• Nie Znaleziono Wyników

Filologiczne przemiany arcyserwisu

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Filologiczne przemiany arcyserwisu"

Copied!
22
0
0

Pełen tekst

(1)

Kazimierz Wyka

Filologiczne przemiany arcyserwisu

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 53/1, 91-111

(2)

KAZIMIERZ WYKA

FILOLOGICZNE PRZEMIANY ARCYSERWISU

Wiadomo każdemu czytelnikowi Pana Tadeusza, że zdobiący stół podczas uczty wodzów w Soplicowie arcyserw is, przedm iot dum y Woj­ skiego, ulega na owym stole pew nej kalendarzow ej przem ianie. Bły­ skawicznie przesuw ają się na nim pory roku, od wiosny do jesieni, prze­ suw ają się w m iarę tego, jak spod zręcznego pozoru i zabiegu k u lin ar­ nego ujaw nia się rzeczywisty w ygląd elementów, przypraw i ingre­ diencji, ukrytych w ow ym pozorze.

Na koniec owe chw ilę przedtem strojne drzewa, Teraz, jakby odarte od w ichrów i śronu,

Stoją nagie; były to laski cynam onu. [XII, 178— 180]

To pierw sza przem iana arcyserw isu. Goście soplicowscy, zapatrzeni w tę dziwną, chociaż jakże zwykłą kolej rzeczy, nie wiedzą i nie prze­ czuwają, że obserw ując to przesuw anie pór roku, tym samym obser­ w u ją pew ne generalne zjawisko całego poem atu. Jedno z ogniw tego zjawiska, przynależnego do rzędu centralnych jakości estetycznych

Pana Tadeusza.

Serw is mianowicie, k tó ry udaw ał różne pory roku, a z kolei obna­ żył ich rzeczywistą zawartość, uczestniczy w jakże częstej w poema­ cie am biw alencji określonych jakości estetycznych. To, co było krótko­ trw ałym pozorem, ukazuje swoją treść realną. To, co było poetycznym złudzeniem, przechodzi w prozę. Słowem, arcyserw is bierze udział w znam iennej dla Pana Tadeusza am biw alencji poezji a praw dy, prze­ chodzeniu poezji w prawdę.

To druga przem iana arcyserw isu. Zanim wszakże została ona osiąg­ n ięta przez twórcę, autograf odpowiedniej partii księgi X II ulegał daleko idącym przeobrażeniom, nim otrzym ał swój wygląd obecny. Tym w łaśnie przeobrażeniom pragniem y się przyjrzeć.

Dwa fak ty od razu w ypada zapowiedzieć: zmiany te sięgają bardzo daleko poza samo pole opisu obejmującego arcyserwis, dotyczą całych w ątków kończącego się już definityw nie poematu. Stąd będzie rzeczą konieczną rozpatrzyć je w tak szerokim kontekście. Po drugie, chociaż księga X II została w toku jej definityw nego szlifowania dość dotkliw ie

(3)

9 2 K A Z I M IE R Z W Y K A

okrojona i odpadł niejeden w erset pełen mickiewiczowskiego blasku, wola tw órcy w tej m ierze jest w yraźnie udokum entow ana. N igdy póź­ niej nie została zmieniona ani złagodzona. N iestety więc, trzeba się

z nią w pełni liczyć, a całe zadanie badacza zmierzać w inno do przed­ staw ienia filologicznych przem ian arcyserw isu.

Nie dają się one sprowadzić tylko do jednego zadania artystycznego, jakie stanęło przed poetą. Ja k wiadomo, cały ten ustęp — „A rcy-ser- wis. — Objaśnienie jego figur. — Jego ru ch y ” (XII, 35—192) — zło­ żony jest z p artii odmiennych i nader kunsztow nie ze sobą splecionych. Pierw sza z nich to historia udaw anej przyrody, ta, którą Mickiewicz nazw ał lakonicznie: „Jego ru ch y ”. O tw iera ona (35— 40) i zamyka (159— 182) — otw iera krótko, zam yka szeroko — całe widowisko sto­ łowe przysposobione przez Wojskiego. D ruga partia, ową pierwszą objęta jak klam rą, to pew na fabuła ludzka, szlachecka i obyczajowa, przez poetę nazw ana: „O bjaśnienie jego fig u r” (41— 135). Trzecia partia nic wspólnego z owym stołow ym widowiskiem nie posiada, a jednak została w nie wpleciona, ponieważ jednocześnie się odbywa: goście po prostu zasiedli i spożywają potraw y (136— 158). P o traw y tak prze­ dziw ne i praw ie baśniowe, jak to, co odbywa się równocześnie w rze­ komej przyrodzie:

[...] w ielk i serw is barw ę zm ienił

I odarty ze śniegu już się zazielenił, [159—160]

Lecz to nie wszystko. A rcyserw is posiada — czy też, dokładniej mówiąc: posiadał — jeszcze czw arty człon kompozycyjny. Dlatego po­ praw ka na p o s i a d a ł , ponieważ ten człon ostatni n a ogół zniknął w ostatecznym opracowaniu księgi XII, i tylko w autografach daje się stw ierdzić jego istnienie. Są nim pew ne próby połączenia szlacheckiej fabuły odegranej przez serwisowe figurynki, połączenia jej z określo­ nym i w ątkam i poematu, ze sporem o Kusego i Sokoła. Te próby zostały przez Mickiewicza całkowicie zaniechane. Znajdow ały się one po w. 184 (185*— 1 9 4 * ) a więc pod koniec całej kompozycji, oraz w pewien czas po jej ukończeniu, po odpowiedzi Wojskiego na pytanie, które postawił m u H enryk Dąbrowski: zam iast w. 223—224 (223*—249*). Ten długi ustęp mieści, by tak powiedzieć, dw a zaw iasy kompozycyjne: jeden, k tó ry spraw ę arcyserw isu m iał połączyć z w ątkiem sporu o Kusego i Sokoła (226*—232*); drugi, k tóry m iał ją połączyć z postacią i zasłu­ gami B artka Dobrzyńskiego, co był „Prusakiem rzeczony” (233*—249*). 1 Sym bolem 185*—194* (z gwiazdką) oznaczam wiersze nie istn iejące w osta­ tecznej redakcji Pana Tadeusza, podobnie jak gw iazdką oznacza się w języko­ zn aw stw ie form y hipotetyczne i nie zaświadczone.

(4)

F I L O L O G I C Z N E P R Z E M I A N Y A R C Y S E R W IS U 9 3

U party pedant, lubiący się posługiwać w ykresem , mógłby w n astę­ pujący sposób przedstaw ić tę kunsztow ną kompozycję i jej filologiczne przetworzenia. Poszczególne człony kompozycyjne oznacza ów pedant cyfram i rzym skim i: I, II, III, IV, V, położonymi na linii prostej, i skre­ śla, co sam poeta skreślił, ażeby otrzym ać w ykres definityw ny. 1 = h i­ storia przyrody, II = fabuła szlachecka, III = uczta właściwa, IV = = spojenie z innym i w ątkam i, V = przem ówienie Wojskiego. Proporcja odcinków na prostej odpowiada w przybliżeniu długości odpowiednich fragm entów (człony skreślone wydzielono potrójną kreseczką).

2

Uczciwszy polonistycznego pedanta, w róćm y do rzeczy samej. Jak widać, przeróbki autorskie całej wchodzącej w rachubę p artii Pana T a­

deusza są w ielokierunkow e i wobec tego należy je w podobny sposób

rozpatryw ać: każdy zestaw popraw ek czy skreśleń oddzielnie. Wspo­ m niane kierunki nie pokryw ają się z w ykresem kom pozycyjnym w y­ konanym przez pedanta. Ale porów nanie z w ykresem i towarzyszącymi m u autografam i od razu na dobitnym przykładzie ujaw nia zjawisko będące w Panu Tadeuszu faktem generalnym .

Odcinek V, przem ówienie Wojskiego w odpowiedzi Dąbrowskiemu (193—224), nie posiada żadnej podkładki filologicznej. Od razu w b ru ­ lionie księgi XII przem ówienie to ukształtow ało się pod piórem poety tak, jak znam y je z druku. Ba, przem ówienie to posiadało zrazu ciąg dalszy, dotyczący B artka Dobrzyńskiego (233*— 249*), było więc zna­ cznie rozleglejsze. I to w łaśnie jest pew nym faktem generalnym w i­ docznym w ukształtow aniu całego poem atu: w szystkie bez w yjątku w ystąpienia dialogowe i oratorskie postaci ze św iata staroszlacheckiego od razu są gotowe pod piórem Mickiewicza; poza drobnym i popraw kam i nie podlegają one bardziej zasadniczym przekształceniom i przeróbkom. Również i to, że z podobnych w ystąpień pozostaje w autografie po­ ważny uryw ek nie zużytkow any w redakcji ostatecznej, znajduje ana­ logię w księdze I: opowieść Sędziego o Podczaszycu, krzew icielu f r a n ­ cuszczyzny, dla której nie znalazło się m iejsce w owej redakcji.

Stw ierdziwszy ów fakt, można się pokusić o jego w yjaśnienie. Nie jest ono zbyt skomplikowane. Widocznie tok podobnych w ystąpień, znam iennych dla obcowania językowego w prow incjonalnym zaścianku

(5)

9 4 K A Z I M IE R Z W Y K A

szlacheckim, doskonale był przechowany w pamięci tw órczej Mickie­ wicza i bez większego tru d u potrafił go poeta ożywić i zindyw iduali­ zować. Ów światek zaściankowych gadułów brzęczał m u widocznie w uchu, zapewne i jego samego dotyczą jakoś słowa skierow ane na postać Wojskiego (V, 425—440), w raz z pogróżką:

Polskę oniem ić, jest to Polskę zniemczyć. [436]

Powie ktoś, że kompozycja arcyserw isu nie ze w szystkim potw ier­ dza taki domysł. Bo przecież odcinek II (50— 135), fabuła sejmikowa wm ontowana w serwis, to również opowieść Wojskiego:

Sam tę scenę odgadłem i Państw u objaśnię — [54]

— jak najw yraźniej słyszymy. W brulionie ów w ażny w erset brzm iał nieco inaczej: „Czego nie zrozumiecie, ja w szystko objaśnię”. Jednym słowem, m niejsza rola przypisana była w brulionie W ojskiemu jako sa­ modzielnemu fabuliście i tw órcy owej fabuły. Istoty form y podawczej to nie zmienia: fabułę sejmikową przedstaw ia stary Hreczecha, to jego opowieść.

Tymczasem nad odpowiednią partią arcyserw isu Mickiewicz uważnie pracow ał i autografy przekazują wiele poprawek, gdy przy podobnej opowieści oo dopiero omówionej (133—224, 233*— 249*) w ogóle ich nie było. Dwie zatem możliwości: albo przedstaw iana propozycja in­ terpretacy jn a nie zawsze jest słuszna, nie zawsze się sprawdza, albo też to sejmikowe opowiadanie Wojskiego nie tylko jest n arracją z punk­ tu widzenia starego gaduły powiatowego, ale w tej n arracji jakoś współuczestniczy sam autor, daje jej swoje przyzw olenie ideologiczne i artystyczne. W każdym razie to jest pierw szy problem , pierw szy kie­ ru nek przem ian filologicznych, -jaki przy arcyserw isie w ypadnie roz­ patrzyć.

Dwa dalsze kierunki całkiem są proste do w ytyczenia. Jeszcze uw ażniej pracował Mickiewicz nad, odcinkiem I w jego obydwu cząstkach (35—40, 159— 182), czyli pracow ał nad historią udaw anej przyrody. To drugi problem do rozpatrzenia. Trzecia spraw a może mieć tylko charakter domysłu — same autografy pełnej odpowiedzi nie udzielą — domysłu wszakże rozciągniętego na znacznie szerszy zakres poem atu aniżeli samo przedstaw ienie arcyserw isu i uczty. Mianowicie: z jakich przypuszczalnie powodów Mickiewicz tak gw ałtow nie usunął obydwie cząstki odcinka IV (185*— 194*, 223*—249*), a więc zerwał zawiasy, które sejm ik z porcelany i ucztę m iały połączyć z uprzednio wprowadzonym i i kontynuow anym i w ątkam i Pana Tadeusza? Dlacze­ go, przypuszczalnie, na to spojenie i pow tórzenie nie było już miejsca w podniosłej i owianej pełnią lirycznego w spom nienia księdze XII?

(6)

F I L O L O G IC Z N E P R Z E M I A N Y A R C Y S E R W IS U 9 5

3

Spójrzm y najpierw na brulion księgi XII jako na pew ną całość. Nie tę, któ rą znam y z pierw odruku Pana Tadeusza, lecz tę całość filo­ logiczną, k tó ra w dużym wym iarze, obejm ującym przeszło połowę księgi, zdołała się przechować. B rulion t e n 2, obejm ując zasadniczo (zasadniczo, są bowiem w nim luki oraz pojaw iają się ustępy później odrzucone) tek st odpow iadający w w ydaniu w. 1—474, jest bardzo nie­ uporządkowany. Znajduje się w stanie świadczącym, że poeta jak po­ padło rzucał na papier pojaw iające się w jego wyobraźni twórczej fragm enty i ustępy.

O dtw órzm y ów „porządek”, a raczej nieporządek, dowodzący tego, co przed chwilą zostało powiedziane. W ygląda on następująco — A: w. 225—256, 274— 281 (wejście Maćka Dobrzyńskiego i Klucznika, z luką pośrodku); В : w. 368—417 (dyskusja jenerała Dąbrowskiego z Maćkiem D obrzyńskim i w ejście Rejenta); C: w. 445—476 (kłótnia między R ejentem a Telimeną, z dużym i różnicami ujęcia); D: w. 300—365 (przekazanie Scyzoryka w ręce Kniaziewicza); E: w. 256— —267 (rozmowa podczas uczty, dopełnienie luki widocznej we frag­ mencie A); F : w. 136— 151 (pow racając do w ykresu: odcinek III, uczta, lecz bez w. 152— 156, które w •ogóle w brulionie nie istnieją); G : w. 386*—402* (zarzucony ustęp o Potockich); H : fragm ent przynależny do księgi XI i z w ielkim i lukam i odpowiadający tam w. 487—579;

I : w. 233*—249* (odcinek IV, o B artku D obrzyńskim i książce k u ch ar­

skiej z Wielkopolski); J: w. 124— 135 (odcinek II w swej p artii końco­ wej, zakończenie sejm ikowej opowieści Wojskiego); K: w. 156— 184, w tym 167*— 175*, 185*— 194* (druga część odcinka I, z dokończeniem uczty i zarzuconym ustępem m ającym dotyczyć sporu o Kusego i So­ koła); L : w. 187—224, 226*—232* (przemówienie Wojskiego w odpo­ wiedzi D ąbrowskiem u i dalszy zarzucony fragm ent wiążący arcyserw is ze sporem o charty); M: w. 1—20 (wejście gości do sali jadalnej);

N : w. 46— 123 (odcinek III, opowiadanie sejmikowe Wojskiego, a w nim

w. 63*—68*).

Początkowo niełatw o się zorientować w nieładzie aż tak wielkim. N iektóre wnioski rychło się jednak dają wysnuć. Oto Mickiewicz komponował, by tak powiedzieć, księgę XII o d ś r o d k a i cofał się wstecz układu nadanego w d ruku 3. Brulion żadnej z ksiąg poprzednich.

2 A. M i c k i e w i c z , Pan Tadeusz. Podobizna rękopisów . Wrocław 1949, s. 277—290.

3 N ie dochował się czystopis całej partii, obejm ującej w.^ 1—398, tak że dalsze stadia porządkowania księgi X II nie dają się prześledzić; następnym eta ­ pem jest tutaj od razu pierwodruk.

(7)

9 6 K A Z IM IE R Z W Y K A

naw et najbardziej spośród nich pogm atw any autograf księgi X, nie w y­ kazuje aż takiego nieporządku. Podobnie komponował historię arcyser- wisu: od jej zakończenia do sejm ikowej fabuły Wojskiego. Dlatego też zapewne w ogóle się nie dochował w autografie fragm ent początkowy arcyserw isu: w. 21—46. Wolno przypuścić, ponieważ brulion księgi XII jest zdefektowany, że fragm ent ten został napisany — zgodnie z całym procederem — najpóźniej i znalazł się na kartach, które nie dotrw ały naszego czasu.

Jakie zaś mogły być przyczyny tego, bądź co bądź dziwnego, proce­ d eru — byłoby rzeczą ryzykow ną zapuszczać się w hipotezy. Czy poeta posiadał gotowy plan całości, a pisał na w yryw ki, różne miejsca owego planu zapełniając; czy całość dopiero się kształtow ała w m iarę tworzenia; czy też może rzucane n a papier fragm enty przekazują już drugą fazę procesu twórczego, to znaczy są odpisem z luźnych notatek i urywków, odpisem na razie nie uporządkow anym — różne można stawiać domysły. Żaden z nich w świetle autografu nie jest zdolen n a­ brać mocy obowiązującej. Dwa tylko wnioski nie ulegają wątpliwości: brulion księgi XII przedstaw ia stadium pisania o w iele bardziej za­ rodkowe niż w pozostałych dochowanych brulionach; rezultatem owego stadium było pisanie od środka ku początkowym ustępom całej księgi. Pisanie to jednak komponowało się w ciąg fabularny: gdyby dochował się b rakujący uryw ek w. 21—46, można rzec, że mimo nieporządku więcej aniżeli połowa księgi X II była gotowa — była gotowa bez w y ­ biegów i zapowiedzi w kraczających na obszar drugiej połowy księgi. W ystarczyło leżące oddzielnie fragm enty zeszyć i uporządkować. Ale zarówno może to być argum entem na rzecz przypuszczenia, że plan całości był od razu gotowy, jak na rzecz tego, że dopiero się realizował w toku pisania.

Dopiero nieobecność w brulionie uryw ków dotyczących drugiej części księgi X II zdaje się być argum entem n a rzecz hipotezy, że plan realizował się w toku pisania. G dyby bowiem „p lan ta” całości od razu była założona, nie ma powodu, dlaczego w brulionie nie m iałyby się pojawić fragm enty także z owej drugiej części. Jeżeli jednak „p lan ta” nie istniała, jest rzeczą bardziej zrozumiałą, dlaczego to poeta krążył wokół pierwszych napisanych urywków, dopełniał je i łączył w pro­ cesie wstecz postępującej kompozycji.

B rulion księgi X II bardziej w skazuje na o r g a n i c z n e n a r a s t a ­ n i e aniżeli na w y p e ł n i a n i e p u s t y c h c z ł o n ó w .

Powtórzyć wszakże w ypada, że cała niniejsza argum entacja jest n a ­ der ostrożna i w trybie „zdaje się”. Ja k wszelkie zbyt daleko sięgające domysły, które nie posiadają dostatecznej legitym acji w m aterialnym wyglądzie tekstu, inna być nie może.

(8)

F I L O L O G IC Z N E P R Z E M I A N Y A R C Y S E R W IS U 1)7

4

Taki porządek brulionu ustala zarazem kolejność odpowiedzi w trzech w ysuniętych przem ianach filologicznych arcyserw isu oraz uczty. Rozpocząć wypada od domysłu, dlaczego Mickiewicz tak gw ał­ tow nie usunął „zawiasy” kompozycyjne sięgające sporu o charty oraz postaci B artka D obrzyńskiego-Prusaka. Pod literą H oznaczyliśmy, że brulion księgi XII zaw iera pierwsze rzuty, które ostatecznie znalazły się w ram ach księgi XI, łącznie 49 w ierszy z tytulikiem podkreślonym przez autora: „zacznie [?] szczucie” 4 — oraz jego adnotacją: „do księ­ gi X I”.

Jakież to rzuty? Ów zespół wierszy to w nieco innym porządku i pow ażnym skrócie odpowiednik partii w. 487—579 w księdze XI, p artii obejm ującej sprytnie urządzone — na skutek podstępu W ojskie­ go — zakończenie sporu o Kusego i Sokoła. A zatem, d o p i e r o w c i ą g u p i s a n i a k s i ę g i X I I , kiedy księga uprzednia była już zasadniczo gotowa, Mickiewicz postanowił definityw nie zakończyć ten niepoważny, zaściankowy, z ironią traktow an y wątek. Postanow ił to uczynić poza nawiasem zam ykającej poem at księgi, by nie obniżać jej tonacji przez ukończenie w ątku, który, będąc na miejscu w poemacie o zaścianku, nie bardzo już przystaw ał do epickiej kody. Skoro tak postanowił, a wymowa autografu jest tu ta j niewątpliw a, zbędne staw ały się w przedstaw ieniu arcyserw isu oraz w ciągu uczty jeszcze trw ające naw iązania: w. 185*— 194*, 226*—232*. Obydwa przeto całkowicie od­ padły. Brzm iały zaś następująco — pora je wreszcie przytoczyć:

Lecz na końcu serw isa stał porcelanowy Dom, jakoby dwor pański prześlicznej budowy, G ustem w łoskim , podobny do ow ych pałaców, Które w L itw ie staw iła fam ilia Paców (Wtem otwarł)

W tym domu otw arły się na sprężynach bramy I w yjeżdżają tłum nie panow ie i damy

Na koniach piernikow ych, a wiodą na sm yczy Charty s ciasta, za niem i orszak obław niczy Z flin tam i z oszczepami prow adzi (ogary) swory (I pokaz) Ogarów, dalej sieci ciągną się tabory.

4 Te dwa w yrazy w skazują zapew ne, po jakich słow ach ów tek st m iał być w staw ion y w obręb księgi XI. B rulion owej k sięgi w ykazuje w szakże liczne luki, także w m iejscu, gdzie prawdopodobnie poeta życzył sobie w łączyć om a­ w ian y fragm ent; stąd całkow icie brak w nim ow ych w yrazów, m ożliwe, że będących po prostu zakończeniem n ieistn iejącego w ersetu. „Szczucie” napisane w yraźnie, „zacznie” [?] — niew yraźnie; stąd ze w zględu na brak kontekstu lekcja niepew na.

(9)

98 K A Z I M I E R Z W Y K A

Lecz W ojskiem u głos przerw ał R egent, krzycząc: knieja, K n ieja złe jest udana, ale zato charty

W yborne, ten szczególnie, m a ogon zadarty, Jak moj K usy, i tutaj on bieży na przedzie

Przed (Sokołem ) drugim, co jak Sokół, — nieprawda, sąsiedzie. A ssessor przeczy: je śli wyprzedza na stole,

Inaczej b yło w polu, co stoł to nie pole.

Chociaż żal każdego odrzuconego w ersetu Pana Tadeusza, w ypada powiedzieć, że decyzja poety w tych obydwu w ypadkach b y ła słuszna: nie było już racji ciągnąć zaściankowy spór, skoro w księdze XI do­ biegł on kresu honorowego dla skłóconych stron i skoro obniżał tona­ cję księgi XII.

Ten dom ysł m a ponadto oparcie w przypuszczalnych powodach, dla których dw a odm ienne w swoim charakterze artystycznym fragm enty rów nież nie dostały się do d ruku: w. 233*—249* oraz 386*—402*. P ierw szy z tych ustępów mówi o tym, jak to B artek Dobrzyński za swego pobytu w W ielkopolsce otrzym ał był książkę kucharską w po­ d a ru n k u od m ałżonki pana Skórzewskiego, właściciela Kopaszewa. W drugim ustępie Maciek Dobrzyński wspom ina Ja n a Potockiego, auto­ r a Rękopisu znalezionego w Saragossie, i jego synów-napoleończyków: A rtura, założyciela łańcuckiej, i Alfreda, założyciela krzeszowickiej linii Potockich.

C harakter arty sty czn y tych dwóch ustępów je st odmienny: mógł znać M ickiewicz osoby w nich wymienione, m ało było prawdopodobne, ażeby soplicowskie postacie z nim i obcowały. Słowem, pew na dowolność epicka, pozw alająca się nie liczyć z prawdopodobieństwem , była w auto­ grafie posunięta znacznie dalej. Dowolność znowu nie bardzo dopaso­ w ana do tonacji całej księgi XII, zwłaszcza w przypadku ze Skórze- wskimi, gdzie chodziło po prostu o ukłon tow arzyski dla ziemian w iel­ kopolskich goszczących p o e tę 5. Nie m a więc tu ta j niepotrzebnej już ko ntynuacji zaniechanego w ątk u zaściankowego — w ty m sensie cha­ ra k te r obu tych ustępów jest odm ienny — a le niedopasowanie, ale nadm ierny luz w stosunku do atm osfery om awianej księgi nie inaczej w ygląda aniżeli w ustępach w. 185*— 194*, 226*— 232*.

Jed n ym słowem, poeta uw ażnie elim inuje liczne ustępy, któ re w kompozycji księgi X II obniżały jej przebieg, k tó re zbytnio sprowa­ dzały n a bok główną linię tej księgi, harm onijnie i dobitnie zm ierzającą 8 N azw a K opaszew o (pow. kościański) posiada w biografii M ickiewicza szczególną w ym ow ę: pierw szy m aterialny ślad jego pobytu w W ielkopolsce — to zapis z sierpnia 1831 w album ie pani domu, H onoraty z B rezów Skórzewskiej. Por. J. M a c i e j e w s k i , G d y gościł w W ielkopolszcze. A dam M ickiew icz w W ie lk im K s ię stw ie P ozn ańskim . 1831—1832. Poznań 1958, s. 58, 202—203.

(10)

F I L O L O G I C Z N E P R Z E M IA N Y A R C Y S E R W I S U 9 9

ku lirycznem u i uroczystemu zachodowi całego poem atu. Nie można, oczywiście, powiedzieć, ażeby poeta usuw ał wszelkie tego rodzaju ogniwa, łączące zakończenie z zaściankowo-obyczaj owym tokiem dzieła. Część z nich pozostała, jak na przykład jeszcze jeden gawędziarski, choć tylko streszczony, w ystęp Wojskiego (477— 482), le k tu ra Protazego (586— 601), jeszcze jeden form alistyczny kruczek B uchm ana (612—616).

Rzecz znam ienna, że każdy z tych trzech fragm entów został prze­ pracow any i odmiennie ujęty. Na lekturze Protazego n ajłatw iej zaś sprawdzić, jak działają praw a zakończenia całego utw oru. Oto w po­ czątkowej redakcji autorem szumnego panegiryku był kto inny: „Skomponował go rym em w iejski organista”. W redakcji ostatecznej poeta skorzystał z tego, że do Soplicowa p rzybyły polskie znaki i m un­ dury, a w tych m undurach pióra stołecznych literatów , i tym sposobem lekturę Woźnego z płaszczyzny obyczaj owo-zaściankowej przeniósł na grunt w łaściw y dw u ostatnim księgom:

Skom ponował go rymem podoficer m łody, K tóry niegdyś w stolicy sław ne pisał ody,

Potem w dział mundur, lecz i w w ojsku b elletrysta, W iersze rabiał. [594]

5

Przykładem działania wspom nianych p raw zakończenia jest fabuła sejm ikowa Wojskiego (47— 135). N ajpierw jednak omówmy pracę poety nad przem ianą pór roku w arcyserw isie (35— 40, 159— 184), ponieważ widoczne w niej m otyw y artystyczne dają się przedstaw ić znacznie prościej i krócej. Przede w szystkim b rak w brudnopisie początkowego uryw ka ogranicza całą kw estię do w. 159— 184. W tekście ty m stanęło przed Mickiewiczem zadanie jakże często w ystępujące w poemacie: stosunek fikcji i rzeczywistości, poezji a praw dy, ty le że ze względu na podjęty tem at, kolejność pór roku, stanęło ono w pew nym porządku chronologicznym, fabularnym . Stąd obserw acje generalne na tem at am biw alencji poezji a praw dy w autografach Pana Tadeusza dają się tu taj przenieść i zastosować 6.

N arrato r nie staje wcale na stanow isku gości w prowadzonych w błąd pewnym złudzeniem, gotowych przyjąć to złudzenie. Pow iada przecież, że serw is „udaw ał przew ybornie krajobraz zim owy” (37). Wobec tego jego dalsze zadanie polegało na tym, ażeby wciąż utrzym ać się na w

ą-* W sposób skrótowy uczyniłem to w rozprawie P o ezja a p ra w d a w św ie tle

au tografów „Pana T adeu sza”. „Zeszyty N aukow e U niw ersytetu Jagielloń skiego”,

(11)

1 0 0 K A Z IM IE R Z W Y K A

skim przesm yku między złudzeniem a praw dą. Zadanie do tego zbli­ żone, z którym spotykam y się przy opisie w achlarza Telim eny w księ­ dze I (542—543) 7. Stąd pierw sza znam ienna poprawka, mianowicie rzadka u Mickiewicza, zawsze skłonnego do skrótu, am plifikacja p ier­ wotnego ujęcia. Zrazu poeta powiedział tylko tyle:

Tym czasem serw is dalej zm ieniał pory roku, Pow ierzchnia jego oschła s konfitur potoku

Zieloną i (kwieci) roznobarwą zabłysnęła wiosną. [159*— 161*] P rzy takim ujęciu w stępnym brakow ało opartej na obserw acji arg u ­ m entacji na tem at tego, co n a p r a w d ę d z i e j e s i ę wśród ele­ m entów serwisu, że otrzym uje on p o z ó r n o w e j p o r y r o k u . Zmysł realności, właściwy Mickiewiczowi, nakazał mu zatrzym ać się dłużej na przesm yku między złudzeniem a prawdą, oczywista po stro­ nie prawdy. Więc czytamy:

Ale tymczasem w ielki serw is barwę zmienił, I odarty ze śniegu już się zazielenił,

Bo lekka, ciepłem letnim powoli rozgrzana Roztopiła się lodu cukrowego piana,

I dno odkryła, dotąd zatajone oku;

Więc krajobraz przedstawił nową porę roku,

Zabłysnąwszy zieloną, różnofarbną wiosną. [159— 165]

I odtąd już n arrato r o tym nie zapomni: pszenica w yrobiona jest z szafranu, żyto — z malarskiego srebra, gryka — z czekolady. N a­ tychm iast wszakże, gdy do brudnopisu sięgać, zadziałała w postawie n arra to ra odmienna motywacja artystyczna, ta właściwie m ickiew i­ czowska, oparta na dążeniu do skrótu. Poeta mianowicie, skoro raz znalazł się wśród krajobrazu litewskiego lata — tej więc pory roku. w której cały poemat się rozgrywa, chociaż znalazł się tylko na serw i­ sie — jak gdyby o tym ostatnim zapomniał. Zaczął kreślić szeroki obraz owego lata, przypominać sobie rośliny i zboża — w podw ójnym spo­ sobie począł je sobie przypominać: jak one w yglądają napraw dę i jak by je sztucznie wykonać na arcyserwisie. Jeżeli o tym drugim w arunku zapomnieć na chwilę, a odrzucony później tekst potraktow ać jako pe­ wien opis samodzielny, ten opis posiada w całości poem atu dw ie p a ra ­ lele, położone we wczesnych jego księgach: na początku fragm ent apo­ strofy księgi I (14—22), przynoszący syntetyczny obraz k ra ju lat dzie­ cinnych; w zakończeniu — echo wywodzące się z opisu sadu (II,

(12)

F I L O L O G IC Z N E P R Z E M I A N Y A R C Y S E R W I S U 1 0 1

403—430). Pod koniec dzieła Mickiewicz jak gdyby podjął jakąś baśnio­ wą kontam inację tych słynnych ustępów. P odjął i rychło zrezygnował:

Pszenica s cukru zołtem m alow na szafranem, Na kłosach przysypana liściem pozłacanem.

Groch (pełen) (ze strąkami) s św iętojańskim strąkiem, (ob) [(jęczm ień ow ies) z masła ow ies blady, I gryka w yrobiona sztucznie z czokolady.

Z drzew pow oli biaław e otopniało kw iecie, Wydając na jaw owoc dojrzały jak w lecie, Sapieżanki i dule i jabłka i bery

(I malin) Zielone m alinam i skrapiane szpalery. [167*—175*]

O ile uprzednio nastąpiła am plifikacja, tu taj dokonał się gwałtowny skrót: z całego fragm entu pozostały tylko 4 wiersze, doliczając nie­ tknięty w. 166 — pozostało ich 5:

Wychodzą różne zboża, jak na drożdżach rosną, Pszenicy szafranowej buja kłos złocisty, Żyto ubrane w srebra m alarskiego listy, I gryka w yrabiana sztucznie z czokolady, I kw itnące gruszkam i i jabłkam i sady. [166—170]

Dlaczego Mickiewicz z reszty zrezygnował, trudno dociec. Czy w y­ dało m u się mało prawdopodobne, ażeby poprzez cukiernicze złudzenie móc ukazać tak szczegółowo lato nowogródzkie, czy też k raj lat dzie­ cinnych z w łaściw ą m u ram ą tęsknoty w ydał się niew spółm ierny z ser­ wisową zabawą? Nie wiadomo. W ypada tylko żałować, że w swojej decyzji autorskiej okazał się tak bezlitosny. Jej ofiarą padł przecież jeden z najśw ietniejszych w ersetów opisowych całego poematu. Po­ wiedzmy go wolno i z naciskiem na stronę eufoniczną:

Zielone m alinam i skrapiane szpalery.

Cóż za znakom ity trzynastozgłoskowiec! Z w arty i absolutny, w szyst­ kiego cztery wyrazy, dwie przydaw ki harm onijnie zdążające do rze­ czownika, druga przydaw ka łagodnie rozchylona średniówką. Jedno­ cześnie jak uderzająco trafn y obraz szpalerów zieleni przesypanych z rzadka czerwienią malinowych kropel. Jednocześnie też cóż za urocza eufonia samogłoskowa i spółgłoskowa, oparta na harm onii miękkich spółgłosek i szerokich, rozw artych samogłosek. O podobnym dystychu z Pana Tadeusza (VIII, 607—608)8, o jego zamknięciu: „garście zaklę­ tego złota”, powiedział był Słowacki: „O statnia połowa drugiego w ier­ sza jest cudnej harm onii — jeżeli ją pełnym i i otw artym i ustami prze­

8 Tak w ygląd a cały dystych (VIII, 607—608):

A drugą ręką w w odę dla zabaw ki miota Brane z fartuszka garście zaklętego złota.

(13)

1 0 2 K A Z I M IE R Z W Y K A

czytasz” 9. Ten cały odrzucony wiersz jest podobnej harm onii. Jeżeli uszedł uwagi Juliusza Słowackiego, to dlatego że pozostał m u nie zna­ ny i niedostępny w brudnopisie P ana Tadeusza.

O bserwacja dotycząca autora poem atu, a w ynikła z tego przykładu, świadczy, że kiedy podejmował on określone decyzje kompozycyjne, nie pow strzym yw ał go wzgląd na padające ich ofiarą piękności i osiąg­ nięcia 10.

6

Powróćmy do fabuły sejmikowej. Ogólnie rzec można, że im bliżej do zakończenia danego utw oru, tym bardziej o obecności lub elim inacji określonych ustępów, o popraw kach wprowadzonych do tek stu otrzym u­ jącego sankcję ostateczną twórcy, decydują względy związane z całą kompozycją. Już nie pora otw ierać nowe perspektyw y, pora natom iast zamykać i akcentować perspektyw y istniejące. Ta generalna uw aga szczególnie dotyczy fabuły sejm ikowej Wojskiego (47— 135), przem ian w j ej wyglądzie filologicznym, a także powodów w ogóle, dla których rozegrana w porcelanie scena sejm ikowa znalazła się w obrębie poematu.

Powiedzieć, że w prow adzając ją pragnął Mickiewicz dorzucić jeszcze jeden rys życia i obyczaju staropolskiego — to za mało. Było na to dosyć miejsca uprzednio. W księdze XII Mickiewicz nie podejm uje już takich celów marginalnych, a jeżeli naw et z pozoru to czyni, bliższa analiza wskazuje, że o co innego chodzi: o dokończenie, zamknięcie i akcent finalny dla określonego w ątku myślowego wyrażanego przez pew ien w ątek fabularny. Tak jest na pewno ze spraw ą Scyzoryka 11.

Scena sejm iku w porcelanie posiada rów nież swoje uzasadnienia i wiązadła konstrukcyjne sięgające w głąb całego dzieła. Jedno z nich wiąże się z tym znam iennym dla Pana Tadeusza tokiem am biw alencji między poezją a prawdą, między iluzją a deziluzją. To wiązadło sięga

f l J. S ł o w a c k i , O poezjach Bohdana Z aleskiego. W: D zieła w szy stk ie . T. 10 Wrocław 1957, s. 109.

10 Ponadto zakończenie pór roku na serw isie, kiedy goście zaczynają się nim pożywiać, m iało pierwotnie m ieć in n y przebieg.

Goście naturę lasu zgadłszy pow onieniem — — tak poeta napisał, przekreślił i zakończył:

Goście pijący w ino zaczęli gałązki,

Pnie i korzenie zryw ać i gryźć dla zakąski. [183—184]

Zakończył, bowiem w. 185—186, o W ojskim, który obchodzi serw is i patrzy na to z radością, brak w brudnopisie. Poniew aż zaś czystopis k sięgi X II przechował się dopiero od w. 399, nie wiadomo, czy już w nim, czy dopiero w trakcie druku poeta dorzucił ów dystych.

(14)

F I L O L O G IC Z N E P R Z E M I A N Y A R C Y S E R W IS U 1 0 3

obrazu zaścianka Dobrzyńskich: zgodnie z zasadą deziluzji ukazał w nim poeta, jak to napraw dę anno 1811 w yglądała miniona przeszłość histo­ ryczna, jak niewiele i na użytek codziennej prozy z niej pozostało. Scena sejm ikow a wnosi tu taj popraw kę w imię iluzji, w imię złudzenia, w którym odżywa przeszłość 12.

Lecz scena ta, po stronie określonej jakości estetycznej łącząc się kontrastow o z zaściankiem, po swej stronie fabularnej „ry m u je” z inną partią poem atu: z obrazem skłóconej rad y szlacheckiej w D obrzyniu w księdze VII. Tam, w Dobrzyniu, starego M aćka Dobrzyńskiego przy­ praw iając o w ybuch wściekłości, w szystko było sw arem i kłótnią. Tutaj, w porcelanow ym przedstaw ieniu, wszystko jest zgodą i wzorem. To drugie w iązadło nie dotyczy określonej jakości estetycznej, nie mieści się w naw iasie praw dy a poezji, lecz w naw iasie pewnych ocen ideowo- -politycznych, ocen także o pew nym akcencie moralnym.

Badacze Mickiewicza już daw no zwrócili n a to uwagę, że scena n a ­ rad y D obrzyńskich w księdze VII była czymś w rodzaju przetoki, przez któ rą pew ne aktualne treści polityczne z życia em igracyjnego przebiły się do poem atu Mickiewicza. P ierw szy na to zwrócił uwagę Zygm unt Wasilewski, dw ukrotnie i najobszerniej rzecz potraktow ał K onrad Górski, korygując poprzedników w szczegółach, zgodny był z nimi w zasadzie samej Stanisław Pigoń 13.

Jeżeli chodzi o tekst Pana Tadeusza i poszczególne w nim postaci, spostrzeżenia w ym ienionych badaczy sprow adzają się głównie do n a ­ rady w D obrzyniu oraz osoby Buchm ana. Źródło niechęci — do do­ świadczenia em igracyjnych swarów.

K sięga VII jest, w łaściw ie m ówiąc, przestrojonym w izerunkiem burzli­ w ych zebrań dem okratycznych w Paryżu przy rue de T aran n e14.

K onrad Górski poszedł dalej, w moim przekonaniu poszedł słusznie. Mickiewicz dał nie tylko negatyw w Dobrzyniu, dał także pozytyw w postaci sceny sejm ikowej:

obraz sejm iku jest kom pozycyjnie tylk o w trąconym epizodem, jak słynny opis tarczy A ch illesa w Iliadzie. Bardzo jednak znam ienną rzeczą dla ogól-12 Por. K. W y k a , P oezja i p ra w d a w „Panu T adeu szu ”. „Nauka P olsk a”, 1956, nr 2/3, s. 109^—126.

13 Z. W a s i l e w s k i , P sychologia p o m y słu „Pana T adeu sza”. W: S iadam i M ickiew icza. Szkice i p rzy c zy n k i do d zie jó w rom an tyzm u . L w ów 1905, s. 101— 129.—

K. G ó r s k i : 1) C zym m ia ł b y ć „Pan T a d eu sz” dla em igracji? „Przegląd Narodo­ w y ”, 1921, z. 2, s. 191—210; z. 3, s. 320—346. Przedruk pod zm ienionym tytu łem

„Pan T adeu sz” a ideologia n arodow a M ick iew icza po pow stan iu listo p a d o w y m

w: L ite ra tu ra a p rą d y u m ysło w e. W arszawa 1938, głów n ie s. 128—131. 2) W stęp do: A. M i c k i e w i c z , Pan Tadeusz. L w ów 1932, s. 19. — S. P i g o ń , „Pan T adeu sz”.

W zrost, w ielk o ść i sław a. W arszawa 1934, s. 201—209.

(15)

1 0 4 K A Z IM IE R Ą W Y K A

nego charakteru epopei jest przedstaw ienie w łaśnie tego obrazu życia dawnej Polski. Poeta mógł rów nie dobrze w yp ełn ić arcyserw is W ojskiego innym i scenami z dawnego, bogatego życia naszej szlachty; w ybrał tę scenę, bo ona pozwoliła mu na w ypow iedzenie ustam i W ojskiego bardzo ciekawych w niosków o dawnym ustroju w życiu P o ls k i15.

Ten ślad na pewno jest słuszny — zobaczymy, jak on się odbił w pracy nad autografem — i po tym śladzie pójść wypada, ale nieco go m odyfikując oraz poszerzając. Przede wszystkim zbyt wąsko zostaje w zięty napęd niechęci Mickiewicza do określonych form parlam en tar­ nych, do gadulstw a i dyskusji. Pochodził on nie tylko z odgłosów nio­ sących się od rue de Taranne, ale był głęboko zakorzeniony w poglą­ dach poety. H enryk Nakwaski z rozmowy w 1838 r. odbytej z poetą zanotował;

Tworzy sobie jakiś ludek pow stański, przeciwny francuskim formom k onstytucyjnym — jest to dawna jego m y ś llfi.

Publicystyka polityczna Mickiewicza w okresie towarzyszącym pow staw aniu Pana Tadeusza opiera się na charakterystycznym pozy­ tyw ie i negatywie, całkiem podobnie rozłożonym jak ten, k tó ry obser­ w ujem y w poemacie. Z jednej strony, polskie form y sejm owania jako wzór pozytywny, tak dalece dla M ickiewicza-publicysty z „Pielgrzyma Polskiego” niewątpliw y, że jego gw ałtow ny atak na em igracyjny sejm powstańczy w znacznym stopniu do tego się sprowadza — chodzi o M y­

śli o sejm ie polskim 17. Z drugiej strony, zjadliw y atak na konstytucyjno-

burżuazyjne form y parlam entarne. O polskich sw arach em igracyjnych nigdzie Mickiewicz nie pozostawił notatki tak napastliw ej jak ta, w któ­ rej u trw alił swoją bytność w parlam encie orleańskim. Oto negatyw:

Siedziałem w galerii naprzeciw ła w opozycji, m ając przed sobą jenerała Lafayette. W środku izby panow ały nad ciżbą figury i twarze m inistrów, znajome św iatu z licznych karykatur. Za nim i czerniła się zgraja m ierzyny

(„ju ste-m ilieu ”) około czerwonych portfejlów , jak stado krzykliw ych kaw ek

około czerw ieniejących się k aw ałów ścierwa. [...] Poznałem w ielu rodaków. [...] Szlachetne twarze niektórych dowódców naszych, ich w łos posiw iały w obozach i tułactw ach, dziw nie odbijał od w ychudłych pysków bankierskich, na których, jak na zagwazdanych starych w ekslach, czytać można było pod­ pisy różnych rządów, różnych m inisterstw , ślady w yskrobanych przysiąg, protestacyj etc., e tc. 18.

15 G ó r s k i , L iteratu ra a p rą d y u m ysło w e, s. 119.

16 Adam a M ickiew icza w spom nienia i m yśli. Z rozm ów i przem ówień zebrał i opracował S. P i g o ń . Warszawa 1958, s. 233.

17 A. M i c k i e w i c z , D zieła w s zy stk ie . T. 6. Warszawa 1933, s. 259—264. Por. uw agi P i g o n i a , op. cit., s. 130— 132.

18 A. M i c k i e w i c z , N owe za tw ie rd ze n ie A lien -b ilu w e Francji. W: Dzieła

(16)

F I L O L O G IC Z N E P R Z E M I A N Y A R C Y S E R W IS U

Przypom nijm y nadto z całkowicie tej samej m aterii obserw acyjnej urobiony obraz „francuskiej izby d ep u tató w ” w Przeglądzie w ojska (248—271) 19 — a wniosek w ypada zaproponować taki: te trzy zapisy złego sejmowania, a więc narada w Dobrzyniu, notatka reporterska z francuskiej Izby D eputowanych, przeróbka owej notatki w kąśliwe porów nanie epickie, w ykazują tyle podobieństwa kierunkowego w oce­ nie, że chyba nie tylko rue de Taranne, ale i Palais de Bourbon ucze­ stniczył w owej aktualizującej przetoce widocznej w księdze VII. O czy­ wista, że lokalizacja tem atów w Panu Tadeuszu nie pozwalała na ja k i­ kolwiek w trę t bezpośredni rodem z „francuskiej izby deputatów ”. Oczywista również, że ujęcie artystyczne jest w księdze VII całkiem inne, złagodzone hum orem i epickim wybaczeniem, kiedy reporterska notatka i jej analogon w porów naniu są jadow ite aż do obraźliwej granicy: „stado krzykliw ych kaw ek wokół kawałków ścierw a”, „w y­ chudłe pyski bankierskie”, czy z kolei: „izba [...] szumowiny aż pod nie­ bo ciska” (Przegląd wojska).

7

Jeżeli zaś tak, a zgromadziliśmy możliwie dokładnie argum enty m erytoryczne sięgające w głąb poem atu, fabuła sejmikowa Wojskiego, nie przestając być gawędą powiatowego bajarza, odmiana n arracji jakże częsta w Panu Tadeuszu, pełni także inne zadanie. Zmierza ku temu, ażeby poprzez ukazaną w porcelanie scenę sejmikową kreować pewien pozytyw ideowy. Zadanie to nie było z gatunku napięcia po­ między praw dą a poezją, nie dotyczyło postaw estetycznych, lecz było z gatunku ocen ideowych.

Czy i jak ujaw niło się to w różnicach między brulionem a pierw o­ drukiem ? Póki W ojski snuje swoją gawędę, złożoną ze świetnych ob­ serw acji szczegółowych, póki ten pow iatow y gaduła zachowuje się jak behaw iorysta, z gestów i znaków odczytujący ich sensy, póty między brulionem a pierw odrukiem panuje całkowita zgoda. Tak przedstaw iają się w. 50—62, 65— 100, a więc ogólny obraz sejmiku, figura słuchają­ cego, figura mówcy, oponenta, niepewnego, wołającego przez okno

veto. Bo w tych partiach przem ówił bezbłędny obserw ator życia szla­

checkiego, przem ówił nie oceniając, lecz jedynie notując, i jak zawsze w podobnym przypadku w Panu Tadeuszu — ustęp taki od razu był gotów. Na całym podanym w yżej obszarze jeden zaledwie dystych

19 Ta zbieżność stanow i, moim zdaniem , jeden z ważkich argum entów prze­ m aw iających przeciwko przypuszczeniu, że U stęp napisany byl już w Rosji.

(17)

1 0 6 K A Z I M IE R Z W Ÿ K A

został podciągnięty i poprawiony, ale ta popraw ka nic nie m iała wspólnego z pozytywem i oceną. F igura w ahającego się w ykonuje gest zrazu tak opisany:

[...] w ytk nął w ielkie palce, Paznokciem do paznokcia, jest to doskonała I doświadczana w rzeczach w ątp liw ych kabała. — z kolei zaś tak:

[...] w ytk nął w ielk ie palce, Zm rużył oczy, paznokciem do paznokcia m ierzy, Widać, że kreskę swoją kabale powierzy: [83—85]

Dodał zatem poeta to, czego W ojski zrazu nie spostrzegł: że wróżba przez uderzenie w yciągniętym palcem w drugi palec m usi być czyniona z zam kniętym i oczyma. „Zm rużył oczy”. Inaczej n ie ma wróżby. Poza tym jednym szczegółem brulion odpowiada pierw odrukow i.

Inaczej w tych miejscach, gdzie bądź sam czytelnik wyciągnąć może wniosek, bądź też gdzie W ojski m u ten wniosek podaje. Słowem, skoro przestaje chodzić o obserwację, a zaczyna chodzić o ocenę. W ier­ sze 63—64 brzm ią w dru ku :

Ci m ówcy zalecają sw oich kandydatów

Z różnym skutkiem , jak w idać z m iny szlachty bratów.

Bardzo to eufem istycznie i bardzo grzecznie. S tronę zaś poetycką oceniając — właściwie płaski i mało mówiący prozaizm. „Z różnym skutkiem ”. Ten zaś streszczający, a nie tyle o p a rty na obserwacji dwuwiersz znalazł się w miejsce tekstu obszerniejszego i obdarzonego całkiem inną wymową:

S tych m owcow i s tych kupek w praw ne oko zgada, Że to przedsejm ikowa (tajemna) domowa narada. Ci m ów cy kandydata są to przyjaciele,

Zam awiają dlań kreski, lecz ja pow iem śm iele, Że się w ybór nie uda, w id ać z m in słuchaczy,

Że niechętni i kilku m ow cow jest w rospaczy. [63*—68*]

Odbywa się zatem agitacja przedw yborcza, pachnie kiełbasą w y­ borczą, radzi domowy konw entykl szlachecki. T rudno z tego rodzajo­ wego obrazka w ysnuw ać w nioski budujące i o tej zawartości, że polsko- szlacheckie sejmowanie obywało się bez chw ytów towarzyszących generalnie owej in sty tu cji publicznej. Wniosek czytelnika gotów być niepożądany z p u n k tu widzenia pozytywu. Wobec tego Mickiewicz odebrał głos Wojskiemu, kazał zam ilknąć zbyt praw dom ów nem u ga­ wędziarzowi i sam po swojemu scenkę streścił.

Podobnie postąpił przy innej kłopotliw ej relacji, kiedy Wojski do­ strzega wrzeszczącego veto sejmikowicza. W tym przypadku trudno

(18)

F I L O L O G I C Z N E P R Z E M I A N Y A R C Y S E R W IS U 1 0 7

było tem u całkowicie zaprzeczyć — cóż to za typow y sejm ik szlachecki bez ve ta l — ale bodaj zakończenie ustępu zostało zmienione. Zmienione w duchu przed chwilą omówionym, polegającym na złagodzeniu obser­ w acji zbyt drastycznej i zbyt praw dom ów nej. N ajpierw tekst defini­ tyw ny, z kolei pierw otny:

Patrzcie, jak za tą nagłą do k łótn i podnietą Tłoczy się do drzwi ciżba, pew nie idą w kuchnię;

Dostali szable, pew nie k rw aw y bój w ybuchnie. [101— 103] Patrzcie, jak za tą nagłą do k łótn i podnietą

Zgiełk jest na kurytarzach, patrzcie z tyłu w kuchnie, Już tu czubią się, pew nie krw aw y boj wybuchnie.

W brulionie zatem już szlachta sejm ikow a się bije, i to wcale nie po szlachecku: za czuby się wzięli. W pierw odruku dopiero się pobije, i to, ja k szlachcicowi przystoi: „dostali szable”. To nie tylko zmiana obserwacji. To zmiana przesłanki pod ocenę.

Tę ocenę Wojski sam form ułuje w jakże naoechowanym ideologicz­ nie ustępie (111— 119). Tylko o statnie dw a dystychy można w owej form ule jem u samemu przyznać, są one bowiem zgodne ze skrom nym doświadczeniem i skrom ną wiedzą o świecie, zwłaszcza o szerokim świecie, owej postaci. Takich rzeczy nie ogląda się bowiem w Nowo- gródczyźnie:

W innych krajach, jak słyszę, trzyma urząd drabów, Policyantów różnych, żandarm ów, konstabów ; Ale jeśli m iecz tylk o bezpieczeństw a strzeże,

Żeby w tych krajach była w oln ość — nie uwierzę. [116— 119] Początek wypowiedzi starego H reczechy brzm i na całkiem innym rejestrze. Należy do najbardziej ideologicznych i pozytywnych, „czu­ jem y ” w nim w yraźną aprobatę au to ra dla sądu postaci. Ale co to w ogóle znaczy „czujem y”? A utograf pozw ala konkretnie ukazać za­ biegi poety, ażeby tych kilka w ierszy oddało w iernie zespół treści o wie­ le rozleglejszy, aniżeli można to było w nich wypowiedzieć. Zespół zw iązany z odpowiednim zakresem przekonań politycznych samego tw órcy.

N ajpierw w. 111 dopiero w trzecim ujęciu spotkał się z jego zgodą: Tak to było, nie w iecie o tern P aństw o młodzi.

Wy iuż nie rozum iecie tego Państw o m łodzi Ach! w y nie pam iętacie tego, P aństw o młodzi!

Każde z tych trzech zdań przynosiło treść odmienną, nie tylko na sk utek w prowadzenia innego orzeczenia p rzy zachowaniu podmiotu „P aństw o młodzi” : n i e w i e c i e — n i e r o z u m i e c i e — n i e

(19)

1 0 8 K A Z IM IE R Z W Y K A

p a m i ę t a c i e . Dwa pierw sze zdania były zbyt sztyw ne w ustach swobodnie przem awiającego gaduły. Szczególnie pierw sze ujęcie brzm ia­ ło trochę jak konkluzja form alna, właściwa może w ustach Buchmana, niewłaściwa w słowie Wojskiego. D rugie ujęcie stw arzało niebezpieczną perspektyw ę na skutek użycia zw rotu n i e r o z u m i e c i e . Takie orzeczenie zdawało się utrw alać rozdźwięk między przeszłością szla­ checką a młodym pokoleniem. Tymczasem i Wojskiemu, i autorowi w łaśnie na tym zależy, ażeby daw ny obyczaj praw no-sejm ow y został zrozumiany i p rzy jęty za wzór. Dopiero trzecie ujęcie zabrzmiało n a­ turalnie. Nie ma w nim żadnego generalizującego konkludowania. Wy­ powiedź Wojskiego stała się teraz natu raln y m odwołaniem do wspom­ nień starca, w których inni już nie uczestniczą, przejście od pozytyw ­ nej fabuły-przesłanki do wniosku oceniającego nastąpiło swobodnie i zgodnie z sytuacją oraz psychiką przemawiającego.

Sam zaś wniosek główny i apelujący do zespołu przekonań samego tw órcy pojawił się w dwóch w ydaniach. N ajpierw redakcja pierw otna, później ostateczna:

Dopóki szanowano w iarę a z nią prawo! B ył porządek, k w itnęła w olność, rosła sława. Dopóki wiara kw itła, szanowano prawa,

B yła w olność z porządkiem i z dostatkiem sława! [114—115] Na pozór różnica niewielka, ale kiedy się dokładniej wczytać — m amy przed sobą dwa sądy całkiem różne. Cóż bowiem powiedział pierw otnie Wojski? Że w szlacheckiej Rzeczypospolitej, pod w arunkiem szacunku dla w iary i praw , w szystko szło jak najlepiej: panow ał ład; rozwijała się wolność; przybyw ało sławy. Komu? Tej szlacheckiej Rze­ czypospolitej, która rychło zginęła w rozbiorach. Tak może tw ier­ dzić zaprzysięgły laudator tem poris acti. Gerwazy, a nie autor Pana

Tadeusza. Ten autor w yraźnie pragnął wypowiedzieć pozytyw ną ocenę

dawnego ładu szlacheckiego, ale zapędził się stylistycznie. Gdyby m u nie zależało na tym, ażeby osobiście przemówić w słowie Wojskiego, mogło tak pozostać — n a odpowiedzialność starego Hreczechy. Lecz Mickiewiczowi na tym zapewne zależało, więc popraw ił w stępną p rze­ słankę starca: szacunek wobec w iary religijnej to za słabo — szacunek m iew ają również i niewierzący. Popraw ił założenie i od siebie powie­ dział co innego aniżeli Wojski:

Była w olność z porządkiem i z dostatkiem sława!

Jest to również sąd pozytyw ny o u stroju szlacheckim i polskich urządzeniach praw nych, ale w yrażony w znam ienny sposób. Mianowicie k ry je się w nim coś w rodzaju pojęciowego oksymoronu, coś w ro­

(20)

F I L O L O G IC Z N E P R Z E M I A N Y A R C Y S E R W IS U 1 0 9

dzaju przezwyciężonej w Polsce niezgodności: bo wolność nie zawsze prowadzi do porządku, dobrobyt ogółu nie zawsze przysparza mu sławy. Układ taki w yraźnie intenduje w kierunku, jaki trochę przypom ina aforyzm, trochę m a k sy m ę20. Poczciwego Wojskiego stać było co n a j­ wyżej na to, ażeby zacytował przysłowie, tw ór zbiorowy, a nie tw o ­ rzy ł samodzielnie m aksym ę o tak pięknej formie retorycznej. Co innego z autorem Zdań i uwagi

Zdaniem M ickiewicza-publicysty właściwością polskich urządzeń praw no-ustrojow ych było to, że pogodzone w nich zostały i przezw y­ ciężane tego rodzaju przeciw ieństw a. Ten na pół aforyzm, na pół m a­ ksym a streszcza to przeświadczenie, lecz bez ryzyka sądu o wzroście sław y narodowej, o rozkwicie wolności. Jakże mistrzowską i a rty ­ stycznie pewną ręką Wojski na chwilę został odsunięty, na krótką chwilę, po której bez obawy nieporozum ienia można mu już oddać głos:

W innych krajach, jak słyszę, trzyma urząd drabów, [116]

Jeżeli wśród tekstów pozaartystycznych Mickiewicza za takim się rozglądać, k tóry wygląda na najbliższy omawianemu sformułowaniu, napotkam y go w rozmowie z poetą zapisanej przez Lucjana Siemień- skiego. Rok 1840. Mickiewicz niespodziewanie dla swego rozmówcy podjął podówczas paradoksalną obronę sejm u grodzieńskiego z r. 1793, tego, który pod dyktando Targow icy zatw ierdził drugi rozbiór Polski. W spominał głosy przeciwne tem u i odważne. Wszystko w tym celu, ażeby w alor tradycyjnej instytucji narodowej oddzielić od doraźnie

2łego użytku:

sam ego ducha konfederacji oddzielić trzeba od ducha przywódców; hańba ich nie może spadać na połowę narodu za to, że chciała stać przy prawach, in sty ­ tucjach odwiecznych, i używ ać służącej sobie w olności do poprawy tychże, stosow nie z wym aganiam i c z a su 21.

G eneralna intencja ideowa w yniknąć m ająca z sejmikowej fabuły je st w łaśnie tego rodzaju: oddzielić zły posiew od dobrego ziarna, za­ chować to, co cenne w tradycyjnych urządzeniach polskich. Obiek­ tyw n y epik, w dodatku kpiący sobie z rezonerów, stanął przed nie­ łatw ym zadaniem pragnąc to w yrazić. Miał do rozporządzenia tylko 20 Por. A. J o l i e s , Einfache Formen. Halle 1956, s. 129— 130. — H. K r ü g e r ,

S tu d ien ü ber den A ph orism us als ph ilosoph ische Form. Frankfurt am Main 1956.

W edług podziałów form alnych stosow anych przez Sartnewskiego ten retoryczny -werset, gdyby go oddzielnie potraktow ać, byłby epigramem — ze w szystkim i zarzutam i, jakie Sarbiew ski tem u ujęciu stawiał. Por. M. K. S a r b i e w s k i ,

O po ezji doskon ałej, czyli W ergiliu sz i Homer. W rocław 1954, s. 38—43.

(21)

110 K A Z IM IE R Z W Y K A

konkretne i posiadające swoje ograniczenia postaci dzieła. Całość przedstawionych popraw ek tego dowodzi, jak dalece poeta się starał, ażeby w ram ach tego, co prawdopodobne wobec danej postaci, za­ brzm iał jednak jego głos własny. Powiodło się to w postaci szczęśliwie sform ułow anej maksymy, wspomożonej zabiegami o to, ażeby pewne fragm enty sejm iku porcelanowego nie stanęły z nią w sprzeczności zbyt jaskraw ej. Nie był więc przedw czesny wniosek, że sejm ikowe opo­ w iadanie Wojskiego stanowi nie tylko narrację zgodną z punktem widzenia i doświadczeniem ideowym starego gaduły powiatowego (tu­ taj popraw ek najm niej), ale w tej n arracji dokonał się również prze­ kaz stanowiska samego tw órcy (tu taj skupiły się poprawki).

Pozostaje jeszcze — porcelana. Całkiem to bowiem rzadka sytuacja, że negatyw sejmikowej in stytucji rozegrali żywi ludzie i że ten nega­ tyw m usiał wypaść dobitniej i ciekawiej. Popraw kę pozytyw ną roze­ grały, ożywione słowem Wojskiego, figurki porcelanowe. Ja k Scyzo­ ryk gdzieś przepadł w taborach, tak one zapewne stłuczone zostały i rozdeptane w kolejnym przem arszu w ojsk przez Nowogródczyznę. Nawet, gdy się to nie stało, zamilkły, skoro zabrakło podobnych ko­ m entatorów jak stary Hreczecha.

Jeden to więcej z m elancholijnych uśmiechów tw órcy poematu. A zarazem jedna więcej oznaka właściwej mu um iejętności oglądania spraw ważnych poprzez drobiazgi: Napoleon konno na dnie tabaki ery. P raw n a instytucja o w ażnej dla tw órcy roli, ale w kruchej porcelanie. Całkowity brak w brulionie początkowej partii arcyserw isu nie po­ zwala odpowiedzieć n a pytanie, czy od samego początku posiadał on w tekście tak szacowną genealogię:

Jest podanie, że książę R adziw iłł-Sierota Kazał ten sprzęt na urząd w W enecyi zrobić

I w edle w łasnych planów po polsku ozdobić. [28—30]

Genealogia całkiem do tej podobna, która Scyzorykowi każe być zdobyczą spod G runwaldu, buńczukom tatarskim w D obrzyniu — zdo­ byczą spod W iednia 22. A rcyserw is otrzym ał taką genealogię i w tekście, i w dodatkow ym przypisie, k tó ry wspomina, że na uczcie dla papieża Leona X ukazany był serwis, k tó ry stał się w zorem dla naszego, dla radziwiłłowsko-soplicowskiego. Od Radziwiłłów do Soplicowa — droga

22 Cała ta sprawa tym zabawniej w ygląda, że — jak bystro zauw ażył S. P i - g o ń (A. M i c k i e w i c z , Pan T adeu sz. Wyd. 3. W rocław 1958, s. 527. „Biblioteka N arodowa”, I, 83) — pod pozorem opisu sejm iku staropolskiego z obiorem posła M ickiew icz przedstaw ił naprawdę znany m u z w łasn ego doświadczenia, a istn ie­ jący dopiero po rozbiorach, na szczątkowym sejm iku szlacheckim , obiór m arszałka powiatowego.

(22)

F I L O L O G I C Z N E P R Z E M I A N Y A R C Y S E R W IS U 111

dosyć zbliżona do tej, którą Scyzoryk przebyw a od G runw aldu w ta­ bory napoleońskie. N aw et rzekom e w yjaśnienie przygód zostało w zbli­ żonej form ie podane:

Serw is, potem zabrany czasu w ojny szwedzkiej,

Przeszedł, nie w iedzieć jaką drogą, w dom szlachecki; [31—32] Co się z nim [Scyzorykiem] stało, różnie powiadają o tem, .Lecz nikt pew nie nie w ied ział ni wtenczas, ni potem. [366—367]

Kończąc całość rozważań możemy powiedzieć, że filologiczne prze­ m iany arcyserw isu odsłaniają bardzo wiele intencji artystycznych Mickiewicza. Intencji w ielorakich, sięgających od spraw kompozycyj­ nych, w ynikających z praw zakończenia poematu, po w yraz w łasnej po­ staw y ideologicznej, p rzy zachowaniu epickiego obiektywizmu. Jedno­ cześnie też w ygląd brudnopisu, świadczący, jak w żadnej innej księ­ dze poematu, o bardzo wczesnym stadium procesu twórczego, godzien był tego, by nad nim uw ażnie się pochylić.

Cytaty

Powiązane dokumenty

W kamienicach zamykających plac od strony Starego Miasta osiedlili się przeważnie zacni robotnicy (bo przecie było to na owe czasy miejsce elitarne, więc nie dla byle kogo).. Trochę

Z dobroci serca nie posłużę się dla zilustrowania tego mechanizmu rozwojem istoty ludzkiej, lecz zaproponuję przykład róży, która w pełnym rozkwicie osiąga stan

[r]

W połączeniu z niewielką dawką amnezji prowadzi to do pytań w rodzaju: Jak to się mogło stać, że w Polsce rządzą znowu komuniści?. Dlaczego ataki na Kościół zyskują

• W sadzie jabłoni jest więcej niż grusz, śliw jest mniej niż grusz, a moreli jest mniej niż śliw.. Czy moreli jest więcej, czy

• W sadzie jabłoni jest więcej niż grusz, śliw jest mniej niż grusz, a moreli jest mniej niż śliw.. Których drzew jest najmniej w sadzie, a

Gdyby istniała funkcja dwuargumentowa S(k,n) uniwersalna, to znaczyłoby, że dla każdej funkcji jednoargumentowej F(n) istnieje takie k, że dla każdego n zachodzi

Hermeneutyka fi lozofi czna wobec tego, co inne ...17?. Z