• Nie Znaleziono Wyników

"Język a poezja. Studia z dziejów świadomości językowej i literackiej oświecenia i romantyzmu", Zdzisława Kopczyńska, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk 1976, Zakład Narodowy imienia Ossolińskich, Wydawnictwo Polskiej Akademii Nauk, Z Dziejów Form Artystyczny

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Język a poezja. Studia z dziejów świadomości językowej i literackiej oświecenia i romantyzmu", Zdzisława Kopczyńska, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk 1976, Zakład Narodowy imienia Ossolińskich, Wydawnictwo Polskiej Akademii Nauk, Z Dziejów Form Artystyczny"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

Irena Kitowiczowa

"Język a poezja. Studia z dziejów

świadomości językowej i literackiej

oświecenia i romantyzmu",

Zdzisława Kopczyńska,

Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk

1976... : [recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 68/2, 310-318

(2)

tu wzbogacenie w ersyfikacji poprzez wypracowanie nie znanych polskiem u w ier­ szow i lub nie ugruntowanych w nim typów strofy (sonet, oktawa) oraz, poświadczo­ ne co prawda głów nie utworam i Morsztyna, wykorzystanie m ożliwości tkwiących w w arstw ie fonicznej wiersza. Doprowadziło to przecież w konsekw encji do udo­ skonalenia polskiego języka poetyckiego. Z drugiej jednak strony pobieżne roz­ patrzenie tego rodzaju adaptacji stało się poniekąd koniecznością w pracy będącej pierwszym syntetycznym przeglądem przenikania i oddziaływania utw orów Marina na teren polski za pośrednictwem tłumaczeń i parafraz.

Wydaje się, że dalsze inicjatywy badawcze powinny w centrum swoich zainte­ resow ań umieścić problem pośredniej infiltracji marinizmu. Wzór, jaki reprezen­ tow ała twórczość w łoskiego poety, uległby w takim ujęciu zatom izowaniu, rozbiciu na poszczególne elem enty strukturalne. Interesujące byłoby prześledzenie procesu przejm owania i funkcjonowania tych elem entów w odmiennych kontekstach.

Na zakończenie jeszcze jedna uwaga. Zgodnie z tytułem książki Lewański ogra­ nicza swoje rozważania do problemu przekładu (przedstawionego wieloaspektowo i w sposób przekonywający). Pojęcie przekładu otrzymało w nich bardzo wąski sens. Jest to świadom a decyzja autora, konsekw entnie realizowana. Wokół poczy­ nionych przez niego konstatacji edytorsko-kom paratystycznych narastają jednak pew ne refleksje natury ogólnej. Wydaje się m ianowicie, że w przyszłych pracach tego typu problem literackich t ł u m a c z e ń należałoby skonfrontować z zasadni­ czym dla ówczesnej estetyki zagadnieniem literackiej i m i t a c j i . Ostatnie z w y ­ m ienionych pojęć zrobiło wówczas, jak wiadomo, niebyw ałą karierę, przechodząc różne stadia rozwoju. Dotyczyły one dwóch aspektów: zakresu naśladowanych m o­ deli (początkowo obejmował on utwory czołowych pisarzy antycznych, z czasem został poszerzony o w ybitne utwory współczesne) oraz stopnia w ierności wobec nich

(od bardzo ścisłej — po swobodną inspirację artystyczną) 5.

C iążenie kategorii im itacji literackiej zadecydowało o innym niż obecnie, znacz­ nie szerszym rozum ieniu pojęcia przekładu. To szerokie rozumienie stało się jedno­ cześnie przyczyną nieokreśloności terminu, tym większej, że w ścisłym z nim zw iąz­ ku pozostawały inne kategorie: przekładu swobodnego i parafrazy. Brak ostrości w szystkich wyżej wym ienionych pojęć, niejednokrotne krzyżowanie się ich zakre­ sów — należy chyba uznać za zjawisko sym ptom atyczne dla ówczesnej m yśli teo­ retycznej (a w konsekwencji i dla praktyki literackiej). Wydaje się, że uwzględnienie tej odmienności uchroniłoby badaczy przed pew nym i anachronizmami i pozwoliłoby na dokonanie dalszych spostrzeżeń, pogłębiających problem.

Barbara Falęcka

Z d z i s ł a w a K o p c z y ń s k a , JĘZYK A POEZJA. STUDIA Z DZIEJÓW Św i a d o m o ś c i j ę z y k o w e j i l i t e r a c k i e j o ś w i e c e n i a i r o m a n t y z m u. W rocław—Warszawa—Kraków—Gdańsk 1976. Zakład Narodowy im ienia Ossoliń­ skich — W ydawnictwo Polskiej Akadem ii Nauk, ss. 208. „Z D ziejów Form A rty­ stycznych w Literaturze P olsk iej”. Tom XLV. Kom itet redakcyjny: J a n u s z S ł a ­ w i ń s k i (red. naczelny), E d w a r d B a l c e r z a n , K a z i m i e r z B a r t o s z y ń- s к i. Polska Akadem ia Nauk. Instytut Badań Literackich.

Książka składa się z siedm iu szkiców, ujm ujących „tylko te aspekty problema­ tyki zw iązków języka z poezją, które m iały ów cześnie bogatszą dokumentację lub też w ydaw ały się szczególnie w ażne dla ówczesnego m yślenia o poezji” (s. 8). Szkic pierwszy, Język i ranga p o ezji w obec głów nego nurtu ję zy k o w e j i sty listyc zn e j m yśli

5 B. O t w i n o w s k a , Im itacja — e k le k ty zm — spontaniczność. „Studia Este­ tyczne” t. 4.

(3)

O św iecenia, prezentuje przede w szystkim sprawy językowe, skupione wokół postu­

latów jasności, jednoznaczności, poetyckiej ozdobności, a także celów wypow iedzi; om aw ia je autorka analizując głównie pisma Konarskiego, Golańskiego, Kopczyń­ skiego. Nadrzędna w ów czas kategoria jasności obejmowała szybko osiągalne oraz jednoznaczne, czyli łatw e zrozumienie tekstu. Swoją m otyw ację m iała w dwu zało­ żeniach ogólnych; język uważano za narzędzie rozumowania, nie bawienia, dlatego

też podporządkowywano go prymarnym prawidłom logicznym, a wszelką w ypo­ w iedź odbierano w aspekcie jej społecznego funkcjonowania, w każdym w ięc akcie językow ym stale ujaw niało się nastaw ienie na adresata. Wskazuje autorka, iż pro­ blem jasności równie jak w Polsce eksponowany był w e Francji oraz na terenach niemieckich.

Postulowano w tedy, p isze Kopczyńska, oddzielenie języka w ym ow y-prozy od języka poezji, w skali społecznych w artości ocenianego nisko. Poezja w całości była zaliczana do „stylu w ysokiego”, dostarczającego przykładów zepsucia języka. O świe­ ceniowe dążenie do jasności i jednoznaczności jako znamion doskonałości językowej w spom agały próby gram atycznej kodyfikacji polszczyzny, których najw ażniejszy wyraz stanow iła gram atyka Kopczyńskiego. Postulat jasności m iał w polskich w a­ runkach znaczenie szczególne, w ypływ ał bowiem z dążności do wykształcenia p ol­ szczyzny przydatnej także w wypowiedziach naukowych.

Kilka lat po w ystąpieniu Konarskiego pojaw iły się w „Monitorze” skierow ane do poetów zarzuty psucia języka. Krytyka ta m iała na celu poprawę języka poetyc­ kiego pod względem jasności i zrozumiałości, jednocześnie przestano tak w yraziście zaznaczać rozdział m iędzy językiem poezji a językiem wym owy. W aspekcie użytecz­ ności społecznej stale utrzym ywała się dawna niejednolita ocena poezji i w ym owy. Przedstawia Kopczyńska nowe sposoby ośw ieceniowego m yślenia o języku, zasad­ niczo ujaw niane pośrednio (w pismach Jabłonowskiego i Włodka); dochodzą do głosu „próby podważenia bezwzględnej suprem acji funkcji komunikatywnej języka wraz z towarzyszącą jej zasadą jednoznaczności i zrozumiałości w ypow iedzi” (s. 27). Golański np. wyraża przeświadczenie o w iększej wartości m owy spontanicznej i n ie- dyskursywnej od m owy „wypracow anej”. Podówczas były to zapatrywania nader śm iałe. Podjął je kilka lat później Fijałkow ski, który wszystko, co w tradycji retorycznej uchodziło za szczyt kunsztu zdobywanego nauką, odrzucił na rzecz n a ­ turalności i prostoty stylu m ających poruszyć odbiorcę. Podobne stanowisko zajm o­ w ał Karpiński, eksponujący w prozie i w w ierszu rolę uczucia. Obydwaj wyrażali przekonanie, iż em ocjonalność należy do głównych, naturalnych w łaściw ości języka.

Szkic drugi, Hasło „Poezja" w en cyklopedii K rasickiego (aneks do rozdziału

poprzedniego), poszerza kw estię rozumienia istoty, celów i zadań poezji, jakie za­

prezentował Chreptowicz w opracowanym przez siebie haśle. Z punktu widzenia genezy w yróżnił on dwa rodzaje poezji: pierwotną, naturalną twórczość stanowiącą spontaniczną ekspresję uczuć (poezja ludowa i biblijna) oraz poezję opierającą się na naśladowaniu natury. Zastrzega jednakże, iż poezja „zapalonego ducha a serca tk liw ego” (cyt. na s. 39) nie może być wzorem sztuki poetyckiej, ponieważ stanow i wyraz pełnej swobody twórczej, niezgodnej z aktualną wówczas, znorm atywizowaną koncepcją poezji-sztuki. Pomimo tego poezję pierwotną oceniał Chreptowicz pozy­ tyw nie. W artykule sw ym stwierdzał ponadto, że „materia poetycka” zawierać p o­ w inna „bajkę” (także w znaczeniu; fikcyjność, cudowność typu mitologicznego), „rozmaitość charakterów”, a przedstawiać tę m aterię należy poprzez „obrazy sło­ w am i m alow ane”. Na tle ośw ieceniow ych sądów i postulatów pod adresem poezji faktem znamiennym dla artykułu Chreptowicza jest brak uwag na temat poetyckie­ go języka (jeśli nie liczyć owej w zm ianki o „m alowaniu”); nie ma tam rów nież wskazań dotyczących jasności stylu. Pom inięcie przez oświeceniowego pisarza k w e­ stii językowych w iąże Kopczyńska z jego koncepcją poezji, która ma służyć nie

(4)

Szkic trzeci, M alowanie słow am i, nawiązuje do problem atyki hasła C hrepto- wicza. Zdaniem autorki jest to jedna z najważniejszych spraw św iadom ości i języ­ kowej, i literackiej tam tych czasów. Wydobywa Kopczyńska trzy rodzaje m otyw acji, tłum aczące szczególne znaczenie przydawane w Oświeceniu poezji „m alującej”, m ia­ nowicie: rozpowszechnienie poglądów sensualistycznych, przypisyw anie „idei” (treści umysłu ludzkiego) aspektu wyobrażeniowego („obrazy u m ysłow e”), w sztuce zaś popularność zasady naśladowania natury. Najczęściej wspom inano tylko o koniecz­ ności „m alowania” i na tym poprzestawano, konkretne sposoby osiągania „naocznośei m ow y” podaje Karpiński. Uw ypukla on w „m alowaniu rzeczy” wartość szczegółu powszechnie znanego z potocznej obserwacji; zwraca również uwagę (przed nim uczynił to Krajewski) na zagadnienie rzadko wówczas poruszane — „sytuację” pi­ szącego poety. Pow inien on pozostawać w bezpośrednim kontakcie z rzeczam i, które chce przedstawić. Z wypowiedzi innych autorów tego okresu w ynika, iż m ó­ wiąc o „m alowaniu słow am i” m ieli oni na w zględzie stosow anie przede w szystkim czasu praesens historicum , zaimków wskazujących, epitetów. Sceptycznie i p ow ścią­ gliw ie do zagadnienia „obrazów” w poezji odnosił się F. K. Dmochowski, ob aw ia­ jąc się, że mogą one „sztucznie rozdąć” utwór, a tym sam ym znużyć czytelnika.

W dalszej części tego szkicu omawia Kopczyńska sądy Bodm era i Breitingera skoncentrowane w okół malarskiej funkcji poezji. W ykrywa analogie pom iędzy ich przekonaniami i zapatrywaniami Polaków: wspólną ideą „była poezja zdolna do pełnego ewokowania przedstawianych spraw, unaoczniająca je przy tym w sposób plastyczny, dająca się przekładać na obraz malarski — w dosłownym znaczeniu” (s. 58). Podkreśla Kopczyńska istnienie różnicy w traktow aniu przez ludzi O św ie­ cenia kategorii opisu i „m alowania”.

Następnie rozważa problem związku postulatów „m alowania” z ówczesnym i kon ­ cepcjami językowym i. Silnie podkreślano wtedy w ięź łączącą m owę z czynnościam i rozumu oraz fakt, iż słow a odnoszą się do rzeczy poprzez wyobrażenia, czyli „obra­ zy um ysłow e”, o charakterze zwłaszcza wizualnym. Pojm ow anie m alarskich sk łon ­ ności języka, w sensie nastaw ienia na prezentację rzeczy, ścisłą do nich przyległość, omawia autorka na przykładzie poglądów Du Bosa, Lessinga i Herdera. K w estię stosunku wyrazu, utożsamianego z obrazem rzeczy, do koncepcji znaku językow ego rozpatruje z punktu widzenia konwencjonalności lub naturalności. Konwencjonalny status znaku przyjm owany był w zasadzie bezdyskusyjnie, w pewnych przypadkach dopuszczano także m ożliwość jego naturalności, najczęściej takiej, która w iązała się z tworzeniem nazw dźwiękonaśladowczych.

W ostatniej części szkicu prezentuje autorka związane z problem em „malowania słow am i” zapatrywania E. Słowackiego. Uważał on, iż poezja za pośrednictwem starannego ukształtowania językowego powinna w yw oływ ać obrazy o dużym stop­ niu zm ysłowości. Inspiracją dla jego sądów — dodaje K opczyńska — były koncep­ cje Baumgartena. Artykuł zamyka stwierdzeniem, iż romantyzm odsunął na dalszy plan sprawę „m alow ania” rozumianego w sensie oświeceniowym , tj. jako „obiekty- wistyczna prezentacja zewnętrznych okoliczności, intersubiektyw na sprawdzalność tego, co w ypow iadane” (s. 84).

Na początku szkicu następnego, Poezja i ję z y k w w y pow iedziach K azim ierza

B rodzińskiego i Leona Borowskiego, wskazuje autorka powinow actw o spojrzenia

tych dwóch uczonych na związek języka i poezji z Herderowskim oglądem tego związku. W czasach, gdy działali Borowski i Brodziński, powstała „potrzeba określe­ nia szczególnych w łaściw ości języka narodowego” i poezji narodowej (s. 87). Obaj autorzy byli zdania, że język łączy z poezją kw estia narodowości oraz historycznych uwarunkowań. Dawali wyraz przekonaniu o chronologicznym pierw szeństw ie poezji przed prozą, temu, iż w pierwotnej epoce rozwoju ludzkości pojęcia języka i poezji były tożsame. Okres klasycyzmu, zwłaszcza w e Francji, to dla nich epoka ogólnego upadku poezji. Borowski, ściśle rozdzielający poezję od w ym ow y, wiąże z tym że

(5)

okresem znaczny rozkwit prozy. N ajistotniejszą cechę języka poetyckiego różniącą go od prozy upatruje Borowski w w olności i ekspresyjności. Brodziński natom iast za­ lety poetyckiej m owy widzi w efekcie szczerości, prostoty, naturalności i łatw ości w ysłow ienia. W yznaczone są owe przym ioty przez zakres jego widzenia istoty poezji, która powinna być: historyczna i narodowa, emocjonalna, dydaktyczna i ludowa. Głów ny zrąb zapatrywań związanych z poezją jest dla obu pisarzy wspólny. Obaj; utożsam iali poezję i lirykę, z tym, że Borow ski w liryce dostrzegał ekspresję uczuć „gwałtownych i dziw nych”, Brodziński zaś — umiarkowanych.

Omawiając stosunek tych pisarzy do polszczyzny, w ykryw a Kopczyńska znacz­ ne różnice w jej ocenie. Brodziński o języku polskim wyraża się z pełną aprobatą, przyznaje mu w ysoki stopień w ykształcenia i sprawności, szczyci się jego pokre­ w ieństw em z łaciną oraz wyższością nad innymi językami. Natom iast Borow ski dostrzega w polszczyźnie w iele niedoskonałości, przez które pozostaje ona w ty le za innym i językami, np. francuskim czy w łoskim . W sprawie w pływ u łaciny na język polski brakuje wszakże Borowskiem u konsekwencji, raz bowiem widzi w tym w p ły ­ w ie czynnik w spom agający w ynarodow ienie, drugi raz — uszlachetniający m owę polską. Jest zw olennikiem nowego spojrzenia na kw estie języka, dostrzega ich prze- m ienność i uzależnienie od biegu historii. Brodziński na ten tem at się nie w ypo­ wiada.

W podsumowaniu gromadzi K opczyńska następujące wnioski. Stosunek Borow­ skiego do dotychczasowego dorobku p oezji polskiej jest krytyczny, Brodzińskiego — pozytywny. Koncentrując się na em ocjonalnym i narodowym (z domieszką ludo­ wości) aspekcie poezji, w yłam ują się obaj z teorii klasycystycznych. Jako poeta „czułego serca” Brodziński jest kontynuatorem sentymentalizmu, natomiast z punk­ tu widzenia stosunku do języka (eksponowanie jego doskonałości, m otyw ow anie sądów o poezji w łaściw ościam i języka narodowego) zbliża się do norm atywnych te­ orii klasycystycznych. Poglądy Borowskiego na em ocjonalny charakter poezji były o w iele bardziej radykalne, a jego zapatryw ania na język i poezję cechował o w iele m niejszy niż u Brodzińskiego normatywizm.

Szkice piąty i szósty w całości związane są już ze świadomością romantyczną. Problem atykę poruszaną w pracy Za co Mochnacki chwalił Jana Nepomucena Ka-

mińskiego (o filozoficzności języka) w iąże z zagadnieniam i świadomości ośw iecenio­

w ej skoncentrow anie uw agi na znaku językow ym oraz na spraw ie jego naturalności, do której w sw ych m odyfikujących rozwiązaniach nawiązyw ał Kamiński. Na po­ czątku szkicu inform uje autorka, kw estię filozoficzności języka polskiego w ysunięto już w Odrodzeniu, potem w Oświeceniu, kiedy to rangę filozoficzności uzyskała gramatyka. Wtedy również powstało pojęcie uniwersalnego języka filozo­ ficznego, próbowano także stw orzyć odpowiadający mu słownik. „W pierwszych dziesięcioleciach w ieku X IX pow róciła sprawa uzdolnień języka ojczystego do w y ­ powiedzi filozoficznej. Chodziło przy tym głów nie o zagadnienie w łaściw ego słow ­ n ika” (s. 117). A nalizuje Kopczyńska zapatrywania F. Jarosińskiego na tę kwestię, dążącego do wzbogacenia języka polskiego o brakujące terminy filozoficzne oraz do ścisłości znaczeniow ej słów; uwzględnia poglądy W yszomirskiego, szczególnie ceniącego „pierw iastkow e”, etym ologiczne znaczenia słów, ponieważ odczytanie tych znaczeń um ożliwia dobrą znajomość polszczyzny, co jest równoznaczne z jej przy­ datnością dla filozofii.

Kam iński — zdaniem autorki — nawiązuje do wszystkich tych sposobów m yśle­ nia o filozoficzności języka. Odróżnia on „język zewnętrznie filozoficzny” od „istotnie filozoficznego” (s. 122); pierwszy „opisuje filozoficzność”, drugi — jest w ew nętrznie zorganizowany przez ducha narodu. Podstaw ow ą kategorią w rozważaniach K am iń- skiego jest pojęcie „um u”, wrodzonej władzy poznawczej i porządkującej efekty poznania. Rozwój języka, gram atykę powszechną sytuuje Kam iński w k ontekście organiczności. Przeprowadzane przez niego etym ologizujące zabiegi m iały odkryć

(6)

pełne i rzeczyw iste znaczenie w yrazów, w ten sposób „uwidocznić w pisany w język obraz świata, sposoby jego poznawania i świadom ość poznających” (s. 125). W ycho­ dząc od stanowiska Kopczyńskiego, który zakładał naturalność znaku językowego, docierał Kam iński do znaczeniowej w artości i pokrew ieństw a słów podobnych do sieb ie dźwiękowo. Elem entarnym jednostkom języka przypisuje charakter znakowo- -sym boliczny. Poglądy Kam ińskiego inspirowane były — stwierdza autorka książ­

ki — koncepcjami De Brosses’a, Gébelina, Bernhardiego i braci Schleglów .

Mochnacki jako jeden z pierwszych podniósł wartość analiz i w niosków K am iń­ skiego, uczynił to w rozprawie O literaturze polskiej w w ieku dzie w iętn astym . Nie spraw dzał słuszności eksplikacji dokonywanych przez sw ego poprzednika, zgodnie z jego w łasnym i przekonaniami taki sposób w yjaśniania znaczeń był trafny, gdyż w skazyw ał na ich powiązania z prawdziwym obrazem świadomości narodowej, a tym samym przenikał do „szczerej istoty” języka polskiego. Pociągać również m ogła Mochnackiego — sądzi autorka — teoria organiczności języka łączona ze sprawą odrębności narodowej oraz nadawanie narodowego sensu filozoficzności języka. Mochnacki zwrócił uwagę głów nie na ten ostatni aspekt poglądów K a­ m ińskiego.

W szkicu zatytułowanym Koncepcja ję zy k a w paryskich prelekcjach M ickie­

wicza w ystępują m. in. dwa zagadnienia poruszone także w rozprawach K am iń­

skiego: problem sym bolicznego i organicznego charakteru polszczyzny oraz kon ­ cepcja — ujawniona już w om ówieniu teorii Brodzińskiego — według której język słow iański jest „najrozleglejszy i najbardziej w yrobiony” (cyt. na s. 143). Zgodnie z ów czesnymi zapatrywaniam i traktował M ickiewicz język jako „zapis” bytu S ło ­ w ian, z kolei ich dziejów. W swym m yśleniu o organiczności podkreślał sprawę odrębności genealogicznej oraz związaną z tym kw estię czystości i jednolitości w y ­ powiedzi. Rytm przemian w „organizmie” języka był zgodny z rytmem rozwoju posługującego się tym językiem narodu. Z pozycji organiczności w ystępow ał M ic­ kiew icz przeciwko gramatyce, w idział w niej arbitralny — i dlatego szkodliwy — czynnik hamujący spontaniczny i samorodny rozwój polszczyzny. Również w aspek­ cie możliwości, jakie posiada językow y wyraz poetyckiej ekspresji traktowanej jako objaw ienie Boskiej prawdy, gram atykę (wraz z kanonami retoryki) uważał za przeszkodę. Takie stanowisko zalicza autorka do najbardziej typowych przejawów romantycznej świadomości językowej. W yrazisty obraz uzyskała ona zwłaszcza w refleksji Humboldta.

Zdaniem M ickiewicza narodowi potrzebny jest tylko język twórczy, z n ajw aż­ niejszym swoim składnikiem: „słowem”. Odróżnia „słowo” od „wyrazu”, znaczy ono u niego „zarówno moment sam ego tworzenia, jak i jego językową realizację w raz z ostatecznym efektem tej realizacji — ukształtowaną wypow iedzią” (s. 157— 158). Tak pojm owane „słowo” odnosi się do w yjątkow ych stanów natchnienia i do m ów ców inspirowanych przez Boga. M ickiewicz posługuje się również nazwą „sło­ w o” na określenie czasownika, ujm owanego przezeń w kategoriach Boskiego po­ czątku języka, jego rdzenia. Znaczną rolę w tezach i argumentacji M ickiewicza spełnia etym ologia wyrazu „Słow ianie”. Tłum aczenie jego odbiega od rozpowszech­ nionego w epoce romantycznej łączenia tej nazwy z wyrazem „sława”, stąd — „Sław ianie”. W rozumieniu M ickiewicza Słow ianie to ludzie przejawiający szcze­ gólne poczucie ważności „słowa”, świadom i jego Boskiego pochodzenia.

Zarysowana przez M ickiewicza koncepcja języka znalazła pełny wyraz w u w a­ gach dotyczących językowego i stylistycznego ukształtow ania om awianych przez niego utworów literackich. W ykrywa Kopczyńska zbieżność tradycji ośw iecenio­ w ych z poglądami Mickiewicza, który przyw iązyw ał duże znaczenie do pełnej k o­ m unikatyw ności wypowiedzi: prostoty i jasności, prowadzących do jej łatw ego zrozumienia. Równocześnie — zgodnie z żądaniami swojej generacji — odrzucił reguły retoryczne na rzecz swobody, bezpośredniości i spontaniczności wypowiedzi

(7)

p oety jako B oskiego ,^pośrednika” słowa. W okresie prowadzenia paryskich w ykła­ d ó w za ow ego Boskiego wybrańca uw ażał Towiańskiego. Sform ułowana przez M ic­ kiew icza koncepcja języka, dopowiada autorka, ściśle łączyła się z jego teorią poezji: „Obu generalnym w łaściw ościom języka: organiczności i uzdolnieniu twór­ czem u, [...] odpowiadają dwa genetycznie ze sobą zespolone rodzaje poezji, repre­ zentow ane przez Słowian: poezja „utajona, kopalna” i poezja „tegoczesna, m esja- n iczn a” (s. 175).

Książkę zam yka szkic poświęcony poglądowi Humboldta wyrażonemu w jego sform ułowaniu: „Poezja jest sztuką przez język”. Podstawą rozważań autorki jest praca niem ieckiego uczonego Über Göthes „Hermann und Dorothea”. Punktem w yjścia interpretacji Kopczyńskiej jest Hum boldtowskie rozumienie „sztuki w ogól­ ności”, w m yśl którego celem sztuki jest dostarczanie obrazów o charakterze w izu - alno-przestrzennym , nie zaś pojęciowym . Sztuka powinna przedstawiać przedmioty całościowo, gdyż poeta „musi rysować przedmiot” poprzez „wrażenie, jakie sprawia całość” (cyt. na s. 178). W języku widzi Humboldt niebezpieczeństwo oddalania poezji od sztuki prawdziwej, koncentrującej się na w yw oływ aniu określonego przed­ m iotu, poniew aż język oddziaływa nie na sam ą wyobraźnię, lecz także na „ducha i serce”. W zw iązku z tym p ostuluje Humboldt „przepracowanie” języka i dostoso­ w an ie go do celów poezji. Nie daje jednak bezpośredniej odpowiedzi, na czym ten zabieg ma polegać. Kopczyńska przypuszcza, iż chodzi o ukonkretnienie języka, jego indywidualizację. W zależności od spełnianej przez język roli wyróżnia Hum ­ boldt dwa rodzaje poezji: epicką, w której funkcja obrazująca jest celem sam ym w sobie, św iat w epice istnieje bowiem w „doświadczeniu »materialnym«” (s. 183); liryczną — język jest w niej tylko sposobem wyrażania rzeczywistości subiektywnej, psychicznej. Obrazowość języka — w rozumieniu Humboldta — była skutkiem zasadniczej wieloznaczności wyrazu, w yw ołującej u odbiorcy w iele rozmaitych .skojarzeń. Taka koncepcja słow a dokładnie przystaje do pojęcia wyobraźni tw ór­

czej jako podstawowego w arunku istnienia sztuki. Kopczyńska zwraca uwagę, że Hum boldt rozum ie język na dwa sposoby: raz jako narzędzie poezji, raz jako jej głów ny przedmiot. Natom iast zawsze jest dla niego język tworem uniwersalnym; w ykształcany przez człowieka, zarazem go kształtuje, stanowiąc niezbędny elem ent rozwoju świadomości.

Szkice K opczyńskiej przedstawiają m ateriał w sposób w nikliw y i precyzyjny, pozostając w m aksym alnie bliskim kontakcie z tekstami, całość znaczeniowo jest bardzo zwarta i skondensowana. N ie ma w niej spraw m arginesowych czy dygre­ syjnych, dlatego też trudno zaw artość tej książki zreferować w sposób lakoniczny bez szkody dla niektórych ważnych kwestii, istotnych jeśli nie w świadomości da­ nego autora, to w perspektyw ie dalszego rozwoju różnych aspektów zjawisk zw ią­ zanych z relacjam i język—poezja. Operuje Kopczyńska wielom a materiałami, często po raz pierw szy w łączonym i w obręb rozważań naukowych. Celowo unika zabiegów interpretacyjnych na szerszą skalę i stosowania najnowszej, efektownej aparatury analitycznej, w ielokroć poprzestaje jedynie na prezentacji i opisie materiału, opisie nie w ykraczającym poza krąg ówczesnych pojęć (jak odnotowała w e Wstępie). Dąży w ten sposób do uniknięcia ryzyka pomyłki, a przede wszystkim do pełnej, histo­ rycznej obiektyw izacji wyciąganych wniosków; nie chce narzucać m ateriałowi w łas­ nych, dzisiejszych kryteriów oglądu. Są to niezaprzeczalne plusy takiej postawy badawczej.

Pośrednio przynosi ona jednak także i pew ne skutki negatywne. Czytelników .swej książki obdarza bowiem K opczyńska w yjątkow ym zaufaniem i obarcza od­ powiedzialnością — m ają oni podjąć trudy syntetycznego spojrzenia i scalenia ukazywanych problem ów, a ponieważ czytelnik z reguły będzie mniej zorientowany niż autorka, pow staje duże ryzyko syntezy w jakim ś stopniu błędnej. Unikając zbyt skrupulatnie tworzenia ogólnych konstrukcji syntetycznych, straciła Kopczyńska

(8)

okazję do zaprezentowania omawianego m ateriału i związanych z nim problem ów w całym ich skom plikowanym bogactwie i różnorodności; straciła okazję do p o ­ kazania procesu rozwojowego niektórych zjawisk, pokazania odmienności ich poj­ m owania przez pokolenie ośw ieceniow e i pokolenie romantyczne. N ie w ykorzystała autorka w pełni szans, jakie dawał jej materiał, poszła drogą chyba najłatw iejszą: lu źn a zestawiła siedem szkiców, w każdym oddzielnie, dokładnie i rzetelnie opisała oraz usystem atyzowała zagadnienia tudzież ich rozwiązania. I na tym koniec.

Tymczasem całość jej rozważań pośrednio zwraca uwagę na stałą obecność w e wszystkich m ateriałach (może z w yjątkiem szkicu ostatniego, jako że dotyczy on zagadnień niepolskich) jakichś wspólnych k w estii i w ątków m yślenia, tyle tylko, że uwikłanych w otoczkę odmiennych uwarunkowań i interpretacji. Rzecz to cenna i ważna, ponieważ dotyczy punktów styku świadom ości ośw ieceniow ej z rom an­ tyczną, pokazuje tym sam ym ciągłość zjawiska. A le ponieważ pokazuje ją jedynie pośrednio, w ięc siłą rzeczy zabrakło momentu konfrontacji ośw ieceniow ego w ciele­ nia problemu z jego w cieleniem romantycznym, konfrontacji w ydobyw ającej zasad­ nicze i znamienne pomiędzy nimi różnice. Powinna ona nastąpić albo w szkicach „rom antycznych”, albo tuż po nich, w szkicu scalającym w szystkie rozważania. Może byłby on — w stosunku do fragm entów poprzednich — bardziej dowolny,, mniej udokumentowany, lecz za to pokazywałby całe zjawisko: punkt w yjścia i punkt dojścia, którego nie znali i nie m ogli przewidzieć ludzie Oświecenia, ale który zna autorka i tę swoją w iedzę powinna w ykorzystać, nie zaś sztucznie na­ ginać się przez cały czas do wyizolowanych punktów widzenia; izolacja ta była cenna i wskazana jedynie w trakcie om awiania m ateriałów oświeceniowych, po­ tem, w aspekcie dogłębnej i całościowej prezentacji problemów, stała się czyn­ nikiem szkodliwym . Poza tym: jakiegoś stopnia dowolności, niestety (a może i na szczęście), nie da się w hum anistyce zupełnie uniknąć.

Rygorystycznie jednolita i konsekw entna postaw a autorki spowodowała zbyt jednostronne przedstaw ienie m. in. takich spraw: rozumienie naturalności języka w Oświeceniu i romantyzmie, odmienne pojmowanie precyzji i jasności wypow iedzi oraz czynnika decydującego o jej poetyckości.

1. Kwestia naturalności znaku, jego imitacyjności. Przy omawianiu tego zaga

nienia praktyczne byłoby wyodrębnienie sprawy tworzenia nowego znaku języko­ w ego (o takiej naturalności m yślał np. Kopczyński) od sprawy późniejszego użytko­ wania języka. W każdej z tych dziedzin panują inne prawa. I tak: w procesie po­ w stawania nazw y rzeczyw istość ma prym at nad znakiem językowym, który powinien być „obrazem” danej rzeczy, jej utrwaleniem . Natom iast w posługiwaniu się językiem panują odm ienne prawa. Przyczyną tej odmienności jest fakt, iż — w m yśl przeświadczeń oświeceniowych, przywilej tworzenia nowych słów z reguły należy do jakiejś uczonej zbiorowości, np. członków akademii, nie zaś do poszcze­ gólnych zw ykłych osób. Natom iast posługuje się językiem zawsze pojedyncza osoba: w stosunku do niej i do jej oglądu rzeczywistości język wraz ze sw oim i praw idła­ mi jest czynnikiem prymarnym, to ona musi dostosować sw oje widzenie św iata do tego, które utrwalone jest w językowych nazwach. A ten św iat „z języka” jest rze­ czywistością uniwersalną, stypizowaną, słownikową. W procesie użytkowania znaki językowe były przede w szystkim tworami konwencjonalnym i.

Sprawa ta nabiera szczególnej wagi przy konfrontacji z późniejszym i poglądami romantyków, tutaj głównie Kam ińskiego i Mochnackiego, w m niejszym stopniu — Mickiewicza. Także i w tej dziedzinie występuje charakterystyczna dla całej gen e­ racji romantycznej prawidłowość: w yeksponowanie praw jednostki, tzn. język trak­ tuje się jako ważne, ale służebne narzędzie, które ma powiedzieć „wszystko, co pom yśli głow a”, m o j a głowa. Ważne, prym arne jest moje, indywidualne i n ie­ powtarzalne widzenie św iata, nie zaś to zamknięte w słowniku; pod jednym warun­ kiem: jeśli jestem natchnionym poetą, Boskim „pośrednikiem” słowa. Język po­

(9)

w in ien wyrażać indyw idualne „odchylenia” (np. genialnego poety — reprezentanta całego narodu), nie zaś praw idłow ości uzgodnione i potwierdzone uczonym autoryte­ tem. Romantycy kładą nacisk na spontaniczność posługiwania się językiem i natu­ ralność (w znaczeniu: uzależnienie języka od m ówiącego, n ie od ponadjednostko- w ych norm).

Upraszczając rzecz całą m ożna powiedzieć, iż w Oświeceniu naturalność znaku rów na się podobieństwu do konkretnego, dostępnego dla zm ysłów elem entu rzeczy­ w istości, dla rom antyka natom iast naturalność języka oznacza, że język jest w na­ turze; albo inaczej: natura ma charakter językowy, tj. dwuwarstwowy, znaki natury wyrażają ducha. W O świeceniu naturalność to podobieństwo do rzeczywistości, w rom antyzmie — sym boliczna, wyrażająca funkcja „języka” natury; funkcja ciągle powtarzająca się w jednostkow ym działaniu językowym. W Oświeceniu chodzi o naturalność sam ego znaku, w rom antyzm ie — nie o wyizolowany znak, lecz o cały proces, obejmujący w szystkie składniki sytuacji znakowej, w samym znaku zaś 0 to przede w szystkim , co się dzieje pomiędzy jego dwiema warstwami: w yrażają­ cym i dźwiękami i w yrażanym znaczeniem, chodzi o tę tajemnczą „um iejętność natury”, jak pow iedział Mochnacki.

2. Precyzja i jasność w ypowiedzi. W rozumieniu oświeceniow ym (także i w póź­ niejszym , klasycystycznym ) jest to m aksym alne podobieństwo znaku w stosunku do oznaczanej rzeczy oraz m aksym alna jednoznaczność — każdy człowiek posługujący się danym językiem pow inien szybko i tak samo dane słow o zrozumieć. Natom iast w rom antyzmie chodzi o precyzję i jasność nie w stosunku do oznaczanych rzeczy, lecz wobec osoby, która je odbiera, wobec jej świadomości. U Mochnackiego 1 u Kam ińskiego słowo precyzyjne to również słow o „pierwiastkowe”, z n aw arst­ w ionym i k i l k o m a dopełniającym i się znaczeniami, przywołującym i sym boliczny „obraz” rzeczy. D latego też w ich interpretacji (oczywiście: u M ochnackiego po­ wtórzonej) tylko jedno słow o miało tak bogate i zarazem pogm atwane eksplikacje, łącznie z przywołaniem sym bolicznego obrazu drzewa z Pisma śuńętego przy tłum a­ czeniu sensów wyrazu „wiadomość”.

3. Poetyckość wypow iedzi. Ludzie Oświecenia (klasycy również) w yodrębniali język poetycki dopiero na poziom ie kombinacji składniowych („ozdobności”) oraz w łaściw ego słownika. Natom iast językow e podstawy, praw idła gram atyki pow szech­ nej i szczegółowej b yły obowiązujące zawsze i wszędzie, były nienaruszalne: „autor choćby i po anielsku m yślał, a praw językowych nie zachował, za lichego bazgracza osądzon będzie” — przestrzegał Kopczyński, powołując się na autorytet B o ile a u 1. Romantycy najczęściej nie m ówili o języku z punktu widzenia gramatyki, przede w szystkim m ieli na uwadze język poetycki — w znaczeniu: język poety, narzędzie wyrażające jego „duszę”, świadomość.

Rzecz charakterystyczna: ani Kamiński, ani Moohnacki i M ickiewicz n ie in tere­ sow ali się szczególnie językoznawstwem . Warto było zaznaczyć tę różnicę i na nieco innej zasadzie potraktować ich sądy o języku, na innej zaś sądy np. K opczyńskiego i Konarskiego. Autorzy analizowanych w książce wypow iedzi z okresu Oświecenia byli znawcam i spraw języka, ujm owanego w aspekcie jego gramatyczności, nie byli zaś literatam i; autorzy w ypow iedzi z okresu romantyzmu — akurat odwrotnie. Ta pozornie drobna odm ienność o czymś świadczy, decyduje o kierunku ich rozumowań i rodzaju językowych doświadczeń, a także o antynomicznym stosunku rom antyków do języka.

Pew ne w ątpliw ości budzi jedno z rozstrzygnięć w szkicu o opracowanym przez Chreptowicza haśle „Poezja”. Zdaniem autorki Chreptowicz „sytuując w łasne rozu­ m ienie poezji poza sferą »społecznego pożytku«” (s. 45), łącząc je z zabawianiem

1 0 . K o p c z y ń s k i , O duchu j ę z y k a polskiego [...]. Cyt. według przedruku w : „Roczniki Towarzystw a W arszawskiego Przyjaciół N auk” t. 4 (1807), s. 195.

(10)

czytelnika, swoją postawą odbiegał znacznie od ośw ieceniow ej normy. W ydaje się, że całkow ite nastaw ienie na odbiorcę, dążność do bawienia go, też jest przejawem przeznaczania poezji do służby społecznej. Wyższa ranga dawana poezji nauczają­ cej nie przekreśla przecie m ożliwości społecznego funkcjonowania poezji dostarcza­ jącej przede w szystkim rozrywki. B yły to dwa w spółwystępujące nurty literackie] norm y Oświecenia, która nie była normą jednolitą, jak zdaje się ją traktować autor­ ka; przydałoby się w tym m iejscu zastosowanie wyróżnień rozdzielających O św iece­ nie na trzy prądy: klasycyzm (stawiający przed literaturą nadrzędne cele naucza­ nia), rokoko (dostarczanie rozrywki), sentym entalizm (poruszanie „serca” i tzw. uczuć moralnych).

Pom ijając owe w szystkie drobne uwagi, powiedzieć można, iż książka Kopczyń­ skiej jest pozycją ważną i nowatorską, łączy bowiem dwie sfery traktowane dotąd* rozdzielnie: obszar problem ów językowych i poetyckich. W tym kontekście kwestia sposobu ujęcia m ateriału i jego pisarskiego rozkładu pozostaje przecież jednak sprawą drugoplanową.

Irena K ito w ic zo w a

B o g d a n Z a k r z e w s k i , FREDRO Z PARADYZU. STUDIA I SZKICE.. W rocław—Warszawa—Kraków—Gdańsk 1976. Zakład Narodowy im. Ossolińskich — W ydawnictwo, ss. 264.

Tytuł niniejszego zbioru studiów nie naw iązuje do treści żadnego z nich, pełni natom iast funkcję sw oistej m etafory, której sens autor w yjaśnia w krótkiej przed­ m owie; jest przede w szystkim wyrazem entuzjazm u historyka i krytyka dla pisa­ rza, uwielbianego już w czasach studenckich, gdy chuda kieszeń pozwalała na oglądanie utw orów Fredry jedynie z paradyzu. Chodzi jednak w tym wypadku nie tylko o w spom nienie. W oczach Bogdana Zakrzewskiego Fredro p isał dla publicz­ ności, którą w jego czasach stać było na chodzenie do teatru jedynie na paradyz, a dziś autor książki odczuwałby największą radość, gdyby jej odbiorcami okazali się rów nież ludzie z paradyzu.

Tom składa się z ośmiu studiów zgrupowanych w dwie części. Zadecydowała 0 tym tem atyka rozpraw. Część pierwsza ma charakter przeważnie historyczno- -literacki, część druga — przeważnie biograficzny. A le te dwa rodzaje tem atyki krzyżują się m iędzy sobą: w części pierwszej mam y elem enty biografistyki, w dru­ giej natom iast — pew ne inform acje historycznoliterackie (np. historia francuskich. 1 niem ieckich plagiatów Ślubów panieńskich).

Pierw sze studium ma tytuł O samotnictw ie literackim Aleksandra F redry i przy­ nosi bogatą dokumentację historycznoliteracką dla tezy, którą w swoim czasie A dam G rzym ała-Siedlecki — znakomity pisarz, ale nie pracownik naukow y — sform ułował w m etaforyczny sposób, *że Fredro w jechał do literatury polskiej na koniu. Twór­ czość Fredry przypada na okres św ietnego rozwoju polskiego romantyzmu, co sta­ now iło dla niektórych historyków literatury pokusę, aby go uznać za romantyka. Takie ujęcie w yw oływ ało słuszne zastrzeżenia tych, co łączyli Fredrę z tradycją Oświecenia i dostrzegali w iele rzeczy, które Fredrę od romantyzmu dzieliły. Studium Zakrzewskiego kładzie chyba raz na zawsze kres tym sporom. Otrzymaliśmy tu wszechstronne zestaw ienie różnych elem entów twórczości Fredry i jego zadłużenia się w polskim życiu literackim — z nieuchronnym w nioskiem , że pisarz ten nie był ani klasykiem , ani romantykiem. B ył sobą, nie reprezentował żadnego z istnieją­ cych kierunków literackich, a jego realizm n ie był wyrazem żadnego programu ani szkoły pisarskiej, tylko w ynikał z bystrej i samodzielnej obserwacji ówczesnego życia polskiego i z w łasnego doświadczenia. Omawiane studium jest najznakomitszą

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jeżeli ani małżonek spadkodawcy, ani żaden z jego krewnych powołanych do dziedziczenia z ustawy nie odpowiada warunkom przewidzianym do dziedziczenia gospodarstwa

Dla wielu biegłych badających pismo ze względu na cele sądowe, a także dla niektórych kryminalistyków w Polsce przedstawiony wyżej poziom wydaje się jedynie

Ciągnijmy dalej ten paradoks — więc można wykładać na uniwer­ sytetach, mówić z katedr wyższych uczelni, można prowadzić zajęcia dla apli­ kantów

b) 3.750.212 zł — pozostawić w dyspozycji Prezydium Naczelnej Rady Adwo­ kackiej z przeznaczeniem dla Komisji Samopomocy Koleżeńskiej przy Naczel­ nej Radzie

W skład nabytych od Państwa nieruchomości wchodziły często nieruchomości gruntowe (zazwyczaj nie zabudowane działki normatywnej wielkości), nierucho­ mości

Prelegent podkreślił szczególną rolę w okre­ sie okupacji tajnego nauczania, w tym także na poziomie uniwersyteckim, oraz prasy podziemnej (gazetek), przy czym

ris lex specialis wyłączają możność np. Ten ostatni wariant nie znalazł jednak w praktyce uznania i tylko zupełnie wyjątkowo bywał stosowany; nie recypowała

Wizyta brytyjskiej grupy adwokatów i pracowników nauki prawa w. Naczlenej Radzie Adwokackiej Palestra