ych, w której p ię kno i dobro splatają się w je d n ą całość. W szystkie sensy prom eteizm u obccnc na tej w ystaw ie m ają sw oją genezę w Prom ethidionie, ale nic zaw sze ich zw iązek z tytułow ym poem atem jest wyrazisty. A utor ekspozycji praw ic w ogóle zrezygno wał z objaśnień, które przecież mogłyby ułatwić interpretację podstaw ow ych założeń i dopom óc zw iedzającem u w czytelnym poruszaniu się pośród archety pów, sym boli i znaków.
Jest jeszcze jeden fakt, który należy m ocno podkreślić. Janusz Pulnar stworzył „w ystaw ę totalną”, grupującą w jednej przestrzeni m uzealnej dzieła sztuk pięk nych, przykłady rzem iosła, a więc sztuki stosowanej, a także ow occ pracy n auko wej. Scalił różne rejestry artystyczne: sztukę wysoką, ludow ą i m asową. Dokonując tej wystawienniczej unii, wpisał się w poglądy N orw ida na tem at przyszłej sztuki ekspozycji, w yrażone w Epilogu z Promethidiona.
R ozdzielenie ekspozycyj publicznych na ekspozycje, czyli w ystaw y, sztu k pięknych i rzem iosł albo przem ysłu je s t najdoskonalszym dow odem , o ile sztuka dziś sw ej pow inności nie w ypełnia. W ystaw a pow inna być, przeciw nie, tak urządzona, ażeby od statuy pięknej do urny grobow ej, do talerza, do szklanki pięknej, do kosza uplecionego pięknie, cala c y rk u lacja idei piękna w czasie danym uw id o m io n ą była. Ż eby od gobelinu, przedstaw ującego R afaelow ski pędzel je d w a b n ą tkaniną, do najprostszego p lócienka cala gam m a idei pięknego ro zlew ająca się w pracy u w id o m io n ą b y ła - w te d y w ystaw y będą użytecznie i spraw iedliw ie na uszanow anie i o cen ien ie pracy w pływ ać.
W świetle słów w łasnych poety widać, żc działalność m uzealna i w ystaw ien nictwo uprawiane w Radom iu są z ducha Norw ida, a Janusz Pulnar staje się je d nym z Prom cthidionów . N orw id, widząc realizację swych poglądów w ystaw ienniczych przez Późnego wnuka, byłby z pew nością zdezorientow any i bardzo dumny.