Stanisława Jasińska
Juliusz Słowacki "Polska! Polska! o!
Królowa" : nieznana satyra na poezje
Bohdana Zaleskiego
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 39, 222-241
JULIUSZ SŁOW ACKI
„POLSKA! POLSKA! O! K RÓ LO W A”
N ieznana sa ty ra n a poezje a) B ohdana Zaleskiego
Polska! polska! o! królowa b) Polska polska 1 Bogdanowa Za nią lecą w szystk ie dusze I żupany i kontusze.
Polska Polska! o w esoła Gdy w objęciach archanioła W gw iazdę bîyska, w kw iat rozkwita, O! zbawiona — choć zabita
Choć 2 zabita m ęczennica c) Słow iańszczyzny to siostrzyca A w olności to stolica A dla wiary ołtarz złoty.
W ie je3 ku niej hymn tęsknoty W eseli się ród w ybrany d) Apostoły, św iata pany, U w ielbieni w całym mirze Niosą kwiaty, niosą krzyże, P olszczy!4 p olszczy5 na zbawienie...
Głupie mędrców pokolenie e) O! coś szemrze f) coś doradza... Na ołtarzu ciernie sadza
I zam yka pańskie progi g) — Płacze! płacze! lud ubogi Płacze! płacze! powątpiewa —
Owoc gorzki! z tego drzewa! h) Owoc gorzki pełny pleśni i) Lud om dlewa — czeka pieśni! j) Wyszła, w yszła ziem nadzieja k) Złote dźwięki... epopeja! 1) Lud się krzepi i w eseli ł) Cherubiny i anieli
Zaśpiewali... z ranną rosą W zięli kwiaty, w niebo niosą, W niebo niosą hym n pamięci Cherubiny — dusze — święci... 1 hym n leci i hymn w ieje Słyszę słyszę epopeję...
A na św iecie, coraz gorzej m) Św iat okw ita — m ędrcy chorzy Chorzy! chorzy! O! morderce A chorująż o! na serce N ie słuchają... schorowani. A hymn w ieje od otchłani,
Wieje, dzwoni... a 6 zabawka A cackoż to — a p rzegraw k a7 Złota, cudna, nie słychana —
W ypieszczona n) pieśń Bohdana.. A na św iecie coraz gorzej
Kto w ie może się ukorzy o)... Ale gdzie tam! p)... m ędrcy chorzy A na dumęż oj chorują —
Epopeja... a nie słyszą Epopeja a nie czują
A śpiew ają w ciąż — a piszą... Św iat okwita — m ędrca słowo Bez echowe — rusza głową
A wciąż śpiewa 8 — a w ciąż pisze * Ś w iaty w kwiaty r) ...pieśni słyszę- A 10 od stepów s) lecą z rosą 11 Ludziom dobrym pokój niosą A złym ludziom utrapienie. Epopeja — blaski cienie
Cherubinów hymn ograny t) W ypieszczony — w yśpiew any
A le mądry! ale w ielki! u) Hym n do Panny Zbawicielki... Ciągła, ciągła epopeja
A cudowna tajemnicza A nieznana — a dziewicza v) A dźwiiękami św iat okleja A słow am i dźwięczy w iecznie O! niebiańsko — o! słonecznie! A tak błyszczy jak kometa... w)
Święty! św ięty to poeta Epopeje, śpiew a, dzwoni... A do n ieba oj w ciąż goni W cherubinów patrzy lice,
Św iaty — słońca błyskaw ice x)
ODMIANKI TEKSTU I UWAGI DOTYCZĄCE AUTOGRAFU: 1. „p“ małe.
2. „Cho“ na innych jakichś dwu literach.
3. „Wieje“ napisał poeta zaraz pod wierszem poprzednim, starł jednak i zrobił w iększy odstęp, oddzielający dwie strofy.
4. Poeta napisał pierw otnie „Polsce“, następnie „e“ przerobił na „z“ i dopisały „czy“.
5. „p“ małe.
6. „a“ nad skreślonym i literam i prawdopodobnie „i p“. 7. „r“ poprawione na innej literze; „k“ poprawione na „ce“. 8. „śpiew “ popr. zdaje się na słow ie ,.pisze“.
9. „e“ popr. zdaje się na „ą“.
10. „A“ być może przez pom yłkę zamiast „Co“?
11. „lecą z rosą“ napisane nad skreślonym „ciągle lecą“.
a) Poezija Bohdana Zaleskiego Paryż 1841. Zbiorek ten zawiera n astę pujące utwory: Duch od stepu. P rzy g ra w k a do now ej poezji. Przechadzka poza
R zym em . M odlitwa za Polskę. K w in ta w m ej gęśli. N aw iedzin y grobu L au ry.
Poniiżej podajemy zestaw ienie niektórych m yśli i w yrażeń satyry, prze jętych niem al dosłow nie z Zaleskiego, tytuły utworów zaznaczając odpo w iednim skrótem:
b) D. od str. XVII „Polska — Polska na stolicy“. c) Kwinta... „Polszczą.... Och! Męczennica w ielk a“.
d) Modl. za Pol. — Pańscy wybrańcy... Na wysokościach nasi Opiekuni“. D. od s. IV, 63 „Pozdrowienie ślą W ybrani“ IV, 36 „W eseliły się Cheruby“.
e) Sam z p. — „mądrość jałow a“.
D. od s. VI, 115 „Mądrość w ieku bałamutna“. f) D. od s. X X III „Oto szemrzą mądrzy ludzie“.
g) Przechp. Rz. 97 „Rokoszanom w zakonie Pan nie błogosław i“.
h) D. od s. VI, 78 „I owoce — och! owoce cierpkie, gorzkie, wskroś przepsute“.
i) D. od s. VI, 115 „Mądrość w ieku bałamutna Syczy w pleśniach jak gadzina“.
j) Przech. 97 „Ojczyzna w niem ocy chorobliwej“, k) D. od s. — „ku przyszłośdi Pieśń-N adzieja“. 1) D. od s. X X — „Gdziem zasłyszał epopeję“.
ł) Przech. 98 „Nowi żeńcy m odlitwą krzepią się na żniw a“ . m) D. od s. IX, 93 i in. „...wiek po w ieku gorzej“.
n) D. od s. VI, 80 „W ypieszczone jego m ary“. o) D. od s. IX, 55 i in. „Może człowiek się ukorzy“. p) D. od s. IX, 93 i in. „Gdzie tam! w iek po w ieku gorzej“. r) D. od s. IX, 13 „Św iaty w kwiaty — św iatów dzieje“. s) D. od s. VI, 46 „Tchnieniem nutę stepu łow i“.
t) Sam z p. „Hymn lechicki ograny“. u) D. od s. „śpiewa w ielką epopeję“. v) D. od s. XVI „Pieśń dziewicza“.
w) Sam z p. „Jak kom eta z ogona trzęsie wkoło gwiazd kroöie“. x) D. od s. IV, 18 „Duch mój św iatłość — w słońcach pała...“
W to k u p o rząd k ow an ia papierów po L eonardzie Niedźwiec- kim , przechow yw anych w Bibliotece K órnickiej, n a tra fio n o k ró tk o przed 1939 rokiem n a w iersz bez ty tu łu , zaczyn ający się od słów
JU L IU S Z SŁO W A CK I „PO L SK A ! PO LSK A ! O! K R ÓLO W A“ 2 2 3
Ciągle nad nim się promienią
Ciągle dzwonią — słowa żenią...
Światy w kwiaty — światów dzieje
Układają w epopeję.
2 2 4 S T A N ISŁ A W A J A S IŃ S K A
„P olska! P o lska! o! k rólo w a“ , p isan y n a w zór „D ucha od s te p u “ Zaleskiego, po słu g u jący się ry tm ik ą tego poem atu o raz znaczną ilo ścią zaczerpniętych w p ro st z niego zw rotów . Szczegółowa analiza pism a, zw łaszcza c h a ra k te ry sty c z n y c h dużych liter, dow iodła, że je s t to a u to g ra f Ju liu sz a Słowackiego. N ap isał go p o eta n a k a rc ie o od cieniu lekko szaraw y m bez żadnych znaków wodnych, o w ym iarach 250 m m X 210 mm. J e s t to p ap ier identyczny z u ży ty m przez Sło w ackiego do n a p isa n ia przechow anego rów nież w K ó rn ik u znanego w iersza pt. „N a sprow adzenie prochów N apoleona“ *, ofiarow anego przez poetę, ja k wiadom o, tak ż e L eonardow i N iedżw ieckiem u. A tr a m en t stosunkow o m ało w yblakły w yk azu je podobieństw o w obu a u to g ra fac h .
N ie znaczy to jeszcze, że odnaleziony w iersz, n ieznany d o tych czas zupełnie w spuściźnie Słowackiego, je s t jego utw orem . Ja k k o l w iek bowiem w ydaje się m ało praw dopodobnym , aby Słow acki p rze pisyw ał cudzy teg o ro d za ju drobiazg, m ógł to jed n a k uczynić cho ciażby dla w ręczenia go N iedżwieckiem u, k tó ry w la ta c h 1840 i 1841 przeżyw ał z p oetą w szystkie jego niesn ask i i u ta rc z k i literack ie. Do piero więc dokładne zbadanie tre śc i i fo rm y o d kryteg o w iersza u s ta lić może sp raw ę a u to rstw a .
Z g ó ry m usim y przyjąć, że tego ro d z a ju w iersz — k ró tk i i p i sa n y m an ie rą Zaleskiego — nie d o starczy nam z b y t o b fite j ilości arg u m en tó w bezspornie przesąd zający ch kw estię a u to rstw a . W y s ta r czą jed n ak w ty m w ypadku n a w e t nieliczne zbieżności z tw órczością przypuszczalnego a u to ra , w ydobyte p rz y analizie u tw o ru , gdyż zu pełnie je s t wykluczone, aby ktokolw iek, pisząc w iersz m an ie rą Z a leskiego, rów nocześnie w prow adzał szereg w łaściw ości sty listy c z nych jeszcze innego poety, czyniąc to w sposób n a pierw szy rz u t oka niedostrzegalny.
Pierw sze w rażenie, jak ie odnosim y po p rzeczytan iu utw oru, każe nam uznać go za s a ty rę lite ra c k ą 2, w ym ierzoną przeciw tw ó r czości poetyckiej B ohdana Zaleskiego i jego poglądom n a Polskę. Szczegółowy jed n ak rozb ió r tre ś c i n asu w a pew ne zastrzeżenia, obok k tó ry c h nie m ożem y przejść obojętnie. P o s ta ra m y się zatem rozpa trz y ć je i ich ew en tu aln ą w a rto ść dowodową.
N a w stępie badanego w iersza p o d k reśla nieznany a u to r wiel k ą p o pularność ideologii Zaleskiego. Z a „P o lsk ą B ogdanow ą“ „lecą w szy stk ie dusze i żu p an y i k o n tusze“ . T a P o lska, chociaż z a b ita i mę czennica, „w esoła“ je st, gdyż czuw a n a d n ią O patrzność w postaci objęcia archanielskiego. Ten to m om ent relig ijn y k rzep i dusze pol skie. W n astęp n y ch w ierszach zebrane są sk ład n ik i ideologii Zale
1 Ruch Literacki 1931, s. 231—236: R. Pollak, Tekst wiersza Na sp row a
dzenie prochów Napoleona.
2 Delikatność satyry zrozumiemy, gdy porównam y ją ze znaną oceną Krasińskiego w liście do D elfiny Potockiej z 19. II. 1842: „Zaleskiego wiersze zdaniem m ojem obrzydliw e“ — poczym w wierszu w łasnym Krasiński wprost naurągał Zaleskiemu: „Piszże zwięźlej i nudź ściślej“, a jakgdyby tego było mało, zakończył: „...dłoń twoja głupstw a k ryśli“.
skiego, a więc jego słow ianofilskie nastaw ienie: P olska „Słow iańsz czyzny to sio strzy ca“ ; pojęcie roli dziejowej P olski: „wolności to s to lica“ , i je j roli w chrześcijań sk im zespole narodów : „dla w ia ry o łta rz zło ty “ . Do ta k ie j w łaśnie P o lski tęsk n i cały naród, ku n iej w ieje „hym n tę s k n o ty “ ; ta k a Polska, w eseli w y b ra n y ró d apostołów i św ię ty ch , k tó rz y przy no szą dla je j zbaw ienia k w iaty i krzyże. W o sta tn ic h słow ach podkreślona znowu silnie w ia ra w O patrzność bożą i przek o nanie, że w szystko, cokolwiek od niej pochodzi, zesłane je s t dla do b r a naro du . S ą jed n ak w narodzie tacy, k tó rz y tego nie rozum ieją. P rzed e w szystkim „głupie m ędrców pokolenie“ szem rze, d o rad z a coś, „ n a o łta rz u ciernie sa d z a “ . R e z u lta t tego szem rania i ty ch ra d , tego o sła b ia n ia w iary, ta k i, że p ro g i P ań sk ie z a m y k a ją się przed narod em . W yczuw a tę n iełaskę bożą lud ubogi, płacze, pow ątpiew a; a więc tra c i nad zieję o d zyskan ia niepodległości. Owoc zatem działalności m ęd r ców je s t gorzki, „pełny pleśni“ . „Lud om dlew a“ — tra c i żyw otne siły narodow e i in sty n k te m w iedziony „czeka pieśni“ , k tó ra podnio słab y go n a duchu.
C zw arta s tr o f a stw ierdza, że t a oczekiw ana pieśń, n ad zieja zie m i — w yszła i o k re ś la j ą ja k o złote dźwięki, epopeję. L ud czuje się pokrzepiony, „w eseli się“ . K o n ta k t z niebem znowu naw iązany. C he
rub in y, anieli, św ięci niosą pieśń w niebo, ja k kw iaty. Mimo jed n ak tego n aw iązania k o n ta k tu z niebem — n a świecie coraz gorzej. Z a w inili znowu m ędrcy, k tó rz y nie m a ją w sobie zdrow ia duchow ego, „ c h o ru ją n a se rc e “ . „Schorow ani“ nie słu c h a ją pieśni, k tó rą p o eta o k reśla ra z jeszcze su p erlaty w am i: „złota, cudna, niesłychana, w y pieszczona pieśń B o h d ana“ . Ze s tro fy szóstej dow iadujem y się, że byłoby lepiej, gd y b y się św iat „ukorzył“ , ale m ędrcy, chorzy n a d u m ę, nie słyszą epopei, nie odczuw ają jej, sam i śp iew ają i piszą. Sło wo ich jed n ak je s t „bezechowe“ , nie zn ajdu je żadnego oddźw ięku w społeczeństw ie. Ten oddźwięk znalazły n a to m ia st pieśni Zaleskiego, lecące od stepów , niosące pokój ludziom dobrym , „a złym ludziom u tra p ie n ie “ . M ądrość i wielkość ty ch pieśni polega na tym , że s ą one hym nem do P a n n y Zbawicielki. S tro fa ósm a przynosi dalsze o k reśle n ia epopei, k tó ra je s t cudowna, tajem nicza, nieznana, dziewicza, dźw ięcząca słow am i niebiańsko i słonecznie, „a błyszcząca, ja k k o m e ta “ .
Po ta k im om ówieniu tw órczości Zaleskiego n a stę p u je w o s ta t n iej stro fie c h a ra k te ry s ty k a jego sam ego, stw ierd zająca, że je s t to p o e ta św ięty, dążący do nieba, za p atrz o n y w C herubinów lice; pro- m ienią się n ad nim ciągle św iaty — słońca, błyskaw ice, k tó re m u „św iató w dzieje u k ła d a ją w epopeję“ .
Pow yższe uw ypuklenie tre ś c i su g eru je w niosek, że w iersz w y r a ż a uw ielbienie i podziw dla Zaleskiego i dla jego poezji. W otocze niu M ickiewicza i Zaleskiego o ta k ie uczuciowe nastaw ienie nie było tru d n o . T akie przypuszczenie s ta n ie się ty m praw dopodobniejsze, gd y zw rócim y uw agę n a inne jeszcze szczegóły, drobne napozór, a je d n a k dużej w agi.
P a m iętn ik L teraoki XXXIX 15
Oto w yliczając ch o ro b y m ędrców w stro fie siódm ej n ieznan y a u to r przechodzi n a liczbę pojedynczą i stw ierdza, że m ęd rca słowo je s t bezechowe. D alej, ta k ż e ju ż w liczbie pojedynczej, p ow tarza, że m ędrzec te n w ciąż śpiew a, wciąż pisze. To zestaw ienie słów „śpie w a — pisze“ dowodzi, że w y raz „m ędrcy“ oznacza w w ierszu om a w ianym w łaściw ie poetów . P rzejście do liczby pojedynczej zd aje się w skazyw ać, że a u to r m y ślał nie o ogóle poetów, ale raczej o jedn ym z nich. Słow a s tro fy siódm ej : „A w ciąż śpiew a — a w ciąż pisze“ w y su w a ją ja k o cechę c h a ra k te ry sty c z n ą a ujem ną n a jw y ra ź n ie j płod ność tego poety.
Je śli uw zględnim y, że p o etą znanym i ośm ieszanym na em ig ra cji z pow odu sw ej płodności był Słowacki, m usim y p rzy jąć, że, m ó w iąc o epopei Zaleskiego, anonim ow y a u to r przeciw staw ia m u — w łaśnie Słowackiego. Skoro t a cecha płodności i bezechowości, czy li n iepopularności, odnosi się do Słowackiego, to w edług w szelkiego praw dopodobieństw a i inne cechy m ędrców tak ż e do niego odnieść należy. S ą one ta k c h a ra k te ry sty c z n e , że p o tw ierd zają p rzy p u sz czenie poprzednie: m ęd rcy bowiem, czyli Słowacki, ch o ru ją n a serce, n a b ra k pokory, n a dum ę, w reszcie, ja k zaznaczono w yżej, n a płod ność. Pow yższe zestaw ienie nie pozostaw ia żadnej w ątpliw ości. M am y tu ta j zgodny chór sąd ó w Mickiewicza, Zaleskiego, R opelew skiego i innych. W zm acnia to niezm iernie podejrzenie, że a u to r mógł po chodzić z ich otoczenia.3
S a ty ry c z n a s tro n a badanego w iersza tak ż e budzić może pew ne zastrzeżenia. W p ierw szej i d ru g iej stro fie bowiem s a ty ra je s t praw ie niew yczuw alna; s tr o f a trz e cia i następ ne, zajm u jące się g łu pim m ędrców pokoleniem , o ile z g ó ry nie p o tra k tu je m y ich jako s a ty ry , m ogą uchodzić w każdym swoim szczególe z a szczery są d i szczere uw ielbienie. To w łaśnie zm usza n a s do ostrożności i stw ie r dzenia, że je s t to s a ty r a albo bardzo subteln a, albo m im owolna, nie zam ierzona, w y n ik a ją c a z różnicy podejścia naszego, a przyjaciół Zaleskiego do jego bard zo wów czas przereklam ow anego dzieła. To, co d la n a s d z isia j w y g ląd a n a ironię, u w ielu w spółczesnych mogło w ypływ ać z n ajgłębszego p rzeko n ania o niezw ykłej w arto ści poezji Zaleskiego. W y sta rcz y w ty m celu zajrzeć do k ry ty k ówczesnych, o m aw iających jego u tw o ry . I ta k w 39 num erze „D ziennika N aro do w ego“ z d n ia 21 g ru d n ia 1841 czy tam y : „W itajże m yśli natchniona, m yśli o Bogu, z k tó rą m ożem y wzbić się w yżej, ja k sfe ra m arn ej chw ały i próżnego zgiełku... Szczęśliwie dla k ry ty k i, kiedy je j nie sądzić, ale uchylać czoła przychodzi. Z aiste „ P rz y g ra w k a “ je s t poe m atem o w ielkich ro zm iara ch : w śm iałym zary sie obejm uje niebo i ziemię. T rzeb a było potężnego natch nien ia, żeby starczyło zam ia rom , p o tężnej sztuki, żeby natchnienie urzeczyw istnić... liryczny za pał p o e ty m noży k sz ta łty , rozsiew a rozm aitość b a rw i blasków . Z a dziw ia i o d u rza w „P rzy g ra w c e “ bogactw o obrazów ... Z a tło, za sp ó j
2 2 6 ST A N IS Ł A W A JA S IŃ S K A
3 Śp. prof. Chrzanowski w liście do piszącej te słow a w yraził przypusz czenie, że autorem jest raczej Krasiński.
JU L IU SZ SŁOW ACKI „PO LSK A ! P O L SK A ! O! K R Ó LO W A “
nię służy m yśl o Bogu, za gw iazdę przew odniczkę P o lska, koło głów n e j m yśli w szystko k rąży , h arm o n izu je się i w jedności zlew a, nigdzie nie m a zam ętu, nigdzie bezsilnej ciem ności“ .
I Goszczyński n a w stępie do sw ej k ry ty k i, um ieszczonej w „De m okracie P o lsk im “ z 24 m arc a 1842 r. zaznacza, że m a „m ówić o jed nym z najcelniejszych pojaw ów n aszej po ezji“ i n azy w a „D ucha od ste p u “ „wielkim relig ijn y m w ylaniem się przy nogach b ó stw a ca łego życia P o ety...“
„W ocenianiu teg o jednego dzieła — pisze dalej — m ożna b y ju ż w ykazać całą w szech stro n n ą w arto ść tw ó rcy ...“ W u tw o rze ty m „ ud erza n as ... w ielka siła poety cka ...Tyle ro zm aito ści w ta k niezw y czajnych pom ysłach! ... „Duch od s te p u “ m a b ezw ątpien ia cechę c a łego bogactw a ... ta le n tu : w y d ajn iejsza tu ja k gdziekolw iek ow a c z a ro d ziejsk a giętkość języka, n ieprześcigniona żywość fa n ta z ji, niew y czerp an a barw ność. W ielka sz tu k a n ag ięcia fo rm y do k ażd ej c z ąstk i ducha u tw o ru ...“ .
Nie m ożem y więc w ykluczać bez do stateczn ych dow odów p rzy puszczenia, że w iersz b adan y je s t echem bezkrytycznego uw ielbienia i że wyszedł z g ro n a satelitó w M ickiewicza z zam iarem p rze c iw sta w ienia Słow ackiem u — bez serca, pyszałkow i, Zaleskiego, s ię g a ją cego niem al św iętości przez o g arn ian ie i łączenie zaśw iató w ze św ia tem i przez relig ijn o ść swej poezji.
W szystkie te zastrzeżenia jedn ak , m im o pew nych pozorów słu szności, nie m ogą zrów now ażyć ironii, k tó r ą w yczuw am y w całym utw orze. Czyż bowiem określenie epopei „zabaw ka, cacko, p rzeg raw - k a “ ta k niezgodne n a w e t dla ro m a n ty k a z je j duchem i fo rm ą , m ogą nie zaw ierać sa ty ry c zn e j m yśli? P ow tórzenie: „ciągła ep o p e ja “ z d a je się w ogóle w ykluczać naiw ną szczerość teg o pow iedzenia i stw ierdzać niew ątpliw e saty ry czno -h u m ory sty czn e n astaw ien ie a u to ra . To u- m acnia n a s w przekonaniu, że mimo w szy stk o iro n ia będzie w łaściw ą b a rw ą om aw ianego utw oru, a a u to rstw o Słowackiego, K rasińskiego , lub k tó reg o ś z bliskich im poetów je s t n ajpraw dopodobniejsze. A r g um entów ro zstrz y g a ją c y c h d o starczy n am fo rm a , k tó ra — z uw zględ nieniem w spom nianych n a początku zastrzeżeń — w in n a w ykazać pew ną ilość cech c h a ra k te ry sty c z n y c h dla s ty lu anonim ow ego a u to ra .
Poniew aż w dan ym w ypadku m am y do czynienia z niew ątp li w ym au to g ra fe m Słowackiego, rozw ażym y n ajp ierw , czy m ożna zw ią zać n asz u tw ó r z ty m w łaśnie nazw iskiem .
F o rm a „w iersza nieznanego“ je s t naślad ow an iem nie ogólnie s ty lu Zaleskiego, ale — ja k już zaznaczyliśm y — ściśle jego „D ucha od s te p u “ i ta k ja k ta m sk ła d a się z n iereg u larn y ch stro f, liczących od k ilk u do k ilk u n a stu ośm iozgłoskowców. S ą to szeregi sylabiczno- toniczne ty p u 4 + 4, praw ie w yłącznie o ry m ie p a rz y sty m , śre d n ió w k a w ew n ętrzn a i końcow a dość silnie ja k i u Z aleskiego zaznaczona, ry tm trocheiczny. Mimo te j zgodności fo rm y obu utw orów , sp o strz e g a m y łatw o, że „D uch od ste p u “ je s t b a rd z iej m onotonny od in te re su jącego n a s w iersza. P rz y dokładniejszym b a d an iu stw ie rd z am y ,
228
STANISŁAWA JASIŃSKA
*
że o d g ry w ają tu znaczną rolę p rzedziały m iędzyw yrazow e w e w n ątrz szeregu rytm icznego. P rzed ziały te, rozm ieszczone n ajro zm aiciej, n ieznany a u to r w y k o rz y stu je konsekw etniej d la zrów now ażenia m o notonii ry tm u , niż Z aleski.4
Idealn y szereg tro ch eiczny w języ k u polskim pow inien sk ład ać się w yłącznie ze słów dw uzgłoskow ych, k tó re w polszczyźnie są u r o dzonym i tro c h e ja m i.5 Gdy zachodzi konieczność użycia w y razó w o in n e j ilości zgłosek, p o e ta m oże uzy sk ać ry tm trocheiczny głów nie przez w zm ocnienie a k cen tu pobocznego w w y razach w ielozgłoskow ych. Z a b ieg ta k i podnosi m elodyjność w iersza, rów nocześnie je d n a k d e fo r m u ją c słowo, zm niejsza jego w a rto ść znaczeniow ą. W sk u te k teg o u w a g a czyteln ika ześlizguje się z ta k ic h słów łatw iej i — zw łaszcza w u tw o rach dłuższych — w y stę p u je w ted y uczucie m onotonii.. T akie zjaw isko zachodzi w łaśnie u Zaleskiego.6 W śró d ośm iozgłoskow ców Słow ackiego przew aża ośm iozgłoskow iec sylabiczny. D opiero tam , gdzie w y ra ź n a ry tm ik a m oże podkreślić w alo ry sy n ta k ty c zn e czy em ocjonalne, p o e ta w prow adza szereg sylabiczno-toniczny. Zauw ażyć t o m ożem y w „Zaw iszy C zarn y m “ , a ta k ż e w u tw o rach drobniejszych. Słow acki, k tó ry nie ty lk o do ry m u sen su nie naginał, ale i dla ry tm u n ig d y go nie pośw ięcał, o b iera w w ierszu sylabiczno-tonicznym in n ą ta k ty k ę , niż Z aleski. M ianow icie: z a m ia st w zm acniać a k c en t pobocz n y w w y razie w ielozgłoskow ym , o słab ia go jeszcze b ard ziej, przez co u zy sk u je w jed n y m szereg u ko m binację różnych stó p ry tm ic z nych. N ajw y raźn iej w y stę p u je to zjaw isk o p rzy w łączaniu w szereg troch eiczny w y razu czterozgłoskow ego, k tó ry w polszczyźnie je s t urodzonym an ap estem h ip erk a ta lek ty c zn y m .7 Słow acki um ieszcza t a k i a n a p e st najczęściej p rze d p ierw szą lub d ru g ą średn iów k ą i o sią g a w ielką w y razisto ść nie ty lk o ry tm ic z n ą ale i sy n ta k ty c z n ą w y stę p u jący ch n a ty m tle tro ch ejó w . S tą d jego ry tm tro cheiczn y pełen b y w a niespodzianek i czarow nego w dzięku. Słowackiego ra z iła b a r dzo zb y t w y ra ź n a m iarow ość w ierszy i z a tra c a n ie w te n sposób p rz y rodzonej h arm on ii słów, to te ż nic dziw nego, że sp o ty k am y się u n ie go w łaśnie z różnorodnym i sposobam i p rzełam yw ania m iarow ości n a rzecz w alorów em ocjonalnych i znaczeniow ych.8
B a d a jąc budowę szeregów ry tm iczn y ch in te resu jąc y c h n a s a u to ró w m ożem y o trzy m ać pew ne d ane liczbowe. I ta k : u Zaleskiego n a 25 w ierszy „D ucha od s te p u “ m am y przeciętnie 8 szeregów r y t m icznych zbudow anych z czystych tro c h e jó w ; 13 szeregów ry tm icz
4 Furmanik, P o d sta w y w e rsy fik a c ji polskiej, Warszawa 1947, s. 61: „...żaden przedział m iędzyw yrazow y w szeregu sylabo-tonicznym nie jest ob ojętn y“, „...na skutek zm etryzow ania w szystkich akcentów szeregu również
w szystkie przedziały m iędzyw yrazow e nabierają znaczenia“.
5 W edług Furmanika sym bol Ss, gdzie S oznacza sylabę akcentowaną, s — nieakcentowaną.
6 Rowiński, Uwagi o w e rsy fik a c ji polskiej, Prace Filol. IV, 1893, s. 99. 7 Według Furmanika sym bol ssSs.
8 Przy ustalaniu tych szczegółów korzystaliśm y z pracy Ćwika, Badania
s ty lo m e tr y c z n e nad ję z y k ie m Juliusza Słowackiego (Księga pam iątkow a ku ■uczczeniu setnej rocznicy narodzin J. SI., L w ów 1909, II).
nych uzyskał p oeta przez wzm ocnienie akcentu pobocznego, a za ledwie 4 szeregi w y łam u ją się w yraźn iej ze schem atu i są rac z e j słabym połączeniem tro c h e jó w z an ap estem h ip erk a ta lek ty c zn y m , niż szeregiem trocheicznym . U Słowackiego w 25 w ierszach („ P a trz n a d g ro tą “ ) znajdziem y rów nież 8 czystych trocheicznych szeregów , jeden tak że trocheiczny, u z y sk an y dzięki cezurze o s ta tn ie j n iep ra widłowej stopy, 2 trocheiczne n a sk u te k przesunięcia ak cen tu w sto pie niepraw idłow ej, 5 u zyskan ych dzięki w zm ocnieniu a k cen tu po bocznego, a aż 9 szeregów niepraw idłow ych, stanow iących połącze nie tro ch ejó w i an ap estó w . Różnica w dw u o sta tn ic h p u n k tac h w sto su n k u do Zaleskiego u d erzająca. W idoczna też w iększa ro z m aitość, dzięki k tó re j Słow acki o trzy m u je potrzebn y m u szereg r y t m iczny.
W w ierszu „P olska! P o lsk a! o! kró low a“ n a 25 szeregów z n a j du jem y 10 czysto trocheicznych, 7 ze w zm ocnionym akcentem pobocz nym , a 8 n iereg u larn y ch n a sk u te k osłabienia tegoż akcentu. T a o s ta tn ia pozycja zw iększa się jeszcze w d ru giej części u tw oru. S t o s u n e k w i ę c w y r a ź n i e z b l i ż o n y j e s t t u t a j d o d a n y c h , c h a r a k t e r y z u j ą c y c h b u d o w ę r y t m i c z n ą S ł o w a c k i e g o .
B ad ając d alej sp raw ę m niejszej lub w iększej m onotonii obu u tw o rów dochodzim y do w niosku, że pew ną rolę g r a w nich tak ż e d obór w yrazów w rym ach. M ianowicie ry m y izosylabiczne p o tęg u ją m onotonię rytm iczną, ry m y zestaw ione z w yrazów o różn ej ilości zgłosek — tłu m ią ją, to n u ją . D la p orów nania ro zp a trz m y w iersz Słowackiego „Pogrzeb kap. M eyznera“ p isan y w październiku 1841, czyli w in teresu jący m n a s o kresie u k azan ia się spod p ra s y „D ucha od s te p u “ . Stw ierdzim y w tedy, że n a 27 p a r rym ów zaledwie 6 je s t izosylabicznych. U Zaleskiego n a 27 p a r znajd ujem y 13 rym ów rów - nozgłoskow ych, a więc p raw ie połowę. W w ierszu badanym , po w y łączeniu rym ów p rzejęty ch całkow icie lub częściowo z Zaleskiego, n a 27 p a r w ypada 7 p a r rym ów izosylabicznych —^ a więc w ł a ś c i w i e t a k , j a k i u S ł o w a c k i e g o . R ym y au to ra-an o - nim a są stosunkow o p ro ste, m ało w yszukane. Rym ów bogatych, dość częstych u obu om aw ianych poetów, w bad an ym utw orze nie m a zu pełnie. T ak o ry g inaln ej cechy sty lu Słowackiego, ja k zestaw ienia w ry m a c h pojęć k o n trasto w y ch i niespodziew anych połączeń, z a sk a k u jący ch ustaw icznie czy telnik a — nie m ożem y prześledzić w utw o rze b ad an y m ze w zględu n a jego specjalny c h a ra k te r. N a ogół m a m y t u ta j ty lk o 3 ry m y p rz y ję te dosłownie z Z aleskiego; rym ów po łowicznych, w k tó ry ch jeden w y raz je s t zapożyczony z „D ucha od s te p u “ , d ru g i zm ieniony — zn ajd u jem y 7. R e sz ta ry m ów nie m a zu pełnie odpow iedników w poem acie Zaleskiego. Z te j to g ru p y m oże m y n a to m ia s t w y b rać ry m y c z ę s t o s p o t y k a n e u S ł o w a c k i e g o . I ta k ry m : w ielki — Zbaw icielki — zn ajdu jem y w I p. „Beniow skiego“ i w „K siędzu M ark u “ ; ry m y : złoty — tęsk n o ty , tajem n icza — dziewicza, lice — błyskaw ice, dusze — kontusze — w ielokrotnie p o w ta rz a ją się w „Beniow skim “ , tak ż e w jego części
2 3 0 S T A N IS Ł A W A J A S IŃ S K A
nie w yd anej za życia poety, a w ykończanej w łaśnie w d ru g ie j poło wie 1841 roku. S ą to rym y, do k tó ry c h Słow acki m iał w y ra ź n e upo dobanie.
B adanie poszczególnych w yrazów i fo rm językow ych p rzy n o si w pierw szej chwili pewne rozczarow anie. N ie sp o ty k a m y bowiem w sk ład ni o ryginalnego zastępczego użycia przy p ad k u П z a m ia st IV , V I w połączeniu z przym iotnikiem , Ш z a m iast П. Użycie przyim - ków zgodne z Zaleskim . S k ład n ia czasow nikow a nie p rzy n o si nic szczególnego, ta k sam o bu d ow a zdań. N ie w idać upodobania do s tr o n y b iern ej z a m iast czynnej — przeciw nie naw et. F o rm y b a rd z iej u d e rz a ją c e (w gw iazdę bły sk a, w k w ia t ro zk w ita — z a m ia s t ja k gw iazda, ja k k w ia t; słow am i dźwięczy, — zam iast jej słow a dźw ię czą i in.) nie należą do szczególnie c h a ra k te ry sty c z n y c h d la Sło w ackiego, n ad to sp o ty k a się je i u Zaleskiego.
Słownik w y kazuje ta k ż e ty lk o nieliczne ciekawsze pozycje. U w agę zw raca przede w szy stk im „ P a n n a Z baw icielka“ d la ok reśle n ia M atki Boskiej.® W całym zbiorku poezji Zaleskiego ta k ie g o o k re ś len ia nie znajdu jem y , chociaż było ono znane w lite ra tu rz e polskiej od je j z a ra n ia nieledwie. N a to m ia s t u Słowackiego sp o ty k a m y je k ilk a k ro tn ie, a dw ukrotnie n a w e t w ty m sam ym rym ie. I t a k : M at k a M ak ry n a zak lin a się: „O, n a C h ry s tu s a i n a Zbawi cielkę“ ; w ró b e lk i w kolędzie ze „Z łotej C zaszki“ przyleciały tak ż e „do P a n n y
Z baw icielki“ ; w „B eniow skim “ ... „pod sk a łą sta w był wielki... Za g ro b lą kościół P a n n y Z baw icielki“ ; w „K siędzu M ark u “ J u d y ta m ó
w i o sobie „...bom duch w ielki, A u p a n n y Zbawicielki N a niebie oczekiw ana“ . U dział M atki B oskiej w odkupieniu przez je j cierp ie nie Słow acki odczuwał ta k silnie, że nie w a h a się powiedzieć w „S a m uelu Z borow skim “ : „Z tw oich ja jeste m dzieci, Choć te ra z bliższa P a n a ; N a śm ierć o fia ro w a n a W pierw szej złotej m uszelce Podobna Zbawicielce Św iata... U k rzy żo w an ej“ . J e s t to więc u Słowackiego d la p o staci M atki B oskiej sk ojarzenie sta łe i c h a ra k te ry sty c z n e . U w zględnić m usim y n a d to k ilk a w yrazów używ anych rzadk o, lub w cale nie u ży ty ch w om aw ianym zb iork u Zaleskiego, ale w y stę p u jący ch często w u tw o rach Słowackiego. A więc „dźwięczy“ — u Z a leskiego ty lk o „dzwoni“ ; k o m eta „błyszczy“ — u Zaleskiego „ko m e ta z ogona trz ę sie w koło gw iazd k ro cie“ ; „niebiański“ — Zaleski pisze s ta le „niebieski“ w ty m sam ym znaczeniu; „cud na“ , „cudow n a “ — Z aleski ani ra z u ty c h przy m io tnik ów nie używ a, stale p o słu g u ją c się słowem „cud“ . Z aleski w spom ina o tajem n icy, nie k o rzy sta je d n a k z p rzy m io tn ik a „tajem n iczy “ , ta k pospolitego u Słow ackie go; b ra k rów nież u Z aleskiego p rzy m io tn ik a „bezechow a“ , zna on
ty lk o „echo“ .10 U derza więc u nieznanego a u to ra t a k j a k
i u S ł o w a c k i e g o z n a c z n a p r e d y l e k c j a d o p r z y m i o t n i k ó w o d r z e c z o w n i k o w y c h w p r z e c i w i e ń s t w i e d o Z a l e s k i e g o , k t ó r y w o l i s a m e r z e c z o w
-0 Tretiak, N ajśw ięts za Panna w poezji polskiej, Kraków 19-04. 10 Ćwik, j. w.
JU LIUSZ SŁ O W A C K I „POLSK A ! PO LSK A ! O! KRÓLO W A“
n i к i. Zw rócim y jeszcze uw agę na słowo „C herubin“ , k tó re w te j w łaśnie p o staci w y stę p u je i w w i e r s z u b a d a n y m i u S ł o
w a c k i e g o ; Z aleski n a to m ia st posługuje się w yłącznie form ą
„C herub“ . W dziełach Słowackiego pojaw ia się co p raw d a i „Che ru b “ w dalszym ciągu „Beniow skiego“ , n a jw y ra ź n ie j jed n ak pod w pływ em Zaleskiego. F o rm ę tę Słowacki p rze jął z „D ucha od ste p u “ podobnie ja k „m o g iln ik“ , k tó ry w prow adził naw et n a stałe do swe go słow nika, użył je j jed n a k w yjątkow o, a co najciekaw sze uczynił to dla sc h ara k te ry zo w a n ia w łaśnie swych an tag o n istó w :
Nie w y, Cheruby, co m iecze z łuczywa Macie, z papieru złotego przyłbice, Których nie Pan Bóg, lecz człowiek używa
I w am i sław y w ysokiej kaplice Oszyldwachuje... przed tym, co się zrywa
Jak wiatr, i w oczach niesie błyskawice, Nie wy, brytany, wejścia mi bronicie.
Pod względem sem antycznym zanotow ać m ożem y ty lk o dw a drobne szczegóły: Z aleski używ a słow a „m ir“ wyłącznie w znaczeniu „pokój“ , a u to r n iezn an y — w znaczeniu św iat. J e s t to rusycyzm . U Słowackiego w y rażen ia tego i w ta k im znaczeniu nie spotykam y. Mógł go jed n ak w ty m w ypadku użyć rozm yślnie w celu sa ty ry c z nym , d la podk reślen ia słow ianofilskich tend encji Zaleskiego. B ardziej in te resu jąc e je s t c h a ra k te ry sty c z n e , ulubione Słow ackiem u słówko „żenić“ , u żyte z a m ia st „łączyć“ — czego Zaleski nie zna zupełnie, t a k sam o ja k i najpow ażniejsze słow niki jęz y k a polskiego (Linde, K arłow icz). B yłaby to więc osobliwość Słowackiego i równocześnie pow ażny dowód jego a u to rstw a .11
T ak więc jeśli chodzi o język, m i m o p o z o r n e j n i k ł o ś c i w y n i k ó w b a d a n i a , m u s i m y s t w i e r d z i ć z n a c z n e n a g r o m a d z e n i e w u t w o r z e w y r a z ó w , d o k t ó r y c h S ł o w a c k i m i a ł u p o d o b a n i e , a n a w e t o b e c n o ś ć s ł o w a „ ż e n i ć “ — ł ą c z y ć , k t ó r e z d a j e s i ę ' b y ć w y ł ą c z n ą j e g o w ł a s n o ś c i ą .
„Duch od ste p u “ w porów naniu z w ierszem b adanym je s t nie tylko bard ziej m onotonny, ale i m niej w y razisty , bledszy, m niej b a rw ny. W iersz badan y m a sw oistą p lasty k ę , dużo ruchu, św ia tła i po w ietrza. Je śli zważym y, że op eru je on zasadniczo elem entam i p rze jęty m i z „D ucha od ste p u “ , m usim y przyznać, że różnica to z a s ta n aw iająca. W rażenie barw ności je s t ty m ciekawsze, że m am y tu ta j zaznaczoną ty lk o jed n ą barw ę — złotą. W d o d atku m a ona waloT przew ażnie m ateriału , a poniew aż zło tą je s t pieśń, m a te n w yraz i w alor słuchow y — m etalicznego, delikatnego dźw ięku. P o w ta rza ją c y się kilk ak ro tn ie w y raz „niebo“ podsuw a tło błękitne; w yrazy „ k w ia ty “ s tw a rz a ją nieokreślone poczucie barw ne. Dlaczego silniej sze niż u Zaleskiego ? W plecione są bowiem w dość su g esty w n y obraz niosących je aniołów, n ad to są to k w ia ty rzeczyw iste, p o k ry te ro są
ran n ą , a więc bez w ątp ien ia barw ne. Tego poczucia b a rw y nie u z y skał Zaleski u ży w ając w sposób zupełnie oderw any swego ze sta w ie n ia „Ś w iaty w k w ia ty — św iató w dzieje“ . Zaleski nie w y tw o rzy ł w połączeniu z w y razem „ k w ia t“ żadnego plastyczniejszego o b razu , co uczynił n iezn an y a u to r. P o d k reślm y od razu , że sk o jarzen ie k w ia tó w z ro są je s t bardzo typow e d la Słowackiego. Nie m a praw ie ż a d nego w iększego u tw o ru tego poety, w k tó ry m by się to połączenie w jak iś sposób nie p rzew ijało. Tow arzyszy ono tw órczości jego od la t najw cześniejszych, aż do o sta tn ic h dzieł, przechodząc różne ciekaw e ewolucje, zależnie od tła , n a jak im w y stępu je. N ajczęściej k w ia ta m i, k tó re p o k ry w a ro sa , są ulubione poecie róże. W „Żmii“ i „K o rd ian ie“ sp o ty k am y „ p u rp u ro w y “ wrzos. W „P iram id ach “ m gła „łzy b r y lantow e zaw ieszała n a p alm ach “ . W „Żmii“ znajd ujem y szczególną obfitość ty c h zestaw ień : tu „polne róże P o w sta ją z ro sy p e rła m i“ , tu widzim y „róże w ian k u lśniące od ro s y “ , t u w spom ina się, ja k m i ło „polną różę zerw ać, zanieść z ra n n ą ro są Lubej w u p o m in k u “ , tu się zaznacza, że „k w iat ta k świeży, J a k g dyby z ra n n ą ro są z e rw a n y “ . W „H ugonie“ ro s a — to nim f łzy brylantow e, k tó re „na sre b rn y c h liliach lśniły się p rzed słońcem “ . W „L am brze“ „W głębiach h a re mów lśniące p e rłą ro s y P a lą się róże“ . W „W S zw ajcarii“ w idzim y ró że „świeże, jeszcze łzaw e“ , ta k ja k i w „W acław ie“ , gdzie „k w ia ty ze łzam i się podnoszą w dzięcznie“ . N a różę, k tó ra m a ro sn ąć n a grob ie K o rd iana ta k ż e „spadnie łez rzęsisty ch r o s a “ . I w „ H o rszty ń sk im “ kw iaty o g ró d k a Salom ei „ożyw ają — i b ędą płakać ro są teg o w ie czora“ . W „B allady n ie“ G rabiec jak o k ró l n a k ła d a ją c po d atek w yli cza: „K w iaty, jeżeli zechcą k ą p a ć listk i w rosie, N iech p łacą...“ W „Podróży n a w sch ó d“ „ro sy b ry la n ty S trz ą sa ją c zefir — po kw ia- ' ta c h p rz y la ta “ ; t u t a j też z n ajd u jem y „róże, co wysoko niosą Je sie n
ne czoła błyszczące się ro s ą “ . W „B eniow skim “ p an n a A niela w ra cając z A nielinek „...uw iązała w łosy Nie p rzy p a trz y ła się n aw et czy ładnie, L ę k a ła się tk n ą ć kw iatów pełnych ro s y “ .
T am też o M atce B oskiej mówi p o eta: „N ad m uzułm ańskim cm entarzem t y sto isz I słuchasz sosen sm ętnego h ałasu , A złotą z tw ych r ą k ro s ą — k w ia ty poisz...“ . T am czytam y także, że „Czas był ran n y , O gród sre b rn y m i p erły w yiskrzony, każdy kw iat, każde drzew ko w p e rła ch było“ . W „Śnie sre b rn y m Salom ei“ księżniczka mówi: „Ile k rw i w U kraińcach, Tyle te ra z t u rosy W yleje się n a k w ia ty : A stry , gw oździki i róże“ .12
W „G enezis z d u ch a“ „nadm orskie duchy, gdzie sól w ro sa c h gryząca, cegły n a w e t pom ników ludzkich w yjad a, w ym yśliły sobie ak sam ity , w k tó re się u b ie ra ją i N im fom podobne, na w łosach n ib y zjeżonych, u trz y m u ją w pow ietrzu n ad głowam i, sreb rn e p erły z Ocea- nid w ark o cza lecące; i ta k pow ietrzne te b ry la n ty słońce w y pija, te łzy zjadliw e m o rza o sy ch ają w przód nim na serce roślinne u p a d n ą “ . W w ierszu z ro k u 1846 opow iada nam p o eta:
2 3 2 ST A N ISŁ A W A JA S IŃ S K A
12 Skwarczyńska w Ewolucji obrazów u Słowackiego, Lwów, 1925, nie rozpatruje tego łańcucha obrazów.
JU L IU SZ SŁO W A C K I „PO LSK A ! PO LSK A ! O! K R Ó LO W A “ 2 3 3 ,,Kiedy pierw sze kury Panu śpiewają,
Ja się budzę — i wzrok do gwiazd niosę, K iedy k w iatki w rosie czoła maczają
Ja ożywam , Pańską pijąc rosę“.
W „K rólu D uchu“ ju ż nie o k w iatach mówi Popiel, ale p rzy sto sie W andy w oła:
„O! w łosy! n ie dam ja waszym pierścieniom W ogniu z W iślanych oschnąć dyamentów!...“
M ieczysław zaś opow iada:
„Czułem zgon m ego próchna niedaleki, A coraz w iększa m ię zw ilżała rosa; I kwiat m ych m yśli czułem coraz słodszy...“
W słow ach D obraw ny zn ajd u jem y m istern e połączenie daw niejszych obrazów :
„...a moje powieki
w perłach — jak róże, gdy rosą nabrzękną —“.
Przytoczone przy k łady , to zaledw ie znikom a ilość tego bogactw a ze staw ień obrazu k w ia tu z ro są p o ran n ą czy w ieczorną, p o ró w naną do pereł, bry lan tów , łez czy krw i, jak ie z n a jd u jem y u Słowackiego.10 R ów nie typow e dla Słowackiego je s t posługiw anie się b a rw ą złotą. W ażniejsze jed n a k niż sam o w prow adzenie pew nych b arw je s t
to, ż e b a r w y n i e z n a n e g o a u t o r a z n a j d u j ą s i ę
w z e s p o l e t a k c h a r a k t e r y s t y c z n y c h d l a w i e l k i e g o p o e t y w y r a z ó w o z n a c z a j ą c y c h b ł y s z c z e n i e . W ty m stosunkow o k ró tk im utw orze zn ajd u jem y ich kil k a n aście: m am y tu nie ty lk o niebo i kw iaty, ale i gw iazdy, słońca, błyskaw ice, kom etę, blaski, o łtarze, trz y k ro tn ie przy m io tn ik złoty, przysłów k i niebiańsko i słonecznie, czasow niki p o d k reślające błysz czenie i prom ienienie, n ad to ra n n ą rosę, a więc ta k ż e błyszczącą. P l a s t y k ę b a r w n ą s t w a r z a j ą w i ę c w ł a ś c i w i e n i e b a r w y , a l e i n t e n s y w n e l ś n i e n i e . T e i l s z c z e g ó ł m a z n a c z e n i e p i e r w s z o r z ę d n e j w a g i ,
g d y ż j e s t n a d e r c h a r a k t e r y s t y c z n y d l a S ł o
w a с к i e g o.14
Owo lśnienie s ta je się n ad to tłem obrazów i odróżnia je od o b ra zów pozbaw ionych św iatła. Ł ączą się z ty m odpow iednie w alo ry uczuciowe. N ajw yższą w a rto ść pieśni u jęto t u ta j w sposób w yb itn ie cechujący Słowackiego: m a ona w a rto ść złota, jego b lask, kolor i m e taliczn ą dźwięczność, n adto, słoneczność i blask kom ety. Zaleskiego ukazan o ta k ż e na silnie lśniącym tle : „Św iaty — słońca, błyskaw ice ciągle n a d nim się pro m ienią“ . N ieznany a u to r p rze d staw ia więc w y jątk o w ą, n adzw yczajną w a rto ść pieśni i w a rto ść Zaleskiego ja k o
13 Piekarski, Mistrzow stw o fo r m y u J. SI. s. 73 (Księga pam... II); Matu szew ski, S łowacki i nowa sztuka, W arszawa, 1902, s. 147.
2 3 4 ST A N ISŁ A W A JA S IŃ S K A
p o ety w pojęciu em ig racji p a ry s k ie j w s p o s ó b t y p o w y d l a S ł o w a c k i e g o . To, co w pojęciu przyjaciół Z aleskiego i M ickiewicza było ujem ne — czyli Słowacki w raz z całą sw ą p oezją i poglądam i, uosobione w p o sta c i m ędrców i ich rad , z g o d n i e z n o w u z t e c h n i k ą S ł o w a c k i e g o , pozbaw ione zostało w szelkiego n aśw ietlen ia; n a w e t blask o łtarza, gdzie indziej złoty, t u t a j został stłum iony przez położone n a nim ciernie, św ia ty — gdzie indziej barw ne, bo w k w ia ty — tu pozbawiono b arw y p rzez słowo „ o k w ita“ .15 T ak a k onsekw encja w k o jarzeniu b arw y i św ia tła ze s ta n e m uczuciowym w skazu je n a w ielką pod ty m w zględem w ra ż li w ość a u to ra , odpow iadającą w rażliw ości Słowackiego.
Ju ż z powyższych zestaw ień w ynika, że anonim ow y a u to r, ta k ja k i Słowacki, chętnie p osługuje się k o n tra ste m . K o n tra sto w e je s t ujęcie m ędrców i poety, k o n tra sto w e tak ż e ich szem rania, słow a bez echowe w porów naniu ze św ietnym i pieśniam i Zaleskiego. W u ry w k u
Epopeja — a nie słyszą, Epopeja — a nie czują, A śpiewają wciąż, a piszą,
w sposób w łaściw y Słowackiem u, o ile przyjm iem y sa ty ry c z n e za barw ienie utw oru, z k o n tra s tu w ypływ a ironia.
W zestaw ieniach badanego w iersza jeden jeszcze szczegół za słu g u je n a silne podkreślenie, ja k o w łaściw y Słowackiem u. O to znacz n e j ilości w yrazów su g eru jący ch ośw ietlenie, odpow iada rów nież spo r a ilość słów, o d d ający ch dźwięki (weseli się, szem rze, d o rad za, pła cze, śpiew a, dźwięki złote, wieje, dzwoni, dźwięczy i in .). Zw łaszcza p odkreślić należy, że silne naśw ietlenie łączy się z dźw iękam i głoś nym i, wesołymi, ze śpiew em ; brakowa św iatła to w a rz y sz ą głosy ściszone, szm ery, lub ty lk o bezgłośne g e sty — ruch głow ą; śpiew m ędrców stonow ano t u ta j słow em „p iszą“ . J e s t to znowu je d n a z n a j b ard ziej c h a ra k te ry sty c z n y c h cech sty lu Słowackiego ie.
W spom inaliśm y, że w iersz b ad an y w yw ołuje silniejsze w raże nie ru ch u i życia niż „Duch od s te p u “ . Dzieje się to nie ty lk o n a sk u te k obecności czasow ników , oznaczających ru ch i to szybki (leci, w ieje), k tó ry c h używ a i Zaleski, ale dzięki ich n agrom adzeniu i czę ste m u użyciu, co s tw a rz a specyficzne tem po akcji. N ad to tk w iący
w ty ch czasow nikach g est, t a k w a ż n y u S ł o w a c k i e g o ,
czyni o b razy p lastycznym i, w yrazisty m i.17 N ieznany a u to r osiąga w iększą p lasty k ę tak ż e z pom ocą przejścia od pojęć do k o n k retu : bezobrazow em u rozum ow i Zaleskiego od pow iadają u niego m ędrcy, k tó rz y w y k o n u ją pewne g esty , a więc z y sk u ją n a w y ra z is to ś c i1S. Nie s a m jedn ak m niejszy lub w iększy stopień te j w y razistości je s t dla n a s ważny, lecz ro d zaj te j p l a s ty k i1B. Bez w ątp ienia — w w ierszu b a
15 Piekarski, j. w., s. 73. 16 Skwarczyńska, j. w., s. 155.
17 Skwarczyńska, j. w., Matuszewski, j. w., s. 146—150 i nast. 18 Piekarski, j. w., s. 49.
JU LIU SZ SŁO W A C K I „POLSK A ! P O L SK A ! O! KR Ó LO W A “ 2 3 5
d a n y m m a ona pewien sw oisty c h a ra k te r: operu je nie b ry łą, nie mo- delunkiem drobiazgow ym , nie dokładnym podkreślaniem w szystkich szczegółów p lastyczn ych , lecz konturem , linią, k tó rą zaznacza n a j częściej g e st.20 „G łupie m ędrców pokolenie“ , k tó re „coś szem rze, coś d o rad z a “ , to zaledw ie k re s k ą u trw alo n y ja k iś m in iatu ro w y S an h ed ry n ówczesnego św ia ta . Aniołowie, k tó rz y „wzięli kw iaty , w nie bo n io są“ , ta k sam o ledwie są zaznaczeni w geście i ruchu. P la sty k a to więc w y raźnie lin earn a, a linia poprow adzona bard zo delikatnie, mimo sw ej w y razisto ści. T a k w ł a ś n i e c h a r a k t e r y z u j e p l a s t y k ę S ł o w a c k i e g o już M atuszew ski,21 stw ie rd z ają cy też, że to „poczucie ru ch u i linii“ znakom icie potęguje w rażenia optyczne w u tw o rac h Słowackego, któ rego linie i k o n tu ry obrazów odznaczają się w ielk ą czystością, subtelnością i w yrazistością.
W utw orze b ad an y m , nie ty lk o linia odznacza się delikatnością. A u to r nieznany m ów i o Polsce jak o o królow ej — je s t to więc p o stać niew ieścia. Ale „gdy w objęciach arch anio ła w gw iazdę błyska, w k w ia t ro zk w ita “ , u d e rz a n a s przede w szy stk im je j św ietlistość i wdzięk. A u to r o d eb rał je j w szystkie cechy ziemskie, przem ieniając ją w ognisko ś w ia tła i b arw y i łącząc doskonale eteryczność obrazu z jego w y razisto ścią, a to znowu w y b itn a cecha p la sty k i Słowackie go. Jeszcze b ard ziej znam ienny je s t obraz aniołów i cherubinów , niosących k w ia ty w niebo. Zaznaczenie, że kw iaty s ą z ra n n ą ro są, a więc zwykle błyszczącą w prom ieniach wschodzącego słońca, s u g e ru je w ty m o brazie ośw ietlenie p oran n e; uw aga, że aniołowie „wzięli k w ia ty “ , nie ty lk o stw a rz a pełen w dzięku g est, ale d aje uczu cie przestrzen n e, spotęgow ane dalszym ruchem aniołów, k tó ry m a w sobie h a rm o n ijn ą płynność. W y rw an y z całości satyryczno-pane- g irycznej obrazek te n m a sw oją w łasn ą wym owę i zupełnie d o b r z e w y t r z y m u j e z e s t a w i e n i e z o b r a z a m i S ł o w a c k i e g o 22, w yraźnie zaś odbija od osiągnięć plasty czny ch Zaleskie go. Zaznaczam y, że e fe k t o siągn ięto t u ta j nie drobiazgow ością opisu, ale s u g e s t y w n y m z e s t a w i e n i e m w y r a z ó w , a t o t a k ż e w y b i t n a c e c h a s t y l u S ł o w a c k i e g o : 23
„Cherubiny i anieli Zaśpiewali... z ranną rosą Wzięli kwiaty, w niebo niosą, W niebo niosą hymn pamięci Cherubiny — dusze — św ięci...“.
U Zaleskiego:
„Wyżej — wyżej — wyżej w zbity, Serafińską śpiewną ciszę
Sercem chłonę: — Niebios nuta Drży rozkosznie w pierś rozsnuta... Wyżej — wyżej wzîatam w pysze...“.
20 Piekarski, j. w., s. 63, 66, 71.
21 M atuszewski, j. w., s. 157 i nast. 22 Piekarski, j. w., s. 125.
2 3 6 S T A N ISŁ A W A JA S IŃ S K A
W ury w k u nieznanego a u to ra m am y ta k c h a ra k te ry s ty c z n ą d la Sło wackiego, zaznaczoną już wyżej, h arm onię p la sty k i z e tery czn o ścią, k tó re j b ra k Zaleskiem u.
R o zp atrzym y jeszcze ciekawe zestaw ienie św ia ta duchów , m ieszkańców nieba, i ich głosów z o tw iera ją c ą to niebo błyskaw icą. O braz ta k i m am y w IV p. „Beniow skiego“ :24
„Czasem podobna do Aniołów swaru Gdy błyskawicą letnią się odmyka Niebo i znów się zasuną płomienie
Na dziwny duchów świat, skąd szło w estchnienie“.
W w ierszu om aw ianym :
„...poeta... do nieba oj, w ciąż goni W cherubinów patrzy lice Sw iaty-słońca, błyskawice Ciągle nad nim się promienią Ciągle dzwonią...“.
M am y tu w łaściw ie te sam e elem enty : niebo o tw a rte d la śm ie r telnych oczu, duchy niebieskie, błyskaw ice; płom ienie z „B eniow skie go“ zam ieniły się w łagodniejsze, św ietlistsze, weselsze prom ienie. Co jed nak najciekaw sze — w obu o brazach o d n ajdu jem y pokrew ne elem enty dźwiękowe uzgodnione ze św ietlnym i: w estchnienie p ierw szego obrazu, doskonale sharm onizow ane z jego szerokim i b ły sk a wicami, w w ierszu anonim a przechodzi w dźwięki, k tó re dzwonią, a więc są rów nie łagodne, lecz znacznie weselsze. M am y więc i tu ta j, ze składników używ anych i przez Zaleskiego, stw o rzo ny o b raz nie m ają cy u niego żadnego odpow iednika, d a j ą c y s i ę n a t o m i a s t d o s k o n a l e w ł ą c z y ć w ł a ń c u c h o b r a z ó w S ł o w a c k i e g o i w y t r z y m u j ą c y k o n s e k w e n c j ę j e g o t e c h n i k i p i s a r s k i e j . In te resu jąc e je s t ta k ż e ze staw ienie: dusze — żu pan y — kontusze, w y stęp ujące w w ierszu b a danym w znaczeniu ogółu szlacheckiego i będące sym bolem nie tylko zew nętrznej postaci, ale i um ysłow ości tego ogółu:
Za nią (za Polską Zaleskiego) lecą w szystkie dusze I żupany i kontusze“.
Tego rod zaju zam iennię z łatw o ścią odszukać m ożemy w V II p. „Be niow skiego“ (red. I ) , gdzie m am y n a w e t szerszą analogię m iędzy żupanam i a w a rto śc ią szlach ty po lsk iej; m ów i ta m p o e ta w p ro st o żupanie ducha. Rów nie znam ienny je s t u ryw ek z I pieśni:
„Czytelnik... woli...
Pijące gardła, w ąsy, psy, kontusze A nade w szystko szczere polskie dusze“.
Gdy zbierzem y te ra z w szystkie w yniki, uzyskane p rzy powyż szym rozbiorze om aw ianego w iersza, — mimo b ra k u n iek tó ry ch form typow ych dla a u to ra „Beniow skiego“ , stw ierdzić m usim y, że j e s t o n b e z w ą t p i e n i a u t w o r e m S ł o w a c k i e g o .
w odzą tego: budow a szeregu ry tm icznego; k o n s tru k c ja rym ów ; obec ność rym ów często sp o ty k a n y c h u Słowackiego ; p la s ty k a linii i g e stu w łaściw a Słow ackiem u; h a rm o n ia te j p la sty k i z ete ry cz n o śc ią ; o dda w anie uczuć przez odpow iednie k o jarzen ie barw , św iateł i dźwięków; w yw oływ anie w rażeń b arw ny ch z pom ocą k oloru zło ta i in ten sy w nego lśnienia; w reszcie obecność obrazów , k tó re dad zą się w łączyć z łatw o ścią w jego obrazow e szeregi, a n ad to ścisła konsekw encja
ty c h w szystkich zjaw isk. ^
U stalen ie a u to rs tw a Ju liu sz a Słowackiego pozw ala nam uznać w iersz b ad an y za jego niezn aną d o tąd s a ty r ę n a poezje B ohdana Z a leskiego.
Ju ż ze w stęp ny ch w ierszy s a ty ry widzim y, że auto ro w i chodzi t u ta j nie tylko o sa m ą poezję Zaleskiego, ale i o Polskę, k tó ra w te j poezji w y stęp u je jak o pew na ideologia, k s z ta łtu ją c a św iadom ość n a rodow ą. Do te j w łaśnie ideologii Słow acki odnosił się krytycznie. N iepokoiło go przede w szy stk im op tym istyczne n astaw ien ie mimo niewoli, k tó re określił słow am i „P olska w esoła, choć z a b ita “ . O p ty m izm ten , w yp ły w ający z b iern ej w ia ry w O patrzność, nie p o p a rty w ysiłkiem duchow ym , ab y życie n aro d u podnieść n a najw yższy po ziom etyczny i k u ltu ra ln y , w edług Słowackiego był szkodliwy. Szko dliw e i n ien a tu ra ln e było tak ż e n astaw ien ie słow ianofilskie. P o lsk a z a b ita przez jeden z narodów słow iańskich nie m ogła być sio strz y c ą słow iańszczyzny, gdyż b ra te rs tw o n arodów słow iańskich d a się z re a lizować jedynie n a p o dstaw ie zupełnej wolności w szy stk ich ty ch n a rodów . Również pogląd, że P o lsk a b y ła dla w ia ry ołtarzem złotym , budził w Słow ackim zastrzeżenia. P o e ta k ry ty czn ie p a trz y ł n a p ły t kość relig ijn ą społeczeństw a. Jego Bóg „ogrom nej m ia ry “ inny był, niż Bóg ogółu, mimo sw ej religijności żyjącego jedynie sp raw am i d n ia codziennego. Ciekawe niezm iernie je s t w ysunięcie trzeciego sk ła d n ik a ideologii Zaleskiego: P olska, choć w niewoli, je s t sto licą wolności. W iemy, że Słowacki bardzo k ry ty czn ie p a trz y ł na daw n ą w olność szlachecką, zacieśnioną ty lk o do jed n ej w arstw y , wolność, k tó r a w gruncie rzeczy by ła niew olą i k rzy w d ą całej ogrom nej m asy n a ro d u . Ale pod ty m względem poglądy jego godziły się raczej ze stan ow iskiem Zaleskiego. M ówiąc więc z iro n ią o wolności Słowacki zw raca uw agę nie n a przeszłość, lecz n a f a k t, że e m ig racja po w szystkich k atak lizm ach nie d o ro sła jeszcze do właściw ego pojęcia wolności. O bserwow ać to mógł w u tarc zk a c h bliskiego m u T ow a rz y stw a D em okratycznego. N ajpraw dopodobniej jed n a k w sa ty rz e chodzi m u nie ty lk o o w olność społeczną, ale i o b ra k zrozum ienia dla wolności indyw idualnej, należnej k ażdej jednostce, o b ra k poszano w an ia cudzej osobowości. Słowacki ta k ie poszanow anie dla drugiego człow ieka m iał w w ysokim sto p niu i sta le dom agał go się dla siebie. M ówią o ty m m iędzy innym i w sp aniałe w iersze p ią te j pieśni „Be nio w sk ieg o “ :
„Nie jestem tobą — ty nie jesteś Zniczem. Lecz choćbyś Bogiem był — ja jestem żyw ym !”
Poszanow anie cudzej osobow ości m a bez w ątp ien ia pierw szo rzędne znaczenie dla rozw oju k u ltu ry , k tó re j poziom, ta k ja k i sze ro k ą wolność społeczną, Słow acki w iązał ściśle z problem em niepo dległości. N ic też dziwnego, iż w ty c h pierw szych s tro fa c h s a ty r y wyczuć m ożem y obok ironii pew ien sm ętek, a naw et niepokój, z j a kim po eta k o n s ta tu je fa k t, że to w łaśnie za P o lsk ą B ogdanow ą „lecą w szystkie dusze i żup an y i k o n tu sz e “ . T a część społeczności e m ig ra cyjnej, k tó re j grozi łatw e załam an ie się duchowe, oczekuje z tę s k n o tą pieśni Zaleskiego, w ierząc rzekom o w je j moc o d rad zającą. P o czątek stro fy c z w a rte j „W yszła! w yszła ziem nadzieja, Złote dźwięki..., epo peja! L ud się k rzepi i w eseli...“ doskonale oddaje całą a tm o sfe rę t o w arzy szącą u k azan iu się u tw o ru Zaleskiego, i o d tw a rz a w rażenie, jak ie dzieło to m iało w yw rzeć n a otoczenie. Iro n ia dotyczy tu oczy wiście nie sam ej w ia ry w siłę poezji, ale niew łaściw ego sta n o w isk a wobec zjaw isk literack ich . N ad to , p rze d staw ia jąc siebie w p ostaci m ędrców , Słowacki m ówi ta k ż e o stanow isku Zaleskiego i M ickie wicza wobec rozum u, stan o w isk u , z k tó ry m się nie godził, p o sia d a jąc sam dużo zm ysłu kryty czn eg o wobec przejaw ów życia. Poza ty m i rzeczow ym i k w estiam i u d e rz a ła Słowackiego niew spółm ierność m ię dzy fo rm ą i zaw a rto śc ią „D ucha od ste p u “ , a określeniem „epo peja“ , któ reg o użył ta m sam Zaleski. Toteż u stę p y s a ty ry , zaw ierające n a j w iększą dozę kom izm u, doty czą w łaśnie pojaw ienia się „epopei“ , p rz y jęcia je j przez „lu d “ i re a k c ji n a nią „m ędrców “ . N adto ra z iła go u Zaleskiego przede w szy stk im m onotonia ry tm ic z n a w iersza, z a tra c a ją c a w łaściw ą n a tu ra ln ą harm onię, w y n ik ającą z doboru słów . Ju ż n a wiele la t w cześniej, bo w objaśn ieniach do „Żmii“ , p o e ta z a znaczał, że zb y t w y ra ź n a m ia ra nieprzyjem nie m ordu je ucho czy telnik a. W nowo poznanej sa ty rz e ośw ietlił tę spraw ę w szczególny sposób, p o słu gu jąc się m an ie rą Zaleskiego. S a ty ra jego m a ja k gdy b y dw a oblicza: Jeżeli nie dam y się zasugerow ać stosunkow o silnej r y t mice — w y stą p ią n a pierw szy p lan w alory sy n tak ty czn e, obrazow e i w znacznym stop n iu p rzy tłu m ią elem ent saty ry czny . Jeśli n a to m ia st przeczy tam y u tw ó r z podkreśleniem ry tm ik i — w ted y w y s tą p ią jask ra w o sk ład niki saty ry czn e i u tw ó r okaże się w dużej m ierze p a ro d ią s ty lu Zaleskiego. Dowodzi to, że Słowacki użył te j w łaśnie ry tm ik i z całą św iadom ością i jeśli chodzi o form ę — głównie p rze ciw niej w łaśnie sw o ją s a ty r ę w ym ierzył.
Z d ru g iej s tro n y mimo w ielu zastrzeżeń Słowacki oceniał w peł ni zalety s ty lu Zaleskiego i określenie złotej pieśni, ja k ie daje jego utw orom , zaw iera dużą dozę szczerości. Łącząc, ja k to zaznaczyliśm y poprzednio, z w yrazem „zło ta “ w alo r słuchow y, Słow acki p od k reśla dźwięczność te j poezji. O kreśleniem ty m posługiw ał się on w zw iązku z Z aleskim i gdzie indziej, nie n a d a ją c m u zab arw ien ia saty ry czneg o. Że u d e rz a ła go jed n ak szczególnie w łaśnie m elo dy jna m iarow ość w iersza Zaleskiego obok jego m onotonii, dowodzi jeden z drobnych uryw ków , w k tó ry m opow iada, ja k „Dum ek p o e ta “
„Siedział na stronie i sum ował w głow ie I w iązał złote jakieś rytm ów sznury“. 2 3 8 STANISŁAW A JASIŃSKA
O kreślenie „złote sz n u ry “ oddaje t u ta j w znako m ity sposób jed n o sta jn o ść dłuższych m elodyjnych ustęp ów Zaleskiego.
P rzeciw staw iw szy siebie M ickiewiczowi w potężnych o sta tn ic h stro fa c h pieśni V „Beniow skiego“ , Słowacki w świeżo poznanej s a ty rz e zestaw ił siebie z Zaleskim , czyniąc to w sposób zdecydow anie hum o ry sty czn y. Koniec s tro fy szóstej, z a rzu cający m ędrcom ob o jęt ność i niezrozum ienie now ej tw órczości Zaleskiego:
„Epopeja... a nie słyszą Epopeja... a nie czują A śpiewają wciąż — a piszą
m a w sobie niew ym ow ny kom izm, pogodną ironię i dużą dozę hum o ru . Ten h u m o r je s t w y b itn ą cechą om aw ianej s a ty ry . N aw et stw ie r dzenie ta k w gruncie rzeczy bolesne dla Słowackiego, że słowo jego je s t bezechowe, u trz y m an e zostało w ty m sam ym tonie. J e s t jasn e , że n a tę pogodną ironię p o eta m ógł się zdobyć dopiero po try u m fie , odniesionym dzięki „B eniow skiem u“ .
S a ty ra nie s ta je się o strzejsza, gdy Słow acki mówi w p ro st o osobie Zaleskiego, a n a w e t stw ierdzić m usim y, że p o stać tego za ciętego a n ta g o n isty otoczona je s t niew ątpliw ym urokiem . Godzi się to ze sto su n kiem Słowackiego do Zaleskiego znanym sk ądin ąd , a przed e w szy stk im z licznych u stępów d ru g iej części „Beniow skie go“ . W w ypow iedziach Słowackiego tra fia m y ta m n a w e t n a pew ną u jm u ją c ą serdeczność, n a jw y ra ź n ie jszą może w te j s tro fie pieśni V III:
„O mój Bohdanie, pod ten co się skłębią
Płaszcz... i sam przez się jest w iecznie ruchawy, Ty lecisz z dziwną prostotą gołębia,
Chciwy napoju... i blasku i strawy.. I m yśli się twój koń trwogą nie zdębia.
Żeś jest niew inne dziecko — znać z pustawy... Dlatego piecza i strach mi o ciebie
Bo ten okropny duch żegnaniem — grzebie“.
Z astan ó w m y się z kolei n ad d a tą p o w stan ia interesująceg o n a s u tw o ru i n a d tow arzyszącym i tem u okolicznościam i. „Duch od s te p u “ n a p is a n y był ju ż w r. 1836, ale zalegał w rękopisie. K iedy po u k a z a niu się „B eniow skiego“ zaw rzało w śró d „L itw inów “ sam Zaleski, głęboko poruszony, nam aw iał M ickiewicza do w zięcia s a ty s fa k c ji poetyckiej, pisząc do niego dn. 19 czerwca 1841 r . : 25 „ Ja ta k i niepo- czesny, a w cale się nie s tra c h a m i spodziew am się, że kiedyś po le- ciech zsadzę go z P egaza, a cóż dopiero ty , nasz A dam ie, ta k i do św iadczony i zaw ołany jeździec. Skoro n a s ta n ą w akacje, weźno się w skok do p ió ra “ . M ickiewicz jed n ak, udręczony kłopotam i dom ow y m i i p rzeciążony p ra c ą naukow ą, nie dał się nam ów ić. W obec tego z a częto w yw ierać n acisk n a Zaleskiego, ab y on w y stąp ił z jak im ś dzie łem. Z aleski w ogóle drukow ać nie lubił, a w istocie „ a rty s to s tw o “ „B eniow skiego“ oceniał bardzo w ysoko, w zb raniał się więc; w końcu
JU L IU SZ SŁO W A C K I „POLSK A ! PO L SK A ! O! KRÓ LO W A “ 2 3 9
je d n a k dał się nakłonić, w ydobył w raz z „Duchem od ste p u “ k ilk a innych daw niejszych utw orów , złączył w jeden zbiorek i oddał K się g a rn i P olskiej do dyspozycji. C ałe otoczenie M ickiewicza i Zaleskiego oczekiwało u k azan ia się zapow iedzianego dziełka w w ielkim napięciu. Znane u ry w k i podniecały ciekaw ość i budziły wielkie nadzieje — przede w szy stk im pognębienia Słowackiego.
W liście do W ładysław a Zam oyskiego z dnia 8 listo p ad a 1841 r. N iedźwiedzki o p isu je n a stę p u ją c ą s c e n ę 28) : „W yszły poezje B ohdana Zaleskiego... zdaniem moim blade i niesm aczne. Oo z aś do w ew nętrznej siły i zw ierzchniej sukienki, je s t to py tel, py tel i nic więcej... W iedząc, że n ajlep iej k o ta w w ork u przedaw ać, Ja n u sz k ie wicz przyniósł pierw szy exem plarz ty ch poezji i kiedy w szyscy zasie dli do stołu, oświadczył, że dochód z tego exem plarza przeznacza do k a rb o n k i — co m iało znaczyć : dobijajcie się o te n exem plarz — in a czej k to d a więcej. — S ztu k a się całkiem nie udała, nie było pod b ijan ia. Był to cios w ym ierzony poniekąd n a obecność Słowackiego, z któ rego jed n ak w yszedł ca ły “ . Scena t a m ogła mieć m iejsce 5 listo p ad a, gdyż w liście Z a lesk ieg o 27 do Januszkiew icza z dn. 1 listo p a d a czytam y: „O debrałem o s ta tn i a rk u sz n a czysto... Je śli m ożna, nie puszczaj w św ia t egzem plarzy „Poezyi“ aż do p iątk u (5 .X I), m am w tern sw oją ra c y ę “ . Zgodnie z ty m zastrzeżeniem . „D ziennik N a ro
dow y“ zaw iadam ia 6 listopada, że Poezje Zaleskiego w yszły z d r u ku. Słowacki otrzym ał druczek najpraw dopodobniej w darze od a u to ra , Zaleski bowiem w śród osób obdarzonych przez siebie egzem plarzam i um ieścił i Słowackiego 28. P rzypuścić możem y, że w rę czenie egzem plarza nastąp iło z araz dn. 6 listopada. Do dnia 8 tego m iesiąca poezje były już w obiegu, gdyż Niedźwiecki w w yżej w y m ienionym liście z te j d a ty w ypow iada ju ż sw ój sąd o ty m dziele. N ie u lega w ątpliw ości, że Słowacki w iedział o nadziejach i a sp ira cja ch antago n istó w , m usiał więc i on oczekiwać dzieła z pew ną ciekaw ością. J a k ie m iał uczucie po przeczytaniu ? Może zawodu, może czuł tro ch ę s a ty s fa k c ji złośliw ej, że dzieło, k tó re go m iało upokorzyć, stoi na poziom ie o ty le od niego niższym ; może tro ch ę go śm ieszyła ro zd ęta przedw czesna rek lam a i je j n iep ro p orcjolan y w ynik? N apięcie ocze k iw an ia i jego re z u lta t m iały w sobie n a tu ra ln y komizm, stw a rz a ły sy tu ację, k tó ra n a p ra sz a ła się o naśw ietlenie saty ryczne. N ie b y łob y też nic dziwnego, gdyby p o eta w tak im n a stro ju , pod pierw szym w rażeniem , n ap isał żartobliw y, sa ty ry c zn y drobiazg, k tó ry m podzie lił się z n a jz a u fa ń sz y m wówczas przyjacielem — N iedźw ieckim 2fl. N ajpraw dopodobniej też s a ty r a p o w stała od razu po przeczytaniu u tw o ru , n ajw yżej w k ilk a dni później. W podobnych okolicznościach pow stał i w iersz „N a sprow adzenie prochów N apoleona“ — bez
2 4 0 ST A N IS Ł A W A JA S IŃ S K A
28 Płoszewski, Słowacki w zapiskach Niedźwieckiego, Pam. Lit. 1929.
s. 624. —
27 Koresp. J. B. Zal. j. w. I, s. 227.
28 j. w., I, s. 223—4.
20 Jasińska, Słowacki w zapiskach Leonarda Niedźwiedzkiego, Pamiętnik Bibłioteki Kórnickiej, z. 4, s. 211.